Kubek w kubek
Kilka lat temu w Muzeum Secesji w Płocku moja, dość mała wówczas wnuczka, pytała zdziwiona, co to takiego, widząc kałamarz, pióro i stalówkę oraz wiszący na ścianie telefon z tamtej, nie tak znowu odległej, epoki. Te przedmioty nie kojarzyły się jej z nowoczesnym długopisem i telefonem komórkowym.
Wszystko zmienia się bardzo szybko, to już wiemy z własnego doświadczenia, z obserwacji. My, starsi, musimy się dobrze wysilać, aby nadążyć za nowinkami w każdej dziedzinie. Czy jednak każdy trend jest zwycięstwem nowoczesności?
Odnoszę wrażenie, że często jest pójściem po najmniejszej linii oporu. No bo, niezbyt estetyczne z konieczności jedzenie na ulicy, gąbczastej bułki z wyciekającym majonezem, lub siorbanie z papierowego kubka kawy jest zarówno dla sprzedawcy jak konsumenta łatwiejsze, niż usadzenie gościa przy stoliku, podanie mu posiłku na talerzu, z widelcem i nożem, a kawy w filiżance.
Ale najbardziej ubolewam, choć wiem, że ta moda jest ju powszechna, że nie tylko kawa, którą mniej kocham, również herbata pita jest z kubków. Właściwym, środowiskiem dla herbaty, ale przecież i kawy, jest filiżanka. Kiedy herbatę przywieziono do Europy wraz z nią przybyła moda na podawanie jej w niezwykle kosztownej chińskiej porcelanie. Porcelana ta była tak cienka, że wytworne damy, obejmując prawie przeźroczystą czarkę, ukazywały wyraźnie urodę swoich delikatnych dłoni.
Kiedy w 1709 roku uczony, szukający alchemicznego przepisu na pozyskanie złota, znalazł coś chyba cenniejszego: możliwość produkcji porcelany w Europie, delikatne, herbaciane filiżanki weszły pod skromniejsze dachy. Potem przyszły XIX-wieczne wpływy rosyjskie, samowary, z których nalewano do szklanek wrzątek i dolewano pachnącą esencję .Jednak patriotyczne środowiska nie poddały się prędko: samowary i szklanki uważano za wyraz zgody na zaborcze panowanie.
Wprawdzie nie mamy już obecnie politycznych wątpliwości. Papierowe kubki przybyły do nas, wraz z przyspieszeniem, z dalekiego, przyspieszającego świata. Są po prostu przystosowane do naszego szybkiego trybu życia. Ale moim osobistym wrogiem są grube kubasy, mieszczące dużo herbaty, którą można chlipać nie celebrując. Te, które zastąpiły [i]kruche, ładne filiżanki nawet wśród subtelnych amatorów herbaty.
Coraz częściej w owych kubkach pływa papierowy lub jedwabny woreczek, sypka herbata jest swego rodzaju rzadkością. Jak twierdzą państwo Witomscy, właściciele firmy herbacianej Dilmah, nawet wytrawni herbaciani kiperzy uważają, że smak herbaty w woreczkach nie jest gorszy od tej sypkiej. Cóż, wierzę. Ale lubię zaparzoną w czajniczku liściastą herbatę, która nabiera mocy na podgrzewaczu przez 3 minuty, a potem cienkim strumyczkiem wpływa do delikatnej filiżanki. Żadne tam angielskie mody na dodatek mleka nie są w stanie mnie przekonać. Kolor ciemnego bursztynu, parujący pachnący płyn, bez cukru, w cienkiej filiżance zaspokaja pragnienie i poczucie piękna.
Doskonałym
towarzystwem do herbaty są kruche ciastka, dobre ciasto, choć nie pogardziłabym
również gorącą grzanką z delikatnej bułki, posmarowanej dżemem z gorzkich pomarańczy.
Ach, rozmarzyłam się…
Komentarze
Otóż to! Tylko sypka, tylko w porcelanie albo w cienkim szkle – bardzo dobre są malutkie czarki z podwójnego, ultra-cienkiego szkła, nie parzy się paluszków…
Właśnie popijam moją yunnan w cienkiej szklance.
Papierowy kubek tylko w podróży, jak muszę. Jeszcze gorsza rzecz to kubek styropianowy. Na szczęście coraz rzadziej spotykany.
Pogoda barowa, czterostopniowa.
dzis dzien wredoty, wiec po linii najmniejszego oporu lacze usmiech 🙂
Danus, pod tym mostkiem dzieckiem bedac na lyzwach hasalem, czy tez chasalem, 🙂
A kto pamięta herbatkę zabieraną na wycieczki? I nie w termosie lecz butelce z porcelanowym kapselkiem. Do tego niewielki, emaliowany kubeczek – praktyczny, bo nietłukący!
Siedząc na plaży na Wisłą, nad brzegiem niewielkiej rzeczki, na polanie czy na łące, pałaszowało się ze smakiem nieco nagrzane kanapki, popijając nieciepłą już herbatkę.
Dawne to dzieje, gdy Polska kroczyła wyboistą drogą do socjalizmu, lodówki w domu były luksusem, a wycieczkowiczów wiozły poza miasto PKP i PKS.
Względem cienkiej porcelany zdradzę sekret: tę Buni szlag trafił podczas II WŚ. Jakieś niedobitki, choć były chronione przed nami – dziećmi, ostały się do XXI wieku w formie szczątkowej jaką pieczołowicie chronię. Nie stanowią eksponatów, używamy lecz bynajmniej nie codziennie.
Pal diabli cenę, ale…
https://www.christies.com/lotfinder/Lot/a-pair-of-sevres-porcelain-black-ground-chinoiserie-6006465-details.aspx
nieszczególnie bym się czuła popijając herbatę z powyższych filiżanek, siedząc w jeansach i podkoszulku.
Atmosfery i całej związanej z nią otoczki „trza”.
PS
Generalnie herbaty w restauracjach nie pijam. Jeśli już to wybieram kawę – mniej paskudna.
Piosenka o porcelanie
Różowe moje spodeczki,
Kwieciste filiżanki,
Leżące na brzegu rzeczki
Tam kędy przeszły tanki.
Wietrzyk nad wami polata,
Puchy z pierzyny roni,
Na czarny ślad opada
Złamanej cień jabłoni.
Ziemia, gdzie spojrzysz, zasłana
Bryzgami kruchej piany.
Niczego mi proszę pana
Tak nie żal jak porcelany.
Zaledwie wstanie jutrzenka
Ponad widnokrąg płaski
Słychać gdzie ziemia stęka
Maleńkich spodeczków trzaski.
Sny majstrów drogocenne,
Pióra zamarzłych łabędzi
Idą w ruczaje podziemne
I żadnej o nich pamięci.
Więc ledwo zerwę się z rana
Mijam to zadumany.
Niczego mi proszę pana
Tak nie żal jak porcelany.
Równina do brzegu słońca
Miazgą skorupek pokryta.
Ich warstwa rześko chrupiąca
Pod mymi butami zgrzyta.
O świecidełka wy płone
Co radowałyście barwą
Teraz ach zaplamione
Brzydką zakrzepłą farbą.
Leżą na świeżych kurhanach
Uszka i denka i dzbany.
Niczego mi proszę pana
Tak nie żal jak porcelany.
Washington, 1947
Sławek-co do mnie to bez żadnej linii i bez oporu pozdrawiam Cię serdecznie 🙂
Miałeś zatem dosyć romantyczne okoliczności przyrody do tego hasania.
Herbata w porcelanowych filiżankach tylko od święta oraz kiedy są goście. Żal byłoby mi ich używać na co dzień, filiżanki kupowała jeszcze moja babcia i jakoś przetrwały wszystkie zawieruchy. Codzienna herbata smakuje mi całkiem dobrze w szklanym kubku.
Byliśmy dzisiaj na targu w Wyszkowie. Obserwuję na tym bazarze pewne mody czy też zwyczaje. Od pewnego czasu większość sprzedawców ma na swoich warzywnych stoiskach olej lniany z domowo-rzemieślniczego przetwórstwa.
Poczytałam przy okazji o uprawie lnu oleistego, który jak się okazuje ma niewielkie wymagania glebowe, a siemię lniane, wiadomo, samo zdrowie!
https://www.tygodnik-rolniczy.pl/articles/uprawa/uprawa-lnu-oleistego/
Na targowych stoiskach trafia się też olej rzepakowy tłoczony na zimno i nierafinowany. O tym ostatnim wspominał swego czasu Irek. Kolejna, całkiem nowa tendencja jest taka, by sprzedawać nieumytą marchew, pokrytą jeszcze resztkami ziemi. Od dawna przyzwyczajono nas do umytych warzyw, ładniej się prezentują i kiedy kupujemy je na wagę nie płacimy za ziemię, która je oblepia. Może chodzi o to, że marchew nieumyta dłużej się przechowuje…? Wszystkie inne warzywa nadal umyte 🙂
Porcelana (od Misia i Ewy C.) tylko odświętnie lub gdy gość zawita, na co dzień szklanka, bo herbata w tych ilościach wymaga naczynia pod ręką co rusz. Krucha porcelana by się szybko pokruszyła.
Marchew i pietruszka dłużej się przechowuje nie umyta. Można ją z tej ziemi otrząsnąć, zanim na wagę… Warzywa korzenne po zebraniu z ogrodu składowało się na zimę w specjalnych skrzyniach, wypełnionych suchym piaskiem – przynajmniej u mnie w domu tak robiono.
Echidna,
elegancja-francja, ja bym piła z takiej porcelany, nawet siedząc w worku pokutnym,
bo nie szata zdobi człowieka, ale filiżanka 🙂
Pozdrowienia dla Paryżanina – co tak przycupnął pod mostem nadsekwańskim i z rzadka tu zagląda?
p.s.Wszystkie warzywa i owoce myje się przed spożyciem/użyciem. Takie ładnie wymyte i ładnie wyglądające szybko więdną i psują się.
Zgubilam gdzis po drodze autora wiersza: Cz. Milosz.
Odzwyczailam sie od picia herbaty – rano pije kawe, po obiedzie czasem – espresso, a w ciagu dnia wode, czasem jakis napar owocowy czy ziolowy, ktory jednak na nazywanie herbata nie zasluguje.
U mnie dowalilo znowu sniegu, nastepne 10-15 cm i pada dalej.
W sklepach i okolicznych farmach drzewek brakuje juz choinek!
Wydaje mi się , że firma Dilmah nadal należy do rodziny i spadkobierców Merrill J. Fernando ze Sri Lanki. Przejeżdżałam zresztą koło tych ogromnych plantacji jak zwiedzałam tę wyspę. A niektórzy mieli okazję spróbować herbat ale z innej plantacji. Natomiast pan Tomasz Witomski jest importerem herbat tej firmy. Sama kupuję herbatę liściastą tej firmy i parzę grzecznie w czajniczku, ale niestety nie piję w porcelanie, na dodatek często z cytryną. Moja Mama miała porcelanę bawarską i podawała w niej herbatę. Skorupki odziedziczyła niestety siostra.
Ta porcelana była jednak od święta.
Moje warzywa od znajomego chłopa spod Bednar też są z ziemią i powiem szczerze, że wolałabym czyste, ale nie dlatego, że trzeba je staranniej myć, ale szkoda mi tej ziemi.
U mnie na co dzień w użyciu są kubeczki; filiżanki z porcelany/ niezbyt cienkiej/ dla gości. Piję sporo naparów ziołowych, herbatę czarną i zieloną okazjonalnie. Można bez trudu kupić bardzo ładne filiżanki, ale gdzie je przechowywać… więc oglądam je tylko.
Olej rzepakowy nierafinowany, o którym wspomina Danuśka, ma bardzo wyrazisty smak. Nie przypadł mi do gustu. Z nierafinowanych lubię olej z awokado i olej z pestek dyni. Ale do surówki z kiszonej kapusty najbardziej pasuje mi olej rzepakowy rafinowany. Teraz będę próbowała olej z czarnuszki.
Gosiu,
piękny ten wiersz Miłosza.
Zazdroszczę śniegu. W niedzielę padał u nas deszcz ze śniegiem, a widok śniegowych płatków wywołał wielki entuzjazm u wnuków. Przymrozki już występują, więc może będzie i trochę śniegu.
Nastroj blogu coraz bardziej nostalgiczny. Dyskusja pod poprzednim wpisem skonczyla sie wymiana opinii o wnukach (rozumiem i doceniam, bo sam mam trojke), no a teraz kwestia eleganckiego picia herbaty. Zgadzam sie na 100%, ale na codzien mam szklanke z uchem, ale tez i bardzo dobra herbate w torebce Yorkshire. Tak jak Gospodyni nie znosze jednak plastikowych czy styropianowych kubkow. Dlatego chyba tak lubie Wieden i jego kawiarnie, bo tam sie zachowala elegancja z czasow Franciszka Jozefa. Drugie takie eleganckie miasto to dla mnie Mediolan, no a jesli chodzi o herbate to jednak Anglia, ale tylko tam gdzie zachowala sie tradycja i dobre maniery. I jeszcze piekna piosenka Starszych Panow o domowej herbatce. Dla mlodszych oraz dla sentymentalnych podaje link:
https://www.youtube.com/watch?v=DSUgVL61t8M‚
Ilustracja muzyczna wiersza Czesława Miłosza, pięknego wiersza, jaki przypomniała GosiaB. Wykonanie – Monika Węgiel, muzyka – Roman Kołakowski.
https://www.youtube.com/watch?v=9UhMxpJEyMk
Miłosz – Czesław i Anthony. Znacie?
https://www.youtube.com/watch?v=xvfVlEl43Ds
Alicjo – mnie worek pokutny kojarzy się z wiązką słomy i stęchłą wodą w jakiejś nadwyrężonej czasem skorupie. I to nie porcelanowej.
Taką mam „plastyczną” wyobraźnię.
Kiedyś to było fajnie. Herbata na smyczy w dużym kubku i komu to przeszkadzało? Teraz tylko w porcelanowych filiżankach i do tego wyłącznie liściasta zaparzana ekologicznie w dzbanku, bo z plastikowych torebek uwalniają się, jak donieśli kanadyjscy uczeni miliony cząsteczek co to ich , jak koronawirusa nikt nie widział ale stwierdził szkiełkiem mędrca, że są i pływają i włażą tam gdzie nie trzeba. Kebaba też na ulicy zjeść normalnie nie można, bo bez maseczki niehigienicznie a w maseczce się nie da. Do Mcdolanda też mnie ostatnio w stolicy nie wpuścili, bo za dużo było w środku, a w Mcdrajwie jak ktoś na piechotę podejdzie i nie jest garbusem obsługiwać nie chcą. Jak sobie człowiek pomyśli, że zimą pod mostem na łyżwach nie pojeździ ( bo u nasz Narew od sześćdziesięciu lat nie zamarzła bo ją elektrownia na węgiel podgrzewa co grudzień styczeń i luty a o marcu pisał nie będę bo na Kurpiach wtedy robi się lato ) to normalnie żyć się nie chce. Jak by Sławek zapewnił , że we Wrocławiu pod mostem zimą można się ślizgać i do tego łatwo żyć to może bym rzucił to wszystko i wyjechał na Ziemie Odzyskane i zaczął nowy rozdział na stare lata jak w 45.
A poza tym to ja wszystkich Państwa serdecznie pozdrawiam, bardzo serdecznie.
Ja tam się nie znam, ale prawie całe życie piłam herbatę liściastą – torebki tylko wtedy, gdy nie było niczego innego, a tutaj nie było przez dość długi czas. Teraz od lat jest Japonka z różnym wyborem herbat, które sama waży na wadze i pakuje w wielkorotnie używane torebki. Nie ma herbaty w paczkach, tylko w sporych, szklanych słojach. Herbata z torebek nigdy mi nie smakowała i nie ma tu nic do rzeczy koronawirus – o żadnych badaniach kanadyjskich uczonych nie słyszałam 😉
Chodzi o smak. Podobnie jak serwowanie herbaty w grubych kubasach czy innych kubkach versus cienkie szkło czy porcelana.
Polecam stary numer – zaparzyć herbatę i rozlać tę samą herbatę do jednych i drugich naczyn. Jest różnica? Na pewno jest.
Zaparzam w prawie litrowym dzbanku z hartowanego szkła, 2 czubate łyżki stołowe.
Dwa razy dziennie, a czasem goście, to częściej. Do tego podobny dzbanek herbatki z suszu owocowego – herbata z dzikiej róży, herbata z czarnej porzeczki, herbata z leśnych owoców – znakomita mieszanka! Do tych mieszanek dodaję obowiązkowo kilka plastrów pokrojonego imbiru, zwłaszcza w porze jesienno-zimowej, ale letniej też.
https://photos.app.goo.gl/hxqdV8U7Ksjyazg27
U nas od wczoeaj wodolejstwo i podobnie zapowiada się na jutro. Smętnie 🙁
Program społeczno-rozrywkowy,
https://vod.tvp.pl/video/motel-polska,odc-1,49873396
yurek – niestety nie mogę obejrzeć. Mam włączoną blokadę i dla „Jaśnie panującej TVP” nie mam zamiaru jej wyłączać.
Ale przeczytałam prawie że przed chwilą atrykuł p. Jana Hartmana „„Motel Polska”, czyli perwersyjna propaganda PiS”. Mam zatem przedsmak ekranowej papki.
Nie pozostaje nic innego, jak podać dobrą herbatę:
https://tiny.pl/7s73p
Mam też herbatę/kawę oraz inne, dowolne napoje rozgrzewające ze specjalną dedykacją dla Misia Kurpiowskiego oraz Sławka 🙂
https://tiny.pl/7srhj
Cieszę się, że Miś Kurpiowski jeszcze nie zapadł w sen zimowy. Skoro nie zapadł to może będzie wpadać częściej…
Mój poranny kubek już wypity, dzisiaj była to czarna herbata w wersji zimowej z żurawinami, skórkami pomarańczowymi i goździkami (gotowa mieszanka z tych, które można kupić w sklepach z herbatą).
Herbaciarzom smacznych herbat, kawiarzom aromatycznych kaw, a wszystkim
kubków i filiżanek do wyboru i zgodnie z upodobaniami! Ahoj!
https://tiny.pl/7srxk
Do herbaty: https://youtu.be/SKBrlpVjj7Q
https://youtu.be/XpnixSGWs8c
https://youtu.be/K97n9wr1YIY
https://youtu.be/rIzyIKEfGzw
https://youtu.be/lO5zcQj8uzw
https://youtu.be/BaA09Pj0edc
Nasza znajoma klępa znowu była uprzejma pozować przez chwilę do zdjęć:
https://photos.app.goo.gl/cCszSyRjUY5TJVT36
Doszliśmy do wniosku, że mamy już w naszych nadbuażańskich albumach różne tutejsze zwierzęta, ale nadal nie udało nam się ani spotkać, ani tym bardziej sportretować dzika, a przecież żyje ich tutaj bardzo wiele. Ślady ich obecności są widoczne prawie na każdym kroku, w lesie zniszczone poszycie, a na łąkach przeorana trawa.
Dni co raz krótsze zatem spacery po lesie trzeba kończyć co raz wcześniej. Po spacerze oczywiście herbata 🙂
https://img.pakamera.net/i1/1/048/kubki-i-filizanki-101802_3330222048.jpg
Danuśka,
masz szczęście do takich widoków. Widocznie klępa nie wędruje po okolicy tylko zadomowiła się w pobliżu.
W ramach nadrabiania zaległości prasowych przeczytałam ciekawy artykuł w GW Wolna Sobota – Marek Bieńczyk ” O jedną gwiazdkę za daleko. Obsesja o nazwie Michelin”. ” Trzy są jak Nobel. Ale różnica jest taka, że można je odebrać”. Tutaj początek tekstu: https://wyborcza.pl/magazyn/7,124059,26553098,marek-bienczyk-powiedz-mi-do-jakich-restauracji-chodzisz-a.html
I właśnie w ubiegłym roku spotkało to ” Marca Veyrata, kucharza instytucję, właściciela trójgwiazdkowej restauracji La Maison des Bois w Sabaudii/ i innych jeszcze wyszynków/, który trzecią gwiazdkę wywalczył przed dwoma laty… Lecz oto ledwie rok późnij stało się nieszczęście. ” Przez osiem miesięcy byłem w depresji, nie spałem- opowiada Veyrat- dwa udary, myśli samobójcze”.
Po wielkich staraniach Veyratowi udało się pokątnie wyciągnąć stawiane mu zarzuty, które restaurator obalił . Ale sąd oddalił powództwo kucharza. Marek Bieńczyk opisuje historię Veyrata i innych tuzów gastronomii niezwykle barwnie.
A przy okazji – wspomniane na początku artykułu Geranium przebiło legendarną dwugwiazdkową Nomę i przyczyniło się do stworzenia wizerunku Kopenhagi jako jednej z ważniejszych europejskich stolic kulinarnych.
Poczytać miło, ale los wszystkich restauracji jest niewesoły.
Pamiętam jak Danuśka bywała na grudniowych spotkaniach firmowych i towarzyskich w restauracjach. Grudzień był mimo krótkich dni wesoły. No cóż, może będzie lepiej.
Przyznam sie, ze pije herbate w duzym garnuszku i z torebki. Garnuszek z herbata nosze po calym domu abym miala go zawsze pod reka. Zwracam bardziej uwage na kawe. Teraz kiedy kawiarnie sa zamkniete to mozna kupic kawe – nie wiem czy herbate tez – w kartonowym kubku na wynos.
Pogoda fatalna, teraz kiedy moge isc troche dalej to pogoda nie dopisuje
specjalnie dla Alicji
https://milosc.info/guillaume-apollinaire/most-mirabeau/
i tutej tez
https://www.youtube.com/watch?v=UeL6p1vn3AA&ab_channel=SergeReggianiVEVO
a poza tym
o herbacie, zielona jest jak mlodosc, reszte dopisze zycie moze byc z betoniarki, herbata, zycie i porcelana, jesli podupilem kolejnosc, to sorrki
no i ten o
U mnie plusy dodatnie (5c).
Na Górce żadnego zwierza, poza szalejącymi jak zwykle wiewiórami. Na przyszły tydzień planuję uszkowanie. Barszcz czerwony zakiszon, w ilości 1.5 l w lodówce czeka. Powtórka z rozrywki w te święta, znowu będziemy sami, w zeszłym roku Młode przyleciały kilka tygodni przed świętami i długo nie zabawili.
W tym roku nie da rady ani wcześniej, ani w ogóle, bo granica zamknięta. Również moje doroczne spraszanie gości na przedświąteczne conieco wypali w małej formie, w sobotę zapraszam Rogera i Kim na zrazy zawijane i zdaje się, że to będzie na tyle. Pogoda herbaciana – no cóż…
Sławek,
piękny wiersz, dzięki 🙂
… oraz za szansonę 😉
A może herbatę nad Sekwaną? Oczywiście, że można 🙂
https://tiny.pl/7s5vp
Masz rację Krystyno, grudzień był zawsze pełen różnych spotkań towarzyskich.
Jutro zamiast przy stole spotykam się z dwoma koleżankami na spacerze, właściwie to nawet lepiej dla zdrowia, chłe, chłe.
Stoki narciarskie otwarte, ale restauracje i hotele pozamykane. Od czego jednak inwencja obrotnych biznesmenów: „właściciel hotelu na stoku narciarskim przebranżowił pokoje na schowki narciarskie z możliwością przebywania w nich ludzi. W schowku można też wypić gorącą herbatę, już są pierwsze rezerwacje.”
W Wiśle państwo rządzące mają piękny zameczek rządowy, więc o kwaterunek kłopotać się nie muszą. O strawę zapewne też.
Co innego suweren, któremu co z tego, że stoki otwarte, jak nie ma gdzie się przespać i zjeść. No to od czego inwencja – schodzi się do schowka 🙂
W końcu nie takie my ze szwagrem…
Na ten temat więcej tu:
https://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/kraj/1981186,1,narciarz-duda-dzwoni-do-pilkarza-gowina-tak-sie-decyduje.read
Ogłoszenie jednej ze stacji narciarskich.
„Do wynajęcia schowki na narty 2-,3- lub 4-osobowe z sanitariatami i łóżkami.
Koszt wynajmu zależy od wielkości magazynu. Czas wynajmu to 24 godziny lub wielokrotność jednej doby. Można zacząć rezerwować. ” źródło Gazeta.pl
Herbata, często z torebki, z fajansowej walijskiej filiżanki (ręczna robota) z napisem cymraes. Zielone i białe, tylko liściaste, z kubka z sitkiem.
Kawa plujka (doceniam inne, ale tylko taką jestem napita) z ciemnej szklanki Arcoroc.
Filiżanki mam, na wszelki wypadek i dla gości. Chińską jedną, bardzo cieniutką.
Dziesięć foremek pasztetu i gar żurku – to moje dzisiejsze kulinarne osiągnięcia.
Polityki mam absolutnie dosyć, ale śledzę na bieżąco.
Haneczko, dziesięć foremek pasztetu? To dla pułku? Podziwiam.
haneczko,
jakie to foremki? Wiadomo, że pasztetu robi się sporo, ale 10 foremek to chyba bardzo dużo. Mnie wychodzą 2 keksówki/ dłuższa i krótsza/ i nieduże naczynie żaroodporne.
Kawa plujka/ choć ja jej tak nie nazywam/ ma wielu zwolenników. Też czasem ją piję, kiedy nie chce mi się korzystać z zaparzacza. I bardzo mi smakuje w dużym kubku.
Kiedyś dostałam śliczne małe filiżanki /chyba do espresso/. A że espresso nie piję, służą niekiedy jako foremki do galaretki, a poza tym do ozdoby. Kawy nigdy nie widziały.
Nie ma za co, MałgosiuW. To mechaniczna robota, robot tyra, ja nadzoruję. Pasztet zawsze wytwarzam w ilościach, przedświątecznie rozdaję, nadmiar mrożę.
Krystyno, małe aluminiowe foremki 19×8,5. Są bardzo podzielne.
A jak nazywasz plujkę, Krystyno?
haneczko,
mówię na nią sypana.
Zaś kawy rozpuszczalnej od lat nie piję.
Z pasztetem mam tylko taki problem, że nigdy nie wiem, czy jest już należycie doprawiony i czy nie przedobrzę w drugą stronę.
Przedświątecznie kupiłam mak mielony.
Tak elegancko mówię, gdy jestem w gościach.
U nas, czy już, czy jeszcze decyduje dwuosobowy Zarząd.
Serdeczne uściski i najlepsze życzenia dla naszych dzisiejszych Solenizantek:
naszej Gospodyni, dla Salsy i a cappelli oraz Baś nieujawnionych.
https://www.kwiatki.org/kwiaty/kwiaty-herbata-astry-filizanka.jpeg
Widzę, że Grupa Trzymająca Władzę w Temacie Pasztetów 🙂 nam się rozrasta.
Do Żaby oraz Basi Adamczewskiej, które pieką pasztety w ilościach hurtowych dołączyła haneczka, chociaż przypuszczam, że należała do grupy od dawna. Misia Kurpiowskieg też zdecydowanie podejrzewam o przynależność do GTWwTP.
U mnie jeszcze trzy nieśmiałe kawałki pasztetu z kaczki (choć nie tylko) nadal zachomikowane w czeluściach zamrażalnika. W ciszy nadbużańskich okoliczności przyrody spiskuję i kombinuję, jak zrobić pasztet jedynie z białych mięs.
Kawa plujka elegancko zwana sypaną nieodmiennie kojarzy mi się z dwoma osobami: Jolinkiem oraz moim byłym szefem, który pijał ją niezmiennie nawet, kiedy w biurze pojawił się porządny ekspres do kawy.
Jolinku, hop! hop!
Barbarom i Basiom, Baśkom i Barbórkom serdeczne życzenia kolorowych i spokojnych dni.
Niechaj czerwień kwiatu Waratah rozświetli ponure dni, a zieleń niesie nadzieję.
http://www.warrenfahey.com.au/wp-content/uploads/2014/08/ResizedImageWzc5NSw1MzBd-shutterstock-160287314.jpg
Gospodyni, Salsie, Basi a’ capella – najlepszego 🙂
Górnikom, geologom i wszystkim, tym, kogo Barbara patronkom jest – także zarówno serdeczne życzenia!
https://www.youtube.com/watch?v=3cnSbVjojzM
Dołączam się do serdecznych życzeń dla solenizantek – wszystkiego dobrego!
Danuśka,
pasztet z białych mięs może być bardzo smaczny, choć zupełnie inny niż ten z czerwonych. Białe mięso, czyli z indyka/trochę z udźca, trochę z piersi/ i kurczaka.
Pewnie nadałaby się gęś tylko trudno ją kupić. Wątróbka też drobiowa. To na pewno będzie delikatny pasztet, a doprawienie to już jak kto lubi. Grzyby suszone tu raczej nie pasują, może pieczarki. Z przypraw dodaję także trochę imbiru. Tak sobie wyobrażam ten pasztet. Wykonanie pozostawiam na razie Danuśce 🙂 .
Dziękuję bardzo i przyłączam się do serdeczności imieninowych dla wszystkich moich Imienniczek, z Basią Gospodynią na czele 🙂
Takie dziwne te imieniny, bez gości, bez kuchennej krzątaniny, ale nic to, jeszcze będzie przepięknie…
Gospodyni i blogowym Barbarom wszystkiego najlepszego.
https://www.youtube.com/watch?v=d9cEY13bUTo&ab_channel=ValereDelcros
dla Barbar po znajomosci
Najlepsze zyczenia dla wszystkich Barbar: naszej Gospodyni, Salsy, basi acapella, i Barbar czytajacych!
https://youtu.be/klYQdE373GA
A dla tych co swietuja Barborke:
https://youtu.be/AgBrK0SCtuo (na video ladnie widac zabudowe Nikiszowca)
W ramach programu 500 plus….co ja gadam! Wdrażamy program warszawskie parki plus 🙂 Nie ma ich pięćset, ale trzeba przyznać, że w Warszawie parków nie brak. Kto, by wpadł w normalnych czasach, by odwiedzić park na Bródnie?
Niezorientowanym w tutejszej geografii wyjaśnię, że dzielnica w której mieszkam-Ursynów-mieści się na południu miasta, a dzisiejszy spacer odbyłyśmy z koleżankami na drugim, czyli północnym krańcu stolicy. Park nie powala jakąś nadzwyczajną urodą(szczególnie o tej porze roku), ale w planach jest rewitalizacja (bardzo modne słowo) czyli zabiegi upiększająco-odmładzające. Nam podobał się najbardziej napis „Bródno” zrobiony z jasnych cegieł. Dzieci moszczą się chętnie w zagłębieniach poszczególnych liter:
https://warszawa.wyborcza.pl/warszawa/7,54420,22952801,jak-sie-zmieni-park-brodnowski-dzielnica-prezentuje-wstepny.html?disableRedirects=true
Poza tym umieszczono w tym miejscu kilka z lekka dziwacznych, nowoczesnych rzeźb, które na pewno sprawdziłyby się dobrze w konkursie pt: co artysta chciał przez to powiedzieć…
Salso-oczywiście, że jeszcze będzie pięknie, smacznie i w towarzystwie ulubionych gości 🙂 Przesyłam poprawiający nastrój i rozgrzewający trunek:
https://tiny.pl/7sp3d
Ja też dołączam do najserdeczniejszych życzeń dla dzisiejszych Solenizantek – zdrowia i wszystkiego najlepszego!
Moja wnuczka też jest Basia, wczoraj były urodziny wnuka, świętujemy w niedzielę w Mikołaja kiedy można się spotkać w troszkę większym gronie z dziadkami. Prezenty gotowe, a przedszkole nadal zamknięte.
Ślę serdeczności Gospodyni i Barbarom 🙂
Małgosiu-uściski dla małej Basi i dla Jerzyka!
https://img-ovh-cloud.zszywka.pl/0/0074/6234-mikolajki.jpg
A zatem wnuki nadal pod Twoją opieką?
W naszej nadbużańskiej wsi przedszkole też zamknięte z powodu koronowirusa.
Znam wszystkie plotki, bo byłam dwa dni temu u miejscowej fryzjerki 🙂 Lubię z nią pogadać. Dzisiaj spokojny wieczór w Warszawie, plotek nie ma w programie.
Szyję kotarę z dosyć grubego materiału do powieszenia w drzwiach wejściowych w wiejskiej chacie, drzwi wejściowe mocno nieszczelne i zawiewa.
Ja wczoraj szyłam zasłony na okna w sypialni – też z dosyć grubego materiału, żeby Łysy nie świecił za bardzo. Chciałam uprać stare, ale doszłam do wniosku, że nie warto, uszyję nowe.
Fryzjera też mam w planach – miałam w planach dzień przed wprowadzeniem przepisów o zamknięciu tego typu placówek z nieszczęsnej okazji pandemii, a było to na początku marca czy jakoś tak, i do tej pory u fryzjera nie byłam 🙁
Danuśka , dziękuję, przekażę! Przedszkole zamknięte przez kolejny tydzień, ale opieka się trochę rozłoży.
Bsiom wszelakim, Barbarom i Barburkom, Gospodyni zwlaszcza, wszelakich dobroci, lecz zdrowia przede wszystkim!
Solenizantkom, pomyślności.
Kochani, jeszcze raz dziękuję za życzenia i miłe wirtualne upominki 🙂
Dzień dobry,
Barbarom w każdym wieku, górnikom i geologom najlepszego!
Byłam na spacerze z kijkami, pogoda piękna i dużo cieplej niż w ostatnią sobotę. Gdzie ta zima???
Zuch kobita!
https://www.youtube.com/watch?v=kt3j4oVr4_k&feature=youtu.be&ab_channel=MarekKramarczyk&fbclid=IwAR2BnUdqRhu6uAdoMAvb0GByFlCoziiq0P2pOJWmhu4pcDl-HB31o-xBSiA
Wczoraj nie dałam rady zajrzeć na blog, więc dopiero dzisiaj ślę życzenia – Wszystkiego Najlepszego – naszym Barbarom. 🙂
https://youtu.be/YRlONEKLNoI
https://youtu.be/_SWj5yaheGg
https://youtu.be/gZCj86Od6jo
https://youtu.be/FbXTq4dOQbY
https://youtu.be/bdneye4pzMw
https://youtu.be/yXrlhebkpIQ
https://youtu.be/JODaYjDyjyQ
https://youtu.be/nbt-fm5DcQ0
https://youtu.be/XWIvfE01J0k
Jolly, Asiu, dzięki 🙂
W Warszawie iluminacje świąteczne już błyszczą, choć tyle tej radości…
Alicjo-dzięki za sznureczek, niech żyją pasjonaci! Pamiętam, że już kiedyś opowiadałaś nam trochę o właścicielce kopalni w Złotym Stoku.
Małgosiu-u nas też pełne słońca jesienne spacery oraz obserwacje:
https://photos.app.goo.gl/JjjE6nZwW9bcL6Ep6
Stołówka dla ptaków zbudowana została w taki sposób, by odwiedzały ją małe ptaszęta i rzeczywiście przylatują przede wszystkim sikorki. Dzisiaj, nie po raz pierwszy zresztą, pożywił się też dzięcioł.
Danusia długo na Ursynowie nie posiedziala i wcale się nie dziwię. Zwłaszcza jak się popatrzy na zdjęcia, cudo!
Dopiero dzisiaj posłuchałam muzycznych załączników, przepiękne, po prostu uczta, dzięki 🙂
Ja spozniona ale sle najserdeczniejsze zyczenia Basiom duzym i malym.
Spozniona ze wszystkim ale poogladam i poslucham i bedzie lepiej 🙂
Oj, nie posiedziała 🙂 Wprawdzie trochę mi było żal porzucać ładny widok z okna na pierwsze na osiedlu oświetlone lampkami drzewo, przyjemna iluminacja akurat w naszym najbliższym sąsiedztwie. Na nadbużańskich włościach o tej porze ciemności, że oko wykol. Nawet gwiazd dzisiaj nie za wiele, bo niebo zachmurzone.
Kolejna pełnia księżyca dopiero 30 grudnia, wtedy spokojnie można wyjść wieczorem na spacer bez latarki.
Danuśka,
czy ten oryginalny karmnik to kolejne udane dzieło Alaina?
Całkowita ciemność to prawdziwa rzadkość, choć o tej porze to jednak niedogodność. U nas jeszcze nieliczne domy są oświetlone świątecznie. My zrobimy to w przyszłym tygodniu. Dokupiliśmy sporo lampek, bo to niestety towar nietrwały i stare, choć wcale niestare , poprzepalały się.
Pamiętam jak wiosną wymienialiśmy opinie, czy łatwiej znosić pandemię wiosną, czy jesienią. Wtedy wychodzenie z domu było bardzo ograniczone. Teraz już wiemy, jak wygląda pandemia jesienna,a właściwie już zimowa. Co z tego, że niby można poruszać się swobodnie, kiedy po godzinie 15 jest już ciemno. Spacer wzdłuż ruchliwej drogi przelotowej/dobrze oświetlonej/ to nic przyjemnego. Inne uliczki nie nadają się na wieczorne spacery. Zdecydowanie wolę wiosnę.
„Kolejna pełnia księżyca dopiero 30 grudnia, wtedy spokojnie można wyjść wieczorem na spacer bez latarki.”
Jak nie będzie zachmurzenia 😉
Od kiedy położyli wreszcie chodnik na naszej drodze, ludzie nagle odkryli, że można spacerować, chociaż jest to droga dość ruchliwa. Słabo oświetlona, ale może być.
-1c u nas.
Na obiad niby gulasz, ale nie tak całkiem, z grzybami (podgrzybki).
Jeśli pochmurno i zimno na dworze może Temae, rytuał przygotowania herbaty nieco ogrzeje szare popołudnie.
Skrócona wersja japońskiej ceremoni herbacianej, przygotowanie Matcha – sproszkowanej zielonej herbaty.
Viekawam czy nasze podróżniczki podczas zwiedzania Japonii miały przyjemność uczestniczyć w herbacianym rytuale.
https://www.youtube.com/watch?v=2doEhQaynLs
errata:
Ciekawam
Echidno, uczestniczyłyśmy w rytuale podawania herbaty
https://photos.google.com/share/AF1QipMLzuz7Z7C8Vchu2SIrsePWI-fB1WJEqMmgs_C-ElZUtPdBPAQQmZ4Z2dkyhLVYqQ/photo/AF1QipNBMlA7o2SIpqHj4fOl9PDKM0M-_uJXsFSa803C?key=dFNFdUNtX29yMEdEeHZIbm5sREZJaEYtWThLV2d3
Krystyno-ptasia stołówka jest tylko częściowo dziełem Alaina. Osobisty Majsterkowicz dorobił jedynie ten dolny „taras ze szczebelkami-kolumienkami” dookoła. Ofiarowany nam pierwowzór był wyposażony po prostu w platformę czyli rodzaj ptasiego stołu bez żadnych ograniczeń w dostępie. Skoro było łatwo się przysiąść to zlatywało bractwo każdego kalibru (najczęściej sójki) i czyściło zapasy w ciągu 2 czy 3 godzin. Teraz sójki nadal przylatują, ale wygrzebują jedynie ziarna, które spadły na trawę. Stołówka służy ptakom o niewielkim kalibrze, które jak sądzimy, wymagają największego wsparcia. Zima wprawdzie na razie niegroźna, a zasadzie nieobecna, ale niech ptaszkowie wzmacniają swoją odporność, bo to przecież teraz hasło dnia!
Echidno-Małgosia już napisała, że uczestniczyłyśmy w herbacianej ceremonii. Wprawdzie była cokolwiek okrojona, ale poznałyśmy najważniejsze zasady.
Przed powrotem do Polski kupiłyśmy na prezenty oraz na własny użytek matchę w różnego rodzaju opakowaniach i nadal mam jeszcze jedną, ostatnią już torebkę
w nadbużańskiej kuchni.
Specjalistką od parzenia matchy jest kuzynka Magda 🙂 Jest zaopatrzona w różne utensylia niezbędne do odpowiedniego przygotowania tej herbaty.
Pamiętam, jak w jednym z odwiedzonych przez nas sushi barze matchę można było popijać do woli, każdy klient miał dostęp do kranika z wodą o odpowiedniej temperaturze oraz do naczynia ze sproszkowaną herbatą. Odwiedziliśmy ten bar nawet dwa razy, bo sushi było rewelacyjne, a atmosfera tam panująca podobała się całej naszej niewielkiej grupie.
Wczoraj odświeżyłam sobie dwa opowiadania Kawabata Yasunari: „Tysiąc żurawi” oraz „Śpiące piękności”.
Akcja pierwszego rozpoczyna się w pawilonie herbacianym podczas ceremoni herbacianej.
Wdzięczna lektura i jak bardzo w temacie.
Ceremonia to kunszt nie tylko przygotowania herbaty w tradycyjny, znany od 800-set lat, sposób. To naczynia, niejednokrotnie bardzo cenne. To ustalone od wieków zachowanie gości i gospodyni/gospodarza; to kontynuacja reguł ubioru, gestów oraz postawy.
Tak przynajmniej wyczytałam dość dawno temu.
Dla turystów, rzecz wiadoma, uproszczono ceremonię. Nadal jednak jest czego „zazdraszczać” jak mawia Alicja.
Niegdyś byłam zafascynowana Japonią. Szczególnie metaforyczną prostotą rysunku czy wzorów na ceramice. Jak na przykład:
https://www.christies.com/lotfinder/Paintings/wang-mian-as-catalogued-in-shiqu-6061278-details.aspx?lid=1&from=relatedlot&intobjectid=6061278
/drobiazg – można nabyć za drobne USD $ 500,000 – USD 700,000/
„uciekła” mi gdzieś poezja. Miało być:
Szczególnie poetycko-metaforyczną prostotą rysunku czy wzorów na ceramice.
Trochę ska, reggae i jazzu: https://youtu.be/CsbWsKvyQTU
Danusiu – nad Bugiem jest tak spokojnie i pięknie, co widać na Twoich zdjęciach.
Upiekłam babeczki, takie muffinki. Moja mama dostała w połowie lat osiemdziesiątych formę + papierowe foremki do muffinów od swojej kuzynki mieszkającej w Anglii. Wraz z przepisem, który różni się od dzisiejszych, w których miesza się osobno suche i mokre składniki. Babeczki robiły furorę na rodzinnych spotkaniach i w szkole. Dzisiaj wyszły mi z zakalcem. Mam problem z piekarnikiem. Już dwa razy wymienialiśmy górną grzałkę, która się przepaliła. Od samego początku przypieka od góry ciasta i potrawy.
Asiu-dziękuję!
My tu gadu, gadu, a dzisiejsze Mikołajki już prawie za nami.
https://ciastojady.pl/userdata/public/gfx/2c5a9a84df7804f1e4e0080b650267d3.jpg
Asia zapewne z tej okazji upiekła muffiny. Co do zakalca to takie ciasta zawsze wszyscy chętnie jedzą 🙂
Dzisiaj rodzinnie spotkaliśmy się u dzieci, bo to i Mikołajki, ale również urodziny wnuka i imieniny wnuczki. Były dwa zakupione torty, pierniczki robione w domu przy dużym udziale dzieci i bigos przyniesiony przez teściów syna. Dawno się z nimi nie widzieliśmy, bo ostatnio w styczniu na urodzinach synowej, a potem nie było jak bo ta nieszczęsna pandemia pogrążyła wszystkie plany. Wnuczek został obdarowany koparką i śmieciarką, rozmiary których zaskoczyły chyba wszystkich, ale nowy właściciel wyglądał na bardzo zadowolonego. Wnuczka otrzymała dwie sukienki i laleczkę, która też chyba sprawiła jej przyjemność. Zaskoczyła nas trochę ubrana choinka, my zwykle robimy to w Wigilię.
Ubieranie choinki w Wigilię było często tradycją wielu domów w Polsce MałgosiuW. U nas też tak było.
Rano dorośli ustawiali choinkę w stojaku, a my – siostra i ja – stroiłyśmy drzewko. Oczywiście pod nadzorem dorosłych. Najpierw, dużo wcześnie przygotowany i klejony dziecięcymi rączkami, kolorowy łańcuch. Potem bombki: srebrne szyszki, muchomorki, mikołaje, różnych rozmiarów szklane kruche kule, jednobarwne lub we wzorki malowane klejonym brokatem bądź farbami.
Papierowe bombki z cienkiej, kolorowej bibułki – mozolnie wycinałyśmy kółka, nacinałyśmy i karbowałyśmy nożyczkami po czym nawlekałyśmy na nitkę. Po ściągnięciu nitki i zawiązaniu supełka powstawały lekkie jak piórka, kolorowe jak rajskie ptaki bibułowe cacka.
Albo bibułkowe bombki-jeżyki. Technika wykonania podobna lecz po nacięciu poszczególne części, od nacięcia do nacięcia, zwijałyśmy w szpic na zaostrzonym ołówku lub końcówce obsadki. Brzeg zewnętrzny zaklejałyśmy. Żmudna i czasochłonna robota, ale ile było radości zawieszając własne wyroby na pachnących gałązkach.
Jeszcze były słodkie sople lodu w „sreberku”, kłaczki rozciągniętej jak mgiełka waty imitującej śnieg, „anielskie włosy” miękko spływające od czubka choinki do jej ostatnich, dolnych gałązek. To już zawieszali starsi, podobnie jak szklany, kolorowy czub na szczycie drzewka, wiszącego poniżej aniołka oraz świeczki w żabkach.
Były jeszcze inne ozdoby robione z kolorowych papierów, kartoników i koralików – koszyczki, gwiazdy, pawie oczka.
Czasochłonna „robótka”:
https://www.youtube.com/watch?v=gOFYzhIHKV4
Nasi sąsiedzi już w ostatnich dniach listopada udekorowali dom w duchu XMAS. Świeci całymi nocami.
W mijanych domach też widać w oknach wystrojone choinki. Wic polega na tym by wieczorem migały światełkami ukazując swą świąteczną dostojność.
Ja się przyzwyczaiłam, że miesiąc przed świętami jest już świątecznie, a już na drugi dzień po Bożym Narodzeniu choinki często już w śmieciach. U nas czekano do Trzech Króli! A ubieranie choinki zawsze w Wigilię wczesnym popołudniem, kiedy wszystko było już ogarnięte i czekano tylko pierwszej Gwiazdki, żeby można było zastawiać do wieczerzy.
Czytam „Bez strachu. Dziennik współczesny” Józefa Hena. Nowa rzecz, znakomicie się czyta komentarze do najnowszych wydarzeń i wyciągane z zakamarków pamięci wspominki.
Ach, któż w przedszkolu albo w domu nie lepił łańcucha na choinkę 🙂
Pamiętam, że Latorośl w dziecięcym wieku też lepiła.
W poszukiwaniu pomysłów na ciekawe ozdoby choinkowe trafiłam na stronę…. z moim imieniem! To ci dopiero niespodzianka:
https://damusia.pl/domowe-ozdoby-choinkowe/
Zatem nie wyrzucajmy starych żarówek(oczywiście myślę o wyrzucaniu do specjalnych pojemników) tylko zamieniajmy je w renifery 🙂
Na nadbużańskich rubieżach nie mam w tej chwili żadnych zapasów przepalonych żarówek, ale po szyszki wystarczy się jedynie schylić:
https://tiny.pl/7s8wl
W radiu rozpoczął się festiwal świątecznych piosenek. Jakoś trzeba przeżyć i ratować się słuchaniem innej muzyki. Bożonarodzeniowe piosenki lubię jedynie na dwa czy trzy dni przez Świętami, kiedy gotuję świąteczne dania.
Pamietam klejenie lancucha, siedzielismy w trojke przy stole i blyskawicznie zrobilismy dlugi lancuch z kolorowego papieru. Bombki-jezyki robilismy troche pozniej, pokazala nam pani, ktora wprowadzila sie do naszego budynku. Dzieki linkom Echidny przypomnialam sobie jak kleilam bombki – jezyki. Zobaczylam tez ile ladnych ozdobek mozna zrobic domowym sposobem. Dla mnie troche pozno, Dziecko dorosle a wnukow nie mam.
Na obiad wczorajszy ozorek w sosie grzybowym – kupiony – i zapiekanka z ziemniakow. Deseru tym razem nie bylo a w zamian dlugi spacer nad woda. To bylo moje pierwsze wyjscie od trzech dni.
Gwiazdka 1945 r. Na zdjęciu moja babcia Helena. Ozdoby robione ręcznie. 🙂
https://photos.app.goo.gl/Y46iucoEwKjHE18UA
Fajne zdjęcie… ja nie mam żadnych rodzinnych zdjęć ze świątecznych okazji 🙁
-8c, słonecznie, bezśnieżnie.
Asiu-piękna pamiątka 🙂 Wśród moich rodzinnych zdjęć z dawnych lat nie przypominam sobie żadnego kadru z choinką. Przy okazji zajrzę do albumów Alaina, by sprawdzić, czy są tam jakieś choinkowe zdjęcia, bo nie pamiętam tego zbyt dobrze.
Możliwe, że nadal są wśród nas zwolennicy wysyłania tradycyjnych kartek świątecznych, kartek, które listonosz zostawi w naszej skrzynce pocztowej. Jeśli starym zwyczajem lubicie wysyłać tego rodzaju życzenia to możecie to zrobić bez wychodzenia z domu: https://www.envelo.pl/e-kartka#
Dwa lata temu w Muzeum miasta Gdyni prezentowana była wystawa kartek świątecznych ” Wesołych Świąt”. Niestety, nie ma żadnych zdjęć z tej wystawy, poza plakatem. A była przepiękna;projekty najlepszych polskich grafików z lat 60. i 70. Takie kartki każdy kiedyś mógł kupić w kiosku.
Ubieranie choinki w Wigilię to , moim zdaniem, stanowczo za późno. Lepiej dłużej cieszyć się jej widokiem. W domu nie będę miała choinki. Oświetlona światełkami i ozdobiona bombkami będzie jodła kalifornijska przed domem a także wysoki jałowiec kolumnowy. A przed tarasem za choinkę zostanie przebrany bukszpan.
W naszym muzeum była wystawa starych kartek związanych z miłością i erotyką. 🙂 Pocztówki pochodziły z końca XIX w. i z okresu do II WŚ.
https://youtu.be/QGAzPtwUJJU
Choinka była ubierana w Wigilię (u mnie zresztą też) z czysto praktycznych względów – kiedy już wszystko było zrobione, wczyczyszczone, wyfroterowane na błysk i kiedy potrzeba było tego świątecznego blasku – a stała do Trzech Króli, czyli wystarczająco długo.
Od pary lat praktykuję spory wieniec z gałęzi okolicznych świerków, jałowca i jodły, zrobiłam odpowiednie plecione koło z witek i wtykam w to gałązki, podwiązuję i podczepiam kolorowe bombki. Zawieszam w Wigilię nad kominkiem, wisi do Trzech Króli – i wystarczy. Swego czasu mieliśmy średniej wielkości sztuczności, ale nikomu się to nie podobało.
Kartki śœiąteczne są tu wysyłane, a jeśli się z kimś spotykamy w okresie przedśœiątecznym, to własnoręcznie wręczamy. Do sąsiadów bliższych i dalszych zanosimy osobiście i nawzajem. Właśnie muszę zakupić!
https://youtu.be/nHyKkbiBXrM
https://youtu.be/Hi5A9OCAyIk
https://youtu.be/ud5mc__idFY
Urok dawnych kartek świątecznych- od 1928 do 1969 roku:
https://tiny.pl/7s6k3
oraz o pierwszej kartce bożonarodzeniowej i nie tylko:
https://ciekawe.org/2015/12/24/historia-swiatecznej-kartki-pamietaliscie-zeby-wyslac/
Danuśka zapoczątkowała „wysyp” ilustracji dawnych kart Bożonarodzeniowych. Ja dorzucę „garść” kolejnych, pochodzących ze zbiorów muzeum V&A – Victoria and Albert Museum w Londynie.
https://www.vam.ac.uk/articles/the-first-christmas-card
https://podroze.onet.pl/kulinaria/malopolska-czego-warto-sprobowac-w-tym-regionie-polski/68emjt0
Oooo! 😮
Danuśko, Alicjo, GosiuB, Wszyscy Winszownicy — piękne dzięki za pamięć i dobre energie! 😀 😀 😀
Adwentowe pozdrowienia cieplutkie dla Pani Barbary i wszystkich komentujących/podczytujących Baś!!! 😀 😀 😀
A cappello-wędrując po naszych równinach mazowieckich myślę czasem o Twoich wycieczkach po małopolskich tudzież dalszych pagórach i górach.
Na naszych leśnych szlakach spotykamy regularnie dwie panie mieszkające w okolicy, które codziennie maszerują z kijkami. Zaczynamy się zaprzyjaźniać 🙂
Małgosiu-udanego spaceru, jak co dzień!
Jolinek o tej porze już zapewne po spacerze i rozgrzewa się gorącą kawą.
Kawa/herbata dla chętnych:
https://tiny.pl/7sv2p
Niestety, oboje z Ewą mamy covida. Teraz izolacja domowa i mam nadzieję, że nie będą nam potrzebne łóżka covidove. Na razie czujemy się kiepsko, ale parametry tlenowe są dobre 🙂
Zdrowia chorującym!
Mam nadzieję, że nie będą Wam potrzebne żądne łóżka poza domowymi i przejdziecie to-to łagodnie. Dużo ciepłej herbatki różnego rodzaju! Trzymajcie się.
Przykro Irku. Życzę Ewie i Tobie łagodnego i krótkiego „królowania”. Bezkrólewie w tym wypadku to dobra nowina. Niechaj więc jak najszybciej Wam nastanie.
Serdeczności przesyłam wraz z gorącymi życzeniami prędkiego powrotu do zdrowia.
No, o mojej pierwszej w nocy Danuśko to oba napoje odpadają. Właśnie przygotowałam sobie – po skończonej pracy – napar z wiśni. Wypiję, a potem szybkie „hop” do łóżka. Ablucje przed snem obowiązkowe.
No i padło na Irka i Ewę. Przykre to, ale mam nadzieję, że sprawy potoczą się w dobrym kierunku. Życzę Wam zdrowia i mimo wszystko pogody ducha.
Dla Irka i Ewy życzenia zdrowia, oby przeszło łagodnie i szybko minęło!
Na wzmocnienie czardasz w mistrzowskim wykonaniu:
https://www.youtube.com/watch?v=Sk2yoOY8CTU
Irkowi i Ewie życzę szybkiego powrotu do pełnego zdrowia.
Wczoraj i dziś urzędowałam z wnukami bo przedszkole dalej zamknięte. Spacer sobie zrobiłam do Placu na Rozdrożu, bo miałam nadzieję, że przynajmniej tam pojawiły się dekoracje świąteczne, ale niestety nie. Dalej nie chciało mi się już iść szczególnie, że powietrze w Warszawie jest dziś złe.
Och, Irku!
Irku, przyłączam się do wszystkich wypowiedzianych tu serdeczności i życzeń szybkiego powrotu do zdrowia, dla Was obojga 🙂
Małgosiu, wynika z tego, że iluminacja jest skromniejsza niż zwykle.
Irku, trzymajcie się!!! 🙂
Danuśko 🙂 – bardzo przybyło wędrujących. Wszędzie. Mieliśmy – przykładowo – szczęście do pogody w listopadowe weekendy, i nie mogliśmy się nadziwić, co się porobiło na beskidzkich szlakach… nawet na ścieżkach mniej znanych, pobocznych, dawniej naprawdę kameralnych, nawet w szczycie sezonu. Już nie tylko miasta duże i mniejsze ruszają, ale też wioseczki. Syćka odziane, obute jak trza… I się dziwią, że wiesz więcej o panoramkach i ogólnym „co-gdzie”, choć oni przecież „stąd” 😀
Niby dobrze, ale postanowiłam przestać propagować ten styl życia. Parafrazując – the hills are full! – Fulstop 😈 😉 🙄
Irku, wracajcie szybko do zdrowia.
Dziękuję za życzenia. Ja przechodzę o dziwo bez gorączki. Duże osłabienie. Gorzej z Ewą. Ma już 9.dzień gorączkę.
Ale nic to kawa 🙂
Irku, ściskam Was wirtualnie i życzę duużo zdrowia.
Byłam na spacerze z kijkami. Spacerujących nie byłoby wielu, gdyby nie WAT-owcy, którzy zamknęli z powodu Covidu swój stadiom na którym ćwiczyli i przenieśli się do lasu. Tych grup jest tyle, że trudno się z nimi nie minąć. WAT ma tam wyznaczone poligony i jak tam strzelają to wiadomo, że trzeba ich omijać. Teren jest odgrodzony taśmami , stoją straże i pilnują. Ale dzisiaj szłyśmy z koleżanką alejką poza terenami wojskowymi i słyszymy z bardzo bliska strzały w lesie. Wojsko ma nawet dwie strzelnice, ale nie tam i odgłosy są inne. Za zakrętem wchodzimy prosto na strzelających z krzaków żołnierzy. Żadnego zabezpieczenia, informacji, tylko wrzask proszę stąd iść. Mam ochotę napisać skargę .
<b.MałgosiuW, pisz szybko póki kogo nie „ustrzelom”!
Kulinarnie – na obiad focaccia z zielonymi i czarnymi oliwkami, ostrym salami, rozmarynem i startym serem parmesan.
A że od dwóch dni „walczę” ze złożeniem biurka komputerowego z nadstawką i wysuwanym blatem na klawiaturę uważam to za wyczyn. Pomiędzy śrubką i śrubokrętem zagnieść ciasto itp aż do koncowego (pysznego!) dania na talerzu? To wyczyn. Tym bardziej, że wiele czasu spędziłam nad uregulowaniem drzwiczek do szafki. Niestety osiągnełam połowiczny sukces. Czyli jutro czeka mnie kolejna porcja główkowania jak rozwiązać problem drzwiczek wystających poza szafkę. Bo całość jest już złożona.
Opps – miało być:
MałgosiuW
Tombe la neige
Tu ne viendras pas ce soir
Tombe la neige
Et mon cœur s’habille de noir
Ce soyeux cortège
Tout en larmes blanches
L’oiseau sur la branche
Pleure le sortilège
Tu ne viendras pas ce soir
Me crie mon désespoir
Mais tombe la neige
Impassible manège…
+1c
Małgosiu,
pisałabym natychmiast, gdzie tylko się da (media, prasa!), a przede wszystkim do niejakiego Błaszczaka. Zajmuje się noszeniem trenu za zwykłym miceministrem, zamiast ogarniać swój resort. To nie są śmichy, nawet jak strzelają ślepakami.
*wiceministrem 🙄
Irku-trzymam kciuki za Ewę!
Małgosiu-przyjeżdżaj na spacer do nadbużańskich lasów, u nas nikt nie strzela, a na dodatek całymi kilometrami można wędrować samotnie spotykając (ewentualnie) tylko łosie.
A cappello-z tego co słyszę to ludzie rzeczywiście masowo spacerują i wędrują, czemu trudno się dziwić, bo to jedno z nielicznych zajęć, jakie nam pozostały, a na dodatek służy zdrowiu. Nasz las jest na tyle daleko od Warszawy, że żadne tłumy spacerowiczów już tu nie docierają.
Echidno-na Twój obiad z focaccią bardzo chętnie bym wpadła. Daj znać, jak tylko uda Ci się pokonać problem drzwiczkowo-szafkowy, bo to jasne, że Ci się uda!
Piosenkę o padającym śniegu, której tekst przypomniała Alicja słuchałam w czasach licealnych prawie na okrągło. Zaczynałam się wtedy uczyć francuskiego, a to był tekst, który nawet na tym etapie nauki można było sobie w miarę łatwo zanotować i ze słownikiem tłumaczyć. A poza tym to piękna piosenka 🙂
Pamiętacie magnetofony szpulowe i nagrywanie piosenek z radia? Ech, jaka to była satysfakcja, kiedy człowiekowi udało się nagrać swój ulubiony przebój!
Irek oczywiście znalazł stosowną kawę z przepisowym 🙂 dystansem społecznym to ja może podrzucę kolejną kartkę świąteczną:
https://www.mamawdomu.pl/wp-content/uploads/2016/12/DSC_0563.jpg
Danuśko, chętnie bym tam pospacerowała, tylko na dwugodzinny spacer to troszkę za daleko 🙂
Po miesiącach dietetycznego jedzenia, całkiem niedietetyczny obiad czyli befsztyki z podsmażoną cebulką, ziemniaki, mizeria.