Czarno na białym albo odwrotnie
Gdy kawa jest już palona, mamy własny ekspress, możemy pić ją na wiele sposobów. Warto więc wiedzieć co jest co czyli jak nazwać to co mamy w filiżance.
ESPRESSO RISTRETTO – espresso, podczas parzenia którego „odłącza się” urządzenie; wyłącza się je wcześniej niż przy zwykłym espresso, przez co kawa jest „krótsza” (zawiera mniej wody), a tym samym gęstsza, mocniejsza i bardziej aromatyczna.
DOPPIO („podwójna”) – to nic innego jak dwie kawy espresso w jednej filiżance.
AMERICANO – standardowo przyrządzone espresso rozcieńczone gorącą wodą, zwykle do objętości filiżanki zwykłej kawy.
CAFFE LATTE (albo po prostu „latte” – jeden z najbardziej popularnych napojów bazujących na espresso) – świeżo nalane espresso z dodatkiem mleka podgrzanego parą do 65-76°C. Czasem serwuje się je w wysokiej szklance, dodając na wierzch piankę z mleka grubości 5 mm, a czasem, według gustu, hojnie posypując czekoladą lub cynamonem. Jest to właściwie cappuccino z dużo większą ilością mleka.
ESPRESSO MACCHIATO – espresso „zabarwione” jedynie odrobiną mleka.
LATTE MACCHIATO – szklanka gorącego mleka z niewielką ilością espresso.
ESPRESSO ROMANO – espresso z dodatkiem skórki cytryny.
ESPRESSO CON PANNA – espresso z łyżką zimnej bitej śmietany.
CAFFE MOCHA (albo mokka) – 1/3 espresso, 1/3 gorącej czekolady i 1/3 mleka podgrzanego parą, wlane do filiżanki w tej właśnie kolejności. Obecnie często do mokki wlewa się sporo syropu czekoladowego własnej roboty – tak żeby pokrył dno filiżanki, a dopiero potem espresso i podgrzane mleko. Jeśli masz ochotę na chwilę zapomnienia, możesz udekorować napój łyżką bitej śmietany, a następnie posypać zmielonym słodkim kakao. Napój ten to właściwie czekoladowe cappuccino. Istnieją też wariacje cappuccino: o smaku orzechów laskowych, wanilii, Irish Cream. Wszystkie można przyrządzić, dodając odpowiedni syrop.
Smacznego !
Komentarze
dzień dobry …..
kawa z rana jak śmietana … każdy ma swoją domową … gorzej w kawiarni bo nazwy takie wyszukane …
nie doczytałam weekendowych wpisów …. nadrobię ….
A na zimne dni jest jeszcze caffe con grappa .Dolewamy kropelki alkoholu do kawy.
W ostatnich czasach we francuskich restauracjach nastał całkiem miły obyczaj podawania do kawy zestawu mini deserów-o na przykład takich:
http://www.tripadvisor.fr/LocationPhotoDirectLink-g187075-d810187-i63493283-Le_Buerehiesel-Strasbourg_Bas_Rhin_Alsace.html
To jest oczywiście propozycja dla łakomczuchów,ma zresztą często taka nazwę-cafe gourmand Nie łakomczuchy zamawiają rzecz jasna zwykłą kawę,bez dodatków.
Komentarz graficzny 🙂
http://karmelovelungo.pl/wp-content/uploads/2012/11/KAWA.jpg
Danuśka, ten obrazek to dla mnie, przepadam za mocną, gorzką espresso + takie słodkie zagryzaczki 🙂
W jakimś barze we Florencji, mój mąż zamówił dla mnie latte, popatrzono na niego dziwnie i dostał szklankę … mleka. Skróty nie zawsze prowadzą do celu 🙂
Irku-obrazkowcy są Ci niezmiernie wdzięczni,a bogowie Ci wynagrodzą zapewne….w kawie 😉
Latorośl wyszkoliła się w kawach dzięki swojej półrocznej pracy w kawiarni.
Szkoda,że to sympatyczne miejsce zniknęło z mapy naszej dzielnicy.
Barbaro-ten obrazek to dla nas 😀
Mam też taki:http://lapassiondugout.com/wp-content/uploads/2012/08/L1030973.jpg
Danuska dla mnie tez !
Dziewczyny-a tutaj to chyba trzeba się zdecydować albo obiad albo desery 😉
http://www.foodreporter.fr/dish/index/id/331337#
Danuśka, najpierw obiad potem desery 😀
Dzień dobry. Dla mnie kawa czarna, mocna z 1 łyżeczką cukru (herbat nie słodzę, białej kawy też nie). W ramach deseru kompotierka pełna bitej śmietany – to po obiedzie. Kawy poranne – zwykle dwie – bose, tzn czarne, lekko posłodzone. Do kawy podwieczorkowej rzeczywiście mała doza dobrego alkoholu wzbogaca i uszlachetnia smak.
Dzisiaj dzień gospodarczy; jutro w końcu pojadę kupić mikrofon, żeby poplotkować z Przyjaciółmi Dzisiaj zjadłam b dobre placki z gęstą śmietaną, jutro kupię sobie w centrum handlowym jakieś ryby świeże, pewnie elementy z kaczki i dobre sery, których nie ma na osiedlu. Może wpadnie mi w ręce folia ochronna na meble, bo przed robotami murarskimi trzeba meble i sprzęty okryć (za tydzień wymiana okna balkonowego; kurz z betonu i zapraw wyłazi potem przez miesiąc nie wiadomo skąd – miałam już w domu taką operację i nabrałam rozumu).
Dla mnie herbata z porzeczki czarnej, suszonych kawałeczków jabłek, płatków kwiatu dzikiej róży i tej róży, z której się robiło konfiturę do pączków… i czegoś jeszcze nierozpoznawalnego, a pudełko ze „spisem treści” już wyrzuciłam. Te składniki są luzem, w jednej torbie, po zakupieniu wsypuję do słoika herbacianego. Ten zaparzony susz na końcu zjadam. Zaznaczam, że ta herbatka jest jak najbardziej polska, pachnie niebiańsko a smakuje jeszcze lepiej na dzień dobry.
http://bartniki.noip.me/news/IMG_5146.JPG
Tuż po niej jest już zwyczajny, mocny yunnan.
Kawiarzy zapraszam na kostarykańską kawę, nie mam ekspresu, ale mam „babciny” młynek do kawy, taki na korbkę, oraz maszynę do parzenia kawy. Kawę trzymam w papierowych oryginalnych torbach, a torby w szczelnym metalowym pudle, które to pudło stoi w lodówce. Jakiś kawiarz mi powiedział, że tak się przechowuje kawę.
Herbaciara, która dobrą kawą też nie pogardzi, pozdrawia kawiarzy 🙂
Alicjo – zdradz nazwę herbatki lub firmę ją produkującą. Mnie wszystkie herbatki owocowe bardzo „pachną” chemią.
p.s.Ta moja kostarykańska jest arabica (w sam raz dla Pyry!). Mój przyjaciel pije kawę mocną, czarną, bez cukru i z malutkim chluścikiem Amaretto.
Prosz państwa, oto kostarykańska kawa w dżungli. Owoce są podobne do owoców dzikiej róży, pięknie koralowe, w owocu mieszczą się 2 ziarna kawy, płaskim k’sobie. Te liście zielone to jakieś dżunglowe palmy, które są kawowe – nie rozróżniam w tej gęstwinie.
http://bartniki.noip.me/news/IMG_3695.JPG
Nadmieniam, że nigdy w życiu nie piłam lepszej kawy, jak tamże. Żadne dodatki, smolista czarna, aromat boski.
Krysiade, żeby nie sknocić powiem Ci szczegóły, skład itd. w czwartek, bo wysyłam umyślnego po zakupy do polskiego sklepu. O ile pamiętam, wszystko naturalne, a najbardziej podobał mi się fakt, że to nie w torebkach, tylko w jednej torbie i widzisz, że to nie żadne zmiotki, tylko płatki, liście i suszone owoce. ZNALAZŁAM!
http://www.malwatea.com/
Orca, huby w sklepie nie widziałem, zerknę po powrocie do domu, reszta z pokazanych przez Ciebie grzybów jak najbardziej się wala na półkach w każdym sklepie, najbardziej do gustu przypadły mi grzybki enoki, to te długie, na cienkich nóżkach. Koreańczycy wrzucają je do zup i sosów, jakoż i ja czynię, Pozostają chrupkie po ugotowaniu czy duszeniu.
Alicja – kiedy przyjedziesz do macierzy, zabierz garść tej kawy dla mnie – wrzucisz w kopertę i wyślesz. Jeszcze raz mówię: garść, nie jakąś kontrabandę; jestem ciekawa. Młynek na korbkę mam. Kiedyś kumpel przywiózł mi z Etiopii garstkę, a w domu pachniało 2 dni.
Krzychu,
moja część chińskiej rodziny mieszka w Toronto w Chinatown, czyli w samym centrumie. Kiedyś synowa zabrała mnie na chiński targ. Cuda świata, łącznie z durianem, o który trwają spory na temat aromatu. Mnie nie aromatuje wcale a wcale.
Ale wracając, Jennifer zaprowadziła mnie do działu grzybowego suszonego. Kupiłyśmy trochę różnych – dla mnie to wypełniacz bez smaku i aromatu. Jennifer się zgodziła, że z polskimi prawdziwkami to odpadają w przedbiegach…
No wlasnie Krzychu,
czy te enoki maja jakis smak czy aromat? Wygladaja obiecujaco ale czy warto jako wypelniacz? Wszak my jestesmy zepsuci ze szczetem przez nasza prawdziwki I kurki.
W moim koreanskim sa „cuda”,/smierdziel to „male piki”/, a w poludniowo-amerykanskim jeszcze wiecej. Zupelnie nie znane mi owoce
I caly arsenal roznosci. To tam gdzie kupilam placuszki na pieczone pierozki.
Podobno niemal wszystkie chińskie grzyby strefy umiarkowanej rosną sobie w Polsce (w Polityce była kiedyś taka grzybowa „encyklopedia) one sobie rosną, a my ich nie zbieramy, bo nie znamy. Zresztą nie stanowią konkurencji dla naszych, popularnych.
Alicjo,
suszone prawdziwki mam w bagażu, przez Gabon i Rotterdam dotrą do Korei. Niewiele się może z ich aromatem równać, lokalne azjatyckie grzyby są po prostu inne. Grzybowa z nich nie wyjdzie, ale już jako jeden z elementów dania sprawdzają się nieźle.
Niunia,
Enoki to nic innego jak podobna do opieńki płomiennica zimowa, tyle że hodowana w ciemnym otoczeniu, stąd biały kolor i specyficzna forma grzybni, w sklepach są zwykle w formie walca, widać uprawia się je w ten sposób.
Smak i aromat bardzo delikatny, stosuję je bardziej dla ich chrupkości po ugotowaniu- fajnie kontrastuje z resztą miękkich składników, niż dla uzyskania grzybowego smaku.
Krzychu,
niby tak, ale do mnie to nie przemawia, jest to bezsmakowo-bezaromatowo byle jakie, wypełniacz. Moja synowa odkąd spróbowała „czerwonej zupy” z uszkami prawdziwkowymi uważa, że to są grzyby! PRAWDZIWE!
p.s.Pewnie świeże grzyby są inne, niż te suszone. W „asian market” w Toronto nie widziałam świeżych grzybów, tylko suszone.
Ja się nie będę dzielił skromnym zapasem. No, może zaprosimy kogo na czerwoną zupę z uszkami, ale to wedle zasług 😉
Buraki znalazłem, jakieś 3 USD za sztukę, ale czego się nie robi w imię tradycji 🙂
Dziekuje Krzychu,
tak tez myslalam. Nie ma jak nasze I sasiedzkie prawdziwki .
Teraz ja, na zaden erzac sie nie pisze
Alicjo
POPIERAM!
Wszystkim „zagranicznym”, którzy nie mają w pobliża polskiego albo rosyjskiego sklepu zawsze radzę zabrać z kraju 2-3 buteleczki koncentratu barszczu. Przechodzą na każdym cle, a do zupy jak znalazł. Swego czasu wysyłałam Sławkowi, teraz znalazł dostawcę albo sobie przywozi z kraju
Ja bym nie woziła koncentratu barszczu, ja zakiszam! Tak jak uszka do barszczu, tak i barszcz musi był własnoręcznie kiszony, a buraki czerwone są tanie jak barszcz 😉
Kisi się jak ogórki – obrać, zalać ciepłą wodą przegotowaną, ke 3-4 ząbki czosnku 🙂
Alicjo – mówimy krajach gdzie czerwone buraki nie występują w handlu – albo za Krzysiową cenę.
Pyro,
dziekuje serdecznie za podpowiedz, ale swiat zrobil sie b. maly. Ja mam w zasiegu „reki” przynajmniej 3 rodzaje zaprawy buraczanej I kiedy robie chlodnik, to oczywiscie oszukuje stosujac te zaprawe. Krakusa jest najlepsza. Sorry za kryptoreklame.
A buraki kisze na codzien do picia. Znudzilo mi sie robienie soku, niech sie sam robi.
Niunia,
Jesli chodzi o grzyby w stanie NY moze zapisz sie do towarzystwa grzybiarzy (New York Mycological Society). W pazdzierniku odbeda sie wycieczki na zbieranie grzybow. Na przyklad 12 pazdziernika wycieczke poprowadza Marija Zeremski i Vanja Seferovic, 25 pazdziernika – Paul Sadowski. Nie wykluczone, ze te mrozone grzyby w rosyjskim sklepie pochodza z okolicznych łąk i lasow. Wycieczka 5 pazdziernika jest na cmentarz w Bronx…
http://newyorkmyc.org/walks/
Jestem pewna, ze wrocisz z wlasnymi grzybami. W NY state rosna prawdziwki i wiele innych grzybow.
Ja juz pisalam kilka razy o naszych grzybach i rybach wiec sobie podaruje.
Nie jestem jednak pewna, czy podzielilam sie historia „park ranger”, ktory przeniosl sie do stanu WA z jakiegos innego stanu. Ktoregos dnia w gorach byl silny wiatr i przewrocil kilka drzew, ktore zagrodzily droge. Ten nowy „park ranger” pojechal samochodem w miejsce, gdzie przewrocily sie drzewa. Korzenie drzew byly wyrwane z ziemi. Do korzeni byly „poprzyklejane” czarne kulki i kule roznej wielkosci. Ranger zabral najwieksza kule wielkosci pilki do gry w futbol amerykanski. Ranger byl nowy w Olympic National Park i nigdy nie widzial takich dziwnych stworkow. Wrzucil duza, owalna kule na siedzenie w samochodzie i ruszyl z powrotem w droge do biura. Czarna kula miala tak intensywny zapach, ze ranger zatrzyaml sie i wyrzucil kule z samochodu.
Kiedy dojechal do biura dowiedzial sie od swoich kolegow, ze wlasnie wyrzucil nietypowej wielkosci czarna trufle. Dowiedzial sie rowniez, ze czarna trufla to raczej drogi grzyb. Nie wiem, czy oni wrocili poszukac te trufle, aby pokazac osobom odwiedzajacym Olympic National Park, ale byla to ciekawa historia.