Figa z makiem i inne rozmaitości

Czasem mam ochotę na warzywny eksperyment w kuchni. Ale tylko czasem, bo zarazem nie lubię zbyt dużego ryzyka, gdyż musiałabym się uporać z nieudaną potrawą sama. Nie robię na przykład prób z jarmużem, bo odpycha mnie jego kapuściany zapach. Próbowałam już jednak zarówno biało czerwonych buraków (średnia ocena, bo ważny jest przecież buraczany a nie różowy kolor jarzynki), filetowej marchewki (marchew staje się mniej intensywna kolorystycznie po „przetworzeniu termicznym”, co odbiera jej połowę wdzięku), fioletowych kalafiorów (tracą po ugotowaniu).
Tym razem padło na pasternak. Miałam gości i ewentualną kulinarną pomyłkę miałam z kim dzielić lub w porywie życzliwości dla zaproszonych, mogłam tę niekosztowną jarzynkę po prostu wyrzucić. No i co powiecie? Znowu sukces! Nie jest to, w tej wersji jaką zastosowałam, potrawa lekka, ale jaka smaczna, a w roli ciepłej wegetariańskiej przekąski – doskonała. Ugotowałam pokrojone na plasterki korzenie pasternaku w śmietance, z lekkim dodatkiem soli, bo cukier ma w sobie pasternak w wystarczającej ilości dla uzyskania doskonałego smaku. Ugotowane warzywo wyłożyłam na żaroodporny półmiseczek i posypałam parmezanem startym na tarce. Zapiekłam i podałam jako ciekawostkę. Okazało się, że warzywo to jest tak zapomniane, że wszyscy goście jedli je po raz pierwszy i zapewnili, że będą odtąd gotować i jadać.
Wprawdzie sezon szparagowy, wbrew mrozom na dworze zacznie się wkrótce, ale spróbuję tymczasem jeszcze ugotować pokrojony w paski pasternak jak szparagi, po czym polać go zrumienioną tartą bułką z masłem. A pewnie także upiekę z piekarniku z ziołami i innymi pieczonymi przeze mnie warzywami, takimi jak papryka, cukinia, bakłażan czy marchew. Bo pasternak smak ma nieoczekiwanie wspaniały. Polecam to zapomniane warzywo. Smacznego!