Zabytek

Nikogo z naszych blogowiczów nie trzeba przekonywać, że kuchnia i jedzenie to duży i ważny dział kultury. Uprawiane przez różne narody kuchnie to najlepszy wyróżnik, charakterystyczna cecha, wynikająca z lokalnego charakteru. Żadna kuchnia nie trwa i nie rozwija się w izolacji: kuchnia francuska wymieszała się z włoską, włoska nosi elementy wschodnie, kuchnia polska zawiera w sobie elementy kuchni wschodniego i zachodniego sąsiada, najeźdźców i osiadłych tu Żydów. Dopiero suma wszystkich elementów tworzy kuchnię, zjawisko, które nas zachwyca w różnych stronach świata.

Oczywiście to wchłonięcie obcych elementów bywa lepsze i gorsze, kuchnia niemiecka nie zdobyła wielkiej renomy mimo różnych pożyczek, a i angielska nie jest najwyżej ceniona w świecie, choć nie stoi wyłącznie na rodzimych produktach, dodatkach i recepturach.

Od kilkuset lat polskie gotowanie miało niezłe konotacje w świecie smakoszy. Ceniono dziczyznę przyrządzaną w doskonały sposób, słodkowodne ryby, podobno pyszności, puszyste, delikatne ciasta, konfitury i mnóstwo dań i produktów. Jakże często zdarza się, że na szyldzie restauracji z typowo polskim menu widnieje kotlet schabowy, którego jako żywo nie podawano jeszcze 150 lat temu albo ruskie pierogi, które owszem istniały, ale jako specyficzny wypiek.

Co nam zostało po polskiej kuchni ? Na pewno barszcz czerwony, liczne zupy, pieczenie, ale przegrywają one rywalizację z kotletem w watowatej bułce. Od czasu do czasu odzywają się głosy, nawołujące do rewitalizacji polskiej kuchni, przekonujące, że jej przepisów trzeba bronić niczym zabytkowych budowli czy obrazów. Cóż, ułatwiamy sobie życie zjadając dania za którymi wprawdzie nie stoi polska tradycja, ale za to łatwe, szybkie i pewnie tańsze. Kuchnia polska zawsze korzystała z doskonałych składników, nie może więc być supertania. Ale przecież warto ją reanimować i to w szlachetnej postaci.

Na tle ogólnopolskiej kuchni szczególnie wyróżniała się kuchnia warszawska. Od dwóch stuleci zasługi w świetnej jej prezentacji miały licznie działające tu restauracje. Powojenne czasy zniweczyły restauracyjną część kultury kulinarnej. I mamy to, co widać gołym okiem. Prędzej na warszawskich ulicach zobaczymy szyld japońskiej czy chińskiej restauracji niż dobrej prawdziwej polskiej. Mamy w powojennej historii restauracji takie trwałe zjawiska jak Fukier, Bristol czy Świętoszek. Wiemy, że jeśli zobaczymy tam w karcie danie z przymiotnikiem „polski”, zasmakujemy dobrze oddanego ducha tej potrawy. Nie są to jednak propozycje dla przeciętnego turysty. Powiem Wam jednak w tajemnicy, że powstaje pomysł na kuchnię warszawską na warszawskich ulicach i w warszawskich restauracjach. Może wtedy, kiedy ów renesans nastąpi, będziemy mogli posmakować zapomnianych niesłusznie, zaskakujących dań.