Figa z makiem i inne rozmaitości
Czasem mam ochotę na warzywny eksperyment w kuchni. Ale tylko czasem, bo zarazem nie lubię zbyt dużego ryzyka, gdyż musiałabym się uporać z nieudaną potrawą sama. Nie robię na przykład prób z jarmużem, bo odpycha mnie jego kapuściany zapach. Próbowałam już jednak zarówno biało czerwonych buraków (średnia ocena, bo ważny jest przecież buraczany a nie różowy kolor jarzynki), filetowej marchewki (marchew staje się mniej intensywna kolorystycznie po „przetworzeniu termicznym”, co odbiera jej połowę wdzięku), fioletowych kalafiorów (tracą po ugotowaniu).
Tym razem padło na pasternak. Miałam gości i ewentualną kulinarną pomyłkę miałam z kim dzielić lub w porywie życzliwości dla zaproszonych, mogłam tę niekosztowną jarzynkę po prostu wyrzucić. No i co powiecie? Znowu sukces! Nie jest to, w tej wersji jaką zastosowałam, potrawa lekka, ale jaka smaczna, a w roli ciepłej wegetariańskiej przekąski – doskonała. Ugotowałam pokrojone na plasterki korzenie pasternaku w śmietance, z lekkim dodatkiem soli, bo cukier ma w sobie pasternak w wystarczającej ilości dla uzyskania doskonałego smaku. Ugotowane warzywo wyłożyłam na żaroodporny półmiseczek i posypałam parmezanem startym na tarce. Zapiekłam i podałam jako ciekawostkę. Okazało się, że warzywo to jest tak zapomniane, że wszyscy goście jedli je po raz pierwszy i zapewnili, że będą odtąd gotować i jadać.
Wprawdzie sezon szparagowy, wbrew mrozom na dworze zacznie się wkrótce, ale spróbuję tymczasem jeszcze ugotować pokrojony w paski pasternak jak szparagi, po czym polać go zrumienioną tartą bułką z masłem. A pewnie także upiekę z piekarniku z ziołami i innymi pieczonymi przeze mnie warzywami, takimi jak papryka, cukinia, bakłażan czy marchew. Bo pasternak smak ma nieoczekiwanie wspaniały. Polecam to zapomniane warzywo. Smacznego!
Komentarze
Podobno dzisiaj jest Światowy Dzień Poezji. 🙂
UNE VISITE FORTE INTERESSANTE
Julian Tuwim
St. M.
Miałaś przyjść. I czekałem, drżąc cały.
Wieczór był. Było cicho jak we śnie.
Dzwonił deszcz. Smutne szyby płakały.
Ósma już. Nie – dopiero. Za wcześnie.
Wyjrzeć? Nie. Ale może… – Wyjrzałem:
Pusto. Mrok. Przejmujący wiatr zawiał.
Jeszcze czas. Znów na zegar spojrzałem.
„Tik-tik-tak” – zegar ze mną rozmawiał.
Puka ktoś. (Serce słodko zamiera…)
Idę. Drżę. Drzwi otwieram w radości – –
„Czy mieszkanie Gotfryda Mullera?
– Nie, nie tutaj. „Adieu”. (- A złam kości!)
Wracam zły. Pokój cichy… bezgłośny…
Zegar – łotr! Pięć po ósmej! – Usiadłem.
Wstaję. Drżę. Patrzę w okno. Nieznośny
Chlapie deszcz. Staję znów. Przed zwierciadłem.
Boże mój! – Zresztą nic. – Papierosa
Czternastego zapalam. Z tuberoz
Płatek zrywam. Coś gwiżdżę… Bezgłosa
Cisza znów… – Psiakrew, zgasł mi papieros!
Później – łzy. Później wielka tęsknota.
Potem szał, potem chciwa namiętność!
I znów żal… I trapiąca zgryzota…
Tik-tik-tak… Przeszło już… Obojętność.
Potem sen. Śniłem cicho: o drzewach.
Zapach lip. Inowłodzka aleja.
Złoty zmierzch, w półbłękitnych rozwiewach
Cicha dal… Jakaś smętna nadzieja…
Nagle – ty!! Taka wonna i biała…
Oczy twe… Moja… moja bezkreśnie!
– Miałaś przyjść i nadeszłaś drżąc cała.
Wieczór był… Było cicho jak we śnie.
Już dawno temu
(zapisane 22 XII [1913])
Z tomiku Juwenilia. 2
ten pasternak się przewija w wielu programach kulinarnych … chyba nie jadłam chyba, że przemycili go w jakimś daniu w restauracji … my mamy pietruszkę i selera a inni pasternak … 😉
Pasternak, az zajrzalam do slownika aby dowiedziec sie co to za jarzyna . U nas nazywa sie panais, czasami wrzucam go do zupy jarzynowej. Kiedys kupilam pasternak, bo wzielam go za korzen pietruszki.
Asiu dawno temu a jakby dziś … Dzień Poezji w Pierwszy Dzień Wiosny dobrze ktoś wymyślił …
kolorowe jajka …
https://nietylkopasta.pl/zolte-jajka-jajka-w-kurkumie/
i
https://nietylkopasta.pl/jajka-w-buraczkach-rozowe-jajka/
Pasternak w porównaniu z pietruszką jest lekko żółtawy i słodkawy w smaku. U mnie sprawy gardłowe, na które podobno dobrze wpływa sok z buraka ćwikłowego. A mnie właśnie był wyszedł 🙁
Nadal zimno, chociaż już nie mroźnawo.
Asiu-dzięki za ten wiersz i nie zapominaj o nas!
Tuwima wszyscy pamiętamy między innymi dzięki Ewie Demarczyk, ale to wykonanie też bardzo lubię: https://www.youtube.com/watch?v=m14FoW0a8xs&list=RDm14FoW0a8xs
Krystyno-rzeżuchę bardzo lubię i chwała Ci, iż przypomnialaś, że już należy ją wysiać. Zapach ma rzeczywiście dosyć specyficzny, ale to po prostu jeden z zapachów nadchodzącej wiosny oraz Wiekanocy:
http://bystredziecko.pl/zabawy/plastyczne/rzezucha-w-skorupce-jajka-01.png
Czy nie sądzicie, że Pyra tam na Chmurce już kombinuje, jak zorganizować znakomitą białą kiełbasę na Wielkanoc 🙂
Ela,
wygląda jak korzeń pietruszki, ten pasternak.
Czasem zamiast pietruszki sprzedają pasternak i wtedy ma się „figę z makiem z pasternakiem”
U nas toto się nazywa „parsnip” i nigdy się z tym nie spotkałem, ale poszukam. Wiosna u nas przednia. Sypie śnieg, że ha!
Trochę Havany…
https://photos.app.goo.gl/mh5GVtZ4daItkQDH2
No to mamy figę bez maku i „pasternaku”. Danusiu! Masz kłopoty. Współczuwamy! A może byśmy tak najmilsi, wpadli na Zjazd do naszej Żaby? Ewy myśl przednia.
O, jaki smakowity wpis! Jarmuz i pasternak to moje ulubione warzywa.
Pasternak kojarzy mi sie z jesienia, bo tradycyjnie jest podawany na tutejsze Swieto Dziekczynienia, jako dodatek do indyka. Bardzo smaczny jest pieczony w piekarniku lub z grilla, moze byc razem z innymi warzywami np. marchewka, slodkimi ziemniakami czy bulwa fenkulu wloskiego. Wszystkie warzywa kroimy w cwiartki (wzdluz), skrapiamy sowicie oliwa i posypujemy sola gruboziarnista (mozna tez posypac ziolami). Jadlam tez kiedys pyszna zupe pasternakowo-jablkowa, ale nie udalo mi sie odtworzyc smaku; pasternak jest troche slodkawy i przez to nie wszystkim smakuje, a dania z nim moga sie wydawac mdle.
p.s.Ta Havana to głównie architektura dosyć ciekawa (jak dla mnie przynajmniej), ludzi mało, bo i tłumów nie ma.
Cichal,
jak nie zapomnę, to Ci przywiozę pasternak kiedyś…
Cichal-zadzwonię do Żaby i przedyskutuje sprawę.
Swoją drogą od dawna wszyscy wiemy, że Ty bez Żaby żyć nie możesz 🙂
Nie chcę oczywiście urazić Mistrza, ale mamy takie rodzinne skojarzenia:
Tuwim-Tomaszów,
Tomaszów- Inowłódz (Inowłódz wspomniany w wierszu powyżej to rzut beretem z Tomaszowa),
Inowłódz-pierwsze kolonie Latorośli,
kolonie w Inowłodzu-motor Alaina,
Alain na motorze na trasie Saint Etienne-Warszawa-Inowłódz,
umieram ze strachu na siodełku pasażera i jedziemy odwiedzić Latorośl na koloniach w Inowłodzu,
dzieci na koloniach pieją z zachwytu, bo inni rodzice nie przyjechali na motorze.
Wróciliśmy do Warszawy cali i zdrowi,
Alain wrócił do Francji również bez uszczerbku na zdrowiu.
A. kochał motory prawie od kolebki i jeszcze przez wiele kolejnych lat, a potem stopniowo mu przeszło.
Miłość do wędkowania trwa nadal i ma się znakomicie 🙂
Niechęć do cebuli również ma się świetnie, ubolewam nad tym nieustająco.
Moi „dentyści” też kochają motory, mają taki wielki, marki nie pamiętam i chętnie nim podróżowali urlopowo po Europie. Nie wiem, jak ostatnio, a propos, muszę się zapowiedzieć na czerwiec, bo zwykle wpadam prawie „po sąsiedzku” 🙂
Nowy,
oj, nie pożywiłbyś się u mnie, bo jakże to bez pomidorowej?!
A swoją drogą, ciekawe, skąd się biorą u dzieci te uprzedzenia jedzeniowe.
Ja podejrzewam, że pewnie winę ponosi często osoba, która jest odpowiedzialna za karmienie dziecka – jedz, bo to zdrowe, za tatusia, za babcię itd.
Za moich czasów nikt nas nie „karmił” na siłę, było jedzenie i albo się zjadło, albo się było głodnym, co nikomu nawet do głowy nie przychodziło, ja na przykład byłam wiecznie głodna! Ale był ogród i ogród warzywny, jajek zawsze od groma…przypomniało mi się, że moim ulubionym przysmakiem było żółtko prosto ze skorupki. Najpierw w cwany sposób trzeba się było pozbyć białka, a potem już samo dobre!
Ale to były czasy, kiedy nie wiedziano, co to jest salmonella, bo kury były szczepione (i jakoś nikt od tej szczepionki nie umierał).
Co pamiętam, to to, że niektóre rzeczy były dzieciom zabraniane (takim bardzo małym latkom), na przykład musztarda. No…dla mnie więcej nie było trzeba, tylko zabronić!
Ja też kocham Żabę, ale czy Żaba będzie miała dla nas blogowiczów cierpliwość, miejsce i czas? My i tak tradycyjnie wstąpimy do Żaby, chce czy nie 😉
figę i mak też można dodać …
https://nietylkopasta.pl/carpaccio-z-cukinii/
Ahoj kanadyjskie Panie. Czy u Was pasternak to też parsnip? Może nie znam tutejszej nazwy.
Danusiu1 Że ja sie nie zgadałem z Alainem o motorach! Jeździłem od dziecka, po wojnie oczywiście. W 1948 w Klubie „Smok” jeździłem na Harley’u z nożnym sprzęgłem. Alain będzie wiedział o co chodzi. Jeździłem też zawodniczo. W 1963 byłem rajdowy mistrzem polski CRZZtu we wprowadzanej do nomenklatury klasy 50ccm. Wygrałem na własnoręcznie przerobionej Jawce. Szlifowałem kanały wiertarką dentystyczną. Alain też będzie wszytko wiedział.
Danusiu! Do Żaby, do Żaby. Potem zostanę poparobczyć! Oczywiście jak Pani Dziedziczka da awans!
Tak, Cichalu, parsnip to pasternak, u nas w supermarketach zawsze lezy w okolicach marchewki, czesto w torebkach foliowych. Jest to bardzo popularna jarzyna, czego nie mozna powiedziec o pietruszce (korzen, nie natka).
Nie o pasternaku, a Borys Pasternak w przekładzie Wandy Grodzieńskiej:
Noc zimowa
Napór ciał niebieskich nie zmieni dnia na lepsze
I świątecznych pokrowców nie uniosą cienie.
Na świecie zima. Dym z kominów nie podeprze
Domów, pokotem przypadłych do ziemi.
Bułki latarni, dachów pączki, cały w czerni
Na bieli śniegu – samotny róg pałacu:
To pański dom. Tu mieszkam ja – guwerner.
Jestem sam. Ucznia odesłałem spać już.
Nie czekają nikogo. Za zasłoną szczelną
Trotuar w zaspach i zawiany ganek.
Pamięci, nie szarp! Uwierz i zrośnij się ze mną.
Dowiedź, że z tobą jednością się stanę.
I znowu o niej? Ależ nie to mnie wzburzyło.
Kto ją na ślad skierował, kto porę wyliczył?
Ten cios – źródłem wszystkiego. A zresztą, co było –
Teraz z jej łaski jest już dla mnie niczym!
Trotuar w zaspach. W śniegowych kożuchach
Czarnych lodowych brył wmarznięte flachy.
Bułki latarni, z komina jak puchacz
Stroszący pióra – dziki dym na dachu.
W Niemczech, podobnie jak w Kanadzie pasternak „der Pastinak” jest bardzo popularny. Znakomity duszony albo pieczony w piekarniku, świetna zupa pasternakowo-jabłkowa, i.t.d. Korzeń pietruszki był tutaj jeszcze do niedawna nieznany.
Jest jeszcze taki Pasternak – u mnie w domu dawno temu pałętała się taka książka:
https://www.antykwariat.waw.pl/ksiazka,1046534/leon_pasternak_figa_z_makiem_z_pasternakiem_leonem,66900.html
dzień dobry … ☕
zima trzyma ale weekend ma być na plusie …
jaja z ogórkiem … chyba kiszony też może być …
http://kuchniabreni.pl/jajka-faszerowane-ogorkiem/
i deser łatwy, kolorowy …
http://swiatilony.blogspot.com/2014/08/kostka-jogurtowo-serowa-z-galaretka.html
kiedyś tu czytałam, że na „zachodzie” brak pietruszki bo tylko pasternak dostępny …
ktoś tu szukał przepisów na szakusze … chyba ewa .. taka zielona na wiosnę …
http://www.facetikuchnia.com.pl/index.php/zielona-szakszuka/
a ja mam wczorajszy barszcz ukraiński i wbije jajo do niego .. będzie inaczej …
tylko informacja …
https://wiadomosci.onet.pl/kraj/jutro-czarny-piatek-kolejny-protest-kobiet/b7xre5d
https://photos.app.goo.gl/LB8IXbdrvA5mlBCy1
Nadaje z tzw. tableta, nie wiem co sie kryje pod linkiem. Mam nadzieje, ze zdjecia z pierwszego minizjazdu u Danuski.
Wspomnienia!
Nowy-łza się w oku kręci! Jedyna osoba w tym gronie, która się postarzała to moja Latorośl 😉
Odbyłam wczoraj konsultacje społeczne z Żabą oraz dzwoniłam do kolejnych trzech ośrodków wypoczynkowych. W ośrodkach wesela lub konferencje, ale moja lista jest dosyć długa zatem nie martwcie się, coś znajdziemy. Żaba prosi, by nie zmieniać naszych planów i by zjazd w jej posiadłościach zorganizować dopiero za rok. Przyjmie oczywiście chętnie w swoich progach nasze Koleżeństwo zza Kałuży, które będzie latem peregrynowało po kraju.
Miłe wspomnienie naszego spotkania u Danuski 🙂 9 lat temu!
Inny sposób na pasternaki to puree , zamiast ziemniaków. Jest delikatniejsza, pasuje do mięs w sosie czy tez ryby.
Muszę się zatem rozejrzeć za pasternakiem.
Kawy póki co nie ma, to chociaż podam czekoladki 🙂
https://s.rozali.com/p/v/e/velikdenski-shokoladovi-izkusheniq-(2)-232114-500×0.jpg
Cichal-o motorach Alain może rozprawiać dlugo i namiętnie, ale nie jest fanem harleyów.
Dwadzieścia lat temu udało mu się zrealizować marzenie życia i przez jeden rok był szczęśliwym posiadaczem goldwing 1500.
Dziś na lunch były przegrzebki z masłem czosnkowym i pietruszką. Brakowało to tego kieliszka wina, ale czekają nas jeszcze jazdy samochodem 🙂
Danuśka mała kawa była … 🙂 ..
Nowy bardzo sympatyczne wspomnienie … i wierzyć się nie chce, że tyle lat temu …
pomysłowe ale niekoniecznie na święta ..
m/2018/03/wielkanocne-torciki-z-ryzu-na-mleku.html
Okazuje się, że bardzo trudno jest kupić pasternak. Obeszłam dziś całą halę targową i nigdzie go nie było. Nie, nie jechałam tam specjalnie po pasternak, ale przy okazji innych zakupów chciałam sprawdzić jak jest z jego dostępnością. Pytałam tez sprzedawców. Jeden mówił, że u niego nigdy nie było, inny stwierdził, że kiedyś był tylko pasternak, czyli pewnie także w roli pietruszki. Jutro będę w innym rejonie Gdyni i przy okazji rozejrzę się za tym rarytasem. Być może można go kupić w sklepach ze zdrową żywnością.
Danuśka,
domowa biała kiełbasa ma swoje zwolenniczki – moja synowa ma zamiar ja zrobić. Faktycznie przepis jest dość prosty, a jeśli robi się niedużą ilość, to może nie jest to takie straszne, jak by się mogło wydawać.
Nas do Żaby nie trzeba zapowiadać, bo i tak zwykle niemal co roku wpadamy do Niej z przyjacielską wizytą już od niepamiętnych lat, będąc w wiadomym sąsiedztwie, zjazd czy nie zjazd 😉
Miałam się dzisiaj udać do magistratu celem wyrabiania zaginionych dokumentów, ale nadal mam problemy gardłowe i napady takiego kaszlu, że się niemal duszę. Bardzo niewygodne uczucie, że ktoś niepowołany ma (lub miał) w łapie twoje dokumenty. No i portfel był niestety, bardzo przystojny, czerwony, skórzany i…zasobny w miarę. To, że zniknął w samolocie, to jest pewnik bez dwóch zdań, wielokrotnie na spokojnie przemyślałam tę sytuację. Niech to cholera…
Cieplej, ale ciągle zimno, chociaż słońce wyszło. W zamrażarce różności, łącznie z sześcioma czy ośmioma kuropatwami, jakieś schabowe z kostką i bez itd. Nie mam ochoty (gardło), a poza tym post!
Posty spełniają swoją dobrą rolę. Przydałaby się jakaś zupka, ale dzisiaj jest „dzień polski” z Baltic Deli, więc nie wiem, co zrobić. Może nic?
Trochę może za dużo podajemy tutaj różnych sznureczków (moim zdaniem), które sztucznie zagęszczają nam przestrzeń, ale ten podaję wyjątkowo, ponieważ Tessa Capponi-Borawska bardzo ładnie opowiada o tradycjach nadchodzących świąt i o potrawach, które nie są u nas popularne, a może już czas, by były? Ja osobiście bardzo poważam baraninę i jagnięcinę – tajemnica tkwi w odpowiednim przyprawieniu. Myślę, że teraz w Polsce można chyba dostać dobrą baraninę?
http://www.styl.pl/kuchnia/slynni-kucharze/tessa-capponi-borawska/news-kwestia-kultury,nId,2558852
Coś mi się przypomniało z Havany. Otóż po pierwsze, nie przypominam sobie żadnych wystaw sklepowych, nie było, przecież obeszliśmy naokoło kawał centrum. Ale była księgarnia – też nie było wystawy, tylko drzwi były szeroko otwarte, to zajrzałam. A tam wielka hala, stoły, a na stołach rozłożone książki, pojedynczo, nie tak stosami, jak u nas w księgarniach polskich (i tutaj też). Było to oddzielone od publiki jakimś sznurkiem, a u „wejścia” siedziała za biurkiem jakaś pani. Zapytałam, czy mogę wejść między te stoły (tam było kilka pań „pilnujących” chyba, siedzących przy stołach), ale pani z wejścia powiedziała, że nielzia. Zdumiałam się, bo skąd mam wiedzieć, co tam dają? A chciałam sprawdzić, czy są jakieś wydawnictwa zagraniczne, a przede wszystkim polskie. No cóż, przedziwna księgarnia i nie wiem, dla kogo… 😯
Krystyno – ostatnio widziałam pasternak hajnowskim Kauflandzie. Może i u Ciebie będzie w jakimś pobliskim. To sieciówki to powinno być.
U nas wszystko jasne! Sprawdziliśmy dzisiaj w paru sklepach. Od ponad ćwierć wieku do rosołu dodajemy pasternak, myśląc że to jest pietruszka! O tempora… 🙂
cichal 🙂 🙂
Pisałem kilka razy, że tęsknię za pietruszką, której w Stanach prawie nie ma. Jest tylko natka. Korzenie spotkałem w sklepach kilka razy, może pięć w czasie całego mojego wieloletniego pobytu. Jeśli w ogóle są sprzedaje się je w pęczkach, zawsze z natką, jak młodą marchewkę.
Pietruszka dla mnie jako warzywo jest dużo smaczniejsza, bardziej wyrazista, pachnąca, w zupach dodaje więcej aromatu niż pasternak. Po prostu dla mnie jest lepsza. Ale, jak zwykle dodam – może ja się nie znam. 🙂
Rzadko też można spotkać korzenie selera, ale dużo łatwiej niż pietruszkę. Gdy czasami gotuję zupę Nowego, nie wyobrażam sobie by nie było w niej selera. Też bardzo lubię.
dzień dobry … ☕
przypominam … jutro w nocy zmiana czasu na letni … niedziela będzie handlowa ..
dekorujemy … a potem jemy …
https://wilkuchnia.pl/2018/03/pyszne-gniazdka-wielkanocne-3-skladniki.html
Dzień dobry 🙂
kawa
Jolinku, ciekawy blog, taki inspirujący do ułatwiania sobie życia (w kuchni) 🙂
Alicjo, z ciekawością przeczytałam i obejrzałam Twoje kubańskie wspomnienia, zabrakło mi (a może przeoczyłam) muzyki, która powinna się przecież snuc po ulicach, „wylewac” z lokalików, czy choćby z przejeżdżających samochodów. Co prawda te lokale zapewne ożywają muzycznie w końcu tygodnia…
Nie bede robila gniazdka. Wyjelam juz pudelko z polskimi pisankami. Niektore maja juz 40 lat ! Kolor troche wyblakl,ale wzor jest widoczny. Caly czas sie zastanawiam co przygotowac na swieta, na razie mam pustke w glowie. Zurek z biala kielbasa i jajkiem na pozne sniadanie Bernard nie jest w stanie zjesc. Bedzie na kolacje a reszta …. jeszcze mam troche czasu.
Wieczorem mamy w wiekszym gronie degustacje wedlin i sera wloskiego. Na deser mam przyniesc tarte cytrynowa z beza.
Też mam kilka takich stareńkich pisanek robionych metodą farby i wosku. I choć trochę na urodzie straciły, to jednak nadal zachwycają wzorami i precyzją zdobienia. Sama ostatnio zabawiałam się zdobieniem jajek metodą decoupage, ale trochę brak cierpliwości i niedociągnięcia widać gołym okiem 🙂
Najbardziej jednak lubię jajka farbowane w cebulowych łupinach, które podobnie jak Krystyna zbieram od jakiegoś już czasu. W ramach odpoczynku od świątecznego zamętu chętnie przysiadam i ostrym końcem nożyka skrobię na nich wzorki. Dzisiaj wysiałam rzeżuchę.
Kawa Irka jak zwykle w punkt 🙂 niezmiennie podziwiam…
Pasternak spotykam właśnie w supermarketach, ostatnio nawet często a kiedyś nie wiedziałam jak wygląda. Kiedyś nie miałam pietruszki i do zupy dodałam więcej selera korzeniowego. Bardzo polubiłam tę wersję i teraz tak właśnie robię- seler stał się jednym z ulubionych warzyw: w surówkach, gotowany i przesmażony np. w „chińszczyznach”
Pani Barbara wspomina, że dała sobie spokój z jarmużem. Polecam spróbować zupę np. z poniższego przepisu- jest pyszna i nie ma „tego” zapachu! Szukałam sposobu na jarmuż bo też nie smakowały mi inne potrawy z tego warzywa. Ta zupa okazała się strzałem w dziesiątkę, przy okazji czytam, że może być pomocna w dbaniu o sylwetkę 😉
https://miumag.pl/cook/odchudzajaca-zupa-z-groszku-i-jarmuzu–idealna-na–1452
Alicjo, to dobrze, że podajemy dużo „sznureczków” (moim zdaniem 🙂 ) Dużo korzystam i inspiruję się tymi podpowiedziami. Brak czasu sprawia, że samemu nie byłoby możliwe znaleźć tyle różnych rozwiązań. Czasami są to po prostu bardzo ładne wyszukania 🙂
Za oknem niestety deszcz ze śniegiem, na szczęście niezbyt duży 🙁
Oby do wiosny..
no i mamy Koleżanki-Warszawianki piękne pisanki, ręcznie malowane przez Kuzynkę Magdę … właśnie szukam gdzie te wszystkie pisanki i ozdoby pochowałam ..
Mnie również sznureczki w niczym nie przeszkadzają i cieszę się bardzo, że dzięki Waszym podpowiedziom mogę przeczytać ciekawe artykuły, lub wypróbować nowe przepisy.
UWAGA-WIADOMOŚCI ZJAZDOWE:
Właśnie wróciliśmy z wycieczki w okolice Płocka, żonglerka zaliczkami wpłacanymi na poczet naszej zjazdowej rezerwacji (mam nadzieję) zakończona!
Mam również nadzieję, że miejsce, jakie wybrałam na blogowe spotkanie będzie Wam się podobać: http://www.mazowsze.plocman.pl/
Uprzedzam-to nie jest Hilton, pokoje są niewielkie i urządzone dosyć skromnie, ale jest czysto, tanio i w pięknej okolicy 🙂 Jest miejsce do grillowania, biesiadowania i pogaduszek-pod chmurką, w altanie lub też w wybranej sali w budynku ośrodka, gdyby padało.
Zarezerwowałam póki co 12 pokoi 2-osobowych, ale rezerwację można zmienić.
Cena za 1 osobę- 55 zł/ doba wraz ze śniadaniem.
Jeśli ktoś z Was chciałby mieć pokój jedynie do własnej dyspozycji to płaci 95 zł/dobę
i mieszka w pojedynkę. Zgłaszajcie do mnie takie życzenia.
Zwierzęta akceptowane, można przyjechać z psem.
Na miejscu można zamówić obiady i kolacje, restauracja będzie czynna już przez cały czerwiec.
A tak wygląda okolica oraz ośrodek w moim dzisiejszym obiektywie:
https://get.google.com/albumarchive/109990791430941218162/album/AF1QipOiDF2lWR6RrXXPp617KT1EIzLSiMtLB5pBQyAk?source=pwa
Do Płocka tylko 12 kilometrów, można przy okazji pospacerowac po tamtejszej starówce, po pięknym molo i zwiedzić Muzeum Secesji, jeśli ktoś jeszcze nie zwiedzał.
Niedaleko jest również ciekawy skansen w Sierpcu.
Wpłaciłam zaliczkę w wysokości 300 zł zatem nie będziemy „dzielić włosa na czworo”
i rozliczymy wszystko na miejscu po Waszym przyjeździe.
Jeśli ktoś był do tej niezdecydowany, a teraz zmienił zdanie i chciałby też zjazdować to proszę, aby napisał do mnie maila lub zadzwonił.
Danuśka miejsce wygląda zachęcająco i w okolicy ciekawe miejsca … są balkony ale mimo to ja poproszę pokój jednoosobowy z racji palenia …
Danuśka dziękuję za tyle pracy dla dobra bloga .. 🙂
ozdoby odnalezione … 🙂
na obiad brukselka smażona z dobrą kiełbasą i ziemniaki z koperkiem .. pycha było (pewnie dlatego mi smakowało bo miałam ślinkę na takie danie) …
do kawy mam od koleżanki roladę z biszkoptu z makiem … 🙂
Danuśka, wielkie dzięki. Miejsce wygląda rozsądnie, w Płocku chyba nie byłam to też plus.
ta rolada to chyba takie coś …
http://elastokrotka.blogspot.com/2018/03/ekspresowa-rolada-z-makiem-na-wielkanoc.html
ja w Płocku byłam ale to miasto ma tyle miejsc do zobaczenia, że warto, bardzo warto wpaść i zobaczyć ..
Danuśka, dobry wybór! Dzięki za Twoje wysiłki i starania 🙂 Soczewka i okolice to dla mnie powrót do lat szkolnych. Spędzałam tam wszystkie wakacje w czasach szkoły podstawowej i później też trochę. Do Płocka faktycznie blisko ale spacery w okolicach jeziora również mają swój urok 🙂
Jak nie Hilton, to ja nie jadę!!!
Na oko to bardzo przyzwoite miejsce, a do tego można się pożywić, a jeszcze do tego – w tych okolicach też nie byłam. Same plusy dodatnie 🙂
W sprawie świąt zdaję się na Baltic Deli, nawet żurku mi się nie chce kisić i będzie z torebki. Wczoraj rozczarował mnie ser z Balticu, miał być twaróg, ale Jerzor kupił coś, co niby było takim nieziemskim twarogiem (i takaż cena), a dla mnie nie było. Ja chyba przejdę na przepis Ewy Cichalewskiej. Były zwyczajne, dobre twarogi, znakomite, to zaczęli wydziwiać i co rusz coś zmnieniać, sprowadzać (z Toronto) jakieś cuda.
🙄
Wybieram się do magistratu, bo dotarło do mnie, że jutro sobota i w magistracie będzie sporo osób, które w dzień powszedni pozałatwiać spraw nie mogą.
Spojrzałam na przepis od Jolinka na roladę z makiem i przypomniało mi się moje doświadczenie z roladą z początków mojej „kariery kulinarnej”. W akademiku mieszkałam kiedyś przez kilka miesięcy z absolwentką szkoły gastronomiczną i Renata potrafiła gotować i piec przeróżne smakowitości. Roladę biszkoptową z jakąś konfiturą piekła od niechcenia i w tak zwanym „międzyczasie”. W jakąś sobotę postanowiłam zrobić wrażenie na moim chłopaku i robiłam tę roladę tak samo jak ona. Jej niestety nie było 🙁 Doszłam do etapu kiedy zawija się ciepłe ciasto w ściereczkę i… rolada tak stwardniała, że nawet ściereczki nie udało się odzyskać. Ponieważ chłopak został potem moim mężem więc opowieść o roladzie długo „chodziła” jako potwierdzenie moich umiejętności cukierniczych 😉
Nigdy już potem nie piekłam rolady…
Upiecz komuś roladę, to cię obsmarują 🙄
Po obejrzeniu okolic jeszcze bardziej mi się spodobała ta Soczewka. Jest pięknie!
Moja tarta cytrynowa wyglada pieknie. Bernard wyciagnal z garazu dmuchawke i podpiekl plomieniem beze na brazowy kolor. Mam nadzieje, ze bedzie tak dobra jak ladnie wyglada. Napisalam dmuchawke, bo tak znalazlam w slowniku, ale to urzadzenie chyba innaczej sie nazywa.
Cichalu, jak Wam smakowal rosol z pasternakiem ?
Elu, to opiekacz gazowy do deserów. A jakiś czas temu pytałaś o water cress, to rukiew wodna. Ziele coraz bardziej popularne i u nas. Można kupic w doniczce i dodawać do sałat, potraw. Podnosi, zaostrza ich smak. Bardzo lubię, kiedyś już tu pisałam o tym 🙂
dla tych co lubią seler …
https://www.polskazupa.pl/najlepszy-pasztet-z-selera/
rukiew wodna bardzo popularna w Anglii .. ale u nas droga jakby to skarb był ..
Wedle moich notatek lista zjazdowa prezentuje w sposób następujący:
Barbara i Agata Adamczewskie
Jolinek
kuzynka Magda
Rzep
Żaba
Alicja i Jerzor
Inka i Lucjan
Ewa i Cichal
Haneczka i Jurek
Kocimiętka i Jacek
Krysiade i Przyboczny
Małgosia i Robert
Nowy
Pepegor
Danuśka i Osobisty Wędkarz
Irek ?
Miś będzie na początku czerwca u Sławka na wyspie zatem na pierogi nie mamy co liczyć 🙁
A co ze Zgagą i z PalOre?
Czy może kogoś pominęlam? Z góry przepraszam.
Podcza naszej dzisiejszej rozmowy pani z ośrodka nieustannie podkreślala, że jeśli będziemy chcieli potańczyć, to są doskonałe warunki i trzeba z tego korzystać.
Zatem kroki trenujcie już od dzisiaj 🙂
https://www.youtube.com/watch?v=s3Nr-FoA9Ps
Danuśka – jesteś najdzielniejsza z dzielnych. Gratuluję. W Płocku są drzwi katedralne nieco młodsze od gnieznieńskich i w takiej samej urodzie. Warto zobaczyć. A dla amatorów bardzo interesujący ogród zoologiczny. Bywałam w tamtych okolicach, tylko nieco dalej od Płocka – w Lucieniu.
Salsa,
co do muzyki, to pewnie wieczorem, ale i tak są w moich zdjęciach chyba ze dwa z otwartą knajpą i zespołem muzycznym. Myśmy bywali dość wcześnie, to nie czas na muzykę i wszelkie rozpasanie 😉
Poza tym w ogóle po centrum Havany pętało się trochę turystów, a mieszkańców jakby wcale, słowo daję, że nie usuwałam niczego 🙁
Sznureczki –
otóż o to mi głównie szło, żeby blog nie stał się składnicą sznureczków, zamiast naszego gadania! To tak pół żartem, pół serio, bo czasami życie na blogu jakby zamiera i przerzucamy się sznureczkami, tak żeby „coś było” (moje wrażenie czasami).
W magistracie załatwiłam prawo jazdy i kartę zdrowia, na razie mam tymczasowe, a w tygodniu nadejdą dokumenty. Został mi jeszcze tutejszy „pesel”, ale to trzeba w biurze nie wojewódzkim, a federalnym.
Okazało się, że „federalni” jutro nie pracują, skubańce. Może zdążę jeszcze dzisiaj, jak Jerzor przyjedzie z pracy na czas.
Kot mnie za chwilę zje. Zwykle o 14-tej hrabina dostaje do miseczki tak zwane „mokre”, czyli niedużą porcję (33gr) kurczaczka, łososia albo jakiegoś wołu. Personel w postaci Jerzora zapomniał i nie zakupił, wobec tego ja jestem atakowana, jako ta w odpowiedniej porze podająca do michy…Mnie akurat dzisiaj też przydałoby się „mokre”, bo tam łatwo zakamuflować tabletkę, a paniusia musi zażyć przeciwkoalergicznie.
Ale, ale,
tak sobie wczoraj poczytałam o baraninie w Polsce i okazuje się, ze wcale nie jest łatwo dostać, a poza tym jest droga. No i nie ma tradycji…
Szkoda. To znakomite mięso!
krysiade,
dziękuję za podpowiedź. Niestety, Kaufland położony jest w niedogodnym dla mnie miejscu, ale udało mi się kupić pasternak w sklepie ze zdrową żywnością. Tam są tylko warzywa ekologiczne, więc ceny też są odpowiednie. Ale kilka sztuk pasternaku to w sumie niewielki wydatek. Dziś nie miałam czasu na porównania z pietruszką. W tym sklepie kupiłam tez cynamon cejloński, bo od czasu blogowej dyskusji na ten temat kupuję już tylko taki. Ale najważniejsze były zakupy odzieżowe, czyli 2 pary wiosennych spodni. Aż zdziwiłam się, że trafiłam na odpowiednie od razu w pierwszym i drugim sklepie. A w tym centrum handlowym natknęłam się na wielkanocną atrakcję ,wprawdzie dla małych dzieci, ale i mnie bardzo się spodobała. To szkolna klasa zajączków ubranych dość staroświecko siedzących w ławkach, a na pulpitach leżą szkolne akcesoria m.in. liczydła. Jest także zając nauczyciel, a całe to zajęcze towarzystwo porusza głowami. Oczywiście celem tej inscenizacji jest przyciągnięcie klientów, ale naprawdę jest urocza i tak odmienna od współczesnych atrakcji dla dzieci.
Krysiade-to bardzo miłe co piszesz, ale rzecz polega jedynie na tym, że jak się człowiek do czegoś zobowiązuje, to stara się wykonać swoje zadanie do końca.
I jeszcze jeden ciekawy artykuł o hodowli, spożyciu i przepisach na baraninę:
http://czaswina.pl/artykul/jagniecina-pachnaca-halami
A tak, to ogladam Niemcy/Hiszpania: 1 :1.
Piekny futbool!
Odezwe sie jeszcze.
I komu to przeszkadzało?
„Roman Kluska, biznesowy konwertyta, który porzucił branżę informatyczną, by produkować długodojrzewające sery owcze w Beskidach, zmuszony został ostatnio do zakupu drzwi ogniotrwałych. Mleko owiec zawiera bowiem tak dużo tłuszczu, że zostało zakwalifikowane jako produkt… łatwopalny. (!!!!!!! – to moje wtrącenie) Kluskę na to stać, ale prostego gazdę? Drobnym hodowcom nie pomagają też wyśrubowane wymogi sanitarne i zakaz uboju zwierząt w gospodarstwie.”
Niezle, jak na razie. Ci Hiszpanie prawie tak dobrzy jak 10 lat temu, a to znaczy, ze tak, jak za Iniesty, kiedy zdobyli EM 2012. Tenze Iniesta rozdaje pilki jak kiedys!
!
OK, skonczylo sie!
Wspieram dzielne polskie kobiety i mężczyzn, którzy je wspierają.
Od jakiegoś czasu „przerabiam” (po raz…) mojego ulubionego Konwickiego, wczoraj „Mała Apokalipsa”, do której dotarłam wcześniej, niż w Polsce się ukazała, ale którą dopiero powoli i z dystansu czasu przeczytałam po raz drugi.
Nawiasem mówiąc, „Kompleks Polski” to też ciekawa lektura…
Ja jestem skazana na konwickość, zaczęło się od „Sennika współczesnego” na początku lat 70-tych. Mam prawie wszystkie jego książki, ogromnie mi pasuje ten sposób narracji i dlatego delektuję się tym teraz, od najstarszych „Rojstów”…
Wracając do „Małej Apokalipsy”, polecam tym, którzy nie czytali.
”
– Mam w sobie pewne mechanizmy, które decydują o moim życiu. Moim osobistym zjawiskiem wewnętrznym jest poczucie obcości. Miałem je przez całe życie, ale nigdy sobie tego nie uświadamiałem. Dopiero teraz, na starość, nagle zrozumiałem, że decydowało to w jakiś sposób o moim postępowaniu. Krótko mówiąc, zawsze się czułem wrzucony do jakiejś rzeki, która mnie niesie. Właściwie wszystko działo się wbrew mojej woli. Nie wiem, czy to ułomność, czy może po prostu obiektywna sytuacja, ale ja się zawsze czułem obco. Tak jak jeden z moich bohaterów, czasem powtarzam w różnych sytuacjach życiowych: „Co ja tu robię? – mówił Konwicki sam o sobie kilka lat temu.”
Bardziej uniwersalnie się nie da.
„…rzeka, która mnie niesie”
https://pl.wikipedia.org/wiki/WFM_Osa 😉
Pamiętacie takie?
Pamiętamy, pamiętamy….Kuzynostwo na Podhalu miało ten super model i chwaliło sobie niezmiernie 🙂
Za chwilę wyruszamy na nadbużańskie włości, tym razem Osobisty Wędkarz nie będzie łowił ryb-chłop zaplanował zbudować osobiście szafę. Wszystkie materiały już zakupione i dzisiaj rozpoczęcie robót. Szafy jeszcze nigdy w życiu nie robił, ale że zdolny z niego facet to jestem pewna, że da radę. Trzymajcie kciuki! Robota zaplanowana na tydzień, a może dwa…? Szafa będzie się mieściłą w pokoju gościnnym na pięterku, który niektórzy blogowicze dobrze znają.
dzień dobry … ☕
przypominam … dziś w nocy zmiana czasu na letni …
pepegor czytam, że nasi słabo grali …
Danuśka,
Odpowiednia motywacja działa cuda!
E tam, kciuki! Da radę, skoro postanowił, już samo to jest gwarancją sukcesu! Gościnne pięterko stwarza duże możliwości nie tylko na szafę, więc jak się Alain rozbuja, a jeszcze Zdzicho po sąsiedzku wpadnie i zasugeruje to i owo… Pozdrowienia dla Zdzicha!
Zgodnie z tematem, bo święta tuż-tuż…
Tych zdjęć nie publikowałam chyba (chyba na pewno!):
https://photos.app.goo.gl/HgDBrjuiUtEHqA0k2
Danuśka,
Witek zrobił sam taką półkę do łazienki.
https://www.facebook.com/FirstMediaBlossom/videos/10155588245449586/
Alain też da radę 😉
A jednak miałam dobrego nosa, jeśli chodzi o ukochanego przez wszystkich facebooka…gdzie wszystkie muchy ciągną stadami?
Do g…, z przeproszeniem. A jeszcze gorsze jest to, jak facet się tłumaczy… zaiste, tak dbał o dane użytkowników, że nie zauważył, jak je sprzedawał. FUJ!
Alicjo,
Możesz jaśniej? I na temat?
Jaśniej? Może nie na temat, przepraszam, ale…
Toż przecież w mediach ( przynajmniej tutaj) o niczym ostatnio nie ma, jak o twórcy fejsbuka, Zuckerbergerze, i jak to się zaklinał, że zawsze i wszędzie będzie chronił dane swoich użytkowników… a okazało się, że te dane z ochotą i namiętnie sprzedawał, i właściwie po to założył fejsbuka.
W polskich mediach nic o tym, ale tutaj sporo, mnie się wydawało, że to ważny temat, zwłaszcza dla fejsbukowców. Ale widocznie nieważny.
Ale na temat! Wielkanocna Wyspa, powtarzam…
https://photos.app.goo.gl/HgDBrjuiUtEHqA0k2
Alicjo w Polsce też było w mediach o tym wycieku danych z FB i wpływie na wybory w USA.
Media straszyły też kiedyś NK i co?
Nico. Media robia swoja robotę. Na starość jestem starą cyniczką.
Media ( w tym facebok) to manipulator, jak każde zawsze i wszędzie media były, są i będą. Teraz tym bardziej, niż kiedyś.
MałgosiaW,
no więc właśnie, media wybrały Trumpa? Myślę, że nie, wyborcy go wybrali. I żadne jakieś rosyjskie wpływy – po prostu nie było żadnych lepszych kandydatów. A kto wybrał Putina ostatnio? Rosjanie kochają Putina, a on mówi, że jest zbawieniem dla Rosji. Bardzo być może, Rosja tęskni za carem. Każdy ma to, na co zasługuje i o co prosił – jak nie uczestniczył w wyborach, to zwłaszcza.
Wracając do Trumpa, to jest dobry worek treningowy bokserski… nic, tylko w niego walić. A ja uważam, że to Amerykanie powinni się w łeb walić, że tacy durni, zajęli się malutką stabilizacją, zamiast patrzeć, co tam panie w polityce, a teraz krzyczą, że Trump jest be.
Patrząc z boku, Trump, wcale nie licząc na to, że będzie wybrany, stara się jak może. I to nie jego wina, że został wybrany.
https://photos.app.goo.gl/HgDBrjuiUtEHqA0k2
🙂
https://photos.app.goo.gl/HgDBrjuiUtEHqA0k2
https://www.youtube.com/watch?v=21LGv8Cf0us
Nie ma to jak klasyk…ale wersja Roda Stewarta jest druga po 😉
Alicjo ile sznureczków … 😉
No właśnie! Ale po to, zeby zilustrować, co chciałam. A co!
Danusiu! Cieszymy się, że Ci kłopot spadł z grafiku! Obejrzę to miejsce na googlu. U mnie robotny dzień, bo przyszedł drugi laptop (unowocześniamy park maszynowy) i trzeba było pare godzin konfigurować.
Potem Ewa powiedziała, że dość lenistwa i zabrałem się za kręcenie „Bourbon Balls”, ale bez bourbona, bo był wyszedł. Był jeszcze jakiś bezbarwny rum, który wymagał uporczywego przyprawiania. Czarne kakao, cynamon, gałka muszkatołowa, wanilia i wreszcie powiew cayenne. Proporcje oczywiście na oko a przede wszystkim na smak. Wymagało to wielokrotny prób organoleptyczych w których rezultacie już nie mogłem zjeść lanczu, a próby rumu nastawiły mnie niezmiernie optymistycznie do życia! Produkt czeka teraz w lodówce na Ewę, która perfekcyjnie utoczy kulki. Lubię pracę w kuchni… 🙂
Ja wierzę w wybór Danuśki, a w ogóle Danuśkę podziwiam za organizację i zorganizowanie, i składam jej te tam wyrazy, jak kobita się do czegoś zabiera, to się zabiera!
Pozdrawiam Ewę Cichalewską 🙂
Chciałam obejrzeć Buena Vista Social Club, ale zniknął z youtuba 🙁
dzień dobry … ☕
jak kogoś interesuje …
http://wyborcza.pl/7,156282,23182834,afera-cambridge-analytica-facebook-wybral-amerykanom.html
Niedziela handlowa i Palmowa …
Kochani-zaraz się zacznę się rumienić….
Ten ośrodek w Soczewce pamięta Peerelu, ale widać, że stale coś remontuja i że starają się przyciągać klientelę niewysokimi cenami.
Alicjo-Zdzicha zapewne, jak co roku. zobaczymy na włościach dopiero w maju. W Warszawie też czasami się widujemy, ale nie tak intensywnie 😉 jak nad Bugiem.
Z grafiku spadła organizacja lokum zjazdoweg, ale za to mamy teraz atrację w postaci konstruowania nadbużańskiej szafy. Robię chwilami za pomagiera i wysłuchuję cierpliwie różnych dywagacji techniczno-filozoficznych.
Wczoraj w ramach odpoczynku po robocie byliśmy na kolacji u znajomych, u których (nie zawsze, ale bardzo często) daniem głównym i popisowym są kartacze. Tym razem wystąpiły również w wersji wegetariańskiej (bakłażan, pieczarki, soczewica). Obecność kuzynki Magdy zawsze mile urozmaica menu 🙂
Ewo-serdeczny, stolarski uścisk dłoni od Alaina dla Witka 🙂
Wczoraj na targu w Wyszkowie kupilam bardzo ladną palmę, a dzisiaj nazrywam jeszcze bazi, bo całkiem okazałe rosną tuż za naszym płotem.
ośrodek w Soczewce pamięta czasy Peerelu…
Kotka zerwała mnie świtem bladym – micha pusta! Zazwyczaj zrywa Jerza, ale parę razy nasypałam jej do michy i teraz zrywa mnie 😯
Ale, ale…jaka jest siła przekazu! Otóż Jerzor słucha od zawsze takich dwóch, co to mogliby za trzech a nawet czterech, Dvorak i ktoś tam. No i parę dni temu Dvorak nadał, że campari, i w ogóle znakomite. I Jerzor zakupił oraz zrobił drinka według Dvoraka. A ponoć jest opo-rny na wszelkie sugestie…
Niestety, u mnie gorzkie przechodzi jak u większości słodkie, a Jerzor zamiast się ze mną skonsultować najpierw…Ale to nic!
Przypomniało mi się natychmiast, jak swego czasu nemo nam nadała na blogu, co to campari i oprócz ziół co się tam dodaje. Albo dodawało, klasycznie.
Pchły grają w tym dużą rolę, tyle powiem (i powiedziałam Jerzoru). Jerzoru sklęsło i przestał robić „kultowe” ponoć drinki.
Będąc cały czas w temacie wielkanocnym, poprosiłam Jerza o jego wielkanocne reminiscencje. Poza wyspą jest miejscowość już na lądzie stałym, nieco poniżej Santiago, nazywa się nie wiedzieć czemu Santo Domingo. Nie ma podpisów, bo to nie moje zdjęcia – a zaczęło się od tego, że w drodze na lotnisko akumulator zdechł….
https://photos.google.com/share/AF1QipMRua97XVUpCXaPKr5l7ACcqt5QUenSxICs-1sSS_ETKVzViHx38i6RnCTv89Ha5A?key=MzlXdGxESG5xQVNVbjJQZm5GOENyVnNLVS05ZWx3
Alicjo ja tylko po dwóch dalekich podróżach (chyba za późno zaczęłam) jestem pełna podziwu dla Twoich wojaży … nogi jak zwykle do zazdrości …
Danuśka wspólna praca wzbogaca związek … 🙂
Stoch radości dodaje porankowi … 🙂
warto mieć polski paszport …
http://podroze.onet.pl/abc/do-ktorych-krajow-polacy-moga-podrozowac-bez-wizy/w4lq9t
Alicjo,
Nie chcę Cię martwić, ale jeżeli chciałabyś zachować anonimowość w internecie, musiałabyś praktycznie z niego zrezygnować:
http://www.komputerswiat.pl/nowosci/wydarzenia/2013/33/google-nie-oczekuj-prywatnosci-jesli-korzystasz-z-gmaila.aspx
To, czy ktoś ma albo nie ma konta na FB, naprawdę nie robi wielkiej różnicy.
bym nie wpadła na taki pomysł ….
http://niedzielnykucharz.pl/4949-2/
pogoda wiosenna .. Danuśka ma las za drzwiami i penie będą zdjęcia przyrody … czas na spacer …
Danuśka,
Witek odwzajemnia uścisk i serdecznie pozdrawia 🙂
nowe przepisy dla latających …
https://tvn24bis.pl/z-kraju,74/od-niedzieli-na-lotnisku-chopina-obowiazuje-cisza-nocna,824771.html
Ewo,
anonimowość to nie ja i od razu to podkreślałam… Chodzi mi tylko o tych, którzy dali się na to załapać. Toż ja 20 lat temu o tym wiedziałam, że w internecie nic nie ginie 😉
Przy okazji wspominki…
https://photos.google.com/share/AF1QipPX7KLtfEHoi9pJlcbVqOcY35sUvbzoWkz7qkC23xNvY4CO6rhuj55nK336WayH8w?key=XzY3RjVoaVhWTFljMFJ4MWE0ajBGd1VxZVROSVl3
p.s.
Ewo,
robi różnicę, jeśli ktoś ci gwarantuje, że będzie chronił twoje dane, a tego nie robi, tylko „naprzeciwko wręcz”, jak to zrobił Zuckerberg. Nie wiem, na ile ta sprawa jest rozpatrywana w Polsce, ale tutaj jak najbardziej. Podejrzewa się wręcz Zuckerbergera o to, że stworzył fejsa po to, żeby takimi danymi dysponować i w odpowiednim czasie je sprzedać. Teraz panicz płacze (dosłownie!) w mediach.
Alicjo,
Ujmę to inaczej, raczej nikt tu nie ma złudzeń co do altruistycznych pobudek właścicieli serwisów społecznościowych czy portali wszelkiego rodzaju. Wiem, w normalnym kraju dane SŁOWO coś znaczy a kłamstwo szokuje. W Polsce, niestety już nie…
Pogoda była dzisiaj piękna, obiad postanowiliśmy zatem zjeść w ogrodzie. Trzeba się cieszyć tymi wiosennymi chwilami, bo podobno znowu ma być chłodniej.
Jolinku-za tą ciszą nocną na lotnisku Okęcie kryją się różne interesy i niekoniecznie jedynie dobro tych, którzy mieszkają w podbliżu lotniska:
https://warszawawpigulce.pl/okecie-bedzie-wspomagane-radomiem-chce-tam-przeniesc-tanie-linie-czarter-i-nocne-loty/
A zdjęcia przyrody oczywiście są, razem z tym ostatnim, kulinarnym, które koniecznie też chciałam Wam zaprezentować:
https://get.google.com/albumarchive/109990791430941218162/album/AF1QipOWWBdcSqwS4pxR6g5HHgMDQJYNtrlQ-FObXyyt?source=pwa
Danuśka wiadomo, że zawsze są kulisy a za kulisami kasa … uchwyciłaś te ptaki jak zawodowiec a obiad kusi i wygląda mi bardzo zdrowo … 🙂
Jolinku-to była tylko przystawka 🙂
Podrzucony przez Ciebie przepis na surówkę z brukselki i orzechów to rewelacja!
Orzechy mam w domu, jutro idę kupić brukselkę. Trzeba tylko uważać na paluszki, bo brukselka jest niewielka i ucieranie jej na tarce to dosyć niebezpieczne wyzwanie.
Danuśko, grzanki bardzo kuszące. Mam pytanie czym posmarowane jest pieczywo?
Ewo,
prawdaż…Ja nie weszłam w internet bez wiedzy, czemu to służy. Z komputerem zaznajomiłam się na dobre w 1995 roku i z internetem też niedługo po tym. Mój Tata zawsze mawiał „w przyrodzie nic nie ginie”, a nie dożył dobrych początków internetu.
Ale wracając, dane słowo teraz też nic nie znaczy nigdzie, ale jak Zuckerberg, można publicznie się popłakać i udawać, że chciało się dobrze… Jak wielu przed nim, a na pewno po nim, facet zrobił pieniądze i w nosie ma tak zwane dobro ludzkości.
Ludzkość jeszcze niejeden raz się nabierze na takich, jak on.
Nihil novi. Coraz mniej mnie to dotyczy, tym bardziej, że jestem starą cyniczką. Na mnie byle co już nie działa.
Piękne zdjęcia, Danuśka.
Na temat lotniska nie wypowiadam się, bo dla mnie wszędzie jest blisko i na przykład temat zjazdu, i żeby wszystkim było blisko mnie śmieszy nieco. Jestem przyzwyczajona do niesłychanych niemal odległości i raz na rok, na Zjazd, można sobie zaplanować te parę dni i dojazd. Trzeba tylko chcieć. Mnie się tylko udało nie być na Zjezdzie, którego nie było, i to tylko dlatego, że mi podpowiedziano, że zjazdu nie będzie. 🙁
U nas też sprawa międzynarodowego lotniska od czasu do czasu odżywa i ja jestem za pomysłem, żeby ono powstało pomiędzy Montrealem i Toronto, czyli gdzieś w moich okolicach, na północ troszeczkę. No ale mnie nikt nie słucha 🙁
Ja mam na lotnisko międzynarodowe 300km w tę, albo w tamtą stronę. Kicha.
Danuśka też pomyślałam, że z tym tarciem brukselki trudno będzie … zwykle wybieram w sklepie małe sztuki bo takie lubię ale do tej sałatki warto wybrać duże i nie obcinać końcówek by było za co trzymać …
jeszcze jedna rolada …
http://smakinatalerzu.pl/2018/03/23/rolada-z-jajkami-i-szynka/
Małgosiu-grzanki są posmarowane majonezem wzmocnionym niewielką ilością musztardy. Całość posypana świeżo zmielonym pieprzem.
Coz, wypuszczam szydlo z worka albo, … nie miala baba klopotu, kupila se koze.
Jestesmy mianowicie szczesliwymi posiadaczami ogrodka dzialkowego. Decyzja padla spontanicznie, kiedy nasza sasiadka zdecydowala sie na takowy, a ten – teraz nasz – lezy naprzeciwko i tez byl do wziecia. Mialem ogrodek przy domu, lecz jak sie wyprowadzilismy piec lat temu lamalem sie, czy jeszcze raz mam dac sie w to zaprzegnac.
Jednak, brak mi tego bylo.
Danuśka, przepiękne okoliczności przyrody 🙂
Pepegor,
to dobra decyzja, tym bardziej że jak rozumiem, na tej działce już ktoś wcześniej gospodarował i pewnie coś tam już rośnie. Będziesz miał okazję przebywać sporo na świeżym powietrzu, a własne owoce są nie do przecenienia.
W wersji śniadaniowej lub kolacyjnej awokado można by podać na chrupkim pieczywie. Ta przystawka wystarczy niektórym za cały obiad. Ładne to i zdrowe.
Rozumiem, że nikomu na okolicznościach Wyspy Wielkanocnej nie zależało. Ale uparta jestem i podrzucam:
https://photos.app.goo.gl/HgDBrjuiUtEHqA0k2
I lepsiejsze Jerzora podrzucam:
https://goo.gl/photos/gKJ2w8AftVdWtHbr5
Czytam od tylu i widze liste Danuski na zjazd. Jest tam Zaba i Inka z Lucjanem wiec pytanie w te strone: zbieram notorycznie sloiki, a dla Zaby tez rozne naczynia kuchenne. Pytam wiec, mam to zabrac ze soba albo juz teraz wyrzucic, bo ciasnota w piwnicy.
Alicjo linków było 6 lub więcej … się wypowiedziałam … za innych nie odpowiadam … 😉
jakby ktoś nie wiedział jak … już czas …
https://www.kuchniadoroty.pl/2018/03/rzezucha-jak-i-kiedy-ja-siac-krok-po-kroku.html
i pytanie … zjadacie potem rzeżuchę czy wyrzucacie? …
https://www.youtube.com/watch?v=gN5Ib0LS6aY
Jolinku,
oczywiście zjadamy, jeśli ją lubimy. Ja bardzo lubię. Można też posiać rzeżuchę w połówkach skorupek od jajek. Przypominam sobie, że w ubiegłym roku Danuśka pokazywała dzieło kuzynki Magdy.
Słoików gromadzi się sporo i co jakiś czas w ramach porządków wkładam je do worków ze szkłem, bo nie ma jak ich wykorzystać w domu. Kiedy mieszkałam w budynku ze wspólną wiatą śmietnikową, wynosiłam tam słoiki. Bardzo szybko stamtąd znikały.
Jolinku,
uwielbiam rzeżuchę, to uwielbienie zostało mi z pobytu w Austrii, tutaj nie mogę kupić nasion, po prostu nie ma w żadnym pobliżu ani gdziekolwiek 🙁
Rzeżuchę „wysiewało” się na zwilżoną wodą watę na talerzyku rozłożoną…chwila i była gotowa do jedzenia 🙂
dzień dobry … ☕
Alicjo zapisz do dzienniczka podróżnego by zakupić w Polsce kilkanaście torebeczek z nasionami rzeżuchy .. ważą tyle co nic a będziesz miała przyjemność przez długi czas …
pomysłowe ale czy wszystkim pasuje ….
https://szalonakuchniaewelinyp.blogspot.com/2018/03/zurkowa-tarta-na-wielkanoc.html
Dobry pomysł Jolinku, ale nasion międzykontynentalnie przewozić nie wolno 😉
Co mi przypomniało, jak kiedyś-kiedyś kolega udał się pod Himalaje i przez drobne przeoczenie przywiózł mi w kieszeni kurtki jedno nasionko. Tak jest, trefne to było nasionko, a u mnie wyrosło na wielki krzak, niestety, to był krzak-chłop, a nie pani. Pamiętam ten fakt dlatego, że akurat zmienialiśmy pokrycie dachu, przez 3 dni młodzi ludzie tu pracowali, a ja każdego dnia musiałam wybujałą roślinkę chować do garażu. I jeszcze potem okazało się, że to żadnej mocy nie ma 🙁
Alicjo-z okolicznościami Twojej podróży na Wyspy Wielkanocne zapoznawaliśmy się z przyjemnością na bieżąco oraz po Twoim powrocie do domu. Zamieszczałaś zdjęcia z tego wyjazdu w kilku „rzutach” w pierwszej połowie czerwca 2014. Podróż była rzeczywiście niezwykła i bardzo Ci jej zazdroszczę, chociaż, jak wspominałaś, okupiona również sporym zmęczeniem:
Alicja
10 czerwca o godz. 15:13
Trochę nie kulinarnie, ale zaraz będzie. Wyobraźta sobie, że po wielu godzinach lotu i wysiadywania (w sumie ponad 30 godzin) ledwie-ledwie zlazłam z tych schodów. Mięśnie nóg odmówiły posłuszeństwa, zatrzęsły się jak galareta, nie żartuję! Ale dałam radę! Witam Rapa Nui:)
http://bartniki.noip.me/news/IMG_3991.JP
Jolinku-rzeżuchę bardzo lubię i jadam chętnie, wysiewam zresztą nie tylko na Wielkanoc.
Pepegorze-w sprawie słoików skontaktuj się, proszę, bezpośrednio z Żabą i Inką, bo trudno mi się wypowiadać w ich imieniu.
A ja nie mogę wytrzymać zapachu rzeżuchy, który roznosi się wszędzie podczas jej wzrastania 🙁 Samą rzeżuchę lubię, podobnie jak inne zielone, które dodaję do kanapek, twarożków itp. ale ten zapach…
Dziś poczułam w domu zapach czosnku, nie bardzo wiedziałam skąd ale spojrzałam w kuchni na zakwas na żurek i zagadka się rozwiązała 😉
Foto-relacje z podróży blogowiczów fajnie się ogląda, szczególnie jak są z takich miejsc, które raczej nie będzie dane mi zobaczyć. Rapa Nui zawsze mnie fascynowała bo jest taka inna i tajemnicza. Fajnie ją oglądać oczami kogoś, kto tam był.
Danuśka Twoje zdjęcia z okoliczności przyrody też niezwykłe i dla mnie trochę podobnie dostępne jak Rapa Nui- w Łodzi żurawi brak 😉
No proszę, różnie odbiera się mocne zapachy. Dla nielubiących zapachu rzeżuchy jest dobre rozwiązanie – można kupić ją w małych doniczkach nawet w zwykłych sklepach spożywczych.
Żurawie widuję, a jeszcze częściej słyszę, bo jest ich trochę w pobliżu.
Od siostry wiem, że są już pierwsze bociany na Mazurach. Nad morze jeszcze nie doleciały, ale pilnie ich wypatruję.
Ja też nie przepadam za zapachem rzeżuchy. Czasem ją wysiewam i potem zjadam, ale rzadko.
Ale zapach czekolady, mam nadzieję, lubią wszyscy 🙂
https://static1.squarespace.com/static/55acab87e4b019ea0d5f6b66/t/56efe97c3c44d8f06541c40e/1458563475039/?format=1500w
Danuśka pewnie lubią 🙂 Wnuczka , która była u mnie w sobotę dostała czekoladowego króliczka z trzema marchewkami. Jedna marchewka szybciutko zginęła po obiedzie 🙂
Lubię czekoladę francuską, takie prawie półkilowe coś rzucają u nas w sklepach w ololicach świąt, jest to czekolada gorzka (70% kakao). Znakomita – rozpuszczam ja lekutko i zatapiam w niej śliwki suszone.
Danuśka,
podróże niestety, są męczące 😉 Bardzo chętnie bym tam jeszcze wróciła, bo na przykład nie wiedzieliśmy, że tam są ciekawe jaskinie. Na zdjęciach Jerza jesteśmy tam oczywiście z rodakami…bo gdzie ich nie ma! Jedna para odbywała właśnie podróż poślubną i głowy nie dam, ale kojarzy mi się, że byli oni właśnie z Łodzi, rzepko!
A pani na końcu zdjęć, przedsiębiorczyni z Warszawy i to ona nam powiedziała o tych jaskiniach. Ona miała wyprawę zorganizowaną, bo jak już lecieć na koniec świata, to lecieć. Przyleciała na tydzień i od wyjścia z samolotu miała opłaconego przewodnika. Ja bym nawet o tym nie pomyślała, a szkoda, bo jednak te dwa dni to było za mało, chociaż wyspę można spokojnie na rowerze objechać…Serio! I jak ktoś się będzie wybierał, niech weźmie to pod uwagę!
Rzepie-żurawi w Łodzi nie ma, ale jak się okazuje, są bociany 🙂
http://www.expressilustrowany.pl/lodz/a/bociany-z-retkini-juz-po-generalnym-remoncie,12599420/
na temat …
http://www.obiadgotowy.pl/2018/02/figa-z-makiem-w-czekoladzie.html
a jak ktoś lubi robić psikusy to …
http://www.obiadgotowy.pl/2018/03/oszukana-jajecznica.html
można zrobić biznes … na łupinkach z cebuli … 😉
https://www.facebook.com/photo.php?fbid=10156335884900452&set=a.135241475451.132471.654665451&type=3&theater
Ciekawe, jaka jest cena takiego opakowania. Sam pomysł jest bardzo dobry, bo nie wszyscy są zapobiegliwi i w porę zaczynają zbierać łupiny. A że naturalne sposoby barwienia są coraz bardziej popularne, to i pewnie znajdą się nabywcy. Barwienie jajek w łupinach jest najprostsze.
Zajączki czekoladowe i takież jajeczka zostały już zakupione. Będą poszukiwane przez starszego wnuka podczas świąt.
Przyjrzałam się dokładniej i widzę, że to pomysł czeski lub słowacki. I cena też nie polska. Ale może i u nas można gdzieś kupić łupiny.
Bywają takie domy, gdzie łupiny od cebuli należałoby zbierać od Wielkanocy do Wielkanocy 😉
krystyno podobno to Chorwacja a ceny w EURO …
Zajrzałam w gazety, co tam słychać na świecie. Nie ma to jak ludzie, którzy na siłę chcą uszczęśliwić bliźnich. Bo wiedzą, co dla nich najlepsze. Ciekawe, że nie zdają sobie sprawy z tego, że to dopiero ale „sowieckie metody” (że zacytuję męczennicę…)!
Danuśka,
masz kłopot 😉 Mieć Francuza, i to takiego, co cebuli nie toleruje…po prostu pech!
Na pewno już kiedyś pisałam, że jeden z naszych znajomych bożył się, że w sałatce jarzynowej to nigdy, ale przenigdy cebuli, bo on wyczuje…Guzik tam wyczuł! Jadł, aż mu się uszy trzęsły!
Teresa Pomorska też już zaopatrzona w zajączki i takie rożne, bo z Poznania wnukowie zjeżdżają. A ja nadal nie dowiedziałam się, skąd ten zwyczaj, bo „za moich czasów” nic podobnego nie było. Wie ktoś, skąd?
Właśnieśmy byli zajączki nabyli. Gorzka czekolada Lindt’a. W jednym sklepie $5.00 a dwie mile dalej po $2.00. Badź mądry i pisz…
Alicjo, oglądaliśmy Rapanui, ale zazdrość tak mnie zatchła, że na komentarz już nie starczyło! U nas nareszcie wiosna (panie sierżancie)
Ja już nazbierałam trochę łupin, będą też następne 🙂
Cichalu,
teraz czas na Kiribati 😉 Póki jeszcze jest nad wodą i póki miejscowość Poland tam jest! Nawet mam stosowną chorągiewkę, teraz sobie przypomniałam. Trochę przymała, ale jak będę w Polsce, to się rozejrzę za większą, bo jak już coś, to z rozmachem 😉
Jak u Was wiosna, to i pewnie się do nas doturla niedługo, na razie śnieg zalega tu i ówdzie.
W koszyku wielkanocnym, czyli święconce muszą się znaleźć:
Chrzan
Podawało się biesiadnikom na chwilę przed świątecznym śniadaniem, aby przypomnieć cierpienie Chrystusa.
Jajka
Symbolizują życie. Początkowo były malowane wyłącznie na kolor czerwony, co symbolizuje triumf życia.
Sól
Ma chronić przed złem i zepsuciem.
Zajączek i baranek
Baranek- symbol zmartwychwstania Jezusa.
Zajączek- symbol płodności.
Kiełbasa i wędzonka
Dawniej, szczególnie na biednej wsi, takie potrawy były rarytasem jadanym wyłącznie w święta.
Wśród zapożyczonych tradycji mamy zwyczaj niemiecki, obecny przede wszystkim na Śląsku i w Wielkopolsce:
W Niedzielę Wielkanocną, czyli w pierwszy dzień Świąt Wielkanocnych, zajączek wielkanocny chodzi z koszyczkiem wielkanocnym i rozdaje prezenty- zazwyczaj drobne upominki lub słodycze. Dzieci wystawiają na prezenty wielkanocny koszyczek, niekiedy wyścielony słomą lub pociętą na paski serwetką.
oraz zwyczaj zapożyczony z Francji czy Szwajcarii:
poszukiwanie jajek, ukrytych nocą przez zajączka wielkanocnego. Dzieci szukają jajek przed rozpoczęciem wielkanocnego posilku.
Znalezione i zebrane tu i tam w internecie oraz zaczerpnięte z własnych obserwacji.
„Za moich czasów” także nie było zwyczaju „zajączka” na Wielkanoc. Za to pamiętam, że była moda na mini święconki dla dzieci, czyli miniaturki wielkanocnych potraw, wszystko z cukru, ale w kolorach przypominających prawdziwe potrawy.
http://superbiz.se.pl/opinie-biz/wielkanoc-skad-sie-wzial-zwyczaj-prezentow-od-zajaczka-i-szukania-zajaczka-lub-jajek-na-wielkanoc_980377.html
A na razie jest tak, to zdjęcie sprzed chwili:
http://aalicja.dyns.cx/news/IMG_0238.JPG
U nas w domu do dzisiaj jest kryształowy koszyczek na święconkę. To się stawiało na stole, a w koszyczku maluteńkie ilości święconego, bo nie zmieściłoby się tam za dużo. Oprócz jajka mniej wiecej to, co w spisie podała Danuśka.
Pamiętam wielkie kosze jadła, niesione do poświęcenia, to chyba zwyczaj Polaków „zza Buga”, jak to się u nas mówiło. Święcenia odbywały się w sobotę, juz poswięconego można było troche skubnąć i z tym kończył się post, wreszcie można było coś zjeść, ale bez szaleństwa! Bo dopiero po światecznym niedzielnym śniadaniu można było się opychać, o ile ktoś chciał. Nie wiem jak gdzie, ale u nas w domu świateczne śniadanie trwało do wieczora, urozmaicane spacerami do ogrodu. Nie gotowało się obiadu – i nie wiem, czy to nie był wymysł Babci i Mamy, bo jedzenia było i tak nie do przerobienia, a one przed świetami napracowały się tyle, że należał im się odpoczynek.
Tutaj świętuje się bardzo Wielki Piątek, a niedziela to już jakoś tak z rozpędu… co nie przeszkadza, żeby pół miasta było na zakupach w Wielką Sobotę!
Przy okazji…sąsiedzi z naprzeciwka nadal wycinają drzewa (no, ich własne…), a ja nie mogę na to patrzeć pamiętając, jak Frank kochał je, sam przecież sadził je przeszło pół wieku temu. Między innymi po to, żeby się od ulicy nieco odgrodzić.
dzień dobry … ☕
Pyra nam się przygląda z chmurki już drugi rok … dziś nalewki się przydadzą …
Pyry brak bardzo, poniżej Jej dwa przedświąteczne wpisy z roku 2015:
Pyra
27 marca o godz. 15:27
Mżawka była wczoraj i w nocy. Teraz nie pada, a jest szaro i byle jak. Odebrałam zamówione ozorki. Poszły do zamrażarki na 5 dni, ale nie chcieli przyjąć zamówienia na przyszły tydzień (przed świętami nie będziemy się bawić w ozory; szynki są do roboty) Jutro wieczorem odbiorę zamówione wędliny. Cielęcina w zamrażarce, dzisiaj Młodsza przywiozła kupione jajka. W przyszłym tygodniu kupić trzeba tylko twaróg, większą ilość masła, zieleniny świeże i chleb. Wszystko co świąteczne już jest – łącznie z figurkami dla dzieci.
Pyra
28 marca o godz. 20:02
Zgaga obiecała przepis na knedlika, który w jej rodzinie przyrządza sie raz w roku jako uzupełnienie do polędwicy wołowej po angielsku albo pieczeni wołowej. Jak dotąd nie przysłała, a chętnie bym zrobiła, bo nie będę wiele piekła – babę marmurkową i paschę na zimno albo sernik pieczony. Nie ma dla kogo. Synuś i kochana Synowa przyjdą albo przed albo po świętach, bo pracują. Obydwoje są zainteresowani ozorami, nie ciastami. Wędliny mamy takie same (odebrane, bardzo dobre). Wnuczka z rodziną przyjdą do nas po obiedzie, wnuk z rodziną nie wiadomo kiedy, ale też nie głodni. Przyjdą raczej na kawę, deser i jako „obstawa” dzieci, które muszą spenetrować Gniazdka Zajączka. W porze wczesnej kolacji będę dysponowała ozorem w galarecie, jajkami faszerowanymi, jajkami pod kołderką w majonezie, brokułami zapiekanymi pod sosem serowym, holenderskim, , kabanosami na gorąco, ew. biała kiełbasą pieczoną i półmiskiem mięs i wędlin. Wątpię, żeby zechcieli skorzystać. Na dodatek Wnuk nie znosi bakalii, a w święta ciasta nimi gęsto nabijane.
Zawsze bardzo lubilam czytać te pyrowe, przedświąteczne opowieści 🙂
Dzień dobry,
Danuśka, przede wszystkim mam do Ciebie dwa słowa – „Dziękuję bardzo”. Dziękuję za poświęcony czas i energię w szukaniu miejsca na kolejny Zjazd. Uściski będą przy najbliższej okazji, nie zważając nawet czy Osobisty Wędkarz jest w pobliżu. 🙂
Dziękuję za wspomnienie Pyrowych wpisów. Nie ma na Blogu osoby, która by nie uwielbiała Pyry. Po prostu nie ma.
Wpis o ozorkach pamiętam do dzisiaj, wszak ozorki to następna potrawa, której do ust nie biorę. Brrrrrrrr….
Kiedyś, było to bardzo dawno temu, moja ówczesna żona zrobiła coś w galarecie. Mieszkaliśmy wtedy w PGR-e. Pamiętam, była burza i wyłączyli światło. Zapaliła świecę.
„Zrobiłam pyszną cielęcinkę w galarecie, spróbuj” – powiada.
„Dobrze, daj”
Podała, zacząłem jeść przy skromnym światełku świecy, nawet dobre. Wpada sąsiadka.
„Elka, zrobiłaś w końcu te ozory w galarecie?”
O, nie!!!! Przysunąłem świecę bliżej. No Ozorki!!!, a właściwie OZORY!!!!!
Oczywiście przerwałem jedzenie.
Od wielu lat jesteśmy po rozwodzie!!! Nigdy więcej żadnych ozorków!!!!!!
Dobranoc 🙂
Dzień dobry 🙂
kawa
u mnie dziś zwyczajny obiad … kasza perłowa, smażona pierś kurczaka z marynaty i surówka z kapusty pekińskiej z pomidorami …
a tak podana brukselka ładna … ale nie każdy polubi …
http://kuchennyswiat.blox.pl/2018/03/Pasztet-z-brukselka.html
Pyry nikt nie zastąpi … miała czas dla nas, wiedzę i doświadczenie życiowe .. i lubiła to miejsce …
Na jednym z blogów kulinarnych, które podrzuca Jolinek wpadł mi w oko przepis na pieczoną szynkę. Postanowiłam ją zrobić; przepis wydaje się prosty, czasu do świąt wystarczy, potrzebne jest jedynie mięso w postaci szynki- kulki. W celu nabycia wiadomą drogą udałam się na tzw. rynek, gdzie oferowane są różne rodzaje mięs. Danuśka wspomniała dziś okołoświąteczne wpisy Pyry; Nowy zajął stanowisko w sprawie ozorów a ja dziś właśnie (szukając szynki) zobaczyłam wołowe ozory. Nie wiedziałam, że są takie duże! Nigdy ich nie robiłam ale bardzo lubię w każdej postaci. Wolę je jednak już zrobione bo ich widok nie jest zbyt miły dla oka 😉
Brakuje opowieści Pyry, jej opisów świąt i przygotowań i innych…
Też zbieram łuski cebulowe 🙂
Danuśka 26 marca o godz. 15:31- te bociany są „całoroczne”, można je oglądać od wielu lat; popularny wśród łodzian punkt orientacyjny 😉
Ozorów wołowych to się najadłam „do zarąbania” w Austrii, niemal co tygodnia były w menu. Nie czuję do nich specjalnej nienawiści ani też specjalnego sentymentu, robione były w panierce, ja bym je bardziej dopieprzyła, no ale wiadomo, że w kuchni zbiorowego żywienia doprawia się średnio, żeby każdemu pasowało.
Gdzie to ja czytałam – czy nie w jakimś wpisie godpodarza o języczkach słowików (!!!), którymi się nasi panowie szlachta (a pewnie jakiś król czy książę zajadał? No, tego bym z pewnością nie wzięła do ust, wyobraziwszy sobie stada słowików.
Co innego krowa – ryczy, zamiast kwilić, no i jęzor ma spory 😉
http://www.bociany.edu.pl/ <—podobno pierwszy bocian przyleciał 23 marca! Warto już zaglądać, co tam u nich, chociaż chwilowo nic…
Są kolejne Micheliny 🙂
https://kobieta.onet.pl/wiadomosci/przyznano-gwiazdki-michelin-2018-sa-polskie-restauracje/hlcvy73
Mój stosunek do ozorów zmieniał się na przestrzeni dziejów z wolna i z ostrożna 🙂 W czasach szkolnych ozory wydawały mi się czymś strasznym i niejadalnym, a opinię na ich temat miałam taką jak większość koleżanek z klasy-nie znam, ale wszelki wypadek nie będę jadła. Potem przez dłuuugie lata nigdzie i u nikogo się nie trafiały, aż któregoś dnia pojawiły się na stole gdzieś, u znajomych. Spróbowałam i okazały się bardzo smaczne. Natomiast od kiedy Osobisty Wędkarz wyznał, że lubi i że potrafi ozory przyrządzać, to rzeczone pojawiają się czasami na naszym stole. Propozycja, by zrobić ozory na obiad, czy kolację to zawsze inicjatywa Alaina.
Wołowych ozorów nie robię, bo są za wielkie, ale wieprzowe czasem tak, zwykle z sosem chrzanowym. Na szczęście nigdy nie miałam do nich awersji. Nie jest to jednak dla mnie danie świąteczne. Szynkę „kulkę” mam zamówioną. Bardzo dobrze wychodzi pieczeń wieprzowa jeśli ma się taki kawałek mięsa ze skórą i tłuszczem pod nią. Nacina się tłuszcz w krateczkę, doprawia. Tak upieczona szynka jest bardzo soczysta, a znam też miłośników przypieczonej skórki, chociaż ja sama do nich nie należę.
Alicjo, mamy tylko dwie restauracje „gwiazdkowe” i to się nie zmieniło, dobrze, że nie znikły, źle że nie ma nowych, ale jest sporo wyróżnionych.
Nowy-ja też z przyjemnością Cię wyściskam 🙂
Ciekawa jestem, czy w tym „naszym” ośrodku w Soczewce mają w menu kartoflankę…?
Lista Zjazdujących zmienia się dosyć dynamicznie-Basia Adamczewska przyjedzie na zjazd chyba tylko jednoosobowo i jedynie na niedzielę.
Irku-jak się ma Twój zjazdowy znak zapytania?
Danuśka może Cię zainteresuje …
https://www.kukbuk.com.pl/wiadomosci/jak-sniadanie-to-tylko-w-wietnamie/
Wyróżnione restauracje to też jakaś pociecha, że są dostrzegane i mają jakieś perspektywy 🙂
Pochmurno, zimno. Mamy zaproszenie do Ottawy na święta, ale tak jak ucieszyło mnie to wczoraj, tak mi dzisiaj klęśnie nieco, bo nastrój równoległy do pogody 🙁
Odrobiłam dzisiaj trochę porządków świątecznych, na obiad będzie trochę bigosu świątecznego, trochę, bo to taka zamrożona niezbyt podwójna porcja. W sam raz postne porcje 😉
Chociaż nie całkiem, bo ja wzorem Jacka Nieżychowskiego w bigosie mam więcej mięsa niż kapusty 😉
o nie wiedziałam, że na Śląsku takie jaja to tradycja … ktoś jadł?
http://www.kulinarnefantazjemarioli.pl/2018/03/jajka-wielkanocne-marynowane-w-kminku.html
a ja jestem zła jak diabli .. jutro zaplanowałam sobie dzień relaksu u fryzjera a tu sąsiad przychodzi i mówi mi o wymianie rur w WC .. już raz byli u mnie i zrobili wymianę ale sąsiadka pode mną się nie zgodziła na roboty i teraz są konsekwencje bo cieknie w pionie i muszą robić .. u mnie tylko mała wymiana łącznika ale by to zrobić muszą znowu zdjąć ekran i kafelki .. 🙁
za Tych co na chmurce …
Za Naszych co na chmurce aroniówką nadbużańską !
Jolinku-dzięki za wietnamskie kulinaria 🙂 Oczywiście wiesz dobrze, że lubię tamtejszą kuchnię.
Danuśka tu recenzja książki … kuchnia się przewija …
http://whiteplate.com/2018/02/slodko-kwasna-historia-ngo-van-tuong-dorota-podlaska/
Oj Danusko, tak nie!
Szukanie jajek zajaczka nalezy do mojego Slaska jak… niewien co. Ani mi tu Francuzi, ani Szwajcarzy!
Te inne, owszem, niech beda, ale szukanie jajek w okolicy ekscytowalo mnie do tego stopnia, ze nalezy to do moich najwczesniejszych wspomnien.
Moja dwudziestoletnia wnuczka domagala sie wylozenia jajek nawet wtedy, kiedy dawno nie wierzyla juz w sw. Mikolaja, ale udawala, ze wierzy w zajaczka. Wiele przebieglejsza siedmio(zaniedlugo)latka spekuluje w kwestii rewirow. Co jak zorganizowac!
Dzieci to uwielbiaja!
Ppegorze 🙂 I niech tak zostanie!
Za Tych co na chmurce … pigwówką, którą dostałam w prezencie.
Myślę, że Pyra z przyjemnością posłucha Nohavicy z jego nowej płyty. W końcu jeżeli mają tam na tej chmurce dobrze zastawiony stół to głośniki się znajdą. 🙂
https://www.youtube.com/watch?v=hygSUIdq_FY
dzień dobry … ☕
pepegor uściski z okazji urodzin … wszystkiego najlepszego i dużo zdrowia … 🙂
Dzień dobry 🙂
kawa
Serdeczności urodzinowe dla Pepegora, zdrowia przede wszystkim 🙂
można się pobawić z dziećmi …
http://blogzapetytem.pl/2018/03/26/zajaczki-wielkanocne-paszteciki-z-miesem/
Pepegorze,
wszystkiego najlepszego z okazji urodzin. Ściskam Cię serdecznie.
Co do szukania jajek przez dzieci – nie wiem, czy to jest już u nas zwyczaj o krótkim rodowodzie, czy raczej incydentalne wydarzenia. Bo że przychodzi zajączek i podrzuca prezenty, to wiadomo od dawna, ale z to szukanie jajek chyba nie jest powszechne. Myśmy wprowadzili ten zwyczaj dla wnuczka, ale jajka chowane są w domu, głównie ze względu na pogodę.
Za moich dziecięcych czasów nie było u nas czekoladowych jajek i w ogóle dzieci nie wiedziały o ich istnieniu, a zwykłych jajek też nikt nie narażał na dziecięce zabawy. Zajączki też do nas nie zaglądały z prezentami, ale nie położyło się to żadnym cieniem na beztroskim dzieciństwie. 🙂
Za oknem zima, pada gęsty śnieg.
…a u mnie mgła jak mleko i wcale nie wygląda to wiosennie, późno-listopadowo raczej, śnieg zapowiadają na święta.
Nie chce mi się wychodzić, ale to tak zawsze jest, jak nie chcę, ale muszę, w dodatku chętnie bym dłużej pospała.
Będę dzisiaj między innymi w pobliżu sklepu z różnymi przyprawami i dziwnościami tego typu, może coś interesującego kupię? Tylko tam miewali jaśka-fasolę, naprawdę dużego, ale przestali sprowadzać 🙁 Jedna klientka nie czyni im widać wiosny.
Uściski Urodzinowe dla Pepegora – niech Ci zdrowie dopisuje 🙂
no to wyszli panowie a ja mam sprzątania na dwa dni .. wszystko w kurzu oprócz kotki bo się schowała ..
dziś wczorajszy obiad ..
humor mam taki jak pogoda ..
ja tylko pamiętam dyngusy u Babci na wsi … prezentów nie było …
jak wam zostanie zalewa po śliwkach w occie to koniecznie zalejcie nią cebule pokrojona w piórka … po 10 dniach spróbowałam i pyszne jest a do sałatek polecam .. nawet na kanapki jako warzywo pasuje … z pomidorami pycha …
Jeszcze troszkę Kuby, jest i jedno zdjęcie knajpy z zespołem przygrywającym – miałam dwa inne, z innych knajpek, ale uparcie nie dawały mi się załadować do picasy. Wy też miewacie takie kłopoty? Zawsze na ileś tam zdjęć, które załadowuję, że 2-3 się buntują i mimo ponawianych prób nie dają się załadować 🙁
https://photos.app.goo.gl/A3JPr1kYuDetU4gv2
jadę na Kubę tam można palić w knajpie … 😉
Prawda!
Chociaż nie zauważyłam zadymionych knajp…
Dla Pepegora moc serdeczności oraz talerz śląskich kroszonek:
http://niematerialne.nid.pl/upload/iblock/170/17039d7b06b70ab39f1be176af794e51.jpg
Rozważają finansowanie rejsu Kusznierewicza dookoła świata dla uczczenia 100-lecia Polski…A dlaczego nie Dar Młodzieży, nasz reprezentacyjny, przepiękny żaglowiec? I tak spełnia funkcję żaglowca szkoleniowego, więc akurat młodzież Akademii Morskiej miałaby frajdę…No i żaglowiec (między nami mówiąc – najpiękniejszy żaglowiec świata 😉 ) byłby bardziej widoczny w portach, niż mały jacht Kusznierewicza, który dopiero trzeba było zakupić u Francuzów, bo nikt o tym wcześniej nie pomyślał…Taką jesteśmy potęgą żeglarską, a musimy kupować!
My, którzy zazwyczaj budujemy jachty i żaglowce dla innych 🙄
Krystyno-jak przestanie padać śnieg to sprawdź, proszę 🙂 czy ta pisanka stoi, jak zwykle na swoim miejscu w Wejherowie (oraz w Żuchowie podobno też):
https://d-nm.ppstatic.pl/kadr/k/r/63/15/55140d0636aa6_o,size,933×0,q,70,h,5819f6.jpg
Alicjo, mam wrażenie, że degradacja tych domów w Hawanie postępuje, nie przypominam sobie też graffiti. Szkoda bo to piękne domy. Obserwowałam kiedyś celowe niszczenie pięknych kamienic w Brukseli. Ponieważ były zabytkowe, nie można było ich zburzyć. „Właściciele” robili więc wszystko by doprowadzić je do ruiny i móc wtedy je rozebrać a teren sprzedać. Patrzyłam na to z przerażeniem i ogromnym zdziwieniem, że prawo na to pozwala.
Dla Pepegora moc najserdeczniejszych życzeń – zdrowia, pomyślności, radości.
Ten brak dymu w kubańskich knajpkach to dzięki ich przewiewności 🙂
Alicjo-poniżej artykuł o Rejsie Niepodległości na pokładzie „Daru Młodzieży”:
https://pl2018.org/
To ja już dawno przytaczałam…ale chodzi mi o wsparcie państwa, finansowe. Może tego nie wiecie, ale studenci-praktykanci (po II roku) płacą niezłe pieniądze za tę praktykę.
Alicjo właśnie jest fala krytyki i hejtu na forach publicznych na ten pomysł i jest to dokładnie to co piszesz … krytyka płynie z lewa i prawa w różnym zakresie tematu …
Wróciłem!!!
Z bezdomności z Bezdomnym. Hiszpania jest piękna . Wczoraj w Maladze ludzkość opalała się prawie bez niczego na rozległej plaży. Grzechem było nie popatrzeć 🙂
Potem uczestniczyłem w proceji i grzechy mam odpuszczone. Cały czas odrabiałem lekcje z warstw skorupy ziemskiej. Z dziecięcą przyjemnościa. W lusterku nie mogłem się poznać. Mogę pracować jako śniadolicy Hiszpan.
Marek wrócił cały i żywy a w dodatku bez grzechu … no to sprawozdaj tu nam …
Pepegorze – wszystkiego najlepszego! 🙂
https://www.youtube.com/watch?v=VJcVVNFOJv8
Radość 😀 http://www.artnet.com/artists/grace-robertson/on-the-caterpillar-london-womens-pub-outing-Dyzloq5PmJXE4VCcSxW1Pw2
Danuśka,
znam tę pisankę. 🙂 Rynek wejherowski dekorowany jest na Wielkanoc i na Boże Narodzenie, a latem jest ukwiecony. Może wybierzemy się tam podczas świąt.
Po śniegu nie ma już śladu,; to takie ostatnie podrygi zimy.
Marku, czekam na relację 🙂
Czekamy, czekamy Marku- na relację i na zdjęcia!
Póki co bardzo krótka relacja z nadbużańskich okoliczności przyrody:
https://get.google.com/albumarchive/109990791430941218162/album/AF1QipOA57QMGrPYnjJ4HrP-k2Bzl1IrfeiKo1upAXH9/AF1QipOVsDnmRItdAsCgeakkb9gyV_tMSGRhFcLXz1qS
Wróciłam ze wsi – autobus stał równe 8 minut przed przejazdem kolejowym, bo akurat jechał towarowy…tutaj składy są tak wielkie, że toczy się to-to bardzo powoli.
Wracając do Daru, ja już w ubiegłym roku patrzyłam na tę trasę Rejsu Stulecia, ale na razie odłożyłam, bo tyle mi się planów narobiło, że nie wiem, co-gdzie-kiedy (oprócz już zaklepanego Zjazdu), a zresztą mam lepszy pomysł na uczczenie Stulecia 😉
Poza tym nie ma już na Darze nikogo z załogi stałej, kogo bym znała (dobra zmiana i tam zamiotła…), no ale mniejsza z tym, być może coś jeszcze wykombinuję.
Mój pomysł uczczenia Stulecia jest taki, by pofrunąć na maluteńką wysepkę na Pacyfiku zwaną Kiribati (lekutko na południe od równika) i tam, w miejscowości Poland zatknąć polską flagę 🙂
Nawet mam polską flagę, ale to taka miniaturka, więc jak będę w Polsce, to sobie sprawię nieco większą i solidniejszą.
O tym, dlaczego tam jest Poland, jest mało wiadomości, ale już ja się dowiem! Jest też kościół Św.Stanisława. Poza tym od dwóch lat mamy tam ambasadora Polski!
A ja o tej wysepce myślałam od dobrych kilku lat, żeby się wybrać, rozpracowałam nawet logistycznie – trzeba lecieć do Honolulu i stamtąd na Cassidy Int.Airport, jakieś 5 godzin lotu…
Interesuje mnie tylko Kiribati z całego atolu (Kiritimati, albo Christmas Island dokładniej), bo tam jest ta Poland 🙂
Ciekawa też jestem, czy ten ambasador ma tam stałą siedzibę? Toż to maluteńka wyspa. Jerzor się nie pisze, a dla mnie to by było spełnienie moich marzeń, bo już coraz mniej chce mi się latać i teraz (w tym roku), albo nigdy, zdecydowałam. Tak więc jeśli zdrowie dopisze… 😉
http://aalicja.dyns.cx/news/Kiribati1.jpg
P.s.Tam był też Paris, ale się spalił 🙁
A z pomocą googleEarth można tam sobie całkiem nisko powędrować i wyspę spenetrować.
Danusiu, śliczna parka.
pepegor Twoje zdrowie … 🙂
Danuśka wnioskuje, że szafa w robocie a przyroda na deser … 🙂
Alicjo mianuję Cie Ambasadorem bloga-łasucha w tej Poland .. 🙂
Pepegor!
W dawnych czasach trzy rzeczy na „G” lubił górnik.
1.Geburstag
2.Geltag
3.Grosse paket z Enerfiu.
Grosse paket sam se kup. Geltag chopie mosz. Zostaje geburstag. To ja Ci z tej okazji, życzę wszystkiego albo i jeszcze więcej!
Jolinku,
oby tylko się spełniło 🙂
Ależ piękne zwierzątka w nadbużańskich…ale w lesie też szaro-buro jeszcze, jak tutaj.
Kot od kilku dni wyleguje się na desce do prasowania, jak nie śpi, to dba o swoje futerko, czyści je i zapomina gdzie jest…A mówiłam – uważaj, bo spadniesz! No i spadła – tak się tego nie spodziewała, że spadła na grzbiet, a nie na cztery łapy. Nawet miauknęła, bo chyba zabolało.
Alicjo, to trzymamy kciuki.
Wczoraj obejrzałam wywiad Tomasza Lisa z Manuelą Gretkowską. Znam ją od pierwszej wydanej książki (i kilku potem), nie cenię jej jako autorki, to nie to, co lubię, ale przeczytałam kilka, bo to było tak okrzyczane wtedy…dla mnie rozczarowanie.
Z 10 lat temu czy jakoś tak kupiłam jej książkę już o działalności politycznej (bo trudno to inaczej nazwać) „Obywatelka”. Z okazji tego wywiadu przeczytałam wczoraj raz jeszcze, po latach. Tyle tam było pozytywnej energii, tyle chęci …i co? Nico. Szkoda. Eh…
Tutaj jest trochę informacji o tym, dlaczego wioskę na Kiribati nazwano Poland. Na końcu jest link do krótkiego filmu o tej wiosce. Ambasador Kiribati jest równocześnie ambasadorem Nowej Zelandii. http://www.msz.gov.pl/pl/aktualnosci/wiadomosci/polska_podpisala_komunikat_o_nawiazaniu_stosunkow_dyplomatycznych_z_kiribati_
pepegorze – 100 lat w zdrowiu i nieustającej pomyślności.
Alicjo – piękna sarenka. Ja mam osobistą kunę. Tylko fotek nie umiem zamieścić.
Pepegor, wszystkiego najlepszego urodzinowo, zdrowia i pomyślności.
Jolinku, wspomniałaś dyngusy. Ja tez pamietam smigusa dyngusa u dziadków. Z siostra byłyśmy skrapiane delikatnie przez dziadka woda kolońska, tak dla tradycji 🙂
Jolinku-słusznie wnioskujesz 🙂
Pogoda mało wiosenna, ludzi niewiele, zatem szanse na spotkania z przyrodą ożywioną większe niż zwykle.
Alicjo-powodzenia w realizacji planów!
Krysiade-jeśli masz swoją kunę na zdjęciach, to prześlij ją do mnie mailem i zamieszczę na blogu.
Śmigus dyngus był obowiązkowy, a służyły do tego specjalne jajka psikawki albo spryskiwacze do prasowania 🙂
Pepegorze, dobrego zdrowia i dużo radości z nowego ogrodu 🙂
Śmigusa nie wspominam dobrze, zwłaszcza gdy święta wypadały w tak zimne dni jak teraz. Nie polubiłam tego obyczaju.
Danuśko – zdjęcia są robione przez szybę. Na jednym z nich kuna kradnie słoninkę sikorkom i tak śmiesznie „dynda” na sznurku. Mam nadzieję, że doszły.
Jest nowy wpis
Nasamnajpierw Cichalu, co gornik najbardziej lubi zaczyna sie na K, a konczy sie na A!
I co?, zadnych tylko trzech kropek i kto wi jeszcze co ino: Kszinka piwa!
Dziekuje zwlaszcza jednak za zyczenia urodzinowe, dziekuje za pamiec!
Jolinku, z tymi jajkami w solance mielismy tu juz przed laty. Z moich doswiadczen tam powiem, ze nie przypominam sobie swiadomej konsumpcji tak utytuowanych jajek, a zwlaszcza tak, jak na zdjeciu. Znam natomiast z ust mamy, a ponadto z pisemnych przekazow o tzw „Soleier” tzn jajek z solanki.
Nie bylo to jednak typowo gornoslaskie. Bylo charakterystyczne gdzieindziej. Charakterystyczne bylo np w Berlinie. Tam, obrane, jajka na twardo, w zalewie solnej, mogly byc dowolnie przyprawiane, mogly byc i z kminkiem, i z skorupami z cebuli, ziarnami pieprzu. Cytuje, bo to tam bylo w kazdej knajpie ulicznej. Tam wtedy na kazdym rogu byla knajpa do ktorej zawsze, po zmianie, po szychcie zagladali robotnicy, aby wypic piwo.
Nb., druga noga konsumbcji to: mielone z pod klosza (albo i nie)