Szczerze
Jeśli życzenia, to tylko szczere, bo podobno mają większą siłę przebicia u odpowiednich władz, kierujących naszymi losami. A więc do dzieła: życzymy większej życzliwości, zrozumienia i uprzejmości. Łatwe i proste? Ależ skąd. Znacznie łatwiej ich oczekiwać, niż samemu stosować w codziennym i niecodziennym życiu. Ale może w roku 2020 spróbujmy? My, gospodynie, w każdym razie życzymy wszystkim również pogody ducha, wiary w to, że rzeczy idą w dobrym kierunku i że się po drodze nie zagubimy. A tak w ogóle stawiajmy, jak zawsze, na pozytywne zachowania i przyjaźń. Do siego roku!
Komentarze
Wszystkiego najlepszego Gospodyniom i Stołownikom 🙂
Gospodyniom oraz wszystkim blogowiczom i podczytującym – wesołej zabawy sylwestrowej, a w Nowym Roku oby nam się 🙂
Nie pamiętam czy „Epistoła sentymentalna” już była? 🙂
Julian Tuwim
1
Cieplutko w moim pokoiku,
Milutko, jasno i wesoło,
Chcę Cię obdarzyć najłaskawiej
Sentymentalną epistołą.
Spod abażuru zielonego
Przyćmionej lampy blask prześwieca,
Samotnie siedzę, gorzki wdowiec,
W miękkim fotelu koło pieca.
Popijam wiśniak, wykradziony
Kochanej matce ze spiżarki,
Piję dostojnie i spokojnie
Ze staromodnej czeskiej czarki.
I palę, palę…Może palę
Mosty za sobą, tonąc w dymie,
Gdy taśmą modrą, z ust puszczoną,
Piszę w powietrzu Twoje imię?
2
Już mnie znużyły sny o mocy,
Zapałach, szałach, ideałach!
Więc się wyciągam, słodko drzemię
I o niebieskich śnię migdałach.
Śnią mi się psotne faramuszki,
Jakieś koszałki i opałki,
I te bajeczne, niemożliwe
Niebieskie śnią mi się migdałki.
I widzę Ciebie, jak zawzięcie
Mielesz je, tłuczesz, trzesz i drobisz
I pytam w strasznem przerażeniu:
„Najmilsza moja! Co ty robisz?”
A ty mi na to: „Nie przeszkadzaj
I nie zawracaj teraz głowy!
Szykuję na twe zaręczyny
Torcik niebiesko-migdałowy”.
3
Mam takie dnie sentymentalne,
Gdy w smutku miło mi, jak dziecku,
Czytam Dickensa, Walter Scotta
I czuję się po staroświecku.
I mam przygody nadzwyczajne,
Hece z ucieczką i z romansem
I tajemniczych nieznajomych
I długą podróż dyliżansem.
I widzę Ciebie – w krynolinie,
Jak onych czasów cne niewiasty,
I zapominam, że to przecież
Rok tysiąc dziewięćset szesnasty!
Biegnę na miasto, jak szalony,
Porzucam domu ciepłe kąty!
„Dyliżans! nie!…dorożka! jazda!
Starozamkowa pięćdziesiąty!”
4
Przypomniał mi się twój pokoik,
Tak dawno, dawno nie widziany:
Pianinko, sofka, etażerka
I obrazeczków pełne ściany.
Śliczne kwiateczki, poduszeczki,
Książeczki (zwykle nierozcięte)
I lustereczka, firaneczki,
Dalekie wszystko, drogie, święte…
I krzesełeczka i stoliczek,
Mały stoliczek z szufladeczką,
Gdzie stos olbrzymi moich listów
Pod różowiutką spał wstążeczką.
…Kiedy podejdziesz do stolika,
Usłyszysz, jak szuflada z cicha
Za stosem listów, strasznych listów
W wielkiej tęsknocie ciężko wzdycha!
5
Mój Boże! Czyżbym mógł zapomnieć,
Że w złotej klatce masz kanarka?!
(Sam przecież do ciemnego sklepu
Chodziłem z Tobą w deszcz po ziarnka),
U kanarkowej eskulapki
Brałaś gwałtowne konsultacje,
Jako że Maciuś nie chce śpiewać
I wpadł w zupełną rezygnację.
Nie wiem, czy dziś się lepiej czuje
Czcigodny Maciej melancholik,
Lecz sądzę… że powinien wzdychać,
Jak za listami memi stolik.
Macieju, stary przyjacielu,
Jeżeli jesteś uzdrowiony
I teraz śpiewasz – to mi wybacz,
Lecz to jest nietakt z twojej strony!
6
Konacie, smętki żartobliwe
I żarty moje niewesołe…
Po dwóch tuzinach strof – zakończę
Sentymentalną epistołę.
Nie płaczcie, oczy… Ciszej, ciszej…
Skonała radość – rozpacz skona…
Bądź zdrowa, dawna i daleka,
Bądź zdrowa, moja utracona!…
Już wielka senność mnie ogarnia,
Usnę spokojnie, bezboleśnie…
Wiem, że nie będziesz mi się śniła,
Bo już przyjść nie chcesz nawet we snie.
A jednak do snu mnie utulą
Dłonie dalekie, najłaskawsze…
– – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – –
A zegar cyka: „Nigdy, nigdy…”
A serce bije: „Zawsze, zawsze…”
Z tomiku Sokrates tańczący (1920)
https://www.youtube.com/watch?v=XNfPseBKo9Q
https://www.youtube.com/watch?v=dR5GN2aPsyY
Wszystkiego dobrego w Nowym Roku! A Sylwestra spokojnego albo szalonego, jak kto woli. Nie wiem, jaki będzie mój, bo spędzę go w restauracji ze znajomymi, ale różne rzeczy mogą się zdarzyć.
Kochani życzę w Nowym Roku sobie i Wam by chciało nam się chcieć … 🙂
Spokojnego Do Siego Roku 🙂
Tez chcialbym zyczyc najpierw nie wiecej niz Irek powyzej.
Lecz zaraz brak mi slow o zdrowiu, zdrowiu tak nam teraz potrzebnemu. Owszem to tez tylko rogatka ale, czasem oczekiwana.
Zycze wiec Wam wszystkiego najlepszego, lecz zdrowia zwlaszcza!
Spokojnego i pełnego dobrych chwil Nowego Roku! I zdrowia, które jest tak ważne jak pisze Pepegor.
A zaczynają się szalone lata dwudzieste 😉
https://youtu.be/684n8FO68LU
https://youtu.be/lFRG_B–1v8
https://youtu.be/V6QK0xc3mmo
https://youtu.be/uZt1xKtPbUQ
https://youtu.be/RPv92ABFNP4
https://youtu.be/8XNaPX6MKlU
https://youtu.be/4BeN9n0Pil0
Kochani, składam najserdeczniejsze życzenia zdrowia, radości i pomyślności, spełnienia marzeń w Nowym Roku !
Sylwester i powitanie Nowego Roku od lat z naszymi Przyjaciółmi Moskalami – z tym, że w tym roku zebraliśmy się o naszej 15-tej, żeby zacząć celebrować Nowy Rok w naszych krajach, z których tutaj przybyliśmy.
Było jak należy – o 16-tej kremlowskie kuranty i hymn rosyjski, tym razem na youtube, a nie wcześniej nagrane nagrane z przemówieniem potem wołodii cara. Żadne takie. Nasi Moskale pilnowali, żeby o 18-tej naszego czasu włączyć Mazurka Dąbrowskiego, czym mnie (nas) zaskoczyli! Po raz pierwszy też zorganizowali to tak wcześnie, żeby o naszej kanadyjskiej północy obchodzić sobie tak, jak nam się podoba. No i jest fajnie 🙂
Najlepszgo w Nowym Roku!!!
https://photos.app.goo.gl/uvrWBaoUESk9G3dt6
🙂 parole, parole, parole…
https://www.youtube.com/watch?v=LDlUHcm2IDc
Nic tak nie pobudzi do snu po sylwestrowej…
http://ak5.pl/hi7.html
Wszystkiego najlepszego w Nowym Roku.
Zdrowia i pomyślności w Nowym Roku 🙂
Szczęśliwego Nowego Roku i zdrowia nade wszystko.
Asiu, „ mam takie dnie sentymentalne…” i jak tu nie lubić Tuwima. Dziekuje.
yurek,
mnie to stawia na nogi 🙂
https://www.youtube.com/watch?v=I_izvAbhExY
Jerzor mi podesłał… wielkie odkrycie, słynna fasolka po bretońsku, o której, jak frakcja francuska nas (mnie przynajmniej) przekonała, we Francji, a w Bretanii nikt nie słyszał…
http://cookinpolish.com/polish-beans-with-kielbasa/
Trochę spóźnione, ale szukając czegoś innego, jak zwykle nastąpiłam na inną perełkę 😉
https://www.youtube.com/watch?v=Tpdx_zdoa_Y
Szczęśliwego Nowego Roku 2 2 … 🙂 … no i dożyliśmy lat dwudziestych … gratulacje nam … 😉
miały być buźki za 2 … ale się zmyły … Szczęśliwego Nowego Roku 2020 …
tu możecie obserwować kto wygra Top Wszech Czasów
https://twitter.com/RadiowaTrojka
No i znowu… jak nie facebook to twitter chce cię złapać 🙄
Pora umierać 🙁
przed nami znowu długi weekend … to może śledzika …
https://aniagotuje.pl/przepis/sledzie-po-japonsku
Danuśka ciepło tam? …
Alicja maruda znowu marudzi … nie czytaj i nie patrz …
To co widzę – dla mnie Marek Niedźwiecki, bez dwóch zdań, moje pokolenie!
https://photos.app.goo.gl/G9bScAiTZXHmdfRe7
Listę można obserwować bez twittera i facebooka.
Sylwester w restauracji był nadspodziewanie udany. To restauracja w śródmieściu Gdyni z nowoczesnym wystrojem, bez obrusów. Większość towarzystwa to młodzi ludzie, ale nie studenci/ ci pewnie poszli do klubów/ ale 30- i 40- latkowie i trochę nieco starszych. Żadnych serpentyn, kotylionów itp. Tylko napis na tablicy ” Szczęśliwego Nowego Roku”. Żadnych ekstrawagancji modowych nie było, gdzieniegdzie trochę połysku na sukniach, ale przeważały ciemne sukienki; panowie w garniturach albo ciemnych koszulach, trafiły się ze 2 krawaty; taka swobodna elegancja. To było jakieś specyficzne towarzystwo, bo nie widziałam nikogo ” wstawionego”, nie mówiąc o pijanych, żadnych wrzasków. Prawie zawsze znajdą się ” dusze towarzystwa”, które dominują nad resztą, a tutaj nic. Mnie się to bardzo podobało. Przed północą prawie wszyscy zabrali płaszcze i kurtki i wyszli oglądać fajerwerki/ 3 minuty drogi, ale i z daleka było widać/, krótko to jednak trwało i po kwadransie wszyscy wrócili.
Menu było następujące, 2 wersje do wyboru: 1/ zupa dyniowa przecierana, krewetki w zalewie maślano- winnej, halibut i parmigiano z cukinii i ziemniaków/ wyglądało jak ziemniaki gratin/, tarta chałwowa.
2/ carpaccio z półgęska/ marynowany półgęsek, pigwa, śliwka/, zupa z brukwi na gęsinie, comber z sarny i fondant z ziemniaka, czerwona kapusta z jeżynami, sos na czerwonym winie. Po północy podano jeszcze boeuf Strogonow/ podobno właściwie powinno być Stroganow, ale ortografia to jedno, gastronomia drugie/. Wybrałam wersję drugą, ale tylko dlatego, że choć bardzo lubię krewetki z tej restauracji, to trochę mi się „przejadły”. Półgęsek był znakomity, zupa z brukwi także/ z kawałkami brukwi, warzyw, ziemniaków i gęsiny. Sarnina miękka i różowa w środku. Połowę odstąpiłam sąsiadce.
Alkohol : pół litra wódki na parę lub pół litra wina na osobę, więc całkiem sporo, ale towarzystwo było bardzo umiarkowane pod tym względem.
Ale głosować nie można, Krystyno 🙂
Jak chciałam na Niedźwiedzkiego, to mi się kazało zalogować 🙁
U przyjaciół Moskali była (między wieloma innymi) sałatka z brukwi i marchewki (robię czasami) oraz „sliedki pod szubu”, czyli śledzie gęsto podsypane drobno krojoną cebulą, pod kordełką (nie poprawiać!) śmietanowo-majonezową z buraczkami startymi. Bardzo dobre wszystko jak zwykle. Ja przyniosłam moje nieśmiertelne ciasto owocowe po kwaskowatej stronie (porzeczki z mojego krzaka!) na deser.
Wypiliśmy dwa szampany i dwa wina na 8 osób, w porywach 10.
Niestety, hydraulik by się wczoraj przydał, a tam tymczasem „samyje akademiki byli” i nikt nie potrafił naprawić rury w zlewie kuchennym. Odkręcić odkręcili, ale co dalej – nie bardzo było wiadomo, co robić i jak. Pewnie tak do jutra zostanie.
Ale co tam – za zastawę stołową zamiast rodowej porcelany służyły nam talerze jednorazowego użytku, które w sytuacjach kryzysowych jak ta bardzo dobrze się sprawdzają 🙂
Sztućće i owszem, rodowe srebra były, ale z talerzami to jednak zawracanie głowy, bo coś do czegoś i tak dalej.
Ale… nie takie my ze szwagrem 🙂
p.s.Nie było słychać fajerwerków, no i dobrze.
Przeczytałam właśnie bardzo sympatyczną książkę ” Pamiętnik księgarza” Shauna Bythela, niedawno wydaną. Tylko dla miłośników książek. Tutaj wywiad z autorem: https://www.onet.pl/?utm_source=kultura.onet.pl_viasg_kultura&utm_medium=referal&utm_campaign=leo_automatic&srcc=ucs&pid=f4ed4420-e042-4831-a922-8dc01a5f21a7&sid=bf78661f-61f7-40de-becc-94f65255b9ae&utm_v=2
Krystyno,
mam pytanie względem pisarza Remigiusza Mroza – kiedyś wyraziłaś się, że jego książek nie tkniesz palcem (ja wspomniałam, że jakieś zakupiłam). Otóż moje pytanie – dlaczego?
Przeczytałam tylko jedną książkę tego autora dotychczas, zaznaczam.
https://www.youtube.com/watch?v=wt3feRk-0X0
Alicjo,
nie wydaje mi się ,abym że napisałam, iż nie tknę palcem książek Remigiusza Mroza, ale rzeczywiście żadnej nie przeczytałam, choć mam na półce ” Behawiorystę”. Kupił ją mąż i nawet mu się spodobała. Kolejna książka wypożyczona z biblioteki już nie. Nie wykluczam, że kiedyś przeczytam coś tego autora, ale na razie na to się nie zanosi. Nie wiem, czy książki Mroza są dobre, czy nie, więc nie mogę wypowiadać się na ich temat. Zraża mnie ilość jego pisania. Kilka książek w ciągu roku, to masówka. Mróz napisał też książkę na temat pisania książek, co moim zdaniem jest trochę groteskowe. Tak więc jestem do Mroza uprzedzona, być może niesłusznie. Ale jego książki cieszą się wielką popularnością, więc moja postawa nie ma znaczenia.
Nie czytałam także niczego Katarzyny Bondy. To w pewnej części wpływ opinii o jej książkach/ dwóch/ mojego męża, ale też fakt, że nie lubię takich określeń jak ” królowa polskiego kryminału” i innych chwytów marketingowych. Może kiedyś przyjdzie czas na Katarzynę Bondę i Remigiusza Mroza. Na razie czytam książki Wojciecha Chmielarza i Ryszarda Ćwirleja, a poza tym kryminały to raczej tylko przerywnik.
Krystyno,
możliwe, że nie Ty na temat Mroza i Bondy, ale jakoś tak mi się skojarzyło. Sprawni pisarze, sprawnym pisarzem był też
Ignacy Kraszewski – kto go pamięta?
https://g.co/kgs/hxsgCZ
Ja bardzo chętnie czytałam jego książki(sto lat temu), wznowień chyba nie ma. Napiszę o Mrozie i Bondzie za jakiś czas.
Teraz Dehnal na tapecie.
p.s.
Krystyno, no właśnie… „królowa kryminału” .
Dla mnie to zawsze będzie Joanna Chmielewska! Ale te dzisiejsze reklamówy (myśmy kiedyś tego nie potrzebowali, żeby wiedzieć, co czytać) – dla innych Agatha Christe
dzień dobry … ☕
krystyno udany Sylwester to udany Rok … 🙂 … moja córka i zięć z towarzystwem też wybrali bal w restauracji i bardzo są zadowoleni ..
robiliście takie surówki? …
http://elastokrotka.blogspot.com/2019/12/cebula-z-olejem-na-wigilie-szybka.html
nie chce Wam się pisać tu … to mi się też nie chce …
Jolinku,
dodałabym do tego trochę pieprzu i parę kropel cytryny albo octu jabłkowego. U Dehnala wyczytałam, że kisi cytryny, ale przepisu nie podał, więc pogooglałam:
https://www.olgasmile.com/kiszone-cytryny.html
To jest rozbudowany przepis i bardzo mi się podoba, ja kiedyś robiłam to samo z czterema cytrynami i tylko sól. Zachwytu nie było, niestety, ale ten przepis wyżej mnie kusi, z tym, że nie z 16 cytryn, a z czterech na początek, plus dodatki. Cytrusy myję gorącą wodą z dodatkiem płynu do mycia naczyń, potem długo płukam, też gorącą wodą.
Kicia mi choruje, więc czuwam… problem w tym, że nie wiem, czym mogła się zatruć (na zatrucie pokarmowe to wygląda), bo ona niczego nie tyka poza pokarmem dla niej przeznaczonym.
Jerzor mówi, że „mokre”, które przedwczoraj jej podawał może było przeterminowane, bo nie wyleciało z opakowania jak zwykle, tylko było jakby przyschnięte. Może – ale sprawdziłam opakowanie, ważne do czerwca czy jakoś tak aż 2021r.
Najbardziej martwi mnie to, że nie chce pić… i jak kota zmusić do picia?! Jest odwodniona i kompletnie bez ruchu… Ma ktoś pomysły, co robić? Wet też tu nie pomoże wiele, a czynny będzie dopiero za dobrych parę godzin (dochodzi czwarta nad ranem).
O masz! Toż ja o czwartej nad ranem piszę !!! I wcześniej też pisałam!!!
Bardzo ciekawy artykuł i końcowe spostrzeżenia…
https://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/kraj/1937164,1,co-rzad-powinien-zrobic-ze-slowami-putina-o-historii.read?src=mt
Jolinek51
1 stycznia o godz. 16:57
Alicja maruda znowu marudzi … nie czytaj i nie patrz …
Jolinku,
czytaj, dlaczego marudzę!!! Nie jestem na twiterze i nie jestem na „fejsie” i nie chcę być!!! Mam prawo? Mam, wydaje mi się – i cholery dostaję, kiedy coś chcę i dostaję komunikat, że mam się zalogować, żeby zagłosować na Niedźwieckiego na przykład. No to marudzę, bo nie mam konta i nie mam zamiaru mieć! Czy każdy musi być zakolczykowany (zakontowany) jak ta krowa???
Tak tylko pytam…
Sylwestra spędziliśmy u naszych przyjaciół. Wygląda na to, że uczuliłam się na koty ( a tam było ich pięć) bo wróciłam do domu z lejącym katarem, doszło do tego jakieś przeziębienie bo głosik mam „słowiczy” i kaszel. Nowy rok nie najlepiej się zaczął. Rosołek trzeba sobie ugotować.
Cebulę bardzo lubię, ale taka sama z olejem to mam wrażenie, że brakuje śledzia 🙂
Kiszone cytryny są bardzo popularne w krajach Maghrebu na przykład do znanego tajine z kurczakiem. Wydaje mi się , że tu na blogu pojawił się przepis na kurczaka nadziewanego tymi cytrynami.
Kominku- nie piszemy, bo jesteśmy w pracy. 🙂 A ja dopiero jem śniadanie. 🙁
Alicjo – dla porządku – o Mrozie i Bondzie rzeczywiście pisałam, choć cytowanego określenia nie użyłam, więc dobrze pamiętałaś.
Kiedyś od czasu do czasu sięgałam po jakąś powieść Kraszewskiego, właściwie dla samego języka, staroświeckiego i pełnego nieznanych już określeń. Lubię czasem takie porównania dawnego i współczesnego języka. Widać, jak język ciągle i szybko się zmienia.
Malgosiu,
współczuję i życzę poprawy. Pamiętam, że w Twojej rodzinie jest kot, ale pięć kotów może zaszkodzić.
O marynowanych/kiszonych/ cytrynach była mowa na blogu. A zaczęła Echidna, która kisiła cytryny z własnego drzewka. Chciałam znaleźć jej przepis, ale niby sprawdzone metody poszukiwania w archiwum nie zawsze się sprawdzają. Korzystałam z tego przepisu chyba 2 razy, używając cytryn do kurczaka. Warto zacząć od małej ilości cytryn.
Nie mam zapału do gotowania, więc wykorzystuję zapasy z zamrażarki. Wczoraj był barszczyk/ z kartonu/ z uszkami grzybowymi i pstrąg pieczony z surówką z kiszonej kapusty. A dziś resztki pieczeni z dzika i buraczki/ też można je mrozić/. Ugotuję tylko ziemniaki albo kaszę.
Wszystkim – pomyślnych dni Roku 2020 – wszystkich 366!!! 🙂 🙂 🙂
Pamiętają Szanowni Komentatorkę Nemo? — Założę się, iż niektórzy tak. I że przyznają to szczerze… się wyszczerzając ku wiadomym Alpom i jeziorom prawie tak szczerze, jak Szczerek w recenzji książki tego wilczookiego, co go Europa na rękach nosi, a u nas niektórzy trochę nie lubią 🙂
…Z jej stylem pisania i stylem życia, stylem rozwoju kulinarnego, dokumentowania tego (i innego też, w tym zawsze mnie interesujących wertepiastych rewirów czynnego relaksu tudzież resetu)…
(Czy Tusk, pomiędzy sportami, wnukami, zbawianiem Europy i czytaniem Tokarczuk, też ma jakiś rozwój kulinarny?… Niewykluczone, że tak — wielcy tak mają, że mogą mieć dużo a nawet wszystko 😈 )
Przez lata w tyle głowy zakołatała czasem „prosta” maszyna trąco-szatkująca, co to w Helwecji z babci na wnuczkę i na żadnej wyprzedaży bagażnikowej ani pchlo-targowej nie dostaniesz.
Gdy warunki przechowalnicze pozwoliły, uzyskałam potwierdzenie parametrów owego bębnowego cudeńka. Oczywiście u mnie pomiędzy nastrojeniem się do zakupu a dokonaniem go jest najczęściej długawa droga. Nawet jeśli to zakup podstawowy („księżniczką sałatek” jest się w końcu na całe życie, co nie?… – nawet zaniedbując czasami rozwój (unlike Nemo) 🙄 )… I nawet jeśli ostatnie kilkanaście miesięcy przetestowały mocno i nie jeden raz pogięły zapamiętałą zakupofobię twą.
Ach, warto mieć jednak przy boku kogoś (Kogoś!), kto nie tylko potrzyma za rączkę w chwili decydujących zleceń przelewów, wypełnień wiadomych okienek transakcyjnych i całego tego wielko-konsumerowego ENTER. Ba, więcej – on to wszystko zrobi, wytłumaczywszy, iż gadżet jest prezentem gwiazdkowym wspólnym (choć w sumie to riserczowali akurat zelmerowskie maszynki do mielenia 😈 ), a skoro Amazon ma agendę niemiecką, dokładniej wrocławską – cena będzie ok (nnno, jest już, pod palcami i kodami) a dostarczenie szybkie.
Było jeszcze szybsze – sylwestrowe… Zaś wczoraj bębny dostąpiły testu surówki marchewkowo-jabłkowej. Powiedzmy szczerze: tarcie jak tarcie (prócz, że szybkie, bezpieczne, a tarki nowiutkie-ostrzutkie), ale te przyssawki blatowe…!… 😎
Ach, komuś może jeszcze zaimponować maleńki krzyż helwecki i niepozostawiający wątpliwości napisik „Swiss-made” 🙄
Z najszczerszymi ukłonami ku Alpom i nie tylko! 😉
Przy okazji – naprawdę szczere, najszczersze i najwiarygodniejsze proroctwa noworoczne:
https://basiaacappella.wordpress.com/2020/01/01/z-kazdym-krokiem/#comment-71011 🙂 🙂 🙂 — Spełnią się z pewnością! 😉
Ja przeczytałam jedną książkę Mroza, chyba ostatnią, bo wydaną ponad rok temu (o kurczę, z jego tempem pisania to już może piątą od końca 😉 ) – „Władza absolutna”. Jest to gotowy scenariusz do filmu typu sensacyjno-politycznego. Na okładce z tyłu rekomendacja: Przeczytajcie, zanim sfilmuję! Łukasz Palkowski.
No proszę! Scenariusz gotowy dla reżysera 🙂
Nie wiem, co na obiad – mam surówkę z kapusty kiszonej, coś do niej dopasuję…ziemniaki i jajka sadzone? Albo kaszanka z polskiego sklepu?
+3c
Mnie bardzo brakuje Nemo. Podczytuje ja ( jego ) na sasiednim blogu.
Jolinku – przepraszam, to telefon zmienił mi „l” na „k”. 🙂
a capello,
przepowiednie na bieżący rok bardzo obiecujące. 🙂
Gratuluję praktycznych nabytków.
Jak zwykle zagłębiłam się w podkrakowskie klimaty i z trudem oderwałam się do mniej ciekawych zajęć.
Krystyno dziękuję. Dobrze pamiętasz nawet są dwa koty u syna, ale one są dzikie i nie siedzą koło mnie, a tamte z wyjątkiem jednego kazały się głaskać 🙂
Pamiętam opowieści o tej tarce i też ją znalazłam, ale o dziwo się powstrzymałam przed zakupem.
Przeglądałam blogowe archiwum i spotkałam Nemo także szukającą czegoś w archiwum. Po drodze znalazła takie coś: / trzeba kliknąć w link o Irzyku – godz. 21.40 / https://adamczewski.blog.polityka.pl/2011/10/25/jeszcze-jest-slonecznie-wiec-jedziemy-na-wies/
Nie mogłam tego zostawić w zapomnieniu.
Asiu zabawnie wyszło … 🙂
Małgosiu współczuję .. nasza kotka miała problemy zdrowotne i zięć, uczulony na koty przyjechał z córka by ratować kotkę … kotka ma się dobrze a zięć ratuje się lekami ..
nemo pozdrawiam .. bardzo mi brakuje Twoich wpisów ale rozumiem bo sama czasami ledwo daje radę ..
wiecie ile pieniędzy dostanie w tym roku z budżetu TVP? … 1,95 MILIARDA złotych … a wiecie jaką kwotę władza PiS przeznaczyła w CAŁYM 2019 roku na CAŁĄ polską chemioterapię? …. 737 MILIONÓW złotych! …. a my dalej siedzimy w domu i nic to nam … 🙁
Jolinku, wiem, ale niestety wiadomo kto ma to co zrobimy w nosie. Nie chcę rozwijać tu tematu, jeśli chcesz zadzwoń, pogadamy.
…a ja z kolei wyczytałam w dzisiejszej prasie (GW) o masakrze ptakówz okazji wystrzeliwania petard noworocznych i dotyczy to przede wszystkim tych prywatnych „pokazów”, bo te wielkie robią wiele huku, a te małe przyziemne zabijają…
I druga „radosna” wiadomość, że 29% społeczeństwa nie interesuje się polityką, więc nie wie, kto z polityków jest najbardziej popularny. Też dobrze… zwłaszcza w śœietle tego, o czym wspomina Jolinek (19:17)
Trzecia wiadomość – Polacy jedzą 73.9kg mięsa rocznie na głowę.
Fatalnie, zwłaszcza jak się odliczy bezzębnych staruszków, oseski oraz wegetarian. O wiele za dużo mięsa i tendencja jest wzrostowa.
U mnie jutro fasolka (Piękny jaś karłowaty) „po bretońsku”, cha cha cha… z niewielkim dodatkiem kiełbasy z indyka. Dzisiaj pierogi odsmażane z wczoraj.
Czwarta wiadomość – kicia wreszcie chlipnęła parę łyków wody i skusiła się na kilka „kocich cukierków”. Odetchnęłam.
p.s.Jak nie wspominałam wyżej to wspominam teraz, że u nas w Nowy Rok nie było słychać ani jednej petardy, a pokaz fajerwerków był za daleko (ok.14 km stąd), żeby było słychać. Zawsze są w centrum miasta nad jeziorem.
https://www.cityofkingston.ca/explore/webcams/confederation-basin
To kamera z ratusza (tutaj – City Hall). Na horyzoncie widać Wolfe Island, gdzie wiatrak produkujący energię elektryczną wiatraka pogania… Na Amherst Island niedaleko nas jest podobnie, las wiatraków. Wolę dachy i farmy fotowoltaikowe, bezgłośne 😉
Tutaj z kolei artykuł o arabskich wpływach w kuchni sycylijskiej – nawet popatrzeć na zdjęcia warto – moją uwagę zwróciły bajecznie kolorowe talerze 🙂
https://getpocket.com/explore/item/eating-the-arab-roots-of-sicilian-cuisine?utm_source=pocket-newtab
W roku 2019 NFZ wydał na chemioterapię –
1 mld 566 mln zł.
Dla Gospodyn i calego Blogu – Serdeczne zyczenia wszelkiej pomyslnosci w Nowym Roku!
Ja tez bardzo lubie czytac blog „do tylu”; najczesciej kopiuje przepisy do osobnego pliku i tym samym nie mam problemu z szukaniem czy nie dzialajacym sznureczkiem. Przepis Echidny na te cytryny tez mam i moge tu skopiowac jakby ktos potrzebowal …
U mnie dzis plus 7 i wiatr co urywa glowe … W planie na popoludnie produkcja sera wedlug przepisu Ewy Cichalowej – wreszcie mam czas i cierpliwosc.
GosiaB, dobrze trafiłaś, bo jakby Ci przypadkiem trochę sera zgliwiało, to masz poniżej przepis, już kiedyś lat temu dobrych parę pisaliśmy o tym serze, uwielbiam, zwłaszcza jak jeszcze ciepły!
Ale zazwyczaj wtrzącham pół kg twarogu, jak tylko „dowiozą” ze sklepu do domu. Zleniwiłam się i nie chce mi się robić 🙄
U nas już +6c i też zawiewa.
http://haps.pl/Haps/7,167709,25187058,powstaje-z-zepsutego-twarogu-a-w-smaku-moze-dorownywac-serom.html#s=BoxOpImg4
GosiuB,
poproszę o ten przepis na cytryny.
Prosze bardzo, Krystyno:
PRZEPIS NA CYTRYNY W SOLI
Przepis jest najprostszy z prostych ino czekac trzeba cale 40 dni. Kiedys podawalam, ale nie szkodzi powtorzyc raz jeszcze.
Skladniki: – 8 cytryn – sol morska (byle NIE jodowana) – 6 ziaren kardamonu – 3 listki laurowe – 3 male straczki ostrej papryczki (eye chillies) – 1 duzy sloik (najlepiej typu wek, metalowe nakretki wchodza w korozje z sola)
Przygotowanie: – po dokladnym umyciu cytryn bardzo delikatnie pocieramy skorke na drobnej tarce by otworzyc pory i wkladamy cytryny do miski zalewajac ZIMNA woda – nastepnego dnia zmieniamy wode (taki zabieg usuwa gorzkosc skorki) – trzeciego dnia wylwamy wode i ostrym nozem nacinamy cytryny na 4 cwiartki do okolo polowy wysokosci cytryn, do srodka sypiemy sol – pelna lyzeczke od herbaty i ukladamy w sloju dodajac liscie bobkowe, ziarna kardamou i chilli – zalewamy wrzatkiem i zamykamy sloik (nie trzeba pasteryzowac) – odstawiamy w ciemne i chlodne miejce na dni 40 Po 40 dniach mozna uzywac np do – smarowania mies – przyrzadzania zaprawy/marynaty do mies – nadziewania drobiu (uzyskujac delikatne, wilgotne pieczyste o interesujacym smaku) – do salatek (po uprzednim odcieciu skorki – sam miasz drobno posiekany nadaje niecodziennej swiezosci i aromatu) – w daniach z kuskus – jako przekaski do piwa (jesli za slone mozna przeplukac zimna woda).
Przepis kucharza rodem z Maroka, a raczej jego matki. Sprawdzilam – doskonaly. Mozna zredukowac ilosc cytryn i wielkosc sloika lecz z moich doswiadczen do nadziewania sredniej wielkosci kurczaka potrzeba okolo 3 do 4 cytryn. A ze marynata moze sobie stac w ciemnym chlodnym miejscu dosc dlugo, lepiej miec kilka extra w zapasie.
cytryny mogą być nawet i z grubą skórką. Ten gorzkawy posmak tracimy poprzez lekkie otarcie skórki otwierając jej pory* i dwukrotne moczenie w zimnej wodzie**. Ważne jest by nie ścierać skórki na tarce lecz lekko przetrzeć. Wspomniany poprzednio szef kuchni jako inne rozwiązanie proponuje otwarcie por cytryn poprzez przetarcie (DELIKATNE) cienkoziarnistym papierem ściernym. Na marginesie: po przygotowaniu marynaty na wierzchu słoika przyklejam nalepkę z datą od kiedy można zacząć używać – oszczędza ambarasu liczenia i pamiętania kiedy przetwór zrobiłam.
dokładnie tłumacząc tę część przepisu: * otwórz pory skórki poprzez delikatne otarcie na drobnej tarce (mój dopisek – nie ścieramy skórki) ** włóż do dużej miski i całkowicie zalej zimną wodą, na drugi dzień wylej wodę i ponownie zalej zimną wodą, na trzeci dzień postępuj jak podałam w przepisie
Przepis rodzinny pani Barka M’Souli mieszkającej w Casablance (wiadomo Maroko), matki Hussana M’Souli szefa kuchni i właściciela marokańskiej restauracji Out of Africa – w Manly (dzielnica Sydney). W restauracji nie byliśmy, fotografie z galerii i Menu wyglądają zachęcająco, brak cen pozwala się domyślać iż ceny nie należą do najniższych. Słoiczek (niestety nie mogę znaleźć wagi, ale wygląda na 25 dkg) marynowanych cytryn $12.00. A przepis skrzętnie spisałam z programu SBS Food (reportaż kulinarny z Hussanem w roli głównej) gdzie zdradził tajemnicę przepisu swojej mamy jaki wykorzystuje w restauracji.
http://www.outofafrica.com.au/ooa/
Gosiu,
bardzo dziękuję. 🙂
Tak mi się wydawało, że w tym przepisie cytryn nie zalewa się sokiem tylko wodą.
Gosiu,
jak nie ma soli morskiej niejodowanej, to prawdopodobnie może też być sól niejodowana kamienna do robienia ogórków kiszonych i tym podobnych kiszonek. U nas to jest „pickling salt”.
Podany przez Gosię adres restauracji nie działa, jest nowy:
https://www.outofafrica.com.au/
Jestem po obiedzie, a jak spojrzałam, to zgłodniałam!
https://www.outofafrica.com.au/our-gallery-masonry/
Ja tez zwykle czytam od tylu i zapozniony. Dlatego dopiero teraz zapodam co akurat przeczytalem, bo bylo o czytaniu. Jest to „Moskwa – Pjetuszki” Wjenedikta Jerofjejewa.
A to znowu w zwiazku z dobrymi intencjami na nowy rok.
Nb, wszystkiego najlepszego na nowy rok jeszcze raz, teraz juz w nowym roku!
Stara Żaba
29 września o godz. 1:50 87236
Jak się czyta do tyłu, to zawsze się coś ciekawego znajdzie 😉
Oto Stara Żaba napisała (parę lat temu, zapomniałam zanotować…):
„Podobno trzeba w dużej dyni, jeszcze rosnacej na grzadce, zrobic dziurke, wsypac cukru ile sie zmiesci, dziure zatkac. Zdaje się, że nawet może sama zarosnąć. Po pewnym czasie w dyni robi się alkoholowy napój dyniowy, coś na kształt cydru. Ciekawostka przyrodnicza. Nie sprawdze, bo nie mam dyni na grzadce. A gdybym nawet miala to i tak kucyki by ja zjadly, albo chociaz nadgryzly i sie upily.
Gruszko! ślimaki to se możesz smażyć, ale z żabami to się pohamuj!”
Większość moich znajomych spędziła noc sylwestrową w swoim domu lub w domach przyjaciół. Chyba nikt nie był na balu. Czytam „Plamkę mazurka” i przypomniała mi się rozmowa o ptaku ze zdjęcia zrobionego przez Danusię. Marek Pióro pisze: „Nie darmo kanię rudą niemieccy poeci nazywali królową przestworzy. Nieraz ręce mi zdrętwiały od trzymania lornetki przy oczach przez blisko pół godziny podczas obserwowania kani. Jej urok nie polega jednak tylko na wspaniałym szybowaniu. Jest ona też najpiękniejszym ptakiem pośród szponiastych.”
A ja myślałam, że istnieje tylko kania czubajka, grzyb… A tu ptak, i to rudy! Piękny.
Krystyno, tak, bardzo praktyczne one; z największym na czele 😉 Dzięki! 🙂
Co do dyni – właśnie wczoraj rano zrobiłam większą ilość zupy dyniowej curry (z soczewicą, ziemniakami w kostkę, dużą ilością suszonej pietruszki i selera, oczywiście cebulką, czosnkiem, imbirem przesmażonymi na początku).
W ostatnich latach (za inspiracją Agaty Adamczewskiej – w jednym z pierwszych jej wpisów tutaj) co roku improwizuję różnosmakowe placki dyniowe. Tym razem b. smakował z dodatkiem aromatycznego oleju (po śledziach z cytryną, cebulką i rodzynkami), ale klasyki typu łosoś czy różne kiełbaski, salami, chorizo też trendują.
W chłodne dni na niewyszukany lunch najszybciej zeszklić w wyższym rondelku nieco cebulki, czosnku, imbiru, zieloności; na to dynia w kostkę (ze skórką, jeśli ładna), rozparować, doprawić (ja – curry) – i juszszsz… znaczy po chwili, bo bardzo gorące 🙂
Alicjo, nie tylko rudy, są też czarne.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Kania_czarna
I są „odwieczne” porzekadła kaniowe… tudzież złośliwości/tajemniczości
http://magazynkaszuby.pl/2017/03/tajemnicze-zle-opiekuncze-ptaki-kaszubskich-wierzeniach/
https://pl.wiktionary.org/wiki/%C5%82akn%C4%85%C4%87_jak_kania_d%C5%BCd%C5%BCu
(Ja często słyszałam lekko-absurdalne „nawet i kania jak chce to gania” 🙄 😮 )
dzień dobry … ☕
wreszcie trochę słońca o poranku … w ciągu naszego pobytu w górach słońca nie było wcale .. i to był największy mankament tego wyjazdu ..
dziś łosoś na ryżu z groszkiem ..
Dzien dobry z rana.
Dzis placki z siekanego sznycla z indyka, w grubo startych warzywach.
Kanie to naprawde ladne ptaki. Czarna widze czesto nad autostrada, gdzie zwykle jezdze. Chyba ta sama, albo jakas z tego samego gniazda, bo zawsze na tym samym odcinku. Rudych znam wiecej, najczesciej jedna, nad ogrodem mojej corki, mozna ja wtedy dokladnie obserwowac. Bardzo piekne ptaki!
Nb, w Niemczech ich populacja ma byc najwieksza.
Na kanie rude napatrzyłam się w Walii. Są tam wszechobecne. To jeden z symboli tego kraju.
Mroza, po przeczytaniu „Nieodnalezionej”, zwarczałam ja.
Za to z przyjemnością, jeśli można tak powiedzieć o krwawej lekturze, czytam Ćwirleja i Chmielarza poleconych przez Krystynę.
Teraz nowy Bryson i „Błoto słodsze niż miód” Rejmer. W kolejce „Nienaganny” i „Babel”. A tak w ogóle, to na czytanie powinna być przydzielona osobna doba.
Za radą przyjaciółki do zupy dyniowej dodaję sok z pomarańczy.
został Wam bigos? … zróbcie krokiety …
https://www.kulinarnamaniusia.pl/2019/12/krokiety-z-bigosem.html
Po raz pierwszy nie zrobiłam bigosu świątecznego – zawsze zostawał i zamrażałam w porcjach, ale w tym roku zaryzykowałam. Zawsze mogę zrobić, tym bardziej, że mam własną kiszonkę – i to był bardzo dobry pomysł, zakisić własną kapustę! Dużo lepsza i nie przesolona.
Z Mroza mam trylogię „Parabellum”, widzę, że on lubi pisać seriale…
„Władza absolutna” była dość rozrywkowa i sprawnie napisana. Na razie czytam Dehnela „Dziennik roku chrystusowego”, momentami nudne, momentami przeintelektualizowane, ale jak to u Dehnela, dobrze się czyta, tylko długo 😉 I jeden minus ma u mnie – skrytykował „Ostatnie rozdanie” Myśliwskiego jako strasznie nudną książkę – „i kto to czyta!”. Ano ja przeczytałam z wielką przyjemnością, jak zresztą wszystkie inne książki tego autora. Dehnel został zaproszony do tv na dyskusję panelową o tej książce z udziałem Myśliwskiego, dlatego musiał przeczytać – zabawna historia, bo ktoś mądry inaczej zaprosił na tę dyskusję 10 osób i kilka osób nie miało okazji w takim tłumie się wypowiedzieć, w tym Dehnel 😉 Z czego był zresztą zadowolony.
Dzisiaj fasolka bretońska, od wczoraj stała temperatura +6c, nawet w nocy, bo zerkałam ze dwa razy na termometr.
Mimo lekkiego osłabienia po przejściach ostatnich 2 dni nadzorca się znalazł – pilnuje majstra, naprawiającego kominek 😉
Przecież to jest jej ulubione miejsce do wylegiwania się przed…
https://photos.app.goo.gl/wAz2BtmAFvzrRGfc9
Właśnie mąż zapytał mnie, czy robię krokiety/ widocznie mignęły gdzieś w telewizorze/. Robię, a właściwie robiłam kiedyś. Wolę pierogi, bo choć nadzienie takie samo/ mięsno- kapuściane w różnych proporcjach/, to pierogi są delikatniejsze. Ale obiecałam, że zrobię w niedalekiej przyszłości.
Kanie w mojej najbliższej okolicy nie występują. Często widuję myszołowy, najpospolitsze z ptaków drapieżnych. Ale ich widok też mnie bardzo cieszy.
Haneczko,
też dowiedziałam się, że do zupy dyniowej dodawany jest sok pomarańczowy. Wyczytałam w sylwestrowym menu, ale nie próbowałam.
We wtorek wybieram się do kina na film o Judy Garland ” Judy”. Bardzo chwalą ten film, a szczególnie Renee Zellweger w roli głównej.
Co dla jednych jest nudne, dla innych wprost przeciwnie. Dlatego takimi opiniami raczej się nie kieruję. Ja chyba nawet lubię te niby nudne.
U nas w ogóle nie ma kani (oprócz czubajki – grzyba, nawet u mnie w obejściu), więc dlatego jej nie znam. Z drapieżnych u nas sokół wędrowny (miał gniazdo na mojej bardzo wysokiej sośnie, teraz ma w lesie za domem, bo latem słyszałam odgłosy), łabędzie oraz „turkey vulture”, czyli sęp (cartahtesaura) – to z tych, co widziałam. Są też spektakularne śnieżne sowy (snowy owl), ale bardzo rzadko się pokazują, są pod ścisłą ochroną. Podobno na naszej Wolfie Island jest ich sporo, ale trudno je podejść, są płochliwe.
Te krokiety bigosowe są ciekawe, ja nigdy żadnych krokietów nie robiłam, więc może kiedyś…
https://www.google.com/search?sxsrf=ACYBGNRE4YRnOGshtmwVtnu7a0HGNQj4jQ:1578065693049&q=drapie%C5%BCne+ptaki+w+ontario&tbm=isch&source=univ&client=firefox-b-d&sa=X&ved=2ahUKEwibyMPo4OfmAhUyTt8KHZm0B3oQsAR6BAgKEAE&biw=1253&bih=564#imgrc=37d6CTwVyWtRwM:
Wracam z bezinternecia i w pierwszych słowach mego listu składam wszystkim najlepsze życzenia noworoczne-trzymajmy się i nie dajmy się!
Tydzień bez radia, telewizji i internetu, wśród wspaniałej przyrody i w dobrym towarzystwie bardzo poprawia nastrój, czego wszystkim życzę!
Ta przyroda to park narodowy, który znajduje się, tak mniej więcej, w połowie drogi pomiędzy Barceloną i Walencją: http://www.parquesnaturales.gva.es/va/irta
W planach nie mieliśmy odwiedzania żadnych dużych miast-Barcelonę już znamy, a Walencja odłożona na później. Pomiędzy obficie nakrytymi stołami swiateczno-noworocznymi zaplanowaliśmy jedynie spotkania z przyrodą i wędrówki licznymi szlakami rezerwatu jak wyżej. Pogoda do spacerów byla znakomita-trochę chmur, trochę słońca i temperatury od 14 do 18 stopni.
Noc sylwestrową spędziliśmy w towarzystwie francusko- hiszpańskim. Francuscy znajomi zapewnili ostrygi, flagrasy i gęś z kasztanami, a Hiszpanie przygotowali oczywiście paelle w wersji valenciana, czyli z mięsem kurczaka i krolika https://www.podrozepoeuropie.pl/co-zjesc-w-walencji/
Nie bylo lekko, ale daliśmy radę spróbować wszystkiego, choćby w aptekarskich ilościach. Tańce i swawole pozwoliły spalić trochę kalorii 🙂
Hiszpanie, przynajmniej w regionie, który odwiedziliśmy, 31 grudnia o północy zjadają dwanaście sztuk winogron-z każdym wybiciem zegara należy zjeść jeden owoc i pomyśleć jedno życzenie. Wcale nie jest łatwo wymyśleć, ot tak, na poczekaniu dwanaście życzeń…W sklepach, przed Sylwestrem oprócz winogron na wagę można kupić „gotowca”, czyli plastikowy kieliszek szampana z odliczona ilością owoców. Większość kupuje oczywiście winogrona na wagę, bo to zdecydowanie taniej.
Otrzymałam odpowiedź od Pani Oli z redakcji „Polityki”w sprawie zdarzajacych się nam czasami kłopotów z zamieszczaniem komentarzy. Ustawienia zostały poprawione, powinno być dobrze. Najprzyjemniejsze było zdanie, jakie Pani Ola zamieściła na zakończenie swojego mejla: „Wszystkiego dobrego dla całej kulinarnej gromady blogowej. Są Państwo wspaniali.”
Jakże miło przeczytać 🙂
Danusia – piękne krajobrazy, pyszne jedzenie, miłe towarzystwo – wszystko wspaniałe, ale te tańce i swawole… 😀 Tańce i swawole w sylwestrową noc to jest to! 😀
Pozdrowienia dla Pani Oli. 🙂
Znalazłam coś na temat tańców i swawoli. Ale to za chwilę, bo trochę długie jest 😉 .
Paella w wydaniu kurczaczym wydaje mi się wersją dla mnie!
Przyłączam się do pozdrowień dla Pani Oli 🙂
+6c, trochę ponur* (to od Dehnela ściągnęłam), bo słońca brak, ale rower został wyprowadzony na przejażdżkę.
Idę dopilnować tego pięknego jasia i zrobić sos.
Z Kurjera Stanisławowskiego, rok 1904 (pisownia oryginalna) Pisał jakiś tetryk 😀
„Taniec a zdrowie.
Sezon karnawałowy w całej pełni; wszędzie słychać rozmowy o wieczorkach, piknikach, balach i zabawach. Stanisławów bawi się, ale nie tą zabawą szaloną, bez opamiętania, jak to ongi bywało. Dziś nawet między młodzieżą znaleźć można takich, którzy pamiętają przysłowie: taniec nie robota; kto nie umie – nie sromota.
Od czasów niepamiętnych poeci prozą i wierszem sławili zalety tańca; w starożytności postanowił on nawet poważne stanowisko kultu religijnego, a ludzie najpoważniejsi nie uważali za złe puszczać się w tan. Toć i król Dawid pląsał przy dźwiękach harfy. Z biegiem czasu taniec stracił na powadze i znaczeniu, w nowszych zaś czasach uprawiany bywa jedynie w karnawale.
Hygiena wtrącająca się do wszystkiego co ludzie robią i na taniec również zwróciła uwagę, zajmując względem niego stanowisko dosyć życzliwe i orzekając, że taniec należy do pożytecznych, zdrowych ćwiczeń cielesnych, o ile nie przekracza granic umiarkowania, a praktykowany jest spokojnie i uważnie.
Ach, ta hygiena!… po co ona wszędzie wtrąca swoje trzy grosze!…
W szalonym wirze walca, wśród dźwięków upajającej melodii, gdy pierś silnie faluje i skronie krwią nabiegają, któżby pamiętał o pożyteczności ćwiczeń cielesnych, uprawianych z umiarkowaniem i rozwagą!…
A jednak pamiętać warto, nigdzie może bowiem nie ma tak łatwej i zaradnej okazji do „zepsucia się szanownego zdrowia”, jak w tańcu, żadna też z zabaw, żaden nawet z nowoczesnych sportów nie pochłania tyle ofiar co taniec.
Nie jest to jednak winą tańca. Bo czy który lub która z zapamiętalszych i mniej zapamiętałych tancerzy lub tancerek zadaje sobie kiedykolwiek pytanie jak należy tańczyć? Można pójść o największy zakład, że z pomiędzy tysiąca tańczących, kto wie czy bodaj jeden zwraca na to uwagę. A przecież jak we wszystkiem, tak i tu istnieją pewne przepisy, normujące pewne „dane hygieniczne”, o których warto pamiętać.
„Wodzireje” starszej daty, mający za sobą szereg przetańczonych karnawałów i rozkosznych wspomnień, biadają, że corocznie zwiększa się liczba młodzieży nietańczącej i z goryczą przewidują, że za lat kilkanaście nikt już tańczyć nie będzie.
Jest w tem nieco przesady, zwłaszcza co do wyrażonych na przyszłość obaw, równocześnie jednak o ile spostrzeżenia owych wodzirejów są prawdziwe, o tyle też można je nazwać pocieszającemi. Młodzież widocznie zaczyna rozumieć, że taniec dla wielu osób powinien być „przyjemnością zakazaną”. Gdybyż to wolno było „przetańczyć walca” raz i drugi w koło i uczuwszy zmęczenie zaprzestać? Gdzie tam! Kto raz wpadnie w wir tańca, temu już wydobyć się niepodobna: musi tańczyć do upadłego – i to właśnie jest najgorszą, najzdradliwszą stroną tej przyjemności.
Dlatego to ludzie słabi fizycznie lub niedostatecznie rozwinięci – zarówno mężczyźni jak i kobiety – powinni zupełnie wstrzymywać się od tańca, bo ta, bądź co bądź męcząca zabawa bezkarnie im nie ujdzie.
Następnie ludzie chorzy na serce lub płuca powinni stanowczo wykreślić taniec z programu swoich rozrywek. Młodzież płci pięknej cierpiąca na tak pospolitą chorobę jaką jest blednica, powinna, o ile możności wstrzymać się od tańca. Umiarkowanie, ale bardzo ściśle przestrzegane, powinno być dla tego rodzaju osób drogą wytyczną, z której ani o krok zejść nie wolno. Jeśli która z pań nie ma tyle siły woli, aby mogła oprzeć się błaganiom zapamiętałego tancerza, lepiej niech wcale nie tańczy.
W każdym zaś razie zarówno zupełnie jak i nie zupełnie zdrowi powinni o tem pamiętać, aby nie męczyć się zbytnio, skoro tylko poczynają uczuwać silniejsze uderzenia serca albo zbytnie przyspieszenie oddechu, niechaj zaraz zaprzestają tańca.
Tyle co do uwag ogólnych. Słówko jeszcze o szczegółach.
Pierwszy walc, rozpoczynający zabawę, powinien być niejako przygotowaniem organizmu do męczącej pracy. Przygotowanie to trzeba stosować ostrożnie i umiarkowanie. Raptowne zmęczenie zawsze zaszkodzi.
Co do ubioru, powinien on być w tańcu jak najswobodniejszy. Niestety, panie pod tym względem łamią zasadnicze przepisy hygieny: gorset w tańcu, zwłaszcza ciasno zasznurowany, jest istnym zabójcą zdrowia, a nieraz i życia. Uderzenia krwi do głowy, omdlenia – wszystko to są skutki ciasnego gorsetu. Czasami gorzej bywa jeszcze: nagła choroba po powrocie z balu i śmierć niespodziewana nie należy do wyjątków. Przykra to rzecz głosić „memento mori”, gdy się mówi o tańcu, ale obowiązek usuwa na bok wszelkie względy.
Co do napojów, przesądem jest, że szkodzą one w czasie tańca; przeciwnie, są one niezbędne, aby utrzymać w organizmie normalną ilość wody, której dużo się zużywa w czasie tańca. Ale i tu umiarkowanie jest konieczne, pić można częściej, ale w małych ilościach.
Napój powinien być niezbyt zimny. Najlepiej zalecają się wszelkie lemoniady, cukier bowiem spełnia czynność bardzo pożyteczną, gdyż tkanki organizmu szybciej spalają się (utleniają) wśród zmęczenia. Piwa, wina i wszelkich napojów wyskokowych stanowczo powinni unikać ludzie dbający o swoje zdrowie.
Czyż trzeba wspominać, że po zmęczeniu się tańcem nie należy wystawiać organizmu na działanie niższej temperatury lub przewiewu zimnego powietrza? O tem chyba wie każdy.
Oto są główne przepisy i wskazówki jakich wśród tańca trzymać się należy. Gdyby zawsze pamiętano o nich, taniec przestałby należeć do najniebezpieczniejszych rozrywek, a pozostałby najprzyjemniejszą, jak nią jest i był zawsze.
Dr. A. K.”
Z Kurjera Stanisławowskiego, 1905 r. Jak widać temat tańca bardzo interesował redaktorów
„Hygiena tańca.
Z baliku na balik, z tańca w taniec – oto hasło niejednej z pań i panien w chwili obecnej, na czasie więc chyba będzie o hygienie tańca rzec słów kilka.
Czy taniec szkodzi?
Hygiena odpowiada przecząco, z zastrzeżeniem jednak, by tańca, jak w ogóle wszystkich ćwiczeń fizycznych, nie należy nadużywać. Lekkomyślność i chęć popisania się bądź co bądź wytrwałością, doprowadzają do wybryków, czyniących taniec szkodliwym.
Nierozsądny zwyczaj tańczenia przez noc całą, nieraz do dnia białego a zwłaszcza tańczenia zaraz po wieczerzy, bywa częstokroć przyczyną zaburzeń organicznych bardzo ciężkich.
Najmniej szkodzą w tańcu: szybkość przesadna, ściskanie ciała gorsetem, niestosowne ubranie i wreszcie zimne powietrze i napoje.
Taniec jak każde zdrowe ćwiczenie fizyczne, powinien wzmagać się stopniowo. Szkodliwem przeto jest puszczać się w szybki, forsowny taniec zaraz po przybyciu na zabawę. Z chwilą uczucia zawrotu głowy, ściskania w piersiach lub zmęczenia, należy taniec przerwać i przechadzać się wolnym krokiem, póki nieprzyjemne uczucie usunięte nie zostanie.
Nie należy nigdy tańczyć zaraz po posiłku. Jakby na przekór temu logicznemu wymaganiu higieny, zabawy nasze stają się właśnie najbardziej ożywione po wieczerzy. By uniknąć przeziębienia skutkiem tańca, należy tańczyć bez zbędnego wysiłku, nie „do upadłego” jak się mówi. Po tańcu męczącym nie siadać, lecz przechadzać się, nie wychodzić do sieni lub do pokoju, w którym okno jest otwarte, nie narażać się na przeciągi.
Najlepszym napojem dla ukojenia pragnienia jest orszada lub lemoniada o temperaturze pokojowej. Herbata, a zwłaszcza napoje alkoholowe, nie koją pragnienia, rozpalają i działają wyczerpująco na system nerwowy. Lody nie powinny być nigdy spożywane zaraz po tańcu.
Nieszczęśliwemi, zaiste, ofiarami zabaw tanecznych są nieraz panny na wydaniu.
Ileż to razy zdarza się nawet, że matka, dbała o zamążpójście córki, wprost nakazuje pannie, by nie odmawiała tancerzom. Nie wchodząc już w to, jak poniżającym dla godności ludzkiej jest taki przymus moralny, warto zaznaczyć, że taniec przymusowy, wbrew woli i chęci, może stać się dla osób słabszych, anemicznych, a takich nie brak wśród panien naszych, przyczyną ciężkich niedomagań nerwowych.
Z drugiej strony ileż to panien uważa za ideał zabawy wesołej przerzucanie się z ramion jednego mężczyzny w drugie i tańczenie przez noc całą do zaparcia oddechu.
Skutki takiego lekceważenia najprostszych zasad higieny przewidzieć łatwo.
Zapalenie oskrzeli lub płuc, choroby organów trawienia, wyczerpanie nerwowe, a wreszcie przewlekłe dolegliwości kobiece. – oto następstwa szalonego, zawrotnego tańca bez miary i rozwagi w strojach gwałcących wprost wymagania zdrowego rozsądku.
Warto wreszcie zwrócić uwagę na brzydki i szkodliwy zwyczaj młodzieży naszej „zaciągnięcia się” w sąsiednich pokojach.
Zwyczaj ten szkodzi przede wszystkiem palącym, wywołując zawroty głowy i rozstrój nerwowy, płuca bowiem, oddychając szybciej i silniej skutkiem tańca, wchłaniają większą ilość dymu tytoniowego niż w stanie normalnym, a następnie szkodzi też reszcie towarzystwa, dym bowiem rozchodzi się po całem mieszkaniu, zanieczyszczając powietrze.
W końcu kilka słów o sali balowej.
O tem, że salon, w którym odbywa się zabawa taneczna, powinien być obszerny i wysoki, nie ma co mówić, nie można bowiem wymagać, aby mieszkańcy lokalu ciasnego zabaw się wyrzekli, choć dawno już przyjęty za granicą zwyczaj urządzania prywatnych zabaw tanecznych w salach wynajętych, specjalnie do tego przeznaczonych winien u nas ze względów higienicznych znaleźć zastosowanie. Warto także zwrócić uwagę, by sala balowa była przed zabawą jak najskrupulatniej przewietrzona, wymyta i wywoskowana dla uniknięcia kurzu, tak szkodliwego dla tancerzy, a także by w miarę była opalana, panie bowiem, zazwyczaj lekko na bal ubrane, najłatwiej przeziębiają się w chłodnym salonie z początku zabawy. Gospodarze wreszcie mieszkania powinni pamiętać o tem, że ścisk w Sali tanecznej szkodzi nie tylko zabawie lecz i zdrowiu, nie należy więc zbyt wielkiej liczby osób na zabawę spraszać.”
Nowy – bezpiecznego lotu! 🙂
„Skutki takiego lekceważenia najprostszych zasad higieny przewidzieć łatwo.
Zapalenie oskrzeli lub płuc, choroby organów trawienia, wyczerpanie nerwowe, a wreszcie przewlekłe dolegliwości kobiece. – oto następstwa szalonego, zawrotnego tańca bez miary i rozwagi w strojach gwałcących wprost wymagania zdrowego rozsądku.
Warto wreszcie zwrócić uwagę na brzydki i szkodliwy zwyczaj młodzieży naszej „zaciągnięcia się” w sąsiednich pokojach.”
Czyli dobrze, kiedy karnawał się kończy kiedyś tam 😉
Na tańce też już jestem od dawna za leniwa 🙁
Asiu- to może zamiast walca w gorsetach tango w dżinsach:-)
https://youtu.be/xZZmW59Ci5g
Danusiu – 😀
Dzisiaj zamęczę Was starociami, bo temat wdzięczny – tańce i swawole 😀
Z Kurjera Stanisławowskiego – rok 1901
„Moje plotki.
(…) Dziś mówię tylko o aranżerach. Aranżer to król balu, naczelny dowódca, feldmarszałek, generał, pułkownik itp. On jest wszystkiem. Od niego zależy życie i śmierć – tańców, on jest wszechwładnym panem muzyki, on powołuje pospolite ruszenie najemników i ochotników, on wreszcie ustanawia pokój – nieraz aż do znudzenia. Aranżer bywa czasem bardzo energicznym. Wprawdzie żaden z nich jeszcze na sali nie zastrzelił ani nie zasztyletował nikogo, ale bardzo często porywa, odtrąca, szturka, popycha tak, że nieraz mniej zwinny karnawałowicz pod serdecznym naciskiem tak energicznej wskazówki aż za drzwi wylatuje. A potem jeszcze coś. Aranżer nie powinien zważać na tych, którzy chcą podczas jednej wirówki obtańczyć kilkadziesiąt panien. Taniec wirowy trwa u nas dwie godziny, podczas gdy u wszystkich cywilizowanych ludów najwyżej 20 minut. Podczas jednej wirówki muzykantom wyłażą oczy z natężenia, u panów obcasy trzymają się na jednym włosku a drugi kołnierzyk już zmięty, panie kąpią się w pocie, matki zielenieją z trwogi o zdrowie córeczek, zasypiają, budzą się, znów zasypiają, znów się budzą i tak sześć razy, a ojcowie przez ten czas dwa razy byli „w sztosie”, dwa razy wytrzeźwieli, wreszcie omawiają całą politykę ze – i wewnętrzną, przeprowadzają i układają wojnę europejską, wreszcie zawarli pokój i na to conto w błogiem usposobieniu po raz trzeci się upili – a tam na sali jeszcze nie skończono mazuki czy walca. Nareszcie Bóg, który dotąd na wszystko z ojcowską cierpliwością miłościwie spoglądał, zlitował się nad męczennikami i natchnął wodzireja do dania znaku muzyce, że już dość (nareszcie!). Muzyka milknie, panienki padają zmordowane, mamusie budzą się z drzemki, tatusie przerywają politykę – wtem jakiś zapalony podskakiewicz przypomina sobie, że jeszcze „miał tańczyć” z panną X, uderza w dłoń: „jeszcze kilka taktów”… i muzyka młóci dalej, znowu przyskakują podskakiewicze, znowu puszczają się pary w wir, mamusie znowu zasypiają snem sprawiedliwego a tatusie znowu wracają do swoich stolików i znowu nalewają szklanice o dalej prowadzą wojny, zawierają pokoje, wybierają posłów, rozwiązują radę państwa, – a tam tańczą, i tańczą i tańczą.
To tez nie dziw, że po takiej wirówce następuje pauza, podczas której miałbyś dość czasu ożenić się, rozwieść się z żoną, ożenić się po raz drugi, palnąć sobie w łeb, zostać pochowanym i na drugim świecie doczekać się zbawienia. Rzecz naturalna, że każdy następny taniec spaźnia się i gdyby chciano wyczerpać program na karnetach spisany należałoby pozostać na Sali balowej dwa dni i dwie noce, a jeszcze zostałyby jakieś… zaległości.
Tyle panom aranżerom pro memoria.”
Wodzirej jednym słowem 🙂
Asiu 🙂
Nauki nie poszły w las i na moim Sylwestrze było bardzo ” hygenicznie”. Aranżera nie było, więc nie było przymusu tańczenia toteż prawie połowa zabawowiczów nie tańczyła. A to byli przeważnie młodzi ludzie. Umiar był we wszystkim. Dziwna sprawa. 🙂
Może młodzi się zestarzeli??? Ci, którzy chcieli szaleć taniecznie pewnie znaleźli inne miejsce 😉
Jakoś nie przepadam za sylwestrowymi imprezami w knajpie, wolę w gronie znajomych, kameralnie. I pomyśleć, że człowiek kiedyś szalał na dancingach 🙄
I z Gazety Lwowskiej rok 1906 – przedruk artykułu w Kuryerze Lwowskim – pisownia oryginalna (uwagi w nawiasach – redakcja Kuryera Lwowskiego)
„Magnaterja się bawi.
Niedzielne przedstawienie powiodło się doskonale. W sali śmietanka naszego towarzystwa. Damy w toaletach balowych, panowie we frakach lub uniformach. Rzędy foteli skrzyły się od brylantów i pereł, lśniły się od ramion białych, mieniły się całą gamą świetnych barw, atłasów, brokatów, gaz i haftów złotych.
Wiele pań przybyło w diademach brylantowych itp.
W pierwszych rzędach foteli zajęli miejsca: hr. Andrzejowa Potocka, JE. Pan Namiestnik hr. Potocki, etc. etc. i cała tutejsza arystokracja.
Na pierwszy ogień poszła „Partja szachów” przez Giuseppe Giacosa. Po tej poważnej jednoaktówce przyszła kolej wielce (?) z francuskiego tłumaczoną p. t. „Przysługa”.
Publiczność pokładała się od śmiechu.
(Musiał to być widok niezwykły – gdy cała tutejsza arystokracja w sali kasyna się pokładała).
W uciesznej farsie starego przyjaciela (?) Labiche’a odegranej po francusku, mogliśmy oklaskiwać przede wszystkiem i w pierwszym rzędzie… itd.
Po polonezie cztery pary zatańczyły wdzięczny taniec z czasów rococo „Valse Mignon”. Potem zatańczono polkę „Directoire”. Taniec „Imperiale” najlepiej się podobał ze wszystkich i rzeczywiście można być wdzięcznym księżnie Lubomirskiej, że wydobyła z pyłu zapomnienia ten śliczny taniec. Przysłużyłaby się (?) księżna lwowskim salonom, żeby raczyła ten taniec wprowadzić w modę we Lwowie. Gdyby we wspaniałych salonach księcia – kuratora w Ossolineum wszedł on w stały porządek tańców przy nadarzającej się okazji, z pewnością zamiłowanie do tego pięknego tańca, szybko rozpowszechniłoby się we Lwowie.
(Czy to nie rozczulające?).
Najwspanialszą i najbardziej stylową toaletę miała panna Iza M. – Fourreau o długim trenie z miękkiego białego jedwabiu, cały pokryty prześlicznym stylowym haftem srebrnym. Głowa o ślicznym profilu bardzo wiernie uczesana a la grecque, uwieńczona wieńcem srebrnych liści, a całość to zjawisko, jakby żywcem wykrojone z obrazów Dawida lub innego mistrza epoki napoleońskiej. Patrząc na te gibką wyniosłą postać, pełną godności i wdzięku jakiejś królewskości, ma się złudzenie czy to nie cesarzowa Józefina tańczy, otoczona swoim dworem?
(Sprawozdanie to zajęło tyle miejsca w „Gazecie Lwowskiej” – że w tym numerze nie ma żadnej wiadomości z prowincji zebranych, gdzie teraz nawet magnateria po f r a n c u s k u nie grywa i nie tańczy. Gdy bracia nasi pod obcymi zaborami walczą o język polski, w rocznicę Grochowa parluje magnateria galicyjska po francusku i wywołuje wrażenie, że to „cesarzowa Józefina tańczy, otoczona swoim dworem”)”
Julian Tuwim
Sokrates tańczący
Prażę się w słońcu, gałgan stary…
Leżę, wyciągam się i ziewam.
Stary ja jestem, ale jary:
Jak tęgi łyk pociągnę z czary,
To śpiewam.
Słońce mi grzeje stare gnaty
I mądry, siwy łeb kudłaty,
A w mądrym łbie, jak wiosną las,
Szumi i szumi mędrsze wino,
A wieczne myśli płyną, płyną,
Jak czas…
Czego się gapisz, Cyrbeusie?
Co myślisz? Leży stary kiep,
Już do gadania słów mu brak,
Już się wygadał? A tak, tak…
Idź, piecz swój chleb.
Z zaułka śmieją się uczniowie,
Że się mistrzowi kręci w głowie,
Że się Sokrates spił…
Idź, Cyrbeusie, uczniom powiedz,
Że już trafiłem w samo sedno:
Że cnotą jest zlizywać pył
Z ateńskich ulic! Lub im powiedz,
Że cnotą jest w pęcherze dąć!
Że cnotą jest – lać wodę w dzbany!
Albo – wylewać! Wszystko jedno…
A jeśli chcesz – to przy mnie siądź,
Nie piecz swych bułek i rogali,
Będziemy sobie popijali!
No, trąć się ze mną, trąć!
Cóż ci to? przykro, Cyrbeusie,
Że mi się język trochę plącze?
Że się tak śmieję, Cyrbeinku?
Że w biały dzień w Atenach, w rynku,
Jak żebrak leżę, wino sączę?
Mędrcowi, mówisz, nie przystoi,
Gdy złym przykładem uczniom świeci?
Że stary broi
Jak dzieci?
Że tłumu uczni nie gromadzę,
Że drogi prawd im nie wskazuję?
Nie radzę,
Nie filozofuję?
A tak… a tak…
Zło! Dobro! – prawda? – Ludzie, bogi,
Cnota i wieczność, czyn i słowo,
I od początku – znów, na nowo,
Bogi i ludzie, dobro, zło,
Rzeczpospolita, słowa, czyny,
Piękno – to, tamto, znowu to! – – –
Mój drogi – kpiny!
Słyszeliście od Herifona,
Żem jest najmędrszy… Tak orzekła
Wyrocznia, w całej Grecji czczona,
Blask chwały czoło moje zdobi!
Więc patrzcie, co najmędrszy robi:
O!
Bo cóż jest słowem, a co czynem,
Bo cóż jest dobro, a co zło,
Kiedym się złotym upił winem,
A mam kosmatą głowę psa
I w głowie zamęt obłąkańczy?!
Wy patrzcie, jak filozof tańczy:
I hopsasa, i hopsasa!
I hopsa, hopsa, hopsasa!
Wy patrzcie, jak najmędrszy tańczy!
Jak mu skaczą stare nogi,
Zło i dobro, ludzie, bogi,
Cnota, prawda, wieczna Mojra,
Hopsa, hopsa, idzie ojra:
Raz na prawo – hopsasa!
Raz na lewo – hopsasa!
Rypcium pipcium, chodź, Ksantypciu!
A muzyka gra!!
Chodź tu także, Cyrbeinku,
Wokoluśko tak, po rynku,
Mędrzec tańczy, dalej z drogi
Cnota, prawda, piękno, bogi,
Patrzcie ludzie, patrzcie, gapie,
Od Ksantypci wały złapię,
Że tak we mnie wszystko drga,
A ja sobie hopsasa!
Tak bez końca, tak do śmierci,
Niech się jasne niebo wierci,
Tak – do góry, a tu kopsa,
I znów boczkiem hopsa, hopsa!
Nie żałować starych nóg!
Niech się cieszy wielki Bóg,
Że Sokrates prawdę zna,
Że już wie! że wszystko ma!
Że już poszedł hen, za kraniec,
On – najmędrszy, on – wybraniec,
Gałgan z brzydką mordą psa
Poznał taniec, poznał taniec,
Hopsa, hopsa, hopsasa!!!
© Copyright by Fundacja im. Juliana Tuwima i Ireny Tuwim
Jako, że spać nie mogę to do przednich, asinych cytatów i wiersza dorzucę jeszcze taneczny fragment z „Ksiąg Jakubowych” wiadomej autorki:
„Teraz Jakub kołysze się na boki i przebiera nogami coraz szybciej, pokrzykuje na grajkow….Skądś przychodzi mezczyzna z santurem, tureckim cymbalami i kiedy przyłącza się po chwili do grających, muzyka staje się zupełnie skończona, doskonała do tańca. Wtedy Jakub kładzie ręce na ramionach dwóch podrygujacych gapiow i już drobią małe kroczki. Bębenek wybijają wyraźny rytm…..Powstaje szereg tańczących, następnie jego końce zwijają się, aż tworzy się krąg, który natychmiast zaczyna wirowac…. Bębenek gra coraz szybciej i coraz szybciej poruszają się nogi tańczących. Jakub zaczyna kręcić się jak derwisz, taneczny krąg rozrywa się, ludzie padają ze śmiechem na ziemię, spoceni i czerwoni z wysiłku.”
dzień dobry … ☕
Asiu … 🙂 … wieczór taneczny wczoraj był akurat na powrót Danuśki, która uwielbia tańczyć … 🙂
dla pani Oli pomachanko … 🙂
ciepło +6 i deszczowo .. zaraz sprawdzę jak się spaceruje ..
dziś u mnie króluje karp w galarecie .. koleżanka dała mi w prezencie cały półmisek bo wie, że uwielbiam i mogę jeść łyżkami …
umawiamy się …
https://www.skwerwolnosci.eu/event/11-stycznia-warszawa-marsz-tysiaca-tog/
Jolinku, chętnie, tylko muszę się wykurować, bo ten suchy kaszel nie daje mi spać.
Pogoda nie rozpieszcza, słońce błysnęło i znikło.
Na obiad „chińszczyzna” , dużo warzyw i odrobina mięsa indyczego.
Małgosiu to zdrowiej nam …
do pośmiania z internetu …
Sąd do Bacy, w sprawie o alimenty:
– Baco, proszę wytłumaczyć fakt, że 07.05.2017 urodziły się wam:
◇ syn w Wksmundzie
◇ córka w Zębie
◇ córka w Szaflarach
◇ syn w Murzasichlu…
.
.
.
.
.
– Rower mom…
Cyklista 🙂 🙂 🙂
Za oknem biało i nadal sypie, na termometrze 0c, w lodówce fasolka po bretońsku z wczoraj. Wyszła dobra, mimo braku boczku i dodania przeze mnie łychy kminku dla lepszego trawienia (maryjanek też oczywiście).
A propos „Dziennika roku chrystusowego” – świetny opis podróży do Indii na Międzynarodowe Targi Książki – luty 2013. Chłopaki pojechali kilka dni wcześniej, żeby zwiedzić to i owo, a że trasę ustalili sami, bez biura turystycznego, spotkało ich trochę niespodzianek. Dodam, że jako ludzie myślący dowiedzieli się przed wyjazdem tego i owego, popytali ludzi tam bywających, na co zwracać uwagę, czyli nie pojechali całkiem w ciemno. Polska była wtedy gościem specjalnym tych targów.
W ciągu owego roku odwiedził kilka krajów, przeważnie na spotkania z czytelnikami lub konsultacje z tłumaczami – Islandia, Szkocja, Słowenia, Niemcy, Francja, raz urlopowo Włochy i pewnie coś jeszcze zapomniałam. Zawsze opisuje architekturę i sztukę (zwiedza sporo), podaje ciekawostki historyczne, sporo pisze o kuchni! Muzyka, teatr, kino – opinie o koncertach, wystawach, spektaklach, na których był. Ciekawe, chociaż dłużyzny muszą być, skoro przyrzekł sobie, że będzie pisał codziennie. Chyba tylko kilka dni umknęło z przyczyn tzw. niezależnych, a jak nie było internetu – to kajecik 🙂 Polecam.
Alicjo-Dehnela polecanego przez Ciebie czytałam i również uważam, że to ciekawa lektura. Wydaje mi się, że już nawet kiedyś rozmawialiśmy na blogu o tej książce, a na pewno o książkach Dehnela, bo mamy w naszym gronie kilka osób, które lubią jego pióro.
I jeszcze o tańcu:-) Po obydwu stronach wschodnich Pirenejów przy okazji różnych świąt tanczy się katalonski taniec o nazwie sardana. Nasi francuscy znajomi zachęcali nas, by wybrać się do Katalonii na jakąś z licznych w tym regionie fest i spróbować zatańczyć sardanę razem z tubylcami:
https://m.youtube.com/watch?v=hFvlxF61grk
Z telewizora właśnie dowiedziałam się, że Finlandia (sic!) jest drugim po Argentynie krajem, gdzie tańczy się powszechnie i z ogromnym upodobaniem tango. Ot i ciekawostka!
musztarda malinowa .. w przepisie jest ocet malinowy robiony własnoręcznie .. ja wole ten robiony wg Heleny .. mam jeszcze trochę z zapasów własnych …
http://www.dompachnacyzywica.pl/2019/12/musztarda-z-octu-malinowego.html
książka dla tancerek …
http://www.dibloguje.pl/2019/12/fit-przepisy-od-baletnicy-czyli-ksiazka.html#
Malgosiu-życzę Ci zdrowia! Kaszel niestety potrafi być bardzo męczący.
Współczuję Małgosi. Mnie już 10.dzień męczy. Dziś w akcie desperacji wypiłem metaxę i piwo craftowe. Jest lepiej 🙂
A syrop z cebuli na gardło?
Irek,
mnie by metaxa raczej podrażniła gardło, ale jak jutro ogłosisz, że przeszło – zapiszę w kajecie na wszelki wypadek 😉
Z Jolinka wrzutki o bacy uśmiałam się jak norka i natychmiast rozesłałam w świat. Odzewy – same chichy 🙂
Dla „gardłujących”, może się przyda:
https://www.poradnikzdrowie.pl/zdrowie/apteczka/suchosc-i-drapanie-w-gardle-domowe-sposoby-na-chore-gardlo-aa-uTtG-5tnh-zehJ.html
Irku-stare, domowe sposoby zawsze najskuteczniejsze 🙂 Zdrowia!
A propos zdrowych przepisów dla baletnicy 🙂 Polecam proste, chłopskie połączenie- surowa cykoria i gotowane buraki, całość pokrojona sałatkowo
i polana sosem musztardowym z niewielkim dodatkiem miodu. Jedliśmy w wykonaniu naszego francuskiego kolegi-gorycz cykorii przełamana lekką słodyczą buraków, świetne.
Małgosia to chyba ma alergiczne skutki przebywania z kotami .. Irku metoda leczenia kosząca .. 🙂
Jak lubię cebulę, tak ten syrop jest nie dla mnie, nie jestem w stanie tego przełknąć.
Piję różne ziółka, łykam paskudztwa, a z nie oczywistych remediów stosuję kisiel 🙂
Z kaszlem też walczę, bo zanim poprzedni się skończył, zaczął się kolejny. Z syropu cebulowego tym razem zrezygnowałam. Idzie ku lepszemu, ale bardzo powoli. Na suchość gardła pomagają mi tabletki z porostem islandzkim. W poradach na gardło piszą, że ważna jest technika płukania gardła, a gulgotanie może wręcz zaszkodzić. W jaki sposób należy płukać, tego nie podano. A ja nie wiem, jak inaczej można płukać gardło.
Znajomy opowiadał mi kiedyś, że w jednym miesiącu dwa razy zgłosił się do niego pracownik z podaniem o urlop okolicznościowy w związku z urodzeniem dziecka. Każde było z inną kobietą. Formalnie wszystko było w porządku…
Chyba powinno być ” w związku z narodzinami dziecka”.
mnie pomagają na gardło parówki z rumianku lub szałwii …
Krystyna,
ten pracownik znajomego też cyklista? 😉
Kaszel kaszlowi nierówny – suchy trzeba ponoć nawodnić 😉
Ja w razie draki (rzadkiej) używam takich dropsów ziołowych na kaszel. Maćka leczyłam bardzo zimnym sokiem pomarańczowym, zamrażając bakterie – zazwyczaj pomagało, lody też się sprawdzają.
Jerzor gulgota mocno posoloną wodą – ja tego nie umiem, a poza tym paskudztwo rzadkie. Ale wszelkich bąbelków należy unikać, bo też podrażniają gardło.
Ambrozję 🙂
dzień dobry … ☕
jest karnawał … to może takie śledzie … lub z mandarynką? …
https://domowysmakjedzenia.pl/2019/12/25/sledzie-w-pomaranczach/
dwa dni niedzielnych obiadków przed nami …
nie tylko po bretońsku …
http://www.zkuchnidokuchni.pl/2019/12/fasola-jas-z-masem.html
Niezwykle popularne hiszpanskie danie-fabada asturiana bardzo przypomina naszą fasolkę po bretońsku http://hiszpania-portal.pl/fabada-asturiana-przepis/
Full english breakfest też przecież bez fasolki obejść się nie może:
https://images.app.goo.gl/X5nN6XCh9X7p6VXX8
Na nas nie czekają dzisiaj żadne fasolki, a jedynie zwykłe, lekkie i przyjemne francuskie śniadanie.
na górskiej wyprawie był z nami szwagier zięcia, który pochodzi z Kuby .. wszystko mu smakowało z wigilijnego stołu ale najbardziej kapusta z grochem (której ja nie jadam) .. a podana fasola czerwona w sosie własnym ucieszyła go jak by dziecko dostało super zabawkę … na naszym stole nic nie zostało bo nasz Ramzes zjadł wszystko .. 🙂 … Ramzes przyjechał i nie umiał jeździć na nartach ale zdolniacha z niego bo po 3 lekcjach z instruktorem wjechał na szczyt i bardzo dobrze sobie radził … Amelka natomiast jeździ bardzo dobrze na nartach ale zapragnęła się sprawdzić na desce .. trzy lekcje z instruktorem i śmigała ja zawodowiec ze szczytu … 🙂
Danuśka smacznego … 🙂 … pogoda na spacery i wyjazdy na wieś …
Dla mnie cassoulet ma coś z naszej fasolki po bretońsku i widzę że to hiszpańskie danie jeszcze bardziej je przypomina.
Słońce zachęca do spaceru, szczególnie, że ja na zewnątrz lepiej się czuję, pewnie wilgotność powietrza jest większa.
😯
https://wiadomosci.onet.pl/swiat/rekordowy-tunczyk-zaplacono-dwa-mln-dol/cl21xqm
Malgosiu-tak, z całą pewnością 🙂
Jesteśmy w krainie sera cancoillotte: https://images.app.goo.gl/3fVbrj54DQ3uAQKj8
czyli w regionie Franche-Comte. To nie jest jedyny ser, z ktorego słynie ta okolica, ale wspominam właśnie o nim, bo jako żywo przypomina wielkopolski, czy też śląski ser zgliwialy i przesmazony z dodatkiem masła. Nie dziwota, bo granica niemiecka stąd już rzut kamieniem, a gospodarni Niemcy też robią taki ser. Pyra o tym serowym smarowidle wspomniała na blogu niejeden raz.
Z tego co pamiętam ten ser zna też dobrze Krystyna, Pepegor i Asia chyba też?
Zastanawiam się, czy angielskie śniadanie zawsze tak wygląda; czy jest to śniadanie podawane tylko w gastronomii.
Małgosiu,
Ty możesz znać temat, choć przypuszczam, że w domu Twojej siostry mogą panować zdrowe polskie trendy.
Cassoulet rzeczywiście bardzo przypomina naszą fasolkę, tylko jest znacznie bogatsze. Z pewnością jest bardzo smaczne.
Mój starszy wnuk nauczył się jeździć na nartach ubiegłej zimy podczas pobytu na Słowacji. To taka jazda na oślej łączce, ale radził sobie bardzo dobrze. W czasie zimowych ferii jedzie na szkolny obóz narciarski. Ze sprzętem nie ma problemu, bo na miejscu dzieci dostaną narty i buty na cały czas obozu. Nie trzeba niczego ze sobą wozić.
Danuśka,
tego sera i polskiego odpowiednika nie znam i nie wiem, czy bym go polubiła, choć serowe wonności nie odstraszają mnie.
Krystyno, jak jadę do siostry to czasem w niedzielę serwują mi takie śniadanie, ale sztandarowym śniadaniem angielskim jest porridge czyli nasza poczciwa owsianka, co jest akurat zdrowym posiłkiem. Nie wiem czy nadal tak popularnym, ale w domu siostry jadanym, bo ona nie ma takiej fobii owsianej jak ja. Szczególnie, że jej dzieci zrobiły się wegetarianami, więc na śniadanie bywa szakszuka 🙂
Tez znam cancoillotte. Byl okres, ze jadlam go dosyc czesto a pozniej odkrylam inne sery i o nim zapomnialam.
Choinka rozebrana i swiecidelka schowane do przyszlego roku. Teraz bedziemy sie opychac przez caly miesiac galette des rois. To jest kaloryczne ciasto, ale tradycja jest tradycja. Wy macie paczki w tlusty czwartek a my w styczniu galette.
Na kolacje flaczki na sposob Caen. Danuska kiedys napisala, ze sa be… ale my je jemy, bo nie ma innych.
taki zgliwiały ser z kminkiem robiła druga żona mojego taty … nauczyła ją tego robić jej mama, która pochodziła z Litwy … miałam szczęście starszą panią poznać i spędzić z nią trochę czasu w kuchni … robiłam za pomocniczkę … do dziś pamiętam jej indyka nadziewanego i kutię oraz pasztety … pysznie gotowała i sprawnie jej to szlo mimo ułomności … przyjeżdżała tydzień wczesnej i gotowała wg planu …
Ja też robiłam taki ser, a nawet na blogu dawno temu pytałam o przepis i wywiązała się dyskusja, każdy, kto coś na ten temat wiedział, dodał swoje. Taki ser pamiętałam z wczesnej młodości, babcia mojej przyjaciółki go robiła. Koniecznie z kminkiem i wspaniały na ciepło!
Mimo, że biały ser miał najpierw nadgnić, czyli zgliwieć, nie przypominam sobie, żeby miał szczególnie przykry zapach, jak pyszny limburger na przykład, który mnie także paskudnie nie pachniał 😉
MałgosiaW,
owsiankę zjadam ze smakiem, ale kupuję otręby owsiane te, które gotuje się jedną – półtorej minuty. Do miseczki na boku daję mrożone maliny i jagody oraz 4-5 suszonych, pokrajanych śliwek, na boku zagotowuję szklankę wody (nie mleko!), dodaję 4 kopiaste łyżki tych otrąb i gotuję 1-1.5 minuty. Tym zalewam owoce, i mieszam – nie dodaję cukru ani niczego, bo suszone śliwki są na tyle słodkie, że wystarczy.
Przesmażony ser już nie ma przykrego zapachu, natomiast zgliwiały twaróg jak najbardziej 🙂 . Moja babcia taki robiła i mama też kiedyś. Może być z kminkiem lub też. Teraz jak ktoś z nas ma ochotę zjeść taki ser to kupuje gotowy. Chyba najlepszy jest z Nowego Tomyśla.
* może by z kminkiem lub bez 🙂
Asiu, dziękuję. Wylatuję jutro rano.
Nie lubię samolotów i latania, dobrze, że ludzie wymyślili rum z colą i cytryną. Nie przypominam sobie bym wsiadł do samolotu bez tego znieczulacza. Wszystkim latającym polecam. 🙂
Nigdy w czasie lotu nie śpię, zawsze, tak jak Alicja, pilnuję i kontroluję pilota!
Zaradne gospodynie wykorzystywały zgliwialy ser, a zglodniali pasterze ukladali kawalki serów na rozgrzanych kamieniach wokół ogniska, a kiedy ów się stopil okraszali nim ziemniaki. Tak właśnie powstała raclette, potrawa, która z całą pewnością nie jest polecana dla baletnic 😉 Temu znakomitemu, co by nie mówić, daniu towarzyszą też wędliny i oczywiście dobre wino: https://images.app.goo.gl/zeVL39cQimv7gRU98
W dzisiejszych, wygodnych czasach ser roztapiamy na małych patelenkach i nie musimy wspinać się po górskich halach(co jednak zdecydowanie bardziej sprzyja zdrowotności). My zjedliśmy raclette w towarzystwie naszych znajomych z Besancon, a teraz popijamy ziołowe herbaty z nadzieją, że uda nam się bez klopotu zasnąć po tej pasterskiej kolacyjce…..
Nowy- dobrego lotu! Szkoda, że już nie zostaniemy Cię w Warszawie, ale mam nadzieję na spotkanie przy kolejnej okazji!
„Król” – Szczepana Twardocha, o przedwojennej Warszawie. Mocna rzecz, nie dla nadwrażliwych.
dzień dobry … ☕
ja nie piję w czasie lotów bo by mi się chciało palić … czytam ..
przymroziło w nocy i brak słońca …
miałam szczęście być w górach na pograniczu Szwajcarii i Francji i jeść te specjały, o których pisze Danuśka … raz w dobrym hotelu a raz w górskiej chacie …
Tez znam tamtejsze specjaly. Mieszkalam troche w Besançon i Annecy. Bardzo mi sie podobalo w Annecy, niestety po 15 wrzesnia miasteczko zapada w zimowy sen. Sporo domow i restauracji zamknietych. Podobnie jest u mnie w niektorych miasteczkach na wybrzezu.
Nie wiecie w jakich okolicach mieszka nasza Enchida w Australii. Jak widze reportaze z plonacej Australii to mysle o niej i mam nadzieje, ze mieszka gdzies daleko od pozarow.
Wydaje mi się, że Echidna mieszka w Melbourne. Też się bardzo martwię.
https://podroze.onet.pl/aktualnosci/pozary-w-australii-polka-tlumaczy-jak-sytuacja-wyglada-na-miejscu/kej5rpl
echidna daj znać co u Was …
dostałam w prezencie słoiczek sosu miętowego … co z nim zrobić? … ryba jakaś? ..
Jolinku,
jagnięcina!
Jolinku- do kotletów wieprzowo-wołowych też da radę 🙂
Ponizsze cytuję za Młodą Pyrą, która zamieściła na fejsbuku. Mam nadzieję, że niefejsbukowcy też będą mogli przeczytać i się pośmiać:
https://www.facebook.com/BrocciPoznan/photos/a.1660562330822991/2307786512767233/?type=3&theater
sobie przeczytałam o tym sosie …
https://thefad.pl/aktualnosci/anglia-od-kuchni-sos-mietowy/
z różnych propozycji pasuje mi połączenie tego sosu z jogurtem … pasuje mi też z makaronem .. z mięsem nie ..
Danuśka dało się … 🙂
Dla mnie sos miętowy jest w ogóle obrzydliwy, ale Anglicy go wymyślili właśnie do jagnięciny. Raz spróbowałam, wystarczy. Ale wiadomo – każdy ma inny gust. Jagnięcinę uwielbiam pieczoną, bez sosów i w ogóle sosy mnie nie kręcą, poza grzybowym. Oraz do takich potraw, w których sos jest podstawą – fasolka po bretońsku, spagetti i ostre sosy indyjskie do ryżu.
Alicjo zobaczymy czy mi posmakuje .. koleżanka mnie ćwiczy z nowymi smakami … 😉
trzymamy kciuki … coraz bliżej zwycięstwa Dawida Kubackiego w TCS … jeszcze tylko jeden skok …
Dawida Kubackiego w TCS wygrał … 🙂
Ach, sosy! Wyśmienity sos to przecież czysta poezja 🙂
Na przykład winno-śmietanowy do ryby, jaki kilka dni temu wykonał nasz kolega:
-szalotki drobno pokroić i zeszklić na oliwie
– chlusnąć bialego wina, całość zredukować
-w garnuszku obok wymieszać śmietanę z surowym żółtkiem, a następnie lekko podgrzać
-do śmietany dodać szalotki z winem, dorzucić dyżurne wedle smaku, sok z cytryny i wszystko zmiksować. Można też nie miksować, jak kto woli.
Dla Osobistego Wędkarza była wersja bez szalotek.
Dzisiaj w gospodzie w okolicach Norymbergii spaetzle z sosem pieczarkowym.
Kuchnia niemiecka też ma swoje uroki 🙂
o … a ja myślałam, że Danuśka w domu a Wy powoli wracacie …
lubicie gin? … to se zróbcie …
http://magicznyskladnik.pl/2019/12/przepis-na-domowy-gin-jalowcowy/
dzień dobry … ☕
ta moja koleżanka obdarowała mnie też słoikami marynowanej dyni .. może by tak zrobić z tego zupę? .. robił ktoś? …
poszperałam i … tu z kapustą …
https://gotujmy.pl/zupa-z-marynowana-dynia,przepisy-zupy-przepis,51461.html
a tu z imbirem … ta mi lepiej pasuje …
https://gotujmy.pl/zupa-z-marynowanej-dyni-z-imbirem,przepisy-zupa-kremowa-przepis,129158.html
jest karnawał … zabawna przekąska .. a może zamiast marchewki wykorzystać marynowana dynię? …
https://gotujmy.pl/zupa-z-marynowanej-dyni-z-imbirem,przepisy-zupa-kremowa-przepis,129158.html
hej Nowy … doleciałeś?
znowu śpicie? ..
Nie, nie spimy. Bylam w merostwie aby odnowic paszport. Chyba bede mogla poleciec do Ameryki, bo wzieli moje odciski palcow.
Nowy dochodzi do siebie po podrozy. Mam ten sam problem,ale lece na trzezwo.
do Ameryki jakoś mnie nie ciągnie ale Meksyk by mi się widzi …
te kulki mi pasują .. ten sos miętowy zamiast mięty może zrobić swoje ..
http://www.kardamonowy.pl/2019/12/nadughi-kulki-serowe-z-mieta.html
Kochani, dziękuję za Waszą troskę i szybko odpowiadam z doskoku.
W Melbourne występują jedynie lokalne pożary buszu, na dodatek szybko gaszone. Największe szkody i ciąglą walkę z rozszalałym żywiołem obserwujemy w okolicach trójkąta: Entrance Lake – Góra Kościuszki – Mallacoota (Gippsland). Według ostatnich danych sprzed 6-ciu godzin, w stanie Victoria spłonęło ponad 1.2 miliona hektarów lasów, farm, zabudowań gospodarczych wraz z dobytkiem. Ilość spalonych budynów mieszkalnych szacuje się na około 250-300.
To są jedynie suche lecz jakże tragiczne dane.
W Melbourne smog z pożogi i płanących połaci lasów zalegał miasto. Wczoraj widoczność określano na około 300 metrów. Dziś nieco lepiej, ale nadal ostrzegają przed pogorszeniem się jakości powietrza z ww powodów.
Pozdrawiam Was noworocznie
echidna
Trzymajcie się, Aussies!
Dzięki Echidno za wieści, bo u nas tytuły wszystkich gazet są bardzo alarmujące, szczególnie, że u Was wyjątkowo gorące lato, a na porządniejszy deszcz trzeba jeszcze długo poczekać.
Jolinku, ja niewiele w Meksyku widziałam, ale mają ciekawe zabytki, piękne plaże i dobre jedzenie jeśli nie trafi się na takie super doprawione, ale turystów jak wszędzie traktują łagodnie.
USA to piękny kraj geograficznie i przyrodniczo rzecz biorąc, mają tam wszystko, co trzeba, by zainteresować turystę – góry, wulkany, gejzery, lodowce, lasy (w tym sekwoje!), prerie, pustynie, rzeki, jeziora i co sobie kto zamarzy. Rzadko który kraj ma taką różnorodność.
Meksyk nigdy nie był bezpieczny, a od jakiegoś czasu nawet w popularnych ośrodkach wczasowych nie można się czuć bezpiecznie.
Co do lotów – ja stosuję czerwone wino przed wejściem na pokład, odrobina rauszu dodaje odwagi, uspokaja myśli i jakoś się leci… aczkolwiek pilota trzeba dopilnować 😉
Chętnie też oglądam jakieś filmy, bo czytać nie potrafię w takim tłoku.
A propos czytania, mocno polecam równie mocną lekturę Szczepana Twardocha, wczoraj skończyłam kontynuację „Króla” – „Królestwo”.
Bardzo przejmująca literatura, a autor ma świetne pióro, o czym już wcześniej się przekonałam („Morfina”). Dopisuję go do krótkiej listy tych autorów, których kupuję w ciemno.
O właśnie – parę dni temu (a wcześniej parę razy też) przypomniała mi się Zgaga. Wie ktoś coś o niej?
Zgago, jak podczytujesz – daj cynk!!!
echidno dziękuję za wiadomość … ściskam Was serdecznie i przesyłam dobre myśli …
Małgosiu właśnie te piękne plaże i dobre jedzenie i że turystów traktują łagodnie mnie kusi … zabytki zobaczyłabym przy okazji … 😉
USA jest zbyt duże by zobaczyć to nawet w rok … ja nie mam tyle czasu …
haneczka wie co u Zgagi ..
fajny pomysł … na zapiekanki też …
https://nakulinarnympoligonie.blogspot.com/2019/12/tartaletki-z-kapusta-kiszona-pod.html
ciekawostka …
https://www.nawidelcu.pl/kulinarny-lifestyle/noc-rzodkiewek-w-meksyku/
Jolinku, nie wiem.
Jestem myślami z Echidną i Wombatem.
Też myślami jestem w Australii. Ogień to straszny żywioł.
Jolinek – a Meksyk malutki? 😉
Jakby tak myśleć, toby człowiek z domu się nie ruszył 🙄
Jeśli chodzi o Stany, to ja bym zdecydowanie wybrała Wybrzeże Zachodnie i ewentualnie malutki skok do Vegas (lub okolice), żeby zobaczyć pustynię Nevada. A nawet bez tego też warto…
Mnie czeka jeszcze Alaska i Północna Dakota 🙄
Zawsze nie po drodze! A życia mało, żeby zobaczyć jeszcze to, co by się chciało. Tylko do biegunów mnie nie ciągnie ani żadnego innego zimna, bo jestem ciepłolubna.
A meksykańskie jedzenie? Dla mnie szyte 🙂
Przy okazji:
https://zywienie.abczdrowie.pl/jedzenie-ostrych-papryczek-chilli-przedluza-nasze-zycie
Alicjo no to tam nie polecę skoro tak radzisz … może Jamajka będzie lepsza …
haneczko myślałam, że frakcja poznańska ma stałe łącze ze Zgagą ..
dziś mnie podłość TVP osłabiła do granic wytrzymałości …
Najpierw ilustracja muzyczna:
https://www.youtube.com/watch?v=kTD_vciigXg
…a potem artykuł 😉
https://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/spoleczenstwo/1937382,1,z-zycia-listonosza.read
Jolinku,
każdy ma swój pomysł na podróżowanie 😉
Ja na plaży nie wysiedzę, muzea omijam, wolę zobaczyć, co się dzieje naokoło. Jamajka? Nie byłam i jakoś mnie tam nie ciągnie…
Puerto Rico raczej, ale od lat jak sójka się wybieram, „bo blisko” 😉
Jolinku,
a czego się spodziewać po tvp? Ja przeczytałam właśnie artykuł w Polityce dzisiejszej o szczecińskiej frakcji…
Jesteśmy w domu, 5763,6 kilometrów w ciągu 17 dni zdecydowanie wystarczy!
Na ostatnim odcinku naszej trasy liczne czaple na niemieckich łąkach i myszołowy na polskich płotach: http://www.fotografia-przyrodnicza.art.pl/galeria/zdjecia/700.jpg
Ciekawe ptaszyska, przy okazji poczytałam o ich zwyczajach:
https://wyborcza.pl/1,75400,1852959.html
Zdjęcia wrzucone do komputera, stopniowo przemielę i przecedzę.
Przesyłam moc dobrych myśli dla naszych Australijczyków.
Echidna,
my z pomocą już tam jesteśmy! A jutro wylatuje zespół strażąków, wyspecjalizowany w ratowaniu zwierząt z pożarów, ściąganiu z drzew i tym podobnych.
https://www.cbc.ca/news/world/canadian-fire-crews-cheered-australia-frontline-teams-prepare-for-worst-1.5417221
Są tu na miejscu zespoły kobiet, szyjące kołderki dla uratowanych zwierząt, są też panie szydełkujące kapcie ochronne dla poparzonych w stopy zwierzątek. Para z Ottawy wymyśliła, że pan zrobi logo na koszulki z koalą, cel był zebrać 1000$, w ciągu doby zebrali 25 000$ i dalej leci, nie nadążąją z nadrukami, zamówienia zewsząd… Aussies – Canucks dwa bratanki 🙂
https://ottawacitizen.com/news/ottawa-designed-koala-clothing-raises-15k-for-aussie-wildfire-relief
To było wczoraj, a przed chwilą w dzienniku podali, że przekroczyli 25 000$… pan Wilson jest fryzjerem i filantropistą 🙂
A czapeczka, typowa dla naszej zimowej ulicy, przyozdobiona misiaczkiem wygląda świetnie.
Ciekawostki kulinarne…ja dodaję do ryżu (i nie tylko), ma wtedy piękny, żółty kolor:
http://haps.pl/Haps/56,167251,22920413,dobrze-znana-a-teraz-rowniez-modna-jakie-wlasciwosci-ma-kurkuma.html#s=BoxOpLink
dzień dobry … ☕
Irek jak zdrowie? …
Danuśka witaj w domu ..
fatalne wieści od rana ..
Ja się cieszę.
Hubert Hurkacz pokonał Dominika Thiema.
Teraz czekam końca debla.
Jolinku, powoli wraca. Wyjątkowo uciążliwe to przeziębienie 🙁
Irku to wracaj powoli ale szybko … 🙂
pogoda na spaceru idealna … trochę się odstresowałam ..
Alicjo na plaży też są ludzie … do dziś wspominam jak z Danuśką i Małgosią sobie piłyśmy kawkę tuż obok plaży nad Atlantykiem .. obserwowałyśmy z przyjemnością otaczający nas świat … a ocean szumiał w małej oddali i słońce świeciło … uwielbiam takie momenty … bez pośpiechu patrzeć na cuda natury …
hej Jolly jak tam w Nowym Roku? …
Tak, Jolinku to był super wyjazd i bardzo miło się go wspomina.
do kawy …
https://www.zdrowo-i-aktywnie.pl/2020/01/babeczki-kokosowe-bez-pieczenia.html
u mnie taki obiad …
http://www.glodnapolka.pl/ryz-z-warzywami-i-kurczakiem/
Szkoda, że nie mogliśmy zostać w Hiszpanii aż do Święta Trzech Króli, bo to data kolejnej fiesty w kraju, w którym powodów do radosnego świętowania nie brakuje. Przy okazji Trzech Króli dzieci dostają prezenty:
https://losgatos.pl/czy-w-hiszpanii-dzieci-dostaja-podwojne-prezenty/
W cukierniach już na kilka dni przed tym świętem można było kupić stosowne ciasto.
Hiszpański deser różni się od francuskiego ciasta zarówno formą, jak i smakiem.
Zatem dzisiaj do południowej kawy do wyboru:
hiszpański roscon de reyes http://ak5.pl/xi7.html
lub francuska galette des rois http://ak5.pl/ci7.html
W tym międzynarodowym towarzystwie nie może oczywiście zabraknąć polskich, karnawałowych faworków 🙂 http://ak5.pl/vi7.html
Danusiu, zrobiłam się głodna, a choćby takiego faworka 🙂
To Malgosiu do pracy .Jak dziecko bylo male to robilam faworki, ona mi bardzo chetnie pomagala. Teraz to gotowe bym zjadla, ale robic to juz nie.
No właśnie – faworki. Też sobie o nich przypomniałam i oczywiście zrobię przynajmniej raz, ale dopiero jak wnuk wróci z obozu narciarskiego. Jak się zmobilizuję, to praca idzie szybko. Przy okazji przypomnę, że zamiast bić ciasto wałkiem, można przepuścić je przez maszynkę. Ciasto jest napowietrzone. Sposób podpowiedziany w ubiegłym roku przez Jolinka wypróbowałam. Rzeczywiście jest skuteczny.
Ciekawa jestem, czy to ciasto hiszpańskie ma jakieś nadzienie. Z wierzchu wygląda ładnie, ale co jest w środku.
Okazji do dawania prezentów najmłodszym jest, moim zdaniem, zbyt dużo. Dobrze, że okazja Trzech Króli do nas jeszcze nie dotarła.
63 Kanadyjczyków zginęło w tej samolotowej katastrofie…
Rzeczywiście od rana paskudne wiadomości.
Krystyno-to ciasto można przełożyć kremem lub masą czekoladową, ale nie jest to konieczne. Tutaj jeden z przepisow, jaki znalazłam w internecie:
http://www.hiszpanskiejedzenie.com/recipe/roscon-de-reyes-hiszpanskie-ciasto-krola/
Krystyno
Przez maszynke do miesa ?
tak elapa …
https://smacznapyza.blogspot.com/2012/02/faworki-domowe-bardzo-kruche-czyli.html
U mnie dziś na obiad Boeuf Bourguignon – wołowina po burgundzku, trzeba przyznać, że sporo z tym pracy.
Elapa,
tak, to ten link od Jolinka. Używałam sitka o największych oczkach. Maszynka elektryczna, więc szybko poszło.
U Małgosi dziś wytwornie.
Małgosiu-pracy trochę, ale danie warte grzechu 🙂
Zanotowalam przepis. Mam jeszcze troche spirytusu to moge piec. Moja maszynka jest reczna, ale dam rade.
Malgosiu, sporo pracy ale jakie dobre.
zdrowa nalewka … zrób teraz a na następną Gwiazdkę się przyda na prezenty …
https://twojenalewki.blogspot.com/2020/01/nalewka-figowa-czyli-nalewka-na.html
Co by było, gdyby do stajenki wyruszyły Trzy Królowe zamiast Trzech Króli:
– po prostu spytałyby o drogę,
– dotarłyby w porę,
– pomogłyby przy porodzie,
– wysprzątałyby stajenkę,
– przyniosłyby przydatne prezenty…
– … i coś do jedzenia.
A co Trzy Królowe powiedziałyby w drodze powrotnej, tuż po opuszczeniu Betlejem?
– Widziałyście te sandały, które Maryja ubrała do tuniki?
– Ten mały nic, a nic nie jest podobny do Józefa.
– Jak oni mogą wytrzymać z tyloma zwierzętami?
– Mówią, że Józef jest bezrobotny.
– Chciałabym tylko wiedzieć, kiedy oddadzą garnek, w którym przyniosłyśmy jedzenie.
– Dziewica! Koń by się uśmiał, ja znam Maryję od wielu lat….
Jolinku-dobry pomysł z tą nalewką figową 🙂
Jeśli ktoś byl w Tunezji ten na pewno próbował tamtejszą figową okowitę:
http://ak5.pl/ni7.html
Danuśka ach te kobiety .. 🙂 .. byłam ale nie piłam …
Ha ha ha!
Świetne Danusiu, uśmiałam się.
Owszem, było, ale ja teraz przez to przechodzę teraz, więc mi się przypomniało, jak Helena lata temu zamieszczała podobne instrukcje.
Ja mielę w moździerzu na proszek i mieszam z ulubioną puszką mokrej strawy:
https://www.wykop.pl/wpis/9328524/jak-zaaplikowac-kotu-tabletke-1-wez-kota-na-rece-i/
Dzień dobry,
Widzę, że już wszyscy w domu. Ja też.
Doleciałem bez przeszkód, miałem przesiadkę w Budapeszcie, czekałem tam 4,5 godziny. Nie przypominam sobie bym kiedykolwiek widział czystsze lotnisko. Apteka!
W Nowym Jorku lądowanie o czasie, bez żadnych opóźnień. Ale jaki kontrast! Okrzyczana Ameryka! Lotnisko JFK w Nowym Jorku jest z kolei najgorszym na jakim byłem. Opinie znajomych są identyczne. Kolejki kilometrowe (tylko dla obywateli i zielonych kart), obsługuje dwóch znudzonych, powolnych, leniwych, często niemiłych, wręcz chamskich oficerów. Koszmar! Nie radzę też korzystać z lotniskowych toalet, pozostają na długo w pamięci, a ta potrafi wrócić w najmniej odpowiednich momentach, np. przy kolacji i ją zepsuć totalnie!
Jeśli ktoś chce zobaczyć dobre lotnisko, to na pewno nie Nowy Jork. Jest to również chyba jedyne lotnisko na świecie, gdzie za skorzystanie z wózka do przewozu walizki trzeba zapłacić 5 dolarów US. Od zawsze! (tutaj w myślach używam słów ogólnie uznanych za wulgarne). Większość podróżnych dźwiga więc swoje bagaże w rękach. Ameryka! Przez małe „a”!
Wigilia była u mnie, potrawy ze sklepu, ale niezłe. Choinka, świece, jakaś muzyka, pogaduchy, winko – stworzyło atmosferę!
Później Sylwester – też u mnie. Też rodzinnie. Bez huku, ale z dobrym winkiem, tym gazowanym też. Po prostu fajnie.
Nie chciało mi się w ogóle wracać.
Jeszcze nie doczytałem wstecz, ale zerknąłem na Danuśkę 20:11 – 🙂
Chyba w samolocie przeczytałem bardzo złe, okropne recenzje wchodzących na polskie ekrany „Cats”.
Wczoraj podczytałem blog Pani Joanny Brych – „Zapraszam do tańca” – zaglądam tam dość często i chylę czoła przed Panią Joanną za próbę przybliżenia takim jak ja tańca z najwyższej półki i Jej ogromną wiedzę w tym temacie. Naprawdę warto też przeczytać ostatni wpis Pani Joanny – „A ja się nie nudziłam”. Świetne.
Pozwolę sobie za Panią Joanną Brych doczepić link
https://www.youtube.com/watch?time_continue=95&v=trIjpVH8h88&feature=emb_title
Dobranoc 🙂
dzień dobry … ☕
dzień dłuższy od najkrótszego o 17 min a do końca astronomicznej zimy 70 dni … +6 o poranku ..
Nowy jest w domu ale się nie cieszy …
dziś ogórkowa …
jest karnawał .. i gruszki strzelają …
https://justasalad.pl/wystrzalowe-gruszki/
Dzień wyraźnie dłuższy „z wieczora” – bo rankiem jeszcze nieznacznie.
Zatem najwyższy czas wejść na dobre drogi i ścieżki. A co najmniej – przypomnieć sobie, że… 😈
https://basiaacappella.wordpress.com/2020/01/09/nie-zaszkodzi/
Nb, w tekście wyjściowym perspektywa straaasznie warszafko-centryczna. Ale… może lepiej postraszyć i przestraszyć troszkę, niż nie? Bo Warszafka ma też wieeele sportowych imprez masowych. A i w górach (pardon, raczej w Tatrach 😆 ) zawsze spotkasz kogoś stamtąd: zdeterminowanego, wyposażonego, rozmawiającego zawzięcie podczas schodzenia z Rysów, że chce tuż po studiach 10K na rękę… I takie-tam górsko-relaksowe problemata… 🙄
Warszafka ,,, hmm … nie jest miło ..
SMS dla …
https://www.wosp.org.pl/aktualnosci/sms-na-wosp
Jolinku,
a ma być miło? 🙂 [ 😮 ]
Koniecznie? 🙂
Już na samym początku?
Czy może dopiero w punkcie dojścia — w świadomości-satysfakcji, żeśmy coś wynieśli z ciekawej dyskusji (= wymiany odmiennych poglądów, stylów opisu, etc.)?
„Warszafka” funkcjonuje od lat a nawet dekad. Jeśli przeczytałaś tekst wyjściowy – z łatwością zorientujesz się, iż schemat* „z luksusowego mieszkania i garażu – klimatyzowanym autem – do garażu – i do klimatyzowanego mca pracy” dotyczy stylu życia bardzo ograniczonej części naszego społeczeństwa. A ci inni też mają „bezruchową nadwagę” i nieestetyczne postury.
Powiem Ci (w tajemnicy 😉 ) więcej: choć nie byłam nigdy i nie jestem warszawianką – ten styl życia dotyczy mnie w coraz większym stopniu. Zatem jestem „warszafką” w podobnym sensie, w jakim 20-30 lat temu poczuwałam się do częściowej słuszności takiego-a-nie-innego adresowania zarzutów prowincji brytyjskiej (dość częstego podczas moich podróży i wędrówek): „bo wam tam w tym Londynie to się w głowach poprzewracało” 🙂
_____
*także wiele innych schematów lajfstajlowych, o jakich tu często mowa we wpisach: weźmy choćby niedawne „diety pudełkowe”… albo i Twoje własne rewelacje o szkolnych kateringach wnucząt… — Warszafffka, czystej wody warszafffffka 😆
Jolinku-bardzo ciekawy ten blog sałatkowy, który wraz z gruszkami podrzuciłaś nam dzisiaj rano.
Gruszki jedliśmy dzisiaj na śniadanie w postaci sałatki owocowej, w której było też jabłko, banan, sok z cytryny, orzechy i nasiona oraz chlust mleka ryżowego.
Wraz z nowym rokiem postanowiliśmy zmienić nasze śniadaniowe nawyki i jadać podobne zestawy każdego ranka.
Co do lotnisk to nasi znajomi, którzy bardzo dużo podróżują po całym świecie są zachwyceni lotniskiem w Singapurze:
https://www.youtube.com/watch?v=8MbO3Tz-vdw
Basiu ja jestem przyjezdna … ale mnie to razi .. a o meritum sprawy to nie do mnie … ja każdego dnia robię wszystko by wyglądać jak 40 lat temu .. trudy walki są mi znane .. staram się chociaż w lustrze widzę stara babę …
Danuśka tak trzymać … 🙂
Jolinku,
zlikwidować lustro 🙂 Chociaż – wyglądać to mniejsza, najważniejsze to się czuć jak 40 lat temu! No… niech będzie 20 lat temu, też nie pogardzę.
-12c i przepiękna zorza na wschodzie.
Z lotnisk – ostatnio, ze 3 lata temu, wpadło mi w oko lotnisko w Vancouver, pięknie przyozdobione sztuką indiańską tamtejszych Indian. Nie wiem, czy sznureczek zadziała, bo skracałam i nie wiem, czy dobrze to zrobiłam…
Najskromniejsze, co nie znaczy, że brudne, to Cassidy Airport na Kirimatiti, gdzie za siedzenie musiała wystarczyć zwykła decha na kołkach, a sama poczekalnia była jak większy pokój, ale co tam… powrotów do Kanady też nie lubię, bo oficerowie patrzą na człowieka jak na bandytę i wypytują gdzie był, po co, na co… raz, ale tylko raz się zdarzyło, że nas przywitano „welcome home!”. Bo że pytają, co w torbach, to wiadomo, wszędzie pytają, chociaż w deklaracji wpisane. Ale ten ton podejrzliwy…
https://bit.ly/2TdSGnw
He he… udał mi się sznurek 🙂
To, co bym chciała wylicytować – już poza zasięgiem. Ciekawa jestem, ile będzie w końcówce 🙂
https://allegro.pl/charytatywni/aukcje-sztab-wosp?_ga=2.257899979.1974509941.1578576026-1570809583.1578576026
W naszej ostatniej podróży nie odwiedziliśmy żadnego lotniska. Zajrzeliśmy natomiast na trzy jarmarki świąteczne, w trzech różnych krajach. W zasadzie są do siebie podobne, wszędzie jest do spróbowania grzane wino. Niemcy znaja się na rzeczy i nawet białe wino na ciepło z przyprawami było u nich smaczne. Porażką okazał się grzany muscat w Perpignan, już pani sprzedawczyni podając nam kubek rzekła sceptycznie „na pewno warto spróbować, ale wiele osłób nie przepada”.
Jeśli nie macie jeszcze dosyć choinek, stajenek i świątecznych dekoracji, itp… to zapraszam w podróż z północy na południe Europy:
https://photos.app.goo.gl/VS9i9Wpv7ts5y1zo6
Ktoś zrobił taką listę:
https://www.tasteatlas.com/100-most-popular-dishes-in-poland
Tu 10 najbardziej popularnych i najbardziej „polskich”, chociaż gulasz… ale Polak-Węgier dwa bratanki, więc przyswoiliśmy sobie.
https://www.tasteatlas.com/most-popular-dishes-in-poland
Danuska, jak zwykle zdjecia bardzo ciekawe. Podobalo mi sie tez to co bylo na talerzach, a bardzo stare drzewo oliwne mnie zauroczylo. Cos pieknego.
Danuśko, z przyjemnością obejrzałam zdjęcia, na razie na małym ekraniku telefonu, wieczorem powtórzę sobie tę przyjemność w lepszym formacie. Piękna podróż, tyle wrażeń! Jak teraz wracasz do naszego szarego stycznia?
A cappella, nie wpadło Ci do głowy, że swoim uporczywym zmienianiem nazwy naszego miasta możesz sprawiać przykrość. No chyba że to zamierzony taki żarcik, pożałowania godny.
Danusiu – wspaniała podróż 🙂
Po obejrzeniu zdjęć można posłuchać muzyki. 3 x B https://youtu.be/1fzZ4l2H5-w
https://youtu.be/Qz–YquirSA
https://youtu.be/ICX-1VGvUpY
Piękna podróż Danuśki i jak ładnie zilustrowana. Świątecznie przystrojone miasta zyskują wiele uroku.
A u nas żałoba narodowa. Powrócił z Kijowa do Toronto samolot-widmo prawie, ze 138 miejscami pustymi po tych, którzy mieli się przesiąść w Kijowie i lecieć do Toronto. 63 osoby to obywatele Kanady, a 75 to głównie studenci, przebywający czasowo i wracający z ferii oraz odwiedzający rodziny w Kanadzie. U nas jest spora populacja Irańczyków i Indyjczyków, i w ogóle ludzi z tamtego regionu świata. Jakie to przykre… z 10 kanadyjskich uczelni wyższych ubyło studentów, a i też kilku pracowników naukowych. Ehhhh…
Danuśka,
trochę mi to za szybko zleciało – oglądanie fotek, tu i ówdzie zgłodniałam też! Ponarzekam z lekka – trochę podpisów by się zdało…
„Warszawka” i „Krakówek” mi nie przechodzą przez klawiaturę i nie tylko, uważam, że to jest lekceważące i zwyczajnie niegrzeczne.
Alicjo, podpisy są prawie przy wszystkich zdjęciach!
Alicjo, ja sobie nie moge znalezc miejsca dzisiaj; z racji pracy mam czesto kontakt z zagranicznymi studentami, mam tez kilku dobrych znajomych pochodzacych z Iranu i bardzo mnie to dotknelo …
Ci, ktorzy zgineli w katastrofie to w olbrzymiej wiekszosci mlodzi ludzie, swietnie wyksztalceni, z osiagnieciami naukowymi przewaznie w dziedzinach naukach scislych, komputerowych, medycznych – wykladowcy albo studenci-doktoranci albo post-doc… piekni i mlodzi … Jak sluchalam listy kanadyjskich uniwersytetow i tych ktorzy zgineli to mi sie plakac chcialo. 24 osoby byly zwiazane z University of Alberta – rektor plakal kiedy skladal oswiadczenie i kondolencje.
Kanada nie utrzymuje stosunkow dyplomatycznych z Iranem od 7 lat, i to bardzo komplikuje sytuacje.
GosiaB straszna tragedia … 🙁
Danuśka obejrzę jutro do kawy ..
No właśnie – młodzież… Od nas nikogo, ale co to zmienia. Tragedia.
Małgosiu,
nie zauważyłam – z początku mi się wyświetlały napisy, a potem już nie. Sprawdzę potem raz jeszcze.
„- Dowody wskazują na to, że samolot został zestrzelony przez irański pocisk ziemia-powietrze. Mogło to być niezamierzone – mówił w czwartek na konferencji prasowej premier Kanady Justin Trudeau.”
(gazeta.pl)
Jedna tragedia już się wydarzyła, oby nie było kolejnych….
Dziękuję za miłe słowa, podpisy pod większością zdjęć umieściłam. Niektóre obrazy nie wymagają, jak sądzę, żadnych objaśnień 🙂
Basia Adamczewska właśnie potwierdziła, że tegoroczny Zjazd Blogu Łasuchów będzie mógł odbyć się w leśniczówce Nibork. Czekamy teraz na szczegóły dotyczące cen oraz na „zaklepanie” terminu.
Salso-powrót do szaro-deszczowej rzeczywistości łatwy nie jest, ale nie ma wyjścia, trzeba dać radę 🙂
Danusiu – to bawarskie miasteczko Gossweinstein przypomina mi trochę Velburg. Też leżący w Bawarii, ale bliżej Regensburga. Podobny klimat. Spaliśmy w pensjonacie „Gasthof zur Post” z własną sztubą, w której stołują się nie tylko turyści, ale i miejscowi. Porcje były olbrzymie, jak dla drwala po całodziennej pracy w lesie 😉 .
Danuśko, obejrzałam jeszcze raz w dogodniejszym formacie. Cudne, widoki miejskie i te plenery. A ja dzisiaj na porannym spacerze podziwiałam kwitnące róże, wyglądały na całkiem zadowolone. Leje deszcz…
Dzień dobry,
Danuśka – dziękuję za wycieczkę! Jakże inne swoją śliczności są europejskie miasta, miasteczka małe miejscowości od tutejszych, amerykańskich. Nie można powiedzieć, żeby Nowy Jork, San Francisco czy Boston nie miały swojego uroku, jednak bardzo to inne.
dzień dobry … ☕
Danuśka reportaż bardzo ciekawy … tego słońca Wam zazdroszczę … u nas znowu pochmurnie …
Kochani, dziękuję 🙂
Asiu-do Bawarii musimy kiedyś wybrać się na dłużej. Tamtejsze miasteczka są bardzo urokliwe, a okoliczności przyrody malownicze.
To jeszcze o turystach:
– Baco, macie w waszej miejscowości jakieś atrakcje dla turystów?
– Mieliśmy, ale niedawno wyszła za mąż.
Bry… +6c przed świtem. Ale podobno chmury mają być, a nawet deszcze niespokojne.
Już wiem, co z podpisami Danuścynych zdjęć – nacisnęłam na info i się pokazały wszystkie, które były. Gapa 🙁
A propos gapy, nie przegapcie dzisiaj:
https://pomorska.pl/zacmienie-i-pelnia-ksiezyca-jednoczesnie-zjawiskowa-noc-10012020-czy-zacmienie-bedzie-widoczne-w-polsce/ar/c15-14706435
Alicjo-szykujemy się na wieczorowe obserwacje, chociaż nie wiem, czy coś z tego będzie, bo niebo bardzo zachmurzone.
Zawsze ilekroć jestem w piątek oraz w tym właśnie czasie w domu słucham znakomitej, moim zdaniem, audycji w radiowej „Trójce”. Program nazywa się „Godzina prawdy” i wlaśnie trwa. Można słuchać w internecie na żywo, albo kiedy nam najlepiej odpowiada (yurek na pewno wie, jak to zrobić):
https://radiofm-online.com/polskie-radio-trojka
Polecam!
zróbcie sobie żółty ser w domu …
http://danusia-piecyk.blogspot.com/2020/01/domowy-zoty-ser.html
może sie uda cos zobaczyć bo trochę się rozchmurzyło ..
Dobry artykuł – ja chyba byłam w poprzednim życiu Meksykanką…
http://www.edziecko.pl/rodzice/7,79361,25573913,meksyku-przy-rodzacej-jest-jej-mama-potem-wprowadza-sie-do.html#s=BoxOpMT
U nas leje. Z zaćmieniem nie będzie kłopotu, i tak byłoby niewidoczne.
Na obiad będą placki ziemniaczane z porami (posmakowały!).
W czytaniu – Mariusz Czubaj, tym razem kryminał „R.I.P”. A jak nie polecałam ostatniej jego książki „Około północy”, to polecam, bo to nie tylko kryminał.
Na aukcji WOŚP sporo interesujących obrazów – podoba mi się „Afrykańskie kobiety” i „Twarze”, ale prawie wszystkie mi się podobają… oraz perły Julii Hartwig 🙂
jest nowy wpis ….