Świat stoi na głowie czyli colazione rano
Trudno było mi się przyzwyczaić do faktu, że po przebudzeniu, o świcie, no powiedzmy około dziewiątej rano, w hotelowej restauracji, bądź w dowolnym pobliskim barze podadzą mi colazione. Tak bowiem po włosku nazywa się śniadanie.
Jeszcze gorzej czułem się jeśli trafiałem na albergho, w którym podawane były wyłącznie klasyczne włoskie śniadania składające się wyłącznie z jakiegoś ciasteczka – najczęściej croissanta pustego w środku lub co gorsza ze słodkim farszem – i kawy. W tym ostatnim przypadku mogłem wybierać między espresso, cappucino lub latte.
Espresso
W takim barze pod żadnym pozorem nie należy domagać wówczas wędlin czy sera. Wędliny jada się bowiem na przekąskę wieczorem a ser na obiad jako drugie danie lub także wieczorem na zakończenie uczty.
Jedynym ratunkiem więc są hotele goszczące międzynarodową publiczność gdzie można najeść się do woli wszystkich italskich pyszności niedostępnych rodowitym Włochom o tej porze dnia.
„Jakeś polazł miedzy wrony musisz krakać jak i ony” – mówi stare polskie przysłowie. Krakałem więc często choć bez satysfakcji. I dlatego po raz kolejny wolałem wynająć dom (znacznie zresztą tańszy niż hotelowy pokój) a śniadania przygotowywać własnoręcznie. W pobliskim sklepiku, gdzie szybko zaprzyjaźniliśmy się z właścicielami a oni zamawiali najbardziej lubiane przez nas smakołyki, robiliśmy co rano zakupy, dzięki czemu śniadania nie sprawiały nam przykrości. W dodatku świeże i gorące bułki oraz chleby były wspaniałe. O mortadeli, prosciuto i salame picante nawet nie wspomnę, bo każdy to wie, iż są rewelacyjne. A do baru biegaliśmy tylko na poranne cappucino, które pozwalało nam znowu poczuć się na właściwym miejscu.
Cappucino – to symbol włoskiego stylu życia. Chlubi się ono znakiem Specialita Tradizionale Garantita przyznanym przez odpowiednie organa Unii Europejskiem dla zastrzeżonych tradycyjnych produktów różnych regionów kontynentu.
Cappucino
Na koniec zdanie o stosunku Włochów do śniadań jadanych przez inne europejskie nacje. W omawianej tu książce Eleny Kostioukovitch o obyczajach kulinarnych Italii czytamy: „Włosi wiedzą, że na świecie istnieje coś takiego jak śniadanie w stylu niemieckim – chleb, marmolada, kiełbasa – a nawet angielskim: jajka, bekon, owsianka. Ale z trudem przychodzi im uwierzyć, że istnieja one naprawdę – gdy o nich słyszą, za każdym razem mimiką i słowami wyrażają bezgraniczne zdziwienie.”
To fakt. Tak zachowywali się właściciele „naszego” sklepu, gdy mówiliśmy, że te mortadele, caciocavallo i prosciuto kupujemy właśnie na colazione
Komentarze
a mnie leń ogarnął straszliwy .. nic mi się nie chce … 🙁
mam nadzieje ze doczekam sie jeszcze czasow na tej zglobalizowanej planecie, kiedy to przed kazdym sklepem ustawiona zostanie waga polaczona z computerem oraz kamera. w mgnieniu oka comp wyrzuci liste zakazanych dla osobnika produktow
albo jeszcze lepiej. ulozy dla klienta odpowiednie menu, zgodne z klimatem tradycja i kultura w danym rejonie 😉
dosyc chaosu i nieporzadku przy sniadaniu 😉
I dla mnie brak śniadań we Włoszech był sporym (i niemiłym) zaskoczeniem. Nie mniejszym rozczarowaniem była całkowita niemożność zjedzenia obiadu w porze obiadu! Włoskie bary i restauracje po wydaniu klientom „śniadania”, zamykają swoje drzwi do godzin wieczornych. Około południa można zjeść co najwyżej kanapkę. Nieliczne tylko lokale, podają turystom makaron lub pizzę.
Mimo to, warto przetrwać „postny” dzień, żeby wieczorem ucztować 🙂
Faktem jest, ze kawa we Wloszech, Francji i rowniez w Hiszpani – bywa przewaznie nie tyle dobra, co bardzo dobra.
I pytanie dla fachowcow, ze sie tak wyraze – moze ktos sie po kusi na odpowiedz.
Dlaczego „u nas” kawa jest tak podlej jakosci?
pozdrawiam Towarzystwo Zebrane
Bareyo – nie u mnie! Zapraszam na małą albo i dużą. Odkąd „wybiłam się” na porządny ekspres, mam bardzo dobrą. Kupuję zazwyczaj którąś Lavazzę (Grande crema, aroma, albo jakąś podobną, tratata – lubię te łagodniejsze).
Malutka kawka co rano, a potem można już otwierać oczka na rzeczywistość.
W tym na porządne śniadanie – zapomniałam dodać.
Colazione czyli.
Wy jak zwykle przedświtem bladym szczebiotacie już. U mnie następna lepka noc 🙄
Ale nic nie szkodzi, daję odpór lekutki (bo zima za rogiem!) i popijam zimną wodę z bąbelkami.
Herbaciara jestem, ale z przyjemnością wypijam kawę u ludzi, którzy preferują kawę, tacy zazwyczaj wiedzą, jak ją dobrze zaparzyć. Nawet mam wielką maszynę do parzenia kawy, którą sprawił mi na urodziny gość-częsty bywalec, nie mógł zrozumieć, jak mogę takiego ustrojstwa nie mieć na stanie kuchennym 😯
Teraz wszyscy goście-kawiarze korzystają z tego urządzenia. Częsty gość to skarb – dokupi, czego mu brakuje w naszym domostwie 😉
Nisia:: Dziekuje za zaproszenie i podejrzewam, ze wiekszosc z tego Towarzystwa Zebranego umie kawe doskonale przygotowac.
Ja robie w jakims rumunskim cudactwie z taka wtyczka jak kiedys zelaska mialy.
Kawa wychodzi z tego smolista, mocna, aromatyczna.
p.s A mialem na mysli – mowiac o jakosci kawy – to co sie dzieje „na ulicy”
pozdrawia
Jaż wiem, ale i tak zapraszam.
Bareyo – Ze smutkiem śledzę to, co sie dzieje „na ulicy” i podejrzewam, że główną przyczyną jest brak kawowej kultury. Włosi są bezsprzecznymi mistrzami w tylu dziedzinach sztuki, że mogliby nam przekazac tajemnice kawowej alchemii, ale nie chcą tego uczynić za darmo.
Swego czasu Słowacki narzekał na kawę w Wiedniu, jego zdaniem „nasza” była lepsza. Obecnie kawa w Austrii jest niezła . Do kawy Polacy, do kawy 🙂
Do herbaty!!!
Witam serdecznie calutkie, ulubione Blogowisko i życzę wspaniałego dnia. 😆
Wróciłam w domowe pielesze wczoraj przedpołudniem i grzecznie zaczęłam od prania, ulokowania przywiezionych „specjałów”, potem musiałam odespać, bo padałam już na „pyjsk”.
Mimo podczytywania (siłą rzeczy rzadkiego) zaległości mam przeogromne. :shock”
Wywczasy były super udane, Kraj Loary spowodował u mnie niesamowity błogostan. Cisza, spokój, ogromne ilości zieleni wokół – wprost cudownie. 😀 Ja chcę jeszcze.
Młodsza ze swoim Osobistym zadbali o spełnienie mojego pragnienia; żebym mogła skosztować francuskich potraw (z wyjątkiem – niech mi Blogowisko wybaczy – muli, bo te mnie nie zachwyciły).
Natomiast zdobyłam się na odwagę (dzięki przykładowi Alicji) i jadłam ostrygi. 😯 Jako, że był do nich (oprócz tradycyjnej cytryny) sos z domowego vinegret z szalotką i w tej postaci udało mi się je spałaszować. Były też zapiekane ostrygi z serem i te mi „przeszły” bez żadnych problemów. 😉
Zjadłam też wspaniałe Galette, tartę z przegrzebkami i creme brulle, i węgorza w ziołach, i krewetki, i langusty, i jeszcze masę innych pyszności (szczególnie serów).
Zwiedziłam największy europejski port jachtowy w La Rochelle – widoki wspaniałe.
Zdjęcia mam, tylko czekam na super-zięcia, żeby mnie nauczył obsługiwać Picasa – mają ze Starszą zawitać w domu, w sobotę i mam nadzieję, że w przyszłym tygodniu już będę mogła Wam pokazać, gdzie bywałam.
Teraz muszę się wziąć za porządki i zakupy na przyjazd Starszej z Osobistym.
Zajrzę znowu wieczorem, zaległości będę chyba mogła poczytać dopiero po wyjeździe Dzieci.
Chesel tak,jak dla Ciebie zaskoczeniem był brak porządnych śniadań
we Włoszech,czy też brak możliwości zjedzenia obiadu w polskiej
porze obiadu,tak i odwrotnie.Dla typowego Włocha czy Francuza,
o czym napomknął zresztą Gospodarz,nasze śniadanie z wędlinami,
serami, rzodkiewkami,ogóreczkiem i pomidorem jest nie lada
wyzwaniem ! A obiad o 15.00 czy też 16.00 zjawiskiem całkowicie niezrozumiałym.
W dawnych,bardzo młodych czasach trafiłam wprawdzie nie do włoskiego,
ale francuskiego domu,w którym gospodarze właśnie kilka dni wcześniej
wrócili z podróży po Polsce. O poranku postanowili zaskoczyć mnie
polskim śniadaniem – stół uginał się od wszelkiego dobra.
Rozbawieni czekali na moją reakcję.Oczywiście był to bardzo miły
gest z ich strony,przy okazji wyznałam jednak ,że jestem już we Francji od miesiąca i bez problemu wdrożyłam się w ichniejsze lekko-konfiturowe śniadania 🙂
Zgago- witaj po powrocie !!!
Witaj Zgago – Z przyjemnością obejrzę Picasę uginającą sie od zdjeć, i to o każdej porze 🙂
Danuśko 😀
Odnośnie śniadań, to bardzo mi odpowiadają lekkie śniadania na słodko – wręcz je uwielbiam. Przez lata tak rozbestwiłam swój organizm, że źle znoszę śniadania „konkretne” – te toleruję w charakterze drugiego śniadania. A odkąd jestem „samotny szary żagiel”, obiady zjadam najczęściej około 17:00. Chyba, że jest na obiedzie rodzinka lub przyjaciele, to wtedy z apetytem zjadam o „przyzwoitej” porze.
Teraz już na prawdę muszę zmykać do roboty. 🙁
Placku 😀 nie wiesz jeszcze, że też należę do fanek, Twoich wpisów (o ich istnieniu zdążyłam przeczytać jeszcze na wywczasach). 😆
Jeśli chodzi o zdjęcia, to ja nie mam własnego aparatu fotograficznego, poza starym „chodzącym” na rolkach. 😉 Dlatego korzystałam z aparatu moich dziatek i najzabawniejsze było, że musiały mi przypominać o aparacie, który spokojnie leżał w torebce, zamiast „pracować”, o moich wpadkach przekonacie się jak już będę mogła Wam pokazać, jak marna ze mnie reportażystka. 😳
Dlaczego ja nie potrafię zgasić komputera ? Robota czeka a się nie potrafię oderwać. 😉 Wygląda na to, że się ogromnie za Wami wszystkimi stęskniłam.
Hej, Zgago ! Witaj przy stole.
Po raz trzeci w tym sezonie będzie polędwiczka z kurkami. Pani w sklepiku oświadczyła, że sezon kurkowy się kończy i trzeba jeść, bo nie będzie. To ja idę myć grzyby. Pa.
A ciągle powtarzam – aparat noś i przy pogodzie!
Kiedyś aparat fotograficzny ważył kilogram, nie było mowy, żeby się zapominało o nim i że po coś go w końcu targamy ze sobą. Teraz z powodzeniem mieści się w dłoni, waży jak piórko, cykać można do oporu. Byle nie zapominać, że się go ma przy sobie!
Z nacykanych do upojenia zdjęć zawsze coś tam można wybrać.
Kulinarnie:
na śniadanie (ok.10-11 najchętniej, ale bywa, że i o 5-tej rano) solidna, chociaż nieduża kromucha. Żytni chleb polski, kawałek wędliny, sera, chrzan czy musztarda jak potrzeba, moga być ze trzy jajka na pół miękko. Albo nawet cztery. Obiad ok. 17-tej i na tym właściwie koniec, mogą być owoce, czasami przefermentowane i klarowne 😉
W podróży wszystko inaczej, bo jak trzeba, to trza się dostosować, bez bólu.
Zgago,
przybij piątkę! Ostrygi surowe są dobre z odrobiną chrzanu, w naszej „Piggy” podaja też ze znakomitym ostrym sosikiem pomidorowo-chrzanowym, ja to lubię. A poza tym można skropić cytryną i co tam kto preferuje. Już wspominałam z okazji 4-lecia istnienia blogu, że w pierwszym wpisie zarzekałam się, że nigdy mi przez gardło nie przejdzie ten specjał…
Ha! Żeby tylko to cholerstwo trochę tańsze było!
Z drugiej strony wyczytałam gdzieś, że ostrygi są bardzo zasobne w kalorie, BARDZO! Ale Tobie, Zgago, to akurat by nie zaszkodziło 🙂
Miło Cię widzieć z powrotem!
Alicjo
naturalnie ze wrzesniowy termin jest jak najbardziej na czasie, tym bardziej ze jest to w ciagu tygodnia. nie ma problema z naszej strony i jak co roku bedziemy wraz z przyjacielem czekac na przyjazd kanadoli 😆 mam nadzieje ze darujesz mi i tym razem braku orkiestry i czerwonego chodnika 😉
jesli macie ochote to pokaze zupelnie inne od dotychczasowych klimaty w berlinie. ale to tylko na wyrazne zyczenie. jestem daleki od narzucania zwiedzania czy ogladania
a co sie jeszcze tyczy wloskich sniadan to uwielbiaja oni biale pieczywo. rowniez do antypasti. nic dziwnego by w tym nie bylo, gdyby nie to, ze jest ono to pieczywo, mocno przyrumienione. w niektorych miejscach az spieczone na wegiel. nie bylo innej mozliwosci jesli w brzuszku ssalo anizeli chrupac takie opieczone. zawsze to lepsze od widoku plesni i innych grzybow na nie opieczonym toscie
natomiast tutaj w berlinku, bochenek chlopskiego wloskiego chleba to sztuka z gornej polki nie tylko sklepowej. wystarczy polac oliva, lekko poproszyc sola i popic czerwonym hiszpanem badz korsarzem. samo zycie 😆
Tu paOlOre! (Dorota uwieczniła mi się w IE, ja korzystam z Firefoxa)
Czemu mnie Łotr nie lubi?.
Próbowałem w nocy, próbuję teraz.
I nic!!!
Chyba sobie zmienię nic… nick.
sorry Dorota,
już wróciłem do swojego nic(k)a!
Łotrze, sprawdzam!
Czerwony chodnik przywiozę ze sobą, a Jerzora zaknebluję na wypadek, gdyby mu się zachciało robić za orkiestrę (wiem, co mówię!).
I wyraźne życzenie – ja uważam, że mieszkańcy wiedzą lepiej, co warto pokazać. Taki miejscowy przewodnik jest bezcenny, powtarzam!
a z ognistego lisa? dalej nic?
PaOlO,
a dlaczego nie używasz seamonkey? Ognisty jest przeterminowany…
proszę o cierpliwość i wyrozumiałość, ale mam prywatne porachunki z łotrem 🙁
Walnij go prawym sierpowym albo lewym prostym i po kłopocie 😉
juz jest niezle paOlOre. rozgrzales sie do czerwonosci 😆
a teraz?
Danuśka, nie od dziś wiadomo, że co kraj to obyczaj, a już szczegolnie się to przejawia w kuchniach różnych narodów.
Co nam się wydaje zupełnie normalne, niejeden Francuz czy Włoch uznałby za barbarzyństwo. Ale czy kanapeczka z żółtym serem może być barbarzyństwem?! 😉
A już zupełnie serio, uważam, że podróżując powinno się starać dostosować do obyczajów panujacych w danym kraju. Choćby po to, żeby poznać lepiej kulturę i obyczaje miejsca.
czyżby znielubił mój nick w picasie?
PaOlO
jak nakliknę na Twój czerwony nick, to mi wyskakuje moja galeria na picasie 😯
teraz jestes troche zablocony 😆
Alicjo, pewnie jesteś akurat zalogowana w picasie, ja podałem tylko picasa.google.at, jak kliknęłaś, to się otworzyła Twoja aktualna sesja
Zajrzałam na bloga, przeczytałam wpisy Zgagi i … ślinka mi cieknie…
W ramach rekompensaty kanapeczka z domowego pieczywa z kiełbaską od znajomej świnki. Tylko tyle i aż tyle 🙂
ale już go mam, łotra!
nie lubi słowa „pica??o”, gdzie zamiast znaku zapytania jest „s”.
sprawdźcie sobie, jeśli nie wierzycie…
Łotr nie lubi malarstwa, a już na pewno mojego imiennika, Pica??o
Grrrr! 👿
A mówiłam… prawym prostym w łotra!
Piotrze Gospodarzu!
Proszę o interwencję u Admina!
Dzisiaj o malarstwie, jutro o muzyce, pojutrze o sporcie, o polityce, za tydzień o jedzeniu?
Niedługo już o niczym nie będziemy mogli tu pisać?
Postuluję wyjęcie hasła „pica??o” spod cenzury, jak również i wszystkich cenzurowanych innych haseł (albo podanie ich do publicznej wiadomości).
paOlOre – Masz rację, u mnie ukradł kobiecie z obrazu kawę , niebieska, ale nie P i c a s s o.
Tyle czasu i energii mi ten Łotr zeżarł był dzisiaj.
A chciałem tylko donieść, że się nie obijałem:
picasaweb.google.at/pica??o739/StLaurentDay#slideshow
Zamiast ?? musicie sobie sami wstawić ss
PaOlO…
faktycznie, sprawdziłam. Hm… 🙄
P i c a s s o <– sprawdzam
Ale chyba nie o to chodzi, żebyśmy obchodzili łotra, bo kto wie, gdzie zajdziemy, obchodząc… 😉
a wczoraj łotr jeszcze nic nie miał przeciwko Mistrzowi.
Inkwizycja wkracza, czy co?
Może jakiś związek z krzyżem?
Chyba jednak trzeba do ortopedy…
Łotr po prostu nie akceptuje brzydkich słów po angielsku. Pablo ma w nazwisku wstydliwą część ciała 🙄 Spróbujcie wpisać te trzy litery, a zobaczycie 🙄
PaOlO,
to wszysto bez te atomy, jak zwykle!
…po angielsku? Różne słowa mi sie kojarzą, ale tu akurat nic nie widzę. Proszę o cynk.
Przełęcz po niemiecku też zawiera te trzy litery, paszport również etc. Wczoraj nie puszczało komunistów i socjalistów, dziś dobierają się do d..y 😯
a s s wpisane bez odstępu
Nemo, ale o dupie po polsku to już uchodzi?
bez problemu, jak widać 🙄
a, senkju. „To robi sęs”, jak mawiają niektórzy 🙂
Zaraz, sprawdzam dupę bez odmiany – dupa
weszła dupa na blog bez żadnych pierepałek 😯
Wykropkowałam d..ę nie ze względu na Łotra, a na delikatne osoby 🙄
Poczekajmy, aż ktoś będzie chciał napisać o oliwie: Olio Sa??o,
i się nie przebije. Wtedy Gospodarz da Adminowi do wiwatu 😉
Nikt nie twierdzi, że Łotr nie przyjmuje polskich wulgaryzmów. Przyjmuje bez oporu. Ale spróbuj wpisać medyczną nazwę męskiego organu płciowego 🙄
też mi pociecha…
Może to wszystko dlatego, że nie jadam tak ciężkostrawnych śniadań jak Włosi…Test numero 2 – widzę ducha Pablo Pe.
Wybacz paOlOre, też usiłowałem sprawdzić – na drugim widziałem diabła. Przysiegam. To co Alicja sprawdzała także. Nie traćmy zimnej krwi, niczego nie ruszajmy.
Moich wpisów wcale nie chce dzisiaj przyjmować 😥
Ooo, jednak przyjął, ale po podlaniu go łzami rzewnymi 😯
Co do obiadów we Włoszech, to jada się je jak najbardziej, zarówno w domu, jak i w restauracjach. Pora obiadowa przypada w godz. 13-14. Potem jest czas sjesty, podczas której na ulicach widuje się tylko przysłowiowe osły i turystów 😉
Dla mnie bardziej uciążliwe było szukanie restauracji wieczorem, bo wiele z nich otwiera swoje podwoje dopiero ok. godziny 20, a jak się akurat ma pociąg lub statek o 20:30 to jedyną szansą na ciepły posiłek staje się jakiś fast food 😯 Restauracje na statkach (promach) też startują z jedzeniem tak późno. Rodziny z dziećmi (nie włoskie) snują się pod zamkniętymi drzwiami i marudzą…
Nemo -Spróbuje, ale w tej chwili nie pamiętam niczego medycznego.
A s s piryna 😉
Słuchajcie, w Wielkiej Brytanii (sieć Selfridges) zaczął się sezon świąteczny (Christmas). Dla potrzebujących Mikołaja już najwyższa pora na składanie zamówień Towar jest rzadki i trudny do pozyskania.
Co prawda Polska jest obecnie członkiem NATO, ale skrypt nadal nas chroni przed przed imperialistyczna zgnilizną. Jeśli chcą nas obrażać, niech to robią w naszym ojczystym języku. Duża kawa dla programistów 🙂
Medyczny członek przeszedł, nagi Mikołaj przeszedł, przemoc przeszła.
Trudno w takich warunkach mieć apetyt na śniadanie…może tylko odrobina caciocavallo.
Dosyć marudzenia – Niech Włosi jedzą kolację na śniadanie, zaradni takie sytuacje rozwiązują, a przy okazji nawiązują przyjazne stosunki z tubylcami.
Dzieci niech sobie marudzą, przynajmniej snują się na świeżym, balsamicznym powietrzu.
Zgago, piosenka dla Ciebie:
http://mp3bear.com/tonam-synowie-la-rochelle
A teraz doczytam…
Tak,Nemo,włoski obiad w porze około południowej to święty obowiązek.
Doświadczyliśmy tego na własnej skórze.Właściciel italiańskiego warsztatu samochodowego,który kilka lat temu holował nasz samochód z dyndającą rurą wydechową i miał się następnie zająć przyspawaniem owej rury
powiedział,że owszem zrobi to,ale po obiedzie i po drobnej sjeście.
Warszat mieścił się na parterze jego domu,a z pierwszego piętra
dochodził do nas najpierw brzdęk sztućców,a następnie błoga cisza.
Czekaliśmy cierpliwie prawie trzy godziny,bo nie było innego wyjścia.
Wioska była niewielka i znaleźliśmy w niej jedynie kafejkę z dobrą,
włoską kawą 🙂
Byliśmy w drodze do Polski !
chciałem dolać oliwy, ale miała nieprzyzwoitą nazwę.
zbieram projekty zabudowy placu przed pałacem prezydenckim:
http://picasaweb.google.at/pica??o739/Projekty#
zzz (znaki zapytania zamienić), wiadomo, na „s”
Sniadanie na kolację czy kolacja na śniadanie – najważniejsze, by mieć dobre połączenie 😎
…czyli colazione za piętnaście trzecia nad ranem. Prawidłowo! Kolacja ze śniadaniem*
*to było dla szczęśliwców!
Acha, Wam Łotr nie puszcza ss, a Pyrę pożera dokumentnie. Właśnie opisałam historię logowania się z nowego komputra pod blogami „Polityki” – i gdzie ten komentarz?
Kossak Juliusz.
Naprawdę nie puszcza???
a+ss nie puszcza, Nisiu.
Pyro:
Ctrl-A, Ctrl-C, a w razie potrzeby Ctrl-V.
Czyni cuda 😉
Łotrowi chyba Panowie Administratorzy zrobili jakiś update pod osłoną nocy, bo do tej pory nie miał nic przeciwko angielskiej d.pie. ani też Pablowi P. Mnie też pożerał wszystko i nie mówił dlaczego.
To kto się puszcza ? 😯
Nikt się nie puszcza. Nawet as*a-tadaras*a 😯
Pamiętacie, jak nie puszczał „poze” w „pozegnaniu”?
Do tej pory nie wiem, co jest nieprzyzwoitego w tym słowie? 😯
Polskie sniadanka to nic w porownaniu. Wlosi musieli sie niezle nadziwic przyjezdzajac na te strone stawu. Boczek smazony, kielbaski, jaja sadzone i podsmazane ziemniaki. Wszystkiego tyle, ze z talerza spada. Moze kiedys jak sie szlo w pole krowy gonic przez caly dzien to bylo dobre, ale teraz?
Kawa to kawa. We Wloszech uzywaja takich samych expresow. Malo komu chce sie mielic kawe przed kazdym parzeniem wiec juz jest mniej aromatyczna. Reszta taka sama. Wloch mi powiedzial: na Boga nie myc takiego expressu (sznureczek). Przeplukac moge ale zadnych szorowan. Im czarniejszy w srodku tym kawa lepsza. No to nie szoruje. Cappuccino wychodzi pyszne.
http://www.bialettishop.com/MokaExpressMain.htm
Próbuję pożegnanie z polskimi diakrytykami…
pozegnanie bez diakrtyków… puści się?
…puszczalskie takie 😯
Constitution
Biedny programista 🙂
Tu żeśmy o tym rozprawiali 😉
Temat też był włoski – makarony 😎
Placek wspomniał niedawno, że mamy właśnie bardzo rozgwieżdżone noce. Podobno ta jutrzejsza z czwartku na piątek ma być najpiękniejsza. Oby tylko nie było chmur, ale tak dobrze chyba nie będzie. Może jakiś romatyczny nocny spacer pod gwiazdami ?
O ile w domu jadam bardzo lekkie śniadania, to na tzw. wyjeździe lubię zjeść więcej, aby mieć siły na zwiedzanie i po 2-3 godzinach nie szukać czegoś do zjedzenia. Zasady zdrowego żywienia stanowią, że śniadanie ma nam dostarczyć dużo energii. Może we Włoszech obowiązują inne zasady, albo w ogóle nie przejmują się tym i jedzą, jak im tradycja nakazuje.
A kawę ” w mieście” można wypić całkiem dobrą. Nie piłam włoskiej, więc nie mam porównania, może to i dobrze.
Zanosi się na burzę, a my idziemy na grzyby 😯 Parasola nie biorę 🙄
…e tam! Każdy ma swoje zasady (i kwasy!). Energię to ja łapię gdzieś tam po drodze, a nie od tego, co w żołądku, czy czego tam akurat brak.
No ale to mój poglądek na żołądek. Potrafię długo wytrzymać i się nie żołądkować, że kromuchy, lodówki i sklepu nie ma pod ręką 😉
Krystyno,
o tych nocach sierpniowych to od lat u nas, faktycznie deszcz meteorytów, ale póki co, w tym roku u mnie pochmurno było i deszcz nie ten 👿
…a wracając do deszczu meteorytów, to u nas jest to prawie nad ranem, 3-4, rzeczywiście najlepiej wtedy rozrabiają, i nie spacer, tylko legnąć gdzieś – i się wgapiać w niebo.
http://www.youtube.com/watch?v=WZ88oTITMoM
Od lat osoby zmotoryzowane wyjeżdżają daleko poza miasto, żeby oglądać to, co na niebie. W mieście jest zbyt jasno. A ja mam wiele życzeń do Perseid do Leonidów i innych rojów meteorytowych też. I nie widzę żadnych „gwiazd spadających”. I nie złowię żadnej złotej rybki. Pozostaje tylko lotek, a to takie prozaiczne…
Alicjo czy ty wczoraj pisalas cos o mailu wyslanym?
Sie okazalo, ze piorun w cos strzelil i pol prowincji mojej i drugie pol sasiedniej zostalo bez webmail wiec nic nie mam w skrzynce. Tak dla informacji.
Będzie chmurzasto, na bank 🙁 złośliwe takie 👿
Wspominałam i wysłałam, przed chwilą wysłałam jeszcze raz – sprawdź.
OK, dzieki. Z pracy nie moge niestety sprawdzic bo blokuja.
…pieron jak zwykle – w mietłę strzelił 😉
No strzelil gdzies w cos i cale poludnie ponoc stracilo poczte ode mnie na zachod czyli po Pacyfik…tzn z Telusem. U nas teraz burze codziennie wczesnym wieczorem. Wyjdzie czlowiek z pracy i prosto w grzmoty wlazi. W nocy pada, rano sie przejasnia, po poludniu grzmi i tak w kolo Macieju. Mozna zegarek regulowac.
Drogi programisto,
Twój kolega z WordPress który stworzył template i wtyczkę do tego blogu poradził sobie z problemem cenzury słów w słowach. Wymagana jest nie tylko nowa wersja wtyczki na grzeszne wyrazy (v.2.92) , ale i głównego programu. Obecnie pracuje nad międzynarodową wersją tego automatu.
Tak czy inaczej, ludzka pomysłowość nie zna granic i to człowiek musi od czasu do czasu uzupełniać ten słownik.
Z dumą informuje, iż wiekszość list podejrzanych wyrazów zawiera juz polskie słowo zaczynające sie na P oraz SP. K,D i CH są nadal niedoceniane.
Przypomina mi to nieco sytuację na rynku kawowym – jest dobrze, ale będzie o wiele lepiej.
…a nawet lepsiej!
Młodsza z Synusiem malują duży pokój na dwa odcienie budyniu czekoladowego, a resztę na cappucino. Ja to przeżyję, nie ma obawy. Panele kupili typu „jawor bielony”. „O, kruwa” jak głosi jedno z haseł na koszulkach młodzieżowych!
…no i dobrze, przynajmniej wiadomo, osochozi – gdyby było „o” z kreską, wyszłoby na krowę 😉
Znowu dzwonił Pan Zbyszek („mam na imię Zbyszek”) i chciał mi nieba uchylić w telefonii, że nie lefrektuję, panie Zbyszku, każdą telefonię traktuję komputerem. Oprócz lokalnej, bo telefon jest, bez telefonu tutaj to jak bez dowodu osobistego. Ale i to się niedługo skończy 😎
Obiadowo miał być przepiękny kalafior saute, polany bułką tartą na masełku plus ziemniaczki nowe i sałata, ale zadzwonił Roger, ze obiad u nich około 17-tej. Wychowani ci Kanadyjczycy nie są, dzwonią w południe, że obiad za chwilę, a gdzie zaproszenie na welinowym papierze, z odpowiednim wyprzedzeniem?! 🙄
..o… a w poprzednim wpisie mi wcięło słowo „odpowiedziałam” (panu Zbyszkowi).
Pyro- to w Twoim nowym salonie nie będzie się dawało w ogóle namierzyć
budyniu albo tortu czekoladowego podawanego na deser.
Zleją się z otoczeniem 😉
E tam,myślę,że będzie dobrze.Teraz cały blog będzie chciał zwiedzić
Twój nowy salon !!!
Toast za talenty remontowo-malarskie Pyry Młodszej i Synusia
oraz za ich odważne pomysły artystyczne !
Że o talentach remontowych Żaby nie wspomnę !
Toast też za tych,co na szaleją na wakacjach,za tych co nich wrócili
i za tych,co się na nie wybierają !
I jeszcze jeden toast za Pana Lulka,żeby się nie obrażał i zdawał
codziennie swoje relacje.Panie Lulku tęskno nam za Panem !
Albo coś nie doczytałam (zdarza się!), umknęło czy co?!
Jak to – Pan Lulek obraził się na blog?! Pan Lulek, od samego poczatku jak „nastał” na blogu był przez nas uwielbiany i jest! Ja już nic nie rozumiem…
http://alicja.homelinux.com/news/Gotuj_sie/Teksty/Rok_w_Burgenlandii/00.Prolog.html
Ja tylko podsypiam i kieliszkuje. Chyba jednak wróce do stylu zycia alkoholizm domowy. Wzmocniony.
Ponadto ciekaw jestem u jakiej aktorki znalazla sobie chate ta pierwsza rodzinna baletnica. Gdzies w okolicy placu Feliksa Edmundowicza Bankowego i niedaleko ulicy Mysiej.
Ech kropne kielicha z dzisiejszej przeceny dla emerytów i rencistów
Pan Lulek
Podsypiać i kieliszkować można, byle nie straszyć starych blogowiczów 😉
Panie Lulku, niech Pan używa na zdrowie, byle nie bezgłośnie 😀
W toastach być powinno :
co nam szaleją…..co z nich wrócili
Ale zapewne nikt nie zauważył tych zjedzonych liter.
Panie Lulku-podsypianie,albo dosypianie oraz kieliszkowanie jest
zajęciem dosyć popularnym na tym blogu 😉
Oprócz tego remontujemy,gotujemy,nalewkujemy,śpiewamy,
deklamujemy,tłumaczymy z języków,zjazdujemy, dywagujemy,
dowcipkujemy i blogu nie odstępujemy !!!
Szczególnie dywagacje są najczęstszym tenorem…:))
I basem, cha, cha.
😆
Co roku pod koniec sierpnia w kilku miastach Alaski odbywaja sie festyny. Jedna z wielu atrakcji jest konkurs warzyw z wlasnych ogrodkow. Pierwsza nagrode otrzymuje osoba, ktora wychodowala najwieksze zucchini, squash lub jakiekolwiek inne warzywo.
Latem na Alasce slonce jest na niebie po 20 i wiecej godzin. Stad warzywa sa gigantycznych rozmiarow.
Ogrodnik, ktory wychodowal kapuste na zalaczonym zdjeciu otrzymal pierwsza nagrode.
http://www.alaska.com/2008/10/20/v-gallery/1975/alaskas-state-fairs.html?/2008/10/20/v-enlarge/1975_a1339/alaskas-state-fairs.html
Z tej kapusty mozna zrobic nie tylko golabki. Indyki chyba rowniez.
Zanim padnę „jak sznita na asfalt”, chcę Nisiu podziękować za szantę. Widok prawie 40 000 jachtów, jest niesamowity. A wiosną mieli ogromne zniszczenia, bo nawiedziła ich, niespotykana od dziesiątków lat nawałnica, fale oceanu zalały nabrzeże i wdarły się na ląd, zalewając wszystko słoną wodą do 2 km. w głąb lądu.
Ewo, mnie też ślinka leci, na wspomnienie tego, co pałaszowałam jeszcze 3 dni temu. 😉 Za to dzieci mają zapasy naszych pysznych wędlin. 😀
Życzę Wszystkim spokojnej, dobrej nocy i pogodnych snów.
http://www.youtube.com/watch?v=P4b8985k-4Q
Ja też padam, padam 😉
A żebyś wiedziała, Zgago, jakie przyjemne chłopaki ją śpiewały… To nie szanta, nawiasem mówiąc, tylko taka sobie piosenka „morska”.
Dobrej nocy.
Orco, kapusciany temat dzis u mnie bo dietetyczna zupa kapusciana 🙂 ale, ale nie z takiej wielkiej glowy! 🙂
Jeszcze jutro normalny odcinek a pojutrze juz tylko 40 mil wjazdu do Anchorage w towarzystwie rodzicow, starszych kolegow, obserwatorow. Podobno ten ostatni odciniek wszyscy razem jada, nawet towarzyszace rowerzystom samochody przejmuje ktos inny, tak zeby kazdy uczestnik T4K mial przyjemnosc wjechania do Anchorage na rowerze! Juz niedlugo!
WandaTX,
Podoba mi sie, ze wjazd do Anchorage bedzie bardzo uroczysty. Wspaniale osiagniecie!
Nie wiem, ktorymi ulicami grupa wjedzie do Anchorage. Tu jest kilka kamer na zywo w miescie i okolicach (Next Camera, Previous Camera przy gornych rogach obrazu).
Slonce zajdzie dzisiaj kilka minut po 10 wiec kiedy to pisze jest tam jeszcze widno.
http://www.borealisbroadband.net/Vid-Sheraton1.htm
Upalne lato, dzieci tęsknią za szkołą, jeżdżą na rowerach, biegają, pływają (ani jedno nie siedzi przed ekranem telewizora). Wiele z nich nie umie pływać. Czterdziestolatek z lokalnej gazety Toronto Star postanowił im pomóc. Przepłynął jezioro Ontario na trasie Niagara-on-the-Lake – Toronto czyli odległość 52 kilometrów. $ 15,000 wystarczy na lekcje pływania i życia dla 300-tu dzieci.
Odważny dziennikarz nie wspomniał o roli kawy w osiągnieciu swego celu, ale przypuszczam, że po spędzeniu 18-tu godzin w zimnej wodzie dygotał i pił, pił i dygotał.
To tylko kawałek
Jaki tam ze mnie fachowiec ? Mickiewicz, wieszcz i fachowiec, już dawno odkrył tajemnicę dobrej kawy. Jak zwykle, bez udziału kobiety ani rusz.
Gdy sam próbowałem tego przepisu, użyłem wicin wierzbowych, kawa była nie do przełknięcia. Dopiero znajoma niewiasta, być może krewna Nisi, wyjaśnila, że wiciny to statki rzeczne używane do spławiania ziaren kawy.
Różne też były dla dam i mężczyzn potrawy:
Tu roznoszono tace z całą służbą kawy,
Tace ogromne, w kwiaty ślicznie malowane,
Na nich kurzące wonnie imbryki blaszane
I z porcelany saskiej złote filiżanki,
Przy każdej garnuszeczek mały do śmietanki.
Takiej kawy jak w Polszcze nie ma w żadnym kraju:
W Polszcze, w domu porządnym, z dawnego zwyczaju,
Jest do robienia kawy osobna niewiasta,
Nazywa się kawiarka; ta sprowadza z miasta
Lub z wicin bierze ziarna w najlepszym gatunku,
I zna tajne sposoby gotowania trunku,
Który ma czarność węgla, przejrzystość bursztynu,
Zapach moki i gęstość miodowego płynu.
Wiadomo, czym dla kawy jest dobra śmietana;
Na wsi nie trudno o nię: bo kawiarka z rana,
Przystawiwszy imbryki, odwiedza mleczarnie
I sama lekko świeży nabiału kwiat garnie
Do każdej filiżanki w osobny garnuszek,
Aby każdą z nich ubrać w osobny kożuszek.
dzień dobry .. 🙂
Zgago witaj w domu .. 🙂
Pan Lulek odzyskany … 🙂
Pawełku bardzo sympatycznie było na urodzinach … Twoje dziewczyny jak maliny … 🙂 … Ania pyszności zrobiła do jedzenia a mnie się przypomniała nasza wyprawa w tamtym roku do Pana Lulka zakończona kolacją urodzinową Ani … 🙂 … a po roku Pan Lulek jak nowy… 🙂
Troche sie wyreperowalem. O tyle wazne, ze dzisiaj sloikowanie brzoskwin. Sloiki przygotowane, pogoda cesarska, Ania z Wiednia wyurodzinowana.
Dnia pieknego zyczacy
Pan Lulek