O ziemniaku, ciag dalszy

Ciekawe, że w okresie, kiedy nie mieliśmy wyboru pomiędzy wieloma pysznymi potrawami, bo rynek był na poziomie zerowym, o ziemniaku wyrażaliśmy się pogardliwie. Nie ceniliśmy tego warzywa, choć był jednym z niewielu dostępnych. Teraz, kiedy odbiliśmy się od dna, zaczynamy dostrzegać walory kartofelków dla naszej kuchni i podniebienia. Jak miło widzieć w jednym z dużych supermarketów całe stoisko zapełnione woreczkami z rożnymi gatunkami kartofli, opatrzonych dokładnymi opisami, jakie są ich cechy i przeznaczenie. To jeden z tych produktów, który przeżywa radykalne wzloty i upadki. Zaczęliśmy więc znów odkrywać prawdę dawno objawioną, że pospolity ziemniak ma witaminy i szereg innych wartościowych składników, że można zrobić z niego wiele potraw i że ma doskonały smak.
Czy próbowaliście kiedyś pyrek z gzikiem? Ja raczyłam się nimi dawno temu u jednej z poznańskich ciotek. Pyrki były pieczone w ogrodowym ognisku, parujące, posypane leciutko solą, podane z doskonałym twarogiem. To było jedzenie!
A robione od czasu do czasu przez Mamę pyzy, arcykartoflane danie? To było święto łasuchów. Podawane z pieczonym schabem, którego kruchość i soczystość zarazem gwarantowało inne niż obecnie, przycinanie mięsa, na którym pozostawiano bardzo niezdrową a pyszną warstwę tłuszczyku. Przecież wiedziała to sama Ćwierczakiewiczowa, że zarówno zbyt mały, jak pozbawiony owej tłuszczowej otoczki kawałek schabu „jest niesmacznym”. Przygotowywanie pyzowej uczty to było pół dnia pracy: tarcie (na tarce!) i pracowite wyciskanie masy ziemniaczanej, mieszanie jej z ziemniaczanym puree i kształtowanie okrągłych klusek. Gotowane dość długo, miały szary kolor i wyborny smak.
Zapraszali się, lub byli zapraszani na pyzy do mojego rodzinnego domu, liczni znajomi Piotra i moi. A przypomniała mi to nasza spotkana po latach koleżanka ze studiów, dla której, podobnie jak dla mnie było to miłe, ciepłe wspomnienie gościnności, serdeczności i… młodości. No i oczywiście, niezrównanego smaku.
Dziś częściej niż domowe pyzy jadamy kopytka, albo włoskie gnocchi (kupowane gotowe). Przygotowuje się je bardzo podobnie, a różnią się głównie kształtem no i oczywiście dodatkami.
Niech żyją ziemniaki!