Jak smakuje pępek Wenus?
Do niedawna byłem zdania, że makaron przywędrował do Włoch z Chin. I że było to dokładnie w 1295 roku gdy wenecjanin Marco Polo wrócił na ojczyzny łono ze swej długiej wędrówki na Daleki Wschód. Coraz częściej jednak kolejne lektury zmuszają mnie do rewizji historii kuchni i zmiany poglądów w wielu jakże ważkich sprawach.
Tak jest i z makaronem. Dostałem świetną książkę (nawiasem mówiąc drukowaną w Chinach) zatytułowaną „Makarony”, w której wstępie wyczytałem, że makaronami już zajadali się starożytni mieszkańcy Rzymu. Taki Cycero np. podobno przepadał za makaronem wstążkowym zwanym dziś tagliatelle a wówczas – ladanum. Wielki pisarz epoki Renesansu – Tasso uwiecznił piórem karczmarza, który wynalazł tortellini. Ów karczmarz miał się wzorować – tworząc ów specjał – na kształcie pępka bogini miłości Wenus.
Bardziej niż historia klusek zainteresowała mnie technologia produkcji, przechowywania i metody łączenia makaronu z różnymi daniami. Od stuleci istnieje spór – jakże żywy do dziś – który makaron jest lepszy: świeży czy suszony i długo przechowywany. Zdaniem autorów księgi ( a są to autorytety europejskie w tej dziedzinie) wszystko zależy od przeznaczenia klusek i połączenia, w którym będą na talerzu. Otóż makaron świeży doskonale komponuje się i smakuje wyśmienicie z sosami bogatymi, przyrządzonymi ze śmietany, masła i sera. To dzięki swej miękkości świeży makaron łatwo wchłania taki sos.
Makaron suszony zaś swoja wyższość prezentuje w daniach wymagających sosów pomidorowych oraz tych z udziałem sardeli, oliwy, peperoncino, mięsa czy owoców morza.
Zaletą makaronu suszonego jest też długi termin jego przechowywania. Nie traci on swoich zalet przez pół roku, jeśli jest umieszczony w hermetycznym pudełku. Znacznie krócej, bo tylko cztery tygodnie, można przechowywać makaron z mąki razowej.
Dodać muszę uprzedzając ataki czy raczej sprostowania, że świeży makaron też można przechowywać. Tyle tylko, że w postaci zamrożonej. Zawinięty w folię nie traci walorów przez jeden tydzień. W folii podwójnej nawet przez kilka tygodni. I w takiej zamrożonej formie (oczywiście już bez folii) wrzucamy go do wrzątku.
Przy decydowaniu o tym jaki makaron wybrać do jakiego dania trzeba też kierować się jego kształtem. Penne i inne rurki świetnie chłoną i zatrzymują sosy gęste. Lżejsze, rzadsze i gładkie sosy wymagają makaronu długiego lub płaskiego.
Rodzajów, a co za tym idzie nazw makaronów jest we Włoszech więcej niż dni w roku. Wszystkich więc nie będę nawet wymieniał. Często zaś ten sam makaron zmienia nazwę podczas podróży smakosza po Italii. W jednym regionie nazywa się np. tortelloni a kilkadziesiąt kilometrów dalej każdy ci powie, że to przecież agnolotti (podpowiadam, że to okrągłe małe pierożki).
Teraz parę słów o gotowaniu. Makaron wrzuca się oczywiście do wrzącej wody i – chwilę wcześniej – posolonej. Warto też wlać trochę (małą łyżeczkę lub kilka kropli) oliwy co zapobiega sklejaniu klusek. Po włożeniu kluch do garnka woda uspokaja się. Należy więc przykryć pokrywką i poczekać aż zacznie znów bulgotać. Wtedy ponownie odkrywamy garnek. Co chwilę próbujemy kluski zębami czy już miękną. Byle nie zanadto – muszą bowiem być na ząb czyli po włosku al dente. Po odcedzeniu (niezbyt dokładnym) wykładamy makaron na mocno podgrzany talerz, do garnka z przygotowanym uprzednio sosem lub do tego, w którym się gotował. Nie powinien bowiem makaron wystygnąć przed podaniem.
I teraz ciasto: 30 dag maki, 3 jaja, 30 ml oliwy , sól.
Wszystkie produkty winny być trzymane w tej samej temperaturze. Mąkę wysypać na stolnicę lub blat, zrobić w środku zagłębienie, wbić w nie jaja i oliwę oraz sporą szczyptę soli. Dużym widelcem wmieszać jaja w mąkę a ręką podtrzymywać pagórek i zapobiegać wypłynięciu. Zagniatać ciasto potem obydwoma rękami do momentu aż będzie wystarczająco elastyczne i zacznie odklejać się od dłoni. Jeśli długo jest kleiste to dodać mąki. Po wyrobieniu, które zwykle trwa około 8 minut odstawić ciasto na pół godziny. Po tym czasie rozwałkować na stolnicy posypanej mąką i kroić lub wycinać w zależności od wyboru rodzaju klusek.
Komentarze
Och, jak ja lubię makarony. Właściwie lubię wszystkie (z wyjątkiem sojowego) i w każdej postaci – z sosami, tłuszczem, zapiekany, odsmażany, w zupie i do mięsa. Z serem, warzywami, grzybami, skwarkami – co tam w lodówce jest, a fantazja podpowie. Wczoraj był właśnie z sosem borowikowym. Z dzieciństwa pamiętam, że Matka moja w lecie urządzała 2 dni makarponowe – tzn produkowała mnóstwo domowego makaronu, który potem suszył się na rozłożonych arkuszach papieru, a kiedy wysechł na kość, był wsypywany w papierowe torby, torby po dwie były wkładane w płócienne worki i podwieszane w spiżarni na drążku. Tego domowego makaronu używało się do dobrego rosołu, zupy pomidorowej i makaronu z serem, natomiast wszelakie zapiekanki i sosy podawan yły już z makaronem fabrycznym. Pewnie Mama nie miała siły robić takich ilości potrzebnego makaronu.
Ja osobiście też robię tylko do rosołu. Inne makarony kupuję. Nie znoszę bowiem wałkowania ciasta makaronowego – zagnieść i pokroić, to furda, ale wałkować… Teraz są maszynki do makaronu. Nie kupię. Są dla mnie dość drogie, a na dwie osoby nie tak wiele potrzeba.
a ja się zastanowię
kupić maszynkę czy stolnicę
jako właściciel alabastrowego wałka
oświadczam, że owszem lubię wałkować
:o)
:::
a jeść?
właściwie nie ma tygodnia bez makaronu
i bardzo podobnie jak Pyra
nie lubię tylko ryżowego
sojowy i owszem tak
Durny łotr… nie wysyłam za szybko, nie wysyłałam nic przez ponad 6 godzin!
Bry. Zaczytałam się – Mariusz Szczygieł, „Gottland”. Ciekawa publicystyka, reportaże. Czechosłowacja i Czechy.
Makarony! Nie pamietam, kiedy robiłam domowy (sto lat temu), najbardziej podobało mi się zwijanie w rulonik i krojenie baaaaaardzo cieniutko.
Teraz tyle tego jest w sklepach, że nawet nie myślę o robieniu. Bardzo lubie makaron z mąki gryczanej, kupuję w sklepie azjatyckim. Nie gardzę też ryzowym, dla ostrych potraw.
Ale teraz już idę spać i grzecznie mówię – dobranoc! I dzień dobry, zwłaszcza Pyrze na posterunku 🙂
Tutaj jestem niestety w mniejszości. W moim domu, ze względu na bardzo silne powiązania rodziny byłej z Włochami, jadało się prawdziwe włoskie dania i to z włoskich produktów. Jedyna rzecz, która mi nigdy w życiu nie odpowiadała, to makaron al dente. Zawsze żona wyjmowała makaron dla wszystkich, a moją porcję wrzucała do garnka, a go jeszcze kilka minut podgotowywałem. Dla mnie był za twardy.
Ten typ tak ma (czyli ja).
Wyrzucił mnie Lotr – bo numer wadliwy. Jak ja bym mu tę wadę ze łba chętnie wybiła!
Napisałam, że teraz nikt już nie powie, że Pyra ma gębę niewyparzoną, bo dostałam od Marialki wczoraj 3 opakowania kuchennego piekła : vczertwony sambal oelek pikle z chili i czerwoną pastę curry.
Idę mrozić truskawki.
Kupne makarony mogą być doskonałe. Ale do rosołu tylko domowy. Po namysle stwierdzam, że do pomidorowej też domowy makaron albo lane kluseczki. Maszynkę można dostać w rozsądnej cenie, ale trzeba dobrze poszukać. Bardzo cenna wskazówka Pana Piotra, do czego suszony makaron nadaje się lepiej. Ale są potrawy u nas najczęściej z makaronem suszonym – tortellini, ravioli i canneloni, które we Włoszech jada się na świeżo. Może z wyjątkiem canneloni, który częściej jada się z użyciem kupnych suszonych rurek, ale maszynki do makaronu we Włoszech często mają przystawkę do cannelloni, a do makaronowych pierożków też. W Bari widziałem na wąziutkiej uliczce na starym mieście stól, przy który pięć pań sporządzało tortellini. Robiły to bardzo szybko, a co pół godziny mniej więcej chłopak z restauracji odległej o 100 m pierożki zabierał.
Makaron lubię pod każdą postacią. Takze odsmażany (domowy ,cieniutki) z jajkiem. Z twarogiem lubię uzupełnić podsmażoną wędlinką i ketchupem, co moja rodzinka uznaje za profanację dania.A w czerwcu oczywiście trzeba choć raz zjeść gotowany makaron np. typu świderki z miętymi truskawkami i śmietaną.
Tylko lazanie mi nie leżą…..
To dzięki zawartości maki w makaronie staje się on podczas gotowania kleisty. I nie pomoże tu ani parę kropel olivy czy innego tłuszczu dodawanego do gotowania. Toto już tak ma, bo ma. Każdy jeden tłuszcz po parominutowym pobycie w temperaturze wrzenia tęchnie czy jełczeje, jak kto woli.
Ale to pewnie tylko ja tak czuję.
Naturalnie jadam makarony. Mam z nimi zupełnie inny problem niż z jego kleistością. A jak można ją uskoczyć?
Do ugotowanego makaronu dodaje przegotowana wodę w temp ok. 70 do 80 °C. Tym sposobem pozbywam się kleistości makaronu i nie trące na ciepłocie jego.
Odcedzony na durszlaku polewam olivą. Fertig > dalej już można na tysiące sposobów.
Ale tak w ogóle jak jadać taki makaron? Z tym to mam zawsze problemy.
O jest i Torlin, pewnie ma cos nowego?
Pyro, jest tu oferta z allegro, ale z tego komputera na allegro nie wejdę, więc frma strony jest kiepska. Obecna cena 37 złotych. Do końca licytacji cena może się zmienić, ale niekoniecznie wiele.
http://aukcja.onet.pl/show_item.php?item=381085341#photo.
Jeszcze raz do Pyry. Żle rozeznałem sytuację. 37 zł to cena oatateczna, mają więcej tych maszynek.
Sanowne Kumponki i Kumpony!
W psiersam rzandzie mojego przemóziania chciołbym ajwu serdecnie podziękować za życenia inieninowe dla nas Misiecków dwóch. Napsisałem u Owcarka ze nas jest dwóch Miś.Kurpiowski i ten drugi znacy Miś2 cyli Marek Kazików.
Zidziałem go wcoraj w Łodziskach kele Ostrołanki jak siedział na najwyzsej chójce. Móził ze pokłócił sie z kobzietani na jakemś blogu .
Siedzi głupsiak na chójce i zejść nie chce , mózi ze strasny ból go tłocy.
Śpsiewał staro kurpsiosko psiosenke :
Od ubogiego kniotka do króla
Kazdy na śwecie ma swygo mola
Jam niescęśliwy ,zona i dziatki
Ni ma sposobu ani swyj chatki
Gdy w scanściu bułem wsyscy me znali
I zacni ludzie u mnie bywoli
Gdy los nie słuzy, wszyscy sie brzydzo
Ze mno sie schodzo, zitac sie wstydzo
Posłuchałem i mózie do siebzie : A bodaj cie misiu trzy psioruny trzasły!
Jek zieta ziadomo ze Kurpsie uperte so i msiwe. Bzij zabzij a majontkam rancę – najsłynniejse kurpsioske porzekadło. Moze jak mu sie żryć zachce to z chójki zlezie, Ale do końca nie ziadomo jak bandzie…
Jek wracałem do domu to usłysałem jesce jak der morde sam do siebzie:
Misiek ci ja Misiek , marne moje zycie,
Jak se wspomne Psiotra zapłace sozicie.
Zapłace sozicie i tak sobzie mózie,
Nie było mnie i nie bandzie
Jak u Psiotra dobrze
Pyro nie kupuj tego etosowego powielacza. To chińszczyzna i rozpieprzy się zanim zrobisz cokolwiek.
Warto było tak długo czekać na Misia, bo dzieki temu upływowi czasu wzbogaciliśmy się (i polska literatura też) o conajmniej dwa wspaniałe utwory poetyckie.
Ścsikam Cię więc Misiu serdecznie i do zobaczenia.
Juz o tym kiedys pisalam, ale co szkodzi powtorzyc.
Mieszkajac 6 miesiecy we Wloszech nigdy nie wdzialam aby gospodynie czy kucharz probowaly spagetti „na zab”. A nieustannie podgladalam i sie uczylam. Widzialam natomiast wiele razy wyciaganie widelcem jednej nitki makaronu i rzucanie nia o lodowke – jesli sie przykleila do scianki i nie pelznie ani nie spada na podloge kluski gotowe. Od 40 lat tak wlasnie sprawdzam.
Inna rzecz ktorej sie nauczylam (ostatnio, od wloskich kucharzy w tv), to by po odcedzeniu makaronu, zachowac pol szklanki wody, w ktorej sie gotowal i chlusnac do miski z odcedzonym. Wtedy sie nie skleja po odparowaniu wody.
Moim wielkim odkryciem zeszlorocznym jest wloski makaron z zytniej maki (niski indeks glikemiczny i nawet diabetycy moga jesc). Nie kazdy jest wart nazwy makaronu, ale ten sprzedawany w w moim Waitrose jest znakomity.
Wczoraj zrobilam nam pyszna z nim kolacje. Do klusek byly malze sw. Jakuba ze „zwiedlym” szpinakiem i bialym sosem z mieta. Obawiam sie, ze ten ostatni zestaw (malze, szpinak i sos) pochodzil od Marksa i Spencera i byl doskonaly. Bo cos nie chce mi sie ostatnio gotowac.
Misiu, a czy beda jakies wyrazy ubolewania za niefortunny cytat skierowany onegdaj do blogowych kolezanek?
Hasło z wczesnego PRLu:
„Chcesz oszczędzić pracę żony, jedz gotowe makarony!” 🙂
Angelusie, prawda, że maszynki chińskie są takie sobie. Ale przy małym obciążeniu – na 2 osoby – nie powinny się szybko rozlecieć. Te z Allegro są robione chyba głównie na rynek amerykański. U nas dominuje Fackelmann droższy, a chyba jescze gorszy. Jeśli chce się kupić dobrą maszynke, pozostaje austriacki Rist, ale ceny są wielokrotnie wyższe, a maszynki na 2 osoby zbyt wydajne, nawet te ręczne. Akurat ssię trochę rozeznałem, bo szukałem maszynki do makaronu na prezent ślubny.
Helenko,
spaghetti widelcem?
Kiedyś jadało się toto i nożem i widelcem. Ale wyszło z mody. Pozostało kręcić widelcem o rant talerza co wymaga tez wielkiej zręczności i wielu ćwiczeń. Ale problem pozostaje mimo wszystko. Z łyżką czy bez. Widelce nie są dostosowane do makaronu.
Tak, Arku, widelcem. To wymaga zrecznosci? Moim zdaniem, nie wiekszej niz zasznurowanie bucika. Raczej mniejszej.
Nie pamiertam abym kiedykolwiek uzyla lyzki do makaronu.
Jeszcze raz o maszynce. Tutaj jest taka, która ma dobrą opinię, ale jest tyle razy droższ od chińskiej, ile razy funt jest droższy od złotówki
http://www.procook.co.uk/shop/Kitchen-Accessories/Prep-Tools/ProCook%AE-Pasta-Set/d33/sd246?code=2813&utm_source=shopping.com&utm_medium=cost-per-click&source=shopping.com&keyword=2813
Zgadzam się z Arcadiusem, że lanie oliwy do wody na makaron to marnotrawstwo, bo efekt jest żaden. I tak to robię, a potem żałuję.
Nie ma problemu z jedzeniem widelcem, jeżeli się zdecyduje na przecinanie po nawinięciu odpowiednio długiego. Spaghetti w całości mogę nawinąć w ilości nie większej niż 4-5 nitek. Widać, jestem mało zręczny, chociaż buty zasznurować potrafię, a nawet zawiązać. Makaronowe krajanki, kokardki, motylki i tp. je się widelcem bez problemu, ale w gęstym pysznym sosie przychodzi ochoto użycia na końcu łyżki, żeby nic z sosu się nie zmarnowało. Przy ludziach tego nie robię, ale sam… Niby ma się świadomość, że z powszechnie uznanymi wyjątkami nie robi się samemu, czego nie można przy ludziach, ale natura ludzk jest ułomna.
No tak, niby macie racje.
Tyle tylko ze traktuje się widelec w tym przypadku jak ośkę która należy makaron okręcać. To trochę nieporęcznie, w sumie stworzony jest widelec do posuwania /płaskość/ i nakłuwania.
Ukłuć spaghetti widelcem to podobnie jak z totoloto > wiele szczęścia. Mniejszym złem może być z pewnością potraktowanie widelca jak szufelki. Ale to podobnie jak za dziadkiem do orzechow gdybyśmy nim popukiwali orzechy.
Podobnie milicjanty otwieraly puszki.
Puk puk w puszeczkę. Otwierać tu milicja!
Oczywiście, przy jedzeniu spaghetti widelcem, można stosować różne wytworne środki pomocnicze; łyżka, noż do przycinania nadmiaru makaronowego, itd…
Najprzyjemniejsze jednak, jest używanie wyłącznie widelca, a przyswajanie ewentualnego nadmiaru poprzez mniej lub bardziej dźwięczne siorbnięcie… 😉
Trzeba tylko trochę uważać na towarzystwo i…koszulę. 🙂
Naturalnie ze można przeciąć i w poprzek i wzdłuż.
Tylko po diabla robić spaghetti by traktować je nożem?
To lepiej od razu ugotować spätzle. Znacznie łatwiej sobie z tym poradzić.
Oh andrzej.jerzy
Dziękuje za świetny medialny cytat po moim wpisem o condomach.
Sam lepiej bym tego nie zrobił.
To teraz mamy Misiów Dwóch?!
Heleno,
jak wczytałem się w tę psiosenkę,
co ją Miś na chójce śpsiewał,
to widzę ubolewanie od pierwszej do ostatniej linijki,
a jesce móził ze strasny ból go tłocy.
Dajmy mu już zejść z tej chójki,
bo nam z tego bólu jeszcze schudnie
i będzie nie do Poznania 😉
A spaghetti to ja też tylko widelcem,
chociaż w tutejszych lokalach podają zawsze i łyżki.
Ale znajomi Włosi powiedzieli mi,
że jak ktoś już wie, że spaghetti należy
jeść łyżką i widelcem, to potem może
– tak jak Włosi – nie używać więcej tej łyżki 😉
Staszku, jesli musisz dojadac sos na koncu, to na ogol swiadczy, ze sosu w kluskach bylo za duzo (tak niestety serwuja czesto spagetti w Wlk. Brytanii, choc nogdy! w prawdziwych wloskich restauracjach) Sos dodawany jest tylko do pokrycia nitek spagetti, a nie piwnno to przypominac zupy czy jakiejsc brei w sosie.
Kompletnie tez nie rozumiem, ze trzeba makaron przecinac, przebijac widelcem etc. Im dluzsze nitki tym latwiej je nawinac. Widelcem spagetti sie nie przebija, tylko zaczepia w srodku tyle ile chcesz, a potem juz myk-myk, zgrabnnym ruchem reki owija sie wokol widelek. Jest to elegancki sposob jedzenia spagetti, bo nie przyciaga uwagi innych biesiadnikow. Mnie nauczyl tego Ojciec jeszcze w dziecnstwie, ktory przed wojna studiowal medycyne w Pizie przez trzy lata dopoki Mussilini go nie wylal z uczelni (Potem, w 1980 r uczelnia dala mu doktorat honoris causa i nowiutki dyplom „ukonczenia” Uniwersytetu Pisanskiego).
Byc moze, chodzi mi taka rzecz po glowie, kobiety sa po prostu zreczniejsze w skomplikowanej procedurze krecenia widelcem? 🙂 🙂 🙂
Arkadiusu,
milicjanci nie jedli też rano pomarańczy, bo to owoce południowe 😉
Spaghetti we Włoszech je się widelcem siorbiąc. Od czasu zdziwionego spojrzenia kelnera w Pompejach, gdy do podanego widelca zażądałam jeszcze łyżki (tak jedzono spaghetti w Helwecji) zaniechałam używania tej „pomocy”.
Dolewanie oliwy do gotowania nie ma sensu. Przy dostatecznej ilości wody dobry makaron nigdy się nie sklei w czasie gotowania. Jeśli nie zostanie podany natychmiast, można dodać masła lub oliwy i wymieszać. Zasadą jest, że nie pasta czeka na gości, a goście na pastę.
Dodatek wody z gotowania stosuję głównie wobec ravioli i tortellini. Ugotowane wrzucam na patelnię z masłem, chlust wody z gotowania, bazylia i parmesan, zamieszać i… gotowe.
paOlOre, w piosence przeczytalam jedynie, ze teskno mu do PanaPiotrowego blogu. To nie jest slowo, ktorego szukam w Misiowej prozie i poezji.
Poza tym,niechze niesmialo przypomne, ze nie jestes w dobrej pozycji do „wybaczania”. To nalezy do tych, ktore zostaly zniewazone bardzo zlym slowem.
nemo (12:29)
Masz jak zwykle rację: pasta do zębów!!
Heleno, masz we wszystkim rację. Kobiety są zręczniejsze w okęcaniu wokół. Ale alla carbonara we Włoszech podają prawie jak zupę. Spaghetti przecinam widelcem, na który nakręcam. Łatwo nakręcić, jak można złapać nitki równo nałożone, czyli wszystkie złapać w tym samym miejscu. A to prawie nigdy mi się nie udaje. Andrzej Jerzy podaje sposób, który i dla mnie jest najmilszy, ale oczywiście nie w towarzystwie i zawsze z kropkami na koszuli. Nemo twierdzi, że we Włoszech tak jedzą. Nemo jest bardzo wiarygodna, więc przyjmuję, że tak jest. Osobiście nie zauważyłem, ale w restauracjach staram się nie przyglądać innym jedzącym spoza swojego stolika. Wyjątek zrobiłem we Francji, gdy pierwszy raz zabierałem się do ostryg.
Heleno,
napisałem „dajmy …”, nie żeby uzurpować sobie współprawo do „wybaczania”, ale jako zachętę do takowego.
Znając Twój temperament nie ośmieliłbym się napisać „daj”.
Dopiero by mi się oberwało za imperatyw 😉
Dzień dobry
Nazywam się Myszowata i jestem makaronoholiczką.
Nie dodaję oliwy do gotowania – potem sos nie chce tak dobrze okleić makaronu. Pomaga tez temu – jak już wspominaliście – zachowanie odrobiny wody z gotowania.
Męczyłam (siebie i) spagetti widelcem i łyżką, dopóki znajomi Włosi u siebie w domu nie pokazali mi, jak prostym jest jedzenie go samym widelcem. W kwestiach metodologii – do Heleny, jest jak opisała.
Ryżowy makaron lubię, pod warunkiem, że nie są to szerokie wstążki, ale cienkie nitki. Wydaje mi się, że wtedy jego smak tak nie dominuje nad potrawą. Lubię takie makaronowe nitki z szybko przesmażonymi warzywami (tylko nie z mrożonki!): marchew w słupkach, cienko pokrojony seler naciowy, szczypiorek, świeży groszek (jesli jest), jakies kiełki. Można dodać zamarynowaną wcześniej w sosie sojowym, procentach i np. imbirze pierś z kurczaka.Do tego kawałki omletu, przyprawy, sos sojowy i mamy szybki obiad.
A jak już mowa o pępku Wenus
to chciałbym dodać, że wczorajszy dzień zapisał się w historii demokracji szwedzkiej.
Wczoraj to parlament przegłosował z trudem nową, bardzo dyskusyjną ustawę. Nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie fakt, że na końcowy kształt ustawy po raz pierwszy wpływ miała tak zwana „blogosfera”.
Komentatorzy polityczni zgodnie twierdzą, że rząd występując z inicjatywą ustawodawczą nieprawidłowo ocenił nastroje i stosunek wyborców/obywateli i bez w ostatniej chwili wprowadzonych poprawek ustawa nie została by przegłosowana.
Dotychczas zdarzało się, że na bieg zdarzeń politycznych wpływ miały fakty wyciągnięte na światło dzienne przez blogosferę. Nigdy dotąd jednak zdanie blogosfery nie miało tu w takim stopniu wpływu na ustowodawcę.
Wniosek jeden: blogować, blogować i jeszcze raz blogować!
Wniosek drugi: jeść makaron w sposób jaki każdy uważa za najlepszy.
Wniosek trzeci: nie dolewać oliwy do ognia (ani do gotującej się na makaron wody).
Mały wytarzał się na suchych trawnikach, aż mu szelki spadły. Uporałam się z truskawkami – mrozi się 5 woreczków, miska spora stoi z lekka przesypanych cukrem do jedzenia i naleśników, nastawiłam 1,7 l nalewki, przy czy pierwszy mały słoik był z cukrem , 2 goździkami i skórką cytrynową, a ten duży nastawiony dzisiaj dostał resztę Lulkowego miodu, kilka ziarenek kardamonu, maluteńki kawałek skórki cytrynowej i jedną małą łupinkę kwiatu muszkatołowego. Dzięki Sławku za przyprawy. Myślę, że tego miodu było trochę mało i kto wie, czy nalewki nie będę musiała dosładzać po 2 tygodniach. Teraz pójdę do sklepu, a kiedy wrócę, to zabiorę się za ciasto naleśnikowe.
Nasz mały zrobił za drugim podejściem prawo jazdy. Córasek jeździ już drugi rok, a ten huncwot się ociągał, i nareszcie! Przeczytam potem wszystko, teraz muszę ochłonąć.
Gratulacje, Haneczka dla M. No i czego Mama narzeka? Coś ten chłopak przecież umie! Brawo
http://youtube.com/watch?v=kZw5zMqmTdE
Dla tych, którzy zawsze pytali „a skąd się bierze…?” 🙂
Myszowata,
dzięki za fajny link 🙂 Przy okazji obejrzałam sobie, jak się robi złote łańcuszki (nie z makaronu) 😎
Haneczko,
gratulacje dla latorośli 🙂 Niech uważa na drogach!
Pyro,
czy psiaczek już zdrowy?
Fascynujacy filmik, Myszowata! Bardzo ciekawy. Dzieki za wyszukanie.
No wlasnie i dlatego dla mnie „swieza” pasta nigdy nie dorownuje smakiem suchej. Moze swiezo robione tortelini czy capeletti, ale nigdy dlugie kluski.
Wiekszosc sprzedawanej w supermarketach t.zw. swiezej pasty wcale nie jest swiezsza niz sucha, a jest miekka dzieki licznym dodatkom chemicznym. Ale nawet ta ze specjalistycznych sklepikow makaronowych ne umywa sie do dobrej suchej wloskiej pasty, ktora nigdy nie jest przesadnie tania.
Psiutkowi lepiej. Z fiutkiem w porządku ale w nocy kaszlał. Dzwoniłam do przychodni. Doktor powiedział, że jeżeli się nie pogorszy, to wytrzyma do planowej wizyty w przyszłą środę./
Tak Myszowata skąd się to bierze to niesportowe podejście do spaghetti. Nie po to przyrządzamy cieniutkie niteczki by je później sosem kleić i iść łatwiznę.
A ja lubię spaghetti właśnie dlatego, ze to nie takie proste. I można się tym voll stopfen, saugen wie an der Brust czy bespucken i nikomu w niczym to nie zaszkodzi.
No dobrze, nie wszyscy znają nemecki.
…naładować do pełna, przyssać jak do piersi czy opluć się … .
Byly sobie dwa Michaly
jeden duzy drugi maly
jak ten duzy zaczal krazyc
to ten drugi nie mogl zdazyc
i…. maly nie zdaza z przeprosinami a duzy nas okreca tak jak to sie robie ze spaghetti. Niby jest a wlasciwie go nie ma, bo siedzi za gorka z potokiem zasciankowej mowy, plagiat wziety z blogu znanego nam juz psa, niezrozumialej dla wieloletnich nieobecnych w kraju. Czyli Panu Bogu siweczka a diablu ogarek.
Nie komplikujcie nieskomplikowanej sprawy, jaką jest jedzenie makaronu!
http://alicja.homelinux.com/news/Gotuj_sie/0094.jpg
Pyro,
jeśli chcesz sobie jeszcze bardziej wyparzyć gębę (stężenie wyparzacza należy do Ciebie), podaję Ci nieskomplikowany pomysł na makaron po indonezyjsku, który robie w ilościach, bo odgrzewany jest nawet lepszy, niż ten dopiero co:
Makaron wstążki – ugotować, odcedzić, przepłukać
Schab – ilość mniej więcej
1-2 pory
3 spore papryki słodkie, różnokolorowe dla efektu
Sambal oelek
sos sojowy, dyżurne, 2 ząbki czosnku, jak ktoś lubi (ja lubię).
Schab pokroić na paski średniogrube, mniej więcej wielkości małego palca, przesmażyć na oleju, pod koniec dodać ząbki czosnku pokrojone w cienkie piórka.
Wyjąć mięso, na ten sam olej wrzucić pokrojone w zapałki pory oraz paprykę w cienkie paski, podsmażyć, by lekutko zmiękły, tak ledwo-ledwo.
Włożyć z powrotem mięso, do tego dodać wstążki, chlapnąć 2-3 łyżki sosu sojowego, dodać sambal oelek, dyżurne do smaku, wymieszać i pożenić na małym ogniu chwilkę.
UWAGA: trzeba samemu wyczuć, ile tego sambalka dodawać. Ja dodaję łyżeczkę dosyć czubatą sporą, bo lubie ostre. I najlepiej robi sie tę potrawę w woku, z braku laku na największej i najgłębszej patelni.
Przepis powtarzam za Alsą i namawiam wszystkich do spróbowania, jest to rewelacyjne, nieskomplikowane danie. Pewnie biusty kurczacze czy indycze też by pasowały, ale jeszcze nie próbowałam. I namawiam do zostawienia trochę na jutro – odgrzać i spróbować. Pycha!
Po pierwsze, Pyro, jak pies? Chociaż jamnik to nie pies, to charakter. A o Krótkim II moja Mam mówiła „6 kilo furii”!
Przez rok przemieszkałam w USA we włoskiej rodzinie (chyba trzeba o tym książkę napisać, albo chociaż opowiadania), pasta wszelkiego rodzaju (żeby nie powiedzieć, że wszelkiej numeracji, bo dla uproszczenia rodzaje są numerowane) z sosem była ze dwa razy w tygodniu (średnio) i zawsze się zastanawiałam jak to jest, że ja się staram uważać jak tylko potrafię i jestem w kropki a oni ćpają i siorpią i ani plamki na białych koszulach u panów. Panie jadły ciszej, ale też ani plamki na sukniach.
Gerry, mój bezpośredni chlebodawca w 54 wiośnie życia postanowił się ożenić. Przyznam się, że jam to sprawiła, bo od kiedy nastałam i zajęłam się jego matką (no, to się nie da na skróty, to trzeba opisać!), pierwszy raz od dziesięciu lat się wyspał, a jak się wyspał to zaczął myśleć o ożenku, liczna rodzina to podchwyciła i natychmiast zaczęli go swatać. Znaleźli mu stosowną narzeczoną i odbyło się przyjęcie zaręczynowe, a raczej piknik, bo częściowo w ogrodzie (świeżo powiększonym) pod gołym niebem, przy grillu i beczce piwa (dla młodszej zamerykanizowanej części), a częściowo w domu, gdzie podawano wykwintniejsze potrawy na porcelanie i wino w kryształach (dla starszej i bardziej włoskiej). Cała impreza trwała od południa do wieczora, zjechało się całe rodzeństwo, już zamężne i pożenione, obwieszone dziećmi a nawet wnukami.
Jedną z potraw były homary (koniecznie południowoafrykańskie) i małże w sosie, a jakże, pomidorowym. Pychota! Mogę to jeść bez niczego łyżką z garnka! Do tego miało być spaghetti, ale koniecznie musiało być takie owalne w przekroju (jak sobie przypomnę, to powiem jak się nazywa) a nie zwykłe okrągłe.
Rzecz działa się dokładnie dwadzieścia lat temu w stanie New Jersey, czyli gorąco i parno. Liczne siostry i bratowe wrzucaja do gara wrzątku stosowną porcję tego makaronu o właściwym przekroju. Mieszają… i konsternacja – na powierzchnię wypływaja małe, czarne chrząszczyki. Panie łapią gar za ucha i chyłkiem wynoszą do piwnicy. Wracają z pustym, wlewają wodę, zagotowują, wrzucają nową porcję makaronu, mieszają, zaglądają…. łapią garnek i znikają w piwnicy. Wracają, nerwowo już chichocząc, wlewają wodę, zagotowują. Idą do spiżarni po następną porcję makaronu, mrucząc pod nosem, że jak jest tak ciepło to makaron się trzyma w lodówce i robaczki się nie wylęgną. Zaznaczam, że makaron był oryginalny włoski, nie jakaś amerykańska podróbka, chrząszcze pewnie też zaimportowane. Woda się zagotowała, narzeczony zaczyna poganiać siostry, bratowe i szwagierki bratowych, te zaś nieśmiało się tłumacząc, ale nie podając prawdziwego powodu, wrzucają kolejną porcję do garka, mieszają, zaglądają i widać ulgę na twarzach – nic nie pływa. Makaron dochodzi, zdenerwowany czekaniem narzeczony przychodzi sprawdzić stopień ugotowania, miesza w garnku, wyciąga nitkę, patrzy na nią uważnie i …. zaczyna się włoska kuchnia, czyli wszyscy do siebie krzyczą. Krzyczą po włosku i angielsku, Gerry atakuje, siostry i szwagierki się bronią. Wygląda, że Gerry zaraz złapie garnek i wyleje zawartość do zlewu. Znowu robaczki? Jedna ze starszych sióstr zastawia własnym ciałemdostęp do garnka i w końcu udaje jej się wytłumaczyć, że więcej makaronu e domu już nie ma. Gerry kapituluje, ale ma taką minę jakby cały jego dom okrył się hańbą i niesławą o której pokolenia będą opowiadały. Okazało się, że ten ostatni makaron, już bez dodatków, to było zwykłe spaghetti, okrągłe w przekroju.
***
A w spiżarni stał długi, przynajmniej metrowy, umączony kij. Podobno tym a nie wałkiem, prawdziwe Włoszki wałkują ciasto na makaron
Żabciu, Żabuniu (jaka Ty tam dla mnie Stara) Ty napisz opowiadania, nowelki, reportaże – co chcesz. Byle szybko. Znacznie mi się humor poprawił po tym włosko = amerykańskim przyjęciu
O! Widzę, że Miś poddawany jest coraz intensywniejszej indoktrynacji… 😉
Dedykuję mu pewien wierszyk Andrzeja Waligórskiego, który, co prawda, nie oddaje lokalnej sytuacji, ale podaje pewien sposób na wyjście…z problemu.
Misiu! Bądź czujny! 🙂
Czujność
Czasem człowiek się zada z jakimś ładnym podlotkiem,
Lub przeciwnie – z kimś takim, co to lubił Balzaca,
Ale niech tylko która z tych pań nazwie mnie kotkiem,
To natychmiast kapelusz biorę z kołka i frak,
I uciekam z mieszkania, względnie też z garsoniery,
I na takie numery, nie pozwalam się brać!
Wzrost mam metr osiemdziesiąt, nogę czterdzieści cztery,
Ważę setkę bez mała, a tu kotek, psia mać!
Kiedyś znowu, gdym jedną panią sobie przygruchnął
(to jest tempus perfectum od gruchania, pan wie…)
Ona – w chwili czułości – wyszeptała: – Ciapuchno…
A ja łaps za garnitur, hyc do drzwi i adieu!
Bracia moi! Zwiewajcie gdy was tak ktoś zagaja,
Z najwspanialszych rozkoszy rezygnujcie wy w mig!
Wy nie wiecie, jak bardzo to rozkleja, rozbraja,
I jak w kotka faktycznie krasy zmienia się byk!
Dalej wszystko już idzie – by tak rzec – łańcuchowo,
Za czułymi nazwami straszna kryje się treść:
– Kotku, zrób no mi tamto, ciapek, podaj mi owo,
Piesku, usmaż omlecik, bo kiciunia chce jeść!
Smaży ciapek i tyra kotek, zmywa i biega,
Przez laseczkę bez mała skacze, słysząc: – No, hop!
I nieszczęsna, tragiczna zeń się robi lebiega
Chociaż jeszcze niedawno taki fajny był chłop…
Więc ostrzegam panowie – gaz do dechy i w krzaki,
Nie ujarzmią nas słówka, choćby słodkie jak drops,
Myśmy orły stepowe, zabajkalskie kozaki…
Rany… (…)… a mnie spalił się klops…
Agituję Żabę ale jednocześnie z czarnej księdze notuję, że Lulek zleniwiał, a Helena też obowiązków nie wypełnia. No, co jest nasi piszący? Autorzy do piór!
Przede wszystkim przeprosiny dla Arkadiusa. Ostatnio zrobiłem parę błędów ortograficznych i było mi wstyd, więc zacząłem kopiować z edytorka poprawiającego błędy. I raz z Arkadiusa zrobił się Arcadius, może jeszcze do wybaczenia, ale Angelus? W ostatnich dniach dodałem Angelusa do słownika pisząc o winie. Wyłączyłem już tryb automatyczny. To rzeczywiście tylko dla klientów Pizza Hut.
Żabo,
czy to były bavette? Wolę je od spaghetti. Czytanie musiałam przerwać w połowie i pójść po kabanosa. Tego blogu nie da się czytać na czczo 🙁
A.J. wiersz jest przeuroczy.
Stanisław to świetny pomysł.
Popatrz u góry. Nieźle się prezentuje.
Ze ja na to nie wpadłem. Pewnie brak mi morskiej bryzy.
teraz troche poczekam
ale mimo wszystko warto bylo
podoba mi się bardzo. Jest taki bardziej płaski, podobny do mnie. A jedna rzecz może wystawać. Toż to nie szkodzi.
Chcialam uczcic boginie Venus i polazlam na google i co, moge sobie kupic statuetke do ogrodu albo poczytac, znalazlam tylko to
/online-media.uni-marburg.de/kunstgeschichte/sds/secure/marburg/31-antike-myt
a teraz lecimy odebrac swiadectow ze szkoly polskiej
Stara Żabo,
😆
Doroto I.,
Pocieszę cię.Moje miasto ponoć leży na granicy Kurpi i Mazowsza. Oczywiście każdy tu twierdzi, że mieszka w części mazowieckiej 😉 🙂
Ja, rodowita roztoczanka, pomieszkuję tu z przerwą paroletnią 31 lat i też nie rozumiem wielu słów.
Bogatsza w choćby dzisiejsze doświadczenia (kolejna wizyta rodziców K. wraz z dzieckiem w celu poinformowania mnie o moim zdrowiu psychicznym) wolę już gdy ktoś nie widzący swojej przewiny bierze na przetrzymanie niż miałby nas zasypywać inwektywami. Tak więc Miś2 nie taki zły 😉
Dorota – Nie mowie, ze zly ale tylko slowo przepraszam wystarczy, owszem nie lubie dialektow i gonie tutejszych jak nie mowia hochdeutsch
Teraz dziecko –
Dostalam ksiazke w nagrode! Ksiazka jest z histori o faktach i ciekawostkach, ale swiadectwo jest bez stopni – czytam dobrze, aktywna dobrze konstruje zadania )nie chce mi sie calosci odpisywac). Jeszcze miesiac do prawdziwych wakacji, ufffff. Dagny
Zgadzam się.
Dagny, gratulacje! A miesiąc to tylko 30 dni 😉 szybko zleci.
nemo, pogrzebałam w pamięci i wyszło mi, że to było linguine i to na dodatek robione w Salerno. „Moi” Włosi byli z południa i nic tak północnego jak bevette z Genui by im przez gardło nie przeszło, chociaż na oko są to bardzo podobne makarony, linguine definiują jako „węższe bardziej płaskie spaghetti”. Chcąc być pewna, że dobrze pamiętam, kliknęłam w maszynę i wyskoczyło mi, że właśnie ten makaron używa się do owoców morza, a przy okazji przepisy – pierwszy z brzegu mógłby być właśnie na ten sos pomidorowy z homarem. Aż mnie skręciło w dołku, to podaję, żeby Was też, hi, hi
1/2 szklanki oliwy z oliwek
1/2 szklanki masła (myślę, że Włosi mogą po prostu użyć całą szklankę oliwy, zamiast z masłem)
1 duża cebula
6 zgniecionych ząbków czosnku
28 uncji pomidorów (to tak z 0,7 kg)
1 szklanka wytrawnego białego wina
siekana natka pietruszki (łyżka stołowa?), sól, pieprz, rozmaryn, oregano
mieso surowe lub gotowane: homar, krewetki, kraby, przegrzebki w ilościach i proporcjach dowolnych
masło z oliwą razem stopić, zezłocić cebulę z czosnkiem, dodać wino, trochę zagęścić , wrzucic posiekane pomidory, pogotować, no i sól i przyprawy oczywiście. Do gotowego sosu wrzucić homara i resztę. Surowe krewetki gotują się pięć minut, a homar nie wiem.
no to moze cos w temacie?
http://picasaweb.google.fr/slawek1412/PepekVenus/photo#5213633873405227778
moja luba jutro kończy szkołę
(jest nauczycielką, więc macie pojęcie jak się cieszy)
u mnie odbędzie się oblewanie dnia wolności
i co sobie zamówiła? (pospołu z koleżanką)
krupiaka, ale na modę obszańską czyli jeszcze z twarogiem
i kurczaka z macą, rabarbarem, miodem i orzechami
:::
no i co ja na to?
oczywiście, jej życzenie jest rozkazem
:o)
Znowu mnie Lotr wyrzucił, a wpis miałam obszerny. Żeby go pokręciło! Rozpisałam się zaś dlatego, że w poznańskim dodatku do „Gazety”, przeczytałam coś takiego, że mi włosy dęba stanęły. Rzecz w tym, że zaraz po objęciu władzy przez NSDAP, Himmler powołał supertajną jednostkę ( H Sonnderkomando) Oficerowie z tej jednostki specjalnie przeszkoleni, znający języki współczesne i średniowieczne, przez kilka lat pod przykrywką i w cywilu (pracownicy naukowi itp) przeczesywali archiwa całego świata i sporządzili obfitą kartotekę – 54 tys kart opisowych. A wiecie co badali ? Procesy o czary. Od pierwszego skazanego w IV w. heretyka do procesów w Inmdiach w 1937r. Kartoteki są niezwykle dokładne – dane osobowe oskarzonych, status majątkowy, pozycja społeczna, powiązania rodzinne, handlowe itp, oskarżenie, nazwiska świadków, śędziów, katów. Procesowi z Salem poświęcono 7 teczek! Są i materiały (niekompletne) procesu poznańskiego (stracono dwie niewiasty, bo miały czerwone oczy!!! 1793r() Cytowane są i rachunki za żywienie kata itp itd. Odwalili kawał niezłej histyorycznej roboty. I cały ten zbiór spoczywa w Poznaniu. Po co im były, u Boga Ojca, w XX w. potrzebne tak obszerne i tajne studia? A tego już Gazeta nie pisze. Obiecuje, że napisze jutro.
Gratulacje dla Dag! Tak trzymać!
Linguine u nas (włoskie firmy) to takie grubsze wstążki, z 3-4 mm szerokie i grubsze niż wstążki kupowane w Polsce (ze 2-3 razy grubsze, z pamięci), oczywiście proste, nie pozawijane w kłębki (takie kupowałam wstążki w Polsce).
O, do tego przepisu to mięso tego kraba przedwczorajszego by się nadało!
Pozbierałam skorupki jajczane, potłukłam i posypałam wokół ogórków i pomidorów przedwczoraj. Zdaje się, że działa, bo to coś przestało obżerać liście. Najpewniej nasze miniaturowe slugs, żeby je kolka sparła.
Wracam do roboty, miłego wieczoru.
Gratulacje dla Dagny!
doroto l.! Czy przy okazji moglabyś (możesz na ucho) powiedzieć, czy JP II mówił hochdeutsh, bo mój teść, edukowany w niemieckiej przedwojennej szkole w Łodzi, jak go słuchał to się zżymał. Nie mam pretensji do Papieża, gdyby nie był doskonały, tylko chodzi mi o to, czy ci, którzy chwalili jego niemczyznę byli bezstronni.
Kilkanaście kilometrów ode mnie mieszkałi zielono-ekologiczni Niemcy z piątką bezstresowo-zielono-ekologicznie chowanych dziatek. W pewnym momencie Juliane (ta od napoju z czarnego bzu) stwierdziła, że dzieci muszą zacząć chodzić do niemieckiej szkoły (starsze chodziły do polskiej), bo nie mówią ani dobrze po polsku, ani po niemiecku. Że źle mówiły po polsku to byłam w stanie zrozumieć, ale dlaczego źle po niemiecku? Oboje rodzice Niemcy i w domu mówią po niemiecku, więc jak? A ona mi na to, że Andreas, czyli ojciec dzieci (nie mieli ślubu), źle mówi. Jakoś sobie uzmysłowiłam, że jego rodzice są z okolic Moraw, Strzelc Opolskich, może mają śląskie korzenie, ale żeby facet po studiach żle mówił?
Widać po niemiecku można.
przeczytałem wierszyk ostrzegawczy, całkiem, całkiem. Myślę sobie: ale ten A.J. zdolny. Wracam do wiersza, czytam wstęp. Szkolne czasy się przypomniało i Studiy 202, jeśli ktoś pamieta. Czytany na głos rozpoznałbym chyba, to znaczy autora. Nawet czytany przez kogoś innego. A Studio 202 to jeszce parę lat przed 1960. Czemu kabarety kiedyś były dobre, a teraz ani mru mru?
tera so paranormalni:
http://www.youtube.com/watch?v=koThn5VeFOg
Dagny – gratulacje.
Stara Żabo – naprawdę jesteś przekonana, że każdy qabsolwent polskiej uczelni wyższej mówi dobrze po polsku? Posłuchaj wypowiedzi w Sejmie, w okienku albo odpowiedzi w wywiadach. Czasem trzeba by zatrudnic tłumacza pod hasłem „co autor miał na myśli”.
Dagny! Fantastyczne! Dobrze jest dostawac nagrody. Ja juz od paru lat zadnej nie dostalam, wiec musze sama sobie kupowac, ale to nie to samo.
Dzis w charakterze nagrody dostarczyli nowy odkurzacz, cudowny, ale to jednak nie tak jak dostac ksiazke i jeszcze taki ladny opis na swiadectwie. Gratuluje!
Proszę bardzo, makaroniarze – linguine :
http://alicja.homelinux.com/news/Gotuj_sie/Linguine.jpg
Zabo, a slyszalas Kaczynskich (doktoraty z czegos tam)?
„Som”. „majom”, „tom ksiazke”, „orginal”, „wzionsc”. Przeciez prosty chlopak Lech Walesa lepiej wlada tym jezykiem – choc kiedys podobno zostawil spoznionemu na spotkanie dziennikarzowi kartke w drzwiach: Poszlem na nieszpor (ale tego nikomu nie opowiadaj, bo to poufna informacja…).
Jestem prawie wolna. Dzisiaj jeszcze tylko kotlety schabowe. Małe w sobotę odlatują i spyżę ważę w ilościach hurtowych.
Gratulacje małemu przekażę. Nemo, on już uważa. Rowerem jeździ wszędzie. Kilometrami.
No, to ja jestem przy was makaronowy żłobek. Większości odmian nie jadłam. Wyrazów potępienia i ubolewania proszę mi oszczędzić – pokutuję czytając.
Małgosiu, Licheń to obiekt biznesowo-handlowy. Maleńki obraz Matki Boskiej Licheńskiej w symboliczny sposób ginie w tym gigancie – tego co najważniejsze nie widać. Za to widać najrozmaitsze skarbonki. To także pomnik pychy, dla którego określenie kicz jest obrazą dla kiczu.
Dagny, gratulacje 😀
Miesiąc szybko minie, pomogę ci popędzać czas, czekam z utęsknieniem na sierpniowy urlop.
Haneczko, wyobraz\ sobie ile jeszcze przed Toba do odkrywania!
Stynkowi tez posylam serdeczne gratulacje z powodu uzyskania prawa jazdy. To Wielki Dzien w zyciu mlodego czlowieka. A nawet i starego.
Heleno, właśnie dlatego ciągle mam apetyt na życie 😉
Studio 202…Jeszcze jakieś 10 lat temu to był rodzinny rytuał – niedzielne śniadanie przy włączonej Trójce, bo jest S202 (na zmianęz Parafonią). Ale teraz Trójki nie da się już słuchać 🙁 Dobrze że jeszcze Dwójka się trzyma. Na odtrutkę po tym, co zaserwował Sławek (wybacz, 🙁 miałam dobrą wolę, ale w 3. minucie musiałam to-to wyłączyć), chciałam podrzucić jakis link z duetem Grotowski-Wierzchowska (śpiewają Waligórskiego), ale na tubie tego nie uświadczysz. Zapuszczam więc sobie płytkę na potrzeby własne.
wiecie, mi ten makaron żyć nie daje, chciałam znaleźć ten z definicją, że jest węższy i bardziej płaski niż spaghetti i nie ma , wsiąkło. Widać powinnam sie do tych moich Włochów odezwać i zapytać u źródeł, bo w Google raz wyskakuje jedno a raz co innego.
Jasne, że jak ktoś skończył studia to nie musi dobrze mówić, ale mi sie tak po prostu wydawalo…
Myszowata,
Zajrzyj do wrzuty. Tam jest trochę utworów tego duetu.
Zobaczcie, co mi się w malinach zalęgło 😯
http://picasaweb.google.com/nemo.galeria/Lato/photo#5213663067260820898
Myszko, ja jestem ten z malej s i nigdy niczego w tym wzgledzie nie wrzucalem, a wrecz przeciwnie, mojej dobrej woli stalo na 30 sek smiechu, sluchajac,
Zaba stanowczo powinna wiecej pisac,
Alicja ladnie pokazala cos, o czym nie mialem pojecia,
walkokijumaczny, to sie, kurde czlek od Zaby dowie
Mis dalej na sosnie?
Nemo, to raczej paskudne, moze choc pstrag na to bierze?
Uuuu 8O, szukają chyba nowego lokalu…
😯 oczy-wiście
toz to pczulki, dopiero dojzalem, moze szukaja platzu na mniud?
daj im sloik
Dla Myszowatej…
http://elize.wrzuta.pl/audio/zib3uNVVZC/grotowski_i_zwierzchowska_-_rycerz_dreptak
Pszczółki od sąsiada, a sąsiad nieobecny! Ma przyjść inny pszczelarz, wyszukać królową i toto zabrać do innego lokum. Nie mam ula, to ich nie zaproszę 🙁
🙂
O cholera, nemo! Dzikie czy rój się urwał z ula? 😯
Co z tym fantem zrobicie?
U mnie maliny dopiero lekko zawiązane, jeszcze trochę minie, zanim podrosną i będą czerwone.
Pszczółka, nie pszczółka, paź królowej albo jętka – wszystko to są dla Pyry „robale” Wole patrzeć z daleka. Może tylko dla trzmiela i świetlika zrobię mały wyjątek. Grotowski – Wierzchowska właśnie u mnie śpiewają o kapitanie floty przybrzeżnej, czyli piosenkę, która dokuczam Matrosowi. Dokuczam nieszkodliwie – też ja lubi.
…a, to mam jasność, łajza minęli wpisami.
Żabo,
tu jeat pasta lunga, różne odmiany. Można powiększyć.
http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/9/99/Pasta_2006_1.jpg
http://elize.wrzuta.pl/audio/x7oIsfab0R/grotowski_i_zwierzchowska_-_zabka
dla Zabki tez
Dzięki, sławku 🙂 Oni są świetni 😉
Jutro koniec roku – z tej okazji Młoda na imprezie, z gitarą, Radkiem, śpiewnikami, skrzynką po truskawkach, odzieżą późnowieczorną i nie wiem czym jeszcze. W planie prosiak z rożna, kiełbasa wiejska wędzona, chleb wiejski ze smalcem i piwo. Belfrada zrezygnowała z uroczystych wspólnych kolacji na rzecz pikniku nad jeziorem i w barze, który prowadzi jeden z nich „Na drugi etat”
U mnie maliny już się zaczęły. Czereśnie pyszne i całe, i aż się dziwię, bo szpaków mnóstwo, ale dziobią z zapałem coś na wyschniętej na wiór powiedzmy trawie, a czeresni nie ruszają. Wiśnia kiepsko. Porzeczek i aronii dużo. Jabłonka stachanowiec, grusza i śliwa poniżej oczekiwań.
Nemo, ratuj się! Puchnę od patrzenia.
Sławku,
w tym skeczu z wampirem to najlepsze są tzw. related videos w tabelce po prawej: same Chopiny i Rachmaninowy 😯 Wszystko przez ten opus 😉
Haneczko,
one podobno nie są agresywne w tej postaci, bidulki bezdomne 🙁 Ale malin na razie nie zbieram 🙄
Mloda Stara Zabo ! Jesli chodzi o dobry jezyk ojczysty rodziny zanurzonej w innym jezyku to zrozumiale. W naszym domu mowi sie po polsku, w miare przyzwoicie a dzieci – z zabawnymi bledami, ze o ortografii nie wspomne. Za to angielski pieknie, czesto lepiej niz rodowici Amerykanie. Napor obcego jezyka jest za silny (szkola, koledzy, tv, literatura) i o ile nie ma silnej i duzej poza domowej spolecznosci uzywajacej tego samego jezyka, dzieci lepiej beda mowic w jezyku kraju w ktorym mieszkaja niz domowym.
Oh duzo by pisac…
Pozdrowienia
W ubiegłym roku niedaleko mojego kuchennego okna zadomowiły się osy. Zanim strażacy zlikwidowali gniazdo tzn. zakleili silikonem szparę , nie nadążałam z tłuczeniem nieproszonych gości.Czasem nawet do 10 w ciągu pół godziny. Koszmar. Znajdowały szpary koło okna (sypialnianego 😯 ) i nawet gdy zakleiłam całe okno , a dodam, ze był upał straszliwy, nie wiadomo jak- ale właziły.
Potem z drugiej strony mieszkania pojawiły się szerszenie.Na szczęście nie tak liczne. Pewnie gniazdo miały na jednym z drzew okolicznych…..
Własnie się zastanawiałam, czy Włosi mają jakąś ogólnie narodową numerację makaronu, czy jak zapytam o nr 10 to dostanę i w Genui, i w Neapolu paczke Bucatini, czy jest to numeracja wyłacznie Antonio Amato z Salerno?
W ramach tej numeracji makaronu przypomniała mi sie historia z chińskiej restauracji z okolic Atlantic City, NJ. Restauracja ta była ulubionym miejscem zajadania sie chińszczyzną przyjaciół mojego brata, Basi i Jula. W Polsce nie bardzo ich znałam, bo zaraz po studiach wyprowadziłam się na Dziki Zachód (ale polski) , ale w czasie mojego pobytu siłą rzeczy, mieszkając raptem 60 mil od nich, spędzałam z nimi sporą część wolnego czasu. Oni robili obiad, ja przywoziłam ciasto, stając na głowie, żeby było coś oryginalnego, czas upływał miło. W planach mieliśmy wyjazd do tej chinskiej restauracji, ale jakoś zawsze jechaliśmy na wycieczki w przeciwnym kierunku, w kazdym razie chińszczyzna była stale obecna w rozmowach. Dowiedziałam się, że potrawy w karcie dań są numerowane, żeby nikomu się nie pomyliło co jadł. Julowie opowiadali taką historię związana z tą numeracją: właściciel lokalu, pojechał do Chin, żeby zobaczyć ziemię przodków a przy okazji zobaczyć jak wygląda chińska kuchnia w oryginale. W tym czasie zastępował go syn z którym Julo lubił rozmawiać. Wiedząc, że ojciec już wrócił, zapytał się o wrażenia z podrózy. -O, – rozpromienił się młody Chińczyk – ojcu bardzo tam smakowało jedzenie, a najbardziej numer 5!-
Byly podziekowania od Dagny i moj wyklad na temat hoch i nie hochdeutsch ale mi wcielo, bo niby za czesto, cos mu sie pokrecilo temu lotrowi, musimy isc spac dobrych snow zyczymy.
Jek Miś z chójki nie zlezie bandziem słoiki wozić do boru. Ziecorem oglądając niemców jek grali w szmacianke zrobziółem siedam słoików truskawków z nientą. Sławek dał Misiowi takie obrzydlistwo prosto z Prowansji. Kurpsie nie gorse, swoje truskawki majo.
Żabo,
popatrzyłam po różnych włoskich wytwórniach i wygląda na to, że każda ma swoją własną numerację. Bardzo lubię bavette nr13 z firmy Barilla.
Nemo, jestes jak wazka, linke dalem wlasnie ze wzgledu na Rachopina,
jak tak Was naszlo, to tez powiem, ze Mlody postanowil mature po polskiemu zdawac, trza chlopine do szkol, bo smieszny, ale za to chetny, ma rok i ojcowski bacik bez slownika, ale z bagazem ze Srodmiescia sredniej wsi, jutro zdaje po ichniemu czesciowke, za rok reszte, tak tu maja, zaplanowal tez prawko, ale jak zobaczyl wyczyny Rudego, skrzydla nieco mu opadly, moze zapomni nim podejdzie, truskawki w tym sezonie super, moze uda sie zmylic smaki i skanalizowac motywacje bez ogladania sie na doswiadczenia Rodzicielki?
Zabko b. celne, istnieja tez czesto wariacje z literkami, np 5a, b, itd., ktorymi czesto jest wygodnie operowac, biedny ojciec, jak tymi ich patyczkami wyrazic c? mial farta, ze sie obylo, wzial sajgonki?
z ta bavette, to mam zgryz, Wy tu o makaronie, a ja niedouczony bralem ja za dobry kawalek wolowiny ( mieciutki taki, ze az slina leci ), okazuje sie, ze chodzi tez macznie, czego to ludzie niepoprzezywaja?
widzialem nawet po angielsku Chinois w znaczeniu kuchenno francuskim, wez sie polap, ale na dobra sprawe, jesli w barze mozna zamowic papuge ( bez togi ), to czemu sie dziwic?
Lulek widziales ten statek z pletwami i gadule Ci odjelo?
Sławuś, późno już, Pyra śpiąca i pewnie dlatego nie może Cię w pełni zrozumieć. Małego – kuma, Rudego – kuma, reszta niekumata.
Wando TX, sprawe dzieci amerykanskich znam z autopsji, bo moje dwie bratanice urodziły sie i mieszkaja w USA. Poki byly male i mieszkali właściwie w Waszyngtonie, a przez dom przewijala sie liczna Polonia, to i panienki mowily ladnie po polsku. Po przeprowadzce do Oregonu juz im sie pogorszylo, mimo rocznego pobytu w szkole w Polsce. Natomiast w angielskim sa lepsze od amerykanskich kolegow, przykro mi, ale one juz sa tamtejsze. Natomiast dzieci mojej nieco dalszej rodziny, wychowywane w Norwegii mowia i pisza!! doskonale. Gdyby nie ten lekki przydech przy słowie „tak” (norweskie „ja”), ktory ja slysze, ale wiekszosc Polakow nie, to naprawde trudno by sie domyslic, ze w Polsce bywaja rzadko.
Naprawde piekna polszczyzna mowi chlopak z rodziny mojego szwagra, ktory urodził sie w Holandii z matki Polki, ale ojciec z Ameryki Pd i troche wychowywala go babcia. Teraz pracuje w jakims urzedzie, gdzie przychodza Polacy i staraja sie np, mu wmówic, ze karta rowerowa to polskie prawo jazdy. Poniewaz on jest nieco kolorowy, jak sie w koncu odezwie, sa tak zszokowani jak ja na Pasterce w Waszyngtonie.
Z kolei siostra mojego męża mieszka w Hiszpanii i tak jej odbiło. że do własnych dzieci mówiła w językach obcych (jej też obcych) a po polsku w ogole, a jej mąż Polak i jeszcze teatrolog, żeby jakiś od kopania rowów! Moja córka była u nich raz jak miała siedem lat i nigdy więcej nie chciała pojechać, bo nie mogła się dogadać.
Ja sama z moim rodzeństwem długo woleliśmy rozmawiać po norwesku, bo nas nikt w Polsce nie rozumial, a jak mowilismy szybko to Mama tez sie gubila. Moja Babcia oduczyła mnie tego dość skutecznie, mowiąc do mnie po francusku.
Bardziej jest to skomplikowane niż by się wydawało.
Jak moj brat w 1982 wyjechal do zony do USA i postanowili nie wracac, mialam takie uczucie, ze juz go nigdy wiecej nie zobacza, strasznie to przezywałam. W tej chwili swiat tak sie otworzyl, ze wrecz absurdalne, ale czesciej widuje rodzine rozrzucona po nim, niz jak mieszkalismy wszyscy w Polsce.
A ci mali Niemcy? Pewnie, ze byli wsrod obcych, ale duzo wyjezdzali do Niemiec i ciągle ktoś z Niemiec tutaj przyjezdzał. W koncu cześc ich mieszka w Niemczech a częśc w Polsce, ale jest to zupełnie inna historia.
Dobranoc, Wando TX
P.S. Ja tak dzisiaj pisze i piszę, bo mnie noga ćmi i spokoju nie daje, a ja Wam
jutro, podobno tez ma byc dzien, Pyrko, spij cieplo
http://recettes.viabloga.com/news/steack-de-bavette
Chinois:
http://www.leguide.com/sb/leguide/recherche/str_MotCle/Chinois/org/3/t/1/5050200.htm
Misiu, obrzydlistwo i truskawki marnujesz? a miete pewnie wziales z Rozpudy, zeby juz calkiem niejadalne bylo?
Najlepszy sposob na utrzymywanie jezyka polskiego u dzieci mieszkajacych za granica to – oprocz, oczywiscie, uzywania tego jezyka w domu – wysylanie ich na wakacje do Polski.
Po powrocie mowia plynnie, i czasami az „za dobrze” – bo koledzy- rowiesnicy nauczyli je (z wielka radoscia) wszystkich niecenzuralnych wyrazen i aktualnego slangu mlodziezowego….
Czytania po polsku niestety trzeba nauczyc. Bywa roznie, ale jest to osiagalne.
Najgorzej z ortografia. Ale to tez zalezy od dziecka, ja znam i trojjezyczne (polski , angielski, francuski – to te z „francuskojezycznej” Kanady)- i wszystko perfekt. Coz, te dzieci jednoczesnie maja na ogol wielkie klopoty z matematyka….
Nie zabijcie mnie, proszę, ale jakby ktoś miał wątpliwośći
Linguine ? Thin, slightly flattened, solid strands, about 1/8 ? inch wide. Traditionally, linguine are used with ?white? clam sauces, pesto, and delicate oil-based sauces.
Bavette nie slyszalam. Zobacz liste ponizej.
Jak sie czujesz?
Jaga
Acini di pepe ? Probably the smallest variety of pastina, acini di pepe is tiny, pellet- shaped pasta and is made with wheat flour.
Anellini ? Medium-small, ridged, tubular pasta cut in thin rings.
Arrowroot Vermicelli ? Very thin, Chinese noodles.
Bucatini ? Long, ?holed? sting noodles. These long, think hollow tubes of pasta are used with pesto and sauces containing pancetta, vegetables, and cheeses.
Candele ? Long, large, tubular shaped. Traditional with Neapolitan-style ragu, candele are ideal for all meat sauces.
Cannelloni ? Large cylinders. The thinnest sheets of pasta are cut into 3 x 4 inch rectangles and stuffed with a variety of fillings.
Capellini or Capellini D?Angelo/Angel Hair ?Very, fine, solid, cylindrical pasta.
Capellini Tagliati ? Broken angel hair.
Cavatappi ? Medium-thin, hollow, ridged pasta twisted into a spiral and cut into short lengths.
Cellophane noodles ? Cellophane noodles or bean starch noodles are made from the starch of mung beans and come as vermicelli or as flat, wide noodles. They are difficult to cut and separate when dried, so buy them in small bundles. They need to be soaked in boiling water for ten minutes or until soft, and then drained. You can also deep-fry them direct from the package.
Conchiglie or Shells ? Large or medium with a ridged shell shape. Use medium shells for tomato, meat, and butter sauces. Giant shells may be stuffed and baked.
Conchigliette ? Little shells. Used in light soups containing vegetables or lentils.
Couscous ? Fine granules of pasta made from semolina flour. Of North African origin, couscous is traditionally cooked by steaming it over boiling water or a pot of stew.
Cresti di Gallo ? Ridged, hollow, elbow-shaped noodles with a ruffled crest along one edge.
Ditaloni Rigati ? Narrow tubes cut in short lengths. These ?thimbles? which are available in smaller sizes and ridged or smooth, should be used in soups with beans.
Egg Flakes ? Tiny, flat squares.
Egg Noodles ? Usually ribbons in varying widths; may be cut long or short. They are packaged loose or in compressed bundles, and may have spinach or other flavorings.
Elbow Macaroni ? Narrow, curved tubes cut in short lengths (about 1 inch).
Farfalle ? Butterflies. Flat, rectangular noodles pinched in center to resemble a butterfly or bow. They may have crimped edges. Pair these with simple oil-based sauces, butter, tomato, and cheese-based sauces.
Fedelini ? Very fine ribbon pasta, similar to vermicelli.
Fettucini ? Long, flat, ribbon-shaped, about ? -inch wide.
Fiochetti or Bowties ? Rectangles of flat pasta curled up and pinched slightly in the center to form bow shapes.
Funchetti ? Little mushrooms. This quirky mushroom-shaped egg pasta works well in hearty soups.
Fusilli ? Corkscrews. Long, corkscrew-shaped strands, thicker than spaghetti. Springy shape for meat sauces that are traditionally served with Neapolitan ragu. They can be used in baked pasta dishes.
Fusilli Corti ? Short twists. These short, tight twists form hollows that will effectively trap meat, ragu, and ricotta preparations.
Gnocchi ? Dumplings made from ricotta or more often with potatoes. Use gnocchi with tomato, butter, or meat sauces.
Hokkien ? Hokkien noodles are round, yellow wheat noodles available from the refrigerated section of Asian and some super markets. Place noodles in a bowl and cover them with hot to boiling water. Soak for 1-2 minutes or until noodles have softened. Drain and use, as recipe requires.
Lasagne ? Large, flat noodles about 3-inches wide; usually with curly edges.
Linguine ? Thin, slightly flattened, solid strands, about 1/8 ? inch wide. Traditionally, linguine are used with ?white? clam sauces, pesto, and delicate oil-based sauces.
Macaroni ? Thin, tubular pasta in various widths. They may be long like spaghetti or cut into shorter lengths.
Mafalde ? Flat, curly-edged, about ?-inch wide. Sometimes called lasagnette or malfadine.
Manicotti ? Thick, ridged tubes that may be cut straight or on an angle.
Mostaccioli ? Medium size tubes with angle-cut ends. May be ridged.
Orecchiette ? Smooth, curved rounds of flat pasta; about ? -inch in diameter. Pair with thick, rustic sauces or with vegetable sauces and ragu.
Orzo ? A tiny pasta shape that resembles large grains of rice.
Pansotti ? Pot-bellied dumplings. These are cut from 2 inch squares, stuffed, and folded into triangles. They may have straight or fluted edges.
Pappardelle ? The name pappardelle derives from the verb ?pappare,? to gobble up. The fresh types are ?-1 inch wide and have fluted edges. Dried egg pappardelle have straight sides.
Penne Grandi (Sardi) ? These spacious tube shapes are for use with ragu, meat, and robust vegetable sauces, such as those containing broccoli or cauliflower.
Penne Lisce? These pennes are smooth, rather than ridged. Tomato sauces, including more chunky versions, meat sauces, and cream sauces are compatible.
Penne Mezzanine ? The smallest of the pennes, these half-thickness pastas are best matched with light vegetable sauces and tomato sauces.
Penne Rigate ? Ridged penne are designed to take oil or butter based sauces, meat or vegetable creations, and cheese sauces. unctuous
Ramen ? Ramen noodles are used extensively in Japan, although they are Chinese in origin. They can be purchased fresh, but are much more readily available dried. They are used in Japanese noodle soups. The fresh noodles need to be boiled until they are tender before being added to a soup. Most dried ramen noodles are instant and only need boiling water poured over them to be cooked.
Rice Noodles ? Noodles in various widths (up to about 1/8 inch). Rice sticks are long, straight ribbons, and rice vermicelli is very thin.
Ravioli ? Stuffed squares of pasta, filled with cheese, vegetable, or meat fillings, made by hand or in molds.
Rigatoni ? Thick- ridged tubes cut in lengths of about 1-? inches. Choose this robust shape for meat and sausage sauces, fresh tomato sauces, vegetable sauces, and baked timballi.
Rotelle ? Spiral shaped.
Rotini ? Small, round, 6-spoked wheels. The ?spokes? of these pasta wheels effectively trap meat and cheese sauces.
Shanghai ? Shanghai noodles are soft, flattish, fresh wheat noodles. They are found in the refrigerated section of Asian supermarkets. They have a firm texture when cooked and are used in Chinese soups and stir-fries.
Soba ? Soba noodles are long, thin Japanese noodles made from buckwheat. Sometimes wheat flour is added as well as flavorings such as green tea, shiso leaves and black sesame seeds.
Somen ? Somen noodles are fine white Japanese noodles made from wheat and water or egg yolk. These noodles are often cooked lightly in boiling water and served cold with a dipping sauce or in soups.
Spaghetti ? Solid, round strands ranging from very thin to thin. Use spaghetti with tomato or fish sauces, or oil-based sauces.
Taglierini ? Paper-thin, ribbon pasta cut about 1/16-inch wide. Also known as tagliarini, tagliolini, and tonnarelli.
Tagliatelli ? Very thin and delicate flat noodles, about ? inch wide. Use with cream sauces and other sumptuous sauces.
Tortellini ? Little pies. Made from 2-inch disks of pasta and filled with either meat or cheese.
Tortiglione ? Hollow spirals. Also called succhietti (from the word for a drill bit), these short hollow spirals are for use with meat or cheese sauces.
Tubetti ? Medium-small (usually about as thick as elbow macaroni), tubular. May be long or cut in lengths of about an inch. Perfect for minestrone.
Tubettini ? Little tubes used in light soups.
Udon ? Udon noodles are soft, creamy, buff-colored Japanese wheat flour noodles. They are usually boiled in stock or soup broth and served as an informal snack.
Vermicelli ? Very fine cylindrical pasta. Similar to capellini and fedelini. Choose fine vermicelli and fedelini noodles, broken up, for broth-based soups. Thicker varieties are suitable for sauces.
Ziti ? Medium-size tubes. May be ridged; and may be long or cut in approximately 2-inch lengths. Use with ragu and meat and vegetable sauces
——————————————————————————–
From: Ewa Giebultowicz [mailto:zabieblota@wp.pl]
Sent: Thursday, June 19, 2008 7:47 AM
To: Jaga Giebultowicz
Subject: [SPAM] Makaron
Importance: Low
Jadzis, pilne!!!!!!!!! Jak sie nazywa makaron, podobny do spaghetti, ale owalny w przekroju? Jest bavette, ale mi sie wydawało, ze to byla inna nazwa
Sciskam, Ewa
Ano tak to jest, jak rodzice zaczynają się bać, że dziecko szybko się języka nie nauczy w nowym kraju. Tymczasem tutaj native speakers są potrzebni, natomiast rodzice, jeśli im zależy, powinni mówic do dziecka tylko po polsku. Ja sobie zreszta inaczej nie wyobrażam. Dopiero teraz się zmieniło, od kiedy mamy synową, ale i tak znajdujemy czas, żeby porozmawiać po polsku.
Rezultat – dziecko 27 lat za granicą, a po polsku mówi tak, że nikt się nie pozna. Nawet jak brakuje słowa, to potrafi je sprytnie obejść.
Stara Żabo,
życzę spokojnej nocy mimo ćmy w nodze!
Ten cholerny ŁotrPress cały dzień sobie dzisiaj ze mnie pokpiwa i jeszcze ani razu nie udało mi się wysłać pierwszego posta – jak nie kod, to za szybko nadaję wpisy, nawet po 6-ciu godzinach.
Tę listę makaronów też znalazłam na sieci. Nawet rysuneczki do tego 🙂
Jutro zrobię łososia na cedrowych deskach. I sałatę jakąś.
spij dobrze Zabo…
Moze ta pasta to trenette, plaskie kluski, bez jajek, ale raczej z Polnocy?
Podaje w zwiazku z Misiem/Markiem i przeprosinami
nazwisko profesora na Carnegie Mellon: Randy Pausch
jesli posluchacie albo poczytacie, to wsrod najwazniejszych dla czlowieka rzeczy a czesto nielatwych do osiagniecia jakie ten profesor wymienia jest umiejetnosc przeproszenia:
9. „Apologize (Properly) A. I’m Sorry B. It’s My Fault C. How do I make it right?”
Z drugiej strony moja Mama zawsze mnie uczyla, ze osoba ktora czuje sie obrazona jesli chce, powinna wyciagnac pierwsza reke bo tej ktora nabroila czesto trudno to zrobic
I do Misia Marka – tesknie za Twoimi zdjeciami znad Narwii, za zdjeciami z woda, ze strumyczkami i takimi tam…. porobilam troche sobie sama ale to nie to samo.
A teraz ide uczyc sie tanczyc! Smiesznie to wyglada slow-slow- quick-quick i tak w kolko. Dobrze, ze nikt nie patrzy 🙂
Tymczasem pa
WandoTX
Psianknie ci dziankuje za to co napsisałaś. Cobyśta nie myśleli ze kurpsie so złe ludzie. Une so uperte i mściwe ale krótko. Ziem o tem dobrze bo naso wspólna z Misieckiem Babka Wołoska z Łagu Starościńskiego buła taka sama jek my. Po sądach łaziła i sia prawowała dwadzieścia psinć roków z cało wsio, za to ze chcieli jej młyn zabrać i niedze zaorać. Ale jek kto zasłabł , dzieciak sie miał urodzić albo sie usunął jek go żle wzieli z kołyski , to do nasej babki przychodzili i mózili. Kobzita bandzie rodzić , byśta Wołoska przyśli … albo: Dzieciak nam sie usunął i drze sie po nocach az usy puchno , choćta dzieciaka nastazić.. Wołoska zucała co niała do roboty i leciała do Kulasów, Dziergoskich, Pysklaków i robziła co potrzeba.
Wsystkie dzieci odebrała we wsi i okolicy. Na akuserce znała sia jek nikt. Zawse sie chwaliła ,że zaden dzieciak jej nie umer przy porodzie…
Ludzie bądźta cierpliwe jek Misiek z chójki zejdzie to cóś napsise…
Chójka – fajne słowo 😉
Ja to w ogóle lubię dialekty i różne smaczki językowe. A kurpiowski to mi się wręcz z Szymanowskim kojarzy 🙂
Msiu, złaź z tej chójki, bo deszcz idzie i wiatr. Zapowiadają nawet u nas na Kurpiach ulewy. Zmokniesz, zaziębisz się i kto Cie wykuruje gdy Babci juz nie ma? A w dodatku jutro imieniny Alicji – trzeba złożyć piekne rymowane życzenia i wznieść toast. Złaź do cholery!
Alicjo, nie wiem czy to do kogoś dotrze, bo już nowy dzień. Moja wnusia – 2 latka i 4 miesiące – mieszkała w Helsinkach i od wieku 1,5 roczku chodziła do angielskiego przedszkola. Miesiąc temu przniosła się z rodzicami poza granice Helsinek do małego miasteczka, gdzie jest jedno angielskie przedszkole. Była najmłodzszym dzieckiem, następne 4 latka. Po tygodniu okazało się, że moja ukochana wnusia jest niegrzeczna, nie umie się bawić i nie można się z nią porozumieć, więc rodzice powinni w domu rozmawiać tylko po angielsku! Pani przedszkolanka musiała zaprosić psychologa, który odkrył, że dziecko cierpi na stress rozłąkowy. Rzecywiście przez ostatnie pół roku przed przeprowadzką mała do przedszkola nie chodziła. Żeby było śmieszniej, pani szefowa przedszkola, która to wszystko plotła, jest Polką, z wykształcenia nauczycielką angielskiego.
Po kolejnym tygodniu ze zwolnienia lekrskiego wróciła wychowawczyni Węgierka i od tego momentu mała w przedszkolu świetnie się bawi, ma kontakt z dziećmi starszymi od siebie i bez problemów w przedszkolu pormiewa się po angielsku, a w domu po polsku. Oczywiście zarówno po polsku jak i po ngielsku mówi tak, jak mówią małe dzieci, nie każdy dorosły to prawidłowo zrozumie.
Szkoda, że jestem pod strasznym naciskiem niedoczasu,
bo fajne wątki się pojawiły, na które lubiłbym
postrzępić język i połamać klawiaturę.
Choćby wczorajsze makarony lub dzisiejsze sosy.
To z tych oficjalnych. Ale bardziej ciągną mnie wątki
„podziemne” jak gwary i ich status w obliczu
szkolnek i medialnej urawniłowki.
Niestety z braku czasu myśli nie rozwinę 🙁
Przywitam się tylko grzecznie z rana
i podzielę radosną wieścią, jaką właśnie podał
serwis prasowy. Bliski mój przyjaciel ma dostać Nobla! 🙂
Wprawdzie tylko tzw. Nobla wodnego, ale i to honor
godny odnotowania i otwarcia butelki znakomitego wina.
A poza tym jest dla mnie mistrzem kuchni w temacie ryb.
Niech to tym razem będzie więc białe wino.
Sławek! przysiądź na moment i zobacz, kogo gościłeś w swych progach:
Wodny Nobel
Znikam w podskokach – obowiązki wzywają…
paOlOre, wiwat Helski Katon. Powtarz pewne rzeczy do umęczenia, ale ma rację. I cele są lepsze niż zburzenie Kartaginy.
A co do gwar, to niedługo będą je dobrze znali tylko entuzjaści. Co nie znaczy, że lud zacznie mówić poprawną polszczyzną.
Temat świetny i ja tu też mam swoją Kartaginę w postaci ratowania mowy góralskiej. Pisałem już o tym, ale nikt mnie nie poparł. Ani Owczarek Podhalański nawet. Zwracałem uwagę, że kaszubskiego można się uczyć w szkole, a góralskiego nie. A na Podhalu coraz mniej słychać góralską mowę i Trebunie Tutki od lat piosenkę o tym śpiewają.
Muszę uzupełnić, bo to ważne, co prof. Skóra głosi. Nie zanieczyszczenie Zatoki Gdańskiej na tym etapie jest głównym problemem dla życia biologicznego, tylko ingerencja człowieka w brzegi, dno i wszystko, co się z siedliskami wiąże. To tak w ogromnym skrócie i uproszczeniu, ale nie tutaj miejsce na rozwijanie tematu. Tutaj bardiej pasuje wątek zarybienia Zatoki pstrągiem tęczowym nie stanowiącym konkurencji pokrmowej dla innych mieszkańców tych wód. Niestety zanim to wodne bydełko zdołało się rozwinąć, dzielni rybacy wszystko odłowili. A teraz narzekają, że nie mają, czego łowić. Dla jasności: większość rybaków wie, jak jest lepiej, ale wystarczy garstka pazerniejszych na dobra natychmiastowe, żeby było, jak jest.
Z anegdotek obcojęzycznych,
pewien bardzo sympatyczny germanista, Niemiec od kilkunastu lat mieszkający w Polsce świetnie mówi po polsku.
Ma tylko pewien feler: mając kontakt glównie ze studentkami i wykładowczyniami, bo chłopów na tym wydziale trzeba ze świecą szukać, nauczył się używać w stosunku do siebie i innych głównie rodzaju żeńskiego i niemęskoosobowego. Cytat z Franka:
„Poczekaj chwilę, muszę pójść na górę, bo zostawiłam torebkę .”
Franek zostawił w pokoju plecak.
Pozdrawiam,
Anna