Pod okiem Buddy
Nie należę do osób roztkliwiających się nad każdym kotkiem czy pieskiem (na ogół tych samych ludzi zupełnie nie martwi los ludzi zasługujących na współczucie i pomoc) ale nie jestem w stanie przejść obojętnie widząc furmana (to dziś już rzadkość) okładającego batem konia. Zawsze interweniuję choć raz czy drugi omal nie skończyło to się złojeniem mojej skóry. Podobne uczucia gniewu wzbudzają we mnie słodkie dzieciaczki atakujące kamieniami psa lub kota i to pod okiem mamusiek zachwyconych aktywnością progenitury. Tu interwencje są bardziej niebezpieczne, mimo że damy te na ogół nie dysponują biczyskiem.Budda w swej całej wielkości
Moje reakcje w podobnych przypadkach uległy wzmocnieniu po wizycie na Cejlonie (dzisiejsza Sri Lanka), gdzie zetknąłem się z kulturą buddyjską. Wyznawcy Buddy traktują zwierzęta pośród których żyją w sposób dla przybyszów z innych kultur i cywilizacji w sposób wręcz zaskakujący. Oto przykład: podczas wędrówki przez plantacje herbaty ostrzeżono nas, że większe zagrożenie niż mieszkające pośród krzewów kobry (uciekają one gdy słyszą ludzkie człapanie) stanowią dla maszerujących pijawki uwielbiające błotnistą glebę.
Zabezpieczeniem przed nimi były długie spodnie wpuszczane w skarpetki. Wśród moich towarzyszek wędrówki była młoda dama uważąjąca, że skarpetki na nogawkach jej białych dżinsów źle się prezentują i nie zastosowała się do rad syngaleskiego przewodnika. Po kilku chwilach owa modnisia narobiła straszliwego wrzasku. Okazało się, że wielka (ok. 15 cm długości i grubości kciuka) pijawka przyssała się jej do łydki i zjada ze smakiem swój lunch. Przewodnik uklęknął w błocie i ostrożnie zdjął „robala” z damskiej nogi, po czym ułożył go delikatnie pod najbliższym herbacianym krzewem. Widząc moje zdumione spojrzenie i mając widocznie doświadczenie w kontaktach z Europejczykami wyjaśnił, że u nich bez wyraźnej konieczności zwierząt się nie zabija. A winę za ów incydent przypisał – i słusznie – nieroztropności poszkodowanej.
Drugi podobny przypadek przydarzył mi się podczas wspinaczki na wielką skałę na której Cejlończycy przed wiekami ulokowali jedną ze swych stolic. Najtrudniejsze kawałki drogi ułatwiają metalowe schodki przylegające do skały. Niedaleko szczytu przewodnik prosi o milczenie. Ludzkie głosy bowiem mogą zaniepokoić czy wręcz rozdrażnić wielkie szerszenie, które gniazdują w skalnych szczelinach. Atak szerszeni zaś jest śmiertelnie niebezpieczny. I w tym przypadku przewodnik – nawet nie pytany – wyjaśnił, że nigdy nikomu nie przyszło do głowy, by zniszczyć gniazda owadów. Mieszkają w nich bowiem już parę tysięcy lat. Prościej i uczciwiej jest poprosić ludzi o ciszę. Tym razem wszyscy zastosowali się do tej rady.
Później zwiedzałem przytułek dla osieroconych słoniąt oraz wylęgarnię ginącego gatunku żółwi morskich. Okazało się, że buddyści nie tylko nie szkodzą swoim braciom mniejszym ale w wyjątkowych przypadkach otaczają zwierzęta szczególną opieką.
Prawdę mówiąc zauważyłem, że taki stosunek do zwierząt powoduje łagodnienie charakteru i znacznie lepszy stosunek także i do homo sapiens.
Fot. P. Adamczewski
Wspomnienia te wywołała potrawa, którą właśnie podałem na stół a recepturę przywiozłem z tamtych dalekich krain, gdzie żyją ludzie opiekujący się robaczkami, insektami, żółwikami i znacznie większymi zwierzakami także.
Curry z indyka
50 dag indyczej piersi, łyżka oliwy z oliwek,2 łyżki łagodnej przyprawy curry, cebula, ząbek czosnku, szklanka śmietanki,4 łyżki wiórków kokosowych, sól, pieprz.
1.Mięso pokroić na nieduże kawałki, posypać łyżką przyprawy curry. Rozgrzać oliwę w garnku, podsmażyć na niej mięso, po czym wyjąć z garnka i odłożyć.
2.Na pozostałej oliwie podsmażyć posiekaną cebulę i przeciśnięty przez praskę czosnek, dodać mięso z indyka, śmietankę i wiórki kokosowe., pozostałą łyżkę curry, sól i pieprz do smaku. Dusić 15 minut.
3.Potrawę podawać z ugotowanym ryżem i pikantną surówką.
Jeśli to możliwe warto wlać 5 – 6 łyżek mleczka kokosowego a wtedy zredukować ilość wiórków do 3 łyżek.
Komentarze
Dzień dobry.
Mleczko kokosowe mam, wiórki mam i przyprawy też. Trzeba będzie pomyśleć nad ugotowaniem tej potrawy w przyszłym tygodniu; dzisiaj szare kluchy ze skwarkami i kapustą. Nisiu -wpadaj.
Zwierzaki lubię nie wszystkie. Tak prawdą , a bogiem lubię kręgowce, nie przeszkadzają mi jeszcze małże, jamochłony, ślimaki. Owadów nie znoszę, mam atawistyczny lęk przed pełzającymi i latającymi stworami, a przecież to one są głównymi mieszkańcami planety. Wiem, że to niezbyt mądre z mojej strony, ale cóż pan zrobisz? Nic pan nie zrobisz.
Teraz zajmę się robotą, a przy stole siądę wieczorem – liczę na ciekawe i miłe pogaduchy.
Witamy Martę Kwapinski 🙂
która rozwiała moje przekonanie o upałach w odpowiednich stanach US. Cichal nie pochwalił się pogodą do tej pory.
Opowieść piękna Panie Piotrze i z przesłaniem. 🙂
Nisiu,
ja jadam flaki tylko z batona, głownie z portugalskiej sieci, bo sprawdzone. Są dużo lepsze od słoikowych moim zdaniem, ale nie można ich rozcieńczać w nieskończoność. W zasadzie należy dodać tylko odrobinę wody. No i dodatki typu sól, majeranek itd. Wydaje mi się, że te z T. jednak trochę gorsze były, ale mogło mi się wydawać.
Dzień dobry,
a ja za Jamie Olivierem lubie curry z sosu Patak’s + puszka pomidorów + mleczko kokosowe + miesko (probowalam z rybka ale takie sobie)
Zmiana planów obiadowych – będzie rosół porządny – na kawałku kurczaka, kawałku rostbefu i 1 skrzydle indyczym. Rosołu też się nie da ugotować na 2 talerze, więc pewnie jutro albo w sobotę będzie zupa pomidorowa i naleśniki z mięsem. Gorący rosołek to jest to, co disiaj tygrysy lubią najbardziej. Idę gotować
U, mnie też rosołek, mam kawał karku wołowego i skrzydło indycze 🙂
No, Pyro, a ja już myłam samochód!!!
Kiedy mnie w nocy bark puścił, wyjęłam z zamrażalnika kurczacze pierwsi. Zrobię prawdziwy obiad, a nie badziewie z gotowca. Niech żyje łasuchowanie!
-11C i pada śnieg, ale mają być plażowe warunki w południe, jakieś -4C.
Patrząc na mapę pogody patrzę na całą A.Północną i widzę, że u Cichala upałów nie ma, ale porównując z moimi okolicznościami pogodowymi… 😉
Witaj, Marta Kwapinski 🙂
Flaczki, powiadacie? Dzisiaj zakupy w Balticu, to zaordynuję flaczki, bo są zawsze znakomite, czasem tylko przypieprzę i przymariankuję nieco.
Gospodarz przypomniał mi, że należałoby odwiedzić sklep azjatycki i zakupić to i owo. A przede wszystkim pastę curry, zieloną i czerwoną, obie są ostre. Wolę pastę niż curry w proszku, jest „świeża”.
Nisiu, a co z tych „pierwsi” zrobisz?
Nabrałam ochoty na flaczki. Postaram się kupić te, która zachwala Duże M. Dziś jeszcze gołąbki.
Danuśka wspominała o eko – kostkach rosołowych . A okazuje się, że np. taka przyprawa do karkówki/ potrzebna do karkówki wg Eski/ także nie zawiera glutaminianu sodu i konserwantów. Podoba mi się to, choć raczej nie używam gotowych mieszanek.
yyc,
może już czytałeś te informacje na temat ostropestu plamistego. Ale gdyby nie, to są także tu : http://fitness.wp.pl/zdrowie/metody-naturalne/art241,ostropest-plamisty-chroni-watrobe.html
U mnie w pobliżu niestety nie rośnie.
Małgoś, właśnie się zastanawiam. Myślę o nadzianku z boczku (mam doskonały wędzony) i kiszonego (przez bratową!) ogóraska plus pietruszka i koperek. Tak z polska niezdrowo, ale pysznie. Ziemniaczki gotowane, surówka z pomidora + ogórek + cebulka czosnkowa + zielone + oliwa.
Krystyno, jakby co, to ręczę za flaczki wołowe w rosole z Pudliszek. Jadam w miarę często.
Dzien dobry,
Ja tez uwazam ze stopien rozwoju spoleczenstwa powinno sie oceniac po tym jak traktuje ono slabszych i zaleznych od siebie. Z tego powodu do Turcji juz sie nie wybiore :(.
Curry z kokosem/ mleczkiem kokosowym odpada, nikt w domu za tymi skladnikami nie przepada. Za to obiadek bedzie dietetyczny 😉 : kotlety kijowskie, kalafior z serem, fasolka z wody i pieczone ziemniaki.
Witaj Marto :).
Pyro, jkaby Ci zbywalo rosolu, to wiesz 😉
o, jakby, literowka
trudno jest pisac z kotem na rekach
Rosół też mniam, mniam, tylko naleśników z mięsem nie będzie. Wspólnie z Radziem wykończyliśmy mięsko, zostało tylko skrzydło indycze, które pies zje jutro.
Tyle było gadania o flakach, że zamówiłam sobie 2 paczki krojonych, mrożonych na przyszły tydzień i ugotuję sobie takie, jakie lubię. A dlaczego aż dwie paczki? A bo przy jednej robocie i jednym smrodziku ugotuję sobie na zapas. Najgorzej, że w przyszłym tygodniu Młodsza będzie w domu, a „zapachu” nie toleruje. Trzeba będzie ją wysłać np w środę , do psiapsiółki. Moje flaki wielkopolskie – jak już niejednokrotnie pisałam, nie są rzadkim rosołkiem z flaczkami, a esencjonalną półpłynna potrawą typu „Białe, kwaśne” – bo podbite śmietaną i takie mogą być okładane pulpetami z wątroby – nie utopią się w rosołku. Imbir (sporo), gałka (malutko), majeranek – dużo i dużo pieprzu.
Krystyno, tylko weź pod uwagę, że po rozpuszczeniu z jednego wałka wychodzi 2 porcje ewentualnie plus 0,5. Ja na np. dla trzech dorosłych osobób kupuję dwa na jednodaniowy posiłek. Według mnie wieprzowe maja lepszy zapach, ale to już według gustu 🙂 Nisiu, w jakiej formie te z Pudliszek – słoik, puszka ? Do puszek z nieśmiałością jakąś podchodzę jeśli chodzi o zupy.
Dziewczyny-flaczki z Pudliszek odnotowane 😉
Przygotuję Osobistemu Wędkarzowi,kiedy wróci z kolejnej wyprawy
na ryby.Chłop bardzo lubi polskie flaczki,a do tej pory biedak jadał je
tylko poza domem.
Magda – starczyłoby i na dwie takie chudziny, jak Ty.
Jolly Rogers-a na czym polegają kotlety kijowskie?
Dzień dobry,
Za zachętą pana Piotra dołączam do komentatorów blogu.
Kilka dni temu na blogu była mowa o francuskim serze, a dziś o curry, mniam.
A u mnie wczoraj zupa krem z marchewki z curry i kminkiem mielonym.
Kilogram marchwi, jeden średni ziemniak i jedna cebula. Na roztopionym maśle rumienimy
cebulę, dorzucamy pokrojone w kostkę marchewki i ziemniak, podsmażamy 5 minut, po czym zalewamy 3/4 l wody. Dodajemy pół łyżeczki curry, pół łyżeczki kminku, sól do smaku i gotujemy do miękkości, miksujemy i dodajemy łyżkę śmietany. Pycha, nawet dzieci neofoby lubią!
Danusko,
Na dowolnym tlumaczeniu nazw potraw z angielskiego (chicken Kiev) na nasz:).
A powaznie, to piersi z kurczaka, nadziane zamrozonym maslem czosnkowym, otoczone w tradycyjnej panierce, podsmazone na oliwie z maslem (3 minuty z kazdej strony) i pieczone w piekarniku przez 20 minut.
Co do pierwsi kurczaczych, zaplanowałam sobie w niedalekiej przyszłości pieczone w majonezie.
Przepis wygooglałam 😉
no nie wiem, nie wiem 😉 ja dla siebie gotuje w garze 11 litrow i mam to na dwa dni
Magdaleno – wycofuję zaproszenie. Ugotowałam ca 3 – 3,5 litra, mam na dzisiaj i na bazę do zupy pomidorowej. Gdybym (uprzedzona) gotowała dla Ciebie, to nie mam większego garnka,niż 5 l. Żaba ma 11 i 15 l.
Krystyno, dziekuje za info 🙂
Ciekawe czy to co rosnie za oknem (w lecie) to ten ostropest plamisty, choc wyglada podobnie a tam gdzie rosnie to i kwiaty jak na zdjeciu. WQ polskim sklepie nie znalazlem. Musze zobaczyc w miejscowych.
My najczesciej robimy curry tak:
Slodkie ziemniaki, cieciorka, pomidory z puszki, cebula, mlody szpinak (na samym koncu) i zielona kolendra (cilantro tutaj), sok z limonki, garam masala, pasta curry (czerwonej uzywamy), sol, pieperz, szklanka albo dwie (zalezy ile sie robi) rosolku (kostki), czosnek i imbir swiezy. Cebule, czosnek, imbir podsmazamy na oliwce, pasta curry, garam masala. Po 2-3 minutkach dodajemy rosolek, ziemniaki slodkie, pomidory. Prozymy i po ja wiem 15-20 minutkach cieciorka (uprzednio ugotowana) na pare minut. Sol, pieprz. Na samym koncu szpinak i kolendre i sok z limonki. Pare minutek maximum i mamy hinduszczyzne na prerii.
Ja wole jednak rodzaj zupki. Laksa. Misko kurze, poledwiczki wieprzowe czy krewetki podsmazamy w woku, cebule i my dajemy papryke swieza na wok. Razem do garnka, pasta (zolta) curry. Mleczko albo krem kokosowy, kielki fasoli (tutaj sa takie duze i chrupkie) kolendra, troszke mozna do pieczenia mieska czy warzyw czosnku i imbiru. Zupka pycha a ze pasty curry sa calkiem ostre mile lechta w gardle 🙂
Nie moge znalez zupki z curry i kokosem to zamiast ala chicnskie w obrazkach 🙂
https://picasaweb.google.com/117780101072784579146/ChinskieWariacje?authkey=Gv1sRgCLm1ya6tu-3VwwE#slideshow/5728669151617868850
Wlasciwie mozna podobnie tylko dodac curry i kokosa zamiast sosu hoisin czy fasolowo czosnkowego a kure pokroic w kwadraty nie paski (jakos lepiej smakuje). Sosy mozna razem albo z osobna (moze nawet lepiej). Hoisinn slodkawy fasolowy wytrawny. Ja zawsze dodaje tez chili oil czyli ostra oliwe z chili. Pycha. I szybko zeby nie zmeczyc warzyw.
No dobra starczy tyle bo sie glodny robie a dopiero 8 rano 🙂
Ryz zolty z tumeric’em (wiem wiem tuRmeric) 🙂
Czasem robie z szafronem, ale chyba wole zolty od lososiowego.
Ciekawi ci Srilanczycy. Ogromny budda tez im nie przeszkadza 🙂
Flaczki z Pudliszek:
https://www.e-piotripawel.pl/zakupyszczecin/index/asortyment?sCity=szczecin&sFraza=flaki+pudliszki&Szukaj=
Te pierwsze są wołowe i takie najchętniej jadam. Podejrzewam jednak, e i pozostałe dobre.
Te z batona, cielęce Tesco – nie spodobały mi się już zapachowo… Skreślam.
Duże M, a czym tu się chwalić? Drugi dzień popaduje. Jutro tyż. Z łodką trudno coś robić. Na rowerze chlapie. Jednak w porównaniu do innych stref klimatycznych, to tutaj istny paradyż! Południowe (!) stany zaatakowane śnieżycami i lodem. Atlanta (Przeminęło z wiatrem) sparaliżowana! Płd Floryda też ziębnie.
Za parę dni mam przeprowadzać cudzy jacht na Bahamy. Płynę sam, to będzie czas na medytacje. W tej rozgadanej, ba, rozwrzeszczanej cywilizacji konieczność, żeby nie dać się zwariować!
Każdy komuś czegoś zazdrości. Nam temperatury, a ja Wam flaków. Polskiego sklepu w okolicy brak a tak by się pod pyffko…z parmezanem, ewntualnie z pulpetamy…
Duze M, to z powodu zawodowego zwichniecia preferujesz sloiki. Taki archeolog jak wykopie dany sloik po tysiacleciu to ma sloik a puszka to bedzie kupa zardzewialego zlomu 🙂
Sir John Franklin nie tylko zmarzl solidnie w Arktyce, ale jeszcze wszyscy, ktorzy nie zmarli na zapalenie pluc czy gruzlice to sie potruli olowiem z puszek ktorymi sie zajadali mysle flaczkami, brrr. Uwazajcie wiec dziewczyny bo nie znacie dnia ani godziny 🙂
Cichalu – gdzieś, w Twojej okolicy powinnybyć jakieś dobre, ruskie i niemieckie sklepy. Nasz nieżyjący już kolega, Okoń miał taki ruski sklep, w którym kupował świetne produkty – nawet małosolne i maślankę i twarogi, a jak czegoś nie miał, to zamawiał i sprowadzał od Polaków. Natomiast eisbeine i inne takie nasze wynalazki, brał od Fryca. Latami te przyjaźnie handlowe podtrzymywał
Pyro. Jest ruski, ale bez flaków. Niemiecki jest daleko. Popróbuję. W ub. sobotę byliśmy w niemieckie restauracji „Old Heidelberg” Wziąłem golonkę „Style old Munich”. Niedojedzoną (ledwo nadjedzoną) reszte do dogy bag. Jemy ją do dzisiaj! To było monstrum, ale smakowo kudy jej do Twojej. Ale mam pamięć, co?
Curry jako przyprawe bardzo lubie i czesto uzywam. Nie mam watpliwosci, ze yyc jest ekspertem od wielu przepisow i z kazdym szczegolem potrafi dopasowac skladniki i przyprawy. Ja nie probuje dorownac talentom yyc, ani nawet porownywac, ale przyznaje, ze moje wolowe curry, ktorego ostatnie resztki zjem dzisiaj na lunch jest bardzo smaczne. Jest to chyba jedyne danie miesne, ktore jemy regularnie.
U nas rosnie roslina (herb) o nazwie curry. Jest to bardzo ladna roslina o intensywnym i przyjemnym zapachu. Nie wiem, do jakich potraw roslina curry jest uzywana, ale na pewno istnieja rozne przepisy z zastosowaniem tego ziola. Popularna przyprawa curry, o ile wiem, to mieszanka roznych suszonych przypraw.
Stosuję gotowe mieszanki curry, curry z młynka , pasty curry i sambal ooleek (czego nauczyłam się na blogu i bardzo sobie chwalę) Najczęściej robię z kurczakiem, albo z wieprzowiną. Nie jestem kucharką ortodoksyjną – dodaję różne składniki, zioła, kiełki, grzyby, czasem owoce – hulaj dusza!
Pyro,jam też nieortodoksyjna i chwała nam za to !
Kuchnia rozwijała się na przestrzeni dziejów głównie dzięki nieortodoksyjnym kucharzom oraz ….biesiadnikom 😀
Jako,że ze mnie wzrokowiec,to dziękuję Nisi za zdjęcia flaków z Pudliszek oraz
yyc’owi za fotoreportaż dotyczący owej chińszczyzny szeroko rozumianej 😀
Podoba mi się bardzo
nasza dzisiejsza rozmowa,
bo ona ci jest
i polska
i egzotyczna
i światowa 🙂
Myślę oczywiście o flakach i o kuchni azjatyckiej.
Jolly Rogers-podoba mi się pomysł na kotlety kijowskie 🙂
Poza tym Kijów wspieramy ostatnio,jak możemy.
Nowy-zwiedzaj nadal po swojemu,a my pooglądamy z przyjemnością Twoje zdjęcia
z tej podróży.Wiem,że będą bardzo ciekawe.
No to moze flaki po chinsku ktos zna? 🙂
Orco, jedzenie to wdzieczny temat do zdjec 🙂
Kuchnia zwlaszcza w zimie zawsze mnie bawila i to od dziecka kiedy zapachy i cieplo bily na reszte domu. Lepiej wydac na piekarza niz lekarza mowiono w domu wiec i stol byl pelny i na ogol smakowity. Jak wszedzie swiateczny stol bozonarodzeniowy byl szczegolnie smakowity, ale pamiec wiedzie do Wielkiejnocy kiedy to okragly stol w pokoju stolowym byl nakryty swieconym. U mnie w domu sie nie chodzilo do kosciola tylko ksiadz po swieceniu w kosciele przychodzil i swiecil swiecone na stole. Wiec byla indyczka i zwoje kielbasy bialej i chlebki i pisanek mendel albo lepiej i baby i mazurki, etc…. a wszystko ubrane zdaje sie glownie borowkami. Jak tu zapomniec cos takiego (swieta ida). No i tak zostalo na zycie. Jedzenie i podrozwanie, zwlaszcza w polaczeniu to dwa najwspanialsze tematy rozmow 🙂
https://plus.google.com/photos/100894629673682339984/albums/5974731994154937921/5974732813134554402?banner=pwa&pid=5974732813134554402&oid=100894629673682339984
Dance macabre, czyli golonka monstre!
Ale Pyrowa smakowo lepsza o niebo!
Tak sobie mysle, ze laksa, ta zupka powyzej, to chyba w przepisie mowia, zeby piers kurza ugotowac i na tej wodzie zrobic zupe, tak gwoli scislosci, choc podejrzewam, ze kazdy jesli by chcial zrobic to sprawdzi szczegoly w sieci a sama zupke polecam. Jak w zyciu jest wiele odmian, choc pewnie nie tyle ile potraw curry 🙂
yyc,
Sa flaki po chinsku i wiele innych potraw. 🙂
U Owczarka opublikowalam zdjecia smakolykow, ktore dzisiaj do pracy przyniosl Xiongjiu.
Jestem zajeta jedzeniem i swietowaniem!
Przyjemnego dnia.
O 15.34 dołączyła do nas Roma z Lyonu, która zadebiutowała na blogu opisem sera Savarin. Jako osoba nowa leżakowała w poczekalni aż do wieczora. Teraz będzie już mogła wpisywać się błyskawicznie. Witaj więc Romo i pisz o smakołykach ze stolicy francuskich łasuchów.
Orca, Ty lepiej powiedz jak robisz. My sobie czasem bezmiesne robimy, ale ja miesny czlowiek jestem wiec i wolowine w curry chetnie sprobuje? Hinduskie restauracje tez czasem odwiedzamy a w Vancouver mam wresz stala, ktora od ponad 20 lat odwiedzam jesli akurat tam jestem. Ostatnio 2 lata temu z Basia. Jakbys byla w okolicy, bo to od Ciebie dwa kroki, to jest w Gastown, niedaleko zegara parowego na rogu, spytasz pokaza. Pysznie i milo 🙂
Ciekawe czy Roma zna ksiazke „Spotted Dick S’il Vous Plait: An English Restaurant in France” Toma Higginsa. Swietna (ksiazka). A moze lepiej, zna sama restauracje? Angielska restauracja w sercu kulinarnej stolicy Francji? 🙂
Oj, chętnie byśmy na te Bahamy z Cichalem (do tańca i do roboty), ale w takie mroziska należy pilnować chałupy.
Już prawie się rozmarzyłam, najpierw rejs na Bahamy a potem pofrunąć gdzieś do ciepłych krajów?
Niestety, trzeba pilnować chadziajstwa, kot lubi się przed kominkiem wylegiwać, ale już pilnowanie ognia – to nasza sprawa.
Pyro,
w dzisiejszej prasie wyczytałam, że dodanie gałązki rozmarynu do rosołu czyni cuda (albo cos w tym rodzaju). Wypróbuję przy okazji.
yyc, nie znam książki, ale wiem, że jest w Lyonie dobra restauracja serwująca fish and chips. Jeszcze tam nie dotarłam, a jeśli dotrę opowiem!
Witaj Romo – z Twoim przybyciem wzrasta nam sekcja francuska do 5 Blogowiczów (w tym troje aktualnie czynnych). Siadaj z nami przy stole.
Rosol z kury huteryckiej jest rarytasem i to z nutka historyczna. Huttera spalili na stosie, reszta uciekla, wiadomo na wschod. Ci z Rosji wyemigrowali do USA jakos na koniec XIXw. w liczbie 400+ a w czasie pierwszej wojny wyemigrowali do Alberty gdzie zalozyli dwie kolonie (w Manitobie jedna). I tak sobie zyja, kury hodujac i indyki i co wazne gesi. Maja tez duzo dzieci wiec mamy ich juz prawie 50 tys.
Taka kure to ja dziele; na pierwszy rosol idzie wszystko poza piersmi dwoma i noga jedna. Zostawiam skrzydelka ktore potem na ostro w tluszczu glebokim smaze (ostry sos po). Taki rosol Basia robi o swiatowym standardzie, a ze w swiecie tylko Polska sie liczy w zupach wiec naszym standardzie. Jest pyszny. Ja sobie kiedys dorzucalem wiazke domowych ziolek jak oregano, rozmaryn, tymianek i chyba nawet bazylie. Basia nie koniecznie taki ziolowy lubila. Mnie jednak calkiem podchodzil.
Mialem doczynienia z dwoma koloniami hutteryckimi (teraz jest ich juz dosc sporo) i mam przyjaciela Johna od kartoflii (serio) Inny o imieniu zapomnianym dostarcza gesi i tluszcz gesi na smalec,. Poza tym to kure i jajka czasem od nich bierzemy i ogorki na kiszenie, czosnek miejscowy ( w sklepach jest miejscowy z Chin). I to chyba wszystko. Nawet sie kiedys umawialem na odwiedziny kolonii, ale jakos nigdy nie wyszlo 🙂
Witaj Roma,
Dziekuje za list o serach :).
Ciekawe czy to ta sama restauracja. Jedno jest pewne ksiazka byla bardzo smakowita w czytaniu. Jesli rownie smakowicie serwuje restauracja to moze byc calkiem, calkiem 🙂
Romo 🙂
Co proponujesz zamiast kminku? Nie lubię i już…
A Cichala to chcieli zamordować 😯
Dziękuję za miłe powitania.
Powiększam sekcję FR, ale w oryginale jam z Pyrlandii 😉
Do niedawna nie lubiłam kminku, ale spróbowałam zmielonego, to zupełnie inny smak!
To może spróbuj kurkumy albo po prostu samego curry?
Zapomnialem,
Orca a czemu Ty publikujesz zdjecia u Owczarka? Jedzeniowe? Tam a nie Tu? Owczarek, zwlascza jesli podhalanski, napewno lubi bryndze i owcze kosci. My lubimy jednak wszystko. Ty zdjecia publikuj TU i teraz 🙂
Kurkumę i curry to ja łyżkami 😀
Zmielę drania i zobaczę, co powie 😉
Haneczko, można kupić już zmielony, ale jak nie lubisz to może rzeczywiście lepiej sobie zmielić tylko odrobinkę na spróbowanie 🙂
MałgosiuW, gdy się uśmiechniesz, to zgryzę niezmielony i też się uśmiechnę 🙂
Witamy Romę 🙂
Ależ dziś opisy sugestywne 🙂 Nie próbowałam wiórków w curry ( ale spróbuję ), mleczka lubię używać zamiast śmietany. yyc ostatnio widziałam flaki myte, krojone na krótkie kawałki i zawiązywane w węzełek i gotowane w zupie? – upodabniały się trochę do chińskich pierożków. Nie pamiętam jaka to kuchnia była. Opcja słoikowa lub batonowa szybsza zdecydowanie. A`propos Cichalowej golonki jakiś sklep reklamuje właśnie golonki bez kości i skóry w promocji. Mnie ta opcja odpowiada, ale wiem że są rzesze dla których golonka bez skóry i kości nieważna. 🙂
Potwierdzam że po zmieleniu kminek nie jest kminkowy tylko taki … ostry, może być.
Czy ktoś może z frakcji francuskiej próbował zrobić confit de canard np. z kurczaka? Chodzi o nieużywanie kaczki czy gęsi.
Roma, dzieki za przepis, uwielbiam zupy przecierowe!
I potwierdzam, ze kminek mielony jest super, jak nie znosze ziarenkowego. To Pyra mnie nauczyla
Właśnie zjadłem ostatnie dwa kawałki kurczaka a la confit 🙂 Odkąd kupiłem na allegro żeliwny szwajcarski garnek firmy VON-ROLL robienie confit jest dziecinnie proste. Garnek waży sześć i pół kilo… Na dno wrzucam grubo pokrojoną cebulę, kawałek smalcu, na to nogi i podudzia z kurczaka, posypuję przyprawą do kurczaka , grubą solą morską, następnie pokrojone trzy, cztery ząbki czosnku, troche cebuli. Stawiam na piec kominkowy i czekam spokojnie dwie i pół do trzech godzin. Można postawić na małym gazie. Ostatnio do kurczaka wlałem ponad pół butelki piwa. Kurczak był bardzo delikatny i soczysty. Palce lizać 🙂
Reszcie piwa nie pozwoliłem aby się zmarnowało.
Haneczko,
Gotowas na zwyciestwo w sobote?
O! Tak! Pudliszek „Zamojskie” najlepsze! Popieram moja faworyte Nisie.
Nisiu, nie zapodalam co mialam na mysli, bo po dalszym poczytaniu Twojej „…..w kapeluszu” zrobilo sie nieaktualne. A moze teraz dalsze dzieje Jonasza? Moglo by byc ciekawie. Jakas korporacja czy, emigracja?
Pozdrawiam Cie Nisiu serdecznie I zycze, aby zadne „roze” czy inne wywichniecia sie Ciebie nie imaly.
Misiu K., dziekuję bardzo. Myślałam, że jest może coś, co uniemożliwia kurczaczym nogom stanie się confit 🙂 , a inna opcja nie wchodzi w grę. Bo przepisy widziałam tylko na kacze.
Nienawidze przecieranych zup! Po co przecierac pytam? Dla kogos kto ma problem z przelykaniem czy tez dla bezzebnych niemowlat jest OK. Nie wiem dlaczego Francuzi uwzieli sie na blendowanie?
Lubie, kiedy widze co jem, I nawet moge sie juz na zywo podzielic z kims tym co jem. Inaczej nie wiadomo.
Blogowe towarzystwo pozdrawiam, zaznaczajc, ze bardzo tutaj brakuje NEMO. Te duze litery to nie przez caps lock.
przecierowe polubilam z braku czasu, robie je dosc rzadkie i po prostu pije z kubka, moge w tym czasie cos czytac, pisac, itp.
krzepia, rozgrzewaja, zaspokajaja apetyt
nie trace czasu na jedzenie w stylu klasycznym
NEMO, a moze mimo wszystko?
Magdaleno,
ja jem dla przyjemnosci…..
Jolly, cała gotowa 😀 czego i Tobie życzę 😀
Współczuwam Magdaleno!
Konsystencja jest zależna od zupy. Rosół winien być rosołem, ale np dyniowa czy brokułowa lubi być kremem, czyli blendowana.
Ewa warzy na kości z historycznej golonki krupnik na kaszy gryczanej. Nie blendowany.
Nie blendowany. Wstrząśnięty! 🙂
Oj, Misiu!
Uważaj Ty mi z tymi resztkami – pamiętasz, jak musieliśmy się wspólnie dyscyplinować!
A tak na boku, pokaż tą sześcioipółkilową kolubrynę, abyśmy mogli sobie coś pod tym wyobrazić.
Jedzenie tego czy tamtego to kwestia gustu, jak ze wszystkim. Robię tylko jedną przecieraną zupę, bardzo gęstą i na zimno, z brokułów i nieco ziemniaków (dla pożądanej konsystencji.)
W małej ilości wody (ledwie zalewam) gotuję ziemniaki i brokuły, dodaję dyżurne. Przyprawiam roztartym czosnkiem, daję go sporo, bo to chłodnik dla czosnkolubnych, ma bardziej pachnieć czosnkiem, niż brokułami. Kilka drobniutkich różyczek brokułów na wierzch dla ozdoby, śmietana i można jeść. http://alicja.homelinux.com/news/Gotuj_sie/Przepisy/13.ZUPY/Zupa-chlodnik_z_brokulow.jpg
Misiu, zaraziłeś mnie tym Rollskim (on jest von, no to ski) Niestety najbliższy sklep jest gdzieś na północy stanu NY. Nie mam doświadczenia z żeliwnymi garnkami, ale sądzę, że inna firma też obstoji, prawda? Jaka pojemość jest tego zawodnika wagi ciężkiej?
Niuniu, wyobraz sobie, ze ja tez! Najwieksza przyjemnosc sprawia mi jedzenie tego, co lubie w sposob, jaki lubie!
p.s.Sporo osób nie lubi też brokułów…zapach mało urzekający, podobnie jak kalafior, ale jedno i drugie można też jeść na surowo z różnymi sosami-dipami 🙂
Poglądy zróżnicowane, zwłaszcza aspekt który wnosi Magdalena, że można przy tym jeszcze coś innego.
Ja miksuję gdy trzeba zamaskować to, na co moi mają fobię. Nie chodzi już o takie sprawy jak np czosnek, ale o to, że starsza wnuczka toleruje w tej chwili tylko paprykę w kolorze czerwonym.
Dla lubiących zupy miksowane – może zupa z korzenia selera, z dodatkiem jabłka, cebulki i czosnku. Wszystko poddusić na łyżce oleju z kawałkiem masła, podlać wodą ew. rosołem kurzym, zagotować do miękkości, doprawić na ostro, lub jak kto lubi i zmiksować. Podawać z grzankami lub prażonymi pestkami, a nawet z orzechami lub bez 🙂
Za przecieranymi nie przepadam.
Haneczko,
Bedzie ciezko, ale moze akurat?
Pepe, wnusia ma łeb, czerwona papryka jest najsoczystsza i najdojrzalsza.
Niunia, dzięki za życzliwe słowo. Niestety, ja jestem taki cholerny delikates, że wszystko na mnie skacze. Księżniczka na grochu to przy mnie garkotłuk. Ale mam to opanowane.
Czy nikt, jak ja, nie kocha całych ziaren kminku na pieczonych ziemniaczkach??? Lub w kapuście???
Cichalu – ja mam dwie takie sztuki – szwedzkiej produkcji. Garnek z pokrywą u mnie służy do gulaszów, zrazów itp. Można używać w piekarniku, tylko kto by to bydle rozgrzane wyciągał, mięso przewracał itp? Ciężki, jak nieszczęście i dosyć niebezpieczny na piecyku, bo jeżdzi, jak po lodzie, może spaść na nogi. Jestem ostrożna i trzymam za coś, co miało być uchem ale nie jest, jest płaską płytką. Drugie to równie ciężka, dość głęboka i otwarta patelnia z drewnianą rączką. Bardzo dbam o te garnki, bo drogie i z typu „całożyciowych” Przyjedziesz, to sobie obejrzysz.
Dla nielubiących blendowanych zup jest taki fajny patent, mama mnie tego nauczyła: porozgniatać trochę zupę (tzn. to co w zupie) taką sprężyną do tłuczenia ziemniaków. Robi się gęściej i drobniej, a nie jest to krem (osobiście nie lubię z powodu konsystencji: w gębie mi rośnie).
Żeliwne gary są dla Prawdziwych Mężczyzn z Bicepsamy. Wątła kobietka nie ma szans.
Nisiu, czy PMzB nieco przechodzony i pod koniec daty używalności da jeszcze radę?
Cichal,
wiesz przecież, że data używalności to data na wszelki wypadek trochę do tyłu i towar przeterminowany mozna jeszcze długo potem używać? 😉
Już kiedyś pisałam, że mam te francuskie Le C… bardzo je lubię, robiłam właśnie dziś w jednym z nich curry z przepisu Gospodarza. Używam ich często. Jedyny kłopot to mycie, bo faktycznie ciężkie okropnie.
Nisiu, wychodzi, że jestem facet z bicepsami 😀
Ku pokrzepieniu serc powiem, że jak dotąd najlepiej mi ten garnek posłużył do duszenia dziczyzny na sposó Eski – Żaby, tj na warstwie boczku i cebuli. Nałożyłam 35 dkg kostecek boczku, 3 cebule w ćwiartkach, dzika przyprawionego, jeszcze kilka ćwiartek cebulowych, 2 grubo siekane ząbki czosnku, zioła, listek, pieprze wlałam szklankę wody i prawie 4 godziny dusiło się na minimalnym ogniu. Wyszło coś przepysznego, a najlepsze było to coś na spodzie, które było boczkiem na początku. Ani razu nie przewróciłam, raz zajrzałam. Polrywka też ciężka, żeliwna i wyrostkami do skraplania pary, w garnek węższy u spodu niż u góry (tym lepiej jeździ trącony”
10 najczęściej czytanych blogów „Polityki”
Gotuj się! – Piotr Adamczewski
En Passant – Daniel Passent
Loose blues ? Jan Hartman
Gra w klasy – Adam Szostkiewicz
Belferblog – Dariusz Chętkowski
Co w duszy gra – Dorota Szwarcman
Niebo w płomieniach – Jarosław Makowski
Polifonia – Bartek Chaciński
Skrót myślowy – Janina Paradowska
Technopolis
Cichalino, jak Małgosia jest Facet z Bicepsamy to Ty masz jakieś wątpliwości???
Bóg zapłać, Dobra Kobieto! Miałem już wątpliwości.
Na dobranoc
http://youtu.be/uwFnQdoYLyU