Nieznany smak liści
Kupiłem majowy miesięcznik „Wróżka”. Nie zmieniłem zainteresowań. To z czystej próżności. Zamieszczono w nim bowiem wywiad ze mną o majowym gotowaniu na pikniku. Zaspokoiłem swój narcyzm widokiem zdjęć oraz tekstem rozmowy i zająłem się lekturą pisma. A znalazłem w nim ciekawy artykuł doktora botaniki Łukasza Łuczaja, który w ramach naukowego eksperymentu żywi się od dawna dziko rosnącymi roślinami. I żyje! A nawet ciekawie pisze. Oto fragmenty jego tekstu o pożytkach z liści:
„Liście lipy można jeść nie tylko wiosną, ale i przez cały sezon, choć później są one trochę łykowate. Latem najlepiej wybierać te z odrostów przy pniach. Lipa drobnolistna ma liście smaczniejsze od kosmatej lipy szerokolistnej. Są one bogate w substancje śluzowe i celulozę – co sprawia, że są idealnym dodatkiem dla osób, które cierpią na zaburzenia pracy jelit.
Przez pierwsze dwa tygodnie po wypuszczeniu niezwykle smaczne są też liście buka. Kwaśne, smakują trochę jak szczaw. Potem, niestety, robią się nie tylko twarde, ale i gorzkie. Oba te gatunki były kiedyś używane jako pożywienie na przednówku. Jedzono je nie tylko surowe, ale i suszono, a potem mielono i dodawano do mąki.
Informacje o tym, jak ważna była lipa dla radzenia sobie z głodem, pochodzą głównie, ale nie wyłącznie, z terenów Galicji, szczególnie obecnego województwa podkarpackiego. Można powiedzieć, że lipa to drzewo idealne: liście ma jadalne, kwiaty dają leczniczą herbatę, drewno służyło do rzeźbienia, a z łyka wyrabiano łapcie.
W krajach, gdzie głód był poważniejszym problemem, wykorzystywano nawet mniej smaczne gatunki liści – na przykład w Chinach jadano liście różnych gatunków klonów. Jako że są gorzkawe, moczono je przez parę dni w wodzie, co podobno wyciąga część toksyn.
Smaczne liście przez cały rok mają też głóg i morwa. Liście morwy zbiera się na pokarm i suszy jako dodatek do mąki w niektórych regionach Środkowego Wschodu. Co ciekawe – to jeden z najlepszych naturalnych leków obniżających poziom cukru we krwi.
Nie najgorsze w smaku są też liście wiązów. Dawniej w Szwajcarii kiszono je nawet jak u nas kapustę. (…)
W czasach głodu ludzie liśćmi oszukiwali żołądki (o jedzeniu wiosną liści lipy piszą na przykład średniowieczne ruskie kroniki). Było to też źródło witamin i – co prawda w małych ilościach – cukrów.
Goryle żyją na diecie z liści, jednak my mamy krótszy przewód pokarmowy i w niewielkim tylko stopniu jesteśmy w stanie odzyskać z liści składniki odżywcze – nie mamy na przykład enzymu , do trawienia celulozy. Aby uzyskać potrzebną ilość kalorii, musielibyśmy zjeść kilkadziesiąt kilogramów liści dziennie! Z takimi ilościami jednak nasz przewód pokarmowy radziłby sobie z trudem, a w dodatku substancje chemiczne zawarte w roślinach mogłyby powodować zatrucia (nie grożą nam one, kiedy zjemy niezbyt dużą ilość). Łatwiej trawimy liście posiekane i ugotowane lub zakiszone.
Warto mimo wszystko włączyć je do codziennej diety – zawierają witaminę C, kwas foliowy, a często i witaminę A, pomagają stabilizować poziom cukru we krwi. Choćby z tego powodu warto sobie skubnąć raz dziennie lipowy listek.”
I tyle lektury. A że jadę na wieś i moja buczyna puściła właśnie świeże liście, spróbuję zastosować dietę doktora Łuczaka. Relacja (jeśli przeżyję) w przyszłym tygodniu. A w tym tygodniu, w niedzielę czyli 16 maja dyżurujemy z Barbarą w stoisku Wydawnictwa Nowy Świat na Targach Książki w Pałacu Kultury. Stoisko 47A w godzinach od 13 do 14. Blogowicze mile widziani.
Komentarze
Dzień Dobry. Gospodarzu, mój duch będzie Wam wiernie na tych targach towarzyszył; ciało będzie w Ośnie Lubuskim.
Gdzieś, kiedyś czytałam artykuł o zanikającej wiedzy nt tzw „roślin głodowych”. Nieurodzaj, wojny, przednówek zmuszały do radzenia sobie z brakiem roślin uprawnych. Powszechna niegdyś znajomość dzikich roślin jadalnych ginie na naszych oczach. W razie konieczności jadano bukiew, kłącza młodego tataraku, nasiona traw, liście lebiody, żołędzie, kłącza perzu i wiele innych roślin.
Nowy – jestem chora z zazdrości (nie z zawiści) ile by Tobie nie płacono, to i tak za mało.
Liście morwy są jadane przez jedwabniki, także w Polsce, bo i unas są entuzjaści ich hodowli. Poczytałem jeszcze trochę wczorajsze i mam uwagi do oznaczania eksponowanych roślin. W większości cywilizowanych krajów tabliczki są umieszczane z dużym umiarem, ale każdy zainteresowany jest w stanie tabliczkę odnaleźć nie myląc się w identyfikacji. We Francji i Włoszech. choć to też kraje cywilizowane, mogą być wątpliwości z przypisaniem właściwej tabliczki właściwej roślinie. W Anglii mamy albo tabliczki idealnie uporządkowane albo nie mamy ich w ogóle. U nas z trudem można się domyślić, która tabliczka której rośl;inie jest przypisana. W Gdyni mamy coś, co miało stac się ogrodem botanicznym, ale pozostało zdziczałą stacją sadzonkową. Parę lat temu poumieszczano tabliczki formatu A4 na głazach poustawianych w pobliżu roślin.
Mnie najbardziej odpowiadają oznakowania w krajach skandynawskich. Maleńkie tabliczki bardzo precyzyjnie, a zarazem dyskretnie, poustawiane.
Co do jedzenia liści, zgadzam się na sałatę, kapustę i szpinak. Z drzew jako dziecko próbowałem żołędzi znając opowieści o ich spożywaniu w czasie wojny. Podobno z żołędzi też robiono kawę „zbożową”. Oczywiście chętnie jadamy kasztany jadalne. Owoce powszechnie jadane są oczywiście poza dyskusją,
Z Wami to i zgubić warto 😆 informacje, wiedza, mądrość i serce, dobrze, że i jakaś wada też się od czasu do czasu znajdzie, bo inaczej było by to zbyt piekne 🙄
Pepegor,
zachwycałam się zdjęciami, ale nie nadążam z reagowaniem na wszystko co się tu dzieje, dzieła Nowego też zachwycające i refleksje o pięknie i prokreacji warte uwagi.
Bardzo lubię muzykę i Gomółki i Wacława z Szamotuł. Z tym ostatnim mamy specjalne związki. W Szamotułach dziadkowie Włodka mieli spory majątek, skonfiskowany w ramach rozkułaczania. Trochę się tego potem odzyskało, ale poszło na bieżące potrzeby licznej rodziny. Trochę smutno przejeżdzać czasem koło dworku, rozparcelowanej ziemi, na której stoją supermarkety. Ale takie czasy.
Śpiewaliśmy przez jakiś czas w chórze imieniem Wacława z Szamotuł. Chórów w Wielkopolsce jest na pęczki, ale ten jest wyjątkowy. Jest to prywatny chór Jerzego Fischbacha, doktora neurologii i dyrygenta. Jurek przez lata prowadził chór Akademii Medycznej w Poznaniu. W stanie wojennym założył chór prywatny, który funkcjonował ze zmiennym szczęściem. Reaktywowany w roku 2000, zdobywa nagrody w liczących się konkursach. Próby chóru odbywają się w prywatnym mieszkaniu Jurka. Kolejni członkowie przyjmowani są jedynie na zasadzie rekomendacji. Bierze się pod uwagę zarówno możliwości wokalne, jak i kulturę osobistą. Jurek jest absolutnie szalony jako miłosnik muzyki. Wyszukuje wspaniałe utwory. Robi dodatkowe próby w soboty i w niedziele. Stawia wymagania równe wymaganiom dla chórów profesjonalnych. Nie ma zmiłuj się. Jest wspaniałym człowiekiem, ale zupełnie nie pojmuje, że można mieć inne priorytety i nie stawiaqć chóru na pierwszym miejscu. Ponieważ w jego mieszkaniu nie zmieści się nieograniczona liczba osób na próbach, dlatego, w ostatecznym rozrachunku, zostają ci, którzy mogą się dostosować do wymagań Jurka. Dla nas to było niewykonalne. Odeszliśmy. Żal jest obopulny, przyjaźń trwa. Jak wspaniale było tam śpiewać niech pokaże ta anegdota. Którejś soboty wrócilismy z próby – kończyły się punkt 22-ga (od 19-tej). Próbowaliśmy jakiś nowy utwór. Tak bardzo nam się spodobał, że rano, będąc w łóżku, wzięliśmy nuty i zaczęlismy śpiewać. To było mieszkanie w bloku. Za gipsową scianą spała nasza córka, która w pewnym momencie zaczęła walić w ścianę sugerując, że kompletnie powariowaliśmy. Piękne było to śpiewanie i czasem za nim tęsknię. Oczywiście związane było z tym również bardzo ciekawe życie towarzyskie. Jurek od czasu do czasu namawia nas do powrotu, twierdząc, że nie będziemy musieli chodzić na tyle prób. Ale my go znamy i dobrze wiemy, że to byłoby silniejsze od niego i bardzo szybko zaczął by robić na nas naciski.
Kiedy o tym piszę, widzę ile mam w życiu szczęścia. Ciągle obracam się pomiędzy wyjątkowymi ludźmi.
Jedna z moich koleżanek jest zawodową wróżką, ale o tym później. Miłego dnia udanego weekendu 😀
Jak to pięknie, gdy komuś się chce. Płytę z Gomułką i Wacławem z Szamotuł kupiłem kiedyś jako student albo krótko po studiach. Z tekstu zapamietałem, że do Wacława odnosił się w paru utworach Górecki. Potem wracał do tego jeszcze. Ale najwazniejsze dla Gomułki – teksty psalmów w tłumaczeniu Kochanowskiego, który był inicjatorem współpracy.
8bab – dlaczego akurat 8? Jeden z nieistniejących już domów na wsi nazywał się „7 bab”, a to z tej racji, że zaraz po wojnie mieszkało w nim siedem przesiedlonych kobiet (w tym matka i ciotka Wujka Leszka).
Nie zdzierżyłam i zrobiłam wczoraj późnym wieczorem, a raczej wczesną nocą, ser. Wyszedł niezwykle delikatny, po prostu krem serowy.
Żabo- znaczy wyszedł Ci mascarpone 🙂
To teraz jeszcze hop i zrobisz na deser tiramisu.
Może z dodatkiem truskawek ?
Zaraz dostanę amoku, albo innej cholery. Trzy razy wracał mi komentarz „niepoprawny kod” jaki niepoprawny?
A chciałam tylko złożyć życzenia zdrowego, radosnego dzieciństwa i rozsądnych rodziców, naszym „panienkom blogowym” – Zosi L.chowającej się w domu Nirrod w Kampali (Uganda) i Zosi z Iżykówki spod Pisza.
Witam Wazystkich
Nowy – sekunduje Pyrze i gratuluje talentu.
Panie Gospodarzu, na pewno Pan przezyje, ale prosze uwazac bo buk to Drzewo Plodnosci.
Dzisiejsze szczesliwe numery to 3,457.345 i 25.4 (uncje i karaty)
Teraz juz rozumiem ze „ale lipa” znaczy „ale to pyszne”
Szkoda ze plastyk i steropian nie sa jeszcze jadalne. Pada deszcz, nie moge spac, stad ta lekka melancholia.
Mascarpone? Znaczy, Żaba robiła ser ze śmietany. Do tego zostawiła go chyba pod hot tiny roof, bo musiał nabrać odpowiedniej temperatury.
A tak naprawdę – próbował ktoś robić mascarpone domowym sposobem?
Stanisławie,
śpiewanie tych psalmów było takim przeżyciem, że na samo wspomnienie ciepło mi się robi na sercu 😀
Pyro,
a na cholere Ci amok? 🙄
Pyro, czy Zosie to nie jutro świętują?
Placku, jesteś w błędzie. Styropian i plastyk od dawna w wielu restauracjach i fasfoodach są pałaszowane przez nieswiadomych konsumentów. Przynajmniej czasami tak to smakuje.
fastfoodach
Co do liści, to polecam sałatkę na bazie młodych liści szpinaku.
Liście szpinaku wypłukać i odsączyć z wody. Dodać:
* pokrojoną w koskę fete
* pokrojone suszone pomidory z zalewy
* uprażone na suchej patelni dwie duże łyżki ziaren słonecznika
* zalewe z pomidorów z roztartym czosnkiem lub przyrządzony wg własnego uznania sos na bazie oliwy, octu winnego i stosowanych przypraw
przed podaniem, wstawić na godzine do lodówki. Pychota 🙂
Jotko, Stanisławie – obydwoje macie rację! Sofii jest jutro (myszy zeżarły kalendarz Pyrze), a amok z cholerą, Jotko ,trzęsie mnie na Łotra ustawicznie.
Stanisławie,
Żaba dostała mleko,jak śmietana i dlatego wyszedł jej zachodniopomorski mascarpone 🙂
Stanislawie – jak zwykle masz racje 🙂
Pyro, nie amokuj 😉 W Ośnie odetchniesz od Łotra i od nas, niestety, też. Koniecznie zapakuj barchany i polarek albo i dwa 🙂
Dzień dobry z sennego Ursynowa. Pochmurno, prognozy deszczowe…
Liści lipy nie próbowałam, ale zapach jej kwiatów uważam za coś nadzwyczajnego, tuż obok konwalii, bzu, peonii 🙂 A z liści, to najbardziej prócz oczywistych sałat, szpinaku, nade wszystko – aromatyczną bazylię. Na stałe mam ją na parapecie kuchennego okna i bezlitośnie obskubuje z listków.
Narazie narobiliście mi smaku tym tiramisu, tak od rana? Dziękuje też za wczorajsze przepiękne zdjęcia kwiatów, z przyjemnością pospacerowałam wśrd tych cudowności 🙂
ebe7- Witam o 11:11
Nowy i Nisia- zachwycacie obrazem i muzyką. Bardzo to nastrojowe.
Pyro, napisalbym, żebyś nie pakowała polara, bo już musi się ocieplić. Ale nie zrobię tego, by nie mieć na sumieniu Twojej gęsiej skórki. Niestety, co się ociepli, to po dwóch dniach jest jak zwykle.
to prawda tu można się estetycznie i kulturalnie wzbogacić ..
Nowy masz szczęście, że Twój zawód to pasja …
pepegor Ty też pracujesz przy przyrodzie? ..
Barbara ma rację ta pogoda jakoś mnie nie uskrzydla .. ale jutro mamy ok 11-12 godziny bardzo miłe spotkanie … Basiu może dołączysz? …
Pyro fajnie tam będzie w zagajniku Doroty .. a pogaduchy bezpłatne .. zaoszczędzicie 600 dolarów za godzinę u psychologa jak to muszą robić Amerykanie co im świat doskwiera lub nie …
Jak najbardziej popieram wcinanie chwastow i kwiatow. Tych jadalnych jest chyba ponad 40 w Polsce.
Szczaw jest doskonalym przykladem kulinarnej darmochy a i dobry on w zupce i nie tylko. Sa nawet „wariaci” co robia make z zoledzi i cos tam z niej pieka i pieknie, ze ktos to wogole robi.
Polecam te strone.
http://roslinyuzytkowe.blogspot.com/
I z tym panem warto tez sie zapoznac – http://permakulturnik.blogspot.com/
pozdrawiam wszystkich lisciozercow
I chetnie bym poznal jakies ciekawe przepisy wykorzystujace wszelaka roslinnosc chwastowa albo strony www z tym zwiazane
Impreza w Różanej konkuruje z regionalnymi zjazdami PO, które we wszystkich regionach mają się odbyc tego samego dnia.
Młode liście wiązu uchodzą za najbardziej sycące ze wszystkich jadalnych liści. Z morwy jednak najlepsze są owoce.
Przestało padać, jadę do stolicy z ładunkiem pomidorów.
Byku,
Ewa Lipska pisze po polsku, nie ma potrzeby przytaczania jej w przekładach. chyba że własnych 😉
Jolinku, pewnie coś przegapiłam, na jaką godzinkę mogłabym dołączyć 🙂
Barbaro napiszę Ci maila popołudniu jak ustalimy do końca miejsce .. od 12 godziny już chyba będziemy wszyscy razem .. antek, Marek, Paweł z Wiednia i ja .. spotkanie w kawiarni w centrum …
Danuśka nie będzie bo ma nową działkę a Małgosia chyba też zajęta przy mamie …
Ponieważ mamy jeszcze Trzech Ogrodników wrzucę jeszcze taki wiersz;
„bukiety wiejskie, jak wiadomo
wiązane były wzdłuż i stromo
w barwach podobne do ołtarza
kształt serca miały lub wachlarza
albo palety…”
Julian Tuwim
Ale nici ze zbierania kwiatów bo za oknem leje i zrobiło się mgliście…
Może ktoś ma ochotę na taki deszczowy obraz albo ma ochotę pobyć w w Krakowie to bardzo proszę.
Radosnych zapraszam do walca .
Nie będzie mnie przez parę dni więc jeszcze przypominam, że dzięki Andrzejowi Zalewskiemu z radiowej Jedynki od 2002 roku mamy jutro, 15 maja Dzień Polskiej Niezapominajki – święto przyrody ale i wszystkiego co należy zachowac w naszej pamięci.
Wzieto mnie pod scisla kontrole. Caritas przyslal jakas drobniutka pochodzaca z Tailandii albo cos w poblizu. Energiczna ale spieszyla sie do innego polamanca. Bylismy na obiadku „Pod Bocianem”. Pelna lodówka podbilem jej serce i usunalem obawy, ze moge zginac z glodu.
Minelo poludnie wiec moge sobie pozwolic wziasc cos na trawienie.
Pieknego popoludnia zycze. Tyle, ze popmylily mi sie tygodnie i przczodownik ratownictwa górni
Porwal lobuz zanim zdazylem skorygowac literówki i obwiescic pomyslna wiadomosc. Zrobila sie bowiem znowu cesarska.
Pieknego zatem popoludnia.
Pan Lulek
Sałatka ze szpinaku i awokado:
50 dkg młodych liści szpinaku
1 awokado pokrojone w kostkę
1 pomarańcza, obrana pokrojona w kostkę
1 czerwony grejpfrut obrany, pokrojony w kostkę
3 pokrojone rzodkiewki
2 łyżki posiekanej natki pietruszki lub kolendry
3 łyżki wyprażonych ziaren słonecznika
Winegret:
2 łyżki soku z cytryny
2 łyżki soku z pomarańczy
1 łyżeczka oliwy
sól, pieprz, mielony kminek
Ziarna słonecznika lekko podrumienić na suchej patelni. Składniki sosu dokładnie wymieszać. Umyte i osuszone listki szpinaku ułożyć na półmisku. Awokado obrać i pokroić jako ostatnie aby nie ciemniało. Awokado, pomarańcze, grejpfruta i rzodkiewkę wymieszać, ułożyć z nich kopczyk na listkach szpinaku, polać sosem winegret i posypać ziarnami słonecznika.
Jolinku, dzięki, czekam zatem 🙂
Prognozy sie sprawdziły, leje…
O tak – pieknego popołudnia- Ma Pan rację Panie Lulku. A mnie porwało muzykę „do akceptacji”.
Wczoraj mi porwało prognozę pogody dla Alicji- owszem znalazła się po kilku godzinach w starym miejscu ale komu by się chciało cofać czytająć wpisy. Chyba przez linki…..
Chwilowo odpadam popracować- a jak kto ciekawy wieści to proszę sprawdzać do tyłu.
Awokado pokropione sokiem z cytryny nie ciemnieje 😎
Zadzwoniła Żaba – właśnie gotuje szparagi, przedtem zjadła kilka na surowo, potem zrobiła jajecznicę na szparagach, teraz paruje one. Kupiły z Sylwią 5 kg połamanych, prosto z pola – mięciutkie, jak masło; nie ma czego obierać.
Dzień dobry Szampaństwu.
Ja bym zamroziła trochę onych, zimą jak znalazł. U mnie też dzisiaj szparagi (znowu), nastały lokalne, więc kontynuacja wyżerki. Tyle, że te lokalne są dwa razy droższe od szparagów sąsiada z poludnia 😯
11C i mgła, że jeziora nie widać. Ma być 18C, zobaczymy.
Pyro,
podawałaś niedawno listę chętnych na IV Zjazd (3-5 wrzesień). Pamiętasz, kiedy to było? Bo coś ślepota jestem z rana i nie mogę znaleźć…
Wiele wskazuje na to, ze swiat zostal odciety od Poludniowej Burgenlandii. Wali deszcz scianami i bije piorunami. Pewnie dlatego, ze postanowiolem od dzisiaj juz nie palic swieczek wprowadzajac regime oszczednosciowe. Metoda obejsciowa otworzylem dostep do blogu. Co bedzie dalej zobaczymy.
Jeszcze nie calkiem zalany
Pan Lulek
kto z ich pomocy nie korzystal?
wrozbici czarodzieje i inni abrakadabra oraz hokuspokus specjalisci 😆
ostatniego ktorego poznalem postawil diagnoze i od razu postanowil skorzystac z pomocy trzymanego w piwnicy ducha zmarlego 😐
Cichalu nie czytaj dalej szkoda czasu i zdrowia. mi i tak nie jestes w stanie pomoc
jakis czas temu cyganka stwierdzila, ze w zamierzchlych czasach ktos w mojej rodzinie zostal nalozony klatwa cyganska i ona nie jest w stanie nic, podobnie jak i ja z moim problemem zrobic 🙁
dlatego ucieszylo mnie jak czarodziej postanowil wykorzystac w tym celu narzedzia trzymane w piwnicy
za honorarium (dwadziescia zielonych) postanowil wyciagnac ciazace na mnie przeklenstwo i zamknac je we flaszce
zjawilem sie z 0,7 flaszka rumu. przystapil czarodziej do operacji nalewajac po szklaneczce. saczylem ta pierwsza przez cala sesje. on natomiast dolewal do pustej szklanki co jakis czas. po 1/2 flaszki rozpoczal monolog w niezrozumianej dla mnie mowie. ale nic, czekam wytrwale. z czasem przemowil i do mnie. jest juz blisko konca operacji przeniesienia przeklenstwa do butelki. koncowke rumu wciagnal prosto z gwinta wraz powietrzem. otwor butelki przystawil mi do prawego ucha i czekal az zly duch usadowi sie wewnatrz
zakorkowal i szybko wcisnal mi w rece przeklenstwo w butelce
pozostalo mi dziesiec minut by spakowane przeklenstwo wrzucic do morza. biegiem na molo i z calych sil rzucam w wzburzone fale przekleta flaszke.
wiatr od morza wchodzil na brzeg, ryczace fale pchaly wode na wydmy
No proszę, z każdą klątwą można sobie poradzić, jeśli do sprawy podejdzie się poważnie i sumiennie…
W czasach szkolnych na dużej przerwie chodziliśmy do pobliskiego parku i jedliśmy owoce/ nasiona ? / buka, traktując je jak ziarna słonecznika. Buk już dawno został wycięty, a młodzież musi przegryzać chipsy.
Nowy, Twoja praca jest pewnie niełatwa, ale daje tyle przyjemności innym. Byłam niedawno w moim rodzinnym mieście i doszłam do wniosku, że ludzie pracujący tam przy pielęgnacji zieleni nie znoszą i swojej pracy, a jeszcze bardziej wszystkiego co zielone. W ramach wiosennych prac korony bardzo wielu drzew zostały przycięte prawie do samego pnia. Wygląda to tragicznie. W praktyce wyglada to tak,że przyjeżdża ekipa, czyli robotnicy i tną tak, jak im się chce, czyli całościowo. Nikt, kto powinien znać się na ogrodnictwie , nie nadzoruje takkich prac.
W ubiegłyn roku wycięto w pobliżu Urzędu Gminy piękne ,zdrowe topole. A kiedy moja siostra pytała w ” zieleni miejskiej” o powód wycinki, powiedziano jej : ” A kto to będzie sprzątał ?” Takie rzeczy w małych miastach są dozwolone i chyba nikogo, poza jednostkami,nie bulwersują.
Może generalizuję, ale sprawami zieleni w miastach zajmują się głównie mężczyżni zupełnie pozbawieni wyczucia estetycznego, nie mówiąc o sympatii do roślin. Tym bardziej cieszą mnie zawsze zdjęcia Nowego i Pepegora i ich wrażliwość na piękno roślin .
Alicjo – to było chyba w ub. niedzielę albo poniedziałek, tydzień temu
Wróciłam od lekarza. Taksówkarz miał pretensje, że nie kazałam mu poczekać, a prawie natychmiast był napowrót potrzebny. A skąd niby miałam wiedzieć, że 5 min wystarczy na wizytę u specjalisty i 7minut na wykupienie recepty? I, chociaż nie jestem hipochondryczką w najmniejszym stopniu, pomyślałam, że skarg na służbę drowia by.łoby o połowę mniej, gdyby p. doktorowi chciało się udzielać prostych informacji – dlaczego to tak trzeba, albo dlaczego odradza. Ja spytałam – p. d-rze, można by to po prostu operować? I usłyszałam „można, tylko po co? W Pani wieku miałbym o czym myśleć. Następny proszę” kONTROLA 12 LISTOPADA
Dziędobry (ale ciemnawy…) na rubieży!
Nowy, zapłodniłeś mnie intelektualnie! Przepiękne te Twoje kompozycje, do zeżarcia po prostu jedna w drugą. Uwielbiam robić podobne, choć pewnie nie tak fachowo, ale nabyłam sporo różnych doniczek i się zabawiam jak potrafię.
A działalność intelektualna polegała na tym, że dziecko zainstalowało mi Picasę, bo MUSZĘ też Wam pokazać, co u mnie rośnie… Uczyłam się obsługi, ale teraz mogę Wam podesłać sznureczek do mojego wczorajszego ogródka. Nie byłam w stanie wybrać, więc jest ponad stówa fotek. Ale to można szybko klikać…Alicjo, jest magnolia (ale inna niż Nowego, odm. Susan) i wisienka dla Ciebie, Nowy – pur Wu to chyba czarne tulipany!
http://picasaweb.google.pl/108203851877165737961/20100513OgrodMajowy#
😆
Pyro – kiedyś rozeźlona spytałam panią doktor, dlaczego uważają pacjentów za idiotów. Bo tacy są – odparła lakonicznie pani doktor. Następny proszę.
Nisia, ależ masz tam pieknie! Czarny tulipan na zielonkawym tle- super!
Apaw – dobry obiektyw i dobre światło, właśnie takie rozproszone, tzw. niepogoda. No i głębia ostrości. W sumie duża zabawa,uwielbiam to!
Dla uczciwości: ogród robią mi ogrodnicy, sama nie miałabym siły, ja tylko intelektualnie, tego. No i donice lubię sama zakomponować.
A najbardziej, oczywiście, lubię kupować nowe roślinki. Gdyby nie mój duży pies-niszczyciel, nie byłoby już gdzie sadzić…
Pyro- to sa tylko mechanicy od ciała- byle jacy. Prawdziwy lekarz poświęciłby Ci godzinę- jak moja wiejska lekarka. To wszystko zależy od ludzi. Niestety większośc idzie w tym kierunku nie z powołania a dla pieniędzy.
Kedyś dermatolog operujący stopę mojej Młodej (złapała coś na szkolnej pływalni) musiał oderwac sie do komórki. Dzwoniła kobieta, której w prywatnym gabinecie robił coś z twarzą, która jej spuchła. Na jakies pytanie z tamtej strony rzucił cicho w przestrzeń: „chciałaś mniec francuzką kurację to masz” i głosno do telefonu :”szefowej nie ma – wraca za 7 dni, niech pani okłada lodem” a po odlożeniu słuchawki skomentował:” głupia…i tak jej niec nie pomoże”.
Nisia – zwaliłaś mnie z nóg. To wszystko teraz kwitnie? Bo wydaje mi się, że widziałam dalie miniaturowe, a one później przecież. Rozczuliły mnie bratki moje umiłowane, petunie i dzwonki. Tulipany są jak wiadomo, kwiatami wykwitnymi i wyjątkowe są ich kształty i barwy. Ja się kocham w irysach i mieczykach, ale to jeszcze trochę.
Przez cala noc czekalem na to zeby deszcz przestal padac. Przestal. Dzieki temu bede mogl pojechac nad jezioro. Wiem juz ze znajde tam pusta butelke po rumie. Dziecko szczescia. Musze sie zdrzemnac. Dobrze, ze okno wychodzi na wschod, jasny blask slonca pomoze mi znalezc lozko.
Po poludniu zamierzam wyslac list do Wydzialu Parkow i Rekreacji.
„Drogi Wydziale P. i R,. prosze niczego nie wycinac. Zadzwoncie, przyjade i zjem co potrzeba, z wyjatkiem akacji, w moim wieku kolce szkodza.
Szpaki ktore zamieszkaly tuz nad moim oknem nie tylko wydzieraja sie na caly glos ale i tupia, glosniej niz biale mewy. Pewnie po te robaki musza stac w kolejce. Pare razy pytalem za jakie grzechy to wszystko ale tyle ich sie nazbieralo, ze rezultat byl oplakany. Nie narzekam, to gole fakty.
Pyro, takich lekarzy tylko jedno moze nauczyc – badz zdrowa 🙂
Rysiek
„Mi” możesz pomóc nie wrzucając smieci do morza:))
Nisiu – 107, secesyjna rozkosz
Pyro, dalie, dzwonek karpacki na słupku i surfinie kupiłam gotowe do posadzenia. Podobnie bakopę ulubioną. Teraz wszystko można kupić, z holenderskich szklarni rodem. Dzwonek w gruncie ledwo listki wypuścił. Bratki malusieńkie same się wysiały w szparach między kostkami bruku, zauważyłaś? Tulipany nabyłam zeszłej jesieni i latałyśmy z paniami ogrodniczkami po ogrodzie, pchając w ziemię gdzie popadnie. Teraz mam wiele pięknych niespodzianek… Irysy już powinny być, ale im za zimno. Bez też rozwija się bardzo nieśmiało. Mieczyków nie mam już gdzie sadzić – a mam takiego zaprzyjaźnionego pana od ogrodów, co go na studiach nazywali Król Gladiolus I, bo hoduje obłędne.
Teraz czekam na róże, moje królowe kochane. Już mają maciupkie pączuszki. Ciepła nam trzeba!O kurczę, nie sfotografowałam kuklika! A właśnie się rozszalał. Co to jednak jest górska natura – w nosie ma zimno.
Bez bicia przyznaję sie do błędów i literówek powyżej- i proszę na mnie nie krzyczeć.
Cichal- masz rację- od flaszki po kontener- pływa i straszy i zaśmieca.
A jak jazda wczoraj- ugotowałes się czy włączyłeś klimę? Turlacie się dalej czy wizytujecie? Jedno i drugie pewnie interesujące. Czy Ewa maluje olejnymi czy także innymi farbami? Czekamy na zdjęcia.
Gotuję bigos- w całym domu jest go pełno.
Placku, nie wiedziałam, które to 107, ale tak pomyślałam, że to klematisik mój na kratce! No i proszę. Też uważam, że ta fotka wyszła. Sama subtelność.
Ależ masz tam kolorowo i różnorodnie, Nisiu.
Czy na 5 zdjęciu to azalia pontyjska? Kiedyś w parku w Kamieńcu Ząbkowickim rosło tego sporo, pozostałość po dawnych właścicielach – nie wiem, czy jeszcze są, bo już daaaaawno temu, kiedy jako dzieci chodziliśmy tam na wycieczki szkolne, krzewy były marne i coraz mniej…
Dmucham Wam ciepłym ile mogę! Jedziemy dalej. Cały czas klima na 100% Ewa w pokorze tylko akrylami i czasem akwarelą. Mówi, że jeszcze nie dojrzała do oleju.
Pyro do zobaczenia w okolicznosciach przyrody zimnej i okrutnej, od samego rana zaczynam zbierac klacza perzu i inne makabrycznosci. Wyruszam za 15 min. jak dojade to drygne.
Toż olej łatwiejszy od akwareli. Dzięki za ciepłe- może przyjdzie – buro tu i chłodno.
Alicjo, tak, to azalia pontyjska. Zakochałam się w niej kiedyś w ogrodzie dendrologicznym w Glinnej koło Szczecina, rośnie ich tam wielkie mnóstwo, podobnie jak rododendronów i jak to wszystko razem zakwita, to serce rośnie patrząc na te krzaki…
Byłam teraz sfotografować kuklika i szczęście mnie spotkało: wyszła kokorycz wonna, a jeszcze wczoraj jej nie było i już myślałam, że barwinek ją zeżarł. Ale trzyma się dziewczynka! Jak zakwitnie, też jej zrobię portrecik!
Azalia truje, niech pies-niszczyciel jej nie zaczepia, bo pożałuje!
Rozpoznaję trochę kwiatków, ale dużo nie znam – podobają mi się te wdzięczne, drobne dosyć, na zdjęciu między kwiatami w koszyku a gałęzią świerka (syberyjski? Bo taki niebieskawy) przy kamolu. Bardzo wdzięczne.
Pies niszczyciel nie zjada, tylko wskakuje, goniąc za pszczółkami albo innym latającym badziewiem. Niedawno jedno ją użarło i zmieniła się czasowo w szarpeja.
Szanta zjada ale tylko trawki. Bardzo lubi jednego miskanta, który, niestety, wyrasta potem tak, że psiula nie dosięga czubeczkó (pewnie najsmaczniejszych).
Alicjo – te kwiatki to nemezja czyli jawnostka (nemesia strumosa). Bardzo śliczna, ale jednoroczna i dosyć śmieciowa, dlatego donica jest dobrym patentem.
A zwróciłaś uwagę na małe niebieskie tuż przed azalią (nr 4)? To jest wielosił błękitny (Polymonia coeruleum), wspaniała bylina, która rośnie w wielkie kępy, kwitnie wcześnie, a jak przekwitnie, to się ścina kwiatki i ona znowu zakwita. Bardzo kochana! Odporna na wszystko, siekierą nie zarąbiesz.
Nisiu-przepiękne masz rośliny! Chciałabym, żeby nemezja u mnie była „śmieciowa” – jakoś nie chce rosnąć. Może jej cos nie pasuje. A na zdjęciu 12 to może jest śniedek (Ornithogalum)? Jest śliczny i ma niesamowity kolor.
Zgadzam się, że wielosił jest przepiękny (też kulawo mi rośnie i tylko w bardzo wilgotnych miejscach – np. koło kranu w ogrodzie). On po łacinie zwie się Polemonium coeruleum – przepraszam, zboczenie zawodowe.
Nisiu, cudo, nie ogródek 😀
Ewo, jasne, że Polymonium, rodzaje mi się pomieszały. Onże wielosił rośnie u mnie na piachu i ma się świetnie, wyrósł w wielką kępę, która została podzielona i brutalnie przesadzona – nic mu nie przeszkodziło, obie kępy są pokazowe. Nemezję mam kupioną w doniczce i przesadzoną do większej, ale kiedyś moja siostra sama siała i pikowała, i było ładnie. Ornitogalum jak najbardziej, tylko holenderskie, jakoś po ichniemu zmutowane i jednoroczne w praktyce – nie wytrzymuje zimy.
😆
Chwała wszystkim, którzy miewają zboczenia zawodowe. Ludzi, którzy mają wszystko „za jedno”, to ja mam po czubek głowy.
Zgaga – listonosz przyniósł kopertę, w kopercie śliczną kartkę wiosennych kwiatków pełną (i jeszcze parę faferkloków tam jest) , a prócz kartki w kopercie stareńka deseczka do robienia kulek z masła. Dziękuję, ale mam zagwozdkę : Zgago, Żaba ma takie dwie i „kula” jedną po drugiej, czy na tej trzeba dłonią turlać?
MałgosiuW – 😆
Dziwie sie cóz to za dzien kwiatowy. U mnie dzien z frontami, petajace sie fronty atmosferyczne, Teraz idzie od poludnia czarna chmura. Pani z Caritasu bedzie jutro pózniej. Opowiem Wam historie z odleglej przeszlosci. Kiedys pojechalismy na poludnie, prawie nad wegierska granice. Tam malutki lokalik z doskonalym winem. Ja nie bylem za kólkiem. W ogródku stal nowodziutenki Jaguar. Samochód. Lokal malusienki wiec siedlismy w ogródku. Pan wskazujacy na wiek, ze tak sie wyraze: „Jak nie masz odpowiedniego ogona to kup sobie duzy samochód”. Siedzielismy w mini ogródku w samochodzie który nalezy do Marka i obciaza moje biezace koszty, a tu podchodzi pan. Nazwiska nie podam, zeby nie wywolywac niepotrzebnych plotek i mówi. Fajna maszyna, no nie. Kolnelo mnie w moje bylo nie bylo poczucie godnosci i odpowiedzialem tak zeby wszyscy slyszeli. Gdybym ja jezdzil z taka pania, to na tylnym siedzeniu siedzialaby oswojona czarna puma albo jaguar i pokazywala autentyczne zeby. Sytuacja stala sie nieco niezreczna. Na szczescie moja s.p. malzonka nie slyszala o co chodzi.
Pani zarumienila sie z lekka a z pana, nazwiska z wiadomych wzgledów nie wymieniam zniknal wyraz samozadowolenia.
Stare wegierskie porzekadlo mówi.
„Jak nie masz odpowiedniego ogona to kup sobie duzy samochód”
Pan Lulek
Tyle było o szpargelkach ostatnio, że nabyłam pęczek. Właśnie wrzuciłam połowę na parę. Plus bułeczka na maśle.
Ciekawostka: kupiłam w sklepie masło klarowane czyli ghi. Z naszej polskiej Mlekowity. Zobaczymy jak się sprawdzi w ogniu!
Dla zainteresowanych lososiami,
Dzisiaj wielkie swieto. Zaczal sie sezon na lososia z rzeki Copper River w poludniowo wschodniej Alasce.
Do Seattle przybyla z Cordova, AK pierwsza dostawa lososia. 25,000 funtow swiezego sockeye i king (chinook) dostarczonego jak zwykle przez Alaska Airlines.
Przez nastepne 6 tygodni na naszych stolach bedzie tylko Copper River salmon.
Losos z Copper River uwazany jest za najsmaczniejszy z powodu duzej zawartosci tluszczu. Na wykwintny smak i ciemny kolor miesa ryby wplywa niska temperatury wody w rzece Copper River i kilka innych czynnikow.
Tu mozna obejrzec uroczyste ladowanie.
http://www.king5.com/news/local/Copper-River-salmon-arrives-in-Seattle-93776599.html
Panie Lulku- lubie Pana !.
Chciaż Jaguar XF od strony technicznej i designu jest naprawdę niezły a komfort jazdy zdecydowanie lepszy niż w nowym Audi czy Volvo oraz podobnych. Sprawdziłam z ciekawości na jazdach próbnych). Przedział cenowy poza zasięgiem więc i normalni mężczyźni się tym nie wożą bo z czego. Specficzne pijawki uganiają się za bogaczami więc obojga nie ma co specjalnie żałować.
Teraz robi się zresztą auta na chwilę, przeładowane elektroniką – za rozsądne pieniądze trudno o dobre wykończenie jak kiedyś.
Deseczka do robienia kulek z masła podziałała mi na wyobraźnię (niemal tak samo jak widziana kiedyś malutka tarka do gałki muszkatołowej, na szczycie miała schowanko na gałkę). Już miałam prosić o bliższe wyjaśnienia ale przedtem wpisałam w Google 4 słowa (deseczka kulki z masła) i na trzeciej pozycji wyskoczył nasz blog a w nim wpis Żaby na temat deseczek (i nawet zdjęcia są). Jak ja mogłam coś takiego przeoczyć (tym bardziej, że wpis z 6 kwietnia tego roku). Deseczki są świetne a kulki z masła kraciaste.
Nisiu – jak już wypróbujesz to klarowane masło to wyraź swoja opinię o nim. Widziałam je w sklepie i jestem ciekawa czy dobre i jak się będzie sprawować, jak to napisałaś, „w ogniu”.
Apaw – brylanty są najlepszymi przyjaciółmi kobiety (MM)
a Zenon Wiktorczyk b.dawno temu twierdził, że piękne kobiety i drogie samochody trzymają się zawsze razem, zaś w innym programie dowodził, że są samochody dla wielkich artystów i drobnej inicjatywy.
Że też ja muszę pamiętać takie kwiatki.
Orco nie zapomnialam o Seattle tylko mlodzi ludzie nie odpowiadaja – oni sie tam podzielili i kazdy za co innego odpowiada. Dam znac przed lipcem 🙂
WandaTX,
Rowniez pamietam! Czekam na szczegoly podobnie pewnie jak i Ty.
Orca, piekne ladowanie, chcialem napisac o pilocie i grubych rybach, ale nie napisze
takitam,
że ne komprą pa
Przepraszam za akcent. Powinno byc:
że ne kąprą pa
Doroto z P. – nie omięszkam. Tylko nie wiem, kiedy owo wydarzenie nastąpi, bo do dzisiejszych szpargelków wzięłam zwykłe, a karkóweczkę ku temu usmażyłam na grillowej patelce na oliwie truflowej.
Masełko klarowane w ilości ćwierć kilo jest w wygodnym wiadereczku i ma 99,8% tłuszczu mlecznego. Tak napisali. Oraz że poleca dr Russak. Nie znam. Na obrazku jest szlagon w kontuszu. Fakt, nasze prababcie klarowały!
uwierz mi, tak lepiej,
a ryby i tak, jak smoki, chetnie bym kiedys sprobowal
Pół kilo!
http://www.mlekovita.com.pl/php_lang/index_25.php?page=4&con=1&id=detail&idprod=177&kategoria=15&lista=true
ja dzisiaj smażyłam naleśniki. Niestety, chociaż czytam i czytam o gotowania to nauka na nic,.. jakieś twarde i każdy inny. Zjadłam. 🙂
O, znalazłam doktora Russaka…
http://www.youtube.com/watch?v=6_2nAQZmhEg
Nisiu ale krainę czarów masz w ogródku … 🙂 … no i majątek masz w ziemi … 😉
Basiu wysłałam maila do Ciebie …
wreszcie jakaś sprawiedliwość … u nas i tam daleko równo pada ..
chyba tylko Nirrod tylko ma cesarską … mało ostatnio nam pokazuje jak Zosia rośnie ..
Tambylka a Ty gdzie jesteś …
Ale te zastrzyki wydają mi się jakieś obrzydliwawe…
No i proszę, kogo my to na Jutubie mamy!
http://www.youtube.com/watch?v=4iBgv8lCjo4&feature=related
takitam,
Wierze.
Smoki sa dostarczane od dzisiaj po calym kraju. Na Pike Place Market dzisiaj wielki ruch.
http://www.pikeplacefish.com/webcam.html
Ceny moga stanac oscia w gardle, ale wszystko sie ustabilizuje za kilka dni.
Corka Wandy jest juz w drodze w te strony. Daj znac jesli bedziesz sie tu wybieral. Roweru przez Atlantyk nie polecam. Moze byc skrzydlaty autobus albo pewien inny jet, ale zapomnialam jego nazwe.
Orca – kiepsko mi się dzisiaj Twoje linki otwierają, ale nic dziwnego, bo na monitorze piszą, że mam niską siłę sygnału. I tak dzisiaj od rana. Nie wiem co z tym zrobić.
Gospodarz zrobił kilka filmików, ale potem jakoś to się rozlazło 🙁
Czy podczaszyna ma jakiś toast na dzisiaj? Pora się zbliża, ja się napracowałam, łyknęłabym hop-szklankę piwa. Hop – to chmiel po angielsku.
Pyra,
Na filmie jest jeden duzy smok z napisem Alaska Airlines Cargo. W brzuchu tego smoka jest 25,000 funtow mniejszych smokow. Obok duzego smoka jest grupa ludzi, ktorzy klaszcza na ich widok. Jeden nawet ucalowal mniejszego smoka.
My natomiast odkurzamy karty kredytowe, aby wbic zeby w pierwszy kawalek mniejszego smoka.
Teraz wiesz i wierz mi.
Wypijmy za słońce, słoneczną wiosnę, może zaczarujemy te chłody i deszcze.
Orca – jak przyrządzasz małe smoki?
bardzo prosze o nie manipulowanie natury alkoholem 😉
Witajcie,
Nisiu – piękny ogród, no i zazdroszczę ogrodników 😉 .
Krystyno – przypuszczalnie wcinałaś bukiew czyli orzeszki bukowe. Sama je wcinałam w zeszłym roku.
W Przekroju znalazłam artykuł nawiązujący do tematu dzisiejszego wpisu Gospodarza.
Alicjo,
Zamek w Kamieńcu Ząbkowickim wyglądał tydzień temu tak .
Azalie nie rzuciły mi się w oczy za to pokrzywy i czosnek niedźwiedzi i owszem…
Tutaj zamieściłam Pyry wpisy na temat zjazdu, potem jeszcze zamieszczę datę, mapkę dojazdową, adres Żabich Błot.
Ktokolwiek będzie miał coś do dodania, zamieszczę – tylko umówmy się, żeby walnął moje imię dużymi literami – łatwiej zauważyć 😉
http://alicja.homelinux.com/news/Gotuj_sie/Teksty/IV_Zjazd/
Zrobiłam też sznureczek /I_Zjazd_Warszawski i tam poumieszczam póżniejsze już ustalenia, co, gdzie i kiedy.
Listę obecności jednego i drugiego Zjazdu można oczywiście uzupełniać.
Danuśka
Czy wybierasz się na IV Zjazd bez Alaina?! A ryby?! Kto się zajmie pstrągami?!
Uściślij, proszę, bo dopisuję każde „obciążenie rodzinne” 🙂
Ja nadal i bezskutecznie szukam kurna chate w Warszawie w poblizu teatru Wielkiego Operu i Baletu dla mlodej baletnicy która niedlugo konczy mature w Gdanskiej szkole baletowej i otrzymala stosowna oferte w Teatrze Wielkim Opery w Warszawie. Wymagania niewielkie po prostu chata gdzie jedna sciana bedzie lustrzana z drazkiem do cwiczenia róznych pas. Koszty pokrywa znany z niekonwencjonalnych pomyslów tygodnik „Polityka” w ramach akcji Zostan z nami.
Nadal milosnik baletu w najlepszym wykonaniu
Pan Lulek
Pyra,
Swieze smoki, to znaczy zlapane tego samego lub poprzedniego dnia, jem surowe. Filet kroje w poprzek w cienkie plasterki. Wczesniej paruje ryz.
Na talerzu ukladam schlodzony ryz, plasterki ryby, wasabi i plasterki marynowanego imbiru (ginger). Obok jest naczynie z sosem sojowym.
Mieszam wasabi z sosem sojowym. Z ryzu formuje gruba kluche. Na to klade plasterek ryby. Mocze w mieszance wasabi i sosu sojowego i do szczescia brakuje tylko plasterek imbiru na przekaske.
To sie nazywa sashimi.
Smazonego smoka przyrzadzam od lat w ten sam sposob. W ten sposob podali smoka w restauracji ‚Orso’ w Anchorage, AK i od wtedy jem smazone smoki tylko w ten sposob.
Przepis z lososia na dwie osoby.
Skladniki
2 filety z lososia grubosci 4-5 cm
1 czerwona slodka papryka (?bell pepper?)
1 duza cebula
1 czubata lyzka kaparu (?kapru) czyli ?caper?
1/4 szklanki syropu klonowego
1 duzy ?yam? czyli rodzaj slodkiego ziemniaka o kolorze marchwi (lososia?)
Czas przygotowania 1/2 godziny
Ugotowac yam w lupinie (okolo 20 minut). Po ugotowaniu obrac z lupiny i ugniesc na miazge (?mash?).
Pokroic papryke na cienkie paski i usmazyc na malej patelni z rozgrzana oliwa (?olive oil?).
Kiedy papryka sie smazy, pokroic cebule na paski (nie w kostke). Wrzucic na patelnie z papryka i smazyc okolo 1 minuty.
Wrzucic lyzke kaprow na te sama patelnie, zamieszac i zredukowac ogien do minimum, aby utrzymac temperature. Wlac 1/4 szklanki syropu klonowego.
Rozgrzac oddzielna patelnie (temperatura: medium-high). Wlac na patelnie 2 lyzki oliwy. Polozyc na patelni dwa filety lososia skora do dolu. Smazyc 2-3 minuty. Odwrocic lososia i smazyc z drugiej strony 1 minute.
Na srodku kazdego talerza polozyc miazge z ?yam?. Szerokosc gorki miazgi powinna sie rownac szerokosci fileta.
Widelcem usunac skore lososia i dac kotu. Lososia polozyc na gorze miazgy z ?yam?.
Na lososiu ulozyc mieszanke papryki, cebuli, kaprow i polac wszystko plynem z patelni. Jesli ktos lubi, mozna posypac czarnym pieprzem.
Zaznaczam, ze losos w srodku bedzie surowy. Jesli ktos nie chce jesc surowego miesa, nalezy smazyc rybe od strony skory o 2 minuty dluzej. Smazenie ryby zbyt dlugo troche psuje smak.
Wedzony losos:
Utrzec swiezy chrzan i zmieszac z kwasna, gesta smietana. Przechowac przez noc w lodowce aby sie dobrze pogryzly lub przegryzly lub cokolwiek one tam robia.
Kawalki wedzonego smoka moczyc w mieszance chrzanowej i cieszyc sie smakiem. Do tego krakersy.
Smacznego.
Rycho, manipulowanie alkoholem robi platz na duchy, szklo i duch sa biodegradable, wiec natura rade da, tylko q ten kapsel, czuj duch
Dzięki, Ewo – miałam go na widoku odkąd pamiętam, aż do czasu, kiedy wyniosłam się do Wrocławia. Kiedy jestem, zawsze przejeżdżam kilka razy mimo. Z odwiedzinami gorzej, bo ja zawsze w biegu, a kiedy wstapiliśmy z Młodymi 2 lata temu, okazało się, ze trzeba gdzieś dzwonić, umawiać się, i grupa ma być 5 osób minimum…nas było czworo, ale zapłacilibyśmy za „ducha”… tylko przewodnik miał czas dopiero za godzinę. No trudno. Za godzinę to my byliśmy już w Kłodzku na lunchu, a wczesnym wieczorem – w Pradze.
Czy coś się tam robi, ta renowacja się posuwa?
Widzę, że pojeździłaś po Dolnym Śląsku, Henryków…też lubiłam tam wyskoczyć na niedzielę, połazić po parku, ostatni raz byłam tam parę lat temu. Strusie są jeszcze?
Sznureczek dla Naszej Ulubionej Koordynatorki Danuśki
http://alicja.homelinux.com/news/Gotuj_sie/Teksty/I_Zjazd_Warszawski/
Resztę uzupełnię potem.
Zapomniałam o piwie 😯
Lecę do lodówki (tup tup tup….) No dobra – zdrowie!
Orca, gdyby bylo blizej, juz bym skomlal na progu
Orca,
chodzi Ci o kapary (capers) czy o koperek zielony (dill) ? Chciałam wrzucić do przepisów i musimy uściślić 🙂
A propos masła klarowanego – zawsze zabieramy duży zapas na jacht. Dobrze się na tym smaży, na kanapkach też nie wadzi, no i nie rozpływa się w temperaturze powyżej pokojowej. A masło klarowane robimy sami.
Alicjo – wrzuć przepis Orki na łososia do naszej książki, wygląda obiecująco. Pytanie czym można zastąpić yam?
Bareya o 11.29 i
Apaw o 12.35
fajne linki podrzucili …
Orca ale żarełko dobre Was czeka … 🙂
Sama sobie skasowałam wpis.
Danuśka z Alainem, Pepegor sam, 3 Pyry z Inką, Krystyna Ślubnego nie zgłasała, Stanisław z Krysią. Reszta na wczesny wrzesień niech się dopisuje. Zgaga się jeszcze nie deklarowała
Pyro,
ja bym sie nie obcyndalała, tylko zastąpiła ziemniakiem 🙂
Nie jadłam – kupie i spróbuję, coś mi Jerzor wspominał kiedyś, że jest słodkawy, a konsystencja ziemniaka. Marchewy ugotowanej kapkę – i będzie yam 😉
Ale każę zakupić i spróbuję, potem zapodam.
Wrzucę do /Przepisów po ustaleniu z Orcą, czy kapary, czy koper – istotna różnica!
A propos kaparów, całkiem dobrze w zastępstwie spisują się marynowane nasiona nasturcji, takie świeżo zebrane zielone, podgotowane, zalane typową marynatą – ocet z wodą w proporcjach, z dyżurnych sól (nasturcja jest sama w sobie pieprzna), i bez innych udziwnień, niepotrzebne.
Ewo, dzięki, ale trochę robię sama też, zwłaszcza w zakresie dosadzania…
A co do masła klarowanego to wiesz, można zrobić samemu (kiedyś zrobiłam), ale jest taka zasada: co masz dzisiaj zrobić, zrób jutro, a najlepiej poczekaj, pojutrze zrobi to za ciebie ktoś inny.
No.
Zrobił.
takitam,
Wedlug mojego zegarka przelot z Europy do Seattle trwa 20 minut. Samolot wylatuje o 4:00 po poludniu z Europy i laduje w Seattle o 4:20 po poludniu tego samego dnia. Ludzie gadaja, ze jest 9 godzin roznicy czasu.
Alicja,
‚capers’
Jolinek51,
Masz racje. Ide jesc.
Przyjemnego dnia ‚a tu’.
Pyra,
‚Yam’ to slodki ziemniak o kolorze lososia. Tak jak pisze Alicja mozesz zastapic ziemniakiem dostepnym u Ciebie, ze nie powiem ‚pyra’ : ) .
Dla koloru mozesz zmieszac z ugotowana marchwia. To moze rowniez nadac slodkiego smaku.
A włar
Nie zzieleniałam z zazdrości tylko dlatego, że to nie miałoby sensu. Wyżej niewymownej nie podskoczę, ale wielosiła sobie sprawię.
Nisiu podziwiam 🙂
Nowy, aż strach pomyśleć, co by było gdybyś lubił to, co robisz 😆
HA! Pyro,
naliczyłam 19 zadeklarowanych 🙂
Czekamy na więcej!
Orca, dziękuję! Znaczy – kapary. Lecę do kuchni, potem wpiszę do /Przepisów.
Pyro- jakos nikt mniei nigdy nie chciał obsypac brylantami…. ale się nie martwię bo momi kamieniami sa opale. Wielką artystką nie zostanę bom zbyt leniwa a i na prywatną inicjatywę nie mam zapotrzebowania ale lubię oglądać ładne nowinki techniczne.
Na tosat nie zdążyłam bo musiałam ostrzyc dwa psy – swojego i cudzego w zamian za to, ze wiem jak skorzystałam z lepszej niż moja maszynki. Trwało to i trwało bo chłopakom się wcale nie podobało brzęczenie za uszami.
Jolinek- dzieki za czuwanie.
Zdrowie Gospodarzy – niech zawsze mają takich fajnych gości!
Nisiu,
rozumiem, przecież ogród to przyjemność – tyle że czasochłonna…
Dzisiaj tyle o ogrodach, to ja sprawozdam o zupełnie innym ogrodzie, który mi się bardzo podoba. Zakochałam się w ogrodzie Haneczki , a nie mogę go pokazać, bo on nie sfotografowany. Dość duży (działka 1000 m, na niej dom i garaż. Dwie drogi wykładane brukiem granitowym typu „kocie łby” – jedna do schodków domu, druga do garażu. Żadnych bram ani furtek. Od strony ulicy oddzielony wysokim żywopłotem z ałyczy, od sąsiada płotem typu „prawie stoję” ze wsporników i siatki, a stan tego plotu jest wymuszony cieżąrem roślin, które podpiera – malin i jeżyn, przy czym jeżyny w części leżą na rabacie. Ten płot i owocowa rabata prowadzą do garażu, odgraniczają drogę dojazdową. wzdłuż drogi wejściowej orgia rabat kwiatowych, obsadzonych niskimi roślinami. Haneczka mówi, że tego roku płomyki rozszalały się na dobre, chłody im nie przeszkadzają. Z ostatniej strony kilka karłowatych drzewek owocowych, a większość terenu ma charakter parkowy z ciekawostkami – derenie kilku gatunków, figi krzewiaste, 1 czereśnia, 1 grusza, między nimi krzewy, drzewa, a bo ja wiem, czego Haneczka w ziemię nawtykaóła?
I trawnik, taki łakowaty, ok 200 m kw., może nawet 300. Schody do domu drewniane, z ganeckiem, eh, jak się tam dobrze siedzi…
Ewo – czaso- i energochłonna jak cholera. Ale ja jako wesoła emerytka mam czas, a jako pracowita pszczółka zarabiam na tych tam ogrodników, co są kumaci bardzo, a zwłaszcza kumate, pani Kasia z panią Edytą, ostatnio, niestety, bez pani Edyty. No i szef, pan Wojtek. One zawsze mówiły (Kasia z Edytą), że lubią u mnie pracować, bo u mnie nie ma niczego pod sznurek, tylko jest taka zabawa ogrodem. W efekcie mamy istny busz. Kontrolowany… do pewnego stopnia.
Pyro- tak opowiadasz, że można to narysować.
Pyro, no bo wszyscy chyba kochają ogrody i ogródki…
🙄
A moje płomyki marudzą!
😎
Apaw,
nic się nie martw, mnie też nikt nie obsypywał 🙁
Ale mam diament, szlifować się go nie da, bo maciupki jak z pięć ziarenek piasku i taki mi się podoba 🙂
http://alicja.homelinux.com/news/hpim0924.jpg
Pachnie?
Jeszcze jak!
OK. Kierunek – kuchnia!
http://alicja.homelinux.com/news/hpim0926.jpg
Zajrzałam do zeszłorocznych fotek: siódmego maja iryski już były, małe, wistaria wariowała, złotokap też! Co za polarna wiosna!
http://www.youtube.com/watch?v=wpcj2Ye15L0
Bluszczem ku oknom
Kwiatem w samotność
Poszumem traw
Drzewem co stoi
Uspokojeniem
Wśród tylu spraw
Pamiętajcie o ogrodach
Przecież stamtąd przyszliście
W żar epoki użyczą wam chłodu
Tylko drzewa, tylko liście
Pamiętajcie o ogrodach
Czy tak trudno być poetą
W żar epoki nie użyczy wam chłodu
Żaden schron, żaden beton
Kroplą pamięci
Nicią pajęczą
Zapachem bzu
Wiesz już na pewno
Świeżością rzewną
To właśnie tu
Pamiętajcie o ogrodach
Przecież stamtąd przyszliście
W żar epoki użyczą wam chłodu
Tylko drzewa, tylko liście
Pamiętajcie o ogrodach
Czy tak trudno być poetą
W żar epoki nie użyczy wam chłodu
Żaden schron, żaden beton
I dokąd uciec
W za ciasnym bucie
Gdy twardy bruk
Są gdzieś daleko
Przejrzyste rzeki
I mamy XX wiek
Pamiętajcie o ogrodach
Przecież stamtąd przyszliście
W żar epoki użyczą wam chłodu
Tylko drzewa, tylko liście
Pamiętajcie o ogrodach
Czy tak trudno być poetą
W żar epoki nie użyczy wam chłodu
Żaden schron, żaden beton
Alicja!Ty w czymś takim mieszkasz???!!!
Masz takie zbocze???!!!
http://www.youtube.com/watch?v=iw1SwzyWGvo&feature=related
Nisiu – i niech Ci idzie na zdrowie 🙂
Z moim dzikim winem miałam taką przygodę, że pani sąsiadka wsadziła chytrze sekatorek przez siatkę i chlasnęła moje dzikie wino u samej nasady…
Orca, masz fajny zegarek, tyle, zeby go sprawdzic szybciasem wolaja 3800, ciut drogo na rybke,
z drugiej strony mozna tanio ugotowac wode, wrze juz przy 80°C niestety na Czomolungmnie,
ten kartofel kiedys zjadlem, niestety bez zawirowan, ale pewnie nie mam racji
Panie na wysokościach, Ty czytasz i nie grzmisz!!!
Pyreńko, toż u nas chałupnictwo w najczystszym wydaniu! Rośnie, co zdoła i niekoniecznie z sensem. Był nawet fachowy projekt, ale z powodu licznych roślinkowych darów, wziął w łeb. Do emerytury może jakoś to wyporządzimy 🙄 Figa w tym roku nie da rady, za zimno 🙁
Na jutro tez bedzie niespodzianka. Znowu przychodzi pani Caritasówka. Ta sama co dzisiaj. Troche nasmiewali sie ze mnie bo przed domem stoi juz drzewko majowe obiad byl w restauracji „Pod Bocianem” a mnie trzymala piekna pani z Tailandii albo gdzies w poblizu pod ramie. Pod reke ma sie rozumiec zebym znowu nie rozwalil lbem jakiejs donicy albo czegos w tym stylu.
Wesole jest zycie staruszka.
Kropnalem kielicha dla pobudzenia krazenia, wygladam przez okno a tam na moim Parkplatzu stoi samochód Marka z waznym piklem i zimowymi oponami.
Niech ja go, tego Marka dorwe. Wysle ciupasem do domu i polece wysprzatac te czesc parkingu dla zatarcia sladów dodajac letnie opony do kompletu.
Taki tam Playboy
Pan Lulek
Nisia,
to moja Górka właśnie, zboczyłam się, a jak 🙄
Kawałek. drugi mniej więcej taki sam jest na lewo, a za zboczem lasek (już nie mój, ale dzielnicowy.
Ty masz ładnie skomponowany ogród, ja puszczam na dzikość, bo nie mam zdrowia do tych tam…
Na początku (16 lat temu bydzie za 2 tygodnie) Górki nie było widać, tylko jakieś chaszcze straszne i krzaki. Ale to był maj, coś okrutnie pachniało (miętą jeszcze nie), zajrzałam ja w te krzaki i okazało się, że konwalia konwalię pogania i z konwalią sąsiaduje.
Wycięłam krzaki w pierony (mniej schronienia dla komarów) i parę lat mi zajęło, żeby to doprowadzić do porządku. Pomagały wiewióry – kradły gdzieś w sąsiedztwie (akurat nie chciałam) cebulki narcyzów i wsadzały, gdzie popadnie. Barwinek też tam już był, trzeba go kontrolować, żeby granic nie przekraczał. Górk a się nie przejmuję, bo konwalie daja radę, nie dopuszczą niczego, czasem tylko jakiś klonik wyrasta, to się go… i cześć.
Alicja ma najpiękniejszą górkę pod słońcem, i kwitnie tam potem Trillium (jeśli dobrze pamiętam ze zdjęć).
Nisiu – ty tak piszesz spokojnie o tej pani co poobcinała dzikie wino? To się kwalifikuje do obcięcia jej paluchów.
Nasza sąsiadka zachwycona wszystkim, co do niej przełazi, ale zawsze uprzedzam i pytam, czy nie będzie wadziło 🙂
Pyro, drugą deseczkę dostaniesz ode mnie, bo ja mam trzy. Były cztery, ale jedna się gdzieś zawieruszyła, czyli razem ze Zgagą skompletujemy Ci parę.
🙂
A już chciałam wyłączyć komputer i nie dowiedziałabym się o deseczce. Bedę robiła kulki dla gości i na święta. Nie wiem, kiedy nabiorę wprawy, bo Żabie to bardzo sprawnie wychodzi. A w ogóle uważam, że produkcja i sprzedaż tak prościuteńkiego narzędzia, to mógłby być hit. Miś Kurpiowski co prawda mówi, że takie prościzny wymagają dużych maszyn, ale ja mam inne wrażenie. Tylko ja się nie znam.
Zjadło mi!
Alicja! Masz trillium?
http://ogrodywodne.pl/wp/foto/trillium_grandiflorum.jpg
Doroto, ja tej pani nic nie obcinałam, bo mnie zatkało. Wino dało sobie radę od korzenia, a poza tym posadziłam tam dwa perukowce w nadziei, że duże wyrosną…
Nawiasem – Haneczko – to wino na płocie łazi od lat. Siatka jest dość paskudna, ale kiedy ją chciałam na własny koszt wymienić, pani sąsiadka zwierzała się psiapsiółce, że ja chcę zniszczyć jej kwiatki, co tam ma wedle płota. Tuje ma.
Jak mnie jeszcze kiedyś zdenerwuje, to już bez pytania zainstaluję (od mojej strony) taki wysoki płot, jakmutam, panelowy. Czy lamelowy. Nie wiem co to lamele…
Nisiu – moze to nie Twoje wino dzikie, ale dzika sasiadka.
Jesli ma piane na ustach, to juz powazniejsza sprawa.
Zdrowie Slonca!
Nisiu,
białe trillium jest symbolem prowincji Ontario, a tu podrzucam rzadkie czerwone, też na mojej Górce 🙄
http://alicja.homelinux.com/news/img_9345.jpg
O jejusiu, jejusiu, jakie ładne! Alicja, Ty to masz dobrze z to przyrodo!!!
Placku, piany nie widziałam, ale jej berneńczyk na mnie szczeka i ucieka na mój widok. Czy to o czymś świadczy?
Puro, możesz sobie nataczać kulek z masła na zapas i rzucać nimi w gości, jak Ci się już znudzą…
A tu masz białe, o wiele bardziej popularne!
http://alicja.homelinux.com/news/White_trillium.jpg
Nisiu – sprawdzilem w Bernenskiej Ksiedze Obyczajow:
„Na widok nieskonczonego piejna, szczekac i uciekac”
Lamel Alzacki
Alicja kiedyś nam tłumaczyła, że ta górka to były brzeg jez. Ontario, które kiedyś było sporo większe. Teraz górkę oddziela od jeziora teren Alicji, droga, drugie działki i następny stok – już do wody, czyli ok 80-100m.
piejno = piekno.
Czas na mocna kawe.
Alicjo, te czerwone szarotki to rzeczywiscie ogromna rzadkosc
Placku,
dalekie od szarotek 😉
Ale o wiele rzadziej występują niż białe trillium. Lasek za Górką jest pełen białego, już powoli przekwitaja i robia się takie lila-róż, umierając. Jak nie będzie padało jutro, to polecę do lasu zrobic zdjęcia, pewnie gdzieś mam sprzed tygodnia, czy coś koło tego, ale teraz nie mam czasu szukać.
Dobranoc wszystkim.
Och, Placku!
A lamel alzacki bardzo milusi. O wiele milszy niż polski lamel drzewnianny:
http://www.krawex.pl/oferta/grupa/29/Ploty-Lamelowe-70
Zastanawiam się, czy na takim płocie można zainstalować wieżyczkę.
Strzelniczą.
Płoty?! Ooooo o płotach to zaraz napiszę!
Niestety nie doczytalem, a szkoda.
Sproje jutro, ale robotywiele.
pepegor
Nie wiem, kto to jest Bella, ale ma fajną kołysankę.
http://www.youtube.com/watch?v=zQME-ChSwNM&feature=related
Ale Alicjowe o płotach chętnie poczytam!
O matko, zdaje się, że poczęstowałam Was jakimś wampirkiem… Niemniej kołysanka w porzo…
Wysokie płoty tato grodził…
U nas nie ma płotów. No, nie ma 😯 co zauważa każdy przyjeżdżający z Polski, a przechadzajacy sie po sąsiedztwie.
Nasze włościa wyjatkiem, bo przed nami mieszkała jakaś babcia z fobiami – nie dość, ze kazała pobudować szczelne deściane płoty na 3 metry wysokie, to jeszcze drut kolczasty, co tutaj w ogóle nie wiem, komu i po co by przyszło do głowy. Jutro porobię zdjęcia…
Tak czy owak, z naszymi sąsiadami z prawa i lewa juz dawno by te płoty padły, tyle, że wszyscy puścili roślinność po płotach… i przyzwyczailiśmy się, więc niech jest. On nas nie grodzi.
Ogólnoie, jakoś tam się zaznacza granicę między Joe a Jimem, niepisana, albo krzaczek jakiś, albo co, to nie Kargule i Pawlaki, jak jeden jedzie na wakacje, to sąsiad mu trawę zetnie 😉
Ale… każdy Joe, Mary i Alicja nawet dba, zeby nie było wielkiego badziewia, i żeby jakoś to wyglądało. Ogródki przeddomowe wyglądaja bardzo ładnie, a jak ktos leniwy, to najwyżej ma trawę ładnie przyciętą.
A hobby Kanadyjczyków? Numer jeden od zawsze – ogródki przydomowe 😉
Alicjo, mlode liscie trillium, te ktore pokazuja sie przed zakwitnieciem, sa bardzo smakowite, slonecznikowate w smaku.
Herbata z suszonych korzeni lagodzi bole zoladka, a zwlaszcza bole ktore sie tak pieknie miesiaczkowymi zwa. Ale Ty pewnie wiesz o trillium o wiele wiecej niz ja. Powtarzam po znajomym Irokezie ktory twierdzil ze wedlug ich wierzen jest to swieta roslina o ktorej kobiety maga rozmawiac wylacznie z „medicine woman”.
To znaczy ze konsumowanie okropnych kanadyjskich paczkow jest hobby #2:)
O, białe trillium w lesie! To sprzed paru dni
http://alicja.homelinux.com/news/img_2615.jpg
U nas rosną takie łany zawilców i szczawiku, tylko że to małe kwiatuszki, o wiele mniejsze od trillium.
Z tymi płotami, co ich nie ma, to milutko jest, ale czy Wy nie macie psów? Jak sobie pomyślę, co zrobiłyby Becia i Szancia wspólnie u sąsiadów (pomijając, że zjadłyby berneńczyka i pozabijały się nawzajem z posokówką bawarską)… masakra, panowie.
Nisiu, na przedmiesciach Toronto plotow coraz wiecej, ale to dlatego ze baseny musza byc ogrodzone, by dzieci byly bezpieczne.
Dla psow i agresywnych sasiadek mamy ogrodzone wybiegi w miejskich parkach. W innych miejscach publicznych musza byc na smyczy.
Placku drogi,
jam kobieta wiekowa, pewne bóle już mnie nie dotyczą, na te inne wolę miętę, a rozmawiać z kobietami- zawsze!
Zapomniałam wam zapodać, ze moja przedwczorajsza rozmowa z Helenką to była rozmowa o po pierwsze – *tu mnie boli, tu mnie rwie*, no bo Helenka zmagała sie z tymi tam skorupiakami. Trochę, przyznała – rwie ja tu i tam, ale nie przywiazuje do tego wielkiej wagi, zdziwiłaby sie, gdyby nie rwało.
Zapytałam, co tam w tych sprawach sercowych, no bo ona romantyczna. NO! Trzeba było widzieć Helenkę – oczy rozbłysły, opowieści się poturlały, a ona w rozterkach, chociaż nie tak, jak Pan Lulek:)
Rozterki takie, że chłopaki by chciały z nią zamieszkać.
A ona – ekskjuzże mła, ja wolę mieszkać sama!
Alicjo – trillium sa jak kobiety, wszechstronne. Papka z tartych swiezych korzeni jest doskonala na bole stawow.
Pani Helenka jest nie tylko romantyczna ale i madra. Takie kwiaty powinny byc pod ochrona.
Helenka – absolutnie pod ochroną! Myśmy niejedną beczkę soli w ciagu tych 27 lat… o, i popijałyśmy szampanem, przecież Helenka w Paryżu urodzona, bez szampana nie rozbieriosz!
Dla Helenki:
Bravo, bravo, arcibravo!
I aria szampańska…
http://www.youtube.com/watch?v=WTT2RkrBsAs
Papka z korzeni czy szampan ? Nawet Hamlet nie mialby klopotu z wyborem.
Przyjemnego wieczoru zycze.
I dalej pijemy za Helenkę!
http://www.youtube.com/watch?v=yOhQlWFdiik
Nisia,
dolewasz tenoru do kielicha, o vino tinto nie wspomnę! 🙂
…ja sie nie znam, ale była taka opera/operetka, i takie cus w tym „…jeszcze raz, jeszcze raz, jeszcze raz… taratatararara… ” i tak dalej.
Taki mniej więcej walc…
Dużo słońca życzę, kto tam jeszcze ma jakieś słońce…
http://www.youtube.com/watch?v=khHvMdzsW2c&feature=PlayList&p=396192B92B540FF2&playnext_from=PL&playnext=1&index=22
I dobranoc!
PS – fajne chłopaki z nich…
Alicjo:
http://www.youtube.com/watch?v=YMWwie2AKGQ&feature=related
Idę lulu, naprawdę…
Dla mnie fajne, inni zarzucali, że pod publikę.
Kurczę blade i zimne, nie jestem znawcą tych tam wysokich półek muzycznych, uczuciowość mam na słuch, coś chyta mnie za serce i już. Czyż nie o to chodzi, żeby takiego zwykłego nieznajacego się – za serce? I żeby było pięknie, po prostu.
NIŚKA!
To je to!!!! Dzieki!!!!!!!!!!!!!!!
Wspaniałych snów!
(Przypomnij mi , zebym opowiedziała Ci historie dotyczącą…)
takitam,
Rzeczywiscie droga ryba.
Z ‚yam’ masz racje. Jest to bardziej tradycja niz wyszukany smak. ‚Yam’ przyrzadzamy na Thanksgiving. Indyk lubi slodkie przystawki podobnie jak smazony losos.
na dobry dzień …
http://www.youtube.com/watch?v=HvZqu0tsFM0&feature=related
i jeszcze to:
http://www.youtube.com/watch?v=FU3pRjHR95U
Jolinek51 rozrabia od rana. Tyle, ze nie ze mna takie numery. Wyszorowany w tym czesciowo metoda dr. Kneippa oraz po sniadanku czekam na remont kopyt.
Tyle, ze nie bedzie zadnych hopasów. Jesli pozyjemy to zobaczymy.
Zyczenia pieknego weekendu
Pan Lulek
Dzień dobry Wszystkim,
Je też tu nie nadążam, ja dopiero do domu niedawno zjechałem i podczytałem co wczoraj było.
Wszystkim, którzy tak ładnie myslą i mówią o moich kwiatkach – dziękuję. Było to bardzo, bardzo przyjemne, aż próżność ze mnie wyłazi.
Swobodę działania mam jednak ograniczoną, gdyby nie to zrobiłbym tam ogród jaki ma wielu z Was – ze wszystkim co kwitnie, pachnie i tworzy piękno.
Dzisiaj miałem bardzo pracowity dzień, jesli nadarzy się okazja opiszę kiedyś życie, a właściwie tracenie czasu i życia tzw, sfer wyższych. Nie – do – u – wie – rze – nia.
Po pracy załatwiłem kilka spraw, żeby znowu wrócić nad wodę. Piękny zachód słońca zatrzymał mnie tam na długą chwilę. Później zarzuciłem. Wzięła, szarpnąłem, żeby zaciąć i powoli wyciągnąłem. To jedna z najsmaczniejszych ryb Atlantyku.
Wiem, że zanudzam. Zachód juz był i ryby też, ale wcale nie obiecuję, że kiedyś znowu nie będzie.
http://picasaweb.google.pl/takrzy/ZachodIRyby#slideshow/5471361200698130562
Zaraz idę spać.
Jolinek – dzień dobry.
🙂 🙂 🙂
Nowy .. ho ho na rybę i to słoneczko .. dzień dobry Tobie i Panu Lulkowi i kto tu już wstał … 🙂
Upomniałem się nachalnie o uwagę i miałem odzew, więc się ustosunkuję.
Ten ogród co go wstawiłem to tutejszy ogród botaniczny, który odwiedzam dość często. Zwykle w niedzielę po obiedzie. Zawsze jest coś innego do zobaczenia. Jeżeli mogę coś zalecić do zwiedzenia w Hannoverze, to właśnie ogrody w Herrenhausen, a szczególnie ten francuski, tzw. wielki. Oba zresztą leża nieopodal, rozdzielone tylko ulicą. Kosztuje to tylko ok. 5 euro, na dzisiejsze czasy jak podarowane. A jak tylko trochę skoordynowane, to mogę wskoczyc za przewodnika. Zapraszam.
Jolinku, owszem mam w pracy o tyle z naturą, o ile rozchodzi się o ogrody zabytki. A mam tego nawet niemało. W przeciągu lat nauczyłem się z tej materii co nieco, słuchając towarzyszących mi fachowców, bo sam nie podejmuję decyzji bez asysty fachowca. A moja funkcja stety, niestety jest ta, że sprowadza się właściwie do orzeczeń typu tak lub nie i nim decyzję podejmę zabezpieczam się, aby uniknąć odwołań i zatargów. Parki i ogrody jednak nie mają, na szczęście, wielkiego potencjału konfliktowego i żyję z ich właścicielami na ogół dobrze.
Chcę dalej budować moją pergolę, ale pada. Pojadę do składowiska po śróby.
Wam wszystkim życzę na razie udanej soboty,
pepegor
Nowy,
więcej takich rzeczy, a szczególnie rybiastych. To chyba jakaś brzana.
Smacznego!
Dzień dobry i do widzenia.
Idę na odwyk blogowy 10-dniowy, (w krzakach u Dorotola nie ma internetu) ale będę pamiętać o imieninach Andrzejów, urodzinach Miśków, Piotrów i innych Przyjaciół. Będę tęsknić za Wami wszystkimi. Pa.
Dzien dobry Panstwu,
Nowy, nie ustawaj w zanudzaniu sloncem i rybami, to najprostsza droga do nagrody Nobla.
Wlasnie przeczytalem ze od lipca podatek od win i wodek w Ontario spadnie z 17-tu do 13-tu procent. Uznalem to za dowod istnienia Sily Wyzszej, do momentu w ktorym przeczytalem reszte komunikatu: „w zwiazku z tym ceny sie podniosa by zapobiec pladze alkoholizmu”. Szach, mat.
Pada, pada,pada….
Czytam właśnie, że deszcz rozwodnił rzeki na południu Czech 😯
Jak my tam w te Bieszczady dojedziemy 🙄
Tutaj też pada i ma padać nadal, pewnie do końca maja 🙁 Moje sadzonki czekają na lepsze czasy…
Czasem coś w TV przypadkiem zobaczę (odpalam telewizor, bo mam do niego podlączoną kamerę z podglądem bramy, dzięki temu psie szczekanie mnie nie wprowadza w błąd). Pan marszałek Komorowski przekazał dokumenty rodziny Kraszewskich do muzeum w Romanowie. I bardzo ciekawie mówił.
Wszystkim blogowym Zofiom, Zośkom i Zosieńkom – Wszystkiego najlepszego!
Małym Zosiom – zeby rosły na pociechę rodziców, zdrowe i mądre, wedle imienia!
a jak ciekawie nasz Premier mówił gdy mu wręczano nagrodę … ale mało w telewizji o tym …
miłego weekendu … 🙂
Dzień dobry,
Nisia- ładny filmik podłożyłaś. Zauważyliscie jak elegancko wszyscy wyglądają…. Mówcie co chcecie ale ułożone włosy, odpowiednio przycięte , białe koszule i eleganckie marynarki…piękne suknie i makijaż robią swoje i jak się to porówna z wyciagnietym podkoszulkiem i uniseksem to trochę żal. Znam kilka osób co i podkoszulek noszą elegancko ale jakby troszę żal tamtej elegancji, krawatów, kapeluszy, torebek.
Zaraz mi tu ktos huknie, że wygodniej ale do czego ? Do pracy- ok.
No to wsadziłam kij i mogę spokojnie jechac do pracy jako, ze pecunia non olet.
Alicjo- w Grecji juz kombinują z podatkiem od basenów, za chwile inni sobie przypomną, ze u nich też można zciągnąc pieniądze.
Placek- alkoholizm przechodzi w genach- jeśli ktoś będzie miał ochotę to cena nie ma znaczenia. Kupi alkohol zamiast butów (ale będzie narzekał, ze buty drogie).
Pyro – przyjemnego pobytu na „odwyku”.
Złożyłam już życzenia mojej siostrzenicy Zosi, a teraz tu: Serdeczne życzenia dla Zoś małych i dużych.
Apaw,
udajesz się do pracy na kiju? 😯
Zosiom, Zośkom i Zosieńkom życzę, by ich nigdy nie nazywano zimnymi i kapryśnymi 😉 By się kojarzyły z wiosną i radością i żeby im zawsze było lekko i wiosennie 😀
Dzień dobry Szampaństwu.
Zofiom, Zosiom i Zośkom zimnym, gorącym i ciepłym, a szczególnie najmłodszym naszym blogowym Zosieńkom – wszystkiego najlepszego!
Świt u mnie blady, ale ma się ku pogodzie. Wygląda to mniej więcej tak, jak na zdjęciach Nowego, tylko na odwyrtkę – wschodzi, nie zachodzi 🙂
I nawet widok pasuje, tylko nijak mi polecieć przez drogę i trzaskać fotki, bo tam budowa ogrodzona (a żeby ich… 👿 )
Nowy,
na moje oko to jest bass, całkiem dobra rybka 🙂
Wszystkim Zosiom – serdeczności 🙂
Słoneczko raczyło wyjść zza chmurki, a ja z przyjemnością udałam się do ogrodu. Azalie i bzy szaleją (ten zapach!), magnolie połowicznie (jedna kwitnie druga się zbiesiła i nie chce), piwonie i pigwa mają pąki jak smoki, irysy nieśmiało sugerują swoje zamiary…
A macie…
Stosowny bukiet dla Solenizantek 🙂
http://alicja.homelinux.com/news/img_2695.jpg
O! skumbrie w tomacie!
Ewa,
zoczyłam tam kwiatki pigwowca (japońskiego chyba?) – to też krzaczek zmoich Bartnik, „poniemiecki”, pisaliśmy o jadalnych liściach – jako dziecko obskubywałam te krzaczki, bardzo smakowały mi liście, a właściwie drobne listeczki. Nie wiem, czy są jadalne, ale żyję, więc chyba są! Jadłam je nie z głodu (chleb ze smalcem albo ze śmietaną i cukrem, o maśle i jajkach nie wspominając – zawsze pod ręką!), tylko dla specyficznego smaku.
Patrząc na te zdjęcia, natychmiast przypomniał mi się ten smak, mocny, lekko pieprzny, zdecydowany.
Pigwowiec japoński, i owszem, tam jest. Ale przyznam szczerze że listków jeszcze nie wcinałam. Muszę spróbować! Do tej pory bardziej podchodziła mi pigwówka, albo owocki wymoczone w wódeczce….
Alicjo – Bartniki k. Ząbkowic czy k. Milicza?
…i jeszcze a propos pigwowca, miał malutkie owoce, bardzo twarde i zwarte, a cierpkie jak cierpienie. Pamiętam też, że bardzo trudno było cholerstwo pokroić w plasterki. Zgadnijcie, kto się tym zażerał… i dawał radę zębami… 😉
Moja Mama dodawała trochę tego do rozmaitych dżemów, ale bardzo niewiele – i wystarczyło, żeby smak się podniósł i wyniósł na szczyty konfitury jabłkowe czy inne.
Nasze krzaczki były przedwojenne, a ja tu wspominam późniejsze lata 50-te. Stosowne zdjęcie… za nami właśnie krzaczki pigwowca. No, lepszego zdjęcia nie mam, bo tu obiektyw był skierowany na panie, panienki i Januszka 😉
http://alicja.homelinux.com/news/img_2695.jpg
Ewo,
Bartniki między Kamieńcem Ząbkowickim a Paczkowem, jako takie nie istnieją na mapie (czasami – to była jakaś przedwojenna posiadłość, tzw. „majatek” 🙂 ), bo tam tylko 3 domy były, a nieopodal wieś Topola, gdzie chodziłam do szkoły podstawowej. Jakieś 1.5 km. i przez garbaty most (pod górkę!) na Nysie Kłodzkiej 🙂
O, widzicie, jak ciężko było?! Dobrze, że Jasiek W. jeździł z Pomianowa G. na rowerze do szkoły i pozwalał mi wskoczyć z tyłu na bagażnik, a to było przy mostku na Młynówce! Jak nie Jasiek, to Mietek L.
Alicjo,
Przejeżdżałam tamtędy – piękne okolice 🙂
Placku. Alicja pisze, że jest już wiekowa. Jakbyś zobaczył tę „wiekową” damę skaczącą po pokładzie jak dzika kotka! Ho, ho, ho, serce starego kapitana rosło!
Jedziemy dalej. Jeszcze tylko 800km. Małe piwo przed śniadaniem!
Dziędobry (mokry jednakowoż) na rubieży!
Zosiom i Zośkom wszystkiego najlepszego!
Czy Zośka na drugie się liczy?
Alicjo, z tą „podpubliczką” to niech się wypchajom, ja uważam, że to po prostu świetna zabawa. Przecież oni śpiewają dla kogoś, nie dla siebie! Chcieli rozbawić publisię i rozbawili, w najlepszym stylu!
Kiedyś widziałam w TV Zemstę Kacopyrza w świetnej obsadzie, a dyrygował Placydek. Tam też zrobili „numer pod publiczkę” – solista grający zalanego sfałszował jak ostatni pies, a wtedy Placido wstrzymał orkiestrę i sam pokazał, jak się śpiewa. Publiczność płakała ze śmiechu. No i dobrze!
To u nas panuje taki pogląd, że sztuka jest dla sztuki i ew. artysty – nigdy dla normalnego odbiorcy.
Ewa, jakie śliczne kwiatki! Co to jest trzecie w kolejności, taki pączek (w maśle)?
U Haneczki wyszło słońce, a tu pada i pada. W maju deszcz – złoto z nieba leci!
Cichal, to na kolacje będziecie w domu 😀
Jakie tam „skacząca po pokładzie”… Oto moje ulubione pokładanie się na pokładzie… 🙂
http://picasaweb.google.ca/alicja.adwent/Marzec2010FloridaRejs#5453699128667360178
36, 37 i 40 – Ewa, też nie wiem, co to!
O, Cichal…
przecież to połowa fotoreportażu 😯
Wstawię resztę później, ale dzisiaj.
Pracowałam. Widać.
http://picasaweb.google.ca/alicja.adwent/Marzec2010FloridaRejs#slideshow/5453697502707480098
Pepegor, w H. byłam dwa razy, oczywiście służbowo i w pędzie, więc nie zdążyliśmy do Herrenhausen – natomiast bardzo miłe wrażenie zrobiła na mnie zimowa ślizgawka na tej sadzawce dużej w środku miasta – z orkiestrą grającą walce Straussa, gliwajnem i ogólną beztroską. 😆
Wszystkim Zofijom zdrowia i radości! jest taki ptaszek , który ładnie potrafi zaśpiewać Zofija- fija- fija….
Nemo- na kiju się nie udaje – się onego pcha w mrowisko.
Mogę polecieć- dawniej jako czarodziejka a teraz jako stara czarownica- na miotle. Fruwam czasami, bez lęku ale ostatnio Łysa Góra Krakowiesi ę zbuntowała i kłopoty z lądowiskami to wybrałam transport kołowy lub wodny.
Cichal- spokojnej jazdy i masz rację Alicja nawet na półwiekową nie wyglądą i tak trzymać.
Pod publiczkę się robi byle co i byle jak dla pieniędzy.
Prawdziwy artysta to twórca, który nie traktuje sztuki jako celu samego w sobie lub środka do osiągnięcia korzyści materialnych bądź osobistych. Musi przetrwać osąd najsurowszego z krytyków ? czasu. Zawsze pracuje na 100%. By wyróżnić się z tłumu potrzebna jest indywidualność i odwaga a sztuka rozpoczyna się tam, gdzie idea dotyka duchowych przeżyć odbiorcy i zmienia jego postrzeganie świata.
Nasz odbiór uzalezniony jest od wielu czynników. Dla kazdgo sztuka jest czymś innym. Sugerowanie się opiniami mediów (na czym zarabia sie w danym momencie najlepiej) czy krytyków bywa czasami mylące.
Czas, czas i jeszcze raz czas jest najlepszym krytykiem.
A najważniejsza jest chęć poznania.
Odlatuję bo już po przerwie.
Apaw,
kija można wetknąć wszędzie 😉 ale nie wiem, dlaczego wydaje Ci się, że tu jest jakieś mrowisko 😯
Jak ktoś wtyka kij i się gdzieś udaje, to może to być oryginalny środek lokomocji 😎 Mój znajomy ma kia sportage 😉
KIA = Killed in Action
PiS = Polecieć i Spaść 🙄
Wzięłam prysznic – i tyż nic 😯
Wybieram się do wsi zaniedługo, głównie na targ, bo Jerzor zapomniał zakupić syrop klonowy dla moich warszawskich gospodarzy.
Apaw,
z artystami to jest tak, że nie robią na zamówienie, robią, co im w duszy gra.
A czy publika to *kupi*, to już inna sprawa.
Zaliczam sie do tych artystek (?), co to… oh, jakie fajne… przepraszam?! Ile?! Na drutach to moja babcia potrafi…
A według znawców, żądałam poniżej jajec, że tak powiem.
http://home.cogeco.ca/~aadwent/knitart/about.html
Wolę rozdawać po doceniających znajomych, i na pamiątkę.
Pyro, Dorotolu, gdzie macie te krzaki dokładniej? Może bym wpadła do Was na kawkę? Blisko mam.
Melduję posłusznie, że wsadziłam Pyrę do autobusu i jest już od 1,5h w drodze… idę zakupić jakieś produkty bo od jutra sama muszę zadbać o swój żołądek 🙁 … dobrzez, że tylko przez 10 dni 😀
O masz… kliknęłam na „jak schudnąć 7 kg w dwa tygodnie” w GW. 😯
„introdukowany” w Ameryce Północnej 😯
szpak…
Idę się indrodukować, albo co 🙄
Alicjo, której produkcje artystyczne podziwiam!
Pozwól, że się z Tobą nie zgodzę. Arcydzieła powstają jak najbardziej na zamówienie, bo nie to jest ważne, czy ktoś pracuje na zamówienie, czy nie – tylko czy jest artystą, czy nie.
Przykładów mamy wiele. Haydn, którego jak napisał Waldorff, jego pan, książę Estehazy zrzucił kiedyś kopniakiem ze schodów („i tym sposobem zyskał parszywą nieśmiertelność”), Mozart czy Beethoven w pierwszym rzędzie. Przed nimi i za nimi zastępy artystów, legiony, armie itd. No, Bach przecież! Co tydzień musiał strzelić nową mszę. Z tego żył.
A że się czasem artysta zabawi razem ze swoim odbiorcą – nic w tym złego. Niespodziewanym walnięciem w kotły Haydn chciał kiedyś obudzić publisię, Beethoven w ósmej symfonii sparodiował metronom… wiele jest przykładów.
Byle nie przeginać. Ale przecież prawdziwi artyści nie przeginają.
Jakoś tak muzycznie mi wyszło.
Może ja jednak muzykę najbardziej lubię na tym świecie.
🙄
NOWY,
napisz kiedyś o Twoich kontaktach z tymi wyższymi sferami. Chętnie poczytam i pewnie nie tylko ja.
Zazdroszczę tych świeżych ryb prosto z oceanu.
A na dworze zimno. Powinnam zająć się chwastami, ale przeziębić się można. Jutro jedziemy do dużej hurtowni ogrodniczej. Chcemy kupić kwiaty do skrzynek balkonowych od strony ulicy. Czytałam niedawno, że Polacy są w czołówce europejskiej jeśli chodzi o wydatki na urzadzanie ogrodów. Też tak mi się wydaje…
Bo może inni mają już urządzone? 😉
To samo z wydatkami na łazienki i kuchnie…
Mlodsza, wyglada, ze Radkowi wyjazd Pyry sie nie spodobal:
http://picasaweb.google.com/slawek1412/NewAlbum1505101645?pli=1&gsessionid=IT9IvltIqzXmtybCB2PObg#
Nisiu,
„Pączek w maśle” to pigwa pospolita (nie mylić z pigwowcem japońskim). Kupiona 2 lata temu, w tym roku zamierza zadebiutować kwiatami.
Nr 36 to kwiatki borówki amerykańskiej, 37 – przypuszczalnie gęsiówka orzęsiona a 40 to mix 2 bylin: listki należą do jakiegoś rozchodnika a kwiatki to miodunka długolistna (ma nakrapiane listki – na zdjęciu nie widać). Po prostu trafił nam się bonus. Jesienią rozchodnik wygląda tak
Link się nie wkleił więc
powtarzam
ale miałam miłe spotkanie 5 stopnia … dostałam kwiatki podwójne od antka, bo Barbara mnie upoważniła … jak dobrze mieć takie spotkania ..
Alicjo, jestem pełna podziwu dla tych przepięknych arcydzieł! Cieszę się, że mogłam je obejrzeć. Artysta daje ludziom radość , już samo patrzenie na te
fotografie wywołuje uśmiech w szary i ponury , jak dzisiaj w Poznaniu, dzień.
Nemo- „wetknąć (wsadzać, wsadzić, wtykać) kij w mrowisko – sprowokować jakieś zamieszanie, dolać oliwy do ognia; sprowokować kogoś swoim zachowaniem”
A mrówki sa niesłychanie pożyteczne nawiasem mówiąc.
Alicjo- interesująco wygląda Twoja strona- trudno z jednego zdjęcia wyciągać wnioski ale podoba mi się taka grafika w tkaninie- mogłabym nosić z zadowoleniem. A pytania „ile?” sa zawsze na porządku dziennym i ile by się nie powiedziało na ogół pada odpowiedź jaką przytoczyłaś. Jeśli będziesz mieć galerię przy głównej ulicy ludzie przestaną pytać – tylko wcześniej trzeba włożyc majątek w lokal, promocję i towar. Albo mieć dobrych sponsorów. Jedno i drugie samo nie przychodzi.
Miałam na myśli uznanych już przez publiczność wykonawców- głównie związanych z muzyką.
Swietnie wygladasz na zdjęciu- dobrze Ci z grzywką i krótszymi włosami.
Zdjęcia z rejsu bardzo ciekawe.
Zaglądnę pewnie w nocy – chyba się uzależniam.
Bez momentów niema co wciskac kija w mrowisko. Nie pamietam czy raportowalem, ze od przyszlego tygodnia kiedy odpusci Zimna Zoska bedzie dbala o ogródek Jolki poczta wegierska. Damskiej urody. Biala i czarna. Idzie o kolor wlosów na glowie ma sie rozumiec. Kiedy cala damska druzyna pójdze na termalne uzdrowisko to nareszcie mozna bedzie wypoczac. Dla Alicji mam przygotowany ratusz we Wroclawiu do osobistego odbioru. Z niechecia przyjme osobistego wyslannika, z zainteresowaniem pocztylionke Poczty Butelkowej.
Po uszy zapracowany
Pan Lulek
Ewo – no właśnie. Przecież ja mam i rozchodnik, i miodunkę z nakrapianymi listkami. I jakiegoś pigwowca też mam, tylko on wygląda ździebko inaczej.
Ależ tego jest!
Apaw.
może ja sprawiam wrażenie ostatniego tłuka, ale żeby aż takiego, że trzeba mi tłumaczyć, po co się wtyka kij w mrowisko… 😯 🙄 Chyba muszę nad sobą popracować 🙄
Idę na gumno 😎
… dolać oliwy do mrowiska 😉
Nemo,
to prawda. Polacy coraz bardziej przywiązują wagę do swego otoczenia, choć niestety, nie wszyscy. Kupują też , z niewiedzy,dużo roślin nienadających się do naszego klimatu i po mroźnych zimach trzeba je wyrzucać i kupować nowe. My urządzamy ogródek od początku i widzę, ile to wszystko kosztuje. Oczywiście, Szwajcarzy są w tych wydatkach za Polakami. 😉 / naprawdę /
APAW, nie doszukuj się u Nemo złośliwości. Ci, którzy piszą na tym blogu dłużej, znają dobrze Nemo i jej dowcipny, czasem trochę cięty język. Nemo cieszy się tu dużym poważaniem i sympatią.
wyjmijcie ten kij bo ma dwa końce …
ogrody piękne ..
idę pospać bo mnie małe ciśnienie i jakaś alergia dopadła ..
Krystyno, 😳 😯
Jeśli Apaw mnie nie polubi to trudno, nie każdemu pisane 🙁 Za chwilę cała prawda o Panu Lulku 😎
całą prawdę to zna Pan Lulek .. 😉
Nisiu,
Bo pigwowiec i pigwa zdziebko się różnią… 😉
Nie wiem czy Haydn byl kopany ale wiem ze kopal. Zgadzam sie z Jolinkiem. Maly ziolowo-kwiatowy ogrodek Haydna znajduje sie w Eisenstast, stronach Pana Lulka. Przypadek? Watpie.
(d)
Nemo – a zamiast kija laseczke Waldorfa. Zlosliwa bestia, dobrze sie go sluchalo. To pewnie on zrobil krzywde Haydnowi i zwalil wszystko na Ksiecia (teoria spiskowa)
Nie wiem, czy pamiętacie, że swego czasu krótko wspomniałam o naszych wyczynach w Lulkówce. Donosiłam krótko, bo z Pana Lulkowego komputra, do którego właściciel dopuścił mnie na chwilę i patrząc na ręce 😎 Zapyta ktoś, dlaczego?
Otóż mój Osobisty, znany z bezwzględności i brutalności góral helwecki, w niecnym zamiarze użycia kosiarki tak grubiańsko obszedł się z Pana Lulkową własnością, że wyrwał jej linkę rozrusznikową prosto z serca 👿 Co to się działo 😯 Pan Lulek śladem Kadafiego wydał świętą wojnę Szwajcarii i musieliśmy go adekwatnie internować
Kto obejrzy dalsze zdjęcia, będzie wiedział, czym żywią się internowani w Austrii 😎
Alicjo, Nisiu, pozwolcie ze sie z Wami zgodze. Wystarczy ze klient zamowi od artysty to co mu w duszy gra ( artyscie, bo klientowi powinno grac w banku).
W ten sposob wszyscy sa zadowoleni. Dlatego nie zamowie portretu „Placek Na Skorze Niedzwiedziej” lecz znajde artyste ktory najlepiej wkomponuje mnie w reszte natury. Natura to najwiekszy artysta. Co do robienia na drutach; gdyby to bylo takie latwe to Magritte nie malowalby jablek. O pierniku i wiatrakach pozniej. Piekne, Alicjo, szkoda ze mnie nie stac 🙂
Panie Lulku rób listę gości. To rezultat obejrzenia fotorelacji Nemo. My jesteśmy w końcu lipca, w drodze powrotnej z Paestum.
Tymczasem w Warszawie poważne zmiany. Jutro na Targach książki (pawilon A 47 Nowy Świat) siedzimy wcześniej i dłużej. Będziemy już od 12 czyli w samo południe. Ale bez coltów tylko książkami.
Teraz już wiem jak wygląda i co mówi przy kawiarnianym stoliku prawdziwa inteligencja warszawsko-wiedeńska . Podróż ze spotkania 5 stopnia zajeła mi 3 godziny.Zdążyłem nawet zjeść obiad na dworcu. Ogromny kotlet schabowy z ziemniakami i marchewką. całość 13 złotych. Jakości kotleta mogą zazdrościć dobre restauracje. Bar dla kierowcóe PKSu . Byle czego by nie zjedli. Wystrój lokalu taki sobie 🙂
Panie Lulku: Samochód się sprzedaje.
O darowiźnie nie może być mowy.
Placku, prawdziwy z Ciebie dyplomata!
Swoją drogą: uważasz, że JW był aż TAK stary???
Nisiu – TAK.
Jamniki postarzaja, a Haydn coraz mlodszy. Cwierc tysiaclecia to ulamek sekundy i nawzajem. Probuje sie wykrecic ale nie mam szans, nic nie umknie Twej uwadze:)
Wspomnienia, wspomnienia – Gary Cooper Adamczewski, moj ulubiony aktor.
Celowa niedoskonalosc.
Marek, ja nie takie numery odstawialem ze szwagrem jak mówi Alicja. Od wtorku rozpoczyna sie proces czyszczenia mojego parkingu. W ostatecznosci ma sie rower, da sie rade.
Milego wieczoru zycze calemu blogowi z Gospodarzostwem na czele
Pan Lulek
Zosiom, Zosieńkom życia tak pięknego, jak ich imię 🙂
„zofi-ja” to wilga,
kij można w mrowisko, ale można i w szprychy. Skutek podobny.
Placku,
to dla Ciebie – dom letni Gary Coopera w Southampton NY, co prawda w zimowej szacie i niewiele widać, ale tylko takie zdjęcie mam. Dopóki żyła jego żona więcej tam się działo. Niestety pod koniec życia, przykuta do wózka inwalidzkiego, nigdy nie rozstawała się z butelką Smirnoffa.
http://picasaweb.google.pl/takrzy/DomGaryCoopera#slideshow/5471561345635785826
Fotorelacja, właśnie wróciłam, teraz kuchnia, i zaraz wracam 🙄
Takie moje klimaty:
http://picasaweb.google.ca/alicja.adwent/15052010#
Placek Ty jakiś dziwny jesteś .. ja Cie mało rozumie ..
Pan Lulek znowu w formie ..
a moje kwiat w windzie zrobiły wrażenie na sąsiedzie .. niezapominajki, konwalie, stokrotki i inne majowe kwiatki … i pachną …
Krystyno,
wkrótce postaram się coś napisać, ale wiesz, „wyższe sfery od zaplecza”.
Alicjo,
Wczorajsza rybka to oczywiście striped bass.
jeden koniec w mrowisko a drugi w szprychy, to jest to. Prezes znaczy.
Nowy, tak dla poprawy humoru kupiłam trzy soudeville. Po jednej do skrzynek przed domem. Chciałam od razu begonie w tym samym kolorze (nie do skrzynek, niżej), ale obawiam się gradu piątego czerwca.
A dzisiaj kompletna zmiana. Porzucam ryby, kwiatki i wieś, zakładam najlepszą marynarkę i jadę do City do Metropolitan Opera na polecaną przez Aszyszu Armidę.
Do jutra. 🙂
Dla tych co zostali w domu 😀
http://www.youtube.com/watch?v=DlOnGg8rGBs
Zabo,
a dlaczego grad miałby spaść akurat 5 czerwca? 🙂
Nowy – bardzo Ci dziekuje. Przyjemnego wieczoru.
Jolinek – pomyslalem ze chetnie wyjasnie wszystko to co nabazgralem, ale bylaby to i tak musztarda po obiedzie. Poza tym, masz racje, dziwny jestem, nic na to nie poradze ale co moge to ucichnac 🙂
Nowy, ja nie wiem dlaczego, ale od wielokrotnie już padał 5 czerwca, właśnie w Żabich. W ubiegłym roku padał. Nawet zdjęcie było na blogu, na dowód.
O, proszę, Nowy:
Alicja pisze:
2009-06-05 o godz. 17:22
Ilustracje do wcześniejszego komentarza Starej Żaby
(ja z doskoku, to troszkę sie spózniłam z zamieszczeniem):
http://alicja.homelinux.com/news/Grad/
ja sie wbilem na liny i druty
http://www.pomorska.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20090517/WLOCLAWEK01/406106850
Alicjo, sprawdź u siebie, bo sie nie otwiera 🙁
proszę 🙂
takitam, a co chcesz zdrutować????
zara sprawdzę, Żabo…
http://www.youtube.com/watch?v=nvwrSdMY7dQ
O, proste… bo już usunęłam z /News!
Zaraz poszukam i włożę, ale muszę pilnować, co na piecu 🙄
Zabo, zupelnie nic, tak se stuklem i wylazlo, chyba pojde zjesc morwe z bratkiem, moze trafie na kij z miodem?
…cholera…bardzo mozliwe, że wykasowałam 🙁
No to… prześlesz jeszcze raz fotkę, Żabo?
Placku,
nie przejmuj się 😉 Tu każdy pisze, co chce albo milczy, jak mu pasuje. Ale nikt nikomu nie ma prawa dyktować, jak i co ma tu pisać i kiedy milczeć 😎
Na chójkę też włazi się samemu 😉
Po 7-kilometrowej przebieżce (marszu) na świeżym powietrzu, częściowo w deszczu, ale łagodnym, i dobrej kolacji (młode ziemniaczki ze świeżym koperkiem, sałata ze szpinakiem, lokalne (nabyte w drodze powrotnej ze stolicy) świeżutkie szparagi, pieczona biała kiełbaska i chorwackie wino) świat jest znowu w porządku.
Jutro z rana podróż z Teściową w okolice Schwarzwaldu, wizyta w stronach, gdzie w dzieciństwie spędzała wakacje u majętnej ciotki. Na urodziny zaoferowaliśmy jej usługi „taksówkarskie” i teraz pora zrealizować. Trochę wstyd, bo auto po wakacjach nieumyte i nieodkurzone… 🙄
Po majętnej ciotce został spadek, który babcia rozdziela po różnych Keniach, Syriach, Wietnamach…
http://www.youtube.com/watch?v=E4qAM_RYeLU&feature=related
A poza tym robię Jerzoru zapasy jedzenia na czas, kiedy mnie nie będzie.
W lodówce jakieś mięsa, kiełbaski kawałek, kapusta słodka, trochę kiszonej były, to wymyśliłam bigos kombinowany, i wrzuciłam dwa grzybki prawdziwki. O, trzy wrzuciłam!
Dobra żona tym się chlubi, że gotuje, co mąż lubi 🙄
http://alicja.homelinux.com/news/Grad/
Dobra żona mężowi korona.
😎
mną się nikt nie musi przejmować … nawet ja sama … ale wcale tak łatwo nemo tu nie jest zawsze .. smakowite jedzonko było na kolację …
Tu Żaba w charakterze tuby:
Pyra i dorotol donoszą z krzaków, ze jutro wczesnym popołudniem udają się nach Berlin. Stosownego sztandaru do zatknięcia nie posiadają, z resztą już nieco po czasie. Powrót planują pod koniec tygodnia, jak pojawi się hydraulik. Nie wiem też, czy posiadają na składzie, na czas powrotu, stosowne lufy karabinów, co by w nie mogły zatknąć biały bez, który ponoć tam już kwitnie – u nas nie, choć już nań pora.
Alicjo, działasz jak przeciąg, znaczy błyskawicznie!. Nowy, to ostatnie i przedostatnie zdjęcie jest z gradem.
Jolinku, częściowo nie kumam, ale i tak jest miło 🙂
cd.: a ta żaba w kącie, to nie ja! Chociaż podobna 😀
Nisiu,
trzeba Ci poznać tego na J. Takie dwa odwrotne jak my dwa są, to takich trzech nie ma 🙄
Cichal by chyba napoświadczył, gdyby nie to, że w podróży.
Stosowna muzyka, jak przystało na balangowo-dyskotekową i tak dalej:
http://www.youtube.com/watch?v=4-CeOWDBoFg&feature=related
Haneczko, też upiekłam puchatkę z rabarbarem. Muszę poszukać tegorocznego, bo mi się kończą zapasy
a mi sie to tak skojarzyło, Alicjo 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=kvDMlk3kSYg
Noc Muzeów, tyram 🙂
Żabo, jak donoszą, moja już prawie pożarta 😯
1111 <– 😯
Żabo, to byli czasy 😉
…takie okoliczności też są 🙄
http://www.youtube.com/watch?v=1EBw_da7BZk
🙂
http://www.youtube.com/watch?v=hF2HAHaATs0&feature=PlayList&p=CA40D457A2CE9614&playnext_from=PL&playnext=1&index=7
Czujecie tę gitarę?! Boooooskkkkkoooo!
…a ja przeżywam 😯
Chciałabym tak na gitarze !!! Bozia talentu nie dała 🙁
Ale… przynajmniej czuję klimaty i na koncertach jak się dało, bywałam 😉
http://www.youtube.com/watch?v=YrmdgfsEkCw&feature=related
Jeszcze zdążę przed północą życzyć Zofiom wszystkiego, wszystkiego najlepszego. Kojarzę tylko małą Zosię Nirrod, życzę jej, żeby rosła zdrowo i była zawsze szczęśliwa.
Upoważniam wszystkie inne Zofie, o których nie wiem, a które czytają blog, do tego, aby czuły się adresatkami moich najserdeczniejszych życzeń.
Alicjo-
http://www.youtube.com/watch?v=3W6hBI1SAL4
Nemo lubię Cię…
Imieniny Andrzeja-Jerzego – chyba juz można świętować- najlepszego.
Po pierwsze primo, bigos kombinowany mi wyszedł, zakazałam Jerzoru jeść, to ma byc na potem, jak mnie nie będzie! Zeżarł pół gara 😯
Po drugie primo,
Apaw… byłam na koncertach i sama sobie zazdraszczam, bardzo lubię i jednego, i drugiego, tzn. Gilmoura, i Watersa.
Byłam na podobno ostatnim (tak Waters zapowiadał) koncercie Watersa (synowa zabezpieczyła!), przeżycie niesamowite dla fanów Pink Floyd, a wcześniej na dwóch koncertach Gilmoura. Fotki z ostatniego koncertu… niby nie wolno było robić fotek, ale wsztscy robili 🙄
To ja też!
http://alicja.homelinux.com/news/Roger_Waters-Toronto-2007/
*wszyscy
Tak czy owak, był to ostatni koncert Watersa jak do tej pory, i co za koncert to był! Poza Watersa osobno takimi tam, to całe „Dark side of the moon” i wiele innych takich z „The wall”, koncert trwał ponad 3 godziny, bisy owszem, ale tylko dwa, już nie mieli sił…
PIĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘkne było!!!!
A Gilmoura kocham za to :
http://www.youtube.com/watch?v=IXdNnw99-Ic
O… wpuściłam się…
http://www.youtube.com/watch?v=YQWszrZHBPI&feature=related
N początku było to – dla mnie bomba.
http://www.youtube.com/watch?v=Oc4qi03QgOg&feature=related
dzień dobry … mimo, że pada i wcale nie jest ciepło …
Nowy napisz nam jak było …
andrzej.jerzy zdrowia … zdrowia z okazji urodzin … 🙂
może coś napiszesz jak Ci jest …
Zimna Zoska dala w kosc nam. Cala noc padalo i wialo ze wszystkich stron.
Jak sie ociepli zrobie wyjscie do ogródka dla dokonania oceny nocnego szalenstwa przyrody.
Tymczasem zycze wszystkim udanej niedzieli
Pan Lulek
Dzień dobry, spóźnione życzenia dla Zosiek i serdeczności dla świętującego dzisiaj Andrzeja Jerzego 🙂
Wczoraj ominęły mnie takie przyjemności – spotkanie w miłym gronie, no i kwiatki, które słusznie teraz cieszą Jolinka, trudno, sama sobie jestem winna 🙁
A poza tym – leje i wieje, ale za to – co za zieleń! Miłego dnia Wszystkim!
Skąd Alicja wiedziała, że należy być w Warszawie 22 maja, w dniu oficjalnego wystapienia pana Jarosława Kaczyńskiego w kampanii wyborczej na placu Teatralnym?
KANADYJSKI TROP? 😯
Andrzejowi Jerzemu przesyłamy imieninowe uściski. Mam nadzieję, że wróci do naszego grona. I to jak najszybciej!
Dzień dobry Wszystkim,
Jolinku, wróciłem przed chwilą. Było niezapomnianie. Nie była to moja pierwsza wizyta w tym teatrze, ale pierwsza od długiego czasu.
Armida jest piekną operą, a drugi i trzeci akt to dla mnie majstersztyk. Ja jestem kompletnie pozbawiony słuchu muzycznego, więc z pewnością odbieram to inaczej, bardziej ubogo, niż np. Aszyszu, Jotka lub Stanisław, tym niemniej także dla mnie duże przeżycie.
Trzeba jeszcze dodać, że opera sama w sobie piękna, ale dodatkowo oprawiona atmosferą Met Opera, świetną akustyką sali, a także publicznością – to daje dopiero niezapomniane wrażenia.
Na sali nie było ani jednego wolnego miejsca, na koniec owacje na stojąco. Największe oczywiście Armida, czyli Renee Fleming i równie wielkie, a może nawet większe, ciemnoskóry Lawrence Brownlee – Rinaldo.
Wizyta w Metropoilitan Opera ma jeszcze jedną ogromną zaletę – można naprawdę zmienić zdanie o Amerykanach. Wystarczy popatrzeć na twarze. To nie są cowboye z Colorado lub rolnicy z Nebraski (chociaż oni też tworzą jakiś specjalny amerykański klimat), to są twarze z wypisanym intelektem i mądrością. Zresztą co będę tłumaczył, wiesz o czym mówię.
Trwam w zachwycie.
Zaraz się kładę. Miłej niedzieli. 🙂
5 raz wstukuję – nie przechodzi
Alice – On jest właśnie artystą na 100%
http://www.youtube.com/watch?v=UcvmASzQlg0&feature=related
Alicjo c.d.n wstukiwałam z linkami kilka razy- bez skutku
Alicjo- c.d.
tutaj widać ile osób przyjechało http://www.youtube.com/watch?v=5eW7xY0DEWo
W nocy wichura a teraz leje i 8 stC brrrrrrrrrr
Nowy- też bym poszła
Nowy cieszę się, że taki dobry czas był Ci dany … dziękuje za opis …
Barbaro tak bywa czasem .. o kwiatki dbam jak o swoje … 🙂
padało ciurkiem … teraz pachnie i śpiewają ptaszki ..
Pawełku dojechałeś?
Apaw jeden link przechodzi .. dwa lub więcej nie i czekają … z yutube czasami jakiś link ma zaporę i nikt nie wie dlaczego …
Dzięki Jolinku- tak myślałam…. Alicja i tak ma teraz nockę.
Dziędobry na rubioeży.
Nowy, zaraz zzielenieję z zazdrości.
http://www.youtube.com/watch?v=3DiTikvrUz8&feature=related
Dzień dobry Szampaństwu 😯
Sonata,
zasiadaj przy stole, witamy 🙂
Ty mnie straszysz czy co?! 22 maja?! A to feler…
U mnie bardzo blady świt, piąta nad ranem… śni mi się, czy co? Sprawdziłam w prasie. Ano 🙄
Nic nie wiedziałam, ale jak już będę, to z ciekawości rzucę okiem (chyba, że będę miała lepsze propozycje 😉 )
Lepsze propozycje mam wieczorem, dzięki Danuśce – Ateneum 🙂
Andrzejowi Jerzemu – dużo zdrowia i wszystkiego dobrego!
Pada sobie deszczyk, pada sobie równo … 🙂
Brr, szaro, zimno i mokro. 🙁
Andrzeju.jerzy – hop-hop! Odezwij się!!!
Wszystkiego najlepszego!
http://www.youtube.com/watch?v=3cnSbVjojzM
A mówiłam… nie zaczynać dnia od prasówki! Rozczarował mnie grzeszny Palikot, oj rozczarował…chyba, że se jaja robi?!
Zaznaczam, ze nie politykuję tylko palikotuję 😉
Szukając stosownej piosenki dla andrzeja.jerzego (oczywiscie duet Rinn/Czyżewski bezkonkurencyjny!) znalazłam i takie:
http://www.youtube.com/watch?v=f91EaqWRrJQ&NR=1
Ło matko 😯
To takie te chłopaki byli wtedy?! 😯
targowo ksiazkowo w wawie
popatrzylem na dorobek Piotra
i co z tego wynika?
a to, ze ostatnimi czasy wydaje jedna ksiazke rocznie (niezly wynik), niekiedy w duecie, ale zawsze pod tym samym nazwiskiem
ale grafomanstwem nie mozna tego jeszcze okreslic. taki jeden, Kim il-sung, napisal dziesiectysiecyczterysta ksiazek i byloby tego jeszcze znacznie wiecej, gdyby nie wielkie pokojowe i odkrywcze misje jakie mial do spelnienia
pomimo tak ogromnej przewagi jaka ma jeszcze koreanczyk, Piotr niczym wieczny przywodca, przekazuje rowniez dalej swoja tworczosc na lono narodu
na razie jest to jeszcze dosc sporadycznie zjawisko i wystepuje co jakis czas w srodowych zgadywankach jako nagroda
ale nie tracmy nadziei … zawsze moze byc lepiej
😆 wysnilem turbota. bez wnetrznosci ma ponad dwa kg 😆
prosze sie nie obawiac, nie bede klepal jak wyszedl
😐 jak zwykle
O, wreszcie poczytałam do tyłu porządnie. I pooglądałam zdjęcia nemo z Lulkówki.
Pan Lulek nieźle wygląda i tak trzymać! Poza tym – tak pisać, Panie Lulku!!!
http://alicja.homelinux.com/news/Gotuj_sie/Teksty/Rok_w_Burgenlandii/
Ja (i wszyscy fani) tu czekam na sprawozdawczość, a Pan Lulek się zapuścił i se myśli, że myśmy zapomnieli 🙄
Chcemy wiecej!!!
A propos dyskusji o artystach – jasne, że się robi dla pieniędzy, ale dla mnie wyzwaniem zawsze było – no, tego to się nie da zrobić! Bardzo często stawiałam sama sobie to wyzwanie. Jak to – nie można? Wszystko można, najwyżej się polegnie na polu walki, i nierkoniecznie ktos to zauważy 😉
Idę dospać.
-r, oczywista…
Nie zawsze się robi dla pieniędzy- ale jeśli robi się z talentu zawód powinna to byc także sztuka a nie chałtura. Zresztą myślę, ze co do tego wszyscy jesteśmy zgodni.
Andrzejom majowym, a specjalnie Andrzejowi Jerzemu wszystkiego najlepszego!
Sonato, witaj przy stole!
Z Placem teatralnym skojarzyła mi się „Ballada o Placu Teatralnym” i szukając jej znalazłam bardzo rozsądny tekst o Broniewskim:
http://www.culture.pl/pl/culture/artykuly/os_broniewski_wladyslaw
Dojechałem z W do W,
zawiozłem Młodego na zawody piłki wodnej,
obejrzałem jeden mecz – pogrom niestety,
Jasiowi wprawdzie udało się zamienić szansę w gola (hurrra!!!), i to był jeden z trzech na konto „naszych”, ale „oni” byli dużo lepsi 🙁
Disiaj grają jeszcze kilka meczów, może będzie lepiej…
Pojutrze jestem wirtualnie umówiony z Panią Struś od Lulkowego Nazaretti.
A Panu Lulkowi zainstaluję w kuchni webcam z okiem na lodówkę, w ten sposób będziemy widzieć, czy dobrze się odżywia 🙂
Jeśli Jolinek do tej pory nie zapodał, to ja zdradzam,
gdzie byliśmy i kawę piliśmy.
Fanaberie Alicji Antka nie zachwyciły…
Bezpruderyjna może być…
Espresso było klasyczne, czyli krótkie, Miś wypił i patrzył zazdrośnie na nasze wielkie filiżanki…
Jola zmęczyła chyba cappuccino, choć i czKawka Marty brzmiała ciekawie…
Lokalik mikroskopijny, dla palących, myśmy mieli szczęście, bo okupowaliśmy separee dla niepalących wielkości naparstka, ale się zmieściliśmy, bo szczupliśmy (a zwłaszcza Antek) 😉
Czy ja dzisiaj życzyłam Najlepszego Solenizantom? Chyba nie. To życzę!
😆
I Sonatę witam!
Dzien dobry,
Poczytalam wyrywkowo bo czasu brak a moze po prostu jestem zle zorganizowana. No trudno.
Nemo, sympatyczne zdjecia z Panalulkowego kraju.
Apaw z 00:33, nie znalam tego nagrania, czysta emocja, dziekuje.
Posadzilam pelargonie i przypominam synowi, zeby nie zapominal podlewac w przyszlym tygodniu, bo wybywam z domu!
Alicjo!
A ja nie zawiodłem się na Palikocie 🙂
Pięknie sparodiował metamorfozę Jarkaka.
NB Jarekk to ewenement wśród polityków, sondaże wykazują, że im mniej się on pokazuje i odzywa, tym bardziej mu rośnie. Poparcie…
Czyżby Polacy liczyli na to, że facet zniknie zupełnie, gdy już go wybiorą prezydentem?
Pięknie to wykoncypowałeś, Paolo!
Obawiam się jednak, że gdyby go wybrali, to on by rozkwitł jak ta róża… potem mogłoby mu już maleć, ale byłoby, z przeproszeniem, po ptokach.
After birds.
Rycho, turbot, hejki
Odgrzałam sobie ryżotto grzybowe, które zostało kiedyś z obiadu i zostało zamrożone. W smaku było smaczne, ale wyglądało, jakby jednak ktoś już raz je zjadł. Dosypałam parmezanu. Nawet – o dziwo – dopasował się do leśnych grzybków, ale wyglądu potrawy nie poprawił.
Cóż – pójdę teraz – nie do MET, ale do radia, na koncert zespołu szantowego Stare Dzwony. A potem udamy się razem do tawerny Cutty Sark na tzw. Nelsona: karkówka plus solidny plaster bekonu. Z grilla.
Rządź, Brytanio!
http://www.youtube.com/watch?v=rB5Nbp_gmgQ
@nemo: tak, zniemczenie moje, chyba troche nie na miejscu…
jeden z moich szefow(a mialem ich bez liku), grek zreszta,
znakomicie wrozyl z fusow po kawie…
zabawne to bylo,
ale przed plajta go nie uratowalo,he,he…
1dac – jeden (jednemu) dać?! 😯
Fanaberie? Jam nie za bardzo fanaberyjna, no co Ty, PaOlO… 🙄
O, okazało się, że prasę poranną czytam wyrywkowo, stąd pali. I kot 🙄
Dzisiaj chyba zrobię schabowe z kur**skich piersi, ziemniaki i mizeria, na wszelki wypadek wczorajszy bigos podzieliłam na porcje i do zamrażalnika.
Jacek Nieżychowski by powiedział, że to prawdziwy bigos – mięso, wędliny, a kapusta tylko małym dodatkiem – taką kiedyś definicję wyczytałam.
Niech se chłop nagotuje ziemniaków (bardzo lubi pyry!), rozmrozi porcyjkę i walnie na tę górę ziemniaczaną na talerzu 😉
A u nas od rana świeciło słońce i było całkiem przyjemnie. Pojechalismy na wystawę ogrodniczą po konkretne zakupy, a mianowicie : jabłoń/bo posadzona jesienią przemarzła/, piękną fuksję i żółte kwiatki do skrzynek balkonowych. Mają się rozrosnąć . Oby.Wszystko zostało umieszczone we właściwych miejscach.
Przejrzałam menu ” Kawki” na wypadek ewentualnego odwiedzenia tej kawiarni w czasie pobytu w Warszawie.Tymczasem muszę obmyśleć,co przygotować mężowi do jedzenia na czas mojego wyjazdu.Na razie zażyczył sobie dużo zupy gulaszowej .Mógłby wprawdzie gdzieś się stołować, ale domowe jedzenie jest najlepsze. Tak twierdzi, a ja się z nim zgadzam.
Alicjo,
Fanaberie Alicji to jedna z wersji kawy w ” Kawce” . Ale ta nazwa musiała się skądś wziąć .Różne są te Alicje, niektóre pewnie mają fanaberie. 🙂
Krystyno,
gulaszową robię w 11-litrowym garze. Odgrzewana lepiej smakuje 😉
To podpowiedzi Tadeusza Olszańskiego, z którego przepisu na gulaszową zawsze korzystam. Tam własciwie też obowiazuje zasada – cebula, pomidory, papryka i czosnek to tylko dodatek do mięsa 😉
5544 – takim kodem zaczynam dzień.
Zaraz znowu gdzieś wybywam. Domatorem to ja nie jestem. Niedzielnych przyjemności wszystkim życzę. 🙂
Witam wszystkich,czytam na bieżąco ale sporadycznie się odzywam,przytłoczna codziennością…czekam na lepsze czasy:)
w temacie Palikota powiem tylko,że to prawie mój sąsiad,a metamorfoza…obaczymy:)
Marzena,
odezwałaś się, to nie masz wyjścia – może nie chcesz, ale musisz 😉
Poczytałam gazetowe wieści pod katem widzenia PaOlO… cuś w tym jezd…
*kątem…. muszę kupić klawiaturę nową, bo tu mi się zapiera ręcamy nogamy czasem…
Tu Pyra z maszyny Dorotola.
Pojechałam w krzaki, jestem w centrum Berlina. Po pierwsze primo w krzakach było tak zimno w domu, że pościel grzała elektryczna kołdra, a stopy rozgrzały mi się po godzinie. Hydraulik do dziurawych po zimie rur przyjdzie w piątek, więc na 4 dni do cywilizacji zarządzono powrót czasowy;
po drugie primo Dorotolowi myszy zjadły kalendarz i Dagny wcale w tym tygodniu nie ma przerwy szkolnej i już jutro grzecznie wędruje na lekcje, we wtorek ma klasówkę z łaciny, a przerwę zaczyna od piątku. Ergo : poplątało nam się. Dorotol znowu przestawiła meble i w ten sposób ma nowe mieszkanie (!) Przybyło kilka nowych sprzęcików i w ogóle jest miło.
Ciagle wieje Zimna Zoska. Boze Swiety co za postac. Lecz my wcale sie nie damy tylko z gwinta popijamy. Poza chlopskim jadlospisem, te proste, chlopskie zycie, wylazlem spod kordelki dajac dowód, ze zyje
Pan Lulek
Wróciliśmy z Targów. Przyszli słuchacze TOK FM. Było miło i wydawca nie stracił. Po nas zasiadła prawdziwa literatura i to w najlepszym wykonaniu. Ale bez słuchaczy TOK. Nie patrzyliśmy co z tego wyniknie tylko dalismy nogę. Pojechaliśmy na obiad, który przy okazji opiszemy, bo knajpka „Boscoiola” warta pochwał.
Witaj Sonato! Jest tu sporo miejsca dla muzykalnych smakoszy.
Rysiu, co rok to prorok, to stara polska tradycja. I będziemy się tego trzymali. Nowe książki już u wydawców. A teraz czas na podróże.
Alicjo,
jedenastoma litrami zupy gulaszowej można by nakarmić cały pluton, no może zastęp harcerski, a u mnie tylko jeden mąż i koledzy, z którymi ma spotkać się . Ugotuję więc mniej,tym bardziej że, jak sama piszesz, głownym składnikiem zupy powinno być mięso i to dobra wołowina .
Pyro,
wystarczy wyjechać z domu, aby czekały na Ciebie niespodzianki. Berlin też wart zobaczenia.Szkoda tylko, że Ty jesteś mało chodząca. Mam nadzieję, że nie ominą Cię te luksusowe kąpiele i inne wodne atrakcje w Ośnie.
Marzeno,
czy to sąsiedztwo z posłem Palikotem to w okolicach Biłgoraja, czy w innnych rejonach ? Czytałam kiedyś ,że poseł, zanim wykreował się na gwiazdę medialną, zrobił dużo dobrego dla swoich rodzinnych stron.
Pyra,
Oto dluga historia o hydrauliku.
Kevin mieszka w Seattle i ma rowniez dom na wyspie Maui, HI gdzie lata przynajmniej raz w miesiacu. Na Maui zycie toczy sie bardzo spokojnie. Biznesy sa zamykane o 4 po poludniu, aby byl czas na surfing.
Pewnego dnia w domu trzeba bylo naprawic jakies rury i sasiad dal Kevinowi numer telefonu do miejscowego hydraulika. Kevin zostawil wiadomosc dla hydraulika i czekal na odpowiedz. Po dwoch tygodniach hydraulik oddzwonil, ze wstapi do niego za tydzien.
Kevin zapytal sasiada, czy jest na wyspie inny hydraulik. Okazalo sie, ze jest jeszcze jeden hydraulik i jest on bratem pierwszego hydraulika.
Kevin zadzwonil do Seattle do swojego hydraulika imieniem Joe i powiedzial mu, ze zaplaci za bilet w obie strony, ze Joe moze mieszkac u niego przez tydzien byle by naprawil rury.
Przwdziwa historia.
Krystyno,
jaki pluton, mąż z kolegami wystarczy – i ni ma 🙂
Wiem z doświadczenia osobistego 🙄
Podaję sznureczek, bo ja też jestem z tych odmieńców, albo nam się wydaje, że jesteśmy… no, nie wiem 🙄
Ja bym to nazwała pragmatycznym podejściem do życia, w końcu tak powinno być – żyj, i daj zyć innym…
http://wyborcza.pl/1,76842,7855480,Prosze_o_miejsce_dla_odmiencow.html
Orca,
Ty nie pisz HI, Ty pisz – Hawaje 😉
Witam, o ja… w karzakach bylo okrutnie wilgotnoa tu 30 km przed berline, slonce chmurki przyjemniaste i ogolnie swietnie.
Nisu tak wogle i szczegule to masz dokladnie tyle samo kilometrow do krzakow ile masz do Berlina a droga jest lepsza. Mozesz i tu na kawke przyjechac.
Krystyno,
w rejonach Lublina,co do miasta to jest w moim odczuciu „popularny”poztywnie,tak było przed tragicznym wydarzeniem.
Jego fundacja zaangażowała się w dokończenie Teatru w Budowie,jest taką duszą artystyczną,no i te jego „happeningi”:)
Cyrk w budowie 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=C–CuGfRNcY
p.s.Farbuję włosy, o!
Tu Pyra
Obiad zaliczony Ö zeberka marynowane pieczone, salatka miesyana, mlode yiemniaki maslanka i merlot do popicia. Dobre bylo. Teraz odpoczynek, potem ablucje. Jestem chyba za stara na przygody.
Przepraszam, dopiero teraz zmieniłam język klawiatury; to, co wyżej to wznik pisania „z polska po niemiecku”
Alicja,
Mahalo. Troche zatesknilam.
Hawaje, Alaska i Północna Dakota to jedyne stany, gdzie mi było nie po drodze 🙁
Macham Orce 🙂
Na upartego można to i owo dopasować 🙂
Władysław Broniewski
Ballada ? placu Teatralnym
Bezsenność. Noc. I gwar uliczny.
I mgła n? placu Teatralnym.
Mój cieniu, stań i razem milczmy ?
któz wie, skąd lęk i czego żal nam?
Mijają dni, jak woda w Wiśle,
szumąca ? czym? ? ? milczeniu…
Mijają dni, i trzeba myśleć,
kim jestem ja i t?, mój cieniu.
Zaklinacz słów, szarlatan uczuć,
poeta tylko, tylko błazen? ?
więc tylko smutki nocą włóczyć
i tru?? grać w teatrze m?rz?ń?..
? może ? depcząc malowidła
bezpłodnych snów rekwizytorni ?
oślepić cienie, zdmu?hnąć widma
i wyjść n? wielki plac historii?
Niech mówi noc i gwar uliczny,
I mgła n? placu Teatralnym ?
tu ? jeśli jęk ? to jęk tragiczny,
tu ? jeśli krok ? t? krok fatalny.
Doleci echo z dna legendy
i zadrży bruk, i serce zadrży ?
to szabel błysk i wrzask komendy,
ura-a! I tętent kopyt w szarży!
Kozackim cwałem, świstem kuli
osaczy groza plac rozległy ?
g??ją?ą ujrzę dłoń: pięć ulic,
i ???tr Wielki: lirę z cegły.
Lecz milczy pieśń ? ?iąt?m roku,
w teatrze g??ją Lohengrina,
i pusty plac, we mgle i mroku,
przechodzi upiór szpiega Grüna.
Przechodzi plac i staje w bramie
??ł??? Blanka (urząd śledczy),
? st?mtąd milczą? patrzy n? mnie
i wietrzy krew, i piesń mą wietrzy…
?n wie, że musi walczyc ze mną,
lecz jeszcze lęka się i waha…
(Jak w trumnę wbija w n?? bezs?nną
żelazne gwożdzie krok szyldwacha).
Pod m?ską szpiega może skryty
jest ktoś ? bez twarzy, bez imienia ?
lecz m?ślą w Polsce znakomity,
??n wielki serca i sumienia?..
?to jesteś?! – kroków moich szpicel,
czy mysli druh, ktoś niegdyś bliski,
?????, mówca, wódz, myśliciel,
?? zaćmi ??ł? kraj nazwiskiem?
?to jesteś?… Milczy upiór zdrady
i z oczu znika, w br?m ę wszedłszy,
lecz myśl ??dąż? w jego ślady
i tru??, trupa w Polsce wietrzy…
Bezsenność. Mglista n??. Milczenie…
?, ują? t??tr jak instrument
i plac, podobny wielkiej scenie,
zagłuszyć trzaskiem starych trumien!
Niech żywi i umarli zj?dą
n? wiec – kuligiem! ? szumnie, gwarnie,
?m?nt?rną, hu?zną m?sk???dą
defensyw, więzień i trupiarni!
Kuligiem! ? z ?i?śnią, sztandarami ?
n? plac ? ze stoków cytadeli!…
? upiór zdrady czyha w bramie,
jak zawsze pierwszy w t łum wystrzeli…
W burzliwy ranek rewolucji
?n zdradzi serca i rozumy,
pomiesza słowa, myśli skłóci,
zatriumfuje znów nad tłumem,
wśród trupów będzie tkwić, jak pomnik
wzniesiony katom i mordercom,
aż pamięć klęski m?, potomni,
wyrwiemy ? choćby razem z sercem!..
W dwudziestym ?zw?rt?m, piątym, szóstym
ja b?ł?m w tłumie wsród masakry:
n? placu zakrwawionym, pustym,
pozostał cien, ?? świat mi zakrył,
i kiedy tłum ?? szarzy znikał
wsród ulic, które z krzykiem biegły,
cień stał nad trupem robotnika
o t??tr wsparty: lirę z cegły…
Od lat, od l?t u stóp teatru
misterium dziejów gra się krwawe,
od l?t chce upiór pieśń mą zatruć
i pieśnią runąć n? Warszawę,
lecz ja, staczając bój z upiorem
? trupi plac i lirę trupią,
do ręki żywe serce biorę,
b? chłeptał krew mój cień, mój upiór.
Gdy cienia zdrady krwią nasycę,
natenczas pieśń, ?? trwogi ni? zna,
zuchwała leci n? ulice
i wiedzie tłumy, zła, drapieżna,
n? plac Czerwony, Teatralny,
gdzie krlyczeć umie bruk uliczny,
gdzie ? jeśli krok ? to krok fatalny,
? jeśli jęk ? to jęk tragiczny.
Alicjo- tenkju wery macz za Twoje strony zjazdowe 🙂
Na zjazd wrześniowy oczywiście wybieramy się wespół w zespół
z Osobistym.Przecież nie będę jechać przez pół Polski samotnie.
A specjalista od ryb na miejscu być musi.Poza tym ryby w okolicznych
stawach i jeziorach też czekają zapewne na porządnego wędkarza.
Kuchnia we włościach około wyszkowskich jak „spod igły”.
Jeszcze zostały do zrobienia drobiazgi kosmetyczne,ale już miło
i nie straszy.Osobisty czuje w mięśniach te wszystkie nowe szafki,ale ma satysfakcję, że skręcił i stoją !
Wczoraj świętowaliśmy u zaprzyjaźnionej Zośki.Był akcent truskawkowy,
ale nie w postaci deseru,a kordełki na plastrach smażonej polędwiczki
wieprzowej.Truskawki zostały najpierw lekko posypane cukrem i polane
octem balsamicznych,a potem krótko podduszone.
Mariaż wieprzowiny i tychże truskawek wielce udany.
Dzisiaj został wypróbowany nowy odkurzacz (stary pojechał na działkę).
Chłonie kurze,jak smok.Mieszkanie wypucowane do imentu.
Pyrze życzymy udanych wrażeń na emigracji,a Nisi na drugi dzień
po fakcie, życzenia z okazji drugiego imienia !
Co rok to prorok. Jakas dwuznacznosc. Wypada tylko odpowiedziec innym przyslowiem. Jakies zabral sily, zabierz i ochote. Na ogól jednak zabiera los czesciowo. Z reguly pozostawia czesc. Oczywiscie, ochote.
Chyba jednak uciekne z powrotem pod kordelke. Po uszy i z dwiema poduchami.
Szczerze zycze ocieplenia klimatu
Pan Lulek
A u mnie przedwczoraj popsuła się pralka. Przerzuciłyśmy pranie do stajennej, a ona to samo: grzeje, ale nie kręci. Jestem w rosterce, czy naprawiać, czy kupować nową, czy za tyle samo używaną Miele. Jutro będę myśleć nad tym intensywniej.
Dla poprawy humoru wdrapałam sie na Lirę (dostałam ją w prezencie na 50te urodziny, to było dziesięć lat temu!!!!). Zdaje się, ze ona ostatnio pod siodłem chodziła dwa lata temu, jak pojechałam na niej na spacer z Dagny. Razem ze mną pojechała Sylwia i jej koleżanka Ala, akurat trafiłyśmy na przerwę w deszczu. W lesie przecudownie.
Alicja,
To znasz dobrze roznice miedzy poszczegolnymi stanami. Oto jedna z nich.
Czym sie roznia dziewczyny z poludniowych stanow.
Pierwszy mezczyzna poslubil kobiete z Ohio. Powiedzial jej, aby zmywala naczynia i sprzatala dom. Minely dwa dni. Trzeciego dnia zobaczyl czysty dom, naczynia umyte i ustawione w szafce.
Drugi mezczyzna poslubil kobiete z Maine. Poinstruowal swoja zone, aby sprzatala, zmywala naczynia i gotowala. Pierwszego dnia nie widzial zadnych rezultatow, ale nastepnego dnia troche sie poprawilo. Trzeciego dnia dom byl czysty, naczynia umyte, a na stole stal obiad.
Trzeci mezczyzna poslubil kobiete z poludnia (Southern girl). Powiedzial jej, ze dom ma byc wysprzatany, naczynia wymyte, trawa skoszona, pranie zrobione i gorace dania na kazdy posilek. PIerwszego dnia nic nie widzial, drugiego dnia rowniez nic nie widzial. Trzeciego dnia opuchlizna troche zeszla i zaczal odzyskiwac wzrok w lewym oku. Ramie bylo juz na tyle sprawne aby mogl zrobic sobie kanapke i wlozyc naczynia do zmywarki. Nadal jednak ma problemy z oddawaniem moczu.
Okoń to ma szczęście.
Orca… 🙂
Przepraszam, zasugerowałam się ogłoszeniem i napisałam „rosterka” zamiast „rozterka” ;( :
ogłoszenia.voltahorse.pl – Karta konia – Klacz „Rosterka” [Rodan-]
Przyjemnego dnia
Z młodej pierwsi się wyrwało
w wielkim bólu i rosterce 🙂
Za nic się nie przyznam, co udało mi się pięknie orto napisać niedawno… dobrze, że spojrzałam, co napisałam, to był błąd typu „-uje nie kreskuje”. Już wspominałam – zasad nie znam, działam wzrokowo, no i jak napisało mi się coś takiego, to zbaraniałam 😯
Orca,
jako zdiagnozowana przez centrum diagnostyczne przyznaję się bez bicia – jestem temperamentna southern girl! Ale nawet Jerzor (bez bicia!) by przyznał, że jestem pracowita, a jak trzeba, to ponad tak zwany wyraz.
Trawy jeszcze nie skosił (bić?!), bo robiny nadal wysiadują 🙄
Piskało, ale nie z tego gniazda 🙁
Boję się chodzić nawet naokoło domu na ogródek po szczypiorek, tymianek i lubczyk, bo zaraz się płoszy rodziciel wysiadujący 🙄
Kuchnia woła!
Tu Pyra.
Orca, piękna opowieść (tu mordka)
Żabo – koniom wszystko jedno czy z błędem, czy bez, byle owsa nasypali.
Ja jeszcze zanudzę ogrodami.
Nie udało mi się umieścić zdjęcia jak był czas ku temu, ale teraz po konsultacji udało się. Tak waglądał mój ogród trzy lata temu, a dzisiaj? Nic nie chce rosnąć, bo zimno ciągle.
http://picasaweb.google.de/pegorek/Gartensachen260507?authkey=Gv1sRgCN28qeOqxN-91wE#5471951182292665170
Kochani, proszę o zdjęcia Waszych ogrodów, więcej przestrzeni, włącznie z tym, gdzie nic nie rośnie. Łatwiej będzie można sobie coś o tych ogrodach wyobrazić. Portrety kwiatków też są ładne, ale to nie wszystko.
Miłego wieczoru jeszcze!
pepegor
Właśnie zakisiłyśmy 2 kg ogórków na małosolne. Jutro trzeba dodać chrzanu i koperku – trochę liści przywiozłyśmy, ale to wszystko mało. Jutro Wam Dorotol pokaże czym przywaliła ogórki w kamionkowej misce. Trzeba być z nią ostrożnym, bo jak ogórków będzie 3 kg to przywali kolumną Zygmunta.
Majowym Andrzejom i Jędrzejom życzę majowego, radosnego nastroju.
Zdrowie Andrzejów!
Niestety wielkich wrazen ogrodowych nie bylo nam dane zazanac, owszem zaczynaja kwitnac bzy i nawet byla na Dzien Niezapominajki kempka niezapominajek
http://picasaweb.google.com/dorotadaga/Krzaki#
A TO OSTATNIE ZDJECIE TO NA ZYCZENIE PYRY OGORKI PRZYWALONE KAMIENIEM Z OKOLIC CARRARY, jak przywalac to skutecznie
Bardzo ładny głaz 🙂 Moje stoją pod słojem z wodą.
Tu Pyra
To, co pokazuje Dorotol, ja oglądałam na żywca. Rzeczywiście ogrody są zielone, ale kwiatów (prócz bzów) niewiele. Wiosna naprawdę spóźniona.
Pepegora fotografia perspektyey ogrodu podoba mi się – jest to uroda uładzona, podporządkowana zamysłowi, ale nie sztywnie poprawna. Krzywe linie przejść są wyjątkowo urodziwe. Ciekawe jak duży jest ten ogród, bo jak rozumiem po lewej jest pergola albo inny element podtrzymujący pienne róże.
Puchatka się zjadła młodzieżowo. Robię następną, dla odmiany wrzuciłam do ciasta wiórki kokosowe, ciekawe jak się komponują z rabarbarem.
Młodzież chce być pomocna, jutro rano jadą po owies, po drodze mają wyrzucić na złomowisko starą kuchenkę gazową, która się ukrywa w traku na pace.
Tu Pyra
Dobranoc. Idę odespać niedospane
Dorotol, nie przyjadę do Berlina, bo się boję jeżdżenia po metropolii. Obcej w dodatku. Jestem parafianka, mówiłam już.
Kiepskie drogi mi nie robią, mam terenówkę…
A teraz dobranocka!
🙄
Ciasto się upiekło, ja też spadam pod kordełkę,
Dobrej nocy życzę!
Ja dziś upiekłam rabarbarowy crumble. Też go już nie ma 🙁
Dobranocka!
Nie umiałem się powstrzymać, żeby tego nie dołączyć. Bardzo lubię Pod Budą. Słuchają tylko ci, co chcą.
http://www.youtube.com/watch?v=NKlE3G-xwRg&feature=fvw
Na dobry początek dnia i tygodnia, z youtuba od Nowego:
i w tym nasza siła, że umiemy jeszcze marzyć
Nowy, dziekuję, wszystkim wszystkiego dobrego 🙂
I jeszcze tylko najpiękniejszy dla mnie utwór o ogrodach, o których tyle tutaj ostatnio było.
… No dobra, niezupełnie o ogrodach, ale piękny.
http://www.youtube.com/watch?v=iw1SwzyWGvo
Jotko i Wszyscy – dzień dobry.
Minęliśmy się, ale to nic.
Dla mnie czas się położyć.
Życzę Wszystkim, by rozpoczynający się poniedziałek nie był dniem straconym. Nigdy się nie wróci. 🙂
Dobrej nocy, Nowy! 🙂
dzień dobry …
Nowy dobranoc ..
…to ja mam gasić światło?
Pamiętajmy o ogrodach… 😉
Robiłam porządki w pokoju dziecka na górce (tej domowej, nie okołoleśnej). Znalazłam 3 sweterki… zadumałam się, bo swego czasu robiłam tego tyle, że hej, i rozdawałam znajomym młodym matkom, jak moje wyrosło. Jakimś cudem te trzy się ostały. Żeby mole ich nie zjadły – postanowiłam „podać dalej” i niemal jednocześnie mnie i Jerzoru przyszło do głowy, komu by tu… W stosownym czasie będzie relacja, może nawet foto 😉
Przy okazji dobra rada – wyroby z wełny najlepiej prać w letniej wodzie z dodatkiem szamponu, niech będzie byle jaki nawet. Nie dajcie się nabrać na „specjalne” płyny do prania wełny, nic nie jest tak dobre, jak najzwyklejszy szampon.
Dzięki wszystkim za sznureczki do muzyki i nie tylko. Jeśli chodzi o muzykę, doceniam podwójnie, bo zawsze coś umyka, zwłaszcza, jak się mieszka trochę z dala od szosy 😉
Nie gaszę światła, bo…
…Za chwilę wzejdzie Słońce, za chwilę nowy dzień
Gołębie ponad miastem, za chwilę zbudzą się
Powoli wschodzi Słońce i wschodzi zieleń drzew
Ulice, domy, miasta za chwile zbudzą się
Wstańcie ludzie, otwórzcie już oczy, na niebie Słońce wysoko
Komu pałac, komu salon, a komu niebo nad głową
Wstańcie ludzie, otwórzcie już oczy, na niebie Słońce wysoko
Kto w lektyce, komu powóz, kto będzie chodził piechotą
Za chwilę zajdzie Słońce, znów skończy się dzień
Za chwilę w pierwszych oknach lampy zapalą się
Za chwilę zajdzie Słońce i zgaśnie zieleń drzew
A jutro znów nad miastem gołębie zbudzą się
Wstaną ludzie, otworzą oczy, na niebie Słońce wysoko
Komu pałac, komu salon, a komu niebo nad głową
Wstańcie ludzie, otwórzcie już oczy, na niebie Słońce wysoko
Kto w lektyce, komu powóz, kto będzie chodził piechotą
Dzień dobry Jolinek 😉
Ja juz prawie dobranoc…
http://www.youtube.com/watch?v=p_w_YU4OSzY