Wiosna, ach to ty…
Doszło do tego, że już nie pierwsze kwiatki i nie przylatujące ptaki sygnalizują wiosnę, a raczej sklepowe dekoracje, promocje wiosenne i podobne działania, nie mające się nijak do wiosny. No bo co ma do jakiejkolwiek pory roku promocja na telewizory? Na rowery czy sportowe stroje albo turystyczne samochody, to co innego, choć nie sądzę, aby nawet najbardziej wspaniałe auto było typowym wiosennym zakupem. Nie cieszą oczu pierwsze nowalijki, bo przez cały rok mamy wszystko, co jest zdobyczą nie do przecenienia.
A więc co nadzwyczajnego w związku z początkiem wiosny? Chyba poprawa nastroju i potem szybkie jego obniżenie, kiedy zdajemy sobie sprawę, że czekają nas wiosenne zakupy ubrań, konieczne porządki i myślenie o świętach. Na nic przestrogi, że powinno się kupować nie za wiele, nie na duży zapas, taki, który zjada się tydzień po świętach, a którego sporą część z poczuciem winy się wyrzuca. Ale „nil desperandum”: nie ma takiego domu, w którym nie zmarnowałoby się choć drobnej cząstki świątecznych zapasów. Oczywiście coraz sprawniej minimalizujemy zakupy i uczymy się zagospodarowywać resztki.
A co może nam niechybnie poprawić nastrój w pierwszych dniach wiosny? Chyba coś smakowitego. I to coś warzywnego. Niechaj to będzie risotto z zielonym groszkiem. Wiosenne? No pewnie, głównie z racji koloru, bo przecież użyjemy mrożonego, ubiegłorocznego groszku. Mam proporcje na 6 osób w starej książce z recepturami. Wiecie ile musiałam się naliczyć, aby sporządzić przepis jednoosobowy? Ale tak właśnie witam wiosnę, jednoosobowym risottem.
Risotto groszkowe
2-2,5 łyżki ryżu arborio, kopiasta łyżka masła, pół łodygi selera, szalotka, kieliszek wytrawnego białego wina, 1/2 szklanki bulionu warzywnego z kostki,10 dag mrożonego groszku (mniej więcej), sól, pieprz.
Na maśle podsmażamy (nie rumieniąc) posiekaną drobno szalotkę i łodygę selera, po kilku minutach dodajemy ryż i smażymy dalej, aż się zeszkli. Teraz dodajemy wino i mieszając smażymy, aż odparuje i pod koniec tego zaczynamy wlewać bulion, powoli, w dwóch- trzech porcjach. Po 5 minutach gotowania dodajemy wraz z bulionem groszek i wszystko razem gotujemy, aż uznamy, że ryż jest dostatecznie miękki, lecz nie rozgotowany, jędrny. Oczywiście doprawiamy pod koniec solą i pieprzem. A tuż przez jedzeniem posypujemy 1-2 łyżkami startego sera.
Vivat wiosna!
Komentarze
jednoosobowe risotto .. warto zrobić bo podgrzewane już tak nie smakuje ..
u mnie wiosna rozpoznana bo niestety kotka kłaczki pozostawia do sprzątania …
Groszkowe nie dla mnie, to moja zmora z dziecinstwa, zdechly groszek z puszki. Nie potrafie sie przekonac, ze mrozony moze smakowac przyjemnie. Albo marchewka z groszkiem, brrr.
Ale w mojej kuchni tez wiosna – lekkie salatki i lekkie zupy.
Takie risotto lubię. Dodałabym jeszcze mrożone kurki, bo mam ich trochę zamrożonych. Groszek mrożony smakuje inaczej niż konserwowy. A co do marchewki z groszkiem, to też nie przepadam za nią i nie jem, choć mój mąż bardzo ją lubi i jadłby do każdego dania.
Co do podeszłęgo wieku, o czym wspomina Ewa pod poprzednim wpisem – czytałam niedawno ulotkę pewnego leku i znalazłam takie stwierdzenie ” pacjenci w podeszłym wieku/ powyżej 65 lat/ powinni dawkę leku skonsultować z lekarzem”. Osłupiałam – podeszły wiek od 65 roku życia ! Przecież wystarczyłoby napisać o pacjentach powyżej 65 roku życia bez dodawania tego podeszłego wieku.
W supermarketach już pełno ozdób wielkanocnych.
Mrożone kurki zamrożone – przesadziłam z tym mrożeniem. 😉
Zawsze lubiłam groszek, nawet ten z puszki. Chociaż ten prosto ze strączka, z ogrodowej grządki, smakował najlepiej.
Dzisiaj było zimno, wietrznie, ponuro i dlatego był gorący rosół na obiad.
Wczesną wiosną mam ochotę na sałatę, rzodkiewki i świeże ogórki, mimo, że rzeczywiście teraz jest do nich dostęp przez cały rok.
Z wiosną kojarzy mi się też mizeria.
Gospodyniom dzięki wielkie.
Za dawnych lat u nas, groszek konserwowy był dyżurny z konserwą krakusa, korniszonami i majonezem. Szybka sałatka na niespodziewaną imprezę, goście zawsze mieli dodatki.
Tak, wiem, że znowu nudne starocie (i długie na dodatek), ale nie mogłam się powstrzymać. 🙂
Z Kuryera Lwowskiego 1892 r.
Zabawny proces eksmisyjny odegrał się tymi dniami w sądzie berlińskim. Właściciel domu K. zaskarżył jedną ze swoich lokatorek Augustę Schubert, o wszczynanie hałasów w kamienicy i zakłócanie przez to pokoju innym mieszkańcom. Oskarżona wszedłszy do izby sądowej i nie czekając rozpoczęcia rozprawy, zaczyna obcesowo:
– zamianowałam ośmiu świadków, którzy prześwietnemu sądowi powiedzą, jaką jestem sprawiedliwa, uczciwa, ale strasznie niegodnie prześladowaną kobietą, która jako ośmioletnia wdowa prowadzi więcej niż moralne życie. Ale naturalnie, jeżeli ktoś usiądzie mi w sałatę śledziową, to choćby on był samym majstrem, oburzać się muszę…
– Ależ kochana kobieto – przerywa jej sędzia – rozprawa wcale się jeszcze nie rozpoczęła…
Oskarżyciel zarzuca Schubertowej cały szereg zajść, które zakłóciły spokój mieszkańcom.
– Zaprzeczam wszystkiemu – woła zaperzona niewiasta – albowiem stoję tu wobec sądu prześwietnego czysta jak słońce. Naturalnie, jeżeli mam do trzymania w porządku czterech mieszkających u mnie kątem, to niejednokrotnie musi przyjść do zatargów. Mieszka u mnie taki Hubrich, z którym jestem uczciwie zaręczoną jako godna i sprawiedliwa wdowa. Jeżeli tedy ów Hubrich przychodzi wieczorem pijany do domu i bez ceremonii siada do miski z sałatą, którą postawiłam na stołku, to jużcić, myślę sobie, nie może z tego żadne szczęśliwe wyniknąć małżeństwo, wtenczas jest to moim obowiązkiem, jako matki dwojga dzieci, utrzymywanych przeze mnie ze staników trykotowych, których od ośmiu już lat dostarczam do sklepu, gdzie mnie znają jako szacunku godną osobę, otóż jest to moim obowiązkiem powiedzieć mu to, a gdy on potem całą miskę wyrzuca oknem i ludzie się zbiegają i z tego powodu powszechna powstaje bójka, to pomimo tego stoję tu przed sądem prześwietnym jako szacunku godna wdowa, uważająca na karność i porządek.
– do podobnych scen dawała pani powód zbyt częsty…
– Naturalnie, jeżeli Hubrich innym razem przychodzi do domu w nocy o drugiej i na schodach ściąga buty, ażebym nie słyszała ich skrzypienia, a jeżeli mu potem buty upadną na schody, a on przychodzi do mnie po lampę, ażeby ich poszukać, przyczem ja naturalnie staram się go w odpowiedni sposób przyprowadzić do rozumu, aż Hubrich razem z lampą pada ze schodów, że cały dom na równe staje nogi myśląc, że nastąpiło trzęsienie ziemi…
– no to musiało pięknie wyglądać…
– … to i w tym wypadku jako szacunku godna kobieta, spełniłam tylko swój obowiązek i obiłam Hubricha, o ile mi sił starczyło, ale naturalnie, ponad siły to ja nic zrobić nie mogę…
– A jakżeż stoi sprawa z hodowlą bydła, którą pani uprawiała w domu?
– prześwietny sąd ma zapewne króliki na myśli? Miałam ich dwanaście sztuk, na strychu, boć przecie i Hubrich chce mieć od czasu do czasu kawałek pieczeni, ale ludzie są źli, bardzo źli, zazdroszczą człowiekowi nawet tego, co bierze do gęby. Taka też zła osoba wyłamała drzwi od strychu, a Hubrich przyszedłszy raz do domu w nocy, wpadł do mojej izby i zawołał: „Augusto – gdzie są króliki? jeden mi przeleciał między nogami.” Idziemy tedy na strych i naturalnie zastajemy gniazdo próżne, trzeba nam tedy było urządzić gonitwę za królikami, przyczem naturalnie nie obyło się bez hałasu, ile, że Hubrich miał podejrzenie na Lindnerową, wskutek czego chciał jej drzwi wywalić. We wszystkich tych sprawach stoję jako szacunku godna osoba i jeżeli Lorenzowa twierdzi, że jej urwałam warkocz, to nich też powie, że okładała mnie workiem z klamrami, ile jej sił starczyło, a Walterowa lepiej by zrobiła gdyby się zajęła cerowaniem pończoch aniżeli prześladowaniem niewinnej wdowy. Ale Bogu dzięki, że się już pozbywam tego całego towarzystwa…
– a więc pani chce się dobrowolnie wyprowadzić?
– prawdopodobnie już się wyprowadziłam – woła oskarżona – bo kiedy tutaj szłam, to Hubrich w domu pakował rzeczy i obecnie penie już jest na nowej kwaterze. ja nie dam się gwałtem wyrzucić na ulicę, na to jestem zbyt uczciwą i sprawiedliwą kobieta, zażywającą wysokiego szacunku we wszystkich kołach.
– Śród tych okoliczności cofam swą skargę – przerywa właściciel domu.
– Ale pan będziesz musiał ponieść koszta procesu!
– byłbym za nią musiał i tak zapłacić – odpowiada na to zrezygnowany oskarżyciel – bo tam chyba nic by wydrzeć nie można…
Oskarżona mierzy go okiem pogardliwem i zwraca się następnie do sędziego:
– czy prześwietny sąd będzie jeszcze słuchał moich ośmiu świadków?
– Nie! Nie! Już dobrze wszystko!
– Dziękuję! Jestem więc znowu szacunku godną osobą! Kłaniam się.”
O jej Magdaleno, do dziś myślałem, że żyjemy w sąsiednich krajach 🙄
Ale z tego co wypisujesz wynika, że żyjesz z drugiej strony księżyca.
Pozdrawiam serdecznie zanim wejdę do bara 🙂
Krystyno,
z wyrażeniem „w podeszłym wieku od 65 roku życia” (czy jakoś tak) też już się spotkałam niejednokrotnie i wyraziłam swoje oburzenie.
Groszek mrożony nie bardzo, ale puszki zawsze mam pod ręką i jak nie wiem, co by tu, to otwieram i zajadam bez niczego. Podobnie krojoną fasolkę szparagową zapuszkowaną. Oczywiście nie ma ro, jak zielony groszek na żywo, że strączka. Latem, jak się tylko pojawi w sklepsch, już łuskany – zajadam się do wypęku.
Yurek,
można powiedzieć „kultowa” sałatka 😉
Risotto znam – dodatek łodygi selera to jest to!
Na wiosnę mój organizm sam się garnie do szczypiorku, rzodkiewki i wszystko, co zielone i nowe. Pomidory też – tyle, że to nie te z Teneryfy…Floryda i Kalifornia. Może być – musi być! W dawnych czasach były zeszklarni przy elektrowni atomowej Bruce, ale od lat zaprzestali tej hodowli 🙁 A gorącą parę wodną mieli jako produkt uboczny, stąd szklarnie.
dzień dobry … ☕
Asiu my tu z przyjemnościom czytamy te stare historyjki … 🙂
z dzieciństwa pamiętam jak buszowaliśmy u dziadka w zagonkach i wyjadaliśmy tylko groszek .. dodatkowo była nutka grozy by nas nie złapali bo niestety zawsze trochę podeptaliśmy rośliny .. ciągle mam ten smak groszkowego dzieciństwa na języku ..
Dzień dobry,
Jak już wspomniałem nie widać tutaj jeszcze wiosny, ale słońce już „mówi”, że sobie ze wszystkim poradzi wkrótce.
Ewa – mówiąc o podeszłym wieku nie miałem siebie na myśli. Już tutaj na blogu kiedyś (dawno) wspomniałem, że ja nigdy nawet nie wydorośleję, z moim podejściem do życia, energią i samopoczuciem, a co doopiero o starości mówić…, a kalendarz niech tam sobie liczy swoje, nie moja sprawa 🙂
Obojętnie kiedy to się zdarzy, ale jestem pewny, że zejdę z tego świata młodo, bo tak mi zawsze w duszy gra!
Bezdomny – też chętnie, nawet bardzo chętnie odwiedzam (od zawsze) wszelkiego rodzaju bary. Bardzo chętnie bym z Tobą wstąpił, pewnie nie na „browara”, ale jakiś inny, nie mniej szlachetny trunek. Niedawno ktoś mi wspomniał, że nie warto chodzić do baru, przecież w domu taniej. Nic bardziej mylnego – do baru chodzi się dla panującej tam atmosfery, dla pogadania z przypadkowym sąsiadem, dla posłuchania muzyki, która w każdym tutejszym barze jest, dla pogadania z barmanem, jeśli nie ma ludzi… Od tego jest BAR, a jeśli ktoś chce się tylko napić, to faktycznie – w domu taniej. Uwielbiam amerykańskie bary!
Dobranoc 🙂
u mnie na obiad takie kotlety ziemniaczane z sosem grzybowym …
https://www.zdrowo-i-aktywnie.pl/2019/03/kotlety-ziemniaczane-z-pietruszka.html
Nowy smacznych snów … 🙂
też wiosennie … też groszek ..
http://www.healthycreations.pl/2019/03/nalesniki-z-soczyscie-zielonym-farszem.html
Salso słodycze bez cukru …
http://www.healthycreations.pl/2019/02/torcik-kakaowy-z-kremem-sodki-deser-bez.html
Nalesniki z groszkiem to nie dla mnie. Lubie zielony groszek w risotto i w zupie.
U mnie dalszy ciag oprozniania lodowki. Na obiad kuskus a na kolacje kasza z sosem grzybowym.
Slonce swieci.
Nowy 🙂 jestem przekonany, że ścieżki po których chadzamy się przetną. Oboje jesteśmy młodzi i mamy czas oraz ochotę na spotkanie.
Tak, historie przypadkowo spotykanych ludzi zawsze mnie interesowały. A czasie ostatniego roku, od kiedy żyje w moim mobilku, mnożą się niemal codziennie. Czy chcę czy nie 🙂 Wczoraj siedziałem na tarasie. Spozywalem łyżką sałatę z miski, popijalem, czerwoną Rioja Faustino, tak tak Nowy szlachetniejsze trunki też mi smakują. podeszła do mnie dziewczyna z uśmiechem na twarzy i nie pytając się lecz, że ja oraz mobilek należymy do siebie :roll:, że mają z mężem w D też takiego samego tylko trochę dłuższego. I też od niedawna, dopiero parę lat. Przedtem mieli jacht oceaniczny. Ostatnia ich podróż trwała pięć i pół roku. Zakończyli ją w Australii. Tam stwierdziła kręcenie się w głowie więc sprzedali jachta. Kupili wv busa t4 i dwa lata jeździli nim po echidmej kontynencie. Jak wrócili do Europy to kupili apartament na Teneriffa, niedaleko od miejsca w którym stoję. Z Alicją jechaliśmy przez tę miejscowość samochodem, ona to pokonuje z buta 🙄 przebywają tutaj pół roku, do maja, resztę miesięcy w mobilku na kontynencie stałym. Rozmawialiśmy o przygodach jakie nas spotykają na codzień, dzięki takiemu a nie innemu stylowi życia, o ludziach którzy są wspaniali i potrafią pomóc, wyjść z opresji w każdej sytuacji. Wspaniałe dwie godziny gawedzilismy ze sobą jak starzy znajomi, żegnajac się słowami do zobaczenia 🙂
I wieżę że tak będzie, bo często spotykam tych samych ludzi w różnych miejscach 🙂
Wczoraj w barze spotkałem po roku piechura z Kempten Allgäu, ale to jest zupełnie inna acz również inspirująca historia.
Acha, a z Margot doszliśmy do wniosku, że w życiu robimy wszystko dobrze i że będziemy dalej tak trzymać, bo robi taki styl życia ogromnie dużo przyjemności.
Czego wszystkim czytający z całego serca życzę.
Gdzieś mi umknęło, że Margot to rocznik 42-gi 🙄
Ostatnio mam ochotę głownie na sałatki, to znaczy zielone sałatki i rożne dodatki.
Podobają mi sie naleśniki z zielonym farszem i bananowy deser z linku Jolinka.
Asiu, te starocie z Kuryera nigdy nie są nudne, nie wahaj sie cieszyc nas tymi perełkami.
Dziekuje jeszcze raz w imieniu młodych za miłe zyczenia i gratulacje 🙂
Wczorajsza sałatka i różne dodatki, marchewka, ośmiornica, twarde jajko, avokado, sal en escamas
https://photos.google.com/share/AF1QipOoGvcswqcQUY2YWLEMuxmMi_kLUSYS2m18GHQdH06PDFy4WyPLgB8u787_LyO–A/photo/AF1QipM0vPPk9YS5lnaE1_oS8eInQzSh8dq09tFnzxaG?key=alNqV3hXVmtLLVBIc1lhNVlUUlhMMmsyMUw5ejJB
Alino 🙂
Jolinku, dziękuję, że pomyślałaś o mnie. Szperam w internecie za podobnymi radami. Szczęśliwi ci, co bez czekolady itp. mogą się obejść. Danuśko, w takiej szkole pewnie posadziliby nas w jednej ławce 😀
Salso 🙂 czekolada to samo zdrowie, lepiej kiedy jest czarna, tylko trudno ograniczyć sie do jednej porcji… Siadam do tej samej ławki 🙂
Alino i już mi raźniej 🙂
to ja Dziewczyny zjem jedną lub dwie kostki czekolady a resztę Wam przyniosę .. 🙂
cichal co z Wami? … może taki chlebek jabłkowy upieczesz dla Ewy …
http://www.healthycreations.pl/2018/09/chlebek-jabkowy.html
Zrobilam sobie salatke owocowa, banan, kiwi, ziarenka granatu i dodalam dwa pokrojone listki miety. Dobre. Jest kolor i zapach.
Czekloady staram sie nie kupowac, bo zjadam w ciagu dwoch dni a pozniej mam wyrzuty sumienia i jest mi wstyd za moje lakomstwo.
Nie rozumiem, naprawdę nie rozumiem, dlaczego stale tak się tłumaczycie z tej czekolady 😀
https://audiovis.nac.gov.pl/obraz/143843/2a1a5c38a2819d3c5f0a73d4c514d1d5/
http://www.repozytorium.fn.org.pl/?q=pl/node/5064
Asiu, nie tyle z czekolady co z nieodpartej chęci zjadania jej w ilościach nieprzyzwoitych. Kiedyś miałam taką koleżankę, która kupowała sobie wyborną czekoladę i zjadała ją po jednym okienku, tylko w sobotę 🙄 Ale to był niezwykle silny charakterek…
…chciałabym skromniej, np. jedno okienko dziennie, przy kawie, ale gdzie tam…
Cala moja czekolade, ktora czasem dostaje w prezencie moge Wam oddac – zjem najwyzej kostke i mam dosc na kilka miesiecy. Najczesciej wiec w ogole nie otwieram, tylko podaje dalej 🙂
Z Dolce Vita czerpią słodycz życia. Nie potrzebne są mi czekoladowe dopalacze 🙂
Bierzcie przykład z J.C. Mości Cesarza Austrii, księcia Bismarka, jenerała feldmarszałka hrabiego Wrangla oraz pań Lucca, Nilsson i panów Niemann i Wachtel 😀 , którzy ze smakiem i dla zdrowotności jadali czekoladę słodową Jana Hoffa, nadwornego dostawcy wielu książąt udzielnych Europy, właściciela c. k. austr. złotego krzyża zasługi z koroną i kawalera wielu orderów. Czekoladą tą leczą lekarze chorób wew. zamiast puszczania krwi. Jest to najnaturalniejsze, najłatwiej strawne pożywienie dla chorych i zdrowych, kobiet karmiących, dzieci w latach rozwijania się, przy bladaczce, osłabieniu i schudnięciu. 😉
Poleca Kuryer Lwowski – 1886 r.
Asiu 🙂
http://haps.pl/Haps/7,167709,24591558,gwiazdki-michelin-2019-main-cities-of-europe-przyznane.html#s=BoxOpImg4
dzień dobry … ☕
pepegorku zdrowia, szczęścia pomyślności i dużo radości z okazji urodzin .. 🙂
przekąska na urodziny i nie tylko …
http://czaspasji.blogspot.com/2019/03/daktyle-z-gruszka-i-serem-plesniowym.html
a Irek to gdzie? …
to nie dowcip .. 🙁
„Pytają radnego PiS, który ma zostać dyrektorem szpitala. Jakie ma pan doświadczenie w ochronie zdrowia? „Dość długo chorowałem” …
Dzień dobry 🙂
Poszedł po czekoladę do kawy
Irku ale na czas wrócił … 🙂
@ bezdomny
Z dużą przyjemnością obejrzałam Twoje zdjęcia z wysp kanarkowych. Też bym tak chciała! Gratuluję!
Kiedy pcham się przez Berlin od lotniska do dworca myślę czasem o Tobie i innych mobilnych.
Liebe Grüße !
A propos tych w podeszłym wieku. Szlag mnie trafia jak czytam w polskiej prasie, albo słyszę gdy jestem w Polsce określenia „staruszka i staruszek”!
Dla mnie są to starsze panie i starsi panowie nawet jak mają po 90 lat. Staruszek brzmi okropnie.
Przeciesz Cichal to na litość boską żaden staruszek!
Ten radny PISu to chyba na głowę chorował.
Pepegor, wszystkiego najlepszego z okazji urodzin!
Jak to dobrze, ze Jolinek czuwa 🙂
Pozdrawiamy Cichala, może jest w podróży?
Ewo, dzieki za blogowe podróże.
eva47, na mobilkowanie nigdy nie jest za późno. Powstają nowe kontakty, ale przede wszystkim nowe przygody, które powstają tylko dlatego, że żyjesz w mobilku.
Pewnego razu zaprzyjaźniona para zaczepiła żagiel przeciwsłoneczny do mojego mobilka. Mieliśmy dużą powierzchnię cienia w bezwietrzny dzień. Obudziłem się nocą bo mój mobilek drgnął. Myślałem że to kolejne trzęsienie planety, dosyć często występuje to zjawisko na Teneriffa. Tym razem jednak drgania trwały dłużej i uświadomiłem sobie, że moi sąsiedzi uprawiają seks. Samo życie 🙄
eva47 drugi radny nie lepszy … i może jeszcze oficjalnie promować niezdrowy tryb życia …
http://metrowarszawa.gazeta.pl/metrowarszawa/7,141637,24588924,warszawski-radny-z-pis-u-domaga-sie-karty-otyli-przeciwko.html#s=BoxLoWaLink
Alino w domu ja zawsze pamiętałam o urodzinach, imieninach i innych rocznicach .. i tak mi zostało .. 😉
Pozdrawiamy razem z Danuśką z dalekiego Tokio. Nasi panowie zostali na straży domowych ognisk. Miasto jest wielkie, ale nie robi spektakularnego wrażenia, natomiast Park Ueno z kwitnącymi wiśniami i ludźmi na piknikach pod nimi to rzeczywiście wspaniały widok. W miarę możliwości będziemy się jeszcze odzywać.
Małgosiu pomachanko Wam .. 🙂 … a już się bałam, że mini sprawozdań nie będzie … w pięknym czasie wyprawa … bawcie się wspaniale …. 🙂
przerywnik od obiadu …
Brytyjczycy pokochali Tuska a te pismatołki mówią, że jest winny Brexit.u
https://www.money.pl/gospodarka/brytyjski-internet-pokochal-tuska-zostanie-pan-naszym-premierem-6363864316814977a.html
MałgosiaW, Danuśka,
wybieracie się może gdzieś dalej? Podobno wiśnie już zakwitły…
Przyjemnej pogody!
p.s.bez „podobno”!
Alicjo mają w planach zwiedzić całą Japonię … będzie co oglądać …
Pepegorze,
wszystkiego najlepszego z okazji urodzin, a najwięcej – zdrowia !
A to niespodzianka – Małgosia i Danusia w Japonii !
Asiu,
Twoje opowiastki z dawnych czasów zawsze chętnie czytam. I czekam na więcej.
W ramach wiosennej diety piję sok brzozowy. Tak jak w ubiegłym roku dostałam kilka butelek soku od znajomego. Część musiałam zamrozić. Smak zwyczajny, jak woda mineralna niegazowana.
Serdeczności urodzinowe dla Pepegora 🙂
Wszystkiego NAJ Pepe! Toast wznoszę late harvestem 2011 z węgiersko-francuskiej winnicy Kikelet. Nazwa winnicy bardzo a propos, gdyż oznacza wiosnę. Wino równie zacne 🙂
Wszystkiego co najlepsze dla Pepegora!
Czy już nie można zamieszczać linków z piosenkami?
https://www.youtube.com/watch?v=mco8I0CUFJ0
Teraz się udało. 🙂
Rano pomyślałam, że Danusia gdzieś pofrunęła bo brakuje jej codziennych komentarzy. 🙂 A tu wiadomość, że do Japonii i z Małgosią. Super.
A ja wam powiem, że jak ludź nic cały dzień nie robi to też jest wieczorem głodny. Wybraliśmy się zatem z kolegą, Alicja miała okazję poznać Ditmmer, do jedynego we wiosce wietnamczyka. Karta dań zalaminowana leży na każdym stoliku. Pałeczki można pobrać samemu przy tresen i zawinąć w białą serwetke. Z głośników leciała akurat Helene Fischer. Takich smacznych sajgonek jeszcze nigdy nie jadłem. Do tego wzięliśmy browara, a to z tej przyczyny, że browar wspomaga trawienie, a wino będziemy jeszcze dziś popijać w klubie, gdzie jak zwykle w czwartek grają na żywca. Po sajgonkach braliśmy to co było w ladzie. Z każdego polmisku coś. Znowusz zjedliśmy więcej niż chcieliśmy i powinniśmy. Na koniec kiedy już szykowalismy się do wyjścia i zaczęliśmy całkiem poważnie chwalić smaczny posiłek oraz wspaniałą obsługę ustawiły się wszystkie pracowniki w spalerze, szczery uśmiech na twarzy wraz z lekkim skłonem ciała. Teraz dwie godziny koi. Trzeba uspokoić organizma, wszakże wieczór się dopiero zacznie.
Czego oczywiście i wam wszystkim życzę z całego serca – – > dobrego wieczora 🙂
zdrówko pepegora i za udany wyjazd Danuśki i Małgosi … 🙂
Najlepszego – z okazji Urodzin Pepegora 🙂
Pepegorze, zdrowia i jak najwięcej radości!
Danusce i Małgosi wspanialych japońskich wakacji 🙂
I miłego wieczoru wszystkim. U nas jakby cieplej 🙂
dzień dobry … ☕
Salso ma być cieplej na trochę dłużej ..
może zamiast zielonego risotto zielony makaron …
http://zpamietnikapiekarnika.pl/przepis/makaron-zielono-mi/
Czy już zrobiliście dziś coś dobrego dla siebie?
Ja właśnie przymierzam się do dobroci. Stoję teraz w La Listada, tuż przy Punta Cueva de los Minigos, tuż przy krzyżu. Z tego miejsca widać wszystko jak na dłoni. Szum i zapach ozeana wchodzi oknami i drzwiami do mobilka. Na horyzoncie Punta de los Gomeros, i to jest właśnie celem mojej dzisiejszej eskapady z buta. Muszę myśleć o sobie, bo nikt inny czegoś takiego dobrego nie zrobi ani za mnie, ani dla mnie.
Ja czuje zapach gotowanego kraba i za chwile beda sie roznosily zapachy ryby . Lubie jesc zarowno rybe jak i kraba, ale zapachow nie.
http://www.tokfm.pl/Tokfm/7,103085,24589156,autor-ksiazki-o-slimaku-samie-ta-historia-miala-pokazac-ze.html
😯
Elapa,
a pochłaniacz zapachów nad kuchnią nie działa? Ja też nie za bardzo lubię, jak po całym domu roznoszą się zapachy bigosu, kapuśniaku czy smażonej ryby – dawny pochłaniacz dobrych parę lat temu został wywalony i Maciuś Złota Rączka zainstalował mi mikrofalówkę, która „przyszła” razem z pochłaniczem zapachów. Mikrofala jest podłączona pod szafkę, pod mikrofalówką jest ten pochłaniacz – jak powiadam, było to ustrojstwo razem za marne 100$. Działa jak burza i rzeczywiście dobrze wchłania zapachy. Maciuś Z.R. wyjaśnił mi, że tajemnicy nie ma, to-to powinno być zawieszone 40 cm nad płytą kuchenną i wtedy działa optymalnie. Nie narzekam – tylko kiedy gotuję bigos w garze 11-litrowym, muszę gar nieco wysunąć, żeby pomieszać. Ale ile razy w roku ja gotuję w tym wysokim garze? 2-3 razy max!
Kraby…mmmmmmm………
Nic jeszcze dobrego dla siebie dzisiaj nie zrobiłam oprócz spaceru Za Róg i zakupienia butelki wina oraz odwiedzenia drogerii w celach.
Poza tym zagrałam w lotto, a co!
Wreszcie dzisiaj spłynęły lody (nie wszystkie!) i pokazały się śnieżyczki w większej ilości, nieśmiało wychodzą łodyżki krokusów.
Na jeziorze lód, niestety. Plusów dodatnich aż 6!
Do koleżanek podróżnych konichiwa 🙂 oraz pytanie – Japonia w wycieczce zbiorowej czy tak samopas? No i wrażenia, wrażenia poproszę, bo chciałabym porównać 🙂
Zazdraszczam, zazdraszczam…
Alicjo wycieczka zorganizowana .. dosyć długa i intensywna ..
ja bardzo nie lubię zupy rybnej chociaż ryby uwielbiam .. to przez ten zapach .. zapach nie z gotowania bo takich zup nie gotuję ale z talerza bo też pachnie dla mnie okropnie .. po prostu mnie odrzuca od stołu ..
Ciekawam trasy 🙂
Alicjo 🙂 gratuluję, zrobiłaś dziś już też bardzo dużo. Szkoda jedynie, że nie mogę korka wyciągnąć, rozlać do szkła, siąść do stoła z Tobą i Jerzorem pogadać o pierdolach, tak jak czyniliśmy to nie tak dawno, na archipelu 🙄
Elapa, uwielbiam ryby, smakują mi wszelkie owoce morza i ozeana i dlatego zakupiłem w Deckatlon zewnętrzną kuchenkę gazową. Koszty niewielkie i mobilek pachnie jedynie powietrzem i ozeanem 🙂
🙄
https://photos.app.goo.gl/Efyn8QEiN4y5zjETA
U mnie porą zimową nie da się wyjść na zewnątrz i gotować, chociaż mamy sprawnie działającą maszynę amerykańską, zwaną b-b-q, ale oprócz grilowania można tam zrobić wszystko. Gazowa ci ona jest.
Też nam szkoda, że przygoda hiszpańska trwała krótko 🙁
Alicjo, od 09.04.2019 jestem na Fuerteventura. Mam już bilety, dla mobilka i mnie. Jakby co to i tak poczuje oddech na plecach 🙂
Echidna,
Jestes tam? Zrobilam spaghetti prawie zgodnie z Twoim przepisem. Troche zmienilam. Zamiast sera dalam krewetki. Bardzo dobre!
dzień dobry … ☕
w nocy zmiana czasu ..
na obiad ogórkowa na kurczaku …
Oczywiscie mam pochlaniacz, ale zapach ryb jest dosyc intensywny. Teraz mozna otworzyc okno i bez problemu.
Gotuje mieso na pierogi, wieczorem zrobie farsz a lepic bede jutro po poludniu.
Wczoraj przeszlam 8 km z moja grupa i wrocilam troche zmeczona. Swiecilo slonce, ale wial zimny wiaterek.
Nasze kolezanki wendruja po Japonii a ja wyciagnelam z szuflady apaszke, ktora mi przywiozla z Japonii corka 16 lat temu.
elapa pierogi będą tylko z mięsem czy jakieś dodatki będą w użyciu np. grzyby lub kapusta …
idę zaliczyć swoje kilometry .. jest ciepło ale pochmurnie ..
Jolinku, z miesem i kapusta kiszona. Kupuje kapuste juz ugotowana. Czasami dorzucam tez pieczarki.
Dzisiaj nigdzie nie ide, bo w ciagu tygodnia w sumie chyba przeszlam ze 25 km. Musze skosic trawe, bo Bernard chwilowo nie nadaje sie do pracy fizycznej a przyszly tydzien bede miala bardzo zajety.
Kochani, dziekuje za serdeczne zyczenia!
Wstyd, ze dziekuje dopiero teraz, ale w tym tygodniu tu nie moglem tu wpasc.
Zajeci jestesmy roznymi sprawami, ktore nie zawsze naleza do tych najprzyjemniejszych.
Zycze milego weekendu, a w niedziele wieczorem napisze cos wiecej.
Pepegor-my też wraz z Małgosia ściskam Cię serdecznie!
Alicjo-co do programu to jest rzeczywiście długi i intensywny, tak jak napisała Jolinek. Dzisiaj byliśmy w Hiroszimie, wczoraj w Jokohamie oraz w Hakone, gdzie jest malownicze jezioro i widok na Fuji. Fuji było za chmurami zatem mogliśmy je sobie tylko wyobrazić. Jutro jedziemy na wyspę Miyayajima, gdzie będziemy oglądać kompleks świątyń Itsukushima.
Dzisiaj jedliśmy specjalność Hiroszimy okonomiiyaki, co jest skrzyzowaniem nalesnika z pizza. Na rozgrzaną płytę wlewamy ciasto, na które nakladadamy kiszoną kapustę, makaron oraz dodatki wedle zyczenia-mięso lub owoce morza, całość przykrywamy sadzonym jajkiem usmazonym z obu stron. Do polania są sosy łagodny lub ostry. Pozywne i smaczne.
Wycieczka jest wprawdzie zorganizowaną, ale jesteśmy jedynie niewielka, dwunastoosbowa grupą obiezyswiatow Atmosfera jest bardzo wesola i nieformalna. Wszystkie posiłki improwizujemy na trasie naszych wędrówek, nic nie było wcześniej rezerwowane. Tyle na dzisiaj cdn…
Pepegorze
między nami wielkie morze
oceany, świata połać
jak tu „szczęścia życzę” wołać
wirualnie ślę życzenia
zdrowia, szczęścia, powodzenia
Orka – cieszy niewymownie gdy podany przepis zyskuje uznanie. A gdy jeszcze smakuje…
Przepis co prawda nie mój lecz przekażę wykonawcy dania, Wombatowi.
Danuśka – czekamy na ciąg dalszy. Nie zapomnijcie zrobić zdjęć w kimonie. I na tych ichnich koturnach.
Szkoda że góra skryła swój dumny szczyt w chmurach. Ponoć gdzieś tam są przecudnej urody ogrody ino pamięć zawodzi gdzie. Może i tam zawędrujecie. Udanej dalszej części japońskiej wędrówki życzę. Pozdrowienia dla Małgosi.
To mnie właśnie interesowało – czy to wycieczka „zorganizowana”
w sposób, jak Małgosi obieżyświaty organizują, czy jakiś sztywny „Orbis” 😉
Bardzo ciekawa trasa i ciekawa jestem, ile zdążycie zobaczyć. Jerzor pyta, czym się poruszacie. Niestety, pogody nie da się zamówić, chociaż nam się udało, kupiłam w Nagasaki parasolkę, bo spadły ze trzy krople deszczu i zapowiadało się na więcej – ta parasolka towarzyszy mi w podróżach do zaklinania deszczu, o czym chyba już niejeden raz wspominałam. Jak mam tę parasolkę – a jest włożona do podręcznej walizki na stałe – to nie ma prawa padać! I nie pada.
To tak przy okazji apaszki – wspomnienia elapa 😉
Czekam na cdn!
A, oto i Fujiama – jak konduktor szinkansena powiedział, że za 11 i pół minuty – tak było! (wiem, pokazywałam…)
https://photos.app.goo.gl/1WDZv1Hd8pY7FxY27
Zazdraszczam nadal…ale obiecujemy sobie Japonię od Tokio na północ (i skoki na boki!).
Dziewczyny w Japonii jest się zawsze młodym … 🙂
https://www.youtube.com/watch?v=W6zUhyZn_PI
Oj…czy ja coś przeoczyłam? Po pierwsze, redaktor Baczyński już nie jest naczelnym „Polityki”, po drugie myślałam, że mój komputer się zbiesił i wyczynia cuda, tu szata graficzna „Polityki” oblazła jakaś…
Nie wiem, jak u was, ale u mnie dużo białych pól, tak jakby drukarskiej farby zabrakło 😯
Podejrzenie moje budzi też fakt, że nie pożegnano redaktora Baczyńskiego jako naczelnego. Prenumeruję, „Politykę” i zaglądam tam codziennie, dlatego mnie to zdziwiło.
Alicjo chyba coś źle patrzysz ..
https://www.polityka.pl/opolityce/redakcja
i wszystko widać na stronie jak trza …
https://www.polityka.pl/TygodnikPolityka
Jolinku…
sprawdzam i nadal widzę, że w „Polityce” co rusz się zmienia – i na stronie głównej też. Co chwila. No przecież to chyba nie ma znaczenia, jaki komputer?
Jerzy Baczyński już nie jest redaktorem naczelnym, tylko pan Łukasz Lipiński (a może w tej chwili jest na odwyrtkę). Tak wychodzi, kiedy ja wyszukuję „Polityka” – a prenumeruję, chciałam zaznaczyć. I chciałam zaznaczyć, że od wczoraj jakieś takie w wydaniu internetowym „Polityki” zachodzą i zachodziły zmiany, że ja za tym nie nadążałam. Wy spaliście 😉
Jeszcze chyba zmian nie zakończyli, a szata graficzna – pożal się boże.
https://www.polityka.pl/jamyoni/1781426,1,jak-nie-zglupiec-na-diecie.read
No właśnie – jeść normalnie, nie przejmując się dietami. Nie jeść „do wypęku” tylko tyle, żeby nie czuć się głodnym. Żadna filozofia.
http://www.bociany.edu.pl/ <–achże ty 😉
Jolinku,
nihil novi, wystarczyło poczytać dzienniki Stefana Kisielewskiego, pamiętniki różnych osób z tego okresu potem. Ale pierwszy był Stefan, innym zabrakło odwagi, bo „a nuż” (z widelcem) się odmieni?
Owszem, szata graficzna zmieniła się, ale nie jest tak źle 🙂 Redaktor naczelny ten sam. Pan Lipiński jest dyrektorem jednego z działów.
W naszym ogrodzie fiołki też już kwitną.
Z Kurjera Stanisławowskiego, rok 1900 (pisownia oryginalna)
„Monarchowie i perfumy.
Ulubionym zapachem króla szwedzkiego Oskara jest chypre. Królowa Wiktorja stale ponad inne zapachy przekłada piżmo. Cesarz niemiecki używa erylopsis’u lub ylang – ylang’u. Król włoski najbardziej lubi heliotrop. Cesarz Franciszek Józef żadnych perfum nie używa, myje się natomiast mydłem migdałowem. Sułtan Abdul-Hamid kąpie się w ekstrakcie z bzu, fiołków i melissy. Najoryginalniejsze upodobanie zdradza prezydent Kruger, zamiast perfum używa bowiem… esencji terpentynowej. Prezydent Loubet naśladuje Napoleona I, używa bowiem wyłącznie wody kolońskiej, spożytkowując dziennie około półtora litra tego płynu. Młoda królowa Wilhelmina również ze wszystkich zapachów posługuje się najchętniej kolońską wodą.”
Asiu,
zaznaczyłam, że od wczoraj szata i redaktorzy się zmieniali, oraz wpisy redaktorów, raz tego, raz tamtego – i zgłupłam z tego wszystkiego 😯
Szata graficzna jest do d… ale się przyzwyczaję. Szata graficzna jest beznadziejna, co tu dużo mówić. Ale niech ta.
Moim ulubionym zapachem jest Juicy Couture – mniejsza o zapach, ale jakie opakowanie! Co rusz zmieniają opakowania i na google mojego już nie ma. Przy okazji, czy ktoś jeszcze to pamięta? Z dawnych lat, nie dzisiaj 😉
https://andromeda-sklep.pl/EAU-DE-PERFUM-LARENDOGRA-100M-WODA-PERFUMOWANA-DLA-KOBIET-p718
Oraz nieśmiertelne, mam pod ręką…:
https://www.google.com/search?q=by%C4%87+mo%C5%BCe+%2B+perfumy&tbm=isch&source=univ&client=firefox-b-d&sa=X&ved=2ahUKEwig2-qa-KrhAhVD5awKHV8hAjwQsAR6BAgIEAE&biw=1189&bih=498#imgrc=JEHAspfCY9oR6M:
Właśnie obejrzeliśmy „Psy III”. Jerzor powiedział, że kryminał bardziej niż amerykański. Ludzie lubią oglądać – nie widzę potrzeby, zeby robić filmy pod gust widowni. Dla mnie potrójne „zabili go i uciekł”, wesołe, mafia z mafią walczy, trup ściele się gęsto. Doda – znakomita, serio! Po prostu urodzona aktorka. Nie wiem, jak do innej roli, ale do tej – znakomita.
ops…”pitbull – ostatni pies” 😉
Asiu – nie jest źle lecz szalenie sterylnie i klinicznie, a co za tym idzie nudno. Brak wypunktowania kolorystycznego powoduje utrudnienia w nawigacji. Nie darmo specjalistyczne firmy prowadzą badania wśród różnych grup użytkowników Internetu. W oparciu o ich wyniki projektuje się strony internetowe. Jednym z głównych składników jest właśnie kolor. Oczywiście bez przesady.
Polityka ma swoją czerwień. Wzbogaconą obecnie przez szarość i taki, jakiś nieciekawy … hmm… sr-owaty. Ukłąd graficzny też, zastrzegam – moim zdaniem, nie należy do najciekawszych.
Pewnnie nic nie zmienimy, ale można wyrazić swoją opinię.
Alicjo – red. Jerzy Baczyński jest naczelnym tygodnika Polityka, red. Łukasz Lipiński sprawuje funkcję dyrektora ds. analiz będąc jednocześnie red. naczelnym Polityki.pl.
Filmy od lat robi się „pod widownię”. Niestety. Co jak wiadomo związane jest z trywialnymi finansami. Artystyczne filmy należa omalże do przeszłości.
No i taki drobiazg – „procentowo” oceniając widownia staje się coraz mniej wybredną. Artstycznie i intelektualnie wybradną.
errata:
graficzny – to jest układ
arstyczne – to artystycze
a wybradną – to wybredną
Wczorajszy obiad był i wykwintny i znakomity. Choć to nie wypada przy stole lecz w powiedzeniu wszystko można… palce lizać.
Wombat uraczył nas filetem z polędwicy wołowej z sosem A La Bordelaise. Do tego pieczone ziemniaki i szybko duszone na maśle pieczarki. Kolejna ulubiona potrawa tygrysów.
Danie proste, szybkie i łatwe w wykonaniu. A jaka radość dla podniebienia!
to był oczywiście stek z polędwicy wołowej
dzień dobry … ☕
ten Wombat dogadza Ci echidno … musi Cię Kochać … 🙂
dziś sklepy otwarte to sobie kupię pieczarki bo mam ślinkę na nie ..
miłej niedzieli … 🙂
Dzień dobry 🙂
kawa
Nie za wcześnie na tę kawę? Ja łaskawie otworzyłam oko o 9:15… a za oknem biało 😯 Chyba dlatego nadal jestem śpiąca.
A propos tego „Pitbulla”, Jerzor narzekał, że nie rozumie, o co chodzi, a ja się uprłam, że obejrzę do końca, chociaż też wykombinowałam, że poza tym, ze zabili go i uciekł – niewiele rozumiem. Jakieś straszne mafiej, nasza legendarna mafia wołomińska oraz krwawi Czeczeńcy dla rozrywki wybuchowej. Nic to – jest też rozrywka dla wybrednych, jak poszukać 😉
Czekając na następny raport z Japonii, wracam do Myśliwskiego.
A szata graficzna „Polityki” nadal „dziurawa mi się zdaje przez te puste pola…tak, tak, już wreszcie wpisane, kto jest kto i jaką funkcję sprawuje – od przedwczoraj były takie układanki, że nie wszystko było jasne, no ale dzisiaj wszystko się poukładało.
Tylko ten śnieg za oknem…tfu!
Ciekawy artykuł – zdaje się, ze dla wielu z nas skończył się czas gwarancji 😉
https://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/klasykipolityki/1782968,1,jak-sie-nie-dac-osteoporozie-czas-zadbac-o-kosci.read
Cd japońskich opowieści
Po Japonii podróżujemy wszystkimi możliwymi środkami lokomocji-szybkimi pociągami, autobusami, tramwajami, metrem(już znamy dobrze tłok w tokijskim metrze), statkami, promami i kolejkami górskimi. Jest zatem okazja, aby przyjrzeć się jak funkcjonują te wszystkie środki transportu i jak pracują ludzie w nich zatrudnieni. Mamy pass, który to umożliwia.
To zdarzenie, które poniżej przeczytacie jeszcze nie zostało sfilmowane, na razie jedynie spisane.
Kolega pochodzi z Kempten, to samo południe D, teren dardzo górzysty, a zatem ludź jest niesamowicie zahartowany we wszystkich okolicznościach pogody. Znam gościa od paru lat i jest niezmienny w swoich poczynaniach. Przybywa tutaj z plecakiem i spiworem. Nie korzysta z hoteli, apartamentów, noclegowni. Przed zachodem słońca szuka jakiegoś spokojnego miejsca do spania. Na ogół w pobliżu ozeana, szum kołysze pięknie do snu, a woda oddaje naturalne ciepło. Pewnej nocy wiatr przybierał na sile i osiągał porywy zwane orkanem. A tu, w układzie organizma ciśnienie wzrasta, należy spuścić płyn z układu, ale jak to zrobić by wiatr nie porwał dobytku? Plecak na plecy to jasne, śpiwór natomiast przywiązał do paska od spodni. I co dalej? Jak nie staniesz to stoisz źle, albo wszystko bierzesz na klatkę albo schomikujesz w spiworze.
Jak myślicie, jaką opcję wybrał znajomy? :roll :
Dobra wiadomość dla Cichalka. Dziś już prawie zabrałem się do pracy, ale w ostatniej sekundzie pomyślałem, czy naprawdę warto przestawiać dwa zegarki, w komputerze pokładowym oraz samochodowy, skoro i tak będę jeszcze w tym półroczu na stałym europejskim lądzie. Olałem robote
O cholera, z tego może wynikać, że kto myśli nie musi pracować 🙄
Zmiany na stronie internetowej Polityki nie bardzo mi się podobają; tak jak pisze Echidna – jest nudno i trudno trafić tam, gdzie się chce. I te puste białe przestrzenie. Zmiany dla samych zmian, czyli graficy udowadniają swoją niezbędność. Czytelników nikt nie pyta o opinię.
Zazdroszczę trochę Echidnie, że Wombat taki zdolny kulinarnie. Też bym tak czasem chciała, ale mamy podział obowiązków domowych i do mnie jako tej zdolniejszej należą sprawy kulinarne.
Filmów Patryka Vegi/ to pseudonim reżysera/ nie widziałam, bo nie lubię takiego kina. Niby nie powinno się mówić, że coś się nie podoba, kiedy się tego nie widziało, ale trochę o tym czytałam i wiem, że ten gatunek filmowy zupełnie mi nie odpowiada.
Ja mam gdzieś w papierach mój japoński pass na wszelkie środki transportu – to jest naprawdę znakomita rzecz. A metro bywa luźne, ale trzeba trafić, kiedy nie ma szczytu. Jednego razu, kiedy to konduktor wcisnął mnie na siłę do wagonu tą ręką w białej rękawiczce, naprawdę się wystraszyłam, że nie wejdę, a Jerzor odjedzie w siną dal! Potem umówiliśmy się, że jakby co, to ten co do przodu – wysiądzie na najbliższej stacji i będzie czekał na „dojazd”.
W ogóle podobają mi się rozwiązania transportowe u nich, i ta punktualność! A shinkanseny – bomba!
U nas czas zmienił się już dawno, mam wrażenie, że najmniej 2 tygodnie temu. Jest to trochę niedorzeczne.
Śnieg stopniał, ale jest mokto i pochmurnie.
Krystyna,
Ty jesteś wybredna kinomanka, a my zazwyczaj oglądamy, co nam wpadnie. Często już po reżyserze można wywnioskować, co będzie za film. Vega na tych pitbullach zarobił, ale i wyrobił sobie opinię reżysera filmów z odpowiedniej szuflady. Takie też mają rację bytu, podobnie jak kryminały w literaturze. Ale jednak kryminały też się dzielą na ambitne i byle jakie, ja i tak czytam wszystko 😉
Staram się czytać wszelkie recenzje nie tylko książek, ale także kinowe, żeby nic, co jest dostępne w sieci, mi nie umknęło. Dostałam też sporo dysków z filmami polskimi od koleżanki, ale już prawie wszystkie obejrzałam.
Japonkom dalszych wrażeń – i koniecznie obfotografujcie (pewnie nie muszę do tego zaganiać 🙂 .
Zmiany są konieczme i nie do uniknięcia. Życie na planecie pędzi niemalże z szybkością światła. To co wczoraj było wczorajsze, dziś jest już tylko do wyrzucenia. Jeśli coś mi się nie podoba, to zmieniam to, bez różnicy na koszta bądź konsekwencje. Nie podobały mi się ostatnio opony w mobilku i od razu zmieniłem, pomimo że jedna kosztuje 250 euro. Deseczke też zmieniłem na młodszy rocznik. Kolejne cztery opony. Nie czytałem ani o oponach ani o nowej deseczce, po prostu wymagały zmiany.
W ciągu ostatnich czterech dni zmieniłem trzy razy miejsce pobytu, nie dlatego że mi się nie podobało. Wręcz przeciwnie, tu jest tyle pięknych miejsc do stania mobilkiem, że byłoby grzechem nie zmieniać i nie korzystać z tego dobrodziejstwa 🙂
Kocham zmiany 🙂
https://businessinsider.com.pl/wiadomosci/japonia-1-kwietnia-pozna-nazwe-nowej-ery-panowania-nowego-cesarza/1ge9sxw
Danuśka, Małgosia – będziecie leciały nad moją głową. Napiszcie kiedy, to Wam pomacham. Udanej wycieczki.
Z przyjemnoscia czytam reportaze z Japonii. Od menu do poruszania sie po okolicy!
Zalaczam video o morskich stworzeniach o nazwie sea urchin. Wiem ze w Japonii to jest przysmak. Ja tego jeszcze nie jadlam ale u nas jest ich bardzo duzo.
Na video Jim pokazuje jak karmic sea urchins. Ich ulubiony przysmak to kelp. U nas w sklepach z ziolami jest kelp. Bardzo zdrowy I rowniez bardzo skuteczny w ogrodzie jako pozywka dla warzyw.
🙂
https://youtu.be/v7xfOLNuGbQ
Oczywiscie kelp rosnie w naszych wodach ku radosci sea urchins I innych stworzen.
Orca,
skojarzyło mi się z tym zwierzątkiem (Peloponez, Grecja):
https://photos.app.goo.gl/M28Xindto9VRA4rG6
Podobne widziałam na Thetis Island (Kanada).
Alicja,
Wiem ze Kanada to piekny kraj. Jestem ciekawa ktore zwiedzialas miejsca w Kanadzie, co zwrocilo Twoja uwage I dlaczego.
Nie znam północnej Kanady – a poza tym zjeździliśmy ją „na piechotę” samochodem od Halifaxu na wschodzie po Thetis Island na zachodzie. Niektóre odcinki wielokrotnie. Trochę nudne są prerie, bo ileż można jechać przez płaskie pola – ale i one mają swoje ciekawe odcinki.
Najbardziej podoba mi się Alberta i British Columbia. Na pewno dlatego, że są tak bardzo zróżnicowane pod względem ukształtowania terenu. Góry zawsze mi się podobały, a tutaj gdzie mieszkam, co najwyżej są pagórki. Górzysty – chociaż inaczej niż zachód Kanady, jest też wschód z kawałkiem Quebecu, Nowego Brunszwiku i Nowej Szkocji. Malownicze większe i mniejsze pagóry, lasy i płynąca St.John’s River, bardzo fajna trasa aż do Halifaxu.
Wiele razy myśleliśmy o wycieczce na północ prowincji Quebec, do ujścia rzeki St.Lawrence, na Gaspe. Tam podobno można obserwować wieloryby. Ale jakoś tak nam schodzi i schodzi…
Ciekawostka przyrodnicza – mniej więcej za Montrealem w górę w rzece ST.Lawrence można zauważyć bieluga whales – widzieliśmy je niejeden raz, stadami. Tych większych (między innymi Blue whales) nigdy nie widzieliśmy, ale można wybrać się łodzią na obserwację.
To, co „blisko” zawsze zostawiamy na nieokreślone „później, kiedyś się wybierzemy…” 😉
https://www.quebecmaritime.ca/en/what-to-do/whale-watching
Problem w tym, że to są olbrzymie odległości. Mnie się marzy wyprawa pociągiem z Toronto do Vancouver, takim pociągiem turystycznym, który ma „observation deck” – jeden wagon oszklony, specjalnie dla turystów. Kiedyś ten pociąg jeździł z Halifaxu do Vancouver, ale już dawno skrócili tę trasę, a i teraz chyba partiami się ją pokonuje. Ale – Góry na trasie Calgary-Vancouver pokonaliśmy dwa razy samochodem, więc już nie jest to takie priorytetowe na naszej liście. A tu tyle do zobaczenia jeszcze – i tak mało czasu 🙁
…i jeszcze ciekawostki dla Łasuchów:
http://haps.pl/Haps/7,167709,24593228,gwiazdki-michelin-od-podszewki-czyli-jak-to-sie-stalo-ze-producent.html#s=BoxOpMT
Alicja,
Dzieki 🙂
dzień dobry … ☕
to nie Prima Aprilis .. Ewa cichalowa dziś urodzinuje .. uściski i wszystkiego najlepszego … 🙂
zdrowe praliny na urodziny …
http://trojkolorowakuchnia.blogspot.com/2017/02/praliny-kokosowe.html
Orco niestety film u nas jest niedostępny ..
na deser lub do kawy …
http://trojkolorowakuchnia.blogspot.com/2016/07/galaretka-kawowa.html
Dzień dobry 🙂
kawa
Serdeczności urodzinowe dla Ewy cichalowej 🙂
Dzisiaj pozdrawiamy z krainy dymiacych wulkanów, to znaczy z regionu Kagoshimy. Nawet w hotelu są do dyspozycji parasole, które oprócz tego, że chronią od deszczu to chronią rowniez od pyłu wulkanicznego, bo tenże czasami daje się tu mocno we znaki. Dla zdrowotności zakopano nas dzisiaj na kwadrans w gorącym piasku wulkanicznym, co było bardzo rzyjemnym uczuciem, oprócz tego, że taki piasek jest dosyć ciężki. Dałysmy radę 🙂
Co do kulinariow to jednym z tutejszych specjałów jest kurobuta pork, czyli japoński schabowy! Plastry mięsa są panierowane w panko i smażone w głębokim tłuszczu. Po usmażeniu kotlet krojony jest na plastry i podawany z ryżem, sałatką ze słodkiej kapusty i sosami do wyboru. Jadlysmy tez dzisiaj zupę z bialej rzodkwi, która na tutejszych wulkanicznych glebach osiąga niezwykłe rozmiary. Zupa nie rzuciła nas na kolana, rzodkiew wolimy na surowo.
Danusko, Małgosiu, dziękujemy za relacje i życzymy dalszych wspaniałych odkryć widokowych i kulinarnych 🙂
Wczoraj jedliśmy po raz pierwszy w tym roku białe szparagi, takie najbardziej lubię. Zrobiłam do nich majonez.
Danuśka i Małgosia w swoim żywiole … 🙂 .. a na co ten piasek wulkaniczny jest zdrowy? … super przygoda ta wyprawa do Japonii …
Alino to było prawdziwie wiosennie i domowo zarazem ..
a u mnie był taki obiad .. dopiero dziś kupiłam pieczarki …
https://www.kulinarnamaniusia.pl/2019/03/jajko-sadzone-na-cebuli-i-pieczarkach.html
Jolinek,
Szkoda ze ten film jest zablokowany. Nie wiem dlaczego.
Danuska i Malgosia,
Z przyjemnoscia czytam Wasz kolejny reportaz 🙂
Orco zablokowali na mocy prawa autorskiego ..
Jolinek,
U mnie duzo osob ogladalo ten film. Nie rozumiem o jakim prawie autorskim pisze google.
Szkoda. Chcialam jeszcze napisac o kelp forest, podwodne “lasy” kelp gdzie ryby, foki I wszystkie morskie zwierzeta plywaja wokol wysokich na kilka metrow tyczek kelp. Bardzo fajny widok 🙂
Jeszcze jedna informacja z tej strony Pacyfiku. W La Push, WA dzieci z miejscowej szkoly plemienia Quileute powitaly wieloryby “grey whale”. Te wieloryby migruja o tej porze roku wzdluz wybrzezu Pacyfiku. Zatrzymuja sie na wybrzezu La Push na posilek (kraby, krewetki, make ryby). Ten postoj trwa okolo 4 tygodni.
Indianie Quileute co roku uroczyscie witaja wieloryby. Grey whales czesto podplywaja blisko brzegu. Bardzo fajny widok.
Tu jest film z uroczystosci w ostatni piatek. Mam nadzieje ze nie jest zablokowany 🙁
https://youtu.be/pA1lhwciLu0
A teraz czekam na kolejny reportaz z drugiej strony Pacyfiku. 🙂
Wszystkiego najlepszego i jeszcze lepszego dla Ewy Cichalewskiej 🙂
Stolata wypijemy o stosownej porze 🙂
Orca,
bardzo często jakieś wrzuty z youtube nie wyświetlają polskich filmików czy filmów z zastrzeżeniem, że prawa autorskie i nie może to-to być wyświetlane „na terenie twojego kraju”. Spotkałam się z tym już wiele razy – ale tylko z Polski. Fakt, że rzadko oglądam coś innego.
Zobacz, kto wyprodukował ten film, który wrzuciłaś. Producent ma prawo do zablokowania… prawo autorskie 😉
Orco ten film ostatni możemy oglądać … 🙂
Orca,
bardzo ciekawy film i obyczaj powitania wielorybów. Widać, że jest to ważne wydarzenie dla tamtejszej społeczności.
Z japońskich wspomnień syna i synowej sprzed 4 lat pamiętam, że w metrze wszyscy pasażerowie wpatrzeni byli w swoje telefony. Nikt poza nimi nie czytał książki. U nas jeszcze czytelnicy książek w środkach komunikacji się zdarzają.
I jeszcze mikroskopijne wymiary pokojów hotelowych, co było i dziwne, i niezbyt wygodne.
Szparagi już widziałam w sklepie, ale jeszcze poczekam na cieplejsze dni.
Krystyno,
teraz wszyscy i wszędzie są wpatrzeni w smartfony – czy siedzą w metrze/tramwaju/autobusie, czy też chodzą po ulicach. W Polsce gdybym nie uważała, zaliczyłabym kilka zderzeń z takimi przechodniami na ulicach Wrocławia czy Warszawy. Ja mam podzielną uwagę, ale nie potrafiłabym robić takich sztuczek. Książka w rękach – to chyba już niespotykany widok w środkach komunikacji. Mało tego – w pociągu niejeden raz byłam świadkiem, jak pan – na oko i ucho biznesmen (I klasa) wyciągał komórę i bez żenady perrorował z jakimiś swoimi kontrahentami, nie przejmując się, ze są inne osoby w przedziale. Nie wysilał się nawet na dyskrecję, przeciwnie, wydzierał się do tej słuchawki jak opętany. Na ulicy często spotyka się takie osoby – idą i nadają przez komórę 🙄
Potwierdzam o malutkich pokojach hotelowych, w dodatku za wcale nie malutką cenę. Niewygoda do potęgi, przeciskanie się między łóżkiem a biurkiem, żeby dojść do toalety na przykład. Taka przestrzeń – fotela od biurka nie odsuniesz na wygodną odległość, bo łóżko, praktycznie na cały pokój blokuje taki ruch…Ale takie niedogodności na krótki czas można przeżyć 😉 Jest za to idealnie czysto, wszędzie, no i wszelkie udogodnienia, nawet deska klozetowa podgrzewana (nie wszędzie, ale…) 🙂
https://photos.app.goo.gl/P1n9EbjTsK2zv8KJ7
Być może ktoś czytał książkę w telefonie 🙂
Poznałam kiedyś pana, którego córka wyszła za mąż za Japończyka i mieszka w Tokio. Opowiadał jak podczas jednej z wizyt pojechał do przedszkola aby odebrać wnuczka. Chłopiec wraz z kolegą miał akurat dyżur i mył talerzyki i kubki po podwieczorku. Gdy zobaczył swojego dziadka, z którym jest bardzo związany, podbiegł do niego i przytulił się. Inne dzieci początkowo przyglądały się zdziwione (tym bardziej, że dziadek jest bardzo wysokim mężczyzną), ale po chwili podbiegły i też zaczęły się przytulać. 🙂 Panie przedszkolanki były zdumione, ponieważ w ich kulturze nie za bardzo okazuje się publicznie uczucia. Natomiast polski dziadek był zachwycony całą sytuacją. 🙂
Orca,
jeszcze takie moje uwagi a propos urody tego kontynentu – otóż Stany mają znacznie więcej do zaprezentowania turyście zorientowanemu na geografię i ciekawostki geograficzno-przyrodnicze. Macie wszystko – pustynie, góry takie i śmakie, prerie, lodowce, gejzery Yellowstone, Badlands w Pd.Dakocie, Niagarę dzielimy – zjawisko na skalę globalną przecież, macie wspaniałą Alaskę z jej dziką, surową przyrodą, macie wulkany Oregonu i Washington State, tamtejsze piękne lasy, że już nie wspomnę o sekwojach w Sierra Nevada i na wybrzeżu Kalifornii…Wielkie Jezioro Słone w Utah oraz pustynię tamże, no i najpiękniejsze moim zdaniem co macie, to Wielki Kanion Kolorado.
Nieco mniejszy od Kanady kraj, ale o wiele bardziej zróżnicowany pod względem ukształowania terenu oraz klimatycznie. No i mogę powiedzieć, że w Stanach zwiedziłam prawie wszystkie stany, oprócz Alaski i Północnej Dakoty. A ile jeszcze zostało do zobaczenia!
Jak mówię – czasu nie wystarczy…
Pani Ewo – wszystkiego najlepszego! 🙂
https://www.youtube.com/watch?v=MKj0_7NKnbM
https://www.youtube.com/watch?v=OP81EcclVBU
https://www.youtube.com/watch?v=tOtLP6wVLu0
Alicja-Irena:
Jeszcze nie tak dawno byłem stałym klientem przewozów publicznych, a konkretnie kolei w Polsce i:
— sam otwieram czytnik, który zawiera książki;
— czasem otwierałem komórkę, która zawierała sudoku lub książki;
— widuję ludzi, którzy oglądają tak filmy — ktoś obok mnie oglądał bodaj „Ostatnie tango w Paryżu” na swoim smartfonie; a często mijane panie kolegujące się z pracy przerobiły tak w porannych dojazdach cały serial;
— no a mijani studenci całkiem często odrabiali zadania lub robili prace zlecone na laptopach i netbookach.
Powiedziałbym, że komórka lub czytnik mają kilka wielkich zalet.
Po pierwsze, bywają podświetlane — oświetlenie w pociągach nie zawsze umożliwia swobodną lekturę słowa drukowanego.
Po drugie są dyskretne. Do dziś pamiętam, jak zawstydziłem się wyciągania Freuda z plecaka, gdy zobaczyłem, że sąsiad w pociągu czyta dokładnie ten sam „Wstęp do psychoanalizy”. A komórka? OK, Ostatnie tango podejrzałem, bo ciekawski trochę niefajnie bywam, zanim sam się skarcę; zwykle jednak prywatną sprawą oglądającego jest, co ogląda czy czyta.
Po trzecie jest kwestia wagi — mój plecak, gdy jeszcze woziłem książki potrafiłbyć naprawdę ciężki, a kręgosłup ma się jeden na całe życie.
Po czwarte, kwestia przygodności. Ile to razy trafiało mi się otwierać lekturę w komórce stojąc w kolejce. Do kolejek prawie na pewno nie brałbym książek…
PS.
Zresztą książki… Pamiętam, jak kiedyś do pociągu wsiadła para, dobrze utrzymana, w wieku emerytalnym. Wyraźnie jechali na weekend. On do niej — A „Pana Tadeusza masz”? A „Pana Tadeusza” masz? — pomyślałem sobie, że wieszcz ma wciąż wielbicieli… Na co pani sprawdziła w plecaku i triumfalnie wyciągnęła pół litra z napisem „Pan Tadeusz”. Jakie te lektury potrafią być niedyskretne…
Pak4,
Ty opowiadasz o swoich doświadczeniach, ja o swoich – nie jestem przeciwko smartfonom, tylko po prostu nie potrafię ich używać w miejscach publicznych, a już zwłaszcza rozmawiać 😉
Denerwuje mnie takie głośne zachowanie jak to gentelmana biznesowego, co to wyżej pisałam, oraz chodzenie po ulicy będąc wpatrzonym w ekran, bo bezpieczne to nie jest, ja nie chcę, żeby ktoś taki obijał się o mnie. A się zdarzało, jeśli ja nie zauważyłam wcześniej i nie zeszłam z drogi.
Za moich czasów niestety, braliśmy książki, wybierając się w dłuższą czy krótszą podróż, teraz nie ma potrzeby. I ja o to wcale nie mam pretensji, po prostu – znak czasu.
Ewo,
wiele, wiele szczescia i zdrowia na caly nastepny rok i na cala mase nastepnych!
„Gdzie pali się książki, później płoną ludzie”.
Więcej: http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/7,114883,24606281,bbc-incendio-polski-ksiadz-pali-ksiazki-o-harrym-potterze.html#s=BoxOpImg3
Krystyna,
Oni rzeczywiscie celebruja swoje tradycje. We wrzesnia jest uroczystosc powitania lososia. Wtedy lososie wracaja do niektorych rzek w tym regionie.
Szczegolnie wyrozniaja sie stroje dla dzieci zrobione z wielkimi detalami.
Czasami jest pytanie, ze nie kazdy na zdjeciach ma czarne wlosy I rysy twarzy typowe dla Indian. Kazde plemie ma swoje przepisy. Dla niektorych 1/4 krwi kwalifikuje do przynaleznosci do plemienia. W innych 1/2 krwi. 100% czyli full blood jest rzadkoscia. Przynaleznosc laczy sie miedzy innymi z rownym podzialem dochodow plemienia. Jest dluga lista przywilejow zwiazanych z identyfikacja i przynaleznoscia do plemienia.
Moze zauwazyliscie na filmie lososie pieczone wokol ogniska. Jest to tradycyjna metoda pieczenia lososia wsrod Indian z Pacific Northwest od wielu, wielu setek lat.
Kiedys pokazywalam video jak oni to robia. Efekt jest bardzo smaczny 🙂
Spalili książki… i wcale się tego nie wstydzą. I nie żałują. 🙁 Wiem, że Alicja podała już link do tej informacji, ale to jest przerażające!
Ano wraca Ciemnogród. A i skojarzenia nieciekawe.
W „Polityce” też jest artukuł Adama Szostkiewicza o tym niechlubnym zdarzeniu.
Książki palą. A smatrfony i czytniki z potępianymi przez tę część kleru pozycjami to chyba moździeżami rozbijać zamierzają.
Zgroza.
Smartfony i czytniki to pewnie na poligonie zgromadzą i czołgami po nich przejadą. (To już taki czarny humor, bo już sił i słów brakuje). Egzorcyzmy, stosy, ciekawe co jeszcze? I wciągają w to dzieci!
Orka, przyznam szczerze, że zadziwiła mnie procentowa domieszka krwi jaka kwalifikuje bądź nie do przynależności do danego plemienia.
Indigenous Australian (autochtoniczni mieszkańcy Australi) oraz Torres Strait Islander people (potomkowie tubylców zamieszkujących część Queensland) sami decydują o przynależności do grupy autochtonicznej z jakiej się wywodzą.
W przeszłości jak i obecnie różnie to bywało/bywa. Niewątpliwie są osoby jakie wypierają sie swych korzeni. Z różnych powodów. Większość raczej nie.
Spłycając zagadnienie – różnego rodzaju stypendia, ulgi i zapewniona przez państwo pomoc potomkom autochtonicznej ludności niejako wspomaga decyzje o powrocie do własnej genealogii.
To w przypadku osób gdzie wspomniana przez Ciebie domieszka krwi jest minimalna co nieuchronnie wiąże się z wyglądem zewnętrznym. W wielu wypadkach trzeba potwierdzić swoje pochodzenie. Jest to proces o jakim nie będę rozpisywać się szczegółowo. Najprościej mówiąc, odpowiednie formularze wypełniane przez tubylcze organizację lub starszyznę grupy.
Cichalu – przekaż proszę swojej Pani serdeczności urodzinowe.
Jako ciekawostkę mogę dodać, że australijczycy pochodzący z innych nacjii mogą być „zaadoptowani” przez grupę aborygeńską. I należeć do Indigenous Australian lub Torres Strait Islander people.
Echidna,
ten ciemnogród już od dawna się zasiedział. Przy okazji dowiedziałam się, że oprócz książek mam w domu rzeczy pogańskie, które „stanowią zagrożenie duchowe” – figurka słonia z podniesioną trąbą (oraz szereg innych, których nie posiadam).
Jerzor to dostał od naszego przyjaciela lata temu na urodziny. Nareszcie się dowiedziałam, że to magia i zabobon 😯
Z tego wszystkiego aż odkurzyłam nieszczęsną figurkę.
Echidna:
„Spłycając zagadnienie – różnego rodzaju stypendia, ulgi i zapewniona przez państwo pomoc potomkom autochtonicznej ludności niejako wspomaga decyzje o powrocie do własnej genealogii.”
U nas jest to samo, o czym wielokrotnie mówiłam – tak zwane rezerwaty mają własny zarząd municypalny, zwolnienia z podatków i szereg innych ulg. Tam palacze zaopatrują się w papierosy, które kosztują ok.5 razy mniej, niż w sklepach poza rezerwatem. Jest to zabronione, ale nikt nie sprawdza.
p.s.Palacze spoza rezerwatu, bez statusu „native person”.
Echidna,
Odpisuje w czesciach bo moj komentarz nie przejsc w calosci
—
Jesli ja moge byc adoptowana to najchetniej przez Puyallup Nation. Jedno z najbogatszych plemion w kraju. Niestety dla mnie tu liczy sie tylko krew. Indianska krew nie plynie w moich zylach nawet w najmniejszym procencie.
Teraz troche powazniej – wiem ze niektore plemiona akceptuja 1/8 krwi. Wszystko bierze sie stad ze jest coraz mniej Indian czystej krwi.
Echidna
Dokonczylam na blogu Owczarka. Na „Gotuj sie” nie moge opublikowac mojego komentarza nawet w czesciach.. 🙁
https://owczarek.blog.polityka.pl/2019/03/26/dobry-krol-waclaw-dobry-wojak-szwejk-i-dobry-trener-dolezal/#comment-187158
dzień dobry … ☕
cichal co u Was? … się martwię, że milczysz …
pomysł na kiełbasę … albo parówki …
http://www.dibloguje.pl/2019/03/biaa-kiebasa-w-ciescie-chrzanowym-z.html
Orka – domyśliłam się, że chodzi o zachowanie kultury, zwyczajów, języka przodków itp.
Mam pytanko – czy to oznacza, że poszczególne grupy plemienne są samowystarczalne? Czy dostają jakąś pomoc finansową od rządu? Czy przysługują im ulgi?
Możesz podrzucić link bo po prawdzie nie bardzo wiem gdzie szukać miarodajnen odpowiedzi. A i czasu na szukanie przymało.
miarodajnej miało być.
Asiu – doszłam do wniosku, że telefony koórkowe oraz tablety nie czeka los ani w żarnach, ani moździeżach, ani też pod miażdżącymi gąsiennicami czołgów. Ksiądz Rafał Jarosiewicz nie mógłby odbierać SMS-ów z nieba.
Trafiłam wczoraj na artykuł na temat pielęgnacji twarzy przez Japonki metoda określana jako layering.
Może nasze podróżniczki bedą miały okazje dowiedzieć sie na miejscu, w czym rzecz i po powrocie dac nam wskazówki 🙂
Przerażająca wiadomość o paleniu książek, gdyby to jeszcze był prima aprilis…
@Alicja-Irena:
Noooaleee w jakiś sposób oceniasz. Że smartfony to źle, a ksiażki to dobrze. Sam książki bardzo lubię, ostatnio zwłaszcza ebooki, świetnie się przy nich relaksuję, a czasem nawet czegoś z nich uczę. Trudno mi jednak mówić o jakiejs absolutnej wyższości książki nad innymi formami. Pamiętam lata temu, był internet, ale były i cła, sprowadzałem sobie z zagranicznej księgarni książkę i płytę CD. No i za płytę musiałem zapłacić cło, bo to hedonistyczna rozrywka (innymi słowy mówiąc Mesjasz Handla), podczas gdy książka była z cła zwolniona, bo „kultura”.
Idę o zakład, że też niejeden film oglądany na komórce jest bardziej wartościowy od czytadła z kiosku na rogu — a z nim właśnie konkuruje, nie z Kantem. Że książki, w sensie rozwoju zawodowego, są wartościowsze to ja bym sie i zgodził, ale akurat tego nie da się ocenić z obserwacji metra/kolei/autobusów… Nawiasem mówiąc, gdy wracałem pociągiem jakoś wyjątkowo „zużyty” w sensie intelektualnym, czy fizycznym, to nawet lekkich lektur nie potrafiłem czytać. Więc i tego nie należy rozumieć negatywnie…
Alino o dbaniu przez Japonki o urodę krążą mity .. u nas w sklepach też się pojawiają japońskie kosmetyki ale chyba nie przebijają się tak mocno .. może Japonki mają inną cerę i na nie działają lepiej …
forsycje za oknem i na trawnikach .. może sałatka wiosenna z nimi Wam posmakuje …
https://www.gotujzdrowokolorowo.pl/2019/03/roszponka-z-kwiatami-forsycji-saatka.html
PAK4
2 kwietnia o godz. 11:24 583595
Źle mnie rozumiesz. JA preferuję książki w starej formie, bo jeszcze nie dorosłam do różnych audio i ebooków – po prostu. Dla mnie – ale dla mnie osobiście, podkreślam – za dużo komputerowego świata (chodzi o nośnik jedynie), na komputerze czytam tylko prasę, ulubione blogi i korespondencję. Mnie nie przeszkadza, kto czego używa. Serio.
Dzień dobry 🙂
Jolinku, w tym layeringu chodzi głownie o kolejność nakładania produktów i czas, jaki sie temu poświęca. Tu jest troche na ten temat:
https://blog.douglas.pl/azjatycka-pielegnacja-wszystko-co-warto-wiedziec-o-japonskich-rytualach/
Podałaś ciekawy blog, nie wiedziałam, ze kwiaty forsycja są jadalne. Mam w ogrodzie wiec spróbuje 🙂
forsycji
PAK4 – każdy ma swoją rację i swój punkt widzenia. I Ty, i Alicja i takie zwierzydełko jak ja.
Celowo nie odbierami SMS-ów, szczególnie gdy jestem poza domem. Szperanie po torbie celem znalezienia okularów nie zawsze jest możliwe. Telefon komórkowy spełnia rolę li tylko telefonu. Funkcję połączenia internetowego mam wyłączoną. Po prostu nie potrzebuję. I nie chcę.
Filmów na telefonie też nie oglądam. Po pierwsze guzik widzę (nawet w okularach), a po drugie i najważniejsze nie tylko treść lecz i jakość jest dla mnie najważniejsza.
Z konieczności czytuję prasę na komputerze lecz przyznać muszę, że po jakimś czasie męczy mnie taka forma. Jak się spędza godziny pracy przy ekranie, wzrok jest po prostu zmęczony.
A książki wolę trzymać w dłoniach. Mam wówczas podwójną przyjemność: przyjemność czytania i dotyku stron. I oczywiście łatwiej mi czytać.
Nie neguję faktu, że podczas podróży korzystanie z nowej technologii jest łatwe, proste i nie zabiera miejsca w bagażu (jak na przykład książki).
Choć mnie ta forma niekoniecznie odpowiada, rozumiem innych i nie krytykuję ani nie próbuję przekonać o moich racjach.
Dla każdego coś miłego. I to się nazywa tolerancja.
Jedni mają przyjemność gotowania i podawania do stołu, inni, idąc z duchem czasu, wolą zamawiać tzw gotowce do domu. Jak ich stać czemu nie. My nie zamawiamy i nie skąpstwo lecz podniebienie o tym decyduje. Co nie znaczy, że wykluczamy restauracje, bary itp.
PS 1
Lata spędziłam w autobusach, tramwajach, trojlebusach i pociągach targając książki i czytając gdy tylko miałam miejsce siedzące. Ekwilibrystyki czytania na stojąco nie stosowałam. Nie tylko niewygodne lecz i niebezpieczne.
Teraz również jeśli wybieram się do City korzystając z komunikacji publicznej zabieram ze sobą książkę. 40 minut w jedną i tyleż samo w drugą stronę należy jakoś wypełnić. Studiowanie współpasażerów to jednak nudne i niegrzeczne zajęcie.
Jak widzisz nadal funkcjonują takie relikty jak ja i dobrze się z tym mają.
PS 2
Dyskusję nad wyższością Swiąt Bożego Narodzenia nad Swiętami Wielkiej Nocy pozostawmy prof. Stanisławskiemu.
Dla każdego coś miłego.
Podążam na GoogleEarth za naszymi „Japonkami” – ciekawa jestem, na co „dobrze robi” gorący piasek wulkaniczny, poza tym, że to przyjemne uczucie? Kawał drogi już zrobiły.
Alina – chyba jestem w bojowym nastroju. Pewnie z powodu sterty ciuchów, obrusów i bielizny pościelowej do prasowania. Zajęcie jakie odkładałam z dnia na dzień bowiem zajęta byłam czym innym.
A dlaczego w bojowym? Ano opisany system wielowarstwowej kosmetyki to nie tylko wymysł japoński. Pamiętam moją kosmetyczkę, która lata temu polecała podobną codzienną terapię. Kosmetyki były inne, metoda podobna.
No i widzisz – tak wyszło, że jestem czupurna. Czysto bojowa postawa.
A na serio – oglądałam kiedyś program poświęcony wygładającym i odmładającym czy też utrzymującym świeżość skóry wpływie ryżu. Sypkiego. Zauważono bowiem, że kobiety pracujące w przemyśle ryżowym, gdzie godzinami mieszały ryż dłońmi, miały je delikatne, skóra jak u młódki i bez plam czy poszerzonych por. I rozpoczęto próby, a później produkcję kosmetyków opartych na bazie ryżu.
Danuśka i Małgosia po powrocie niewątpliwie wytłumaczą nasze rozterki.
A wracając do palenia książek – nie czytałam Harrego Pottera, to już bajki nie dla mnie, podobnie jak nie dla mnie jest literatura fantasy – nie wiem jak wy, ale ja się wychowałam na bajkach i baśniach typu „Klechdy sezamowe”, „Alibaba i czterdziestu rozbójników”, „Baśnie” Andersena i różne Alladyny. Może one, te bajdy i bajania mojego pokolenia, też powinny być spalone? Bardzo byłoby żal… Pan Kleks i jego Akademia to dopiero siedlisko zła!
„A na razie fruwają motyle
Tyle tego, tamtego też tyle
A na razie wierzymy w baśnie
I jaśniej i jaśniej…”
(M.Umer – „Jest cudnie”)
moja córka przez lata dojeżdżała autem do pracy … trochę mus a trochę wygoda .. od trzech lat jeździ z domu tramwajem bo firma przeniosła się do centru i parkowanie (opłacane przez firmę) jest dosyć daleko od pracy a budowa metra korkuje wyjazd z osiedla .. teraz jedzie krócej i ma przystanki blisko .. po roku jeżdżenia tak się jej spodobało, że jeden samochód sprzedali .. zobaczyła po drodze i bez stresu jak Warszawa żyje .. no i najważniejsze czyta książki w czasie podróży .. same plusy .. a technika i tak jest używana zarówno w pracy jak i w domu .. ale droga do i z pracy to relaks dla głowy wyjątkowy .. 😉
echidno ja nie prasuję .. współczuwam ..
We wloskiej gazecie La Repubblica jest filmik ze spalenia ksiazek w Gdansku i artykul o tym zdarzeniu.
jeszcze o japońskiej metodzie layering’u.
Poczytałam tu i tam nieco. Wychodzi na to, że japonki głównie opierają się na kosmetykach produkcji rodzimej. Cen nie sprawdzałam, ale zaciekawił mnie aparat do masażu twarzy, szyi a nawet bioder i talii. Cena „przystępna” – około 1000 złotych, bez wliczania transportu i taksu. Ciekawam w jakiej cenie są te ichniejsze kremy, pudry, serum, olejki, wody i inne takie.
zapomniałam o linku
http://www.refa.net/en/item/refa_4_carat/
Japonki mają rzeczywiście gładkie i piękne cery, ale nie miałyśmy okazji rozmawiać z nimi o kosmetykach. Dzisiaj wypatrzyłysmy natomiast sklep, w którym był wielki wybór ziół zatem zapewne też cieszą się powodzeniem. Zielona herbata bywa serwowana w niektórych restauracjach bezpłatnie lub też można ja wypić gratis z dystrybutora na przykład w recepcji hotelowej.
Pokoje są rzeczywiście bardzo małe, ale znakomicie wyposażone również w smartfony i tablety! Czy wyobrazacie sobie taką sytuację w Polsce???
A co do goracego piasku wulkanicznego to: odtruwa organizm, leczy artretyzmy i reumatyzmy oraz przeziębienia. Jutro też będziemy dbać o nasze zdrowie, tym razem w onsenie. Jedziemy do Beppu, gdzie onsenow multum i gdzie gorąca pare oraz źródła wykorzystuje się tez do gotowania.
Jolinku, Irku, Asiu, Pepegorze, Echidno i Alicjo – Ewa ślicznie dziękuje za pamięć i życzenia, co z ukłonami przekazuje cichal.
och cichalu jak tak można długo milczeć … dobrze, że już jesteś … 🙂
Danuśka każdego dnia w innym miejscu .. 🙂 .. ja bym nie dała rady …
Echidna,
Tu znajdziesz duzo info na temat tribes I przepisow
https://www.usa.gov/tribes
Danuska I Malgosia
Dziekuje za kolejny reportaz. Bylam ciekawa co napiszecie o piasku wulkanicznym I jego zastosowaniu.
Pisalam tu czesto o goracych zrodlach w naszych gorach. Woda w tych zrodlach ma taki sam efekt jak oklady o ktorych piszecie. Dodam jeszcze ze siedzenie w tej wodzie ma relaksujacy efekt.
🙂
Ciekawy artykuł o tym jak nie marnować żywności i nie zaszkodzić sobie : http://www.wysokieobcasy.pl/akcje-specjalne/7,168569,24582352,granice-zero-waste-czy-mozna-jesc-kielkujace-ziemniaki-czy.html
W zasadzie są to sprawy dość znane, ale może jeszcze o czymś nie wiemy.
Echidna,
ja zerknęłam tutaj, o kosmetykach (i cenach) jest, jedne tańsze, drugie…hmmmm:
https://www.vox.com/2017/11/1/16572068/j-beauty-japanese-skincare-makeup-product-guide
…oraz znana firma:
https://www.shiseido.com/
No to te piachy dla mnie, dla mnie!
W sznureczku o kosmetykach japońskich wyczytałam, że ich kremy blokujące promienie słoneczne są najlepsze na świecie i żadna Japonka bez takiego kremu na twarzy z domu nie wychodzi nie tylko na spacer, ale wszędzie (praca, zakupy etc.).
Jolinek,
dałabyś radę. Przecież jak wyruszasz gdzieś w trasę, to też w jednym miejscu nie siedzisz 🙂
Alicjo wiem co mówię .. po podróży przez Wietnam wracałam do zdrowia dwa miesiące .. klima w rożnych środkach podróży mnie zabija .. ostatnio uważnie patrzę w planach wycieczki jak się będą przemieszczać i zrezygnowałam z dwóch ciekawych ale ponad moje siły podroży .. mierz siły na zamiary … 😉
Echidno 🙂
Może kogoś zainteresuje ten adres, proponują zestaw produktów w zależności od rodzaju cery
https://www.paima-beaute.com/
maseczka z ryżu … zrób sobie sam …
https://kobietamag.pl/maseczka-z-ryzu/
Zupełnie nieegzotyczny skok w bok https://www.eryniawtrasie.eu/30178
Ewa,
ja nie mogę tego zrozumieć, dlaczego Szwedzi do tej pory nie zwrócili wielu zrabowanych dóbr – podobno nikt wcześniej ani później tak się nie obłowił w Polsce, jak naonczas Szwedzi. Czytałam na ten temat artykuły – coś tam niby zwrócili, ale to nic w porównaniu z tym, co faktycznie zrabowali i zatrzymali. A to wredoty 👿
dzień dobry … ☕
ewa czyli ziemniak kością niezgody … 😉
możecie się pobawić z wnukami …
https://www.matczynefanaberie.pl/ozdoby-wielkanocne-z-patyczkow-diy/
działa? …
śliczne ..
http://kulinarne-rozkosze.blogspot.com/2019/04/czekoladowe-muffiny-z-fiokami.html
Do Nowego Wiśnicza jeszcze nie dotarłam, ale widzę, że warto.
O pochodzeniu ziemniaków uczono mnie już w szkole podstawowej i wydawało mi się naiwnie, że wszyscy o tym wiedzą. A tu proszę, pani przewodniczka twierdzi co innego i rozpowszechnia śmiało te wiedzę. Niby drobiazg, a jednak razi.
Potop szwedzki nie bez powodu został tak nazwany. Poczytałam sobie trochę artykułów dla przypomnienia . Nie mamy co liczyć na zwrot zrabowanych skarbów, bo nie ma organu, który by to nakazał. A wśród Szwedów panuje też pogląd, że gdyby oddali nam kiedyś te zabytki, to na pewno uległyby one zniszczeniu w czasie II wojny światowej. Pewnie powinniśmy być wdzięczni szwedzkim łaskawcom za ich przenikliwość i troskę o nasze dobra kultury.
bać się czy nie …
https://www.o2.pl/artykul/nigdy-nie-gotuj-tak-ryzu-staje-sie-toksyczny-6089198706721921a
Jolinku – żebyś wiedziała!
Krystyno – zdecydowanie warto, a jak do tego dorzucisz pobliską Bochnię i szlak zabytków drewnianych oraz park krajobrazowy wiśnicko-lipnicki, to robi się z tego długi weekend 🙂
Ewo,
Bochnię już zwiedzałam, kopalnię soli oczywiście także. A z zabytków drewnianych kościół w Dębnie Podhalańskim. To było w czasach, kiedy odwiedzaliśmy Zakopane i to były takie skoki w bok. Niestety Zakopane stało się odstręczające, ale to nie powód, aby nie odwiedzić pobliskich ciekawych miejsc.
Z tym ryżem ciągle coś nie tak. Ryż gotowany polecanym sposobem, czyli w tzw. dużej wodzie smakuje inaczej niż ten ” pod kołderką”i przeważnie wykorzystywany jest do innych potraw. Jakoś do tej pory nie trafiłam na żadną opinię polskich żywieniowców w tej sprawie. Pocieszam się, że nie jem ryżu zbyt często, a za ciemnym niełuskanym nie przepadam, bo gotuje się długo, a smak jest niespecjalny.
Może nasze podróżniczki będą miały jakieś informacje na powyższy temat.
Orka – dziękuję.
Alina – też dziękuję, problem jednakowoż niejaki – mam językowe braki i po francusku ani gadam ani rozumiem co czytam.
Erynia – jak zwykle doskonale opisane miejsce i związana z nim historia.
Niejeden Nowy Wiślicz przeżywa finansowe kłopoty i związaną (czy raczej nie związną) z tym renowację. Niekture wspaniałe zabytki totalnie popadły w ruinę z tego powodu. Jeszcze inne podły prze głupotę, zarozumialstwo i cwaniactwo. Takim przykładem może być drewniana dzwonnica umieszczona w przewodniku ziemi nadburzańskiej jako zabytek klasy zerowej. Jeden ksiądz pieczołowicie dbał przez lata o zachowanie jej w dobrym stanie. Nadszedł inny i zburzył, a na jej miejscu wybudował nową, wyższą na chwałę … no właśnie, czyją?
Zwroty zabytków narodowych to problem ogólnoświatowy.
Niewątpliwie wiele przepadłoby gdyby nie zostały przetransponowane do innych krajów i umieszczone w tamtejszych muzeach. O tych jakie dostały się w ręce prywatne wspominać nie będę.
Na marginesie taki drobiazg – Legiony Polskie też brały udział w najdelikatniej mówiąc transportowaniu zabytków z kraju nad Nilem. A to na polecenie (rozkaz) Napoleona.
Ło rany!!! niektóre, niektóre pałko (to do siebie samej)!!!
Jolinku – raczej nie bać. Narody wschodu jakoś przeżyły milenia, niektórzy doczekawszy sędziwego wieku, a podstawowym produktem był ryż, A innej metody niż gotowanie ryżu nie znali.
dzień dobry … ☕
wiosna kwitnie a Wy śpicie ..
echidno może ta trucizna ma właściwości konserwujące dla Azjatów .. podobnie jak soja .. im służy a nam niekoniecznie ..
od trzech dni ten wiatr mnie wkurza a tak ładnie jest przez szybę ..
Wczoraj w Beppu oglądałyśmy urocze, kolorowe, ale wrzące jeziorka, bulgoczące błotka i gejzer raczej mikry, bo ograniczyli go od góry. W mieście wciąż unosiła się para w różnych miejscach. Wieczorem trafiłyśmy z Danuśką do kolejnej japońskiej restauracji, gdzie siedziało się na podłodze na matach wśród tubylców, byłyśmy tam jedynymi kobietami. Jedzenie bardzo nam smakowało, ja mialam ryby, owoce morza i warzywa w tempurze, Danuśka zamówiła sobie 6 rodzajów surowych ryb.
Dziś jesteśmy w Okayamie, gdzie obejrzałyśmy zamek znacznie ładniejszy na zewnątrz niż w środku. Obok był piękny park z jeziorkami, górkami, mostkami i kolorowymi, wielkimi rybami w stawie.
Wieczorem byliśmy w barze sushi z przesuwającą się taśmą i dziesiątkami talerzyków. Barzo nam to przypadło do gustu.
A powiedz mi Jolinku jaka jest różnica pomiędzy mną i Azjatką. Poza wyglądem zewnętrznym. Obawiam się, że ta sama dawka jakiejkolwiek trucizny zabije niezależnie od koloru skóry, poglądów politycznych, przekonań i religii.
Soja zrobiła karierę międzynarodową. Jednym służy, innym nie.
Bigosu też nie wszystkie nacje nie tylko nie zjedzą, ale i spróbować nie chcą.
A wołowinę marmurkową próbowałyście? Ponoć jedno z droższych mięs, ale za to sposób przyrządzania wyśmienity. Przynajmniej wizualnie.
Czy wiele jest restauracji jak ta w podanym linku?
https://www.youtube.com/watch?v=-kzYJqKkAZ0
Aaaa, zanim podążę do łóżeczka – komu wiosna, temu wiosna. U nas jesień. Ale ładna jesień.
echidno jakaś pewnie jest w konstrukcji biologicznej .. Azjaci np. nie piją mleka bo im szkodzi i mają słabszą tolerancje na alkohol .. i nie mówię tu o wyjątkach tylko generalizuję bo i wśród nas bywają osoby bez mleczne i słabo tolerujące alkohol … ale jak Cię bardziej to ciekawi jaka jest różnica między Tobą a Azjatą to musisz sama poszukać bo ja tylko tylko mam takie strzępkowe informacje z różnych pisemek .. 😉
Małgosiu a pogoda jaka jest? … dogadzacie sobie z jedzonkiem .. 🙂 .. takie w bary sushi z przesuwającą się taśmą bardzo mi się podobają ..
Echidno-jeszcze nie trafilysmy do restauracji, gdzie jedzenie smaży się na gorącej płycie, nie jadlysmy też wołowiny. Próbowalysmy natomiast sławna wieprzowine z Kagoshimy i rzeczywiście potwierdzamy, że jest znakomita.
Jolinku-pogoda słoneczna, ale rano dosyć chłodno 8-10 stopni, w ciągu dnia 17-19 Celsjuszy. Do zwiedzania w sam raz.
Dużo dziewczyn chodzi w krótkich spódniczkach, bez rajstop, a jedynie w skarpetkach, czy podkolanowkach.
W obecnych czasach ryż w japońskich domach gotowany jest w garnku elektrycznym, tym, który Alicja od lat poleca na blogu.
Dzisiaj w sushi barze podpatrzylysmy, że porcję do sushi przygotowuje maszyna.
Któregoś wieczoru jadłam też sushi podane luzem w miseczce(bez rolowania), trochę przypominało risotto.
porcje ryżu do sushi…
Wszystkie dodatki nakładają oczywiście kucharze.
Jeszcze się nie doturlałam do pieleszy.
Jolinku – myślę, że konstrukcja biologiczna wynikająca z braku hodowli bydła. Od wieków. Stąd też ta soja w różnych odmianach. Podobnie jak wszechobecne obecnie owoce morza. O ile się nie mylę różne narody musiały korzystać z darów morskich bo mięsa było mało i tylko dla wybranych (czytaj bogaczy).
A z ryżem – jakeśmy się do tej pory nie potruli to spożywając nadal, nic nam w tym względzie nie powinno zaszkodzić. Ponoć jedynie nie należy trzymać ryżu w lodówce dłużej niż dzień. Bo przy dłuższym przetrzymywaniu ugtowanego wydzielają się jakieś „mizmaty”. I to one mogą zaszkodzić. Generalnie radzą zjeść od razu, a resztek nie chować na „zaś”.
Zaś każda trucizna jest zabójcza dla mieszkańców naszego globu. Niezależnie od południka czy równoleżnika.
Danuśka – jak traficie na taką restaurację, spójrzcie najpierw na ceny. Ponoć szokujące. Szczególnie marmurowej wołowiny.
Narobiliscie mi smaku od samego rana,
Echidna,
Ta marmurkowa wolowina u nas nazywa sie Kobe steak. To chyba chodzi o to samo bo rzeczywiscie surowe mieso wyglada jak marmur. U nas jest dostepny tylko w ekskluzywnych sklepach I oczywiscie na rynku Pike Place Market. Cena okolo $50.00 za funt. Jeszcze tego nie jadlam raczej z powodu ceny mimo ze mieso jem bardzo rzadko.
W restauracji kroja to mieso na bardzo cienkie paski. Na srodku stolu jest metalowe naczynie podgrzewane od dolu. W tym naczyniu jest rodzaj zupy warzywnej. Goscie nabieraja patyczkiem kawalki miesa, mocza w goracej zupie I zjadaja. To wyglada troche jak fondue chociaz oczywiscie inne skladniki.
O sushi serwowanym na tasmie pisalam tu kiedys. U nas jest siec resturacji o nazwie Blue C Sushi. Tam namych talerzykach jada na tasmie obok stolikow roznego rodzaju sushi przygotowywane na miejscu w srodku ruszajacego sie pasa. Kazdy talerzyk jest innego koloru. Sa cztery kolory. Kolor oznacza cene. Ceny od $5.00 do $2.00 w zaleznosci od sushi.
Luzne surowe mieso z ryby jest u nas podawane I nazywa sie sashimi. Z braku talentu do robienia sushi, w domu podaje sashimi kiedy mamy swiezo zlapanego lososia. Obok troche ryzu, pasta wasabi I ginger ze sloika.
U nas jest bardzo duzo dostep I wplyw kuchni japonskiej.
Wieczorem wypijcie maly kubeczek cieplej sake. 🙂
Szanowne podrozniczki,
Dziekuje za kolejny reportaz I czekam na dalsze przygody 🙂
Garnek do gotowania ryżu promuję na blogu dokładnie od 4 lat (bez 3 tygodni) – właśnie przejrzałam swoje zapiski z podróży i po podróży do Kraju Sakury. Kupiłam kilka dni po powrocie i do tej pory służy nam nader często.
Zanotowałam też, że do sake zniechęciliśmy się po spróbowaniu 😉
Natomiast piwo mają i owszem.
Danuśka,
pewnie odwiedziłyście z Małgosią knajpę, gdzie po pracy idą sami mężczyźni w celu spożywania napojów procentowych. My trafiliśmy na taką zaraz pierwszego dnia – buty z nóg, siada się w kucki (chociaż jest wybór dla siedzących przy stole), sami panowie urzędują. Tak nam wyjaśniła pani kelnerka – wszyscy są mile witani, ale też okoliczni wiedzą, które to knajpy i do nich raczej nie chodzą.
Tak to opisałam:
„Wchodzimy, a tam halas straszliwy. Jerzor ocenil, ze to chyba jakas mordownia, bo w powietrzu unosil sie zapach piwa. Przy kilku sporych stolach oraz w takiej wydzielonej czesci do siedzenia z przeproszeniem na tylkach przy dosc niskim stole – sami panowie w korporacyjnych mundurkach, czyli czarnych garniturach, bialych koszulach i pod krawatami. Ci, ktorzy siedzieli w tej wydzielonej czesci (na podwyzszeniu ci ona byla , musieli zdjac buty, czarne oczywiscie i wyglancowane na blysk, ustawione w rzadku stopien nizej, jesli wychodzili do toalety, nie musieli wkladac butow tylko specjalnie przygotowane kapcie. Oprocz mnie jedyna kobieta byla kelnerka, a cala reszta to wlasnie ci umundurowani w garnitury panowie, dobrze juz przynapici – mysmy tam poszli ok 21-szej. Glosni byli okropnie, juz po wiekszym jedzeniu, za to popijali sake i piwo. To zwyczajne – zony w domu, panowie korpo pracuja dlugo, a po pracy knajpa z kumplami z pracy i popijawa do pozna.”
Alicjo, to jednak była innego rodzaju restauracja. Nieduża, kameralna, panowie zachowywali się cicho i nie wyglądali na nadużywających alkoholu.
Acha. No to straciłyście trochę na folklorze 😉
Ale jedzenie nie wątpię, że dobre. Jutro poproszę o zakupienie sushi. U nas też robią niezłe. Sashimi także.
Jakoś nie przerażają mnie trujące właściwości ryżu, ten arszenik też nie.
W końcu w Złotym Stoku rudy arsenu od groma i jakoś ludzie żyją 😉
Echidna,
Dopiero moim wieczorem obejrzalam podane przez Ciebie video z restauracji gdzie przyrzadzona wolowine.
Na pewno to danie jest bardzo smaczne ale moja uwage zwrocilo cos, co zawsze dostrzegam wsrod Japonczykow. Niesamowita precyzja I estetyka.
To dotyczy nie tylko przygotowania posilku ale wielu dziedzin. Mam duzo kontaktow z Japonczykami (business contacts) I nie znam nikogo kto jest bardziej odpowiedzialny.
Co ciekawe to Amerykanie z pokolenia drugiej wojny odnosza sie do wszystkiego made in Japan I do samych ludzi z wielka rezerwa. Rozumiem dlaczego.
dzień dobry … ☕
taki kalafior by mi smakował .. dziś zrobię tak brokuła …
http://akademiaciastek.blogspot.com/2019/04/panierowany-kalafior.html
Jolinku, moj Mama tak przyrzadzala kalafiora. Brakowalo tylko kurkumy, ktorej chyba w dawnych czasach nie bylo w sklepie. Z przypraw w domu to byla sol, pieprz i liscie laurowe . Nic innego nie pamietam .
http://www.bociany.edu.pl/
Jest jedno jajo!
A na Placu Trzech Krzyży zakwitły magnolie 🙂 odkryłam też sympatyczne miejsce na kawę z pysznym ciachem, tuż za skrzyżowaniem ul. Miodowej i Senatorskiej, w skrzydle Pałacu Prymasowskiego. Ładne wnętrze, miła obsługa. Tuż obok restauracja, ale nie zaglądałam. Dobre miejsce dla odpoczynku po spacerze. Nazywa się „Miodowa Cafe”
Przyłączam się do podziękowań dla naszych Podróżniczek, pamiętają o nas mimo tak napiętego programu i tylu wrażeń na każdym kroku.
Ewie też wielkie dzięki za super reportaże ze „skoków w bok”. Niezmiennie podziwiam Waszą dokładnośc i barwnośc w opisach wrażeń. Poruszacie wyobraźnię 🙂
U mnie dzisiaj przegląd sezonów, czyli pogoda barowa. Krupnik z odzysku (zamrożony) będzie w sam raz.
DZISIAJ OBCHODZIMY: Dzień bez Makijażu <–ciekawe, kto wymyślił?
U mnie dzień jak co dzień…
https://wiadomosci.onet.pl/tylko-w-onecie/milion-pytan-prof-jerzy-bralczyk-przeklina-w-wywiadzie/3ygwjv9
https://www.viral-kittens.com/en/m/cat-in-a-sushi-costume-95.html
Sushi !
Salso miejscówka na ciacho z kawą zanotowane .. niestety moje magiczne drzewo magnolii jeszcze nie kwitnie .. ale na trawnikach są już kwiaty tulipanów .. i magnolie się puszczają ..
Alicjo jak będziecie we Wrocławiu to jest nowe miejsce do odwiedzenia .. restauracja Noriko Sushi – sushi przy barze …
https://pyzamadeinpoland.pl/2019/04/noriko-sushi-omakase-we-wroclawiu/
Ojojoj….następna?! Tych ci ( plus bary) we Wrocławiu jak nasiał 🙄
Ja tam wolę pierogi ruskie w „Misiu” 😉
Alicjo Tobie to nie dogodzisz … 😉 ..
Mnie? Ja tylko stwierdzam fakt – we Wrocławiu za każdym rogiem jak nie sushi bar, to restauracja, nigdzie tyle nie widziałam. A nowej życzę powodzenia w takiej konkurencji 😉
Ruskie w „Misiu” zawsze, tylko nie zawsze można „wystać”. Ale „Miś” to legenda!
Jerzor przyszedł z pracy i powiada, że w Kingston nawet dwa za każdym rogiem (bary sushi). Przypominam sobie, że pierwszą japońską restaurację w Kingston założyli państwo Sienkiewiczowie, bardzo znane polskie nazwisko. Zaraz udaliśmy się, bo bądź co bądź ciekawostka, mieli różne dania, ale sushi sobie nie przypominam. Jakoś długo nie pożyła ta restauracja, a była w dobrym punkcie, w centrum. O ile sobie przypominam, była to dość droga restauracja (byliśmy tam raz), być może dlatego padła, bo w Kingston restauracji więcej, niż konstytucja przewiduje. Z droższych przeżywają te, do których przyklejona jest jakaś legenda, styl i „są od zawsze”, jest takich trochę, ale niewiele.
„Kultowa” restauracja w Kingston, i to określenie pasuje jak najbardziej tutaj, jest „Chez Piggy”. Zawsze zapraszam tam gości ze świata 😉
https://en.wikipedia.org/wiki/Chez_Piggy
Salso, dziękuję za komplement 🙂
Ciąg dalszy skoku w bok: https://www.eryniawtrasie.eu/30253
http://weekend.gazeta.pl/weekend/1,152121,24596917,potrzebuje-nowych-marzen-polka-pracuje-z-najwazniejszymi.html
Proste 😉
dzień dobry … ☕
ewo o Matejce mam tylko szkolne informacje .. a tu miłość i zazdrość w tle …
Irku pomachanko … 🙂
ciepłó i trzeba wiosnę odkrywać …
Z internetu. A propos gotowania ryżu:
https://4.bp.blogspot.com/-0VKil-p5qqs/XJplpbaNh2I/AAAAAAAArns/GMV0BG_z7vAK0cKCf3miNpg06cU5FUJrgCEwYBhgL/s1600/07_dokladnie_wykonal_polecenie_mamy.jpg
PAK4 z życia ..
byłam u cioci na wakacjach jako jedenastolatka .. ciocia poprosiła mnie bym wsypała herbatę do czajniczka .. wsypałam całe opakowanie … 😉 .. na usprawiedliwienie miałam fakt, że u nas w domu dzieci nie piły herbaty .. ale wzrok cioci pamiętam do dziś ..
PAK4 i Jolinek. 🙂
Ewo, dzieki za barwne reportaże, na obrazy Matejki będę teraz patrzeć jeszcze uważniej 🙂
Poczytałam o gotowaniu ryżu i namieszało mi się. Pozostanę przy swoim – dwie porcje wody na jedną porcję ryżu.
Tak też wskazuje mój gar na ryż. Z tym, że do gara wlewam tę wodę (he he…dwie szklanki bez szklanki 😉 ), rozkruszam kostkę rosołową kogutka, do tego szklanka ryżu bez szklanki i za ok.20 minut mam ryż sypki i znakomity.
Żeby mieć znakomitszy, po 10 minutach od wrzucenia ryżu do gara dorzucam pokrajane łodygi selera naciowego, trochę kolorowej papryki, kawałek pokrojonego pora, nieco czerwonej cebuli i ewentualnie pomidora pokrajanego w kostkę. Te warzywa dojdą akuratnie tak, żeby były al dente, nie rozciapane.
O zaletach gara ryżowego Jerzor mógłby wygłosić prelekcję na następnym Zjeździe Łasuchów. Kto chce, aby chłop wziął się za kucharzenie, niech zakupi gar do gotowania ryżu.
Wymaga technicznego wsparcia, nastawić, wybrać temperaturę i te rzeczy… 😉
Tylko nie kupujcie małych garów – ma być spory, jeśli chcecie ryż wzbogacić na tyle, by wyszła potrawa jednogarnkowa. A na boku można podsmażyć albo poddusić jakieś mięsko i zasosić, jeśli się chce. W wielkich garach można też zrobić małą ilość ryżu, ale w małych się nie da 😉
Erynio w trasie
– jeśli (???) wrócimy na stałe do Polski, to mnie się marzy właśnie to, co WY przez lata uprawiacie. I będę podążać śladami – wiele miejsc (szczególnie Dolny Śląsk) znam, ale bardzo wiele znane tylko z Waszych obszernych reportaży.
Jolinku,
ta herbata była chyba dla mnie 😉
A serio, dla mnie szokiem było, kiedy zaserwowano nam herbatę – torebka i dzbanek 1.5 l wody 🙄
Ale w gościach się nie narzeka.
http://www.bociany.edu.pl/
Na dobry dzień!
https://ninateka.pl/film/1976-a-space-odyssey-zbigniew-wodecki-with-mitch-mitch-orchestra-and-choir?fbclid=IwAR1gIBGCDXUb5znPUaAH_tvVV57_BSzIbC57WjW4czV__Ehj3xVYdnipJy4
Zamek Himeji z dziesiątkami kwitnących u jego podnóża wiśni to zjawisko zupełnie bajkowe. Ten niezwykły widok oglądałysmy dzisiaj z rana, wieczorem natomiast spacerowalysmy ulicami Osaki pełnymi świetlnych reklam, sklepów, restauracji i turystów z całego świata. Zajrzałysmy na halę targową oraz zjadlysmy przegrzebki z grilla przygotowane na ulicznym stoisku. Do przegrzebkow były cztery sosy do wyboru, my wybraliśmy pomidorowy oraz zielone pesto. Ogromne wrazenie robi dworzec w Osace-największy w Japonii. Udało nam się na nim nie zgubić i trafić bez pudła do metra
Danuśka gdyby nie metro w Warszawie nie miałybyście wprawy … 😉 .. bardzo udany dzień za Wami … 🙂 …
Na hali targowej w stoiskach z mięsem sprzedawano też wołowinę z Kobe, cena wynosiła ok.170 zlotych za sto gram! Zatem absolutnie nie liczcie na to, ze zamówimy ją w restauracji!
Tak, Jolinku, dzien był bardzo udany i pełen wrażeń 🙂
U nas jest teraz środek nocy, ale się obudziłam i nie mogę zasnąć, Małgosia śpi snem sprawiedliwych 🙂
Skoro nie śpię to napiszę jeszcze o butach. Japonki kochają szpilki! Podążają w nich z i do pracy, czy też wędrują po sklepach. Lubią również buty na koturnach, które zresztą są czasami za duże, tak średnio o dwa numery. To chyba jakaś hipsterska moda, której również ulegają niektórzy panowie. Zastanawialiśmy się nad tym zjawiskiem w szerszym gronie, ale żadnego mądrego wytłumaczenia dla tej dziwnej mody nie znaleźliśmy. No cóż, mody nie należy racjonalnie tłumaczyć….
Mamy korzyści z bezsenności Danuśki i kolejne świeże informacje.
Wnioskuję z relacji, że macie czas także na wędrówki w małym gronie.
U nas też wiosenny nastrój, a w sklepach odzieżowych nawet letni.
Dzięki Ewie i W. wiemy już prawie wszystko o Nowym Wiśniczu i mamy gotowy program zwiedzania.
A nawiązując do muzycznego linku – duża część książki o Zbigniewie Wodeckim dotyczy właśnie historii współpracy z zespołem Mitch & Mitch, opowiedzianej przez członków tego zespołu. Druga część to kilka wywiadów ze Zbigniewem Wodeckim. Nie jest to więc typowa biografia, ale czyta się bardzo dobrze.
dzień dobry … ☕
Danuśka bardzo droga ta wołowina .. a te Japonki małe to wysokie buty wskazane … ale za duże to fanaberia bo przecież niewygodne ..
nie tylko na święta …
http://jagotujetyzmywasz.blogspot.com/2019/04/przegrzebki-z-jajkiem-przepiorczym-na.html
U mnie beda przegrzebki na obiad. Smaze je na oleju i posypuje sola i pieprzem. Tak mi najbardziej smakuja. Bedzie tez ryba zabnica z ryzem.
Pogode mamy jesienno-zimowa.
Ze szpilkami juz sie dawno pozegnalam.
elapa ja to w szpilkach tylko na wesela .. ale koturny mi pasowały … teraz na płasko mi najlepiej ..
Małgosia i Danuśka cieszą oczy kwitnącymi wiśniami a ja cieszę oczy kwitnącymi drzewami mirabelek w parku za oknem na spacerach … żonkile też pięknie kwitną .. pogoda całkiem udana dziś ..
Na mojej ulicy za chwile zaczna kwitnac ozdobne jablonki. Widok jest fantastyczny !
Na jesieni sa male pomaranczowe jabluszka ktorymi zajadaja sie ptaszki. Trzeba uwazac jak sie idzie chodnikiem, bo latwo mozna na tych jabluszkach sie poslizgnac. Zarowno kwitnace jak i z owocami drzewka sa bardzo ladne.
Wracam do kuchni.
W regionie, w którym jesteśmy dzisiaj jest ponad trzydzieści tysięcy wiśni zatem te kwitnące w tej chwili drzewa są wszędzie-w parkach, wzdłuż dróg, ulic i rzek, na wsiach, na zboczach gór, na placach zabaw dla dzieci. Dzisiaj rano obserwowaliśmy przygotowania do pikniku pod wiśniami właśnie w pobliżu placu zabaw. To jest naprawdę bardzo sympatyczny zwyczaj 🙂 Pod kwitnącymi drzewami fotografuja się tez z wielkim upodobaniem mlode pary.
Zwiedzaliśmy dzisiaj pierwszą stolicę Japonii-miasto Nara. Jest tu kilka zabytków wpisanych na listę Unesco.
Krystyno-tak, codziennie mamy czas dla siebie i możemy wędrować własnymi ścieżkami lub….odpoczywać.
Danuśka a sklepy otwarte w niedziele? .. 😉 .. już cieszę się na zdjęcia z tysiącami kwitnących wiśni ..
koleżanka odkryła ostatnio pomidory czekoladowe .. zakupiła w Lidlu .. nie smakują jak czekolada .. 🙂 .. ale w smaku są trochę słodkawe i twierdzi, że przede wszystkim są takie, jak pomidory były kiedyś .. bardzo jej smakują ..
http://newhomeconstruction.pl/pomidory-czekoladowe/
Tak, Jolinku, osiedlowe, niewielkie supermarkety są otwarte również w niedzielę. Można w nich kupić na przykład calkiem dobre, chilijskie wina za przyzwoitą cenę, a rano wypić świeżo zapatrzona kawe i zjeść bułki z różnymi nadzieniami na ciepło. Obsluga, jak wszędzie, cała w uklonach i w uśmiechach.
Drogie podrozniczki,
Dziekuje za kolejny reportaz.
Jestescie w kraju slynnym nie tylko z kwitnacych drzew wisni, ale rowniez z zamilowania do seafood. Kilka dni temu pisalam o sea urchins. Wasza wycieczka zachecila mnie do zjedzenia kilku sea urchins znalezionych podczas odplywu. Zaluje tylko jednego ze wczesniej nie jadlam tych smakowitych stworzen.
Ten film pokazuje jak otworzyc i jak serwowac sea urchin. Jak zwykle w eleganckim japonskim stylu.
Ja rozbilam moje sea urchins na plazy kamieniem I patykiem wybralam zawartosc.
Tu jest film o serwowaniu sea urchin z japonskim wdziekiem i estetyka.
https://youtu.be/F6L-l7jDk2U
Orka ja bym tego nie jadła … 😉
ciekawostka … 24-letni Polak Natan Węgrzycki-Szymczyk poprowadził jako szlakowy osadę Cambridge do zwycięstwa w 165. legendarnym The Boat Race …
ciekawe dlaczego Marek milczy .. w Ostrołęce wietrzenie wielki i pewnie zapracowany ..
https://warszawa.onet.pl/przez-12-lat-pierwszy-sort-zarabial-krocie-i-mial-sie-dobrze-ale-to-sie-skonczylo/sr7m804
Gotowe sea urchins w miseczce wyglądają ładnie. A Orca zapewnia, że bardzo jej smakowało, więc gdyby była okazja to może skusiłabym się. Ale okazji raczej nie będzie. A zielone listki wyglądają na kolendrę.
Dziś wybraliśmy się do Pucka. Nie odwiedzałam go prawie rok. W Pucku politycznie jest podobnie jak w Ostrołęce a nawet jeszcze bardziej, bo PIS przepadł całkowicie w ostatnich wyborach/ nie ma ani jednego radnego nie mówiąc o burmistrzu/. Widać sporo nowych budynków, remontowane są ulice i stare kamienice. No i wiosna nadchodzi powoli. Magnolie jeszcze w pąkach i kwitną mirabelki. Z Pucka jest piękny widok na Półwysep Helski, ale dziś mimo słońca zasłaniała go mgła.
Dzisiejszy dzień był bardzo spacerowy, bo po powrocie do domu poszłam na spacer z kijkami, a pod wieczór inną trasą już bez kijków.
Orca-miło nam, jeśli lubisz czytać nasze sprawozdania 🙂
Te kolczaste stwory to jezowce, trzeba uważać, by przypadkiem nie postawić na nich stopy podczas kąpieli na skalistych wybrzezach Morza Śródziemnego, bo tam też występują(najlepiej kąpać się w plastikowych butach).
Na targu w Osace rozpoznalysmy wiele owoców morza znanych nam z Europy, ale były również zwierzątka zupełnie nam nieznane.
W naszym obecnym hotelu mamy tak małą łazienkę, że kiedy wycieramy się ręcznikiem po wyjściu z prysznica to zahaczamy o drzwi lub ściany. Natomiast czystość w niej panuje wręcz sterylna!
Japonia, jak wiadomo, słynie z czystości. Na ulicach, czy dworcach zadnych śmieci, ale zastanawiajacy jest fakt, że koszy na śmieci jest niezwykłe mało.
Jolinek,
Moze kiedys sprobujesz. Danuska pisze ze zyja w Morzu Srodziemnym. Jednym z najbardziej odpychajacych stworzen morskich jest moim zdaniem hagfish. Hagfish wydziela szlam (slime) w samoobronie. Rybacy przywoza ten szlam wczesnie rano I wysylaja do sklepow Koreanskich albo samolotem prosto do Korei. Tam ten szlam to przysmak. Zdjecia na wiki.
Krystyna,
Na video osoba rozbija muszle aby wyjac ze srodku smakolyki. Ja muszli nie rozbilam. “Szczęka” jezowca to maly otwor. Przez ten otwor wytrzasnęlam jadalna część. Chcialam zatrzymac cala muszle do ozdoby. Te muszle w całości sa sprzedawane w sklepach pamiatkowych. W srodku muszli oprócz smakolykow jest “szczęka”. Nie zauwazylam tego na video. Ta szczeka nazywa sie Aristotle’s lantern. Aristoteles interesowal sie jezowcami. W jego czasach lampy oliwne mialy 5 ścian. Szczeka jezowca ma 5 stron. Stad pochodzenie nazwy Aristotle’s lantern.
Muszle wysuszylam na sloncu, usunelam kolce I mam ladna osoba o absolutnie idealnych ksztaltach I “rzezbach”. Zatrzymalam szczęke w ksztalcie lampy.
Danuska,
Bardzo lubie Wasze reportaze. Powstrzymam sie od porownania sterylnej lazienki w hotelu w Japonii do mojej lazienki 🙂
dzień dobry … ☕
Żabo 100 lat … z okazji urodzin zdrowia i uściski .. 🙂
Orca będę niedługo nad Morzem Śródziemnym to poszukam na spróbowanie ..
całą rodziną popieramy Strajk Nauczycieli … !!!
Dzień dobry 🙂
kawa
dzisiaj rozpoczęłam wiosenne porządki .. na pierwszy rzut poszedł balkon bo muszę mieć miejsce do opalania .. 8 toreb wyrzucone do śmieci po segregacji wszystkich „przydasi” chomikowanych nie wiadomo po co ..
dziś prosty obiad .. kotlety mielone + surówka ..
Jeśli chodzi o porządki to dzisiaj widzialysmy pana odkurzającego alejki w jednym z ogrodów zen w Kioto. Nawet zatrzymałysmy się na chwilę, by z nim pogadać(mówił po angielsku) i zrozumieć co on w zasadzie odkurza, bo wszystko wydawało się być posprzątane i idealne. Okazało, że byłyśmy w mylnym błędzie, jak mawia Alicja.
Wszyscy wiedzą, że Kioto jest zabytkowe i klimatyczne, ale może nie wszyscy słyszeli o niezwykłym, futurystycznym dworcu kolejowym w tym mieście.
Spróbujcie obejrzeć sobie zdjęcia tego dworca w internecie, to doprawdy zadziwiające konstrukcja. Podobno mieszkańcy miasta protestowali podczas jego budowy, bo jest tu wiele niewykorzystanej przestrzeni, a w Japonii każdy kilometr kwadratowy jest na wagę złota.
Usciski dla Żaby! Dzisiaj na „starowce”w Kioto przed jednym ze sklepów stała wielka, gliniana żaba i zgadnijcie, co trzymała w pysku…? Oczywiście gałązki kwitnących wiśni 🙂
Orca – piszesz: jednym z najbardziej odpychajacych stworzen morskich jest moim zdaniem hagfish.
„Riba jak riba”, upodobania ma jak węgorz i podobnie jak on jest oczyszczczem. Fakt, z pyska paskudna. To co Ciebie od stworzonka odpycha to pewnie ten szlam za jakim przepadają koreańczycy.
Bardzo często nad zatoką (Port Bay) można natknąć się na… przepraszam za porównanie, galaretowate, przeźroczyste, kiełbaskowate gluty:
https://www.bay-keeper.com/beached-jelly-snags-a-sure-sign-of-spring/
wyjątkowo niesympatyczne stworzonka. Stworzonka, bo przez długi czas tak myślałam. A tu proszę – ni miej ni więcej, a jajka Sand Snails (piaskowych ślimaków).
Jedno pół biedy ale taka ilość:
https://www.frasercoastchronicle.com.au/news/nothing-to-fear-from-blobs-on-the-beach-despite-th/1871372/
Łochida!
Dzień dobry (tutaj listopadowy jakby – ale bez liści, już i jeszcze).
Popieram nauczycieli, wśród których są nasze Młode Pyry!
Niejaki waszczykowski, jak wyczytałam w prasie dzisiejszej – ochotnik do poprowadzenia egzaminów, powinien dać wykłady z geografii i raz na zawsze ustalić współrzędne tajemniczego Sam Escobar, a krycha może dawać wykłady z etyki i poprowadzić „godziny wychowawcze”, jeśli takie są w programie 😉
Dworzec w Kioto mam gdzieś na zdjęciach – przy okazji wypatrzyłam w zakamarkach plików, że ja mam całą masę zdjęć z Japonii jeszcze nie poukładanych 😯
Poza tym czas na śniadanie.
Żabnica z pyska też jest paskudna, kiedyś przedstawiał nam ją Sławek. Jadłam na Islandii, gdzie ją zwą monkfish. Śliczności 🙂
Ale smakuje!
https://photos.app.goo.gl/zZKaLFqXFQExXHVPA
Żabie serdeczności urodzinowe ślemy
Echidna wraz z Wombatem
Ta to musi mieć apetyt. Z taaaką paszczą!
Starej Żabie sto lat i dobrze przyrządzonej żabnicy na obiad życzą ony z Kingston 🙂
Kot też.
Musi też być pyskata 😉 Bo ma czym.
Żabo – serdeczne życzenia urodzinowe – zdrowia i pomyślności ! Niech kłopoty Cię omijają .
Tez zabrałam się dziś za porządki. Przedświątecznie czy wiosennie okna dopominają się umycia. Na razie umyłam dwa.
Odkurzanie chodnika przed domem zdarza się także w naszym kraju. Osobiście na taką porządkową ekstrawagancję nie trafiłam, ale zdarzyło się to kuzynom w Ciechocinku, co uwiecznili na zdjęciu. Myślę, że to taka rzadkość jak przelatujący meteoryt. Są tacy, co go widzieli.
Dworzec w Kioto rzeczywiście imponujący. Przy okazji dworcowa ciekawostka. W miejscowości Imari na południu Japonii w latach 80. wybudowano pałac ślubów wzorowany na gdańskim dworcu PKP.
Danuśka nawet ten dworzec jest w Wikipedii … 🙂 … jest co zobaczyć …
https://pl.wikipedia.org/wiki/Dworzec_Ky%C5%8Dto
Faktycznie 😯
https://www.google.com/search?q=imari+%2B+pa%C5%82ac+%C5%9Blub%C3%B3w&client=firefox-b-d&tbm=isch&source=iu&ictx=1&fir=UAng3wnqCgmyNM%253A%252CGby-KLp0CxsX-M%252C_&vet=1&usg=AI4_-kRv2jXvsG6yafyh6QvuqUpfcEZCug&sa=X&ved=2ahUKEwi0q-Ce_cDhAhVRI6wKHZpiCsYQ9QEwAXoECAkQBg#imgrc=UAng3wnqCgmyNM:
https://www.youtube.com/watch?v=sEj8lUx0gwY
Świetna wersja z Sarah Dash:
https://www.youtube.com/watch?v=amqjwMTKhJg
Podziwiam…od wtedy.
https://www.youtube.com/watch?v=vvbN-cWe0A0
Usciski dla Zaby
Usciski dla Danuski i Malgosi
Usciski dla calego Blogowiska.
Jestem na lotnisku w njujorku, zaraz frune do Polski.
Ale najpierw wizyta w lotniskowym barze – Captain Morgan and Coke with lemon to srodek uspakajajacy ktory zawsze przed podroza zazywam.
Leć śmiało! Pozdrów Polskę!
Ja zazwyczaj czerwonym się lekko znieczulam przed odlotem 🙂
Echidna,
Masz racje z tym szlamem. Obejrzalam zdjecia „robakow” u Ciebie i stwierdzilam ze ostrygy to tez zadne pieknosci. Glut ze szlamem. Ale jakie smaczne. Ponownie dochodzi do naszych przyzwyczajen.
Obejrzalam dworzec w Kyoto i kilka zdjec z miasta. Bardzo ladne. W Kyoto jest duzo swiatyn buddyjskich. Bylam kiedys na cmentarzu buddyjskim. Zgodnie z tradycja na grobach byly ulozone rozne ulubione przekaski i napoje zmarlej osoby. Swieze banany, swieze jablka, butelka piwa. Wszystko przenaczone dla duszy zmarlej osoby.
dzień dobry … ☕
Nowy dobrego lotu …
a może na obiad pomidorowe naleśniki? …
https://www.kulinarneinspiracjefutki.pl/2019/04/pomidorowe-nalesniki.html
Nowy już pewnie dawno wylądował 😉
Dzień dobry, zimny i pochmurny. Od dzisiaj kromuchy śniadaniowe idą w zapomnienie. 3 kopiate łyżki płatków owsianych, szklanka wody, minuta gotowania, do tego 5 pokrojonych śliwek suszonych, duża przygarść mrożonych dzikich jagód, kilka mrożonych wiśni – i voila!
Nie mogę na to patrzeć, ale jak sama zrobię, to nawet zjem ze smakiem.
Te naleśniki są kuszące (nie dodałabym cukru), wyobrażam je sobie pokryte sparzonym , pokrojonym młodym szpinakiem, cieniutkimi płatkami pieczarek, posypane fetą, popieprzone i złożone w chusteczkę – lekko zapieczone…
W Kioto jest sporo do obejrzenia, także stary pałac cesarski, bardzo ładne tereny do spacerowania. Prawdą także jest, że Japończycy zjedzą wszystko…albo prawie wszystko. Na minus trzeba im zapisać, że mają złą sławę, poławiających wszystko, co im wpadnie w sieci oraz często nie przestrzegają granic wód terytorialnych, na których poławiać nie powinni. Bywały zatargi z Kanadyjczykami…
Ciekawe, co dzisiaj doniosą nasze podróżniczki, którym pogody życzę, bo u mnie byle jak 🙁
Ale na szczęście nie zwiedzam, tylko siedzę w chałupie 😉 W razie groźby deszczu zakupcie parasolki (składane, żeby je zabrać do samolotu!) – deszcz nie będzie padał, to działa 🙂
Zabo, spóźnione ale jak najserdeczniejsze zyczenia z okazji urodzin.
Nowy, szczęśliwego pobytu w Polsce.
Jolinku, dwa dni temu podałaś ciekawy adres: jagotujetyzmywasz, ciekawe przepisy, dzieki 🙂
Kyoto, Japan
Tuesday 10:00 p.m. (22:00)
Cloudy – pochmurno
10°C
Precipitation: 40% (możliwość opadów)
Humidity: 56% (wilgotność powietrza)
Wind: 6 km/h (prędkość wiatru)
Czyli wszystko umiarkowane, biorąc pod uwagę wieczorną temperaturę…
Alicjo – cukier do pomidorów dodają zapoznani kucharze. Podobnie jak do potraw z dodatkiem czerwonego wina. Odkwasza potrawę nie zabijając jednocześnie smaku ww dodatków.
Wczesniej Alicja pisala o zabnicy (monkfish). Ta ryba jest uwazana za bardzo smaczna chociaz jej widok nie jest apetyczny.
Duzy okaz monkfish lezy na polce z lodem przy wejsciu do Pike Place Fish Market. Czasami kiedy ktos sie zbliza do tej ryby aby ja dokladniej obejrzec ktorys z pracownikow za lada pociaga te rybe co wyglada jakby byla zywa. To oczywiscie przeraza niektore osoby.
U nas jest dopiero okolo 8 rano. Pracownicy Pike Place Fish Market przygotowuja ryby na sprzedaz. Monkfish jest ciemnego koloru i lezy z przodu lodowej lady.
Kamera na zywo
https://www.livebeaches.com/webcams/pike-place-fish-market-live-cam/
Pół łyżeczki cukru dodawane jest „dla podniesienia smaku” w wielu potrawach. Moim zdaniem nie zawsze koniecznie – taki mam smak 😉
Wytrawny. Sama dodaję suszone śliwki do bigosu, a to przecież cukier prawie.
No właśnie…żabnica niepiękna, ale jaka dobra 🙂
ten cukier niby szkodliwy a cuda robi .. dodany do zielonych warzyw pomaga zachować kolor po gotowaniu …
wczoraj +20 dziś +7 .. i zimny wiatr .. ale Święta mają być ciepłe .. gotuję rosół na różne zupy ..
SZKODLIWY!
No, szkodliwy…licząc do tyłu ilość cukru, jaką wchłonęłam w moim życiu dość długim (uwielbiałam dropsy i landrynki – jadłam workami!), dawno powinnam już nie żyć 🙄
U nas też nieciekawie, przed chwilą grzmotnęło okrutnie, a lało jak z cebra. Ale co się tam przejmować – wiosna!
robił ktoś taki boczek? … gotowany nie pieczony …
http://www.kardamonowy.pl/2019/04/boczek-gotowany.html
Ja zjem każdy…kupuję w polskim sklepie, wędzony.
Ten brzmi świetnie.
U mnie zagrzmiało (raz!), lunęło, przestało.
Jolinku,
co mi tam „kucharze zapoznani” – jak ja bym ich wszystkich miała słuchać, dawno bym z tego świata zeszła, tak ich porady są przeciwstawne 😉 To jeść, tego nie jeść, to cię uzdrowi, to cię zabije…
Słucham swojego organizmu i on mi mówi, czego się domaga. Proste jak budowa cepa 😉
Racja Alicjo,
tez bym musial juz ze wzgledu na przerozne slabostki. Jednemu na tak drugiemu inaczej.
Odwiedzam od paru dni LP, ktora lezy w szpitalu.
Niewesolo.
Dzien dobry,
Tak, jestem juz w Polsce kilka godzin. Nie mam internetu, tylko tyle co w telefonie.
Przewaznie nie narzekam na linie lotnicze, ale dzisiaj musze. Lecialem LOTem, ale po ostatnich wypadkach nasze samoloty nie lataja. LOT wypozyczyl samoloty od belgijskich lini lotniczych. Warunkiem chyba bylo, ze z belgijska zaloga. Ale ten belgijski personel powinien sie uczyc od LOT-u jak sie obsluguje samoloty. Koszmar.
Miłego pobytu, Nowy.
Pepegor, trzymamy kciuki i życzymy Twojej LP szybkiego wyzdrowienia.
Nowy, czułem, że lecisz nad moją głową.
🙂
Kupując bilet na dzisiejszą przeprawe Panienka zapewniała, że nie muszę się nigdzie przesiadac. Na statku zatem wsadzilem stopery w uszy i na kanapie zacząłem nadrabiać zaległe godziny snu. Nawet śniło mi się że wspinam się po skałach, gdzieś na iberyjskm półwyspie. Trudno mi w tej chwili powiedzieć, co zrobiłem złego ale efekt był taki, że odpadlem od ściany.
Leżę na dole.Oczy zamknięte.
Ciepły dotyk dłoni czuje na twarzy. Ktoś pomaga mi otworzyć powieki. To nie aniołek tylko stewardesa się uśmiecha uroczo.
…
Czy ja i caravana to jedno? Jeśli tak to, pozostało mi niewiele czasu by zmienić pozycje z jednego statku na drugi.
Kiedy wjeżdżałem na nowy prom, klapa zamykająca burte tuż za plecami mobilka opadła z wielkim hukiem. Wchodząc po schodach na górny deck czułem że jesteśmy już sTadkiem w drodze.
Nic nie wyszło z podziwijania największego portu na atlantyku, Las Palmas na GCanaria. A jest naprawdę pięknie, pamiętam w listopadzie podziwialem na decku wraz z innymi towarzyszami podróży. Wielu z nich wypowiadalo oceny, że widoki przecudowne i nawet hawaje konkurować nie mogą.
Teraz siedzę na dziobie, płyniemy pod słońce, jest pięknie. Tylko czy ja dotrę tam gdzie zamierzam?
…
Spoko spoko. Dotarłem. I jestem zadowolony z serwisu który mnie otacza 🙂
Alicjo!!! ORGANIZMA słucham 🙂
Alino, dziekuje.
Nic nie wiadomo, a chodzi bowiem o typowe ” kobiece” sprawy.
Zaniedbania ze strony lekarskiej (mimo regularnej kontroli przeciwrakowej) w fazie rozpoznawczej doprowadzily do akcjonizmu i dzialan wrecz kontraproduktywnych. W efekcie, trzeba bylo operowac totalnie, obie strony. Skandal, rozwazamy kroki prawne.
Bardzo smutna sprawa.
Jesli
Żabo – wszystkiego najlepszego!
https://www.youtube.com/watch?v=odysy3x3hwY
Pepegorze – też trzymam kciuki.
Dokoncze,
wezcie do wiadomosci, ale nie skladajcie prosze jakichkolwiek wyrazow wspolczucia.
Zagladam tutaj co pare dni i wygladaloby tylko na lekcewazenie gdybym sie nie odniosl.
Pepegor,
niech moc będzie z Wami! Trzymamy kciuki i pozdrawiamy serdecznie.
p.s.Przyjęliśmy do wiadomości – i nie martw się, nie pomyślimy, że jak się nie odnosisz co chwila, to lekceważysz. Skup się na LP. My z Wami.
Pepegor-serdeczne uściski dla małżonki i życzenia ZDROWIA!
Co do porad doświadczonych kucharzy to moim zdaniem często warto się do nich stosować. Na przykład nauczyłam się, oglądając programy kulinarne, że zielone warzywa po ugotowaniu warto przelać bardzo zimną wodą, bo w ten sposób zachowują intensywny kolor. Robię tak i widzę, że działa 🙂
Dzisiaj wyjeżdżamy z Kioto i jedziemy do miasta samurajów-Kanazawy.
W Kioto jest rzeczywiście bardzo wiele do oglądania, dla nas najpiękniejsze były: świątynia Fushimi Inari z bramami Torii, które ciągną się w nieskończoność, Złoty Pawilon oraz Ścieżka Filozofów szczególnie piękna o tej porze roku z racji setek wiśni kwitnących po obu stronach kanału.
Sławna uliczka gejsz ma o zmroku niewatpliwy urok, ale niezwykłe trudno spotkać na niej gejsze. Nie udało się to nawet tym, którzy bywali tutaj wielokrotnie. Na tej wąskiej i zabudowanej starymi domami ulicy są przede wszystkim drogie restauracje pełne turystów. Gejsze zapewne, w zaciszu salonów herbacianych, zacierają ręce, że ich legenda tak świetnie rozkręcila tutejszy biznes gastronomiczny 🙂
Kioto jest ogromnym i rozciagnietym na ogromnym obszarze miastem (ok.1,5 mln mieszkańców) z czego wcześniej nie zdawałam sobie sprawy. Ma nowoczesne centrum handlowo-biznesowe, gdzie nad chodnikami wybudowano ciekawe, zaokrąglone dachy, które wieczorem są ładnie oświetlone.
Do tej pory mieliśmy dosyc ładną i słoneczną pogodę, a przez kilka dni było bardzo ciepło. Dzisiaj niestety załamanie, deszcz i chłód 🙁
Kupić parasolki!
Bezdomny,
jak już się zamustrujesz na nowym miejscu, sfotosprawozdaj trochę 🙂
Parasolki mamy własne, w sklepach pełen wybór, również tych chroniących przed słońcem. Widywalysmy już Japonki, które chowają swe białe oblicza pod przeciwslonecznymi parasolkami, używają tez w tym celu tych zwykłych, przeciwdeszczowych.
dzień dobry … ☕
Nowy 100 lat … wszystkiego najlepszego z okazji urodzin … 🙂
pepegor myślami z Wami …
Nowy, to wspaniałe, ze swiecisz urodziny w Polsce, wszystkiego co najlepsze!
Danusko, Małgosiu, z przyjemnością śledzę Wasza podróż, ktora dzielicie sie z nami.
Kwitną małe jablonki i śliwa węgierka ale jest jeszcze chłodno.
Dzien dobry,
Jolinek, Alinka – dziekuje bardzo.
Jestem juz po pierwszej wizycie w ksiegarni empik, kupilem sobie Olge Tomarczuk, pojadajac kapusniak w jakiejs kiepskiej restauracji otworzylem pierwsza strone i od razu pierwsze zdanie skojarzylo sie z dzisiejszym moim dniem. Cytuje:
“Jestem juz w takim wieku…,ze przed snem zawsze powinnam porzadnie umyc nogi, na wypadek gdyby mnie w Nocy mialo zabrac pogotowie”.
A tak na marginesie czytanie Pani Tokarczuk to dla mnie, oprocz wspanialego jezyka, kazdokartkowo podziwianie jej erudycji.
urodziny dziś Nowego
każdy życzy coś dobrego
a i toast wznieść wypada
gdy się Mu życzenia składa
więc wypijmy Jego zdrowie
każdy chętnie też to powie
zdrówka, szczęścia, powodzenia
takie moje są życzenia
Echidna – bardzo dziekuje!!!! 🙂
a jedliście już mule w cydrze? …
https://kulinarnyblog.pl/mule-w-cydrze/
byłam dziś na poczcie .. musiałam bo tylko tam można kupić znaczki .. poczułam się jak zakrystii .. a znaczki znowu podrożały … do 3.30 zł za zwykły znaczek …
Jedlismy Jolinku. Mam na miejscu i mule i cidre. Czesciej robie z bialym winem. Wino mam zawsze w domu a cidre jak nie zapomne kupic.
Nowy-życzymy Ci wraz z Małgosia udanych polskich urodzin. Mam nadzieję, że po tym kiepskim kapuśniaku czeka Cię znakomita i wytworna kolacja 🙂
Baw się dobrze w Polsce!
Wakacje niestety nie zawsze są udane. Mamy grupie sympatyczna koleżankę, która najpierw zgubiła się w Tokio, ale szczesliwie dosyć szybko się odnalazła.
Kolejnego dnia przewróciła się i zraniła w łydke. Z nogą z każdym dniem było gorzej, aż w końcu wczoraj wylądowała w szpitalu i okazało się, że ma uszkodzoną kość piszczelowa. W rezultacie bedzie wracala wczesniej do Polski. Naprawdę nikomu nie życzę takiego urlopu.
Japoński szpital nie zrobił na niej najlepszego wrażenia, ale może nie wszystkie szpitale tak wyglądają…?
Danuśka to uważajcie na siebie …
no tak elapa .. miejscówka na mule w cydrze doskonała … 🙂
hej Polityko może nowy wpis …. 🙂
Nowemu wszystkiego najlepszego i udanego pobytu w Kraju 🙂
Ano, to koleżanka podróżniczka ma pecha… Ale Wy się nie dajcie i uważajcie na siebie. Samurajom się nie dajcie 😉
Dzisiaj wyczytałam, że sklepowe jogurty są be i lepiej sobie robić samemu za pomocą (tu reklamy różnych urządzeń do robienia jogurtów):
https://www.fakt.pl/pieniadze/zakupy/jak-zrobic-smaczny-i-zdrowy-domowy-jogurt/5g46e3m?utm_source=FAKT&utm_medium=cc_plus&utm_campaign=DAS#slajd-4
Potem wyczytałam, że witaminy w tabletkach nic nie dają, bo organizm ich nie przyswaja. Pogląd, że zażywając witaminy i wszelkie inne dodatki mamy „drogie siki”, wraca co jakiś czas. Byle tylko nie pobierać witamin, które się kumulują w organizmie i robią nam wbrew zamiast dobrze (chyba wit.A i K i jeszcze coś, ale trzeba sprawdzić!) pojawia się co jakiś czas. A potem firmy farmaceutyczne podnoszą raban, że nieprawda, więc znowu na wszelki wypadek, i o ile pamiętamy, pobieramy jakieś tabletki. Ostatnio czytam co i raz, że ostrożnie z jabłkami, bo to także źródło cukru, jak i wiele innych owoców! No rzeczywiście – cukru pod żadną inną postacią nie spozywam i jeszcze owoców będę sobie żałować?! Niedoczekanie…
eeee…powtarzam się „co jakiś czas” 😉
Pisalam tu kiedys o sztuce uzywania ozdobnych materialow do pakowania prezentow I do wykonania torebek. Mam na mysli furoshiki.
Na tym krotkim video jest instrukcja
https://youtu.be/vDW0bmUe1S4
Nowy – urodzinowe serdeczności ! 🙂 Udanego pobytu w Polsce.
Twoja zagadka z cytatem z książki Olgi Tokarczuk nie była zbyt trudna. Pasował mi ten cytat do ” Prowadź swój pług przez kości umarłych”, ale nie mam własnego egzemplarza. W sieci można znaleźć prawie wszystko, także ten cytat. Najpierw obejrzałam film ” Pokot”, a potem przeczytałam książkę. Podobało mi się i to, i to.
Te internetowe porady zdrowotne mogą człowieka załamać, a na pewno ogłupić.
Krystyno, dlatego ich nie czytam i nie szukam w internecie.
Orco bardzo fajny ten filmik o pakowaniu prezentów … następny też,o robieniu toreb z chust ..
Jolinek,
Te torby wydaja sie bardzo praktyczne. 🙂
Alicjo owsianka dla Ciebie …
https://www.vegemi.pl/wytrawna-owsianka
Jolinku – tofu odpada 😉
Moja lepsza, bo wymaga pół minuty roboty i mimo owoców, nie jest słodka. Zalewam 3 łyżki czubate owsianki wrzątkiem i trzymam na ogniu chwilę, dorzucając kilka śliwek suszonych, jagody i wiśnie mrożone, zamieszam – i gotowe!
Przepisy, które podałaś są interesujące (ostatecznie tofu można nie dodawać), ale pracochłonne, a z rana jeść się chce bez narobienia się przy kuchni 😉
Dzisiaj ładny dzień, ale zimno 🙁
I wiewióra-albinos rozrabia w ogródku.
Nowy,
lat 120 i nieskonczonej pomyslnosci z okazji urodzin!
Nowy, serdeczności urodzinowe i milych obchodów w Warszawie 🙂
Dla mnie to okropne, ze nawet na owoce trzeba uważać, bo jednym ze sposobów na zastąpienie deserów są sałatki owocowe, np. banan, truskawki, mandarynka. Także arbuzów należy unikać…
Nowy – wszystkiego najlepszego i miłego świętowania w Polsce. 🙂
https://www.youtube.com/watch?v=ZWUAKq-reLQ
https://www.youtube.com/watch?v=5oSnLt20Wn4
https://www.youtube.com/watch?v=NmrVOuMVvGM
Do posłuchania w wiosenny wieczór 🙂
https://www.youtube.com/watch?v=sww6o8G6__8
https://www.youtube.com/watch?v=-vfAi9HS4BQ
https://www.youtube.com/watch?v=CA0O6avrWz8
Danusiu – już sobie wyobrażam tę ścieżkę filozofów całą w kwieciu 🙂
Mój tata skusił się wczoraj i kupił na straganie truskawki. Nie były takie drogie, a o dziwo były smaczne i pachnące.
Przymrozku u nas nie było, ale wiał zimny wiatr, rozkwitły następne tulipany. Na razie białe i kremowe. Kwitnie też mirabelka. Sucho, ziemia w ogrodzie to pył. Od dawna nie pada, a śnieg leżał tej zimy tylko jeden dzień.
Magdalena pewnie udała się już na rajd 🙂
Niektóre odmiany wiśni już zaczynają przekwitac tworzac dywany płatków na trawnikach. Zresztą wiśnie kwitną o roznych porach w różnych częściach Japonii. Front kwitnienia(sakura-zensen)rozpoczyna się w lutym na Okinawie, a kończy na początku maja na Hokkaido. W prognozach pogody podawane są regularnie informacje o kolejnych miejscach, gdzie pojawiły się kwiaty. Japonczycy łączą często przyjemność podziwiania kwitnących drzew z odwiedzinami świątyń. Wiele osób zakłada z tej okazji tradycyjne stroje zatem spotykamy często Japonki ubrane w bardzo różnorodne kimona. W rękach mają niewielkie torebki dopasowane kolorem do ubioru. Nie ma żadnych problemów, by je fotografować, nasze zainteresowanie sprawia im przyjemność 🙂 Po zrobieniu zdjęć wymieniamy się nawzajem uśmiechami i uklonami zgodnie z tutejsze tradycją.
Dzien dobry,
Jeszcze raz dziekuje za zayczenia, pamiec i muzyke!!!!!!
wyglada na to, ze bede mial jakis dostep do internetu!
Danuska – trzymajcie sie dzielnie z Malgosia, dzieki za codzienne relacje. Tylko pozazdroscic.
Krystyno – dla Ciebie bylo to bardzo latwe, co przy Twoim oczytaniu nie jest wielka niespodzianka.
Dobranoc 🙂
Poczytalam troche o kwitnacych drzewach wisni w Japonii. Symbolika I historia. Nic dziwnego ze kwiat kwitnacej wisni to kwiat symbol Japonii. Drugim kwiatem symbolem Japonii jest chryzantema.
Pieknie musza wygladac te kwitnace tereny.
dzień dobry … ☕
czekam na nowy wpis …
Dzień dobry,
Asiu, jaka wspaniała muzyczna uczta wczoraj. Wzruszajacy duet Aznavoura i Stinga. I Porter, którego bardzo lubie i Steve McQueen, same perełki.
Danusko, Małgosiu, wyobrazam sobie, jak współczujecie rannej koleżance, co za pech.
Jeśli lubicie kryminały, polecam „Octobre” Sorena Sveistrupa, to duński autor. Świetne napisana, trzymająca w napięciu ksiazka, być może jest juz przetłumaczona na polski.
Książki tego autora chyba jeszcze nie są dostępne po polsku. Znalazłam tylko jeden film na DVD. Czytam ostatnio polskich autorów kryminałów, mi.in. Wojciecha Chmielarza.
Wczorajsze muzyczne linki od Asi przepiękne. Za oknem mam ptasią muzykę, szczególnie jeden kos popisywał się przez całe dni. Dziś odpoczywa.
Wczoraj w Gdyni na skwerku w centrum miasta podziwiałam kwitnące drzewa, chyba śliwy ozdobne. Kwitły na biało i różowo. Drzew było tylko kilka, ale i to wystarczyło, żeby się zachwycić. A co dopiero w Japonii…
Ciekawa jestem bardzo zdjęć naszych koleżanek.
Krystyno, wlasnie skonczylam ksiazke Chmielarza ” Farma lalek ” w tlumaczeniu francuskim. Na stoisku z kryminalami nazwisko przyciagnelo moj wzrok i kupilam. W zasadzie nie kupuje kryminalow, ale polski autor, wydanie kieszonkowe to wzielam. Podobala mi sie i pochodzac z Dolnego Slaska nazwy: Wroclaw, Jelenia Gora czy Szklarska byly mi znane.
Nie wiem, co o tym myśleć. Z jednej strony to dobre, ale tak naprawdę ile razy dla maluchów będzie to przyjemne wydarzenie – wspólne gotowanie? Bo jak już się kupiło książkę….
http://www.edziecko.pl/edziecko/7,159711,24627160,ksiazki-kucharskie-dla-dzieci-gotuj-dla-dzieci-i-z-nimi-wybor.html?utm_source=gazeta&utm_medium=opening&utm_campaign=gorastrony#s=BoxSpImg4
Alina,
w empiku można jakieś książki Sveistrupa kupić, ale w wersji angielskiej (dział:literatura obcojęzyczna) i może jeszcze innej, ale polskiego tłumaczenia jeszcze nie ma. Jestem entuzjastką skandynawskich kryminałów, są świetnie napisane i tak jak piszesz – trzymają w napięciu. Są także bardzo mroczne…Dotychczas przeczytałam sporo szwedzkich i mam też jeden islandzki „Głos” – Arnaldura Indridasona. Polecam amatorom powieści z dreszczem.
Dzień dobry!
Alicja napisała o tym, że jogurty sklepowe są be. Warto przed zakupem sprawdzić skład tego co kupujemy. Większość zawiera, oprócz mleka, mleko w proszku, które zwiększa gęstość jogurtu oraz białka mleka i dodatek śmietanki. Najlepszy jogurt jest robiony z tłustego mleka i kultury bakterii jogurtowych. Najlepsze są bułgarskie. Moja znajoma przywoziła małe buteleczki kupione gdzieś we Francji. Niestety jogurt wychodzi dość drogo i wystarcza na produkcję własnego jogurtu na piętnaście razy. za każdym razem trzeba zostawić jeden słoiczek by dodać go do litra mleka. Ja robię to w inny sposób. Kiedyś kupiłem używaną jogurtownicę ” prosto z Niemiec” za parę złotych i robię własne jogurty od kilkunastu lat.
Do 1.2 litra mleka (nie UHT) wlewam jeden duży 400 ml jogurt grecki dodaję łyżeczkę cukru i mieszam ręcznym blenderem. Po nalaniu do ośmiu słoiczków i i umieszczeniu w jogurtownicy zostawiam na 12 godzin by bakterie mogły się rozmnożyć . Jogurtownica przez 12 godzin pobiera około 160 watów prądu . koszt wytworzenia 1.6 litra własnego joguru to 4.50 zł , czyli ponad dwukrotnie taniej od kupionego w Lidlu czy Biedronce. Gęstość jest taka sama jak zakupionego w sklepie a smak nieporównalnie lepszy. Wyczuwalną jogurtową wytrawność i pełne walory smakowe zyskuje po kolejnych 12 godzinach spędzonych w lodówce. Z własnymi wiśniami czy brzoskwiniami w syropie zastępuje lody i inne desery mleczne. Palce lizać 🙂
Misiu,
Alicja napisała, że właśnie wyczytała w gazecie, że jogurty sklepowe są be i należy zakupić maszynę, żeby samemu robić jogurty – czyli była to raczej reklama tych maszyn, niż rzetelny artykuł.
Żeby nie było na mnie! Do niczego nie namawiam. Jogurty kupuje Jerzor. Oraz kefir w polskim sklepie (mleko pełnotłuste + bakteria odpowiednia).
Gdzieżeś Ty bywał, Misiu? „We młynie, we młynie…”?
W tych „sklepowych” jogurtach jest mleko, śmietana (dlatego są one z zawartością tłuszczu 6%) oraz „bałkańska” kultura bakteryjna. Lubię takie jogurty bez dodatków, bo można sobie różności dodać.
Po prasówce – jestem nie tylko gorszego sortu, ale i „niegodna przynależności do polskiej wspólnoty narodowej”. Coraz lepiej…
elapa,
po książki Chmielarza / na razie ” Żmijowisko” i ” Przejęcie”/ zapytałam w miejscowej bibliotece po tym jak przeczytałam, że autor otrzymał nagrodę Wielkiego Kalibru. Nagroda i nominacja do niej to jakaś gwarancja, że książka jest ciekawa. Na półce widziałam więcej pozycji tego autora, a w ogóle dział kryminałów jest bardzo obszerny. Kryminały traktuję jako przerywnik pomiędzy innymi lekturami. Chętnie sięgnę też po ” Farmę lalek”.
Dziś piekę pasztet, tradycyjny mięsny. Foremki są już w piekarniku. Zawsze wychodzi mi spora ilość. O mało co zapomniałabym dodać majeranku i gałki muszkatołowej. W porę sobie o tym przypomniałam; z przepisu nie korzystam, bo takie potrawy robi się się już z pamięci. A jednak lepiej być czujnym.
Kupuję gęsty jogurt bałkański albo grecki, naturalny. Domowego niestety nie próbowałam, nikt z rodziny go nie robi.
Alicjo, to prawda, ze temat jest mroczny ale ksiazka jest ciekawa i jak pisze Krystyna, to dobry przerywnik miedzy innymi lekturami. Indridasona mam na liście przyszłych przerywników 🙂
Nie miałam okazji czytać Chmielarza ale poszukam.
O właśnie, przerywnik między. Zajrzałam na półkę z kryminałami i oprócz Chmielewskiej, którą kupowałam także dla śmiechu, chociaż trup padał w jej książkach (nie tak bardzo gęsto), ale i pośmiać się można było ze względu na specyficzny, humorem podszyty styl. Oprócz Chmielewskiej z zakupów własnych mam prawie wszystkie kryminały dzięki uprzejmości „Polityki”, która zjazdowiczów zawsze zaopatruje w jakieś książki wydawne przez redakcję, a ja chętnie korzystam 🙂
Z zakupów własnych przyznaję się też do Marka Krajewskiego, którego bardzo mroczne kryminały z miasta Breslau (i nie tylko, ale miasto znam!) zaliczam do najwyższej półki literackiej, a także Marka Czubaja w duecie z Markiem Krajewskim i Czubaja solo.
To właśnie kryminały od „Polityki” zachęciły mnie do Henninga Mankella, który pod koniec życia (zmarł parę lat temu) napisał parę książek zupełnie innych, które zakupiłam z rozpędu, „na nazwisko” i wcale się nie rozczarowałam. Po prostu był dobrym pisarzem.
Zanotowałam nazwisko Chmielarza.
Kryminały dzisiejszych najlepszych pisarzy tego gatunku nie są typu „zabili go i uciekł”. To jest dobra literatura, tyle że z „dreszczem”. I zazwyczaj rozległym tłem obyczajowo-społecznym. Promowana wszędzie Katarzyna Bonda moim zdaniem nie mieści się nawet blisko tej półki. Ale to moje zdanie 😉
U nas zimno 🙁
A ja nie znoszę kryminałów i całej tej opisywanej rzeźi. 😛 Na mój gust jest tam zbyt dużo konkurującego okrucieństwa 😛
To jest po prostu straszne. Nieraz zastanawiam się jak to inni mają poprzestawiane w łepetynie, że potrzebują czytać o takich okrucienstwach 😛
Jako bezdomny żyjący często na ulicy przez 24godziny na dobę widzę i czuje często zapach śmierci. Nie potrzebuje tego typu literatury, na codzień spotykam wyschnietą i świeżą krew 🙁 czytać o tym już nie potrafię
Ach, kto Ci każe czytać, bezdomny!
Przecież nic nie jest obowiązkowe, nawet czytanie postów 😉
Zapach śmierci na Kanarach? Ani krwi nie widziałam (poza krwistym stekiem!), ani zapachu śmierci (zwłaszcza zapachu śmierci!) nie czułam 😯
Czyżbyś ukrył coś przed nami? 😉
Szkoda Alicjo, że nie zauważyłaś że wolno mi, raz nie lubić czegoś, dwa również to ująć w słowa i o tym napisać.
Nie znoszę nakazów 😛
Z podlego baru w Puerto Lajas – – > bezdomny
Tu nawet Nowy by nie wstąpił 🙂 a mi jest dobrze pomimo że nie grają na żywca 🙂
p.s.Mam widocznie coś poprzestawiane w łepetynie. Nie czytam kronik policyjnych tylko literturę, a to różnica! Literatura, także nie ta z kryminalnej półki, ma wiele opisów okrucieństwa. Tak zwana literatura piękna – jeśli cokolwiek choćby z lektur szkolnych czytałeś. „Zbrodnia to niesłychana, pani zabija pana…” Mickiewicz nasz…a te wszystkie Hamlety i inne też bez morderstw się nie obyły, doliczając Dostojewskiego i innych ważnych światowych pisarzy.
No, ale temat Cię poruszył do zabrania głosu i dania wyrazu obrzydzeniu – zdecydowana większość ludzi to robi. I nic.
ALEŻ…wolno Ci! Tylko daj innym wyrazić swoje zdanie bez obrzydzenia, że oni lubią czytać kryminały. Też im wolno i to wcale nie znaczy, że mają krwiożercze instynkty.
Alicjo 🙂 znamy się jak dwa łyse konie, od dawna, rozmawialiśmy wielokrotnie w realu, również nie o suchych pyskach, i żeś jeszcze nie skumała, że ja należę jedynie do mniejszości 🙄
🙂
Tropikalem popijam tutejszy rum. Też tak można w doborowym towarzystwie innych nicponi
Przestań wydziwiac Alicjo. Nigdy i nigdzie nie napisałem że komuś czegoś nie wolno.
Przeczytaj jeszcze raz 😛
„Niech mi będzie wolno” – to znaczy, że ktoś Ci zabrania („nie znoszę zakazów”). Kto? Przeczytałam jeszcze raz 😉
Każdy uważa, że należy do mniejszości, bo parę innych osób, tak samo uważających się za mniejszość, ma inne zdanie 😉
No i dobrze!
Popijamy dalej browara, we czworo, Szwajcar z dziewczyną, solo Niemiec i ja Europejczyk.
Rzuciłem temat kryminałów na stół, a w zasadzie na bar. Dziwna rzecz, pomimo że jest nas czworo, to mamy tylko jedno zdanie na temat kryminałów.
Albo są to ludzie(czytacze) którym jest dobrze przy czytaniu o bezecenstwach
Albo mają inne problemy, o których my nie mamy zielonego pojęcia, i chcieć nie chcemy
No to inni są durni, bo czytają? Przecież wcześniej pisałam, że dzisiejsze „kryminały” to jest literatura (śmiem twierdzić, że wiem, o czym mówię, bo dużo czytam WSZYSTKIEGO) z wysokiej półki, a nie tanie dranie, co to zabili go i uciekł 🙄
Jaki ostatnio kryminał Ty czy Twoi znajomi czytali? Jeśli nie czytacie, lepiej się nie wypowiadajcie 😉
Opinie na podstawie starych, tradycyjnych „kryminałów” nie przystają zupełnie do dzisiejszych książek.
Wszelka literatura jest o ludzkiej kondycji i o charakterze człowieka. Ładny obrazek to nie jest. To i lepiej…nie czytać i mieć dobre smopoczucie 😉
Widocznie jestem skrzywiona – lubię czytać. Fantastycznie się po tym czuję, taka wredota jestem.
p.s.To, że znamy się jak łyse konie nie znaczy, że mają się nam podobać/niepodobać te same książki, albo lubimy czy nie lubimy czytać. Jerzor też „nie czyta fikcji” – i nie waży się ze mną dyskutować na ten temat, bo argument „nie czytam fikcji, nie czytam kryminałów, nie czytam…itd.” nie działa – nie czytasz, nie zabieraj głosu. Proste.
Ależ Alicjo wiesz o czym klepiesz, inaczej byś tego nie pisała.
Naturalnie żeś oczytana, tylko nie interpretuje po swojemu tego co kto inny napisze.
Nigdy i nigdzie nie pisałem że ktoś jest durny bo czyta.
Mi już wystarczy, życia na żywca plus to co czytam o życiu na bieżąco.
Wystarczy mi tego horroru, to jest już i tak zbyt duża dawka, której nie można przełknąć na sucho 🙂
Nie mamy tu za wiele czasu a czytanie-czasem chwila w pociągu, czasem parę minut przed zaśnięciem, bo na ogół mocno zmeczone zasypiamy szybko i bez problemu.
Od wczoraj jestesmy w niewielkiej i spokojnej miejscowości Takoyama. Urokliwe stare uliczki, ciekawy i pięknie położony skansen oraz absolutny przebój kulinarny wołowina Hida. Obydwie z Malgosia zgodnie uznaliśmy, ze tak wysmienitego mięsa nie jadlysmy nigdy dotąd, czysta poezja! Kawałki wołowiny podane w formie niewielkiego szaszłyku rozpływaly się w ustach i to w dosłownym tego slowa znaczeniu. Do szaszłyków zjadlysmy chrupiace krokiety ziemniaczane oraz miske salaty. Sprobowalysmy tez przy okazji kolejnej tutejszej specjalności-sake, ale napitek nie rzucił nas na kolana.
Chcialysmy zdegustowac sake o smaku cytryny, bo jego zapach był bardzo ponetny, niestety tego alkoholu nie serwowali na mini szklaneczki( tak podano nam sake o tradycyjnym smaku), a jedynie w calych butelkach.
Za godzinę wyruszamy na szlaki w Alpach Japońskich, których szczyty pokryte śniegiem widać z naszego okna.
bezdomny –
okoliczności przyrody i życia gdzie żyjesz są do pozazdroszczenia, takie odniosłam wrażenie, krwią tam nie pachniało, o morderstwach nie słyszałam, po prostu niebo! Plus wiatry dla zakręconych tak jak Ty, na dechy i kajty 🙂
Jeśli chodzi o wiadomości z życia na bieżąco – wystarczy się odciąć od czytania/oglądania widomości.
Przyznałam się Tobie, że lubię wiedzieć, co się na świecie dzieje, dlatego oglądam (słucham raczej) pół godziny wiadomości ze świata, bo czasami podróżuję i potrzebuję wiedzieć, co się dzieje.
Horror jest, jak ktoś chce wiedzieć, co się dzieje na swiecie, te pół godziny „wiadomości ze świata” wystarczy. Nikt nie musi czytać, oglądać niczego.
Właściwie tv, gazety i wszelkie inne media powinny ogłaszać – czytasz/słuchasz/oglądasz na własną odpowiedzialność 😉
Dan-Mał-śki,
podążam za Wami na GoogleEarth, macie bardzo zakręcone ścieżki.
Czy to to? Innej nie widzę…Ale nie martwcie się, po powrocie wyjaśnicie 🙂
https://en.wikipedia.org/wiki/Takayama,_Gifu#/media/File:Takayama%27s_Early_Winter_Welcome_(NE).jpg
Alicjo-owszem to ta miejscowość. Ścieżki nie są pokręcone, ale z braku czasu nie o wszystkich przystankach piszemy i stąd może to wrażenie.
Na zdjęciach będzie wszystko po porządku 🙂
Właśnie zjadlysmy śniadanie w rodzinnej knajpce na trzy stoliki. Wyposażenie z sprzed co najmniej 50 lat i przeurocza wlascielka, też trochę z minionej epoki.
Wymarsz w tutejsze Alpy za moment.
Wyposażenie sprzed…
Danuśka,
podążam i tego tam…zazdraszczam niezawistnie. Bo myśmy byli tu i tam, ale nie tam wszędzie, gdzie wy, bo jakoś nie starczyło czasu żeby wszystko:(
Porównuję wrażenia i miejsca, które odwiedziliśmy. Świat wielki, i tak mało czasu 🙁
Dzień Kosmonauty,
ale chyba już wykreślony z kalendarza, Jurij Gagarin unieważniony… (dla młodzieży – 12.04.1961).
Według gazeta.pl dzisiaj obchodzimy:
DZISIAJ OBCHODZIMY: Dzień Ptaków Wędrownych i Dzień Czekolady
Też dobrze. Przynajmniej o latających wspomniano, bo przecież ptaki wędrowne latają 😉
Dzien dobry,
Danuska – wrazen mozna Wam pozazdroscic, ale lapcie ile sie da!!!
Bezdomny – nie w takich barach bywalem, wiec pewnie I do tego bym wszedl. Nigdy nie zapomne barow w Kenii, w miejscowosciach, gdzie diabel mowi dobranoc. Pomieszczenie malenkie na trzy stoliki I oczywiscie bar z kilkoma krzeslami, kazde inne, obite ceratami. Blat baru podzielony gruba, solidna krata siegajaca sufitu – z jednej strony my, czyli klienci, a z drugiej barmanka. Otwory w kracie sa tylko na tyle duze, ze przecisnie sie przez nie butelka piwa, oczywiscie po uprzednim uregulowaniu naleznosci. Ja oczywiscie skryty pod skrzydlami Przedstawicielki Afryki, wladajacej tamtymi narzeczami. Bez niej pewnie dzisiaj juz bym tutaj nie nadawal…. 🙁
Nowy,
myślę, że każdy korespondent prasowy (Kapuściński na przykład) nie nadawałby skąd nadawał, gdyby nie miał swoich opiekuńczych skrzydeł – nie zawsze i wszędzie plakietka „Press” działała. O czym on zresztą pisał. Pozdrowienia dla Thabity! Ciebie też pozdrawiamy!
Nadaj coś z Kraju…
Nowy2
12 kwietnia o godz. 15:18 583794
Podoba mi sie Twoj reportaz z baru w Kenii.
Pomyslalam o scenie w barze w filmie French Connection kiedy aktor Gene Hackman rewiduje klientow w barze. Twoj bar jest jeszcze bardziej “ciekawy” (z braku lepszego słowa).
https://www.youtube.com/watch?v=nP_7ZopT6oM
Gene Hackman – mój ulubiony aktor 😉
Nowy, to się pomyliłem pisząc to co napisałem 🙁 klimaty o których wspominasz, to nie wymysł kenijczyków. W zachodniej Afryce zaufanie kończy się też na stalowej karcie. Na Karaibach też tak mają. Ale zaraz, zaraz, w Polsce kiedy wprowadzono nocne sklepy alkoholowe też można było otrzymać flaszkę jedynie przez małe okienko.
Widzę że jesteśmy zgodni, że ważna jest atmosfera a nie design. Wystarczy jeden rzut oka na to co stoi za barem i się wie, że jest się we właściwym miejscu 🙂
Nieraz nie do końca, bo właśnie weszła dziewczyna w tylko koszuli nocnej ale za to ze smartfonem, co nikogo nie dziwi.
Kocham miejsca w rogu. Lubię siedzieć plecami do ściany i obserwować zgiełk w barze. Jeszcze jestem tu sam. Umówieni jesteśmy na 21.oo jeszcze 10 minut i przyjdą znajomi. Mimo wszystko zycie toczy się tuż przede mną.
Dobrego weekendu wszystkim
Alicja, Orca, bezdomny – czlowiek sie zawsze cieszy jak wpis ma odzew. Dzieki.
Alicja – czas w Polsce jak zwykle, kazdy chcialby sie zobaczyc, pogadac. Dwa dni temu bylem z synem w restauracji Stary Dom, ktora tutaj polecalem juz kilka razy, ale chyba nikt sie nie skusil. Fajnie przygotowuja tam tatara – podjezdzaja z wozkiem pelnym kulinarnych przyrzadow I przygotowuja tatara wedlug kaprysu goscia. Calosc nagralem ale przy uprzejmosci picasa niestety nie moge sie tym nagraniem z Wami podzielic. Moge komus wyslac na email, jesli ktos potrafi to pozniej przetrawic na link I zamiescic.
Bezdomny – oczywiscie, ze to nie wymysl Kenijczykow, tam niestety tak jest. Ja piszac o chronnych skrzydlach Przedstawicielki Afryki nie mialem na mysli agresji bo jestem bialym czlowiekiem. Z taka agresja sie nie spotkalem. Grozne jest natomiast przeswiadczenie, ze jak bialy to znaczy, ze ma pieniadze, a jak je ma to trzeba by mu je zabrac, bo pieniedzy brakuje tam wszystkim. I taka sytuacja moze sie stac naprawde niebezpieczna.
Najwiecej o Afryce moze nam powiedziec Alinka, bo spedzila tam ladnych kilka lat, a przeciez takich wrazen sie nie zapomina.
Jutro z samego rana jade do Berlina odebrac z lotniska moje najstarsze dziecie z rodzina. Przez ostatnie dwa tygodnie byly sasiadkami Bezdomnego, tylko na innej wyspie, na Fuerteventura. Wynajely jakis domek tuz przy wodzie I delektowaly sie szumem, sloncem I pogoda.
Alicja – oczywiscie, ze Kapuscinski musial miec jakis opiekunow, ludzi zaufanych, itd. Moze sie nie znam, ale bez tego podrozowanie samotnie po Afryce – ja bym sie nie odwazyl. Kiedys Asia polecila Paula Theroux, po przeczytaniu kilku tez polecam. Inny niz Kapuscinski. Niesamowity!
Dobranoc 🙂
Jest film, moim zdaniem niedoceniony, pod tytulem “I dreamed of Africa”
Nowy,
ja już się spotkałam z takim podawaniem tatara (jestem pies na tatary i podobno kiedyś się tym zatruję i umrę, powiada Jerzor!), ale nie pamiętam, gdzie. W Warszawie też jadłam tatara niejeden raz, ale mile wspominam w towarzystwie Nisi i Jana Homy w restauracji Kongresowej w wiadomym Pałacu.
O Afryce mógłby też opowiedzieć Jerzor (pół roku w Nigerii, 1979), ale powiada, że od tamtego czasu zmieniło się tam na „bardzo gorsze”, sądząc po doniesieniach mediów, a zwraca uwagę na miejsca, gdzie kiedyś był. A był w Lagos i Ibadanie oraz pomizy (jakieś 300km w te i we wtę).
Kanary niestety, są fajowe o każdej porze roku, co stwierdziła Danuśka (Gran Canaria), my (Teneryfa), Twoja córka (Fuertaventura) oraz mój siostrzeniec z Londynu, który bywa na wszystkich i sobie bardzo chwali. Nic, ino kupić jedną taką na potrzeby blogowiczów!
No i wiemy, co chwalisz!
https://www.tripadvisor.ca/Restaurant_Review-g274856-d2299324-Reviews-Stary_Dom_Restaurant-Warsaw_Mazovia_Province_Central_Poland.html
https://www.tripadvisor.ca/Restaurant_Review-g274856-d2299324-Reviews-Stary_Dom_Restaurant-Warsaw_Mazovia_Province_Central_Poland.html#photos;aggregationId=101&albumid=101&filter=7&ff=385442359
W temacie Japonii. Jest piekny krzew o nazwie Japanese rose.
https://www.gardenia.net/plant/Kerria-japonica-Pleniflora-Japanese-Kerria
Natomiast podróżowanie po Japonii jest przyjemne i bezpieczne. Sieć transportu publicznego jest doskonale zorganizowana, opisy w większych i turystycznych miastach również do angielsku, a ludzie życzliwi i chętni do pomocy, choć oczywiście nie wszyscy znają angielski.
Wczoraj mieliśmy dwie pory roku-w dolinach nadal wiosnę oraz piękną, bardzo śnieżną zimę na wysokości 2150 metrów. Oj, takiego śniegu to dawno w Warszawie nie było!
Nocowalismy w ryokanie, czyli typowej japońskiej gospodzie i jeśli chcecie sprawdzić, jak to wygląda i gdzie w tej chwili jesteśmy to zajrzyjcie na stronę Izumuiya Zenbe Matsumoto. Są informacje we wszystkich językach. Muszę przyznać, że spanie na futonach jest nawet całkiem wygodne, problemem jest jedynie bardzo niewielka powierzchnia pokoju zatem na dwa tygodnie wakacji w takich warunkach, bym się nie zdecydowała. Życie na poziomie podłogi to niezły trening dla stawow 🙂 W pokoju byl również niski stol i siedziska podłogowe.
Kolejna noc to następne japońskie wyzwanie-zatrzymujemy się w hotelu kapsulowym.
Alicjo- mialam okazje poznac trzy Wyspy Kanaryjskie. Przyznam, ze wakacje, owszem, są tam przyjemne, ale na stałe nie chciałabym mieszkać na owych rubiezach.
Zajrzalam do menu Izumuiya Zenbe Matsumoto
Duzo ryb i seafood. Sa tez dania z miesa wieprzowego i wolowoge. Horse meat sashimi? Thank you. No. 🙂
https://intl.izumiyaryokan.com/en-us/dining1
Cena za pokoj pod koniec kwietnia $60.00
Drogie podrozniczki,
Macie wspaniale wakacje!
http://weekend.gazeta.pl/weekend/1,152121,24640981,czy-kurkuma-leczy-raka-obalamy-jedzeniowe-mity.html
Danuśka,
aby się przespać 🙂
Zajrzałam na te hotele kapsułkowe – faktycznie, malutkie. Mnie przeszkadzałby brak okna, klaustrofobia się kłania. Ale dacie radę, co tam! My chyba w Kioto spaliśmy w B&B na podłodze (futon). Niby taniej (90$, jak pamiętam), ale to był chyba najgorszy nocleg, jednak hotel to hotel, zdecydowanie lepiej. Chociaż tradycyjnie – ciasno!
Chyba czas spać – kota mi się rozsiadła na kolanach i ani myśli zejść.
Kończę ten artykuł o super-foodach i jedzeniowych mitach.
Oj Nowy, 🙁 szkoda że wcześniej nie wspomniałeś o tym że będziesz w Berlinie. Zostawiłbym klusz dla ciebie do moich kwadratów. Mógłbyś spokojnie tam mieszkać do początku maja. Odbieram dziś po południu z lotniska na Fuerteventura Przyjaciela. Chata stoi pusta, byś czuł się nieskrepowany. Nie byłbyś pierwszy który korzysta z mojej gościnności 🙂
Ja wiem, Berlin bezemnie mógłby wydawać się trochę smutny, ale jestem przekonany że dałbyś radę 🙂
Dobrego weekendu
Niezła oferta:
https://www.fly4free.pl/tokio-z-warszawy-hotel-kapsulowy/
Jak dziewczyny dobrze się wyśpią w tych kapsułkach, to może warto to wziąć pod uwagę 😉 Ciekawi mnie cena za dobę.
Bezdomny,
pozdrowienia dla Was, podaj współrzędne, to Cię poszukam na mapie 🙂
Południe, a ja już wykonałam parę prac – zgrabiłam liście i gałązki z trawnika, niech się krokusy i cebulica syberyjska rozprostują i rosną!
Nastawiłam 5-litrowy słój buraków na zakwas, ale tym razem zrobiłam inaczej. Buraki, czosnek (dużo, 2 główki) + woda przegotowana jak zwykle, ale wodę osoliłam solą kamienną (płaska łyżka na 1 litr wody), dodałam kilka liści laurowych, kilka ziaren ziela angielskiego i łyżeczkę musztardy oraz spory kawałek chrzanu.
O, trzeci dobry uczynek to wykopanie chrzanu, będzie do ćwikły!
Wyczytałam, że wiele osób tak robi i zakwas jest lepszy. Czosnek dodaję po 2-3 dniach, jak już fermentacja ruszy.
Czyli wszystko jak do kiszenia ogórków, tylko kopru nie mam z baldachami, ani też liści czarnej porzeczki – bo skąd?
Was też namawiam do zakiszenia buraków, nie musi się tego robić z myślą o barszczu, tylko doskonałym, orzeźwiającym napitku, a kiszone buraki wykorzystać do sałatki, pokroiwszy w cienkie plastry lub starłszy na tarce. Samo dobro!
Obiad zostawiam sile męskiej.
Znakomita przygoda:
http://weekend.gazeta.pl/weekend/1,152121,24639699,francuzi-planowali-podroz-barka-przez-europe-utkneli-w-bydgoszczy.html
Alicjo, już wysyłam na maila.
Buziaki Przyjaciel śle 🙂
Miejsce jest przecudowne, na skraju parku narodowego tuż przy ozeanie, zresztą sama zobaczysz. Pozycja z dokładnością do 3 metrów
Finde mich auf Google Maps! https://maps.app.goo.gl/Ft6fH5bYqMLRDQvu7
A może tak też funkcjonuje?
Zostajemy tutaj na noc 🙂
Dobranoc 🙂
Czekam na wieści z Kraju Kwitnącej Wiśni.
Arek trochę szybko wyłączasz lokalizację.
Włączysz ?
Nie taki diabeł straszny jak go malują. Nocowanie w kapsule to trochę, jak noc pod namiotem, miejsca nie jest dużo, ale można się spokojnie wyspać.
Problemem jest to, że śpisz w jednym miejscu, walizkę zostawiasz w innym, a w trzeciej lokalizacji masz do dyspozycji zamykaną szafkę na jakieś cenniejsze przedmioty. Należy zatem w miarę sensownie zaplanować, co i kiedy będzie Ci potrzebne. Toalety sa obok kapsol, a łazienki na innym piętrze, ogólnie wszystko na bardzo malej powierzchni. Nocuja przede wszystkim mlodzi ludzie, jedna noc kosztuje ok.160 złotych. Na youtubie można obejrzeć filmy z hoteli kapsulowych, nasz nazywał się „9 hours”i położony był w dzielnicy Asakusa, blisko świątyń i wieży Skytree.
Wczoraj zwiedzaliśmy farmę wasabi, co było ciekawym doswiadczeniem, bo tę roślinę uprawia się płynącej wodzie, widoki są zatem bardzo malownicze.
Przy farmie byl oczywiście duży i znakomicie zaopatrzony sklep, gdzie wszystkie produkty zawieraly dodatek wasabi- ciastka sery, lody, herbata…
Można było oczywiście kupić samo wasabi w dowolnych opakowaniach i ilościach.
Okay Yurek, niewiele straciłeś. Zmieniły się warunki pogodowe i zmieniliśmy również pozycję postojową. Stojmy na urwisku skalnym. 50 a może i więcej metrów w dół do ozeana. Genialne zachody słonecznej planety
Zostawię otwartą lokalizację do 22.00
Finde mich auf Google Maps! https://maps.app.goo.gl/UAtqFP1jAGoSfaRt5
Danusko, Małgosiu, każdego dnia przeżywacie coś nowego i nawet tak oddalone jestescie obecne na blogu,w przeciwieństwie do nas. Miłych dalszych wrażeń!
Jolinku, brakuje Twoich porannych pozdrowień. Chyba niewiele możemy zdziałać na poletku Polityki. Trzymajmy sie razem. To co było juz nie powróci.
Zastanawiam sie, co przygotuje na świąteczny obiad. I nie wiem jeszcze, ile będę miała osób przy stole.
Nie bedzie brakować jajek bo mamy własne kurki, aż cztery! Kurnik to był pomysł mojego syna, kiedy jeszcze mieszkał z nami. Rok temu wyprowadził sie a kurki zostały.
Alino, masz rację, nasze Podróżniczki dzielą się z nami japońskimi wrażeniami, bezdomny nadaje, Alicja, a tu cisza. Powodów jest pewnie sporo… Jakoś ani wiosna ani święta nie poprawiają nastroju. Chłodno, ale są prognozy ocieplenia.
Alino, masz nowe obowiązki, ale za to jaka to przyjemność, zbierać świeże jajka do koszyczka 🙂
Alino – na fb (nie wiem czy masz konto) swoje wspaniałe wiersze i zdjęcia umieszcza Ewa, żona Irka. Ostatnio pokazała zdjęcie z mamą kurą, przechadzającą się marszowym krokiem przed stojącymi w szeregu trzema, przestraszonymi kurczaczkami. Z tyłu stoją dwie kawki i bacznie przyglądają się tej scenie. Cudne zdjęcie. Może Irek nam pokaże? 🙂
A Danusia z Małgosią mają tyle wrażeń – wspaniała podróż.
Książka życiu kobiet w Japonii: https://czarne.com.pl/katalog/ksiazki/kwiaty-w-pudelku
Salso, nie przestaje sie wzruszać, kiedy zbieram te jajeczka a kurki chodzą za mną, kiedy tylko otwieram kurnik. Przyfruwaja tez kaczki z pobliskiej rzeki. Brakuje wprawnego oka Irka, zeby to uwiecznić.
Asiu, nie mam konta na fb. Może istnieje inna możliwość przeczytania wierszy Ewy? Z pomocą Irka?
Wiem, że można było kupić tomik z wierszami. Nie namawiam na założenie konta, ale może 😉 . Irek też umieszcza zdjęcia. I Nowy. 🙂
Asiu, dziekuje.
Asiu, ksiazka, o której wspominasz, wydaje sie być ciekawa. Nasze koleżanki tez na pewno poobserwowaly to i owo i podziela sie z nami wrażeniami.
Znałam w Strasburgu młoda Japonkę, ktora w swoim kraju była uważana juz za przegrana jeśli chodzi o wyjście za maz, założenie rodziny. Miała około 30 lat… Wyszla za maz za Francuza, są bardzo udana para, mieszkają we Francji.
Alino,
trochę wierszy i zdjęć Ewy Pilipczuk można znaleźć w sieci. To niewiele, ale zawsze coś.
Wiosna nadchodzi bardzo powoli i myślę już o świętach, ale jak pisze Salsa, nie poprawia to nastroju. Strajk nauczycieli to poważna sprawa i wielka niewiadoma . Dobra strona dla mnie to taka, że kilka dni będzie u nas starszy wnuk, drugoklasista. Rozrywek nam nie zabraknie, ale muszę je pogodzić z przygotowaniami świątecznymi. Menu świąteczne będzie dość tradycyjne, bez żadnych eksperymentów. Na obiad będzie schab pieczony w rękawie i pieczone bataty i warzywa.
Alino,
pamiętam, że kiedyś, chyba rok temu wspominałaś o tych kurkach. Takie świeże jajka to naprawdę rarytas, a przy tym jaki sympatyczny kontakt z ptakami.
http://nowemysli.pl/jeszcze-w-zielone-gramy-poezja-ewy-pilipczuk/
Krystyno, dziękuje za poezje.
Alino,
wierszy pani Ewy można znaleźć więcej.
Dzień dobry 🙂
kawa
Taką sałatkę wiosenną zrobiłem. Świeże kwiaty forsycji, liście czosnku niedźwiedziego, rzodkiewka, sól morska. Po raz pierwszy jadłem kwiaty forsycji. Polecam 🙂
https://scontent-frx5-1.xx.fbcdn.net/v/t1.0-9/56862271_2118544448260550_5969275625360326656_n.jpg?_nc_cat=105&_nc_ht=scontent-frx5-1.xx&oh=158a4ba66a7d077241d4f64b4777d8cf&oe=5D3C01E1
Dziękuję za chwile poświęcone poezji Ewy 🙂
Co do konta na fb, to każdy sam musi podjąć decyzję. Nie namawiam, ale i nie odradzam. Jak każdą rzecz można ją wykorzystywać pożytecznie lub wprost przeciwnie. Ja, dzięki fb, poznałem nowych ludzi, należę do grup tematycznych np. ptaki, świat motyli, Bieszczady itp. , które wzbogacają moje pasje przyrodnicze i fotograficzne.
dla zainteresowanych poezją i fotografiami Irkowej Damy
http://ewairena57.blogspot.com/
Cóż to? Wszystkich „wcięło”? Bo mnie to zeżarło tekścik niewielki. Dwa razy. A teraz robota paluszkiem kiwa cobym przybieżeła w te pędy. Ano co robić! Przybywam.
Dziś mam skutecznego ” odciągacza” od komputera i innych spokojnych zajęć. Dziwne jak jedno dziecko potrafi człowieka zabsorbować. Byliśmy m.in. na boisku szkolnym. Strzelcem okazałam się nie najgorszym, bramkarką beznadziejną.
Dobrze, że obiad mam od wczoraj.
Echidno, dzięki za link do blogu Poetki, jaki tam inny świat, piekne zdjęcia wiosny w ogrodzie, z przyjemnością pobylam 🙂
Krystyno, miły poranek miałaś. Ja wkrótce będę też zdawać egzamin z podobnych sprawności. Wybieramy się do dzieci, święta więc będą nietypowe 🙂
Hallo Irek 🙂 taka sałatka to całkowicie w moim stylu. Nie dostrzegłem na obrazku ani kropli olivy ani nie poczułem smaku cytryny ani płatków soli. Ale to nic, bo skoro jadamy takie smakołyki bez chleba to i tak jest to wspaniałe. U mnie, albo tu gdzie jestem, takich małych rzodkiewek nie ma. Gdybym ukroił trzy talarki z rzodkiewek i położył na talerzu to i tak by wystawaly poza ranty talerza. Dlatego rajbuję je, albo jak kto woli tarkuję na tarce no i obowiązkowo na to sal en escamas na to.
Czyżby Alicja ponownie była w drodze na Kanary, bo się nie ujawnia 🙂
O, chętnie bym na Kanary, bo tutaj listopad w pogodzie – zimno, nowych liści jeszcze długo nie będzie, a stare się moczą w zimnym deszczu. Poprawy nie widać 🙁
Poza tym martwa fala.
Hm…Notre Dame paryskie płonie 🙁
Bezdomny, do czosnku niedźwiedziego nie trzeba już cytryny. Sól szara morska grubokrystaliczna. Przetestuję z dodatkiem dobrej oliwy 🙂
Ponad trzydzieści lat temu spłonął ostrołęcki klasztor. Niestety mamy marną kopię tego co było.
Oglądam na żywo w TV5 Monde pożar Notre Dame. Jestem wstrząśnięty.
Wiadomość o pożarze Notre Dame przerażająca…
Notre Dame 🙁 :(. 🙁
Miałyśmy wczoraj dosyć niezwykłe doznania oglądając spektakl z teatrze kabuki. Już sam budynek teatru, który jest położony w Tokio w bardzo nowoczesnej i eleganckiej dzielnicy Ginza wyróżnia się swoją urodą. Każdego dnia odbywa się kilka spektakli i cieszą się one wśród turystów ogromnym powodzeniem. Bilety można kupić przez Internet lub też ustawiając się w kolejce na pół godziny przed przedstawieniem.
Zasada, że w teatrze wszystkie role odgrywają jedynie dojrzali mężczyźni jest bardzo stara i została ustanowiona przez shogunat w roku 1654.
Twarze aktorów są calkowicie pokryte bardzo wyrazistym makijażem, a ich barwne i bogate stroje to jedna z atrakcji tego niecodziennego przedstawienia.
Doprawdy warto było je obejrzeć!
Arek dzięki za namiar.
Konstrukcja uratowana!!! #NotreDame … WSZYSTKIE dzieła sztuki i relikwie uratowane … Umieliśmy ją zbudować, będziemy umieli ją odbudować – Macron dumnie o Francji … Francuski miliarder Francois-Henri Pinault zadeklarował, że przekaże 100 milionów euro na odbudowę katedry…
na smutki placuszki .. japońskie podobno …
http://kruchebabeczki.blogspot.com/2019/04/placuszki-japonskie.html
Salso wyjazd będzie na pewno wspaniały … 🙂
mam też 4 książki (z 8 wydanych w Polsce) islandzkiego pisarza– Arnaldura Indridasona … dawno je czytałam to pora na powtórkę …
Małgosiu i Danuśka przygód wiele … 🙂
Jolinku, dobrze, że jesteś! Blog smutny bez Ciebie.
Danuśka i Malgosia to chyba pamiętnik podróżny spisują, bo jak to wszystko zapamiętać.
A nasze mysli ciągle w Paryżu…
Wczorajszy wieczór był straszny a dzisiaj ulga, ze nie wszystko poszło z dymem, ze katedra ocalała i ze bedzie odbudowana.
Jolinku, jak dobrze, ze jesteś . I placuszki niby japońskie 🙂 Pozdrawiamy nasze Podrozniczki 🙂
Salso 🙂
Niestety powtarza się po raz kolejny scenariusz gdy są dziesiątki milionów na remont a nikt nie pomyślał o czujnikach dymu i systemie przeciwpożarowym. Jeśli coś stoi 850 lat lub 300 tak jak kościół poklasztorny w Ostrołęce to Pan Bóg da że będzie stało kolejne setki lat. Nie udało się w Paryżu nie udało się w Ostrołęce. Potem trzeba odbudować i robi się dziesięć razy szybciej niż w przeszłości . Domorośli pacykarze potrafią odmalować freski w parę miesięcy gdy oroginalne powstawały przez lat kilka. Niestety konstrukcji dachu z 1300 dędów w Paryżu odtworzyć się nie da bo takiego lasu już nigdzie nie ma. Wszystko co rosło zostało wycięte już dawno. Ani dachu ani salonego wyposażenia nikt nie będzie potrafił odtwożyć. Nikt na świecie nie uczy snycerki i rzeźby na poziomie średniowiecznych mistrzów cechowych.
Może pomoże współczesna technika i dzięki zachowanym zdjęciom da się częściowo odtworzyć to co było. Problemem będzie pozyskanie najwyższej jakości drewna na rzeźby i meble. O obrazach można zapomnieć . Niestety rekonstrukcja i realoryzacja będą tewały dziesiątki lat. Może znajdą się sponsorzy którzy będą mogli opłacić kształcenie setek konserwatorów , rzeźbiarzy i kamieniarzy na najwyższym poziomie tak by można było za kilka lat rozpocząć prawdziwą odbudowę i odbudowę. Myśmy w Ostrołęce tego szczęścia nie mieli i to co możemy oglądać jest nieudolną kopią.
Przepraszam za literówki ale nie bardzo udaje mi się pisać bez błędów ma małym ekraniku.Ślepota postępuje 🙁
Alinko … 🙂
może taki obiad na drugi dzień Świąt …
http://www.rngkitchen.pl/2019/04/gulasz-woowy-z-truskawkami.html
https://youtu.be/EocLKUzsaoc
Salso,
tak – to najlepszy sposób, żeby jak najwięcej zapamiętać, bo jednak zdjęcia z podróży nie wszystko „zapamiętują”, nawet miejsca nam się mogą pomylić. Ja zawsze po przyjeździe zbieram moje wpisy na blogu do kupy i mam gotowiec z tego, gdzie, co, co jedliśmy, jaki był „nastrój dnia”, kogo poznaliśmy itp. dyrdymały. Na Kiritimati pisałam w kajeciku i jeszcze do tej pory nie przepisałam do komputra, ale zrobię to.
Co do Katedry – jestem optymistką, mury przetrwały i to najważniejsze. Poza tym miliarderzy już zaczynają się prześcigać w zrzutce, co dobrze rokuje – jest okazja, aby otworzyć sobie furteczkę, choćby boczną, do nieba 😉
Pewnie, że to już nie będą „te” dęby, ale będą inne, niezgorsze. Katedrę pamiętam, że była o bardzo surowym wnętrzu, to nie kaplica Syktyńska z freskami itd. Ponoć nie spłonęły dzieła sztuki i inne ważne pamiątki. Żal mi witraży, ale przecież na pewno są dobrze udokumentowane fotograficznie i mogą zostać odtworzone. Jasne, że lepiej, żeby tego pożaru nie było, ale jeśli już się zdarzył, to i tak dobrze, że nie skończyło się gorzej. Przy takiej rekonstrukcji wiadomo, że fachowcy będą najlepsi z najlepszych.
Salso .. 🙂
już prawie miliard Euro na odbudowę Katedry Notre Dame w Paryżu ..
Marka wpis przypomniał mi wieczór w Paryżu, kiedy to weszliśmy do prawie pustej Katedry Notre Dame … można było wejść bez stania w kolejce .. paliły się świeczki i grała organowa muzyka .. siedziałam tam sobie cichutko i myślałam o ludziach z przeszłości, którzy tam bywali .. prawie się czuło jak przechodzą obok .. ja pewnie nie dożyje, kiedy znowu będzie można tam wejść .. ale myślę, że ten czar, który mnie wtedy ogarnął już przeminął ..
od Pawła Wiedeńskiego dostajemy na spotkaniach Zjazdowych samo dobro …
http://www.kuchniamagdaleny.pl/2019/04/kuchenna-apteka-31-olej-z-pestek-dyni.html#
Mam pytanie do osob zamieszkalych w Polsce. Pytanie dotyczy komentarzy na temat pozaru I zniszczen katedry Notre Dame ktora jest zabytkiem nie tylko Francji ale calego swiata.
Moje pytanie dotyczy komentarzy zamieszczonych na blogu Listy ateisty. Komentatorzy I autor bloga wyrazaja sie w chamski sposob na temat pozaru dodajac do tego swoje religijne preferencje. “Chamstwo” to jedyne slowo ktore przeszlo mi na mysl.
Czy taki jest nastroj Polakow po pozarze tej pieknej katedry?
Prosze o uczciwe odpowiedzi. Na blogu Listy ateisty nie planuje dyskusji na ten I zaden inny temat.
W ’76 roku podobnie palił się kościół Garnizonowy – Bazylika św. Elżbiety we Wrocławiu, tuż przy rynku. Podobnie się spalił, bo gotycka struktura się ostała. Ale spaleniu uległy cenne dzieła sztuki. Bazylikę, a właściwie dach i wieżę – odbudowano. http://www.elzbieta.archidiecezja.wroc.pl/?page_id=355
Jolinku,
ja pamiętam swój pobyt z ’97 roku w Katedrze Notre Dame, byłam wtedy z siostrą i dwojgiem przyjaciół, zapaliliśmy świeczki za swoich bliskich, którzy odeszli. Było lato, nie było tłumów, wchodziło się bez wstępu, wrzucało się „co łaska” i wszyscy wrzucali…
W 2012 roku lał deszcz (miałam parasolkę, kupioną w Paryżu – nie zaklęła pogody 🙁 ) i była wielka kolejka „za biletami”, wprowadzono płatny wstęp i określoną liczbę ludzi zwiedzających w danym czasie.
Miałyśmy ochotę z Krystyną (koleżanka) wjechać na wieżę, bo była taka możliwość – nie miałyśmy czasu czekać ze 2 godziny na wejście, no i ten deszcz… Ale zwiedziłyśmy Sacre Coeur, koło której to świątynii mieszkałyśmy – bez wstępu, bez kolejki. Też warto było!
Z tamtejszych schodów frontowych rozciąga się wspaniały widok na Paryż, myśmy mieszkały kilka przecznic poniżej, 10 minut spacerkiem… https://photos.app.goo.gl/Uh3MHrQuTQRJa5HS9
Orca,
ja tam już nawet nie zaglądam, chociaż sama jestem ateistką. A zaglądałam krótko, kilka tygodni może.Te drwiny i szyderstwo ze wszystkiego, ale to wszystkiego co dotyczy kościoła katolickiego odegnały mnie stamtąd szybko. Nie nawykłam do wyśmiewania się i braku szacunku dla bliźniego swego, który wyznaje jakąś religię. Potępiam fundamentalistów, którzy wierząc uważają, że ich Bóg i wiara jest jedyna i najlepsza. Ale wśród tych fundamentalistów znajdują się i ateiści, jak na wspomnianym przez Ciebie blogu. Szczerze mówiąc dziwię się, że „Polityka” udziela im miejsca blogowego. Tam nie ma dyskusji. Zajrzałam dzisiaj, bo byłam pewna, że „będą mieli używanie”. No i sprawdziło się. Na pewno nie jest to nastrój Polaków, nawet ateistów. No ale niech się rodacy z Polski wypowiedzą…
Alicja,
Dzieki. Zgadzam sie z kazdym slowem wlacznie z
“Szczerze mówiąc dziwię się, że „Polityka” udziela im miejsca blogowego”
*fundamentaliści – ateiści, żeby było jasne.
Alicjo też byłam w 1997 r. w Paryżu na wycieczce (tydzień po tragicznej śmierci Diany) i pamiętam te tłumy i kolejki ale wycieczki mają swoje prawa i wszystko nam się udało zobaczyć .. między innymi dlatego takie wrażenie zrobiła na mnie ta wieczorna wizyta .. zupełnie przypadkiem zauważyliśmy, że jest otwarte i można wchodzić (bez opłat) … cisza, pusto, atmosfera jak z filmu ..
Orco ja tam nie wchodzę ale jest tragicznie z tymi komentarzami np. na Twitterze .. i to komentarze tej dobrej zmiany .. ich politycy, ich dziennikarze, ich pseudo artyści, księżna i wyznawcy – sami katolicy.. tego się czytać nie da .. to jest straszne …
JOLINEK!!!
To byłaś dokładnie w tym czasie co ja! Leciałam do Paryża 3 dni po wypadku Diany (nawet przejeżdżałam przez ten sławny tunel!), a w Katedrze byłam jakieś 3 dni po przylocie!
No patrz…i nie rozpoznałyśmy się wtedy jeszcze!
O komentarzach na sieci wolę zamilczeć. I nie czytać.
To jest strata dla całej ludzkości, bo to nasza, ludzka historia i sztuka, bez względu na wyznanie.
Teraz trochę czarnego humoru – tak samo byłabym poruszona, gdyby nagle ktoś rozmontował piramidy 😯
Alicjo jechałam tym sławnym tunele w drodze do Wersalu .. jechaliśmy tam wolniej by kwiaty zobaczyć … czyli mijanka z Tobą była …:)
Jolinek,
Dziekuje za dobra porade “nie wchodzić”
Przed godziną obejrzałem program o niemieckibh katedrach i ich zabezpieczeniach przeciwpożarowych. Niestety pożar w Paryżu to konsekwencja niedbalstwa, braku zabezpieczeń przeciwpożarowych i zwykłej chciwości wynikającej z tego, że każde pieniądze jakie zarabia państwo francuskie na osiemdziesięciu milionach turystów odwiedzających co roku Francję rozpływają się na niekończące potrzeby socjalne i wydatki administracji. Niestety likwidując przemysł i przenosząc fabryki tam gdzie taniej stworzono sytuację gdy turystyka stała się jednym z podstawowych źródeł dochodu. Gdy turyści przestają przyjeżdzać w wyniku kryzysu ekonomicznego lub terroryzmu mamy to co mamy. Remontów zabytków dokonuje się za późno lub wcale. Nam w Polsce trudno zrozumieć, że budynki kościołów są własnością Państwa!
Trudno też zrozumieć, że teren objęty remontem po zejściu robotników z rusztowań zostawał bez jakiegokolwiek nadzoru!!! Zaoszczędzono parę tysięcy euro miesięcznie…
W Paryzu, slynnej katedrze I wielu innych miejscach bylam kilka razy.
Podoba mi sie Paryz w deszczu jaki pokazal Woody Allen w filmie Midnight in Paris.
Oczywiscie jest wiele wiecej filmow ktore pokazuja to piekne miasto.
Wczoraj w Seattle St James Cathedral dzwonily dzwony jako znak solidarnosci z Paryzem.
Zajrzałam do albumu ze zdjęciami z Paryża. Byłam tam dokładnie 20 lat temu. Katedra oczywiście jest także uwieczniona.
13 lat temu w maju 2006 r. wskutek pożaru zniszczeniu uległ kościół św. Katarzyny w Gdańsku. Okoliczności podobne – nieostrożność przy remoncie dachu. Kościół średniej wielkości, ale odbudowa trwała wiele lat.
Misiu,
jesteś bardzo pesymistycznym pesymistą! I w dodaku spekulujesz, kto, co, na co idą pieniądze Francuzów i tak dalej. Francuzi to Francuzi, Polska to Polska – i co komu do domu?
Cokolwiek byś nie mówił, Katedra będzie odbudowana i nie ma co jojczyć na Francuzów, na co idą pieniądze rządu (zwłaszcza polityka socjalna…”a nabraliście muzułmanów to macie” skumbrie w tomacie i tak dalej), był dozór czy nie było i ile na tym zaoszczędzono.
Stało się – te dęby czy inne buki wspierające dach prędzej czy później nadawałyby się do wymiany albo by runęły. Nie ma co jojczyć, stało się – ja z mojej pozycji optymistyczki pesymistycznej widzę to tak, że mogło być gorzej!
https://www.gosc.pl/doc/5479564.To-nie-Kosciol-jest-wlascicielem-paryskiej-katedry-Notre-Dame
Dzien dobry,
Tez od wczoraj zyje pozarem katedry I zgadzam sie z Misiem – tam powinno byc zabezpieczenie! I pisza, ze to przypadek. Oczywiscie, ale jednak to samo sie nie zapalilo. Ktos rzucil niedopalek, ktos czegos nie wylaczyl itd.
Czytajac o tej tragedii trudno mi sie zgodzic z wieloma opiniami, ja zostaje przy swojej – nigdy kopia nie zastapi oryginalu. Zawsze o tym mysle spacerujac chociazby po warszawskiej Starowce.
W artykulach Polityki mozna znalezc cos arcywaznego, cos co mi rowniez spedza sen z oczu – kleska swiata! Zblizajaca sie wielka Zmiana, jeszcze wciaz lekcewazona przez wielkich tego swiata.
https://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/swiat/1789948,1,greta-thunberg-w-pe-cywilizacja-jest-krucha-obudzcie-sie.read
dzień dobry … ☕
ma być za chwilę +22 .. na Święta podarek od natury …
zupa dla amatorów ..
https://facetzprzepisem.com/2019/04/11/zupa-z-cytryny-i-kolendry/
Katedra Notre Dame – ocalały wszystkie trzy najcenniejsze rozety .. przetrwały też organy, choć są uszkodzone …
Irek pokazał śliczną i smaczna sałatkę .. to może herbatka do tego …
https://slodkiezycie.com/herbatka-z-forsycji/
Salso moja magiczna magnolia kwitnie … 🙂
Nowy
Zabrzmiałeś jak prorok 🙂 Niestety jedna mała dziewczynka świata nie uratuje, co nie znaczy, że jej wrażliwość światu i trosce o jego los nie pomoże. Ty, ja i wielu ludzi ma coraz większą świadomość zagrożeń dla całej otaczającej nas przyrody. Tyle tylko, że trudno nam zrezygnować ze stylu życia do którego jesteśmy przyzwyczajeni. Trudno wyrzec się podróżowania, wakacji za granicą, tysiąca produktów żywnościowych z drugiego końca świata.
Przez całą niedzielę oglądałem filmy o Amiszach. Ja nie muszę do Ohio czy Pensylwanii by zobaczyć jak żyją prości ludzie zgodnie z naturą. Ja znam taki świat z dzieciństwa. Moi dziadkowie ze strony mamy żyli tak samo, używając takich samych narzędzi, uprawiając ziemię bez nawozów i korzystając z koni jako zwierząt pociągowych. Jeszcze pięćdziesiąt lat temu polska wieś w więkzzości była samowystarczalna energetycznie. Oczywiście nie idealizuję tego świata. To co dla Amiszów jest świadomym wyborem dla naszych rolników wtedy było przejawem cywilizacyjnego zacofania. My z takiego sposobu życia ztezygnowaliśmy porzucając dość prymitywne narzędzia i maszyny obsługiwane przez konie, oni cały czas je udoskonalali. Tersz to oni mają wyższe plony od super zmechanizowanych gospodarstw amerykańskich rolników którzy już nie potrafią inaczej produkować żywności. Tylko do czego doprowadzi kolejne dokładanie kolejnych porcji chemii do uprawianej ziemi.
O masowo ginących owadach nie warto pisać bo wszyscy to wiedzą. Jeśli w maju można przejechać setki kilometrów i mieć czystą szybę to nie powinniśmy się cieszyć tylko bić na alarm, bo za chwilę będziemy kolejnym gatunkiem który skończy tak samo jak latające chrząszcze czy pszczoły.
Alicjo jaki tam ze mnie spekulant. Chyba że upadły. To nie jest tak, że to o czym napisałem to spekulacje wyssane z palca. Moje spostrzeżenia wynikają w dużej mierze z rozmów z Francuzami. Niestety wycofanie się z przemysłu na rzecz handlu i usług doprowadziło do upadku wielu miast i regionów. Niestety dość naiwne myślenie że stworzy to wystarczającą ilość miejsc pracy okazało się katastrofalne w skutkach. pPrzeniesienie fabryk tam gdzie tania siła robocza sprawia szybki zysk i pomnażanie kapitału kosztem innowacyjności i rozwoju technologii. Biedny robotnik w Indiach czy Tajlandii nie wymyśli nowych technologi ani nie usprawni procesów wytwarzania. Sukces chińskiej gospodzrki i zalewu zdawałoby się tanich produktów opiera się nie na własnych pomysłach. To ludzie z USA czy Europy przenosząc produkcję czy zlecając wytwarzanie wszystkiego co się da sprzedać z zyskiem stworzyli giganta stanowiącego śmiertelne zagrożenie do całych gałęzi zachodniego przemysłu. Chińczycy kupując całe fabryki w Europie nie robią tego by coś tu produkować. tylko by pozbyć się konkurencji. Zdecydowana większość z tego co kupujemy przypływa do nas w wielkich kontenerach. Ma być szybko, tanio i na krótko. Nikt już nie zwraca uwagi na trwałość produktów. Kiedyś amerykańskie sposnie Wranglera można było nosić latami. teraz najwyżej kilka miesięcy bo tak szybko ulegają degradacji. Moje francuskie miedziane garnki mają po kilkadziesiąt lat. Chińskie z byle czego wyminiałem kilka razy.
Można tak wymieniać bez końca . Tylko czy świat to wytrzyma?
Podsumowanie:
http://special.gazeta.pl/special/1,169150,24641572,ziemia-za-20-30-i-50-lat-jaki-swiat-zostawimy-naszym-dzieciom.html#s=BoxOpCzol10
Nie podejmuję się komentować, powiem tylko, że w latach, które przeżyłam, słyszałam wiele prognoz na temat „co będzie za X lat.”
To się zawsze zmienia. Dodatek specjalny – nasz wczorajszy gość, staraliśmy się nie przeszkadzać, więc nie zobaczycie zdjęć z restauracji, gdzie co chwila wychylał łepek żeby sprawdzić, czy mu nie przeszkadzają. Był naprawdę wielki jak na swój gatunek.
https://photos.app.goo.gl/ub46AnpsVoHcxamE7
Kurka siwa…powyżej miało być więcej zdjęć i u mnie pokazuje więcej – i z opisami, a tu tylko jedno 😯
Spróbuję jeszcze raz…
https://photos.app.goo.gl/umtkQSoUc4aRkwg3A
Powyżej zwierzątka wszystkie w albumie…
Poniżej – od tego zwierzątka dalej, teraz testuję…
https://photos.app.goo.gl/aPcZ11nMWr3V8BrZ9
No właśnie…od tego zdjęcia powinna być strzałka, żeby się wyświetlało dalej, a nie ma 🙁
Idę dospać, najwyżej potem pokombinuję (pospekuluję), co dalej, albo ktoś mi coś podpowie. Chciałam umieścić te zdjęcia w jednym albumie zwierzątek, a nie osobno.
No dobra…osobno!
https://photos.app.goo.gl/gy71DjBRTgCN9bfj8
Alicjo, sympatyczne odwiedziny!
Jolinku, czerp jak najwięcej radosci od swej magicznej magnolii. Ja w drodze na południe, ruch wielki, ludziska się kręcą…
Salso szerokiej drogi … 🙂 .. bardzo udanych wakacji i Świat … 🙂 … ja za 10 dni będę tak jechała ..
Dziewczyny chyba wracają …
Alicjo reportaż z wizyty wyśmienity … 🙂
Jolinku, dziękuję 🙂 dojeżdżamy do Siewierza, będę śpiewać ” od Siewierza jechał wóz, malowane panny wiózł…”
Powróciłyśmy, ale po 18 godzinach samego lotu, a dobie podróżowania, przynajmniej ja jestem nieźle zmęczona. Wyprawa była bardzo udana, Danuśka cudowną towarzyszką podroży, wrażeń mnóstwo.
Salso, szerokiej drogi!
Małgosiu i Danusiu witajcie w domu … 🙂
Witajcie po wspanialych wakacjach.
Ciekawe czy samolot z Tokyo do Europy leci przez Azje czy przez kontynent amerykanski.
Orca,
od niedawna są bezpośrednie loty z Warszawy do Tokio, ale nie wiem, czym koleżanki leciały.
Salsa,
odwiedziny były już o szarówce, ale jak na szopy i tak wcześnie, bo one zazwyczaj śmigają (bardzo powoli…) po nocy. Ten widocznie chciał wyprzedzić towarzystwo, cwaniaczek 😉
Przyjemnej podróży Salsa – i jeszcze przyjemniejszych świąt!
Warszawa Tokio od 2390 zł | Najtańsza oferta lotów | latamy.pl
Alicja,
Chodzi mi o trase lotu. W ktorym kierunku leci samolot na trasie Europa/Tokyo: przez Azje czy Pacific/Ameryka/ Atlantyk
Czesc trasy moze prowadzic nad biegunem polnocnym co skraca odleglosc.
🙂
I to jest pięknie
” od Siewierza jechał wóz, malowane panny wiózł…”
Dobrej drogi i niech kierowiec dba o panny w wozie 🙂
Orca,
z Europy przez Amerykę jest za daleko, chyba że biegunowo.
Od nas lecimy z Toronto do Vancouver i stamtąd do Tokio, ewentualnie z Toronto do Chicago i stamtąd do Tokio.
A weź pod uwagę, że od nas do Warszawy jest jeszcze dobre ponad 7 tys.km. Z Chicago do Tokio leci się ponad 11 godzin…z Warszawy do Tokio 10:35 godzin
Jeżeli dziewczyny leciały ponad 18 godzin, to nie trasą bezpośrednią, bo żaden samolot jeszcze tak długo nie lata 🙂
Oj, współczuję, bo jak doliczyć przesiadki i te wszystkie kolejki…
Tutaj trasa z Warszawy do Tokio i przy okazji recenzja…
https://www.fly4free.pl/recenzja-dreamliner-do-tokio/
Leciałyśmy Qatar Airlines przez Dohę, główna trasa wiodła przez Azję.
Przeczytałam recenzję tego pana – no cóż, on jest trochę rozpieszczony lataniem w lepszych klasach 😉
Podróżuję ponad 30 lat samolotami i pamiętam, kiedy w klasie economy, tej dla szaraczków jak ja, można było wygodnie usiąść i wyciagnąć nogi. Nie wiadomo kiedy te odległości między siedzeniami z przodu i „moim” się zmniejszyły, a fotele stały się za ciasne dla mnie, chociaż jestem osobą średniego wzrostu (161) i o wadze korespondującej ze wzrostem. O spaniu nigdy nie ma mowy, no ale ja „pilnuję pilota” i właściwie nigdy nie jestem na tyle zmęczona, żeby zaprzestać pilnowania 😉
Jedzenie – no, to dobrze, że pan nie narzeka, ja też nie narzekam, bo wiem, że nie ma co oczekiwać cudów. Bywa, że jak chcesz coś zjeść, to sobie musisz kupić – w przeciwnym razie dostaniesz do herbaty czy kawy krakersika…a i leciałam raz takimi liniami, co to herbatę i kawę trzeba było sobie opłacić! Albo woda kranówa, bez ograniczeń.
Alkohol – to było dawno i nieprawda, że podają bez ograniczeń i za darmo. Piszę tylko o klasie ekonomicznej, nie znam zasad klasy biznesowej, ale u nich zawsze szampan się lał…
Chcemy latać tanio – to latamy, ale za to płacimy za wszystko inne osobno. I ja się temu nie dziwię. Bywało, że latałam z Toronto do Amsterdamu za 300$, lot ze wszystkimi fanfarami bez ograniczeń. Ale to było 30 lat temu!!! Mnie tylko przestrzeni fotelowo-nogowej brakuje, za resztę mogę płacić…Na biznesową klasę mnie nie stać 🙁
Dziewczyny ale dzielne jesteście .. dobę w podróży po 3 tygodniach podróżowania .. ja bym umarła po drodze …
Dałabyś radę, Jolinek, powtarzam 😉
Kwestia nastawienia. Że trzeba czekać na lotniskach, że przez tyle a tyle godzin trzeba się obyć bez papierosa (to rada dla palących), że jak nie biznes klasa, to będzie ciasno i przaśnie, że… i tak dalej.
Ja już też zżymam się na długie loty, bo plecy nie wytrzymują i dają znać o sobie. Ale chyba najdłuższe loty mam za sobą 😉
Aczkolwiek nigdy nie mówię nigdy. Tristan da Cuhna? 😉
Melduję, że też jestem w domu, zmęczona, ale bardzo zadowolona z naszej wyprawy.
Z Małgosią można spokojnie jechać na koniec świata 🙂
Teraz przemieszę się w kierunku własnego i wygodnego łóżka, a jutro jeszcze poopowiadam co nieco o naszych wrażeniach.
Salso-szerokiej drogi i udanych rodzinnych spotkań!
Czekamy (nie)cierpliwie na podsumowanie 🙂 (no i zdjęcia, zdjęcia…)
Ale wyśpijcie się najpierw!
Dzięki za ciepłe słowa i życzenia. Na razie popas w czeskim miasteczku Hustopece, w pobliżu Brna. Trafilismy na wygodny pensjonat, w sam raz na oddech w podróży. Chyba jestesmy jedynymi tu gośćmi, miasteczko też jakieś ciche i wyludnione. Za to malowniczo położone, czysciutkie i wiosennie ukwiecone. Jutro znów w drogę…
Miło powitać nasze Podrozniczki powrócone 🙂
Tak, szkoda katedry, bo kopia nigdy nie zastapi oryginalu.
A, czy piec lat na to wystarczy? Watpie, watpie wtedy, kiedy to ma byc jakos porzadnie zrobione. Na takie rzeczy nie ma turborzyspieszaczy, a zwiekszenie srodkow tylko moze sprawe spie..c.
Reszte opowiedzial dosc wyczerpujaco Mis.
Latem 1972 siedzialem na balustradzie ganku na jednej z wiez obejmojac chimere. Mam gdzies fotke. Po kosciele mozna bylo chodzic do woli, na wieze mozna bylo wejsc – nadzoru nie bylo zadnego.
W moim wpisie na temat Katedry byłam tylko szczęśliwa, że na tym się skończyło i że mogło być gorzej – a na szczęście nie było.
Oryginał – nikt nie wątpi, że lepszy niż kopia, ale jak nie można, to i kopia dobra, byle dobrze zrobiona. W co nie wątpię, że w odbudowie Katedry będzie jak najbardziej brane pod uwagę i najlepsi mistrzowie będą to nadzorować.
Każdy ma jakieś wspomnienia i zdjęcia związane z Notre Dame. W moim przypadku było za krótko i za dużo turystów. Też mi się wydaje, że pięć lat to za mało czasu. Samo zabezpieczenie to bardzo dużo pracy.
Danusia i Małgosia szczęśliwie wróciły, teraz czekamy na pełna relację i zdjęcia. 🙂
Salsa w drodze na południe, Jolinek prawie w drodze. Aż zazdroszczę tych podróży 😀 .
W naszym ogrodzie, za jaśminowcem stoi beczka, w której zbieramy deszczówkę. Korzystają z niej latające stworzenia zamieszkujące wśród naszej zieleni. W tym roku, niestety, jeszcze jest pusta. Staram się nie zapomnieć o nalaniu wody do poidełek dla ptaków i owadów. Tych ostatnich kręciło się dzisiaj sporo wśród kwitnących roślin. Tulipany w tym roku, chyba przez tę suszę, mają długie liście, a niektóre kwiatostany mają tylko po 10 cm. Botaniczne też są mniejsze. W najbliższym czasie deszcz nie jest zapowiadany.
Dzien dobry
Bezdomny – bardzo Ci dziekuje za oferte zatrzymania sie w Berlinie. Nie jest na razie potrzebna, ale to bylo bardzo mile z Twojej strony. Moze niekoniecznie na twojej kwaterze, ale moze sie kiedys w Berlinie zobaczymy.
Danuska I Malgosiu – dla Was bylo fajnie podrozowac, ale dobrze, ze juz jestescie!
U nas o owady nie musimy się martwić – las, krzaki, rozmaite chaszcze i jezioro to jest to, co owadzie trygrysy lubią najbardziej! Tylko czekać, aż się pojawią en masse, a przedwczoraj myjąc wielkie okno salonowe z zewnątrz już miałam przedsmak – na nagrzanej ścianie domu cała masa rachitycznych komarków-jakby (bo tak wygladają, ale nie są)rd oblegały tę ciepłą ścianę.
Żeby nie było – na nalot czarnych muszek w maju oraz komarów na całe lato nie czekam z utęsknieniem, naprzeciwko wręcz. Ale co robić, nie da się wytępić, trzeba polubić 🙂
Chwalę sobie północnoamerykański pomysł z siatkami w oknach w każdym pomieszczeniu (na jednym oknie), to norma tutaj. Przynajmniej w domu człowieka nie atakują!
Beczkę kompostową trzymam otwartą dla leśnego zwierza, niech się pożywi, są tam jedynie roślinne odpadki. Pożytek z pobytu zwierza w tej restauracji jest taki, że za darmo mi przegrzebie i trochę wstrząśnie ten kompost 🙂
Trudno je w dzień zaobserwować, bo to nocne zwierzaki, ale czasami się zdarzy, jak wczoraj. Piękne są, a ten okaz był chyba trochę starszawy, bo bardzo wielki jak na szopa. Fantastycznie wyglądał, będąc już w komosterze i posilając się, ale cały czas dawał baczenie na okolicę, więc przestaliśmy fotografować, niech sobie zwierzyna poje bez stresu. Zresztą, zmierzchało już…
dzień dobry … ☕
usłyszałam głos ptaszyny, że dziś Alicji urodziny … wszystkiego dobrego i zdrówka do tego … uściski Alicjo … 🙂
nie tylko na urodziny …
https://justasalad.pl/truskawki-w-sieci/
Alicjo, urodzinowe serdecznosci!
Wczoraj spiewki ludowe, rodzime, disiaj w myślach walc wiedenski, jako, że kolo Wiednia przejeżdżamy. Pawłowi macham 🙂
Alicjo-moc urodzinowych uścisków oraz jeszcze wielu pięknych podróży!
Poranny toast za Twoje zdrowie wznoszę japońską herbatą matcha 🙂
W ramach urodzinowego bukietu przesyłam: https://www.tapeciarnia.pl/tapety/normalne/66329_czerwony_most_drzewa_kwitnaca_wisnia.jpg
A może takii tort https://www.austria.info/pl/wiedenska-bitwa-o-oryginalny-tort-sachera , choć Alicja pewnie wolałaby tatar 🙂
Jeśli planujecie wyprawę na japońskie rubieże to bardzo polecamy wybrać się tamże albo w czasie kwitnienia wiśni, albo na oglądanie czerwonych klonów, co jak wieść niesie, jest też pięknym widokiem i bardzo cieszy duszę oraz oko.
My podczas naszej podróży spotkałyśmy pod kwitnącymi drzewami turystów z całego świata. Liczną grupę stanowią Chińczycy, Koreańczycy oraz Hindusi. Japończycy też w tym okresie dużo i chętnie podróżują. W ogrodach, czy też świątyniach spotykałyśmy często szkolne wycieczki zawsze w nienagannych mundurkach, lub całe japońskie rodziny ubrane w tradycyjne stroje.
Młodzież przyklejona do smartfonów na stałe. Widok powszechny: do pociągu wsiadają trzy szkolne koleżanki, przez całą drogę nie zamienieniają ze sobą ani słowa, każda wpatrzona w ekran swojego telefonu. Odrywają się od niego tylko, kiedy wysiadają i mówią sobie cześć, czy też do jutra.
Dziewczyny i kobiety są często eleganckie, mają ładne twarze, ale nogi nie są ich atutem. Wydaje nam się, że sposób w jaki chodzą stawiając stopy prawie w poprzek, tak jakby chciały złączyć palce sprawia, że nogi się wykrzywiają i nie prezentują dobrze. Tak często chodzą dzieci, na co polskie i europejskie mamy zwracają uwagę i uczą wytrwale swoje pociechy stawiać stopy prosto. Ten japoński, jedynie kobiecy sposób chodzenia to element stylu kawaii http://www.gaijinwpodrozy.pl/co-znaczy-kawaii/ Chcę być słodka i milutka zatem ubieram się i chodzę jak dziecko.
Słodkie przywieszki i maskotki dyndające przy torebkach i plecakach to rzeczywiście powszechny widok również przy męskich torbach, czy teczkach. Oprócz tego panowie wysypujący się z metra w godzinach szczytu to sama powaga i jeden uniform-czarne garnitury i białe koszule. Garnitury w pracy obowiązkowe, bardzo rzadko w innym kolorze(zdarzają się szare).
Panowie ziejący sake wieczorową porą to częsty widok, a raczej zapach(!) na ulicach, czy w korytarzach metra. Alicja już wspominała o tych obowiązkowych spotkaniach po pracy, podczas których alkohol spożywany jest niekoniecznie w ilościach aptecznych.
Dworce-w dużych i średnich miastach są ogromne, wielopoziomowe, z dziesiątkami korytarzy, odgałęzień, z niezliczoną ilością sklepów i restauracji. Wszystko doskonale oznakowane na tablicach świetlnych oraz na poziomie podłogi(infomacje malowane farbą). Na peronach są zaznaczone z dokładnością co do centymetra numery wagonów zatrzymujących się tutaj pociągów. Drzwi otworzą się przed nami dokładnie w miejscu, gdzie namalowano numer wagonu. Wszyscy pasażerowie ustawiają się na peronach w kolejkach, na wysokości swoich wagonów, nie ma tłoku i przepychania się.
Konduktor przechodząc przez wagon(wszystkie wagony otwarte) kłania się pasażerom wchodząc i wychodząc z wagonu. Kłania się również witając i żegnając pasażerów.
Zresztą wszyscy stale kłaniają się, uśmiechają, dziękują i ewentualnie przepraszają-kelnerzy, recepjoniści, kierowcy autobusów, kasjerzy, sprzedawcy w sklepach, co oczywiście jest bardzo miłe i chcialoby się natychmiast przesłać pocztą kurierską do Polski 🙂
Ciąg dalszy prawdopodobnie nastąpi…
Zdjęcia oczywiście będą, czekają na selekcję.
Wiecie dobrze, że jestem zagorzałą frankofonką zatem bardzo cieszyły mnie liczne, francuskie akcenty w Japonii. W okolicach wielu dworców, czy też dużych stacji przesiadkowych są francuskie bistra oferujące pieczywo i ciastka rodem z nad Loary. Radowało to nasze podniebienia, bo często jadałyśmy tam śniadania. Pierwszy poranny posiłek w wydaniu japońskim jest niewątpliwie też smaczny, ale w zasadzie nie bardzo różni się od obiadu, czy kolacji-znajdziemy w nim ryż, ramen, kiszone warzywa, tofu na różne sposoby, rybę, czy też omlet. Korzystałyśmy zatem chętnie z francuskiej oferty, by urozmaicić trochę nasz codzienny jadlospis.
W japońskich restauracjach ciekawostką są spore witryny z daniami z plastiku, które są wiernym odwzorowaniem dań serowanych w danym miejscu. Oglądasz i nie masz wątpliwości, co znajdzie się na Twoim talerzu 🙂
Alicjo, wszystkiego najlepszego z okazji urodzin!
Danusko, dzieki za bardzo ciekawe spostrzeżenia z Japonii. Ten styl kawaii wydaje nam sie tak strasznie kiczowaty, z całym podtekstem słodkiej kobietki. Co kraj to obyczaj 🙂
Salso, szczęśliwej podróży i radosnych świat!
Alicjo – najlepsze życzenia urodzinowe !
Danuśka,
czytam Twoje relacje i obserwacje z wielką ciekawością. To prawda, że co kraj to obyczaj.
Dziś wreszcie prawdziwa wiosna. Trochę sprzątam, zrobiłam też już prawie wszystkie zakupy. Święta są wiosenne, ale menu wielkanocne niestety jest dość ciężkie, bo przeważa mięso w różnych postaciach. Owszem, chętnie zjem trochę dobrej wędliny, ale brakuje mi dań bezmięsnych kojarzonych z tymi świętami. Macie jakieś propozycje świąteczne bez mięsa ? Byle nie było to tofu.
Alino 🙂
Krystyno, w ostatniej Polityce jest spory art. o bezmięsnych świątecznych daniach autorstwa naszej Gospodyni.
Danuśko, ciekawe relacje 🙂
krystyno śledzie po japońsku .. 🙂
https://www.mojewypiekiinietylko.com/2016/01/sledzie-po-japonsku/
albo
http://www.zrobtosmacznie.pl/2019/01/koreczki-sledziowe.html
Danuśka bardzo opisowa relacja … dziękuję …
pogoda super .. można się opalać … 😉
Dodałam bym jeszcze do relacji Danuśki, że to co nas bardzo zdziwiło to za duże o dwa trzy numery buty Japończyków, u pań ale i panów. Wygląda to dziwacznie.
Małgosiu, Danuśka wspominała o tym w między czasie i nawet dyskusja mała była na ten temat …
prawie 500 komentarzy … przykro, że Gospodynie zapominają o blogu Piotra ..
międzyczasie brzmi lepiej .. 😉
Po ostatnich trzech tygodniach bogatych w przemierzone kilometry oraz różnorodne wrażenia uznaliśmy, że najlepszym rozwiązaniem będzie spędzić Święta w ciszy nadbużańskich okoliczności przyrody. Zakupy przewidziane dopiero jutro, koncepcje kulinarne zaledwie się wykluwają. Wiadomo na pewno, że na śniadanie wielkanocne będą jajka faszerowane w różnych odsłonach. Rzeżuchy nie będzie, nie zdąży wyrosnąć 🙁
Latorośl zadeklarowała wykonanie dwóch rodzajów mazurków.
Dziewczyny-cieszę się, jeśli moje relacje wzbudzają Wasze zainteresowanie 🙂
Danuska i Malgosia,
Wasze relacje czytam z duzym zainteresowaniem. Dzieki.
Ja dla uproszczenia nie przewijam, tylko ciągnę kursorem od góry do dołu – trochę mniej denerwujące 😉
Dziękuję za życzenia – w ramach „szampana” zakupiłam węgierskie wino musujące (z szampańskim korkiem oczywiście!) pod tytułem „Hungaria”. Już-już witałam się z gąską myśląc, że znowu sprowadzają węgierskie wina, ale pan mi wyjaśnił, że to wyjątkowo. Jakaś para, podejrzewam, że o węgierskich korzeniach, poprosiła o sprowadzenie 2 skrzynek tego szampana. Ponieważ sklep nie może zamawiać takich małych ilości, zamówili więcej (najmniej, ile mogą!) i resztę rzucili na sklep. Skorzystałam z tej reszty 🙂
Ponadto z nowości pojawiło się piwo Łomża – nigdy nie piłam i nawet nie zauważyłabym, gdyby nie to, że pan przede mną kupował 10 piw Łomża, 10 Okocim i 10 Żywiec. Wygląda na to, że amator polskiego piwa 🙂 . Nie, nie jest tanie, Żywiec i Okocim po 2.30$ za puszkę 0.5 l, a Łomża promocyjnie 2$ puszka. Tańszego piwa tu nie ma, nawet lokalnych siuśków!
Danuśka, słuszna decyzja z nadbużańską rubieżą. U nas jak zwykle święta jutro, Wielki Piątek jest bardzo wielki, w sobotę wszyscy do sklepów, no i Wielka Niedziela wielka. A w poniedziałek do roboty!
Co do Japonii,
byłam ciekawa Waszych spostrzeżeń i o ułańskiej urodzie nóg Japonek nie chciałam wspominać, myślałam, że to jakieś moje skrzywienie. A to taka uroda. Jerzor mówi, że może za wcześnie były zmuszane do chodzenia i tak im się nóżki pogięły…ale faktycznie, na zdjęciach gdzie są dziewczyny w leginsach czy krótszych sukienkach – nóżki nie powalają. Już lepiej patrzeć na twarze, chociaż Jerzor utrzymuje, że żadna Japonka nie rzuciła mu się znacząco w oczy (faceci nie zauważają cery!), aczkolwiek brzydkie nie są. Zdziwiłam się, bo Jerzor sam utrzymuje, że najpierw patrzy na nogi (mnie przez długi czas znał w spodniach, i to szerokich!).
Ogarnęłyście spory szmat wyspy, my nie aż tak wiele, ale pewne obserwacje te same. Jako kobita mogę powiedzieć, że uroda panów Japończyków jest raczej nienachalna, chociaż poprawna. No i te garniturki…oraz dzieci w nienagannych szkolnych mundurkach!
Szkolne mundurki mają sens – nasz Maciek mówił, że przynajmniej miał z głowy myślenie, w co się ubrać – ciemne szare spodnie i marynarka, koszula (chyba biała, nie pamiętam)i krawat szkolny, służyło mu to pięć lat. Chłopcy to jeszcze, ale dziewczyny?! W szkołach „niemundurowych” panowała rewia mody, a nie wszystkie dziewczyny mogły sobie finansowo na to pozwolić.
O Japonii i Waszych obserwacjach jeszcze pogadamy, mam nadzieję?
Udaję się do telefonów i innych skajpów.
p.s.Przewijam dawne komentarze, a nie relacje Danuśki i Małgosi!!!
Alicjo, życzę Ci dużo zdrowia, radości życia i wielu udanych, wymarzonych podróży. Sto Lat i wszystkiego najlepszego!
Te kilkanaście kilometrów dziennie dało się chyba we znaki moim nogom, bo prawa kostka spuchnięta. Rzadko mi się zdarzało robić takie dystanse codziennie, na dodatek wyjechałam tuż po dwóch tygodniach w łóżku z gorączką i antybiotykiem. Jutro wybieram się do ortopedy.
http://www.champagne-jackowiak-rondeau.com/
Kostkę spuchniętą obłożyć liśćmi z kapusty! To tak poza zaleceniem lekarskim, bo pewnie coś tam się schrzaniło, a kapusta powinna ogarnąć spuchnięcie.
Ja niestety, już z trudem pokonuję duże dystanse, a zwłaszcza pagórkowate.
Ale od dzisiaj wiek emerytalny mnie do tego uprawnia 😉
Oraz wieloletnie schorzenia reumatyczne.
Postaram się dociągnąć do stulata, ignorując zalecenia guru od zdrowego trybu życia (Lewandowska, Chodakowska). Rozumiem, że to jest zawód tych pań, ale ja nie zawodniczka i stosując się do ich zaleceń, zeszłabym szybko 🙂
Małgosiu dobra decyzja by pójść do lekarza bo może być jakiś stan zapalny .. współczuwam .. ale w Święta masz wymówkę ..
Danuśka ma dobry pomysł na przyjemne Święta .. Święta na łonie natury a pogoda będzie sprzyjać wypoczynkowi po wyjeździe ..
Alicjo zdrówka … 🙂 … 100 lat …
ja się nie przemęczam z robotą .. w sobotę śniadanie z częścią rodziny a w niedziele śniadanie u teściowej córki … poniedziałek wolne ..
Alicjo, wszystkiego najlepszego w dniu urodzin!
los Tobie luksusu w czasie lotow Niech nie szczedzi. Lataj, lataj dokad chcesz!
Oj, cos mi los z „Niech´em” poplatal!
Pepegorze,
wiadome kufle nam służą! Dzisiaj w kwestii nowego piwa (dla nas) Łomża. Dziękuję za życzenia – i pozdrowienia serdeczne.
Małgosiu-kostki nie lekceważ i zajmij się nią starannie. Podczas tej wycieczki byliśmy rzeczywiście cały dzień na nogach, dziennie pokonywaliśmy około 15-18 kilometrów.
Małgosia miała w swoim telefonie aplikację do liczenia kilometrów oraz spalanych kalorii 🙂
Malgosiu, odpoczywaj i wracaj do formy.
Danusko, masz wiec przed soba spokojne dni nad Bugiem.
Tutaj od wczoraj mamy piekna słoneczna pogodę.
Miłego wieczoru!
Alicjo – wszystkiego najlepszego! 🙂
https://www.youtube.com/watch?v=4OGBZRN_bS4
https://www.youtube.com/watch?v=Z0700MnXyDo
https://www.youtube.com/watch?v=En8BRs7NI9I
Z przyjemnością i zaciekawieniem czytam opowieści Danusi i Małgosi o Japonii. Zaobserwowane różnice kulturowe są bardzo interesujące. Do tego dochodzą opisy przyrody, zabytków i oczywiście potraw. 🙂
Poprosiłam o zgodę na umieszczenie tego pięknego wiersza i ją uzyskałam 🙂 :
Z kazimierskich inspiracji…
Powidocznie (przy Krakowskiej w Kazimierzu)
Cisza wymościła gniazdo
w serdecznym skupieniu desek
półmrok rozlokował wspomnienia
na starym ganku
rozszeptanym krokami
staruszki
młoda magnolia
lgnie mezaliansem
do wiosennej zieleni
pokrzyw i jaskółczego ziela
sepleniąc różową koronkę
życia
ulica spiskuje śmiechem
turystów niepomnych
memento mori
kruchutka dama z parasolką
zmieściłaby się w jednym akapicie
wiersza fruwając ponad
kanionem zapomnienia
w zamkniętym oknie
nawet firanka puentą
nie zaszeleści
Ewa Pilipczuk (Po wpół do)
Danuśka,
rzeżuchę możesz kupić w sklepie. Prawie w każdym spożywczym są ładne kompozycje z rzeżuchy, ładniejsze nawet niż te domowe.
Dzięki Asi kończymy dzień muzycznie i poetycko.
A ja poczytam jeszcze biografię Aliny Janowskiej ” Jam jest Alina. Janowska story”. Biografia została napisana jeszcze za życia aktorki.
Dzien dobry,
Alicja – Urodzinowe serdecznosci, niech Ci sie wiedzie zdrowotnie, podrozniczo i w ogole!!!!
Twoje zdrowie!!!!!!
Asia,
jak Ty wiesz, co ja lubię!
Serdeczne dzięki, serdeczne dzięki wszystkim za życzenia urodzinowe!
https://www.youtube.com/watch?v=oR5G7cy1qmg
Obudziłam się i spać nie mogę zatem jeszcze kilka refleksji o japońskich miastach i miasteczkach.
Odwiedziłyśmy ich naprawdę wiele i z całą pewnością możemy stwierdzić, cytując Marię Czubaszek, że są nienachalne z urody. Owszem zachowało się kilka klimatycznych uliczek ze starymi, drewnianymi domami w Kioto, czy w paru innych miejscach, ale ogólnie w miastach dominuje współczesna, dosyć nijaka architektura. Mamy rzecz jasna w Tokio, czy też Okayamie okazałe arterie z nowoczesnymi, czasem wręcz futurystycznymi i odlotowymi wieżowcami pełnymi świetlnych reklam, ale poza reprezentacyjnymi centrami miast zabudowa jest dosyć smutna i chaotyczna-ot bloki niższe, czy wyższe, a na przedmieściach małe domki poustawiane gęsto, bo brak miejsca. Wsie zabudowane współcześnie budowanymi domami, prawie zawsze o szarych dachach też nie sprawiają radosnego wrażenia. Joanna Bator w swojej książce „Japoński wachlarz” wyjaśnia ten fenomen nijakiej architektury tymczasowością zabudowy. Nie ma sensu budować wspaniałych domów, bo przecież w każdej chwili mogą zniknąć z powierzchni ziemi z powodu trzesienia ziemi, wybuchu wulkanu, czy też tsunami. Może i jest w tym pewna logika…Należy też pamiętać, że wiele japońskich miast zostało całkowicie zniszczonych podczas amerykańskich bombardowań w czasie drugiej wojny.
Dlaczego zatem jednak warto jechać do Kraju Kwitnącej Wiśni? By zwiedzać pięknie położone zamki i zabytkowe świątynie niejednokrotnie wpisane na listę UNESCO, by cieszyć się urodą niezwykłych japońskich ogrodów, by odwiedzić tamtejsze uzdrowiska i pomoczyć się w gorących źródłach, a także by zachwycić sie pięknem górskich krajobrazów, bo Japonia to w siedemdziesięciu procentach kraj górzysty.
A kiedy w trakcie tych wszystkich wędrówek spotykacie na swojej drodze kobiety ubrane w różnorodne, wielobarwne kimona, to ich widok jest wręcz bajkowym balsamem dla skołatanej europejskiej duszy 🙂 Bardzo chętnie pozują do zdjęć i zawsze uśmiechają się do ciebie serdecznie.
dzień dobry … ☕
Asiu wybrałaś wiersz Ewy Irkowej mrugający do duszy …
pogoda na medal i pełnia księżyca ..
Danuśka zbierz swoje opisy i zrób pamiętnik dla przyszłych wnuków .. 🙂
kolorowe kusi …
http://slodkoslodka83.blogspot.com/2019/04/pawi-ogon.html
dziś sos grzybowy z suszonych grzybów i ziemniaki … zrobię tak .. a Wy jak robicie …
http://beszamel.se.pl/sosy-i-dipy/sos-grzybowy-przepis-na-sos-z-suszonych-grzybow-ze-smietana,4773/
robicie sobie prezenty na Święta Wielkanocne? … ja ostatnio tak .. prezenty to słodycze, własne przetwory i dla dorosłych alkohol ..
idę do fryzjera się upiększyć ..
Jeśli chodzi o sos grzybowy, to dodaję suszone grzyby w czasie duszenia mięsa/ gulasz albo bitki/.
Prezenty dostają dzieci, goście dorośli nie. Jeśli zdarza się, że idziemy w gości na Wielkanoc to zabieramy dla gospodarzy alkohol i słodycze. Może być kosz z ” delikatesami”. Jutro przyjeżdża do mnie siostra i szwagier. Przywiozą jakieś domowe wędliny i bigos.
Planowanie zawsze wygląda lepiej niż realizacja planów. Wszystko toczy się zbyt wolno. Upiekł się właśnie sernik; ja robię go na półkruchym spodzie i z krateczką na wierzchu, więc pracy przy nim było sporo. Na swoją kolej czeka mazurek z masą pomarańczową.
Jolinku-masz rację, pozbieram te opisy i nawet jeśli nie doczekam się wnuków,
bo przecież nigdy nie można być tego pewnym, to poczytam sobie w bujanym fotelu na starość 🙂
Zakupy zrobione, zamiast rzeżuchy będzie na stole zielony owies, na targu w Wyszkowie była tylko taka propozycja.
W ogrodzie kwitnie już nieśmiało czereśnia zatem przewidujemy postawić świąteczny stół w jej cieniu i mam nadzieję, że pogoda na to pozwoli.
Zamiast zurku będzie zupa koperkowa, bo wydaje mi sie bardziej wiosenna i dostosowana do obecnych temperatur. W kuchni pyrka mięso na pasztet zatem idę doglądać.
krytyno ja też zwykle tak wykorzystuję suszone grzyby ale teraz chciałam sosu bez mięsa .. z tego przepisu wyszedł taki jak lubię … wyszło mi sporo to będzie na drugi obiad z dodatkiem mięsa …
jak Wam zostanie biała kiełbasa to może takie pierogi zrobicie …
http://www.mirabelkowy.pl/2019/04/pierogi-z-biaa-kiebasa.html
Małgosiu co z nogą? ..
Drogie podrozniczki,
Wasze opisy podrozy w Japonii a szczegolnie roznice zwyczajow przypomnialy mi ksiazke The Ginger Tree ktorej autorem jest Oswald Wynd. Autor urodzil sie w Tokyo w szkockiej rodzinie.
Ksiazka dzieje sie na poczatku 20 wieku I opisuje losy Szkotki ktora przez wiele lat mieszkala w Japonii.
Na temat swiat: sasiad przyniosl tuzin zielonych jaj od kur ktore znosza jajka zielonego koloru 🙂
W nowym numerze „Polityki” świetny artykuł Katarzyny Czajki-Kominiarczuk o pożarze katedry Notre Dame. No i o domorosłych „specjalistach” od pożarów. Poza tym artykuł naszej Gospodyni i kilka przepisów wielkanocnych dla wegetarian – zdaje mi się, że ktoś tutaj pytał o takie przepisy?
Danuśka,
na jaką „starość”, przecież uchwaliliśmy na blogu, że coś takiego nie istnieje!!! Dzisiaj w jakiejś gazecie wpadł mi w oko tytuł „Moda dla kobiet dojrzałych” i tego zamierzam się trzymać – wiek dojrzały!
Na razie wszystkie jesteśmy podfruwajki 😉
Na panów niedojrzałych nie mam odpowiedniego wyrażenia 🙄
Zimno, mokro, bezlistnie i żadne czereśnie nie kwitną 🙁
Gospodynie piszą w Polityce czyli na blog Piotra się obraziły .. 🙁 .. Salsa wspominała o tych przepisach bo pytała krystyna ..
Alicjo jak zwał tak zwał .. młode nie jesteśmy …
Jolinku, najprawdopodobniej zapalenie ścięgien, muszę jeszcze zrobić USG. Zalecenia : oszczędzanie, usztywnienie, krioterapia, lek przeciwzapalny.
Koło mnie kwitną rożne drzewka owocowe.
Małgosiu to dobrze, że byłaś u lekarza .. wygląda na poważny uraz ..
popatrzcie na niebo … piękny i prawie różowy księżyc ..
Jolinku,
człowiek jest tak młody, na ile się czuje. Ja się czuję na okołotrzydziestkę 😉
Małgosiu,
jeśli masz w zamrażarce/zamrażalniku torbę z groszkiem mrożonym, to akurat świetna rzecz na krioterapię. Jerzor tak sobie kolanka okłada czy co mu tak aktualnie dolega (łokieć tenisisty na przykład, kolanka siadły z okazji przedobrzenia na rowerze pod górkę…)
Korci mnie, zeby te przepisy przekleić tutaj…najwyżej dostanę po uszach od Gospodyń 😉
No bo są potrzebujący tutaj, a nie każdy prenumeruje wydanie internetowe „Polityki”!
Pasztet z soczewicy
1. Najpierw 1,5 szklanki czerwonej soczewicy namaczamy w 2 szklankach wody i po co najmniej godzinie gotujemy soczewicę na wolnym ogniu, dolewając nieco wody, gdyby się wygotowała.
2. W czasie gotowania soczewicy podsmażamy na oleju około szklanki warzyw startych na jarzynowej tarce: koniecznie znaleźć się tu muszą cebula, marchew, pietruszka, ale i to, co mamy pod ręką, według gustu. Doprawiamy warzywa solą i pieprzem.
3. Kiedy woda odparuje, a soczewica rozgotuje się na purée, dodajemy podsmażone warzywa, całość masy mieszamy, nieco chłodzimy, dodajemy 3 jajka i przyprawy: 2 łyżki przecieru pomidorowego, sól, pieprz, mielony kmin rzymski, imbir, curry i dokładnie mieszamy.
4. Keksową blaszkę smarujemy masłem i wysypujemy tartą bułką, po czym wkładamy masę soczewicową i potrząsamy blaszką, aby usunąć pęcherzyki powietrza.
5. Nagrzewamy piekarnik. Pieczemy w temperaturze 180 st. C przez około 30 min, dokładnie schładzamy, najlepiej przez kilka godzin w lodówce.
Doskonałą propozycją na jarskie święta są też potrawy z cukinii. To warzywo z Południa, ale doskonale przystosowuje się do warunków bytowania w naszej części Europy, daje znakomite plony i po prostu – smakuje. Czasem nawet nieoczekiwanie doskonale, jak choćby przygotowany z tego warzywa farsz do naleśników. Wzorem Ćwierczakiewiczowej najpierw poradzę: „naleśniki zrób zwykłym sposobem”. A ów zwykły sposób to zmiksowanie szklanki mleka, nieco mniej niż szklanki wody gazowanej, szklanki mąki, 2 jaj, szczypty soli i 3 łyżek oleju. Ciasto powinno odpocząć około pół godziny i można przystąpić do smażenia na lekko smarowanej olejem patelni cienkich naleśników. Można to zrobić wcześniej, a dokładnie zawinięte w folię spożywczą przetrzymać w lodówce i przed samym nadziewaniem chwilę zagrzać w kuchence mikrofalowej, aby stały się elastyczne.
***
Farsz z cukinii
1. Do farszu potrzebujemy oczywiście cukinii (2 szt.), 2 szalotek i 2 ząbków czosnku. Szalotkę i czosnek trzeba posiekać i chwilę podsmażyć na 2–3 łyżkach oleju.
2. Dodać startą na grubej tarce obraną cukinię, doprawić w czasie duszenia solą i pieprzem. Kiedy odparuje większość płynu, farsz jest gotowy.
3. Smarujemy farszem cienko naleśniki i zwijamy w ruloniki. Możemy je posypać startym parmezanem lub polać beszamelem i zapiec w piekarniku albo po prostu obsmażyć na klarowanym maśle.
***
Zapiekane warzywa
1. W misce przygotowujemy sos: 3 łyżki oleju rzepakowego, łyżka ciemnego sosu sojowego, 1/2 łyżeczki ostrej papryki mielonej, 1/4 łyżki płynnego miodu, sól, pieprz, na czubek łyżeczki mielonej kolendry. Składniki sosu mieszamy.
2. Kalafiora dzielimy na możliwie jednakowej wielkości różyczki i wkładamy do miski, po czym mieszamy, aby różyczki pokryły się sosem.
3. Na półmisku układamy arkusik papieru do wypieków, kładziemy na nim kawałki kalafiora i w nagrzanym do 200 st. piekarniku pieczemy wstępnie 10–15 min, mieszamy i pieczemy kolejne 10 min, aby kalafior stał się miękki i lekko się zrumienił na złocisto.
4. Przed drugą turą pieczenia posypujemy płatkami migdałowymi wierzch potrawy, a po wyjęciu z piekarnika przyozdabiamy siekanym koperkiem.
Równie smaczny i efektownie wyglądający będzie półmisek zapieczonych warzyw: marchwi, pietruszki, papryki, batatów, cebuli, dużych ząbków czosnku, mocno skropionych olejem lub oliwą, posypanych solą, pieprzem i posiekanymi ziołami (obficie!). Upieczone w piekarniku są doskonałe zarówno na zimno, jak i na gorąco, jako dodatek do mięs, jaj i jako wspaniała potrawa z dodatkiem gorącej grzanki.
***
Życzę miłych i bezproblemowych świąt, bez zbyt trudnych kulinarnych wyzwań!
* Wykorzystałam m.in. przepisy zawarte w książkach: „Uniwersalna książka kucharska” Marii Monatowej (1910); „Najnowsza kuchnia” Marty Norkowskiej (1903); „Jak gotować” Marii Disslowej (reprint z 1989); „Kuchnia polsko-francuska” Antoniego Teslara (1910).
Zapraszamy do odwiedzania bloga im. Piotra Adamczewskiego „Gotuj się!” prowadzonego przez Agatę i Barbarę Adamczewskie.
Barbara Adamczewska
Ten pasztet z soczewicy brzmi bardzo bardzo! Soczewica jest niedoceniona w kuchni. Sama mam zieloną i czerwoną, jak mi się przypomni, to wrzucę przygarść do jakiejkolwiek zupy. A ten przepis jest znakomity!
Jolinku, rzeczywiście piękny księżyc w lisiej czapie.
Alicjo,
dobrze, że wkleiłaś te przepisy. Soczewicy nie lubię, pasztet piekłam i męczyłam się z nim. Ale warzywa pieczone mam zamiar przygotować. Bataty i resztę już mam. W ubiegłym roku na święta chciałam mieć wśród tych warzyw pasternak. Naszukałam się go; w końcu znalazłam w sklepie ze zdrową żywnością kilka podeschniętych korzonków. Żadna rewelacja, w każdym razie więcej było zachodu niż smaku. Zamiast pasternaku będzie więc pietruszka.
Księżyc dziś w pełni. Od najdłuższego dnia w roku dzielą nas już tylko 2 godziny i 34 minuty.
Jolinku,
jaką masz teraz fryzurę – loki czy proste włosy, krótkie czy dłuższe?
Pierogi z białą kiełbasą mogą być dobre. Można by dodać ewentualnie kiszoną kapustę, a całość podsmażyć. Tak czy tak to dobry pomysł na szybki farsz.
Pietruszka jest bardziej wyrazista „na wytrawnie” w smaku, pasternak jest słodkawy. Ja bym wybrała pietruszkę 😉
Jak wspominałam, Wielki Piątek jest tu bardzo poważnym świętem, ale nie wiem, bo nigdy nie wglądałam w to, jakie są obrzędy i co się je – czy też nie je, z tego co pamiętam, to cały Wielki Tydzień był tygodniem wielkiego postu. Na święta tradycyjnie piecze się tutaj indyka (nie tylko na Thanksgiving Day!), albo gotuje się kawał szynki.
Z tych dwóch preferuję indyka. Szynkę wolę zwyczajnie, do chleba.
Nasi znajomi Kanadyjczycy peklują szynkę w jakiejś solance i jak dla mnie – jest to nie za bardzo do jedzenia. Sól, sól, sól…
Może Orca dorzuci do tego trzy grosze, od strony Pacyfiku 😉
Prezentów nigdy z okazji świąt Wielkanocnych nie dostawałam ani nie dawałam. Tutaj – z tego co wiem, dzieci biegają po ogródku czy gdzie tam i szukają jajek w trawie, w Wielką Niedzielę. O ile się orientuję, nie są to jajka Fabergé, ale jak kogoś stać, to może zaszaleć i coś w te wydmuszki włożyć 🙂
U nas ani trawy, ani dzieci w odpowiednim wieku 🙁
A kot siedzi na komputerowym instrumencie i ma wszystko w głębokim poważaniu (na tym siedzi kot, bo to-to grzeje):
https://www.google.com/search?q=DC550d&client=firefox-b-d&tbm=isch&source=iu&ictx=1&fir=gtnoolkKyYj7-M%253A%252CVFnO9fR2GqV1fM%252C_&vet=1&usg=AI4_-kTQy68yx87OXpGNOqzeHvkHfNcPPw&sa=X&ved=2ahUKEwju2cCS_9zhAhVF1qwKHbH3CqAQ9QEwAXoECAkQBg#imgrc=gtnoolkKyYj7-M:
Dzien dobry,
Jolinku 10:43 – mnie tez sie tak wydaje. Mam wydanie papierowe. Ale to nic…
Kupilem tez sobie Kraine Bugu, a w tym numerze bardzo ciekawy artykul Pana Waldemara Sulisza – Szabat nad Bugiem. Bardzo lubie kuchnie zydowska, lubie tez porownywac jak wiele mamy wspolnego. Chociaz dzieje nie pozwolily nam sie bardziej kulinarnie zwiazac, ale cos z tamtych czasow pozostalo.
U nas w domu na Wielkanoc zawsze byly strucle z makiem, myslalem, ze Mama robi najlepsze, jednak te kupione w zydowskich sklepach Brooklynu lub w malych miasteczkach New Jersey byly niepowtarzalne. Czy to jest wiec nasze ciasto czy zydowskie?
Czy ktos wie co to byl „szabasnik”?
Pan Sulisz poleca ksiazke „Kuchnia zydowska Balbiny Przepiorko”. Juz ja wlasnie dzisiaj kupilem. Tez polecam!
Wszystkim zycze dobrych I wesolych swiat – dzisiaj zaczal sie Passover, a w niedziele Wielkanoc.
Bylem dzisiaj pod Muzeum Polin uczcic rocznice Powstania w Gettcie Warszawskim.
Danuska I Malgosiu – wielkie dzieki za Kraj Kwitnacej Wisni.
https://www.bing.com/videos/search?q=mama+z+miasta+yokohama&view=detail&mid=D6A4397D11C7015909F8D6A4397D11C7015909F8&FORM=VIRE
Dobranoc
Ja wiem, co to szabasnik, moja babcia miala. Mysle, ze w Polsce to nie taka zapomniana rzecz.
Szabasnik ma kilka roznych znaczen …
Zazdroszcze Wam troche kwitnacych drzew i kwiatkow wszelakich, bo u nas nic. Troche sie zaczyna zielenic, ale duzo czasu jeszcze uplynie zanim zrobi sie wiosennie.
Zakwas na zurek jest juz gotowy, niesmiertelna salatka jarzynowa tez. Na jutro zostalo mi dekorowanie mazurka i gotowanie zurku.
Moje dziecko ma sesje egzaminacyjna i egzaminy wypadaja w sobote i poniedzialek, niestety. Wyglada na to, ze obiad wielkanocny dojedzie do niej (razem z nami). Dzisiaj, jak nam doniosla, w ramach swiatecznego obiadu (Wielki Piatek jest swietem panstwowym) na stolowce studenckiej podawano pieczonego indyka z ziemniakami, jarzynami na parze i zurawina – zelazny zestaw, bez wzgledu na rodzaj swiat. :))
Smacznych Swiat Wielkanocnych wszystkim piszacym i czytajacym blogowiczom, i Gospodyniom!
Nowy 🙂
Wczoraj tuż przed zapadnieciem zmroku, kiedy zza horyzontu wyszła wielka kula pomaranczowego księżyca, na pobliskiej łące pojawiły się trzy sarny.
Widok był niezwykły, Tokio może się schować 😉
dzień dobry … ☕
Alan 100 lat … z okazji urodzin pozdrowienia i dużo szczęścia … 🙂
Alinko uściski urodzinowe dla Michałka … 🙂
krystyno włosy są średnio długie i pokręcone … 😉
do kawy …
http://pistachio-lo.blogspot.com/2019/04/baba-paryska-z-przepisu-z-1885-roku.html
taki pasztet to bym zjadła …
https://apetycznie-klasycznie.pl/2019/04/pasztet-z-lososia-z-jajkiem/
idę na śniadanko z ulubioną rodzinką … 🙂
Danusko, przekaz Alainowi najlepsze zyczenia urodzinowe!
Jolinku, dziekuje w imieniu Michela. Przypomniałaś dobry pomysł na swiateczny pasztet. Może jeszcze zdążę zrobić 🙂
Gdybym nie miała juz dzisiaj okazji tu zajrzeć, życzę wszystkim udanych Świat Wielkanocnych.
Tę kobietę wszyscy znamy 🙂
http://weekend.gazeta.pl/weekend/1,152121,24663016,irena-kwiatkowska-kobieta-glownie-pracujaca.html
Sante’ (o odpowiedniej porze, u mnie prawie piąta nad ranem) dla naszego ulubionego Francuza oraz Młodego Francuza, Michela – ale im się zeszło 🙂
Dla Solenizantów Alaina i Michela najserdeczniejsze życzenia zdrowia, radości i pomyślności.
Życzę Wszystkim radosnych Świąt.
Spokojnych i zdrowych Świąt ! Radosne będą tam, gdzie są małe dzieci, więc jutro u nas tak właśnie powinno być.
Szabaśnik znam tylko z literatury. Znaczy to samo co duchówka. Bardzo praktyczny nie tylko z powodów Szabasu. Dziś do zobaczenia chyba tylko w skansenach.
Makowce, o których wspomina Nowy piekło się u nas na pewno na Boże Narodzenie, czy na Wielkanoc, tego już nie pamiętam. Moja siostra piecze je na na obydwa święta.
Alicja pisze o indykach. Kiedyś i ja piekłam indyka w całości, trochę bez sensu, bo ile mogły zjeść 3 osoby. Większość wędrowała w kawałkach do zamrażarki. W zwykłych sklepach mięsnych w ogóle nie widuję indyków w całości. Ale na hali targowej na pewno są.
Merci beaucoup!
Dziękuję bardzo!
Alain
Urodzinowe uściski dla burgundzkiego Michela i niech Młodym wiedzie się jak najlepiej.
Już dzisiaj ustawiliśmy obiadowy stół pod kwitnąca czereśnia. Carpe diem!
Życzę wszystkim pogodnych i smakowitych Świąt!
Biografia Ireny Kwiatkowskiej wydaje się ciekawa, bo ciekawa jest sama bohaterka. Dla mnie wartością jest przypomnienie dorobku aktorki, mniej ciekawi mnie analizowanie jej charakteru. Dobrze, że takie postaci jak Kwiatkowska, Alina Janowska, Wiesław Michnikowski i inni z niezaprzeczalnym dorobkiem zawodowym mają swój zapisany ślad.
Plastusia czytanego w radiu pamiętam doskonale, ale już wiedziałam jak wygląda czytająca aktorka, więc rozczarowania nie było. Pamiętam, audycja nadawana była w takiej porze, że nie zawsze zdążyłam wrócić ze szkoły. Za to Koziołka Rududu także w interpretacji Ireny Kwiatkowskiej można było słuchać bez przeszkód w niedzielne poranki.
Szbasnik pamiętam z dziecięcych wakacji na Podhalu. Służył do pieczenia chleba i co to był za chleb…!
Szabasnik oczywiście
Wesolych Świąt z zielonego Zagrzebia! Całe miasto dzisiaj ruszylo na zakupy, bazar w centrum miasta, tuż obok hale targowe oblężone. Zieleń aż kipi, kwitną kasztanowce, a na targu konwalie i nawet peonie już w pączkach. Pogoda wspaniała sprzyja spacerom, choć dzielnica mocno pagorkowata, więc trzeba się nieco nasapać. Wczoraj oglądałam również ten niezwykly ksiezyc…
Serdeczności dla świetujacych dziś Panów, wszystkiego najlepszego 🙂
Pierwsze moje „spotkanie” z Ireną Kwiatkowską, to Ania z Zielonego Wzgorza, bardzo spieszylam się ze szkoły zeby zdążyć na tę audycję, jak dawno to było…
U nas też w starej kuchni kaflowej ( piętrowej!) był szabaśnik. Jesienią zawsze służył do suszenia owoców. Do pieczenia nie za bardzo, o ile pamiętam – piekło się tam nierówno.
Do pieczenia ciast służył za to prodiż – pamiętacie ustrojstwo? Znakomite na biszkopty i takie tam. Pamiętam raz, upiekłyśmy biszkopt na tort makowy – oczywiście z dodatkiem maku i według przepisu. Niestety, biszkopt z makiem nam usiadł 🙁
Był zakalec, niewielki, na samym dnie, ale jednak. Coś podobnego (ale nie tak ozdobnego!) było w naszej wielkiej kuchni w starym domu, szabaśnik to to po lewej w wyższej części piecowej 😉
Nie mam ani jednego zdjęcia z tego okresu 🙁
https://www.google.com/search?q=stare+kuchnie+kaflowe&client=firefox-b-d&tbm=isch&source=iu&ictx=1&fir=jpX_sWvRXKRHUM%253A%252CrfNACsXpYz5KLM%252C_&vet=1&usg=AI4_-kSi_4euxdjtn1UNICEYlU6zgNYRXw&sa=X&ved=2ahUKEwjss4Om797hAhXCtVkKHSGBBLMQ9QEwBXoECAgQDg#imgrc=jpX_sWvRXKRHUM:
Gazeta ma zazwyczaj ciekawe artykuły na weekend – http://weekend.gazeta.pl/weekend
Właśnie „wybieram się” poczytać o Edmundzie Niziurskim, „Księgę urwisów” znałam prawie na pamięć…
Salsa,
mam nadzieję, że w Czechach (lub na Słowacji) spróbowałaś knedlicków?
A propos kuchni żydowskiej – Nowy, chyba się mylisz, związki kuchni żydowskiej z kuchnią polską były chyba „skazane na siebie” i do dzisiaj są widoczne. Pomijając słynnego karpia po żydowsku, choćby „latkas”, czyli placki kartoflane 😉
Nasza Gospodyni napisała kiedyś książke „Kuchnia żydowska wg Rebeki Wolff” (posiadam, i to z osobistym wpisem i autografem!).
Książka jest z obfitym (kulinarnie mówiąc) wstępem, co szczególnie sobie cenię, bo nakreśla pewien klimat.
Jeśli poczytać przepisy – wiele z tego znajdziemy na naszych stołach. I nic dziwnego, przez wieki mieszkaliśmy razem, do czasu, aż pewien pan z wąsikiem postanowił „oczyścić”, a potem pan drugi w okularach, w ’68 roku…
Dzisiaj idziemy na „lanczyk” do naszych przyjaciół Moskali. Zabieramy ze sobą makowiec-zawijaniec, zakupiony w polskim sklepie. Zawinięty w folię spożywczą trzyma się całkiem świeżo 🙂
(1.2) reg. krak. piekarnik
(1.3) daw. żydowski świecznik używany podczas szabatu[2]
(1.4) daw. dobudowana część przy piecu kuchennym, służąca do pieczenia lub trzymania w cieple wcześniej przygotowanych potraw[2]
Przesylam serdeczne zyczenia z okazji świat. Przy naszym stole zawsze siedza wyznawcy roznych religii. Od katolickiej przez zydowska do religii gor, gorskich rzek, wodospadow I fal w oceanie. Menu jest urozmaicone w zaleznosci od preferencji. Zwykle kazdy przynosi cos I stawia na stole obok innych smakolykow. Kazdy je, co jest zgodne z jego tradycja. Najwazniejsze ze mozemy sie spotkac I rozmawiac.
Niektore firmy maja rozklad swiat dostosowany do religii. Kto chce bierze wolny dzien w Xmas day, inny bierze wolny dzien zgodny z jego religia. Nie mozna brac wolnego w obydwa dni.
Indyk jest tradycyjnie serwowany w Xmas I Thanksgiving.
Calego indyka mozna kupic przez caly rok.
Salso ten bazarek prawie zawsze jest oblegany bo turyście też go lubią ..
dziś pod oknem zakwitł mi pierwszy bez … w wazonie mam pachnące tulipany … za oknem ciepło i ptaszki śpiewają … 🙂
Wesołych i Radosnych Świąt … 🙂
Śpieszymy się z Wesołym Alleluja dla wszystkich Łasuchów 🙂
Dobrych Świąt i wiosennej radości. Alleluja.
Gospodyniom i Łasuchom świętowania w stylach dowolnych 🙂
Dzien dobry,
Alicja 16:46
Czytam juz od dluzszej chwili kilkakrotnie swoj wpis o kuchni zydowskiej I naprawde nie wiem, nie moge sie doszukac w czym sie tam myle….. Ale mniejsza z tym. Moze zbyt malo precyzyjnie pisze….
Dzisiaj, juz drugi dzien z kolei spedzilem w Muzeum Historii Polskich Zydow Polin. I bede musial pojsc jeszcze raz lub dwa, kiedys. Bylem tam ostatnio rok temu. Dla mnie jest to nie do ogarniecia w czasie jednej wizyty. Jest to jak dobra ksiazka, ktorej nie da sie przeczytac w jeden wieczor I odstawic na polke, trzeba to powoli przerabiac. Przynajmniej ja.
W muzealnej ksiegarni kupilem trzy ksiazki, w tym pieknie wydana ksiazke kucharaka, polskie tlumaczenie – Jerozolima. Polecam!
Kupilem tez Legendy Zydow Polskich, sa to glownie legendy chasydow, a sam wstep wyjasniajacy pojecie „Polscy Zydzi” sklonil mnie do kupna tej ksiazeczki.
Ostatnia nabyta dzisiaj ksiazka sa rozmowy z Michaelem Schudrichem, naczelnym rabinem Polski. Specjalna moja sympatia do rabina Schudricha nie pozwolila mi zostawic tej ksiazki na polce.
Wieczor spedzilem na warszawskiej Starowce, chodzac od kosciola do kosciola, zwiedzajac groby, ale rowniez upajajac sie atmosfera przedswiatecznej, tetniacej zyciem, glosnej I wielobarwnej Starowki.
Oczywiscie ani wczoraj, ani dzisiaj nie ominalem najlepszej kawy na swiecie w „Pozegnaniu z Afryka”. Wczoraj pilem kawe z Etiopii, dzisiaj, nietrudno zgadnac – kenijaska. Mocna, bardzo mocne espresso, przed kazdym lykiem kawy pijac lyk podanej wody. Wtedy smak kawy jest odbierany jeszcze intensywniej. Naprawde pycha!!!!! Wszystkich mieszkajacych w Warszawie, a lubiacych kawe namawiam do odwiedzin tego miejsca. Kilka dni temu kupilem tam kawe z Ugandy. Niezwykle ciekawy aromat, pije codziennie jako poranna kawe.
Ale zanudzam, a tutaj wszyscy juz pewnie bardzo swiatecznie. Swiatecznych radosci dla Wszystkich! 🙂
I spokoju i radości życzę w te świąteczne dni. A solenizantom wszystkiego co najlepsze. 🙂
Trochę Tuwima, wiosennego:
KWIECIEŃ
Mój długi cień na asfalcie
Pławi się w złotych promieniach,
Znów chodzę w rozpiętym palcie
I trzymam ręce w kieszeniach.
Chodzę życzliwy, łaskawy,
Z czerwonym goździkiem w klapie,
Przed szybą każdej wystawy
Przystaję, jak miejscy gapie.
Przyglądam się byle czemu
Z radością niewysłowioną,
Dziękuję słońcu ciepłemu
I wiewom, co wonnie wioną.
Kiwa się głowa szczęśliwa,
O goździk nosem potrąca
I niucha wiosny zażywa
Beztroska, promieniejąca…
Kwiecień kołuje mi w głowie,
Świat ze mną kołuje cały!
Idź, palnij za moje zdrowie
Kielich siarczystej gorzały!
Z tomiku Sokrates tańczący (1919)
Nowy, nie zanudzasz 🙂 . Nie miałam jeszcze okazji być w Polin. Planujemy taką wyprawę, ale na razie na planach się kończy.
Teraz czytam „Aleję Włókniarek”, z „Czarnego” 🙂 . Dlaczego taki tytuł? Włókniarkami, tkaczkami najczęściej były i są kobiety. W Łodzi jedną z najdłuższych ulic nazwano „Aleją Włókniarzy”, nie włókniarek. O kobietach uprawiających ten zawód zostało mało dokumentów, wspomnień. Brakuje ich pamiętników, relacji. Marta Madejska, autorka książki, z tych strzępków, które znalazła snuje opowieść i Łodzi i o ich mieszkankach. O „fabrycznych dziewczynach”, które pracowały na bogactwo właścicieli fabryk i dzięki którym miasto rozwijało się, a o których wtedy nie mówiono, a dzisiaj się nie pamięta.
I jeszcze jeden wiersz poety z Łodzi:
Julian Tuwim
NA ULICY
Być wysokim – hej, hej – jak to dobrze!
Naprzód iść – o ha – jak szczęśliwie!
Patrzeć w dal -– o hej – jak to dobrze!
– Jak to dobrze, jak szczęśliwie
Ujrzeć w dali Ciebie – Jasną!
Wieczór jest – o tam – jak cudownie!
Lekki wiew, ciepły wiew wiosenny!
Naprzód iść – o ho – niesłychanie!
– Jak to dobrze, jak wesoło,
Kiedy Cię spostrzegam w dali!
Wolność! Świat! Hej, ja! Jasne oczy!
Hej ha! Idę sobie po ulicy!
O ho! Coraz więcej szczęścia!
– Jak to dobrze, że oboje
Mamy takie jasne oczy!
1 IV 1916
Z tomiku Sokrates tańczący (1919)
„Nowy2
20 kwietnia o godz. 0:49 583970
Bardzo lubie kuchnie zydowska, lubie tez porownywac jak wiele mamy wspolnego. Chociaz dzieje nie pozwolily nam sie bardziej kulinarnie zwiazac, ale cos z tamtych czasow pozostalo.”
Nowy!
Moja wina, bo przeczytałam opacznie, ale niekoniecznie. Bo kuchnia polska i żydowska ma wiele wspólnego, ale nie rozumiem tego:
„dzieje nie pozwolily nam sie bardziej kulinarnie zwiazac” – jak to?
Toż kuchnia polska i żydowska ma wiele wspólnego 😉
O to mi szło. To mamy wiele wspólnego czy nie?
Asia
20 kwietnia o godz. 23:21 583999
No właśnie….brakuje nam koleżanki z Łodzi!
Rzepa nam brakuje.
http://weekend.gazeta.pl/weekend/1,152121,24673995,varga-o-niziurskim-raz-przyszedl-do-opery-w-jednej-skarpetce.html
Polemizowałabym
„Przed przystąpieniem do pisania „Księgi dla starych urwisów” zrobiłem sobie powtórkę z Niziurskiego, ale też ze Zbigniewa Nienackiego i Alfreda Szklarskiego. I zobaczyłem, że u nich nie ma tej wrażliwości ani zaufania do dziecięcego czytelnika. Szklarski w sposób łopatologiczny robił mu wykłady z flory i fauny.”
Więcej: http://weekend.gazeta.pl/weekend/1,152121,24673995,varga-o-niziurskim-raz-przyszedl-do-opery-w-jednej-skarpetce.html
Wszystko zależy od wieku, w którym się czyta takie czy inne książki. Nie zauważyłam, żeby mnie ktoś indoktrynował, taki Pan Samochodzik na przykład. A już Niziurski…no ale może młodsi ode mnie wiedzą lepiej ode mnie, jakie lektury namieszały mi w głowie.
dzień dobry … ☕
po obfitym śniadaniu wielkanocnym zalecam taką sałatkę na kolację … 😉 + sok pomidorowy …
http://wwwpysznejedzonko.blox.pl/2011/08/Salatka-japonska.html
wszystkiego smacznego … 🙂
Dzień dobry 🙂
Spokojnych, pełnych nadziei i miłości Świąt Wielkanocnych, radosnej, świątecznej atmosfery, wiosennych spacerów, optymistycznych spojrzeń w lepsze jutro, najpiękniejszych przeżyć i wzruszeń takich, jakich oczekujecie – dla Gospodyń i Wszystkich Łasuchów!
Dziękuję pięknie z dobre słowo o moich wierszach 🙂
A na dziś dedykuję wszystkim piękną wielkanocną poezję Mistrza Konstantego.
Wielkanoc Jana Sebastiana Bacha
(…)
A dzisiaj jest Wielkanoc. Dzwon rozmawia z dzwonem.
O, wesołe jest serce moje!
W starych szufladach są stare listy,
a w książkach zasuszone kwiaty,
jak to miło plądrować wśród starych papierów…
O, świąteczne godziny pełne złotych szmerów!
o, natchnienia jak kolumny złote! 0, kantaty!
Ubrany w zielony aksamit
brodzę, błądzę tymi pokojami,
i po galeriach, i po schodach;
o, jeszcze tyle, tyle do wieczora godzin,
żeby mruczeć, żeby nucić, żeby chodzić,
żeby płynąć jak zaczarowana woda!
Ciemne jak noc portrety witają mnie w salach,
jeszcze bardziej ciemniejąc, kiedy się oddalam.
To śmieszne, że niektórzy nazwali mnie mistrzem,
mówiąc, że w mych kantatach zamknąłem niebiosa.
Szkoda, że tu nie wszyscy znacie mego kosa,
ach, jakże ten kos śpiewa, jakże ten ptak gwiżdże,
jemu wiele zawdzięczam. No i wielkim chmurom.
I wielkim rzekom. I piersiom twoim, Naturo.
Spójrzcie na te niebieskie hiacynty,
na te krzesła z czarnego drzewa,
na te wszystkie złocone sprzęty,
na tę klatkę z papugami, która śpiewa,
na te obłoki jak srebrne okręty,
które wiatr południowy podwiewa.
Tak. Spójrzcie. To jest moje mieszkanie.
Też wspomnienie po Janie Sebastianie.
Mówią, że jestem stary. Jak rzeka.
Że czas coraz bardziej z rąk mi ucieka.
To prawda, że mi wiele godzin przepadło.
Ale to nic. Do diabła! Ja gram na mocnych strunach
i są jeszcze kantaty moje, do pioruna!
Nie czas mnie, ale ja go wziąłem na kowadło.
Zaraz przyjdzie rodzina i zacznie się uczta.
Córy moje, nim siądą, przejrzą się do lustra.
I chmara gości ściągnie. I nastąpi taniec.
Podjedzą sobie setnie i podpiją dobrze.
I pasterz z gobelinu też huknie na kobzie.
A potem wieczór przyjdzie. I zniknę w altanie.
Bo lepsza od mych skrzypiec, gdym grywał w Weimarze,
niźli perły, o których. dla mej żony marzę,
niż sonaty mych synów, niż wszystkie marzenia,
taka chwila wielkiego, wielkiego wytchnienia,
właśnie teraz, gdy widzę przez altany szparę
rzecz niezwykłą, zawrotną, szaloną nadmiarem:
WIOSENNE GWIAŹDZISTE NIEBO.
Konstanty Ildefons Gałczyński
1950
J.S. Bach – Oratorium na Wielkanoc
https://www.youtube.com/watch?v=fOb3ckecjLk
Wiosny w domu, za oknem i w sercach :)*
Ewa Irkowa pięknie nam stół okrasiłaś … 🙂
Jolinku, jedzone przez nas sałatki japońskie do głównie bardzo drobno poszatkowana zwykła kapusta, kilka wiórków marchewki i odrobina kukurydzy, czasem plasterek pomidora lub ogórka, do tego różne sosy lepsze lub gorsze, zwykle na bazie sosu sojowego. Brakowało nam bardzo naszych warzyw i owoców. W odwiedzanych przez nas supermarketach nie było nawet dziełu owocowo-warzywnego.
Na śniadanie była klasyczna sałatka warzywna, jaja, wędliny i biała kiełbasa, sernik na deser (to jedyne ciasto, które udało mi się zrobić), dzieci mają przynieść mazurki. Na obiad będzie żurek, pieczony schab, rożne surówki.
Za każdym razem, kiedy jem faszerowane jajka wspominam z rozrzewnieniem Nisię, która bardzo lubiła to danie. U nas były dzisiaj niewielkie kotlety jajeczne podane prosto z patelni oraz faszerowane jajka na zimno-z farszem pieczarkowym oraz sardynkowym.
Po śniadaniu wybraliśmy się w na spacer i pierwszym zwierzęciem, jakie dojrzeliśmy przy drodze był okazały zając. Bardzo dobrze wpisał się w świąteczne tradycje 🙂
Udało nam się też spotkać dwie sarny i żurawie, aparat wprawdzie był pod ręką, ale zdjęć niestety nie udało się zrobić. Dzsiaj w lesie i na łąkach cisza i spokój, większość działkowiczów i okolicznych mieszkańców spędza czas przy świątecznych stołach.
Od wczoraj usiłuję dodzwonić się bezskutecznie do Basi Adamczewskiej, brak jej artykułów wydaje się, chyba nam wszystkim, dosyć niepokojący. Dam znać, jeśli się czegoś dowiem.
hej! Bando Blogowa
niechaj baba drożdżowa
rodzynków swych nie chowa
jajka w w majonezowej szubie
kuszą gości jak ja to lubię
szynka z karkówką boje toczy
każda pierwsza chcąc wpaść w łasuchów oczy
a gdy już i zmęczone pisanki przymkną oczęta
Dyngus nie będzie obfity w tegoroczne Święta
urodzinowym solenizantom Alicji i Alanowi
serdczne życzenia coby zawsze byli zdrowi
wypadów dalekich i bliskich
dróg szerokich, wygodnych, nie śliskich
udanych ‚łowów” wędką czy też aparatem
zachłyśnięcia się naturą i całym światem
Echidna,
dziękuję 🙂
Danuśka,
prawdopodobnie Barbara nie przebywa u siebie w domu na święta, możliwe, że jest u córki.
U nas jajeczko, śledzik, troszkę wędlin – typowo. Tylko sałatki jarzynowej nie zrobiłam i teraz mi żal.
Poprzymierzaliśmy spodnie sprzed kilku lat, w niektóre trudno się było zmieścić, ledwie na styk 😉
Babę jedliśmy wczoraj u przyjaciół Moskali. U mnie w domu nie było zwyczaju wypieku różnych mazurków, a u moich znajomych jest taki zwyczaj. Poza tym cóż – mokro i zimno, czyli typowo.
A propos jajek faszerowanych – gdzieś mi mignął przepis na jajka faszerowane awokado. Może być ciekawe. Ja awokado lekko miękkiego używam do smarowania chleba – do tego pasują plasterki pomidora, cebula lub szczypiorek.
Wszystko się wyjaśniło-nasze Gospodynie spędzają Święta w wiejsko-sielskich okolicznościach przyrody. Pozdrawiają serdecznie wszystkich Blogowiczów.
Alicjo-jajka faszerowane awokado są rzeczywiście bardzo smaczne, kiedyś próbowałam również taką własnie wersję.
Echidno-dziękuję za życzenia w imieniu Jubilata. Twoje wierszyki, jak zawsze urocze 🙂
wróciłam … prawie objedzona i z wałówką .. specjalnością gospodyni jest baba gotowana ale w tym roku nie było … pierwszy raz trzy próby skończyły się fiaskiem i trwa dochodzenie, który składnik zawinił ..
Danuśka cieszę się, że Gospodynie zdrowe bo już się martwiłam … ale mam swoje ale ..
A gdyby tak, w ramach oddechu od wielkanocnych klimatów, trochę japońskich wariacji na różne tematy? Najpierw będzie druga część naszej podróży:
https://photos.app.goo.gl/WojHMKS71fzpBtAU8
Ciąg dalszy nastąpi…
Co należy wiedzieć o świętach Wielkanocnych na Fuerteventura 🙄
Czwartek jest jak piątek,
Piątek jak sobota, też z tańcami i występami,
Sobota jest sobotą i trwa do niedzieli wieczorem,
Poniedziałek to tak jak niedziela 🙄
Mam nadzieję, że wtorek będzie wtorkiem i znajdą się tacy chętni by mojego mobilka zaciągnąć do doktora, który będzie w stanie dokonać niezbędnych operacji.
Tu wcale w parku narodowym obok corralejo nie jest źle, nawet dzikie króliki zamiast zajączków wielkanocnych skakają po wydmach, ale po tylu dniach w jednym miejscu to nawet Przyjacielowi zaczyna się nudzić troszkę.
Pozdrawiamy i liczymy że od wtorku życie zacznie toczyć się normalnym tokiem 🙄
Danuśko, egzotyczny zawrot głowy, nawet trudno powiedzieć co w tych zdjęciach urzeka najbardziej, bo wszystko jest fascynujace i do kilkakrotnego ogladania! A tu jeszcze pierwsza część przed nami! Dzięki za taką porcję wariacji nt japonskich przygod 🙂
Danuśka jest co oglądać .. a ciuchy były potrzebne i na zimno i na ciepło .. ten facet z broda przystojniak .. 😉
Dzien dobry,
Najwazniejsze, ze Panie Gospodynie sa w zdrowiu, otoczone piekna przyroda.
Dziekuje tez za pozdrowienia. Jestem wzruszony!
Danuska – dziekuje za pierwszy – drugi zestaw zdjec z kolorowej Japoni. Swietne! Chcialbym tam jeszcze w tym zyciu dotrzec. Mialyscie wspaniala przygode.
Pozdrowienia dla bezdomnych na wyspie 🙂
Coś niedobrego z mobilkiem? Może mu się znudziło…
Tymczasem my się musimy obyć „zimnem i mokrem” 🙁
Na zdjęciach zidentyfikowałam kilka obiektów. Myśmy aż tyle tradycyjnie ubranych ludzi nie widzieli – raz tylko, chyba w Hiroszimie, ale to było jakieś święto i jarmark. W takich topo-rnych”japonkach” bym nie chciała chodzić…No ale ja chodzę bardzo szybko, a Japończycy, a zwłaszcza Japonki „drobią”.
Tradycja nakazuje, aby każdą pannę młodą, wychodzącą za mąż zaopatrzyć w jedwabne kimono (ja zostałam zaopatrzona przez Ewę Cichalewską 😉 ). Ceny takich kimono, ręcznie malowanych, potrafią być zawrotne, toteż matki zbierają na to pieniądze od urodzenia dziewczynki. Nasza znajoma od herbaty dostała kimono od matki za mniej więcej 25 000$ (tak, trzy zera!). Ja pozwoliłam sobie na krótki płaszczyk haori, i to z poliestru, o zgrozo! Służy mi za szlafroczek 😉
Przy takich cenach mniej więcej 7 000$ (CDN) za kilogram wołowiny z Kobe to drobiażdżek 😉 Śliczne są te ubiory, trzeba przyznać.
Na Danuśki zdjęciach wszystko kwitnie wkoło – byliśmy dokładnie w tym samym czasie, ale wydaje mi się, że miałyście zdecydowanie więcej słońca. U nas deszcz nie padał (kupiłam parasolkę!) ale było prawie cały czas pochmurno.
No i mamy dobrze ponad połowę świątecznego dnia za nami…
Danuśka,
wspólnie z Małgosią przeżyłyście intensywną przygodę japońską. Kolorową od kwiecia i tradycyjnych ubiorów.
Ogrody przepyszne, świątynie imponujące, kontrast kwitnących drzew wiśni i śniegu w Japońskich Alpach zadziwia, połączenie tradycji i wspólczesności zaskakuje. Można dostać zawrotu głowy.
„Hotel w kapsułce”, podobnie jak jedna z nowel Edgara Alana Poe, to horror dla klaustrofobików. Choć do nich nie należę, miałabym opory spędzenia nocy w takich warunkach. A jak oceniacie Wasze i Waszych współtowarzyszy podróży doświadczenie pobytu w ww warunkach?
Dziękuję z fotoreportaż i niecierpliwe czekam na część pierwszą.
dzień dobry … ☕
lany poniedziałek w pełnej krasie .. nocą popadało i zieleń koi wzrok .. już konwalie witają kwiatem przy drodze ..
To ja dziękuję wszystkim za miłe słowa 🙂
Japońska przygoda była rzeczywiście bardzo intensywna i niezwykle ciekawa. Pogoda nie była upalna, ale przez większość dni świeciło słońce, deszcz spadł tylko raz.
Japońskie ogrody to czysta poezja, nigdy nie jest w nich nudno, za każdym razem zachwycają układem roślin i aranżacją krajobrazu.
Echidno-miałyśmy trochę obaw związanych z noclegiem w hotelu kapsułowym, ale po wymianie uwag z innymi uczestnikami eskapady okazało się, że większość z nas spała bardzo dobrze i że ta mini powierzchnia nie była wcale stresująca, ani przygnębiająca. Ja spędziłam w kaspule jedną z lepszych nocy podczas całego pobytu w Japonii. Przed zaśnieciem słyszłam różne odgłosy z sąsiedztwa, jako że ludzie wchodzą, wychodzą, rozmawiają etc, ale wystarczyło włożyć stopery do uszu, by pogrążyć się w cisszy.
Danuśka to pozytywny Duszek .. wszystko jej się podoba … ja bym narzekała całą podroż i kwękała .. a to dla współpodróżnych ludź do wywalenia przez okno .. bym zmarnowała wyjazd sobie i innym .. podróż piękna ale marudy zostają w domu … 😉
cichal a Ty co obrażony na blog? …
krysiude jak ze zdrowiem? …
Jolly Święta w domu czy wypad wiosenny? …
Małgosia i Danuśka zobaczcie jakie pamiątki się przywozi z podróży … 😉 ..
This Art Collective Turns Street Covers and Tiles into Bespoke Printing Presses ..
https://www.youtube.com/watch?v=2qg736aOPps
Dzisiaj odwiedzi nas Chytrusek, już nie pierwszy raz. Sardzo wychudzony, ale kita piękna.Zrobić takiemu zdjęcie – ciężka sprawa, zwłaszcza jak Mrusia się niecierpliwi na parapecie…
https://photos.app.goo.gl/unH8BBMwsvHtbUnh6
Tu już uciekał…
https://photos.app.goo.gl/TKAdywQZy2GUP6zj9
*Bardzo – nie „sardzo…”
DZISIAJ OBCHODZIMY: Międzynarodowy Dzień Ziemi
Jolinku,
świetny ten pomysł podkoszulkowy – tylko bałabym się reakcji stróżów porządku. Oczywiście rozumiem, że po „wydrukowaniu” należałoby oczyścić miejsce z użytej farby, ale co będzie, jak taki stróż się napatoczy i sprzeciwi, wypisze nam mandat i jeszcze wtrąci do turmy???
Pomysł na prezent podrzucony przez Jolinka znakomicie sprawdziłby się/ lub nie sprawdził z powodów wymienionych przez Alicję, w Japonii. W wielu miastach zachwycaliśmy się pięknymi malowidłami na plytach kanalizacyjnych. Cóż za niezwykły pomysł, by tak prezentować swoje artystyczne wizje! Te malarskie włazy są do obejrzenia również na moich zdjęciach. Zatrzymuje się przed nimi wielu turystów. Przyznam, że nigdzie w Europie nie widziałam tego rodzaju artystycznych dokonań.
Jolinku-bądź uprzejma i się nie katuj. Nigdy nie wpadłoby mi do głowy, by uznać, że z Ciebie maruda. Przemierzyłyśmy wspólnie wiele kilometrów w bardzo różnych i dalekich okolicznościach przyrody i było w porządku, a nawet bardzo dobrze 🙂
Naszym Podróżniczkom w podziękowaniu za wspaniałe relacje i fotorelacje dedykuję kilka Haiku znalezione w sieci 🙂
Shiki (1867-1902)
Za towarzysza podróży
Wybrałbym pewnie
Motyla.
Co roku
Myśląc o chryzantemach,
Kiedy one myślą o mnie
Wiosenne porządki.
Bogowie i Buddowie
W podwórzu na trawie.
Kłębiące się chmury.
Przechodzimy
Nad bezwodną rzeką
***
Onitsura (1660-1738)
By poznać wiśnię
użyj całego serca
i własnego nosa
Kwiaty wiśni
sypią się i gdy patrzymy –
więcej kwitnących
Buson (1715-1783)
Co za księżyc –
Złodziej przystaje
Żeby śpiewać.
Błyskawica!
Dźwięk kropli
Spadających z bambusu.
Wiosna odchodzi
Niepewny marudzi jeszcze
Póżny kwiat wiśni
Drogie podrozniczki,
Dziekuje za wirtualna podroz!
Z okazji święta naszej planety zapraszam nad Pacific po drugiej stronie Japonii.
James Island wzdluz brzegow La Push, WA w ten piekny deszczowy dzien. Kamera na zywo.
https://forkswa.com/james-island-webcam/
Nowy czy czytałeś może: „Shitshow!” Charliego LeDuffa, laureata Pulitzera? W Polsce ukaże się za dwa dni. Już po „Głębokim Południu” zweryfikowałam niektóre moje wyobrażenia.
Dzien dobry,
Pozwole sobie dodac kilka haiku…
Oto kilka przetłumaczonych przez Czesława Miłosza haiku Matsuo Bashō :
Oddaj wierzbie
Całą nienawiść, całe pożądanie
Twego serca.
…………………………..
Zimna biała azalia –
Samotna zakonnica
Pod słomianą strzechą.
…………………………..
Zbudź się, motylu –
Późno, całe mile
Są przed nami.
………………………….
Koniec podróży –
Ciągle żyję tu – tu,
Tego jesiennego wieczora.
…………………………
Tą drogą
Nikt nie idzie
Tego dzisiejszego wieczoru.
……………………….
Godny podziwu
Ten kto nie pomyśli: ‘Życie mija’
Widząc błyskawice.
……………………….
Jakże chciałbym zobaczyć
Między kwiatami o świcie
Twarz Boga.
……………………….
Koniec roku –
Wszystkie kąty
Tego niestałego świata
Zamiecione.
Asiu, nie czytalem. Dziekuje za podpowiedz, nie wyjade stad bez tej ksiazki.
O „Glebokim Poludniu” staralem sie rozmawiac z tamtejsza Polonia. Zainteresowanie zerowe. Wiadomo, w ogromnym procencie to wyborcy „dobrej zmiany”, wiec nie czytaja nic i nic ich nie obchodzi.
W jednym reportazu pisałyście o zakrzywionych nogach Japonek. Nie pamietam czy ktoś to wyjaśnil. Jeśli nie, to w skrócie: zakrzywione nogi sa genetyczne. “Dawno dawno temu” Japonczycy, szczegolnie kobiety siadaly na podlodze na zgietych kolanach. Plecy wyprostowne. Wykrzywione nogi u kobiet byly aktrakcyjne.
Wykrzywionych nog nie widac u mlodszej generacji, ale 2-3 generacje do tylu, siadanie na zgietych nogach doprowadzilo do zmian genetycznych.
My zdjes emigranty…ciekawy artykuł, z paskudnym ortograficznym (każdy orze jak może, a jak nie może, to nie orze 😉 ), ale ciekawy:
https://wiadomosci.onet.pl/tylko-w-onecie/amerykanski-sen-jaka-jest-cena-za-marzenia/8lcs5ce
dzień dobry … ☕
dla Jerzora, yurka i Wojtków wszystkiego najlepszego z okazji imienin … 🙂
a po Świętach u mnie taki omlet …
http://www.smakiarmine.pl/przepisy-fit/omlet-kapusciany-z-serem-brie-i-lososiem-wedzonym/
Danuśka mam nadzieję, że Gospodynie jakiś wpis wypichcą w tej sielskiej atmosferze …
a na imprezkę imieninową lub urodzinową takie kwiatki …
http://blogzapetytem.pl/2019/04/17/faszerowane-roladki-z-szynki-w-galarecie/
Wszystkiego najlepszego dla dzisiejszych Solenizantów!
Dla Jerzora specjalna dedykacja 🙂 http://ak5.pl/i16.html
Orco-dzięki za wyjaśnienia. Krzywe nogi widać jednak głównie u młodszej generacji, bo dziewczyny noszą często krótkie spódniczki. Starsza generacja ubrana na ogół w dosyć szerokie spodnie.
Zapraszam na pierwszą część naszej podróży po Japonii:
https://photos.app.goo.gl/XchGF7Ld7Yx5VFPz9
Salso-jak tam wielkanocne zwyczaje na Bałkanach?
Jolinku-oj, nie wiem, nie wiem, jak to będzie z tym wpisem…
Jolinku 🙂 nasz drogi rzeczniku. Sielska atmosfera chyba nie wystarczy…
Danusko, co za podróż! Feeria widoków, kolorów, pooglądam te zdjecia jeszcze dokładniej.
A manekiny w sklepie maja proste nóżki 🙂
Wszystkiego najlepszego dla solenizantowi!
Wszystkiego najlepszego dla dzisiejszych Solenizantów!
Oglądam zdjęcia Danuśki i zastanawiam się czy byłyśmy na tej samej wycieczce, u Niej feeria kolorów a u mnie szarości 🙁
Danuśka ma oko do zdjęć … 🙂 … obejrzałam pobieżnie bo mam teraz mało czasu .. kolory nastrajają do uśmiechu na cały dzień … wieczorem jeszcze raz sobie poprawię humor ..
Jerzor dziękuje za życzenia, ja za zdjęcia (właśnie obejrzałam), udaję się do zajęć, bo goście mają wpaść na dobę – zrobiłam sałatkę jarzynową wczoraj, bo jakże to bez sałatki…
Kotka niestety, nie chce się wziąć za odkurzanie, ja nie wiem, za co my jej jeść dajemy, bo myszy nie łapie ani żadnej rzeczy, która jego jest.
Jesli ktos ma ochote wyprobowac siedzenie na kolanach to zdjecie pokazuje jak to robic poprawnie a jak robic to źle.
https://image.rakuten.co.jp/welfare-channel/cabinet/00766050/seiza10.jpg
Seiza jest praktykowana do dzisiaj. Szczegolnie w formalnych sytuacjach.
Co do atrakcyjnego wygladu nóg to znajoma powiedziala kiedys ze mlode Japonki nie chca wyjść za maż za Japonczykow. Wola mężczyzn z US I Europy zachodniej. Japonki poznaly różnice. Chodzi o roznice kulturowe i rolę kobiety I mężczyzny w małżeństwie. Stad jest duzo małzenstw Japonek I mężczyzn z US zarowno zolnierzy ktorzy byli w Japonii na bazie amerykanskiej jak obecnie businessmen z firm ktore maja biura w Japonii.
Jurkom życzę wszystkiego dobrego .
Japonia wg Danuśki rzeczywiście jest bardzo kolorowa. Jednorazowe oglądanie nie wystarczy.
Dziś mam dzień czytelniczy. Co z tego, że świeci słońce i jest ciepło, kiedy wieje bardzo silny wiatr i wzbija tumany kurzu. I przy okazji nawiewa różne śmieci. Pył wciska się do oczu i nosa. Tak więc zrobiłam tylko zakupy owocowe i trochę porządków w ogródku. I nadrabiam zaległości w lekturze prasy i kończę biografię Aliny Janowskiej ” Jam jest Alina, czyli Janowska Story” Dariusza Michalskiego. Sporo tam ciekawostek warszawskich związanych głównie z kabaretami i teatrzykami. Dobrze, że Alina Janowska w porę postanowiła zająć się utrwaleniem swojego dorobku artystycznego i historii swojej rodziny, bo w ostatnich latach życia choroba odebrała jej pamięć.
Wydaje mi się, że na pierwszym zdjęciu kobieta siedzi na klocku/ takim, jakich używa się do jogi/. A w ogóle dłuższe siedzenie w takiej pozycji źle działa na krążenie i nie jest wygodne. Przynajmniej dla mnie.
Krystyna,
Masz racje z tym klockiem. Niektore kobiety pomagaja sobie w ten sposob.
Zgadzam sie ze siedzenie w takiej pozycji nie jest zdrowe. Nawet z klockiem.
Dziewczyny,
klocki czy nie – nie bawcie się w te klocki! Skutki mogą być niezbyt estetyczne, i to jeden z przykładów, zaznaczam, że wcale nie najbardziej drastyczny (dziewczyna w środku):
https://photos.app.goo.gl/wyS1ZHTgVhV6rs5WA
Przykro też było zauważyć, że młode pokolenie rośnie wszerz. Jak trudno spotkać dorosłych, w sile wieku ludzi z nadwagą (nie widziałam!), o tyle wśród młodzieży da się już zauważyć pokolenie McFood, niestety, fast food. Mam tego przykłady na zdjęciach – a przecież Japończycy z reguły są szczupli.
Może panowie sumo, ale osobiście nie widziałam, tylko na końcu zestawu zdjęć Danuśki 🙂
Współczułyśmy kelnerkom, które w tradycyjnych, japońskich restauracjach(gdzie klienci siedzą przy niskich stolikach, na poduszkach ułożonych na podłodze) obsługują gości siadając na kolanach. Oj, nie jest to łatwa praca! Na dodatek przy okazji przechodzenia z pozycji stojącej do siedzącej trzeba balansować naczyniami z zamówionymi daniami.
Wieje rzeczywiście okropnie. Latorośl, która wybrała się do pracy na rowerze miała problemy z pedałowaniem pod wiatr i chwilami odnosiła wrażenie, że w ogóle nie porusza się do przodu.
Tym, którzy kochają jazz oraz muzykę kubańską polecam film, który obejrzałam dzisiaj w kinie: https://www.filmweb.pl/video/zwiastun/nr+1+polski-49703
Asiu, Nowy-dziękuję za haiku, przeczytałam z przyjemnością.
Danuśka-Koleżanki Warszawianki, zajrzyjcie proszę do poczty.
Obejrzalam jeszcze raz zdjecia. Bardzo mi sie podobaja. Zwrocilam uwage w sklepie (bazarze?) na seafood o nazwie geoducks. Nie wiem czy geoducks zyja u wybrzezy Japonii. Wiem ze Chiny importuja geoducks z WA. U nas geoducks sa popularne tylko w sklepach azjatyckich. W innych sklepach ich nie ma poniewaz jest male zainteresowanie. Jesli ktos chce geoducks to lopata do reki i kopac na plazy podczas odplywu. 🙂
Pisalam ze geoducks nie sa u nas popularne. Chodzi o menu. Turysci ogladaja z zaciekawieniem goeducks a podczas oyster fest jest specjalne miejsce gdzie mozna sobie zrobic zdjecie z tym stworzeniem.
Dzien dobry,
Caly dzien biegalem po Warszawie, az zglodnialem. Znalazlem gruzinska restauracje w Al. Ujazdowskich 22. Zamowilem pulpety smazone w sosie pomidorowym, do tego pieczony ziemniak z czosnkiem. Bylo swietne, dla mnie pyszne!!!!
Link restauracji
http://rusiko.pl/
Bardzo polecam!
Dzięki za życzenia.
dzień dobry … ☕
Danuśka droga po Japonii była kręta …
czas pomarszczonych jabłek nastał … wykorzystaj to …
http://melaniedziela.blogspot.com/2019/04/maso-jabkowe-ze-zwiedych-jabek-do.html
Na dzień dobry japońska specjalność 🙂 http://ak5.pl/p16.html
A poniżej artykuł na temat zdrowotnych właściwości tej herbaty:
https://www.oyakata.com.pl/ksiega-mistrza-oyakata/kuchnia-japonska/matcha-zielona-herbata-w-proszku
Specjalistką od parzenia matchy jest kuzynka Magda, która ma w swojej kuchni wszystkie utensylia do jej przygotowania. My, razem z Małgosią, kupiłyśmy pod koniec naszej podróży samą matchę, bez „oprzyrządowania”.
Japończycy dodają tę herbatę do wielu deserów, co zabarwia je na zielony kolor. Kilka razy jadłyśmy lody o tym smaku. W jednym z barów sushi mogłyśmy pić ten napój bez ograniczeń, bo do dyspozycji gości były pudełka z matchą i kraniki z wodą o właściwej temperaturze.
Jolinku-chwilami może kręta, ale najważniejsze, że ciekawa!
Nowy-potwierdzamy Twoją opinię o tej gruzińskiej restauracji. Byłyśmy tam, już jakiś czas temu, z Magdą.
Danusiu, jedna z zakupionych przeze mnie matchy okazała się być kulkowymi, zielonymi słodyczami podawanymi do niej, na dodatek o konsystencji gumiastej. Co do próbowania tego napoju to ja wypiłam , reszta spróbowała 🙁 Muszę pójść na przeszkolenie do Magdy 🙂
Małgosiu-współczuwam względem tej gumiastej niespodzianki 🙁
Co do smaku matchy to Alain stwierdził, że może pić w roli leczniczej herbaty 😉
Policzone:
4635 dni
111240 godzin
6674400 minut
Upłynęło od 14 sierpnia 2006 roku.
Sztandar już wyprowadzono?
Robert ocenił ją podobnie. Zaczęłam teraz sprawdzać jak się to przygotowuje. W wersji nieprofesjonalnej, ale skutecznej, wystarczy zwykły spieniacz do mleka 🙂
Danuśka super ciekawa .. i ciekawe ile schudłyście …
Kochana Polityko może jakiś stary wpis Piotra wpuścicie? ..
Jolinku, te lody, słodycze podtykane hojnie przez współtowarzyszy …
Jolinku, podpisuje sie pod tym apelem. Przecież Piotr chciałby, zeby ten blog wciaz istniał. Był prekursorem w tej dziedzinie w redakcji Polityki.
Małgosiu, słodycze były kompensowane przez kilometry, które przechodziliscie każdego dnia 🙂
Alino, pewnie tak, spodnie może ciut luźniejsze, niestety nie zważyłam się przed wyjazdem.
Wiecie co – nachalni jesteście.
Dajcie Gospodyniom odpocząć po świętach!
Mamy wpisy – ostatnio piękne opowieści Danuśki z Japonii, oraz zdjęcia – damy radę! Byle blog istniał – a to nam „Polityka” obiecała!
dzisiaj premiera … cały dochód z tej książki Tomasz Lis przeznacza na ECS i hospicjom, które wspierał Paweł Adamowicz …
http://trojmiasto.wyborcza.pl/trojmiasto/7,35612,24582551,umrzec-za-gdansk-12-rozmow-tomasza-lisa-o-pawle-adamowiczu.html
Alicjo prawie się uśmiałam …
Danuśka pozwoliłam sobie (bez pytania) pokazać reportaż z Japonii moim dzieciom … są zachwycone …
Na niektorych zdjeciach jest mala rzezba (postać) kota. Maneki Neko. Ta rzezba jest popularna I czesto wykonana z porcelany. Maneki Neko przynosi szczęście właścicielom domu, sklepu lub restauracji.
Jesli kot ma uniesiona prawa łapkę oznacza to pieniadze. Lewa uniesiona łapka jest symbolem zaproszenia do wnętrza.
Maneki Neko w bialym kolorze oznacza szczęście, kotek czarnego koloru odpędza zło. Kotek rudego koloru przyciaga bogactwo. Maneki Neko mieszanego koloru przynosi najwięcej szczęścia.
Alicjo
Przecieź nie chodzi tu o odpoczynek poświąteczny. Nie trzeba dużo pisać i wysilać się na niewiadomo jakie sążniste teksty, wystarczą dwa zdania by wspólnota która się zebrała przy tym stole mogła dalej funkcjonować i w miarę swobodnie rozmawiać. Nikt z nas nie oczekuje nowych przepisów kulinarnych ani fantastycznych relacji z wizyt w najdroższych restauracjach na końcu świata. Wystarczy być…
Jolinku-cieszę się bardzo 🙂
Orco-dzięki za wszystkie szczegoly na temat kota. Jego postać funkcjonuje też w innych azjatyckich krajach.
Misiu-myślę dokładnie tak samo.
Właśnie szykuję niewielki list w tej sprawie do znanych już nam pań z redakcji „Polityki”.
Danuska,
Dzieki za uzupelnienie. Ja chcialam napisac tylko o Japonii, ale masz racje, ze podobna symbolika kotka jest w innych miejscach Azji.
My, oh my 🙂
Ależ – Misiu, sam mało bywasz na blogu.
Ja za dużo.
Alicjo, no właśnie 😉
Krycho – brawo za odwage, ale zaraz zostaniesz zadziobana, obawiam sie.
Magdaleno – jak było na rajdzie? 🙂 Czy jeszcze jesteś przed nim?
W sobotę świętowaliśmy zaległe piętnaste urodziny L. 🙂 Dzień urodzin przypadł akurat w dzień egzaminu z matematyki. Solenizantka rozwiązała wszystkie zadania, ale i tak martwi się o wyniki. Pierwsze egzaminy – każdy to przeżywa i denerwuje się.
Dziadek upiekł, jak zwykle, tort. Młodsza zrobiła dla siostry kilka róż z masy cukrowej i ozdobiła nimi ciasto.
Jolinku – a Amelka jest zadowolona z egzaminów?
Mały raporcik z Zagrzebia 🙂 czas pędzi nieslychanie, święta przemknęły prawie niepostrzeżenie. Nie widzialam tu ludzi wedrujacych z koszyczkami do poświęcenia, a i kosciół pobliski był w Wielką Sobotę zamknięty, poza czasem porannym i wieczornym. Za to sporo ludzi na ulicach, w parkach, kawiarniach. Z tramwaju widzialam pana z wielkim koszem rozdajacego przechodniom pisanki w kolorze czerwonym. A poza tym zieleń kipiąca, kwitnąca i pachnąca. Zwlaszcza dzisiaj po nocnych ulewach i ciepłym dniu, szczególnie mocna. Roznice poziomów, liczne tajemne skróty schodkami wiodacymi przez parki bardzo nietypowe i wymagajace niezlej kondycji. Taki aerobik od niechcenia 🙂
Dzien dobry,
Alicja napisala:
Ależ – Misiu, sam mało bywasz na blogu.
Ja za dużo.
Krycha dodala:
Alicjo, no właśnie
A ja nie wiem o co chodzi – czy to „no wlasnie” dotyczy, ze Misio bywa rzadko na Blogu, czy to „no wlasnie” dotyczy watku, ze Alicja stwierdza, ze bywa tutaj za duzo.
Tak czy inaczej Dziennikarka po studiach (tak sie kiedys okreslila) chwali Kryche za odwage i przestrzega… 🙂
Misiu, Danuska – popieram, macie racje!!!!
Cichal zawsze zwracal nam uwage na przecinki, kropki, itd.
Ale niekiedy przecinek jest naprawde wazny. Znalazlem w sieci
Dobra zmaina
I drugie – Dobra, zmiana!
I tak trzymac !!!
dzień dobry … ☕
Asiu, Amelka po egzaminie była zadowolona … ale im dalej od egzaminu to ma wątpliwości czy się nie pomyliła .. podobno była w Twojej okolicy burza piaskowa ..
czeka nas dwa, trzy dni upału ..
Salso pomachanko … 🙂
Salso-dzięki za raport z Zagrzebia 🙂
Nowy-oby to drugie z przecinkiem się sprawdziło!
Trzymam kciuki za dobre wyniki egzaminów naszej okolo blogowej młodzieży!
Japońskie kwitnące wiśnie są oczywiście bardzo piękne, ale widok, jaki mamy w tej chwili z nadbużańskiego tarasu też raduje oko-jeszcze kwitnie czereśnia, juz zaczęła kwitnąć śliwa oraz jabłonie u sąsiada z naprzeciwka. Nic tylko organizować pikniki pośród tych wszystkich kwiatów.
jest nowy wpis …
Wielkie dzięki !