Dobra czekolada jest dobra

To nie jest tautologia, tylko najprawdziwsza prawda. Jeszcze przed kilkoma dniami uważałam, że nie jestem czekoladolubna. Nawet nie próbowałam sprawdzić, czy istotnie tak jest. Czekolady nie jadłam od dawna. Nawet czasem patrzyłam w stronę stoisk z frymuśnymi pralinami, ale zawsze przekonywałam sama siebie, że nie warto się tuczyć. Zmieniłam zdanie i dziś uważam, że dobra,70-proc czekolada jest lub może być dobra.

Zaproszono mnie na opowieść o produkcji czekolady i warsztaty do Manufaktury Czekolady, gdzie miałam okazję zrobić praliny i tabliczki samodzielnie, oczywiście z gotowej, konszowanej czekolady, którą wystarczyło już tylko temperować. Dziwią was te słowa ? To fachowe określenia działań, które nadają czekoladzie blask, konsystencję i zapewniają przy łamaniu tabliczki ten jedyn, niepowtarzalny dźwięk.

Bardzo zmieniło się ostatnio myślenie o czekoladzie, o dobrych dla niej i dla jedzących połączeniach, co właściciele firmy starali się nam, warsztatowiczom dokładnie ukazać. Można więc było nadziewać praliny nawet ogórkiem kiszonym, pieczonym boczkiem i czosnkiem, chili, orzechami, liofilizowanymi owocami słowem dla każdego coś ciekawego. Nie zabrakło także kwiatu solnego do posypania pralin lub tabliczek, gdyby ktoś miał taką fantazję.

Inni uczestnicy warsztatów próbowali sił we wszelkim oryginalnym zestawianiu smaków. Ja przygotowałam konwencjonalne praliny z orzeszkami, a czekoladową tabliczkę zaledwie posypałam suszonymi wiśniami i migdałami. I wyobraźcie sobie, że polubiłam czekoladowy smak, również dlatego, że była to czekolada doskonała, najlepszego gatunku, w dodatku nie za słodka i nie nazbyt wytrawna.

Ale również dlatego, że chyba prawdą jest, iż dzieło rąk własnych staje nam się znacznie bliższe niż po prostu kupione.