Pamięć zamknięta w przepisach
Moja mama pisała już o tym, jakie funkcje poza dostarczaniem paliwa organizmowi spełnia jedzenie, a jeszcze bardziej gotowanie. Ja coraz bardziej przekonuję się o tym, jak ważne jest kultywowanie rodzinnych przepisów. Kiedy gotuję, to myślę zawsze o osobie, która tę potrawę wprowadziła do naszej kuchni. Nie mam już nadziei, że uda mi się ugotować takie buraczki, jak moja babcia. Albo, że mój omlet będzie taki, jak robiła moja prababcia.
Okazuje się, że młodsze pokolenie myśli w ten sposób. Od śmierci Piotra, mojego taty, mija niedługo 5 lat. A oprócz jego dowcipów, powiedzonek i ulubionych piosenek w naszej domowej rzeczywistości funkcjonują jego potrawy. W ostatnim czasie córka upiekła chleb („taki jaki piekł dziadek” Przepis na chleb z prodiża z 12,04,2007). Koleżanki moje i córki wspominają risotto z gruszką i gorgonzolą według Tessy Caponi, które było w wykonaniu Piotra doskonałe. Przy okazji za każdym razem wspominamy go ciepło. Jesteśmy już nawet umówione po pandemii na ucztę z tym daniem w roli głównej. Przepis z 3.04.2013
Od dawna marzyłam o zupie pomarańczowej, którą jadłam u rodziców. Wydała mi się dziś doskonałym daniem na ten piękny zimowy dzień. Zrobiłam i bardzo mi smakuje. Wypróbuję go dziś na innych, żeby sprawdzić, czy to tylko kwestia wspomnień, czy obiektywnych walorów potrawy. Przepis z 27.04.2008
Dzielmy się przepisami.
Komentarze
-17c, słońce, a poprzedniego wieczora ok.20-tej księżyc wzeszedł nad Collins Bay wielki jak olbrzymia pomarańcza i tak się zapatrzyłam, że przegapiłam szansę na stosowną fotkę. Potem był już tylko złoty, ten księżyc.
Duch Piotra nad blogiem się unosi i często Go wspominamy na forum, a podejrzewam że prywatnie częściej, bo to i owo nam się przypomina, niekoniecznie przy kuchni.
Dzisiaj robię rybę, którą zawsze zachwalam, ale jeszcze nikt się nie chwalił, że skorzystał z przepisu. A to taka prosta sprawa i smakowita!
Filety rybne mrożone (mogą być świeżę!) – ja kupuję ze 3 różne – 1.5 do 2 kg.
3-4 naprawdę duże cebule
4-5 papryk typu „bell peppers
1 papryka jalapeno (z pestkami!) lub suszona chili, sporo
!/2 szklanki oliwy
2 puszki (750ml lub coś koło tego) całych pomidorów
Czosnek (dużo!), pieprz, sól, ziele, listek, 2-3 łyżki słodkiej papryki
Pokroić dość grubo cebulę i szklić na rozgrzanym oleju, w międzyczasie pokroić filety, mrożonych nie rozmrażać wcześniej, wystarczy kilka minut w temperaturze kuchennej, żeby dały się pokroić. Wrzucić je do cebuli i zamieszać, niech się duszą. Papryki pokroić w dość dużą kostkę, wrzucić do gara, zamieszać.
Dodać rozgniecione lub nieco pokrojone pomidory z puszki, zamieszać.
Dodać sól, pieprzu niewiele, za to chili lub jalapeno tyle, żeby uzyskać odpowiedni ogień – to danie powinno być ostre!
Na koniec ziele, listek i paprykę, zamieszać wszystko i niech chwilę popyrka.
Można dodać wody, ale ja lubię taki gęsty, rybny gulasz. Całego gotowania, od czasu szklenia cebuli, powinno być jakieś 40-45 minut góra, bo nie zależy nam, żeby paprykę zadotować na śmierć.
Przyjemnej niedzieli z WOŚP w jakiejkolwiek formie 🙂
p.s.Przegląd prasy – otóż wyczytałam, że mobilizuje się Polaków do rezygnacji z toreb foliowych. Nic tak nie zachęca, jak kasa, jakakolwiek by ona nie była – u nas od dawna płaci się za każdą torbę foliową, chyba 5c, ale zawsze jest to jakaś zachęta, by nie wychodzić ze sklepu z 15 torbami, a w każdej jeden sprawunek (tak bywało!).
W okresie przejściowym w moim tanim sklepie No Frills były torby papierowe, ale i z nich zrezygnowano, za to sklep tanio sprzedawał solidne, wielkie torby na zakupy (to właśnie te dwie, które od lat mi służą). W niektórych sklepach są torby papierowe, ale we wszystkich za foliowe się płaci, przynajmniej u mnie. Czasem taka się przydaje, jeśli wypadnie nieprzewidziany zakup.
Worki na śmieci są podobno z takiej foliowej materii, że z czasem się rozpadają, i to nie przez setki lat. Miejmy nadzieję!
p.s.p.s. A recykling to… od tak dawna, że już nie pamiętam, od kiedy.
https://haps.pl/Haps/7,167709,26728750,jak-kupowac-na-wage-i-dlaczego-powinnismy-to-robic.html#s=BoxOpImg11
U nas zima!
Dzis rano wybralem sie piechota po bulki i termometr (podrodze jest taki, przy aptece) wskazywal -8°C. Wczoraj napadalo pare centymetrow sniegu, z ktorego do wieczora sporo znowu ubylo, lecz nagly mroz w nocy wszystko to co jeszcze pozostalo zakonserwowal.
Wybralem sie do piekarni piechota, bo nie chcialo mi sie rozmrazac samochodu i fajnie bylo. Milo bylo znowu czuc i slyszec jak skrzypi lod pod zelowka i nawet dosc dokuczliwe zimno (czlowiek w te nasze tu zimy nie ubiera sie juz odpowiednio) znosilem dzielnie.
A, tak, caly dzien slonce, a w poludnie nawet +1°C.
Przy minus ośmiu stopniach śnieg skrzypi pod stopami. U mnie mróz jest lżejszy, śniegu jest sporo, więc zima jest przepiękna. Ale ileż można chodzić po lasach. Dziś wybraliśmy więc miejskie klimaty, czyli Wejherowo. W parku można chodzić bez masek i oglądać ludzkie oblicza. Na rynku ” orkiestrowo”, więc można było zasilić konto zbiórki. Wolę tę tradycyjną formę, choć oczywiście można to zrobić i bez wychodzenia z domu. Na kawę wróciliśmy do domu.
W tym starym tekście przypomnianym przez Danuśkę mowa jest też o czyszczeniu pstrągów przy użyciu soli. Wypróbuję.
A że tekst jest z września to i śliwkach, a jak o śliwkach, to i o nalewkach. Przyjemnie się wspomina.
Ja zasilam skarbonkę online, właśnie od Jurka dostałam nagrany filmik z podziękowaniami 🙂
W tym roku ciężko będzie pobić zeszłoroczny rekord (ponad 182 mln), bo pandemia i nie można być wszędzie z puszkami, ale póki co, jest nieźle.
Bardzo mnie denerwują opinie, że to rząd powinien zadbać, a nie jakieś takie zbieranie, żebractwo wręcz…
Nie ma tak bogatego kraju na świecie, żeby zrezygnował z podobnych inicjatyw charytatywnych. U Jurka podoba mi się to, że sama organizacja jako taka jest tania w stosunku do wielkości przedsięwzięcia i opiera się głównie na rzeszach wolontariuszy, a kto chce, może zajrzeć do rozliczeń każdej dorocznej zbiórki.
I dlatego Jurek jako firma jest dla mnie absolutnie wiarygodny i jego Orkiestra warta wspierania.
A ja dzis upieklem dorady.
Luski usuwam koniecznie, bo skorke z mniejszych ryb bardzo lubimy. Nadziewam podobnie jak Alain, tzn serek smietankowy z koperkiem, pietruszka i szypiorkiem, troche musztardy sarepskiej wszystko to rozrabiam. Ryby klade na blache i piecze ok 25 min. Jesli mam tylko jedna (przewaznie starczy dla nas dwojga) smaze na patelni na sposob Alaina.
Orkiestrę wsparłam przez internet i dziś osobiście, mam serduszko. Specjalnie nie chodziłam, ale w okolicy spotkałam tylko jednego wolontariusza.
Mam trochę przepisów Mamy i tylko dwa Babci. Mama lubiła nowinki i chętnie je stosowała. Babcia była tradycyjna i często narzekała, że przed wojną to …. W domu było jedno z pierwszych wydań Kuchni Polskiej i na pewno robiono z niej makowiec nr II. Ja dostałam w ramach wyprawki ślubnej kolejne wydanie Kuchni Polskiej. To stare wzięła chyba siostra.
Przepis na udane zdjęcia: stary aparat z czarną szybką , ciepła kurtka i dwie godziny łażenia na mrozie i śniegu zanim zza chmur wyjdzie słońce. Potem trzeba biegać trzy razy szybciej niż wcześniej bo słońce szybko zbliża się do horyzontu. W końcu zima nie ma to tamto a w butach całkiem mokro. Kto to słyszał by stary chłop łaził po lesie i się cieszył jak dziecko?
https://www.facebook.com/groups/1333009423531681/user/100042227423442
Brawo Marek!
Piękne te zdjęcia!
Mokre buty wyschną, a zdjęcia zostaną na lata.
Już kilka razy napisałem swoje zdanie na FB na temat kolorowania komputerowego starych zdjęć. Co za idiotyczna (według mnie) moda! Tym zdjęciom odbiera się całą ich starą duszę, wszystko co fotograf zdołał w to zdjęcie włożyć. Ale cóż, coraz częściej zdaję sobie sprawę, że pozostaję coraz bardziej w tyle. A może nawet z przodu!
Asiu – przeważnie nie odpowiadam na mesenger bo po prostu nie umiem, źle mi to idzie. Męczę się. Nie mam zainstalowanego w telefonie, a w komputerze bardzo kiepsko mi to idzie. Mój email – krzyta@yahoo.com. W tym poruszam się dość łatwo, z telefonu również.
Super, że już się dobrze czujesz! Długo nie wiedziałem, że zaraza i Ciebie dopadła.
Niestety, zdjęcia Misia do obejrzenia tylko za pośrednictwem Facebooka.
Fotografowie mogą się teraz wyżywać zimowo.
-16c, słońce.
Zmarł Ryszard Szurkowski 🙁 Wspaniały facet. Świat sportowy bardzo dobrze go wspomina, takich nie sieją, wypowiedział się ktoś. Nie chodzi tylko o osiągnięcia sportowe, podkreślają.
Prasówka poranna – wyczytałam, że w Austrii zrobiono nagonkę na hotelarzy i tym podobnych, co udostępniają zamieszkanie pod różnymi pretekstami narciarzom, bo stoki otwarte, ale baza noclegowa ma być zamknięta.
Prawdę mówiąc od początku zastanawiałam się, dlaczego hotele, motele itp są zamknięte – przecież nie pomieszkuje się tam w salach zbiorowych, tylko w osobnych pokojach, ze „swoimi”. Ja nie widzę przeszkód dla działalności, rozumiem, że restauracje to już większy problem, ale i restauracje hotelowe mogłyby działać na zasadzie – jedzenie do pokoju. Nielogiczne mi się to wydaje.
Czasami oglądam filmiki tego pana:
https://www.youtube.com/watch?v=DZqbvIaE-_g&feature=youtu.be
Kanapki są tutaj nieznane. Ja rozpropagowałam je wśród znajomych autochtonów, robię je w różnych wydaniach, sardynki, oliwki i tak dalej. Największym amatorem moich kanapek jest Roger, który mi zrobił stosowną reklamę.
W rzeczy samej lepiej zrobić całą tacę gotowych kanapek, niż wystawiać na stół chleb, masło i dodatki, i niech sobie każdy radzi sam. Jak im się podstawi gotowe – doceniają to o wiele bardziej 😉
Zazwyczaj zamiast masła używam lekką warstwę majonezu, a pasztet w kawałkach. No ale na tej kanapce, którą ten pan zrobił (jest z Teksasu), jest prawie wszystko, co się da 🙂
haneczko-cieszę się, że pstrągi z Lejkowa były udanym zakupem.
Misiu-kiedy oglądam Twoje zdjęcia uczę się patrzeć na przyrodę. Jeszcze wiele muszę się nauczyć….
Pepegor-pozdrowienia od Osobistego Wędkarza 🙂 Przeczytałam Alainowi Twój wpis, co skłoniło go do wspomnień z wojska. Kiedyś przyrządził dla kolegów pstrągi z serkiem https://tiny.pl/rjc18 Tylko ten ser mieli pod ręką. Przez kilka kolejnych dni brali za niego warty i wysyłali na połowy ryb 🙂
Na Narwi odważni wędkarze łowią ryby spod lodu, ale morsów zażywających kąpieli nie spotkaliśmy. Natomiast gdyńska kuzynka donosi, że na okolicznych plażach osób zażywających zimowych kapieli coraz więcej. Morsowanie zrobiło się modne? https://www.wgarniturach.pl/aktualnosci/morsowanie
To może kolorowe i zabawne kanapki dla dzieci?
https://cdn.katalogsmakow.pl/2016/09/08/0x600/kanapki-dla-dzieci.497825.jpg
Zresztą, dlaczego tylko dla dzieci…:-)
Ignacy z Japonii kulinarnie – o ryżu i różnicach między Polską a Japonią, bardzo ciekawe uwagi i spostrzeżenia:
https://www.youtube.com/watch?v=_cU1ZQyQqJ0
…oraz ocena polskiego sushi w porównaniu z japońskim w Japonii, też ciekawe, bo wymienia restauracje, gdzie warto w Polsce spróbować i kupować:
https://www.youtube.com/watch?v=0evCKXZaPGA
Te kanapki pamiętam, że były cwaną propozycją dla niejadków 😉
Zrób to sam i zjedz.
Dzisiaj na obiad wczorajsze, a jutro nastawiam się na robienie własnych ruskich, których już bardzo dawno nie robiłam, tylko kupowałam w polskim sklepie. Owszem, dobre, ale ja lubię delikatniejsze ciasto. A skoro mam ser i ziemniaki…
A propos tematu – ja nie mam żadnych przepisów pozbieranych z domu. Mama nie lubiła gotować i jak tylko dorosłyśmy na tyle, chętnie gotowanie cedowała na nas i to my z siostrą wymyślałyśmy różne nowinki, podsuwane czasami przez gazety.
Ale muszę przyznać, że jak mama gotowała, to robiła to dobrze. Kiedyś stałam przy niej, żeby podpatrzeć najzwyczajniejszy sos pieczeniowy – i guzik, mnie taki nie wychodzi! Świetnie gotowała babcia Janina, ale ja byłam wtedy niezainteresowana kuchnią, tylko stołem. Gotowała proste, tradycyjne potrawy i miała do gotowania rękę. Robiła najlepszą na świecie sałatkę ziemniaczaną ze śledziem solonym i kiełbasą, troszkę gotowanych warzyw do tego, oliwa, sól, pieprz. Tego smaku też mi się nie udało odtworzyć.
A propos smiejacej sie krowki, ktorej zdjecie pokazala Danuska. Kilka lat temu, corka mojej kolezanki chcala sobie zalozyc kolczyk na nosie. Rodzice bardzo dlugo mowili nie, ale w koncu pozwolili. Jak wrocila do domu to wszyscy odetchneli z ulga. Byli przekonani, ze bedzie miala takie kolko zawieszone u nosa jak wlasnie ta krowa a miala z boku malenka perelke. Ladnie z nia wygladala. Do dzisiaj jak widze smiejaca sie krowe to przypomina mi sie ta historia. Owczesna panienka ma dzisiaj 40 lat i przy okazji zapytam rodzicielke czy jeszcze nosi perelke.
Zazdroszcze wam troche sniegu. U mnie pada i tak ma byc chyba do piatku. Nie dosc, ze nie ma zadnych rozrywek to jeszcze nie mozna wyjsc.
Czy Danuśka i Małgosia jadły sushi w Japonii? Pewnie o tym pisały, ale nie pamiętam, więc proszę o przypomnienie i ewentualne porównania.
Kanapki dla niejadków? Niejadek uśmiechnie się na widok wesołych kromek, ale od razu wypatrzy na nich to, czego nie lubi i rozmontuje obrazki. Ale może na kogoś to zadziała. Mnie na pewno by smakowały.
Ignacego zawsze przyjemnie się słucha.
Krystyno, jadły i jak za nim nie przepadam, to tamto bardzo mi przypadło do gustu.
My lubimy sushi i dość często tutaj kupujemy, w supermarketach lepszej półki (Loblaws) robią sushi w stoisku przy kliencie. Oczywiście Azjaci, najczęściej Koreańczycy. Jest tak samo dobre jak to, które można dostać w Japonii w supermarkecie. W Japonii jesdliśmy sushi na okrągło. Nie w restauracji, bo na to nie było czasu – i dobrze, bo jak Ignacy twierdzi, ceny w restauracjach są dla tych z grubszego portfela. We Wrocławiu sushi też całkiem jadalne, byliśmy w dwóch „suszarniach” i nie narzekaliśmy. Oto sushi w tokijskim supermarkecie, do wyboru, do koloru (można zdjęcie przybliżyć):
https://photos.app.goo.gl/vtb77yakupP1FbFm7
Można też bez trudu dostać ryż, o jakim Ignacy wspomina, nawet mam całe opakowanie. Mam też płaty wodorostów. Kiedyś robiłam sushi, ale lepiej kupić.Maciek specjalizował się w sushi maki. Moim problemem jest świeżość ryby, dlatego wolałam robić z warzywami. Ale kupuję z surową rybą zakładając, że nikt nie chce mnie otruć 😉
„Poetka spokenwordowa” 😯
https://www.onet.pl/film/onetfilm/noccc-na-sundance-film-erotyczny-polek-na-slynnym-festiwalu/9etx6nb,681c1dfa
To pamiętam. Cudem wydostaliśmy się z Karpacza, gdzie byliśmy na najbardziej nieudanym sylwestrze naszych czasów*
https://youtu.be/TuguEdc8TjQ
Co mnie w tym nagraniu bardzo denerwuje? Pomijając patetyczny ton komentarza – muzyka. Okropność!
*Wybraliśmy się na sylwestra (organizowanego przez wydz.prawa i adm. U.Wr) w czwórkę, my i przyjaciółka z poważnym epuzerem, a tatuś przyjaciółki postanowił jechać z nami. Nie dość, że nas nie opuszczał na minutę, to jeszcze z nami spał, bo mieliśmy w schronisku wynajęte 2 pokoje, ale z natłoku luda upchano nas w jednej poddaszowej izbie z dwoma złączonymi wyrkami, owszem, sporymi, ale…
My już dawno po ślubie, ale tatuś chciał robić za przyzwoitkę wszystkim, no i robił. A głównie grał nam na nerwach, wiadomo. Szampan też był za drogi, chociaż on za niego nie płacił. Wydostaliśmy się z Karpacza ostatnim autobusem do Wrocławia, cały dzień jazdy! A młodzi zostali w Karpaczu z tatusiem na dalsze parę dni utrapienia. To mój najbardziej zapamiętany sylwester.
p.s.-6c, troszkę śnieży.
Wczoraj cwanie zarobiłam ciasto na ruskie, tak że nie mam dzisiaj wyboru, trzeba brnąć w tę twórczość. Oczywiście na kompanię wojska, na mniej mi się nie opłaca.
Pytanie – jak wyrabiacie ciasto na pierogi? Dla mnie to najbardziej nielubiana część roboty, do czasu, kiedy wpadłam na pomysł, by wyrabiać ciasto w głębokiej misce, a nie jak do niedawna robiłam – na stolnicy. W misce mam wszystko ogarnięte i nie ma naokoło rozsypanej mąki. Że też na to wcześniej nie wpadłam? Ani nikt mi nie podpowiedział…
Krystyno-sushi, które Małgosi przypadło do gustu pamiętam doskonale, było boskie!
Sushi rzeczywiście nie jest tanim posiłkiem ani w restauracjach w Japonii ani tych w Europie. Natomiast nie jest problem znalezienie w Japonii niedrogiego dania na obiad czy kolację-ramen, udon czy soba to propozycje na każdą kieszeń:
https://kochamjaponie.pl/co-i-jak-zjesc-w-japonii-cz-2-magia-makaronu/#Ramen
Praktycznie codziennie widywałyśmy Japończyków, którzy w przerwie obiadowej zamawiali wielką misę któregoś z tych makaronów, jest to niezwykle popularne, syte i tanie jedzenie. Przed niewielkimi barami czy knajpkami często stoją automaty, w których płaci się za wybrane danie, wybór ułatwiają obrazki 🙂 Zdjęcia takich automatów są zresztą w powyższym artykule.
A gdyby ktoś z Was chciał przekonać się, jak japoński mistrz gotuje ramen to może obejrzeć ten film. Nie należy przejmować się banalną fabulą, ale skupić na japońskich smakach i smaczkach 🙂
https://cookmagazine.pl/milosc-o-smaku-orientu-ramen-po-amerykansku/2/
Ja od zawsze robię w misce, tak jak babcia. Stolnicy nie mam.
Alicjo-pierogi robię niezwykle rzadko, ale już jeśli się zdarzy to wyrabiam ciasto na stolnicy.
A we Francji dzisiaj królują naleśniki, ciekawa jestem czy frakcja francuska ma je w planach, ja owszem, na kolację. Może kogoś zainteresuje skąd wzięła się ta naleśnikowa tradycja:
https://voila.edu.pl/la-chandeleur-czyli-swieto-nalesnikow/
U nas Matki Boskiej Gromniczej, sama pamiętam, jak w dzieciństwie wracałam z zapaloną świecą do domu. Oj, bardzo to dawne czasy…
Gdy w Gromniczną jest ładnie, dużo śniegu jeszcze spadnie.
Gdy w Gromnicę z dachów ciecze, zima jeszcze się przewlecze.
No to jeszcze spadnie i się przewlecze ta zima.
Też mi się zdarzyło, dawno temu, z taką świecą , pamiętam, że robiło się takie osłonki, żeby nie zgasła, bo trzeba ją było donieść do domu zapaloną
O, znalazłam u Danuśki zdjęcie z tego sushi baru , mam nadzieję, że się nie pogniewa, że udostępniam:
https://photos.app.goo.gl/7dp1M7CLuFNNzaYv7
Małgosiu-super, że znalazłaś 🙂
Było sporo śniegu z Kurpi, dzisiaj tylko trochę z Mazowsza:
https://photos.app.goo.gl/kqYqk9rUbs4yx1Nx9
Ja tak jak Alicja dopiero niedawno zaczęłam zagniatać ciasto w misce; przedtem na silikonowej macie, na której wałkuję ciasto. Wygodna jest ta mata i po zwinięciu zajmuje bardzo mało miejsca. Też pomyślałam o pierogach ruskich.
Ramen bardzo mi smakuje. Zaczęłam od własnego wg przepisu kuzynki Magdy, a potem jadłam w restauracji azjatyckiej.
Taką pogodę jak na zdjęciach Danuśki miałam podczas wczorajszego spaceru. Byłam dziś w Gdyni i stwierdziłam, że zima w mieście niezbyt mi się podoba. No ale chodziło o zakupy, które też się nie udały, bo dobry sklep odzieżowy z płaszczami został zlikwidowany. Nabyłam tylko kilka drobnych rzeczy u Ziai.
No właśnie – nikt mi nie podpowiedział o tej misce! Mam stolnicę marmurową (i wałek też oraz moździerz do kompletu), bo na czymś muszę to ciasto rozwałkować, a w kuchni mam blaty z dużych kafli, więc bezpośrednio na tym nie mogę.
Teraz u nas zamieć, wieje i sypie, pogoda w sam raz do kuchni. Póki mi ziemniaki stygną na nadzienie ruskich, podczytuję Michała Rusinka zbiór felietonów „Bez zahamowań”. O języku oczywiście. Dozuję to sobie rozdziałami, żeby na dłużej starczyło. Przypomina mi ten zbiór trochę wydanie Szymborskiej „Poczta literacka”, przy lekturze można się nieźle uchachać, ale w zbiorze „Poczyt literackiej” nie ma przytoczonych listów, tylko odpowiedzi.
Tutaj natomiast Michał rozprawia się z tekstami na żywej tkance, przytaczając teksty piosenek. Współczesnych. Nie chce mi się wierzyć, że to prawdziwe teksty, ale podobno tak. Jak to młodzi mówią – załamka! Mimo że należąłoby nad tą twórczością zpłakać, trudno powstrzymać się od wybuchów śmiechu, kiedy autor opowiada o „podmiotce lirycznej” poszczególnych utworów. O podmiotach zresztą też. Znakomita, pełna humoru analiza! Polecam.
Krystyna,
Twój keks jest niezawodny !
Troche dopracowalam proporcje skladnikow. Przy przeliczaniu “polskich” jednostek na nasze “cups i sticks”. Ostatecznie na ten przepis jest 1 stick butter i 1 cup sugar.
Piszesz aby suszone owoce namoczyc w “mocnyn” alkoholu. Jedyny “mocny” alkohol w domu to absinthe ktory uzywam wlasnie do pieczenia keks 🙂
Jak zwykle dziekuje za przepis.
Orca,
bardzo się cieszę :). Widzę, że keks zagościł w Twojej kuchni. Cukru możemy dodać wg uznania. Jeśli nie będzie alkoholu, to też nic się nie stanie. Lubię moczyć rodzynki w resztkach nalewek o ciemnym kolorze, wtedy ciasto też jest ciemniejsze. Lubię keks także dlatego, że jest tu trochę dowolności w dodatkach. A ja dawno go nie piekłam…
Krystyna
🙂
Byłam rano na kijkach i akurat wyszło słońce , które pięknie oświetliło poligon i drzewa na jego obrzeżach. Słońce było wysoko, więc taka z zabawa z cieniami jak u Danuśki by nie wyszła , ale cośmy się napatrzyły to nasze.
Nie mam stolnicy i gniote ciasto na stole tzn na ceracie, ktora klade na stol. Tak bylo od poczatku . Pozniej na niej walkuje ciasto i szklanka wykrajam krazki .
Dzisiaj nalesnikow niet, jedlismy w sobote.
W poludnie wyszlo slonce + 14 C° i poszlam na krotki spacer do parku. Mala rzeka prawie wyszla z brzegu i wszedzie bloto. Odezwala sie doleglosc piety, ktorej nabawilam sie intensywnym chodzenie na wiosne i latem.
Mam stolnicę i nie umiem się z nią rozstać, bo ona po babci.
Ciasto od zawsze wyrabiam w misce.
Stosownie do pogody, bo zawieja…
https://www.youtube.com/watch?v=QXZM8MvHDNk
p.s.To Tuwim, oczywiście…
Orca,
nigdy nie piłam absinth, czy nie jest w smaku gorzkawy?
Ja też piekę ten keks, ale dodaję do niego 80% austriacki, ciemny STROH Rum.
Identyczny przepis na „keks ‚Krystyny„ mam od mojej mamy, zapisany w starym kalendarzu z roku 1974, a mama pewnie od babci.
To świadczy chyba tylko o wysokiej jakości wypieku. Dobre przepisy niech żyją!
Eva,
absynt też jest mocny spirytusowo (70%), ja kupiłam w Czechach na I Zjazd Blogu. Smak ma zbliżony do anyżu, przynajmniej ten mój miał. Nie powiedziałabym, że gorzki, ale na pewno mocny! Piliśmy ze Sławkiem brudzia… 😉
Wracając do naszych baranów, czyli pierogów – ktoś kiedyś na blogu napisał, że dodaje do ciasta pierogowego łyżkę oleju. Od tamtych pór dodaję dwie łyżki, w porywach trzy i nigdy inaczej nie będę ciasta robiła, jak z dodatkiem wrzątku i oleju, no i na wstępie jedno jajo mieszam z mąką. Ciasto zdecydowanie łatwiej się wyrabia i rozwałkowuje, jest miękkie i elastyczne, znakomite po prostu.
Co do stolnicy i wałka – jak wspomniałam, mam z marmuru (no, serpentynit raczej, nie z Carrary…) i chwalę sobie bardziej, niż drewniane przyrządy, ponieważ ciasto nie przykleja się tak łatwo, a wałek jest ciężki i to znacznie ułatwia wałkowanie.
Poza tym idę dospać.
Ciasto pierogowe:
na każde 10 dkg mąki jedno jajko. Bez soli, bez wody, bez oliwy/oliwki. Do miski zwykle wsypuję pół kilo mąki i dorzucam pięć jajek.* Początkowo mieszam widelcem, potem łapką aż całość łączy się w bezkształtną, niewyrobioną masę. 3-4 minuty góra. Nie wałkuję. Maszynka do klusek robi to za mnie. Ja jedynie kręcę korbką. Bo maszynkę mamy ręczną nie elektryczną. Zdecydowanie łatwiejsza, mniej męcząca i szybsza praca niźli wyrabianie i wałkowanie ciasta.
Nadmiar ciasta przerabiam na kluseczki. Też używając w/w ustrojstwa. Suszę na tacy i przechowuję w szczelnym pudełku.
Ciasto jest elastyczne w lekko żółtawym odcieniu. Zarówno pierogi jak i kluseczki wyglądają na talerzach wspaniale. O wyśmienitym smaku nie wspominając.
*jeśli jajka są małe, a ciasto zbyt suche, dodaję łyżkę, dwie wody mineralnej.
Stolnica nie stoi w kącie bezużytecznie.
Wczoraj „wyczarowałam” ponad osiemdziesiąt pyz. Wyszły pysznościowo. Dziś odsmażone na wędzonej słonince – NWG czyli niebo w gębie!
Szkoda, że nie ma teleportacji, z przyjemnością spróbowałabym Twoich pyz Echidno.
POWIEDZIAŁA PYZA PYZIE
Powiedziała pyza pyzie:
Co tak panią w środku gryzie?
Pani nie jest dziś na luzie.
Pani ma bladziutką buzię.
Pani ma na ciele drżenia.
Miała pani test nadzienia?
Proponuję kąpiel w maśle,
bo nam pani tutaj zaśnie.
Pani puchnie, widzę, cała.
Pani w wodzie się kąpała?
Pani nam wybuchnie już!
Gdzie widelec, a gdzie nóż?
Panią trzeba operować,
na talerzu poćwiartować.
Jak się panią ponacina,
to nie będzie pani wina.
To się przecież czasem zdarza,
z winy ciasta lub kucharza.
Niech się pani wypudruje
i na obiad przygotuje.
Jacek Paciorek
Kwiaty zimy, wiersze i kołysanki dla dzieci
A z ciastem na pierogi jest chyba trochę tak jak z ciastem na placek drożdżowy-każda gospodyni ma swój przepis i pomysł na najlepszy smak 🙂
Pamiętam, że kiedyś pomagałam przy lepieniu pierogów mojej ciotce z Podhala. która do ciasta dodawała trochę masła po to, by było elastyczne i łatwe w wyrabianiu. Natomiast pani Ukrainka, która udziela się czasami kulinarnie w domu naszych znajomych uważa, że ciasto pierogowe wymaga dodania chlustu dobrej, gęstej śmietany. Coś jest na rzeczy-tłuszcz w postaci oliwy, masła czy też śmietany sprawia, że pierogowe ciasto jest elastyczne. Nie wszyscy jednak stosują się do tej zasady. Miś Kurpiowski, spec od wyśmienitych pierogów, z tego co pamiętam, żadnego tluszczu nie dodaje,
A może by tak filiżanka herbaty i pierogi pieczone?
https://tiny.pl/rjlgl
-5c, pochmurnawo
Dla mnie magiczne sowo dla pierogowego ciasta jest właśnie ten olej, względnie jak Danuśka podpowiada – tłuszcz w jakiejś postaci. Niewątpliwym faktem jest to, że dodanie oleju sprawia, że ciasto jest elastyczne i łatwiej się daje rozwałkowywać.
O jajecznym cieście pierogowym nie słyszałam 😯
Natomiast znam parę osób, które w ogóle jajek nie dodają. Najważniejszy jest wszakże efekt końcowy 🙂
Dzisiaj zastanawiam się nad zupą z dyni…
*magiczne słowo
eva47
3 LUTEGO 2021
8:47
Ten moj absynt ma smak anyżowy i 55% alkoholu. Jest to nadal ta sama butelka ktora kupilam 15 lat temu jesli nie dluzej. Zaczelo sie od tego ze u nas absynt byl zabroniony z powodu zawartosci ziola o nazwie piołun.
Kiedy zakaz zniesiono zobaczylam w sklepie indianskim karton z rysunkiem francuskiej kawiarenki i kupilam. Cena byla wysoka ale nie pamietam ile.
W kartonie jest mala metalowa łyzka specjalna do picia tego “napoju “
Na kartonie jest napis Made in France.
Karton stal w szafce przez lata az Krystyna opublikowala przepis na keks gdzie jest potrzebny mocny alkohol. To byl najmocniejszy alkohol w domu.
Dopiero wtedy otworzylam butelke aby namoczyc rodzynki. Wtedy rowniez po raz pierwszy posmakowalam moj absynt.
Smakowal mi bo lubie smak anyzowy.
Od wtedy uzywam absynt do pieczenia keksu. 🙂 i czasami wylizuje reszki z naczynia gdzie sie moczyly ridzynki do keksu. 🙂
Jeszcze nie pilam absynt w “normally” sposob. Czas sprobowac.
eva47,
mój przepis znalazłam w ” Kobiecie i Życiu” chyba w latach 90. albo jeszcze wcześniejszych.
Dziś zagniatałam dwa ciasta- jedno na faworki/ będę je zaraz smażyła, bo jutro przyjadą wnuki/, a drugie na pierogi/ ruskie i mięsno- kapuściane/. Obydwa zagniatałam w dużej misce, ale i tak końcówka zagniatania odbyła się na macie, bo tak było mi o wiele wygodniej. Do ciasta pierogowego też dodaję olej/ rzepakowy/. Wydaje mi się, że ciasto bez wody i tłuszczu , tylko z jajkami byłoby zbyt twarde. Z takiego ciasta można by zrobić makaron.
Ciasto pierogowe o którym pisze Echidna, to przepis na włoskie ravioli. Bardzo dobre i ładne żółte.
Ja robię polskie pierogi z gorącą wodą i masłem.
Drobne rytuały związane z podawaniem absyntu:
https://www.youtube.com/watch?v=jgyhnyZ8iw0
Gdyby ktoś chciał zaszaleć 🙂 to może sobie zafundować cały zestaw do podawania tego alkoholu:
https://www.amazon.com/Absinthe-Accessory-Fountain-Glasses-Spoons/dp/B01G90RN4K
Dobry wieczór,
Do ciasta na pierogi tylko maka, wrzatek i olej. Jajek nie dodaję.
Mama ma kilka zeszytów z przepisami wklejonymi, zapisanymi na karteluszkach, wyciętymi z gazet. Przepisy rodzinne (nawet przez babcię pisane cyrylica), ciotek, przyjaciółek. Papier pożółkły, atrament blaknie. Skarb.
Dobry wieczór,
W swoich doświadczeniach nalewkowych nie robiłem absyntu, ale piołunówkę. Następnie tą piołunówką zalewałem borówkę i po 3.miesiącach wychodził piękny trunek tzw. „puszczańska borówka” 🙂
Orca,
właśnie dlatego że absynt zawiera piołun myślałam że będzie gorzkawy. U nas też był długo zabroniony, teraz jest i już mnie nie kusi, są też tylko duże butelki.
Ale gdybym miała to w domu to może bym się odważyła spróbować słynny cocktail „śmierć po południu”.
Jolly, zapiski Mamy i Babci (niedużo tego) zafoliowałam. Teraz są bezpieczne.
Moja synowa założyła kiedyś brulion z przepisami, mimo że ma bardzo dużo książek kulinarnych. Zażyczyła sobie, żebym zapisała jej osobiście kilka przepisów/ keks, pasztet/. Było mi bardzo miło.
Faworki usmażone. Z 3 szklanek mąki wyszło ich niby sporo, ale dla dwóch chłopców, nas dwojga i syna to jednak wcale nie tak dużo. Nie zamierzam ich ograniczać. A 11 lutego – Tłusty Czwartek. Pączki zostaną kupione.
Przygotowałam ciasto na pierogi i dwa rodzaje farszu. Lepienie zostawiam na jutro. Trochę się napracowałam.
Absynt zdarzyło mi się pić w Łebie, w restauracji przy plaży. A skąd pomysł? Była o tym mowa na naszym blogu, wkrótce potem byłam w Łebie, a w menu wypatrzyłam absynt, więc koniecznie trzeba było skorzystać z okazji. Smaczne to było, a łyżeczka miała chyba dziurkę.
Absynt był swego czasu popularny wśród artystycznej bohemy czasu międzywojennego – to znam z lektur. W wielu krajach był zabroniony, bo uważano, że działa jak narkotyk – no dobra, po wypiciu odpowiedniej ilości alkoholu też można mieć wizje 😉
Ale podobno działanie piołunu w takich (jakich? Pewnie kieliszek nie szkodzi…) ilościach jest szkodliwe. Piołun daje goryczkę, a anyż charakterystyczny smak i aromat. Nie wiem, czy w Polsce jest dostępny, u nas nie, przynajmniej nie w mojej wsi, ale u nas w ogóle wyżej 40-45% spirytu w spirycie nie uświadczysz.
A propos maszynki do rozwałkowywania ciasta – kiedyś rozważałam zakup, ale na dobrą sprawę, ile razy ja robię pierogi? Ze dwa razy w roku, góra! W szafce, gdzie nie ma już miejsca zresztą, byłby kolejny odsiadujący swoje gadżet…
Miała być zupa dyniowa, ale pod naciskiem był znowu makaron + pieczarki przysmażone z cebulą + trzy różne sery… dla urozmaicenia posypałam to bardzo cieniutko skrojoną małą papryką.
Ja makaron jutro – szynka, szpinak, pieczarki, mascarpone, gorgonzola. Pieprz, chilli i czosnek w ilościach. Makaron najlepiej wstażki.
eva47 ma rację. Ciasto jakie stosuję do wyrobu pierogów to ciasto na włoskie ravioli lecz nie tylko. Na wszelkiego rodzaju kluski (specjalne przystawki) oraz płaty lazanii.
Aby cokolwiek zrobić, trzeba najpierw ciasto wyrobić i rozwałkować. Do tego służy podstawowa część – dwa wałki między jakie wsuwa się niewyrobione lecz jedynie połączone składniki na ciasto. Odległośc pomiędzy wałkami jest regulowana w zależności od grubości końcowego wyrobu.
Osobiście chwalę sobie zakup sprzed lat. Ciasto jest elastyczne, w spożyciu nie jest twarde, posiada wspanialy złocisty odcień, a przede wszystkim „ustrojstwo” szalenie ułatwia pracę. Marmurowy wałek leży schowany głęboko. Jakkolwiek wygodny to niestety zbyt ciężki. Dla mnie.
Nie ma nic wspanialszego niż kluski domowej roboty lub ciasto na lazanię. A pierogi? Tradycyjne na Wigilię (i nie tylko), uszka, z nadzieniem mięsnym, ruskie, z jagodami lub wiśniami itp.
„Zieloną Wróżkę” czyli absynt podobnie jak Alicja kojarzę z Belle Epoque.
Że anyż, piołun i „procenty” każdy wie, ale tujon?
Krótka historia dla zainteresowanych TUTAJ.
Książka Bogumiła Rychlaka też wygląda zachęcająco by zapoznać się z historią owego „napitku dla artystów”.
Jolly Rogers jak zdrówko?
Pierwszy raz przeczytalam o drinku śmierć po poludniu. Co za nazwa 🙂 Nie znam tej ksiazki w ktorej Hemingway podaje przepis.
Obejrzalam akcesoria. Ten “mój” absynt jest w pudełku z łyżka podobna do tych na zdjeciach.
Chyba sprobuje cocktail śmierć po poludniu. Na pewno jest smaczny.
dodatki do „Zielonej Wróżki”
https://www.maisonabsinthe.com/miscellaneous/posters-prints/
oraz „Śmierci po południu”. Orca nie bierz dosłownie polecanego sposobu w duchu „true Hemingway spirit”
https://www.oldliquorsmagazine.com/dead-in-the-afternoon-cocktail/
Echidna
🙂
Podoba mi sie ten kieliszek na zdjeciu z kostka cukru.
Echidna,
Bardzo ładne sa te plakaty.
Woody Allen zrobil film Midnight in Paris. Jest tam podroz w czasie do lat 20-tych i do boheme 🙂
Bardzo lubię ten film, towarzyszy mu świetna muzyka.
Orca, pij ostrożnie.
Ten film też widziałam ale bardziej podobał mi się „Blue Jasmin”, obejrzałam go już kilka razy.
Zamieszczam smileys pod moimi tekstami ale się nie ukazują, nie wiem dlaczego.
Eva47 a czy masz spację przed ikonką ? 🙂
Dzień dobry,
Echidno,
dziękuję za pamięć. Poza ciagłym, potężnym zmęczeniem i otępieniem jest nieźle. Zmysły powoli wracaja. Dzisiaj zaszczyciłam obecnościa pracę i muszę przyznać, jestem mile zaskoczona postawa przełożonych. Następnych kilka tygodni będę pracować w mocno ograniczonej ilości godzin i tylko na komendzie po cywilnemu.
Haneczko,
Zafoliować nie da rady – zeszyty w użytku.
I ” O północy w Paryżu” i ” Blue Jasmin” to moje ulubione filmy Woody Allena, zwłaszcza ten drugi. Większość, niestety, jest przegadana i błaha, ale jak kręci się filmy taśmowo/ jeden na rok/, to te dobre zdarzają się rzadko.
Polecałam niedawno na Netfliksie dokumentalny film ” Fran Lebowitz. Udawaj, że to miasto”. Dawkowałam sobie po trochu, ale osiem półgodzinnych odcinków to niewiele i już wszystkie obejrzałam. Choć żyjemy w zupełnie odmiennym świecie, to odczucia i opinie na wiele spraw mamy takie same. Zrobię sobie powtórkę .
Blue Jasmine dawno nie ogladalam. Pamietam ze Cate Blanchett super zagrala swoja role. Co jest regula. Uwazam ze Cate to bardzo utalentowana aktorka.
Blue Jasmin mam w domu. Do kolekcji moich ulubionych filmów dołożyłam ostatnio „Green Book”.
Jesteśmy po „Złodziejaszkach”. Bardzo zaskakujący film, a wydawał się początkowo tak prostą historią.
Jutro ruszamy na spacer po Nowym Jorku.
„Blue Jasmine” znakomity, ciągle we mnie siedzi.
Jolly, myślę i trzymam.
Nasza niezawodna „Polityka” 🙂 pisała swego czasu o „Blue Jasmin”:
https://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/kultura/film/1552371,1,recenzja-filmu-blue-jasmine-rez-woody-allen.read
Pamiętam, że oglądałam ten film po paru latach od premiery, został przypomniany w jakimś małym kinie, do którego akurat było mi po drodze. Wasza rozmowa skłoniła mnie, by obejrzeć „Blue Jasmin” raz jeszcze. Myślę, że uda się to zrobić w czasie najbliższego weekendu.
A „O północy w Paryżu” i „Green book” też bardzo lubię 🙂
Dowcip raczej do opowiedzenia wieczorową porą, ale podrzucam już teraz, bo akurat do mnie dotarł:
Żona do męża:
-Dlaczego pijesz do lustra?
-Jestem samozatrudniony i robię imprezę firmową.
Danusiu, przecież mógł zaprosić żonę na imprezę firmową, ach ci faceci!
Małgosiu-coś się wydaje, że niektórzy(z całą pewnością tylko niektórzy!)faceci wolą się bawić na imprezie firmowej bez żony 😉
coś mi się wydaje….
MałgosiuW, jak robisz kotlety jagnięce i z czym podajesz?
Haneczko marynuję je przez kilka godzin w mieszance : sól, pieprz, rozmaryn, czosnek, troszkę majeranku, oleju. Robię z tego papkę i smaruję nią kotleciki, układam jeden na drugim, wkładam do torebki, staram się jeszcze to dokładnie rozprowadzić. Do lodówki. Potem wyjmuję trochę wcześniej i wrzucam na rozgrzaną patelnię grillową ( tłuszcz już nie potrzebny, bo kotleciki mają go już na sobie) , trzy minuty z każdej strony, powinny się ładnie przyrumienić, ale nie spalić. Dodatki różne ziemniaki, kopytka, sałaty z winegretem, pieczone warzywa …
Dziękuję, będą na jutrzejszy obiad 🙂
Piekę strucel jabłkowy w warkocz pleciony. Właściwie to trzy małe strucle z mrożonego ciasta francuskiego. Pierwszy raz pokusiłam się na taki deser. O rezultacie doniosę wkrótce.
„Blue Jasmine” czeka od dawna na półce. Czas obejrzeć.
W zeszłym tygodniu w ramach Polskiego Festiwalu Filmowego oglądaliśmy filmy fabularne oraz krótkometrażowe. Filmy po raz pierwszy prezentowano za darmo, online. Tę szlachetną akcję przeprowadzono z powodu pademii i wyłącznie dla odbiorców w Australii. Niestety, generalnie nie powaliły nas na kolana.
Jednego filmu nie udało się zobaczyć. Wielu chętnych, projekcja jednodniowa i chyba zbyt późno wybraliśmy się do „domowego Kina”.
„Czarny mercedes” – wart naszego rozczarowania?
Strucle wyszły całkiem nieźle. Stygną.
Na obiad podałam dawno nie robione danie – pieczone skrzydełka kurczaka (jedynie ramię ze skrzydła) w polewie sojowej połączonej z miodem i ziarnami sezamu. Dodateki to pieczone ziemniaki i sałatka.
Ostanio nabyliśmy – z ciekawości – ogórki solone firmy Vegda. Znacie?
Przyznam się bez bicia, że Woody Allena omijam szerokim łukiem. Wysypki dostaję, jak słyszę ten neurotyczny słowotok. To chyba reakcja na swego czasu „przejedzenie się” jego filmami. Jak mi się kiedyś podobały te filmy – teraz już nie i nie oglądam.
Podobnie jak swego czasu religijnie oglądałam programy Davida Lettermana, a po pewnym czasie nastąpił przesyt, bo ileż można słychać powtarzających się „mądrości” prowadzącego i oglądać te same głupie miny i oczekiwać na rżenie ze śmiechu publiczności?
A propos MichałaRusinka „Bez zahamowań” przypomniało mi się, jak Jacek Fedorowicz tłumaczył z francuskiego na nasze głośny przebój „Je T’aime”. Znakomity tłumacz 😉
https://www.ekabaret.pl/tv-1337.html
Swoją drogą zgroza, czytając te współczesne teksty. Pies drapał nieumiejętność napisania tekstu (gdzie ta Osiecka?!), ale wulgaryzmy , prostactwo, ordynarność i wszystko inne wręcz odstrasza! Ja rozumiem, że dla współczesnych młodych my jesteśmy już „starej daty”, ale czegoś takiego naprawdę słuchać hadko…
Z innej filmowej beczki:
https://weekend.gazeta.pl/weekend/7,177333,26757145,smierc-w-wenecji-to-film-ktory-zniszczyl-moje-zycie.html
Film jest znakomity, moim zdaniem.
Alicjo – podobnie jak Ty początkowo „zachłysnęłam się” twórczością Woody Allen’a. Z biegiem czasu intelektualny słowotok i nie zawsze zrozumiałe odniesienia reżysera utrudniały odbiór, przesłania filmu i najzwyczajniej męczyły.
Omawiany ostatnio film wart jest przełamania tego typu fobii(?).
Żartobliwe mówiąc: film kolorowy, dźwiękowy, tapera zastępuje dyskretna muzyka.
A na serio: fabuła interesująca, w reżyserii i przeplataniu (montażu) poszczególnych sekwencji widać rękę mistrza. Gra aktorska doskonała.
Cate Blanchett zasłużyła na otrzymane za rolę nagrody.
Nie będę się rozwodzić – wystarczy popatrzeć na listę nagród jakie film otrzymał.
Myślę, że warto byś wspomniany łuk ominęła.
-6c, a poza tym:
https://www.youtube.com/watch?v=L6NbZN7iOBk
Bajkowo wręcz!
Echidno, rozważę Twoją propozycję 😉
Jednakowoż lista nagród niekoniecznie pcha mnie do „musisz to zobaczyć”! Albo przeczytać. Obsypany nagrodami Rami Malek za rolę Frediego Mercury wcale mnie nie przekonał do postaci Freddiego, być może dlatego, że ja Freddiego pamiętam bardzo dobrze i być może za szybko zrobiono ten film „ku chwale i pamięci”. I co z tego, że dostał Oscara za tę rolę? Nico. On po prostu był na planie, ale to moja osobista ocena.
Kate Blanchet jest znakomitą aktorką – dla mnie niezapomniana, chociaż trochę drugoplanowa jako Katharine Hepburn w filmie The Aviator . A i Leonardo – znakomita rola jako Howard Huges. Tytanica też – programowo! – nie obejrzałam.
Nie znaczy to, że że film był zły, ale jak wszystkie muchy, to ja im wbrew.
O masz… polecam „The Aviator”! Nie wiem, czy jest polska wersja językowa, chyba powinna być. A film znakomity. Leonardo di Caprio za rolę Howarda Hugesa w tym filmie powinien dostać Oscara. Nominowany został, ale…
Jak to Demek powiadał – aktor jest od grania jak d.. od, za przeproszeniem, srania.
*Dejmek
” Blue Jasmine” naprawdę warto obejrzeć. Tak jak napisała Haneczka, ten film zostaje w nas na długo.
” Czarnego mercedesa” nie oglądałam, ale może trafię na niego kiedyś w telewizji.
Rano była piękna pogoda, niebo błękitne, więc zaplanowaliśmy wyjazd do lasu, niedaleko, kilka kilometrów od nas. Już po drodze zaczął sypać śnieg i sypał z przerwami kilka godzin. Ze spaceru nici, nawet nie wysiadaliśmy z samochodu, żeby nie zamienić się w bałwanki.
Pan Sułek nie żyje 🙁
https://www.youtube.com/watch?v=pURAwZYEgPk
https://www.youtube.com/watch?v=T1u7NNXOKbk
Krystyno,
https://meteo.org.pl/radary (możliwość porównania progno z przebiegami ostatnich kilku kwadransów)
https://www.meteo.pl/ (imgw zgapił z nich czyli UW z kilkuletnim opóźnieniem więc nie dorzucam, ale są i wierni wyznawcy imgw)
https://www.yr.no/en (im bardziej na pn, tym akuratniejsza)
…i jeszcze kilka… 🙂
W razie czego przyda się nawet 😉 to:
https://www.twojapogoda.pl/prognoza-16dni-polska/malopolskie-krakow/
Nie pamiętam, bym musiała zawrócić z zaplanowanej aktywności i podróży do jej startu z powodu kaprysu aury. A przecież nad morzem pogoda jest prostsza do przewidzenia, niż w głębi lądu, zwłaszcza w górach 🙂
U nas tak, z rana:
https://photos.app.goo.gl/d9K8wQSwXSmgCD8m8
a capello,
my wiemy, że dbasz o ciało, ale odpuść te prognozy. Doceniamy (ja doceniam!), ale niedobrze mi sie robi na myśl, że ja tu na kanapce sobie leżę na dowolnie wybranym boku i czytam książki, a Ty nas zmuszasz do aktywności fizycznej. Ostatnio się zmusiłam: https://photos.app.goo.gl/XvSAEvsgPpajjsdG2
I to mi wystarczy 🙂
Przeskocz to!
Kocham pana, panie Sułku…
https://www.youtube.com/watch?v=MsVePHg9WaQ
a capello,
posprawdzałam prognozy i wszystko wskazuje, że jutro będzie ładnie. Dla mnie warunki pogodowe są dość ważne, choć deszczyk czy mróz nie są mi straszne. 🙂
Alicjo,
znamy Twój stosunek do aktywności fizycznej i chyba nikt nie zamierza Cię do niej zmuszać 🙂 , ale jest tu sporo osób w miarę aktywnych, bo leżenie na kanapie nam nie wystarcza. Dla każdego to, co lubi.
Owszem, owszem, Krystyno,
ale a capella bywa nachalna w tych sprawach, że trzeba chodzić, ćwiczyć i tak dalej, dlatego mój wpis. Wszyscy to wiemy! Zdecydowanie wolę zdjęcia Basi z tych wędrówek, niż namawianie do fizycznej aktywności.
Żeby mnie ktoś do czegoś zmusił? Nigdy w życiu i nie o to mi szło 😉
Moja siostrzenica ma dzisiaj urodziny, jutro Maciek, pojutrze Wojtek- komputerzysta Ottawy… i po raz pierwszy nie pojedziemy na jego urodziny, bo total ten tam. Ale przetrzymamy, jak trzeba.
https://www.youtube.com/watch?v=kCuxFZr6muE
Agnieszka…
https://www.youtube.com/watch?v=wmCCijQriI4
Moja dzisiejsza aktywność to rozmaite zakupy na tydzień, wysłanie brexitowej paczki (bardzo współczułam pani długo wstukującej różne potrzebności), te tam kuchenne, trzy mecze rugby (jutro tylko jeden, ale w koszulce), snooker, kolejne odcinki „Historii wulgaryzmów” i „Udawaj, że to miasto”, „Malcolm i Marie” z długą dyskusją po, prasówka, Chmielarz.
Ach, Panie Sułku jedyny…
Haneczko,
ciekawam, jakie potrzebności miała ta pani. Mam wrażenie, że kto z nas kobiet przeżył koniec lat 70-tych i początki 80-tych, kiedy to na półkach sklepowych był tylko ocet i listki bobkowe laurowe… I tak dalej. Dałyśmy radę!
Przepraszam, że panów w to nie wliczam. Oni jak zawsze „chodzili do pracy” i przynosili pensję. Z premią.
A prozą życia zajmowały się kobiety.
Wierz mi, Alicjo, Ta pani była bardzo sprawna, ale z pewnością nie zachwycona ilością formularzy, które musiała wypełnić. Paczka zawierała tylko trzy rodzaje rzeczy. Gdyby to była taka, jak ta, którą wysyłaliśmy w grudniu, tkwiłabym na poczcie godzinę, a nie kwadrans. I to nie wina tej pani.
Nikt nie miał łatwo, ani panie ani panowie.
Ja też wysyłałam, zanim co, paczki z Polski (ostatnio – 2 lata temu)
Rozumiem ilości formularzy! Sama wypełniałam 🙄
Ciekawe, bo podobno z rozwojem komputrów i takich tam, miało być mniej papieru w użyciu. Nieprawda! Gdziekolwiek cokolwiek załatwiasz, musisz te papiery wypełniać.
Biurokracja ma się lepiej, i trzyma się lepiej niż Chińczyki 😉
p.s.Znam takich panów, co to mieli lepiej i prozą życia się nie zajmowali. Chodzili do pracy. Mieli łatwiej.
Ale to dotyczy tylko tych, których znałam.
Alicjo – myślę, że haneczka miała na myśli ilość papierkowej roboty związanej z przesyłkami do Anglii. Teraz tam zdrowo jest namieszane w tym względzie i z tego co zdołałam wyczytać na stronach bbc, sami mają problemy na rozwiązanie jakich trzeba jeszcze nieco poczekać.
errata:
sami mają problemy ze znalezieniem rozwiązań, na jakie trzeba jeszcze nieco poczekać.
Tak, pisałam o paczce dla córaska.
Mrozi, na ścieżkach leśnych lodowisko.
-7c, ciemno, prawie rano (polecam książkę Joanny Bator pod tytułem – Ciemno, prawie noc…!)
Echidno,
ależ ja tę robotę papierkową rozumiem, bo sama do siebie co roku z Polski wysyłałam paczki. Za granicę. Do siebie, czyli do Kanady – książki. Pół godziny wypełniania papierów! Dzięki kindle już nie muszę, ale trzeba było zarazy, żeby do mnie dotarło, że książki można czytać w innym wymiarze, niż papierowy.
Czyli nie ma nic złego…
Brexit czkawką się odbije, niestety. Oby tylko „wyspa wolności”, jaką według wiadomego prezesa grupy trzymającej władzę jest Polska, nie poszła w ślady!
Alicjo, to mamy raz przynajmniej taka sama zime u siebie.
U nas w poludnie -6°C, snieg pada nieprzerwanie od rana. Milo spojrzec przez okno. Nawet wyjsc milo, aczkolwiek co raz trudniej brnac przez kopny juz snieg. Wrocilismy godzine temu z wyprawy na nasza dzialke, konkretnie konkretniedo naszej altanki, bo tam trzeba bylo zaradzic zimie. Mam tam mianowicie czesc zbioru moich kaktusow i innych sukulentow, w tym takie, ktore uwazam za cenne. Nie zadbalem natomiast o ogrzewanie tej budy, bo kiedys nie uwazalem tego za konieczne, w ogole nie planowalem dluzszego pobytu tam w zimie. Przesadzajac tego lata czesc moich zbiorow postanowilem te egzemplaze tam zostawic do przezimowania, bo jakie tu juz ostatnio zimy! Przeliczylem sie najwyrazniej, bo zapowiadaja, ze te przepiekne widoki za oknem, ten czar zimy man nam towarzyszyc jeszcze przez wiele dni.
Te rosliny, te sukulenty znosza dosc dzielnie i nizsze temperatury lecz po tym, jak znalazlem tam obok zaraz, polegla, rozmiekla zupelnie begonie krolewska wiedzialem, ze to nie zarty. Trzymam tam tez resztki moich zebranych jablek innych zbiorow i tez z nimi trzeba bylo cos zrobic. Postanowilem wiec przywiezc z domu suszarke do owocow i uzyc suszarki jako grzejnika. Przebralen to co bylo i obralem przedwczoraj co nieco z tych jablek i wlaczylem suszarke. Mozna ja wlaczyc max na 10 godzin dzialania wiec jasne jest, ze bede musial dzisiaj jeszcze raz wieczorem tam zajechac, aby zabezpieczyc umiarkowana temperature na cala dzisiejsza noc.
A to, ze jablka beda najpozniej jutro ususzone? Trudno, trzeba bedzie ubrac sie cieplo i obrac nastepne. Tyle na dzis o zimie.
W Polsce też mamy zimę pod hasłem „idzie luty, obuj dobre buty” zatem kolejna część zimowych opowieści. Najpierw, tak gdzieś około czwartku wydawało nam się, że skoro w perspektywie duże mrozy to najlepiej będzie nie ruszać się z ciepłego mieszkanka w Warszawie. W piątek zaczęliśmy powoli zmieniać zdanie, bo owszem zapowiadają mrozy, ale przy okazji słoneczną i suchą pogodę. Poza tym Latorośl powierzyła nam na kilka dni opiekę nad swoim czwronogiem, a pies, wiadomo, nigdzie tak dobrze się nie wybiega, jak w nadbużańskich okolicznościach przyrody. Spakowaliśmy zatem manatki i ruszyliśmy ku wiadomym rubieżom. W lesie na pierwszy rzut oka nadal pięknie, ale tak, jak już wyżej napisała haneczka, leśne ścieżki zamieniły się w lodowiska. Małgosia też zapewne wie coś na ten temat. Trzeba maszerować skrajem lub ewentualnie samym środkiem dróżek, a i tak złapanie zająca, jak w banku! Cudem udało nam się nie połamać żadnych odnóży! Poza tym wykorzystaliśmy oczywiście naszą kominkową kozę do tego, by udusić, z wolna i z ostrożna, królika w sosie składającym się z czerwonego wina, musztardy, miodu lipowego oraz suszonych moreli. Ech, co za smak, co za zapach!
Wprawdzie muzea i galerie otwarte w Polsce od tygodnia, ale są dzieła sztuki, które spokojnie można oglądać en plein air, jak mawiają bracia Francuzi:
https://photos.app.goo.gl/Mq9zrH4Z6bVRsxKCA
Danusiu, faktycznie przyroda stwarza często dzieła sztuki, szkoda, że zwykle są ulotne. Ciekawy i piękny ten lód.
Ja na własnej skórze nie sprawdzałam tych oblodzonych ścieżek w lesie , bo koleżanka, która przy nim mieszka, kategorycznie odmówiła spaceru z kijkami i na dowód wysłała mi zdjęcie.
Chłodno cały dzień, utrzymuje się -9 °C
Na obiad pomidorowa z makaronem i pierś gęsi, kupiona już gotowa tylko do podpieczenia. Do tego micha czerwonej kapusty.
Pepegorze,
sukulenty to wspaniałe, przebaczające zaniedbanie przez posiadaczy owych rośliny!
I takie głównie mam w domu, niektóre od roku 1984 (tak!). Tyle, że mam je na parapecie, żeby oko cieszyły, bo po to się chyba kwiatki hoduje?
A poza tym celsjusze spadły do -2 i nadal sypie śniegiem…
https://photos.app.goo.gl/tVs3c9rmnisFCR4S8
Pomijając kwitnącą bogenvilię, ten gruby ma właśnie tyle lat – kupiłam go w sklepie, który już dawno nie istnieje, ani nawet budynek nie przeżył (rozwalili, postawili coś innego), a gruby sobie żyje 😉
Miewałam też storczyki, ale się zbyły, bo nie lubią przelewania. A tak mi kilka kwiatów zeszło w zaświaty, bo miałam zbyt gorliwych podlewających, kiedy wyjeżdżałam w świat. Kaktusy spokojnie przeżyją niepodlewanie nawet przez miesiąc, dlatego je tak kocham 🙂
…a tu na szkle malowane, ale nie przez Ernesta Brylla:
https://photos.app.goo.gl/RT57Nqgd6zw2CoCH7
Danusiu – przepiękne są te dzieła sztuki stworzone przez przyrodę.
U nas jest mroźno i wietrznie. Śniegu nie ma za wiele, ale od późnego wieczoru zapowiadają obfite opady.
Na obiad był gulasz wołowy i reszta rosołu od wczoraj. Do kawy wczorajsze chruściki zrobione przez siostrzenice z niewielką pomocą dziadka. I mój sernik oreo upieczony dla mamy na imieniny. Trochę spóźniony, bo Marii było we wtorek 🙂 . W zeszly weekend jedliśmy pączki taty, Wyszły mu wyjątkowo smaczne.
A w tym tygodniu mamy już tłusty czwartek, a ja odpowiadam za zapewnienie pączków dla całej firmy. Po dwa na osobę + kilka zapasowych to ok. 220 sztuk. 😀 Jutro pójdę zamówić i zapłacić, tak aby w czwartek już tylko odebrać, nie czekając w kolejce, na mrozie.
Nowy – będę pamiętać: mail, nie messenger 😉
Haneczko – przed świętami wysyłałam paczkę kurierem do USA. Niby proste, ale ile się naszukałam w internecie jakichś dziwnych kodów na słodycze i upominki do deklaracji celnej. Potem się okazało, że tę deklarację nie należało wkładać do środka, jak bylo w instrukcji na stronie internetowej, tylko wręczyć kurierowi. Musiałam wydrukować drugą po powrocie z pracy, a biedny kurier przyjechał ponownie.
Pepegorze – ta wyjątkowo mroźna zima zaskoczyła wszystkich, kurtki i buty mamy już cieńsze, trzeba poszukać w szafach, może znajdą się jakieś stare, bardziej ocieplane.
Kolejny raz, ale już ostatni , zachęcam Was do kupienia nakładek antypoślizgowych na buty. Naprawdę bardzo się przydają. W mieście przy odśnieżonych i suchych chodnikach nie sprawdzą się, ale można zabrać je ze sobą i nałożyć na buty tam, gdzie będzie ślisko. Zakupiłam zapasowe nakładki, bo przy tej zimie chyba się zużyją. Bez nich czuję się niepewnie na naszych białych drogach.
Rano było minus 15 st. , a w dzień minus 8 st.
Asiu,
piszesz, że u Ciebie śniegu niezbyt wiele, a u nas jest go dużo i ciągle dosypuje, a przecież to nie tak daleko. Wczoraj widziałam relację z Karpacza, a tam śniegu jak na lekarstwo. Czwartkowe pączki zostaną kupione w sklepie. Faworki smażyłam dwa razy, pączków jeszcze nigdy i tak zostanie.
Do galerii wybieram się w tym tygodniu. W Sopocie są bardzo ciekawe wystawy – obrazy polskich malarzy z prywatnych kolekcji.
Tak, Krystyno, niedaleko, a i śniegu mniej i deszcz też rzadziej pada. Susza.
Trochę słońca i radości 🙂 : https://youtu.be/TH4V-yHbJXk
U mnie południe i -5c.
Ale dnie coraz dłuższe i tego się trzymam! Przy okazji przypomniały mi się kotlety, swego czasu omawiane na blogu. Składniki jak widać:
https://photos.app.goo.gl/9g2FFYyx77bKrhWN6
😯 😯 😯
https://www.onet.pl/turystyka/onetpodroze/jak-chinczycy-pija-polski-spirytus-polak-pokazal-nagranie/vb5bvx0,07640b54
Asiu 🙂
Krystyno, kupię antypoślizgowe, niech je tylko dopadnę.
Upiekłam wegańskie brownie. Jest całkiem niezłe, choć nie tak dobre jak z masłem. Aquafaba sprawia, że ciasto jest bardziej kleiste. Może następnym razem wydłużę czas pieczenia.
Za to wegański kapuśniak bardzo nam odpowiada, bardziej niż tradycyjny.
Asiu, współodczuwam paczkowo.
O czasie, w którym to wysyłam (2:27)
https://www.cityofkingston.ca/explore/webcams/springer-market-square
Alicja-Irena
15 kwietnia 2015
2:16
A Ty, który wszystko wiesz,
znasz wszystkie kwasy i zasady,
powiedz nam jak to jest
po tamtej stronie lady.
A Ty, który wszystko znasz,
terminy święta i zagłady,
powiedz nam jak jest tam,
po tamtej stronie lady?
Czy się tam sieje zboże,
czy się po prostu trwa
może tam mają (morze)
i czy jest taki ktoś jak ja.
Życie nie daje nagród,
życie nie daje wiz,
życie to trochę szabru
i bardzo rzadko czysty zysk.
A Ty, który wszystko wiesz,
znasz wszystkie kwasy i zasady,
powiedz nam jak to jest
po tamtej stronie lady.
A Ty, który wszystko znasz,
terminy święta i zagłady,
powiedz nam jak jest tam,
po tamtej stronie lady?
p.s Tekst Agnieszki O.
Haneczko, jak Ci wyszły kotleciki jagnięce?
Na Allegro tych nakładek antypoślizgowych jest mnóstwo, w różnych cenach i rodzajach.
U mnie już -11 °C, śniegu nie widać, w prognozie ma się pojawić nad ranem. Zobaczymy.
U mnie też -11, a śnieg ma padać od godzin przedpołudniowych. Widziałam, że przed 7 rano, jak idę do pracy, odczuwalna temperatura będzie wynosiła -25. Przez wiatr.
MałgosiuW., bardzo dobrze wyszły, bo nie mogły inaczej. Dostosowałam się przecież do światłych wskazówek 🙂
Antypoślizgowe chciałam kupić zwyczajnie, w sklepie.
Tu -10 i wieje, ale umiarkowanie. Na razie nic nie pada.
Alicja Agnieszkę O., to ja Jerzego Ficowskiego 🙂 :
TO PRZEZ TEN MRÓZ
– czy lubisz mróz?
– Die lubię brozu!
Die cierpię brozu z całej duszy!
Bo choć spokojdy jest da pozór,
szczypie to w dos, to zdowu w uszy!
Poteb czerwode są jak rak,
tak jakby ktoś bi uszu datarł!
– A czemu mówisz dziwnie tak?
– to przez ted bróz!
Bab straszdy katar!
Asiu, jesteś niezastąpiona 😆
Haneczko, to Twoje wykonanie i aplauz należy się tylko Tobie 🙂
Nie odbieraj sobie zasług, MałgosiuW. 🙂
Bardzo za Wami tęsknię.
Ogromnie brakuje mi zjazdów, bezpośrednich kontaktów. Czuję się osierocona. Mam tylko i aż wspomnienia, za które jestem Wam wszystkim wdzięczna.
Prosz bardzo… , a z czasem pozbieram nasz najpierwszy, 2007
https://photos.app.goo.gl/ALer2HCUHpZyUJPu2
Haneczko-kolejne zjazdy oraz spotkania ciągle i jeszcze przed nami. Proszę, abyś o tym pamiętała!
A na czym polega twój wegański kapuśniak?
Asiu-dzieci afrykańskie w tańcu rewelacyjne!
Krystyno-ciekawe, jak będzie w galerii, którą planujesz odwiedzić. Do warszawskich muzeów ruszyły tłumy, w galeriach zapewne spokojniej.
https://warszawa.naszemiasto.pl/muzeum-narodowe-kolejka-az-po-horyzont-ale-tlumy-ruszyly/ar/c1-8124827
Bez żadnych tłumów odwiedziłam kilka dni temu pracownię(i oczywiście kuchnię z jadalnią też)kuzynki Magdy. W pracowni zawsze jakieś nowości, ale oprócz obrazów jest też tam całe mnóstwo roślin. Magda założyła parapetowy ogród składający się baby plants:
https://zielony-sloik.pl/kategoria-produktu/strefa-roslin-domowych/baby-plants/
Bardzo sympatyczny pomysł, a osłonki na mini doniczki zrobione na drutach rozczuliły mnie bez reszty 🙂
Dzisiaj wieczorem w telewizji był akurat jeden z filmów, o którym ostatnio rozmawiałyśmy na blogu-„Green book”.
https://photos.app.goo.gl/ALer2HCUHpZyUJPu2
To chyba to o co mię szło… zbieram zdjęcia, więc mogło mi się coś pokićkać…
https://photos.app.goo.gl/xB1wqY6hdD8NN7qaA
Przy dzisiejszej śmieżycy rozgrzewająca herbata obowiązkowa 🙂
https://tiny.pl/rphp1
A do herbaty trochę Sztaudyngera:
Smutna wiedza
Wie to najlepiej sędziowska ława,
wiele bezprawi w imieniu prawa.
Mistrzowie
Wielu mistrzami się stało,
jak mówić prawdę niecałą.
Odkrycie przez rozbicie
Czasem, gdy runie piedestal,
widać, że nikt na nim nie stał.
…oraz trochę Krzysztofa Kowalewskiego:
https://www.youtube.com/watch?v=hiKBY95gf8E
Danuśka opuściliście rubieże ? Fajnie sypie w różnych kierunkach. U mnie już druga herbatka.
Małgosiu-tak, wczoraj w południe wróciliśmy do Warszawy. Obawialiśmy się, że dzisiaj może nas tam zasypać!
Oglądam w internecie nakładki antypoślizgowe, na które namawia nas Krystyna.
Ja zamówiłam, ale nie spojrzałam dokładnie a to idzie z Chin to pewnie zima się w miedzy czasie skończy.
-17c, słonecznie.
„Gulasz rybny” z zamrażarki, bo w poniedziałki kto by pracował 😉
U nas na szczęście chodnik, ten nowiutki, jest odśnieżony. Odśnieżąjący to w większości pracownicy kontraktowi, więc jak tylko coś spadnie (a nie pada od kilku dni), to jeżdżą i odśnieżąją, żeby sobie kilometrów nabić. Ile odśnieżą, tyle bęðą mieli zapłacone. Z zimowego K2 nici – zostanie na przyszły rok.
Jutro chyba wreszcie te gołąbki, chociaż najpierw powinnam pozbyć się z zamrażarki pierogów, przynajmniej części.
A teraz o kryptoreklamie całkiem otwartej 😉 Otóż polecam garnki tej firmy:
https://www.ceneo.pl/oferty/garnki-valdinox-rock
Ja póki co kupiłam za 5$ małą patelnię na jajecznicę na przykład, była to promocja, bo oryginalnie te gary są drogie (patelnia kosztowała 105$!). Teraz będę sprawdzać, czy nie zjawią się z czasem inne tej firmy gary z obniżoną ceną. Te gary są nie do zdarcia!
Danuśka, gotuję według przepisu z „Jadłonomii” Marty Dymek „Kapuśniak po indyjsku”. Na jej blogu jest inny przepis, ale ten książkowy zdecydowanie bardzie nam odpowiada.
Po wczorajszym wpisie Haneczki zajrzałam do ” Jadłonomii po polsku” Marty Dymek/ samej ” Jadłonomii ” nie mam/ i poczytałam sobie przepisy. Tam też jest kapuśniak, ale najbardziej zainteresował mnie przepis na tatara/ z drobnej kaszy jęczmiennej/ i na niezwykle proste ciasto czekoladowe. Najpierw chcę wypróbować te przepisy, zanim je polecę.
Czy w tamtym kapuśniaku są ziemniaki, bo w moim są.
Piekłam ciasto czekoladowe na bazie buraków i takie z tachiną. Tego z tachiną nie powtórzę, bo straszna mordoklejka.
haneczko,
w ” kapuśniaku wyśmienitym” są ziemniaki i czerwona soczewica, którą można zastąpić czerwoną fasolą lub ciecierzycą. Są też m.in. suszone śliwki i przecier pomidorowy. W ” kapuśniaku zbójnickim” składniki są podobne, ale w innych proporcjach.
Ciasta w ” Jadłonomii po polsku” to awaryjne ciasto czekoladowe, keks i makowiec po japońsku. Podoba mi się , że nie potrzeba tu mleka roślinnego, oleju kokosowego, aquafaby, a wykonanie kusi prostotą.
A śnieg sypie i zawiewa.
Dziewczyny-„Jadłonomii” w postaci książki nie mam, na blog zajrzałam i przy okazji przejrzałam oczywiście też inne przepisy na zupy. Pogoda za oknem zupom sprzyja,
teraz tylko kłopot z wyborem 🙂
Danuśka,
czy te osłonki na doniczki wykonane na drutach są u Magdy? Na podanej stronie zielonego słoika nie znalazłam ich.
Osłonki na doniczki robione na drutach to kiepski pomysł. Bardzo łatwo zamoczyć, pokropić wodą, pobrudzić ziemią, robaczki typu pajączki lubią się tam gnieździć, kurz się znakomicie w tym czuje…
Praktyczne są ceramiczne i plastikowe oraz z innych, solidnych tworzyw.
Swoją drogą – już luty, można ziemię kwiatkom powoli nawozić…
Tak, Krystyno, pisałam o osłonkach, które są u Magdy w domu.
„Mój”kapuśniak jest inny.
Krystyno, mleko roślinne zastępuję krowim i już.
W moim kapuśniaku jest kapusta kiszona 😉
Ziemniaki gotuję osobno (sporo) i razem w wodą dodaję do kapuśniaku, one się szybciej gotują osobno. Poza kapustą są marchewka, pietruszka, por, cebula osobno podsmażona oraz obowiązkowo przygarść kminku (antywzdymające działanie!).
A gotuj na czymkolwiek z kością, dodatek boczku i kiełbasy mile widziane.
Właśnie zrobiłam śliwki w czekoladzie gorzkiej, spora konkurencja dla śliwki nałęczowskiej 🙂
p.s.Ziemniaki dodaję już po ugotowaniu kapuśniaku. Dodaję chili! Słyszałam o dodawaniu łyżki-dwóch przecieru pomidorowego. Moim zdaniem pasuje!
Byłam w końcu na spacerze z kijkami. Ciężko się szło , sporo śniegu i lód pod spodem. Ważne, że było trochę ruchu na powietrzu.
Śnieg znów prószy , ale jest cieplej -5 °C.
Na obiad „chińszczyzna” z mrożonki z indykiem.
Do nas dotarl ,jak mowia Francuzi, expres Moskwa – Paryz. Snieg i mroz. U mnie od trzech godzin jest prawdziwa zamiec sniezna. 0°C na termometrze i tak ma byc przez kilka dni.
Wieczorem zupa krem z batatow i reszta wczorajszych gofrow. W czwartek musze sobie kupic tutejszego paczka, to nie to co nasze, ale na bezrybiu i rak ryba jak mawiala moja Mama.
Najpierw popołudniowa kawa dla wszystkich chętnych:
https://photos.lci.fr/images/613/344/cafe-tasses-cafeine-boisson-2d5fb2-0@1x.jpeg
A potem fusy od kawy do posypywania oblodzonych chodników:
https://tiny.pl/rpt1f
-9c, słońce czasami, w nocy napadało nowego 5cm białego.
Obiad z zamrażąlnika – ruskie 😉
Dobry wieczór,
Tutaj ochłodzenie nazwano ‘bestia ze wschodu’.
Śnieg prószy, temperatury okołozerowe, ale wiatr piekielnie zimny.
We czwartek wizyta u ortodonty i się szczęśliwie złożyło, że polski sklep za rogiem. Nabędę paczkow, smalcu do faworków i innych smakołyków – na zasadzie co nam w oko wpadnie.
Alicjo,
nadal moge konkurowac z twoja* zima, bo u mnie dzis o 7.00 rano mialem na balkonie jakies 12 minus. To u nas tu juz naprawde wielki numer. Sniegu nie napadalo zbyt wiele w porownaniu z poprzednimi dniami, wiec – sama Kanada!
Ja jezdze dalej. O ile moj klient juz w piatek, pod wrazeniem prognoz na nasz tutejszy weekend odmowil transportu na poniedzialek, o tyle na moje zapytanie, czy chcialby, abym go dzis dowiozl do pracy (jest, bylo nie bylo, wspolwlascicielem firmy, wiec moze ma istotne powody) postawil warunek: tylko, gdy ja widze taka mozliwosc, gdy czuje sie „na silach“. Gdy dzis rano, o 8.30 swiecilo slonce, pelna sniezna biel na pagorkowatej okolicy, byl wyraznie wzruszony. Jest powsciagliwy, znam go juz dobrze, zauwazyl jednak, ze biel widzial w te dni tylko ze swego pokoju przez okno na ogrodek.
*wybacz, bo dotychczas w takich wypadkach uzywalem duzej litery, ale mi to wyrzucono jako anachronizm
A to ciekawe, co pisze Pepegor o tym, że używanie dużej litery w zaimkach ” twój”, ” wasz” uważane jest za anachronizm. Może i tak jest, ale chyba w ogóle formy grzecznościowe wydają się dziś wielu osobom staroświeckie. Mnie takie anachronizmy nie przeszkadzają,
Bez satysfakcji stwierdzam, że moja zima przebija Wasze zimy i mrozem, i opadami śniegu. Od wczorajszego popołudnia śnieg nie przestaje padać ani na minutę, a wcześniej i tak było go dużo. Nie ma go już gdzie odrzucać. Wyjazd do Sopotu odkładam ciągle, bo nie chcę pchać się w korki. W Gdyni też niezbyt ciekawie, autobusy nie wjeżdżają na wyżej położone ulice. U mnie ulice słabo odśnieżone. Ale za to widoki są piękne. Jutro zamierzam obejrzeć okolicę, a może wybrać się trochę dalej.
Anachronizm?! Bym się sprzeczała… nie słyszałam, że to anachronizm. Nawet dla młodzieży, która wymyśla pisownię na nowo, byle „skrócić i wyrzucić” formy grzecznościowe powinny zostać, jakie są. W każdym razie ja jestem starej daty i nie zmienię zasad. W głowie mi się nie mieści, nie potrafię inaczej się do kogoś zwracać – chyba, że zdarzy mi się literówka…
https://rjp.pan.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=749:pisownia-form-grzecznociowych&catid=44&Itemid=58
Poza tym wszystko się zgadza – u nas zima nigdy nie zawodzi, śnieg zawsze się pojawia, czasem na dłużej, czasem na krócej, ale niezawodnie.
Krystyno,
e tam – anachronizm! Po prostu grzeczność i szacunek, nic nie kosztuje!
Tego rodzaju literówka właśnie ostatnio zdarzyła mi się na blogu 🙁
Dla mnie rzeczone zaimki pisane z dużej litery też są ważne i nie chciałabym z nich rezygnować. Z drugiej strony zauważcie, że w innych, ogólnie znanych nam językach te zasady nie występują- your friend/ ton ami /tu amigo , a w polszczyźnie jest: Twój przyjaciel.
W tym momencie przypomniała mi się jakoś dziwnie piosenka Kazika Staszewskiego „Twój ból jest lepszy niż mój” chociaż tutaj mamy dużą literę z innego powodu.
Henryk Sawka zawsze aktualnie i na temat:
https://tiny.pl/rp9wr
-11c, słońce. (widać wyraźnie brudne okna! 🙁 )
Anachronizm byłby wtedy, gdybym napisała – Jaśnie Wielmożna Danuśko 😉
Prasa internetowa strajkuje, toteż nie odrobiłam prasówki.
Trudno.
Żurek z białą kiełbasą i ziemniakami – prawdziwie proste chłopskie jedzenie. Byłoby, gdybym sama żurek zakisiła, a nie z torebki…
Jeżeli ktoś będzie miał ochotę i czas to pod tym linkiem o 18:00 odbędzie się rozmowa Justyny z DAK z panem Tomaszem Grzywaczewskim, autorem książki „Wymazana granica. Śladami II RP”.
https://fb.me/e/DvU7Jh6g
Tego wywiadu nadal można wysłuchać.
Tak, można go odtworzyć. Pan Tomasz jest interesującym rozmówcą, a temat książki jest bardzo ciekawy. „Wymazana granica” została wydana przez Czarne.
https://www.granice2rp.pl/
https://www.tomaszgrzywaczewski.pl/book-inner
Dzień dobry 🙂
kawa
Dziś obowiązkowo kawa z pączkiem. Kawa już była , a pączki czekają na następną.
Byłam na spacerze z kijkami, zimno -11, ale szło się lepiej chociaż prószył znowu śnieg.
Asiu-dzięki Tobie poznałam kolejną ciekawą postać. Tomasz Grzywaczewski, jego zainteresowania i podróże kojarzą mi trochę z podróżami i reportażami Jacka Hugo-Badera. Ani dziennikarze ani pisarze nie lubią takich porównań zatem niech obydwaj panowie mi wybaczą, ale przecież wschód i Rosja wydaje się być ich wspólną fascynacją.
Irku 🙂
Właśnie wróciłam ze spaceru do cukierni. Szczerze mówiąc nie planowałam zakupów u Bliklego, bo przecież tam zawsze ogromne kolejki, a tu proszę, siurpryza: na Ursynowie bliklowskie pączki BEZ kolejki! Toż to się w głowie nie mieści, to zapewne wina mrozów, pandemii oraz… Tuska 😉
Dzień dobry,
Misja ‘Tłusty czwartek’ zakończona sukcesem.
Kupiliśmy sześć paczków – dwa na łebka.
Pięć minut przed otwarciem sklepu byliśmy trzeci w kolejce (dozwolone tylko dwie osoby w środku). Kwadrans po dziewiatej kolejka – cytujac klasyka – była na pół strzału z łuku. Ze dwadzieścia lekko liczac rodaków i ‘Panie, Pan ty nie stał’. Aż mi się wczesne dzieciństwo przypomniało…
Już znam odpowiedź na pytanie, dlaczego nie ma dzisiaj kolejek u Bliklego. Tak beznadziejnych pączków-suchych i bez smaku nie jadłam już dawno! Oj, przykro 🙁
Usiłuję sobie przypomnieć, kiedy jadłam ostatnio pączki z tej cukierni. Wydaje mi się, że to było dwa lub trzy lata temu, wtedy smakowały całkiem dobrze.
Małgosiu-a Ty gdzie kupiłaś pączki w tym roku?
Małgosiu,
podziwiam samozaparcie, ale pewnie u Ciebie spaceruje się łatwiej. U nas ciągle pada…
A propos nakładek antypoślizgowych. Namówiłam koleżankę na ich zakup. Dopiero po czasie dowiedziała się, że na przesyłkę musi poczekać od 2 do 4 tygodni, pewnie też z Chin. Tymczasem poślizgnęła się na chodniku i poobijała.
Z pączkami u nas nie ma problemu, bo w wielu miejscach można je kupić, naliczyłam 7 miejsc. Zjadłam dwa pączki, ale po południu wybieramy się na herbatkę do kuzynostwa, więc na tych dwóch się nie skończy.
Ponieważ mamy dzień pączkowy, obiad będzie lekki – czerwony barszczyk z uszkami grzybowymi.
Asiu,
po wczorajszej rozmowie z Tomaszem Grzywaczewskim postanowiłam zgłębić nieco temat, bo przecież w moim rejonie przebiegała granica polsko- niemiecka. W Dębkach jeszcze nie byłam/ tam jest zachowany stary słup graniczny/, ale po drodze do Białogóry postawiono tablicę informującą o przebiegu w tym miejscu granicy. Ale granica przebiegała jeszcze bliżej, bo pomiędzy Gdynią a Wolnym Miastem Gdańsk/ Sopot był jego częścią/. Po dawnym posterunku granicznym nie ma śladu. Graniczna rzeczka Swelina wpada do Zatoki Gdańskiej na granicy Gdyni i Sopotu i prawdę mówiąc ja sama podczas spacerów zapominałam o charakterze tego miejsca. Tutaj kilka zdjęć granicznych: https://trojmiasto.wyborcza.pl/trojmiasto/5,35612,18511301.html Na zdjęciu z zasiekami patrzymy na nie od strony Sopotu. Ta skromna alejka z niewielkimi drzewami istnieje nadal, drzewa są okazałe, a miejsce jest idealne do spacerów w upalne dni.
Danusiu, ja kupiłam w Putce przy okazji nabycia pieczywa. Testowałam je od kilku dni. Z opisu na ich stronie wynika że mają całkiem prosty skład. Nie powalają, ale te które mam są świeże.
Pisałam lata temu, że lubię pączki do Bliklego, ale nie w Tłusty Czwartek bo są wtedy stare i widzę że to się sprawdza.
Na stronie Gazety jest zdjęcie spod cukierni na ul. Górczewskiej , chętni się ustawili o 6 rano, lokal otwiera się o 9, temperatura na zewnątrz -14 °C. Na takie poświęcenie mnie nie stać.
Trzy godziny na mrozie , brrr
https://warszawa.wyborcza.pl/warszawa/7,54420,26776976,dzis-tlusty-czwartek-kolejki-przed-cukierniami.html
Snieg znowu zaczal padac, zimno, wiatr przenikliwy.
Kupilam tutejsze paczki, sa duzo wieksze od polskich i slodkie jak polskie. Kupilam w piekarni i przy okazji powiedzialam pani za lada, ze dzisiaj w moim kraju tradycyjnie jemy paczki. Dowiedziala sie przy okazji skad pochodzi moj akcent. Zjadlam polowke rano i za chwile druga. Czekam, az Bernard skonczy golic brode. Obiecal mi, ze jak sie zalapie na szczepionke to ogoli i dzisiaj udalo mu sie zapisac na przyszly poniedzialek.
https://i.redd.it/pil83vpqoc411.jpg
Co do pączków w Lubelskiem to piekarnia Sarzyńskiego z Kazimierza Dolnego trzyma poziom. Na szczęście w Lublinie mają swój sklep 🙂
-9c, lekkie zachmurzenie.
Baltic Deli sprowadza pączki z Toronto – jeszcze nigdy nie zdarzyły nam się niedobre pączki, a kupujemy od lat w każdy czwartek (wtedy jest dostawa). Ja lubię z powidłami śliwkowymi, Jerzor z budyniem waniliowym. Te pączki są wielkie i jeden wystarczy, żeby z herbatą zjeść. Kiedyś mój ulubiony pączek był z powidłami z róży, niestety, od lat już nie ma tych powideł i stąd śliwkowe. Też dobre, ale…
Zaraz Jerzor jedzie do sklepu, u nas dostawa jest przed południem, więc akuratnie.
A może langosze też dziś zaproszę:
https://tiny.pl/rpf1t
Już po pączkach, były też faworki, czyli chrust, ale niedobre, tłuste (ktoś pożałował spirytusu do ciasta?). Tłusty Czwartek zaliczon!
Obiadowo spagetti z pomidorami i tartymi warzywami.
Pączki po dwa na twarz, ze sprawdzonej cukierni. Dobre jak zawsze. Puszyste, lekkie i nie za słodkie.
Moja fryzjerka zachorowała. Poszłam do obcej i dałam jej wolną rękę. Obciachała mnie sympatycznie na chłopczycę. Do wiosny odrosnę.
Phi, 2 pączki, 4 pączki, 6 pączków – ja 220 pączków! Kupiłam, u Sowy, bo takie było życzenie. Były świeże. Zapłaciłam w poniedziałek, dzisiaj cała akcja trwała 10 minut. Tylne wejście, odbiór i powrót do biura. Dłużej trwało dzielenie na działy. Po dwa na łebka. Zjadłam jednego, a w domu dwa – domowe, usmażone przez tatę, z powidłami. 🙂
Krystyno – my mieszkamy 40 km od dawnej granicy w Kaczorach, ale tam chyba nie zachowały się ślady. Natomiast jadąc do Złotowa mija się pozostałości posterunku granicznego.
Danusiu – udało mi się wygrać książkę! 🙂 Teraz ustalamy z Justyną szczegóły odbioru.
Też zajrzałam na stronę pana Tomasza i widziałam relacje z jego podróży.
Haneczko – na chłopczycę to bardzo wygodnie zimą.
Na obiad była gorąca grochówka.
Rodzice nadal czekają na termin szczepienia.
Haneczko, spoko, ja zawsze strzygę się na chłopczycę 😉
Jak miałam zamiar iść do fryzjera prawie rok temu, to akurat nastała zaraza i wszystko pozamykali. Teraz też wszystko pozamykane, więc nie chodzę, włosy mam za długie jak na mój gust, ale je związuję i czekam na lepsze czasy. Za to Jerzora haratam bezlitośnie i bezładnie, również na chłopczycę 😉
Właśnie sobie przypomniałam, że mi nie zapłacił! Wymagam płacenia, bo bardzo nie lubię tych podstrzyżyn. Nie znoszę! Idę pobrać stosowną opłatę, a co!
Paczki niestety średnie. Ale we wtorek będziemy smażyć faworki. Fryzjerkę widziałam we wrześniu . Wizyta była umówiona na grudzień i szlag bombki strzelił. Po ostatnich eksperymentach lockdownowych włosów nie tknę. Poczekam do kwietnia. Ale Odsasa (dzięki poradnikom na YouTube) obcięłam zawodowo.
Fryzurę na chłopczycę wylansował nasz rodak:
https://www.wydawnictwoznak.pl/ksiazka/Antoine-Cierplikowski-Krol-fryzjerow-fryzjer-krolow/6176
Natomiast fryzura w stylu pączków z dziurką byłaby w sam raz na dzisiejszy dzień 🙂
https://i.pinimg.com/originals/8e/0d/36/8e0d36cea3be8b0f7f1b7b8162d3c65a.jpg
Jolly, ja byłam chora od patrzenia w lustro. Teraz mi nieporównanie lepiej.
Raz obcięłam Młodego. Wybaczył, ale do dzisiaj wspomina.
Jutro upiekę https://www.jadlonomia.com/przepisy/ekspresowe-weganskie-ciasto-czekoladowe/
Też czekam na wiosnę, wtedy fryzjer i podcięcie obowiązkowe.
Jolly, czy w Londynie spadł śnieg?
U mnie w nocy ma być minus 18. Na łąkach, obok naszego biura pasie się całe stado saren i biegają lisy w zimowych kolorach. Białe, ośnieżone pola i łąki ładnie wyglądają, ale wiosno przyjdź jak najszybciej. 🙂
Danusiu 😀
Asiu-gratuluję wygranej!
Jak w tych pączkach na głowie spać?! I ile czasu przed lustrem odsiedzieć?!
Względem pączków – pamiętam te od Blikle’go z czasów szkolnych (podstawówka) czyli jeszcze nawet nie młodości górnej i chmurnej. Za całe dwa złote (o ile dobrze pamiętam) puszysta słodkość z różanym nadzieniem. Nie jakiś ogryzek czy maleńtas. Duży pączek, taki jak trzeba. Pokryty lukrem z drobinami skórki pomarańczowej.
Z biegim lat me zauroczenie firmą zanikało, a sześć lat temu owa szacowna firma „podpadła mi” doszczętnie.
Całkiem dobre, a nawet bardzo dobre pączusie sprzedawano w cukierni Pawilonów przy Marszałkowskiej. Właściwie wejście było od ulicy Świętokrzyskiej. Sprzedaż była prowadzona w od jesieni do wiosny. Latem lody. Cukiernia cieszyła się dużym powodzeniem.
Pracownia Cukiernicza Zagoździński (Pączki z Górczewskiej) nie bez kozery ma tak liczną klienelę do której i my się zaliczamy. Cukiernia z wielopokoleniową tradycją:
http://pracowniacukiernicza.pl/historia
a i budynek mimo skromnego wyglądu ma piękną, społecznie pożyteczną historię
http://zabytki.um.warszawa.pl/content/budynek-mieszkalny-kolonia-wawelberga
Z pączkowym pozdrowieniem
echidna
Od 30 minut obowiązuje u nas kolejna restrykcja związana z „koroną” w wersji afrykańskej.
Granice Victorii zamknięte. Melbourne ogłoszono czerwoną strefą.
Przez kolejne pięć dni możemy poruszać się jedynie w pięciokilometrowym promieniu od domu. Wyjścia w celu zakupu niezbędnych artykułów spożywczych, jednogodzinnego spaceru, pracy, pomocy lekarskiej. Szkoły zamknięto. Podobnie restaurace, bary, kafejki, kina, teatry siłownie, baseny itp.
Rozgrywki Australian Open (tenis) od jutra odbywać się będą bez obecności publiczności.
Przyloty międzykontynentalne odwołano.
Maseczki obowiązkowe wszędzie.
Jest nadzieja, że stan taki potrwa rzeczywiście pięć dni. Choć termin może ulec zmianie.
-19c, pochmurnawo. Na Zatoce stanęła jedna rybacka chatka parę dni temu, znak, że zima luta!
Ja już nawet nie wiem, co wolno a co nie wolno, i tak nosa nie wyściubiam, bo mroźno… Co na obiad?
Dzień dobry,
Haneczko,
Po tym, jak Odsasa ostrzygłam w pierwszym lockdownie, to się dziwię że zaryzykował w drugim. Co prawda jest stoikiem i stwierdził, że jak się znowu nie uda to resztki ogoli. Zainwestowałam pieniadze we fryzjerskie nożyczki, czas w lekcje na YouTube i wyszło przyzwoicie. Powołania nie odkryłam, fachowcom (jak tylko otworza salony) chleba odbierać nie będę.
Asiu,
Śnieg w Londynie prószył sobie od niedzieli, zimno okrutnie, od-5 do 0, nic w porównaniu z temperaturami w kraju, ale bardzo odczuwalne. Na wsiach, nawet niedalekich prawdziwa zima, tylko podróżować nie można. Gratuluję wygranej!
Echidno-to życzę, by ta sytuacja trwała jedynie pięć dni, bo i tak nawet bez dodatkowych obostrzeń zbyt wesoło nie jest.
U nas od dzisiaj otwarte hotele, kina, teatry oraz kasyna(!)dopisane w ostatniej chwili. Ale…w prognozach na przyszły tydzień siarczyste mrozy zatem nie palimy się do żadnych podróży po kraju. Sprawdziłam repertuar jednego z moich ulubionych kin i tu ciekawostka-walentynkowy, filmowy weekend online:
https://kinomuranow.pl/cykle-filmowe/walentynkowy-dlugi-weekend-z-kinem-muranow-online
Planuję kupić bilet na dzisiejszy seans „Arab blues”i fim obejrzeć wygodnie na własnej kanapie.
Niektóre sieci kinowe postanowiły nie otwierać swoich sal:
https://www.spidersweb.pl/rozrywka/2021/02/09/multikino-otwarcie-obostrzenia-12-luty-koronawirus/
Jolly,
dzięki za podpowiedź, poszukam na youtube i zacznę zarabiać na chłopie : )
Alicjo,
Maszynka:
https://youtu.be/FWilMCxEzh0
Nożyczki:
https://youtu.be/VUnkenMZDcQ
Zastosowałam obie metody
Maszynkę mam od dawna, ale nie cierpię tej roboty 🙄
Znaczy – mam wszystko, oprócz chęci 🙂
Haneczko,
jak udało się ciasto czekoladowe?
Zjedlismy wczoraj po jednym paczku z polskiego sklepu. Smakowaly zupelnie niezle, lecz znowu nie tak, jak kiedys te mojej mamy. Te paczki * mojej mamy, to chyba jedyna fiksacja jaka mam, no, moze jeszcze jej sos pieczeniowy.
Pogoda, wlasciwie Pana Lulkowa, znaczy cesarska. Wczoraj w poludnie bylem w altance. Wszystko biale, sniegu na 30-40 cm, slady roznych zwierzat. Otwierajac drzwi do pomieszczenia musze zawsze przycisnac i co – drzwi pokryte blacha, umalowane na czarno byly gorace! – termometr wiszacy obok wskazywal +12°C. OK, ta sciana jest skierowana na poludnie. Wewnatrz od tygodnia probuje ogrzewac, najpierw probowalem suszarka do owocow, teraz jednak prawdziwa grzalka elek. z nadmuchem. Po paru dniach trzymam ok. plus 6.
W okolicy, gdzie zawiozlem klienta, bylo o 17.30 -14°C. W nocy ma byc minus 18.
Zupelnie niezle jak na nas.
*cholernie brak tych haczykow i opilek
Korekta do naszych restrykcji: nie afrykańska lecz angielska mutacja przyczyniła się do wprowadzenia restrykcji (czwarty stopień). Spacery zaś dwugodzinne.
„Kolega małżonek” nawet słyszeć nie chce o fryzjerze. Od lat. Sprzęt mamy, zatem przypadła mi zaszczytna rola domowego balwierza. Problem tylko, że sama sobie włosów nie podetnę, a odwrotnie relacja nie działa.
pepegor – polskie znaki diakrytyczne możesz używać za pomocą klawiatury. A jaki komputer posiadasz: Win czy Mac?
Danuśka, oby jeszcze ludzie (grupa niedowiarków, zwolenników teorii spiskowych, bezmyślnych cymbałów itp) zrozumieli, że to nie złośliwość władz lecz konieczność by opanować sytuację.
Kulinarnie – rowinęłam skrzydła – upiekłam kaczkę. Bez „cudowania”. Proste przyprawy, trzy jabłka, dwie i pół godziny pieczenia. Zapach – olimpijski, smak – no czysta ambrozja, mięsko soczyste i miękkie. Spokojnie mogę powiedzieć żem rozwinęła skrzydła. Nieczęsto piekłam ptaka lecz mięsko zawszeć było „lekutko” twardawe. Nareszcie trafiłam!
Pepe,
polskie diakrytyki można zainstalować. Co już daaaawno było tu omawiane. Poszukaj w internecie, na pewno są strony, które to objaśniają.
Ja tam siedzę/leżę na dowolnie wybranym boku i czekam, aż się ociepli, nie wychodzę!
Danuśka,
piekłam kiedyś kaczkę z pomocą takiej jednej małolaty z Paryża. Jabłka pokrojone ile tylko wlazło, dyżurne. Trzeba było często polewać. Wyszła znakomicie!
Myślę, że teraz te worki plastikowe do pieczenia byłyby najlepsze, bo polewać nie trzeba, tylko na koniec otworzyć worek i zwiększyć temperaturę z góry na tyle, żeby się skórka dobrze przypiekła. Nie pamiętam, jaka temperatura, ale chyba niewielka, dopiero na koniec przypał 😉
Alicjo – tom ja piekła kaczuchę. Bez polewania. Bez przewracania ptaka na drugą stronę. W brytfannie z półokrągłym rusztem. Woda w brytfannie, którą w połowie pieczenia musiałam uzupełnić (wg oryginalego przepisu w naczyniu ogniotrwałym bez przykrycia, chwilowo niedostępnego u nas). I to wszystko.
A przepis wraz z poradami znalazłam
https://www.youtube.com/watch?v=YItDBKfB5TY
Polecam.
Kolejny gadżet kuchenny: kotleciarka ręczna. Interesująca nazwa, niewątpliwie ułatwia przygotowanie kotletów schabowych, z karkówki czy drobiowych.
Produkcja polska.
Ale cena?
No, czyste szaleństwo – 490.00€ albo 1940.00 zł.
Echidno-w niektórych polskich sklepach czy stoiskach mięsnych można kupić już rozbite kotlety, co pozwala pozwala zaoszczędzić czas i pieniądze. Jakby co zawsze pozostaje stary, dobry tluczek do mięsa. W tym momencie nieodmiennie przypominają mi się nasi dawni sąsiedzi i tłuczenie mięsa na schabowe w każdą niedzielę(mieszkali nad nami).
Kotlety już rozbite i przygotowane do smażenia widziałam wczoraj w Auchan.
Aha-bardzo smętnie wyglądało natomiast specjalnie zaaranżowane na Tłusty Czwartek stoisko z pączkami. Wczoraj siedziała tam bezrobotna sprzedawczyni otoczona dziesiątkami niesprzedanych pączków, Ciekawe jaki czeka je los?
Zaplanowaliśmy na dzisiaj smażenie faworków. Alain uwielbia ten deser i zgłosił się na ochotnika do pomocy.
Danuśka – przyznam szczerze, że osobiście wolę rozbijane mięso w domu. Wombat także innej możliwości nie widzi, a to On jest specjalistą od schabowych, mielonych, klopsików. Nikomu tłuczko-pukaniem nie przeszkadzamy to i „stukać” na szczęście możemy do woli.
Rozbitych kotletów u nas raczej nie uświadczysz, przynajmniej my nie widzieliśmy. Inna rzecz żeśmy nie szukali.
A kuchenny gadżet podałam jako ciekawostkę. I to dość kosztowną ciekawostkę.
Chrust też w dzisiejszych planach.
Rzadko robię schabowe , to mogę pomachać tłuczkiem, szczególnie, że nie lubię cienkich jak papier. Sąsiadki też chyba rzadziej robią , bo nie słyszę, a może już tak się przyzwyczaiłam do tych dźwięków, że nie zwracam na to uwagi. Przy opisie tego urządzenia jest zaznaczone, że może być wykorzystywane „do codziennego, długotrwałego użytkowania w masowej produkcji kotletów”.
-17c, zamglone słońce
Na obiad pomidorowa z makaronem z przepiórczymi jajkami!
Echidno-tak właśnie zrozumiałam Twój wpis-chodzi bardziej o gadżeciarską ciekawostkę niż potrzebę kupienia takiego sprzętu.
Chciałabym kiedyś zobaczyć w kuchni Wombata, Pepegera, Sławka, Misia oraz Osobistego Wędkarza, którzy gotują wespół w zespół. Wszyscy wymienieni panowie lubią to zajęcie i mają znakomitą, kulinarną wyobraźnię. Panie siedziałyby w ogrodzie lub przy kominku, sączyłyby dobre wino, plotkowały i cierpliwie czekały na zaproszenie do stołu 🙂
Fejsbukowe znalezisko-poduszka wyhaftowana 87 lat temu:
https://tiny.pl/rppbz
Ech, gdzież te beztelewizyjne i bezinternetowe czasy….
Właśnie rozmrażam schabowe na jutro – już ubite. Dzisiaj zjadaliśmy różne resztki, a w tym i resztki pączków. Smażyłam (zwykłe i bezglutenowe) we czwartek dla całej rodziny. Ze względu na wiadome świństwo, pączki były na wynos. Nie spotykamy się w domu, tylko na powietrzu w różnych miejscach. Na szczęście mieszkamy obok parku z górkami sankowymi, a sanki są u nas, więc dodatkowy powód do spotkań w naszej okolicy. Do tej pory jeździliśmy na sankach tylko razem z dzieciakami, ale wczoraj wybraliśmy się sami, czyli dziadkowie. I było bardzo miło, a przy tym całkiem inaczej niż dotąd.
To urządzenie do ubijania kotletów znane jest od dość dawna, tzn. ja znam je od około 15 lat, bo można było z niego korzystać w dobrym sklepie z mięsem i wędlinami tam, gdzie wówczas mieszkałam. Skorzystałam kilka razy, ale uznałam, że wolę sama ubić tych kilka kotletów czy wołowiny na zrazy. I pewnie nadal te kotleciarki istnieją, ale zapomniałam o nich.
Makaron na jajkach przepiórczych także u nas jest do nabycia .
Danuśka,
bardzo ładna jest ta haftowana poszewka na poduszkę, aż dziw, że tkanina po tylu latach nadal jest śnieżnobiała. Hafciarka była zdolna, bo haft jest wykonany jest bardzo precyzyjnie. Cenne są takie pamiątki, niekoniecznie takie piękna jak ta poduszka. Przechowuję trochę rzeczy uszytych czy zrobionych na drutach przez moją Mamę, na pamiątkę.
Niektórzy panowie świetnie gotują, a inni potrafią zrobić doskonałą kawę z mleczną pianką 🙂
Przepraszam za literówki i powtórkę wyrazów.
Krystyno,
wszak to polski makaron 😉
Mam jeszcze z jajkami z kurek zielononóżek. To są bardzo delikatne, cieniutkie i króciutkie makarony, moim zdaniem w sam raz do pomidorówki i tym podobnych.
Ja za tym, żeby panowie gotowali, ale nie wszyscy na raz!
Najlepiej jeden z nich każdego dnia 😉
A my z tym winem w ogródku, rozwiązując problemy tego świata…
A propos, ja bardzo nie lubię, kiedy ktoś rzuca mi się do kuchni z pomocą – dla mnie to jest przeszkadzanie w robocie, którą już sobie zaplanowałam.
Spotkań żadnych, tym bardziej na powietrzu, bo mróz skutecznie odstrasza. Telefonicznie i owszem, spotykam się z Lisą, która jest samotna i ostatnio bardzo schorowana. Z trudem porusza się za pomocą chodzika. Byliśmy u niej po Nowym Roku, z zachowaniem wszelkich środków ostrożności, ale na dobrą sprawę my też nigdzie nie chodzimy, tyle co Jerzor do sklepu spożywczego, też oczywiście z zachowaniem wszelkich reżymów. Strasznie nam to wszystko „nadojada”, a co gorsza – końca nie widać 👿
*od kurek zielononóżek raczej…
Jolly – dziękuję książka dotrze w przyszłym tygodniu.
Słońce przygrzewało cały dzień i większość śniegu zniknęła. Na obiad były szare kluski zwane kluchami z kapustą.
Urządzenia do rozbijania mięsa są i w naszych sklepach.
Trochę muzyki: https://youtu.be/8LL97E9NwjA
Z tym rozbijaniem mięsa – gdybym prowadziła zakład żywienia tłumów, tobym rozważyła, ale jak mam rozbić dwa kotlety… a niechby i nawet sześć 😉
Do wyboru, od tłuczka za ok.130zł (?!) do skomplikowanuch maszyn za nieco
ponad 5 000zł (tak jest, trzy zera po piątce!):
https://www.gastrosilesia.pl/skruszacze-miesa-steaker,2,4,635,619,37
Myślę, że te urządzenia przeznaczone są właśnie do sklepów mięsnych i tzw. zakładów żywienia zbiorowego, jakichś stołówek itp.
Ten drobny makaron bardzo lubię i do pomidorowej, i do rosołu- nie ucieka z łyżki i gotuje się błyskawicznie.
Asiu,
nie do wiary z tym znikającym śniegiem! U nas ,zwłaszcza na bocznych uliczkach widać hałdy śniegowe, ulice zawężone przez skąpe odśnieżanie, nie bardzo jest gdzie wyjść na spacer. Jest to dość uciążliwe, a perspektywa roztopów też niemiła, ale przyroda na tym skorzysta.
Ja mam coś podobnego, ale kupiłam za 8$:
https://www.canadiantire.ca/en/pdp/guy-fieri-meat-tenderizer-1425790p.html?rrec=true#spc
Krystyno – zupełnie nie zniknął, ale większość tak. Zresztą nie było go w takiej ilości jak u Ciebie. Poza tym tak wyglądało na głównych ulicach, być może na łąkach i polach jest go więcej. Ulice i najbliższe chodniki były po południu mokre, a teraz jest poniżej zera, więc jutro może być ślisko, czego bardzo nie lubię. Dobrze, że to będzie niedziela.
https://youtu.be/jq5r9iONtLg
https://youtu.be/nbAIBJZGvEc
https://youtu.be/PRLyLTwVjlc
https://youtu.be/rQ7sHx1QhkM
Krystyno, prawie wegańskie ciasto udane, będę powtarzać. Bananów nie wyczuliśmy, tylko nutkę nie wiadomo czego. Polecam.
Kotlety rozbijam tłuczkiem, te z rozbijarki kupiłam raz i zdecydowanie wolę własnołapnie.
Jutro, po raz pierwszy, ugotuję brązowy ryż . Będzie do indyczych kotletów w ziołowym cieście plus warzywka na parze.
Szlag straszliwy mnie trafia na parszywą rzeczywistość. Uciekam w plenery, książki, tenis i jajo (Walia wygrała ze Szkocją jednym punktem! Kiedyś zejdę przez nich na zawał!).
Haneczko, pamiętaj, że ten brązowy ryż trzeba gotować dłużej.
Haneczko,
przepisy Marty Dymek na ciasta są bardzo zachęcające, więc powoli nastawiam się na upieczenie któregoś z nich.
Ryż brązowy nie smakuje mi, ale to może sprawa gustu. Gotuje się dłużej od białego. Zalega mi w szafce, więc powinnam go zużyć, ale jakoś zawsze go omijam.
Zazdroszczę Ci takich mocnych emocji.
Na Walentynki, chociaż sama nie obchodzę, ale w tych ponurych czasach potrzeba trochę radości.
😀
https://youtu.be/fzlT80jQ3lo
https://youtu.be/5bHnzBmwpzg
https://youtu.be/786-XvOK8rM
https://youtu.be/aJKeNOk3DTI
https://youtu.be/PZh5MGp_HF8
https://youtu.be/siUEYNORlhM
https://youtu.be/TM-pNCqw8Dw
↑
https://open.fm/stacja/walentynki
Walentynki covidowe 🙁
https://tiny.pl/rp42x
Walentynki całkiem przyjemne:
https://tiny.pl/rp427
Alicjo-masz rację, niech panowie gotują po kolei, przyjemność potrwa dłużej 😉
Krystyno-rozumiem Twój ból w sprawie brązowego ryżu. Wiem, że zdrowy i wszyscy dietetycy polecają jeść tenże, ale równie konsekwentnie omijam w kuchennych zapasach. Gotuje się trzy razy dłużej niż biały i w smaku cokolwiek beznadziejny.
Chyba będzie najlepiej kiedyś w końcu ugotować i wymieszać …..z białym.
Czasem robię zresztą podobny misz masz-kasza gryczana wymieszana z białym ryżem, ładnie się prezentuje i dobrze smakuje.
„Chciałabym kiedyś zobaczyć w kuchni Wombata, Pepegera, Sławka, Misia oraz Osobistego Wędkarza, którzy gotują wespół w zespół”
zanotowalem, ale, dla precyzji Laski myja statki, jak sie ociepli i odcowidzi zrobimy z tego, co nam sie widzi, logistyka jeszcze w lesie, kazda deklaracja milej, niz widziana, pozny sierpien? tudziez poczatek czerwca, ale tylko dla twardzieli,(bedzie rzygane), a jak nie, to pojade z Misiem i bede jadl „pirogi”
poza tym przepraszam, ze tak rzadko Was lubie
Sławek,
zanim Wy ugotujecie, to my się będziemy tym winem raczyć, a co do statków, to możemy je powkładać do maszyny 🙂
Danuśka,
ryż brązowy u nas też nie zagościł, smak nie ten. Kupujemy taki, jak nam wskazała Japonka, 5 kg hurtem i zamykam go w szczelnym słoju, trzymam w ciemnościach!
Gar do ryżu mam, bo my w ogóle dużo ryżu jemy, chyba częściej niż ziemniaki, a taki gar ułatwia sprawę.
Ano tak – kiedy ten cholerny covid się skończy?! No bo nie może być tak, żeby nam kolejny Zjazd przepadł 🙁
-12c, słońce.
Zaraz idę Za Róg po wino, Jerzor zaznaczył, łaskawca, że kwiatów nie muszę kupować 🙄 Śliwki w czekoladzie zrobiłam przedwczoraj, więc czekoladki są 😉
Okazało się, że nam smak nie przeszkadza, ale można zmienić kurkumą lub przyprawą do ryżu. Robię tak czasem z białym dla urozmaicenia.
Nie żebym się do tego rwała, ale mogę zmywać gary.
W Wielkopolsce laski myją statki. Moja babcia tak mówiła. I Śnieżka Disneya ha ha 😀 też myła statki krasnoludkom.
Tylko niech się wreszcie odcovidzi…
Brązowy ryż źle mi się kojarzy. Przyniosłam go ze sklepu z molami spożywczymi. W białym nigdy ich nie widziałam.
Asiu, u mnie w domu tez sie mylo statki 🙂
Probowalam brazowy ryz ale skonczylo sie na jednym razie…
Pozdrawiam serdecznie.
Jeszcze gorsza rzecz niż brązowy ryż jest tzw. dziki ryż. Albo „Indian rice”, ale teraz chyba tak niepolitycznie mówić. To są nasiona roślin rosnących w wodzie, coś w rodzaju trzcin, nasiona są długie i czarne prawie.
https://en.wikipedia.org/wiki/Wild_rice
Podobno to jest zdrowe, dobrze robi, ale… no dobra, gdybym musiała, tobym jadła, bo na bezrybiu i rak ryba.
Ten ryż „występuje” też w mieszankach z prawdziwym ryżem, ale jak dla mnie – tylko psuje smak i trzeszczy w zębach. Ja lubię już tylko rzeczy dobre, a niekoniecznie te, które dobrze robią 😉
W ramach kwiatów zakupiłam młody szpinak, bo jest mi potrzebny do jutrzejszego dania, zapodam jutro osochozi, bo będę wypróbowywać coś nowego.
Miałam zamiar zakupić piękne róże, bo były w ilościach, ale zanim bym dotarła do chałupy, zmarzłyby na śmierć. Szpinak w szczelnym pudełku nie uwiądł.
Jerzor kocha myć naczynia, kiedy są goście, bo jak już się nagada (a gada przez cały czas), to naczynia pozbiera i myje, ja wtedy mogę sobie pokonwersować. Niestety, on je tylko od środka ochlapuje, woda z kranu swobodnie leci 🙄
Zabroniłam, bo to jest strata wody. Wolę sama – raz a dobrze, a nie poprawiać po kimś, bo talerz mi się od spodu klei do rąk…
Maciek natomiast, nasza dawna maszyna do mycia naczyń, miał taki sposób – każde naczynie namydlał gąbką bardzo dokładnie, a jak już wszystko namydlił, równie dokładnie płukał. W szkole chyba już podstawowej go tak wykształcili, że wodę trzeba oszczędzać. Co prawda za oknem Wielkie Jezioro Ontario, ale myślmy perspektywicznie 😉
Pozdrawiam serdecznie, za Aliną 🙂
Jest jeszcze coś takiego jak czarny ryż , to dopiero jest dziwactwo. Spróbowałam i więcej nie chcę.
To może dzisiaj do kawy/herbaty japońskie ciasteczka ryżowe 🙂
https://mochiko.pl/mochi-jak-zrobic/
W sprawie pomywania statków podrzucam stronę ze Słownika Ilustrowanego Języka Polskiego Michała Arcta, wydanego w roku 1916:
https://tiny.pl/rpkfz
Wczoraj wybraliśmy się na spacer w wiadome nadbużańskie okolice i oczywiście miałam ze sobą aparat, ale ptak na ostatnim zdjęciu (Irku-czy to kwiczoł?)został sfotografowany dzisiaj z naszego okna na Ursynowie. Przylatuje regularnie w to samo miejsce, sądzimy, że ma swoją kryjówkę w pobliskich gałęziach.
https://photos.app.goo.gl/yKmHFqjC4qurTwZG7
O kwiczołach na Ursynowie:
https://www.haloursynow.pl/artykuly/halasliwi-wedrowcy-zlecieli-sie-na-ursynow-u-nas-maja-raj-na-ziemi,16595.htm
Salso-może też je widujesz?
O ile mnie pamięć nie zawodzi, kwiczoły to całkiem „grzeczne” ptaszki. Coś na ich temat pisał Wańkowicz. A jako że był wielkim smakoszem, wiadomo w jakim kontekście.
Wczoraj, na życzenie (a raczej prośbę) Wombata, na obiad podałam ruskie pierogi. Dziś zupa pomidorowa z kluskami. A że została niewielka ilość nadzienia z wczorajszych pierogów, zrobiłam rożki z ciasta francuskiego.
A ja mam za to codziennie przed południem, od pewnego czasu, spektakl jak z Hitchcock’a z powodu mew, które z niewiadomych mi powodów latają między moim domem a sąsiednim, w dużym stadzie gwałtownie zakręcając przed moimi oknami , drąc się głośno.
Weekend spędziliśmy z wnukami, są urocze, ale ilość dziwnych pomysłów na minutę spowodowała, że wczoraj wieczorem padłam. Wnuk jest zafascynowany wulkanami i ogniem. Wnuczka w jego wieku zadziwiała wiedzą o dinozaurach. Ciekawe czy coś z tych fascynacji dziecięcych przełoży się na ich późniejsze ścieżki zawodowe.
Danusiu, właśnie wczoraj obserwowałam gromadkę tych ptaków, aż sięgnęłam po lornetkę, bo na jednym drzewie puszyly się wrony, a tuż obok w koronie sąsiedniego drzewa przysiadły ptaki o takim upierzeniu jak na Twoich zdjęciach. Nie wiedziałam, że to kwiczoły, dzięki za ciekawostki o tych ursynowskich gościach 🙂 Napisałam o wronach, ale być może to były kawki, za daleko żeby stwierdzić.
Pozdrawiam wszystkich 🙂
Małgosiu-ciekawostka z tymi mewami w Twoich okolicach. Pamiętam, jak kiedyś nocowałam u mojego kuzyna w Gdyni, który mieszkał w pobliżu Skweru Kościuszki. To było lato i bardzo cieple noce zatem planowałam zostawić otwarte okno w pokoju, w którym miałam spędzić noc. Kuzyn natychmiast uprzedził mnie, by tego nie robić i zamknąć okno, bo inaczej wrzask mew obudzi mnie około piątej nad ranem. Mimo zamkniętego okna słyszałam te mewy, ale nad morzem to przecież nic dziwnego.
Salso-czy smażyłaś w tym roku faworki? Moje udały się bardzo dobrze i już nie ma po nich śladu. Latorośl poczęstowała nimi również swoich znajomych i sprawozdała, że w zasadzie pochłonęliby każdą ilość 😉
Mewy? Prosz bardzo:
https://www.youtube.com/watch?v=kusEq-FzXxQ
Dziwna sprawa z mewami. Wydaje się, że poszukują pożywienia. Może ludzie wykładają ptakom jakieś resztki na śniegu, a one wyczuwają pokarm z daleka.
Krzyk mew w krótkich dawkach jest nawet sympatyczny, zwłaszcza gdy jest się w pobliżu morza.
Salso, wrony lubią tereny położone w pobliżu wody, nad morzem czy dużą rzeką, więc mogłaś je widzieć. Nasze, czyli wschodnioeuropejskie wrony są szaro- czarne w odróżnieniu od tych zachodnich w kolorze czarnym.
A zdjęcia kwiczołów przepiękne. Warto mieć w ogródku czy na działce drzewka i krzewy z owocami – jarzębinę, jałowiec, jarząb szwedzki, irgi. Wizyty ptaków zapewnione.
Żeby nie było, to i takie, znajome mewy:
https://www.youtube.com/watch?v=lO8m2sQ3uh8
Te dwa domy oddzielone są terenem zielonym, nie widzę by ktoś tam dokarmiał ptaki. Ale podobno są już prawie wszędzie:
https://natemat.pl/232057,co-robia-mewy-w-warszawie-nadmorskie-ptaki-sa-nawet-w-krakowie
Dla chętnych,
Przepis na pieczenie indyka w całości, w torbie do pieczenia. Indyk pieczony w ten sposob jest bardzo smaczny.
Smacznego 🙂
https://youtu.be/-jeYNUKJoNQ
Tu jest pokaz czyszczenia łososia I mewy ktore walcza o resztki
https://youtu.be/DUoU4B3NYPg
Do spacerowania mamy dwa ulubione lasy: nadbużański oraz Las Kabacki czyli ten położony niedaleko nas, na obrzeżach Ursynowa. Dzisiaj była wymarzona, bezwietrzna, zimowa pogoda ze słońcem i niewielkim mrozem, wybraliśmy się więc na spacer do Lasu Kabackiego. W środku tygodnia jest tu spokojnie, tłumy spacerują jedynie podczas weekendów. Spotkaliśmy wielu narciarzy biegowych, pandemia sprzyja chyba sportom, które można uprawiać niedaleko domu.
https://tiny.pl/rpvqm
Zapewne wszyscy znają znakomitą grupę MoCarta i ich dowcipy muzyczne.
Dzisiaj trafiłam na utalentowane dziewczyny 🙂
https://www.youtube.com/watch?v=BKezUd_xw20
-10c, śnieg od wczoraj, trochę też wieje.
Obiadowo makaron z fetą, szpinakiem młodym i pomidorkami + sporo różnych ziół i przypraw, zapiekane, parmezanem posypane.
Utalentowane dziewczyny skojarzyły mi się z innymi radosnymi i też muzykującymi. W sam raz na koniec karnawału 🙂
https://m.youtube.com/watch?v=96ccqkP7GJk
Danusiu, nie robiłam tym razem faworków.
Moment, oswiadczam
Danapola
13 lutego 2021
15:04
to, ze misio, pepegor i slawek byli w tym samym miejscu, a mialo to miejsce w maju 2013, na pieknej wyspie, o ktorej tu pisalo sie wielokrotnie, nie mial zadnych druzynowych rezultatow. Nie, nigdy bym nie smial stanac z nimi w „konkury“. Slawek czarowal, kupujac co raz to inne ryby, skorupiaki i muszle, i je rozrabial na swoj sposob. Nigdy przedtem, ani po tem nie jadlem np piotrosza (ryba), ani muszli, ktore wg zapewnien, tylko tam mozna zlowic. Nie do zapomnienia: tamze, wyspiarski sposob ugotowania miejscowych krabow, tzn, wrzucenie jeszcze ruszajacych sie stawonogow nie do gotujacej, jak to znamy z tad, lecz do zimnej wody i odczekanie rezultatu!
Misio natomiast, od pierwszych chwil imal sie maki i michy, mieszal ii piekl wspaniale ciasta drozdzowe. Nic z tego nie kapuje.
I co ja tam mialem robic? Rozkoszowalem sie wyspa!
A, gotowanie zaby na wyspiarski sposob doswiadczacie akurat na wlasnym ciele!
Orca,
obejrzałam filmik o pieczeniu indyka. U nas nie ma tradycji pieczenia całego ptaka, indyk jest popularny, ale w częściach. Niemniej sam sposób pieczenia jest ciekawy i można go wykorzystać także do innego drobiu.
Dziś wreszcie wybrałam się do Sopotu do galerii. Przed południem w mieście pustki, w galerii także, oprócz nas dwojga i obsługi widziałam trzy osoby zwiedzające. Tak więc nie ma ataku na sztukę i można było spokojnie wszystko obejrzeć. Dodatkowa przyjemność w Sopocie to możliwość chodzenia po płaskich, równych i suchych chodnikach, oczywiście nie wszędzie, ale od takich luksusów już odwykłam.
Krystyno-czy to o tej galerii wspominasz:
https://pgs.pl/
Salso-masz rację, muzyka oraz seksapil i temperament dziewczyn rzeczywiście w sam raz na zakończenie karnawału 🙂
Hiszpańskiego temperamentu i humoru nie brak też w baletowej wersji „Don Kichota”, jaką oglądam teraz w telewizji.
Pepegor-skromność przez Ciebie przemawia, bo przecież niejednokrotnie nam tutaj opowiadałeś, jak to rozpieszczasz kulinarnie swą połowicę, tudzież innych członów rodziny.
Temperamentnych ślicznych i utalentowanych dziewczyn nie brakuje.
https://www.youtube.com/watch?v=qYZKT1BpQpY
Wombat chętnie przyłączy do blogowych Panów. Ma jednak niejakie wątpliwości, że prędko to nie nastąpi.
Wzgledem „zmywania statków” – jeśli dania nie będą serwowane na porcelanie, zawszeć można wykorzystać mobilną zmywarkę.
https://www.youtube.com/watch?v=-Ueq5YbSStA
krystyna
16 LUTEGO 2021
21:42
Dziekuje 🙂
Ten indyk na filmie ma duzo przypraw. To go odroznia od naszego swiatecznego indyka.
Masz racje ze ten przepis mozna wykorzystac na kilka sposobow.