Kogo zaprosić do domu, czyli wizyta wiewiórki
Blog 24 grudnia
Jeszcze kilka tygodni temu nie mieliśmy prawdziwego wyobrażenia, jak naprawdę święta mogą wyglądać. Zaskakują nas nie tylko coraz bardziej dolegliwe przepisy czy zakazy, ale i naukowe wieści, a także stopień własnego strachu, który każe nam się odsuwać od ludzi, na każdego patrzeć jak na potencjalnego nosiciela zarazy. No i tak już będzie zapewne przez długi czas: wesołe liczne zgromadzenia przy stole, przydarzą nam się nieprędko.
Pewni moi przyjaciele, posiadający liczną rodzinę, pozbawieni jednak częstych i licznych rodzinnych spotkań, nawiązali bliską znajomość z wiewiórką. Rzecz dzieje się w śródmieściu Warszawy, w otoczonym tak zwanymi terenami zielonymi apartamentowcu. „Baśka” przychodzi do nich codziennie na przyjemny posiłek, składający się z orzechów, czasem jakichś okruchów. No cóż, znalazła dobre źródło dobrego jedzonka.
Jej wizyty z dnia na dzień coraz bardziej przypominają odwiedziny przyjacielskie, Wprawdzie nie opowiada swoich przeżyć i przemyśleń, ale pojawia się mniej więcej o tej samej porze i zagląda przez szybę do mieszkania. Nie ucieka już na widok ludzi i można powiedzieć, że stała się oczekiwanym gościem, demonstrującym zgrabne ruchy, doskonały apetyt i przyjazne nastawienie do ludzi. Co więcej, ta przyjaciółka nie nalega, aby porozmawiać o polityce, nie spiera się na ważne tematy, aprobuje rankiem niezbyt staranne ubranie. Ona też zresztą nie ma już tej szaty dawnych, ogniście rudych wiewiórek. Podobnie jak większość populacji „Basiek” jest częściowo szara…
Proszę Państwa, czy nie zauważacie pewnej paraboli pomiędzy życiem wiewiórki a naszym żywotem w pandemii? Ograniczamy w dużym stopniu nasze potrzeby kulturalne, towarzystwo jest także coraz bardziej jednostajne, poznawanie nowych ludzi jest w zaniku, podróżowanie-lepiej nie mówić. Ale przecież już w przyszłym roku wszystko może być inaczej. Pójdziemy bez strachu kupować prezenty w galerii handlowej, spotkamy się przy dużym stole, zaplanujemy sobie bliższe i dalsze wyjazdy i kupimy sobie bilety do prawdziwego kina i teatru. To naprawdę będzie frajda, na którą z pewnym jednak żalem jeszcze trochę poczekamy. A na razie zostaje nam, o ile ktoś ma wiele szczęścia, spotykanie wiewiórki. Czy narzekamy? Cóż by nam to dało? Lepiej więc ugotować coś pysznego traktując to jako ćwiczenie do kucharskich popisów na czas popandemiczny.
A więc na razie tylko życzmy sobie wszystkiego najlepszego, ale przede wszystkim zdrowia. Bo wszystko inne można sobie kupić.
A co Wam radzę na noworoczny obiad? Na przykład upieczenie perliczki. Ja piekę ją w rękawie, obłożoną cienko krojonymi plasterkami słoniny, wkładam jej oczywiście do wnętrza ziarnko jałowca dla podkreślenia jej dzikiego smaku, a podaję z pieczonymi ziemniakami i z dodatkiem borówek. Taki trochę staroświecki, tradycyjny smak.
Komentarze
Też zaproponuję perliczkę na noworoczny obiad wg przepisu Ewy. Perliczkę porcjujemy i marynujemy przez noc. Marynata :
– 5 łyżek oliwy
– 1 łyżeczka kopiasta miodu
– sok z połówki cytryny
– 3, 4 ząbki czosnku przeciągniętego przez praskę
– 2 łyżeczki majeranku
– 2 łyżeczki rozmarynu
– 1 łyżeczka papryki słodkiej
– 1 łyżeczka bazylii
– 0,5 łyżeczki pieprzu
– 1,5 łyżeczki soli
Rano, perliczkę obkładamy kawałkami szarej renety, dodajemy kilka suszonych moreli i dużych rodzynek . Pieczemy w temp. 170 – 180 stopni przez 90 min.
Do perliczki wg przepisu Gospodyni dodałabym śmiało o wiele więcej jałowca, najlepiej rozgniecionego w moździerzu. Póki co nie planuję jeszcze noworocznego menu, bo nie wiem, na co będę miała smak. Na razie nie mam smaku na nic. Zamrażarka pełna, więc coś wybiorę.
Blog przycichł ostatnio, ale wcale się nie dziwię i do nikogo nie mam o to pretensji. Wszystko wokół jest tak przygnębiające, że nie chce się o tym pisać. Obserwowanie przyrody to jedna z nielicznych przyjemności. Ptaki oczywiście chętnie korzystają z karmnikowej stołówki; tradycyjnie dominują sikorki, zadomowił się jeden rudzik, przylatują też sójki i kosy.
Perliczke mialam na swieta a raczej przed swietami. Dziecko wyjezdzalo 23/12 to wigilia byla tego dnia w poludnie. Reszte perliczki jedlismy przez dwa dni i troche zamrozilam. Jeszcze nie wiem co bedziemy jedli 31/12 i 1/1. Na pewno kupie foie gras, lososia wedzonego mam w domu, ciasto zamowione a reszta ….. Dziecka nie ma to nie bede stala w kolejce aby kupic kraba, pare dni pozniej kupie bez kolejki i taniej.
U mnie dzisiaj wieje bardzo silny wiatr i sa dosyc czesto krotkie ale obfite opady.
Wiewióry są fajne, ale niech czasami nie wpadnie ktoś na pomysł zaproszenia takiej do domu! Potrafią wyrządzić wiele szkody w krótkim czasie, traci orientację, bo to nie jej teren, resztę można sobie wyobrazić.
Te szare (i czarne) nie zasypiają na zimę, jak mroźno, to mniej są ruchliwe, ale nie śpią. Chipmunki już pochrapują od jakiegoś czasu. Nasze rude wiewiórki nie są takie, jak te prawdziwie kasztanowe w Parku Łazienkowskim. One są najbardziej płochliwe i agresywne, gonią te szare wiewióry aż się kurzy, chociaż są dwa razy mniejsze.
https://photos.app.goo.gl/r9fei42QYBHysdKG7
U mnie też wiatr, z niepokojem patrzę, czy jakieś drzewo znowu nie poleci… poza tym wyszło słońce i sobotni śnieg stopniał. Pięć dodatnicj plusów.
Ha, ha i okazuje się, że prawie wszyscy (prawie robi różnicę 🙂 ) mieliśmy perliczkę na talerzu w ostatnich dniach. Mnie najbardziej zadziwiła perliczka przyrządzona z rożna przez naszego nadbużańskiego sąsiada. Sąsiad zakupił w ostatnich, pandemicznych czasach mały, ale dosyć wyrafinowany piekarnik i w tymże właśnie urządzeniu przyrządził nam owe ptaszysko na rożnie. Byłam przekonana, że perliczka nie bardzo nadaje się do pieczenia ot tak saute, bo jest dosyć chuda i co po takim pieczeniu z biedaczki zostanie….? Myliłam się bardzo, bo mięso było smaczne i soczyste. Myślę, że to kwestia również tego piekarnika o niewielkich rozmiarach i hermetycznie zamykanego.
My ćwiczyliśmy niedawno perliczkę z miodem i w pomarańczach, również godna polecenia.
Okazuje się, że są różne odmiany perliczek, a niektóre z nich to prawdziwe piękności 🙂
https://tiny.pl/7vppw
A czy ta kwalifikuje się na konkurs Miss Perliczek?
https://tiny.pl/7vppv
Historię o wiewiórce, która wpadała na obiady wsuwając się przez uchylone okno na parterze, na warszawskim Czerniakowie znamy również z opowieści naszego znajomego. Ta kulinarna przyjaźń trwała podobno przez kilka miesięcy.
Danuska, az szkoda zabijac takie pieknosci.
Perliczki nie jadłam ze sto lat – jeszcze w czasach, kiedy Mama hodowała różne liliputy, perliczki, zielononóżki i inne drobiazgi.
U nas była tradycyjna kolacja wigilijna, a u Rogera równie tradycyjna szynka gotowana. Od soboty podjadamy to, co trzeba zjeść „na po pierwsze”, na jutro zaprosiłam Briana na barszcz z uszkami i pierogi z kapustą i grzybami, jego mama była z domy Świątek, a więc polskie korzenie i on jeszcze coś kojarzy z polskich potraw.
Pod poprzednim wpisem jest komentarz Małgosi i Haneczki. Nie umiem skopiować pojedynczych komentarzy.
haneczka
28 grudnia 2020
21:22
Danuśka, czekałam na wieści o pomarańczówce. Nastawię.
Dzisiaj zlewałam pigwówkę. To jedna z łatwiejszych nalewek, a i tak trochę trwało.
Musiałam zamrozić ciasta. Nie przejedliśmy jeszcze śledzi, ale im to nie przeszkadza. Innych zaległości nie mamy.
Sylwester z Netflixem i szemranymi bąbelkami. Jakieś małe pogryzajki i może uda nam się wykończyć śledzie.
Alicjo, my na luzie. Żadne z nas nie czuje się w obowiązku. Jasne, zrobiliśmy to i owo, bez walki o podium kto więcej
MałgosiaW
28 grudnia 2020
17:44
Sałatka jarzynowa skończyła się wczoraj, ale może zrobię jeszcze jedną na Sylwestra , bo zostało mi trochę warzyw.
Pogoda całkiem spacerowa, ale raczej przypomina wiosnę +7, śnieg w tym roku widziałam raz przez chwilę. Nawet nie chce mi się zmieniać kół na zimowe.
Haneczko,
ja się też nie spinałam, a wyszło prawie jak zawsze 🙄
Już od dawna się nie spinam, od czasu kiedy zauważyłam, że i tak spokojnie wszystko zdążę, a psychicznie na tym dobrze wychodzę.
Kiedyś oprócz bigosu robiłam też pasztet, ale pasztet też mi przeszedł, z Baltic Deli jest tak dobry, jakbym sama zrobiła. Tyle tego jedzenia jest, bo ludzi mało… nie ma dorocznych nasiadówek, odwiedzania znajomych i tak dalej.
Nic nie szkodzi – jest zamrażąrka 🙂
Dzień dobry Wszystkim.
Przeczytałam o Blogu, który traci aktywność i przestraszyłam się – egoistycznie – wizji zanikającego Blogu/a (była już kiedyś o tym dyskusja). Blog, a właściwie całe Towarzystwo jest mi bardzo potrzebne. I myślę, że takich jest więcej – podczytywaczy regularnych. Od zawsze czytam i od zawsze czuję, że moje historie nie są takie, by się nimi dzielić. A teraz jeszcze mniej jest wydarzeń zasługujących na opisywanie. Ale wczytałam się w to, co napisała Danuśka i Alicja i może spróbuję przestać być tylko pasożytem.
Po Świętach zamrozić muszę przede wszystkim strucle. Może zdążylibyśmy je zjeść, ale oznaczałoby to dodatkowe (ponad już zdobyte) kilogramy. Natomiast okazało się, że po raz pierwszy zbyt mało zrobiłam kapusty z grzybami. Chętni czują się zawiedzeni. Dlatego nastawiłam bigos.
Dzień dobry,
Lena pisze że musi po świętach strucle zamrozić. Ja moje zamroziłam świeże. Zaraz po upieczeniu podzieliłam na połowy. Jedną zostawiłam, a reszta do zamrażarki. Moje wnuki maku nie jedzą, połówka starczyła nam na 3 dni bo było jeszcze inne ciasto i ciasteczka.
Też Was chętnie czytam.
evo, 😉 nie jedza, bo wstrzykuja, polowka na trzy dni? jestes w klubie AA?
poza tym bigos
fajnie, ze resztki ocalaly
Dosis facit venenum
Primum non nocere
W naszych makowcach jest mak niebieski, a nie lekarski. Wydaje mi się jednak, że i ten niebieski działa trochę usypiająco. Z lekarskim nie jestem zupełnie obeznana. Ale jakimiś ciasteczkami rozweselającymi nie pogardziłbym. 🙂
Miałam iść na spacer, ale się rozpadało.
Ciasta już się skończyły. Zabieram się za poświąteczny bigos, został sos od duszenia mięsa do pasztetu, dokupiłam trochę innych , namoczyłam grzyby.
Oj, slawek jakis nocturnalny.
Nie o to chodzi nawet abym przetlumaczyl powyzsze lecz o to, aby slawka czytac.
Slawek, dalej tak, podziwiam!
A tak,
swieta jakos minely, a nowy rok przed nami. Banal, bo banal.
Od wigilii w czwartek, do drugiego swieta u corki ( z dojazdami, nocowania w domu), z kolejna statystyka, ze potraw bylo 14 i jakos doczolgalismy sie na „prosta”. System liczenia corocznie podlega ostrej krytyce lecz bez skutku. 14 wychodzi w tym roku nawet, gdy nie bylo (autentycznie) zadnych kartofli. Doszla natomiast moja swiezo kiszona, (5 dni!) kapusta.
Do tego wszystkiego swiateczna niedziela.
Dajcie spokoj, jedyna pociecha: w niedziele byla u nas nasza mala Alissa.
A kapusta, swiezo kiszona, tak malo solona, ze laskotala na jezyku jak szampan!
Walczcie dalej!
Dalej, jak to z gotowoscia zaszzepienia sie?
Rzucam pytanie tak w okolice, tak dookola. Ciekawe sa reakcje.
U nas konkretnie: moja LP nie jest gotowa, uwaza, ze jest tak obciazona alergiami ze szczepienie moglo by zagrozic jej zdrowiu. Nie bede wyliczal jej wszelakich przypadlosci i mimo faktow, nie moge jej wytlumaczyc, ze ew. zakazenie moze jej przyniesc smierc, gdzie jakiekolwiek powiklania nie beda mialy znaczenia.
Ja, zaszczepie sie kiedy bedzie moja kolej.
Ludzie, zglosze sie jeszcze przed nowym rokiem, a na razie: wszystkiego dobrego!
Dobry wieczór,
To ja też, wzorem Leny skończę z pasożytowaniem.
Po 12 godzinnych zmianach do 23 grudnia nadejszła wiekopomna chwila (prosimy nie poprawiać klasyka) dwutygodniowego urlopu. Jako że w policji wakacje zaklepujemy rok wcześniej, w czasach przed covidowych myśleliśmy że spędzimy grudzień w Polsce lub na Karaibach. Ale jak to bywa, człowiek myśli, Pan Bóg kryśli. Po raz pierwszy od sześciu lat jesteśmy w domu. Kulinarnie spokojnie. Dzisiaj też nastawiłam bigos – Jeffy się dopytywali grzecznie. Zakup jagód jałowca był wyczynem – łatwo nie było.
Niesamowita przyjemność sprawiły mi Helena Londyńska i Haneczka z Mężem. Jak do bardzo wrażliwych nie należę to oczy mi się spociły …
Pepegorze,
Ja się zaszczepię.
Mam nadzieję jako rodzina tzw ‘key workers’ jesteśmy dość wysoko na liście.
Ja też chcę się zaszczepić, ale zapisać mogę się dopiero od połowy stycznia. Ile czasu minie od zgłoszenia do szczepienia, nie wiadomo. Częsty jest pogląd – zaszczepię się, ale wolę poczekać, aż zrobią to inni.
Jolly Rogers,
jałowiec u nas można kupić, choć nie w każdym sklepie. Do bigosu i pasztetu jest niezbędny. W razie potrzeby mogę rzucić torebką jałowca w Twoją stronę.
Pepegor wspomniał o kapuście kiszonej, a ja myślę o plackach z kapustą kiszoną i z tartymi ziemniakami albo z mąką.
Krystyno, bardzo dziękuję za ofertę ale udało nam się kupić. Biorac pod uwagę przeciętne użycie, fiolka wystarczy nam na rok. I wyobraźcie sobie, że z zielem angielskim też nie było łatwo – na szczęście sklep nazwany przez nas ‘egzotyczne mydło i powidło’ miał na stanie. Też mięsem jesteśmy przejedzeni – na obiad był angielski obiad dla dzieci – ziemniaki pieczone w piekarniku z fasolka w sosie pomidorowym i startym serem.
Jolly, jeżeli cokolwiek będzie potrzebne, pisz, a nadleci. Jeżeli komuś czegoś brakuje, to blog daje z siebie wszystko.
Zaszczepię się. Wolałabym AstraZeneca. Chcę przytulić wnuka.
Jolly, Helena też Ciebie bardzo ceni.
Zamierzam się jak najszybciej się zaszczepić i wyjechać z wnuczką na wakacje, obiecane na Gwiazdkę w zeszłym roku 🙂
Bigos w wersji jeszcze ubogiej bulgocze sobie powolutku.
Bigos mam zamrożony w słoikach. Jak przyjdzie nam ochota, pojadamy z kopytkami.
Wnuczęta to niesamowicie silna motywacja.
Oj, tak Haneczko, coś wiem na ten temat od ponad 5 lat.
Patrzyłam też jak spina się mój Ojciec jak odwiedzał Go wnuk, zapominał o bólu i złym samopoczuciu.
Nie widzę przeszkód, żeby się szczepić. Ma pomóc, nie zaszkodzić. Nie biegnę, spokojnie na swoją kolejkę poczekam, są ci w pierwszej linii, przede wszystkim służba zdrowia, bo to oni mają nas wspomagać. Muszą być zdrowi i silni!
No masz – z radością witam Lenę2, Evę47, Sławka, Jolly Rogers oraz Pepegora, który jednak raz na rok, ale się odzywa 🙂
U nas dzisiaj za 5 godzin równo pełnia księżyca, no ale już od 2 dni daje popalić.
Więcej wina… za te 5 godzin będzie malał, chociaż też dokuczał. Bez znaczenia, czy niebo bez chmur, czy zachmurzone. Mógłby jednak być milszy – tak ładnie wygląda!
p.s. Mój ulubiony, acz nieregularnie piszący felietonista „Polityki” to Jan Woleński.
Pisze nieregularnie, ale znakomicie i nadrabia nieregularność obfitością tekstu. Zawsze znakomitego, okraszonego humorem, nieco po gorzkiej stronie.
https://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/kraj/2075913,1,fenomenalna-narodowa-atrakcja-swiatowa.read?src=mt
Chyba po raz pierwszy udało mi się (?) tak dokładnie dostosować do pełni księżyca i obudzić się o godzinie, kiedy była ona, ta pełnia, stuprocentowa. O tej porze wolałabym zdecydowanie spać snem sprawiedliwych, ale cóż….
Planuję się zaszczepić, choćby po to, by prowadzić normalne życie różnorakie, w tym towarzyskie i podróżnicze.
Wczoraj mimo pandemii życie towarzyskie zakwitło na parę godzin. W małym babskim spotkaniu uczestniczyła też kuzynka Magda. Nie, nie, nie było to spotkanie blogowe, ale też sympatyczne 🙂 Na stole w roli głównej wystąpiły łemkowskie fuczki, czyli placki z kapustą, o których jakiś czasu temu rozmawiliśmy na blogu. Fuczkom towarzyszyły wegetariańskie kotlety, a raczej mini kotleciki grzybowe z trzech rodzajów zmielonych grzybów-suszonych, świeżych (rozmrożonych podgrzybków) oraz pieczarek. Aha, pochwalę się też zupą w kolorze zachodzącego słońca 🙂 Była w niej dynia, pomidory i dobry chlust soku pomarańczowego.
Na jutrzejszy, a w zasadzie już dzisiejszy obiad przewidziane resztki z powyższego przyjątka. To zdrobniałe „przyjątko” zawsze będzie mi się kojarzyć z Nisią….
Alicjo-spróbuję dospać, Tobie się to czasami udaje, może mi też się uda?
Święta mają to do siebie, że przed, w trakcie i po, gospodynie mają moc pracy. To i chwilowa cisza blogowa dziwić nie powinna.
Wigilę spędziliśmy u znajomych, co nie uchroniło mnie przed przygotowaniem postnych dań: barszczu, uszek, pierogów z kapustą i grzybami, śledzia w oleju i zalewie octowej.
W drugi dzień Swiąt „wydaliśmy”, jakby to powiedziała moja Bunia, obiad u nas. Tym razem zecydowanie odbiegłam od potraw typowo polskich. Owszem bigos był lecz ze względu na zmienione menu, nie był podany na stół. Rozpoczeliśmy tradycyjnie – barszczem z uszkami. Jako mięsiwo podałam wołowinę opieczoną w kołderce z szynki parmeńskie i duszonej w czerwonym winie, pieczone ziemniaki oraz warzywa – szparagi, fasolkę zieloną, młodą marchewkę – gotowane na parze i opieczone na oliwce z dodatkiem czosnku i orzeszków piniowych. Oczywiście w towarzystwie czerwonego wina.
Na deser owoce, czekoladowe smakowite cacka i tiramisu jakie przygotowałam w poprzedzającą obiad noc. Wyszło absolutnie wspaniałe! Kawa i herbata dopełniły całości.
Oprócz bigosu upiekłam karkówkę i boczek. Większość wylądowała po porcjowaniu w zamrażarce (podobnie jak bigos). Reszta na śniadaniu świątecznym. Teraz dojadamy pozostałość (nie resztki!).
Alicjo, Danuśko – pełnie księżyca była u nas wczoraj, ale i teraz Luna świeci jako ten talar srebrno-złoty na wysokim niebie.
pełnia ci ona była, pełnia księżyca
Księżyca niestety nie widziałam, dziś o dziwo nie przeszkadzał mi spać.
Bigosik zyskał już prawie wszystkie składniki oprócz pomidorów i z połowy żeliwnego gara zrobił się pełny, trudno go mieszać.
Przyjątko też kojarzy mi się z Nisią i myślę , że doskonale oddaje Jej charakter i radość życia.
na Starego Roku pożegnanie
a Nowego Roku nastanie
Powiastka noworoczna
Płatki śniegu w świetle latarń, jak na parkiecie, wirowały radośnie w swym zimowym walcu. Jedne pląs zaczynały, inne niestrudzenie ponawiały powietrzne chasse, wirówki i promenady lecz większość ustała i zmęczona cicho opadła na ziemię. Biała, świeża puchowa pierzynka tłumiła kroki ostatnich przechodniów.
Uliczką, podskakując wesoło, szła dziewczynka. W białym paltociku, czerwonych botkach, rękawiczkach, szaliczku oraz czapeczce z pomponikiem, wyglądała jak duża śnieżynka przybrana w jarzębinowe korale żywo kontrastujące ze śniegiem powoli okrywającym chodniki, jezdnie, drzewa.
Przez jezdnię przebiegła rozbawiona para z balonikami w dłoniach, za nimi powoli nadchodził zgarbiony, brodaty pan w przydługim płaszczu, podpierając się długim kijem, na którego końcu chybotał olbrzymi, ostatni noworoczny balon. Zamocowany na skręconym druciku, wysuwał ku dziewczynce długi, pękaty nos.
“Dziecko, co robisz na ulicy sama o tak późnej porze?” – zapytał stary pan stając.
“Wracam od dziadków. Mieszkają niedaleko. Zaniosłam im noworoczny piernik jaki upiekła mama.” – odpowiedziała dziewczynka, z zachwytem wpatrzona w tęczową bańkę.
“Widzę, że podoba Ci się mój balonik. Może kupisz? Ostatni, wezmę niedrogo, tylko dziesięć złotych.”
“Och, nie. Jest śliczny, ale ja nie mam pieniędzy.”
“Hmmm… Jakoś temu zaradzimy. Chętnie Ci go podaruję. Mnie już nie jest potrzebny.”
“Naprawdę? Och jaki pan dobry!” – zawołała dziewczynka wzruszonym głosikiem.
“Naprawdę. Tylko pamiętaj – musisz o niego dbać by przyniósł Ci szczęście w Nowym Roku. A teraz wracaj szybko do domu.”
“Dziękuję, strasznie dziękuję!”
I uszczęśliwiona trzymanym w dłoni balonikiem pobiegła. Jeszcze obejrzała się lecz staruszek zniknął w głębi uliczki.
“Wróciłam!” – zawołała dziewczynka w progu mieszkania.
Chciała zdjąć buciki i paltocik lecz przeszkadzał w tym trzymany w dłoni balonik. Szybko rozejrzała się po przedpokoju i bez namysły zaczepiła drucik na gałce termostatu do kaloryfera.
TRAAACH!!!
Z wielkim hukiem pękł balonik. W nagłej ciszy rozbrzmiało echo słów brodatego staruszka – “musisz o niego dbać by przyniósł Ci szczęście w Nowym Roku.”
Nad miastem powoli zapadła cisza ostatniej nocy Starego Roku.
© echidna 2020
No proszę, proszę, Echidna oprócz wielce udanych wierszy piesze też opowiastki i może nie tylko noworoczne….Ten blog ujawnia mnóstwo talentów 🙂
Nie będę opowiadać w szczegółach o przygodzie hydraulicznej, która nam się dzisiaj przydarzyła. W każdym razie chodziło o to, by spec od hydrauliki pojawił się najszybciej, jak tylko to możliwe. W dzisiejszych czasach oczywiście otwieramy internet i sprawdzamy hasło: pogotowie hydrauliczne-warszawa-ewentualnie Ursynów. Po dwóch godzinach od momentu, kiedy wykonałam mój dramatyczny telefon pojawił się młodzieniec szczupłej i delikatnej budowy. Piszę o tym nie od rzeczy, jako że robota wymagała dużej siły i zręczności. Przeczytał dokładnie instrukcję obsługi zakupionego przez nas pilnie sprzętu i zabrał się do pracy. Nie dawał za wygraną, sporo czasu zmitrężyl, ale zadanie wykonał. Jak domyśliłam się z naszej może niezbyt długiej, ale w rezultacie sympatycznej rozmowy był ukraińskiego pochodzenia. Pomyślałam sobie wtedy o tych wszystkich polskich hydraulikach pracujących we Francji, którzy z każdą usterką sobie poradzą i o których Francuzi chyba do tej pory nie jeden dowcip opowiadają…
nie piesze tylko pisze opowiastki…. 😳
Dziś wieczorem oglądałam wyłaniający się zza drzew księżyc. Taki widok jest niezbyt częsty i zawsze zachwyca.
Tutaj jeden z najbardziej znanych obrazów ” księżycowych” – Wschód księżyca Stanisława Masłowskiego http://www.pinakoteka.zascianek.pl/Maslowski/Images/Wschod_ksiezyca.jpg
My też z Ewą zamierzamy się zaszczepić. Tylko jako świeże ozdrowieńce to chyba będziemy musieli poczekać.
Swiateczny obiad Echidny bardzo smakowity.
Zrobilam sobie lekki odwyk od komputera prze pare dni – dobrze mi to zrobilo. Spadlo troche sniegu, na tyle ze wyciagnelismy narty biegowe i zrobilismy mala przebiezke kilka dni z rzedu.
Jednym z prezentow swiatecznych jaki dostalam jest maszyna typu „airfryer”. Czy ktos moze w niej smazyl i chce sie podzielic wrazeniami/opinia?
Szukałam przepisu na wykorzystanie białek. Znalazłam taki przepis: https://adamczewski.blog.polityka.pl/2011/11/25/keks-grazyny-cwibak/
oraz w moich zapiskach przepis od Aliny pt. ciasto ” trappiste”/ nie jestem pewna, czy dobrze zapisałam/. Tu miary podane są w gramach.
5-6 białek, 120 g cukru/ w tym waniliowy/, 125 g masła rozpuszczonego, 125 g mąki
i 6 g drożdży. Ubić białka, dodać cukier, a następnie stopniowo wlewać masło i do.dać mąkę z drożdżami. Piec ok. pół godziny w temp. ok. 150 st. C. Posypać cukrem pudrem. Nie wiem tylko, czy chodziło o drożdże suszone czy świeże. Poeskperymentuję ze świeżymi.
Piękny obraz.
U mnie teraz zasłaniają brzeg jeziora domy, nie mam bezpośredniego dojścia i muszę czekać, aż wzejdzie ponad domy, ale kiedyś te wschody księżyca były spektakularne, srebro na Zatoce….
Na obiad dzisiaj pieczarki z patelni – są małe, więc usmażę je na odrobinie oleju, pieprz, kapkę sosu soya do środka (zamiast soli) i posypię parmezanem.
W celu jutrzejszych obchodów o północy zakupiłam bąbelki pod nazwą Hungaria Grande Cuvee Brut (14.45$)i ucieszyłam się, że się znowu coś węgierskiego pojawiło na półce, daaaawno nie widziałam!
A już sięgałam po Mumm Napa Brut Prestige (29.99$). Kalifornijczycy dostali licencję od winnicy francuskiej Mumm – francuski oryginal to ok.60$
To już piliśmy kiedyś, produkcja z Napy wcale nie jest gorsza.
No i wina na świętowanie Nowego Roku. Idę do kuchni pieczarkować…
Z Nisinego słownika – biżutki (biżuteria)
Dobry wieczór,
Bigos – a to dopiero drugi dzień odgrzewania – nieskromnie mówiac, rewelacja! Baardzo jestem z siebie zadowolona. W dodatku znalazłam piekarnię duńska, która sprzedaje rewelacyjny na tutejsze warunki chleb, na zakwasie i razowy, i różnoraki do spróbowania. Słodkie wypieki też niestety przepyszne. I na dodatek mundurowym daja 50 procentowy upust.
A teraz pora na podkurek. Porto, sery, winogrona, pomidorki, crudités i sosiki. Chyba wyrzucę wagę …
Pełnia była przepiękna, bezchmurne niebo, ach…
Echidno, masz wszechstronne moce twórcze. Prawie zazdroszczę. Prawie, bo zazdrość jest bezsensownym uczuciem/stanem.
Krystyno, piekę blaty bezowe i przekładam kremami, owocami, bitą śmietaną, czyli czym popadnie. Piekę też małe beziki do pochrupania.
Jolly, waga niewinna. Poza tym po winogronach i pomidorkach ani drgnie. No, może trochę po porto, ale co tam. Porto bardzo sobie cenimy. Trudno, niech drga.
A Nisię, Pyrę i Kingę mam cały czas przy sobie. Piotra też.
Do siego roku.
Dokończyłam biografię „Dygat pan”. Polecam wszystkim, którzy lubią literaturę drugiej połowy 20 wieku (wielkie tło), ja lubiłam i Dygata uwielbiałam.
Dygat nie był „polityczny”, Dygat po prostu był i leniwie coś tam napisał. Od czasu do czasu. Kto ciekawy, niech poczyta bio.
Od czasu, kiedy podpisał taki czy inny list protestacyjny w latach 70-tych, był inwigilowany „figurant”. Kisążka się kończy przytoczeniem z zapisków SB słowami (z pamięci), 5 dni po śmierci Dygata – zaprzestać inwigilacji, figurant umarł.
Zorientowali się po 5 dniach?!
Ciekawe też jest tło lat 70-tych i jak to wyglądało w wielkich miastach i w wielkim świecie. Ja z perspektywy moich maleńkich Bartnik nie wiedziałam nic.
Duszą tego blogu dla mnie jest ciągle Piotr. Był wspaniałym Gospodarzem blogu. Niezastąpionym. On nas kochał, my Jego też. Rozmawiał z nami, czytał nasze komentarze i wtrącał się tu i ówdzie.
Piotr był niezastąpiony. Dobrze, że był, podobnie jak Pyra, Nisia, Pan Lulek, Placek i wielu innych.
Muzycznie:
https://www.youtube.com/watch?v=Rj_NUS9hwxA&list=RDRj_NUS9hwxA&index=1
https://www.youtube.com/watch?v=a-i-tIXxtlY&list=RDRj_NUS9hwxA&index=2
Mojemu bigosowi daleko jeszcze do finału. Inaczej niż u Jolly Rogers. Tak mi się złożyło albo może raczej ja tak zabałaganiłam, że wczoraj i dzisiaj galopem nadrabiam zaległości zawodowe. Może i mogłabym kończyć w przyszłym tygodniu, ale chciałabym wejść w Nowy Rok bez najbardziej dokuczliwych długów. Na wieczór będę wolna, ale wcześniej dodam grzyby i mięso, żeby mieć pełną radość, że i bigos tylko dochodzi.
Białka już od kilku lat wykorzystuję w okolicach Bożego Narodzenia na tzw. makaroniki, tj. białka, cukier i mielone orzechy – szybkie i smaczne – białka znikają i ciastka też.
Na wagę weszłam wczoraj i postanowiłam przez jakiś czas dystansować się od niej, ale od jutra zamierzam zacząć się przygotowywać do spotkania z nią.
Krystyno, podobnie jak Haneczka pieke blat bezowy z bialek a pozniej dodaje ubity serek mascarpone i na wierzch troche malin, borowek. Truskawek nie ma. U mnie nazywa sie to Pawlowa. Moge Ci podac przepis jak jestes zainteresowana.
Tez mi sie uzbieralo troche bialek ale na swieta i na wieczor tym razem zamowilam ciasta. To moj maly wklad aby pomoc naszym sklepikarzom.
https://natashaskitchen.com/pavlova-recipe/
Pavlova to po prostu urozmaicona, uszlachetniona tym i owym beza 😉
Komentarz do poniższego – bez komentarza. Było jak było. Jest jak jest. Będzie… no właśnie, oby było 😉
https://haps.pl/Haps/7,167709,26644980,na-stole-stal-zelazny-zestaw-wodka-oranzada-i-szampanskoje.html#s=BoxMMtImg3
Naonczas to były dla mnie przynajmniej sylwestry domowe, ale raz był dość spory w akademiku Szklany Dom na Placu Teatralnym we Wrocławiu. Miałam przepiękną suknię od przyjaciółki Ewy,św. już od dawna pamięci bladoróżowa satyna, do ziemi, z tak zwaną kontrafałdą poniżej bioder nieco, bo „stan” szedł w szpic. I było cudnie, a przede wszystkim byliśmy młodzi 😉
https://photos.app.goo.gl/ChB9zCkinorurEBY8
Leno2-makaroniki zarówno w okolicach Bożego Narodzenia jak i do szampana jak najbardziej 🙂 https://tiny.pl/7v8x9
W ramach troski o dobry nastrój w ostatnim dniu tego roku obejrzałam kilka odcinków kabaretu Olgi Lipińskiej. Podrzucam fragment sylwestrowy:
https://www.youtube.com/watch?v=V6sihBXfj_4&t=23s
grafomankam ci ja, prosto ze “sztolicy”
co tylko napiszę, wszystko “mnię” zachwyci
wiersze i poema to jest wieszczów sprawa
a mnie nadal bawi rymami zabawa
w Nowy Rok rymowane przesyłam życzenia
zdrowia i wszelkiej dobroci spełnienia
Życzenia noworoczne z Antypodów – 31.12.2020 godz. 23:59
jak przysłowie stare mówi
w Nowy Rok zrób kroczek długi
by ominąć troski, smutki –
– niech je bierze Dziad Siwiutki
a ten bobas, Roczek Nowy
niech bogaty jest i zdrowy
bo gdy zdrowie nam nawala
wszystko wkoło się zawala
nawet gdy brak czasem forsy
człek też może być radosny
lecz gdy strzyka, ciągnie, boli
w ciągłej jest się hiperboli
smutek tragiczny nas ogarnie
wszystko wygląda bezdennie i marnie
zatem życzę Wam kochani
w zdrowiu tylko dobrej zmiany
by szczepionka zadziałała
i pandemię precz przegnała
by Fortuna, jak to bywa
swe oblicze odmieniła
rankiem uśmiechem Was witała
i dobrocie rozdawała
Wam, Rodzinie, przyjaciołom
oraz innym ludziom wkoło
© echidna Nowy Rok 2021
Wombat do życzeń też dołącza
w internetowe hiperłącza
Oj zrobiłyśmy sobie dzisiaj długi spacer , ponad 12 km, a wszystko przez to , że się zagadałyśmy i skręciłyśmy w przeciwnym kierunku.
Bąbelki już się chłodzą, mam różne sery i wędliny.
Wcześniej będzie bigos, który mam nadzieję, już się trochę „przegryzł”.
echidna 🙂
Danuśka,
od zawsze na zły nastrój:
https://www.youtube.com/watch?v=cBpHMZOxodI
Echidna już prawie od 2 godzin w Nowym Roku.
W dawnych czasach różne znaki na niebie i ziemi zapowiadały zły lub dobry rok. A teraz niby wszystko wiadomo, a tak naprawdę nic nie wiadomo 🙂 Ten okropny rok się kończy, ale czy będzie lepiej ?
Pogoda dziś piękna, więc też powędrowaliśmy po okolicy. Ciekawostka ornitologiczna – duży klucz dzikich gęsi lecących na południowy wschód. Widuję też często parę żurawi, które zostały na niezimową zimę.
Biorę się za ciasto z białek.
Trochę muzyki na sylwestrowe smutki:
https://youtu.be/VjPCWtevEeo
https://youtu.be/OzNJGGULLMI
https://youtu.be/Fj46DLw17Pw
Kochani.
W Nowym Roku życzę nam wszystkim zdrowia, wytrwałości, wyrozumiałości i powrotu do szeroko pojętej normalności. I jak sobie tradycyjnie życzyliśmy na studiach ‘oby nasze dzieci madrych i bogatych rodziców miały’.
Babelki i chablis w ogródku – zimno jak w psiarni. Na obiad będzie saag (szpinakowe) kurczacze curry z chlebkami naan, cebulowymi bhaji, pakora i samosami.
Deseru nie przewidujemy, na podkurek jak zgłodniejemy będa sery, pasztety, wędliny etc.
Za Panem Piotrem, Eska, Nisia, Panem Lulkiem, Pyra, Plackiem tęskno mi okrutnie. Czy ja się już publicznie przyznałam, że jedna z odtrutek na te ciekawe czasy jest lektura blogu od samiusieńkiego poczatku?
Mój telefon nie ma polskiego a z małym ogonkiem, inne diaktryki występujA!
„Taki czas mamy i takiego trzeba używać; innego >>teraz<< nie będzie" — powiedziała w stanie wojennym mama mojej koleżanki z zespołu śpiewaczego, tak zwana prosta wiejska kobieta.
Tego się trzymam – innego TERAZ nie będzie.
A tak ogólnie to był dla nas dobry czas. Inna rzecz, że gdy się tylko dało i gdzie się tylko dało – wychodziliśmy mu naprzeciw. Dziś też:
https://basiaacappella.wordpress.com/2020/12/31/dobry-czas/
Dobrego, pro-aktywnego 2021 Wszystkim. Łatwy nie będzie, lecz… nawet w najłatwiejszych czasach jękoły będą jęczeć, bo tak już mają… zatem… 🙄
____
*a propos "Teraz!" – nakład wyczerpany – pisze dziś Autor na fb… czyżby ostatni egzemplarz wysłał właśnie mnie? – cóż, rościłam sobie zawsze pewne prawa do tytułu 😉 😎
https://photos.app.goo.gl/tyFJu3Xh3b7eyhsQ9
…z pewnością zaproszenie do domu dobrych książek i bystrych, oczytanych sapiensów da się przeprowadzić nawet na przełomie 2020/21… 😉 — bigos jest, makowiec itp. takoż, trzy bochenki chleba żytniego, nowy poświąteczny nastaw śledzi… itd., itp. o, jeszcze sałatkę tuńczykową wymieszać… 🙂 🙂 🙂
Życzenia na Nowy Rok: zdrowia, szybkich szczepień, radości, spotkań towarzyskich, których tak bardzo pragniemy i spokoju.
Też tęsknię za naszymi nieobecnymi, tymi co na chmurce i tymi, którzy być może jeszcze się odezwą.
Zuzanna Ginczanka
Laurka noworoczna
młodemu architektowi
Jest ci teraz taki sobie rok: 1933 –
oglądają się starzy za siebie: „jak to czas prędko w dawność przeleciał”;
a ja myślę sobie, że prędko 1934,
i że pewnie siedzisz przy biurku i ożywiasz logarytmy martwe –
Masz ty pewnie szklane kątomierze
i stalowy rozdwojony cyrkiel
i na białym, gładkim papierze
chcesz proporcję tajemnicza wykryć –
rosną linie płasko-nieruchome,
rosną ściany snobizmowi i nudzie:
pewnie uczysz się budować domy,
w których kiedyś będą się kłócić –
Wiem: umieścisz na domu fasadzie
arcyultranowoczesne kółka
i po długiej z samym sobą naradzie
pomalujesz na czerwono deszczułki;
będą stały twej poezji w poprzek,
twoje domy ludne – a puste
i otrzymasz pochwałę, żeś dobrze
nad łazienką wybudował ustęp. –
A ja myślę sobie: tak, tak – są przemijań niepisane prawa;
głupio byłoby jadać i spać, gdyby czas wciąż na miejscu zostawał –
Prędko będzie rok 34,
ale był rok 32 –
a 32 jak narty
pozostawił po sobie dwie smugi
(jedną w myślach pozostawił tobie –
drugą krwi mej pozostawił we mnie)
będą szlaczyć się smugi obie,
póki wiatr ich nie zliże zupełnie.
Zatoczyłeś pod niebo łuk
serca cyrklem zakreśliłeś mnie w koło.
A czy teraz byś jeszcze mógł
tyle cudów wbudować w słowo?
A czy teraz jeszcze byś mógł
zmierzyć świat pod kątem miłości
i konstrukcję sztuczek i sztuk
dni rozpiętrzać piękniej i prościej?
No – a wtedy umiałeś mnie zliczyć
tą miłością, której byłeś wart –
no – a wtedy byłeś budowniczym
zamków na lodzie i domków z kart.
Niechże ciebie teraz nauczą melancholię cegłą obtoczyć –
lub pogańczo serdeczne świątynie tak jak dawniej wnosić w mych oczach –
niech nauczą tęsknoty krużganki z serc rozwijać jak w piosenkach rozmaryn
i ekierką logiczną i prostą odbudować namiętność z rozwalin –
26 XII
Wszystkiego dobrego na Nowy Rok, zdrowia, radosci z codziennych, drobnych chwil, duzo pozytywnej energii!
życzę nam by Nowy Rok był milszy i przyniósł wolność od wszelakiej zarazy …
Zdrowia, pomyślności i lepszego Nowego Roku!
Mam nadzieję, że się sprawdzi
https://www.youtube.com/watch?v=cYPXkA0hyfA
Zegnajmy ten rok 20 w nadzieji, ze ten przyszly 21 bedzie cocby o cos lepszy.
Wiem, ryzyko w tym niemale, ze bedzie jeszcze…
Wszystkiego dobrego Wam zatem zycze, a nade wszystko:
Zdrowia!
Niech Nowy Rok przyniesie Wam Wszystkim wiele radości, spokoju i chwil, które będą zasługiwały na to, by je zatrzymać, a poza tym zdrowia i odporności na wszystko, czemu chcemy dać odpór.
Lepszego Nowego Roku!
Małgosiu 🙂
Bardzo cieszą mnie te blogowe powroty. Niech nasz blog trzyma się mocno !
Do Siego Roku
Olga Tokarczuk
Gdyby tak można odmłodzić człowieka, jak drzewo.
Ściąć z niego złe wspomnienia, zeskrobać cały ból,
wszelkie rozczarowania, jak martwą tkankę.
Poobcinać błędy, głupie decyzje, pomyłki, prześwietlić myśli.
I żeby można to było robić po każdej zimie,
żeby się w nowy rok wchodziło czystym i niewinnym.
Kochani-wszystkiego zdrowego i najlepszego w Nowym Roku!
Szczęśliwego Nowego Roku!
Specjalistka od otwierania szampana radzi:
Na po pierwsze primo zdjąć to badziewie, co kryje korek.
Na po drugie primo, lekuteńko i powoli odwijać druciczki, na wszelki wypadek podtrzymując korek dowolnym i wolnym palcem.
Na po trzecie primo, jak już druciczki poszły won, zabieramy się z uczuciem za korek. Powolutku go wykręcamy i z uczuciem, patrząc na zegarek.
Na po czwarte – równo o północy strzelamy!
Nigdy, ale to nigdy nie wstrząsamy butelką.
https://photos.app.goo.gl/KZi8rqYg5Yz225Xs8
Na po piąte – wszystkiego dobrego!
Na po szóste, tu mnie Kapitan wyprzedził! Ale ja byłam (za chwilę) Pierwszym, a Kapitan na łajbie Kapitanem! Co gorsza, od tego czasu było na po siódme, czyli zakochanie się w morzach i oceanach. Dziękuję Ci, Kapitanie!
https://photos.app.goo.gl/hiMgMPQ24oQu8TxG8
odliczam…
Najlepszego!
W punkt Alicjo!
🙂
U nas była „szósta w południe” według Pilcha. Ale doczekalim swego za te sześć godzin i udajemy się do.
Najlepszego, moi drodzy!
Wszystkiego najlepszego w Nowym Roku.
Wraz z życzeniami:
Bonne Année, Happy New Year, Feliz Año Nuevo czy Frohes Neues Jahr
na noworoczne śniadanie proponuję alzacki precel:
https://tiny.pl/7v8kc
To stara tradycja, którą nakazywała, aby w Nowy Rok rodzice chrzestni ofiarowali swemu chrześniakowi słodki, wielki precel w rozmiarze XXL. Chrześniak w podziękowaniu składał najlepsze życzenia. Bywało, że precel wręczał też chłopak wybrance swego serca. Do dzisiaj są w Alzacji cukiernicy, którzy tylko raz w roku-31 grudnia pieką to słodkie drożdżowe ciasto, którego kształt jest symbolem nieskończoności i przepływu dobrej energii, tak potrzebnej….zawsze i w kolejnym roku też!
Alina, która oprócz Burgundii zna też doskonale Alzację 🙂 wie może coś więcej o tej tradycji.
precel z chałką połączony
przez piekarza dopieszczony
chętnie dla mnie, dla Wombata
bo historia jest tu taka
że dobrej przypływ energii
dobro czyni i nie wzbudza alergii
Danuśka – podrzuć nam placka takiego
wiele z tego wypłynąć może dobrego!
Alicjo,
ja, korek z butelki szampana wyciągam powoli przy pomocy dziadka do orzechów.
Ten drucik o którym piszesz nazywa się u nas Agraffe, jest spokrewniony z polską agrafką , a nazwa pochodzi prawdopodobnie z francuskiego.
Śpij dalej.
Niech się Każdemu i Wszystkim dobrze zaczyna i niech tak trwa!
A jeśli ktoś nie wie, a lubi, to przypominam, że koncert z Wiednia, jak zwykle o 12.00.
Przepraszam. Byłam w mylnym błędzie (copyright Alicja) – zaczął się o 11.15, a do tego próbuję znaleźć.
Gospodyniom i Blogowiczom zycze zdrowia i wszystkiego co najlepsze w tym Nowym Roku. Gdyby moglo byc tak, jak pisze Olga Tokarczuk, tekst, ktory przytoczyla nam Danuska. Jak by to bylo dobrze!.
Asiu, Z.Ginczanka trafia wprost w serce w swojej noworocznej laurce. Dziekuje.