Kulawe święta
Powinniśmy już nabrać pewnego doświadczenia, skoro drugi raz zbieramy się przy wielkanocnym stole w niewielkim gronie. Nic z tego, nie przyzwyczailiśmy się. Nie ma jednak co narzekać. Chęć oglądania bliskich kompensujemy sobie ewentualnie na mniejszych czy większych ekranach. Miłe słowa wypowiada się łatwiej w wirtualną przestrzeń, natomiast rodzinnie pokłócić się jest znacznie trudniej. I to uznajmy za pewien zysk.
Trudno jednak nie żałować smaku potraw, których nie da się spróbować wirtualnie. Nic to, odrobimy ten brak na przyszły rok. A może kiedy już złowroga fala opadnie, zbierzemy się w sobie i zrobimy swego rodzaju „poprawiny”? Spotkanie świąteczne bliskich i wszystkich tych przyjaznych, których nie widywaliśmy. Coraz częściej mam na to ochotę .
Na razie mamy pierwszy dzień świąt, który dał nam piękną pogodę i choć chłód jeszcze się czuje, wszyscy czujemy słoneczny optymizm. Aby więc do wiosny, aby w zdrowiu ,aby zobaczyć już to światełko w tunelu, które najbardziej by nas ucieszyło.
Na naszym stole znalazły się w tym roku konwencjonalne potrawy, mazurki, serniki itp. Cóż, w czasie Wielkanocy składamy historii hołd, stawiając na stole tradycyjne dana. Szkoda, że o niektórych z nich zapominamy. Taki los spotkał nasz wielkanocny sos śmietanowo-chrzanowy z siekanym jajkiem. Wyraźnie przypisany do tych właśnie świąt, znalazł się po okresie zapomnienia na naszym stole. I choć nie powstał z kiełków, tofu ani z innych zdrowych produktów, spotkał się z aprobatą także nowych i młodych członków rodziny, co dowodzi, że stara kuchnia nie rdzewieje.
Komentarze
Damy radę!
https://www.youtube.com/watch?v=a3HPcJ8KsM8
Słowa Nisi – Moniki Szwaji
Kulawe, kulawe znowu te Święta. Spotkaliśmy się wczoraj dzieciakami na Plaży Ciszyca. Szukaliśmy miejsca odludnego, a zaparkować było trudno. Początkowo wydawało się , że będziemy w tłumie, ale zobaczcie sami:
https://photos.app.goo.gl/kQ5bPmLkSkRbwcvS6
Są ludzie gdzieś tam na horyzoncie, ale plaża okazała się tak wielka że każdy miał swoją przestrzeń. Nie wiedziałam, że na wysokości Konstancina są nad Wisłą takie plaże! Przy wale cały las wierzb w baziach. Wnuk był tak zachwycony ogromną piaskownicą , łażeniem po konarach drzew, nieskrępowaną gonitwą, że za nic nie chciał wracać. Wymieniliśmy się świątecznymi wypiekami, oni dostali mój sernik, od nich dostaliśmy kawałek babki.
+6c, słońce.
A śmigus? U nas to zwyczajny dzień, nieświąteczny. No i żąden śmigus 😉
Małgosiu, na tę plażę jeździ czasem mój wnuk ze swoim psem, który te wyprawy uwielbia. Właśnie też wczoraj zrobili sobie taką przyjemność 🙂
…z tą tradycją oblewania się wodą, na szczęście się uspokojono. Bardzo nie lubiłam tego dnia i zwykle unikałam wychodzenia z domu. Zdaje się, że teraz są jakieś kary pieniężne za oblewanie. Co nie znaczy, że parę symbolicznych kropel w zaciszu domowym nie może pokropić, jeśli bardzo się kocha tradycję.
U nas była kultura – Dziadek nas symbolicznie skrapiał jakąś wodą toaletową. Co właśnie idę zrobić 😉
Wygrał odiekałon Bvlgari. A tuż obok mam szałowy flakonik „Być może…”, ale nie śmiem używać, bo a nuż ktoś poczuje? Przypomniały mi się popularne ruskije duchi w butli w kształcie winogron. Od czego internet? Prosz bardzo, jest:
Informacje o WODA KOLOŃSKA WINOGRONO ORYGINALNA ZAWARTOŚĆ PRL – 8469925111 w archiwum Allegro. Data zakończenia 2019-09-18 – cena 29,99 zł
https://www.google.com/search?q=rosyjska+woda+kolo%C5%84ska+w+butelce+w+kszta%C5%82cie+winogron&client=firefox-b-d&sxsrf=ALeKk03P-fg4QH-Yrbr61QnqFjchQSoB4Q:1617645137020&tbm=isch&source=iu&ictx=1&fir=_bo5kxO1v2Zp-M%252CFtCI5zvIWvD-DM%252C_&vet=1&usg=AI4_-kRlu5Dyk6ZkbyZJHCFz-2vUYZgCmQ&sa=X&ved=2ahUKEwjVvY7e1efvAhXxKVkFHQOGCA0Q9QF6BAgIEAE#imgrc=7H2iIcJu3KVRlM
Mój Dziadek używał „Prastarej”, w takim koszyczkowym „ubranku”.
Ja pamiętam „Derby” – niezły męski zapach.
12c i wyżej już nie podskoczy.
Plaża na zdjęciu Małgosi piękna niczym nad Bałtykiem! Zaraz się nad nią wybiorę Wujkiem Google Earth…
Oj pięknie tam… zaraz obok plaży jest rezerwat przyrody i Wyspy Świderskie. Przypominam sobie, żę te tereny dobrze widać z samolotu, spore rozlewiska.
Jest tam fajna ścieżka, którą sobie jadę wzdłuż wału p/powodziowego. Wygląda na ścieżkę rowerową… ale i drogę dojazdową, jakieś spore gospodarstwo mijam po drodze.
Pamietam Byc moze.
Chyba każda z naszej generacji pamięta 😉
Była też „Pani Walewska”, ale za droga jak na kieszeń uczennicy. Wielkiego wyboru nie było zresztą. Tylko te dwie nazwy mi przychodzą do głowy, no i owe ruskie winogrona, nawet nie znam nazwy, ale zapach był, powiedzmy, trochę zabójczy 😉
Ach, i jeszcze pamiętam peweksowskie „Masumi”, „Evasion” i „Wild musk”! Masumi i Evasion zakupiłam dwa lata temu w drogerii u Jadzi w Drawsku. Za złotówki – nie są jakieś szczególne, ale z sentymentu…
Salso być może się mijaliśmy, było sporo osób z psami różnych ras. Byliśmy tam po południu.
Alicjo, Panią Walewską to nawet niedawno gdzieś widziałam.
Małgosiu-odkryliście bardzo ładne miejsce, notuję w pamięci! My znamy co nieco okolice po drugiej stronie Wisły, gdzie OSobisty Wędkarz w już w dosyć odległych czasach jeździł na ryby i gdzie odkryliśmy tę restaurację: https://nadjeziorem.pl/#galeria
Widok z tarasu jest przepiękny, ale nie byliśmy tam już baaardzo dawno temu zatem nie wiem, jak smakuje obecnie ich kuchnia. Jezioro, nad którym położona jest ta restauracja jest raczej stawem, a właściwie to po prostu starorzecze Wisły. O tej porze roku okoliczne łąki są zapewne zalane wodą, podobnie jak dzieje się to nad Bugiem.
Nad Bugiem, a głównie w nadbużańkich lasach(gdzie mniej wiało) byliśmy wczoraj na spacerze. Do wyjazdowego koszyka zapakowałam głównie jajeczne variété czyli pozostałości z niedzielnego śniadania-jajka faszerowane pieczarkami, awokado oraz wędzonym łososiem. Nieskromnie 😉 przyznam, że wszystkie farsze były bardzo smaczne. Podczas świątecznej biesiady Latorośl uznała, że te z pieczarkami zasługują, według niej, na złoty medal.
W tym roku udał się też wyśmienicie sernik wiedeński, który o dziwo(!) prawie nie opadł. Dzisiaj w lodówce jeszcze trochę poświątecznych pozostałości, tym bardziej, że nasi przyjaciele podzielili się z nami pieczeniami i mazurkami.
Z różnych życzeń świątecznych najbardziej podobały mi się te: https://tiny.pl/r25vq
Niestety wątpię, by się spełniły…..
Tak, jak Salsa nie przepadam za tradycją związaną z lanym poniedziałkiem. Jakoś nigdy nie bawił mnie i do tej nie bawi ten zwyczaj. Kiedyś spędzaliśmy Wielkanoc w Gyor na Węgrzech z naszymi tamtejszymi znajomymi i okazało się, że u nich jest ta sama tradycja i też zamiast wody w wielu domach używa się perfum, czy wód kolońskich. Pan Lulek na pewno wiedział wszystko na ten temat.
Małgosiu,
doskonałe miejsce dla dzieci, a jeszcze te drzewa, na które można wejść…
Dwa lata temu w Gdyni w jednym z parków zorganizowano śmigusa dla chętnych. To był bieg na 2- 3 kilometry z polewaniem się wodą na końcu. Starszy wnuk biegał z tatą i był zachwycony, bo bardzo lubi i biegać, i chlapać się wodą. Może w przyszłym roku znów będzie można to powtórzyć.
Tymczasem wczoraj po południu nastała regularna zima z zadymką i mrozem. Na szczęście rano było znów wiosennie, choć bardzo chłodno.
Danuśka,
pieczarki samodzielnie i jako dodatek są trochę niedoceniane chyba z powodu dostępności. Nawet w przepisach wegetariańskich i wegańskich zawsze widzę boczniaki, o pieczarkach nie wspomina się.
Ciąg dalszy kaszubskich wojaży: https://www.eryniawtrasie.eu/43519
Danapola
6 kwietnia 2021
8:55
Co do ostatniej linijki Twojego wpisu, w dzisiejszej Polityce red.Szacki daje pewną nadzieję i na pewno jest w tym sporo racji. Pozagryzają się nawzajem, i oby!
Pieczarki u mnie w lodówce prawie zawsze dyżurują, bo nadają się do bardzo wielu potraw, a i wiele można zaimprowizować, jak choćby ostatnio mój ulubiony przepis Echidny na makaron z pieczarkami i serami żółtymi 🙂
Boczniaków nie znam, moja siostra hodowała je kiedyś na słomie. Weszły wtedy w modę, pamiętam. Tutaj w sklepach nie widziałam, bobym się zainteresowała, ale podejrzewam, że bez trudu można je nabyć w Toronto na chińskim targowisku, bo Chińczycy oferują tam sporo różnych grzybów, zwłaszcza suszonych.
Kaszubskie wojaże są dobre na wszystko 🙂
Ewo-kiedy przeczytałam o dworze i agroturystyce w Czartołomie to pomyślałam sobie, że znalazłaś dla nas całkiem dobry pomysł na miejsce do blogowych zjazdów 🙂 A kiedy będziemy mogli się w końcu spotkać to przyszłość pokaże….
Poza tym w kolejce czeka przede wszystkim mazurska leśniczówka.
Wszyscy znamy porcelanę z Ćmielowa czy Bolesławca i w stosownym dzbanku już zaparzyłam herbatę: https://tiny.pl/r2lm1
ale może zainteresują Was też opowieści o innych polskich producentach porcelany:
https://mrvintage.pl/2021/04/polska-porcelana-i-ceramika-cudze-chwalicie-swego-nie-znacie.html
Tak nieśmiało pragnę nadmienić, że porcelanę marki Lubiana zakupicie w cenach producenta na Kaszubach, w sklepie przyfabrycznym we wsi Łubiana, rzut beretem od Kościerzyny.
+7c, pochmurnawo.
Bocian jeden w Ustroniu, przestępuje z nóżki na nóżkę, bo mu zimno. Wczoraj gniazdo było całe zasypane śniegiem 🙁 Drugi jeszcze się nie pojawił.
http://www.bociany.edu.pl/
Przyroda doskonale wie, jak się organizować-najpierw pojawiają się przekąski dla bocianów, a potem powracają bociany:
https://photos.app.goo.gl/RBZKwdiCurZXg2vL7
Podobno żaby to nie jest ulubiony pokarm bocianów. Natomiast chętnie spożywają owady, dżdżownice, cienkie węże, małe ryby i gryzonie.
To prawda Małgosiu, ale ulubionego pokarmu bocianów nie mam na zdjęciach 🙂
Na koniec: https://www.eryniawtrasie.eu/43608
+19c 😯 późnym popołudniem.
Ten bocian z Ustronia musiałby podjadać przystawki częściowo z lodówki lub zamrażalnika, ciągle ma trochę śniegu w gnieździe.
Jutro podobno nadal idziemy do lata 🙂
Ewo-Witek kupił filiżankę w kaszubskie wzory, a poza tym wybór wszelakich przedmiotów z kaszubskimi elementami ogromny i można też oczywiście kupić stosowną maseczkę na pandemmiczne czasy:
https://czec.pl/pl/p/Maseczka-kaszubska-recznie-haftowana-blekitna/5412
Po pobieżnym przejrzeniu oferty sklepów z folklorem różnorakim widzę, że nie ma problemu, aby zaopatrzyć się w maseczkę z wzorami łowickimi czy podhalańskimi. Oczywiście, jeśli tylko ktoś miałby taką zachciankę.
Wielkanoc już za nami i pisanki chowamy powoli do szuflad, ale te ogromne stały być może w gdyńskim centrum handlowym jeszcze jakiś czas po Świętach:
https://www.youtube.com/watch?v=u5PgemWil8I
To relacja sprzed kilku lat, mam nadzieję, że za rok znowu odbędą się różne pisankowe konkursy.
Dzisiaj usłyszałam w radio rozmowę na temat czarnych bocianów, które choć dużo mniej liczne, ale też możemy podglądać. Poniżej film z 5 kwietnia:
https://www.youtube.com/watch?v=Hb6Hn4Hx3P8
I jeszcze wiadomości pogodowe:
„Szczerze mówiąc nawet wiosna w tym roku wygląda jakby była zorganizowana przez Sasina…”
Zdecydowanie tak, Danuśka!
+18c, słońce 🙂
U mnie zdecydowanie Sasin nie majstrował przy pogodzie 🙂
U nas total lockdown od dzisiaj przez 4 tygodnie (z możliwością przedłużenia), to znaczy siedź w domu, jeśli nie musisz iść/jechać po zakupy spożywcze, do apteki, do lekarza (przedtem zadzwonić!) lub gdziekolwiek udać się w ważnej sprawie życiowej. Może dlatego, że stosuje się drastyczne obostrzenia (bo „normalny lockdown” jest od przeszło roku – maski, dystans), zachorowań jest dobrze o ponad połowę mniej, niż w Polsce, przy porównywalnej populacji.
Polska: 2.47M zachorowało, 55,703 zmarło
Kanada: 1.03M zachorowało, 23,201
Coś musi być nie tak z organizacją (Sasin 👿 ) albo z dyscypliną obywateli, albo jedno i drugie.
Alicjo-liczbę ludności mamy podobną, ale powierzchnię, na której mieszkają Kanadyjczycy i Polacy zdecydowanie inną. Kanada to przecież kraj ponad 30 razy większy od Polski, zapewne łatwiej zachować dystans 😉
Narodem zdyscyplinowanym nigdy nie byliśmy, chociaż z moich obserwacji wynika, że zarówno w Warszawie jak i na nadbużańskich rubieżach praktycznie wszyscy noszą maseczki zarówno na ulicy, jak i w sklepach.
Natomiast o naszej służbie zdrowia wypowiadać się nie będę, bo wszyscy wiemy, że mamy w tej chwili jedną wielką katastrofę.
Danuśko, śliczna ta maseczka. W różne akcesoria w ludowe wzory można zaopatrzyć się w Folkstarze. Jakby ktoś miał ochotę na trampki: https://folkstar.pl/pl/c/kategoria/moda/odziez/trampki
Maseczki też mają, aczkolwiek nie haftowane: https://folkstar.pl/pl/c/kategoria/maseczki-ochronne
Danuśka,
no, na kilometr kwadratowy to ho-ho, jesteśmy do przodu 😉 Obszarowo w samym Ontario można by zmieścić 3 Polski.
Ale też trzeba wziąć pod uwagę, że główne punkty, które zawyżąją statystykę to są wielkie aglomeracje miejskie, jakich w Polsce nie ma, na przykład wielomilionowe Toronto z satelitami (tzw.Greater Toronto”) ma 6,2mln. mieszkańców, Montreal – 4.4mln, Vancouver ok.2.2 mln (dane za zeszły rok). No i mieszkaj tu na 62 piętrze w takim bloku w centrum 🙄 W każdym centrum tych wielkich miast są skupiska takich bloków, jak na przykład Maciek mieszkał (45 piętro). Tam zachować dystans to sztuka!
U nas od stycznia w całym kraju też tendencja wzrostowa, trzeba to chyba złożyć na karb świąt jednych i drugich oraz tradycyjnego „March break”, czyli wiosennych tygodniowych wakacji dla dzieci i młodzieży uczącej się. Jak wiadomo – my młodzi, my młodzi nam covid nie zaszkodzi 🙂
Wczoraj jeszcze jeździły autobusy szkolne, dzisiaj już nie, nauka zdalna. Uniwersytet zamknięty od ponad roku, i słusznie, bo mamy studentów z całego świata, a w ogóle studenci to mobilny narodek.
Maskę noszę i przy pogodzie (już jest 20c!), ale na przykład jak idę Za Róg czy na spacer, maskę mam w pogotowiu, bo po drodze spotkam ze 2-3 osoby (albo często – nikogo) i jak są na horyzoncie, to zakładam, bo wtedy maska ma sens. Wejście do sklepu limitowane i bez maski nie wpuszczą. No a jak „total lockdown”, to wszystkie sklepy oprócz spożywczych i aptek pozamykane, fryzjer itd. też.
U nas „w obłasti kingstońskiej” od początku zarazy zachorowało 1005 osób, zmarła jedna osoba (na ponad 161 tys. luda). No ale my to prawdziwa wieś, a wysokościowców powyżej 12 pięter nie mamy i według prawa mieć nie możemy – chyba, że się zmieni prawo. A i tych blokowisk nie jest zatrważąjąco dużo. Tak że możemy się uważać za szczęśliwców, że nie mieszkamy w centrum Toronto 😉
A jeszcze w czasie bożenarodzeniowych świąt już się witaliśmy z gąską, wydawało się, że jak od września spadała ilość zachorowań, to już na pewno idzie ku lepszemu. Tymczasem prawie na całym świecie krzywa rośnie 🙁
Na pohybel zarazie!
Ewa,
ta maseczka łowicka nadałaby mi się, bo mam etui na okulary z tej serii, zakupione w cepelii w Warszawie 🙂
Bardzo ładne.
Danusiu, maseczki zwykle są , ale ja widzę gołe nosy, albo i usta. Niestety taka jest większość, przynajmniej w mojej okolicy, co mnie bardzo frustruje.
22c! Obchodzimy: Międzynarodowy Dzień Romów
Chłopaki udali się nabijać km na rowerach, a ja udaję się Za Róg po piwo.
Gołe nosy też zdarza się widzieć, niestety – równie dobrze można maski nie zakładać przecież. Spojrzałam na dzisiejszą statystykę w gazeta.pl, przygnębiająca 🙁
Te maski, haftowane czy nie są bardzo ładne i o ubarwieniu pozytywnie zakręconym! Ja mam szarą i czarną – także wielokrotnego użytku, można prać. Jednorazówek nie lubię, ale mam w torbie na wszelki wypadek.
Jakos walczymy.
Moja LP dostala dzis pierwszy zastrzyk. Jest wniebowzieta, aczkolwiek stara sie bacznie szukac jakis tych tam, czy innych tam, a, moze…?
Przezornie polozyla sie, w zasiegu telewizora i dobrze tak.
Dzis zachwycilem moja Luba czyms, czego nawet sam jeszczego nie posmakowalem, a jak sie dowiedzialem, ona tez tego nie znala. Przyrzadzilem mianowicie na objad risoto. Przyczynkiem byla wrzutka reklamowa. Tam sugerowano zielone szparagi, owszem, a ja dodalem mrozone maslaki, co mi zalegaja zamrazarke.
Efekt?
Ludzie ,bedziemy w tym kierunku drazyli!
Niech żyją improwizacje z grzybami 🙂
Dla mnie bez szparagów, uczulonam od pewnego czasu 🙁
Pepegor-życzę Ci sukcesów w odkrywaniu różnych smaków risotta, a jest co odkrywać! Przy okazji możesz zajrzeć raz jeszcze do wpisu naszych Gospodyń z 10 marca.
W kwestii maseczek producenci wykazują się ogromną wyobraźnią, to zapewne sposób na wywołanie naszego uśmiechu w obecnym, niezbyt zabawnym świecie.
Mamy więc też maseczki dla miłośników wielkiego malarstwa:
https://wariackiepapiery.pl/75-maseczki-ochronne
A Mona Lisa w maseczce to już prawie banał:
https://tiny.pl/r26fs
A gdyby tak miała – ta Mona Lisa – na maseczce swój uśmiech? Byłoby ciekawiej. Chyba.
U nas już od tygodnia nie trzeba nosić maseczek. Jednak gdy wchodzimy do sklepów zawsze zakładamy hihienićzny kaganiec.
Strzeżonego … …itp, itd.
Udaję się w kierunku kuchni lepić pierogi. Ruskie.
errata:
higieniczny ten kaganiec ci jest
11c, pochmurnawo.
W doniczce z bazylią wzrasta mi piękna pokrzywa 😯
Otóż w naszych rozległych okolicach pokrzyw nie ma! Musiała się przywlec w torebce z nasionami bazylii – podobno gdzieś ktoś na dalekim Zachodzie pokrzywy widział. Jak się uda, to ja tę pokrzywę zgrabnie lub mniej zgrabnie od siewek bazylii odseparuję i osobno wyhoduję. Pokrzywa bardzo pożyteczna bywa!
W sprawie książek – czytał ktoś „W coś trzeba nie wierzyć”? To książka niejakiej Violetty Ozminkowski, ale tak naprawdę to wypowiada tam się głównie Maria Czubaszek oraz Zając vel Wojciech Karolak (TEN Karolak!). Jak to zwykle w okolicach Marii Czubaszek – jest bardzo wesoło, ale też i smutno. Pogrzebałam w wiki i znalazłam, że Maria zmarła w wyniku wycieńczenia organizmu. Anoreksja. No niestety, parówki od czasu do czasu to za mało.
Ludzie – wesołki zazwyczaj prywatnie wesołkami nie są i skrzętnie to potrafią ukryć, przekonałam się już niejeden raz… Książka warta odnotowania i przeczytania. Ilustrowana 🙂
Właśnie dowiedziałam się, że Violetta Ozminkowski to żona Krzysztofa Daukszewicza, którego pewnie znacie. Też satyryk 😉
Noe Preszow – Alino znasz?
https://youtu.be/wK_rHI-LZ_o
https://youtu.be/3LVvDHZ41rQ
https://youtu.be/p5eJ4DYKtJM
Lubię filmy, w których gra Daniel Auteuil
https://youtu.be/yLNIRTKxwJU
U mnie pokrzyw jeszcze nie widać, innych zieloności także. Ale wprowadzamy zmiany w niektórych fragmentach ogródka i w miejsce rozrośniętych irg posadzimy inne rośliny. W związku z tym odwiedzamy okoliczne ogrodnictwa. Podoba mi się zwłaszcza jedno, prawie arboretum, od maleńkich roślin do sporych drzew w donicach. Zakupiona została jabłoń japońska w miejsce połamanej przez zwały śniegu młodej wiśni, a ponadto funkie, irga płożąca i jakaś żółto kwitnąca bylina. Dobrze, że mam niewielki ogródek, bo zakupy mogłyby być o wiele większe. Aż żal, że musiałam się ograniczać. A w ogródku zadomowiła się para rudzików.
Dawno nic mi tak nie smakowało jak dzisiejszy obiad, czyli ziemniaki w mundurkach i śledzie z cebulką w śmietanie. Lepsze od wszystkich wymyślnych dań.
Asiu-też bardzo lubię Daniela Auteil. Dzięki za piosenki Noe Preszow, którego nie znałam.
Alicjo-miałam nawet przyjemność poznać osobiście Krzysztofa Daukszewicza. Było to w dosyć już odległych czasach, wtedy jego żoną była Małgorzata Kreczmar.
Jego poczucie humoru bardzo mi odpowiada, listy do Pana Hrabiego to perełki 🙂
Dzisiaj radosne wydarzenie u Żaby, przyszła na świat Oklahoma:
https://photos.app.goo.gl/GGxi7RviPRy7rP7N6
Imię otrzymała na cześć musicalu „Oklahoma!”z roku 1943. Były już muzyczne konotacje w tej końskiej rodzinie, jako że babcia dzisiejszego źrebięcia miała na imię Loda Halama 🙂
Żaba w dobrej formie i śle nam wszystkim serdeczne pozdrowienia.
Krystyna,
u mnie pokrzywa w doniczce!
Ale-ale, wyjrzałam na trawnik przed chałupką i się zdumiałam – wreszcie po ćwierć wieku moich starań cebulice syberyjskie się przyzwoicie rozrosły na tyle, że je wyraźnie widać! Zdjęcie będzie, jak się rozjaśni, bo pochmurno i nawet kropi.
Daukszewicz znakomity, mnie też jego humor nienachalny, taki mimochodem, bardzo mi odpowiada.
Za piosenką francuską nigdy nie przepadałam i nie przepadam nadal (wiem, musu nie ma 😉 ), ale mam żal do jakiejś ostatnio puszczanej reklamy w tv (tv nie oglądam, ale ją słyszę z okazji dziennika wieczornego), że używają piosenki Wielkiej Edith „Non, je ne regrette rien” – to najlepszy sposób, żeby znienawidzić każdy utwór 👿
O, już wiem – firma sprzedająca co? Oczywiście ubezpieczenia!!! Wrrrrrrrrrr!
Faktycznie – nigdy nie będziesz żałować… parafrazując słowa piosenki.
Edith miała klasę 🙂
Koło mnie zakwitły forsycje, jeszcze wczoraj ich nie widziałam a dziś się zrobiło żółto. To taki sympatyczny symbol wiosny.
Nowemu – Urodzinowo:-)
https://youtu.be/ewzrJ5W1BzA
https://youtu.be/QvYSckKSL5g
https://youtu.be/NooMzmbE0xc
https://youtu.be/uFkJR_plwYw
https://youtu.be/efIAM5dzuDs
https://youtu.be/j-R7hN6bZZ8
Ewo – spędziliście spokojnie urlop w pięknym miejscu. Taka chwila oddechu z pogaduchami, planszówkami i krótkimi wycieczkami po okolicy, teraz chyba przydałaby się wszystkim. Mnie też.
Chociaż z koleżankami tęsknimy już za tańcami 😉
Nowy, wszystkiego najlepszego urodzinowo! Dobrze, ze Asia przypomniala 🙂
Asiu, nie znalam Noé Preszow, dziekuje. Ciekawe teksty.
Dla Ciebie Asiu i wszystkich innych lubiacych francuska piosenke
Clara Luciani, spiewajaca wlasne kompozycje.
https://youtu.be/c0fV4w-wLOU
Nowy – zdrowia i wszystkiego najlepszego!
13c, słońce
U mnie wiosna jak zwykle nieśmiała, ale oznaki są. Rozkwitła forsycja jedynie z ułamanych liści, a w naturze zauważcie… nieśmiała właśnie. Cebulica w całej pełni, ale trawa… nieśmiała! Górka jak to Górka – powolutku…
Ale tak czy owak, coś się dzieje!
https://photos.app.goo.gl/JDjKtKFwpHnPhm7V6
Nowy,
jaknajlepszych moich.
Badz dzielny i nie daj sie, zycze zdrowia i stowy na wstepie!
Muzyczne pocztówki 🙂
https://www.youtube.com/watch?v=P9xaikDoY2I
Nowemu – najlepszego, stolata i nieustającego źródełka malbeca z Mendozy 🙂
Kalendarza pilnowała zawsze Pyra, a potem Jolinek.
Alino – dziękuję za Clarę 🙂
Nie wiem jak z Wasza wrazliwoscia i precepcja, ale mnie dzis, kolokwialnie mowiac, szlag trafil, kiedy o porze w ktorej na tvn24 ogladam i – czekam na to tydzien w tydzien – „Drugie sniadanie mistrzow“ zaczela sie transmisja z pogrzebu.
Ci z nas, ktorzy ogladaja w.w. stacje wiedza, ze trzeba liczyc z tym, ze jakikolwiek np konwektyl partyjny, jakas krotko zwolana konferencja prasowa powoduje, ze ramy programowe w tej stacji zostaja zniesione na rzecz bezposrednich transmisji. To ok, tak deklaruje ta stacja sens swego bytu. To, ze moj ulubiony Marcin Meller przy tym zawsze jest „do tylu“ jakos zaakceptowalem ale, zeby pogrzeb Krzysztofa Krawczyka kanalowi informacyjnemu – za jaki sie uwaza tvn24 – zajal bite 4 godziny, tego nie pojme. Moja LP zapujac stwierdzila, ze transmisja jest „wszedzie“.
Owszem, pogrzeb JPII mamy za soba, Phillip to nie nasze piwo lecz pytanie jest i pozostanie: kto nastepny i jaka pompa? Niemam odwagi na zgadywanke, zwlaszcza w taki czas.
A tak, to nowosci.
Moje pierwsze risotto opisalem, zareczam ze powroce zaniedlugo.
Dzis premiere miala u nas perliczka. Byla kupiona wlasciwie na ten kompleks swiateczny, lecz, jak to zwykle bywa, nalozylo sie pare spraw tak, ze lezala cierpliwie w lodowce, zgodnie z wydrukowana data waznosci.
Nie, nie wymyslilem niczego nowego, mimo czytania w sieci jak mozna by tak, albo tak. Postanowilem tak prosto jak tylko mozna. Rozdzielilem kadlub klasycznie na cztery czesci, posolile i podsmazylem na patelni. Potem z warzywami. szalwia, tymiankiem rozmarynem i pieprzen wlozylem do przykrytej brytfanki na 20 min przy 190°c. Potem przelozylem do pokrywki i otwartcie rumienilem. Do tego kopytka kartoflane, zasmazana kwasna kapusta z podgrzybkami (oh, ta zamrazarka)! Oboje probowalismy objektywnie ocenic, czy perliczka lepsza od kurczaka.
Oboje doszlismy do wniosku, ze ta dzisiejsza lepiej nam smakuje.
Dzień dobry,
Dziękuję Wam bardzo za życzenia i muzykę! Tracy, Beth i innych mogę słuchać codziennie, zresztą bardzo często to robię.
Jestem już po dwóch dawkach szczepionki, czuję się teraz pewniej, chociaż oczywiście z ostrożności nie rezygnuję.
Korzystając ze słonecznej pogody jadę zaraz gdzieś nad wodę, zresztą tutaj można jechać tylko nad wodę.
Jeszcze raz wielkie dzięki za życzenia!
Pepegorze,
w temacie pierwszym – jestem po Twojej stronie, i zastanawiam się, kto z piosenkarzy miał podobny pogrzeb (państwowy!), żyję długo, ale nie pamiętam, żeby państwo kogoś z rozrywkowej półki, niekoniecznie tej najpierwszej, tak uczciło. Przeczytałam słowa listu, jaki prezydent wydał z tej okazji, spiesząc na Wawel z powodu wiadomej rocznicy. Co za banał! Aż chciałoby się pod stół wejść…
No ale mniejsza z tym.
Przynajmniej inne obchody jakby ciszej trochę.
Dzisiaj będzie sałatkowo, dbamy o linię 😉 Perliczki jadłam we wczesnych latach 70-tych, Mama hodowała zacięcie wszystko, co się drobiem zwało oprócz kaczek i gęsi, bo te niestety, robiły wielki nieporządek na podwórku. Smaku nie pamiętam. Na dziko perliczki wystąpiły jako komitet powitalny w Parku Krugera w RPA i wtedy się dowiedziałam, że one stamtąd pochodzą. Niestety, poza parkiem nie występują – gdyby nie park, zostałyby już zjedzone, podobnie jak wiele innych zwierząt.
Przejechaliśmy kawał RPA i poza Parkiem Krugera wydaje się, że żądna zwierzyna nie występuje 🙁
https://photos.app.goo.gl/tX6zVtaFmHRo5wgn8
*żadna!!! a nie „żądna”- do szału mnie doprowadza ten „poprawiacz”!
Niestety, mam zwyczaj napisania i wysłania, nie sprawdzając 🙄
Dwa dni temu byliśmy w rejonie Long Island zamieszkałym głównie przez przybyszów z Indii. Wszystko jest tam z Indii. Na jednym straganie kupiłem owoc tzw. jackfruit, nie bardzo wiedząc co kupuję. W domu okazało się to niewypałem. Po rozkrojeniu wycieka jakiś sok, bardzo lepiący, nie dający się zmyć wodą z mydłem, odporny na spirytus, zmywacz do paznokci i wszystko co mogłem w domu znaleźć. Spróbowałem kilka kawałeczków, które udało mi się wydobyć. Może niezłe, ale nie warte zachodu.
Tym, którzy nie znają – odradzam.
Owszem Alicjo,
niekoniecznie tej najpierwszej polki.
Zdjęcia
https://www.shutterstock.com/pl/search/jackfruit
To jest owoc podobny do duriana, o którym swego czasu Gospodarz opowiadał przy okazji powrotu z podróży na Sri Lankę, o ile mnie pamięć nie myli. Gospodarz przestrzegał, że owoc w smaku tak znakomity, jak… śmierdzący.
Myśmy kiedyś zakupili duriana na azjatyckim targu w Toronto, jadąc do znajomych do Kincardine (przenieśli się do Edmonton, skubańce!). Na 100% był to durian, ale z tych nieperfumowanych odmian. Smak budyniu waniliowego, konsystencja podobna – tak to pamiętam. Był wielkości piłki do gry w kosza, miał podobną skórę, ale kolczastą nieco.
https://en.wikipedia.org/wiki/Durian
Nowy, serdeczności urodzinowe i miłego świętowania 🙂 zanosi się na piękny dzień. Wspominam Twoje zdjęcia ze spacerów nad wodą 🙂
p.s.
Jak Wam pewnie wiadomo, Kanada jest częścią monarchii konstytucyjnej, której głową jest Elżbieta II. Zmarł jej mąż, książę Filip. Nie ma żadnej żałoby narodowej, nic z tych rzeczy, chociaż Filip był facetem, który ze wszystkich krajów na świecie gdzie bywał, najczęściej bywał w Kanadzie. Nie wiem nawet, czy flagi są opuszczone do pół masztu… tak jest, sprawdziłam via komputer, przed Ratuszem jest opuszczona flaga do połowy masztu. Nikt też nie jest „zszokowany” wiadomością (jak donosiły gazety polskie o Brytyjczykach), bo przecież książę był wiekowy i pod koniec życia dosyć schorowany. Ale życie miał królewskie, można powiedzieć 🙂
Wiodące tytuły w gazetach? Covid, covid, covid i przypominanie, co należy robić, a czego unikać.
Tu mi się przypomniało (może o tym już wspominałam), że od początku pandemii nasz premier Justin Trudeau codziennie o godz.11 przed południem zanudza nas śmiertelnie swoim widokiem (to panów, bo panie mają inne zdanie!) i składaniem, jak ja to nazywam, zeznań, co się dzieje w sprawie pod tytułem covid. Powtarza też, co należy, czego nie. Przypomina, prosi, zachęca…
Jerzor szydzi, że „tatuś znowu nadaje…”, a ja uważąm, że to jest ludziom potrzebne, ktoś, kto jest najwyższym urzędnikiem państwowym, jest na stanowisku, nie wyjeżdża na wakacje i pilnuje spraw. I ja takiego sternika okrętu zwanego Kanadą poważam i szanuję.
Z owoców, to delektowalam się dzisiaj mango. Podobnie jak Pepegora zirytował mnie brak ulubionego programu. I te niewybaczalne przerwy, znikanie audycji z powodu ważniejszych wydarzeń z ostatniej chwili…
Nowy-na toast za Twoje zdrowie przygotowałam różne wina, rzec by można do wyboru do koloru 🙂 https://tiny.pl/r23jr
Sto lat w dobrym zdrowiu i niech Ci się wiedzie, jak najlepiej!
A ten owoc, który kupiłeś to chlebowiec, tu więcej na jego temat oraz pomysły, jak przyrządzić:
https://kukbuk.pl/artykuly/chlebowiec-owoc-a-jak-mieso/
Pepegor-podzielam Twoje zdziwienie czy nawet raczej oburzenie z powodu wszechobecnej transmisji z wiadomego pogrzebu. No cóż, jaka władza takie transmisje i telewizyjne priorytety. Ech…
I takie uroczystości. Kto ze zmarłych ostatnio autorytetów i szanowanych osób miał państwowy pogrzeb? Nie ujmując nic panu Krawczykowi.
A już odwoływanie DŚM z powodu pseudokonferencji rządzących to kpina. A zdarza się to bardzo często.
Alino – a tę panią znasz?:
https://youtu.be/SjSCMNZvYqk
https://photos.app.goo.gl/zrtPxGTn16ZdfRbE6
Wiedziałam, że gdzieś dzwoni… Madagaskar!
Mango zajada się Jerzor. Dla mnie za dużo roboty przy jedzeniu (obrać, pokroić itd.) , soku i słodkości, ale jemu pasuje.
Dziekuje Salso.
Nawet moja LP nie rozumie moich watpliwosci.
Ja rozumiem, że śmierć ulubionego piosenkarza boli, ale cholernie drażni mnie podpinanie się pod tak smutną uroczystość różnych… nie wyrażę się. Sępów.
Pamiętam, jak zmarł Czesław Niemen – akurat wtedy byłam w Polsce i na lotnisku wpadło mi w oko wydanie czasopisma „Jazz” z wielkim zdjęciem Niemena, zakupiłam, pierwszy i jedyny raz, bo jazzmanka ze mnie żadna.
No i proszę:
„Nie zagram na pogrzebie Niemena” – mówi muzyk Tomasz Stańko. „Szanuję jego wolę. Czesław nie życzył sobie uroczystości, tymczasem establishment, czyli banda sępów, spowodował, że stanie się inaczej” – dodaje artysta.
Na pomysł, jak uczcić pamięć artysty, wpadł dziennikarz radiowej Trójki Marek Niedźwiecki. Zaproponował, by w dniu pogrzebu wszystkie polskie radiostacje zagrały „Dziwny jest ten świat”. ŻW” pisze, że wielkich ludzi żegnają na ogół tłumy. Rodzina Czesława Niemena chciała pożegnać go jednak w ciszy. Tymczasem powstał medialny szum wokół pogrzebu artysty. Ci, którzy od lat młodości nie sięgali po płyty Niemena, teraz chcieliby oddać mu hołd.”
Nic ująć, nic dodać.
https://photos.app.goo.gl/TWa36wmCzKe9TMiJA
Nowy,
urodzinowe serdeczności – dużo zdrowia i pomyślności!
Nie kupuję owoców zbyt egzotycznych, bo wprawdzie można sobie poczytać, jak się za nie zabrać, ale często jest to dość skomplikowane. Więcej roboty niż przyjemności, a poza tym trzeba wiedzieć, czy owoc jest wystarczająco dojrzały. Z kiwi, awokado nie ma problemów, ale z tymi nieznanymi już tak.
Danuśka,
wino z widokiem to jest to. W dodatku kojarzy się z miłym towarzystwem.
Co do pogrzebów, to pamiętam, że ostatni pogrzeb o charakterze państwowym, ale świeckim miał Emil Karewicz, obyło się jednak bez transmisji TV. A wcześniej – Kornel Morawiecki. Tu już pogrzeb odbył się z wielką pompą i oczywiście transmisją telewizyjną.
Urodzinowe serdeczności, Nowy 🙂
Z perliczką jeszcze nie mieliśmy przyjemności się zapoznać. Może zbiorę się wreszcie na odwagę.
Owocowe egzoty jakoś do mnie nie przemawiają. Spróbuję i nie ponawiam. Natomiast chętnie sięgam po nieznane przyprawy.
Wiadomy pogrzeb wymownie przemilczę.
Jeszcze raz bardzo dziękuję za życzenia!
Danuśka – taki toast musi być skuteczny!
W ramach wyskoku urodzinowego pojechaliśmy na sam koniec wyspy – do Montauk. Cichalowie i Alicjowie wiedzą o które miejsce chodzi, bo tam byliśmy razem.
Niewielkie miejsce oblane z trzech stron oceanem, z latarnią morską zbudowaną z polecenia prezydenta Washingtona. Niestety było trochę mglisto, bezwietrznie, ale i tak ładnie.
Podczytywałem kawiarniane opowieści, szkoda, że się skończyły. A może Danuśka z pomocą Alinki i innych znających Francję skusi się by przybliżyć nam na przykład zakamarki francuskiej prowincji, gdzie w atmosferze, którą sobie tylko wyobrażam, można posiedzieć delektując się winem, gdzie czas się zatrzymał i nie pędzi, gdzie ważna jest tylko chwila, która trwa, wino i towarzystwo.
Kiedyś nocowałem w Madrycie, był środek tygodnia, hotel w samym centrum. Do 4 rano chodziłem od baru do baru, piłem wino, a przede wszystkim delektowałem się tłumem rozbawionych, rozśpiewanych ludzi. Niezapomniane.
To tak tylko pod rozwagę.
Dzięki za dzisiejszy dzień.
Dobranoc 🙂
Z mango warto sie pomeczyc. Uzywam przewaznie jako dodatek do naszej codziennej salatki owocowej. Po cwiartce tylko, bo sa zawsze jeszcze inne owoce, a reszta czeka w lodowce.
Z egzotka mialem inna przygode i wtedy nieustannie musialem myslec o haneczce. Na ostatnim minizjezdzie na Zabich Blotach dostalismy od niej mianowicie minibananowca, ktory potem zajal zaszczytne miejsce na balkonie i bylo widac, ze mu tam dobrze. Na zime znalazlo sie jeszcze miejsce na lawie okiennej w lazience, gdzie krolowal nad orchideami. Ku wiosnie widac bylo wyraznie, ze garnek juz za maly i trzeba bedzie przesadzac. Wybralem wieksze naczynie, dobralem dobra mieszanke ziemi i chcialem wyjac flance tak, aby nie zniszczyc haneczkowago garnka, bo bardzo jest ladny. Tu niespodzianka, nie dosc, ze haneczkowa ziemia jak beton, to i garnek, jakby u gory wezszy niz u dolu. Musialem wiec brutalnie uzyc noza okrajajac skraj, co tez nie bardzo pomoglo, musialem uzyc brutalnej sily zapierajac sie nogami o brzeg garnka i ciagnac co sie da. Cos chyba przesadzilem, bo przez chwile obawialem sie ze to wszystko urwe i caly tego sens wyladuje na smietniku. Jakos sie jednak udalo, bo rosline cala wkoncu umiescilem gdzie chcialem. Ta jednak sie chyba obrazila na mnie, bo przez dobry miesiac nie ruszala sie, odrzucajac raz po raz jakis listek. Juz sie obawialem, ze bede sie musial haneczce tlumaczyc az tu, wreszcie ruszyla. Nasada nowego listka, ktora zwisala jak biedny jakis ciuczek nagle sie wyprostowala i w cztery dni rozwinela sie na piekny listek.
Wiosna, cud!
Opowieść Pepegora trzyma w napięciu do ostatniej chwili 🙂
A biedny ciuczek proponuję wprowadzić do blogowego słownika, toż to przecież cudnej urody określenie! Od razu przypomniało się jedno z ulubionych zdań mojego kolegi rodem ze Śląska, który w zdenerowaniu mówił -O Boże, co za ciul! (zamiast ogólnopolskiegoo-co za głupek!). Przy okazji trochę więcej o tym śląskim ciulu:
https://katowice.wyborcza.pl/katowice/7,35063,24212663,skad-sie-wzial-ciul-slowo-dosadne-ale-nie-wulgarne-nie-wszyscy.html
Nowy-przemyśliwam o Twoim pomyśle na opowieści o francuskiej prowincji, w której jestem zakochana już od dawna, czego zresztą już po raz setny nie powinnam tu nawet przypominać. Qui vivra verra, jak mawiają bracia Francuzi 🙂
A póki co przyjemność francuskiego śniadania, wersja z rogalikami to przede wszystkim domowa opcja niedzielna : https://tiny.pl/r8hxh
Na rozpasane śniadanie można kupić w pobliskiej piekarni(bo w każdym miasteczku jest zawsze gdzieś blisko jpiekarnia) nie tylko croissanty, ale też zrobione z podobnego, rozpływającego się w ustach ciasta-bułki z rodzynkami, czekoladą czy też jabłkami. A jeśli piekarni jest więcej, bo miejscowość większa to trzeba zapytać tubylców, która piekarnia jest najlepsza. Można też ustawić w niedzielę rano w kilkuosobowej kolejce, bo skoro kolejka to znaczy, że tu jest najlepsze pieczywo w okolicy. W niedzielę do 12.00 wszystkie piekarnie są otwarte.
Uwaga, o obecnej godzinie, bo zrobiła nam się już w Polsce i we Francji 11.35, kupuje się tylko bagietkę do obiadu i ewentualnie jakieś ciasto na popołudniowy deser.
Pepe, cudnie opowiedzałeś!
Do przesadzenia naszego bananowca potrzeba było dwóch chłopa 😆
Zazdroszczę Francuzom tych piekarni, targów, małych sklepików, znajomych rzeźników i ogromu kafejek i restauracji. W mojej okolicy były 4 piekarnie, nie ma już żadnej od dawna. Nie ma żadnej rozsądnej restauracji odkąd zniknął Hiszpan, nie ma nawet kafejki, gdzie można by było wypić kawę i zjeść drożdżówkę. Widać ludziom tu mieszkającym to niepotrzebne. A mnie to przeszkadza. Są oczywiście kebaby, Chińczycy czy raczej Wietnamczycy, jest nawet Grek, ale z kebabowym fastfoodem, byliśmy tam raz i więcej nas nie ciągnie.
Francuzi(zresztą Włosi. Hiszpanie, Grecy, czy Chorwaci też) przywiązują ogromną wagę do jakości jedzenia i bardzo szanują dobre rzemiosło, a zatem pracę piekarzy, rzeźników, że nie wspomnę o kucharzach! Ważne są często wielopokoleniowe tradycje. Ważne jest serce, jakie wkłada się w wykonywaną pracę i oczywiście zadowolenie klientów, którzy potrafią docenić jakość tej pracy. To są wartości, które zniszczył komunizm i które z trudem i powoli, ale jednak się odradzają, również nad Wisłą. Kiedy jestem we Francji i słyszę, że ten hotel, oberża, winnica czy zamek jest w rękach tej samej rodziny od pięciu, szęściu czy nawet już nie wiem od ilu pokoleń to podziwiam i chapeau bas!
Ja mieszkam w kraju, który miał jakże inną historię i czasem mi smutno, że z wielu powodów nie możemy pochwalić się takimi miejscami.
Uwaga-nie smucę się zbyt długo, bo mamy w Polsce inne i też cenne zalety 🙂
Jeszcze co nieco o francuskiej bagietce:
https://www.national-geographic.pl/traveler/artykul/francuska-bagietka-moze-trafic-na-liste-unesco-wypiek-ma-powazna-konkurencje
Bagietka pozostała śladem francuskiej obecności we wszystkich dawnych, francuskich koloniach-od krajów Maghrebu po Indochiny.
Nowy-nie wiem, czy Twój pomysł, by opowiadać o francuskiej prowincji jest dobry, bo jak się rozkręcę to mogę stale i na okrągło 🙂
Licho wie, może nie wszystkim odpowiada……?
17c, chmury….
Poza Madagaskarem drzewo chlebowe spotkaliśmy też w lesie Kostaryki. Nie na targu, a na drzewie 😉
https://photos.app.goo.gl/4fC5H5eqhEedGYzL7
MałgosiaW
11 kwietnia 2021
15:01
Małgosiu,
gdzie Ty mieszkasz???
Alicjo, na Bemowie
No kurczę, myślałam, że na jakiejś pustynii 😉
Do najbliższego Tim Hortons (kawa i pączki wątpliwej jakości, jedno i drugie) mam 1700m, a do restauracji… bez środka lokomocji to ho-ho jak daleko!
Klimatyczna knajpka? 14km jak obszył, bo by trzeba było do centrum. Ja to nawet Bemowa zazdroszczę, co tu mówić o Francji 😉
Przy okazji – Nowy, owszem.
Montauk. Nawet weszliśmy wtedy do latarni i złożyliśmy podpis w imieniu blogowej bandy w Księdze gości – teraz biegam po komputrze i szukam, bo nie tak dawno szukałam czegoś innego (jak zwykle) i napatoczyło mi się zdjęcie tegoż właśnie naszego podpisu. Oczywiście znajduję mnóstwo innych rzeczy, ale tego właśnie zdjęcia nie 🙁
Ale na pewno znajdę przy szukaniu czegoś innego z innej okazji 😉
Zwiedziłam Bemowo za pomocą google-earth. Skojarzyło mi się z Nową Hutą 🙄
Typowa sypialnia wielkiego miasta. Paryż też ma blokowiska, zerknęłam – ale jakby jakieś inne. Zupełnie inaczej rozplanowane.
W Paryżu zajrzałam na Gennevilliers.
Danusiu, ogromnie mi brakuje w Polsce tej ciągłości. Zdaje sobie sprawę, że nasze miasteczka i wsie były zupełnie inne, głównie drewniane, a to materiał nietrwały. Dlatego zawsze z zachwytem patrzę na te nieduże miejscowości czy to we Francji, Włoszech czy Anglii. Brakuje nam w rządach, samorządach ludzi z wizją architektoniczną. Wyrządzono już tyle szkód w planowaniu przestrzennym, a te plany nadal nie powstają, albo nie są respektowane. Pojawiają się ogromne osiedla gdzie nie ma odpowiedniej infrastruktury , nie daleko szukając koło mnie. Moje osiedle powstało pod koniec lat siedemdziesiątych. Na początku niczego nie było, ale dość szybko pojawiły się 3 szkoły , 3 przedszkola, liceum, sklepy. Teraz jedna z tych szkół jest na gwałt rozbudowywana, bo po drugiej stronie Lazurowej nie ma nic, a mieszka tam wiele tysięcy osób, a miasto chociaż ma teren zarezerwowany na szkolę to nie jest w stanie doprowadzić tam mediów.
Ursynów i to moje osiedle były budowane w podobnym okresie. Jak dobrze pamiętasz nie bardzo można był wybrzydzać jak dostawałaś przydział na mieszkanie. Cieszyłaś się będzie dach nad głową. Tak się jakoś zdarzyło, że na Ursynów trafili lepiej wykształceni, artyści …. A Bemowa jeszcze nie było, to była Wola, robotnicza Wola. W klatce mojego poprzedniego mieszkania było 12 lokali. Mieszkało tam 6 profesorów , 3 lekarzy , muzyk (znany) , inżynier i szewc. W sąsiedniej klatce znany malarz. To był taki ciekawy dom. Po przeprowadzce czuliśmy się jak na wygnaniu. Na Ursynów metro doprowadzono w latach dziewięćdziesiątych, a do nas może dotrze za rok …
Danusko, opowiadaj, opowiadaj o francuskiej prowincji, robisz to z wielkim talentem.
Asiu, nie znalam tej piosenkarki. Podoba mi sie jej wykonanie ale piosenka, piekna swoja droga, przypomina mi niestety tragiczny los Marie Trintignant, ktora zginela pobita na smierc przez autora i wykonawce tej piosenki.
Bardzo lubie opowiesci Pepegora, sa takie barwne.
W mojej malej mejscowosci sa 4 piekarnie -ciastkarnie, jestem klientka w kazdej z nich. A barow tez jest kilka i kazdy lokal ma swoja klientele, ktora z utesknieniem czeka na ich otwarcie.
Alino, Elapa, Sławek-byłoby miło 🙂 gdybyście mnie wspomagali w tych sentymentalnych, obyczajowych i kulinarnych opowieściach.
Oj, Małgosiu, pamiętam, pamiętam! Ursynów, gdzie mieszkamy razem z Salsą, Kocimiętką oraz Dorotą z sąsiedztwa nie narzeka na brak barów, restauracji, kawiarni itp. Oby odrodziły się po pandemii, bo czytam, że z powodu obostrzeń koronawirusowych w Warszawie zbankrutował co piąty lokal!
Co metra to przypomnę przy okazji niechlubne statystyki-budowa pierwszej linii warszawskiego metra rozpoczęła się w roku 1983 i dopiero w 2008 oddano do użytku cały odcinek z Kabat na Młociny, czyli 21 stacji o długości 23,1 km. Gdyby w takim tempie budowano metro w innych, światowych metropoliach…Ech, szkoda słów.
dzień dobry,
Danuśka – widzę, że rozważania idą w dobrym kierunku. Dziękuję! Znając Alinkę wiem, że na pomoc z tamtej strony możesz zawsze liczyć.
Alino – a jaka jest historia związana z tą piosenką. Czy to było zabójstwo z miłości i zazdrości? Przemoc w rodzinie? Trudno zrozumieć jak można pobić dziecko lub kobietę. A u nas chcą to właściwie zalegalizować z inspiracji bogatej sekty finansowanej ze wschodu. 🙁
W moim mieście właściwie to od dłuższego czasu (i nie jest to związane z pandemią) nie ma miejsc, w których można byłoby spędzić wieczór przy kawie, ciastkach lub nawet piwie ze znajomymi. To znaczy piwo można wypić, ale te nieliczne miejsca zwane „mordowniami” 🙁 raczej odstraszają. Cukiernia Sowy jest czynna w dni powszednie do 18, a w soboty i niedziele do 14.
Restauracje w centrum – sztuk dwie do godz. 18 lub 19. Nawet mimo posiadania ogródka w letnie dni. Królują bary z kebabami i niezbyt smaczną pizzą. Powstała nowa restauracja w starej gorzelni, ale ceny mają z kosmosu. Zapomniałam o letniej kawiarni na przystani, ale to tylko sezonowo. Pamiętam z dzieciństwa kilka kawiarni, cukiernię i restaurację, które działały do późnych godzin wieczornych.
Dość dawno oglądałam ten film, ale dzisiaj bawi mnie tak samo:
https://www.cda.pl/video/123702307
Asia
11 kwietnia 2021
23:25
„Trudno zrozumieć jak można pobić dziecko lub kobietę. A u nas chcą to właściwie zalegalizować z inspiracji bogatej sekty finansowanej ze wschodu. ”
Poważnie?! Jakieś szczegóły, co za sekta, kto chce zalegalizować i tak dalej – czytam gazety, ale nie wpadłam na takie wiadomości. Podrzuć sznureczki, bo dla mnie brzmi to niewiarygodnie.
Alicjo, tu w pigułce https://archiwumosiatynskiego.pl/wpis-w-debacie/ideologia-chrzescijanskich-fundamentalistow-zobacz-jak-dziala-i-manipuluje-ordo-iuris-raport/ Możesz też wejść na ich stronę.
Nowy
spóźnione urodzinowe serdeczności
dni słonecznych, zdrowych, pełnych ludzkiej miłości
nawet gdy słońce za chmurą oblicze swe ukryje
niechaj radość króluje pokonując zazdrości i wredności żmiję
Danuśka – zanudzać? Ależ skąd! Pisz Dobra Kobito o swych podróżach po ścieżkach francuskiej prowincji (i nie tylko prowincji) oraz miejscowych przybytkach serwujących dania, wyroby czy napoje dla tubylców i przyjezdnych.
Zachęcam też Brać Blogową by przyłączyła się do wspomnień kulinarno-podróżniczych.
„Mnię” też wspomnienia, niczym pieśń ludowa, w dudkach dojrzewają, alem nieco zajęta i chęć konieczna praca wypiera.
Mango – owocek godny (czytaj smakowity) i każdy ma swój sposób przygotowania go do spożycia. Nie zawsze prawidłowy. I jam biedziła się niebywale, ocierając dłonie z lepiącego soku, aż podpowiedziano mi jak najlepiej obierać słodką i smakowitą „paskudę”:
https://www.youtube.com/watch?v=yE0NGXZ_HBs
Ja, na mango ma inny patent, jako niepoprawna gadżeciara mam taką krajalnicę
https://fabrykaform.pl/oxo-krajalnica-do-mango-oxo?a_aid=64&gclid=CjwKCAjwvMqDBhB8EiwA2iSmPHYgb0V4WbF9ncrXmImn9kaKi6VtM5jzQjObQB6bC0YiKF4ypl9fzBoCNlgQAvD_BwE
Działa i to całkiem dobrze 🙂
Haneczko,
ja z innej planety. Mam nadzieję, że większość ludzi przedkłada rozumne myślenie niż jakieś tam sekty i nie daje sobie byle czego wmówić. Owszem, o ordo tu i ówdzie było słychać/czytać, ale to można naprawdę traktować poważnie?
O, nocka cicha u mnie, kości bolą okropnie, bo lata już te, reumatyzmy i inne -zmy.
Zażyłam aspirynę i mam nadzieję zasnąć, jak nie – to znowu się przypnę do „Sieci Alicji”.
Echidno,
wywołujesz wilka z lasu – wspomnienia kulinarno-podróżnicze? 😉 Zawsze nadawałam i nie będę się powtarzała. Ale a propos podróży, biorąc pod uwagę różne okoliczności przyrody żal mi, że Down Under ciągle przeze mnie nie odwiedzony ląd. Nie wiem, czy to w ogóle się uda – wiem, jak lecieć, tylko ja już naprawdę ciężko znoszę loty nawet do Europy. Niby głupie 9 godzin…
Nie wiem, czy to nie jest wina tego cholernego covida, że człowiek usiadł na czterech literach i… no właśnie. Siedzimy, rodziny, przyjaciół i znajomych nie widzimy już od prawie 2 lat i tak to się kręci. Za to na pewno podbijam poziom czytelnictwa w Polsce, kupjąc w sieci sporą ilość książek – i czytając je 😉
Alicjo, Ordo Iuris trzeba traktować bardzo poważnie, bardzo.
Wspominajcie. Pójdę z Wami wszędzie (byle po płaskim, ale to tylko w realu).
Alicjo,
„Mam nadzieję, że większość ludzi przedkłada rozumne myślenie niż jakieś tam sekty i nie daje sobie byle czego wmówić” – zdziwiłabyś się. A jak myślisz, dlaczego PIS zajmuje się z upodobaniem demontażem polskiej nauki i szkolnictwa? Im głupszy narod, tym łatwiej nad nim zapanować…
Haneczka i Ewa mają rację. A Ordo Iuris to fundacja bardzo popierana przez obecne władze, jej członkowie są powoływani w skład rządu i instytucji państwowych. Wśród polskich kandydatów do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka był założyciel i prezes OI / na szczęście cała trójka została odrzucona, przynajmniej na razie/ . Choćby to pokazuje, jak silną pozycję mają ci ludzie. I nie można ich bagatelizować.
O zabójstwie Marie Trintignant pisano i w Polsce, ale tylko na początku, jak to zwykle bywa.
haneczko-cieszę się, że dołączasz do szacownej frakcji kobiet nizinnych, do której należymy z dumą i bez uprzedzenia 😉 razem z Krystyną.
I do haneczki raz jeszcze:
zapomniałam Cię zbesztać 🙂 🙂 🙂 w kwesti perliczek, bo przecież perliczki to drób z upodobaniem hodowany w Wielkopolsce! Bardzo proszę, abyś nadrobiła czym prędzej zaległości, bo to ptaszysko zdrowe i smaczne. Na stronie: kuchnia.wp.pl powołano się swego czasu na następujący przepis:
…sposób na przyrządzanie perliczki, przypomniał kilka lat temu na swoim blogu Piotr Adamczewski, znany dziennikarz i krytyk kulinarny. Perliczkową tuszkę należy nasolić z zewnątrz i wewnątrz, a następnie naszpikować piersi paskami słoniny (kilka można włożyć także pod skórkę na piersi). Później nacieramy perliczkę miękkim masłem wymieszanym z imbirem. Pieczemy bez tłuszczu w nagrzanym piekarniku, a potem na wolnym ogniu, następnie znów na takim, by zrumienić ptaka, przez cały czas obficie polewając tłuszczem, który się z niego wytopi. Chuda perliczka bardzo lubi towarzystwo słoniny czy wędzonego boczku. Świetnie komponuje się z winem, zwłaszcza wytrawnym białym. Smak dziczyzny możemy też podkreślić dodatkiem leśnych grzybów.”
My bardzo lubimy perliczki, przyrządzam je najczęściej bez słoniny i boczku, po prostu duszę perliczkowe kawałki w głębokim rondlu z ziołami i nie żałując masła.
🙁
Macie rację. Paskudne rzeczy zaczynają się od małego krzykacza. A takich jest paru.
A ja, i pewnie sporo z Was – wieczni optymiści, że „ludzi dobrej woli jest więcej…”
Wczoraj rzuciła mi się w oczy taka scenka – chwat rosły, ubrany w odpowiedni mundur i zabezpieczenia, żeby jego śliczna zapewne buzia nie ucierpiała, rzuca się z metrową pałą na kobietę. Wszyscy to widzieliście na zdjęciach, filmikach i tak dalej. W rękach tej kobiety nie było chyba nawet torebki, w której mogłaby, przykładowo, ukrywać jakąś bronię. Cokolwiek ona by nie wykrzykiwała – proporcje, proporcje, mocium panie, bo zaraz drugi równie kosmicznie uzbrojony doskoczył. A potem gleba, kajdanki i panowie władzy są spełnieni.
I znowu mi sklęsła, ta wiara w ludzi dobrej woli.
Dobry wieczór,
nasz sposób na perliczkę :
Perliczkę porcjujemy, wieczorem marynujemy. Marynata :
5 łyżek oliwy
1 łyżeczka kopiasta miodu
sok z 1/2 cytryny
5 – 6 ząbków czosnku przeciągniętego przez praskę
2 łyżeczki majeranku
2 łyżeczki rozmarynu
1 łyżeczka papryki słodkiej
1,5 łyżeczki soli
0,5 łyżeczki pieprzu
1 łyżeczka bazylii
Zamarynowaną perliczkę odstawiamy na noc do lodówki.
Rano dodajemy szarą renetę lub pomarańcze. Tu dodatki są dowolne. Pieczemy przez 1 godzinę w temp. 170 , potem 1/2 godziny w temperaturze 150 stopni. Po wyłączeniu piekarnika perliczka dojrzewa w nim przez min. godzinę. Jest super 🙂
Ta marynata pasuje mi na każdy drób. Bym dodała ze dwa-trzy zmielone ziarenka ziela angielskiego oraz listek-dwa laurowe.
Zgłodniałam!!!
Cykliści wczoraj – dzisiaj pada i tylko 9c (wczoraj przy pochmurnym niebie było 20c!)
https://photos.app.goo.gl/oFVKzkjVU2z5e1Mu5
Irek o perliczkach, a ja przypominam sobie moje zmagania z kuropatwami. Wiele roboty, jedzenia mało, ale warto było, jedzenie towarzyskie 🙂
Zrobiłam je „na dziko” (przyprawy etc.). Cośmy się namęczyli przy jedzeniu, tośmy się – to nie jest kotlecik, co to rach-ciach-ciach i po obiedzie, ale kosteczki trzeba obgryzać 🙂
I to ile, żeby człowiek poczuł, że coś zjadł 🙄
…a kordły nie ma 👿
https://www.youtube.com/watch?v=Gt8kt7Arzmk&t=226s
Znowu sie wpisuje, bo kolejny temat poruszony przez Danapole mnie zaciekawil, czyli francuska prowincja i francuskie pieczywo. Nie wiem jak to bylo z widelcami, ale rogaliki (croissanty) Francuzi posrednio zawdzieczaja Polakom, a konkretnie Janowi Sobieskiemu, bo takie pieczywo zaczeto wypiekac w Wiedniu po bitwie z Turkami w 1683, takie tureckie polksiezyce. Maria Antonina podobno przeniosla te tradycje do Francji, gdzie te rozne pieczywa przeciez nazywaja sie „viennoiserie”.
Jesli chodzi o prowincje, to pamietam moje zaskoczenie sprzed ponad 20 lat, gdy przyjechalem do Lille. Spodziewalem sie gorniczo-przemyslowego regionu, a zobaczylem piekne flandryjskie miasta i sumpatycznych ludzi (nawet o nich byla zabawna komedia „Bienvenue chez les ch’tis”). Bardzo tez lubie Doline Loary i czarujace Nohant, gdzie pojechalem sladami Chopina. Budynek gospodarczy dworu Georges Sand jest przerobiony na maly hotelik i cudowna restauracje. Polecam.
Zbesztana (prawie słusznie) jestem pod ścianą. Przy najbliższej okazji kupię perliczkę i zrobię wg przepisu Irka.
To „prawie” wynika stąd, że Wielkopolska może jest zagłębiem, ale wydobycia nie widać. Nie jest łatwo kupić perliczkę. Widziałam chyba w Lidlu. Nic to. W sobotę ruszam na łów.
haneczko-powodzenia!
To ciekawe, bo Wielkopolska jest też zaglębiem szparagów i w sezonie nie ma chyba żadnych problemów, by je w wielkopolskich miastach i miasteczkach kupić.
Pamiętam też, że ceny szparagów u Was zdecydowanie niższe niż w Warszawie.
Kemor-słusznie i z racją przypomniałeś historię croissanta, bez którego dzisiaj francuskie dzieci (i nie tylko dzieci) nie wyobrażają sobie najlepszego śniadania pod słońcem 🙂 Ten rogalik nie był jednak pomysłem francuskich piekarzy, to wiedeńscy cukiernicy wypiekali pierwsze croissanty, które jednak w smaku mało przypominały te obecne.
Co do widelca to do Polski trafił za sprawą królowej Bony, a do Francji dzięki Katarzynie Medycejskiej. Początkowo miał jedynie dwa zęby i na królewskich czy magnackich dworach służył do jedzenia słodyczy. W katolickiej Europie tamtych czasów owe dwa zęby kojarzyły się z widłami, a zatem z wizerunkiem diabła, dlatego też kościół widelec potępiał. Ach, czegóż to kościół nie potępiał w wiekach minionych czy obecnych… Więcej o historii widelca poniżej: https://sklep.amefa.pl/Stolowe-widelki-czyli-historia-widelca-blog-pol-1563166405.html
Dzień dobry,
haneczko , w Lublinie perliczka bywa w Auchan. Kupuję też w Makro.
kawa
Patrzę na mapę Francji i myślę, że opowieści o francuskiej prowincji można by zacząć od regionu wysuniętego najbardziej na koniec świata czyli Finistère . Finistère=fin de la terre, co znaczy właśnie koniec świata. To piękny i ciekawy kawałek Bretanii. Tak, jak w zasadzie w całej Francji co chwila spogląda na nas historia, zachwycają krajobrazy i kusi znakomita, lokalna kuchnia. Jedną z propozycji na zwiedzanie tego kawałka kraju jest szlak enclos paroissiaux-czyli „ogrodzonych parafii”. To wiejskie kościoły budowane w XV i XVI wieku, otoczone murem w obrębie, którego jest cmentarz, ossuarium, kaplica, kalwaria. Oto jedna w takich budowli- kościół w Guimiliau https://tiny.pl/r8qxv
Ogrodzonych parafii nie spotkamy w innych zakątkach Francji, to ciekawostka znana tylko w Basse Bretagne czyli w Dolnej Bretanii.
Skoro mamy atrakcję historyczną to oczywiście znajdziemy obok restaurację. Ta, o której myślę nazywa się „Ar Chupen””: https://cdt29.media.tourinsoft.eu/upload/AR-CHUPEN—GUIMILIAU-2.JPG
Podaje się tu oczywiście gryczane naleśniki z cydrem (dwie bretońskie specjalności), ale szef kuchni słynie przede wszystkim z karczochów faszerowanych na różne sposoby: https://tiny.pl/r8tpj
Dlaczego karczochy? Bo są uprawiane na okolicznych polach, te rubieże słyną właśnie z karczochowych upraw. Szef kuchni należy do karczochowego bractwa aktywnie działającego w tym regionie.
W Saint-Pol-de-Leon odbywa się co roku, w lipcu Święto Karczocha. Pandemia pokrzyżowała niestety świąteczne plany w roku 2020, a co ze świętem w roku bieżącym tego jeszcze nie wiadomo.
Osobisty Wędkarz, który rok swojego dzieciństwa spędził w Bretanii właśnie mi podpowiedział, że muszę koniecznie napisać o bretońskich lizakach, bo wszystkim francuskim dzieciom, które kiedykolwiek spędziły wakacje w Bretanii ten region kojarzy się przede wszystkim z niniches:
https://i.pinimg.com/originals/c4/86/a6/c486a67bbf3425f421773ff2ab64aceb.jpg
Masa na ten dziecięcy przysmak jest wyrabiana ręcznie w wielkich, miedzianych rondlach i składa z cukru trzcinowego, solonego masła (w Bretanii obowiązkowe zawsze i wszędzie, w deserach też!) oraz mleka.
Dzień dobry,
ja myślę że te „tureckie półksiężyce” o których pisze kemor, zawdzięczamy przedewszystkim Turkom, a nie Janowi S. Na świętowanie zwycięstwa , wiedeński piekarz upiekł rogaliki w kształcie półksiężyca. Te pierwsze były z ciasta drożdżowego. Później, we Francji doprowadzone zostały do perfekcji.
Gdyby Turcy wtedy wygrali to rogaliki też by były.
,
Irku, u nas nie ma tych sklepów.
Danuśka, jesteś wielka!
Jeszcze jedno.
Z czym podajecie perliczkę?
9c, na dwoje babka wróżyła, ale podobno ma być słońce.
Finistere – znajdziecie tę miejscowość w jednej z książek Nisi „Matka wszystkich lalek”. Autorka zresztą tam była w celach rozpoznawczych 😉
Perliczki, a także przepiórki bywają okazjonalnie także w Biedronce. Sama nie odważyłam się ich przyrządzić.
Danuśka,
gdybym mogła kupić takie lizaki moim wnukom, byliby zachwyceni. Taka to dziecięca przypadłość chyba wszystkich dzieci. Nie dziwię się, że Osobisty Wędkarz pamięta smak tych lizaków. Oczywiście wszystkie smaki musiałyby być porównane.Mam nadzieję, że za jakiś czas upodobanie do lizaków minie.
Widoki francuskie podziwiam zawsze podczas transmisji z wyścigów kolarskich. Są ciekawsze i ładniejsze niż w innych krajach. Same wyścigi nie pasjonują mnie zbytnio, ale miasteczka i tereny wiejskie oglądam z wielkim zainteresowaniem. Ja mam zresztą genetyczne upodobanie do prowincji 🙂
Ląd, nie miejscowość 🙄
St.Malo też tam przynależy, byłyśmy tam z Nisią, Elapa z Bernardem byli, Sławek Paryski… na wiadomej łajbie oczywiście 🙂
https://photos.app.goo.gl/6o32GcdzYNGHjDib7
Eh, czasy…
Podczas jednego z rejsów codziennie podpatrywałam francuską prowincję, bo był Tour de France 😉
Czyli jak Krystyna, podążając za cyklistami.
Krystyno,
W tym roku ogladajac Tour de France bedziesz mogla zobaczyc Bretanie i moje okolice. Beda 4 dni w Bretanii. 27 czerwca start w Perros-Guirec ( jakies 15 km od mego miasteczka ) i jadac w kierunku Mûr- de- Bretagne przejada przez Lannion – moje miasto. Podobnie jak Ciebie sam wyscig mnie nie interesuje, kolarze sa zbyt naszprycowani srodkami dopingujacymi aby sie tym interesowac.
Pierwszy etap to Brest – Landerneau. Rodzina Leclerc- ta od supermerkatu o tej samej nazwie – pochodzi z tego miasta. Pierwszy supermarket we Francji zostal zalozony przez Eduarda Leclerca w Landerneau. Obecnie w tym miejscu znajduje sie Fundacja kulturalna zalozona przez rodzine. Bylam tam na wystawie dziel Chagalla, Giacomettiego i Picssa.
W ogóle jakiegokolwiek sportu odechciewa się oglądać… wszystko na podwójnym gazie jakby. Ja w tej chwili łażę po Limoges, za bohaterami książki. St.Malo już odwiedziłam.
Teraz Place Miroir, Lannion. I stare uliczki centrum, wąziutkie… Rue de Kerampont, kamienne domy… ładnie.
haneczko-ja nie jestem ortodoksyjna więc perliczkę podaję różnie-z kopytkami albo na przykład z ziemniaczanym puree. Domowy Doradca Kulinarny mówi, że najlepiej by było z przysmażonymi na rumiano ziemniakami. Jako, że perliczkę, która jest dietetycznym i chudym mięsem, piecze się często z dodatkiem słoniny lub boczku(wtedy broń Boże! nie jest za bardzo dietetycznie 🙂 ) to ziemniaki z patelni wydają się być w sam raz!
Jeszcze o cydrze, którego produkcja w Polsce, w ostatnich latach też rozwija się dzielnie i który jest regionalnym napojem zarówno w Bretanii, jak w i Normandii. Cydr pija się w specjalnych filiżankach zwanych bolée. Tu wersja folklorystyczna:
https://www.faiencerie-pornic.fr/photo/cat/1469458483101.jpg
Bardzo lubię te filiżanki, nawet chyba bardziej niż sam cydr 😉
Alicjo-skoro wędrujesz po Limoges to wstąp do Muzeum Porcelany albo pooglądaj te piękne skorupy choćby w witrynach sklepów 🙂 To miasto porcelaną stoi!
https://www.boutiquesdemusees.fr/uploads/photos/977/1465_xxl.jpg
haneczko-ja nie jestem ortodoksyjna więc perliczkę podaję różnie-z kopytkami albo na przykład z ziemniaczanym puree. Domowy Doradca Kulinarny mówi, że najlepiej by było z przysmażonymi na rumiano ziemniakami. Jako, że perliczkę, która jest dietetycznym i chudym mięsem, piecze się często z dodatkiem słoniny lub boczku(wtedy broń Boże! nie jest za bardzo dietetycznie 🙂 ) to ziemniaki z patelni wydają się być w sam raz!
Jeszcze o cydrze, którego produkcja w Polsce też w ostatnich latach rozwija się dzielnie i który jest regionalnym napojem zarówno w Bretanii, jak w i Normandii. Cydr pija się w specjalnych filiżankach zwanych bolée. Tu wersja folklorystyczna:
https://www.faiencerie-pornic.fr/photo/cat/1469458483101.jpg
Bardzo lubię te filiżanki, nawet chyba bardziej niż sam cydr 😉
Alicjo-skoro wędrujesz po Limoges to wstąp do Muzeum Porcelany albo pooglądaj te piękne skorupy choćby w witrynach sklepów 🙂 To miasto porcelaną stoi!
https://www.boutiquesdemusees.fr/uploads/photos/977/1465_xxl.jpg
Przepraszam za podwójny wpis! Kiedyś Łotr informował, że się powtarzamy.
Zajrzałam do sklepu. Ceny na każdą kieszeń, do wyboru, do koloru, na bogato i skromniej… mają różności. Miałabym trudnośći, co wybrać 🙂
https://www.google.com/search?sxsrf=ALeKk03FrgqszmUTfiAAXxO783dBoZVVdA:1618326723055&source=univ&tbm=isch&q=limoges+porcelain&client=firefox-b-d&sa=X&ved=2ahUKEwiwodTrwPvvAhXdGFkFHUGPAzcQjJkEegQIERAB&biw=1312&bih=538
Elapa,
dziękuję za podpowiedź; wszystko zapisane w kalendarzu pod właściwą datą. Przy okazji pozwiedzałam Lannion i malownicze okolice.
Danuśka,
obejrzałam i sklep, i muzeum porcelany. Zawrót głowy od nadmiaru , ale w sklepie na pewno bym coś wybrała, ograniczając się tylko do porcelany ze złoconymi brzegami. A i tak wybór byłby trudny. Na ceny nie zwracałam uwagi.
Jakies 25 lat temu kupilam sobie servise z Limoges, ale ten z nizszej polki. Kolezanka Polka kupowala po kawalku. Jak miala dodatkowe pieniondze to dokupowala. Kupilam caly komplet ale wynegocjowalam nizsza cene. Ciekawe co z nim zrobi corka. U mnie jest duzy sklep gdzie mozna sprzedac stare meble i inne rzeczy. Sa tez serwisy, nie zawsze kompletne ale po 50, 70 czy 80 €.
Haneczko, do tak przyrządzonej perliczki wszystko pasuje. Ziemniaki , kasza gryczana, ryż. Zwłaszcza, że jabłka i marynata dają kapitalny sos .
Haneczko c.d. w Poznaniu są 4 sklepy Auchan, najbliższy Szwajcarska 14.
Wiele lat temu dostalismy zaproszeni na prezentacje tej firmy z Lim… (i tak pochlastam). Byla demonstracja video, ale i autentyczne objekty do „pomacania“. Piekne rzeczy, lecz jakikolwiek zestaw zawsze w granicach 1000 euro.
Tez uwazam, ze do drobiu nie ma scislych regul co do przystawek. Przepis Irka zapisze, bo nadaje sie do wielu rzeczy, lecz dotyczy zwlaszcza marynaty.
Violetta Villas polskiej kuchni zauwazyla natomiast niedawno, ze drobiu sie nie marynuje!
Dziękuję za informacje. Teraz pozostaje upolowanie perliczki.
Tegoroczna wiosna bardzo, ale to bardzo leniwa…
Napisałam dosyć długi tekst z cyklu-opowieści francuskiej prowincji.
Tekst czeka na moderację! Nie wiem dlaczego? Może podzielę go na części…?
Póki co opadły mi ręce 🙁
Podziel – spróbować zawsze można. Ciekawam, z jakiego powodu moderacja? Teoretycznie nie mamy moderatora…
4c, bardzo mglisto.
Wczoraj krążyłam wokół Limoges i Oradour-Sur-Glane, gdzie toczyła się akcja książki podparta wydarzeniami historycznymi – masakra mieszkańców całej wioski przez SS 12 czerwca ’44. Wioska do tej pory jest pomnikiem ludobójstwa, a obok wybudowano nową. Czytałam prawie do rana, chyba muszę dospać…
Ludność Oradure-sur-Glane została wymordowana przez Niemców w zemście za działania partyzantów w tym regionie. W miejscowości Oradour-sur-Glane nie było jednak maquis( francuskiego ruchu oporu). Skrupulatni Niemcy prawdopodobnie pomylili tę miejscowośc z Oradour-sur-Vayres, gdzie rzeczywiście działała aktywna siatka partyzancka.
Generał Lammerding-dowódca dywizji SS odpowiedzialny za tę masakrę oraz drugą, podobną zbrodnię w Tulle został skazany zaocznie na śmierć w procesie, który odbył się w Bordeaux w roku 1953.
Nigdy nie doszło do ekstradycji. Lammerding zmarł w 1971 roku w Niemczech, Praktycznie do końca swoich dni prowadził firmę, którą założył w swoim kraju w sierpniu 1945 roku.
Alicjo-a jaką książkę teraz czytasz lub może już przeczytałaś?
Ok, spróbuję podzielić mój tekst na kawałki. Zobaczymy może przejdzie…
Wczoraj tematem blogwej rozmowy był m.in. Tour de France. W takim razie dzisiaj o innym wyścigu-sławnym i bardzo prestiżowym 24h du Mans, To wyścig, w którym w osobnych kategoriach ścigają się samochody, motocykle i ciężarówki. Zadaniem zawodników jest przejechanie jak największej liczby okrążeń w ciągu 24 godzin. Tor wyścigowy liczy ponad 13 kilometrów, a startujące drużyny samochodowe są trzyosobowe. W roku 2019 ekipa Inter Europol Competition była pierwszą startującą z polską flagą:
https://swiatwyscigow.pl/images/articles/2019/f1-polski-zespol-w-le-mans-24h.jpg
Jest też inna, historyczna twarz tego miasta-Le Mans to Cité Plantagenet czyli stare miasto otoczone murami pamiętającymi czasy starożytne, a także monumentalna, romańsko-gotycka Katedra św. Juliana: https://tiny.pl/r8rzb
Na placu, u stóp katedry, w każde niedzielne przedpołudnie rozkłada się targ, a na targu lokalne specjalności wśród, których króluje rillettes czyli wieprzowe smarowidło zwane też brązowym dżemem ze świni: https://tiny.pl/r89qw
Rillettes we francuskiej kuchni można przygotować z różnego rodzaju mięsa, można je też zrobić z ryb czy krewetek. W mieście, o którym dzisiaj mowa rilllettes przyrządza się jedynie z wieprzowiny. Jej kawałki gotujemy przez wiele godzin w niedużej ilości tłuszczu, im dłużej tym lepiej. Miękkie mięso rozpada się na niteczki, a w czasie schładzania wytopiony i dodany do potrawy tłuszcz zastyga i tak powstaje gęste smarowidło, przysmak prawdziwych mięsożerców
W sieci można oczywiście znaleźć wiele przepisów na ten specjał, poniżej jeden z nich: http://coolandminty.blogspot.com/2013/11/rillettes-wieprzowe.html
Kiedy już spróbujemy rillettes to wpadamy na degustację wina do tej klimatycznej piwniczki ”Cave de Pedro”: https://tiny.pl/r89t5
Le Mans leży rzut kamieniem od szlaku Zamków na Loarą, ale w moich opowieściach postanowiłam oddalić się trochę miejsc, które w przewodnikach po Francji są wymieniane na pierwszych stronach. Pomyślałam, że postaram się przedstawić Francję mniej znaną, ale równie piękną i ciekawą.
Ufff, przeszło! Wydaje mi się, że Łotr nie lubi, kiedy w jednym komentarzu jest zbyt wiele sznureczków. Kiedyś mógł być tylko jeden, teraz dwa linki przechodzą bez problemu.
Danusiu, dzięki, ta Francja mniej znana to dobry pomysł. Po dawnej podróży po Francji z północy na południe pozostał niedosyt tych skoków w bok, bo byliśmy bardzo ograniczeni czasowo. Mam nadzieję , że jeszcze tam wrócę , a wtedy przypomnę sobie Twoje opowieści.
W tym tygodniu urzęduję u wnuków, bo przedszkola zamknięte już trzeci tydzień. Rodzice wytrzymali dwa, uznali, że dzieci już się odwirusowały i mogą w miarę bezpiecznie wykorzystać babcię. W poniedziałek pogoda była doskonała co zostało wykorzystane spacerowo, ale wczoraj i dzisiaj, zgodnie ze słowami „w czasie deszczu dzieci się nudzą” trzeba było walczyć z nudą i nad aktywnością szczególnie wnuka.
Danuśka,
o tę historię mi własnie chodzi. „Sieć Alice” Kate Quenn osnuwa swoją opowieść na tle różnych zdarzeń historycznych, między innymi właśnie akcja wpleciona jest w te wydarzenia, ginie jedna z bohaterek. Oprócz autentycznych wydarzeń historycznych występują też niektóre postacie historyczne oraz autentyczna sieć szpiegowska, szefową której była Louise de Bettignies. Oczywiście na potrzeby książki to i owo jest naciągnięte i podkolorowane, ale autentyczne wydarzenia zgrabnie wplecione w akcję, podobnie jak postaci historyczne.
Książka się kończy w Grasse, okolice którego są znanym zagłębiem perfumowym. Więcej na temat poniżej w sznureczku, ja już polecałam tę książkę, bo czytałam ją dwa razy – za pierwszym razem udając się na Kiribati.
Jakież moje było zdziwienie, gdzie zaraz na początku książki wspomina się Tarawę – stolicę Republiki Kiribati 😯 Ot, przypadek, bo ta Tarawa jest tylko wspomniana, ale zadziwiło mnie.
Teraz się wzięłam za „Łowczynię” tej samej autorki i dopiero 3 rozdziały przeczytałam, ale rzecz się dzieje między innymi w Polsce i o Polakach sporo. Podobny gatunek, wojenno-sensacyjna powieść, wciąga.
https://booklips.pl/premiery-i-zapowiedzi/siec-alice-kate-quinn-powiesc-o-bohaterkach-francuskiego-wywiadu-podczas-i-wojny-swiatowej/
U nas też troszkę sklęsło wiosennie, ale mgła (była jak mleko z rana!) się podnosi w szybkim tempie i już jest 8c. Ktoś mi podesłał z Polski:
https://photos.app.goo.gl/bVTYXMEbpqBHnmqx6
Do francuskich opowieści Danusi dołożę francuską piosenkę:
https://youtu.be/9FFC0uKUnIU
https://youtu.be/PE0IGnkYUrM
https://youtu.be/x9K2ADAr5oQ
Małgosiu-babcie w czasach pandemii są na wagę złota 🙂
Alicjo-tak się trochę domyślałam, że czytasz „Sieć Alice”. Kupiłam tę książkę, kiedy już jakiś czas temu polecałaś tę lekturę. Masz rację, bardzo wciągająca historia.
Asiu-dzięki za francuskie tło muzyczne!
Ja namierzyłam via google-earth Oradour – tę miejscowość żywy pomnik. Myślę, że dla Francuzów to szok zobaczyć ruiny autentycznej miejscowości, wymarłej.
Dla Polaków – no, już nie naszego pokolenia, ale ciągle jednak takie szokujące pomniki ku pamięci są w wielu miejscach. Kto raz zobaczy Oświęcim czy Gross Rozen i tym podobne miejsca kaźni, ten na pewno nie zapomni. Albo poogląda zdjęcia zrównanej z ziemią Warszawy.
Kate Quenn ma dobre pióro, ta „Łowczyni” też zapowiada się sensacyjnie.
U nas 12c i cykliści wybierają się w trasę. Ja już swoją trasę przeszłam – od jeziora trochę zawiewa chłodem, ale słońce świeci.
Rillettes wygląda mniam-mniammmm, nawet mam czysty smalec, w którym mogłabym popełnić mięska wieprzowego nieco, ale Jerzor od razu wrzeszczy, że to bardzo niezdrowe. Co to za argument, życie w ogóle jest niezdrowe 🙄
Do takich „niezdrowych” podaje się alkohol do popicia w celu ułatwienia trawienia! Też podobno niezdrowy…
Dzisiaj przerwa we francuskich opowieściach. Nastrój mam ponury-z powodu koronawirusa zmarła druga osoba z mojego otoczenia. Do tego wszystkiego episkopat, który oczywiście czuje się w obowiązku wypowiadać się na każdy temat, zabrał głos również w kwestii szczepień i szczepionek!
Mimo listopadowej pogody wymieniliśmy opony na letnie, może uda się zachęcić wiosnę do zdecydowanego wkroczenia do ogrodów, lasów i na łąki.
Danuska, przykro mi z powodu Twojej utraty bliskiej osoby.
O wypowiedzi polskiego episkopatu slyszalam dzisiaj o godz. 13 w France-Inter.
Rece opadaja.
Bez twojej, cos mi sie przestawilo
7c, pada… ale zielenieje!
Episkopat jak ten Józek z piosenki Violetty Villas – który wszystko wie! Najlepiej wszystko wie! Powtarzanie takich głupot to samokompromitacja purpuratów…
Nie pierwszy i pewnie nie ostatni raz.
O Violetcie przypomniał Pepegor, mnie się bardzo spodobało określenie Magdy Gessler „Violettą Villas kuchni” 🙂
Na szczęście w kuchni nie musimy kurczowo się trzymać wszelkich prawd objawionych – kto mi zabroni marynować drób?! Niech spróbuje 👿
No więc zielenieje i pierwsza rzecz zielona z mojego ogródka to drobniutki szczypiorek, który jak wysiałam lata temu, tak rok w rok najszybciej się pojawia, a nie ma to jak twaróg ze szczypiorkiem. Drugi pojawia się lubczyk i zaraz po nim rabarbar. A krzaczki porzeczki już rozwijają liście 🙂
Moj rabarbar byl juz w trzech roznych miejscach i nie chce rosnac. Machnelam na niego reka. Bede miala bardzo duzo pozeczek. W wazoniku mam bialy bez, ktory ladnie pachnie.
Od niedzieli mamy slonce ale wiiatr jest bardzo zimny. Dzisiaj na targu kupilam bretonskie szparagi. Nie wiedzialam, ze u nas rosna.
Elapa,
to dziwne, bo rabarbar jest dosyć mocny i inwazyjny, ja zawsze musiałam mu drogę na ogródek przycinać. Mój rośnie nam od kiedy tu jesteśmy (27 rok), a podobno był posadzony jakieś 50 lat wcześniej, parę lat po zbudowaniu chałupy.
Być może Twój rabarbar ma niedobre warunki – czytam, że gleba ma być żyzna z odczynem lekko kwaśnym, a stanowisko słoneczne do półcienia i że go należy podlewać…
Mój jest pod płotem (podobno najlepiej rośnie „po kątach”) i nawet więcej, niż w półcieniu, a gleba na małej warstwie wapienia, więc na pewno nie lekkokwaśna, no i nigdy, przenigdy nie podlewam, bo „se sam rośnie”. Jedyne co robię, to kiedy zakwita, ucinam ten pęd, zanim się na dobre rozrośnie.
https://photos.app.goo.gl/174ZYXXYQmMMMCtv8
https://niepodlewam.pl/rabarbar-uprawa-i-wymagania/
Nie wiem, kto jest autorem zdjęcia i Marzanny, ale to jest piękne 🙂
To w nawiązaniu powrotu zimy w Polsce:
https://photos.app.goo.gl/xGT2UGYpbHFQkFPv5
Danuśka,
„Łowczyni” jest kontynuacją „Sieć Alice”. Równie dobra, trzymająca w napięciu książka. Jak zwykle skonfrontowałam niektórych bohaterów, w tym wypadku bohaterkę,
https://en.wikipedia.org/wiki/Marina_Raskova
Jest to postać umiejętnie wpleciona, jak zwykle u Quenn, w historię opowiadaną w książce. Polecam, bo już prawie kończę i stwierdzam, że warto przeczytać.
Alicjo-dzięki za kolejną podpowiedź, książkę zamówiłam i jest już czytniku!
Elapa-pomachanko, że zacytuję Jolinka 🙂
Francuskich opowieści ciąg dalszy. Dzielę od razu na części, by Łotr czasem znowu nie protestował.
Największa francuska wyspa? Wszyscy wiedzą, że Korsyka, ale jaka wyspa zajmuje zaszczytne drugie miejsce? Myślę, że w Polsce niewiele osób posiada tę wiedzę jak z upodobaniem mawiają nasi politycy. Na drugim miejscu jest atlantycka Ile d’Oleron. Z lądem łączy ją most zatem dojazd na ewentualne wyspiarskie wakacje jest bardzo wygodny. Zanim znajdziemy się na Oleron powita nas na morzu Fort Boyard-forteca, której budowa trwała dłuuuugimi latami, a rozpoczęła się w 1804 roku na rozkaz Napoleona, chociaż sam pomysł zbudowania fortu w tym miejscu narodził się jeszcze za czasów Ludwika XIV: https://tiny.pl/r8lnj
W forcie rezydowało wojsko, mieściło się tu więzienie, a w roku 1950 budowlę zakupił…. belgijski dentysta. Dzisiaj Fort Boyard jest gwiazdą telewizyjnego programu, w którym uczestnicy pokonują swoje słabości. Oglądają ci, którzy lubią tego rodzaju programy.
A sama wyspa? Ile d’Oleron ma piękne, piaszczyste i nie tylko piaszczyste plaże i słynie z przede wszystkim z hodowli ostryg, bo są tu warunki, które ostrygi lubią. Znawcy ostryg z kolei mówią, że oni lubią i cenią tutejsze ostrygi, bo są mięsiste i mają przyjemny lekko orzechowy smak.
Ja nie przepadam za surowymi mięczakami, ale lubię te z piekarnika z dodatkiem białego wina, szalotek i posypane bułką tartą: https://tiny.pl/r8lkz
Dawne kolorowe domki należące do hodowców ostryg już najczęściej do nich nie należą, są wynajmowane artystom, turystom albo urządza się w nich małe bary czy restauracje.
https://media.routard.com/image/49/4/photo.1441494.w630.jpg
Dzisiaj hodowcy ostryg mają porządne domy, a w tych domach na aperitif serwują regionalne wino likierowe Pineau de Charentes (wyspa należy administracyjnie do departamentu Charente-Maritime)
https://vigneronsoleron.fr/93-large_default/pineau-des-charentes-blanc.jpg
Wino jest produkowane w całym regionie, na Ile d’Oleron również, chociaż w latach osiemdziesiątych ilość winnic na wyspie zmniejszyła się o połowę.
Turyści, którzy przyjeżdżają tu na wakacje chętnie jeżdżą na rowerach. Wiadomość dla Jerzora: 110 km ścieżek rowerowych na wyspie o powierzchni zaledwie 174 km2. Natomiast zapaleńcy tacy jak Ewa i Witek 🙂 zaglądają do regionalnego muzeum. W muzeum można zobaczyć, jakie nakrycia głowy nosiły niegdyś tutejsze kobiety- zdjęcie z roku 1915 https://tiny.pl/r8dzq
Przyznam, iż muzeum nie zwiedzałam. Byliśmy na tej wyspie wiele lat temu z kilkuletnią Latoroślą, którą najbardziej cieszyły tutejsze plaże. Nas i naszych przyjaciół cieszyły wszelakie owoce morza i Pineau de Charentes 🙂
Ludzie potrafią włożyć dużo wysiłku, żeby się wyróżnić. Myślę o tym nakryciu głowy. Mam nadzieję, że to odświętne, nie codzienne.
Oczywiście, haneczko, w dzisiejszych czasach takie nakrycia głowy tylko od wielkiego dzwonu, przy okazji świąt związanych z regionem i folklorem.
W kwestii nakryć głowy na złoty medal 🙂 zasługuje Bretania: https://www.youtube.com/watch?v=0TDOjbH8UPw
Koronki przepiękne, ale jak to się utrzymuje na głowie?! A jak wiaterek powieje? A w ogóle co za pomysł, żeby sobie tak życie utrudniać???
Zadziwionam nadzwyczajnie 😯 😯 😯
Alicjo, dlatego juz zniknely. Panie ktore siedzialy w samochodzie mialy pochylona glowe aby czepek sie zmiescil. Widzialam te nakrycia w Finistère jak przyjechalam do tesciow; pozniej bylo coraz mniej az zniknely. W czasie wakacji aby zabawic turystow sa przemarsze w strojach folklorystycznych i mozna zobaczyc rozne nakrycia glowy.
Wiosna dla Łasuchów: https://youtu.be/AkyZVhpGpvY
Też prowincja, belgijska, ale może być i francuska i polska 🙂 https://youtu.be/AkyZVhpGpvY
Asiu 🙂 Ty o łące i owadach, a ja właśnie otrzymałam wiersz o łące i Kaczce Dziwaczce:
Na łące opodal krzaczka,
Mieszkała kaczka-dziwaczka,
Lecz zamiast trzymać się łąki
szukała dobrej szczepionki.
Raz poszła więc do tawerny:
„Dajcie mi fiolkę Moderny!”
Tuż obok była apteka,
„Poproszę Astra Zeneca!”
Udała się do dilera:
„Chciałabym dawkę Pfizera!”
a potem, nienasycona:
„Gdzie tu dostanę Johnsona?”
W kącie za starym śmietnikiem
ktoś ją ostrzyknął Sputnikiem.
Martwiły się inne kaczki:
„Co będzie z takiej dziwaczki?”
Aż nagle znalazł się kupiec:
„Na obiad można ją upiec!”
Pan kucharz kaczkę starannie
Piekł, jak należy, w brytfannie.
Lecz zdębiał, obiad podając,
bo z kaczki zrobił się zając –
miał Wi-Fi, czip i walonki…
Takie to były szczepionki!
Tu znajdziesz filmik z nakładania czepca. Byle wiaterek go nie zwieje…
https://www.eryniawtrasie.eu/31667
Ja już tę Dziwaczkę gdzieś czytałam, nie pamiętam gdzie, ale ta wersja wydaje mi się nieco inna. Tak czy owak – niezła przeróbka, Mistrz by nie miał za złe 🙂
Zauważcie, że północne wybrzeże Europy koronkami słynie – przecież Brabancja, czyli kawał Holandii i Belgia, a teraz Bretania na placówce cokolwiek wysuniętej 🙂 Pamiętam, jak mi szczęka opadła w Brukseli, musiałam się przed każdym sklepem z koronkami zatrzymać, a do niektórych nawet wejść. Nie, nie pytałam o ceny – pasłam oczy! W Belgii nawet architektura jest koronkowa:
https://photos.app.goo.gl/9F46v8GXqiFaB5z2A
Ja mam wielkie poszanowanie dla takiej roboty, bo wiem, ile precyzji i czasu to kosztuje, nie mówiąc o umiejętnościach i artystycznym talencie. Miałam kiedyś koronkową serwetę od tej pani (warto posłuchać!):
https://www.youtube.com/watch?v=LOI3XZo7JkI
Serweta była na zamówienie pewnej Amerykanki, była mniej więcej wielkości tej parasolki (!) i podobny, ale chyba bardziej „gęsty” wzór. Pani zażyczyła sobie 200$US, a ja pomyślałam, że to przecież niedrogo, zważywszy, ile pracy w wyszydełkowanie serwety weszło. Potem żałowałam, że dla siebie nie kupiłam, ale nie mam stosownego stolika. To było jakieś 15 lat temu, ale wiem, że panie z Koniakowa mają swoją stronę i tam można zakupić różne cudeńka, zajrzyjcie:
https://mypoland.com.pl/17-koronka-koniakowska?p=2
…a w ogóle jest tych stron od zarąbania, wystarczy wklepać hasło „koronki koniakowskie”. Ta serweta, o której wspomniałam, była wykonana z bardzo cienkich nici – umiem robić na szydełku (która z nas nie robiła kołnierzyków do fartucha szkolnego?), robiłam podstawowym wieku szkolnym sporo serwetek, ale nie takiego kalibru i kunsztu! No i nie z takich cienkich nici jak to, co tu widzę – nie wszystkie są tak bardzo cienkie, ale to się rzuca w oczy.
Młode góralki wymyśliły stringi – do mnie to nie przemawia, bo jednak ściegi szydełkowe są zbyt mało subtelne w sensie gładkości, a bielizna powinna być delikatna, gładka. Z moich szydełkowych szaleństw oprócz szydełkowych kołnierzyków robiłam czapki, drobne bluzki – bezrękawniki, pończochy ażurowe oraz jeden kostium kąpielowy typu bikini, a co 😉
Był z cieniutkiej wełny 100%, która bardzo szybko się zbiegła – woda/słońce… więc był to kostium na jeden sezon. Wtedy też stwierdziłam, że nie ma to jak materiałowy kostium, gładki, szybko schnie…
Danusiu, bardzo mi przykro, ze utracilas znowu bliska Ci osobe. Nie wiem co powiedziec, bo nie wiem kto to byl konkretnie dla Ciebie. Przykro mi i tyle, bo co by nie powiedziec, trudno nie otrzec sie o banal.
Covid swoje, a dama z kosa zbiera nadal na zwyklym sobie skraju. Kolezanka z pracy gdzie pracuje moja LP, lat 34, samotna matka, synek lat 7 rzucila sie w ubiegla sobote pod pociag. Moja ja dobrze znala, bo miala u niej zabiegi. Tzn, ta nieszczesliwa wykonywala na mojej zabiegi, bo to tam normalne, chociazby ze wzgledu na krotkie drogi. Szok, normalnie szok, jesli sie w tym siedzi. A normalnie, nie wszyscy nawet potrafili sobie skojarzyc kto to byl. Zaklad rehabilitacyjny ma pod setke zatrudnionych, w tym jeszcze filiale. Moja musiala wyjasniac, ze to ta, ta drobna, chudziutka, cichutka, jakos niezauwazalna. Moja czesto podrzucala jej jakies ciuchy z ktorych wnuczka wyrosla.
Chcialoby sie jakiegos panaceum na to, kiedy trzeba by sie zajac kims, czyms kiedy jest na krotko przed katastrofa.
Najpierw trzeba dostrzec – Ameryki nie odkryję, nikt tak sam z siebie nie kończy z życiem, bo akurat naszła go taka chętka. Depresja. I to krańcowa. Bezobjawowa, można rzec. Po cichutku. Nieskarżąca się, jak Twoja LP określiła – niezauważalna. Niewysyłająca żadnych niepokojących sygnałów, więc jak ktoś miałby dostrzec.
W takim wypadku nie wiesz, czy masz się zająć, wyciągnąć pomocną dłoń, czy zagadać, zapytać – bo jeśli to zostanie uznane za wkraczanie na nie swoje terytorium, za wścibstwo, to co wtedy? Są ludzie, którzy by zaryzykowali, zagadnęliby. Nie wiem, czy zauważyłabym taką osobę, która nie chce być zauważona. A może jest po prostu chorobliwie nieśmiała? Miałam na myśli inną piosenkę, ale od razu mi się przypomniał Marek Grechuta, który napisał te słowa, a kto z nas wiedział, że Marek, ten nasz idol, piosenkarz- poeta, był dwubiegunowcem i zmagał się z depresją lata całe. Ujawniła to dopiero po jego śmierci Danuta we wspomnieniach „Marek”.
https://www.youtube.com/watch?v=mvMwQkjvaY8
Może odnajdziesz w wyludnionym domu
Bukiecik włosów na ściętej pościeli
I białą jabłoń kwitnącego szronu
Okrutne piękno żelaznego świata
Oświecać będzie naszych snów podziemia
Ziemia zapłonie jak zamierzchła lampa
I nasze ciała będzie w tła przemieniać
Łagodne piękno współczesnego świata
Osłaniać będzie nasze jasne czoła
Do starej ziemi wciąż będziemy wracać
Jeżeli nawet tylko cisza nas zawoła
O kruche światło przemiennego świata
O Ziemio nasze wspólne ciężkie serce
Jeżeli nawet zabłądzimy w gwiazdach
To tylko twoje serce nas uśmierci
Może zdążymy ci jeszcze dopomóc…
(słowa- Marek Grechuta)
Pepe, do dzisiaj dręczy mnie takie wspomnienie.
Pędziłam (kiedyś byłam szybka) w Szalenie Ważnej Sprawie, przywitałam się promiennie i pognałam dalej. Parę dni później byliśmy na pogrzebie. Dowiedziałam się rzeczy, o których nie miałam pojęcia, ale i tak mam sobie za złe, że nie zatrzymałam się, nie zamieniłam choć paru słów. Uwiera mnie, że nie poświęciłam chwili uwagi drugiemu człowiekowi, choć pewnie niczego by to nie zmieniło.
p.s.To mógłby być też piękny „poemat na temat” tak bardzo współczesny, nie zatruwać Ziemi („Ziemia -ojczyzna ludzi!” – Stan Borys „To Ziemia”)’ parę dni temu oglądałam Opole’79 i już wtedy, dawno temu Jan Kaczmarek wyśpiewywał:
Zanim zdechnie w oceanie struty ropą śledź ostatni
A ostatniej trawy źdźbło przykryje pył
Zanim w Leśniczówce Pranie gigantyczny motel stanie
Zanim ciszę leśną zmąci jazgot pił
Zanim zniknie pod betonem osiedlowych skwerków reszta
A w piwnicy odda ducha szara mysz
Zanim wszystko co zielone, co w pachnącej trawie mieszka
Na podeszwach rozniesiemy wzdłuż i wszerz
Do serca przytul psa
Weź na kolana kota
Weź lupę popatrz – pchła!
Daj spokój, pchła to też istota
Za oknem zasadź bluszcz
Niech się gadzina wije
A kiedy ciemno już i wszyscy śpią
I matka śpi, ojciec śpi, babcia śpi, córka śpi, żona śpi
Zapylaj georginie
Nim zatruje aerozol do cna życie morskim świnkom
I przesłoni góry ciąg dymiących hałd
Nim słowiki i skowronki stracą głosy i umilkną
W metalicznym ryku rozwydrzonych aut
Nim karmiona sztucznie krowa da zielone, chude mleko
Zanim wzruszysz się wąchając sztuczny kwiat
Zanim naturalny erzac w krew ci wejdzie tak daleko
Że polubisz plastikowy, śmieszny świat
Do serca przytul psa
Weź na kolana kota
Weź lupę, popatrz – pchła!
Daj spokój, pchła to też istota
W jeżyny nura daj
Lub usiądź na mrowisku
To może nie jest raj
Lecz trwaj tam, trwaj
W jeżynach trwaj
Wiosna, maj, a ty trwaj!
A ty trwaj, a ty trwaj!
Bo to jest w końcu – wszystko…
Tekst: Jan Kaczmarek
https://www.youtube.com/watch?v=cBpHMZOxodI
p.s. Jak się powtarzam, to zwalcie to na moje leciwe lata oraz pół butelki australijskiego Yellow Tail, któreśmy z J. wypili. Mogę się powtarzać także z tego powodu, że czasem mam zamiar coś napisać, a potem nie sprawdzam, czy już to napisałam, czy dopiero zamiaruję.
Ach, wrocławska Elita! To byli czasy…..
p.s. Ucięło mi słowa piosenki Grechuty – Może usłyszysz wołanie o pomoc. Wysłałam, nie sprawdziwszy…Poprawiam, bo „może usłyszysz wołanie o pomoc” jest tu najważniejszym motywem:
Może odnajdziesz w wyludnionym domu
bukiecik włosów na ściętej pościeli
i białą jabłoń kwitnącego szronu
może usłyszysz wołanie o pomoc
może usłyszysz wołanie o pomoc
może usłyszysz wołanie o pomoc
Okrutne piękno żelaznego świata
Oświecać będzie naszych snów podziemia
ziemia zapłonie jak zamierzchła lampa
i nasze ciała będzie w chłam przemieniać
może usłyszysz wołanie o pomoc
może usłyszysz wołanie o pomoc
może usłyszysz wołanie o pomoc
Łagodne piękno współczesnego świata
osłaniać będzie nasze jasne czoła
do starej ziemi wciąż będziemy wracać
jeżeli nawet tylko cisza nas zawoła
może usłyszysz wołanie o pomoc
może usłyszysz wołanie o pomoc
może usłyszysz wołanie o pomoc
Okrutne światło przemiennego świata
oziębia nasze wspólne ciężkie serce
jeżeli nawet zabłądzimy w gwiazdach
to tylko twoje serce nas uśmierci
może zdążymy ci jeszcze dopomóc
może zdążymy ci jeszcze dopomóc
I w dobijaniu śmiertelnie raniony
do gwiazd do których żywi nie słyszeli
i w ocaleniu kruchej łzy z ogromu
może zdążymy ci jeszcze dopomóc
może zdążymy ci jeszcze dopomóc…
Danuśko,
dziękuję za francuskie opowieści. Jest jeszcze tyle miejsc do zobaczenia…
Również mi przykro z powodu bliskiej Ci osoby.
Kochani-dziękuję za słowa otuchy i pocieszenia.
Pepegor-bardzo przygnębiająca ta historia młodej kobiety, która rzuciła się pod pociąg.
Odwiedziliśmy dzisiaj centrum ogrodnicze, które mamy praktycznie po sąsiedzku na Ursynowie. Jest znakomicie zaopatrzone i cieszy się ogromnym powodzeniem wśród mieszkańców naszej dzielnicy, Salsa też dobrze zna to miejsce.
Ciekawa jest historia rodziny, która prowadzi już od bardzo wielu lat ten ogrodniczy biznes, Na terenie tej rozległej posiadłości mieści się zabytkowy, modrzewiowy dworek:
https://www.haloursynow.pl/artykuly/zabytkowy-dworek-modrzewiowy-zostanie-uratowany-to-gwiazda-rodziny,14882.htm
Piękna, bardzo budująca historia.
Mnie się nawinęła gazeta, i tak a propos ratowania dworków i różnych takich:
https://walbrzych.wyborcza.pl/walbrzych/7,178336,26988728,noblista-kupila-wille-dawnego-wydawcy-powstanie-tam-pensjonat.html#s=BoxOpImg12
Gdybym ci ja miała środki, też bym… na Dolnym Śląsku wiele „poniemieckości” się rozpadło, a wiele warto ratować.
Ja dzisiaj grzebię w archiwach i przy okazji natknęłam się na jeszcze jeden rozdziałek mojej działalności druciarskiej – na zabawki forsy nie było, ale od czego pomysłowość? I zanim ta kolejka, to ulubiony pajac-przytulanka. Poszła w ludzi po czasie.
https://photos.app.goo.gl/wtjJvvnCLEdSg78R7
Dzień dobry,
Danuśka – dziękuję za francuskie opowieści, skłaniają do marzeń o podróżach, które coraz bardziej oddalają się w niepewną co do długości i warunków przyszłość.
Dzisiaj jednak chcę Ci podziękować za link o posiadłości państwa Karniewskich. Tak się w przeszłości złożyło, 50 lat temu, że w opisanym dworku miałem przyjemność kilka razy gościć. Studiowałem na jednym roku z siostrą wspomnianego w artykule Michała – Elżbietą Karniewską, a alfabetyczna bliskość nazwisk usadowiła nas w jednej grupie. Przemiła Ela, której jedynym, niezmywalnym makijażem twarzy był zawsze wspaniały uśmiech tam mieszkała i czasami urządzała przyjęcia imieninowe dla koleżeństwa z roku. O historii budynku wtedy nie wiedziałem, Ela nic nie mówiła, albo ja nie pamiętam.
Ja tego domku szukałem, ale po tylu latach nieobecności okolica się tak zmieniła, że nic nie mogłem poznać. Dzięki za przypomnienie, kiedyś zatrzymam się tam zapytać o koleżankę z roku. Nasze drogi się rozeszły po skończeniu studiów.
A to historia ! I samego dworku, i Nowego, który poznał to miejsce.
Od dawna zabieram się do odświeżenia mojej wiedzy z geografii, bo dalekiego świata nie odwiedzam, a wiadomości szkolne mocno się pozacierały. W końcu, trochę pod wpływem opowieści Danuśki, wyciągnęłam atlasy, zakupiłam nowe mapy/ w formie podkładek na biurko/ i odkrywam na nowo dalekie i bliższe rejony 🙂 . Bardzo mi się to podoba, a w dodatku to dobry sposób odstresowanie się.
Juz jakos fajniej.
Danusko, ten dworek tez mnie zaintrygowal, a jak teraz Nowy jeszcze dodal, ze tam bywal, to to historia nie tylko znakomita, ale i taka, ze wybija nas, mam nadzieje, na inna orbite, na inny poziom nastroju.
Obawiam sie tylko, ze te z grubsza 200 tys miejskich i te drugie tyle srodkow wlasnych moze najwyzej zalatac pare najwazniejszych spraw. Wybaczcie, ze tak gleboko zagarniam, ale przez cwierc wieku zajmowalem sie takimi sprawami, wiec nie moge inaczej. Obawiam sie, ze postawienie tego budynku na przyslowiowe „nogi“, bedzie wymagalo wielokrotnosci tej sumy. Celem musi byc i pozostac: doprowadzenie tego budynku do jakiejs uzytkownosci, do ponownego korzystania z tych pomieszczen w jakiejkolwiek formie, a najlepiej by bylo, aby ktos tam znowu zechcial zamieszkac. Wtedy jest ogrzewanie, przewietrzanie i regularna kontrola. Nie macie pojecia, jak szybko takie budynki moga doslownie zgrzybiec, kiedy ostatni mieszkaniec je opusci.
Nowy-cieszę się, że udało mi się, w zasadzie przez przypadek, przywołałać Twoje miłe wspomnienia 🙂
Szczęśliwe zakończenie, czyli aktualizacja dworkowa https://www.haloursynow.pl/artykuly/perla-architektury-drewnianej-na-ursynowie-uratowana-xix-wieczny-dworek-izba-pamieci,16932.htm
Krystyno, też tak podróżuję, mamy bardzo porządną mapę Francji.
Nowy, świat jest naprawdę zdumiewająco mały.
Danuśka, powtórzę się – jesteś naszym Słoneczkiem.
Owszem, świat jest zdumiewająco…
https://photos.app.goo.gl/itA2A88Rt9irmsnW8
Gdyby nie Danuśka, to blog byłby, Nisiejowe powiedzonko przywołując, sklęsł byłby.
Żesz nam świeć Słoneczko ze swoim Francuzem!
Czy on wie, ten Francuz, że jest wartością dodaną i w ogóle? Jak nie wie, to niech wie!
https://photos.app.goo.gl/6oKT4kUGZ9E2zgks9
Żeby nie było, to całostka wspomnień z tegotam:
https://photos.app.goo.gl/UAeqm8InjcGVoBe42
Och, Alicjo!
Haneczko kochana.
A jakżesz och! Do tego, bo mam takie i takietam:
Życie nie stawia pytań
Życie po prostu jest
Czasem zębami zgrzyta
A czasem łasi się jak pies
A Ty, który wszystko wiesz
Znasz wszystkie kwasy i zasady
Powiedz nam jak to jest
Po tamtej stronie lady
A Ty, który wszystko znasz
Terminy, święta i zagłady
Powiedz nam jak jest tam
Po tamtej stronie lady
Czy się tam sieje zboże?
Czy się po prostu trwa?
Czy jest tam jakieś morze?
Czy jest taki ktoś jak ja?
Życie nie daje nagród
Życie nie daje wiz
Życie to trochę szabru
A bardzo rzadko czysty zysk…
(Agnieszka O.)
Idę dospać albo co – im starsza jestm, tym z tym spaniem problemos, problemosQ
Wzruszyłam się potężnie i tyle, a Osiecka była i jest genialna.
Ja również wzruszyłam się i zarumieniłam od stóp do głów. Wzruszyłam oglądając alicjowe zdjęcia i wspominając tych, co bywali na zjazdach, a teraz zjazdują już tylko na chmurce…
Wzruszyłam się i zarumieniłam czytając Wasze komentarze, jest mi bardzo miło i ciepło na sercu, dziękuję!
haneczce wielkie merci za aktualizację dworkową, a Krystynie za… zakupienie nowych map 🙂
Po raz kolejny powtórzę za Pyrą-blog potęgą jest i basta! Sami od dawna wiecie, że stworzyliśmy tu WSZYSCY RAZEM (łącznie z tymi, którzy już odeszli) super blogową bandę!
Zatem, jeśli francuskie opowieści jeszcze Wam się nie znudziły to dzisiaj proponuję ciąg dalszy.
Opowieść Aleksandra Dumas oraz film „Trzej Muszkieterowie” znamy wszyscy, a dźwięk szabli tych dzielnych bohaterów dźwięczy nam w uszach do dzisiejszego dnia 🙂 Pamiętacie, jak to było:
młody Gaskończyk d’Artagnan przybywa do Paryża, aby zaciągnąć się do gwardii muszkieterów królewskich. Już pierwszego dnia popada w terapaty narażając się kolejno trzem muszkieterom- Atosowi, Portosowi i Aramisowi, z których każdy wyzywa go na pojedynek. Jednak w wyniku zadziwiającego splotu okoliczności, wszyscy czterej muszą się zjednoczyć w walce przeciw wspólnemu wrogowi- demonicznemu kardynałowi Armandowi de Richelieu- szarej eminencji królestwa na czele, którego stoi beznadziejny król Ludwik XIII.
„Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego” to zdanie z powieści Dumas przeszło do historii. Ci czterej dzielni rycerze mają swój pomnik, gdzie? Oczywiście w Gaskonii, na placu tuż przed katedrą, w mieście o dźwięcznej i jakby trochę znanej dla ucha nazwie Condom https://tiny.pl/r88nk
Przy okazji przeczytałam, że autor pomnika o rosyjsko-gruzińskich korzeniach Zurab Ceretelii ma w swoim dorobku różne dokonania, w tym też statuę Jana Pawła II w bretońskim mieście Ploërmel (Bretania powraca niczym bumerang) oraz ciekawy pomnik Kolumba w Sewilli: https://tiny.pl/r88np
Condom i nasze Mrągowo nawiązały przyjazne relacje w roku 2018, co kto wie… może kiedyś… zaowocuje miłością do polskiej wódki w Gaskonii oraz upodobaniem dla szlachetnego armaniaku na Mazurach 🙂 Bo Gaskonia to kraina tego właśnie trunku. Nie denerwujcie się oglądając poniższe zdjęcie, bo armaniak można kupić dużo taniej: https://tiny.pl/r88n3
Gaskonia to kuchnia marzeń dla niewegetariańskich łasuchów z całego świata, jako że kaczymi wątróbkami stoi (producentów tego specjału znajdziemy też w innych regionach) Foie gras oraz konfitowaną kaczkę kupimy na każdym targu i zamówimy w prawie w każdej restauracji. Znalazłam film, który pokazuje, w jak prosty sposób można przygotować fła grasy. Proszę tylko, abyście się nie zżymali na to, że szefowa kuchni jakoś w ogóle się nie uśmiecha i na dodatek kocha wszystkie zdrobnienia w rodzaju grzaneczka, winogronko, masełeczko, wątróbeczka: https://www.youtube.com/watch?v=NbZGsnTpuNE
I jeszcze o nazwie miasta, bo pod tablicą na rogatkach Condom(wym. Kondom) fotografują się wszyscy Anglicy. My zresztą też, swego czasu, to zrobiliśmy
Otóż nazwa nie jest związania z tym małym pakuneczkiem, który przydaje się podczas miłosnych uniesień. Condom to nazwa z wieków bardzo odległych, kiedy Francję zamieszkiwały plemiona Gallów-condatomagus znaczyło w tamtych czasach miejsce targowe, w którym spotykają się dwie rzeki , bo Baïse i la Gèle to dwie rzeki przepływające przez miasto.
Miasto Condom postanowiło jednak wykorzystać z humorem skojarzenia nasuwające się prawie wszytkim turystom i otworzyło w 2004 roku Muzeum Prezerwatywy. Chwała za takie inicjatywy 🙂 Już wiedzę, co działo by się u nas, gdyby komuś przyszedł do głowy taki pomysł.
Kolejna piekna francuska opowiesc Danuski , ktora jest dla mnie juz od lat blogowym sloneczkiem. I kiedy zachodzi taka potrzeba, uspokaja « rozpalone glowy « , robiac to z taktem i wyrozumialoscia. Bo Danuska jest uosobieniem zyczliwosci.
Z przyjemnoscia obejrzalam film (mialam napisac filmik…) o foie gras. Szefowa osniesmielona ale dziennikarz p.Piszczak sympatyczny mowi za dwojga.
Pojde sladem Krystyny i poszukam map-podkladek na biurko.
Ze wzruszeniem obejrzalam podane przez Alicje zdjecia sprzed 10 lat.
https://photos.app.goo.gl/41SX3oUtb1X4MKuq7
Też z przyjemnością czytam francuskie opowieści Danuśki.
Na ARTE można obejrzeć dokumentalny film francuski o prawdziwym d’Artagnan.
Był postacią historyczną, w jego rodzinnej miejscowości ma swój własny pomnik.
A.Dumas napisał Muszkieterów zainspirowany wspomnieniami pana d’Artagnan.
Wideo o wątróbce z winogronem przednie!
Alicja,
skąd te kieliszki?
Oczywiście z Krosna!
A champagne z Napa Valley, ale maja prawo jako jedyni chyba na świecie poza Szampanią używać nazwy „champagne”
Ogromnie lubię czytać te opowieści Danuśki. Ja dziś trafiłam na film o soli z Guerande i tamtejszych salinach. Farmerzy zajmujący się produkcją tej unikalnej soli zwani są `żniwiarzami`. Podobno wielkość grudek soli i jej smak zależy od rodzaju wiatru jaki wieje i suszy sól.
Właśnie zauważyłam jest NOWY wpis!