Zgadnij co gotujemy? (8 B)
No to dziś do wygrania pierwsza z książek Lucyny Ćwierczakiewiczowej. Nowe wydanie przygotowane i wydrukowane przez Nowy Świat słynnego dzieła „Jedyne praktyczne przepisy”. Wystarczy prawidłowo odpowiedzieć na trzy pytania i wysłać je na adres internet@polityka.pl
Oto pytania:
1 – Jeden łut dziś to… ?
2 – Podkurek ma aż trzy znaczenia, podaj choć jedno.
3 – Co to jest grajcarek?
Tym razem tyle i tylko tyle. Za tydzień druga książka tejże autorki czyli słynne „365 obiadów za pięć złotych”.
Komentarze
Szkoda wielka, że ukazało się o czasie letnim, a u nas serwer wysyłający stoi do 8. Nie da się wysłać
Przecież pisałam, że mam „Jedyne praktyczne przepisy”! Czekam na obiady za 5 złotych. Dzisiaj też bym chętnie gotowała za 6 złotych.
Pyro,
witaj na „pyrlandzkich śmieciach”, zadzwonię to pogadamy, w jakiej porze dnia najlepiej?
Jotko – przegapiłaś wczoraj mój liebersbrief do Ciebie? Jestem w domu, dzwoń, kiedy wygodnie.
Odpowiedź wysłałam, ale nadziei sobie nie czynię.
Katowickie korki znów zadecydowały za mnie…
A niech to licho 👿 Zaspałam 🙁 Ale i tak bym wstała godzinę za późno 🙄 Obudziłam się trochę po 7 i uznałam, że jeszcze pośpię…
To już nawet nie próbuję…
Poza tym miał być fartuch 🙄
Gospodarz tłumaczył, że juz w okresie pierwszego wydania rzeczywisty koszt znacznie przewyższał tytułową kwotę. To taki chwyt PR był. Pewnie autorka należała do PO.
Teraz obliczenie kosztu dania czy wypieku jest bardzo trudne. Ceny tych samych składników sa tak zróżnicowane. Dobre danie wychodzi na ogół tylko z najlepszych surowców i dodatków. Ile już tu zostało napisane o maśle. To pewne jest drogie. Nawiasem mówiąc niektóre nic nie warte tez są podobnie drogie, ale jakość zastępują pięknie brzmiącymi napisami na opakowaniu.
Jakość czekolady, kawy, wina, przypraw. Mięsa, oczywiście. Dobry restaurator nikomu nie powierzy robienia zakupów. Mówię o małych restauracjach na kilka stolików, nie o gigantach hotelowych. Te z kolei mają sposoby na wymuszenie dobrej jakości na dostawcach, dla których są bardzo znaczącymi klientami. Zawsze jakość musi się na koszt jakoś przekuć. I nawet, jeśli koszt surowca wynosi tylko 20% ceny potrawy to i tak ma to swoje znaczenie.
Chyba sobie na pociechę puszczę Suliko 🙄
Nemo, rzeczywiście dzisiaj trzeba było byc rannym ptaszkiem. Ci, co wysłali o 7:05, jakoś się nie chwalą, ale są tacy z pewnością. Wiem, że to nie wina Gospodarza. Pamiętam, jak kiedyś ukazywało się z pewnym opóźnieniem, nawet 2-godzinnym. Pan Piotr wreszcie zlecił zamieszczenie konkursu o 6:00 i zamieścili o 6:00. Ale potem przez dłuższy czas było idealnie.
Jednym słowem do konkursu trzeba też mieć łut szczęścia (oprócz wiedzy oczywiście).
Masz takie nagranie? W jakim języku. Chyba powinno być w gruzińskim, ale to nie jest wcale jednoznaczne. Stalina językiem używanym w rodzinie był gruziński, choć niektórzy sądzą, że był Osetyńcem. Tak utrzymywał m.in. Andrzej Drawicz, który był dobrym znawcą tematu.
Przy okazji warto pamiętać, że „mama” w języku gruzińskim znaczy „ojciec”.
Ja jak zwykle nawet nie startuje – za pozno gdy wracam do domu, za wczesnie gdy wychodze z pracy.
Lecz zwyciezcy juz zawczasu gratuluje takiego „kaska”.
COLES – taki nasz miejscowy magnat sklepowy – tez oferuje taki obiad” za 5 zloty” Pyro Droga.
Owoz COLES reklamuje ze za niecale 10 dolarow mozna przygotowac obiad dla czteroosobowej rodziny robiac zakupy w jego sieci.
Oto przyklad:
– risotto z pieczarkami: sporo skladnikow tak circa-about 14. W tym rzeczone pieczarki okolo 30-40 dkg ($9-10 oer kg), swieze galazki tymianku ($3-4 per peczek), 1/2 kostki sera parmesan ($5-8 za paczke), ze o bialym winie i innych dodatkach nie wspomne.
Geniuszem matematycznym nigdy nie bylam lecz funkcje matematyczne jeszcze potrafie stosowac i nijak przy podanej ilosci skladnikow i znajomosci cen ten obiad za 10 dolarow nie chce mi wyjsc. I to ponoc ma byc ponizej tej sumy.
Pozdrowionka od zadziwionego zwierzatka
Echidna
Witam wszystkich i jak zwykle życzę pogodnego dzionka 😀
Jak już pisałam, dzisiaj „robię za pracusia” i będę mogła zajrzeć na blog dopiero wieczorem.
Nowy, z okazji imienin życzę Ci z całego serca; spełnienia 99% marzeń, zdrowia, samych słonecznych dni, czyli po prostu SZCZĘŚCIA 😆
PS. Piszę już ten sam tekst trzeci raz, jak mi ten znowu „zezre”, to się 👿
Stanisławie,
to miał być sarkazm, bo Suliko już chyba wszyscy mają potąd 🙄 . Wczoraj słuchaliśmy tego we wszystkich językach, a w wykonaniu chóru Czejanda aż 3 razy 😉
A na youtubie można sobie puścić wszystko 😎 Wczoraj znalazłam nawet nagranie ilustrowane zdjęciami Stalina, z dziećmi na rękach, Leninem (pod rękę), w bibliotece, Poczdamie itd.
Nowemu: „powinszowań moc” 🙂 🙂 🙂
Tadeuszowi Nowemu wszystkiego najlepszego i szczęśliwej podróży!
To Nowy dziś imieninuje? Najlepsze życzenia. I pewnie z tej okazji wygrana dziś prawie pewna.
Te chwyty z zestawami znamy od dawna. Wystarczy przypomnieć fredrowską zupę z gwoździa. To wyjaśnia ideę obiadu za 5 zł.
Mówią ludzie, że przed laty
Cygan wszedł do wiejskiej chaty,
Skłonił się babie u progu
I powitawszy ją w Bogu
Prosił, by tak dobrą była
I przy ogniu pozwoliła
Z gwoździa zgotować wieczerzę ?
I gwóźdź długi w rękę bierze.
Z gwoździa zgotować wieczerzę!
To potrawa całkiem nową!
Baba trochę wstrząsła głową,
Ale baba jest ciekawa,
Co to będzie za przyprawa;
W garnek zatem wody wlewa
I do ognia kładzie drzewa.
Cygan włożył gwóźdź powoli
I garsteczkę prosi soli.
? Hej, mamusiu ? do niej rzecze ?
Łyżka masła by się zdała. ?
Niecierpliwość babę piecze,
Łyżkę masła w garnek wkłada;
Potem Cygan jej powiada:
? Hej, mamusiu, czy tam w chacie
Krup garsteczki wy nie macie? ?
A baba już niecierpliwa,
Końca, końca tylko chciwa,
Garścią krupy w garnek wkłada.
Cygan wtenczas czas swój zgadł,
Gwóźdź wydobył, kaszę zjadł.
Potem baba przysięgała,
Niezachwiana w swojej wierze,
Że na swe oczy widziała,
Jak z gwoździa zrobił wieczerzę
Sarkazm dał się wyczuć. Rozumiem, że przy takiej pogodzie nic innego nie pozostaje. Ale jest to świadectwo epoki. Jednak posłuchaliście sobie wczoraj trochę dla przypomnienia. I domyślam się, że, jeśli słuchacie, to nie z własnej kolekscji płytowej. Ale pożartowac trochę mozna.
Stanisławie,
u mnie pogoda cesarska, zaraz wywieszę pranie na dworze. A Suliko przyczepiło się chyba na dłużej, no to sobie nucę… 🙄 😉
O właśnie, Echidno; dawno już doszłam do wniosku, że o cenie potraw decyduje ilość składników, nie cena podstawowego produktu. Rzadko które gospodarstwob jest tak zasobne, jak hotelowe magazyny i ja się złoszczę na mistrzów kuchni uczących w telewizji. Potrawa niby prosta i z niezbyt drogich pozornie składników, ale przy bliższym spojrzeniu? Tego ziela garstkę, a tamtego łyżkę; tu środek z laski wanilii, tam 20 dkg czekolady; tu pół szklanki wina czerwonego, tam kieliszek brandy itd itd. Wystarczy, że zabraknie 3-4 składników, które trzeba dokupić – oczywiście w pełnych opakowaniach i cena idzie w górę kilkakrotnie. Poza wszystkim jeżeli do czegoś potrzebuję jajka albo 2 łyżek masła czy mąki, to reszta pozostała zostanie szybko w domu zużyta, natomiast kupione ekstra produkty, przyprawy i dodatki zalegą potem lodówki i szafki , czekając na następna okazję, a mówiąc wprost często lądując ostatecznie w kuble na śmieci
Już widzę, jak reszta wina albo brandy ląduje u Pyry w kuble na śmieci 😉
Nowy świętuje i podróżuje,
super humoru mu nie brakuje,
ze stewardesą stale żartuje
Czy suchość w gardle czymś przepłukuje ?
Słuchajcie nie wiem, czy nasz Solenizant
rzeczywiście już w wojażuje, czy też nie ,
ale świętuje i podróżuje
sami widzicie, że się rymuje.
Pyro ? narada z Osobistym w sprawie
próbowania rogali marcińskich podczas
stosownego święta powinna odbyć się najpóźniej
do piątku. Czekam, aż powróci ze służbowej
podróży. Na pewno dam znać !
Jolinku- wczoraj wysłałam Ci maila, ale technika
komputerowa mię poinformowała, że nie doszedł.
Wysyłam dzisiaj po raz drugi.
Koniec męki. Pierwsza przysłała prawidłowe odpowiedzi Pani Anna z Garbatki i ona została szczęśliwą posiadaczką pierwszej z książek Lucyny Ćwierczakiewiczowej. Gratulacje!
A prawidłowe odpowiedzi to:
1 Około 13 gramów;
2 Barszcz, bigos i kiełbasa podawane nad ranem po całonocnym balu; danie podawane o północy w ostatni wtorek karnawału zawierające jaja i śledzie oraz ukrytego żywego ptaszka pod pokrywką; gęsina podawana nad ranem po oczepinach;
3 Korkociąg.
Za tydzień najpopularniejsza książka tejże autorki do wygrania.
W moich szafkach i lodówce zalegają przeróżne przyprawy i dodatki, a i tak zawsze czegoś brakuje 🙄 W śmieciach (kompoście, u chłopa od kur) lądują jednak wcale nie „przedatowane” dodatki, a artykuły podstawowe jak płatki owsiane, kasza manna, ryż, muesli, orzechy, w których zalęgają się jakieś stworzonka 🙄 Nauczyłam się zamrażać te produkty po zakupieniu, bo jajeczka tych owadów są w nich od początku) ale niekiedy zapominam i po otwarciu szafki wyfruwają mi czasem takie mole kuchenne 🙄
Gratulacje dla Pani Anny! Czy to ktoś z bywalców blogu?
Nemo, zaintrygowana jestem Twoja uwaga na temat przechowywania kaszy i temu podobnych. Czy przetrzymujesz je w zamrazalniku czy tylko zamrazasz a potem trzymasz w szafce?
Wczoraj wieczorem Antek umiescil wzruszajace wspomnienie o dziadku przygotowujacym cebulki i chrzan. Co do cebuli brazowej, jeszcze jej nie widzialam ale wiem, ze smaczna jest w surowkach i gotowana. Cebula i czosnek sa w mojej kuchni jak dyzurne.
Stare meble lub inne antyczne przedmioty z drewna również lubią być zamieszkane przez różnego rodzaju robactwo.
Zamrażarka działa znakomicie i w tym przypadku, choć nie zawsze wystarczy ten poczciwy Liebherr w garażu. Tu dobrze jest mieć znajomości w dobrze wyposażonym muzeum. W tym samym zresztą w którym przechowuję od jakiegoś czasu zbiory winne mojego syna. W końcu trzeba je bedzie przenieść do piwniczki. Jak tylko wstawię do niej drzwi znaczy….
Alino,
po zakupie wkładam na 2-3 doby do zamrażalnika, potem do szafki. To działa, jeśli pamiętam 😉 Produktom nie szkodzi, a jajeczka giną.
Taki na przykład Kołatek domowy co perkusistę udaje.
Znam łobuza z własnego doświadczenia….
Nemo a co wkladasz do szafek jak masz mole, kiedys dostalam ekologicznie hodowanego „glupiego Jasia” – to byla wylegarnia moli, wkladalam krazki z drzewa cyprysowego do szafek ale pozbycie sie moli szlo bardzo mozolnie, ciagle cos nowego sie wykluwalo
Nie wiem, czy późne wysłanie (ok. 7:45) miało wpływ, czy nie, bo i tak źle odpowiedziałem. Podałem znaczenie podkurka najbardziej ogólne – porę nocy prtzed pierwszym pianiem koguta. Pozostały wzięły nazwę od tej pory właśnie. Tymczasem pominąłem podkurka weselnego, a należało podać podkurka jako trzy posiłki przy różnych okazjach, jeżeli udawanie się na spoczynek można uznać za okazję do żarcia. Tego, że to trzy posiłki można się było domyśleć, jak ktoś nie był gapą.
A propos podkurka weselnego, bywa on określany jako „posiłek wskrzeszający”.
Niektórzy zabobonni Szwedzi nazywali kołatka domowego zegarem śmierci. Ze względu na to tykanie złowrogie.
Kiedyś wkładano naftalinę. Teraz wkłada się różne wonne gałązki – bagno, lawendę, różne drzewo egzotyczne. A mole nic sobie z tego nie robią. Można je w ten sposób zniechęcić do zagnieżdżenia się, ale jak już są, to nie opuszczą. Wtedy trzeba działań radykalnych.
Stanislawie, pozbylam sie ich w ramach przeprowadzek ale jak cos mi podfruwuje to natychmiast wysylam kota do walki
Nigdy nie miałam w domu moli ubraniowych, również w domu rodzinnym ich nie było. Nie stosuję więc niczego, ale widziałam jak moja teściowa co roku zabezpieczała przed molami umundurowanie wojskowe swego męża i synów, po każdym WK czyli kursach odświeżających – manewrach. Otóż w kieszenie munduru i płaszcza wkładała arkusze antymolowe nie cuchnące naftaliną, a nawet praktycznie bezwonne, z drogerii. Moli nigdy nie było, więc pewnie skuteczne 😎 Te kursy wojskowe służyły pewnie głżwnie odświeżeniu wyposażenia 😉
głównie
Jolka wykonala znakomita inwestycje. Dala mi kilka ostatnich miedzianych centów a dzisiaj w dniu Powszechnego Oszczedzania dastala w prezencie od banku dwie pary autentycznych domowych bamboszy z bankowymi motywami.
Ktos rozpuscil prawde, ze do mnie na ratunek przyjechala osobiscie Swieta Cecylia. Pani Dochodzaca nie z wlasnej winy ocenila te pania na dobiegajaca czterdziestki zwracajac uwage, zebym nie latal za takimi mlódkami.
Z cesarsko pogodowej Burgerlandii Poludniowej.
Wyreperowany
Pan Lulek
nie tylko zmiana czasu, „Polityka” sieciowa zmienial szaty?
najglosniejszy podobno jest ten:
http://www.garnek.pl/karbo/6440765/turkuc-podjadek
a ten tu jest ulubiencem Misia
http://e-sieminska.webpark.pl/mlyn/wolek-zbozowy-w-ziarenku.jpg
Tak brzmi turkuć:
http://www.soundarchiv.com/Geraeusche/Download/992/Maulwurfsgrille_Gesang#at
zdecydowanie lepszy od Suliko
Jakze by mozna bylo zapomniec. Wszak od pólnocy rozpoczely sie Tadeuszki. Poszperalem w biblioteczce a potem w glowie i wraz z serdecznymi gratulacjami przesylam malutka fraszke.
Raz dzisiejszy Tadeuszek,
Nalapal w butelke muszek.
Zeby zrobic na zlosc tacie,
Wsypal mu je wszystkie w gacie.
Smial sie potem, Maly zdrajca,
Gdy sie Tatus drapal w……
Przy Swietej Cecylii, nawet w ramkach, nie wypada konczyc.
Niech dzisiejszy Solenizant dospiewa sobie sam.
Pan Lulek
Panie Lulku niech Pan powie następnym razem Pani dochodzącej, że to Marek robi takie odmładzające zdjęcia … może sobie zamówi lub zrobi portret rodzinnny … 🙂
Dopiero dopadłam do kompa, żadne konkursy już nie dla mnie 🙁
Pratykantka sadzi tulipany i szafirki z Biłgoraja. Tulipany przy stajni gościnnej a szafirki przed domem pod kuchnią. Mam nadzieję, ze zrobi to wedle instrukcji, bo już miala pomysł na skróty – przysypać cebulki piaskiem zamiast wtykać w dziurki w ziemi.
Eska znalazła u Monatowej przepis na konfiturę trójkolorową a czteroskładnikową. Jabłka, gruszki, śliwki i owoce dzikiej róży w równych częściach. Ja się skaleczę! Gdzie ja znajdę różę w ilości 5 kg? W dzieciństwie zbieraliśmy różę na konfiturę (potem ją trzeba było wyczyścić z włosków), ulubioną mojego Taty. Może udawało się robić w porywach dwa litrowe słoiki?
Zostaję przy uproszczonej wersji greckiej. A, ta od Monatowej to jeszcze ma być inaczej smażona, znaczy nie śliwki na pół a reszta w kostkę tylko jabłka i gruszki w ósemki (jak pomarańcze), śliwki tak samo, znaczy na pół a róża też na połówki. I cukru jakieś astronomiczne ilości.
Stara Zabo !
Ta panienka robi wszystko jak nalezy. Zamiast robic dziurki w ziemi to ja tez przykrywam je ziemna pierzynka i rosna jak trzeba.
Ostatnio znalazlem zoladz i ciekaw jestem czy doczekam sie za lat powiedzmy sto, nowej generacji debowej.
Bedzie to oczywiscie dab Swietej Cecylii.
Poobiedni
Pan Lule
Żabo, 5 kg dzikiej róży mogę spokojnie nazbierać, dużo tego tutaj. Ale wizja czyszczenia z włosków silnie odstręczająca. Szczególnie po wczorajszej walce z pigwowcami 😉
Ale pomyślę nad tą wersją. Może na przyszły rok, bo tegorocznej to będę miała (z poprawką na krewnych i znajomych królika) na trzy lata bez mała.
Jednego roku zrobiłam 2/3, czyli jabłka i śliwki, bo to u mnie najłatwiej i jakoś nie mogłam się zebrać na gruszki. Na wszelki wypadek jabłka ze śliwkami postanowiłam jeszcze raz przesmażyc. Postawiłam gar na płytce i na chwilę wyszłam z domu. Jak wróciłam konfitura miala kolor i konsystencję smoły. Wściekła na siebie odstawiłam gar na podłogę w kuchni pod stół i tak sobie stał, aż ktoś z gości przypadkiem skosztował i stwierdził, że to jest całkiem dobre. I tak po troszkę jakoś wszystko zniknęło, co prawda startowałam z niższej półki, czyli nie po 5 a po 2 kg, ale zawsze trochę tego było.
Haneczko,ale sprawozdaj jak zakończyła się
AKCJA PIGWA .Ciekawość nas zżera…
Panie Lulku kochany! Ale Pan sadzi cebulki na grządce a ona na trawniku. Jak na trawniku przysypie piaskiem to po pierwszym deszczu będzie można te cebulki zbierać i wsadzać z powrotem!
Haneczko, nie śmiem prosić.
Stara Zabo !
Calkowicie zwracam honor a nawet popieram. Tez widzialem na jakims filmie, ze sam Brytyjski Nastepca Tronu i wlasciciel sporej dzialki przyzagrodowej wtykal cebulki pod trawe. Podobno lubi on mlode praktykantki oraz konie. Moze bys tak poprosila o pomoc sesiedzka w ramach Unii Europejskiej.
Pan Lulek
Pigwa się kąpie w spirytusie. Dwa i pół litra spirytusu, 870 ml słodzonego soku z pigwy. Przed zalaniem spirytusem pokrojona pigwę dałem na patelnię i posypałem cukrem. Trudno mówić o smażeniu, raczej podgrzanie z cukrem, bo energicznie przewracane. Po tygodniu odcedzone i zalane spirytusem. Pewnie kiepska metoda, ale może da się pić za pół roku po dolaniu czegoś dla złagodzenia.
Dzień dobry Wszystkim,
Bardzo, bardzo dziękuję za życzenia, Danuśce dodatkowo za wierszyk, a Panu Lulkowi za przypomnienie fraszki, która, jak za dawnych, dawnych lat, rozbawiła mnie znowu.
I teraz, w tak dobrym nastroju, wsiadam zaraz do samochodu i jadę do pracy (znacznie już spóźniony, ale wyjdę wcześniej 😉 ).
Jutro o 18 z minutami frunę do Polski, przesiadam się w Helsinkach.
Stanisławie,
a dlaczego takie mocne? 😯
Moja nalewka z pigwy ma ca 20 procent alkoholu, a jak smakuje – zapytajcie Pana Lulka 😎
Gdyby ktoś chciał przepis to zapodam. Potrzebne: pigwy 1,5kg, cukier (150 g ), koniak (0,5 l ) i nasiona kolendry.
Żabo, śmiej, tylko jak przetransportować?
Danuśka, łapy bolą, ale odcisków i bąbli nie mam.
Zastosowałam obróbkę skrawaniem, dzięki czemu nie musiałam wydłubywać gniazd. 2,5 kg owocków zasypałam 1,5 kg cukru, dodałam sok z 1 pomarańczy, postoi w słoju 10 dni. Pięknie puszcza sok, o wiele lepiej niż pigwa. Pan mąż chce nastawić jeszcze jeden słój, a z reszty zrobimy konfitury. Ale to dopiero po niedzieli, bo teraz przylatuje córasek i jestem w kuchennym amoku 🙂
Nemo, ja chcę przepis. Potrzebuję na trzeci słój 🙂
Nie mam doświadczenia w nalewkach. Mój ojciec był specjalistą, wypada tradycję jakoś podtrzymać. Ojciec zawsze nastawiał bardzo mocne, a po dojrzeniu rozcieńczał. Może teraz robi się inaczej. Na pewno na koniaku musi być dobre. Fakt, że w moim systemie, to smak skoncentrowany nie będzie.
Haneczko, to z czego robisz nalewkę, jeśli nie z pigwy? Może właśnie z róży dobrze ogolonej.
Miłośnikom nalewek, którzy nie mają spirytusu, dedykuję przepis z GW, który wydaje mi się obiecujący.
Potrzeba do produkcji 1 l wódki czystej, pszenicznej,
1 duża pomarańczę z grubą skórką, 44 ziarna kawy, 44 kostki cukru.
Ostrym nożem robimy dziury w pomarańczy;’ w dziury wciskamy ziarna kawy. Owoc wkładamy do słoja, wrzxucamy kostki cukru, wlewamy wódkę, przykrywamy ściereczką i na 6 tygodni odstawiamy w ciemne miejsce. Raz w tygodnu odwracamy pomarańczę. Nalewkqa nie musi dojrzewać.
Pyra tego nie zrobi, bo nie ma wódki, ale może komuś się przepis przyda
Nalewka z pigwy
1,5 kg pigwy
150 g cukru
0,5 l koniaku
mała garstka nasion kolendry
Owoce oczyścić z futerka (ręcznikiem papierowym), zetrzeć wraz ze skórką na grubej tarce, postawić na noc w chłodzie. Następnie odcisnąć sok przez lnianą tkaninę, powinno wyjść około pół litra soku. Sok zmieszać z cukrem i lekko podgrzewać aż do rozpuszczenia kryształków. Ostudzić. Zmieszać z koniakiem (ja daję Remy Martin) i kolendrą w słoju lub butelce, zamknąć szczelnie i postawić w temperaturze pokojowej na 3 miesiące. Po czym przefiltrować przez gęstą tkaninę, rozlać do butelek, zakorkować i odstawić na 3-4 miesiące.
Nie ma lepszej pigwówki niż ta 😎
Nowy-Tadeuszu spełnienia marzeń i zdrowia by z nich skorzystać … 🙂
Przechowywanie alkoholu z aromatycznymi dodatkami tygodniami pod ściereczką nie budzi we mnie zaufania 🙄
Stanisławie, z pigwy już zrobiłam 🙂 Stoi w słoju i dochodzi do siebie. Teraz bawię się pigwowcami. Mam 6 krzaków i pracowicie walczę z klęską urodzaju. Wcześniej nastawiłam wiśniową, śliwkową i gruszkówkę. Pan mąż po degustacji zjazdowych nalewek z zapałem pomaga i ciągle mu mało 😆
Zabo masz cos w poczcie a co z grzywa?
A tak naprawdę, to nie nalewam pigwy, a pigwowiec. Tak czy siak wychodzi pigwówka.
Nic nie mam w poczcie 🙁
Ja to wypełnię na skserowanej wersji, dołączę 40 włosów z grzywy z cebulkami i pchnę pocztą nach Berlin
Masakra pod urzędem. Zmienili znak z zakazu parkowania na zakaz zatrzymywania i zasypali dziesiątki samochodów mandatami po 100 zł. Udało mi sie wywinąć dzięki karcie parkingowej, która pozwalała mi zakazu parkowania nie przestrzegać. Musiałem poszukać innego miejsca do parkowania.
Nowy, wszystkiego najlepszego! Wypiję o 20:00, jak Blog przykazał.
Też o 20.00 toastować będę. wYPIJĘ ZA nOWEGO I ZA tEŚCIA rYBY. mÓWIĘ ĆORCI : TRZYMAJ SIĘ TEGO mATROSA PAZURAMI, BO CHŁOP, JAK CHŁOP, ALE DRUGICH TAKICH tEŚCIÓW, TO JUŻ NIE ZDOBĘDZIESZ.
Można również i tak:
Nalewka „Wisielec” (pomarańcza)
duża pomarańcza,
1 litr czystej białej wódki,
kilka goździków,
250 g cukru w kostkach
Wódkę wlać do wysokiego słoja, dorzucić kostki cukru, mieszać, dopóki się nie rozpuszczą. Pomarańczę umyć, sparzyć, osuszyć.Grubą nić przewlec w dwóch miejscach, by móc powiesić owoc pod pokrywką słoja.
W pomarańczę wbić 2 – 10 goździków, zależnie od intensywności aromatu, jaką chcemy uzyskać.Pomarańczę podwiązać do pokrywki, tak żeby nie dotykała alkoholu. Słój zamknąć hermetycznie, odstawić na 2 miesiące.
Do takiej nalewki – wisielca to poszedłbym i kupił najlepszą pomarańczę, gdzieś na hali targowej u takiego handlarza owoców co każe sobie dobrze zapłacić.
O, szkoda że już zużyłam wszystkie pomarańcze z Sycylii 🙁
Tak naszpikowane goździkami pomarańcze rozkładam po kątach w adwencie. Pachnie wtedy świętami…
Wicie co? Nabyłam siodło, rozmiar młodzieżowy na Allegro. Tanio, nawet bardzo tanio. Widac teraz nie pora na handel siodłami. Ponieważ siodło jest w Warszawie a wypadałoby, żeby Ala je spróbowała,napisałam do kobity, czy moja siostrzenica nie mogłaby go odebrać i jednocześnie zapłacić. A ta mi wbrew, czyli w te słowa:
„Witam.
W opcjach dostawy na tej aukcji nie bylo zaznaczonej opcji „odbiór osobisty”. Jestem zapracowanym człowiekiem dlatego to nie jest możliwe.. Siodło wyślę pocztą. Koszt wysyłki wyniesie do 30zł (zwrócę przelewem ew.nadwyżkę). Pozdrawiam”
A ja na to:
„Witam, w takim razie następnym mailem podam Pani adres na jaki należy to siodło wysłać. Niezależnie od tego myślę, że pakowanie i wysyłka na poczcie zajmie Pani więcej czasu niż podanie siodła przez drzwi. Pieniądze też wpłyną z konta mojej siostrzenicy, bo już je jej wysłałam.
Pozdrawiam”
To tak ludzie sobie życie komplikują, chyba, ze chodzi o coś innego.
Przepis na wisielca podawałem kilka razy. Tylko ojciec wieszał nad spirytusem, nie nad wódką i trzymał około pół roku aż duża pomarańcza była mniejsza od piłki golfowej.
Żabo,
Jak próbuje się siodło (przez drzwi w Warszawie) bez konia?
A jak z paczki na poczcie?
Nowemu, najserdeczniejsze życzenia wspaniałej podróży!
W rodzinie też mam Tadeusza, to mój teść 🙂
Niby też prawda.
Mam takie wiszące na wieszaku od roku. Ujeżdżeniowe dobrej marki w znakomitym stanie. Też było tanie.
Andrzeju !
Jak dobrze ulozony kon to i po schodach moze sie wdrapac. Potem tylko zapytac: macie siodlo dla konia i po prostu przymierzyc. Nie pytac tylko o suchy chleb. Na pewno nie mnie, bo wlasnie odbudowuje stosunki z ptaszorami a one sa w stanie wyjesc wszystko i jakby przestaly krecic dziobami, ze przedtem bylo lepiej.
Pan Lulek
A u mnie wisi, już drugi miesiąc, wisielec cytrynowy,
au naturel,niczym nie szpikowany. Spirytus już ma kolor,
jak nie przymierzając, mocz oddawany do analizy.
Eeetam- no ładny jest ten kolor, żółciótki.
Jeszcze trochę cierpliwości – na Święta będziemy
mieli nasze własne limoncello 🙂
żółciutki !
Pyro Droga,
mam problem, „mowe mi odjeno”!!! 🙁 🙁 🙁 Pan doktor mówić całkiem zakazał i stosowne zwolnienie od edukowania żaków wystawił.
Bardzo chętnie bym się z Tobą, Danuśką i jej Osobistym spotkała, swojego Ślubnego przyprowadziła. Nie potrafię jednak powiedzieć kiedy mi ta mowa wróci,
Mam nadzieję, że za tydzień będę już w miarę mówiąca i wtedy zadzwonię, będzie można o jakichś planach spotkaniowych porozmawiać. Może się na Marcina uda, kto wie 🙂
Bardzo mi się te wisielce podobają 🙂 chyba sobie też takiego zmajstruję, zwłaszcza, że humor mam bardzo a propos 🙁
Jotka – słuchaj doktora, dziób trzymaj zamknięty, żebyś sobie strun głosowych nie zmarnowała. Mój znajomy dosłownie stracił głos.
ASzyszu – ile w Szwecji może kosztować żeliwny rondelek? Kupiłyśmy dzisiaj w internecie komplet garnków ze średniej półki – rozumiesz, „garnków”, a nie cudeniek (180 zł), a przy tej okazji poprosiłam Młodszą żeby poszukała żeliwnego rondelka 0,25 – 0,5 l; takiego, żeby zrumienić trochę bułki, albo zasmażyć cebulki do mielonych, nie używając przy okazji wielkiej patelni. Miałam taki po Teściowej ale skończył się ze dwa lata temu. AZmalazła jedną, jedyną ofertę – 0,3 l., szwedzki, z bukowa rączką – 179 złotych. Jezusie, Maryjo – zgłupli, czy co?
Mole? Gożdziki spozywcze, kilka ziarenek, co jakis czas (co parę miesięcy) odswieżać. Znam się na tym, mając kilogramy wełny na składzie – i nigdy jednego mola.
Pierwsze słyszę o jakichś jajeczkach w mące czy kaszy, nigdy się z tym nie spotkałam, chyba, ze w tak zamierzchłych, ze mam prawo nie pamiętać 😯
Aż poszłam do szafki pogrzebać w moich makach i kaszach.I nic 🙄
A poza tym leje, wieje i jest ponuro, i wracam do roboty 🙁
Alicjo,
w mące nie bywa, ale w suszonych owocach, muesli, płatkach… Może u Was wszystko napromieniowane promieniami gamma, jak węgierska papryka, to i nic się nie zalęgnie 😉
Zyczeczenia dla Tadeusza! Tez jutro na gwalt wyruszam do W-wy i na gwalt bede wracac bo szkola dzieciecia.
Alicja w muesli, sa a ja mialam wlasnie w fasoli brrrrrrrrrrr
To się nazywa omacnica spichrzanka, a w Ameryce – North American High-Flyer albo Indianmeal Moth.
Podobno liście laurowe pomagają, ale kto lubi rodzynki pachnące liściem bobkowym 🙄
do bigosu maga byc
Witam !
N O W Y – najserdeczniejsze życzenia imieninowe – udanej podróży i wielu miłych spotkań ! Miło wiedzieć, że będziesz bliżej nas.
HANECZKO – wspominałam jakiś czas temu,że przygotowałam paprykę w zalewie na zimowe dni według Twojego przepisu . Dziś jeden słoik został otwarty, a zawartość okazała się znakomita. Obawiałam się, żeby papryka nie była za miękka. Pasteryzowałam ją dość krótko i jest taka jaka być powinna. Świetny przepis ! 🙂
Dziś wróciłam z Mazur i muszę doczytać zaległe wpisy.
Już kiedyś pisałam o czarnych chrząszczykach w makaronie w USA. W lecie obligatoryjnie, w tych stanach gdzie ciepło, mąkę i makaron prosto ze sklepu do lodówki albo do zamrażarki. Nemo pewnie by znalazła ten mój wpis – pisałam o przyjęciu narzeczeńskim mojego szefa i sosie pomidorowym z krewetkami i lobsterem. Wynikła z tego dyskusja na temat kształtu makaronu – co to taki jak spagetti, ale spłaszczony.
Pamiętam, Żabo. Ale może to już nieaktualne. Bo zobacz, dlaczego Alicja nie ma w szafkach żadnych motylków:
Currently, onions, potatoes, wheat, flour, whole wheat flour, and whole or ground spices and dehydrated seasonings are approved for irradiation and sale in Canada.
Żabo,
tutaj to było:
http://adamczewski.blog.polityka.pl/?p=519#comment-66191
Czy Szanowne Blogowisko ma świadomość tego, że dzisiaj jest podobno obchodzony, tak twierdzą w radio, Międzynarodowy Dzień Wytchnienia dla Zszarganych Nerwów? Ja nic o tym nie wiedziałam 🙁 I teraz nie wiem jak ten dzień mam obejść. Czy na przykład szerokim łukiem czy święto jakieś urządzić? Nie mam pomysłu 🙁
Dołączymy do toastu, Alicja niech zapisze w kalendarzu na przyszłość
po takiej nocy jak ja mialam to chyba przyklasne, ze mamy swieto, padlam dopiero o 5 rano, gdyz caly czas bylam to sztywna to skrecalam sie z bolu we wszystkich stawach, w plecach, klatce piersiowej, krzyzu, szyji i nawet kostkach, z godziny na godzine wzrastala furia i bezradnosc, choc sobie wmawialam, ze wlasnie mnie przechodzi, a dzisiaj jakby tylko lekkie napiecie muskolow tu i uwdzie, niech to….
Na Zszargane Nerwy dobre są na ten przykład Japońskie gorące źródła
Najlepiej zimą ale to przecież już prawie listopad…..
U mnie jakby wieczór. Poslyszalem jakies odglosy i wyszedlem do ogródka. A tu, wierzcie albo nie, koncert.
Jesienny na co najmniej dwa swierszcze. Nie bylo wiatru w kominie. Graja skubane jak z nut.
Koncert, koncert, koncert na co najmniej dwa swierszcze.
Ani sladu wiatru wiec nic w kominie.
Gesi zacieraja skrzydla.
Tyle, ze co sie odwlecze to nie uciecze.
Podobniez Marcin ma jednak na bialym koniu przyjechac.
A tu koncert, koncert, koncert.
Nieco nostalgiczny
Pan Lulek
Morag,
współczuję, ja się męczę ze swoją „odjęta mową” od wczesnego rana, wyglada na to, że wymieniłysmy się w temacie sen, niemniej ja większość nocy przespałam. Zdrowia życzę, i ukojenia nerwów jak najbardziej 🙂
Można na przykład tu.
a bliżej nie ma nic ciekawego dla tych biednych nerwów? przecież wracając taki szmat drogi samolotem mozna nie dowieźć tego relaksu do domu i co znowu do tych basenów?
Pyro (15:58)
Żeliwne garnki w Szwecji pochodzą przeważnie z jednej z dwóch tradycyjnych odlewni: Ronneby albo Skeppshult. Nie są specjalnie tanie ale biorąc pod uwagę, że to zakup na lata…
Mój garnek żeliwny kupiony ponad 30 lat temu za 250 SEK jest jak nowy a używany kilka razy w tygodniu. Patelnia takowóż.
W IKEA można również dostać żeliwne garnki. Takie na przykład emaliowane robiono początkowo w kolorze pomarańczowo-czerwonawym ale ostatnio przeszli na niebieski. Znacznie tańsze niż te francuskie i zapewne się do nich nie umywają (?)
Tu podam dwa przykłady cen znalezione na szybko w sieci:
http://www.culina.se/?cat_id=117
Albo tu (relax)
http://www.youtube.com/watch?v=sy9X2oH1sCA
oraz
http://www.axelskitchen.com/se/art/butter-melter-0-3-litre-skeppshult.php
Za złotówkę można dostać dwie i pół korony czyli taki garczek do topienia masła kosztuje tu ok 140 złociszy.
Rzeczywiście – chyba powariowali.
Jak przetrwać zimę w Japonii:
http://www.youtube.com/watch?v=LgAd1_buq40&NR=1
Nowy Tadeuszu, zdrowia, szczescia i czego tylko sobie zyczysz. Wypije wkrotce za Twoje zdrowie moze gin tonic, moj ulubiony aperitif. A Ty pewnie jakies czerwone wino. A jutro szczesliwego lotu.
Tadeuszu Nowy – najlepsze życzenia !
Co do pigwówki, w zeszłym roku mieliśmy klęskę urodzaju i mam taki mały 15 litrowy baniaczek ze złotą zawartością (reszta już wypita).
Klęska urodzaju powtórzyła się i w tym roku, ale rodzina się zbuntowała i nikt nie czuje się na siłach walczyć z pigwowcem.
Muszę jeszcze nad nimi popracować!
Ludzie często kupują tu używane garnki/patelnie żeliwne w sklepach z używanymi rzeczami. Chwalą sobie bo można rzeczywiście kupic tanio.
Właśnie przeczytałem na jednym takim forum, że „patelnie są jak kobiety – z wiekiem są coraz lepsze”
Ja mam garnek żeliwny odziedziczony po babce ponad 50-letniej przyjaciółki, więc chyba starszy od niej, taki pomarańczowy z poczerniałą patyną, z odlewni Georg Fischer.
Ja nic nie chce komentowac. Moim zdaniem najlepsze odlewy pochodza z Uralu. Mam w domu patelnie i kociolek do gotowania bigosu. Reszte porozbierali ludziska. Moze by tak zamiast wpadac do Tomaszowa wyskoczyc do Nowosybirska na zakonczenie sezonu nawigacyjnego na rzece Ob. Pisalem kiedys jak reprezentowalem Wieden. Moze juz zapomnieli a moze i nie odkryli takiej wpadki.
Navigator
Pan Lulek
http://kulikowski.aminus3.com/image/2009-10-28.html
No, kto jeszcze wznosil o stosownej godzinie. Meldowac sie na zbiórke.
Wznioslem podwójnie. Bylo biale Bacardi od Jolki i uhudler od sasiada. Ot taki zwykly imieninowy toast.
Lekko skolowany
Pan Lulek
Od kilku lat wykładam liście laurowe w szafkach kuchennych i nie mam żadnego robaka,robi tak moja znajoma ,twierdząc,że w ten sposób pozbyła się intruzów.Taż to znajoma upycha wszędzie pomarańcze naszpikowane gożdzikami (Alicja pisała o samych gożdzikach,Nemo o pomarańczach nimi naszpikowanych) jako straszaka na mole.Ja kupuję kostki lawendowe-są bardzo skuteczne.
Morąg przecież Ty rodzynek i innych wiktuałów luzem nie przechowujesz to i o przenikanie zapachów się nie bój.
Nowy wszystkiego najlepszego… wznoszę toast cytrynówką prawie tak dobrą jak Pyry.
0 twierdząc,że to dobry środek na mole
Nowy – smakowitego życia. 🙂
Marek co Ty wyprawiasz z tym Kardynalem. Ale Swieta Cecylia jest jednak bardziej atrakcyjna.
Gratulant
Pan Lulek
Nie mam pojęcia skąd wyskoczyło ostatnie zdanie.Cytrynówka to na dobre samopoczucie przecież.
Na mole gryzące duszę czyli depresję 😉
Jeszcze raz dziękuję wszystkim za życzenia i toasty. Będąc zapobiegliwym, przyniosłem małą butelkę francuskiego Champagne (Moet & Chandon) i, nieco spóźniony, ale sam również teraz wypijam, żeby się te wszystkie Wasze życzenia spełnić mogły. Czerwone wino będzie dopiero w domu, zaraz tam jadę.
Butelka tylko 187 ml, więc śmiało po takiej ilości mogę jechać.
Ja też piłam toast za Nowego – Tadeusza aroniówką, którą w tym roku robiłam po raz pierwszy. Życzę Ci takiego słodziutkiego życia jak ten likierek 🙂
A ja Drogi Nowy Tadziu wykonam o naszej 20tej bo jeszcze mam zebranie a nie mogę miec nowosibirskiego chuchu! 100 lat!!!
Jestem już od 0,5 godziny, ciut spóźniłam się na toast, ale pierwsze co zrobiłam po powrocie, to przysposobiłam koniakówkę i wzniosłam toast za szczęście Solenizanta 😀
Oczywiście wszystko przeczytałam, obejrzałam, „setnie” się uśmiałam ( Panie Lulku, kapitalna fraszka ) 😆
Bardzo mi się spodobał „wisielec”. Czy wypada poprosić swoje Dzieciątka o prezent na „Dzieciątko” w postaci 0,5 l spirytusu? 😉
Zgago wypada pod warunkiem, ze sa na tyle duze, ze nie beda tego opowiadac w szkole
Ja, jak często, zbiorczo.
Międzynarodowy Dzień Wytchnienia dla Zszarganych Nerwów?
ja wykreślam to ” wytchnienia dla” i jest ok….
ciekawe co jutro? ? Dzień Bez Kupowania !!
pojutrze….o, coś dla nas!!! ? Święto Napojów Wyskokowych, Dzień noszenia spódnic.
Jakiś napój sobie jutro kupię, ale skąd ja wezmę spodnicę?? nawet nie wiem jakie teraz modne, mini, midi, maxi,bananowe, plisowane, w kliny,obcisłe, rozkloszowane, z rozcięciem na udzie??
slawek, taki właśnie czosnek mogę mieć.
W kuchni zwykły zawsze wisi, ale on tak ładnie nie pachnie, chyba żeś mnie skusił!!
Esko, cytrynówka na mole to jednak pewnie dobry pomysł.
Nigdy nie spotkałem, widziałem, słyszałem o molu lubiącym cytrynówkę, chyba ze chodzi o mola książkowego.
Książkowego, tylko zamrożeniem zniszczy, nie cytrynówką.
Tylko jak aplikować molowi cytrynówkę??
Może tak jak maść szczurowi?
prozą robimy tak:
Maść na szczury!! maść na szczury!!!
łapiesz pan szczura,
smarujesz szczura pod brzuchem maściom,
wypuszczasz szczura i za dwa dni szczur zdycha!
maść na szczury, maść na szczury!!
A tu wierszem:
Maść na szczury, maść na szczury
wyciągamy szczura z dziury
smarujemy go palcami
pod pachami, za uszami.
Maść kosztuje jedna dycha
dwie godziny i szczur zdycha!
A tu jesień na Syberii :
http://www.polityka.pl/syberia-zjawy-na-jawie/Text01,934,305170,18/
Morąg, one już „stare” 😉 Od pewnych urodzin matki młodnieją a dzieci się starzeją 😆
Antku, a może byś szczura zamienił na kotka ew.kota ? Zaraz byłoby wytchnienie 🙂
Jotko, też mam w rodzinie nauczycielkę i wiem co to za paskudztwo dla krtani i strun głosowych. A syrop z cebuli by nie pomógł ? Z tego co wczoraj czytałam ma pomagać na prawie wszystko. Sama nie wiem jak się go robi, ale chyba Pyra wspominała, że robiła i jest rewelacyjny. Nienawidzę tabletek, dlatego chętnie bym skorzystała z przepisu.
O Marek wreszcie pokazał zdjęcia z Myszyńca … gdzie byłam i miód piłam … 🙂
Panu Lulkowi świerszcze grają choć nerwów to tam nie ma i nam by się to granie przydało … 😀
a ja idę spać bo rano muszę wstać …
O rety, znowu nie doczytałam do końca, tak mi się spodobało „smarowanie pod pachami, za uszkami, że na tym poprzestałam i zachciało mi się takiego masowania kotka a nie szczura. Oczywiście należy wówczas całkowicie wykreślić ostatnie 2 strofy ! 😳
Koncert na dwa świerszcze – dla Pana Lulka. I dla Jolinka51. I dla wszystkich o zszarganych nerwach – skoro dziś Międzynarodowy Dzień Wytchnienia dla Zszarganych Nerwów. Jak dla mnie Magdy Umer śpiewanie jest niezwykle kojące. http://www.youtube.com/watch?v=kcf3dTEka_8
I zdrowie Nowego (nalewka z renklod).
I gratulacje dla zwycięzcy konkursu.
Ja też już pójdę pospać, bo moje ślepia już szwankują – trzeba im dać odpocząć. Życzę wszystkim spokojnej nocy i cudownych snów.
Witam!
Nowemu życzę, coby za jakieś 100 lat, życzenia odbierał od wszystkich mu składających dzisiaj.
A Pyry Lulkpwą[ogwówką ze zjazdu
Maść na mola, maść na mola!!
wyciągamy mola z wora
smarujemy wacikami
pod czułkami, skrzydełkami
po czym gnieciem
paluszkami.
a ja sobie slucham japonskiej muzyki z Szyszowego „tu”, nawet sie troche zdrzemnelam, spakowana na 3/4, pozostalo mnie jeszcze znalezienie plytek pamieci (czy jak to zwal) do nagrywacza, co mi nawiecej czasu zabierze, czekam na jutrzejszy dzien mam nadzieje bez deszczyska
Zdrowie Nowego piję poobiednim winem, o dziwo białym – deserowym , „Liebfraumilch” 😯
STO LAT, Tadeuszu! A jutro wypiję za szczęśliwą podróż, nie można wszystkiego obchodzić z wyprzedzeniem! Jutro postaram sie o nastawienie jakiejś nalewki, spirytu brak, ale łagodna żurawinówka może być.
Frank dzisiaj przytargał część swoich zapasów, bo on już i tak nie pije, za to sąsiadka i owszem. Na szczęście najwięcej jest czerwonych, słoweńskich win.
Kto wymyślił Dzień Steranego tego-tam? Najwyższy czas, bo jakby nie było, to trzeba byłoby wynalezć coś takiego 😉
Morągu,
właśnie Paweł z Łodzi się odezwał, pogadał trochę o ich podróży, bardzo zadowoleni. Pytał, czemu nie daliśmy znać, kiedy bylismy w Polsce – tamtych rejonów nie odwiedzaliśmy, niestety. Następnym razem może.
Zdrowie Nowego po raz pierwszy!
Moet to całkiem zacny szampan, może by tak na Sylwestra… tylko jeszcze nie wiem, co na Sylwestra będę robić. Jest trochę czasu, cos sie wymyśli.
A propos tych dodatków do mąki – jak to zabija robale, to i chyba nie jest specjalnie przychylne mojemu organizmowi, ale ja mąki tak mało uzywam, że się nie struję tak szybko 😉
Antek a znasz takie tez o zwierzatkach, niestety niezbyt wykwintne: „ibis to jest ptak ponury, indyk z nudow……
„Hania ma na szyji lisa, Franek przyniosl jej…..” to byl caly taki alfabet ponoc przed wojna wedlug mojej cioci z przyzwitego domu
Nowy, najlepszego i oby się nigdy nie sterały 😀
Krystyno, urosłam i spuchłam 😀
bec 🙂
wrocilem, wiecm becwal niedoczytany, poza tym lubie gniesc mol na pieciolinii szczegolnie
kicne cos wkrecic, bo po tym luku cos mnie sie dupi;
spijki cieple posylam
Jeszcze przypomniała mi się fraszka Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej
„Mól ogląda mód żurnale
i podziwia suknie, szale,
pomrukując: Zobaczymy,
co będziemy jeść tej zimy”.
🙂
Nemo, może Alicja jest w trochę zimniejszym miejscu? Ja byłam bardziej na południe, bo NJ. W Polsce też chrząszczy w mące nie ma, jakoś nie spotkałam. Wtedy w USA pomyślałam sobie, ze co kraj to obyczaj. Gdyby w Polsce z makaronu wylazł chrząszczyk to nabywca pognałby do sklepu z awanturą a Sanepid przewróciłby cały sklep do góry nogami, zamknął, zagazował, kary nałożył, personel na pokutną pielgrzymke do miejsc świętych wysłał i Bóg wie jeszcze co. A te Amerykańce w ogóle się nie przejmują: ot, chrząszcz, wiadomo, ciepło, rzecz normalna, można wypłukać, można zamrozić. A o Francuzach mówili, że flejtuchy, bo nieopakowany chleb sprzedawali. Jak to tak, chleb gołą ręką?
…i jeszcze macany, czy aby świeży…a macane należy do macanta, chociaż znam takich, co nie przestrzegali 😉
No mole był jeszcze Flit. Wlewało się płyn do takiego urządzenia z pompką i rozpylało po zimowych ubraniach przed włożeniem ich do szafy na letnie leże. I naftalina w kostkach.
Antek, tego szczura się smarowało maścią na szczury na brzuszku „pod szerść”. Po trzech dniach szczur pada martwy.
przeciez to tez mile i ladne
http://www.tierschutzinwien.at/upload/images/ratteg.jpg
Żabo,
informacje o konserwacji produktów spożywczych przez napromieniowanie zaczerpnęłam ze strony Canadian Food Inspection Agency. Propozycje idą dalej: http://www.hc-sc.gc.ca/fn-an/securit/irridation/index-eng.php
USA zapobiegają przenoszeniu hawajskich insektów na kontynent poprzez „kwarantannowe” napromieniowanie promieniami Rentgena wszystkich owoców wysyłanych do Stanów. Te z kolei sterylizują mielone na hamburgery (Sioux City – akcelerator elektronowy), mięso i drób (Floryda – promienie gamma ) etc. Francuzi np. używają akceleratora do sterylizacji mięsa drobiowego w separatorach czyli maszynach oddzielających miazgę mięsną od kości. Nic się nie zmarnuje, będą np. parówki drobiowe.
Z naftaliny były kulki. I potrzeba ich było dużo, bo trudno trafić 😉
Mój korektor komputerowy proponował, by zamienić „naftalinę” na Stalina 😯 Uznał za równie skuteczne?
pewnie wzial go za Naftalina 🙂
taki sobie korektorski zlepek skojarzen, on ze slownika „wiedze” czerpie, gdyby widzial Stalina z zadnym molem by go nie wiazal, nie ta polka strat i zwyciestw
Dotarłem do domu, odwiedzając jeszcze kilka sklepów po drodze, ostatnie zakupy, teraz tylko wszystko trzeba włożyć do walizek, zapiąć i jechać.
Zanim wszedłem na Blog obejrzałem nową szatę internetowej „Polityki”, a tam kliknąłem na hasło „najczęściej komentowane”.
I co? – i wielkie brawa dla Gospodarza, bo „Gotuj się” ma najwięcej zwolenników i na głowę bije następne.
reisefieber mam ale juz teraz do lozeczka na chwile