Spal żółte kalendarze
W listopadzie – o gęsiach, w grudniu – o karpiach, w styczniu – o zającach. I tak co roku piszemy, czytamy, gawędzimy o tym samym. Jedni uważają, że to dobrze, bo utrwala się tradycję. Inni, że to nudziarstwo i męczarnia.
Prawdę mówiąc bliżej mi do tej drugiej opinii, ponieważ wymyślanie siódmego (tyle lat już istnieje blog) tekstu o ptaku, rybie czy futrzaku sprawia mi spore trudności. I nic nie pomaga, że gęś naprawdę jest pyszna i ma zdrowe mięso, a zając daje się przyrządzić na kilkanaście sposobów i nie wszystkie jeszcze omówiliśmy.
Trzeba więc sięgnąć po inne tematy. W naszej ulubionej dziedzinie nie powinno ich zabraknąć. W takiej sytuacji Wiesław Dymny w Piwnicy pod Baranami zwykł mawiać: „Na przykład Majewski…” – mam nadzieję, że znacie ten tekst i nie muszę go dalej ciągnąć. Ja zaś dla odmiany zajmę się egzotyką.
Stęskniłem się za potrawami z Dalekiego Wschodu, a są one aromatyczne, słodkie i pikantne zarazem, czyli takie, jakie lubię najbardziej. Dawno też na moim stole nie było jagnięciny. Tym chętniej więc sięgam po przepis przywieziony z Birmy.
Jagnięcina w cukrze
2 łyżki oleju, 50 dag jagnięciny pokrojonej w kostkę, 2 łyżeczki chili w proszku, 1 łyżka posiekanej świeżej trawy cytrynowej (tylko biała część), 1 łyżka startego świeżego imbiru, 30 dag obranych i pokrojonych w kostkę słodkich ziemniaków, 2 łyżki startego cukru palmowego lub drobnego brązowego, 2 łyżki soku z limety, 1 kubek (250 ml) niegazowanej wody mineralnej
1. Rozgrzać olej w dużym rondlu o grubym dnie, dodawać partiami mięso i na dużym ogniu smażyć na brązowo. Osączyć z tłuszczu i odłożyć.
2. Dodać do rondla chili w proszku, trawę i imbir. Smażyć 1 minutę.
3. Włożyć z powrotem mięso do rondla – wraz z ziemniakami, cukrem, sokiem i wodą. Zagotować, zmniejszyć ogień, nakryć i dusić na małym ogniu 1 godzinę.
4. Odkryć i gotować na małym ogniu 30 minut, aż mięso będzie miękkie. Podawać z ryżem.
Deser jednak będzie nasz, rodzimy. Wydał mi się doskonale zamykający egzotyczny obiad. W dodatku można go robić przez cały rok, bo mrożone leśne jagody co jakiś czas pojawiają się w sklepach. Sam też zamroziłem sporą porcję i jagód, i poziomek, i malin. A przepis wyszedł spod ręki świetnego szefa kuchni hotelu „Trylogia” – Artura Świerżewskiego.
Jabłka zapiekane z owocami leśnymi pod jajeczną pierzynką
4 jabłka, 100 g poziomek, 100 g jagód, 100 g leśnych malin, 100 g jeżyn, 100 ml nalewki z dzikiego pigwowca, 150 g cukru, 4 jaja, 50 g tartej bułki
1. Jabłka wydrążyć, nałożyć do nich wymieszane z częścią cukru owoce. Piec w piekarniku w temp. 160 C. przez ok. 20 min. Następnie zalać je pigwówką.
2. Żółtka jaj utrzeć do białości z pozostałym cukrem, dodać ubite białka i tartą bułkę. Takim kremem przykryć jabłka i zapiec w rozgrzanym piekarniku.
3. Jabłka podawać udekorowane owocami leśnymi.
Było smacznie – egzotycznie i swojsko jednocześnie.
Komentarze
dzień dobry ….
deser dla Alicji ….
Żabo opowiedz nam jakąś historyjkę …. 😀
Dzień dobry.
Ciekawa jestem, jak Pan ocenia zamrożone poziomki? Niestety, nie jestem zachwycona swoimi – o ile maliny, jeżyny, czy czarne jagody, zwane tutaj borówkami są dobre, to poziomki zrobiły się u mnie niesmaczne, gorzkawe, rozciapane. Przed zamrożeniem były pyszne i aromatyczne – piszę o leśnych, własnoręcznie zbieranych na słonecznych polankach. Może za wolno mroziłam w domowych warunkach?
Moje poziomki, też leśne, wprawdzie przy rozmrażaniu zmieniły się z kulek w masę ale – na szczęście – nie straciły smaku i aromatu.
Dziękuję, widocznie z moimi coś nie tak, może były przejrzałe. Są pojedynczo, mroziłam je rozsypane na tacy, bo niewiele miałam.
Dzień dobry.
Jagnięciny na słodko nie zrobię – kiedyś robiłam z przepisu JollyR. wołowinę z sezamem dość podobnie (i bardzo oszczędnie)raz rodzina zjadła na zasadzie ciekawostki – więcej nie chcą. A z jabłkami Gospodarz coś poczarował – niedawno piekłam nadziewane jabłka i daję słowo – więcej, niż 1,5 łyżeczki owoców nie mieści się w wydrążonym jabłku, a skąd 10 dkg!Ja robiłam jabłka glazurowane i też były b.smaczne.
Danuśka – rozmawiałam ze Zgagą. Zgaga jak i nasza Eska nie znoszą kłótni na blogu. Ilość temperamentnych komentarzy zraziła Zgagę, Eskę, kilka innych osób. Jeszcze podczytują ale coraz rzadziej. Nawet nie chodzi o różnicę zdań (bo każdy ma prawo do votum separatum) tylko o wielokrotne powtarzanie w kółko tego samego. Nic nie poradzę, gadam sobie z nimi „po sznurku”
Znowu mi ślinka cieknie na myśl o gospodarzowym deserze…
Zgaga jest oststnio bardzo zajęta, spędziła sporo czasu we Francji a teraz, namówiona przez córy, postanowiła się zmierzyć z uniwersytetem trzeciego wieku. Jasne, że Ją pozdrowię 🙂
Pyro, ja zrozumiałam, że do jabłek wkładamy owoce, ile wlezie, a tę resztę używamy do dekoracji gotowego już deseru, stąd ilość wydała mi się OK.
Chcę przypomnieć nalewkowiczom, że owoce z nalewu idealnie nadają się do pieczonych deserów. W wysokiej temperaturze resztka alkoholu ulatniają się bezpowrotnie, a w ciastach, plackach, mięsach są „świeże” nierozpaćkane owoce
Lubię smaki słono/pikantno/kwaśno-słodkie,ale rodzina też nie bardzo,zupełnie jak u Pyry.
Moje pomysły typu wołowina duszona w sosie piernikowym lub kurczak w sosie pomidorowym z dodatkiem masła orzechowego nie spotkały się z entuzjazmem.
Nasze poziomki były pochłaniane na bieżąco,mowy nie było o żadnym zamrażaniu 🙂
Eksperymentuję dziś kulinarnie. Właściwie to nic oryginalnego, bo pasztet z soczewicy, ale robię to pierwszy raz. Taki pasztet był tu wspominany niejednokrotnie przez Danuśkę, ale ja dojrzałam do niego dopiero teraz, a impulsem był przepis z bloga ” sprawdzona kuchnia”, zacytowany przez Krzycha. Pasztet już upieczony, ale musi się dobrze wystudzić. To potrawa tylko dla mnie, bo rodzina wybierze na pewno pasztet mięsny. Przy okazji upiekłam jabłko z odrobiną miodu w środku, ale folia aluminiowa okazała się niewystarczającym zabezpieczeniem i czeka mnie czyszczenie piekarnika.
Młodsza dzisiaj zabrała w pudełkach grilowanego indyka z czerwoną papryką, w drugim zaś materiał na sałatkę owocową z jogurtem, płatkami i ziarnami granatu. Pyra sobie robi jarzynówkę z przewagą czerwonej fasoli na żeberku. Nie wiem jak się to przyjmie, bo jednak wyklarowała mi się jakaś jesienne infekcja i opchałam się lekami, jak małpa kitem.
Krystyno,
Cieszę się, że coś Ci przypadło do gustu, ja też lubię „Sprawdzoną Kuchnię”.
Jutro na obiad będzie coś, czego Pyra nie ruszy, Danuśka może zerknie łaskawym okiem 🙂
Sałata z młodych liści bok choi i persymony. Tajemnica tkwi w dressingu.
Przygotuję, Małżonka cyknie fotkę i podam do ogólnej wiadomości 🙂
Deser mój, a i baranina godna uwagi, mimo tych 3 łyżek cukru.
U mnie mrożone owoce występują całorocznie, w lodówce też często, wczoraj zjedliśmy wiśnie, które tylko w takim stanie możemy dostać, chyba, żeby się przejechać w okolice Niagary i poszukać sadu z wiśniami.
Kiedyś sprzedawali wiśnie w takich fajnych kubełkach, zasypane cukrem niewielkim, znakomicie nadawało się to na wino, robiłam dwa razy. Ale zniknęły te wiśnie z rynku 🙁
Idę do zajęć.
Też kupiłam dwie persymony, Młoda nie chce i nie wiem co dalej. Właśnie się dowiedziałam, że zmarł mój jedyny brat stryjeczny. Coraz nas mniej.
Pyro, moja sałata będzie w smakach, za którymi nie przepadasz, ale myślę, że persymona, po pokrojeniu w kostkę, wymieszana z jabłkiem, selerem naciowym i prażonymi orzechami włoskimi, doprawiona łyżką majonezu, odrobiną soku z cytryny, solą i pieprzem-może stanowić ciekawą wariację na temat Waldorf Astoria.
Pyro, wyrazy współczucia.
A persymonę zjedz zwyczajnie, obraną cienko i pokrojoną w pionowe plastry. Tylko się upewnij, że jest dobrze dojrzała, co poznasz po intensywnie pomarańczowym kolorze Wtedy ma najwięcej smaku.
Nemo, Krzych dziękuję. Są dojrzałe, bo wybarwione i miękkie. Jutro zrobię sobie deser owocowy, bo zupy dzisiaj nie jadłam, będzie na jutro (głupio jakoś, straciłam apetyt)
Moze kogos zainteresuje temat, ktory slyszalam dzisiaj rano w radio. Dzikie konie, angielska nazwa wild horses, zyja w wielu stanach i szczesliwie biegaja po pieknych terenach. Mustangow jest duzo, a naturalnych wrogow koni jest coraz mniej z tej przyczyny, ze farmerzy nie lubia wilkow, kojotow i pum. Organizacja Wild Horse Preservation Campaign zaproponowala zastosowanie srodkow antykoncepcyjnych dla koni. W ramach testu srodki antykoncepcyjne zastosowano najpierw na wyspie A s s ateague Island w stanie Maryland. Konie zyjace na tej wyspie sa male, „ponies”, w przeciwienstwie do mustangow zyjacych na stepach i w gorach w zachodniej czesci kraju. Mustangi na zachodzie kraju sa o wiele wieksze i jest ich wiecej.
Na koniach zyjacych na wyspie A s s ateague Island zaczeto probowac stosowanie srodka antykoncepcyjnego o nazwie Porcine Zona Pellucida (PZP). Ten srodek jest produkowany z bialka swinskich jajnikow i skutecznie dziala, jako srodek antykoncepcyjny na wszystkich zwierzetach z wyjatkiem swin.
Latwiej jest wstrzyknac ten srodek malym konikow zyjacym na wyspie A s s ateague Island. Mustangi zyjace na zachodzie kraju nie dadza sie podejsc. PZP jest wstrzykiwany mustangom (klaczom) przy pomocy specjalnie skonstruowanej strzelby. Szczepionke mozna wystrzelic z odleglosci maksimum 50 metrow. Aby szczepionka byla skuteczna nalezy ja stosowac raz w roku.
Po rozpoczeciu projektu w minionynm roku na wyspie A s s a Teague w Maryland urodzily sie tylko dwa konie. W ten sposob mozna zapobiec smierci koni z powodu glodu. Im wiecej koni na wyspie, tym mniej jedzenia do podzialu.
Swoja droga ciekawe, czy nazwa stanu Maryland ma cos wspolnego ze slowem „mare” (klacz). Tego nie wiem. Wiem natomiast, ze podczas jazdy autostrada I-90 z Seattle przez kontynent do Bostonu, po jednej stronie autostrady, okolo 3 godziny po wyruszeniu z Seattle, sa piekne metalowe rzezby mustangow w biegu wzdluz rzeki Columbia.
http://www.wta.org/site_images/hikes/wild-horses-monument.jpg/@@images/6ee74681-a489-4294-a84c-d13aff43a71d.jpeg
Orco – bardzo interesujące, tylko… dwa źrebaczki w roku nie zapewnią chyba zastępowalności pokoleń. Ciekawe ile docelowo będzie tam koników.
Pyra
Szczepionke nalezy stosowac co roku, aby byla skuteczna. To jest dopiero poczatek projektu. Zobaczymy jak to sie rozwinie.
Maryland – U.S. state, named for Henrietta Maria (1609-1669), wife of English King Charles I.
„Na Amerykanów zawsze można liczyć, że jak już wyczerpią wszystkie złe rozwiązania, wreszcie zastosują właściwe.”
Powiedzenie przypisywane Churchillowi, ale podobno już ktoś inny przed nim to zauważył 😉
nemo,
Jestem ciekawa, czy znalaz te odpowiedz, czy poszukalas w Internecie. Ja sprawdzilam pochodzenie nazwy stanu Maryland, zanim napisalam swoj komentarz. Ciekawa bylam, kto pierwszy poda odpowiedz.
Pominmy Amerykanow, nie mam watpliwosci, ze na Ciebie zawsze mozna liczyc.
Gospodarzu – Pozwolę sobie zauważyć, że to już dziewiąty listopad na tym blogu, a o ile dobrze pamiętam, o wyprawie do Birmy nie pisał Pan ani razu. Moim zdaniem to skandal i szczyt egoizmu.
Birma – tak sobie państwa Adamczewskich w tym kraju na B wyobrażam (gdyby istnieli w roku 1940.)
Cieszę się , że Pan wrócił, a z Panem chęć do życia 🙂
W przeciwieństwie do kucyków Henrietta miała ośmioro dzieci. Szczegóły i zdjęcia na moim blogu.
Placku,
Gospodarz na słoniu skutym łańcuchami? 😯
Myślę, że nie każdy przepis z Birmy musi być przywożony osobiście 😉
Preferuję Zwierzęta bez łańcucha, obroży i smyczy
Prześliczne stworzenie.
Nie mylić z innym stworzeniem z Myanmar 😉
Kot burmański (ten drugi) pochodzi z Birmy, a birmański (ten pierwszy) z… Francji 😉
Ładniejszy jest ten z turkusowymi oczami, ale nie wiadomo, jaki ma charakter.
Pyro,
to jest mieszaniec syjamczyka z persem – przyjazny ludziom, ciekawski, spokojny i bardzo łagodny. Idealny do domu i dzieci. Bardzo towarzyski, więc nie powinien być trzymany pojedynczo. No i się nie filcuje 😎
Moje wszystkie koty miały takie charaktery, choć nie były birmańskie, więc nie wiem, ile wpływu miało wychowanie 😉
Nemo – czy już żaden z tenorów nie żyje?
Nemo – Było odwrotnie; dzięki wizycie podróżników słonie miały dwa dni wolnego od łańcuchowej uprzęży. Poza tym dokumentowanie rzeczywistości to niekoniecznie aprobata obserwowanych wydarzeń.
Być może się mylę, ale i ja miłośnikiem łańcuchów nie jestem 🙂
Mam nadzieję, że bez słoniny, łańcuchów, a nawet mięsa
Nie jest tak źle, Pyro. Najmłodszy, ten Neapolitańczyk, cieszy nas swoim towarzystwem i nadal wygląda młodo mimo swoich 13 lat. Taki koci Berlusconi 😉
Nemo – a co leży na damskiej dłoni? I czy macie zamiar ubytki w stadzie uzupełnić?
na tym nie warto oszczędzać …..
http://www.businessinsider.com/expensive-items-that-are-worth-the-money-2013-6?op=1&utm_content=buffer912c4&utm_medium=social&utm_source=facebook.com&utm_campaign=buffer
Pyro,
nie bardzo wiem, co masz na myśli pisząc o damskiej dłoni, ale jeśli chodzi o zdjęcia kota z serwetką pod brodą, to obie dłonie (i ramiona) są męskie, a kot trzyma łapy na lewej, podczas gdy jest karmiony prawą dłonią Osobistego 😉
Czasem się zastanawiam, jak dalece rozwinięta jest samoświadomość tego kota jako KOTA. Kiedy widzę, jak on czeka na powrót Osobistego, aby opowiedzieć mu coś w swoim języku… 🙄
Jolinku,
wszystko to racja, zwłaszcza noże, narzędzia, obuwie, ale z tym tatuażem… 🙄
Politics divides and food unites
Gdyby jeszcze ten gość nie wkładał wszędzie paluchów, zwłaszcza w te sałatki 🙄 Albo chociaż nie odkładał pomacanego z powrotem.
Pewnie nie ma tam przepisów o towarach i macantach 😉
Ja też miałem wiele lat temu sjama, który parę minut przed moim przyjściem czekał pod drzwiami!
A może syjama?
Mruśka się wyrwie z głębokiego snu, jak słyszy zamykanie drzwi do garażu. Zasuwa pod drzwi wejściowe i czeka. Wie, że zaraz będzie pucha podawana.
Cały czas coś nadaje , asystując przy otwieraniu puchy i założę się, że to mruczando to jest poganianie – szybciej!
Trochę suchego ma w drugiej misce, ale popołudniowa puszka musi być.
Tylko dla dorosłych
Gorsze od pomacanej sałatki
Lubię psy 🙂