Muszę odszczekać

Narzekałyśmy już kilka razy na rozmaite diety i na to jak utrudniają życie, na przykład, gdy zamierzamy zaprosić gości. A tymczasem to właśnie diecie zawdzięczam jedno z milszych doświadczeń kulinarnych ostatniego czasu.
Byłam na lunchu u koleżanki, która nie jada wielu różnych rzeczy. Trzeba przyznać, że podjęcie jej posiłkiem kilka tygodni temu wymagało ode mnie sporo gimnastyki, a efekt był średni. Ale za to rewizyta dostarczyła bardzo miłych wrażeń. Najbardziej zachwycił mnie dżem marchewkowy, którym nadziane były małe kruche babeczki. Najpierw zwrócił moją uwagę pięknym kolorem, a potem również smakiem.
Zasmakował mi do tego stopnia, że marchewki perkoczą sobie właśnie w garnuszku i czekają, aż nadam im zupełnie nową postać. Cieszę się, bo wszystkie moje ulubione dżemy są bardzo sezonowe, i jak się ich zrobi za mało, to zapasy pewnego niemiłego zimowego dnia po prostu się skończą. A do sezonu na wiśnie czy morele trzeba jeszcze długo czekać. Tymczasem dżem marchewkowy można zrobić w dowolnej chwili z surowca, który jest łatwo dostępny i tani.
Oto przepis na 1 słoiczek dżemu marchewkowego
Ugotować w niewielkiej ilości wody 3 duże marchewki. Kiedy będą miękkie odlać wodę, a marchewki zmiksować. Dodać sok z 1 cytryny, 3 łyżeczki cukru i trochę cukru waniliowego. Najlepiej dodawać cukier i sok z cytryny stopniowo, próbując. Ja użyłam soku z prawie całej cytryny, ale co kto lubi.