Strach się bać
To gorące lato pełne jest strachów. Zwierzęcym niemal lękiem przejmuje, lub powinno nas przejmować, samo to, że oddychamy i jemy, że myjemy się, pierzemy, że po prostu żyjemy. Hodowla, podróżowanie, intensywne rolnictwo, ogrzewanie mieszkań to podstawowe grzechy, które popełniamy, nie doceniając ich wagi dla przyszłości. W mediach pełno wstrząsających wiadomości na ten temat, podkolorowanych, sprzedawanych jak najnowsze sensacje. No więc strach się bać.
A jednak nie przeszkadza nam to jednocześnie używać życia i cieszyć się nim, choć czasem z poczuciem winy. Faktem jest, że coraz więcej osób zwraca się ku wegetarianizmowi, unikając jedzenia produkowanego przemysłowo i nieoszczędnie mięsa, przesiadamy się na rowery, pierzemy w naturalnych środkach do prania, bierzemy prysznic zamiast pławienia się w wannach, szukamy coraz nowszych i wydajniejszych sposobów na różnorodne oszczędzanie środowiska. A jednocześnie jesteśmy wielce rozrzutni.
W czasie ostatnich wakacji moje domowe gospodarstwo nawiedziła fala awarii sprzętów. Pierwszą reakcją było, że należy je wyrzucić i rozejrzeć się za nowymi. Drugą myślą było: a może da się zreperować te zupełnie dobrze dotąd sprawujące się urządzenia. Zaczęłam poszukiwać w Warszawie, grzebać w Internecie, dzwonić. Niestety okazywało się, że każdy z warsztatów naprawczych miał jakiś powód, aby odmówić usługi. A to bardziej opłacało mi się ponoć kupić nowe urządzenie, a to na przeszkodzie stał powszechny brak części, a to kupiona kilka lat temu świetna pralka swoje już odsłużyła.
Ale postanowiłam nie spasować: w zapracowanym warsztacie reperacji pralek tak długo nudziłam miłego pana, że poradził mi pogrzebanie koniuszkiem noża (po odłączeniu z prądu!): dzięki temu guziczek wyskoczył na swoje miejsce. Ta awaria była bowiem w istocie mikroskopijna. Na inne bolączki znalazłam radę dopiero kiedy (z racji mniejszych gabarytów było to możliwe) zawiozłam popsute sprzęty do mojego ulubionego Pułtuska. Tam zreperowano mi w ciągu godziny drobiazg, który unieruchomił wydawałoby się nieodwołalnie popsuty sprzęt grający, w czasie drugiej godziny zreperowano mi elektryczną maszynkę do mielenia, która jako wyposażenie ma doskonałe sitko do maku i – najważniejsze, przystawkę do wyciskania szczególnie ulubionych rodzinnych ciasteczek z kruchego ciasta Prababci.
Wiadomo, cieszy nas kupowanie, nowości i pełna nowoczesność, ale starsze sprzęty mogą odzyskać swoją użyteczność, tylko trzeba chcieć oraz mieć możliwość znalezienia dla nich ratunku. A ileż to oszczędności dla środowiska, nie tylko na etapie produkcji ale i przy złomowaniu i wyrzucaniu. Popieram małe, zapomniane warsztaty, których pracownikom się chce. No i, można kompensacyjnie, w nagrodę za każdy uratowany przed wyrzuceniem i zanieczyszczający środowisko przedmiot, zapalić niewielkie, staroświeckie ognisko!
PS: Wyciśnięte kruche ciastka zdobię czekoladową polewą i wtedy jest tradycyjna pycha. Smakują zupełnie inaczej niż ciastka wycinane kieliszkiem lub szklaneczką
I jeszcze podzielę się prostym przepisem na polewę do ciastek (niekoniecznie do takich, o jakich piszę wyżej, doskonała jest do wszystkich kruchych i drożdżowych czy proszkowych ciast) .
W garnuszku umieszczamy: 4 łyżki stołowe wody, tyleż cukru, 3-4 łyżki ciemnego kakao, 5 dag (1/4 kostki) masła. Gotujemy, aż masa wyraźnie zacznie się zagęszczać – szybko wylewamy na ciasto, gdyż ekspresowo tężeje.
Komentarze
a już myślałam, że prawdziwy powrót do przeszłości nastąpi .. bez lodówki, pralki, miksera i z maszynką żelazną .. i wszystko będzie robione ręcznie .. 😉
To jest rzeczywiście ciekawe zjawisko-różne sprzęty lubią psuć się seriami…
Robię eksperyment kulinarny z pewnym sosem, szczegóły zdradzę dopiero podczas obrad zjazdowych 🙂
Jolinku, raczysz żartować, powrót wykluczony, ale budzenie świadomości, alarmowanie wręcz są uzasadnione. Rozhulaliśmy się beztrosko w tym korzystaniu z dobrodziejstw nowoczesnosci w domu i przyslowiiwej zagrodzie…
Blog przycichł, zapewne wszyscy udający się na Zjazd, są w ferworze przygotowań, a nawet niektórzy pewnie już w drodze. Szkoda, że wszystko owiane mgiełką tajemnicy, no nic to, poczekamy na relacje pozjazdowe. A póki co, pozdrowienia dla Zjazdowiczów, wspanialych wrażeń życzę 🙂
Moja siostra naprawila swoja zmywarke dzieki wskazowkom znalezionymi w internecie. Byla bardzo dumna z siebie. Corka jak zmieniala oswietlenie na scianie to tez wg wskazowek internetu, ale aby sie upewnic napisala do tatuska mail z rysunkiem i opisem. Wszystko bylo dobrze opisane i Bernard dal zgode na prace. Pozniej dostalismy zdjecie z palaca sie lampa.
Dzisiaj pojechalam do nowego sklepu. Czekalam na jego otwarcie od kilku miesiecy. Oni sprzedaja polskie ogorki korniszone i …… kiszone. Kupilam dwa sloiki i jak wroce z Hamburga to ugotuje sobie moja ulubiona zupe ogorkowa. W sklepie sprzedaja tez owoce i jarzyny jakich jeszcze nie widzialam. Duzo wloskich serow a mozzarella to w kilku odmianach. Pojade tam od czasu do czasu na zakupy. Leclerc pewnie zgrzyta zebami, bo straci klientow. Oni wczesniej wykonczyli male sklepy w miescie.
Upał męczy, a swoje trzeba zrobić. Wczoraj upiekłam pasztet, a dziś keks. Nie pamiętam, kiedy ostatnio piekłam keks, bo dla nas dwojga to za dużo. Wyjeżdżam do Żabich Błot wcześnie rano. Wiem, że jutro przyjeżdża też Haneczka z mężem oraz Inka i Lucjan. No i grupa warszawska. Może będzie już Pepegor, bo także zapowiedział przyjazd.
A nawiązując do dzisiejszego tematu : niedawno przestał działać domofon zamontowany przy furtce. Kupiliśmy nowy, a że montaż nie jest wcale taki prosty, mąż poprosił znajomego, fachowca starej daty. Obejrzał stare urządzenie i stwierdził, że da się naprawić. I naprawił, a nowy domofon zwróciliśmy do sklepu – duże markety przyjmują zwroty bez żadnych problemów.
Elapa słusznie zauważyła, że warto korzystać z internetowych instrukcji. Tak został wymieniony kabel od żelazka, choć sprawa nie była prosta, bo potrzebny był specjalny kluczyk. Ale pomogło jakieś inne narzędzie, już nie pamiętam jakie.
No proszę, ile radości mogą sprawić dobre ogórki kiszone.
Dzień dobry,
Jestem z kobry. Walczę z tym durnym smartfonem, to nie na moje nerwy, ale się staram.
Zgadzam się z gospodynia, ja też nie lubię niczego wyrzucać,. O ile da się naprawić. I to nie że skąpstwa, tylko że zdrowego rozsądku. Nawet szmatek mam pięć na krzyż, bo skoro nie podarte albo w inny sposób zniszczone, to przecież może służyć dalej. Ciśnienie na modę na mnie nie działa. Niedawno usłyszałam od znajomej, że w tym sezonie jakiś kolor jest niemodny, no to niech sobie jest. Ekonomia sobie na mnie nie pouzywa, niestety.
Hm. Ten smartfon nie jest taki głupi jak myślałam, tylko ją nienawyklam do pisania na czymś takim małym, jednym palcem w dodatku. Drażni mnie też, że usiłuje pisać za mnie.
Ale go okielznam.
P.s.
My są na Pomorzu zachodnim od wczoraj. W sobotę u Starej żaby widzimy się.
Alicjo, to pisanie za Ciebie można wyłączyć, też mnie denerwowało jak sobie wstawiał co chciał i wychodziły głupie dziwolągi.
Zjazdowiczom życzę pięknej pogody bez nawałnic i innych kataklizmów. Na pewno nie obędzie się bez wspaniałych, długich rozmów i różnych smakowitości. Jak co roku! Pozdrowienia dla Starej Żaby. 🙂
W tym roku zabraknie Eski, która zawsze była obecna w Żabich Błotach…
dzień dobry … ☕
ja już spakowana i czekam na podwózkę …
elapa sklep jak Sezam .. można tam znaleźć skarby …
Asiu bardzo będzie brakować Eski ..
bawcie się dobrze jako i my będziemy … 🙂
Dzień dobry z podróży. Oglądam jesienne widoki za oknem – dużo jarzębiny i czerwonych głogów.
Grupa warszawska wyjeżdża dość wcześnie, więc niedługo się spotkamy.
Frakcja zachodniopomorskà ma do żaby żabi skok, dlatego dzisiaj będą zajęcia w rodzinnej podgrupie, Teresa ma wolny dzień, odpoczynek, nastawimy małosolne i parę innych rzeczy zrobimy. Węgierki na powidła zakupimy.
Pogoda w okolicy jest piękna, mam nadzieję, że taka zostanie na cały weekend zjazdowy, burza z pieronami była wczorajszej nocy i nie była to przyjemna okoliczność pogodowa.
Małgosiu, wyobraź sobie, że zaczyna mi się podobać to podpowiadanie, tylko musiałam nauczyć się zwracać na to uwagę. Okazuje się, że nie muszę tyle wystukiwać, samo wychodzi. Jeszcze tylko parę rzeczy muszę opanować i chyba całkiem polubie to zwierzę.
Przyjemnego zjazdu u Zaby.
Pisanie głosem.
http://ak5.pl/1w7.html
Komu w drogę temu…lodówkę turystyczną spakować i nawigację nastawić, takie jest to podróżowanie w dzisiejszych czasach 🙂 Najpierw azymut Bemowo, bo tam wsiadają Małgosia i Jolinek, a potem dłuuuga jazda przed nami. Noclegi, jak zawsze w zaprzyjaźnionym już Toporzyku i na wizytę w tamtejszych okolicznościach przyrody też bardzo się cieszę.
Spotkanie ze wszystkimi dawno niewidzianymi Zjazdowiczami to, jak co roku, wielka radość i przyjemność 🙂
Do później, jak mawial Nowy!
Zycze Zjazdowiczom udanego pobytu w Żabich Błotach, zeby dopisała pogoda bo smakowitości na stole sa przecież gwarantowane 🙂
Danusko, zrób zdjecia posadzonych przez Żabę drzewek ku pamięci naszych Odeszlych Przyjaciol.
Drzewa na pewno urosły. U nas upał i susza. Ostatnia burza i ulewa niewiele pomogły.
Ci odeszli są zawsze przez zjazdowiczow wspominani i najcieplejej jak można, ałe każdy z nas ma cichą pretensje pod tytułem gdzie jesteście przyjaciele nasi. Tu piosenka Maleńczuka mi się ciśnie na ucho. Nic na to nie poradzimy, czas jak rzeka, jak rzeka płynie, unosząc w przeszłość tamte dni, jak śpiewał klasyk, ten od pamiętam ten dzień.
Nadaje dalej. Wczoraj byłyśmy z Tereska we wsi, wreszcie znowu otworzyła się księgarnia, przez parę lat nie było. Pan właściciel polubił mnie z wejścia, jak potem mówił, za koszulkę Pink Floyd, wypłowiała, a po zapowiedzi, że odstawiam te pierwsze cztery książki na kontuar, bo idę po więcej, po prostu mnie pokochał. Co mi wyznał przy świadku, Teresce. Kiedyś była w Drawsku księgarnia i ja tam się zaopatrywałam, ale to jest mała mieścina, interes padł, bo sieci się nie opłacało. Pan po jakimś czasie zdecydował,że czas na księgarnię, otworzył prywatną od około roku. Żeśmy sobie pogadali o wyższości książki w dłoni nad….i tak dalej. Pan mnie pokochał w miarę dokładania na kupkę, a nawet trzy książek. Planuje, jako właściciel, wydac kartę VIP dla specjalnych klientów i ja będę miała numer pierwszy, powiedział. Życzyłam mu, żeby raz na tydzień miał takich klientów jak ja. Pytałam, jak interes się kręci po tym prawie roku, powiada, że powolutku, ale chyba nie splajtuje, bo jednak ludzie ciągle książki kupują. A jak raz na rok trafi się taki klient jak ja…
Odpada empik i księgarnie w wielkich miastach, ten entuzjasta mnie kupił i książki będę kupowała u niego, bo uważam, że takich ludzi należy wspierać. I będę. Cośmy sobie pogadali , tosmy, a spróbujcie sobie pogadać przy kontuarze w empiku. Stanęło na tym, że jak będę na zakupy, to niech wcześniej wyśle listę, co bym chciała zakupić. Tereska mówi, że wspieram lokalne biznesy, w pozytywnej konotacji oczywiście, ale sami powiedzcie , jak tu nie wspierać. Serce roscie… że komuś się chce, że to jest ryzykowny biznes w tych czasach, ale co tam, spróbuję.
Czapka z głowy, będę wspierac
Na zasadzie kochajcie dziewczyny wróbelka, mała ksiegarenka, kochajcie do jasnej cholery.
Idę dospac.
Dzień dobry,
Już wszyscy się rozjeżdżamy, więc wkrótce będę zjazdowe relacje. Na razie trzeba dojechać i ochłonąć, bo jesteśmy oszołomieni wrażeniami. Było cudownie. Konkrety później.
Czekamy na te konkrety 🙂
Tez czekam.
Toście tylko jeden dzień na Zjeździe bawili?
Czekamy na oszałamiające wrażenia z Waszego pobytu w Żabich Błotach.
My od tygodnia przepoczywamy we własnych pieleszach po prawie 30-sto godzinnej podróży – licząc obowiazkowe trzy godziny przed odlotem z W-wy; około 5 godzin oczekwania w Doha (przesiadka na inny samolot) oraz około 3 godzin oczekiwania na bagaż i dojazd do chałupki.
O podróżach w starej, dobrej Europie napiszę nieco później, jak dojdę do siebie.
Dziękuję Żabie, że dzięki niej możliwe było to nasze kolejne spotkanie w cudownej atmosferze, która ona potrafi stworzyć.
Koleżankom i kolegom dziękuję za wszystkie razem spędzone chwile.
W piątek już kwadrans po godzinie 10 byłam w Połczynie, gdzie przywitała mnie Żaba, po czym zwiedzałam Połczyn szlakiem handlowym , towarzysząc Żabie w załatwianiu spraw. Następnie przybyła do Żabich Błot Haneczka z mężem, po nich Pepegor, a dalej Inka z Lucjanem i – tu niespodzianka- Anią, czyli Pyrą Młodszą. Kolejno – warszawianki, czyli Małgosia, Jolinek i Danuśka, a wieczorem, po godz. 20 Ryba, czyli Lena – druga córka naszej Pyry. Następnego dnia przyjechali Alicja z Jerzym ze szwagierką Tereską Pomorską, znaną nam już z poprzednich zjazdów. Z wizytą wpadli też sąsiedzi z pobliskiej okolicy. Tak więc zebrała się całkiem spora grupka.
Kulinarnie było na bogato, jak zwykle zresztą: rolady z kurczaka od Haneczki, boczek pieczony Inki, teryna rybna Danuśki/ z dorsza i pstrąga tęczowego/ z sosem jogurtowym, oprócz tego Danuśka przygotowała sos do mięs na bazie brzoskwiń. Dalej pasztety -Żaby i mój, doskonałe wędliny, pierś z indyka zapieczona pod farszem, czyli indyk faszerowany na odwrót. Ryba upiekła zapiekankę z indyka. Z warzywnych dodatków pomiędzy sałatkami z pomidorów, papryki wyróżniały się ogórki Lucjana. Pewnie coś pominęłam, ale uzupełnimy to. Teraz wypieki: sernik Haneczki,ciasto drożdżowe z owocami Inki/ postaram się zamieścić potem przepis, bo ciasto jest bardzo proste i smaczne, a świeże także następnego dnia/, ciasto ze śliwkami Tereski Pomorskiej/ na spodzie warstwa ciasta ciemnego, na nim ciasto jasne, potem ślliwki, a na wierzchu doskonale upieczona beza. Dalej: makagiga Żaby/ Żaba twierdzi, że taka nazwa jest właściwa, a nie makagigi/, mój keks. Ale najważniejszy, najpiękniejszy i największy był tort upieczony przez Żabę/ uwieczniony na zdjęciach/. Krojenie należało do mnie. Znów nie jestem pewna, czy wymieniłam wszystko. O, a Jolinek przywiozła ręcznie robione czekoladki o różnych kształtach, kolorach i smakach. cdn.
Zanim o alkoholach, to jeszcze o kulinariach. Małgosia upiekła chleb razowy. Oprócz tego mieliśmy chleb razowy ze śliwką z połczyńskiego ” Społem”, a także dwa rodzaje pierogów – ze szpinakiem i z ziemniakami oraz kopytka – to również świetne wyroby PSS „Społem”. Odgrzewane pierogi jedli kolejno wszyscy przybywający. Kopytka jedliśmy wczoraj z gulaszem z dzika przygotowanym przez Żabę.
Były różne wina przywiezione przez Koleżeństwo, głównie przez Pepegora – białe, różowe i czerwone.
A na koniec szampany od Małgosi i Roberta/ tym razem nieobecnego/. A był to słynny Veuve Clicquot.
Mieliśmy więc prawdziwe rozkosze podniebienia.
Pogoda była upalna, ale cienia w Żabich Błotach nie brakuje. Niestety było za gorąco, aby rozpalać ognisko. cdn.
Wczoraj sporą grupką pojechaliśmy do Połczyna i odwiedziliśmy tamtejszy cmentarz, na którym w styczniu tego roku pochowana została Eska. Wspominaliśmy ją z żalem. Dodam, że poznaliśmy córkę Eski/ tak musiała wyglądać Eska w młodości/ i wnuczkę, utalentowaną sportsmenkę.
Drzewka posadzone dla pamięci naszych zmarłych Blogowiczów rosną ładnie, jedne szybko jak wierzba Eski, inne wolniej. Żaba odgrodziła je, aby uchronić przed końmi; trawa jest wykoszona. Bardzo ładne miejsce.
Rozmowy trwały od rana do późnej nocy. O wszystkim – o blogu, o polityce, szkolnictwie, o naszych radościach i troskach. Znamy się dobrze, więc możemy mówić także o swoich problemach.
Noce były gwiaździste, zwłaszcza przy panujących tam ciemnościach. Doskonale było widać Drogę Mleczną.To także była wielka atrakcja.
Wspomnieć muszę także o psim towarzystwie – olbrzymie Miśku i mniejszej czarnej Sumce. Będą na zdjęciach.
Dziekuje Krystyno za pierwsze relacje. A co u corek Pyry ?
Elapa,
obydwie nadal pracują w szkolnictwie, a Ryba zajmuje się także witrażami. Obie pełne energii, ale i obaw związanych z nowym rokiem szkolnym , bo skutki deformy oświaty odczują osobiście.
my też już w domu po trochę meczącej podróży ..
krystyna pięknie wszystko opisała .. cały zjazd był okraszony grubą warstwą przyjaźni i to danie było dla mnie najcenniejsze .. 🙂 … dostałam dużą dawkę pozytywnej energii i dziękuję wszystkim za ten czas spędzony z Wami … 🙂
Dotarłam do domu.
Chciałam Wszystkim najserdeczniej podziękować, szczególnie oczywiście Żabie, za fantastyczną atmosferę, długie Polaków rozmowy , jakże zgodnych w niektórych tematach i pełnych troski.
Jedzenie opisała dokładnie Krystyna. Nalewka dereniowa była pyszna, a Danuśka na początku częstowała wszystkich Kir-em robionym z nalewki jagodowej i białego wina. Wszystko było jak zwykle doskonałe.
Dziękuję też Danuśce, która nas wiozła i dzielnie, z wielkim spokojem pokonała tę długą ponad 550 km trasę.
Hop, hop! Też jestem, melduję się, dojechałam.
Czy możecie sobie wyobrazić ile trzy baby…….Oj, wybaczcie nie należy używać słowa baby 😉 zatem raz jeszcze: ile tematów moga poruszyć trzy Koleżanki Warszawianki podczas wielogodzinnej podróży z Warszawy do Żabich Błot i z powrotem? Dziesiątki, a może nawet setki tematów!!! Takie pogaduszki sprawiają, że trasa mija szybko i bardzo przyjemnie 🙂
Kochani Żabo oraz Zjazdowicze-dziękuję Wam za te dwa długie wieczory i nocne Polakow rozmowy, za dwa radosne poranki oraz za bogatą w wydarzenia sobotę. Już rozmyślam o następnym zjeździe i o naszym kolejnym spotkaniu. Było PIĘKNIE!
Jako że Osobisty Wędkarz leczy paskudny kaszel i przeziębienie na nadbużańskich włoścach przyszykowałam sobie jednoosobową, ursynowską kolację z cyklu:
opcja B kolacji po powrocie. Po powrocie z podróży, kiedy lodówka świeci pustkami są w naszym domu dwa sprawdzone rozwiązania:
-opcja A- makaron z sosem pomidorowym z kartonika, bo rzeczony kartonik jest zawsze w żelaznych zapasach
-opcja B-omlet, jeśli w lodówce zostały jajka
Na deser ćwibak wykonany przez Żabę. Żaba, na wszelką okoliczność, upiekła przed naszym przyjazdem dziesięć ćwibaków!
Dziękuję, że mogłam się do Was przytulić. To było najcenniejsze.
Dziękuję za relacje, teraz czekam na zdjęcia
🙂
dzień dobry … ☕
Danuśka, Małgosia i ja bardzo mile wspominamy sobotnie popołudnie spędzone z Inką i Lucjanem .. ja jestem pełna podziwu dla Ich wiedzy o historii, przyrodzie i znajomości tylu szczegółów prawie na każdy temat .. tego popołudnia również uratowaliśmy wieś od spalenia bo jakiś idiota przy bocznej drodze podpalił spróchniały pień .. miałam okazję na własne oczy zobaczyć jak działa na wsi Ochotnicza Straż Pożarna ..
a tak w ogóle to żałujcie, że Was nie było z nami u Żaby …
Kochani-zdjęcia oczywiście będą, jak tylko googlowskie programy przemielą dostarczony im materiał, co ostatnio trwa coraz dłużej.
Podzielam jolinkowe wyrazy podziwu dla ogromnej wiedzy Inki i Lucjana.
W czasie sobotniego popołudnia wraz z Inką i Lucjanem odwiedziliśmy między innymi sanatorium”Borkowo”, dawny ośrodek Lebensbornu w Bad Polzin, czyli Połczynie-Zdroju. Dzisiaj znalazłam przejmujący artykuł opowiadający historię dwóch sióstr, które były przez jakiś czas w tym ośrodku:
http://weekend.gazeta.pl/weekend/1,152121,21254688,dostaniecie-nowych-rodzicow-historie-polskich-dzieci-porwanych.html
Jest zjazdowy fotoreportaż, zapewne niedługo będą następne.
Czy ktoś może przypomnieć, który to był już Zjazd Łasuchów?
https://photos.app.goo.gl/ffavpeuYaz2XGEtHA
Czternasty.
Dziekuje za opis i zdjecia ze spotkania u Żaby. Miejsce jest piekne, stół wypełniony pysznościami, no ślinka leci i ten tort! A nade wszystko przyjaźni ludzie, to bezcenne.
Danuśka wciąż piękni i młodzi … 🙂 .. o rety a to już czternasty rok zleciał …
Danuśka, wielkie dzięki!
Z przyjemnością poczytałam i pooglądałam wszystko. Trudno uwierzyc, że to już po raz czternasty… Piękni ludzie, piękne plenery i zwierzęta! Pyszności na stole i w ogóle, można tylko żałowac, że się nie uczestniczyło. Dzięki tym relacjom możemy choc w wyobraźni cieszyc się z Wami. Dziękuję 🙂
Danuśka jak zwykle sprawdziła się jako dokumentalistka. Alicja także fotografowała, więc za jakiś czas zobaczymy zjazd oglądany jej oczyma.
Mały komentarz do zdjęć:
to piękne drzewo w Połczynie w rzeczywistości jest o wiele większe niż wydawałoby się ze zdjęcia. W ustaleniu nazwy możemy chyba liczyć na Irka, bo mnie nie udało się znaleźć zdjęć w internecie.
Pasztety – na pierwszym planie widzimy pasztet Żaby upieczony w foremce wyłożonej boczkiem. A kulki maślane Żaba zamierzała wykonać już dawno, ale nigdy czasu nie starczało. Widziałam, jak to robiła za pomocą dwóch małych deseczek z rowkami. Kawałek masła wałkuje się, nadając kształt kulek. Dużo zależy od jakości i odpowiedniej twardości masła.
Na stole widzimy też marynowaną cukinię Haneczki. Cukinia powinna być młoda i dość cienka, a przygotowuje się ją tak samo jak paprykę. Bardzo smaczna i delikatna.
Skontaktowałam się dziś z Inką w sprawie przepisu na jej ciasto. Zamierzam korzystać z niego, a podam go też na blogu, bo tu przynajmniej nie zaginie, ale to trochę później.
Pies Misiek prawie nas nie odstępował i najchętniej leżał na podłodze tuż obok nas, nie przejmując się zupełnie, że trzeba go omijać. A leżący Misiek był nie do ruszenie, bo to olbrzym. Wszystkich witał bardzo przyjaźnie. Te wspaniałości na stole w ogóle nie interesowały psów, nie było żadnego dopominania się o jedzenie. Miały swoje miski. Te psy mają wielkie szczęście, mieszkając u Żaby. Może gdzieś można znaleźć równie dobry dom, ale na pewno nie lepszy.
Danuśka,
Na jednym ze zdjęć z Toporzyka widać olbrzymi dzban/?/ leżący pod orzechem. Czy to lokalne ” starożytności”, czy wiesz coś na jego temat? Widać, że gospodarze bardzo ciekawie urządzili to miejsce, o czym zresztą opowiadałyście.
To piekne drzewo na zdjęciu czy to nie sumak? W pobliżu rośnie ich sporo, niektóre osiągają imponujace w rozmiarach i urodzie korony, widać lubią ursynowską glebę i nie przeszkadza im szalony ruch wokół.
Krystyna zachwyca się dobrze ułożonymi psami, a to wszystko czary Starej Żaby 🙂 pamietacie jak Pyra mawiala, że Żabę muszą wspierać jakieś czarodziejskie siły, bo jak inaczej wytłumaczyć jej niezwykłe talenty i pracowitość 🙂
Krystyno-ten olbrzymi dzban to beczka marywilska, wyprodukowana w nieistniejących już zakładach „Marywil”:
https://echodnia.eu/niegdys-potezny-zaklad-dzis-popada-w-ruine-odwiedzilismy-opustoszaly-marywil-w-suchedniowie-zdjecia/ar/10175072
Tego rodzaju beczki, zakopane w 2/3 w ziemi służyły, na przykład wojsku (a wojska w tamtych okolicach niemało) do przechowywania żywności. U naszych gospodarzy w Toporzyku są dwie tego rodzaju beczki, zakupione w celach dekoracyjnych.
PS.Wiadomośc z ostatniej chwili-„Agencja Rozwoju Przemysłu S.A. zakupiła od syndyka zakłady Zakłady Wyrobów Kamionkowych „Marywil”. To 11 hektarów uzbrojonego terenu, który czeka na zagospodarowanie”.
Salso-to na pewno nie jest sumak. Ten czerwony kolor to przebarwione liście.
Uroda Połczyna Zdroju jest nienachalna 😉 Urządzono przyjemny deptak, jest niewielki rynek oraz ładna część uzdrowiskowa, w tym jeden z najpiękniejszych, uzdrowiskowych parków w Polsce. Poza tym miasto nadal wymaga bardzo wielu robót renowacyjych i upiększających.
Do ciekawych miejsc należy browar http://www.browarpolczyn.pl/browar-polczyn.html
gdzie kilka osób z naszej grupy kupiło lokalne piwa. Właśnie popijamy wraz z Osobistym Wędkarzem „Połczyńskie Tęgie” 🙂
Danuśko, rzeczywiście to nie jest sumak. Obejrzałam na większym ekranie. Przedtem, na wsi dysponowalam tylko komórką z marnym internetem, nie mogłam więc powiększać zdjęć. Bardzo piekne drzewo, czekamy na Irka 🙂
Najświeższa wiadomość z Żabich Błot-Żaba otrzymała w darze od „Toporzyków” parę kilogramów jarzębiny zerwanej rannym świtem. Po przemrożeniu owoców ostro ruszy zapewne „żabina linia produkcyjna”.
Widziałam tę jarzębinę na zdjęciu, porcja imponująca i pięknie się prezentująca.
Połczyn był bardzo zniszczony w czasie wojny i oczywiście nie został odbudowany według dawnych planów, które z resztą nie istnieją, zostały wywiezione przez Niemców i ślad po nich zaginął.
A to ta jarzębina
https://photos.app.goo.gl/QLjyYc1hh9axSSaz7
…a ja nadal o tym drzewie, może „bożodrzew gruczołkowaty” 🙂
Salso-brawo! To na pewno jest to właśnie drzewo: http://oaza-zieleni.blogspot.com/2012/10/bozodrzew-gruczokowaty.html
Danuśko 🙂
echidno 30 godzin podróży to dla mnie byłoby zbyt dużo .. odpoczywaj i napisz o wrażeniach z Polski ..
to drzewo było bardzo dorodne i wyglądało bardzo malowniczo ..
a w tym sanatorium”Borkowo” zakupiłyśmy sobie kosmetyki z połczyńskiej borowiny ..
Tak, to jest to drzewo! Grunt to determinacja w poszukiwaniach.
Jarzębinę trzeba obrać, a potem w zamrażarce będzie czekać na wenę Żaby. Ja mam tylko 1,7 kg jarzębiny, więc to niewiele w porównaniu do Żaby.
Miło Was znowu zobaczyć 😀 I prawie nic się przez te 14 lat nie zmieniliście, no może fryzury i stroje. Misiek cudownie misowaty a stoły pełne pyszności.
Misiek misiowaty, a nie misowaty 😉
Krystyno, bardzo dziękuję. Byliśmy. Rewelacyjne kino!
dzień dobry … ☕
zdjęcia robili: Alicja, Jerzor, Małgosia i Młodsza Pyra … może jeszcze kilka z nich zobaczymy na blogu ..
dziś się trochę pobawię w kuchni .. może z papryką albo z malinami ..
parówki inaczej …
https://krylowakuchnia.blogspot.com/2019/08/utopence-czyli-parowki-marynowane.html
Krystyno, Haneczko-czy możecie mniej tajemniczo? O jaki film chodzi? Skoro rewelacyjne kino to może warto innych też zachęcić.
My z Latoroślą planujemy obejrzeć w tym tygodniu „Ból i blask”Pedro Almodovara.
Krystyno-skoro planujesz zamieścić na blogu przepis na placek Inki to już nie będę jej głowy zawracać w tej sprawie tylko poczekam na Twój wpis. Informacja dla NieZjazdowiczów-to bylo znakomite i proste w wykonaniu ciasto drożdżowe ze śliwkami.
Planuję też wprowadzić do naszego jadłospisu pasztet Leny-Ryby. Składnikami są jedynie mięso indycze i mleko(w tych samych proporcjach) oraz przyprawy wedle upodobań. Na wierzchu, tuż przed pieczeniem, układa się cieniutkie plastry boczku.
Najnowszy Tarantino, Danuśka.
Krystyna bardzo zachęcała i słusznie.
Haneczko-wszystko jasne, dzięki.
Haneczko,
wiedziałam, że ten film ci się spodoba, dlatego tak usilnie Cię namawiałam. Danuśka,
wybierz się koniecznie. Na Almodovara też się wybieram; widziałam zwiastun. Dziękuję za ciekawe informacje o beczkach marywilskich.
Oto przepis na proste ciasto drożdżowe z owocami. Proporcje na blaszkę o wymiarach ok. 26 x 36 cm.
10 dag drożdży
4 jajka
1 szklanka cukru/ można mniej, ale ciasto Inki wcale nie było za słodkie/
1 szklanka oleju
3/4 szklanki mleka
1/2 szklanki śmietany/ procenty dowolne/
4 i 1/2 szklanki mąki
Do miski dajemy rozkruszone drożdże, zasypujemy cukrem. W oddzielnym naczyniu mieszamy olej z jajkami, mlekiem i śmietaną. Tę mieszankę wylewamy na drożdże i cukier, a na to wsypujemy mąkę. Przykrywamy miskę sciereczką i pozostawiamy na 2 i pół godziny. Potem należy ciasto wymieszać ręką albo mikserem, jak kto woli.Blaszkę wykładamy papierem do pieczenia, rozkładamy ciasto, a na nim układamy dowolne owoce. Można dodać także owoce, które pozostały nam z nalewek, albo dżem.
Wierzch posypujemy kruszonką zrobioną oddzielnie/ 1/3 kostki masła, 3/4 szkl. mąki i cukier – tyle, ile chcemy/. Pieczemy ok. 50 min. w temp. 200 st. Ale wiadomo, każdy piekarnik jest inny i stan ciasta trzeba sprawdzać na bieżąco.
Wykonanie, jak widać, jest łatwe, nie trzeba rozpuszczać masła, nastawiać drożdży do wyrośnięcia. Niektórzy mogą się krzywić, że drożdży jest za dużo, ale ten przepis jest taki, jaki jest. Ciasto także następnego dnia po upieczeniu było lekkie i puszyste. Na zjeździe wszystkim bardzo smakowało.
Dodam tylko informację od Inki, że to ciasto występuje pod nazwą ciasto Basi i przepisy można znaleźć w internecie.
A to przepis Leny- Ryby na indyka z piekarnika : https://adamczewski.blog.polityka.pl/2016/08/08/za-tych-co-na-chmurce/#comment-558414 / Ryba 1968 10 sierpnia 2016 r. godz. 19.11/
Przy okazji możemy powspominać 10, zjazd w Poznaniu.
Krystyno-dziękuję za przepisy i uporządkowanie mojej, z lekka rozchełstanej wiedzy, na temat pasztetu Leny.
„Na pewnego razu…w Hollywood” też się wybiorę 🙂
Jolinku, zdjęć zjazdowych nie robiłam, tyle było innych aparatów 🙂
Dziś na obiad zrobiłam sobie pieczoną doradę. Chociaż osobiście wolę filety (ach te ości) to dla tej ryby robię wyjątek nadziewając ją plasterkami cytryny i ziołami. Sprawdza się tutaj też pieprz cytrynowy.
Małgosiu a pokażesz pszczołę na kwiatku? …
To nie była pszczoła tylko Volucella pellucens czyli trzmielówka leśna 🙂
https://photos.app.goo.gl/uWjVxowW3bNeX6WKA
Trzmielówka leśna też została uchwycona w Żabich Błotach?
Dobry wieczór.
Na dolnym Śląsku spokojnie. Dzisiaj byłam w mojej starej firmie popytać, co tam z moją emeryturą, w końcu parę lat pracowałam. Wypełniałam jakies papiery, będzie dalsze postępowanie i te rzeczy. Wszyscy, no prawie wszyscy się że mnie śmieją, że dostanę pięć złotych, ale mnie chodzi o zasadę. Pracowałam, płaciłam składki, to jest moje. Niechby nawet pięć złotych.
Pani od załatwiania tych spraw od razu podsunęła mi stosowny papier do wypełnienia i uprzedziła, że to nie od ręki, ale oczywiście w tryby wejdzie i tak dalej. Pogadalam z nią chwilę i wyjaśniłam, co i jak, w moim zakładzie pracowało za moich czasów ponad trzy tysiące ludzi.
Teraz około siedemset…
Poza tym byliśmy na Bartnikach…serce się kraje, ale lata lecą, to se ne vrati.
Jutro Wrocław.
Emeryturę przyznaje ZUS, zakład pracy nie ma z tym nic wspólnego.
http://ak5.pl/qe7.html
http://ak5.pl/0w7.html
Czołem Blogu!
Wróciłem właśnie z chorwackiej wyspy (Solta, niedaleko Splitu) i podczytuję oraz podglądam reportaże z Żabich Błot. Nie umiałem się sklonować, a termin urlopu był ustalony wiele miesięcy temu, dlatego tym razem zabrakło mnie na Zjeździe. Ale dzięki donosom ilustrowanym czuję się, jakbym trochę tam był. A nawet mogę bezczelnie twierdzić, że byłem, bo myślałem. A co? Kartezjusz mógł, to i mnie wolno 😉
U Żaby jak zwykle kulinarny full-wypas, ale nie wypada mi zazdrościć, bo w tym samym czasie pałaszowałem różne cudeńka chorwackiej kuchni. Dodam nieskromnie, że brałem udział w polowaniu na ryby i ośmiornice, które znalazły się na naszych talerzach. Bardziej jako kibic, bo to nasz chorwacki przyjaciel wypatrywał i harpunem wyławiał kolację zamaskowaną w skalnych dziurach kilka metrów pod wodą. Cały dzień spędziliśmy w wodzie lub na łodzi objeżdżając wyspę dookoła. Poza owocami morza wspominam boskie figi prosto z drzewa, własne oliwki i warzywa z ogródka, cevapcici, jagnięcinę, sery. Nie zabrakło też atomowej śliwowicy, którą odkryłem w konobie Momcin Dvor. Tak mi przypadła do gustu, że poprosiłem gospodarza o flaszkę na wynos. Okazało się, że była to końcówka jego prywatnych zasobów na poczęstunek dla wybranych gości, nie było tego w karcie i nie miało ceny. Facet odlał mi ćwierć litra z ostatniej butelki i nie wziął ani grosza. Wróciła mi wiara. W człowieka 🙂
Pozdrawiam Blogowisko!
dzień dobry … ☕
Małgosiu dziękuję .. jak ją wypatrzyłam to też pomyślałam, że to nie jest zwykła pszczoła .. Asiu ta trzmielówka leśna sobie piła nektarek w gospodarstwie, w którym nocowałyśmy czyli 6 km od Żaby …
Pawełku bardzo udane wakacje .. 🙂 .. daliśmy radę na Zjeździe ale bardzo nam brakowało Ciebie ..
może dziś coś lekkiego na lunch ..
https://www.pozielonemu.pl/2019/08/steki-z-kapusty.html
ja nie przepadam za takimi sałatkami ale może komuś się przyda …
http://sio-smutki.blogspot.com/2019/08/marynowane-ziemniaki-do-saatek.html
yurek,
ale musisz miec z zakladu pracy papior, ze pracowales w danym zakladzie od-do. Ja tego nie mam, dlatego musialam sie udac tu i tam, proste.
Piekna pogoda, nieco chlodnawo z rana, ale co tam.
Pawel pewnie grzeje sie w Chorwacji, ale i tutaj bylo goraco. Idzie ku jesieni, widac to w ogrodach i na polach.
Dzisiaj Wroclaw, ide sie przygotowac z lekka.
Jakieś szaleństwo z tym marynowaniem wszystkiego. O ziemniakach bym nigdy nie pomyślała. Zróbcie sobie tę pieczeń z mielonego indyka wg przepisu Ryby. Po zjeździe w Poznaniu robiłam ją kilkakrotnie, rodzina się zachwycała, pychotka.
Alicjo, zazdraszczam Wrocławia, milych spacerów!
Te kwaskowe ziemniaki występują często w niemieckich i austriackich sałatkach kartoflanych.
Myslalam, ze ta kwaskowatość to od winegretu, ktorym sałatki skrapiają 🙂
Salso-tez zawsze tak sądziłam.
Podczas dzisiejszego spaceru po lesie spotkaliśmy łosia, a w zasadzie panią łosiowa, czyli klępę. Stała spokojnie i dostojnie na ścieżce, którą zmierzalismy. Zatrzymaliśmy się, by ją podziwiać, chwilę mierzyła nas wzrokiem, po czym zupełnie niespiesznie oddaliła się w leśne ostępy. Nie mieliśmy ze sobą aparatu zatem to spotkanie pozostanie tylko w naszych wspomnieniach podobnie, jak sarna, która stanęla na naszej drodze pomiędzy Toporzykiem, a Zabimi Blotami. Małgosiu, Jolinku-pamietacie ten piękny widok 🙂
Salso, masz rację te niemieckie zwykle są polewane sosem z octem , musztardą i cebulą , a na północy dochodzi do tego majonez. Zwykle wymaga się, żeby sałatka się przegryzła, stąd moje skojarzenie z przepisem Jolinka.
Sarenkę na drodze mam ciągle przed oczami 🙂
Dziwne spotkanie mialam i ja, bo na osiedlowej uliczce szły sobie dwie urocze alpaki, z opiekunami, wsiadly a raczej wskoczyly do sporego samochodu i odjechaly w siną dal zostawiając nas w miłym oslupieniu 🙂 A kulinarnie, to u mnie dzisiaj placki kartoflane, chodziły za mną…
Oj, Salso, placki też za mną chodzą , może jutro …
Koło mnie chadzał ostronos rudy na smyczy, ostatnio go nie widuję. Ludzie coraz dziwniejsze zwierzęta hodują, tylko czy tym pozbawionym swojego środowiska naturalnego jest dobrze?
Swego czasu z okien naszego biura widywaliśmy reularnie panią wyprowadzającą na spacer czarną świnię. Zapewne dla kontrastu i być może(?) w nawiązaniu do świnek w kolorze różowym miała różowe szelki i w tymże kolorze smycz. Ogólnie wiadomo, że świnie są bardzo inteligentne, tym niemniej nie chciałabym, aby to miłe skądinąd zwierzę, wylegiwało się na domowej kanapie. Zdarza się to wielu psom i było również zwyczajem naszego Piksela 🙂 „Kochanie, przecież nie mogę mu tego zabronić, sama widzisz, jak on na mnie patrzy…”
Spotkanie dzikiego zwierzęcia zawsze jest fascynujące, byle nie wybiegło nam przed samochód, co niestety się zdarza.
Widuję często owady wyglądające jak bardzo małe pszczoły. Nad kwitnącym krzakiem irgi tworzyły duży brzęczący rój.
Miałam dziś bardzo pracowity dzień. Rozmrażałam zamrażarkę i równocześnie zajmowałam się jarzębiną. Już jest w słoikach. Robię trochę mniej słodką niż Żaba. A na szybki obiad przygotowałam schabowe bez żadnej panierki oraz pieczone bataty i cukinie.
To może jeszcze jeden pomysł na obiad ze schabowymi bez panierki?
Zwyczajne, proste, chłopskie jedzenie 🙂 https://www.youtube.com/watch?v=URIhexkiW_c
Danuśka,
co to za brązowy płyn, którym zalane są pieczarki?
Krystyno-to płynny odpowiednik naszych bulionowych kostek mięsno-warzywnych. W tym przepisie został wykorzystany koncentrat bulionu jarzynowo-cielęcego.
W mojej kuchni do duszonych pieczarek dodaję na ogół odrobinę sosu sojowego, który podkręca ich kolor i smak (oczywiście nie należy ich wtedy solić).
Salso,
jakie tam spacery! Toz to byla bieganina za interesami (papiery do podania o emeryture) i prawie wszystko zalatwilismy.U mnie prosta sprawa, jeden pracodawca, w woju nie bylam, studia sie nie licza, bo nieukonczone, ale u Jerzora inaksiej i duzo tego. Ale prawie-prawie wszystko, oprocz woja i czegos tam…Wrocilismy do domu, rozprawiamy o tym, a siostra siegnela do domowego archiwum. No i wyszlo – wszystkie wazne i mniej wazne papiery przed wyjazdem w swiat zostawilismy w domowym archiwum!
Siostra miala prawo nie wiedziec, bo byla wtedy dosc smarkata, a jak zagladala, to tylko w swoja i rodzicow dzialke.
Sa w tym archiwum moje wszystkie szkolne swiadectwa od pierwszej klasy szkoly podstawowej 😯
No to mamy wszystkie papiory i bieganie z glowy 🙂
Oczywiscie wstapilam do mojego ulubionego Dedalusa i za jedne sto z czyms zlotych zakupilam cala torbe ksiazek, przez rozum zatrzymalam sie na parterze, nie zagladajac na pietro, bo kto by to targal – Jerzor!
Teraz opowiadanie kulinarne:
Poszlismy do restauracji na Rynku, gdzie juz raz kiedys tam bylismy. Kelner przyniosl karty, zamowilam na po pierwsze primo piwo, a kiedy kelner wrocil z piwem, powiedzialam, ze ja juz jestem gotowa do zlozenia zamowienia (Jerzor jeszcze byl niezdecydowany), bo ja tylko sledzia w smietanie. Mlody czlowiek oswiadczyl, ze on przyjmie moje zamowienie, jak towarzyszaca osoba bedzie zamawiala, bo „on nie bedzie dwa razy chodzil”, pan kelner znaczy sie. Zaniemowilam. Doslownie tak powiedzial – bo ja nie bede dwa razy chodzil.
Byc moze jestem z innej planety, bo wydaje mi sie, ze kelner to osoba obslugujaca klienta, niestety, musi podejsc, odejsc, podac cos…ja nie wiedzialam, co Jerzor zamierza zamowic, moje danie nie wymagalo gotowania ani wiekszych zabiegow – sledz w smietanie!!!
Tak mnie zatkalo, ze nic sie nie odezwalam, i potem pomyslalam, ze dobrze zrobilam, bo pewnie przynioslby mi tego sledzia wczesniej, przedtem na przyklad do niego napluwszy. Pojac nie moge, ze w dosc renomowanej restauracji, w ktorej za sledzia w smietanie, piwo i porcje bigosu pobiera sie ponad 80 zl. kelner pozwala sobie na taka odzywke. Jak chojna jestem w napiwkach, tym razem powiedzialam – awantury nie zrobie, ale ani grosza napiwku. Jerzor zapomnial i dal, bo to on akurat placil.
Mialam milosiernie nie wymieniac nazwy knajpy, ale sami powiedzcie, co Wy na to?
Danuśka, dodaję jeszcze trochę majeranku.
…czyli jednak od rana spacery dla przyjemności 🙂
A incydent w restauracji oburzający! Trochę się dziwię Waszej spokojnej reakcji a raczej jej braku…
Powiedziałabym „Ja też nie” i już by nas nie było.
dzień dobry … ☕
ja majeranek używam bardzo często ale panierka z majerankiem mi nie bardzo pasuje ..
wczoraj klarowałam masło (połowa z czosnkiem) i zrobiłam śledzie w śmietanie .. śledzie będą jutro do kartofli w mundurach ..
Amelka w szkole mocarka .. została Przewodnicząca Klasy .. po babci … 😉 .. w klasie 33 osoby, pół na pół – chłopcy i dziewczynki … Pan Wychowawca podobno zdał pierwszy egzamin a Pani od francuskiego jest super .. klas jest 8 a do szkoły chodzą na 7.30 .. na religię nikt się nie zapisał ..
Brawo Amelka, oby tak dalej …
Odrobinę majeranku daję na samego kotleta, ale nie do panierki, w zasadzie jest niewyczuwalny.
Małgosiu oby … 🙂
ja dziś wekuję .. paprykę wg haneczki .. i bulgocze sos pomidorowy ..
na obiad kalafior z sadzonym jajem ..
dla kinomanów …
http://kultura.gazeta.pl/kultura/7,114438,25150790,boze-cialo-jana-komasy-zadebiutowalo-w-wenecji-owacja-na.html
Jolinku-najbardziej się cieszę, że pani od francuskiego jest super 🙂 oraz że nikt nie zapisał się na religię.
A propos panierek: azjatyckim panko http://ak5.pl/ye7.html
potraktowałam ostatnio fasolkę szparagową, wyszło bardzo smacznie.
Osobisty Wędkarz kaszle nadal, muszę doglądać i wspierać moralnie, Najgorsze są poranki, potem kaszel się uspokaja, ale wsparcie nadal niezbędne 😉
Majeranek do pieczarek, nie do panierki.
Ciężko pracują na katechetyczne bezrobocie.
Danuśka pomachanko dla Alana .. 🙂
dobra zmiana … serwis http://dlahandlu.pl sprawdził jak wzrosły ceny od 2015 r.:
159% ziemniaki
55% masło
33% pomidory
30% jaja
22% mąka
21% czekolada
17% jogurty
17% papryka
17% cukier
12% pieczywo
Inflacja w latach 2015-2019 (pierwsze półrocze) wyniosła po zsumowaniu łącznie 3,1%.
informacja z Twittera ..
…no właśnie, taki wzrost cen zawsze wywoływał niezadowolenie i bunt. Teraz wszyscy (prawie) zachwyceni, poparcie dla rządu ani drgnie, sielanka…
Obiadowo dzisiaj francuski nalesnik gryczany z bukietem warzyw. Specjalnie zakupilam mąkę gryczaną. Nabralam apetytu po jakimś pokazie kulinarnym. A że smaczne było, to powtórzę.
Jeszcze o tym nalesniku, w odróżnieniu od naszych tradycyjnych, tego się nie da zjeść więcej niż jeden. Ciasto zrobilam w zmniejszonej ilosci, z jednym jajkiem, ale i tak wykorzystalam tylko część. Resztę zachowałam na jutro, bo myślę, że lepszy jest usmażony tuż przed jedzeniem. Był pyszny, brzegi chrupiące…
Jolinku, gratulacje dla Amelki. Babcia dumna. Ja też się pochwalę, moje wnuczęta też ruszyły do szkoły, Lena już do drugiej klasy, Antoś do pierwszej. Kiedy to wszystko się dzieje, nie mam pojęcia 🙂
Salso-czy robiłaś na oko, czy też z jakiegoś przepisu? Bardzo mnie interesują naleśniki gryczane, bo moje dotychczasowe próby nie były za bardzo udane. Elapa ma w tej dziedzinie na pewno duże doświadczenie, ale podobno tamtejsza mąka gryczana różni się od naszej, jak zeznawał swego czasu Miś Kurpiowski.
Zatem powodzenia dla wszystkich wnucząt i wnuków dużych i małych 🙂 które od września poszły do szkoły.
Ja też jestem ciekawa przepisu Salsy.
Danuśko, robilan na oko zlorzecząc sama na siebie, że przepisu nie zapisalam. Tak bylam pewna, ze zapamiętam… Jajko, niepelna szklanka mąki, sól i woda stopniowo dolewana, zeby ciasto się lało. Troszkę bardziej gęste niz na nalesniki tradycyjne. Było nieco zabawy gdy już wlałam na patelnię, bo nie chciało się rozprowadzić po całości trząchając patelnią, jak to zwykle robię, pomoglam trochę szpatułką. Nie należy się spieszyc z odwracaniem, poczekać aż się dobrze zrumieni. I nie metodą podrzucania, ale spokojnie, podważając łopatką. Może następne pójdą łatwiej, najwazniejsze, że efekt był na prawdę super smaczny. Ale to są moje doświadczenia, pewnie specjaliści podpowiedzą bardziej profesjonalne sposoby 🙂
…mąka oczywiscie gryczana!
Starszy wnuk rozpoczął naukę w trzeciej klasie, a trzylatek poszedł do przedszkola. I jest mały problem, bo nie chce opuszczać przedszkola, tak mu się tam podoba. Protestuje, więc jest odbierany dopiero po 15.
zdrówko naszych wnucząt … 🙂
Krystyno, z dwojga złego lepiej , że nie chce wychodzić …
Salso, czy to przypomina Twój przepis?
https://www.kwestiasmaku.com/kuchnia_francuska/galettes_bretonnes/przepis.html
Aj i zrobiłam placki kartoflane, jak trudno powstrzymać się od jeszcze jednego 🙁
Małgosiu, nie, to nie jest ten przepis, tam miary były podane na szklanki, choc obok też wagowe. Zacmienia doznałam i w żaden sposób nie mogę sobie przypomniec źródła, poszperałam trochę, bez rezultatu. Z ręką na sercu, naleśnik, który dzisiaj zrobiłam był z przytoczonego tu przepisu „na oko” i wzorowany na tym zagubionym przepisie. Ale w sieci jest cała masa przepisów, podobne, ale a to z dodatkiem mleka, oleju, czy też mąki gryczanej zmieszanej z pszenną. Może więc osoby bardziej doświadczone się wypowiedzą?
Salso-dzięki, będę próbować. Cenną wskazówką jest, by nie spieszyć się z przewracaniem i poczekać, aż naleśnik dobrze się zarumieni (przy naleśnikach z mąki pszennej nie jest to wcale warunek obowiązkowy).
Salso , a to ?
https://www.ekoquchnia.pl/2016/08/nalesniki-gryczane-z-farszem-warzywnym-stir-fry/
A , nie ma wagi 🙁
Małgosiu 🙂 widzę, że Ci się udzieliło moje szperanie. Może w końcu mi się przypomni, na pewno to nie było w żadnym z blogów kulinarnych tzw. ulubionych. Często zdarza mi się wędrowac link za linkiem jeśli coś mnie zainteresuje, może to byc też jakiś komentarz itd. Stąd umknął mi ten adres. No cóż…
Salso – jak już masz w domu mąkę gryczaną to może przyda się przepis na bliny 🙂 : http://whiteplate.com/2009/01/bliny-z-kawiorem-i-kwasna-smietana/
Asiu, dzięki za inspirację 🙂 jak mowa o blinach z kawiorem i śmietaną, to przypomina mi się nasze mini spotkanie blogowe u Bliklego, kiedyś, dawno temu 🙂
dzień dobry … ☕
Salso to było bardzo miłe spotkanie .. 🙂
a może taki obiad dziś …
https://kuchniabreni.pl/knedle-z-pieczarkami-i-cebulka/
Dzień dobry 🙂
Jolinku, miłe, jak wszystkie nasze spotkania…
Dziewczyny, znalazłam! Więc tak:
Na 10 naleśników:
240 g mąki gryczanej
560 ml wody
Pół łyżeczki drobnej soli
2 duże jajka
1 łyżka klarowanego masła (do smazenia)
A źródełko: https://onruetatin.com/2019/05/03/brittany-part-two/#wp-comments
…ten zalinkowany tekst należy przewinąć do góry 🙂
No Salso, że to po angielsku to nie wpadłam. Naleśnik gryczany a wypełnienie dowolne. Nawet nie wiedziałam, że Brytania tak gryką stoi.
ja za mąką gryczaną nie przepadam .. kiedyś kupiłam i „męczyłam” przez pół roku 1/2 kg mąki .. ale dziś sobie zrobiłam do kawy naleśniki z kurkumą ..
u Amelki w szkole fajnie rozwiązali kwestię wyżywienia .. rano dzieci zamawiają sobie to na co maja ochotę a na dużej przerwie są te produkty dostarczane .. wszyscy zadowoleni .. 😉
Jolinku, a jaki to rodzaj wyżywienia, pudełka? Catering święci tryumfy , tylko te nieszczęsne pudełka …
Jolinku-i gdzież te czasy, kiedy w stołówce trzeba było zjeść, co ugotowali i jeszcze na dodatek zmieścić się z obiadem w 20 minutowej przerwie. Wspomnę na marginesie, że już sama kolejka do okienka zajmowała kilka dobrych minut. Ze szkolnej stołówki pamiętam też kartonik z numerkami na każdy dzień, które panie kucharki odrywały przed wydaniem obiadu. Z tymi numerkami zdarzały się czasami jakieś dziwne zawirowania.
To być może, między innymi, z tych wszystkich powodów w czasach studenckich zamiast barowo- stolowkowych obiadów zdecydowanie wolałam ciastka u Pomianowskiego 🙂
Dziewczyny dowiem się dokładniej jutro na śniadaniu rodzinnym .. catering jest już prawie w każdej szkole i przedszkolu ale jesz co dają danego dnia a tu można wybrać rano to na co masz ochotę i to dostarczą (pewnie z jakiejś listy dań) .. a w jakiej formie dopytam …
Byłam z tych co nie jadali obiadów w szkole, tylko w domu. Na studiach na wydziale mieliśmy barek zwany przez większość „Chlewikiem” gdzie można było kupić nieśmiertelną sałatkę jarzynową, kanapki i jakieś ciastka, kawę , herbatę. Pod bokiem był bazar na Polnej, gdzie dość tanio można było sobie kupić 20 dag kapusty kiszonej, co było całkiem zdrową przekąską 🙂
dzień dobry … ☕
dzień zapowiada się miło .. pogoda optymalna .. i śniadanie z rodzinką .. 🙂
Dzien dobry,
chociaz tutaj chlodny i deszczowy. Laptop mi wreszcie zadzialal, natomiast nie wiem dlaczego android zaczal ode mnie wymagac, zebym sobie otworzyla konto na google i sie zalogowala, nigdy i nigdzie ode mnie tego nie wymagano 😯
Na szczescie laptop zaczal wspolpracowac.
Brak reakcji na kelnera „nie bede dwa razy chodzil” – bo nie chcialam, zeby mi gdzies tam, niosac danie, naplul do niego, skadinad wiem, ze to popularna wsrod kelnerow cicha zemsta za uwagi, a moglo byc i gorzej. A po skonsumowaniu doszlam do wniosku, ze nie chce mi sie z nim chandryczyc i niech trafi na innego goscia, ktory go wyprostuje. Restauracja „Pod Fredra” we Wroclawiu dla mnie jest skreslona.
Ostatnio jadamy w „Ratuszowej” w Ziebicach, jest tam nastrojowo i jedzenie przyzwoite. Zalatwiajac rozne sprawy i wloczac sie po okolicy, wlasnie w Ratuszowej ladujemy w okolicy poznego lanczu. Ziebice wygladaja jakby lepiej, niz w ubieglym roku, chociaz niewiele lepiej. Jaka szkoda, bo to piekne, historyczne miasteczko i ma wiele wspanialych, zdobionych kamieniczek tak na rynku, jak i w okolicznych uliczkach. Zabytkowe koscioly, baszty i resztki murow obronnych… oraz jedyne w Polsce Muzeum Sprzetu Gospodarstwa Domowego – powinnam wstapic, ale zobacze, jak mi sie ulozy czasowo. Inna rzecz, ze muzea omijam, przesyt z lat mlodosci. Przemysl z tego miasta zniknal, a przeciez byly wielkie zaklady przetworstwa owocowo-warzywnego i pare innych zakladow.
Dzisiaj dobry dzien na czytanie ksiazek i „zajecia w podgrupach”, wiec przynajmniej do obiadu tym sie bedziemy zajmowac, zycze przyjemnej soboty i niedzieli 🙂
p.s.A propos „zaloz sobie konto…” w google juz prawie to zrobilam, wypelnilam wszelkie rubryczki, na koniec wujek google poprosil mnie o numer telefonu, zeby zweryfikowac, czy ja to naprawde ja. No i kiszka, nie mam telefonu 🙂
Ciekawe, ze Jerzora sie nie czepia z jakims zakladaniem konta.
Witam Wszystkich. Pytanie w dobie RODO. Czy mogę zamieścić na blogu link do moich zdjęć ze Zjazdu Łasuchów w Żabich Błotach, czy też ktoś z uczestników nie życzy sobie prezentacji swojego wizerunku? 🙂
O, widzę że Danuśka też zamieściła zdjęcia. link do moich – poniżej
https://photos.app.goo.gl/jF1mCTb1HJWVhgLJA
Pyro Młodsza wielkie dzięki za zdjęcia, piękna dokumentacja Zjazdu, miło powspominać.
Danuśko w Poznaniu w 2016 roku miał miejsce X Zjazd Łasuchów. Nie wiem czy odbyły się w kolejnych latach więc, jako osoba dobrze poinformowana, napisz który był w tym roku
szczerze Małgosiu ja głównie siedziałam na dworze. W domu było mi stanowczo za ciepło 🙂
Pyro Mlodsza – czternasty!
Dobrze Cie widziec na blogu 🙂 Zdjecia zaraz przejrze i dziekuje za wrzutke.
U nas leje, a nie pada, 13c to tez nie frajda. Spedzam czas w towarzystwie Mariusza Czubaja – literaturoznawca i antropolog kultury jako autor kryminalow sprawdza sie swietnie, podobnie zreszta jak jego kolega Marek Krajewski, filolog klasyczny, doktor nauk humanistycznych, razem napisali dwa swietne kryminaly swego czasu. Ale osobno sa kazdy w swoim stylu i najwyzsza polka gatunku. Nic z takich, ze „zabili go i uciekl”, przy okazji mozna sie dowiedziec wielu ciekawostek. A ksiazki trzymaja w napieciu od poczatku do konca – wlasnie koncze „Piatego beatlesa”, wczoraj wieczorem zaczelam. O stylu sie nie wyrazam – z takim wyksztalceniem autora (autorow) nie moze byc inny, jak znakomity.
Tyle na zrazie.
Zdjecia cudne, jak zwykle 🙂
dzięki Alicjo. Poczytam sobie polecane przez Ciebie książki w wolnym czasie – uwielbiam kryminały 🙂 tymczasem po spacerze z psem, w przerwie pomiędzy opadami, szukałam jarzębiny na osiedlu żeby pokusić się o zrobienie jarzębiny do mięs z przepisu Żaby. Znalazlam kilka drzewek ale niestety owoce takie jakieś nie ok. Będę szukać bliżej szkoły 🙂
Aniu dzięki za zdjęcia .. bardzo ładnie pokazana uroda Żabich Błot .. masz dobre oko ..
u Amelki w szkole jednak więcej klas niż pisałam .. 8 klas dla uczniów po podstawówce i 6 klas dla uczniów po gimnazjum .. tłok na korytarzach w czasie przerwy taki jak pokazują uczniowie na FB .. z jedzeniem jest tak .. uczniowie rano zamawiają z telefonu z pomocą dedykowanej aplikacji co chcą na lunch i przywożą w pudełkach .. koszt 12-14 zł .. telefony można używać na przerwach ..
Jolinek u mnie tylko 9 klas pierwszych. Lekcje kończą się o 14.25 – tylko wf i religia do 15.20. jest więcej młodzieży niż zwykle ale różnicy dużej nie ma
Dołączam się do pochwał zdjęć z Żabich Błot. Najpiękniejsze są te pokazujące dom i jego otoczenie a także zwierzęta.
O książki Mariusza Czubaja spytam w naszej bibliotece. Tymczasem zaczytuję się w kryminałach Wojciecha Chmielarza. Bardzo polecam.
Zdjęcia świetne. Masz oko Pyro Młodsza.
Chmielarza chciałam, ale trzeba poczekać, aż inni doczytają.
dziękuję Kobiety za miłe słowo ale tak naprawdę wszystko załatwiło wieczorne, niesamowite światło
Trzeba je jeszcze umieć zobaczyć.
Haneczko,
skoro czekasz w kolejce bibliotecznej, to jeśli chodzi o cykl z komisarzem Mortką sugerowałabym czytanie z zachowaniem chronologii, czyli : Podpalacz, Farma Lalek, Przejęcie, Osiedle marzeń i Cienie. W cyklu gliwickim pierwszy jest Wampir, a po nim Zombie / na te tytuły i kolorowe okładki zwrócił uwagę mój 9- letni wnuk, bo myślał, że to są książki odpowiednie dla niego/. Jest jeszcze nagrodzone Wielkim Kalibrem Żmijowisko, na podstawie którego powstaje serial.
To tylko moje sugestie, bo taka kryminalna dawka nie dla każdego jest strawna. Sama sobie się dziwię, że tak się wciągnęłam.
Posłusznie zastosuję się do Twoich sugestii, Krystyno. I niech mnie wciąga.
Krysiu ja też sobie zrobię listę. Dziękuję
A propos Nagrody Wielkiego Kalibru, to moi ulubieni autorzy Czubaj i Krajewski nimi sa od dawna, nie wspominajac o innych nagrodach.
Nieczesto czytam kryminaly, bo jak juz, to dobre, a ci dwaj sa doskonali.
Krajewski z historycznym odchylem (kryminaly osadzone w przedwojennym Lwowie, seria o Breslau), najnowszej jeszcze nie dostalam.
Ostatnio czytalam sporo pochlebnych recenzji o Remigiuszu Mrozie i zakupilam trzy ksiazki. Dobry kryminal dla mnie to lektura relaksujaca, chociaz wiadomo – krwawa!
Jesli sie natkne na Wojciecha Chmielarza, zakupie, korzystajac z podpowiedzi Krystyny. Najpozniej we srode wysylam moje zdobycze do domu (droga morska), bo zasada, ze podrozuje z bagazem podrecznym obowiazuje. I musze w ktoryms momencie polozyc szlabanik na moje apetyty ksiazkowe.
Czubaj dzisiejszy przeczytany, ale mam w zapasie jeszcze jednego 🙂
p.s.Udalo mi sie jeszcze dokupic dwie ksiazki jedynego ulubionego przeze mnie obcojezycznego „kryminaliste”, Henninga Mankella. Zmarl kilka lat temu, swietny autor, juz wiele razy polecalam na blogu. Widze, ze jest troche zainteresowanych gatunkiem, wiec tym bardziej polecam!
p.s.p.s. Na obiad byla swietna zapiekanka brokulowa, dosc szybka i prosta w robocie, eintopf godny polecenia. Przepis jutro, ma lac, wiec coz do roboty… 🙄
Dobranoc 🙂
Mroza czytałam „Nieodnalezioną” i zraziłam się tak, że po żadną inną jego produkcję więcej nie sięgnęłam.
dzień dobry … ☕
pada sobie ale ciepło .. może grzyby będą ..
za Irka kawą tęsknię ..
dziś na obiad kartofle w „mundurkach” i śledzie w śmietanie …
U nas chwilowo nie pada, ale nadal chlodno 11c.
W co sie bawic? Na obiad w planie perliczka po polsku, ziemniaki, mizeria.
Nie dosypiam 🙁
W nocy popadało dość mocno, więc jest bardzo przyjemnie. Po śniadaniu wybieram się na spacer z kijkami o ile znów nie będzie padać, bo od południowej strony niebo jest koloru stalowego.
Śledzie w śmietanie przewidziane są w tygodniu, a dziś będą pstrągi pieczone i sałata. Wczoraj, kiedy byłam przy stawach rybnych, przyleciała czapla siwa, to u nas rzadkość, więc tym bardziej był to miły widok.
Alicjo pyszny obiad się szykuje .. mnie się ostatnio też doba rozregulowała .. budzę się po 3 w nocy a potem dosypiam w dzień ..
jabłek jeszcze nie kisiliśmy .. do czego je używać? .. sałatka? ..
https://korniszonki.blogspot.com/2019/09/kiszone-jabka-z-przyprawami-korzennymi.html
To jeszcze trochę o kryminałach :
Pyrze Młodszej polecam jako poznaniance serię książek z komisarzem Antonim Fischerem autorstwa Ryszarda Ćwirleja: https://www.taniaksiazka.pl/seria/antoni-fischer
Akcja rozgrywa się w przedwojennym Poznaniu. Widzę, że autor napisał kolejną część, ale chronologicznie pierwszą.
Mroza nie czytałam i jakoś mnie zupełnie do niego nie ciągnie, choć mąż kupił ” Behawiorystę”. Mróz tworzy niesamowite ilości książek, to raczej produkcja niż twórczość. Nie chce mi się sprawdzać jakości. Może się mylę, bo sprzedaje się chyba dobrze.
córka i zięć się zachwycają Mrozem .. kupili mi na wakacje w Urlach „Behawiorystę” ale nie przebrnęłam ..
Dam mu szanse, temu Mrozowi, kupilam cos w rodzaju trylogii, bo ksiazki maja rozne tytuly, ale sa ponumerowane. Produkuje takze Katarzyna Bonda, tez kryminaly, ale juz nie dam jej szansy, szkoda czasu i atlasu.
Tych dwoje kroluje na polkach ksiegarskich, nawet w takim malym miasteczku jak Ziebice. Ale jesli sprzedaz ich ksiazek wspomaga istnienie tych ksiegarni, to ja popieram popularnych autorow! Bo pan w Ziebicach mowil, ze ida jak swieze buleczki (pana w Drawsku nie pytalam, ale Mroza kupilam wlasnie u niego). Przypomnialam sobie, ze przeciez mam karte stalego klienta w Swiecie Ksiazki – jutro bede we Wroclawiu, to sobie uzupelnie zakupy, bo mam jeszcze pare waznych pozycji.
A propos kiszonych jablek, moja Mama zawsze wkladala kilka „winnych” jablek do beczki z kapusta. Ale to raczej do dodania smaku kapuscie, bo nie przypominam sobie, zeby mi bardzo smakowaly po takim zakiszeniu. Wlasciwie wszystko mozna zakisic, nie tylko kapuste, ogorki, pomidory czy buraki (pisze tylko o tym, co sama kisilam).
Przez te zmiany z temperaturą przeziębiłam się i płaczę katarem na okrągło – łzy ciekną mi po policzkach 🙂 zaraz idę z posiwiałym już Radziem na spacer. Na obiad dzisiaj zapiekana polędwiczka wieprzowa z ziemniaczkami, papryką i pieczarkami. Generalnie nie chce mi się codziennie gotować dla 1 osoby ale zakupy robię po pyrowemu i muszę opróżnić lodówkę bo inaczej się zmarnuje. Zrobię też sos do makaronów i wykorzystam resztę warzyw i to zawekuję w słoiczkach – po popołudniowym powrocie z pracy zrobienie spagetti to chwila. Miłej niedzieli
Dodam jeszcze, że wczoraj odwiedziła mnie Inka z Lucjanem i okazalo się, że nie muszę wymieniać zmywarki. w tych śmigłach zatkały się dziurki i wystarczyła „operacja” z igłą w ręce. Na książki niestety nie mam dzisiaj czasu – muszę przygotować zajęcia wg nowej podstawy programowej a książki dostałam w czwartek. Muszę sobie to wszystko jakoś w głowie poukładać i rozpisać trzy przedmioty na ten tydzień. Dopiero jutro się zacznie młyn
Dużo zdrowia Pyro Młodsza, płaczący katar znam i współczuję, wyjście z domu na chłód często mi pomagało, przynajmniej na chwilę.
A o nowej podstawie programowej nawet nie chcę myśleć … i nie zazdroszczę.
Aniu to współczuję .. trudno będzie prowadzić lekcje z takim katarem ..
nigdy nie robiłam .. ale mam składniki i będzie kolacja ..
http://www.mirabelkowy.pl/2019/09/panzanella-z-kiebaskami.html
nalewka z jarzębiny .. inaczej bo na winie … trzeba czekać rok by się napić ..
https://twojenalewki.blogspot.com/2019/09/jak-zrobic-nalewke-z-jarzebiny-z-winem.html
Pozdrawiam z tzw. krzaków, mokro i wreszcie jest czym oddychać. Bardzo miło czytac Pyrę Młodszą. Zdjęcia oglądam jak internet pozwala, a rzadko jest tak łaskawy… Już probowalam się odezwać, ale wieści pofrunęly nie wiem gdzie 🙂
Kiedy idziesz wąską ścieżką nad morze, to znaczy, kiedy po prostu chcesz wykąpać się na pustej, małej, skalistej plaży, to po drodze pachną figowce, pinie, liście laurowe i dziko rosnący rozmaryn. Ta mieszanka srodziemnomorskich zapachow jest zniewalająca, chociaż nad Bugiem las sosnowy też pachnie wspaniale!
Pozdravi z poludniowej Dalmacji 🙂 Dzisiaj słońce świeci bez zarzutu, ale wczoraj zwiedzaliśmy Dubrownik pomiędzy dwoma burzami, jakos szczesliwie udało nam się nie zmoknac. Prognozy na najblizsze dni przewiduja deszcze i kolejne burze. Zobaczymy, może nie będzie tak źle….
Danuśka Dubrownik jest urokliwy do zwiedzania .. i zaszywania się w wąskie uliczki .. kąpiele w skalistym morzu nie dla mnie .. wole piaszczyste plaże .. wszyscy ciągną do Chorwacji .. 😉 .. miłego zwiedzania i smacznego jedzonka … 🙂
Danuśka w Dalmacji, a ja wróciłam ze Stambułu. Najpierw trzeba było tam dojechać: https://www.eryniawtrasie.eu/33112
Na poczatek, jak to w podrozy i wsrod ludzi – czasu niby ni ma, ale jest na rozne takie. Dzisiaj spotkalam sie z Pania, z ktora co roku sie tu spotykam, a znam ja od dziecka, bo swego czasu mieszkala w okolicach bliskich Bartnik i byla kierowniczka sklepu. Pani T. ma juz 93 lata, jeszcze pare lat temu jezdzila na rowerze, zeby „nie zardzewiec”, ale teraz po raz pierwszy popycha juz balkonik, tez po to, zeby nie usiasc w wygodnym fotelu i siedziec.
Pogadalysmy sobie, powspominalysmy stare lata, jak co roku to robimy, politycznie sie nie zgadzamy zupelnie, co juz ustalilysmy dawno temu, ale Pani T. mi tlumaczy, ze nic nie wiem, bo nie mieszkam w kraju i tak dalej, ja nie podejmuje dyskusji, bo po co. Nostalgicznie powspominalysmy stare dobre czasy – dla mnie szczegolnie dobre wspomnienia, bo bylam dzieckiem i nastolatka.
Perliczka byla wspaniala, do tego buraczki i mizeria, po raz pierwszy chcialam „na czuja” zrobic pure ziemniaczane z chrzanem. Dodalam taki kupny chrzan, trudno mi podac teraz proporcje, ale doszlysmy z Danka do wniosku, ze malo chrzanowe. Balam sie przesadzic, bo wiadomo, ze ja to i ogien polkne, ale nie wszyscy (herbate od Haneczki zawioze do Kanady!).
Teraz wiem, ile tych ziemniakow bylo, wyprobuje u siebie w domu, moze to powinien byc swiezo starty chrzan, a nie ze sloika – pojecia nie mam.
Ale obiad byl znakomity, zwlaszcza perliczka 🙂 Do tego biale Cono Sur.
OOOOOOOOO!!!!
Wzielam sie za kolejny kryminal Mariusza Czubaja „R.I.P”.
Na pierwszej stronie cytat z „Pozegnania z Afryka” Karen Blixen, kto wie to wie, ze te ksiazke tlumaczyl Jozef Giebultowicz. Kojarzycie? No wlasnie – Zabie Blota sie kojarza i „dziedziczka”, jak to ja Cichal nazywa, Ewa Karen Giebultowicz 🙂
No i jak tu nie kochac Czubaja… Ide czytac!
Byłam w Dubrowniku dwa razy. Za każdym razem obeszłam oczywiście mury miejskie, pochodziłam bocznymi uliczkami, chociaż wolę te w Trogirze bo mniej turystów – ha, ha, ha – sama byłam jedną z nich 🙂 Kończyłam zawsze w jakiejś małej knajpce na kawie i ciachu pod błękitnym niebem. Fajnie Alicjo, że obiad Ci wyszedł. ja musiałam zmienić plany kulinarne i zamiast zapiekanki była fasolka szparagowa i ziemniaczki. Polędwiczkę zrobię jutro
Danuśko,
Jak już jesteście w Dubrowniku, koniecznie zahaczcie o Lokrum.
dzień dobry … ☕
ekipa blogowa w rozjazdach .. 🙂
szykuje się wydarzenie w Warszawie …
http://next.gazeta.pl/next/7,151003,25166928,warszawa-hotel-roberta-de-niro-za-100-milionow-zlotych-prawie.html
dziś robię takie pory .. do wątróbki z kurczaka ..
http://www.dibloguje.pl/2019/08/pory-duszone-na-masle.html#
jakby się ktoś pytał to od dziś do środy są w Lidlu śliwki po 1,89 zł za kilogram ..
Wegierki? U nas na wsi jak ktos nie ma w ogrodzie, to w sklepie 6 zl/kg
Ale kupujemy w ilosciach, bo lubimy 🙂
Jolinku,
tez czytalam o tym hotelu. Na 100% bedzie to dochodowa inwestycja, ciekawa jestem, jakie beda ceny – moze nastepnym razem bedac, tam sie przespimy? 😉
Ale poki co, bardzo nam pasuje dawny hotel Gromada (teraz Sangate) kolo lotniska, juz zaczynamy sie tam czuc jak w domu 😯
Mam pytanie – czy ktos z towarzystwa oglada „teleturniej” pod tytulem Va banque? Pytam, bo to jest na licencji amerykanskiej, u nas to sie nazywa Jeopardy i jest to naprawde teleturniej, w ktorym szeroka wiedza z roznych dziedzin ma znaczenie, przy czym sluchajac pytan/odpowiedzi, samemu mozna sie sprawdzic oraz poduczyc. Swego czasu ogladalismy to u nas „religijnie”, jak to mowia u nas (religiously), ale teraz poza wiadomosciami glownymi z Kanady i NBC News nie ogladamy niczego.
Takie jestesmy nihilisty, a co.
Dzisiaj w planie Wroclaw, bo ja chce zlozyc papiery w wiadomym urzedzie, a Jerz ma odebrac papior z dziekanatu U.Wr.
Niestety, 13c i pada 🙁
Dzisiaj obchodzimy Miedzynarodowy Dzien Urody (wg.gazeta.pl)
Pojecie dosc niedefiniowalne, bo dla kazdego „uroda” znaczy co innego 😉
Ale obchodzic mozna, czemu nie 🙂
Dzień dobry 🙂
kawa
Irku kawa pełna urody … 🙂
Alicjo pomyślnego załatwiania spraw .. zrób trochę zdjęć Wrocławia ..
Kawa urodna 😉
Z wyjazdem do Wroclawia dzisiaj troche sie wahamy, bo leje, a nawet przeszla burza z pieronami… i ma lac caly dzien, zadna radocha, pochodzic z przyjemnoscia sie nie da, jutro ma byc slonce.
Zdjec Wroclawia mam juz troche, ale za kazdym razem jak jestem, dorabiam troche. Dzisiaj wyjatkowo niezdjeciowy dzien, przeczekamy chyba…
A kto tu zasial mak?
Pojechalismy, pozalatwialismy – na deszcz jest sposob, parasolka. Wzielam z domu i po paru kilometrach w kierunku Wroclawia jadac, deszcz ustal.
Parasolka zostala w samochodzie, ale bylam bez obaw, ze zacznie padac. I slusznie, ale na wszelki wypadek…tu zobaczylam na wystawie w sklepie na ul.Swidnickiej taka parasolke, ze mi dech zaparlo i natychmiast weszlam do sklepu i zakupilam. Z Tokio mam parasolke (zaklinalam w ten sposob deszcz i faktycznie nie padalo!), a z Wroclawia nie mam?!
Do Dedalusa wstapilam i wynioslam marne trzy ksiazki, w jednym przypadku kierujac sie wylacznie tytulem „Bardo”. Bardo to miejscowosc na Dolnym Slasku, rzut beretem od Bartnik, znam te miejscowosc bardzo dobrze i ciagle mieszkaja tam moi znajomi, bywam przejazdem, jak mam czas – odwiedzam. Bardo to tez miejsce pielgrzymek do figury Matki Boskiej, kult Maryi i tak dalej, ja dawno temu przeczytalam te legende, ale nigdy nie bylam dokladnie w „tym” miejscu.
Ale zaciekawil mnie tytul i jestem w trakcie czytania. Siostra pojechala ze znajomymi na film „Polityka”, ma zdac sprawe, czy warto sie wybrac.
Zofia (kotka) spi z Jerzorem, a ja, polegajac w salonie na kanapie popijam Zywca i nadgryzam te ksiazke. Za mna na swoim poslaniu pochrapuje Jaga,
stara bokserka.
Tyle na dobranoc 🙂
p.s.Zrobilam pare zdjec pochmurnego Wroclawia, Jolinku, a na koniec wyszlo niesmiale slonce (dzieki zakupionej parasolce!) i dorobilam kilka 🙂
Pyro Młodsza – świetne zdjęcia Żabich Błot i obradujących Zjazdowiczów. 🙂
Ciekawe książki o Dolnym Śląsku pisze Joanna Lamparska. https://asiapress.pl/
Dzisiaj zamówiłam prezent urodzinowy dla młodszej siostrzenicy – ta książka spodobała się jej podczas wizyty w Empiku: https://nk.com.pl/zwierzeta-ktore-zniknely-atlas-stworzen-wymarlych/2601/ksiazka.html#.XXa3G7g-d-Q
Przy okazji zauważyłam, że można kupić za 10 złotych „Retro kuchnię”, którą również zamówiłam: https://nk.com.pl/retro-kuchnia/2495/ksiazka.html#.XXa4mrg-d-Q
Piękny Dubrownik zwiedzałam w deszczu i mimo ulewy wśród tłumu turystów. Taki „urok” zwiedzania znanych miejsc.
dzień dobry … ☕
Alicjo to cieszę się już na zdjęcia Wrocławia i nie tylko ..
pora na śliwki …
http://kruchebabeczki.blogspot.com/2019/09/pierogi-ze-sliwkami.html
Dzien dobry.
Owszem, pora na sliwkowanie, mam dzisiaj skrzynke wegierek do odpestkowania, beda konfitury, ale nie ja bede je smazyc. Tyle, ze pomoge troche tym odpestkowaniem.
Relacja z filmu – udramatyzowane to, co wszyscy wiedza, ani do smiechu, ani do jakiejs refleksji, czyli zgadza sie z dotychczasowymi recenzjami, ktore ja czytalam.
Poza tym slonce i na razie 12c, ma byc 21c. Po poludniu przenosiny do Zlotego Stoku.
Ewo-nie zahaczymy o Lokrum, ale mamy w planach trzy inne wyspy.
W tej chwili jesteśmy na tej, która słynie z lawendy i rozmarynu:
https://crolove.pl/velo-grablje-lawendowe-serce-wyspy-hvar/
Wczoraj zwiedzaliśmy ufortyfikowane domostwo budowane, praktycznie przez całe dorosłe życie, przez chorwackiego poetę i myśliciela z czasów Renesansu Petera Hektorovic’a. Mury udekorowane są wieloma łacińskimi aforyzmami, poniższy bardzo ciekawy: memorare novissima, czyli zachowaj przyszłość w pamięci. Ewo-zatem może Lokrum jeszcze kiedyś w przyszłości…
Śliwek na tutejszym targu nie widzieliśmy, chociaż sliwowica oczywiście do kupienia na każdym kroku. Objadamy się świeżymi figami i pijemy Grasevinę 🙂
byłam na spacerze rano i przyszło do nas zimno od Alicji .. 😉
Danuśka faktycznie lawendowe pamiątki na każdym kroku .. podobnie jest w dolnej Bośni .. program bardzo ciekawie się zapowiada .. no i będzie dużo zdjęć … 🙂 ..
dziś mnie kurki ze stekiem na obiad …
Dzień dobry 🙂
kawa
Irku .. 🙂 🙂 🙂 …
Ale dobra kawa 🙂
Kurki były u mnie w sobotę i niedzielę. Dziś pewnie łosoś, a dodatki muszę jeszcze wymyślić.
jedliście takie krewetki? .. bo ja bym zjadła z apetytem …
https://kuron.com.pl/krewetki-w-ziemniaczanej-tempurze/
Małgosiu tarta marchewka z jabłkiem pasuje …
Zaraz będę piła kawę, ale bez takiego pięknego ciasta.
Ewo,
podróż do Stambułu pełna emocji, ciekawe co będzie dalej. Ale Wasze wycieczki nigdy nie są nudne…
Może na południu kraju śliwki są bardziej dojrzałe niż u nas. Na powidła trzeba jeszcze dość długo czekać. W zasadzie to dopiero sezon śliwkowy się rozkręca.
Pada i wieje, dobra pogoda na prace domowe/ prasowanie może poczekać/ albo na lekturę. Deszcz bardzo się przyda, nie tylko jeśli chodzi o grzyby. Wszystkie okoliczne strumyki powysychały.
Alicja pytała o teleturniej Va banque. Był u nas bardzo popularny; sprawdziłam, że emitowany był w latach 1996- 2003. Pamiętam, że zasady były dość skomplikowane, a odpowiedź musiała być udzielona w formie pytania. Szeroka wiedza była niezbędna.
Danuśko,
Czekam zatem na zdjęcia, tym bardziej że w Chorwacji zwiedziłam tylko dwie wyspy: Lokrum i Korculę. No i kiedy ja mam dooglądać?!
Krystyno,
Mówisz i masz:
https://www.eryniawtrasie.eu/33163 🙂
Ewo,
jest coraz ciekawiej, żadne przeszkody nie są Wam straszne. Ale chyba było warto.
dzień dobry … ☕
ciekawe czy mi posmakuje ..
http://kulinarnizsp1kras.blogspot.com/2019/09/biay-ryz-z-kasza-gryczana.html
Dzień dobry 🙂
kawa
Dzien dobry!
Dzisiaj byl Paczkow (rzut beretem stad), Rynek pieknie sie odnawia, nie wszystko jeszcze zrobione, ale wiekszosc pieknych kamieniczek odnowiona oraz Ratusz. Unia Europejska dorzucila do tej odnowy 70% srodkow finansowych. Przydaloby sie, zeby i Ziebice, i Zabkowice wziely sie za solidna rewitalizacje… cos sie robi, ale nie ma rozmachu, bo brak kasy.
Sporo drog ma nowa nawierzchnie i odmalowane pieknie, ale kierowcy to jednak szalency. Wczoraj w Kamiencu taki jeden, prujacy przez teren zabudowany (pgraniczenie wiadomo – 40km/godz) omal nas nie rozniosl.
Ciarki mi po plecach, jak sobie przypomne… Facet zdazyl wyhamowac w wielkim piskiem opon i prawie go rzucilo na nas – no to z jaka predkoscia musial jechac?
Dzisiaj bylismy w Czechach, wracajac z Paczkowa – zawsze zaopatrujemy sie tam w piwo i czeskie wino, ktore jest calkiem-calkiem.
Poza tym udalam sie na poczte, zakupilam pudlo na ksiazki, najwieksze jakie bylo, ale prawdopodobnie bedzie za male. Nic to – przeciez moge wyslac nastepna paczke 😉
Jak na pore dnia, calkiem sporo zalatwilam, wliczajac w to zakupy na targu miejskim w Paczkowie (towarzyszylam), obeszlismy potem Rynek i tak dalej. Na lancz Jerzor zjadl zupe w stylu barszcz ukrainski i jest juz w trasie, ja natomiast z Gosia delektujemy sie czeskim piwem „Primus”, browar Pilznera. Ahoj!
Wszyscy na wakacjach? Ja tez…
dzień dobry … ☕
księżyc daje czadu .. w Żabich Błotach widać to lepiej .. ciekawe czy Danuśka ma też pełnię na niebie ..
Dzień dobry 🙂
kawa
Irku .. ) ..
Kawka anielska dzisiaj 🙂 zapowiada się pogodny, ciepły dzień.
Salso grzyby są? … idę pod halę to sprawdzę jak się sprawy grzybowe mają .. dla Irka jeszcze raz … 🙂 …
Dzien dobry!
Dzisiaj Klodzko – wlasnie przeczytalam, ze niejaki Cejrowski przyjezdza do Klodzka, aby w lokalnej piekarni promowac „chleb kolonialny”. Podobno mieszkancy zbieraja sie, aby go wygwizdac i przegonic z miasta, bo promotor kolonialnego chleba juz zdazyl ich poobrazac.
Nie wybieramy sie na te zadyme, mamy inne plany. Slonce, rzesko, ale ma byc cieplo. Czego wszystkim zycze 🙂
Jolinku, ja już w mieście (na chwilę). W moim lesie grzybów brak, czasem jakiś nieśmiały zajaczek (nie zbieramy) czy cale kolonie nieznanych nam dziwnych grzybków, a jak nie znamy, to tylko podziwiamy 🙂 jest bardzo sucho, mimo ostatnich opadów zaledwie cienka warstwa ziemi wilgotna, pod nią sypki piach.
Salso to się potwierdza bo pod halą tylko kurki i to w małych ilościach ..
coś czułam, że ten księżyc to nie zwykły księżyc …
https://wiadomosci.wp.pl/ksiezyc-zniwiarzy-juz-w-piatek-13-wrzesnia-tego-dnia-pelnia-bedzie-wyjatkowo-jasna-6423633890359425a
U nas też nie ma jeszcze grzybów. Na hali targowej widać tylko kurki. Ostatnie deszcze to za mało na suszę w lesie. Ale liczę na, że do października sytuacja się poprawi.
Kłodzko, Paczków, Kamieniec Ząbkowicki i inne ciekawe miejsca w tamtym rejonie przede mną, bo wkrótce tam się wybieram. Robię rozeznanie, ale już widzę, że uda się zobaczyć tylko część tego, co by się chciało zwiedzić. A i pobliskie Czechy kuszą.
Już nawet pieczywo trzeba upolitycznić. Właściciel piekarni ryzykuje utratę części klientów taką akcją promocyjną, ale może zyskać też nowych i na to pewnie liczy.
U mnie na kolacje beda polskie kurki.
Wczoraj wieczorem wrocilam z bardzo udanej podrozy do Hamburga. Spedzilismy tam 5 dni. Kulinarnie to bylo pol na pol, troche kuchni wloskiej i niemiecka. Zjadlam bardzo dobrego hamburgera. Jadlam tez sledzia oraz smazone ryby z frytkami.
Pobieglam do filharmonii o ktorej pisala kilka lat temu sasiadka z gory Dorota Szwarcman.
Widzialam ja tylko z zewnatrz. Piekny budynek.
Pamiętacie piosenkę Kory o cykadach na Cykladach? Wiadomo oczywiście, że rzeczone cykady dają koncerty nie tylko na Cykladach, rzepolą z całych sił gdzie się tylko da, na wszystkich śródziemnomorskich rubiezach zatem na wyspie Hvar też 🙂
Im cieplej i słonecznej tym samce grają zwawiej na swoich tymbalach. To panowie podrywają panie w ten muzyczny sposób.
Oprócz koncertu cykad mamy od wczoraj wieczorne koncerty związane ze „Świętem Zatoki”, bo na takie właśnie święto trafiliśmy zupełnie przez przypadek na naszej wyspie.
Jolinku-wczoraj słuchaliśmy muzyki prawie przy pełni księżyca. Dzisiaj pełnia w całej okazałości 🙂 W programie dzisiejszego wieczoru występy tutejszych zespołów ludowych.
PS. Z pogodą jest w rezultacie, tak jak być powinno o tej porze roku, to znaczy lazurowo i słonecznie.
Ciąg dalszy skoku na południe: https://www.eryniawtrasie.eu/33202
Danuśka u nas w zasadzie pogoda tez dobra .. tylko ranki rześkie … fajnie tam macie … 🙂
ewo Stambuł mogę oglądać zawsze z ciekawością … byłam tam 4 razy a ciągle jestem niedopatrzona … wspominam wszystkie te pobyty z wielkim sentymentem …
Krystyno,
w Kamiencu tylko palac Marianny Oranskiej warto zobaczyc, ja w tym roku jeszcze nie bylam, ale siostrzeniec powiada, ze jak bylam 3 lata temu, to juz jest wielka roznica i warto obejrzec, co nowego udostepniono.
Koniecznie, ale to koniecznie wpadnijcie do Klodzka – jest pieknie odmalowane, Rynek, a i przylegle uliczki tez, i zycie tam tetni. Co roku bywam, ale w tym roku pogoda byla wielkim plusem. Bylismy w woju po Jerzora papiery do emerytury – wspaniale wojo i swietnie nam sie rozmawialo.
Przy okazji – wojo z Wroclawia (gdzie myslelismy, ze Jerzora papiery tam sa) zadzwonilo do klodzkiego woja, ze zjawi sie taki a taki po papiery do – i wyobrazcie sobie, ze te papiery czekaly! Tylko musielismy udac sie na poczte, aby zaplacic jakies „oplaty skarbowe”. 2 godziny wystarczylo na pobieganie po Klodzku i zalatwienie spraw. Zaznaczam, ze my Klodzko dobrze znamy od stu lat, bo tam sie jezdzilo co jakis czas, ale polecam Krystynie oprocz pieknego Rynku z przyleglosciami zwiedzanie poteznej Twierdzy (to jest z przewodnikiem, kiedyd lazilo sie jak chcialo…), z ktorej jest tez piekny widok na okolicznosci Kotliny Klodzkiej. Mysmy tam tyle razy byli, ze darowalismy sobie samo wejscie do Twierdzy, ale poszlismy na gore. Wskazane wygodne buty na te bruki! Jest pagorowato i kamienie sa sliskie, mozna latwo orla wywinac.
Bardzo wazne miejsce w Klodzku to taki mini-most Karola jak w Pradze. Do tego miejsca prowadzi jedna z uliczek od Rynku, na polnocna strone – kazdy zapytany przechodzien to miejsce wskaze, bliziutko Rynku. To sa miejsca, ktore ja uwazam za wazne i nie wolno ich pominac, bedac w Klodzku – ciekawych miejsc jest duzo wiecej w tym miescie.
Zycze tak pieknej pogody w Klodzku, jaka mysmy dzisiaj mieli, Krystyno 🙂
Nie mozecie i nie wolno Wam pominac Zlotego Stoku i kopalni zlota. To jest mus! Zloty Stok jest malutki i nieco zapyzialy, ale kopalnie zlota naprawde warto zwiedzic. Podobno jest to bardzo dobrze zorganizowane teraz – wiecej wiadomosci podam w niedziele, bo po raz pierwszy wybieram sie tam z wycieczka zorganizowana, moj rok geologiczny ma w poblizu Zjazd i zakoncza to wlasnie w Zlotym Stoku. Ciekawa historia, po sztolniach tutejszych biegalam niejeden raz lata temu, ale teraz jest to wreszcie solidnie opracowane i wszyscy mowia – warto sie wybrac! Nadam raport, jak i co.
Krystyno,
nie bedziesz rozczarowana Klodzkiem czy Zlotym Stokiem ani Palacem Marianny Oranskiej w Kamiencu Zabkowickim.
Jolinku,
Tym bardziej cieszę się, że mogę coś dołożyć od siebie do tego dooglądania 😉
Alicjo,
Z zainteresowaniem doczytuję Twoje komentarze o Dolnym Śląsku, bo też jest niedooglądany. Może się trafi jakiś dłuższy weekend przed końcem roku…
p.s.Krystyno,
przepiekny park w Kamiencu Z. przy palacu Marianny… ale to juz troche chodzenia, niemniej jednak warto. Jesli mialabys wybierac, z czego zrezygnowac, bo czas goni, to zrezygnuj z parku.
Alicjo,
dziękuję bardzo. Wszystkie podpowiedzi wezmę pod uwagę. Zajrzałam też do blogu Ewy i W. i do relacji z tamtych okolic – Kłodzka, Lądka-Zdroju, Złotego Stoku, Szczytnej. Zdjęcia pokazują, jak piękne są te miejsca. Po tym pierwszym razie na pewno będzie kolejny.
dzień dobry … ☕
Alicjo cenne wskazówki … byłam tam kilka razy i kiedyś z zięciem i Amelka przez 10 dni .. zobaczyłam dużo ale to było 11 lat temu i się pewnie dużo zmieniło .. tylko daleka tam droga ..
ciekawe czy Salsa jadła kaktusa w Meksyku …
https://www.alemeksyk.eu/przepisy-meksykanskie/wszystkie-inne/inne/item/961-kaktus-jadalny-do-zadan-specjalnych-czyli-salatka-z-nopales-prosta-i-szybka.html
Dzień dobry 🙂
kawa
niesamowity Irek atakuje … 🙂 .. co rano się uśmiecham do kawy Irkowej … 🙂
naszło mnie na gołąbki .. tylko dumam czy zrobić z samym mięsem czy z mięsem i ryżem …
może ktoś się skusi .. do kawy …
https://uwagababciagotuje.blogspot.com/2019/09/nalesniki-arabskie-z-jabkami.html
Jolinku, jadałam w salatkach, na zimno, ale i na ciepło. W sklepach często widywalam pryzmy lisci laktusa i pracownika z nożem okrawajacego je z kolców…
Ewo, dzięki za Stambuł, mialam szczęście oglądać te cuda i cudeńka bez takiego tloku turystów, ale kiedy to bylo, ho ho i jeszcze trochę 🙂
Teraz w drodze do lasu 🙂
A propos parku w Kamiencu przy palacu Marianny – dawno tam nie bylam i nie wiem, jak tam teraz jest, ale podobno zrewitalizowany. Jest on dosyc spory, o ile sie nie myle tez planowany wedlug pomyslow Marianny, kiedys bylo tam sporo ciekawych roslin, na przyklad azalie pontyjskie, ale z czasem znikly (a pewnie odnalazlyby sie w okolicznych ogrodkach). Byc moze przy okazji remontu palacu postarano sie o odwzorowanie parku wedlug oryginalnych zalozen.
Jerzor na rowerze, a ja przymierzam sie do pakowania ksiazek oraz obrazow Kuzynki Magdy, ktore to obrazy nabylam rok temu wiadoma droga, a zostawilam w depozycie u siostry. Czas je nadac do domu – obejrzalam je znowu i przepakowuje kazdy osobno, zeby je umiescic jakos bezpiecznie. Na szczescie mam folie babelkowa, wiec powinno sie udac.
Przyjemnego weekendu wszystkim zycze 🙂
Opuncję mam w domu w doniczkach. Szkoda, że autor bloga nie napisał, czy nadaje się ona do sałatek. Zaczęłam je oglądać i jak zwykle w takich wypadkach ukłułam się; przygotowanie liści do sałatki mogłoby się źle skończyć. Tam, gdzie opuncja występuje w dużych ilościach w naturze, trzeba ją wykorzystywać, ale wolę pozostać przy dostępnych u nas roślinach. Będzie bezpieczniej.
Dziś na obiad ziemniaki w mundurkach i śledzie w śmietanie.
Kawa Irka rzeczywiście działa rozweselająco .
Bardzo lubię wszelkie parki, więc obejrzę i ten w Kamieńcu Ząbkowickim. W planie mam też arboretum w Wojsławicach.
Pogoda w kratkę, na przemian słońce i deszcz. Mam nadzieję, że wieczorem się rozpogodzi, bo to na dziś przypada pełnia Żniwiarza.
Krystyno,
napisz, jak przyrzadzasz sledzie w smietanie. Te w restauracji, w ktorej kelner nie chcial dwa razy chodzic, byly ku mojemu zdumieniu na slodko – slodka smietana!!! Cebula, owszem, ale…slodka smietana?! I pewnie jakis dodatkowy cukier dodany. Dla mnie bylo to malo jadalne, ale to kwestia smaku, no i pierwszy raz w zyciu jadlam sledzia w smietanie na slodko 😯
U mnie w domu sledzie w smietanie byly robione tak:
Sledz solony odmoczony przez noc, do tego sporo cebuli oraz obowiazkowo kwasna smietana, pieprz I ewentualnie szczypta soli, jesli odsolily sie za bardzo.
Krystyno, w Zlotym Stoku polecam restauracje przy kopalni zlota, nazywa sie ona „Stara kuznia”. Bywam tam co roku i jedzenie jest zawsze znakomite, co nie tylko ja mowie, ale i fama glosi. Szampanstwo zgodnie zamowilo sobie po schabowym, a ja cos malego chcialam, wiec wybralam „zlota salatke”. Po jakims czasie przed moim nosem pojawila sie micha, ktora swa objetoscia przycmila te trzy schabowe, ktorym towarzyszyly trzy surowki do kazdego talerza. Nikt mi z micha nie byl w stanie pomoc – szkoda, ze nie moge podrzucic zdjecia z mojego aparatu, ale uwiecznilam to zloto, pokaze po powrocie! Spakowano mi 2/3 do pudelka i dokonczylismy wieczorem – pyszna byla i polana byla znakomitym sosem.
Zapomnialam dodac, ze to byla salatka z kawalkami grilowanego kurczaka, z ananasem.
Na bogato i pieknie skomponowana, przerozne zielonosci, ogorek, pomidory i co tam jeszcze, po prostu bomba. Ale te ilosci! Toz to caly obiad!
Restauracje polecam (mozna zajrzec na strone – ale nie wszystkie wymienione dania zawsze sa, zalezy od sezonu i naplywu turystow), a poza tym polecam znakomite piwo zlotostockie, warzone tylko dla tej restauracji przez browar chyba zabkowicki, nie do kupienia gdziekolwiek indziej. Bardzo dobre, aromatyczne i dosyc gorzkie (moj smak!).
Dzisiaj rodzinna impreza, ide pomagac w kuchni!
Alicjo,
no cóż, nie będę kręcić i od razu się przyznaję, że kupuję gotowe śledzie w śmietanie. Tylko kilka godzin przed podaniem dodaję cebulę pokrojoną w piórka. Jest to droga na wielkie skróty, ale wybaczam to sobie, bo większość potraw przygotowuję sama i zupełnie wyjątkowo korzystam z gotowych produktów lub z półproduktów.
W hotelu w Srebrnej Górze będziemy jeść śniadania, a pozostałe posiłki w terenie. Pewnie odwiedzimy też polecaną restaurację przy kopalni Złota.
Pisała o niej też Ewa w swojej relacji ze Złotego Stoku, także z wielkim uznaniem.
Ewo, czy dobrze kojarzę ?
U nas w domu piwo ma niewielkie wzięcie, choć ostatnio jest z tym nieco lepiej. Ale to piwo bezalkoholowe. W smaku jest tak samo dobre jak to z procentami. A zawsze to bezpieczniej, gdy są w domu wnuki.
Alicja niedawno narzekała na zachowanie kelnera we Wrocławiu. Szukając miejsca w hotelu też można spotkać się z lekceważeniem. Choć coś takiego zdarzyło się nam po raz pierwszy. W jednym z hoteli w Ząbkowicach Śląskich młody człowiek w recepcji potwierdził, że w podanym przez nas terminie są wolne miejsca, ale proszę napisać maila. Z reguły to pracownik hotelu wysyła ofertę na podany mu adres mailowy. No ale wysłaliśmy. I cisza. Od niedzieli do dzisiaj. Nie dzwoniliśmy ani nie pisaliśmy więcej do nich. Skoro tak traktują potencjalnych klientów… Wybraliśmy bez problemu inny hotel w ciekawszym miejscu. Jednak cały czas trochę się dziwię.
Krystyno,
w Zabkowicach to byl pewnie Hotel Dolnoslaski. Dawno temu kierownikiem byl tam ojciec mojej przyjaciolki, no ale teraz inne czasy i mlodzi…
Krystyno,
Dobrze kojarzysz 😉
U nas w domu piwo ma wziecie latem, ale nie w powalajacych ilosciach, tylko dla zaspokojenia pragnienia. Jestesmy pod tym wzgledem patriotami i zawsze kupujemy polskie piwo Za Rogiem, maly sklep, ale zawsze ma przynajmniej 5 polskich piw. Cena konkurencyjna z innymi importowanymi piwami, wiec schodzi szybko. W Polsce pijemy piwo polskie oraz czeskie – skoro bylismy tam na zakupach i zakupilismy pewna ilosc.
Ciekawa jestem (i licze na…) relacje Krystyny z wyprawy na Dolny Slask 🙂
krystyno czy dobrze wnioskuje, że w ty roku nie będziesz na Festiwalu Filmowym w Gdyni? …
Jolinku,
podróż na południe zaplanowana jest dopiero po festiwalu filmowym, więc trochę filmów obejrzę. W tym roku główny konkurs będzie wyjątkowo bogaty – 19 filmów/ a są jeszcze inne konkursy/. Ale nie nastawiam się na ilość, bo są granice wytrzymałości. Jeden film obejrzałam w kinie już wcześniej – ” Słodki koniec dnia” z Krystyną Jandą w roli głównej, jest kilka filmów z serii patriotycznej / Legiony, Piłsudski, Kurier – chyba sobie odpuszczę; będą za jakiś czas w telewizji. Krótkie opisy filmów, którymi dysponuję są tak lakoniczne, że na ich podstawie trudno coś powiedzieć o filmie, ale słyszałam, że trochę filmów zasługuje na uwagę. Będę zdawać relację z tego co zobaczę.
Jest nowy wpis.