Słodko mi

Od wieków przywykliśmy (przynajmniej ci, których było na to stać) do kończenia głównego posiłku dnia czymś słodkim. Deser, to coś oczekiwanego i wydaje się niezbędnego do smakowitego zakończenia obiadu. Zawsze pojawiały się na stołach wielce słodkie ciasta, ciastka, suszone i kandyzowane owoce.
Coś słodkiego nawet po sutym posiłku te niezbędny element scenariusza. I tak jest od kilku wieków, zwłaszcza odkąd zaczęto wytwarzać cukier z buraka cukrowego (początek XIX wieku na naszych ziemiach), którego cena stała się wówczas przystępniejsza i łatwiej było dzięki niemu tworzyć doskonałe słodkości.
Niemal w każdym domu istnieje pula słodkich deserów, najczęściej ciast, które są najchętniej przygotowywane i zjadane. To specjalności, których idąc z wizytą do państwa X możemy się spodziewać, ponieważ to właśnie gospodyni najlepiej się udaje. Czasami wiemy, że u państwa Y można liczyć tylko na szarlotkę, bo tylko to mają w repertuarze. I dobrze. Kłopot mają ci, którzy chcąc podać deser, muszą iść do cukierni.
Przyznam się, że nie chodzę do żadnej cukierni, nawet kiedy goście wpadają bez wcześniejszej zapowiedzi. Owszem chętnie zjadłabym te kupione, ale nie pozwala mi na to poczucie smaku: uważam ciastka z cukierni za niesmaczne. Te wyjątkowe cukiernie, w których można by coś kupić są daleko, większość ciastek sprzedawanych w sklepach (różnych: spożywczych, ze słodyczami, marketach) to obraza pamięci świetnych polskich cukierników z przeszłości. A szczególnie oburza mnie widok maluchów w wózkach pałaszujących kupione w pobliskim sklepiku tłuste i słodkie pączki.
Dlatego mam zawsze w zamrażalniku kawał ciasta ( przepis na ciasto: 3 szklanki mąki, pojemniczek śmietany, kostka masła i NIC więcej), podzielonego uprzednio na mniejsze kawałki (trudno byłoby z zmrożonej bryły odkroić potrzebny). W kuchence mikrofalowej rozmrażam je, po czym rozwałkowuję i jeśli nie mam pod ręką konfitury różanej zawijam w wykrojone prostokąciki ciasta kawałeczek jabłka lub odrobinę jakiejkolwiek konfitury. Piekę kilkanaście minut, gotowe ciastka posypuję cukrem pudrem i chrupiące oraz wonne podaję od razu.
Inaczej sprawa się ma, jeśli mam różaną konfiturę: wówczas rozwałkowany na koło placek z tego właśnie ciasta kroję na trójkąty jak tort, na obrzeżu układam po ćwierć łyżeczki tej słodyczy i roluję zaczynając od obwodu ku środkowi, końcówki zaginam i powstają wspaniałe rogaliki. Wszystko to zabiera znacznie mniej czasu niż wyprawa do dobrej cukierni. Polecam.