Rumunia do ponownego odkrycia
Byłem tam wiele, wiele lat temu. W najgorszych dla Rumunii czasach. I niechętnie te wyprawę wspominam. Także kulinarnie. Z tym większą radością przeczytałem w najnowszym numerze „Czasu Wina” tekst o dzisiejszej Rumunii. Autor – Wojciech Giebuta, napisał tak smaczną choć krótką relację a Agnieszka Lasota opatrzyła ją tłumaczeniami przepisów, że ślinka cieknie i już myślę o podróży tym tropem. Tymczasem i wam proponuję lekturę tego tekstu, choć warto przeczytać i o winach argentyńskich oraz… chińskich.
„W karcie dań znajdziesz tureckie ciorby, austriackie sznycle, serbskie ćevapćići i turecko-grecką musakę. Na deser możesz zamówić palacsinta, apfelstrudel lub baklavę. Zapytany kelner zapewnia, ze wszystkie te dania to typowe lokalne potrawy -i w dodatku ma rację, Taka jest tutejsza kuchnia,
Ten położony między Bałkanami, basenem Morza Śródziemnego a środkową Europą kraj to multikulturowy tygiel. Począwszy od historii, terytorium, a na kuchni i języku skończywszy. Nie ma drugiego takiego narodu, w którego ojczystej mowie słowo „tak” będzie brzmiało identycznie jak rosyjskie da, a równocześnie dziękując komuś, mówi się merci, a „dobry wieczór” to buna seara.
Tutejsza kuchnia to zlepek tradycji kulinarnych z polowy Europy. Do dziś wyraźny jest wpływ kuch?ni tureckiej, rosyjskiej, austro-węgierskiej i śródziemnomorskiej.
Supa to nie zupa, a sałata to nie sałata
Na przystawkę często jada się tutejsze sery. Niezwykle popularna jest telemea – przypominający nieco fetę ser wytwarzany z mleka krowiego, koziego i owczego jednocześnie. Jako przekąskę podaje się też sałata de vinete – sałatkę z bakłażanów, która właściwie bardziej przypomina pastę kanapkową. To proste danie można przygotować, grillując bakłażany w piekarniku, jednak zdecydowanie lepiej smakuje, jeżeli warzywa opieczemy na ruszcie opalanym drewnem.
W Rumunii jada się wiele zup. Supa to nasza wersja rosołu z różnych rodzajów mięs, podawana z makaronem lub kluseczkami. W menu znajdziemy też warzywne kremy, ale najważniejsza jest ciorba, czyli syta zupa z dużą ilością warzyw oraz kawałkami mięs lub ryb.
Nazwa pochodzi od tureckiej corba (zaś ta od arabskiego – szorba) i jest ona żywą pamiątką panowania Złotej Ordy na tych terenach.
Najczęściej spotykanymi odmianami tej potrawy są ciorba de burta (z wołowymi flakami), ciorba vacata (z kawałkami cielęciny), ciorba de legume (z sezonowych warzyw gotowana na wywarze mięsnym).
Tylko nie mamałyga
Dania główne to mięsa na rozmaite sposoby. Od cielęcych i wieprzowych sznycli przez smażone pulpeciki z mielonej wołowiny aż po pieczoną na ruszcie baraninę. Dodatkiem do mięs zazwyczaj są ziemniaki (cartofi). Wszyscy, którzy kulinarnie chcą cofnąć się w świat głębokiego dzieciństwa, mogą zamówić mamałygę – papkę z kaszy kukurydzianej jadaną na ciepło z mlekiem, śmietaną i jajami.
Przysmaku tego powinna spróbować każda niania, która faszeruje kukurydzianymi kleikami maluchy, dziwiąc się, że nie chcą zjeść ani jednej łyżeczki. Jak taka mądra, to niech sama spróbuje mamałygi – za karę.
Bliskość szerokiego na ponad kilometr Dunaju zachęca do przyrządzana na wiele rozmaitych sposobów ryb. Częstym gościem na tutejszych stołach jest sum i karp – i to nie tylko od święta.
Desery to przede wszystkim niezwykle słodkie ciasta i ciasteczka smażone na oleju lub smalcu z ogromną ilością bakalii i miodu – to także turecko-arabskie wpływy. Na południu kraju typowym domowym deserem są ciastka przypominające nasze pączki – papanap.
Przytoczone poniżej przepisy ułożą się w klasyczną kolację z okolic Opriszoru. Wystarczy tylko otworzyć odpowiednie wina i gotowe.
Fojta bund – smacznego!?
Warto było taki kąsek przedrukować!
Komentarze
Gospodarzu,
Dziękuję i skrzętnie notuję. We wrzesniu będę przejeżdżać przez Rumunię i zamierzam tam spędzić kilka dni. Mam nadzieję że się załapię na kilka lokalnych przysmaków 🙂 .
W poprzednim życiu byłam Rumunką. Ciorba – to je to! Syta, gęsta zupa, w której wszystko! Podstawą albo mięsa różne, albo ryby i te tam morskie robaki.
Za mamałygę jednak dziękuję, postoję 🙂
U mnie w krzakach jest tak gorąco, że nie mogę spać. 27C 🙄
Ale pamiętam, że zima za rogiem i od razu rozgrzeszam saunę. Niech se jest 😉
Deszczowo i mglisto, zapowiada się pracowity dzień 🙂
Ewo – Merci 🙂
Siorbe z warzyw i odpowiednie wina, prosze.
Drugi kieliszek dla Witkacego.
Smakowita lektura.
Witam Panstwa Gospodarzy po urlopie!
A nasz stol w ogole, zapelnia sie znowu, nawet jest kibic zza plotu.
Przewijam akurat wczorajsze wpisy, a zostalo mi jeszcze do przesledzenia ostatnich 12 godzin. Z tego co zauwazylem, to moge spontanicznie poprzec pierwsze zdanie Misia / 21.07/ i dodac od siebie: Milczenie jest zlotem. Co jednak robic, kiedy czasy tak ciekawe?
Cieszyc sie latem moze, bo polowa jeszcze przed nami.
pepegor
Dzień dobry.
Nigdy nie byłam w Rumunii; to o wczasy w Bułgarii zabiegaliśmy swego czasu, Rumunia miała mniejsze wzięcie. Coś się po łepetynie telepie : Dakowie, kraj zesłania dla Owidiusza, możny wampir, Bukowina, na której pasano wołki i Besarabia, zakusy dynastyczne Jagiellonów, świetne stosunki polsko – rumuńskie w 20-leciu (to w Bukareszcie młodziutka Pawlikowska towarzyszyła pierwszemu mężowi w początkach kariery dyplomatycznej), życzliwy stosunek do naszej emigracji wojskowej w czasie II wojny, port w Constanzy jako okno do wolności dla tysięcy żołnierzy, potem czas Causescu, przywożonej stamtąd chałwy, wina i destylatów winnych, a potem wolność i najgorsza możliwie opinia rumuńskich pograniczników i celników. Przez lata Rumunia kojarzyła się z obozowiskami rumuńskich Cyganów w naszych miastach i kradzieżami kart płatniczych. Teraz to się zmienia. W ub r. „Polityka” publikowała świetne reportaże z Rumunii, w cyklu blogów – gości.
Nemo lepiej się w tym orientuje, bo mając tam jakąś rodzinę (przez małżeństwo) jeździ tam i złego słowa na temat pobytu nie pisnęła. Na desery typu orientalnego nie reflektuję reszty chętnie bym spróbowała.
Gospodarz jest autorytetem kulinarnym i gastronomicznym. Cieszy, gdy dzieli się osobistymi doświadczeniami. Mam do nich pełne zaufanie. Nie mam jednak tego zaufania do informacji z drugiej ręki. Niestety, trudno mi uwierzyć w wysoki poziom rumuńskiej gastronomii czy enologii. Z 10-15 lat temu dużo pisano o wysokiej jakości win bułgarskich, między innymi firmy Boyar. I rzeczywiście niektóre ich wina dawały się pić. Ale do naprawdę wysokiego poziomu było nadal daleko, a potem robiło się raczej coraz dalej niż coraz bliżej. Legendy o tym, że można spotkać cudowną Sophię też się nie sprawdzały.
Potem tematem stały się wina mołdawskie, a jeszcze później gruzińskie. Rezultat był taki, że wina mołdawskie bardzo podrożały, ale nadal nie nadają się do picia. Do tego ich wina czerwone są na ogół słodkie, co mówi samo za siebie. Nie będę się wdawał w zawiłości uznanych na świecie win czerwonych, które też są słodkie. To nie przypadek win mołdawskich, a dla mnie i te uznane czerwone słodkości są innym trunkiem niż wino w sensie ścisłym. Bardzo lubię porto, ale przecież to napój zupełnie innego rodzaju.
W sumie chętnie będę próbował ćevapćići w krajach dawnej Jugosławii, musakę w Grecji lub Turcji, a pozostałe wspominane potrawy na Węgrzech. Ostatnio spotykałem narzekania na węgierską gastronomię, ale dopóki się na Węgrzech nie struję, nie uwierzę.
A propos Wegier. W Polsce bardzo trudno dostać dobre węgierskie wina. Tymczasem na Węgrzech kupić je bardzo łatwo. Ostatnio trochę się w Polsce pojawiło za sprawą wytwórni Korona, choć niesdostępne są u nas ich najlepsze wyroby.
Teraz akurat czytam książeczkę o zakładaniu pod Montalcino winnicy przez Ferenca Mate, Węgra piszącego poprzednio głównie o żeglarstwie. Mam buteleczkę Mantusa z 2006 roku. Ma świetne recenzje w Wine Spectator. Ziemię pod winnicę kupił od Banfich czyli od konkurencji. Osoby oferujące a potem finalizujące sprzedaż potem wspierały nabywcę np. poprzez udostępnienie (nieodpłatne) własnych chłodni sadzonkom winorośli.
Placku – zawsze do usług 🙂 .
Pyro – coś mi świta że to Magdalena Samozwaniec, a nie Maria Pawlikowska- Jasnorzewska, towarzyszła pierwszemu mężowi (bodajże p. Starzewskiemu) w początkach kariery dyplomatycznej. Ale może się mylę…
Tak mi się w przelocie nasuneło:
Makuszyński prorokiem był…
Od rzemyczka do koniczka…
Spadam,
Taka data.
http://picasaweb.google.ca/alicja.adwent/WarszawaMaj2010#5477157567554508370
Stanisławie, ostatnio widziałam w księgarni trzeci tom pod tytułem „Mądrość Toskanii”.
Alicjo, Danuśko, Marzeno – dziękuję 🙂
Ewo, owszem towarzyszyla i zachowywala sie skandalicznie, gdyz podczas oficjalnej kolacji wycierala usta serwetka”, zdumiona zapytala co ma w takim razie robic „ma tak jesc aby nie ubrudzic sobie ust i nie uzywac serwetki”, nie wiem czy to min. nie byl powod do rozwodu
Ewo – pewno masz rację, a mnie się Kossakówny pomyliły. Teraz sobie przypominam, że to Madzia wysłała dramatyczny apel do Krakowa „Przyślijcie loki Lilki!”
Pyro, Dorotolu,
Tak naprawdę obie córy Kossaka były w Bukareszcie. Tylko że to Samozwaniec była żoną polskiego dyplomaty, a Lilka (nazywana tak w rodzinie) jej towarzyszyła. W tej sytuacji łatwo się pomylić 😉
Magdalena Samozwaniec robila za dyplomacine w Rumunii
Kobiety – nie serwetki, ale loki, rozwod murowany.
Gospodarz musi tam pojechac i dotrzec do sedna sprawy. Z bardzo waznych spraw wiem tylko, ze mozna tam kupic wodke w kartonach i ze parki sa piekne. Golabki tez sa wysmienite. Sarmale, por favor.
Spędziłam w Rumunii miesiąc na letnim kursie języka i literatury.Było to dawno, jeszcze przed Ceaucescu,w 1963 roku. Kurs odbywał się w Sinaia, pięknej miejscowości w górach.Miałam okazję zapoznać się z tamtejszą kuchnią.Pamiętam bardzo smaczne zupy, szczególnie coś w rodzaju kapuśniaku ,w którym pływały malutkie, bardzo ostro przyprawione pulpeciki.
Od czasu do czasu podawano też mamałygę .Rumuni mówili o niej pieszczotliwie „mamaliguca”-(tak to wymawiają, pisze się nieco inaczej, przez t z ogonkiem).Nie wspominam źle tego specjału, nie miał on postaci papki, ta kaszka była ugotowana na gęsto i pokrojona na porcje podawane z gęstą kwaśną śmietaną.Większość potraw była bardzo ostro przyprawiona.
Ciasta często miały w nazwie przymiotnik ” turecki” ( prażitura turceasca np.).Rzeczywiście w języku rumuńskim można zauważyć zwłaszcza w słownictwie wpływy wielu języków, również polskiego.Rumunia to piekny i ciekawy kraj, Rumunów wspominam jak najlepiej,mili,życzliwi,uprzejmi.
Dyplomacina – piękne słowo! Muszę zapamiętać 🙂
Byc moze byla to jedna i ta sama osoba.
Przepraszam, jest goraco jak w maglu 🙂
Jestem na tropie nowego fenomenu spolecznego „Widmo alfonsostwa brnie z Europy tzw. Zachodniej w kierunku ´starego kraju`” ale o tym to pozniej, pakuje sie, przez tego Tuwima zostawilam wszelakie fatalaszki w pralce w nocy i jak to w mokrych fatalaszkach udawac sie do Ojczyzny.
…toteż ja nie śpię, Placku… 27C nad ranem 😯
Ale przypominam – zima za *kornerem* !
Alicjo – Wiem, swierszcze juz spiewaja, byc moze po rumunsku. Mam ochote na ogromne wiadro sorbetu a la Bukowina.
Corka znajomego byla tam niedawno z wizyta i podobnie jak Stanislaw ostrzegala przed zbytnim entuzjazmem. Sa miejsca z przysmakami, ale norma jest szara przecietnosc. Ale to ona przytargala karton wodki i chciala jechac na Ibize. Byc moze ktos ja zbesztal za uzywanie chusteczki. Rumonow bardzo, bardzo chwalila, a jeden z nich byl nawet Hiszpanem 🙂
Nie ma to, jak hiszpański Rumun jadący na Ibizę!
http://www.youtube.com/watch?v=Br0pqaSKReY&feature=related
A na obiad będą znowu kurki -Młodsza wczoraj kupiła Nie takie, jakie wymarzyła sobie Yota – nie ze śmietaną, tylko zwyczajnie duszone w maśle i soku własnym; takie najbardziej lubimy. Moja Mama zaciągała potem sos jajkami rozbełtanymi w śmietanie, ale cóż robić – Dziecko nie lubi żadnych, białych sosów.
Placku,
Nie nastawiam się zanadto entuzjastycznie. Planujemy przejechać od granicy bułgarskiej na Węgry trasą transfogarską, zahaczając o Sibiu, Alba Iulia, no i o wesoły cmentarz w Sapancie. Jak czas pozwoli, zatrzymamy się chwilę dłużej w tamtej okolicy i pozwiedzamy drewnianą zabudowę.
A jak przy okazji uda mi się „załapać” coś smacznego na ząb, tym lepiej dla mnie 😉
Nabralem ochoty na Rumunie, a raczej na jej smaki. Zawsze mowilo sie: ale rumunia w kontekscie czegos zlego. Zapewne nieslusznie.
p.s. A ksiazke Ferenca Mata – polecam wszystkim. Brzmi jak przygodowka a wszystko co napisal autor przydarzylo mu sie naprawde.
Wspaniala literacka opowiesc o pasji do wina.
pozdrawiam Towarzystwo Zebrane
Ewo, chyba powinnas zaopatrzyc sie w srodki przeciw insektom, obrzydliwe, gryzace jadowicie konskie muchy byly dla mnie plaga w Mamaii
Ewo – Rumunskie flaczki i sliwowica moga Was mile zaskoczyc. Cmentarz widzialem niedawno w telewizji – bardzo kolorowy, ale nie wiem czy spoczywaja tam ofiary lokalnej gastronomii. Opowiesci mlodej podrozniczki dotyczyly malej wioski w Transylwanii, Ture – proste, swieze mleko, sery, pyszny chleb, maslo, Palinka na sniadanie, tance i spiewy , Palinka, ognisko. Piekne sprzety w chatach, wegierskawe 🙂
Dorotol,
Dzięki za wskazówkę. Każda informacja mile widziana 🙂
Placku,
Sądząc po tłumaczeniach z nagrobków – niekoniecznie:
http://krupnik.pl/galeria/sapanta
Ewo – Tak, rzeznik ktory przez blisko 50 lat tluste owce ze skory obdzieral ; ludzie nie zrobili mu krzyedy, to o czyms swiadczy.
Anthony Bourdain, moj ulubiony kulinarny szaleniec odwiedzil juz ponad 50 krajow, i jesli chodzi o mile i przyjacielskie kontakty, plasuje Rumunie w gornej czterdziestce. Opryskliwi kelnerzy, prymitywne potrawy, przyznaje ze zupy byly niezle, ale ze z nich nie wychodzi zbyt dobra telewizja. Przyznaje, ze podjal pare idiotycznych decyzji, szczegolnie te by odwiedzic Motel Dracula w Pensylwanii. Po premierze programu nie tylko Rumuni chcieli go wbic na pal. Konkluzja – kazdy ma inne przygody, zatrzymaj sie w Motel Dracula jesli naprawde marzysz o tym od lat.
Urodziny
Pofta buna!
Tak życzą smacznego wszyscy znajomi Rumuni.
Najlepiej mieć utrwalone uprzedzenia jak dziś Stanisław wobec rumuńskich win i kuchni. Jak się uprzeć, to i podróż do Rumunii tego nie zmieni 😉
Nie mam żadnych krewnych w Rumunii, mam tam zaprzyjaźnionych grotołazów, jeden tutejszy (nasz przyjaciel Geolog) ożenił się z rumuńską dziewczyną-geologiem. Właśnie była u mnie pożyczyć wielki gar na gotowanie „zakuski” z bakłażanów, papryki, cebuli, pomidorów z różnymi dodatkami. Geolog wrócił wczoraj z eksploracji wielkiego systemu jaskiniowego w Rumunii, przywiózł babcię, brata i siostrę swojej żony oraz całe mnóstwo wspaniałych warzyw. Ana przyniosła mi bakłażany, różnokolorową paprykę i strąki żółtej fasoli tyczkowej.
Kuchnia rumuńska, mimo wspomnianych przez autora obcych inspiracji, jest bardziej indywidualna niż polska. Wspominałam tu już kilka razy, jaki mam problem z ugotowaniem dla gości prawdziwie polskich potraw 🙄 Pierogi znają z Ukrainy i Rosji, barszcz tym bardziej. Schabowy panierowany to sznycel wiedeński (a ten – mediolański) tylko z podlejszego mięsa…
Pozostaje żurek i leniwe 🙄
Moi sąsiedzi byli latem ubiegłego roku w Polsce. Jadali w restauracjach. Wszędzie podawano surówkę z kapusty 😯 Pytali mnie, czy w Polsce poza ziemniakami i kapustą nie rosną inne warzywa? 😯
Przepraszam Rumunow w Pensylwanii i na calym globie 🙂
Nigdy tam nie bylem, a chcialbym pojechac wszedzie.
Placku,
Na Drakulę tym razem się nie natknę (może innym razem), a podobnie jak Ty – chciałabym pojechać wszędzie 😉 . Tylko ten złośliwy Lotek nie daje się wylosować…
Komentarz do Ołomuńca:
Do Rzymu wszystkie prowadzają drogi
więc do Budziejowic Szwejk kieruje nogi.
A Ołomuniec? W czymże gorsze miasto,
gdzie też dżipeesu sieć prowadzą ciasną.
Tam wszystkie drogi są wyboru warte,
choćby ciut dalsze, urodziwe czarty
Nemo – Tylko nie pofta. Oczywiste oczywistosci. Jesli ktos odwiedzi klatke schodowa przy ulicy Dowolnej, a nie zajrzy nawet na podworko, moze miec przykre doswiadczenie i wypaczona opinie o reszcie. To sama z pannami Kossak – jedna sie upila, druga sie za to wstydzila. Co im ugotujesz ?
byle nie obiad i teatr
Ha, człowiek się niby całe życie uczy i stale jest niedouczony. Nawet w tak podstawowej wiedzy dla Europejczyka, jak mitologia grecka.
Nasza koleżanka z krainy, gdzie chodzą do góry nogami, przyjęła miano ślicznego, niedużego zwierzaczka, pokrytego niby-kolcami. A ja dzisiaj czytam „powieszony” w sieci artykuł o geomitologii (!), a tam piszą : Echidna – mroczna Żmija, córka Tartara i Gei… No wiecie co….?
Placku,
dlaczego nie pofta?
Film Bourdaina (obejrzałam 5 i 6 część) jest zabawny, a świniobicie przypomniało mi takie sceny z własnego dzieciństwa, tylko do osmalania świniaka nie było wtedy gazowych miotaczy ognia 😉
Historia z dacią jest oczywiście inscenizowana, ale uczta po świniobiciu bardzo prawdziwa i sympatyczna.
Teraz robię obiad i nie mam czasu na dłuższe pogawędki, wieczorem mam gości (helweckich) co przywędrują tu przez góry…
W dobrym towarzystwie jestem gotow zjesc nawet sznurowki od butow, jesli sa smacznie przyrzadzone i podane z usmiechem. Win rumunskich, bulgarskich czy moldawskich nie znam, ale gruzinskie czerwone wytrawne pilem. Bardzo, bardzo, bardzo dobre. 4 kieliszki. Dwa tygodnie temu bylem na polsko-rumunskim weselu, wszyscy przezyli, a obfitosc wspanialych potraw przerazajaca. Beda to splacali przez minimum 50 lat. Jeszcze przed deserami wszyscy nauczyli sie mowic po rumunsku i po polsku, jednoczesnie. Dama siedzaca obok mnie oswiadczyla, ze to wszystko male piwo w porownaniu z jej pieczona ryba (nie to swinstwo ktore TY jesz w miescie).
Oto przepis:
Maz, samochod, chatka nad jeziorem, drewno, zapalki, patelnia.
Chatka znajduje sie ponad 600 km na polnoc od Toronto. Patelni nie powinno sie myc, nigdy. Lowisz, smazysz, jesz.
Owszem, bylo pare ozywionych dyskusji, ktos zgubil klucze do limuzyny, ktos z sumiastymi wasami wyznal mi milosc, ale mlodzi panstwo sa ze soba juz ponad 14 dni. Niech zyje Rumunia, Niech zyje Polska.
Jest bardzo goraco, moze to zorze polarne. Alicjo, maja byc widoczne w tym tygodniu.
Placku,
onegdaj opisywałam tu szwajcarsko-rumuńskie wesele. Na ślubie byłam świadkiem 😎 Minęły 3 lata, a oni nadal są ze sobą 🙂
Nemo – Poftuj sobie do woli. Byla to jedynie dramatyzacja typowej reakcji non-poligloty na obce dzwieki i znaki. Pogodne i zabawne pasuje do kazdego wina.
Pyro – Czasami ignorancja jest blogoslawienstwem 🙂
Owszem te surowki wspaniale ze smietana, krolujace i w domach i w restauracjach to z m o r a
Pyro,
wszystko to kwestia chronologii 😉
Mity były najpierw, a długo, długo potem – skojarzenia zoologów. Wtedy jeszcze obeznanych z greką, łaciną, mitologiami…
Koleżanka z pracy opowiadała, jak w ramach couch surfingu gościła pewnego Holendra. Ów turysta podróżował sobie po Polsce, codziennie nocując u kogoś innego, w innym mieście. Na kolację, w ramach kuchni polskiej, były oczywiście ruskie pierogi. Holender nie wytrzymał i zapytał czy jest to nasza jedyna potrawa narodowa – od 5-ciu dni karmiony był ruskimi pierogami…
Nemo – tyle, to ja rozumiem, ale ta zbitka : NASZA Echidna – mroczna żmija?
Dzien dobry, po rumunsku ani rusz. To dla mnie egzotyczny kraj, ktory chcialabym kiedys zwiedzic. Rodzice byli kilka razy w Mamai i bardzo sobie chwalili.
Poczytalam wczorajsze wpisy.
Marzeno, pojdz za rada Danuski i otworz to konto. Pomagaja nam, my tez pomagamy, jak to napisal Placek. Tez tego doswiadczylam i doswiadczam wiec nie miej oporow. Pozdrawiam.
Jolinku, pojdziemy nastepnym razem do Capitolu na cos rozrywkowego, starczy Jesienina i slowianskiego dramatu. Milego dnia z Amelka 🙂
Pyro,
Wszystko jest kwestią interpretacji, przecież Erynie bywają też Eumenidami 🙂
To i Echidnie coś się wymyśli 😉
Język rumuński w obcych uszach bywa faktycznie szokujący, kiedy słyszy się co chwila „dupa” 😯
Kiedy na pewnej stacji kolejowej kupowaliśmy dla naszych Młodych bilet na pociąg do Bukaresztu, obejrzeliśmy sobie dworzec i pociągi. Wychodząc z peronu Osobisty spojrzał na wielki szyld i rzekł: Wiesz, jak się ta stacja nazywa?! Drum bun! A oni mają bilet na trasę Deva-Bukareszt! 😯
Drum bun = Szczęśliwej drogi!
Zabawny ten Bourdain. Czy inne kraje tez tak „obrabia”?
Pyro,
nemo = nikt.
I co Ty na to? 😉
Pepegorze,
rosną mi pierwsze kabaczki! Są pręgowane jak młode dziki 😯 Zielono-seledynowe. Czy Twoje też tak wyglądają?
Nemo – od początku miałam świadomość, że kpt Nikt J.V. był Twoim patronem, ale z Echidną to szok.
Pyro,
zapytaj Echidny o motywację 🙂 Ale się zdziwi 😀
Alino – Wrecz przeciwnie, nie obrabia ale zabawnie przybliza. Epizod poswiecony Rumunii byl epokowa katastrofa dlatego, ze jego asystentem byl Rosjanin, swietny w paru innych lokalizacjach, ale w Rumunii obchodzacy swe 50-te urodziny, czyli pograzony w spirytusowej zalobie. To on wybral wszystkie swietne lokale, trunki i czesc rozrywkowa.
Moje motto (PaOlOre będzie wiedział jak interpretować 😎 )
Nemo liber est, qui corpori servit
😉
Te 50 urodziny, to dla facetów jakieś straszne fatum 😯 Dlatego najlepszym prezentem jest piła łańcuchowa 😎 a nie krzyż nagrobny, nawet z „wesołego” cmentarza 🙄
W weekend spodziewamy się wizyty przyjaciela, który nam „nasłał” tego pięćdziesięciolatka, co go maltretowałam rowerem 🙄
„Obrabianie” w cudzysłowie JEST zabawnym przybliżaniem 😉
Wiem jedno – gdybym byl Echidna, cieszylbym sie jak dziecko, ale nie jestem.
Pyro, Nemo – Gdy znajdziecie znaczenie imienia Placek na przestrzeni wiekow, koniecznie sie tym ze mna podzielcie, zwlaszcza jesli informacja bedzie zawierala slowa takie jak zdradliwy padalec czy trujacy grzyb. Przypuszczam, ze po rumunsku oznacza ono bilet kolejowy do Dubrovnika. Co do pochodzenia nazwy tego PIEKNEGO, CUDOWNEGO zwierzatka, mylicie sie tak bardzo, ze slow mi brak 🙂
Nemo liber….Nie wiem, ale w brzmieniu podobne do „bede nieposluszna i tyle”
Placku, dzieki za sprecyzowanie. A swoja droga tym Anthony blizej sie zainteresuje 🙂
Alino- Warto. Jego opis przez wszystkich wyszydzanego miasta Buffalo jest wzruszajacy, a zyciowa sciezka stroma i kamienista. . Wrazliwy, wielostronny czlowiek, az dziw , ze mezczyzna.
Placku… czyżbyś nie doceniał męskiej psyche? 😉
No tak… trzeba być kobietą!
Alicjo – Ja tu od upalu omdlewam, bronie jezyka z dziobem ktory znosi jajka, a jesli jest rodzaju meskiego, posiada cztery…Nie, tego nie moge przy stole powiedziec…a Ty mnie pytasz czy mam pile lancuchowa ?
Trzeba miec psyche 🙂
Placku… u mnie to samo względem upałów, spać trudno, żyć trudno 🙄
Ale pamiętaj – za *kornerem* stoi zima 😯
🙂
Zgarcitul e totdeauna sarac = Skąpiec zawsze jest biedny (skąpy trzy razy traci?)
Jeżyka z dziobem widział sam Hezjod:
boską gwałtowną Echidnę, wpół bystrooką dziewczynę młodą, o pięknych policzkach, wpół ogromnego węża, wielkiego i potężnego, w cętki, okrutnego, w głębinach ziemi przeświętej.
Nemo – teraz nie mam czasu, obiad mi się gotuje. Też mi to i owo z disce, puer, latinae zostało
W czasach chrzin Echidny zyli swietni naukowcy (Wroclaw, Katy Wroclawskie) i tacy sobie. Jeden z nich, nie Rumun ale Francuz zaproponowal to przerazajace imie rodzicom rozkosznego dzieciatka, ale od lat nalezalo ono do grupy paskudnych wegorzowatych. Ksiadz ponaglal, w pospiechu i panice wybrali dzwieczne imie Tachyglossus. Biedne zwierzatko plakalo tak glosno, ze slynacy z czulych serc Australijczycy rozwiazali problem i zwa zwierzatko Echidna – Kregoslupik, z greckiego echino – , czyli absolutnie z ta druga E. nie spokrewniona.
Prosze mnie nie atakowac, jestem sierota. Jesli znikne, pamietajcie mnie przez 10-15 minut i wypijcie za zdrowie Polski i konstelacji. Nie gryzmy sie po szyjach bo to sie rzuca w oczy. Wasze zdrowie 🙂
Na pogryziona szyję zawsze można zawiązać tak zwaną apaszkę 😉
Echidnas (), also known as spiny anteaters, are four extant mammal species belonging to the Tachyglossidae family of the monotremes. Together with the Platypus, they are the only surviving members of that order. Although their diet consists largely of ants and termites, they are not actually related to the anteater species. They live in New Guinea and Australia. The echidnas are named after a monster in ancient Greek mythology
Kręgosłupik 😉
O, proszę…
http://supermozg.gazeta.pl/supermozg/1,91626,8185849,Przyjaciele_po_to_sa.html
Nemo – Rozmawiasz z kims z fantazyjna apaszka – Twe zrodlo sie myli. Jesli chcesz sie zalozyc, prosze bardzo. O rysunek roweru. BOISZ SIE ?:)
Jeszcze jedno – obywatelki Nowej Gwinei nie sa tymi samymi zwierzatkami….maja dluzsze noski 🙂
Spiny – Kregoslupik to moje pieszczotliwe tlumaczenie tego slowa, wczulem sie w Australijczykow. Powaznie.
Przyszła kartka z Tanzanii. Żyrafa na tle wiadomych śniegów. Szczyt zdobyty, to już wiem SMS-owo. Zachwyt okolicą ogromny. Moja przyjaciółka donosi, że zima w Afryce bardzo przyjemna. Ciekawam zdjęć i innych wrażeń, ale to po jej powrocie…
ekhis (echis) = wąż, żmija
ekhinos (echinos) = jeż
wszystko z greckiego.
”~„
( o o )
——-.oooO–(_)–Oooo.——–
.oooO
( ) Oooo.
——– \ ( —– ( )——–
\_) ) /
(_/
Eh, nie wyszło 🙁
Lepiej poodkurzam 🙄
Kolczaste noszą paltociki
Pyszczki wstydliwie ukrywają
Hańbiącą nazwę swą
Potworze zawdzięczają
echidna
Pozdrowiątka od zwierzątka
Echidna
spina (łac.) = kolec, kręgosłup, kościsty wyrostek
i to ma być potwór?
Poprzednie nie wskoczyło. Przepraszam.
Echidna
Do trzech razy sztuka:
I to ma być potwór
Echidna
Trudno. Musi być cały adres:
http://sydwalker.info/blog/2009/04/25/the-mother-of-all-monsters/
E.
a puggle? 🙂
🙂
Nad tym zeby miec racje nie zalezy mi od 1957-go roku Nemo – bolesna i dluga historia. To prawda, mysl 🙂
Jez jest kolczasty, kregoslup jest kolczasty, echidny sa kolczate. Roze tez, ale Francuz nie byl na imieninach rozy….W angielskim spine znaczy kregoslup, spines w tym wypadku to kolce. Spiny to cieple slowo, nie klujace, a zatem nie kolczasta ale moj kochany kregoslupku 🙂
Francuz to Georges Cuvier, wegorzowate to Murenowate, rodzaj Echidna, nasza Echidna to rodzaj na T. , nie moge jej przeciez nazywac Kolczasta Mrowkojadka bo co by Okudzawa na to powiedzial ?
W glebi serca nikogo nie winie, nawet Francuza. Caly ten balagan nie byl jego wylaczna zasluga. Wiele lat wczesniej takze leniwy student usilowal przezwac zmije nosoroga Echidna. Oto geneza tej krzywdzacej moj Kregoslupik plotki. Najbardziej jadowity waz w Europie…Austria, Balkany, uwazajcie na muchy i na rogate nosy.
Jest to temat jak najbardziej kulinarny – Znaczy sie kapitan zbuntowanej Bounty pierwszy narysowal Echidne, a potem ja zjadl, byla pieczona. W Rumunii moga sobie o tym tylko pomarzyc.
O Coreczce Echidny, Chimerze nie wiem absolutnie nic.
Witkacy by to potwierdzil, prawda Alicjo ? 🙂
Przecież to jeżyk 😯
http://picasaweb.google.pl/PaniDorotecka/Jezyk#
Ja tam się dzisiaj nie spinam.
Nie odkurzam,nie piorę, nie gotuję.
A kartkę też dostałam 🙂
Z Iwonicza Zdroju – fontanna,a w tle wiadoma pijalnia.
Koleżanka była u wód, też się wdrapała na szczyt :
Żabiej Góry – 549 m.n.p.m !
spina (łac) = prick 😉
I tu się Placek zawahał przed obiadem 🙄
A ja bezskutecznie usiłuję podać tu link zatytułowany Why Do Echidnas Have Four-Headed (.)enises?
Nie przechodzi z tym P 😯
Cudowne, tajemnicze zwierzatka – mozgi o ktorych delfinom sie nie sni.
Wybacz Wikipedio, ale dosyc tej potworowej propagandy.
Teraz cierpliwie poczekam na malenki od nich dworek i osiade na wsi.
Danuśka,
na tej górze byłam w maju 😎 Bez tlenu, ma się rozumieć.
Nieprawdą jest, że mając przyjaciół śpi się dłużej. Zwłaszcza jeśli nas wizytują 😉
…niemożliwe.
„..Co jest możliwe, jest możliwe,
co mnie się zdaje, to się zdaje…”
http://www.youtube.com/watch?v=B6s6-cvUS-w
🙂
Dwa w jednym!!! Magda i Marek.
Nemo – Spekulowalem czy przejdzie, pomyslalem, ze silnik blogu pewnie amerykanski i na P fabrycznie nastawiony, dlatego w odsylaczu Echidny P nazywa sie Specjalne Narzedzie. Dziala podobnie do silnika Syrenki, z tym ze ma 4 cylindry, dwa napedzaja, dwa odpoczywaja. O pozycjach nie moge powiedziec zbyt duzo, bo skrzynia biegow moze nam wybuchnac. Bardzo ostroznie i z boku.
W Rumunii jest pieknie, ale i tam warto miec przy pieniadze na rozrywki. Strzelnica dla panow i Dorotola, wata cukrowa dla pan i dla mnie.
Placku,
spine to też plecy. Pleczyste zwierzątko od razu poczuje się pewniej i bezpieczniej 😉 s koliuczkami na spinie (akcent na -nie) 😉
Nemo- gratuluję 😀
Na Żabią Górę powinna obowiązkowo wspiąć się oczywiście nasza Żaba.
Ja to „specjalne narzędzie” od Echidny właśnie nakliknęłam i pięknie zamaskowane jako „prick” chciałam tu przeszmuglować. Nie dało się 😯
Przez caly czas mowilem, ze to jezyk, jezyk mi odpada, mowilem, zeby poeci tlumaczyli poetow (moga byc poetki) , ale nie potrafilem tego tak zwiezle i celnie wyrazic.
Przeciez to jezyk 🙂
Nemo – Moze przydomek z wojska …Paganini ? Petrarka ?
Narod na Ciebie liczy. Ostroznie z innymi P.
Danuśko,
dziękuję. Odkurzyłam, zrobiłam pranie, obiad i jeszcze zrobię kolację. Pranie dosycha na wietrze, chyba zdąży przed deszczem. Czarne chmury nadciągają z kierunku, skąd nadciągną także moi goście…
1 – ma kręgosłup, czyli wie co robi i nie jest chwiejny. Raczej pozytyw.
2 – ma plecy, czyli nie zginie, inni mu pomogą. Chyba też pozytyw.
3 – kolce go obronią, nie da sobie krzywdy zrobić. Definitywnie pozytyw.
Kręgosłup dzięki B. u mnie zdrowy.
Plecy czasami pobolewają, ale to moje plecy, na cudzych nie polegam.
Kolce u mnie na pokaz – jak dotknąć czysty jedwab. Straszak tylko.
Za pieczyste nie życzę sobie robić. A kysz!
Idę „wstydliwie” pyszczek w poduszkę wtulić. Dobranoc.
Echidna
I ma jeszcze coś…
http://www.youtube.com/watch?v=dr_cn66sYc8
Spine – to spine, kręgosłup.
Plecy – to plecy (a back).
Jeszcze wracając do dzisiejszej daty…
http://alicja.homelinux.com/news/img_5521.jpg
Dobranoc, Zwierzątko!
U mnie za chwilę południe. Gorące! Ale pamiętam, że zima za rogiem…
http://www.youtube.com/watch?v=9A8YDlj5Ffs&feature=related
Alino :),ważne są dla mnie takie słowa.
Alicjo, a pamiętasz miejsce, gdzie zginął KKB ? Ogladałyśmy tablicę na budynku. Swoją drogą podziwiam Twoją wierność temu poecie. Moje sympatie literackie zmieniały się .
Z językiem rumuńskim miałam kontakt całkiem niedawno, oglądając dwugodzinny spektakl teatru z Ploesti. Język jest przyjemny dla ucha, zwłaszcza w takim wydaniu. ”
Dziś idę na ” Sen nocy letniej ” prezentowany przez Teatr Polski z Wrocławia. Zdaje się, że to trochę skandalizujący spektakl. Trudno, mnie już mało co dziwi…
Krystyno,
jasne, że pamietam. Wierność poecie – trudno powiedzieć, skąd to się wzięło, jakoś tak samo z siebie przyszło, chociaż sympatie literackie mi się zmieniają, jak każdemu, ale KKB – to już miłość na zawsze.
Pewnie to opowiadałam – otóż po maturze wsiadłam do pociagu bylejakiego,
wracałam przez Warszawę – wtedy byłam tam po raz pierwszy. Miałam cały dzień na zwiedzanie, pociąg, który mnie interesował, odchodził około północy. Za ostatnie pieniądze kupiłam goździki trzy i złożyłam pod tą właśnie tablicą. A potem pół Polski przejechałam na gapę 😯
O Baczyńskim wszystko można powiedzieć… że taki po-Słowacki, czy tam jeszcze coś. Wsłuchajcie się… komu się chce.
http://www.youtube.com/watch?v=mvGkrwzVdVY
z innego zakatka swiata: juz prawie Alaska ale jeszcze troche wysilku. Kontakt prawie zerowy:
Dojechalismy do Whitehorse i spotkalismy druga druzyne. Mamy tylko jeden komputer dla 52 ludzi wiec nie moge napisac blogu …
Dzisiaj czekamy na northern lights i jutro juz zaczyna sie prawdziwy kamping. Wczoraj tez widzialam cale stado moose i misia.
WandoTX,
nawet u nas mają być widzialne zorze! Żadna nowość, bywało…
Ło matko…
Ja o poezji, a tu masz… (macie, mamy…):
„Strasznie wdupowkrętne przemówienie..(…)”.
U mnie w wiosce wielkie poruszenie. Po uliczkach spaceruje kojot. Prawdziwy. Dziki! Miejscowy organ prasowy „The Hudson Independent” poświęcił mu pierwszą stronę ze zdjęciem…
Na obiad (lunch) ziiiimny barszcz ukraiński. Ziiimne pyffko (nie Lech). Skarpetek nie założyłem.
e tam cichalu, bo Wy zyjecie gdzies Swiecie; u nas na dalekiej prowincji kojoty to nasi sasiedzi 🙂 a czasem sie jeszcze zdarzaja rysie skaczace przez ploty, sama widzialam.
phi, Alicjo, co dla jednego zadna nowosc dla drugiego wydarzenie 🙂
Pyro! Szukam czegoś na machniom. Musi być dobre, bo dla Ciebie i musi być w plastiku, żeby lekkie. Obecne ograniczenia wagi i ilości bagażu dają się we znaki. Szczególnie Ewie…
No to teraz mogę się przyznać.
Echidna skojarzyła mi się wyłącznie mitologicznie i byłam podwójnie zdziwiona:
1. dlaczego przemiła Antypodka wybrała taki potworny nick 😯
2. nie miałam pojęcia o istnieniu zwierzątka 😳
Cichalu- nie będę udawała, że w Polsce nie ma rumu. Jest w dwóch odmianach: jako skoncentrowany aromat rumowy nazywany rum Seniorita (nadaje się wyłącznie do ciast i kremów i to w niewielkich ilościach) albo równie paskudny czeski i niemiecki, są też przyzwoite rumy markowe tylko ich ceny sprzedaży sugerują, że jest to luksus, który należy nabywcy wybić z głowy. To nie musi być żaden super luksus Kapitanie – ot, niezły trunek do celów kuchennych i stołowych. Średnia półka, średnia cena. Rozumiem, że nalewki dla Ciebie mają być w plastyku? Bo, z kolei, wypić je w kraju będzie głupio; wszak to kraj obfitości.
Haneczko,
toż to przemiły jerzor-zwierzor 😉
No… skoligacony niemnożko.
Alicjo, toteż 😳 Dopiero potem pogrzebałam i znalazłam, ale na wejściu w blog 😳
Ja tam wolę kolczaste, niz wijaste 👿
Hej, gdzie jest Nisia? Pogniewała się? Niedobrze, bo ja dumałam nad szlagwortem do Okudżawy, dumałam chyba coś wydumałam. Oddam w dobre ręce.
WandaTX,
Mam nadzieje, ze Basia widziala zorze polarna. Na mapie zasiegu zorzy Whitehorse, YT bylo dokladnie w centrum zasiegu. Duzy krag wokol bieguna polnocnego obejmowal polnocna Kanade i oczywiscie Alaske. Na wschodniej polkuli polwysep Skandynawski mial ladne efekty.
Dzisiaj ponownie jest szansa zobaczyc zorze. Wczoraj u nas nie bylo zorzy, ale chetnych do obejrzenia bylo setki ustawionych wzdluz wody z glowami i kamerami skierowanymi na polnoc.
„The beast started out with the name Myrmecophaga in 1792, but that was the name of a South American placental animal, so the French scientist Georges Cuvier suggested Echidna, the name of a serpent in Greek mythology. Sadly, this name had been used twenty years earlier for a moray eel, and so the animal ended up as Tachyglossus, except to Australians, who plumped for echidna, because they thought it related to echino- (Greek for spiny), but it doesn’t.”
Australijczycy – niedouczeni ignoranci 🙄 Onegdaj.
Placku,
jaki ma być ten rower?
Orco! W zastępstwie Placka nieudolnie się staram. Wczoraj widzialem wiele zórz, ale rano miałem katza…
Idę robić watróbki na grzankach czosnkowych.
cd Rower ma być z pedałamy…
Tachyglossus – szybki język? 😉
Goście pojawili się już o 16. Po podwieczorku zażyczyli sobie obejrzeć ogród, więc im pokazaliśmy. Wzięli trochę fasolki i ogórków do domu, wyrazili podziw dla rozlicznych odmian pomidorów i skonsumowali kolację. Jutro ona wylatuje do Hiszpanii, on – do Mozambiku, gdzie naucza filozofii w Maputo. Bardzo mili ludzie, lubią opowiadać, ale i uważnie słuchać…
Ja przed chwilą na spacerze w parku widziałam kicającego zająca. Jeże widuje się dość często na parkingu. Coś się tym zwierzątkom pozajączkowało 😀
Nemo,
ogród z pewnością piękny. Jak poradziłaś sobie ze ślimakami?
Pyro, jestem. Co masz???
Pyro, robotę pilną porzuciłam, bo wołałaś, a Ty gdzieżeś?
Nisiu – to raczej duuuże przybliżenie, ale śpiewa się dobrze i oddaje treść :
TO TAK „NA RYBKĘ” :
Pani ma, Rozłąko, pod rozkazem twoim…(ew. pod komendą twoją)
Powodzenie trzeba wyrazić przez Fortunę analogicznie do Wiktorii
a z resztą, to już pójdzie
Witaj Nisiu 🙂
Matahari,
ślimakom robię kęsim nożycami :coll: One bardzo lubią zjadać pokrojonych współplemieńców. Ostatni będzie pewnie największy 😉 W czasie największej plagi wysłaliśmy kilka wiader tych żarłoków na wycieczkę do Holandii. Rzeką.
cichal,
Te same pola winotyczne podzialaly wczoraj na mnie. Widzialam aurora borealis w pelnej gamie kolorow zanim zaszlo slonce. W nocy natomiast zadnej zorzy nie widzialam. Zamawiam zorze na dzisiaj i na czwartek albo przeniose sie na Alaske.
Nemo,
Twoja rzeka zmieniła nurt i ma ujście w moim ogródku 🙂 Ich kanibalizm spowodował, że nauczyły się pływać i właśnie dobierają się do moich kwiatów i jarzyn 🙂
Witaj, Alino miła! 😆
Pyro kochana, śpiewać się śpiewa, ale „pani ma” jest troszkę operowa w charakterze, a to skubane błagarodje brzmi tak naturalnie…Przymierzę się jeszcze. Wielkie dzięki.
Albo zabiorę za Brygantynę… chociaż dzisiaj jeden mądrala oświecił mnie, że chłopcy Flinta pływali na brygu, nie na brygantynie. Nadmiar wiedzy przeszkadza w życiu! Ale poza tym miły człowiek, żeglarz i Krakus. Zgodził się na licencję i zaakceptował brygantynę.
I tak przez najbliższy tydzień powinnam dłubać zupełnie coś innego.
Matahari,
nie pozostaje Ci nic innego, jak uzbroić się w czołówkę, wziąć nożyce i ruszyć w ogród. W ostateczności rozsypać trochę granulek na brzegach grządek 🙄
Pe scurt, nu nesigur – Antek , după cum aţi avea posibilitatea şi dorinţa , participă, mai degrabă decât critică . Despre toate convenţiile ne scrie pe reţea nu , în secret.
Ai avut ocazia de la Varşovia în mai . Ştiaţi că – nu aţi vrea . dracu , nu va plangeti !
Alicjo, dziękuję za ciepłe wspomnienie i wskazówki, ale naprawdę nie trzeba, nie zasługuję aż na taką fatygę!!
Pewnie to dlatego tamtej nocy ( 03.08 o 1:14 ) tak piekły mnie uszy, policzki, swędział nos, dostałem przez sen czkawki.
Ale tak przy okazji spytam: o so chodzi Alicjo, o so chodzi??
Antek… a bo ja wiem? Pewnie o nico… 🙄
I o to chodzi, żeby o nic nie chodziło 🙂
Nemo,
są granulki, proszki, sól, popiół, inne paskudztwa i … ślimaki. 😥 Uzbrojona w szczypce codziennie toczę boje 🙂
Może to jakieś niewrażliwe mutanty? Albo UFO? 😯
Jestem akurat przy wpisie 12 sta ileśtam. Jakoś ostatnio nie idzie inaczej.
Co do mamałygi nie mam obiektywnego stosunku, bo rumuńsko autoryzowanej nie miałem możliwości, a to, co towarzystwo tak określało przy tej czy innej okazji pospólnego jadła, nie mogę przytoczyć jako miary porównawczej. Co do rumuńskiego,to znam tylko jedno siarczyste przekleństwo, ale my dziś nie o tym.
Próbuję się jakoś postawić do pionu po różnych wizytach, odwiedzinach, gościach. Końca nie widać. W czwartek, tzn. jutro ostatni goście wracają z Paryża /5 osób/ i nocują. Mam teraz chwilę luzu i mam ochotę coś wpisać. Ale taka okazja jest wyjątkiem, bo rodzinne i inne obowiązki znowu nadchodzą.
Melduję więc, że żyję jeszcze, ale najpierw spróbuję doczytać, mając kolejny, mały jubileuszowy wieczorek za sobą.
Nisiu!
Ja jestem ex-rosyjskojęzyczna i też Ci coś przesyłam:
http://www.youtube.com/watch?v=uNutShbtoUo&feature=PlayList&p=48ED7E0AEE3C91A6&playnext=1&index=6
Zabiłaś mi klina Wasze sijatiel’stwo z tym Błagorod’iem.
Mam pomysł na tłumaczenie nawiązujace do wojskowej etykiety i kiedy wykluję pierwszą zwrotkę to podeślę.
Nikolieńka, ditia majo lubimoje spit sładko u siebia doma.
A ja dzisiaj moi Drodzy słuchałam rosyjskich ballad na żywo !
Zresztą nie tylko ballad,były i cygańskie romanse i różne takie pieśni
biesiadne.Sokoły też były !
Byłyśmy,w jedynie babskim,wesołym składzie, próbować kuchnię kresową.
http://www.kamandalwowska.pl/
Polecam z całym przekonaniem.Próbowałyśmy: pierogów z kaczką i soczewicą,sałatki z wątróbką z musem malinowym,kaczki z jabłkami,polędwiczek wieprzowych z kurkami i sandacza z porami.
Nie było żadnej wpadki !
Wprawdzie nie było to rozsądne,ale przyjemne bardzo,bo na koniec uraczyłyśmy się jeszcze deserami-tortem bezowym,sernikiem i lodami.
Teraz nie wiem,kiedy to wszystko strawię i kiedy zasnę,ale trudno-
raz się żyje ! Miejsce naprawdę sympatyczne,pan kelner znakomity
i jeszcze grajkowie uprzyjemniali wieczór.
Dzisiaj pół dnia miałam bardzo kulinarne,bo przed ową ucztą zamówiłam,
zainspirowana przez Placka „Kill grill”A.Bourdaina.Mam odebrać w piątek.
A na dodatek w księgarni sprzedawali za pół ceny „Ciasta wytrawne” z przepisami na różne paszteciki,quiche i inne cebulaki.
Ale teraz nie jest dobry moment na to,bym czytała te przepisy.
Teraz jest moment na dobrą ziołową nalewkę,która pozwoli mi strawić
tę naszą biesiadę.
Danuśka,
Ty rozpasana kobito, Ty! No ale wysłanniczka musi nadrabiać za blog i używać, ile się da 😉
A potem sprawozdawać!
Basiu – Asiu – przetłumacz mi, proszę słowo „pacan”. Instynktownie to ja wiem, ale nijak mi ni pasuje w tekście (ukochany zespół Ljube) „żdiot swojewo pacana”
Tak,rozpasana.Mea culpa !
Ale,jak się domyślasz Alicjo,pozdrowiłam przy okazji od Ciebie Nowy Świat 🙂
Pyro!
Pacan to jest po prostu chłopak (nie sympatia tylko młody osobnik rodzaju męskiego). To jest tak zwane prostorieczi’e czyli kolokwializm, ale ma w tym nic pejoratywnego. W młodych latach zostałam wyekspediowana w ramach wyjścia klasowego do kina na (bardzo ładny i pouczający)rosyjski film – znaliśmy polski tytuł Wyrostki. Pamiętam reakcję widowni kiedy na ekranie pojawiło się wielkimi literami cyrylicą Pacany …
Danuśka, i jak ja mam zostać wegetarianką?!!!
🙄
Basiu-Asiu ze śpiącym Nikolieńką! Toż trzeba Cię zaprosić (gdzie mieszkasz?) na koncert Andriuszy Koryckiego – śpiewa on „Trzy miłości” i ludzie z nim śpiewają aż serce roście! Piękna to piosenka i zawsze miło, kiedy zabrzmi w uchu. Ciekawa jestem, co wymyśliłaś w sprawie błagarodja – zanosi się na zbiorowe tłumaczenie blogowe!
A propos śpiących dzieci – przychwyciłam przed chwilą moje stworki w takim układzie (warstwowo): na dole poduszka, na niej kot, na kocie kolejna poduszka, na niej Becia-pies. Zrobiłam zdjęcie, przy okazji podrzucę.
Pyro – „Konia”, oczywiście, znasz?
…nawet nie musiałam się domyślać, tylko przypomniałam sobie kwitnący miesiąc maj 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=MwBp7ypMDbQ
Nisiu – nie wiem, czy się przyznać, ale prawie przez dwa lata na okrągło leciała u nas cała twórczość protegowanych Pugaczowej.
Nisiu-możemy zostać razem wegetariankami.Zawsze raźniej 😀
Ja proponuję od poniedziałku.Tylko musimy się zastanowić,który to
będzie poniedziałek ?
Pyro – gdybyś nie napisała, nie miałabym pojęcia, kto protegował Ljube. Wiem, że Putin ich lubi. No i co z tego? My ich też lubimy. Ja wybiórczo, ale mam przyjaciół, którzy zza nimi przepadają. A Koń jest już kultowy. Śpiewaliśmy go z przyjaciółmi nie dalej jak dzisiejszego popołudnia… i jutro pewnie też, bo znów się spotkamy.
http://www.youtube.com/watch?v=0xb23JNA5Os
Już to zamieszczałam, ale może nie słyszałaś?
Danuśko – jutro. Jutro jest zawsze.
Ja się serio zastanawiam. Może chociaż wybiórczo.
Ale na pewno najpierw muszę odwiedzić t.ę kamandę!!!
Danuśka… a po co się katować?
Lubimy mięsko 😉
Jeszcze o Ljube – zupełnie mi nie przeszkadza ich wielkoruski nacjonalizm; wszystko im daruję za to, że spada listek z brzozy, za to, że srebrzy się rżysko i z to, że „za tumanami żony ich nie spiat'”
http://www.youtube.com/watch?v=17SaK5v_V_U
Patrzaj, Pyro, jaki spontan znalazłam – Korki normalnie z Kowalem czyli Zejmanem nie śpiewają – jakaś to festiwalowa radosna improwizacja.
Nie zostanę wegetarianką. Próbowałam – kilka dni bardzo przyjemne, a potem na okrągło chodziłam głodna. I nie był to głód typu – nie jadłam, zgłodniałam; to był stały, ćmiący niedosyt. Mam wegetarianina w rodzinie (bratanek) jest wielki i gruby. Niemen też delikatną posturą nie grzeszył. Właściwie jedyną osobą w doskonałej kondycji przy wieloletnim wegetarianizmie jest Marialka (z osób, które znam)
Czy ktoś tu jeszcze jest?
Nisiu – voila!
Melduję posłusznie, Pani ma Rozłąko,
Kto by się spodziewał,
Żeś ty mi jak żonka.
Liścik mój w kopercie
Zachowaj, nie rwij
Wymykam się śmierci,
Miłość sprzyja mi.
Melduję posłusznie, Pani ma Wygnanie,
Słodkie twe objęcia,
Mało w nich kochania.
W twe czarowne sieci
Nie łów nowych dni.
Wymykam się śmierci,
Miłość sprzyja mi.
Melduję posłusznie, Pani Powodzenie,
Nie wiem, komu sprzyjasz,
A kogo nie cenisz,
Dziewięć gramów w serce,
Oszczędź słów już mi
Wymykam się śmierci,
Miłość sprzyja mi.
Pani ma Zwycięstwo, melduję pokornie,
Że mojej piosenki
To jeszcze nie koniec.
Dość już przysiąg, czarcich
Cyrografów, krwi
Wymykam się śmierci,
Miłość sprzyja mi.
Basiu Asiu bardzo Ci to zgrabnie wyszło, bardzo. No, to za te piosnki nasze ukochane!
Nemo,
szkoda, że Gospodarz Drakuli z Rumuni nie przywiózł. Wypożyczyłabym, może ślimaki by przegonił 🙂
Pyro,
miałam podobne doświadczenia. Może sama niechęć do mięsa nie wystarczy, potrzebna jest głębsza idea?
Nisiu!
Na koncert przybędę z radością. Mieszkam – koledzy z Poznania mówią że na Wschodzie ale to jest taki centralny wschód :), Piaseczno się nazywa.
Jakiś link bym bardzo poprosiła, bo od Was się dowiedziałam o Andriuszy Koryckim – przyznaję się.
Ciekawa jestem Twojego zdania na temat błagorodi’a a raczej „obejściowej” wersji…
Basiu – Asiu, bo z nami, Pyrami tak jest, że wszystko co za linią Bzury – Wisły, to już Wschód i wszystko jedno, czy Piaseczno, czy Tomsk.
Idę sobie. Rano trzeba wstać. Dobranoc.
Pyro – wiem, oj wiem 🙂
Kolega z Poznania który się do Warszawy przeprowadzał (zawodowo) dostał w prezencie na nową drogę życia ni mniej ni więcej tylko kożuch z długim miękkim włosem 🙂 Bardzośmy się uśmiali.
Dobranoc
http://www.youtube.com/watch?v=VMc0ok9_V7Q&feature=related
Teraz to lepiej do Rumuni nie jechać http://wiadomosci.onet.pl/2206391,12,rumunski_turysta_zmarl_po_sprzeczce_z_polakiem,item.html 🙁
Dobrej nocy
Pyro – Omsk, Tomsk i Wierchojańsk…
Basiu-Asiu! Tłumaczenie zgrabne, jak najbardziej, ino że zaśpiewać się nie całkiem daje. Rosyjski akcent to istna zaraza dla tłumaczy, mówiłam! A tu nie tylko melodia języka do przezwyciężenia, ale i melodia melodii – jeśli wolno tak to ująć.
Jeśli lubisz rosyjskie ballady, to spokojnie już możesz uznać, że lubisz Andriuszkę. I masz do niego blisko – Ty w Piasecznie, on w Żyrardowie… Dziesięć razy bliżej niż ja – a ja czasem jadę do Żyrardowa, posłuchać. Mają tam boski pub Ładownia. Jędruś tam robi za szefa od artyzmu. Sama tam kiedyś śpiewałam pieśń o Pisi… niedoszły hymn miasta Żyrardowa (własnego wyrobu). Strona Andrzeja i Dominiki: http://www.korycki.com – klikasz Poddasze i masz na kolejnych stronach pioseneczki. Na jutubie też go pełno.
No to witaj w klubie!
http://www.youtube.com/watch?v=xwsIIql5dWk
Dobranocka dla odmiany chopinowska.
Pa, pa.
Ja od zawsze mówię – żołądek chce, żołądek dostaje. Przychodzi dzień, kiedy ten wrzeszczy o 4 jajka na pół-miękko. I dostaje. Schaboszczaka – proszę bardzo! Sałaty jakieś – a nie będę mu żałować!
Idę po coś zimnego do picia, rozpływamy się w tej saunie 🙁
dzień dobry .. 🙂
ja Rumunie to mało znam … byłam tylko na lotnisku w Bukareszcie .. trzeba pomyśleć o podróży właściwie w nieznane …
Alino odkryłam nowe miejsce do zabawy z dzieckiem tuż przy Hali Mirowskiej na tyłach Capitolu .. dzieciaki tam się czują jak „małpim gaju” .. a opiekunowie sobie spokojnie gadu .. gadu … polecam to miejsce dziadkom i rodzicom …
Nisiu 🙂
Danuśka ciekawe miejsce … 🙂
dziś mam wolne … zaraz idę do salonu piękności a potem robię likier z malin i trochę ogórków zakiszę ..