Co wiemy o owocach
Po pierwsze wiadomo, że bardzo je lubimy. Po drugie, że jadamy ich coraz więcej. Po drugie, że stragany i sklepy są ich pełne. Nie wiemy jedynie, ile trudu trzeba było włożyć w każde pudełeczko dorodnych malin, ani gdzie wyrosły. Wiemy o kłopotach naszych plantatorów miękkich owoców, którzy zaprotestowali przeciwno cenom skupu. Jeśli porównamy ceny na ladzie sklepowej i te skupowe, od razu widać że bardziej opłaca się kupować owoce i sprzedawać je z dużym zyskiem, niż w pocie czoła uprawiać. Tylko jak dojść do momentu sprzedaży, nie produkując? W sukurs przychodzi nam operatywny handlowiec, który znajdzie za bezcen owoce tam, gdzie lepiej dostać głodowe grosze za to co wyrośnie, niż z całą rodziną głodować.
Chodząc ulicami Warszawy, a myślę, że i innych miast także, widzimy całe stosy opakowań z owocami, które w krótkim czasie znajdą swoich amatorów. Ceny akceptowalne. Czy to szybka akcja pomocy naszym plantatorom, czy owoce kupowane za bezcen i szybko zwożone nawet z odległych krajów.
Jest teoria mówiąca, że najlepiej jadać owoce pochodzące z najbliższej odległości. Czy ktokolwiek mysi o tym? Krzyżuje się gatunki owoców, aby lepiej znosiły transport, tracąc na smaku, są twardsze i mniej smakowite, ale trzydniowy transport wytrzymują bez szkody. Nasze źródła zaopatrzenia są w najodleglejszych zakątkach. I proszę nie myśleć, że chciałabym się zamknąć w jednej strefie geograficznej.
Lubię borówkę amerykańską czy maliny zimą, truskawki zasypuję obficie niezdrowym cukrem i stawiam na stole w styczniu, nie spodziewając się, że będą spod Grójca. Chciałabym jednak wiedzieć, skąd pochodzą przetwarzane przeze mnie porzeczki, truskawki, maliny, które kupuję latem. A wszystko to przyszło mi na myśl, kiedy pochylałam się nad naszą wiejską grządką truskawkową i znajdywałam ostatnie boskie truskawki, pachnące, obrzydliwie wręcz słodkie i lekko trzeszczące w zębach od mazowieckiego piasku.
Komentarze
obok mnie rozstawia się stoisko z owocami i warzywami … mają dużą tablicę z nazwą (ale nie pamiętam teraz dokładnie jaką) spółdzielni gospodarskiej z certyfikatem … w Biedronce np. truskawki są od certyfikowanego dostawcy … kto szuka ten znajdzie … 🙂
takie ziemniaki mogą być dobre ale jest ryzyko przypalenia …
http://xn--ogrodnikwpodry-xob60t.pl/mlode-ziemniaki-po-skandynawsku-gotowane-w-bialym-sosie/
Z własnego ogródka mam tylko rabarbar oraz porzeczki czerwone i czarne – w tym roku nie zamroziłam porzeczek, bo zanim wróciliśmy z Polski, ptaki skutecznie się z nimi rozprawiły.
Nie ma dnia bez owoców – oprócz rabarbaru jest mango z Meksyku, arbuz (lub melon, jak kto woli), jabłka ze stanów, banany z jakichś dalekich krwjów, lokalne czereśnie. No i suszone śliwki na okrągło.
Czereśni mam już dość, ale jeszcze są i akurat najlepsze.
Nie zastanawiam się nad tym, skąd pochodzą owoce, które jemy, ani w jaki sposób zostały wyhodowane, pryskane czy opylane, nawożone – i czym. Czy to eko, czy bio – po prostu zajadam i już.
Nie mam złudzeń, że to wszystko pochodzi z wielkich upraw, a nie z ogrodu małego producenta. Owszem, bywają warzywa i owoce bio-coś tam, ale mnie jest wszystko jedno. Jak się nie ma, co się lubi, to się lubi co się ma 😉
Myślę, że mój organizm przyzwyczaił się do tablicy Mendelejewa, a przez 20 pierwszych lat mojego życia miałam naprawdę wszystko tak naturalne, że lepiej nie trzeba.
Artykuł z roku 2016, ale nadal aktualny i na temat:
http://www.dziennikzachodni.pl/polska-i-swiat/a/dobre-bo-polskie-czy-dobre-i-polskie-pola-zaprasza-na-zakupy-patriotyczne,9943206/
Właściwie chyba we wszystkich supermarketach są informacje o tym skąd pochodzą warzywa i owoce. Na straganach można dopytać, a czasem przeczytać, że na przykład truskawki są polskie.
Dodam jeszcze, że ten mój lokalny, niewielki w porównaniu z ogromnymi uprawami warzyw i owoców producent, też na pewno uzywa chemii na swoich polach. Ale chyba lepiej od niego kupić, niż może tańsze, ale transportowane z daleka? No, chyba że się nie ma wyboru, np. owoce z ciepłych krajów 🙂
Z Kurjera Stanisławowskiego 1905 r.
„Sezon owocowy zaczął się na dobre. W rozmaitych kamienicach, na rynku, po wszystkich ulicach, sklepach i sklepikach porozkładano – na ławkach, stołach, stołkach, schodkach itd. mnóstwo owoców. Każdy przekupień przebiera ciągle te owoce sortując na większe i mniejsze, a przebiera je tymi samymi palcami, którymi obciera nos (nie używając chustki) sobie i dzieciom i którymi zaspokaja wszelkie najobrzydliwsze swoje potrzeby, a myje je zaledwie raz na tydzień. Każdy z kupujących także, bez względu na czystość rąk swoich, musi palcami podusić lub bodaj pomacać – czy owoc dojrzały, a w dodatku kurz uliczny grubemi warstwami osiada na nich wraz z całymi rojami much, os itp. We Lwowie przekupnie mają nakaz przykrywać organtyną owoce – i mają baczyć – aby nikt brudnemi rękami owoców nie dotykał. Nakaz taki przydałby się i u nas.”
1901 r.
„Niedojrzałe owoce sprzedają handlarze na straganach i w czasie trwania targu. Możeby p. komisarz targowy i policja zechciała na to zwrócić baczniejszą uwagę i niedojrzałe owoce konfiskować.”
1904 r.
„W obronie Bojków.
R. p. Jaegermann zapytuje p. Burmistrza dlaczego magistrat nie pozwala obecnie Bojkom sprzedawać owoców na publicznych miejscach. Konkurencja taka jest potrzebna, gdyż w skutek dopuszczenia Bojków, owoce będą tańsze, a co najważniejsze Publiczność dostanie owoc czysty i dobry.
P. Burmistrz wyjaśnia, że sprawa ta nie jest jeszcze merytorycznie załatwioną. Magistrat prośbie Bojków na razie odmówił, albowiem Bojki przedłożyli Magistratowi koncesje c. k. Starostwa, w których ta władza wyznaczyła im miejsca, do czego wcale uprawnioną nie była.”
„Miejsca dla Bojków. Jak się dowiadujemy Magistrat tut. wyznaczył następujące miejsca dla Bojków sprzedających owoce: na rogu ul. Gołuchowskiego obok Florjanki, przy ul. Belwederskiej obok drukarni p. Chowańca, przy ul. Sapieżyńskiej obok szkoły realnej, przy ul. Ormiańskiej obok kamienicy p. dr. Wnękowicza i przy pl. Mickiewicza obok pracowni blacharskiej p. Perlmuttera.”
Asia, bardzo ciekawe te fragmenty z Kuriera Stanislawowskiego – az musialam doczytac o Bojkach.
Owoce (jarzyny zreszta tez) u nas sa w wiekszosci importowane, glownie od poludniowego sasiada. Robiac zakupy, zawsze sprawdzam ich pochodzenie, i kupuje te lokalne, szczegolnie teraz. Czesto tutejsze owoce czy warzywa sa drozsze od tych importowanych, ktore sa hodowane w masowych, przemyslowych warunkach i przez to sa konkurencyjne cenowo. Kiedy tylko sie da tzn. w sezonie i w miare czasu odwiedzamy okoliczne farmy i tam robimy zakupy – choc wcale nie jest taniej.
Na poobiedni deser jedlismy dzis „Eton mess” z przepysznych ontaryjskich truskawek.
dzień dobry … ☕
Asi 100 lat minęło a problemy z owcami nadal … 😉
GosiuB a kiedy wakacje i gdzie się wybieracie? …
Jolly co tam? … jak tam? .. daj znać co słychać u Ciebie …
była woda ryżowa to teraz woda owsiana … wszystko dla zdrowia … 😉
https://kuchniapepin.blogspot.com/2018/07/woda-owsiana-dla-poprawy-zdrowia.html
owoce inaczej …
http://danusia-piecyk.blogspot.com/2018/07/owoce-w-zelu.html
ja dziś robię do słoików sos po grecku .. będzie w razie czego a muszę zużyć warzywa bo zwiędną …
Dzień dobry z okolic Brodnicy 🙂 Bardzo udany nocleg w pensjonacie jak poniżej:
https://dworekpolski-chojno.noclegiw.pl/
Byłoby to znakomite miejsce na blogowe zjazdy, ale niestety mają za mało pokoi jedno i dwuosobowych, szkoda.
Do poduszki przeczytałam wczoraj od deski do deski pismo”Restauracja”, które było do dyspozycji gości pensjonatu. Wśród różnych artykułów i ciekawostek była następująca:
„19,50 kosztowały w 1950 roku w „Kameralnej”pieczarki z patelni na masełku. Potrawa ta była jedną z najdroższych w całej karcie. Więcej trzeba było zapłacić(o 2,50 zł) jedynie za kuropatwę duszoną w maśle z borówkami. Mniej niż wspomniane pieczarki kosztował m.in.comber z zająca w śmietanie z buraczkami i gęś tuczona z czerwoną sałatą!”
Czerwona sałata to może radicchio?
Danuśka bardzo fajne miejsce … zapiszę w pamięci bo może z dzieciakami zrobimy sobie wypad rodzinny na jesieni … na grzyby … 🙂 ..
pieczarki w 1950 r. pewnie były nowością a nowości kosztują .. „Produkcja światowa pieczarek w 1950 r. wynosiła 53 tys. ton, w 1980 r. już 800 tys. ton”
https://pl.wikipedia.org/wiki/Pieczarka_dwuzarodnikowa
Byliśmy na ryneczku. Dokładnie pod Halą Targową przy Al. Daszyńskiego. Truskawki jeszcze są. Bób jak zwykle. Są śliwki, ale jeszcze nie węgierki. Borówki (Jagody dla Warszauerów) amerykańskie i leśne. Oczywiście czereśnie w dziesięciu odsłonach. Wiśnie itp. Gigantyczne kalafiory za darmo, bo za dwa i pół złotego. Dawno nie widziany agrest i masa porzeczek. Wiele innych owoców i jarzyn. Wszystko 3 – 5 razy tańsze niż w naszej wsi. Kupiłem też kurki, marne jakieś, ale były.
Danuśka,
dobry artykuł wrzuciłaś, z dobrym pytaniem. http://www.dziennikzachodni.pl/polska-i-swiat/a/dobre-bo-polskie-czy-dobre-i-polskie-pola-zaprasza-na-zakupy-patriotyczne,9943206/
Żadna siła by mnie nie zmusiła, żeby kupować cokolwiek z powodów patriotycznych, jeśli nie idzie za tym jakość.
Z Polski od lat przywożę sobie zapas kosmetyków, ogólnie mówiąc, do pielęgnacji ciała, bo jeśli chodzi o takie rzeczy jak perfumy, to jeszcze ciągle jesteśmy w kategorii „Być może…” ewentualnie „Pani Walewska” w porównaniu z francuskimi czy włoskimi na przykład. Dlaczego kupuję polskie – bo są znakomite, używam ich od lat i jak dla mnie, po prostu „działają”.
Te kosmetyki można dostać i u nas, ale przelicznik jest już inny, choć ceny nie są zaporowe w porównaniu z Vichy na przykład i tym podobnymi Elizabeth Arden itd. Jakość znakomita i cena przyzwoita, czego więcej…Chociaż kiedyś usłyszałam (w Polsce zresztą), że „jak tyle kosztuje, to chyba krem na pięty. Wcale się tym nie przejęłam i nadal sobie chwalę polskie kosmetyki 🙂
Druga rzecz, którą przywożę z Polski, to oczywiście książki, przede wszystkim polskie, chociaż nie stronię od przekładów niezłych kryminałów szwedzkiej szkoły czy bio- lub autobiografii osób, które mi się podobają lub wydają ciekawe.
Polskie książki nie dlatego, że dobre, tylko dlatego, że z nich się dowiaduję, co się w Polsce dzieje i co w kulturze piszczy.
Ostatnio zaczytuję się w „Jutro będzie Zemsta”, dzienniki obejmujące lata 1984-2005. Fascynujące, bynajmniej nie towarzysko-plotkarskie, chociaż środowisko oczywiście jest siłą rzeczy opisane, ale główną rolę gra teatr i polityka (jestem dopiero na 184 stronie, a książka ma 552str. plus ze dwieście z groszem biogramów).
Nie wiedziałam, że Łapicki działał na scenie politycznej i w kulturze jako takiej, poza sceną oczywiście. Bardzo ciekawa dla mnie, uzupełniająca wiedzę o tym, co się działo, no i ciekawy punkt widzenia, który wiadomo, od czego zależy. A mnie Łapa kojarzył się tylko z szalenie przystojnym amantem o uwodzącym głosie…
Zakupy owoców i warzyw na rynku czy hali targowej to sama przyjemność. W tym roku mamy szczęśliwie urodzaj. W moim ogródku obrodziły porzeczki i agrest, a szczególnie wiśnie. Owoców jest bardzo dużo, ale mniejsze niż te na straganach. Może powinno się przerzedzać kwiaty lub zawiązki owoców, ale nigdy tego nie robię. Zajadam się owocami i trochę rozdaję .
Alu, Ewa też przywozi kosmetyki z Polski. W ilościach! Teraz jest na tapecie krem Dermedic Hydrain2 . Podobno znakomity na suchą skórę. Ja nie kupiłem…
Preferuję inne kosmetyki, np Soplicę z orzechem laskowym. Znakomita na suche gardło. 🙂
No i dobrze – niech każdy nawilża to, co mu pasuje 😉
Cichaly,
cieszcie się, że nie jesteście po tej stronie Wielkiej Wody, bo w Kanadzie, a tym bardziej na południe od nas, czyli u Was padają rekordy w celsjuszach dodatnich. Ja po prostu nie wychodzę z domu od paru dni i bardzo chwalę sobie klimatyzację. Bez tego urządzenia byłoby cienko!
Dzisiaj zupa rybna, bo mam składniki. Jerzoru nie posmakowała ta w „Na Bałkany”, bo była na słodko i z rodzynkami, a ja robię na ostro i to dosyć ostro. A trzeba było zapytać kelnerkę, jaka ta zupa…
Dziewczyny,
A ja z noclegów polecam Dom Pracy Twórczej w Gołuchowie. Mama W. co roku jeździ tam na zjazdy szkolne. W tym roku i my skorzystaliśmy, przy okazji przedłużonego weekendu.
http://muzealna.pl/
dzień dobry … ☕
ewa to miejsce też zanotowałam …
Wszystkiego najlepszego USA …. 🙂
Dzień dobry 🙂
kawa
dziś zrobię takie naleśniki .. ciasto naleśnikowe z jabłkami a można też z tartą marchewką ..
https://health-fit-life.blogspot.com/2018/05/przepis-144-waniliowe-nalesniki.html
Włóczęgujemy nadal i jeszcze przez chwilę. Pogoda wspaniała i na szczęście bez upałów.
Danuśka już cieszę się na zdjęcia … 🙂
zdrowa nalewka …
http://krzyskuchnia.blogspot.com/2018/07/nalewka-wisniowa-na-czerwonym-winie.html
Zazdroszczę wszystkim wędrującym i nie tylko bo ja przez najbliższe 6 tygodni (co najmniej) mogę tylko powspominać jak dobrze jest być sprawnym. „Dotknęło” mnie po upadku na rowerze cyt.: „złamanie trójkostne podudzia lewego”… gips na całej nodze łącznie ze stopą 🙁 Mieszkam na IV piętrze bez windy, w mieszkaniu też mam schody…
Powoli się uczę jak poruszać się w tych warunkach, łatwo nie jest 🙁 Pocieszam się, że na razie obyło się bez śrub i płytek ale kontrola za kilka dni pokaże jak jest noga złożona.
Plany wakacyjne przełożone na później 😉
..złamanie trójkostkowe- jeszcze nie opanowałam tego określenia
Rzepie, bardzo współczuje złamania i unieruchomienia, to prawdziwy pech. Serdecznie pozdrawiam 🙂
Rzepie, trzymaj się! Bardzo współczuję, trzymam kciuki by kontrola była pozytywna.
Rzepie, sciskam Cie serdecznie.
rzepie bardzo współczuję .. ja tylko tydzień siedziałam w domu i miałam dosyć .. robótki na drutach i czytanie pomagają przetrwać … uściski … 🙂
Ooo, Rzepie … bardzo współczuję i życzę szybkiego powrotu do zdrowia 🙂
Wracajac do tematu cukini z mięta, tu poniżej tarta, zdjecia pomagają zrozumieć tekst, smacznego 🙂
https://www.papillesetpupilles.fr/2018/07/tarte-aux-courgettes-et-a-la-menthe.html/
dla zainteresowanych … 3 października premiera biografii Zbigniewa Wodeckiego …
https://kulturalnysklep.pl/ksiazka/wodecki–tak-mi-wyszlo-wode
dziś zrobiłam trzy słoiki leczo z kalafiorem .. ciągle się nie mogę oprzeć by kupić warzywa na targu a potem muszę kombinować jak tego nie zmarnować ..
Rzepie!
Przyjmij wyrazy – ale też się nie zamartwiaj, bo się zagoi. No i słuchaj się lekarza, nie za szybko próbuj chodzić. Z dwojga złego lepiej złamac 3 żebra, jak to się swego czasu Jerzoru zdarzyło 😉
Trzymam kciuki za pozytywne wyniki kontroli.
Nawiązując jeszcze raz do tytułu wpisu, ja od paru dni żywię się owocami i surowymi warzywami (pomidory, ogórki, mała marchewka), bo solidnej strawy w taką pogodę nie da się jeść, a przynajmniej ja nie przyswajam. Poza malutką miseczką mojej zupy rybnej, co to ją wczoraj ugotowałam. Wiele pochwał ze strony Jerza.
Czereśnie już mi bokiem wychodzą, ale bez przerwy po nie sięgam, to tak jak ze słonecznikiem, jak jest pod ręką…
Poza tym na zaspokojenie pragnienia znakomity jest schłodzony arbuz, ale też lata się po tym do wygódki jak po wypiciu sporej ilości piwa.
Właśnie poszukałam w sieci, co dobrego robi arbuz i znalazłam poniższe, co na pewno zainteresuje panów 😉
http://www.poradnikzdrowie.pl/zywienie/co-jesz/arbuz-wlasciwosci-odzywcze-arbuz-wzmaga-potencje_41755.html
p.s.Z wynurzeń Łapy dowiedziałam się, że bliny z kawiorem u Bliklego to „kultowa” przegryzka dla moich ulubionych ze „stolika u „Czytelnika”, no masz, wiedziałam, co wybrać na spotkaniu z dziewczynami w maju 2010 (Międzynarodowe Targi Książki) 🙂
Łapa co rusz o tym wspomina.
A to jest to (sznureczek przydługi…):
https://photos.google.com/share/AF1QipOpvFr-eChs9dxYzWYsT_SeEKIsfguy–ungpr-pqvbTiiPaTjcWF2tsZi0cg53Xw/photo/AF1QipO51C5xah0bJETihsPS_nKSICKpuHSMOU79YL6t?key=dDN6YVdSTm53cUVXQTFnbjItVHZjRHgzbW5OZi1n
Ogladamy w TVN obrady w Strasbourgu. Wczoraj wieczorem byliśmy pod krakowskiemi Sądami. Tysiące ludzi podnoszą na duchu!
Czereśnie? Samo zdrowie!
http://www.poradnikzdrowie.pl/zywienie/co-jesz/Czeresnie-owoce-dobre-na-stawy-tarczyce-i-mloda-skore_38192.html
Wystarczy sznureczków na dzisiaj, zadzwonię do Jerza, żeby po drodze zakupił czereśnie, bo niedługo koniec sezonu.
To pisałem rano, tylko nie nacisnąłem opublikuj.
Rzepie, Mniam-mniam (Pepegor) Trzym się!!!
Podobnie jak Alicja ostatnio obiadam sie jarzynami i owocami. Ostatnio u nas jest bardzo cieplo i owoce zjadamy z przyjemnoscia. Na kolacje tez byly owoce, wprawdzie morza, ale owoce. Zrobilam mule z bialym winem i przyprawami. Bernard zalowal, ze nie bylo jak u Belgow frytek. Naczynie do smazenia frytek juz dawno wyrzucilam, bo nie znosze zapachu goracego oleju.
Cichalu, brawo za obecnosc pod Sadem.
Rzepie drogi,
trzymaj się i zdrowiej jak najszybciej!
Dziękuję bardzo za wyrazy wsparcia; trzymam się bo nie mam wyjścia.
Cichalu 🙂
Tez byłabym pod sądem w innych okolicznościach. Bardzo to jest przygnębiające.
A czereśnie w tym roku wyjątkowo pyszne.
rzepie – pozdrowienia ! Kto nie miał gipsu, nie może sobie wyobrazić, jak to jest być ograniczonym przez kilka tygodni. Ja gipsu do tej pory uniknęłam/ badania profilaktyczne wykazały, że mam mocne kości/, więc mogę tylko przesłać dobre myśli.
Przed laty, ale nie aż tak dawno, bo w latach 70. a i później pieczarki były popularną przystawką w restauracjach. No i jeszcze krem z pieczarek z groszkiem ptysiowym. Jedno i drugie było bardzo smaczne, ale w obecnej rozmaitości i bogactwie kulinarnym odeszły w zapomnienie i w munu restauracyjnym chyba nie występują. Ale w domowej kuchni nadal cieszą się uznaniem.
może jakiś wypad zaplanujecie … na Święto Egri Bikaver … ewa liczymy na Was …
http://www.kuchniatomka.pl/bycza-krew-poleje-sie-juz-za-tydzien/
dużo ludzi pod sądami ale to za mało …
Wieczorem poszliśmy na spacer po okolicy. Łąki są zielone, ale w lesie bardzo sucho. Sprawdziłam przy okazji, czy ludzie mają w ogrodach drzewa i krzewy owocowe. Niestety tylko nieliczni. Duże działki pokryte trawnikami, obsadzone iglakami, trochę kwiatów, aż prosi się, żeby posadzić tam coś owocującego. Ciągle mnie to dziwi, że ludzie nie chcą mieć własnych owoców. Gdybym miała większą działkę, to nie zabrakłoby mi pomysłów na jej zagospodarowanie. Ale i z mojej niewielkiej mam dużo radości, szczególnie w tym roku.
bez żadnego trybu …
Potrzebni wolontariusze do liczenia głosów, pracy w komisjach wyborczych, obserwowania mediów, szkoleń tel. 883 188 969, email: info@ow.org.pl, wsparcie finansowe na konto: 04 1090 2590 0000 00022959 2798
Happy Fourth of July dla naszych blogowych Yankees 🙂
U nas 35c dzisiaj, znowu 🙁
Według speców od meteo, mamy zagwarantowane do końca tygodnia.
Krystyna,
ja to zauważyłam dawno na wsi…bardzo mało ogródków warzywnych przydomowych (warzywa kupuje się na wsi w sklepie!), a kury czy inna drobnica to już też rzadkość. Takie czasy.
Mój ogródek nie nadaje się do niczego oprócz tych krzaczków porzeczek, poza tym za dużo cienia i za mało ziemi, momentami skała wyłazi spod trawy.
Gips miałam na lewym przedramieniu i niestety, kość źle była złożona, więc powtórka z rozrywki, a tu na Karaiby się wybieraliśmy (i pojechaliśmy). Drugi raz, to operacja prawej dłoni, też w gipsie. Teraz należałoby zoperować lewą dłoń, ale jak sobie pomyśle o niedogodnościach, to mi się odechciewa. No i lepiej zostawić to na zimę. Z ręką można przynajmniej chodzić…ale z kolei trudności przy myciu itp.
dzień dobry … ☕
zamarynowała trochę bobu w zalewie po karczocha … zobaczymy co wyjdzie …
mnie (odpukać) ominęły złamania i gips .. ale kręgosłup nie raz dał mi kość ..
naleśniki jeszcze inaczej …. trzeba wypróbować …
https://slodkoslodka83.blogspot.com/2018/07/parzone-nalesniki-na-kefirze.html
Alicjo! Dziękuję pięknie, ale to nie jest moje najważniejsze święto. Wolę 3 Maja. Jestem Polakiem przebywającym w USA. 🙂
Cichalu,
przecież to jest powiedziane z lekkim przymrużeniem oka…
Dla mnie też Canada Day nie jest najważniejszym świętem – i tak naprawdę żadne święto narodowe, także polskie, nie jest dla mnie najważniejszym świętem. Jeśli już, to raczej moje własne święta stawiam na pierwszym miejscu, oraz święta rodzinne i przyjacielskie.
Składam życzenia, bo tak zawsze robię – kto chce, to przyjmuje, albo nie.
Pora spać już dawno minęła, ale mi się zaczytało.
Dobranoc sobie i dzień dobry tym, co już wstają 🙂
Dla mnie 14 lipca ( swieto narodowe Francji ) jest waznym swietem, natomiast 3 maja juz nie.
Ciekawa dyskusja o swietach narodowych!
Dla mnie juz austriackie sa wazniejsze, bo to moja nowa ojczyzna ze swiadomego wyboru.
Co do polskich kosmetykow natomiast, to tez zawsze chetnie je kupuje.
Dzień dobry 🙂
kawa
mam tak samo jak Magdalena, jesli mysle o ojczyznie, to uwazam, ze wlasnie Niemcy sa moja nowa ojczyzna. i jezeli mysle o tym kraju, w ktorym zyje, to mysle rowniez o tym, ze podczas mojego tu zycia kraj ten znacznie urosl powierzchniowo i wielokrotnie przybywalo i przybywa tutaj cala masa ludzi z przeroznych stron planety.
z uplywem czasu jesli mysle o tym kraju, to mysle o tutejszym jezyku, literaturze, kulturze, filozofach, naukowcach, o tym wszystkim co tworzy ten wspanialy klimat do czerpania przyjemnosci z zycia. i to jest wspaniale uczucie https://a.disquscdn.com/uploads/mediaembed/images/3752/5703/original.jpg
i bardzo mnie to cieszy, bo nie moglbym zyc na dluzsza mete zawieszony gdzies w prozni.
…
rzep to bardzo smutne co cie spotkalo. lato to wspanialy okres na roznego rodzaju zajecia pozadomowe. za chwile ponownie ruszamy na römö (dunska wyspa na morzu polnocnym) w naszym domu na kolkach wszystko co potrzeba: deskorolka, rower skladak, no i oczywiscie latawce i deski surfingowe. masz jak w banku –> posportuje sie i za ciebie.
zapowiedzi wiatrowe sa wysmienite. w ciagu dnia stoimy mobilem na plazy, do 22:oo jest to dozwolone.
dania to tez piekny kraj, wszystko wspaniale dostosowane do zycia tamtejszej oraz przyjezdzajacej ludziny. pomimo ze temperatury tam panujace okolo 16-18°C w tej chwili to jedziemy tam z przyjemnoscia i to nie po raz ostatni.
Meldujemy się powróceni w domowe pielesze. To była taka niewielka, podróżnicza improwizacja pod hasłem”gdzie nas oczy poniosą”. Poniosły nas do Brodnicy, Kościerzyny, Słupska oraz Ustki.
Jolinku-wiem, Lębork był tuż, tuż, ale został zaplanowany na kolejną wyprawę.
Krystyno-z Twoimi okolicznościami przyrody podobnie, co się się odwlecze, to nie uciecze…
Rzepie-ściskam Cię bardzo serdecznie i trzymam kciuki za dobre wyniki i pomyślną rehabilitację.
Tym, którzy świętują miłego świętowania.
Tym, którzy nie świętują życzę miłego nastroju, ot tak, bez powodu 🙂
Jolinku drogi,
Egri Bikaver to jednak nie moje klimaty 😉
Byłam w Dani raz (na wspomnianej wyspie Rømø też), i pomimo niewątpliwej urody przyrody i architektury, ten kraj jest dla mnie za zimny (nie chodzi tu o temperaturę), za sterylny i nudny, że o skandynawskich cenach nie wspomnę. Mieliśmy jeszcze pecha, i trafiliśmy na półwysep Jutlandzki w okresie wylewania gnojówki na pola. Smród było czuć nawet w miastach. Ale fakt, warunki do sportów są znakomite, a ten nadmorski wiaterek nie dość że wywieje każdy smród, to jeszcze urwie głowę.
Polska rośnie w siłę, a ludzie żyją dostatniej. Niby tak, ale nie wszędzie.
Po kolejnej turze po kraju mamy następujące wrażenia-ryneczki w miastach i miasteczkach wypieszczone, kamieniczki odnowione i wszędzie ten sam pomysł: główny plac miasta wybrukowany, jest obowiązkowo fontanna, są kwiaty i jest ławeczka z osobą zasłużoną historycznie dla danego miejsca. Czasem ławeczka nie na rynku, ale gdzieś w pobliżu (patrz Płock). I tak w całej Polsce, ciekawe dlaczego nie ma innych pomysłów? Wszystkie rynki odnowione przy pomocy unijnych pieniędzy.
Im dalej od rynku tym bardziej skrzeczy szara codzienność-mniej lub bardziej zaniedbane domy, niechlujne podwórka, bloki z lat minionych i wszechobecna „Biedronka”. Na przedmieściach eleganckie wille miejscowych przedsiębiorców, czy też innych notabli.
Kaszuby bardzie zadbane i bardziej w kwiatach niż Mazowsze, chyba od zawsze tak było. Nad jeziorami pięknie zaaranżowane plaże i pomosty, też przy pomocy unijnych funduszy.
W Kościerzynie bardzo ciekawe muzeum akrodeonu: http://muzeumakordeonu.com.pl/muzeum/
W Swołowie fajny spacer po Krainie w Kratę:
http://www.muzeum.swolowo.pl/
Małgosiu-jak zdrowie i samopoczucie? Zdjęcia nadal w obróbce?
Salso-czy nadal udzielasz się rodzinnie? Co tam u wnucząt?
Moją ojczyzną jest Polska. Nie nową, nie starą. Ona jest. Nie jestem zawieszony. bo nigdzie nic nie wycwaniłem. Mam emeryturę polską, mam też amerykańską. Tu i tam rzetelnie zapracowaną. Może dlatego nie stać mnie na wakacje na wyspach. Staram się być przyzwoitym i lojalnym obywatelem kraju w którym przebywam. Jednak jestem Polakiem. Oczywiście nie mam pretensji do tych, którzy zmienili preferencje. Jesteśmy wolnymi ludźmi.
Danuśka, zdrowie lepiej, choć jeszcze nie końca. Dzięki.
Moje zdjęcia są gotowe, ale czekam na zdjęcia od znajomych, żeby uzupełnić dziury, bo jak pisałam, mój aparat odmawiał nie wiadomo dlaczego współpracy i często robił bardzo nieostre zdjęcia. Pierwszy raz mi się to zdarzyło, być może ze względu na jego konstrukcję i rękawiczki na rękach 🙁
Cichalu, ja tez niczego nie wycwanilam. Ani nie wycwaniakowalam. Przeciwnie – za pare lat ciezkiej pracy w PL nie dostane niczego na starosc, a tu zaczynalam od zera i tez mi niczego nie podarowano. Ale dokonalam wyboru i jestem konsekwentna.
Np od kiedy tu mieszkam i zyje nie glosuje w polskich wyborach, bo nie chce sie wtracac i urzadzac komus mieszkania, w ktorym sama juz nie mieszkam i nie planuje.
Magdaleno, to nie było do Ciebie. Zdenerwował mnie Arkadiusz, który jest jaki jest. Pod wieloma ksywkami stara sie nam udowodnić że jesteśmy nieudacznikami nie potrafiącymi wykorzystać uroków życia. Ślizga się na swojej desce i od czasu do czasu podszczypuje. Spytaj Alicji o zdanie.
Podobnie jak Magdalena pracowalam kilka lat w Polsce i podobno zadna emerytura tez mi sie nie nalezy. Raz w zyciu tylko mi sie zdarzylo powiedziec, ze jestem Francuzka i szlam w zaparte. W 1984 r mieszkalam w Jordanii i chcialam pojechac do Izraela a w tamtych latach Izrael nie wpuszczal Polakow do siebie. Przy mnie zawrocono polskie malzenstwo z powrotem do Jordanii a ja mimo francuskiego paszportu mialam trudnosci z przekonaniem strazy granicznej, ze jednak jestem Francuzka.
Lubie swietowac po francusku, bo jest wesolo i na luzie.
I to jest ta nasza mała różnica. Vive la petite difference! 🙂
O wysokości emerytury nawet nie chcę myśleć, bo pusty śmiech mnie ogarnia.
Za to o Rzepie myślę bardzo. O zainfekowanej Islandią MałgosiW też.
Rozmaitych narodowych przez największe N mam powyżej uszu i powyżej wszystkich innych zmysłów.
Dzień dobry,
Rzepku – bardzo Ci współczuję. Złamanie trójkostkowe – nie wiem co znaczy to określenie, ale brzmi poważnie, boleśnie i dość długoterminowo. Ale wakacje wczesną jesienią też maja swój urok, a może nawet nie jadąc na rowerze dostrzeżesz jeszcze więcej. Czego Ci bardzo życzę! A teraz – trzymaj się i nie daj się!
Bardzo dziękuję za wczorajsze, czwarto – lipcowe życzenia. Podobały mi się krótkie życzenia Jolinka – wszystkiego najlepszego USA… A według mnie to „wszystkiego najlepszego” ziściłoby się bardzo łatwo – zmianą prezydenta. I to byłaby pewna zmiana na lepsze – gorszego prezydenta niż Trump być już nie może.
jaki kraj taki prezydent 🙂 takie hasło widnialo na falochronie, kiedy to naród wybrał na prezydenta elektromontera 🙄
Stoję tuż przy wodzie, sztuczna sadzawka w której pluszczą się małe kaczuszki, przylatuja i odfruwaja przeróżne ptaki słońce wyszło już ze dwie godziny temu, jest pięknie nie tylko dlatego, że wieje mocny NO o sile 7 B. W powietrzu unosi się zapach alg. Czysta natura podobnie jak i gnojowica wylewana w pewnym okresie na tutejsze pola. Ale gdzie tym zapachom do dymiacych i smierdzacych kominów (utylizujacym śmieci) w polskim krajobrazie.
No to nara od ara. Czeka na mnie rower i prosi bym rozkręcić mu zawiasy i przedmuchał łańcuch. Zaczyna się wspaniały długi weekend czego i wam wszystkim życzę 🙂
dzień dobry … ☕
Danuśka poczekam … a gdzie zdjęcia? …
ewa a ewa g=ewa?
przypominam .. ta niedziela niehandlowa …
niestety tych zmian nie da się tak szybko zmienić na lepsze .. destrukcja wyrządziła zbyt dużo szkód .. w Polsce, Europie i USA …
Koleżanki czy takie są francuskie? …
http://magicznakuchnia.blox.pl/2018/07/Francuskie-placki-z-cukinii.html
wczoraj zrobiłam trzy słoiki kompotu z gruszki i moreli .. nic nie marnuję … 😉
Jolinku, nigdy nie widzialam i nie jadlam plackow z cukinii. Gdzies juz widzialam przepis i chyba kiedys zrobie.
Wczoraj upieklam ciasto z moreli. Przepis znalazlam we wloskiej ksiazce i chyba bede je piekla czesto, bo jest bez tluszczu i dobre.
Kupilam sobie nowy robot i jestem w trakcie czytania obslugi tego urzadzenia.
elapa to podaj nam przepis na ciasto bez tłuszczu .. Dziewczyny też maja swoje zabawki … 😉
Jolinku,
200 g maki
3 jajka
1 cytryna bio
1 lyzeczka proszku do pieczenia
1 kg moreli lub innych owocow
Do pokrojonych na male kawalki moreli dodac utarta skorke i sok z cytryny. Wymieszac i odstawic do lodowki. Dobrze ubic jajka z cukrem i dodawac w malych ilosciach make wymieszana z proszkiem do pieczenia. Dobrze wymieszac, dodac owoce i ponownie wymieszac wszystko razem. Blaszke posmarowac maslem i lekko posypac cukrem.
Piec okolo 30 minut w piekarniku ( 180 °C )
Dzień dobry 🙂
kawa
elapa wygląda na łatwy przepis a przewaga owoców nad ciastem imponująca … a cukru ile? …
Irku zdrowa kawa to jest to … 🙂
200 g cukru.
W przepisie podane jest, ze mozna dac inne owoce jak jablka, gruszki, brzoskwinie. Morele dalam ze skorka a jablka i gruszki trzeba obrac. Z Brzoskwiniami jeszcze nie robilam to nie wiem.
https://photos.app.goo.gl/TfUexwLoP1hpcUn7A
Wizyty w Kraju znaczą się cmentarzami. Byliśmy już w Szczecinie, w Gdańsku, w Zakopanem. W Krakowie na Podgórskim i Batowickim. Jeszcze Rakowiecki i Salwatorski. Dzisiaj odwiedziliśmy Cmentarz Żydowski. Okrutny żal mieszał się z oburzeniem! Przy grobie jedenastoletniej Ewci, Ewie zaszkliły się oczy. Zostawiliśmy kamyk.. Rosną poziomki! Życie ma swoje prawa!
Elape do ja jeszcze dopytam, jakiej wielkości blaszka jest potrzebna?
elapa to cukru też nie dużo … dzięki za przepis …
dziś wraca Amelka z wakacji z rodzicami w Toskanii i Rzymie .. się ciesze … 🙂
Malgosiu, pieklam w okraglej foremce z ruchomym spodem o przekatnej 25 cm. Taka mam w domu i taka byla podana w przepisie.
Ciasto z morelami jest lekko kwaskowate
Morele są dostępne, spróbuję zrobić na niedzielę. Lubie kwaskowate ciasta, a takie zwykle są te z owocami.
Elapa, fajny przepis, bez tłuszczu 🙂 tez wypróbuje. A morele rzeczywiście po upieczeniu są dość kwaśne. Kiedy robię tartę z morelami, posypuje je płatkami migdałów albo dodaje troche zmielonych migdałow do kremu, to znaczy jajka zmieszanego ze śmietana, ktorym polewam owoce przed pieczeniem tarty. Morele i migdały pasują do siebie.
Alino, robie podobnie jak Ty tarte z morelami i maczka migdalowa. Ciasto na ktore podalam przepis upieklam pierwszy raz. W przepisie pani podaje, ze aby ciasto bylo miekkie do maki mozna dodac jeden normalny jogurt i aby dac mu wiecej smaku mozna dorzucic male kawalki migdalow, orzszkow lub orzeszkow pistacjowych w ilosci okolo 40 gr. Nie wiem czy te orzeszki to wszyskie razem czy raz jedne a raz drugie. Nastepnym razem dorzuce male kawalki migdalow.
Wiedzieliście o tym? Ot i ciekawostka historyczna…mam na myśli Sobieskiego 😉
U mnie ta roślina występuje na ogródku w trawie, ale też jest ścinana z pierwszą trawą, niestety. O kurdybanku dyskutowaliśmy lata temu na blogu, pamiętam, że nawet zamieszczałam z tej okazji zdjęcie „mojego” kurdybanka. Świetna nazwa, ciekawe, skąd.
http://regiodom.pl/portal/ogrod/rosliny/bluszczyk-kurdybanek-zwany-lecznicza-bomba-i-roslina-zolnierzy
Kurdybanek od kurdybanów i od Kordoby, znalezione na facebooku:
„Dawno, dawno temu najzdolniejsi rzemieślnicy – złotnicy i garbarze – wyrabiali KURDYBANY, czyli pięknie wyprawione, wytłaczane, malowane i złocone skóry koźle (rzadziej cielęce lub jagnięce), używane do obijania drogich mebli, wykładania ścian w pałacach, a nawet do oprawiania ksiąg. Najwspanialsze KURDYBANY pochodziły z hiszpańskiej KORDOBY, dlatego też ich miano wywodzi się od nazwy tego miasta. KURDYBANY były bogato zdobione, wśród różnorakich ornamentów częste były motywy roślinne: liście akantu, winorośli, bluszczu i bluszczyku. I to właśnie bluszczyk Glechoma hederacea, mający długie pędy z okrągłymi, błyszczącymi, jakby wytłaczanymi listkami, przejął w języku ludowym nazwę od KURDYBANÓW. A że bluszczyk ów jest raczej roślinką niż rośliną, przejął ją od razu w postaci zdrobniałej – KURDYBANEK. Botanicy, jak to często bywa, zapożyczyli nazwę właśnie z języka ludowego i umieścili ją w swoim leksykonie. Sam KURDYBANEK natomiast – jakby wzorował się na swym niezdrobniałym imienniku – wkracza na salony i z przydrożnego chwastu staje się rośliną ozdobną. [SGP, II, 530; SJP Dor; USJP; W. Matuszkiewicz, Przewodnik do oznaczania zbiorowisk roślinnych Polski]”
Też nie spotkałam się nigdy we Francji z plackami z cukinii i mam wrażenie, że Francuzi raczej placków nie smażą z wyjątkiem ziemniaczanych oraz naleśników.
Na bazarach rzeczywiście już sporo moreli, ale w tej chwili królują chyba przede wszystkim wiśnie- w Wyszkowie trzykilogramowa kobiałka po 10 zł.
Jutro na włościach przewidziani całodzienni goście zatem dzisiaj było trochę przygotowań. Goście też przywożą drobną wałówkę 🙂
I wszystko jasne, kurdybanek 😉
Mnie też szykuje się pieczenie ciasta, bo w niedzielę przychodzi Lisa ze swoją córką Denise. Zrobię ciasto z rabarbarem. Może według tego beztłuszczowego. Panie powinny się ucieszyć, jak im powiem, że beztłuszczowe. Nie jestem pewna, czy to, że bez tłuszczu wpływa na wagę, tzn. jest niby przyjazne diecie odchudzającej. Ciasto to ciasto – chyba tylko opłatki są naprawdę dietetyczne 😉
cichal
(6 lipca o godz. 10:53),
ja już się przyzwyczaiłam do tego, że wszystkie moje pobyty w Polsce to takie trochę Święto Zmarłych, prawie zawsze gdziekolwiek tam jestem, jest jakiś cmentarz do odwiedzenia i świeczki do zapalenia…
Czytam Michała Rusinka „Nic zwyczajnego”, jego wspomnienia i zapiski o naszej Noblistce. Rusinek zaraz po wydaniu tej książki spotkał się z zarzutami, że się „wozi na Noblistce”, a przecież powinien taką książkę napisać, bo przez to sekretarzowanie poetce znał ją najbliżej. Jestem dopiero w „mniejszej połowie”, ale podoba mi się ta książka, ja uwielbiam biografie, autobiografie i tym podobne rzeczy. Szymborska była bardzo skrytą osobą i nie lubiła rozgłosu, Rusinek ją bardzo ładnie przedstawia, ale hagiografia to nie jest.
Ponieważ przed chwilą czytałam „Jutro będzie „Zemsta” Łapickiego, rzuca mi się w oczy jedno – tak on jak i Szymborska pytają – czy po czasie (oboje zaznaczają, że niechlubny) socrealizmu nic już potem przez dziesiątki lat nie zrobili?! Czy zawsze „na po pierwsze primo”, przy okazji jakichś jubileuszy, nagród, odznaczeń itd. zawsze musi się przypominać o tamtym okresie? Otóż zawsze przy takich okazjach znajdą się „prawdziwi” Polacy, którzy przede wszystkim o tym pamiętają, że Łapa czytał Polską Kronikę Filmową (do cholery, CZYTAŁ, a nie pisał te teksty i je redagował!), a rozentuzjazmowana „nowym” Szymborska napisała parę wierszy ku czci.
Ja „Pryszczatym” współczuję, takie były czasy. Sobie też w pewnym stopniu współczuję, bo urodziłam się i wychowałam w czasach słusznie minionych, wykształciła mnie komuna itd. No i co z tego?!
Przy okazji taka uwaga moja – za moich już świadomie odbieranych czasów nie było czegoś takiego, jak niezliczona ilość kanałów tv, nie było internetu, a zaznaczam, że przez 20 lat mieszkałam na głuchej prowincji. Tam nie docierało to, o czym się mówiło w Warszawie czy innych większych miastach. Dlatego czytanie takich pamiętników etc. uzupełnia luki w moim rozumieniu świata, który był.
Bluszczyk kurdybanek trochę już u mnie przetrzebiony, bo zrywam go i dodaję do sałaty i pomidorów.Nie ma zbyt wyrazistego smaku, więc bardziej liczę na jego wartości zdrowotne niż smakowe. Po koszeniu trawnika odrasta i płoży się wśród trawy, tyle że jest drobniejszy.
Widziałam wczoraj w parku śliwy wiśniowe. Mają bordowe liście i owoce, także bordowe, widoczne są tylko z bliska. Byłam z młodszym wnukiem na placu zabaw, obok którego rosną te duże i rozłożyste drzewa. Mały bawił się, a ja dokonywałam obserwacji botanicznych zakończonych degustacją prawie dojrzałych śliwek.
O plackach z cukinii pisaliśmy tu wiele razy, narzekając niekiedy, że rozpadają się w czasie smażenia. U mnie tak właśnie było i zniechęciło mnie to do kolejnych prób.
Ciasto z morelami brzmi atrakcyjnie i przymierze sie do niego w niedziele. Innym deserem letnim, ktory bardzo lubie jest clafoutis z czeresniami. Chcialam je nawet upiec w zeszlym tygodniu i kupilam piekne czeresnie, ale bylo tak goraco, ze skonczylo sie konsumpcja na surowo.
Fala upalow na szczescie juz przeszla, ale w prowicji Quebec zmarly 54 osoby, glownie starsi ludzie i bezdomni. Przykro, ze ciagle sie to zdarza – w 21 wieku, w rozwinietym kraju.
Jolinku, pytalas co u mnie w temacie wakacyjnym: na razie jeszcze praca, a za dwa tygodnie jedziemy do Szkocji, pochodzic po gorach i dolinach. Ciekawa jestem czy ktos moze ma jakies wskazowki: co zwiedzac? co jesc? co koniecznie zobaczyc? wdzieczna bede za wskazowki.
Dodam, że tylko prowincja Quebec podała tę statystykę. Nie ludzie bezdomni, bo do tych łatwiej dotrzeć, są w znanych odpowiednim służbom miejscach, ale ludzie samotni, mieszkający w tanich mieszkaniach bez klimatyzacji. Nawet jak to jest rozwinięty kraj, nie do wszystkich można dotrzeć. Zresztą, sytuacja była taka, jak to kiedyś bywało w czasach słusznie minionych w Polsce, że zima znowu zaskoczyła służby drogowe…A tutaj upały zaskoczyły.
Fala upałów z tego, co mówią nasi spece od pogody, minęła, ale na chwilę.
https://pogoda.interia.pl/prognoza-dlugoterminowa-ontario,cId,67821
Ale przyjemnie dzisiaj jest, okna pootwierane, cudo!
GosiaB,
koniecznie odwiedź Loch Ness i sprawdź, co tam rzeczywiście z tym potworem 😉
https://pl.wikipedia.org/wiki/Potw%C3%B3r_z_Loch_Ness
Alicjo, wlasnie o to dotarcie mi chodzi – prawie wszyscy to byly osoby mieszkajace samotnie, rowniez z chorobami psychicznymi, do ktorych nie mial kto zapukac i sprawdzic czy wszystko w porzadku. Ta liczba mna wstrzasnela ale doczytalam pozniej ze brak takich danych z innych miejsc (np. Toronto, gdzie tez byly takie temperatury) moze byc wynikiem tego, w jaki sposob zbiera sie dane statystyczne o przyczynach zgonow.
ja tez z ulga otwieralam dzis szeroko okna – nie przepadam za klimatyzacja wlaczona przez dluzszy okres czasu. No i mozna posiedziec na dworze z ksiazka i kieliszkiem chlodnego bialego wina 🙂
GosiaB,
weź pod uwagę taką rzecz, że tu nie ma obowiązku meldowania się w miejscu zamieszkania. To nie jest takie proste, że odpowiednie służby wiedzą, kto jest samotny, komu pomóc i tak dalej. Skąd służby mają wiedzieć, komu pomóc, poza tymi, o których wiedzą?
„Ta liczba mna wstrzasnela ale doczytalam pozniej ze brak takich danych z innych miejsc (np. Toronto, gdzie tez byly takie temperatury) moze byc wynikiem tego, w jaki sposob zbiera sie dane statystyczne o przyczynach zgonow” – tego nie kumam.
dzień dobry … ☕
GosiuB chyba tylko Młodsza Pyra i Ryba (córki Pyry) były w Szkocji .. ale niestety nie czytają i nie piszą tu już …
dziś jadę zobaczyć nowe mieszkanie syna … potem może się wybierzemy na … piknik z USA …
https://pl.usembassy.gov/pl/dzien_niepodleglosci/
jak nie placki to może taki pasztet z cukinii ..
http://surowkowezycie.blogspot.com/2018/07/domowy-pasztet-z-cukinii-pasztet.html
Alicjo kawa dla Ciebie … 😉
http://surowkowezycie.blogspot.com/2018/05/kawa-mrozona-z-rabarbarem.html
GosiuB-udanych wędrówek, a może gdzieś spotkasz rozmuzykowanych Szkotów?
https://www.youtube.com/watch?v=fWd8iH0uBSg
Jolinku-jak tam wrażenia Amelki z Toskani i Rzymu?
Czekałaś niecierpliwie na zdjęcia z naszej ostatniej eskapady zatem les voila 🙂
https://photos.app.goo.gl/ueBkowvMMpG7x3fv8
Krystyno-wśród zamieszczonych przeze mnie zdjęć jest informacja o sobotnich spacerach z przewodnikiem po Kościerzynie. Może będziesz miała kiedyś czas i ochotę na taki spacer?
Jaka sympatyczna wędrówka i świat Twoim okiem wydaje się ładniejszy. Rezerwowaliście wcześniej noclegi?
Dzień dobry 🙂
kawa
Irku 🙂
Małgosiu-dziękuję. Mam pomysł, by następnym razem zrobić trochę zdjęć polskiego bałaganu i brzydoty. Nasze miasteczka to nie jest, jak wiadomo, poukładana i tonąca w kwiatach Szwajcaria(albo Austria, czy Alzacja), ani też skandynawska czystość i prostota.
Herbata 🙂
https://www.viral-kittens.com/en/m/cute-kitten-sleeping-in-red-cup-610.html
Kawa z mlekiem?
https://www.viral-kittens.com/en/m/three-cute-ginger-kitten-in-cup-605.html
Danuśka,
nie widzę relacji z herbatki/kawki u Roberta Biedronia, mojego ukochanego nie-polityka 🙂 Pomorze ma w sobie to „coś”, ja dotychczas znałam tylko Pomorze Zachodnie, dopiero w tym roku po raz pierwszy byłam w Trójmieście, bez Gdyni.
GosiaB,
jak Szkocja, to Greenock i restauracja Morgans, gdzie z Nisią udałyśmy się na małe co-nieco. Trochę relacji z rejsu, prowadziłam solidny Dziennik pokładowy!
9.7.2011 – sobota
Zbliża się siódma rano, za jakieś 15 minut cumujemy, to już Greenock i moje ostatnie węzły pływania.
Zostaję na statku do poniedziałku rano, ale popłynąć dalej już nie
popłynę. Niebo lekko zachmurzone, ale widoczność dobra, z obu stron pagóry, więc osłonięci jesteśmy od wiatru. Niestety, nie wchodzimy na żaglach, do portu na żaglach prawie nigdy się nie wchodzi, tym bardziej, że tu jest wąski przesmyk. Idę pooglądać moment cumowania.
Dzisiaj czekają nas różne atrakcje, pewnie będą goście na statku,
jakieś oficjalne powitania, no ale nie teraz, o siódmej rano! Będę
wszystki sukcesywnie spisywać.
21:00
Oj, Greenock to nie Wały Chrobrego!
Szkoda. Statków żaglowych jest multum, między innymi siostrzany
rosyjski Mir. Wszystko uwieczniłam na zdjęciach. Wielkie statki
żaglowe stoją w naszym sasiedztwie, Mir, kolumbijska Gloria i
norweski…zapomniałam nazwę. Z polskich zlokalizowałam Pogorię i Dar Szczecina, ale dopchać się do nich nie dało, bo co tu dużo gadać, nabrzeże nie jest przygotowane na przyjęcie aż tylu żaglowców.
Z racji przynalezności do żeglującej elity jestesmy pięknie
umundurowani i mamy znaczki-przepustki za darmo wszędzie, oraz
pierwszeństwo. Fajnie, ale dopchać się do niczego nie można, taki
ścisk!
Umówiłysmy się z Moniką i Mirą (dofrunęła z Gdańska skoro świt) na
jakieś wino za chwilę, więc tylko szybko zapodam, że wszelkie opinie
negatywne o Szkotach to wredna potwarz jakaś. Wybrałam się z Moniką na miasto, zadawałyśmy się z autochtonami, którzy ze skóry wychodzili, żeby nam umilić pobyt. Dziewczyna na ulicy zapytana, gdzie tu postój taksówek – wyciagnęła komórę z torebki i powiada – postój niby jest kawałek dalej, ale tam nikt nie stoi, ja wam zamówię. I zamówiła.
Taksówkarz obwiózł nas po całym Greenock, pokazał co lepsze kawałki historyczne, najlepsze miejsce widokowe, opowiedział, skąd ruszały konwoje w czasie 2-giej wojny światowej i dodał, że teraz stacjonują tam nuklearne łodzie podwodne, oby nigdy nie były użyte, zgodnie zakrzyczeliśmy. Był bardzo usłużny, zawiózł nas do najlepszej szkockiej restauracji w centrum (a już wczesniej o tej restauracji słyszałysmy od innych Szkotów), a na koniec, rozstajac się z nami czule orzekł, że „you are lovely couple”, czyli że jesteśmy z Moniką miłą PARĄ. Nie – miłe kobiety, damy czy co tam, tylko „parą” jesteśmy. Cośmy się z tego narechotały, tośmy się, chyba będziemy prosić Komendanta o ślub na rufie albo co, bo przecież na wiaderku (czyli na wiarę) nie będziemy żyć.
Dla informacji dodam, że knajpa nazywa się „Morgan” i jest w starym centrumie Greenock. Bajerów tam nie ma, ale żarcie…poległyśmy.
Powtarzam, potwarz, Szkoci są rozrzutni, albo karmią tak wspaniale.
Wszystko mam zilustrowane, ale od razu zapowiadam, że kocham haggies.
Haggies nakrywało kordełką nasze steki, także zarówno szkockie.
Ilości, jakie serwują, przechodzi ludzkie pojęcie. Sumitowałyśmy się
przed kelnerką, że nie damy rady, chociaż tak nam smakuje.
A do tego MICHA (specjalnie z dużej i drukowanej litery, bo wielga
taka była) sałaty znakomitej z truskawkami, ananasem, balsamico
przewspaniałe za polanko na…
Od wczoraj żegnam się z łajbą. Załoga ze mną też powoli.
Więcej o rejsie i Szkotach tutaj:
http://aalicja.dyns.cx/news/Dziennik_pokladowy.Dar-2011.html
Oj, dawno nie oglądałam tych zdjęć! A to był mój pierwszy rejs!
https://photos.app.goo.gl/kNgSHZrSQfIO5ga02
O kurczę…akurat się skończyło, kiedy schodzę w Greenock, a przecież jeszcze mam sporo niezaładowanych zdjęć właśnie z Greenock!
Zaraz uzupełnię.
…picasa odmówiła współpracy, mam nadzieję, że chwilowo!
Alicjo, mnie też odmówiła ostatnio współpracy i nie udało mi się jej przekonać 🙁
GosiaB, takie ciekawostki znalazłam 🙂
https://www.visitscotland.com/blog/
http://www.tasteaway.pl/2014/10/10/szkocja-potrawy-ktorych-musicie-sprobowac/
Danuśko, jestem i podczytuję od czasu do czasu. Dzieci pojechały do swej francuskiej rodziny, w powrotnej drodze zabawią u nas jeszcze parę dni 🙂 Pozdrawiam wszystkich serdecznie, dla Rzepa szczególne serdeczności i kciukotrzymanie 🙂
A Danuśce – wszystkiego najlepszego na nowej drodze życia 🙂
GosiaB,
koniecznie HAGGIS!!!
Jak tego nie zjesz, to nie byłaś w Szkocji – to właśnie jadłyśmy z Nisią w Greenock.
Z picasą nie miałam czasu walczyć, bo przyjechał nasz Maciuś-Złota Rączka i naprawił mi światło w moim „biurze” oraz wymienił jeden włącznik, który też odmówił posłuszeństwa. Teraz biorę się za picasę…Na obiad ryżowe Jerza i moja grecka sałata.
p.s.Dziwię się, że w tym zestawie, co trzeba spróbować w Szkocji nie ma haggis. Toż to narodowe danie!
Tu jest Szkocja i jak dalej od tego zdjęcia kliknąć, są odpowiednie klimaty kulinarne, łącznie z haggis:
https://photos.google.com/share/AF1QipO6nO5tzoZGi71vnw5bBSqw6ZISMU7NCZf3AqTMNLPnNpBPWwrwuzvAExdVaJK3WQ/photo/AF1QipNVsF7Wt7EVIKjTgTBD8CSMmHEgNrhLebuiNtXK?key=bGdyTXc5amRSbkplRDA3SUl1VVRxWlBfQnJYRjZB
Alicjo, haggis jest, między wierszami, a w pierwszym linku też można się dokopać:
https://www.visitscotland.com/blog/food-drink/best-scottish-food-photos/
Ale masz wspaniałe wspomnienia…
Zdaje się, że rozgryzłam picasę – ona nie lubi tłumów, tylko zdjęcia pojedynczo dodawane (mimo, że namawia do tłumów!). No nic, będę powolutku…
Salso,
sama sobie zazdroszczę wspomnień, dawno nie oglądałam tych zdjęć.
O co mi chodziło z haggis – że w tym artykule, co zamieściłaś wcześniej (co koniecznie trzeba zjeść w Szkocji), nie było haggis 🙁
Dyskwalifikacja u mnie dla autorów artykułu. To nie może być „między wierszami”, haggis musi być na pierwszym miejscu, jako narodowe szkockie danie!
… i dlatego przytoczyłam kolejny link (20.08) gdzie haggis postawiono na pierwszym miejscu 😀
No ale autorzy polskiego artykułu nie odrobili lekcji 😉
Przy okazji wspomnień, nie byłoby tego, gdyby nie blog Piotra. Nie byłoby tego, gdyby Nisia nie zaraziła mnie bakcylem żagli, nie byłoby wielu, wielu wspaniałych wydarzeń i spotkań.
Wznoszę montepuliciano d’abruzzo (tym razem Fantini Farnese za to wszystko, co było, co jest i co jeszcze będzie 🙂
Danuśka,
z przyjemnością obejrzałam zdjęcia z Waszych wędrówek. Informację o zwiedzaniu Kościerzyny może wykorzystam. To miasto akurat znam słabo.
A Remus wędruje także po innych kaszubskich miastach, m.in. po Wejherowie. Słupsk coraz ładniejszy, ale brzydoty bloków na Starym Mieście nic już nie zmieni. Przykro na nie patrzeć; żeby choć dachy były spadziste, ale i tego pożałowano. Na zwiedzanie Muzeum chyba nie starczyło wam czasu, a kolekcja obrazów Witkacego/ największa w Polsce/ warta jest obejrzenia. Swołowo o Ustkę także mile wspominam.
Dzień dobry 🙂
kawa
dzień dobry … ☕
Danuśka dzięki za zdjęcia … 🙂 .. wczoraj było takie wydarzenie na Kaszubach .. ale nic nie straciłaś bo jeden pan tam był … 😉
http://odkryjpomorze.pl/pokaz_obiekt-3264-XX_Swiatowy_Zjazd_Kaszubow_2018.html
wszyscy bardzo zadowoleni z wyjazdu do Włoch .. nastawili się tym razem bardziej na zwiedzanie niż na wylegiwanie .. Amelka miała super bo dwaj starci trochę chłopcy opiekowali się Nią jak młodszą siostrą .. wyjazd bardzo udany i bez stresu …
trochę niezbornie napisałam powyżej ale trudno …
Barbaro cieszę się czytając znowu Twoje wpisy … 🙂 ….
Salso-dzięki 🙂
Krystyno-jeśli chodzi o Stare Miasto w Słupsku to dwa razy pytaliśmy w informacji turystycznej, czy to aby na pewno ta część miasto, popsuli ją niesłychanie.
Na Witkacego nie bardzo był czas, a poza tym Alain niespecjalnie zainteresowany.
Ja to mawia Ewa, dozwiedzam następnym razem.
Jolinku-czytaliśmy na plakatach wspomnianym przez Ciebie zjeździe Kaszubów. Swego czasu na różne kaszubskie imprezy jeździła jedna z moich gdyńskich ciotek. Wprawdzie nie była Kaszubką, ale bardzo interesowała się tą kulturą, językiem i obyczajami.
ale wspaniały ten targ .. może ktoś odwiedzał te strony z bloga? ..
http://paleolife.pl/targ-najbiedniejszym-kraju-europy-duzo-zdjec/
Teraz wiemy, skąd te egzorcyzmy przed czasem…
https://oko.press/gotowe-po-co-swiecic-mcdonalda-episkopat-to-chroni-od-zlych-rzeczywistosci-nadprzyrodzonych/
A nasza Mrusia nie poświęcona 🙁
rzepie – współczuję serdecznie i życzę bezproblemowej rehabilitacji, czasowo niestety musi być tyle co lekarze zaordynowali
elapa – jak nie znosisz zapachu oleju spróbuj robić frytki w Air Fyer*. Nie ociekaja tłuszczem, nie ma zapachu za jakim nie przepadasz i są chrupkie.
* nie musi być z tzw górnej półki, te za mniejsze pieniądze też dosknale zdają egzamin, nie tlko frytkowy. Doskonały do mięs i drobiu, warzyw, nawet można w nim piec ciasta.
Rzepko! Sprawozdaj, żebyśmy się ucieszyli, bo na pewno jest lepiej.
Byliśmy dzisiaj na gigantycznym pchlim targu pod Halą Targową. Było wszystko! Kupiłem parę fajnych rzeczy. Jedna pani sprzedawała obrazy Witkacego, ca. 650 zł. One tak oryginalne, jak oscypki pod Gubałówką. Ewa nic nie kupiła. Chyba jutro trzeba będzie iść do lekarza… 🙂
https://www.amazon.ca/dp/B005GM15HE/ref=sspa_dk_detail_3?psc=1&pd_rd_i=B005GM15HE&pf_rd_m=A3DWYIK6Y9EEQB&pf_rd_p=8388029361661241912&pf_rd_r=HQP8EGZ6MR2VPW925A5X&pd_rd_wg=aSgNR&pf_rd_s=desktop-dp-sims&pf_rd_t=40701&pd_rd_w=nVWIe&pf_rd_i=desktop-dp-sims&pd_rd_r=35462d59-82ab-11e8-bb99-0baf3359ef3b
To nie z górnej półki (powyżej 300$ ta górna…), ale i tak zastanowiłabym się, czy kupić. Pierwsze pytanie – ile razy w roku będę tego używać?
Gar do ryżu znacznie tańszy 😉
Cichalu,
ja ciągle mam nieużywaną jeszcze pralkę-tarkę wiadomego typu z naszego targu oraz obraz 🙂
A propos, kupując coś, właśnie takie zadaję sobie pytanie – czy jest mi to naprawdę potrzebne?
Kupując tzw. szmaty do noszenia zastanawiam się, gdzie ja w tym pójdę, dlatego moja szafa jest chudziutka w tym względzie. ALE…nie oparłam się pewnemu płaszczowi na straganie na ul. Świdnickiej we Wrocławiu, rzucił się na mnie! Zdjęcie będzie za jakiś czas – też jeszcze nie wiem, gdzie w nim pójdę, ale to nie szkodzi, okazja się znajdzie. Płaszcz jest z lnu w kolorze naturalnym, malowany ręcznie w kolorowe papugi i inne egzotyczne ptaki. Po prostu cudo!
No i rzuciło się na mnie 🙄
Z egzotycznych ubiorów mam suknię afrykańską oraz kimono od Ewy Cichalewskiej – raz wystąpiłam, ale u siebie w domu, to się nie liczy,
znajdę inne okazje. Kimono jest z czystego jedwabiu i „chłodne” w dotyku. W sam raz na upały 🙂
Idę się zabierać za ciasto. Po mojemu, bo nie chcę eksperymentować z nowym przepisem.
Wielkopolskie wojaże:
https://www.eryniawtrasie.eu/27087
No tak…ale to nie są Wasze zdjęcia, tylko sznureczki do stron…to nie to samo!
Alicjo,
TY do nas? Jak klikniesz na pierwsze zdjęcie z napisem „Gołuchów”, zostaniesz przeniesiona bezpośrednio do galerii zdjęć Google+.
Zaraz spróbuję…
Ano, faktycznie 😉
Też mnie zdziwiła uwaga Alicji, wystarczy popatrzeć na sygnatury na każdym zdjęciu. Bardzo piękna wycieczka i jak zwykle rzetelna dokumentacja. Lubię dreptać za naszymi blogowymi wędrowcami, (tu ukłon także w stronę Danuśki za ostatnią ciekawą trasę 🙂 )
Jak się naciśnie na Dom Pracy Twórczej, to wyskakuje to:
http://muzealna.pl/
ewa
8 lipca o godz. 17:26 577323
Alicjo,
TY do nas?
Dlaczego z dużej litery? Zawsze oglądam Wasze zdjęcia…
Alicjo,
To „TY” to zwykła literówka :-), a Muzealna to adres internetowy DPT.
Podobnie jak Cichal „rozrywałam się” dzisiaj na pchlim targu (ursynowskim). Mocno musiałam się pilnować przed spontanicznymi zakupami. Czego tam nie było… Odwiedziłam też niedzielny bazarek. Owocowo-warzywny zawrót głowy. Miałam zamiar kupic tylko bób, niestety, nie oparłam się kolorowym pokusom i wróciłam jak wielbłąd obładowana cudnymi, w kolorze żółtym, młodymi cukiniami, żółtą i zieloną papryką, borówkami amerykańskimi i przepysznymi czarnymi czereśniami i pudełeczkiem malin. Nie miałam trzeciej ręki, bo jeszcze kusiły wiśnie, wyjątkowo słodkie w tym roku. No i kwiaty, kwiaty…
Literówka czy nie – co to oznacza „ty do nas”? Bo nie kapuję…
Ciasto upieczone, Jerzor na rowerze, kot na parapecie.
Ja w porywach kończę książkę Rusinka o sekretarzowaniu Wisławie S.
Danusko, zdjecia jak zwykle zachęcające do pójścia Waszymi śladami 🙂
Ewo, dziekuje za kolejne wycieczki i Wasze zdjecia, zawsze ciekawe 🙂
Marynarski dziennik pokładowy…
http://weekend.gazeta.pl/weekend/1,152121,20416659,marynarz-gdy-plywasz-ciagle-slyszysz-historie-starych-dziwkarzy.html#TRwknd
Alicjo,
Użyłam skrótu myślowego. Byłam zdziwiona, że nie potrafisz doszukać się zdjęć. Od zawsze link jest umieszczony przy pierwszej miniaturce zdjęcia każdego wpisu.
Dzieciaki były , na obiad chłodnik z botwinki i gęsie nóżki z kopytkami. Zrobiłam ciasto z morelami z przepisu Eli, smakowało, chociaż moje morele były dosyć kwasowe, ale nawet Basia trochę zjadła.
Danuśka,
Dooglądałam wycieczkę na Kaszuby – piękna trasa i klimatyczne zdjęcia!
Malgosiu, pani, ktora podala przepis pochodzi z Sycylii i podawala rodzinne przepisy. Morele, ktore Ty czy ja kupujemy nie maja nic wspolnego z tamtejszymi. Malgosiu to ciasto mozna tez zrobic z czeresniami.
Echidno, jak zjem 4, 5 razy w roku frytki w restauracji to mi wystarczy. Mam duza kuchnie, ale nie bardzo wiem gdzie mialabym schowac to urzadzenie,tym bardziej, ze od trzech dni mam problem gdzie postawic nowy robot.
Ewo,
domyślam się, że to pierwsza część relacji z Wielkopolski i będą kolejne odcinki.
Miałam nie robić żadnych przetworów, ale jednak zrobię kilka słoiczków dżemu wiśniowego. Dla uzyskania w właściwej konsystencji wiśnie trzeba gotować 2 razy dziennie przez 3-4 dni. Wypróbuję patent na drylowanie wiśni za pomocą słomki do napojów. Do tej pory używałam spinacza biurowego. Zrobię też trochę nalewki na wiśniach, ale niedrylowanych.
Z książkowych zakupów kupiłam wczoraj nową książkę Jerzego Pilcha ” Żywego ducha”. Niewielkich rozmiarów, ale Pilch nigdy nie pisał obszernych powieści.
Krystyno,
No będą… ale nie aż tak bogate jak planowaliśmy, bo cześć podróży upłynęła nam na odnawianiu więzów rodzinnych W. z wielkopolską familią. Żeby nie było, Chłop po raz pierwszy (odkąd się znamy) zapakował specjalnie marynarę z koszulą w pokrowcu do samochodu i wiózł przez pół Polski. Ale do takiej cioci, warto było…
http://www.gloswielkopolski.pl/sport/g/superseniorzy-poznanskiego-sportu-2017-zobacz-kto-zostanie-uhonorowany,11676020,22212982/
http://www.poznan.uw.gov.pl/wydarzenia-archiwalne/primus-agendo-dla-krystyny-kortus
ewo bardzo warto było … a ja mam gotowy plan na wyjazd rodzinny na podstawie Waszej wyprawy ..
Ewa,
ja w tych „skrótach myślowych” jestem nietęga, wybacz 😉
Lisa i Denise (córka) zjadły ciasto oraz wypiły kapkę wina. Denise zamierza się ze Szwajcarii na Florydę, na stałe. Podobno musi się też „na stałe” wypisać ze Szwajcarii.
https://www.youtube.com/watch?v=wTjLZwpmufw
EluP to ciasto nam smakowało. Soku z cytryny dałam mniej, wycisnęłam gruby plasterek, do mąki dodałam 40g mielonych migdałów. Z czereśniami mogłoby być chyba troszkę mdłe, wiśnie lepiej by się sprawdziły i może jeszcze uda mi się w tej wersji wypróbować. Dobre jest to, że owoców jest bardzo dużo i właściwie są to owoce w cieście, a nie ciasto z owocami 🙂
Dzień dobry 🙂
kawa
dzień dobry … ☕
to ciasto elapa można by z jabłkami zrobić …
a takie jabłka może zrobię …
http://grazynagotuje.pl/kiszone-papierowki-z-korzennymi-dodatkami/
Ewo-ja też czekam na kolejne wielkopolskie odcinki, nawet jeśli nie będą bogate.
Dom Pracy Twórczej bardzo mi sie podoba, a stosunek jakości do ceny rzeczywiście mile zaskakuje.
Przepis na elapowe owoce w cieście odnotowany 🙂
W sobotę pochwalono mnie(zawsze miło, jak chwalą 🙂 )za pastę z bobu. Najwięcej roboty z obraniem bobu, a potem już migiem miksujemy bób, oliwę, czosnek i przyprawy wedle upodobań.
Dzisiaj bobowa pasta nadal w użyciu-tym razem na śniadanie.
W niedzielę byliśmy u znajomych i pierwszy raz jedliśmy kacze piersi z grilla. Rewelacja! Były uprzednio zamarynowane, a pieczone niezbyt długo, tak by mięso w środku było lekko różowe.
Koleżanki Warszawianki-zajrzyjcie do poczty!
U nas jest piekna pogoda i za chwile pojade do pobliskiego miasteczka na targ. Zostawiamy samochod na parkingu i przez godzine obchodzimy wybrzeze a pozniej przerwa na kawe na tarasie i drobne zakupy na targu. Rano jest odplyw wiec bede miala mniej dla duszy. Znam tamtejsze widoki na pamiec, ale za kazdym razem sie nimi zachwycam. Miasteczko nazywa sie Trégastel.
Danuśka odpisałam …
elapa miłe są takie małe miasteczka we Francji a jeszcze jak są nad oceanem to podwójnie urokliwe … no i targ …
https://pl.wikipedia.org/wiki/Tr%C3%A9gastel
nie spotkałam kulistych cukinii .. ale dobry pomysł z kaszanką …
http://moniamieszaigotuje.blogspot.com/2018/07/cukina-faszerowana-kaszanka.html
Dziewczyny-dziękuję za miłe słowa na temat moich zdjęć 🙂
Elapa-bardzo Ci zazdroszczę tych spacerów i kawy na tarasie w bretońskich okolicznościach przyrody.
Jolinku-okrągłe cukinie widuję na bazarach i w supermarketach. Są bardzo wygodne do nadziewania.
Zachodnioeuropejskie małe miasteczka mają wielki urok, a już o kawie na tarasie nad oceanem, przy ładnej pogodzie, zawsze marzę …
Pooglądałam zdjecia Tregastel, bardzo tam ładnie. Marze o widoku na morze 🙂
Czyli, jak mawiał klasyk, „każdemu to, na czym mu mniej zależy”.
Ja mam widok (częściowo zasłonięty przez chałupę, budowaną już chyba z 7 lat) na prawie morze, czyli jez.Ontario, a marzą mi się Góry Złote. Jakiekolwiek Sudety.
Lisa i Denise pozbawiły mnie kłopotu względem rabarbaru – wzięły wszystko! Moje wczorajsze ciasto też było bardziej „owoce w cieście”, bo dodałam trochę czereśni i jagód do rabarbaru. Rabarbar jest bardzo wodnisty, jak wiecie, no i ciasto też było miękkie.
Danuśka,
podsunęłaś mi dobry pomysł na kaczą pierś, która zalega w zamrażarce. Nikt nie miał na nią ochoty, ale z grilla to co innego.
W Biedronce widziałam bardzo ładne kurki – z Bułgarii. Tam widocznie nie jest tam sucho jak u nas.
Widoków nadmorskich u nas także nie brakuje. Wprawdzie Bałtyk to nie ocean, ale urody mu nie brakuje. Z nadbałtyckich miasteczek najbardziej podoba mi się Darłowo/ tych położonych dalej na zachód nie znam/. Przy kanale portowym jest kilka lokali z widokiem. Zwodzony most podnoszony jest co jakiś czas, żeby kutry i stateczki wycieczkowe mogły wypłynąć albo powrócić. Rybacki charakter tego miejsca jeszcze nie do końca został zatracony. W Pucku natomiast można wybrać się do restauracji Molo na końcu mola z widokiem na całą Zatokę Pucką.
Zazdroszczę warszawiakom koncertu The Rolling Stones.
To chyba najstarszy zespół rockowy, który ciągle jeszcze daje koncerty, a co więcej, że oni jeszcze żyją! 😉
Keith Richards już nie powinien, według znawców – a jednak!
https://www.menshealth.pl/zdrowie/Dlaczego-Keith-Richards-jeszcze-zyje,2842,1
Alicjo-jedynie ceny biletów były nie do pozazdroszczenia:
najtańsze wejściówki kosztowały 395 złotych, natomiast za najdroższe bilety trzeba było zapłacić 1950 złotych. Jeszcze w sobotę były do kupienia bilety po 1000 zł/szt.
Posłuchałam zatem Rolling Stonesów gratis na youtubie 🙂
Krystyno-do Darłowa nie wpadliśmy, ale Ustka też nam się bardzo podobała. Jest tam też trochę domów w kratę i wszędzie mnóstwo kwiatów, miasto jest bardzo zadbane. Ja miałam w pamięci obraz zupełnie innej Ustki, tej sprzed około 45 lat, kiedy byłam tam na wakacjach z moim Tatą. Nad Bałtyk (tak, jak do Zakopanego) nie należy jednak jeździć w sezonie.
A najpiękniejsze widoki to takie, gdzie mamy dwa w jednym- morze i góry jednocześnie 🙂 Jest trochę takich miejsc na świecie.
W sobotę wpadł do nas ten skrzydlaty gość:
https://photos.app.goo.gl/SpkTQXsKfNwFB129A
Irek z cała pewnością wie, jak on się nazywa.
Danuśka,
jeszcze pytanie o tę kaczkę : czy mięso pieczone było bezpośrednio na grillu czy na tacce ? Pytanie zadał domowy kucharz grillowy.
W sobotę rozpoczął się Tour de France. W wolnym czasie podglądam nie tyle kolarzy, co miejsca, przez które przejeżdżają. Pierwszy etap wyznaczony był wzdłuż brzegu Atlantyku. Widoki były bardzo ciekawe, a prowadzący opowiadają interesująco o mijanych miastach i miasteczkach.
A mnie podobało się sopockie molo, pierwszy raz w życiu tam byłam i było pusto! Potwierdza się – jeździć nie w sezonie! Cała zresztą ta trasa od Płocka do Helu dla mnie była wspaniała i wszystko mi się podobało.
Góry i morze kojarzy mi się na pierwszy pomyślunek z Grecją, na drugi z Ameryką Południową i Środkową – Chile jest tego pięknym przykładem. Oraz Kostaryka 🙂
W RPA znakomita góra, która się wznosi nad poziom dwu oceanów ponad 1080 metrów…To jest dopiero jazda!
https://photos.google.com/share/AF1QipNQTJgXh1onUJVUHsn5g6zm7NuVTrroXz5u7wJ4xlCL7N7bdBjBnXSFJ92CXPyXCQ/photo/AF1QipNV34VJYgwzMOrETwIkxMU25iphiBiOF8MtWs2O?key=cDFhQU42M1ljSW0wM1hvN3kzeWxoVGdncHM0a2F3
Umiem skracać sznureczki do albumów, ale takich pojedynczych nie umiem 🙁
Danuśko,
ceny biletów adekwatne do tutejszych. Na pewno bym poszła, gdyby grali gdzieś w pobliżu, ale się nie zapowiada. Ostatni koncert, na którym byłam to koncert Leonarda Cohena, dla niego też prawie że ostatni…
Jak smarkate mieszkały w Toronto, to było świetnie, dzień wcześniej przyjeżdżaliśmy i na koncert szło się spacerkiem, po zjeździe windą z 45-go piętra. Zdjęcia bez lampy błyskowej, bo nie wolno. Podobno w sierpniu Roger Waters ma być w Polsce. On już sto razy zapowiadał, że to jego ostatnia wycieczka objazdowa…ale też powiedział wtedy w Toronto, że on bez tego nie potrafi żyć, no bo jak tu „emerytować się” od tego, co się kocha? Myślę, że Jagger ma to samo. Niesamowita jest jego energia, podobno wszyscy z czasem spowalniają…a on nie!
https://photos.google.com/share/AF1QipPVbmXTgmd3DilciaDwY3tHyJI7ok6wxO9VyroVyG-wAaAP9J4IWQZv_5e9N5j_MA?key=bUVlX1VVdF9famd2VWRzaVk3WkZxZnBlb3ZDS1l3
Znakomity wywiad (monolog), a zwłaszcza końcówka i cytat z Ingrid Bergman:
„Na starość najważniejsze jest dobre zdrowie i zła pamięć”
https://www.youtube.com/watch?v=a47mjrSYzqY
Danuśka /16:53/ . Cudownego gościa mieliście – toż to paź królowej. Rzadkość 🙂
Miałam szczerą chęć kupić bilety na Stones’ów , ale jak do biletów po prawie 700 zł doliczyli mi jeszcze po 280 zł kosztów manipulacyjnych to zrezygnowałam. Cena biletów powinna być ostateczna, a nie dowiadujesz się o tym jak chcesz zapłacić, a kwota jest o 50 procent wyższa. Zezłościli mnie ci sprzedawcy.
Sentymentalnie:
https://www.eryniawtrasie.eu/27117
A moje widoki to ostatnio głównie sufit, przeciwległa ściana i blok naprzeciwko 😉
Dziś po wizycie kontrolnej powiało w moją stronę nadzieją, że wyjdę z tego stanu „obronną nogą”. Kość wygląda na RTG, że jest dobrze złożona, nie ma przemieszczeń (czyli obejdzie się bez operacji) już za 3 tygodnie zmienią mi gips na taki do kolana a za 5 tygodni zdejmą zupełnie! Hurra!
Lekarz radzi nadal leżeć z nogą podniesioną co staram się czynić bo obrzęk pod gipsem i ból jest trudny do zniesienia.
Chętnie oglądam Wasze zdjęcia z wyjazdów; są bardzo ciekawe.
Żałuję tego czasu owocowego bo z racji kiepskiego samopoczucia nie mam apetytu ale nadrobię jesienią przy innej ofercie.
Migawki z koncertu Stonesów oglądałam u znajomych na FB. Jak celnie Mick Jagger odniósł się do sytuacji z sądami!
Bardzo przeżywam sytuację ratowania chłopców w Tajlandii, cieszę się z tego co do tej pory się udało ale trzymam kciuki za szczęśliwy koniec. W obliczu tego dramatu moja noga to pikuś…
Wszystkim Blogowiczom życzę przede wszystkim zdrowia i udanego letniego czasu 🙂
Trzymaj się ciepło Rzepie i nie poddawaj się!
MałgosiaW,
ta „opłata manipulacyjna” to czysta manipulacja! To tak samo, jak brzmią reklamy o tanich liniach lotniczych. Ma być za 99$, a na końcu okazuje się, że to 499$ albo i więcej. Wrrrrrrrrrrrrr!
W „Polityce” Adam Szostkiewicz napisał u siebie na blogu felieton pod tytułem „Tajlandia ratuje dzieci, a co z innymi?”
Chyba nie na miejscu. Nie zbawimy całego świata (Chrystusowi też to się nie udało), więc chyba warto go zbawiać tam, gdzie możemy.
Rzepie, oby tak dalej …
Jest nowy wpis 🙂
Rzepie-oby te najbliższe tygodnie minęły jak najszybciej!
Krystyno-kacze piersi były pieczone bezpośrednio na grillu.
Irku-dziękuję za kolejną podpowiedź!