Rybaczówka

Myślę, że nie jestem pod tym względem oryginalna. Rozkosze podniebienia są dla mnie bardzo ważne, ale ogromne znaczenie ma też estetyka miejsca w którym się je, sposób podania i towarzystwo. Najgorzej, że wszystkie te warunki powinny być spełnione jednocześnie. Elegancka restauracja z miernym jedzeniem nie cieszy, podobnie jak najpyszniejsze nawet dania podane na gazecie.
Są jednak wyjątki. Mamy takie ulubione miejsce, do którego chętnie jeździmy na ryby, choć nie spełnia ono wszystkich moich wyśrubowanych norm. To Rybaczówka w Borsukach nad Narwią.
Ryby są tam świetne. Toczona od lat dyskusja, czy lepszy jest lin w śmietanie, czy szczupak w czosnku wciąż nie znajduje końca. Lubimy też tamtejszą sałatkę grecką. Doceniam, że ktoś potrafi dobrze przyrządzić ryby, ponieważ dla mnie jest to bardzo trudne. Najchętniej piekę ryby w folii lub papierze do pieczenia, bo próby smażenia kończą się na ogół katastrofą. Wmawiam sobie nawet, że przyrządzam je rzadko, bo po prostu ich nie lubię, ale podczas wizyt w Rybaczówce przekonuję się, że jest inaczej.
Restauracja znajduje się w miłych okolicznościach przyrody. Stoły pod zadaszeniem są ustawione wśród sosen. Dzikie wino porosło całość. Rzeka płynie za płotem, co pozwala mieć nadzieję, że ryby pochodzą z niezbyt daleka.
Znakomite dania pozwalają nawet zapomnieć o niedbałym stroju pana właściciela i kelnera w jednej osobie. Czyli jednak potrzeby podniebienia wygrywają.