Pokarm dla wyobraźni
Czy pozwolicie napisać słów kilka o pokarmie dla mojej wyobraźni? Nie jest to wprawdzie danie nowe, odkrywcze, ale wydało mi się wielce smakowite. Dostałam w prezencie od rodziny urodzinowy prezent: kilka dni w Paryżu.
Bywałam w Paryżu kilkakrotnie, za każdym razem odwiedzałam muzea, czasowe wystawy, tym razem jednak nie dostałam biletów do Luwru, który chciałam odwiedzić, wszędzie już było potwornie wielu zwiedzających. Odwiedziłam za to chętnie Bibliotekę Polską zaproszona przez pracującą tam młoda znajomą. Choć jestem osobą niepoddającą się sentymentom, nie mogłam oprzeć się wzruszeniu, widząc bogactwo zgromadzonych tam książek (200 000 egzemplarzy), rękopisów (jest ich 3000), dedykacji, dokumentów, pierwszych wydań literatury, która tam właśnie, w Paryżu, od początków XIX wieku miała znacznie lepsze warunki przetrwania niż w kraju, dzieł sztuki, fotografii (15 000 zdjęć). I takie poruszające pamiątki, jak biurko Marii Skłodowskiej-Curie, przy którym (ostrożnie) pracuje obecnie moja młoda znajoma, Anna Lipińska, biurko Mickiewicza, przy którym najpewniej napisał „Pana Tadeusza”, wreszcie sala „salonik Chopina”.
Oczywiście śladu nie ma po jego mieszkaniu na placu Vendome, podziwiać można za to plakat ogłaszający wyprzedaż sprzętów po śmierci kompozytora. Jakieś dobre duszki zakupiły tylko fotel, na którym siadywał, a firma Pleyel wstawiła fortepian z tamtego okresu, którego próbę najprawdopodobniej wykonał osobiście Chopin, ponieważ taką miał umowę z firmą. Są tu też liczne rękopisy, drobiazgi codzienne i wreszcie maska pośmiertna, ukazująca zmienione chorobą rysy oraz odlew dłoni kompozytora, która to dłoń wydała mi się niewielka, dziecięca, właściwie budząca zdumienie, że tak właśnie wyglądała dłoń wybitnego wirtuoza. Zwiedzaniu towarzyszy muzyka, mnie przypadło wysłuchanie preludium deszczowego, co wydało mi się doskonałym dopełnieniem wrażeń.
Aż prosiło się o pójście później do restauracji, gdzie gotowałby Careme, ale to już przecież tylko duch francuskiej kuchni, który jak sądzę martwi się w zaświatach, że na każdej uczęszczanej ulicy znajdziemy McDonalda lub hamburgerownię.
Komentarze
Dla miłośników Paryża oraz Cathrine Deneuve 🙂
https://www.youtube.com/watch?v=Bxf78eLb4Ho
U nas wieczór z muzyką Chopina zamknął z lekka melancholijnie kolejny dzień poświęcony na zwiedzanie Warszawy-było tradycyjnie Stare Miasto i Krakowskie Przedmieście oraz pobliskie okoliczności przyrody. Jak to miło, kiedy gościowi podoba się wszystko-i miasto, i kuchnia, i na dodatek jeszcze nasze metro 🙂 W ramach poznawania kuchni polskiej zaproponowałam spróbowanie flaków oraz ruskich pierogów. Nie było żadnego weta, a jedynie radosne westchnienie po wyskubaniu ostatnich skwarków z omasty 🙂
Trzy czwarte naszego spaceru odbyło się bez deszczu, przed największą ulewą udało nam się schronić w zamkowych komnatach:
http://en.trail.pl/uploads/photo/image/2014/01/07/12/25440/normal_4074ef3a6ac2e2d18ff07c7d3ede4cee.jpg
Taki gość na wagę złota 🙂
Paryż to dla mnie takie miasto, do którego wracam z radością. Wspaniałe muzea, a te restauracje, knajpki, kawiarnie …
Marsz żałobny dla dłoni Chopina
– A tak sobie popierdalam – odpowiedział kiedyś Fryderyk Chopin na w końcu dość banalne pytanie George Sand: – Cóż pan tak pięknie gra?
Kilka lat temu jedna z największych firm fonograficznych na świecie wydała cykl płyt z muzyką wielkich kompozytorów. Każdemu geniuszowi przypisano jakąś porę dnia lub okazję, do której najlepiej pasuje jego muzyka. „Chopin for breakfast” – nosiła tytuł jedna z płyt tej kolekcji. Patrzcie, my, żeby słuchać Chopina musimy wprowadzić stan wojenny lub pójść na pogrzeb, a oni go słuchają tak po prostu na śniadanie.
Popularny pod koniec Gierka dowcip, który przytoczyłem na początku, przypomniał mi się podczas spotkania w gronie znajomych, którzy utyskiwali nad polskimi przygotowaniami obchodów Roku Chopinowskiego. Ich zdaniem to kompromitacja i amatorszczyzna. Mówili, że cały świat zarobi na Chopinie, tylko nie Polska.
Można było zbudować wielką salę koncertową – mówiła koleżanka. – A my co? Nic. W końcu od dwustu lat wiadomo, kiedy wypada jego dwusetna rocznica urodzin.
Coś w tym musimy być. Jakieś dwa miesiące temu podczas przerwy w Teatrze Wielkim widziałem zamknięte w oszklonej gablocie gadżety przygotowane z okazji tej rocznicy. Widziałem je tam pierwszy i ostatni raz. W Warszawie za to od wielu lat mogę kupić bez trudu – skądinąd bardzo gustowne – souveniry związane z Mozartem. Pamiątki chopinowskie są już zapewne w drodze do kolejnej gabloty. W Muzeum Narodowym.
Pamiętam, a było to u schyłku Gomułki, razem z moją klasą ze szkoły podstawowej odwiedziliśmy Żelazową Wolę. Po zwiedzaniu pozwolono nam zrobić zakupy w sklepiku z pamiątkami. Było tam kilka pożółkłych pocztówek i ze dwie zakurzone broszurki. Wszystko ponure, w tonacji buro-czarnej.
Ale nagle dostrzegłem coś niezwykłego. Pamiętam, jakby to było dziś. Leżała na półce w paskudnym, szarym pudełku. Jakby czekała specjalnie na mnie. Biała, chuda i piękna dłoń. Gipsowy odlew dłoni Chopina. Od razu zapragnąłem ją mieć, ale – niestety! – rodzice dali mi za mało pieniędzy. Pragnienie nie zostało spełnione.
Kiedy kilka lat później zawiozłem zaprzyjaźnionego Szweda do miejsca narodzin kompozytora miałem przy sobie odpowiednie środki finansowe na spełnienie marzenia, ale dłoni muzyka w sklepiku już nie było.
Poruszono we mnie pragnienia, których nikt nigdy nie mógł spełnić. Zostałem oszukany. Niedługo po szkolnej wycieczce pobiegłem do kościoła św. Krzyża, gdzie spoczywa serce kompozytora.
Wchodzę, rozglądam się i tego, czego szukam wzrokiem nie widzę. Gdzie jest ten słój z formaliną? Są jakieś wieńce. Szkolne tarcze. Tablica. Biało-czerwone szarfy. Płonące znicze. Jest patetyczno-patriotyczny nastrój. A serca w słoju nie ma.
Czar prysł, pozostała tylko muzyka.
Piszę o tym wszystkim, bo przecież jestem dla wielkiego muzyka kimś bliskim. W końcu Towarzystwo Chopinowskie, po tym jak kilka lat temu napisałem tekst o wódce „Chopin”, w swojej bazie danych zakwalifikowało mnie jako „osobę związaną z Chopinem”. Jestem mu bliski, więc mam szczególne prawa. To tak, żeby nie było jakichś wątpliwości.
A tak swoją drogą, może teraz uda mi się kupić ten gipsowy odlew jego dłoni. Żródło
Nb, w paru miejscach widziałam te odlewy – na pewno u Czartoryskich (Krk).
Paryż? – Banał. W sensie, że okej, jak najbardziej wart mszy i ach-och, nie można nie zaimponować towarzystewkom (chyba, że takim, które w pierwszych godzinach pierwszej bytności śpiewały w pełnej po brzegi Notre Dame w sobotę wieczorem, tuż przed kulminacją 200-lecia Rewolucji… więc teraz… już od bardzo dawna życzą sobie i zabiegają o bardziej stymulujące pożywki dla wyobraźni swych… 😉 )
Nemo, serdeczności Imieninowe: radości dużych, małych i maluchowych (to ostatnie mam w ostatnich dniach, w sporym wymiarze czasowym – cudo!); takoż najsmakowitszych pokarmów dla wyobraźni i twórczości! 😎
Ewo (24.7; 8:20), dzięki, bardzo mi miło! 🙂 I owszem, jest coś beztrosko… arkadyjskiego w tamtych stronach… Choć typowo roztoczańskie burze gradowe i godzinna zima w lecie – też bywają.
Z wyprzedzeniem sporym – serdeczności urodzinowe! 🙂
Irku (24.7; 14:15), dzięki! Bardzo mi miło! 🙂 Mam ochotę na kolejne muśnięciowe cudowności na obszarze! 😎
Z wyprzedzeniem sporym – serdeczności urodzinowe! 🙂
A, skoro o pokarmach dla wyobraźni mowa – ten klasyk Arkadiusa działa właśnie klasycznością swoją doskonałą! 😎
Z wyprzedzeniem sporym – serdeczności urodzinowe dla… Przyjaciela Szaraka! 🙂
Dzień dobry 🙂
kawa
A propos gipsowych odlewów dłoni (albo masek pośmiertnych) jako przedmiotu dziecięcych pożądań – fosforencyjno-fluorescencyjna czacha (do kupienia np. przy ossuarium w Czermnej) — to jest ale pożywka dla… ❓
dzień dobry …
Annom miłych imienin … 🙂
Udanego świętowania Annom!
A cappello-dzięki za „Marsz żałobny dla dłoni Chopina”!
Dzisiaj w planach Łazienki z karmieniem wiewiórek (orzechy już kupione), aleje Ujazdowskie i Nowy Świat wraz z okolicami, a wieczorem fontanny: http://www.parkfontann.pl/
Paryż w podarunku to najlepszy prezent na urodziny …. Basiu dużo zdrowia z tej okazji … 🙂
ja Paryż kocham i muszę coś zaplanować bo muszę …. 😉
żeby nie bolało ….
http://aniolywkuchni.blogspot.com/2017/07/naturalny-lek-na-bole-stawow-plecow-i.html
ostatnio mój komputer wariuje i czeka na syna by go uleczył … ale w związku z tym nie wszystko mogę zobaczyć co pokazujecie … Roztocze jeszcze przede mną …
A cappello 🙂 , a tak sobie poczytalem, wklejony tekst. i cale szczescie zes to uczynila.
uff, nareszcie!!! po prawie pol wieku okazuje sie, ze nie jestem jedynym, ktory szukal serca w sloiku z formalina 🙄 probowano mi po tych poszukiwaniach obnizyc ocene ze sprawowania. jednak bez powodzenia. bylem i tak na najnizszym poziomie.
probowalem tez dociec, ktoremu to lobuzowi tez nie odpowiadal patetyczno – patriotyczny nastroj i mial podobne przezycia do moich, ale Żródło nie chce puscic pary w sieci 🙁
a za wyprzedzenie 🙄
Jolinku, bardzo miło wspominam nasze paryskie spotkanie, poznałam tez wtedy Slawka 🙂
A Wy, z Danuśka i Małgosia, wracalyscie z Bayonne.
Barbaro, piekny urodzinowy prezent a w Paryżu jest jeszcze na szczescie duzo miejsc z autentyczna francuska kuchnia. Najlepszym przewodnikiem mógłby być wspomniany wyżej Sławek.
Nemo, z okazji imienin wszystkiego najlepszego i jak najwiecej radości z wnuka 🙂
Annom, wszystkiego najlepszego!
Alino, to był bardzo miły wyjazd pod każdym względem, spotkanie „na szczycie” w Paryżu i festiwal w Bayonne.
probuje poruszyc moja wyobraznia i rozwiazac lamiglowke.
jaki cel przyswiecal dzieleniu ciala na czesci i chowania ich w przeroznych zakamarkach? 🙄 poniewaz tam tylko jego serce mogloby oddychac? 🙄 a moze chodzi o bezprecedensowa wiez? 🙄
ani te, ani inne argumenty sa mi obce. podobnie zreszta jak to, co dzieje sie w realu. jest bowiem grupa ludziny, ktora decyduje sie za zycia by ich zwloki z jednego konca planety transportowano na drugi 🙄 by znalazly spokoj w ” ojczyznianej ziemi ” albo pragna ta ostateczna godzine spedzic w tym odleglym miejscu 🙄 i na to wyciskaja z organizma swoje sily, a z konta ostatnia kase 🙄
musze popracowac jeszcze troszeczke nad wyobraznia? tylko czy spaghetti z cukinii i marchewki wraz z kawalkiem lososia w bialym sosie i bez alkoholowego napoju, jest w stanie poruszyc wyobraznie? 🙄
Pozwoliłem sobie skomntować u Bobika i Mojej Ostrołece:
Protesty KOD trwały dwa lata i bardzo niewiele zmieniły. Nowa władza szła do tej pory jak taran nie oglądając się na nic. Doskonale zdawała sobie sprawę, że KOD , którego założyciele i członkowie w 70% to sympatycy i członkowie pierwszej Solidarności nie maja mocy sprawczej. Na początku było głośno było masowo i jak sie skończyło wszyscy wiemy. Dopiero zaangażowanie młodych diametralnie zmieniło sytuacje. Chwała KOD, że dała przykład i była zdeterminowana w działaniach, ale to od młodych którzy się policzyli i przekonali się , że w jedności siła. Jedność w różnorodnosci z nowym językiem, z nowym zapałem, z nowymi pomysłami na to co dalej. PiS jest w głebokim szoku, świadczą o tym komentarze i wypowiedzi sympatyków i samej góry. Powoli zaczynaja kombinować jak wrócić do gry. Jeśli użyja siły fanatycznych zwolenników to już jest po nich.
Nie wyłączą telefonów i internetu. Młodzi wrócą z Woodstok , z wakacji i okaże się że nie da się już rządzic przy pomocy policyjnych kordonów i stalowych barierek. To działa gdy demonstujacych jest kilka lub kilkanascie tysięcy. Gdy są setki tysięcy trzeba pożegnac się ze wszystkim.
Warszawa to nie prowincja, a prowincja to nie Warszawa. Niestety wybory wygrywa się na prowincji wśród ludzi przeoranych polityczną propagandą. PIS długo pracował by zmienić sposób myślenia i zakwestionować wszystko to co udało się nam zdobyć i wypracować od 89 roku. Teraz potrzeba gigantycznej pracy by to odwrócić.
Po przegranych wyborach w 1994 roku i zwycięstwie SLD podczas mszy w kościele św Krzyża ks Maliński wygłosił kazanie na którego zakończenie dostał gromkie brawa. Całe było poświęcone demokracji , jak sie przegrywa i o tym co zrobić by demokracja była zależna od nas wszystkich.
Ksiądz opowiadał jak podczas studiów w Rzymie musiał jeździć samochodem z Monachium na rzymska uczelnię. Zatrzymywał sie czasem w małych miasteczkach i przygladał się ludziom którzy popołudniami zgdodnie ze zwyczajem , po pracy i szkole wychodzili na rynek by się spotkać. Pili kawę, kieliszek wina i ROZMAWIALI. A nam poprzedni ustój zabrał możliwość i umiejętność rozmowy. Niestety Kaczyński kolejny raz możliwość rozmowy nam odebrał, Sposób i tryb procedowania najważniejszych ustaw , w pośpiechu , w nocy, bez jakiejkolwiek merytorycznej dyskusji spowodował na jakiś czas , że staliśmy się niemi i przerażeni. Do czasu…
Najważniejszym doświadczeniem ostatnich dni jest to, że odwróceni tyłem do telewizorów, zgromadzeni na rynkach i ulicach , pod sądami w ich obronie, zaczeliśmy ze soba rozmawiać. Podczas wielkich demonstracji na ulicach wielkich miast człowiek zawsze jest w pewnym sensie anonimowy, w małych gdy dochodzi do protestu w grupie kilkudziesięciu osób protestujacy staje się osoba publiczna a jego zdjęcie natychmiast trafia do portali internetowych. W mieście gdzie wszystko zależy od PiS, a ktoś jednoosobowo decyduje życiu , pracy , zarobkach wielu osób, o odwagę naprawdę trudno. A jednak spora grupa bez względu na konsekwencje odważyła się przyjść i rozmawiać bez strachu nie zwracajac uwagi na włączone kamery i dyktafony. Tylko na koniec człowiekowi chodzi ciągle po głowie do czego potrafią doprowadzić nas ludzie którzy mówią , że chodzą codziennie do kościoła?
nie chce tu pomniejszac zaslug komunistow, ale przede wszystkim religia Miska ksiadza wraz z islamistami stworzyla stosy trupow na planecie. brakuje mi wyobrazni o jakiej demokracji klepac mozna z ambony 🙄
wystarczy w spokoju policzyc istotne krwiste orgie, i drogi krzyzowe, i pogromy zydow i dolozyc do tego la conquista, i wojne trzydziestoletnia, i inkwizycje, i islamskie misjonarskie zabojstwa i blogoslawione morderstwa, to nie trudno dojsc do wniosku, ze bogowie, osobno i razem, pan Bog i pan Allah nie dzialali demokratycznymi metodami 🙄 ale za to wykazali sie ogromnie –> jako krwiozercy dowodcy. a ich spadkobiercow podnosic do rangi autorytetow, oj nie … nie brakuje mi argumentow lecz wyobrazni 🙄
Dzisiejsze spotkania z przyrodą oraz z kuchnią gruzińską 🙂
https://get.google.com/albumarchive/109990791430941218162/album/AF1QipPygRXsPcXWGefUEicQ1169SCJ-BHa0RW9Ma9Qw?source=pwa
Danuśka kuchnia gruzińska? … tyle smaków polskich jest a Ty co robisz … 😉
Krysiude co u Ciebie? … śle uściski z różnych okazji a Ty milczysz … trochę się martwię …
Marek w Twoim mieście to wielka odwaga protestować …
Alino bardzo miło wspominam ten wyjazd i nasze spotkanie .. minęło już trochę czasu i znowu mnie ciągnie do Paryża …
Jolinku-Polak Gruzin dwa bratanki 😉 Na jutro zaplanowana Żelazowa Wola, Łowicz i Nieborów zatem będzie z całą pewnością kuchnia polska.
A nasz wspólny wyjazd do Kraju Basków i Paryża też wspominam z ogromnym sentymentem 🙂
https://get.google.com/albumarchive/109990791430941218162/album/AF1QipPf2huB6syYDbe1rP12vFLOyYNmnYmqEP22y65o/AF1QipMeBiRQTEyXXVn2aqrxLgbQxcwg4sZjtuWGsmPZ?source=pwa#6447119189832949122
jutro ostatni raz LAMENT na Placu Konstytucji o godzinie 17.00 … wstęp wolny … zaprasza Fundacja Krystyny Jandy ….
Danusko toto –> https://get.google.com/albumarchive/109990791430941218162/album/AF1QipPygRXsPcXWGefUEicQ1169SCJ-BHa0RW9Ma9Qw/AF1QipMUdCOKKWE0kik81LT5b8HF19oAIHXtXlL0p_LY
jest faworytem nie tylko dla mnie, raz ze wyglada podobnie do hiszpanskich smakowitych tapasow w podlych barach, po drugie wyglada na przyrzadzane bez mikrowelii co wzmaga nasz apetyt. zamelduje sie jak bedziemy w poblizu 🙂
Annom – wszystkiego dobrego z okazji imienin 🙂
Dziś było tak, jak przepowiedział wczoraj Pepegor – padało bardzo mocno i bardzo długo. I nadal pada, choć już trochę słabiej. Współczuję turystom nadmorskim.
Patrząc na zdjęcie paryskie i pięć uśmiechniętych twarzy, nie sposób się nie uśmiechać. 🙂 Macie stamtąd piękne wspomnienia.
Danuśka,
bardzo tajemnicze to gruzińskie danie i jakie obfite. Czy to dla jednej osoby ? Właściwie nie rozpoznaję tam żadnych produktów.
U nas dziś każdy jadł na obiad co innego. Wnuczek – ryż i trochę mięsa z kurczaka oraz marchewkę. Ja- bałagan z patelni, czyli głównie kabaczek i fasolkę szparagową .A dziś kabaczek bardzo mi smakował. Maż zaś naleśniki z twarogiem. Ale to sytuacja wyjątkowa.
Kupuję jeszcze truskawki. Wyjątkowo długo są w sprzedaży w tym roku. I ciągle mam na nie ochotę.
U mnie zimno i pochmurno. Pękam od czereśni (już ostatki), a tu już wpływają na stół brzoskwinie. Jak tu jeść coś innego, jak tyle pyszności owocowych?
Krystyno-to był mix przystawek dla dwóch osób-pozycja nr 7 z menu jak poniżej.
Bakłażan oraz papryka była nadziewana farszem orzechowym, który jest rewelacyjny.
http://smakigruzji.pl/wp-content/uploads/2017/04/Menu-20str.pdf
Szaraku-zatem już wiesz, gdzie się meldować.
Koleżanki Warszawianki znają dobrze ten adres 🙂
Poprawka:
Żródło tego tekstu jest tu ➡
http://frankenstein-pl.blogspot.com/2010/02/marsz-zaobny-dla-doni-chopina.html
Dzięki, Szaraku, dzięki Pozostali Rozmówcy!
*** * ***
(Nb, Jolinku (w Twoim mieście to wielka odwaga protestować). Doprawdy? A jak wielka? Jak w stanie wojennym, czy – idźmy na całość – za Bieruta? —
— Znam kogoś, kto w listopadzie 2015 wywiesił flagę unijną na ogrodzeniu w miejscowości, gdzie na PiS głosowało najwięcej osób w powiecie (zdominowanym ostatnio przez wiadomy elektorat, ale nie w aż takich proporcjach, jak przedmiotowa miejscowość). Ten człowiek prowadzi i posiada firmę dającą pracę 20 osobom (czyli statystycznie zapewnia byt około 80), i tym drobnym choć długo trwającym gestem „naraził” nie tylko siebie, rodzinę, w tym studiujące dzieci, wnuki, którym przyda się wsparcie dziadka. To wymagało, owszem, pewnej odwagi, podziwialiśmy; skarbówka też doceniła… 😉 …choć gość nie zatrudnia tylko głosujących na PO czy PSL 😈
– Poza wszystkim, protest jest nie tylko w interesie tej konkretnej firmy, ale w interesie każdego z nas…
➡ Zatem może bez wielkich słów, ot psi obowiązek każdego, kto ma choć odrobinę czasu i choć odrobinę umiejętności myślenia. Tak, jak psim obowiązkiem są nieustanne działania obywatelskie: stanowcze, spokojne, długodystansowe; w tym wspieranie finsnsowe, organizowanie się, wyłanianie przywództwa stowarzyszeń, ucieranie konsensusów… dokształcanie się z poważnych źródeł, bycie z ludźmi. — Fizycznie, a nie poprzez tłuczenie klawiatury w stylu „weźmy się i zróbcie, wyjdźcie, zapłaććie, wylicytujcie” ;))
Dzień dobry 🙂
kawa
dzień dobry …
Basiu takim tonem to dużo nie zwojujesz … wiesz sama jak społeczne jest nasze społeczeństwo … „psi obowiązek” nie działa zachęcająco a wręcz odpychająco … trzeba nam pokory i zrozumienia dla dylematów każdego … to co piszesz jest dla przekonanych a chyba chodzi o to by przekonać tych wahających się …
miłego dnia … 🙂
Tu bywają sami przekonani… — Bardziej jednorodnego towarzystwa trudno sobie wyobrazić (no, przynajmniej deklaratywnie jednorodnego 😛 )
Do tych innych trzeba wychodzić — fizycznie, do prób dyskusji w kręgach, będąc i działając w grupach, gdzie również udzielają się „sekciarze” (np. pomoc w domach opieki, chóry, stowarzyszenia turystyczne, związki czysto przyjacielskie) — I tam oczywiście nie da się inaczej, niż delikatnie, z wyczuciem, umiejętnościami (stąd dokształcanie się z poważnych źródeł – WCZEŚNIEJ, zanim się wyjdzie).
A jeśli już kogoś nie stać na wyjście fizyczne do tych innych – niech bodaj ruszy na „prawicowe” portale* i spróbuje, co czym zwojuje: czy wiecej szyderą, czy logiką klasyczną, czy łagodnością, przyczernianiem, czy nadzieją, a może wspólnymi z nimi zainteresowaniami (np architekturą sakralną) czy czymś innym.
Ja poleciałam tym tonem TU i w kontekście, bo widzę początki tworzenia się zbowidów antykaczystowskich — Jeszcze nic nie osiągnięte (i długo będzie gorzej, zanim zacznie być lepiej), a kandydatów na kombatantów się już wysuwa 😛
____
*nb już w 2007/08 nie mogłam się nadziwić, że ludzie z tych kręgów (niniejszych!) uwielbiajacy tłuc klawiatury „na tematy polityczne” tak strasznie trzęsą się przed wyprawami na „obcy grunt” — Ba, gorzej, gdy na ICH własny grunt zajrzy czasem jakiś sympatyk/sympatyczna PADa (kogokolwiek stamtąd), po szybkim przepędzeniu albo nawet i zbanowaniu, szczekają jeszcze trzy dni jak rozsierdzone ratlerki… no bo jak śmiał!… 😆
OK, miło się gawędzi 😉 ale spadam do życia 😎
Oj Dziewczyny,
W maju zmieniłam pracę. O ile w dawnej firmie (Katowice) trudno było znaleźć kogoś, kto chciał się przyznać do głosowania na PIS (choć i tak nikt nie miał złudzeń co do opozycji), to w mojej nowej firmie (Kraków), już po podpisaniu trzeciej ustawy przez prezydenta, usłyszałam fragment dyskusji u młodszych kolegów : „trzeba by ZACZĄĆ coś czytać o tych ustawach…” Żeby się wahać, to trzeba COŚ wiedzieć. Jak się do tej pory kompletnie niczym nie interesowało, to trudno mieć jakieś zdanie na temat. 🙁 Lepiej późno niż wcale.
Spóźnione serdeczności dla Anek 🙂
Basiu nie śmiałabym Cię pouczać bo mądra jesteś Dziewczyna a ja tylko zwykły czytacz jakich wielu .. pomachanko …
Ewo, właśnie… 🙂
Jolinku, konsekwentnie Cię lubię (taką, jak się malujesz w wymianach sieciowych bo Osoby stojącej za nickiem nie znam), ale lubienie nie wyklucza różnicy w odcieniach ocen czy nawet artykułowania poważniejszych różnic. Ot, dyskusja 🙂
Serdeczności! 🙂
Basiu co właśnie? … Ci wahający muszą sami chcieć czytać i sami dojść do chęci manifestowania a nie z „psiego obowiązku” … do tej pory różne były wezwania na manifestację ale dopiero teraz okazały się skuteczne i trzeba pozmyślać dlaczego … ja wciąż się zastanawiam, słucham opinii, czytam … i nie mam prostej recepty … jak wiesz długo żyje i osobiście byłam zaangażowana w bieg zdarzeń ważnych dla nas wydarzeń … teraz po latach wiem jedno z ludźmi trzeba rozmawiać a nie pouczać …. niestety czasami sama to robię ale pracuję nad sobą … 🙂
do poczytania ….
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/7,114871,22152866,co-po-protestach-kilka-postulatow-do-ludzi-ktorzy-staneli.html?utm_source=facebook.com&utm_medium=SM&utm_campaign=FB_Gazeta
Danuśko,
Mam nadzieję, że ten orzechowy farsz był odpowiednio „doczosnkowany” 😉
przepis ze znanego nam bloga … kusi mnie bo brzoskwinie są i są tanie …
http://obiadoweinspiracje.blogspot.com/2017/07/francuskie-sniadanie-i-konfitura.html
Jolinku, zrobiłam jakiś czas temu i delektowałam się dziś podczas śniadania 🙂 Dołożyłam laskę wanilii.
Jolinku – ja również serdecznie Cię pozdrawiam i dziękuję za pamięć.
Krysiude dobrze, że podczytujesz … 🙂
Małgosiu pomysł z wanilią podoba mi się … mam nawet jedną laskę wanilii zaległą …
nazbierałam trochę lubaszek … zrobię w syropie …
a dziś był mały eksperyment bo do siedzi w oleju dodałam borówki amerykańskie i połączenie smaków wyszło całkiem dobre ….
Jolinek51 – miło być polecanym 🙂
MałgosiaW – z wanilią też robiliśmy – są super 🙂
Jolinku-zgodnie z obietnicą dzisiaj były same polskie specjalności 🙂
Chłodnik, zrazy oraz gołąbki w wersji bezmięsnej ze znakomitym sosem grzybowym.
Polecam zresztą bardzo to miejsce http://www.przepisnakompot.pl/
Restauracja położona bardzo dogodnie, zaraz przy wejściu do ogrodu i domu Chopina.
A w nawiązaniu do artykułu przytoczonego przez a cappellę uprzejmie donoszę, iż pamiątek z portretem naszego kompozytora jest bez liku-czekoladki z Chopinem, pierniki, kubki, filiżanki, długopisy, torby….Dla każdego coś miłego 😉 odlew ręki również do nabycia. Muzyka artysty towarzyszy nam z głośników podczas spaceru
po ogrodzie. Żelazowa Wola przeszła doprawdy gruntowny lifting i prezentuje się znakomicie.
Ewo-tak, farsz był naczosnkowany bardzo przyzwoicie, załoga restauracji pochodzi z
Kaukazu.
Sielsko-anielsko ze skansenu w Maurzycach koło Łowicza:
https://get.google.com/albumarchive/109990791430941218162/album/AF1QipNC16Bfu5PQzASAz1eCXBugyKe9Vx6teBri3h1z?source=pwa
Saudyjskie Wielbłądy piszą także o zaletach próżniowego pakowania różnych produktów / wpis z 23 lipca/. A dziś kupując trochę szynki w sklepie z wędlinami na hali targowej zauważyłam wywieszkę informującą o możliwości pakowania próżniowego – 0,70 zł za jeden produkt. Bardzo dobry pomysł.
Robiłam niedawno dżem morelowy. Okazało się, że 4 małe słoiczki są do wyrzucenia, bo sfermentowały. Nie pasteryzowałam, bo zwykle tego nie robię a tu taka niemiła niespodzianka.
krystyna – ja już odruchowo pasteryzuję wszystko, odkąd wyrzuciliśmy kilkanaście słoików dżemu jagodowego.
Dzisiaj widziałam w Ząbkach morele po 6 pln, jeśli jutro też będą to zrobię kolejną porcję dżemu z lawendą
Danuśka,
Przekonałam się na własnej skórze, że kaukaskie pochodzenie kucharza czy właściciela (a czasami w obu w pakiecie) wcale nie musi być gwarancją sukcesu. Parę lat temu trafiłam w Krakowie na świeżo otwartą restaurację gruzińską z gruzińskim kucharzem oraz właścicielem. Cud, mjut i orzeszki. Wszystko hojnie i ostro doprawione, jak to na Kaukazie. Po roku te same potrawy smakowały mdło albo wcale – właściciel stwierdził, że musi się dopasować do polskiego gustu. Nie szło przetłumaczyć, że chinkali bez kolendry i papryki są jak pierogi z mięsem, z tym że Mama robi lepsze (bo Mama zawsze robi lepsze). A sosem orzechowym bez czosnku i innych przepraw to prawie plułam. Była to nasza ostatnia wizyta w tym lokalu. Szkoda, bo świetnie zaczęli.
Wielbłądy,
Miło Was czytać – wpadajcie częściej. 🙂
Ewa – dziękujemy 🙂
Już za kilka miesięcy będziemy pisać z KSA 🙂
Rewelacja! Gratuluję! 🙂
Ewo-oczywiście masz rację, ale mam wrażenie, że w tej restauracji rzeczywiście dobrze gotują, przychodzi tam zresztą wielu Gruzinów. Nie jestem ekspertem od kuchni gruzińskiej, bo nie byłam w tym kraju, po prostu smakują mi dania serwowane w tym miejscu.
I to jest najważniejsze Danuśka! 🙂
Pogadałyśmy sobie z Krysiade, dowiedziałam się, że robi świetne szynki z ligawy.
Trzeba będzie odwiedzić kiedyś naszą Koleżankę 🙂 na tych białowieszczańskich rubieżach.
Wielbłądzico,
dokopałam się konfitury morelowej z amaretto, a gdzie z lawendą?
http://obiadoweinspiracje.blogspot.in/search?updated-max=2017-06-20T10:41:00%2B02:00&max-results=5&start=5&by-date=false
Przepis post factum?
Ewa – zamiast wlewać amaretto wsypujesz lawendę, mniej więcej 1 płaska łyżeczka na 1,5 kg wypestkowanych moreli
Wielbłądzico, co to jest KSA? Czyżbyście wracali do Emiratów?
KSA = Królestwo Arabii Saudyjskiej = moje ukochane morze piasku
No przecież! Wy byliście w Arabii Saudyjskiej, a nie w Emiratach!
Biję się w piersi – jak Wielbłąd przestał pisać o pustynnym kraju, nie przerzuciłam się na krajowe wpisy. Czekam niecierpliwie na nowe obserwacje.
Trafiam czasem na świetne blogi Polaków za granicą. Szkoda tylko, że z różnych powodów je wygaszają, są takie ciekawe…
Dzień dobry 🙂
kawa
Irku,
Kawa bardzo a propos 😉
Wiełbłądzico,
Daj znać jak pojawią się nowe wpisy na drugim blogu.
dzień dobry …
Saudyjskie Wielbłądy czasami podglądam … 🙂 …. dziś będzie kurczak z kuskusem z przepisu w szklance …
Danuśka zachęciłaś mnie do ponownej wizyty w Żelazowej Woli na rodzinny wypad .. a ta Krysiade zachęca to wizyty … 🙂
Jolinku-do Żelazowej Woli najlepiej jednak pojechać w sobotę lub niedzielę, kiedy są koncerty „na żywo”. My nie miałyśmy innego wyjścia i pojechałyśmy wczoraj, bo dzisiaj popołudniu nasz gość już wraca do domu.
Dzisiaj w programie tylko dwie atrakcje, jako że na nic więcej już nie starczy czasu-
ogród na dachu biblioteki uniwersyteckiej oraz tężnia w Konstancinie. Dalsze podróże na przykład do Gdańska, czy Krakowa odłożone na kolejną wycieczkę do Polski.
Warszawa, to nie Paryż, ale jednak jest co zwiedzać i turysta wcale się nie nudzi 🙂
Do krysiade – macie nieustające zaproszenie!
Danuśka z reguły rodzinne wyprawy bywają w weekendy bo dzieciaki pracują w tygodniu .. a turysta się nie nudzi bo ma miłych przewodników … 🙂
krysiude będę miała w pamięci … 🙂
dziś śledzie z kiwi … kombinuję jakby co … 😉
A ja będę jadła panierowaną kanię, dużą, bo ma 26 cm średnicy. I resztę kabaczka. Niektórzy grzybiarze mają szczęście, a może po prostu wiedzą, gdzie szukać grzybów. Ofiarodawca mieszka na wsi i zna grzybowe miejsca. Zresztą kanie rosną także w ogrodach i na działkach.
Dziś już nie pada i jest ciepło. Od razu nastrój jest lepszy.
Studium form kulistych 😉 https://get.google.com/albumarchive/109990791430941218162/album/AF1QipOpBUqsFb6cYcFbiL_FnzBhtJH0DIkVcLUdxM_U?source=pwa
Monique podjęła dzisiaj nie lada wyzwanie zamawiając zaprezentowaną powyżej golonkę. Oczywiście nie dała rady jej zjeść, ponad połowę dania zapakowano nam na wynos.
Podsumowując swój pobyt w Warszawie nasza koleżanka powiedziała, że to bardzo sympatyczne miasto i że będzie zachęcać swoich znajomych, by je odwiedzali.
Miło to słyszeć 🙂 Aha, Konstancin również niezwykle wypiękniał, nie byłam w tamtych okolicach już dosyć dawno, a tu proszę, tyle zmian na lepsze. Warto być czasem przewodnikiem 🙂
Krystyno-panierowanej kani bardzo Ci zazdroszczę, to wspaniały obiad.
Danuśka golona dla trzech …
nowy wpis jest …
Przyznam się, że nigdy kani nie jadłam 🙁
To miło, jak przybyszom podoba się nasze miasto. Na co dzień nie zauważamy wszystkich zmian, a pamiętamy o mankamentach.
Jolinek51 – daj znać jak Ci smakował