Rzymskie ucztowanie

W cytowanym tu już pięknym piśmie dla myślących łakomczuchów – „Smak” – sporo miejsca poświęcono problemom głodu w różnych aspektach i z różnych punktów widzenia. Nie pominięto jednak także łakomstwa czy wręcz obżarstwa stojącego na drugim biegunie stołu. Kamil Antosiewicz napisał arcyciekawy artykuł „Orgie kulinarne”. Przytoczę tu tylko fragment opisujący uczty w starożytnym Rzymie.

W istocie rzymskie kolacje stanowiły wyrafinowaną rozrywkę, będącą niedoścignionym wzorem dla przyszłych dekadentów, mieszaninę perwersji i luksusu. Cesarz Heliogabal oddawał się nąjohydniejszym rozkoszom z wielką przyjemnością, fantazję zaspokajał jednocześnie uczuciem sytości i obrzydzenia. Podczas gdy prosty lud karmił się oliwkami i czerstwym pieczywem, cesarz kazał przyrządzać sobie pieczoną trąbę słonia z wielbłądzim mięsem i wydawał przyjęcia, podczas których podawano potrawy tylko w jednym kolorze. W trakcie całopalenia ciała jego matki Kaligula zasiadł w sąsiedniej sali za suto zastawionym stołem, podczas gdy na jego oczach służba torturowała niewolników. Cesarz Witeliusz podczas krótkich, liczących raptem 9 miesięcy, rządów wydał bankiet, na którym podano 2000 najdroższych ryb i 7000 sztuk ptactwa. Swoje ulubione danie nazwał Tarcza Minerwy, Strażniczki Miasta; do jego przyrządzenia wykorzystywano bażanty, mózgi pawi, wątroby wargacza, języki flamingów i polędwiczki z mureny. Oczywiście nieodłącznym składnikiem biesiady był seks.

Obyczaj ten w starożytnej Grecji opisuje w swojej książce John Fotopoulos, badacz dawnych obyczajów Hellady i starożytnego Rzymu. „Formalne ekskluzywne uczty cieszyły się niezwykłą popularnością w owych czasach. Nie tylko ze względu na obecność na stole wyszukanych, ekstrawaganckich dań, lecz również z uwagi na obfitą obecność mocnego wina, które rozwiązywało wszystkim języki i pozbawiało biesiadników hamulców, prowadząc do finału w postaci seksualnej orgii”. Do erotycznych igraszek dołączały często niewiasty uprzyjemniające czas posiłku grą na harfie i flecie, prostytutki, kurtyzany (hateirai) oraz zapraszani specjalnie na tę okazje goście płci męskiej. Najczęściej byli to młodzi chłopcy, często niewolnicy ze względu na liberalne podejście do zakresu prac kwalifikujących się jako „domowe”. Tym ostatnim zapewniano godziwe warunki życia: „przed ucztami kąpano ich w ciepłej wodzie, karmiono słodyczami, pojono winem nierozcieńczonym z wodą, nacierano mirrą, a następnie ścielono im miękkie posłania, na których oczekiwali na swojego właściciela po obfitym posiłku”. Także kelnerzy nie mieli lekko, o czym pisze Seneka w „Listach moralnych do Lucyliusza”: „Podający wino muszą stroić się jak niewiasty i skrzętnie ukrywać swój wiek. Mają przykazane, by stale wyglądać jak chłopcy. Usuwa im się owłosienie na całym ciele, strzyże i goli starannie. W nocy nie mogą zażywać snu i stale trzyma się ich w gotowości, by mogli zaspokajać pijackie i cielesne żądze swego pana.

Nie wszyscy Rzymianie gustowali w tego typu igraszkach. Retor Kwintylian ostro i publicznie je piętnował. Nie dawało to jednak pożądanych przez retora rezultatów.