Świat stoi na głowie czyli colazione rano

Trudno było mi się przyzwyczaić do faktu, że po przebudzeniu, o świcie, no powiedzmy około dziewiątej rano, w hotelowej restauracji, bądź w dowolnym pobliskim barze podadzą mi colazione. Tak bowiem po włosku nazywa się śniadanie.

Jeszcze gorzej czułem się jeśli trafiałem na albergho, w którym podawane były wyłącznie klasyczne włoskie śniadania składające się wyłącznie z jakiegoś ciasteczka – najczęściej croissanta pustego w środku lub co gorsza ze słodkim farszem – i kawy. W tym ostatnim przypadku mogłem wybierać między espresso, cappucino lub latte.

Espresso

W takim barze pod żadnym pozorem nie należy domagać wówczas wędlin czy sera. Wędliny jada się bowiem na przekąskę wieczorem a ser  na obiad jako drugie danie lub także wieczorem na zakończenie uczty.
Jedynym ratunkiem więc są hotele goszczące międzynarodową publiczność gdzie można najeść się do woli wszystkich italskich pyszności niedostępnych rodowitym Włochom o tej porze dnia.

„Jakeś polazł miedzy wrony musisz krakać jak i ony” – mówi stare polskie przysłowie. Krakałem więc często choć bez satysfakcji. I dlatego po raz kolejny wolałem wynająć dom (znacznie zresztą tańszy niż hotelowy pokój) a śniadania przygotowywać własnoręcznie. W pobliskim sklepiku, gdzie szybko zaprzyjaźniliśmy się z właścicielami a oni zamawiali najbardziej lubiane przez nas smakołyki, robiliśmy co rano zakupy, dzięki czemu śniadania nie sprawiały nam przykrości. W dodatku świeże i gorące bułki oraz chleby były wspaniałe. O mortadeli, prosciuto i salame picante   nawet nie wspomnę, bo każdy to wie, iż są rewelacyjne. A do baru biegaliśmy tylko na poranne cappucino, które pozwalało nam znowu poczuć się na właściwym miejscu.

Cappucino – to symbol włoskiego stylu życia. Chlubi się ono znakiem Specialita Tradizionale Garantita  przyznanym przez odpowiednie organa Unii Europejskiem  dla zastrzeżonych tradycyjnych produktów różnych regionów kontynentu.

Cappucino

Na koniec zdanie o stosunku Włochów do śniadań jadanych przez inne europejskie nacje. W omawianej tu książce Eleny Kostioukovitch o obyczajach kulinarnych Italii czytamy: „Włosi wiedzą, że na świecie istnieje coś takiego jak śniadanie w stylu niemieckim – chleb, marmolada, kiełbasa – a nawet angielskim: jajka, bekon, owsianka. Ale z trudem przychodzi im uwierzyć, że istnieja one naprawdę – gdy o nich słyszą, za każdym razem mimiką i słowami wyrażają bezgraniczne zdziwienie.”

To fakt. Tak zachowywali się właściciele „naszego” sklepu, gdy mówiliśmy, że te mortadele, caciocavallo i prosciuto kupujemy właśnie na colazione