Masło maślane
Masło zawsze było nie tylko ważnym składnikiem człowieczej diety, też symbolizowało coś pozytywnego, coś dzięki czemu potrawy się polepszają, smak chleba staje się doskonały. Weszło też do zasobu porównań i przenośni. „Maślane oczy” – to czułe, pełne miłości spojrzenie; coś „idzie jak po maśle”, kiedy działania są udane; „jak w masło” znaczy bez najmniejszych problemów – i tak dalej .
Jest też masło stosunkowo cennym produktem, czego dowodem są jego ceny. Zwłaszcza ostatnio, kiedy poszły w górę dwu i więcej krotnie. Te najlepsze, cenione masła mają cenę nawet trzykrotnie wyższą niż inne. Zresztą ich jakość jest też, zwłaszcza przez smakoszy, wyczuwana. Doszło do tego, że na sklepowych półkach mamy tyle rodzajów maseł, że można je wybierać podobnie jak wino, wedle regionu pochodzenia. Każda mleczarnia wypuszcza na rynek masło o wymyślnej nazwie.
Mamy też dużo maseł klarowanych, które w kuchni są niezwykle przydatnym tłuszczem. Jeśli dodać do tego reklamowane miksy (co osobiście uważam za barbarzyństwo wobec szlachetnego masła), to można dostać zawrotu głowy. W ogóle odnieść można wrażenie że bolączka naszych czasów to mnogość i konieczność dokonywania wyborów.
Do całej palety maseł do wyboru możemy dodać także te domowe, robione własnoręcznie ze śmietany o zawartości tłuszczu 40 proc. ,jaka pojawia się na półkach sklepowych. Trochę z tym zabawy, ale jako pandemiczna rozrywka to miła propozycja.
Niedawno zauważyłam też w moim sklepie masło o zmniejszonej zawartości tłuszczu. Na próżno jednak szukać na opakowaniu informacji, co stanowi pozostałą część masy. Jest to produkt nieco tajemniczy i wobec tego budzi moją nieufność. Kupiłam, owszem kostkę takiego masła, jednak nie odważyłam się użyć go do kruchego ani nawet drożdżowego ciasta. Podejrzliwie też posmarowałam nim kromkę chleba, smak był dość nijaki. W wyniku mojej rezerwy wobec tej nowości używałam tego masła właściwie tylko do purée ziemniaczanego do gotowanych warzyw. Z całą pewnością to masło nie znajdzie się wśród produktów niezbędnych w mojej kuchni. Nie zastąpi dobrego, pochodzącego z dobrej mleczarni masła lub tego własnego, „wytrzęsionego” w słoiku ze śmietany, które wypróbowałam i które jest naprawdę dobre.
Masło to jeden ze składników naprawdę dobrej europejskiej kuchni, ważny składnik ciast, kremów i sosów, dlatego warto się nad nim pochylić z troską. Każdy smakosz chyba wie, że kruche ciasto z użyciem margaryny to nie to samo, co tradycyjne, maślane. Ma inny smak, zapach i nawet konsystencję. Dlatego nawet w trudnych czasach niedoborów najwspanialsze ciasto na świecie przygotowywałam z masła. Myślę o cieście uniwersalnym, które smakuje w formie rogalików z konfiturą różaną, a także kiedy kawałki jabłka posypanego cynamonem zawiniemy w rozwałkowane kwadraciki, w roli pasztecika z nadzieniem mięsnym, grzybowym, a nawet gdy owiniemy w nie banalną parówkę. Takie ciasto mam zawsze jako dyżurne w lodówce, do natychmiastowego użycia. Proporcje składników proste jak budowa cepa:1 kostka masła, mały pojemnik śmietany, 3 szklanki mąki. A wynik smakowity i elegancki, co wiedzą blogowicze z większym stażem, bo pisał o nim dawno temu Piotr. Mogę powiedzieć, że bardzo polecam to ciasto i życzę smacznego.
Komentarze
Rogaliki próbowałam, są przepyszne potwierdzam. Ja mam ten przepis z nieistniejącego już dawno Państwa blogu.
-17c, piękne niebo i słońce.
Masło powinno być maślane. Używam mało, ale masło to jest masło.
Dzisiaj wreszcie z dawna się szykujące gołąbki z kaszą gryczaną i grzybami. Oraz sosem grzybowym, rzecz jasna.
Mała powtórka z przedostatniej rozmowy i wpisu:
16 lutego 2021 / 23:45
Temperamentnych ślicznych i utalentowanych dziewczyn nie brakuje.
https://www.youtube.com/watch?v=qYZKT1BpQpY
Wombat chętnie przyłączy do KBP (Klubu Blogowych Panów). Mimo niejakich wątpliwości, że prędko to nie nastąpi.
Wzgledem „zmywania statków” – jeśli dania nie będą serwowane na porcelanie, zawszeć można wykorzystać mobilną zmywarkę.
https://www.youtube.com/watch?v=-Ueq5YbSStA
Przeczytałam tekst o „Maśle maślanym” popijając kawę i podgryzając maślane ciasteczka 🙂
Dorzucam maślane wieści z francuskiego podwórka, gdzie masło kojarzy się przede wszystkim z kuchnią bretońską i normandzką. Poniżej jeden z klasycznych bretońskich deserów opartych na solonym maśle, bo solone masło to podstawa bretońskiej kuchni i deserów też!
https://i.pinimg.com/originals/ea/1b/51/ea1b5166b966706b618753dec8132360.jpg
Elapa-wie na ten temat oczywiście dużo więcej ode mnie.
Jako że od rana sypie gęsty śnieg i świat znowu zrobił się bardzo biały to podrzucam trochę kolorów, a przy okazji oczywiście muzyki też:
https://www.youtube.com/watch?v=kmIuEzfdld8
Echidno-oj, niestety chyba nieprędko…:-(
Basiu – przyznam bez bicia, że ciasto zrobię, bowiem wg przepisu o jakim wspominasz, robiłam niejednokrotnie. Z prostą budową cepa raczej sobie nie poradzę.
Dokładnie nie pamiętam ile gatunków masła było w sklepach w dobie PRL-u. Ale z pewnością niewiele. Na pewno śmietankowe, Extra, Wyborowe, Roślinne, Kakaowe i jeszcze jakieś, które umknęły mej pamięci.
Toteż przeżyłam „szok”, gdy po raz pierwszy zobaczyłam w Auchan’nie regały spożywcze zapełnione wieloma gatunkami od różnych wytwórców.
Pewnie Was zadziwię lecz u nas aż takiego wyboru nie ma. Producentów także niewielu.
Masełko i pochodne „smarowadła” (solone i niesolone) mieszczą się w niezbyt szerokiej, choć wysokiej, gablocie spożywczej. Rodzajów i gatunków około 20-stu.
W Polszcze za to szaleństwo maślane. I bardzo dobrze – od przybytku głowa nie boli, co najwyżej może się w niej zakręcić.
A maselnice vel kierzanki pamiętacie?
https://www.youtube.com/watch?v=SI8SS3PGJ98
Do masła maślanego dorzucę kawę z masłem
Zniknął mi roześmiany buziaczek z pierwszego akapitu – względem budowy cepa. Był i zniknął (kiedyś się mawiało jak w … cyrku – teraz to pewnie politycznie niepoprawne).
Pamiętamy, Echidno 🙂 Ja głównie z wakacji spędzanych w latach dziecięcych u rodziny na Podhalu.
Irku-kawa masłem niech zostanie dla chętnych…W Wietnamie piłyśmy z Jolinkiem różne rodzaje kawy, ale kawy z dodatkiem masła nie spotkałyśmy.
Co do maślanych skojarzeń to pomyślałam jeszcze o masach do tortów:
https://www.slodkiefantazje.pl/artykuly/12/krem-maslany-podstawowy
Irek wspomnial o kawie z maslem. Jeszcze nie probowalam. Pomyslalam o herbacie z maslem popularnej w Tybet. Troche na temat herbaty z maslem jest w ksiazkach na temat tego regionu . Maslo do herbaty jest zrobione z mleka żywiny o nazwie “yak”. Tez jeszcze nie probowalam.
U nas maslo jest uzywane do pieczenia roznych ciast. Na przyklad keks Krystyny 🙂
Jacques Pepin w swoich video instrukcjach w czarujacy sposob mowi aby wrzucic na patelnie “a little bit of butter” i na patelni laduje kostka masla (stick of butter) 🙂
Poza pieczeniem ciasta , maslo z mleka krowy uzywamy bardzo rzadko.
Popularnym maslem (butter) jest u nas maslo z roznych orzechow. Zaczelo sie od peanut butter. Teraz jest popularne almond butter, hazelnut butter, cashew butter i lista innych “butter” z roznych nasion i orzechow.
Kazde z tych “butter” mozna zrobic w domu korzystajac “Vitamix”. W niektorych sklepach , obok stoiska z orzechami, sa ustawione maszynki do robienia “butter”.
Maselnice widuję już tylko w skansenach.
Najczęściej kupuję masło solone; używam go także do wypieków. Starszy wnuk bardzo sobie chwali to masło, tym bardziej że on je pieczywo z samym masłem, więc smak jest doskonale wyczuwalny. Dodatki, czyli ulubiona szynka i kawałki papryki leżą obok i są zjadane po kolei. Niestety, nie mogę trafić na masło z kawałkami soli. Do smażenia obok oliwy i oleju używam masła klarowanego i widzę, że jest ono dość popularne.
Kawy z masłem też nie próbowałem, ale herbatę z masłem jak najbardziej … i smakowała mi 🙂
Jedną z rzeczy, które natychmiast znienawidziłam, kiedy tu przyjechałam te prawie 40 lat temu to było solone masło, a zwyczajne, bez soli, ciężko było znaleźć. Skąd solone masło? Bo lepiej się przechowywało, ale w czasach lodówek już naprawdę możemy sobie darować sól w maśle. Tym bardziej, że ogólnie spożywamy o wiele więcej soli, niż jest zalecane. Dużo więcej.
Herbata z masłem dla mnie też nie do przyjęcia 😉
Ale rozumiem, że na wyżynach Tybetu, na rozgrzewkę… chociaż nasi górale preferują herbatę z prądem – i z tym się zgadzam 🙂
Danuśka,
tak, byłam w PGS w Sopocie. Podobały mi się obrazy współczesnych malarzy polskich z kolekcji pp. Pileckich. Ciekawa jest też wystawa dzieł Władysława Hasiora. W większości są to asamblaże. Właśnie dowiedziałam się, co to jest. Sprawa jest prosta, wystarczy pozbierać w domu, na strychu i w komórkach różne przedmioty, ilustrowane pisma, kawałki tkanin i co tam jeszcze niepotrzebnego się znajdzie. A jak nie ma nic zbędnego, to można wziąć bochenek chleba, zabrać dziecku pionki do chińczyka i poskładać to. Potrzebna jest jednak jeszcze do tego wizja artystyczna, bo to wszystko ma wyrazić jakąś myśl. Picasso też tym się zajmował na początku. Tak by to można opisać trochę prześmiewczo, ale jest to jednak sztuka, a w wykonaniu Hasiora poważna. Pięćdziesięcioletnie bochenki chleba naprawdę stanowiły elementy kompozycji.
Pamiętam z końca lat 70. na wystawie sklepu jubilerskiego w Gdyni obraz Hasiora, z różnymi doklejonymi elementami jak to u tego twórcy. Bardzo mi się podobał i cena nie była zabójcza, ale na takie” fanaberie” jak zakup obrazu nie mogłam sobie pozwolić.
Masło solone w naszych sklepach jest bardzo dobrej jakości a ja mogę jeść je bez wyrzutów sumienia i szkody dla zdrowia, bo mam niskie ciśnienie 🙂 Oczywiście z wszelkimi tłuszczami, także tymi zdrowymi nie należy przesadzać.
Często do śniadania smaruję pieczywo gęstym jogurtem. Do tego może być twaróg albo kawałki papryki, wtedy już masło niepotrzebne.
Maslo solone jem jak Dziecko odjezdza i zostanie troche tego masla. Ona tylko solone a ja jem bardzo malo masla. Rano do sniadania smaruje cienko moja kromke tak aby nie jesc suchego chleba i to wszystko. Oczywiscie dodaje do sosow czy jak pieke ciasto. Dawno temu pisalam, ze na poczatku nie wiedzialam dlaczego moje ciasta byly lekko slonawe i dopiero Bretonka uswiadomila mnie, ze kupuje solone maslo. Maslo bez soli trzeba szukac na polce w slepie. Dla Dziecka kupuje tez maslo z ziarenkami soli.
Oni tutaj pieka ciasto – kuign amann – gdzie jest bardzo duzo masla solonego, moi lubia to ciasto a ja patrze jak oni jedza. Wole far, ciasto z suszonymi sliwkami.
To drewniane urzadzenie do robienia masla widzialam na wsi i nawet mi pozwolono troche ubijac. Bylo to bardzo, bardzo dawno temu.
Niby promuje się teraz ograniczanie soli, a soli coraz więcej wszędzie. Niech ta 😉
Dobrze, że jest wybór.
Hasior!
Dawno temu, rok bodaj 70-ty, byłam na wystawie Władysława Hasiora w Muzeum Narodowym we Wrocławiu. Między różnymi grabiami, bronami, miotłami z witek wierzbowych do zamiatania podwórka i innymi przedmiotami użytkowymi „upozowanymi” na sztukę, była też zmyślna instalacja postaci ludzkiej, z odkrytym wnętrzem, gdzie w miejscu, gdzie zazwyczaj jest serce była… dusza od żelazka 😉
Tytuł dzieła – „Dusza”. Oczywiście dusza była zimna. Całkiem zmyślne to było.
Pamiętam smak i zapach masła z maselnicy.
Kawa i masło bardzo chętnie, ale osobno.
Nie używam solonego masła. Pamiętam, że w czasach PRL przez pewien czas tylko takie było dostępne. Jem masło, też mam niskie ciśnienie 🙂
Danuska, O 21 h 05 sur France 3 program Des racines et des ailes a w nim o Bretanii.
W PRL było mocno słone. Teraz jest delikatniejsze, ale wolę zwykłe.
Elapa-dzięki za wiadomość, już oglądam!
Ja z masłem solonym nigdy nie spotkałam się w PRL, dopiero tutaj. I zdziwionko – chleb, ten paskudny typu wata, do tego masło solone i dżem 😯
Kiedy pierwszy raz znalazłam się w Bretanii i na tradycyjne śniadanie znajomi Alaina podali masło solone(innego po prostu nie kupują), konfiturę i bagietkę, owszem byłam zdziwiona, ale zjadłam i to połączenie okazało się…..smaczne.
Lody czy też czekoladę o smaku solonego karmelu też lubię 🙂
Czy macie ochotę przypomnieć sobie dawne, blogowe rozmowy o solonym maśle i nie tylko? Łza, a nawet łzy się w oku kręcą…
https://adamczewski.blog.polityka.pl/2014/11/12/smak-soli/
Elapa-to był ciekawy program, zresztą bardzo często oglądam „Des racines et des ailes”. We wczorajszym bretońskim reportażu była mowa, między innymi, o przekształcaniu nieczynnych już latarni morskich oraz zabudowań, które często im towarzyszą, w mieszkania wakacyjne czy też swego rodzaju gospodarstwa agroturystyczne. Wynajęcie takiego lokum to przyjemność dla posiadaczy zdecydowanie grubych portfeli. Poniżej jedna z propozycji- najtańsza opcja to mieszkanie na szczycie latarni za 600 euro/noc dla dwóch osób. Widok z góry niewątpliwie niezmiemski! Do poczytania dla chętnych, jest też wersja angielska:
http://www.pharedekerbel.com/30-accueil/173-le-phare.html
Danuśka – niewątpliwie można przeżyć niezapomniane wakacje. Za 600 € per noc. Kilka nocy – bagatela dla grubego portfela. A w ramach dbania o sprawność fizyczną gości, toaleta najwyżej usytuowanego lokum powinna znajdować się na samym dole.
Znowu nie pokazały się roześmaine buziaczki, choć przed opublikowaniem były w komentarzu. A miało być dowcipnie. Nic to.
Jest za to
„Masełko
by masełko przygotować
trza się nieco napracować
krówkę z pola najpierw zgonić
potem bydlątko wydoić
z wiadra mleko przelać schludnie
by nie było boń B. brudne
wlać do garnca lub siwaka
(na wsiach była praca taka)
przykryć płótnem albo lnem
w sieni niechaj stoi nocką oraz dniem
a gdy mleczko się ustoi
i w śmietankę się przystroi
zebrać w dzbanek kożuszek śmietanki
zlać w maselnice lub kierzanki
i ubjać powolutku
równomiernie
aż do skutku
by z grudek
masełko powstało
do konsumpcji namawiało
z takim masełkiem kromka chlebusia
– na myśl samą śmieje się gębusia
echidna©2021
Byłam na spacerze z kijkami. Krajobraz był bajkowy, wiaterek zrzucał śnieg z drzew, a wszystko to w promieniach słońca, spadało jak złoty deszcz. Wypróbowałam raki do butów, rzeczywiście szło się pewniej 🙂
Echidno-nie przejmuj się tym, że buziaczki się nie pokazały (czy pamiętasz o spacji pomiędzy ostatnią literą tekstu, a emotikonem?) Ja i tak chichotałam po przeczytaniu Twojej propozycji, by toaletę w owym latarnianym mieszkanku umieścić na samym dole 🙂
Małgosiu-podoba mi się, to co napisałaś „a wszystko to w promieniach słońca, spadało jak złoty deszcz”. Podczas mojego dzisiejszego ursynowskiego spaceru też tak bylo. Niestety na zdjęciu tego śnieżno-złotego deszczu nie widać:
https://photos.app.goo.gl/4A3WgDNSZwBDqDgdA
Na moich zdjęciach niestety też, bo nim uwolniłam ręce z kijków i sięgnęłam po telefon to spektakl się kończył, ale co zobaczyłam zostanie mi w pamięci.
https://youtu.be/spbSKgSxPxA wczoraj znalazłam na fb.
To chyba nie chodzi o ewentualny brak spacji. Wtedy pokazałyby się tylko znaki/ dwukropek i nawias/ bez żółtej buźki. Ale nie wiem, co jest przyczyną.
Może yurek wie?
Ja też dziś podziwiałam okoliczne widoki ze świadomością, że mogą zniknąć za kilka dni, bo zapowiadane jest duże ocieplenie. Aż strach myśleć, co będzie się działo na niektórych naszych drogach. Ale póki co jest pięknie; zrobiłam 15 tys.kroków, więcej niż zazwyczaj, ale szukałyśmy z koleżanką w miarę wygodnych dróg. Z odśnieżaniem u nas słabo, nawet w centrum.
Danuśka,
dość często zaglądam do starych tekstów blogowych. Miłe wspomnienia, choć nastroje bywały różne.
Modne w ostatnich latach połączenie soli i słodyczy to lody słony karmel. Próbowałam, nawet niezłe, ale wolę smaki tradycyjne.
Krystyno-masz rację, to na pewno nie chodzi o spację.
Dzięki za sprawozdanie z wystawy 🙂 Być może zarówno Ciebie jak i innych milośników sztuki zainteresuje ta strona:
https://news.niezlasztuka.net/events/
Za słodkim słonym nie przepadam, albo albo.
Do drożdżowego dodaje się szczyptę by nie rosło do sufitu.
Ocieplenie idzie nieubłaganie i się boję , że to spowoduje powodzie. Łagodne roztopy są znacznie bardziej korzystne dla nawilżenia ziemi. W tym naszym lasku są różne cieki wodne, które w lecie były w większości suche, a od jesieni jednak płynie w nich woda. Las niewątpliwie zyska na śniegu, bo widać że sechł na potęgę.
Kochani-dobre nowiny z Burgundii, u Aliny w ogrodzie już pierwsze oznaki wiosny:
https://photos.app.goo.gl/QW8oUeDFDs3T8w247
U mnie tez kwitna krokusy i sniezyczki. Te ostatnie tak sie rozgoscily, ze wszedzie ich pelno. Sa troche zniszczone przez mroz i bardzo zimny wiatr. Wschodza tulipany , zonkile, jacenty …..
Na obiad byla chinszczyzna kupiona na targu.
Danuśka,
dzięki za link do tej ciekawej strony.
Bug także uwieczniony na pięknych obrazach.
U Aliny w ogrodzie wesoło. Kura najwyraźniej jest zainteresowana krokusami.
Pamiętam, że Alina pisała o swoich kurkach.
Alino, pozdrowienia !
Asiu, nie znałam. Dziękuję.
U nas roztopowo, szaro i ponuro. Koniec bajki.
-7c, pochmurno,
na stole gołąbkowo (kasza gryczana + suszone prawdziwki + pieczarki sklepowe).
W czytaniu kolejny Jefrey Archer, na pochmurne dni.
próba
próba 2
? Co próbujemy?
Danusko, dziekuje za zdjeciowa przysluge 🙂
Krystyno, pozdrawiam rowniez.
Asiu, dziekuje za przejmujace nagranie.
Przypuszczam, że mordki.
🙂 😉 🙄 😯 🙁
😎
Właśnie odkryłam, że nie dość, że jestem Baran, urodziłam się w roku Konia, w Niedzielę Wielkanocną, to jeszcze była stuprocentowa pełnia Księżyca 😯
Może dlatego w okolicach pełni księżyca nie sypiam lub sypiam bardzo źle?
próba 3
Nic nie działa niestety. Emoji wszędzie działa lecz tu nie. Zagwostka.
Ty działasz, Echidno. Tylko to jest ważne.
Światowid zapłać haneczko za dobre słowo. Idę działać dalej, a raczej siedzieć na wprost ekranu i działać. Pogoda cudna ino ciutki przyciepło – 33 w cieniu. W chałupce przyjemnie, chłodnawo, a jak za bardzo przygrzeje włączymy klimatyzację i nadal będzie dobrze.
Ileż to od „prundu” zależy. W Teksasie przez trzy dni (dane z 18.02) około 325,000 ludzi pozbawionych było prądu. Ani ogrzać domostwa, ani ugotować, że o doładowaniu sprzętu nie wspomnę. I tragedia – Wi-Fi nie działa.
Gazowe podłączenia wygrały. Nie szkodzi, że połowicznie.
-7c, pochmurno, pada śnieg i ma padać cały dzień.
Prund to grunt. Naszą małą całą chałupkę ogrzewa kominek gazowy, ale już bez prundu nie będzie działał wiatraczek, co ciepło rozprowadza, a to jest z kolei niezbędne, ten wiatraczek. Nie tylko rozprowadzanie, ale coś tam.
Stary kominek na drewno był niby lepszy (na przykład na czterodniowe odcięcie od prundu i wszystkiego w czasie sztormu lodowego!), ale z kolei tu szło trochę pary w gwizdek, czyli duża utrata ciepła via komin, mimo stosownego „zamykania” na koniec palenia. No i masa drewna do palenia musiała być, więc kurz, popiół i te rzeczy…
Jeden i drugi kominek musiał (i musi) być od czasu do czasu wspomagany kaloryferami – żeberka jak za Gierka, w piwnicy piec na ropę, ale też jakaś kombinacja z elektryką, piec podgrzewa zbiornik z wodą, która w żeberka… itd.
W lutym zazwyczaj chodzi to-to na okrągło, temperatura jest ustawiona na 20c.
Dla mnie to nie jest komfort, 21c byłoby w sam raz, ale Jerzoru gorunco 🙄
Na obiad 4 gołąbki w dwojakach dla Briana (tego od Mrusi) posyłam przez umyślnego oraz ryba dla nas.
Przysłowia elektryka 🙂
Co dwie lampy, to nie jedna.
Nie taki diabeł straszny jak go oświetlisz.
Nie chwal lampy przed świtem.
W ciemności nie ma oporności.
Mądry Polak po spięciu.
Jedna świeczka lampy nie czyni.
Komu w drogę, temu latarkę.
Jak trwoga to do elektrowni.
Gdzie kabli sześć, tam dużo podłączania.
Nie ściemniaj drugiemu, co Tobie niemiłe.
Każde dobre 😉
Jeszcze a propos soli – ale nie w maśle. Otóż w słodyczach. Czekolada solona, różne wyroby typu cukierki, batoniki i tym podobne. SOLONE! Niby słodkie, ale słone.
Nie jadam więc nie wiem, jak jest teraz, ale na samym początku to był dla mnie szok.
Jak słodkie może być słone pod postacią batonika, cukierka itp?! Ano, może…
Jestem nudna. Kawa ma być kawą, herbata herbatą, słodkie słodkim, słone słonym.
W gościach/okolicznościach zjem i spróbuję wszystkiego. Domowo – to, co tygrysy lubią najbardziej.
+6, w słońcu + 11. Teraz 3. Topniejemy na potęgę.
Zlewałam tarninówkę w ilościach, pracowicie wybierając jadalne dodatki. Filtrowałam i filtrowałam, mam dość. A czeka mnie jeszcze mleczna.
Krystyno, emocjonalnie informuję, że jutro grają dwie moje drużyny. To jakoś przeżyję, ale za tydzień Walia gra z Anglią i nie wiem, co będzie.
Haneczko,
a gorzkie gorzkim ma być! Na ten przykład piołunówka 😉 I absynt.
Takoż nudna jestem. Smakowo i nie tylko. Może dlatego, że z okazji pandemii życie nudne się zrobiło, ani gdzie się ruszyć, ani co. Książki ratują.
Bardzo dobry wywiad w „Gazecie Wyborczej” z Andrzejem Grabowskim, polecam.
Zdaje się, że lubimy te same książki 😉
Przy okazji przypomniałam sobie Targi Książki i spektakl w Teatrze Ateneum (Jesienin), i napis u wyjścia:
https://photos.app.goo.gl/bV6PNKe8hkjjfvAUA
Ten tekst przytacza w wywiadzie Andrzej Grabowski.
A propos, grała Olena Leonenko, a reżyserował Janusz Głowacki, autor. Taki rodzinny teatr 😉
Oczywiście popieram-niech tygrysy jedzą to, co lubią najbardziej, ale moim skromnym zdaniem życie byłoby trochę nudne, gdyby słodkie zawsze było jedynie słodkim, a gorzkie tylko gorzkim. Nie na darmo wymyślono, na przykład, różne drinki, gdzie gorzkie i mocne alkohole miesza się z łagodnymi, słodkimi smakami.
Tatara podaje się z korniszonami i cebulą, by zaostrzyć smak mięsa, które bez dodatków byłoby mdło-słodkawe. Słodycz buraczków w polskiej kuchni zaostrza chrzan. A któż nie pamięta karpia po żydowsku z rodzynkami i migdałami? Rzecz jasna nie wszyscy lubią takie mariaże i nie jest moim celem, aby namawiać kogokolwiek do pokochania karpia z rodzynkami, ale w kuchniach wielu narodów połączenia słono-słodkie czy też kwaśno-słodkie są lubiane i popularne.
Alicjo-a czy lubisz czekoladę z chili, oczywiście gorzką czekoladę 🙂
Jesteś zwolenniczką wytrawnych oraz ostrych smaków to możę odpowiada Ci takie połączenie?
Czy pamiętacie, jak Piotr w swoich opowieściach odkrywał przed nami smak truskawek posypanych świeżo zmielonym pieprzem, albo jak podczas zjazdu w Poznaniu zajadaliśmy się lodami waniliowymi z olejem z pestek dyni, który to deser zaserwował nam z sukcesem Paweł wiedeński?
I jeszcze o solonym maśle-ktoś, kto przez całe życie jadł jedynie solone masło dziwi się, jak można używać masła bez soli. Takie opinie słyszałam rozmawiając z mieszkańcami Bretanii-dla nich nasze zwykle, niesolone masło jest nijakie i bez smaku.
To może na deser podam szarlotkę, gdzie słodycz ciasta miesza się z lekko kwaskowym smakiem jabłek, potraktowanych odrobiną cynamonu. Och, ten cynamon-dla jednych w szarlotce obowiązkowy, bo dodaje sympatycznego korzennego posmaku, a dla innych nie do przełknięcia!
https://idealneciasta.com/wp-content/uploads/2017/09/szarlotka-krolewska-jablecznik-z-pianka.jpg
Lubię z chili – ale jadłam ze 2 razy w życiu, bo omijam stoiska z czekoladą i tymi tam.
Jerzor kupuje czekoladę gorzką raz na wielki czas i wtedy robię śliwki suszone w czekoladzie, niedawno wspominałam.
Moja opinia o maśle jest jeszcze taka, że na Bartnikach, a więc do mniej więcej mojego 20 roku życia zawsze mieliśmy krowę:
https://photos.app.goo.gl/SvF66hxNsT3E76T3A
I to zawsze naprawdę dobrą krowę, która dawała wysokotłuszczowe mleko. Mleko nastawiało się w kamiennych garnkach w ciemnym, chłodnym pomieszczeniu – na wierzchu zbierała się śmietana, pod spodem kwaśne, co to można było kroić nożem…
Tę zebraną śmietanę wlewało się do maselnicy, u mnie w domu była taka:
https://pl.wikipedia.org/wiki/Maselnica#/media/Plik:Ma%C5%9Bniczka.svg
i wyrabiało się masło. MASŁO!!! Co to było za masło!
I tu, moje drogie koleżanki i moi drodzy koledzy z wielkich miast macie mi czego zazdrościć 🙂
Alicja przez pierwsze dwie dekady swego życia zajadała warzywka i owoce z ogródka i ogrodu, na tak zwanym nawozie naturalnym, czyli pospolicie rzecz ujmując – gnoju, który produkowała owa krówka, mleka nie znosiłam, ale wszystkie inne produkty od Minki pasowały mi bardzo.
Masło ma smak, bez soli też – różnicę można wyczuć. Masło z wielkich mleczarń, które skupują mleko od wielu krów jest zupełnie inne niż masło od Minki, pasionej przez tę pasterkę powyżej na łące nigdy nie posypanej nawozem sztucznym.
Niestety – dziś prawdziwych pasterek już nie ma, a i krówek szczęśliwych też nie 🙁
Owszem, posypać chleb z masłem – jak najbardziej! Ale to ja decyduję, ile 😉
p.s.Z kwaśnego mleka wyrabiało się znakomity twaróg, a produkt uboczny, czyli maślankę, wypijało się bardzo szybko 🙂
Portland. Mina Fridy mówi wszystko – znowu mnie zabierają na spacer 🙄
https://miro.medium.com/max/523/0*0JK3cpLFycOgZz_s.png
A propos śmietany – podobną śmietanę, o jakiej wspominam z okazji wspominania Minki, przynosiła do Starej Żaby Eska, a zjazdowicze, którzy bywali, wiedzą, o czym piszę 😉
U mnie cynamon ma zakaz wstepu wiec go ni kupuje.
Obiad byl na slodko, tajine z jagnieciny , morelami i rodzynkami. Dobre . A teraz znalazlam przepis na tajine z daktylami i orzechami wloskimi. Zrobie nastepnym razem.
Kiedys pewna Bretonka powiedziala mi, ze jak jedzie na wakacje to bierz ze soba maslo solone, bo obawia sie, ze nie znajdzie na miejscu. Uwazam to za dziwactwo. Tydzien czy dwa mozna przezyc bez tego masla.
Alicjo ja tez bardzo dlugo jadlam ekologiczna zywnosc .
Mój znajomy wspominał traumatyczną pierwszą wizytę w domu narzeczonej, gdzie został poczęstowany szarlotką z cynamonem, którego nie znosił.
Lubię dodatek cynamonu, a mąż zawsze prosi, aby cynamonu nie żałować. Dodaję więc go dużo, ale nigdy nie zepsuł on smaku ciasta.
Olej z pestek dyni od paOLOre oczywiście pamiętam i z Poznania, i potem z Żabich Błot. Polubiłam go i kupuję.
Ja też Krystyno polubiłam olej z pestek dyni i od czasu, kiedy Paweł wylansował 🙂 ten smak na naszych zjazdach kupuję regularnie.
PaOLEre-zrobiłeś kawał dobrej roboty 🙂
Potwierdzam 🙂
haneczko,
mam nadzieję, że emocji dziś Ci nie zabrakło.
A filtrowanie nalewek to jedna z czynności, której nie znoszę. Szczególnie dokuczyło mi filtrowanie nalewki z dzikiej róży dwa lata temu; nigdy więcej! Udało mi się odfiltrować trochę więcej niż połowę trunku, reszta stoi i czeka nie wiadomo na co.
Nalewka jest bardzo smaczna i ma ładny kolor, ale wspomnienia mam niemiłe. Używałam całych owoców/ zgodnie z przepisem/. Szkoda, bo mnóstwo dzikiej róży rośnie w Rewie w pobliżu plaży. Doskonale czuje się na piaszczystym podłożu i rozrasta się w szybkim tempie. Aż kusi, aby zrywać dojrzałe owoce.
U mnie też cynamon – za drzwi!
Ja kiedyś gościłam znajomych z Polski, którzy, a raczej która, przywiozła ze sobą herbatę yunnan. „Bo u was takiej nie ma, a ja piję tylko tą!”).
Ja też pijam yunnan, kupowaną u Japonki w sklepie z herbatą 😉
I ten mój yunnan jest sprowadzany dokładnie z prowincji, gdzie rośnie.
Krystyno, obie moje drużyny wygrały i nawet przesadnie się nie denerwowałam.
Niektóre nalewki filtruję ponownie, gdy już się ustoją w butelkach. Zlewam wtedy to, co czyste, a męty filtruję, zlewam i odstawiam, potem powtórka z rozrywki.
Cynamon wybiórczo. Zawsze do szmurowanej czerwonej kapusty, nigdy do szarlotki.
Danuśka, też mieszam i przełamuję smaki, w kuchni to normalne, ale nie szaleję zanadto.
Nie wpadłabym na to, aby dodać cynamon do kapusty czerwonej, ale przy najbliższej okazji wypróbuję, jeśli nie zapomnę…
I otochozi… próbować. Jak nie posmakuje, to nie, ale przynajmniej wyrobimy sobie jakieś zdanie na temat dania 😉
Dzisiaj pieczeń, schab z lekkimi przyległościami. Mieli Rogerostwo wpaść, ale Kim ma pretensje żołądkowe, to znaczy na odwyrtkę, ale schab już natarłam tym i owym, więc piekę, najwyżej Rogerostwo wpadną jutro, a jak nie, to się zamrozi. Schabu jest 1.4kg, więc sporo.
Krystyno, przekonała mnie nasza przyjaciółka. Cynamonu nie za dużo, ale znakomicie podkręca smak. Nie miałam wtedy mielonego. Uparcie tarła laskę (laski mam do nalewek).
Alicjo, odnośnie Twojego wspomnienia z lat dziecięcych (20 lutego 2021 19:31) pozwolę sobie powtórzyć:
„Masełko”
by masełko przygotować
trza się nieco napracować
krówkę z pola najpierw zgonić
potem bydlątko wydoić
z wiadra mleko przelać schludnie
by nie było boń B. brudne
wlać do garnca lub siwaka
(na wsiach była praca taka)
przykryć płótnem albo lnem
w sieni niechaj stoi nocką oraz dniem
a gdy mleczko się ustoi
i w śmietankę się przystroi
zebrać w dzbanek kożuszek śmietanki
zlać w maselnice lub kierzanki
i ubjać powolutku
równomiernie
aż do skutku
by z grudek
masełko powstało
do konsumpcji namawiało
z takim masełkiem kromka chlebusia
– na samą myśl śmieje się gębusia
echidna©2021
echidna 18 lutego 2021 11:00
Echidno,
czytałam za pierwszą razą 😉
Co więcej – ja to widziałam oczyma duszy mojej, grudki aż do skutku i tak dalej 😉
Czyli napisałaś dokładniusieńko, po każdą grudkę 🙂
Może jeszcze trzeba by dodać, że jak już te grudki, to od góry maselnicy polewało się troszkę wody, żeby wszystko się lepiej oddzielało i łączyło tak, jak trzeba – stąd maślanka wspaniała!
Ale na po najpierwsze primo, tę krówkę trzeba popasać! Chcę nadmienić, że ja się zaprzyjaźniałam z każdą przeze mnie popasaną Minką, a one mi się odwzajemniały, nie idąc w tak zwaną szkodę, czyli na pole sąsiada zajadając się liśćmi buraków cukrowych czy „czymś w podobie”. Mogłam, popasając kolejne Minki, czytać książki, i tak mi stety, zostało 😉
Wracam na kanapkę do kindla, jednak to wygodniejsze, niż mieć oko na Minkę podczas czytania 😉
Woda na kawę/herbatę już zagotowana!
https://tiny.pl/rl9fj
Dzień dobry 🙂
Woda zagotowana 🙂
Pora więc na kawę
Kawa wypita, pora na spacer bo oślepiające słońce powoli chowa się za chmurkami.
-16c, słońce
Herbata właśnie się pije. Zajrzałam z pomocą kamer do Zakopanego, Sopotu, Zieleńca i do Czarnej Góry – na stoki narciarskie. Śniegu po pachy, w Zakopanem na Krupówkach tłumy i sporo śmieci (!), wszędzie zresztą tłumy. Skoczę jeszcze do Wrocławia i do stolicy…
Na Placu Zbawiciela w stolicy ruch umiarkowany, rondo pięknie przyprószone niewielką warstwą śniegu, słońce jak u nas.
We Wrocławiu na Rynku też sporo ludzi, ale nie tłumy, śnieg w ilościach śladowych, słonecznie.
Jak to fajnie sobie zerknąć w stare kąty…
https://www.cityofkingston.ca/explore/webcams/springer-market-square
Krowke nie, lecz owszem koze.
Wychowalem sie wiec na kozim mleku! Masla z tego mama nie robila, ale twarog. Bralem koze po szkole, chwilami jeszcze owce z jednym, dwoma jagnieciami, a za nami szlo tuzin kaczek oraz ze cztery, piec gesi. Szlismy do pobliskiej glinianki, co trwalo jakies dziesiec minut, po drodze jednak byly juz mokradla, wiec ptactwo sie zatrzymywalo na rekonesans, ale za chwile tez doszlo. Ja, z czworonogami dochodzilem do glinianki, do stawow, a zamiast ksiazki mialem wedke. Zwierzeta chodzily sobie wolno, bo zadnej „szkody“ nie bylo, a ja moglem uczyc robaka plywac.
Slodkie, slone? Od mamy wiem, ze prawie wszystko co slodkie, domaga sie szczypty soli, a klasycznie slone nie obejdzie sie bez cukru. Ale, ze ja to musze tutaj przytaczac?
Tydzien temu mielismy tu jeszcze dwumiejscowe minusy, a wczoraj w moim ogrodku widzialem pierwsza pszczolke, a dzis w parku ich tysiace!
Moja nieżyjąca już kuzynka z Podhala chodziła często pasać owce na wzgórze za domem. Tam był bardzo dobry zasięg zatem wykorzystywała ten czas, by zatelefonować do rodziny i znajomych. Kiedy u mnie dzwonił telefon od Zosi, a dzień był ciepły i słoneczny to byłam pewna, że najpierw usłyszę: „Wiesz, dzwonię do Ciebie, bo właśnie jestem z moimi owcami na łące”. Szkoda, że już nie zadzwoni…
Dla wielbicieli kotów kot wiosenny 🙂
https://tiny.pl/rlc4c
Danuśka, ja poproszę jesiennego. U nas właśnie już zza rogu wygląda.
Wczoraj były knedle ze ślliwkami. Nie, nie węgierkami lecz podobne w kształcie i wielkości, kolorystycznie zbliżone do niedojrzałej węgierki. Nazwy nie pomnę niestety. Po raz pierwszy trafiliśmyy na taki „cymes”. Dotychczas robiłam „knedliska” wielkości sporej piguły śnieżnej. A to z powodu wielkości nadzienia – śliwki olbrzymy.
Dziś kartoflanka. Na upartego biurowa. Siedziałam pół dnia przed komputerem. Nie dla przyjemnoci.
-2c i zawierucha śnieżna, podobno ma nas zasypać ostro.
Fajny kot – ja jednak tęsknię za prawdziwym…
Wczoraj było świństwo pieczone, obiad, który miał się odbyć w sobotę, odbył się wczoraj. To było na drugie, bo na pierwsze pomidorowa z makaronem, co to robiony był z jajkami przepiórczymi. Te makarony zielononóżkowe i przepiórcze są bardzo delikatne i w sam raz nadają się do wszelkiego rodzaju zup, bo są krojone odpowiednio. Z czystego lenistwa nie upiekłam ciasta, co to poza babką piaskową jedyne, co umiem upiec, potem żałowałam, bo ostatecznie Jerzor coś kupił, sam tłuszcz 🙄 ta masa kakaowa, a tymczasem w zamrażarce zalega pokrojony w stosowne kawałeczki rabarbar.
Echidna,
czy w Twojej biurowej kartoflance pływało parę skwarek? 😉
Pepegor,
zdaje mi się, że na Górnym Śląsku kozy były dość popularne, bo koza to niewybredne zwierzątko i wszystko zje, a w dodatku poradzi sobie ze wspinaniem po hałdach. Jadąc od Babci spod Krakowa do domu, wstępowaliśmy do rodziny w Rydułtowach. Teraz jadąc z Krakowa do Wrocławia autostradą prawie się Śląska dawnego, tego z konglomeracją górniczych miast i osiedli, kopalniami – nie widzi…
Ale zagospodarowane hałdy i owszem.
p.s.Zaznaczam, że myśmy sto lat temu jeździli z Bartnik trasą Paczków – Nysa – Kędzierzyn-Koźle – Rybnik i na Katowice, a potem Kraków. Trasa Kraków – Wrocław (A 4) tamtędy nie prowadzi, przebywa się ją w 2.5 godziny czy coś koło tego.
Elegancja! Ale mało widać 🙁 bo prawie wszystko obstawione ekranami wygłuszającymi hałas samochodów.
Echidno-proszę uprzejmie, specjalnie dla Ciebie kot jesienny 🙂
https://tiny.pl/rlfgb
Haneczko-topnienie przesunęło się od Ciebie do nas. W nadbużańskich okolicznościach przyrody bez kaloszy nie ma co wychodzić na spacer.
Mam sprytne ocieplane, idealne na przedwiosenne roztopy.
Podczas ostatnich supermarketowych zakupów na wielkiej ladzie z przecenionymi książkami znalazłam pięknie wydaną księgę „Wyjątkowe wina, największe wina świata” Sylvie Girard-Lagorce. Jako że cena tej książki też była wyjątkowa-14,99 zł! to kupiłam bez wahania. Nie żałuję, bo jest tu wiele ciekawych opowieści o winach, jak na przykład ta o historii wina w Afryce Południowej:
zaczęło się w roku 1659, kiedy holenderski osadnik zasadził pierwsze winne krzewy niedaleko Kapsztadu. Potem gubernator tego miasta w 1694 utworzył najsłynniejszą winnicę w kraju-Groot Constantia. „Powstające tam wino likierowe rywalizowało z tokajem i porto, a jego wielkimi amatorami byli Napoleon i Bismarck. Prawdziwy rozwój winiarstwa w tym regionie rozpoczyna się od roku 1688, kiedy to do Afryki licznie przybyli, uciekający przed prześladowaniami, francuscy hugenoci. Część przybyszów pochodziła z winiarskich regionów Francji i przywiozła ze sobą wiedzę oraz doświadczenia ze starego kontynentu”.
Ot i ciekawostka z tymi hugenotami.
Południowo afrykański rywal porto i tokaju nadal w sprzedaży, wstrzymam się jednak z zakupem 🙂
https://www.vivino.com/FR/en/klein-constantia-vin-de-constance-natural-sweet/w/1958101
Wina południowoafrykańskie są znakomite, zwłaszcza w okolicach Kapsztadu jest cała masa winnic, z których chyba ze cztery zwiedziliśmy, a najdłużej zasiedzieliśmy się w winnicy Klein Genot we Franschoek:
https://photos.app.goo.gl/nBszdQlybr4qmZKi1
Kupiliśmy nawet skrzynkę, ale po drodze wypiliśmy na popasach. U nas w sklepie są tamtejsze wina (ale nie z tej winnicy, która jest za „klein”, żeby opłacało się eksportować), ale są drogie. Właścicielka winnicy tłumaczyła nam, dlaczego tak jest – otóż w kraju, gdzie jest wielkie bezrobocie trudno jest znaleźć pracowników do zbioru winogron. Jak już się znajdą, płaci im się spore stawki, bynajmniej nie grosze – i to „idzie w cenę”. U niej pracują biali pracownicy, bo czarni, jak się wyraziła, wolą leżeć pod drzewkiem, niż pracować. Uwierzyliśmyna słowo, chociaż zdziwiło nas to.
Przy okazji zerknęłam na ceny win z RPA w sklepie w mojej ursynowskiej okolicy:
https://dobrewina.pl/51-rpa
Alicjo-na Twoich zdjęciach najbardziej podobają mi się małże 😉 Ten sos, w którym zostały podane wygląda smakowicie.
U echidny jesień za pasem, a u nas przedwiośnie, może chwilowe, ale bardzo przyjemne. Słyszałam dziś żurawie, a sąsiad widział ich kilkanaście na zaśnieżonym polu. Choć od kilku dni mamy temperatury mocno plusowe, to śniegu nadal jest dużo, ale topnieje spokojnie . Mam przy domu zaciszne miejsce z ławeczką i tam dziś piłam sobie herbatę lekko ubrana.
Zrobiłam dziś dorsza po grecku, teraz się przegryza, a także śledzie solone z cebulką w oleju.
Krystyno-też słyszeliśmy żurawie na nadbużańskich włościach zatem wygląda na to, że już przyleciały, chociaż zdarza się coraz częściej, że w ogóle nie odlatują na zimę. To zjawisko dotyczy podobno jednak głównie Polski zachodniej i południowej:
https://www.ekologia.pl/srodowisko/przyroda/zuraw-opis-wystepowanie-i-zdjecia-ptak-zuraw-ciekawostki,22631.html
Dzisiaj było tak ciepło, że miałam w biurze szeroko otwarte okno, to południowa strona. I oczywiście też słyszałam żurawie. 🙂
Łąka za oknem już zielona, czapka trafiła do torby.
To ciepło i słoneczna jasność poprawiły mi trochę humor. Siostra i szwagier, nauczyciele, w piątek idą na szczepienie. Rodzice nadal nie znają terminu, a ja pewnie poczekam do przyszłego roku, albo nie zaszczepią mnie wcale. Bo jeżeli jednak okaże się, że szczepienie trzeba powtarzać co pół roku to jesienią znowu w pierwszej kolejności zaszczepi się kasta rządząca. Czy ktoś z Was już jest zaszczepiony?
Asia,
spojrzyj za moje okno, sam widok chłodzi! 😯
https://photos.app.goo.gl/wqANZ4FuiK8jiTbq8
Żadnych gęsi kanadyjskich, wracających z Północnej Karoliny.
W sprawie szczepień – u nas jeszcze nic nie wiadomo, to znaczy wiadomo, że rząd szczepionki zakupił, ale jeszcze nie dotarły, bo coś tam stanęło na przeszkodzie.
W Kingston w każdym razie nie ma i prośba szpitala i odpowiedniego oddziału w Ratuszu, aby do nich nie dzwonić (tłok na łączach!), jak wszystko będzie gotowe, to obywatele zostaną powiadomieni za pomocą wszystkich mediów i tak dalej.
Tak więc spokojnie czekamy.
Danuśka,
Prawie cały czas w trasie objazdowej RPA żywiliśmy się w Ocean Basket 😉
Łyżwiarzom też jakby pary zabrakło, ale zambone pracowicie czyści taflę…
https://www.cityofkingston.ca/explore/webcams/springer-market-square
Asiu,
znam kilka osób zaszczepionych. Moja synowa jest w grupie Zero i przyjęła dwie dawki szczepionki. Musiała jednak jechać do odległego powiatu. Wnuk uspokoił się, bo martwił się bardzo o mamę. Moja sąsiadka /80+/ miała komfortową sytuację, gdyż lekarz z przychodni dzwonił do niej z propozycją szczepienia. Gmina zapewniła też transport . Z kolei moje dwie starsze znajome/ 70+/ nie miały tak lekko i wszelkie próby zarejestrowania się poprzez internet, infolinię czy telefon do przychodni nie powiodły się. Jedna z nich pojechała więc do przychodni w Gdyni i tam zarejestrowano ją, ale do Sopotu. Druga zrobiła to samo. Przyjęły pierwszą dawkę. W małym Sopocie wyznaczono 5 czy 6 miejsc szczepienia, przy czym jedno czynne jest 7 dni w tygodniu, więc obsługuje okolice. Oczywiście moje znajome działały od wczesnego ranka dnia X , więc jeszcze się załapały. Drugi termin mają wyznaczony dopiero za miesiąc. Nawet nie staram się przewidywać mojego terminu, bo ciągle słyszę o zmniejszanych dostawach szczepionek.
Mnie akurat się nie śpieszy , ale wielu czeka z niecierpliwością na swoją kolej.
Krystyna,
no właśnie, my też spokojnie czekamy, ale są ludzie, którzy muszą iść między innych ludzi, bo pracują, nie zazdroszczę im. Dla mnie absolutnym priorytetem powinni być pracownicy bezpośredniej służby zdrowia, bo jak oni się pochorują, to kto nas będzie leczył?
Na dzisiaj Kingston i okolice jest w strefie zielonej, czyli jest dobrze.
Z innej beczki – piszę, że u nas zawierucha i faktycznie wygląda to dosyć marnie, ale ja siedzę w ciepłym domu i jak na mieszkańca Kanady przystało, jestem przygotowana na takie „okoliczności pogody”. Serce się kraje, czytając o mrozach i śniegach w Teksasie, gdzie ani człowiek, ani zwierzęta i przyroda w ogóle nie jest gotowa na aż takie zimowe niespodzianki. Tragedia po prostu.
Starszy znajomy taty 80+ miał termin na początku lutego, ale przesunięto go na najbliższy czwartek. Rodzice zostali zarejestrowani w pierwszym terminie ich grupy czyli 70+, jednak termin nie został jeszcze wyznaczony. Co ciekawe, kuzyn mamy, młodszy od niej o rok (równe 70 lat), już jest po… W tej samej miejscowości.
U nas dopiero kończą szczepić grupę „0” pierwszą dawką. Dwie ciocie 90+ miały pecha, bo w wyznaczonych terminach były chore. W moim mieście są dwa punkty, natomiast w o połowę mniejszym, sąsiednim, aż cztery. Trudno to zrozumieć.
Na chińską i rosyjską szczepionkę nie wyrażę zgody.
Zurawie dzis krazyly nad moim ogrodkiem. Przedtem moja sasiadka pytala czy sadze, ze zima moze jeszcze wrocic. Gdy sie pojawily zawolalem przez plot: Marta, zurawie nie wiedza ktory kierunek wybrac, wychodzi wiec na to, ze zima jeszcze wroci! To tylko tak, jesli uwierzyc w instynktywna madrosc wedrujacych ptakow. Moze jadnak tylko chcialy sie pobawic silna chyba termika, bo mielismy pod 20°C.
Koza, Alicjo, byla zwana krowa gornikow, to prawda.
!
Moja synowa jest zaszczepiona, też w grupie 0, trochę osób z rodziny. My też musimy cierpliwie czekać.
Pogoda była piękna, +10 w cieniu. Tam gdzie słońce mniej operuje śnieg jeszcze leży. Szczyty okolicznych górek , gdzie jeszcze tydzień temu szalały dzieciaki na sankach, są jednak już zielone i na stokach ta trawa też mocno przeziera.
Tereska Pomorska – jako pielęgniarka pracująca, również była zaszczepiona na początku stycznia. Nie wiem nic więcej, bo chyba jest zapracowana i na razie się nie odzywa.
Śnieg przestał padać, ale jutro ma być powtórka z rozrywki. Temperatura 0c.
Zajrzałam na lodowisko – jest czynne do 22-giej. Pięknie oświetlone, jest jeszcze choinka (!!!) i różne świetlane ozdoby świateczne…
Wszyscy mieli koronę, mam i ja 🙁
Ewo! 🙁
Ewo-a Witek zdrowy? Życzę łagodnego przebiegu i szybkiego powrotu do dobrej formy! Na wzmocnienie przesyłam herbatę z jednego z Waszych ulubionych krajów: https://static.myvimu.com/photo/24/106262423.jpg
Wśród znanych mi osób kilka pań w wieku 85-95 już zaszczepionych, rozmawiałam też niedawno z niektórymi sąsiadami nadbużańskimi w wieku 70 plus i oni również po szczepieniach, my czekamy.
Młoda Pyra udostępniła niedawno na FB zimowe zdjęcia z nad Balatonu, poniżej jedno z nich. To dla tych, którym zimy za mało 😉
https://tiny.pl/rl5z7
Danuśko,
Witek przywlókł zarazę równo dwa tygodnie temu. Wedle jednej lekarki była to zwykła grypka. No nie była…
I dzięki za herbatkę! Spadam do łóżka.
Ewo, szybkiego powrotu do zdrowia 🙂
Ewo, trzymaj się ciepło, szybkiego powrotu do zdrowia. Nie wszyscy chorują , ja dotąd nie. Siostrzenicy od 4 miesięcy nie chce wrócić smak i węch, a to był w jej przypadku w zasadzie jedyny objaw.
Alicjo, nie, bez skwarek. Ta kartoflanka. Nie przepadamy za tego typu dodatkami do zup.
Dnauśka, piękne dzięki za jesiennego kocurka.
Pięknie przymroziło nad Balatonem. A co, Moda Pyra odwiedziła ostatnio te okolice?
Ewo – lekkiego przebiegu choroby i szybkiego powrotu do zdrowia życzę.
Danuśka – przepraszam za literówkę.
Danuska, mam dwa takie pudelka herbaty. Bernard przywiozl ja z Ufy w 1986r. Zawartosc jest w srodku. Nie wiem dlaczego nie otworzylismy i nie zrobilismy sobie herbaty. Za chwile mam towarzyskie spotkanie i jak wroce to otworze pudelko. Czy bede pila ? Nie jestem pewna .
Raz jeszcze dzięki!
W związku ze wspólną chorobą, podnosimy się z Wiciem wzajenie na duchu:
– Jak samopoczucie?
– Tak pomiędzy prosektorium a sanatorium.
Czyli duch w narodzie nie ginie 😉
Aleksander Doba wczoraj zdobył Kilimanjaro i oddał ducha… Zawsze było wiadomo, że w domu kostucha go raczej nie przyłapie. Na pewno miał ciekawe życie!
0c, popaduje mokry śnieg.
Chorym szybkiego zdrowienia!
Czy wszyscy piliśmy herbaty gruzińskie? Ja podnoszę rękę… zapytam Japonki przy okazji, czy ma, bo ona ma tych herbat od zarąbania, ale czy gruzińską – nie wiem.
Piło się też assamy, madrasy, ulungi… ulung akurat Karou ma, ale spróbowałam i serce mi nie pikło.
Przykleiłam się do tego yunnanu i cześć, pasuje mi jak żadna inna.
Dzień dobry,
Ewo, Witku zdrowiejcie.
Nie ma chyba dwóch osób, które przechorowały koronę tak samo. Mnie węch i smak wrócił stosunkowo szybko, ale szlag by trafił, mam covida przewlekłego. Znaczy podobno nie zarażam, ale ciagle jestem zmęczona, mózg otumaniony, bóle mięśni i stawów jak przy grypie i stan podgoraczkowy.
Jolly,
to współczuję. Pod koniec września (parę dni przed urlopem) miałam dziwne objawy i grzecznie udałam się do lekarza, nie chcąc mieć biednych Włochów na sumieniu. Zostałam grzecznie wyśmiana. Tydzień później, w San Gimignano, Wicio zachwycał się upojnym aromatem trufli, a ja trzymając nos tuż nad wyżej wzmiankowanymi, zastanawiałąm się, co ci ludzie w tych truflach czują, bo ja tam nic nie czuję. Zaświtało mi dopiero, gdy po powrocie, przez 2 miesiące herbata Earl Grey pachniała różą, a nie bergamotką, a od zapachu rozmarynu mdliło mnie do stycznia. Czyli można dziada przejść dwa razy. Teraz jest gorzej.
Ewo – trzymam kciuki. Niech to paskudztwo jak najszybciej minie.
Mój tata też miał długo stan podgorączkowy, ja również, ale nie mierzyłam już później, bo nie chciałam się stresować.
Do dzisiaj tata ma problemy z nogami , chodzeniem, wysypką i smakiem. Ja mam kłopoty ze snem.
Młodszy kolega z biura, właśnie kończy izolację i czuje wciąż to ogromne zmęczenie. Jego ośmiomiesięczna córeczka miała tylko katar, ale dwuletnia siostrzenica już przeszła to gorzej, z wysoką temperaturą.
Alelsander Doba to mąż mojej cioci. Wczoraj mama rozmawiała z ciocią Gabi o tej wyprawie do Afryki. W zeszłym roku pandemia popsuła mu plany wyprawy do Magadanu. Smutne, chociaż spełnił marzenie, to tych marzeń miał więcej i szkoda, że już ich nie zrealizuje.
https://youtu.be/-CCchxvBV9I
https://youtu.be/xrGXrt9Ipc8
https://youtu.be/tvts8On_2kg
No to miałaś wujka (stryjka?) z fantazją, Asia. Zamówiłam sobie „Olo na Atlantyku” – już kiedyś miałam kupić, bo lubię wszelkie tego typu zapiski, ale schodziło mi to jakoś.
Przykre, bo 74 lata to nie wiek, jak sto lat temu bywało.
Poruszająca jest też bardzo wiadomość o śmierci Jana Lityńskiego oraz o okolicznościach, w jakich nastąpiła. Kiedy czytałam o Narwii i okolicach Pułtuska, gdzie zatonął ratując swojego psa pomyślałam o Piotrze, który często spacerował oraz łowił ryby w tamtych okolicach.
Echidno-Młoda Pyra nie byłą na Węgrzech, udostępniła jedynie na swojej stronie zdjęcia Węgra Hérincs Dávid
miało być: zdjęcia Węgra- Davida Hérincs.
A do porannej herbaty:
https://tiny.pl/rllgd
to o czym się nie mówi 😉
https://img8.demotywatoryfb.pl//uploads/201810/1540804565_7za3xo_600.jpg
Chyba dopadła mnie alergia, leje mi się z nosa, kicham jak z armaty seriami i swędzą mnie oczy, tylko że teraz pyli leszczyna i olcha, których w okolicy nie ma 🙁
Danapola
24 lutego 2021, 7:15
Coś w tym jest, że o człowieku stanowi jego podejście do zwierząt.
+2c, pochmurno.
Czytał ktoś z Was trylogię Kena Folleta „Stulecie”? Jest to kawał dobrego czytadła z górnej półki. Zaczęłam od środka niestety („Zima świata”), ale już nadrabiam pierwszą częścią „Upadek gigantów”. Książki grubaśne – takie lubię!
Danuśka,
do porannej herbaty się nie otwiera, a co do drugiego sznureczka… 😉
Prawie, ale wydzieliłam 2 półki na moje (i brak mi miejsca!!!), a pozostałe 2 na pańskie, bo tam dochodzi specjalne obuwie rowerowe, nawet takie, które już nie jest w użyciu, bo wpinanie nie takie, przestarzałe 🙄
Dylematy, dylematy…
Dla Alicji raz jeszcze poranna herbata bez skracania sznureczka, może w takim wypadku łatwiej się otwiera…?
https://lh3.googleusercontent.com/proxy/liNpfsq6jS7FP0EDdUYEZHa9k01YbsfPXW3DJyU17dXhq_Ka2krTl0fPIUSmscHvsnGTVxhbKmcA8MCpm5IO_zBD9haSXGxSlpEnjhxgCt4nOoVcSUJLt8iNaTjcbeQ
U nas sytuacja z butami damskimi i męskimi wygląda trochę podobnie, jak na tym humorystycznym rysunku 🙂 Ale nie należy zapominać o różnych specjalnych kaloszach i tym podobnych buciorach przewidzianych do wędkowania. To obuwie ma swoją specjalną i niemałą(!) półkę w garażu na włościach.
Małgosiu-co do pyłków i alergii to nigdy niczego nie wiadomo na pewno i do końca, tak podpowiada moje katarowo-alergiczne doświadczenie 🙁 To prawda, pylenie roślin zaczyna się na ogół w lutym i wszystko wskazuje na to, że coś Cię dopadło. Ostatnio dziwny jest ten świat-skoro masz mewy w okolicach Twojego balkonu to może i leszczyny są też gdzieś na trasach Twoich spacerów…?
Nie działa 🙁
Alergie podobno mogą pojawiać się nagle – na przykład moja miłość do szparagów dobrych kilka lat temu poszła się bujać, bo co zjadłam, to zaraz wysypka i swędzenie.
Od paru miesięcy kicham i jestem ciekawa, co mi w moim domu szkodzi. Przecież nie ma nic nowego 😯
Ale uporczywe kichanie trwa, kilkanaście razy dziennie. Podejrzewam, że jestem uczulona na brak kota!
Herbata nadal niedostępna, uparta bardzo, trudno…
Elapa wspominała o herbacie gruzińskiej sprzed dziesięcioleci. Nadaje się chyba tylko dla badaczy. Ale przypomniałam sobie, że ja też mam stare, bo już prawie pięcioletnie sake, prezent z Japonii. I będzie nadal stało, aż zjawi się ktoś obeznany z tym trunkiem/ napisy japońskie/ i albo wypije, albo każe wyrzucić.
Leszczyna u nas zbiera się do kwitnienia.
Dziwne to uczulenie Małgosi. To raczej coś domowego, może jakieś kwiaty.
U mnie wiosennie kwitną tulipany i hiacynty, oczywiście w domu. Hiacynty pięknie pachną, ale nie uczulają.
https://youtu.be/7UZFSGiC8Ww
https://youtu.be/TJZDyIz-0lk
https://youtu.be/pG-5J1mK2jw
https://youtu.be/HtAi-fTCUKM
https://youtu.be/8sF0R5XFcxk
Obejrzyjcie ten teledysk 😀 https://youtu.be/M4L1axunOHM
Ewo, Jolly, Asiu, Irku i inni ozdrowiency: zycze szybkiego powrotu do zdrowia i do normalnosci.
Ogladalen w tvn24 wczorajsze „czarno na bialym“ ktore raportowalo o tych co wyzdrowieli.
Zycze wam szybkiego powrotu do zdrowia!
To dziwne, bo herbata rano się otwierała, była tam biała filiżanka i nalewano do niej herbaty.
Te objawy pojawiły się po wczorajszym spacerze, więc raczej pyłki, bo tam jest sporo olch. Zwykle dopadało mnie to w kwietniu, bo zdiagnozowano , że jestem uczulona między innymi na brzozy.
Pepegorze – bardzo dziękuję.
Czy zaglądasz tutaj?: https://www.sbc.org.pl/dlibra/collectiondescription/6
Można znaleźć różne ciekawostki.
https://www.sbc.org.pl/dlibra/collectiondescription/244
Do wczorajszej herbaty już nie ma sensu powracać, zaparzyłam świeżą z powiewem wiosny 🙂
https://thumbs.dreamstime.com/z/fili%C5%BCanka-herbata-i-hiacynt-68451391.jpg
Czy wiecie, że dzisiaj 25 LUTEGO (!)zjedliśmy obiad na nadbużańskim tarasie? Ubrani jedynie w swetry i kamizelki cieszyliśmy się słońcem i wiosenną temperaturą. W obiedzie towarzyszył nam kolega, który miał polecieć dzisiaj bardzo rannym świtem do Lyonu, z przesiadką w Amsterdamie, ale….nie poleciał. To już kolejny przypadek, kiedy odwozimy gości na lotnisko, a oni z różnych przyczyn nie odlatują i…. spędzają z nami kolejny dzień 🙂 Zgodnie z francuskimi wymogami kolega stawił się na lotnisku z wynikiem testu covidowego pt. RT PCR(do wykonania najpóźniej na 72 godziny przed przylotem do Francji) Niestety na Okęciu okazało się, że do przesiadki w Amsterdamie potrzebny jest jeszcze inny test covidowy, bo takie z kolei wymagania mają Holendrzy. Ów test, zwany szybkim przesiewowym należy wykonać nie wcześniej niż na 4 godziny przed odlotem z Polski. Test można zrobić na lotnisku, ale trzeba o tym wiedzieć i z odpowiednim wyprzedzeniem pojawić się w hali odlotów. Jutro nasz kolega planuje przyjechać na lotnisko o 3 nad ranem po to zrobić test, odebrać wynik (jest po 15 minutach) i wsiąść do samolotu o szóstej z minutami. Przebukowanie lotu z dnia dzisiejszego na jutrzejszy nie stanowiło żadnego problemu. Kolega leci do Francji służbowo i tak się szczęśliwie złożyło, że na dzisiaj nie miał w planach żadnych ważnych spotkań. Ciekawa jestem, czy jutro odleci bez kolejnych niespodzianek.
Ja zaparzylam stara gruzinska herbate. Zapach ma, kolor tez. Bernard odwazny sprobowal i powiedzial, ze dobra. Ja nie ryzykuje.
U nas lato juz bylo, od jutra ponownie piekna pogoda ale chlodno. Dzisiaj na targu bylo bardzo duzo turystow. Sa wakacje zimowe i podobno moj region cieszy sie duzym wzieciem. Na narty ludzie nie moga pojechac to wybieraja wielka wode. Hotele i restauracje sa zamkniete ale pokoje goscine i apartamenty do wynajecia. Jedzenie mozna zarezerwowac w restauracji i samemu odebrac lub gotowac w domu.
Chorujacym szybkiego powrotu do zdrowia.
Ja, na naszych włościach, porządkuję wiosennie ogród. Wycinam uschłe badyle, ale to, co okrywa ziemię, niech sobie jeszcze poleży. To i owo już się gramoli na świat i lepiej, żeby miało osłonę na wypadek przymrozków.
W lesie jeszcze wiosny nie widać, za to Szaraczyna większość czasu spędza teraz na dworze.
Upiekłam sernik czekoladowy wg La Ruiny. Straszna bomba kaloryczna. Teraz przydałoby się porównanie z oryginałem.
Bardzo proszę chorujących i przechorowanych, żeby dawali od czasu do czasu znać, co tam u nich się dzieje.
Od przechorowanej 🙂
Zuzanna GinczankaRozbrat z przedwiośniem
I
Wiosna, Młodość, Dorosłość, KobietaPrzedwiośnia o smukłych biodrach,
życia marcowe znaki —
biorę dziś z wami rozbrat[1]
w pion wiosny odtrysłym makiem;
oto jest dzień przydrożny
jak wiecha na bramach karczem:
na przerąb słowem jak nożem
siedemnastu zrzekam się marców.
Wy dwuznaczne pory-wielokropki,
w których sekret w tajemnicę urasta,
(szły na spacer dziewczątka-pieszczotki
cudze życie kraść z okien za miastem)
niedomówione pory-myślniki,
bajki bladych, skrytych szeherezad
(zamyślały się zbyt często dziewczynki,
rozmarzały się w słodycz i w bezwład),
pory-kropki i pory-średniki
i ty jedna — nagły wykrzyknik
(przyszło imię w krew mi przeniknąć
w serce wkłuć się ostrym zastrzykiem)
rytm wystukał wam turkot i tupot
dźwięcznych pustot i śpiewnych głupot:
bo dwukropki nic nie oznaczą,
jeśli po nich nie ma tłumaczeń.
Myśl napinam: biceps dwugłowy
i odtrącam was w nagły odrzut
dość niejasnych, łzawych i bzowych,
dosyć przeczuć, wyczuć i odczuć.
Przedwiośnia o smukłych biodrach,
życia marcowe znaki
biorę dziś z wami rozbrat
w pion wiosny odtrysłym makiem.
II
Woda, WiosnaCoś już było…
gdzieś… pod…
(ziemia skryta
pod trotuarem)
tylko jeszcze kamień jak młot
mały strumyk sobą przywalił —
kamień odwal,
głaz zwal,
z innym chwyć się wspólnot obrończych;
byłam — dal,
byłeś — dal,
środkiem miedza i potok złączeń.
Nurt rwie się,
jak to nurt —
na złamanie karku szumi:
łąkom — w poprzek,
drzewom — w bunt,
w zalecankę śmierci i w umizg,
zawsze wprost,
nigdy w skos,
a raz w górę,
a raz w głąb —
tamy w szczapę, w złup, w ścios,
— Waligóra,
Wyrwidąb.
Wyrwidąb, Waligóra
rżną z potokiem za pan brat —
waligórom woda: córa,
wyrwidębom potok: swat;
była wiosna, będzie wiosna,
piękne imię dał jej chrzest
— krzyczą świty świtom: zostań,
wiosna teraz oto: jest.
Woda, Życie jako wędrówka, Podróżwpłyniemy wkrętem i szturmem rozplutych na pianę przeżyć
w łagodne koryto rzeki, w szeroką głębię uśmierzeń —
zapęd i grzmot, i rozprysk na glob gościnnej połaci
ujmie wola dobroci, spokojna jak ufny pacierz,
a potem, jak do matki z oddali… z oddali — syn,
Pracaprzypadnie na klęczkach rzeka pod siwy, stęskniony młyn
(spotyka moje wzburzenie, miasta, niebo i świat,
kształt — bryła — spokój — budowa — cisza — pogoda i ład);
damy ci siłę, młynie, na twe znużone żarna,
do miałkich i srebrnych zmieleń pszenicą otyłych ziaren.
10 marca 1934
Aby zakończyć opowieść o podróży naszego kolegi zaznaczę jeszcze, że mieszka on w Katowicach i w normalnych czasach latał do Lyonu bezpośrednim samolotem z Krakowa. Tego połączenia w tej chwili nie ma i stąd wzięła się konieczność przyjazdu do Warszawy, noclegu itd…
U nas nadal w najbliższej perspektywie podróże jedynie z rubieży ursynowskich na rubieże okołowyszkowskie i z powrotem. Oby nie przyplątała się żadna zaraza i nie zmieniła tych skromnych planów.
Haneczko-to chyba ten sernik?
http://pistachio-lo.blogspot.com/2019/01/sernik-czekoladowy-z-syropem-klonowym.html
Nie. W wywiadzie (oczywiście nie pamiętam w czym) podali przepis na sernik czekoladowy na kruchym spodzie. Baza to twaróg, mascarpone, gorzkie czekolady.
Drodzy Blogowicze dotknieci korona wracajcie jak najszybciej do zdrowia.
elapa,
nieoczekiwany eksperyment z herbatą gruzińską wykazał jej trwałość. Generalnie na opakowaniach herbaty termin przydatności określa się na ok. 2 lata, ale sprawdziłam, że i po kilku latach jest dobra. No ale herbata 35-letnia to chyba światowy rekord.
Dziś też piekłam ciasto, tym razem po raz pierwszy marchewkowe. Bardzo łatwe, niedrogie i całkiem smaczne.
Asiu,
piszesz o kłopotach ze snem po przebytej chorobie. Pewnie miną. Ja mam problemy ze snem nie związane ani z chorobami, ani z księżycem. Pomaga mi, przynajmniej na razie, chodzenie po macie do akupresury tuż snem. Możesz poczytać o zaletach takiej maty. Moja koleżanka wypróbowała najpierw ten sposób i stosuje nadal z dobrym skutkiem. Mata pobudza receptory w stopach/ służy także do leżenia/. Chodzimy gołymi stopami, osoby nadwrażliwe mogą mieć z tym problem, wystarczy kilka minut. Ważna jest systematyczność. Ale efekty są.
Może warto skorzystać z tego sposobu, a mata może służyć wszystkim domownikom.
Krystyno – dziękuję za podpowiedź. Pomyślę o tej macie.
Dla zainteresowanych: https://www.institut-francais.org.uk/events-calendar/whats-on/talks/gainsbourg-forever/
Krystyno, to bardzo ciekawe co piszesz o macie do akupresury, ktora moze pomoc w przypadku bezsennosci. Mam ochote sprobowac a jest ich do wyboru do koloru. Czym nalezy sie kierowac przy wyborze maty? Dzieki za wskazowki.
Asiu, lubie jego piosenki.
Piekny dzien, slonce ale tylko 13C. Na kolacje risotto z ryba i krevetkami.
Swieci slonce i ksiezyc juz pokazal swoja duza buzie. Mam z jednej strony slonce a z drugiej ksiezyc.
Asiu, slyszalam, ze jego corka Charlotte otworzy w tym roku muzeum poswiecone ojcu w domu, w ktorym mieszkal przy ulicy Verneuil pod numerem 5.
U Eli byla piekna pogoda a tu deszczowo i chlodno.
Dzisiaj we francuskiej telewizji-chaine 3 będzie o 21.00 program poświęcony Gainsbourgowi, planuję oglądać.
https://www.youtube.com/watch?v=k3Fa4lOQfbA
Wczoraj po raz pierwszy od czasu, kiedy przyjeżdżamy na nadbużańskie włości udało nam się zobaczyć dziki-przebiegły przez drogę, którą podążaliśmy. Śladów ich obecności jest bardzo dużo zarówno w lesie, jak na łąkach, ale bardzo trudno je spotkać, co potwierdzają również nasi sąsiedzi.
Moja ulubiona https://www.youtube.com/watch?v=6RAJdafk1Y8&ab_channel=SANDRINESUNSET
Nie wiem czy mi wyszlo
A pod tym linkiem, można posłuchać koncertu z Muzeum Polin. Zaraz się zacznie:
https://fb.me/e/3DdLcFpEy
Zima trzyma, sezon wędkarzy pod lodem trwa, ale i rowerowy się otwiera…
https://photos.app.goo.gl/nYMWrWYwnDANxCRh6
Alino,
wszystkie maty do akupresury działają na tej samej zasadzie i różnią się wielkością, przynajmniej te podstawowe. Moja mata ma wymiary 72 x 42 cm , więc zmieszczą się na niej plecy. Są także dłuższe, ale taka w zupełności wystarczy. Trochę żałuję, że nie kupiłam poduszeczki z kolcami pod szyję. Podczas leżenia i tak pod głowę warto podłożyć zwykłą twardą poduszkę.
A sprawa maty zaczęła się od tego, że na spotkaniu koleżeńskim jedna z pań zorientowana dobrze w sprawach zdrowotnych przyniosła swoją matę do wypróbowania. Spodobała mi się, więc zakupiłam.
Widziałam w internecie małą matę tylko do stóp, ale myślę, że taka jak moja jest lepsza. Nie jest to duży wydatek, warto wypróbować.
Napisz, proszę, jak tam mały Hugo ? Chyba jest już całkiem sporym chłopczykiem.
A tak, to dzis 50.ta rocznica smierci Fernandela, znacie jeszcze?
Asiu, dziekuje za sznurek do „silesiae”, jeszcze raz dziekuje.
Bede mial czas, to poszukam. W tej chwili, to urwanie glowy.
Oczywiście,
chyba w ubiegłym roku obejrzałam znów ” Czerwoną oberżę” i ” Wielką włóczęgę”. Ale chyba tylko nasze pokolenie zna tego aktora, choć pewnie we Francji ta pamięć jest większa.
Krystyno, dziekuje za wskazowki, rozmiar i to, ze warto miec mate z poduszka.
Poszukam i wyprobuje.
Milo, ze pamietasz Hugo 🙂 Ma prawie 16 miesiecy, zaczal chodzic do zlobka i bardzo mu sie tam podoba, bawi sie sie ze starszych dziecmi. Jest pogodny i latwo nawiazuje kontakt.
Fernandel, dawno juz nie widzialam filmu z nim. W zwiazku z ta rocznica bedzie pewnie wiecej okazji.
Milego wieczoru.
Ja pamiętam filmy z Fernandelem.
https://weekend.gazeta.pl/weekend/7,177333,26809093,depresja-jest-o-wiele-bardziej-podstepna-niz-nowotwor-wiem.html
Taki był tej nocy:
https://photos.app.goo.gl/neqpWpZAwuBqUxUk9
Fernandel to jeden z ulubionych aktorów Osobistego Wędkarza. Kiedy Fernandel śpiewa piosenki to też warto go posłuchać. Telewizja francuska regularnie przypomina filmy z jego udziałem, a przede wszystkim serię z najsławniejszą rolą tego aktora-Don Camilla. Niektórzy porównują dwóch bohaterów tego filmu-proboszcza Don Camilla oraz wójta Peppona z naszą sławną parą Kargula i Pawlaka z „Samych swoich”-owszem kłócą się nieustannie, ale jednak darzą się sympatią, bo „kto się czubi ten się lubi” 🙂
Poniżej jeszcze inna para-bardzo sławny ojciec i trochę mniej sławny syn:
https://www.youtube.com/watch?v=AcI5AzDmpwY
Olejek lawendowy. Na problemy z zaśnięciem polecana jest 10-15 minutowa kąpiel stóp przed samym snem (położeniem do łóżka) – kilka kropel olejku do miednicy z dość ciepłą wodą. Może nie wszystkim pomaga w zaśnięciu lecz niewątpliwie relaksuje, a stopom wyrastają skrzydełka jak przy Hermesowych bucikach.
Obiad bez szaleństw, prosty lecz smakowity. Wombat przygotował klopsiki w sosie własnym. Do tego kluski świderki i najzwyczajniejszy ogórek w occie.
Jutro będą pierogi leniwe.
„Chodzi” za mną ciasto drożdżowe z rodzynkami i kruszonką. Alem zajęta ogródkowo. Szalenie.
Haneczka wiosenne porządki na włościach poczynia, ja przedjesienno-chwastowe. A że jakieś lumbago wlazło w kości, praca wcale nie przebiega szparko. Oj, chyba jeszcze czas jakiś ciasto drożdżowe będzie się włóczyć za mną.
https://youtu.be/XmtXC_n6X6Q
Alicjo, u nas też niesamowity Łysy, jeszcze jest nisko.
…. Echidna!
„…pachnieć lawendą…”
https://www.youtube.com/watch?v=GjrNYE3QlE4
Lubię pełnię księżyca podczas naszych pobytów na nadbużańskich rubieżach. Tutaj, daleko poza światłami wielkiego miasta, widać bardzo wyraźnie, jak księżyc znakomicie oświetla świat dookoła. Kiedy o zmroku masz pójść z wizytą do sąsiada to podczas pełni nie potrzebujesz latarki. I tak jest właśnie dzisiaj i było wczoraj, tyle że sąsiedzi do dojechali. Kolejne pełnie przed nami 🙂
…sąsiedzi nie dojechali 😳
Lawendowy nastrój? To dorzucam jeszcze te świece:
https://i.pinimg.com/originals/58/d3/dc/58d3dc74e1b001dbed2c94613c6b8a4a.jpg