Pożytki z epidemii

To nie żart, epidemia wniosła w nasze biografie jeden niewątpliwy zysk: doceniliśmy domowe gotowanie. Nie znaczy to, że lawinowo zwiększyła się liczba mistrzyń i mistrzów patelni, ale częściej jest okazja do wspólnego siadania przy stole, na którym trzeba przecież coś postawić. A nawet podgrzana tylko, kupna pizza, zjedzona w domowym gronie jest czymś innym niż taki sam placek gryziony po drodze do domu. Kiedy spojrzy się na wywożone z marketów wózki widać wyraźnie, że nie zawsze dopisuje nam humor i uprzejmość, ale na pewno apetyty. Pokazują to również wyniki pracy analityków: mimo niezwyczajnych warunków nie jemy mniej; jemy tylko inaczej. Sukcesy sprzedaży odnosiły w ostatnim roku produkty do gotowania domowych posiłków gotowe makarony, półprodukty takie, jak przecier pomidorowy i inne podobne, kasze, mąka. Poszybowały w górę statystyki sprzedaży warzyw, ale i owoców. Trzyma się także mięso i produkty, które mogą je zastąpić. Na kopy kupujemy pierożki, krokiety, gotowe półmięsne i warzywne dania. Myślę, że zauważyliście, iż czasopisma zamieszczające przepisy zwiększyły przeznaczoną na nie powierzchnię. Wprawdzie naiwne jest myślenie, że uwięzieni w domu ludzie zabiorą się za gotowanie skomplikowanych potraw, ale zazwyczaj jakąś inspirację do urozmaicenia jadłospisu można tu znaleźć. W niezwykłej sytuacji, pozostawania jednocześnie w domu i w pracy, najchętniej chyba korzysta się z prostych przepisów, nie wymagających długiego przebywania w kuchni, ale takich, które zaskoczą, a przygotowane wedle nich potrawy będą smakować.

Jak zwykle, kiedy chcemy smakowicie zjeść, ale na przygotowanie wspaniałego dania mamy nie więcej iż pół godziny, z pomocą przychodzi nam kuchnia włoska, wszelkie spaghetti, risotta. Doskonale sprawdzają się zapiekanki i zupy z gotowych mrożonek warzywnych, z mięsną wkładką lub bez niej. Docenia się posiadanie szybkowarów i wolnowarów. Bardzo wzbogaca się nasz repertuar szybkich dań, kiedy wymieniamy się ze znajomymi pomysłami.

I właśnie chcę się z Wami podzielić dobrym pomysłem na obiad na dwa dni. Dzień pierwszy to upieczone kurczęce udka. W zależności od apetytu domowników 1 lub 2 na osobę. Liczbę tę podwajamy, bo połowa udek pozostanie na następny dzień. Piecze się je godzinę, ale przez ten czas można nie zaglądać do piekarnika. Świeżo upieczone udka będą doskonałe na obiad pierwszego dnia, a na drugi, z pozostałych, zrobimy zupełnie inną potrawę.

Najpierw na 2 łyżkach oleju poddusimy w dużej głębokiej patelni pokrojoną w piórka cebulę oraz posiekaną w drobną kostkę czerwoną paprykę, dodamy pół puszki pomidorów bez skórki w soku, rozpuszczoną w szklance wrzątku kostkę rosołu warzywnego, doprawimy pieprzem, miniszczyptą ostrej papryki. Dusimy razem 10 minut. Po kolejnej chwili dodajemy upieczone udka i dusimy około 10 minut wszystko razem. Warto spróbować, czy smak jest dobry i w razie potrzeby doprawić. Z 1½ szklanki mąki i jajka przygotowujemy kluski kładzione: dodajemy po odrobinie wody, aby powstało gęste ciasto. W garnku zagotowujemy osoloną wodę i „kładziemy” kluski nabierając je na brzeg łyżki. Po odsączeniu wrzucamy kluski do patelni z potrawą, dbamy, aby wszystkie kluski były pokryte sosem i w razie potrzeby całość jeszcze raz podgrzewamy. Proste? Pewnie! Smaczne? Bardzo! Pracochłonne? Ależ skąd. A więc smacznego!