Kupuj na zapas?

Ledwie nauczyliśmy się, że nie warto i nie trzeba kupować na zapas, już mamy nowy „trynd”: musimy w czwartek myśleć o zakupach na niedzielę i kawałek poniedziałku. Nie ma co mówić o świeżym chlebie na niedzielne śniadanie, ale nie jest to największy ból.
Przyznam się, że nie robiłam zakupów w niedziele, ponieważ jestem dość dobrze zorganizowaną gospodynią, w dodatku przez większość mojego dorosłego życia sklepy nie pracowały w niedziele. A jednak w każdą sobotę nerwicowo szukam w pamięci, czego może mi zabraknąć i czego już w niedzielne przedpołudnie nie dokupię. Brak mi m o ż l i w o- ś c i. Chyba, że udam się na poszukiwanie, co za pech, odległego, czynnego sklepu.
I dlatego chwalę sobie, że w mojej okolicy jest coraz bogatszy, oferujący coraz więcej produktów, niedzielny targ. Niewielki skwer na Mokotowie pod skrzydłami Komendy Głównej policji przeradza się w doskonały targ, gdzie kupić można tak wiele produktów i dań, że odwiedzających mnóstwo. I nikomu nie przyjdzie do głowy, że zakupy w tym dniu zaburzą życie rodzinne, co było powodem dla zamknięcia w niedziele sklepów. Chodzi się tu całymi rodzinami, których życie nie wydaje się zburzone przez wizytę na targu, przeciwnie kupowanie jest przyjemnością i to zarówno dla rodziców, jak dla dzieci a nawet, jak zauważyłam (podsłuchałam), okazją do wielu kształcących, dla obu stron, rozmów.
A ponieważ jak już wcześniej wspominałam, w niedzielę wieczorem nie ma po targu śladów w postaci śmieci, zadeptanych trawników a stoiska i towary sprzątane są szybko, sprawnie i bez zniszczeń otoczenia, to także i pod tym względem zakupy są dla dzieci równocześnie spacerem z rodzicami jak i szkołą dobrego zachowania w miejscu publicznym.