W wagoniku

Jedzenie to wielka przyjemność. Malo znam osób (konkretnie jedną koleżankę), którzy jadać nie lubią. Ale ponieważ wszystko już było, w ramach poszukiwania wciąż nowych wrażeń niektórzy ludzie nie chcą już jadać zwyczajnie. Stąd pogoń za nowymi metodami przyrządzania potraw (np. kuchnia molekularna albo opisywana tu niedawno sensoryczna). Stąd też propozycje niezwykłych miejsc, w których serwuje się posiłki. Ostatnio jadłam w restauracji nad jeziorem z widokiem na wodę. Rzeczywiście widok trochę odciągał uwagę, od tego co na talerzu, co akurat było bardzo korzystne, bo dania były przeciętne. W warunkach miejskich restauracje na górnych piętrach wieżowców też zapewniają piękną panoramę i doznania niezależne od kulinarnych.
Marzę obecnie o pewnym posiłku, wcale nie ze względu na jego niezwykłe walory smakowe (choć może też być wyśmienity), tylko na oryginalność miejsca. Jechałam ostatnio wagonikiem kolejki dla narciarzy w Dolomitach. Kolejka jest długa, bo w odróżnieniu od większości kolejek jedzie najpierw w dół, a potem dopiero w górę. Łączy dwa ośrodki narciarskie. Moją uwagę zwróciła reklama kolacji, która odbędzie się za 4 miesiące, w sierpniu, ale już można rezerwować miejsce. Jest to mianowicie kolacja w takim właśnie wagoniku i na tej trasie. Jest ona reklamowana jako gwiaździsta (stellata) zarówno ze względu na gwiazdkę, którą posiada szef kuchni, jak i gwiazdy, które w czasie tej podróży ukażą się na niebie. A tymczasem na kolejnych stacjach kolejki podawane będą kolejne dania. Kolację przygotowuje znany szef kuchni. A wokoło piękne góry. Żyć nie umierać. Jeść i pić i nie przestawać…