Szczypta albo dwie
Redaguję ostatnio książkę kucharską z przepisami wykorzystującymi obficie zioła i przyprawy. Od dawna starałam się dodawać i jedne, i drugie do wszystkiego, co gotuję. Ale teraz całkiem się na tym zafiksowałam (albo sfiksowałam, jak sądzi rodzina). Dziś na przykład na śniadanie jedliśmy jajka w kodlerkach (to spolszczona domowym sposobem wersja angielskiej nazwy coddlers, czyli zakręcanych naczynek do gotowania jajek po wiedeńsku), w których więcej było pietruszki i szczypiorku z doniczki niż jajek, a sos do kaczki, którą podałam na obiad zawdzięczał aromat anyżowi gwiaździstemu i imbirowi.
Już od dawna wiem, że w umiejętnie doprawionej potrawie nie wyczuwa się braku soli. Co oznacza, że warto stosować przyprawy „dla zdrowotności”. W dodatku opłaca się to podwójnie, bo z jednej strony brak soli wpływa korzystnie na nasz organizm, a z drugiej strony zioła i przyprawy zawierają wielką rozmaitość przeciwutleniaczy, witamin i minerałów. A jaką sprawiają przy okazji przyjemność naszym zmysłom!
Dziś większość przypraw jest stosunkowo tania i łatwo dostępna. Ale nie zawsze tak było. Historia handlu przyprawami jest dość niezwykła, zwłaszcza, że nie chodzi o dobro trwałe, tylko o coś co szybko zjemy – i tyle.
Doniesienia o tym, że wielbłądami transportowano przyprawy z południowej Azji w rejony wybrzeża Morza Śródziemnego, gdzie osiągały horrendalne ceny, pochodzą już sprzed ponad czterech tysięcy lat.
W średniowieczu kupcy weneccy mieli wyłączność dystrybucji przypraw. Dzięki temu mogli dyktować wysokie ceny i bogacić się. Pod koniec średniowiecza pragnienie przełamania weneckiego monopolu na przyprawy dało początek wielkim wyprawom, podczas których odkryto lądy nieznane wcześniej Europejczykom. Dzięki temu przyprawy straciły status dóbr luksusowych.
W latach 1500–1800 walkę o kontrolę nad handlem goździkami i gałką muszkatołową toczyły Hiszpania, Portugalia, Anglia i Niderlandy. W 1602 roku Holenderska Kompania Wschodnioindyjska zajęła bogate w gałkę muszkatołową Wyspy Banda, z wyjątkiem jednej, która była kolonią angielską. Aby zdobyć także i tę wyspę, Niderlandy oddały Anglii małą kolonię na drugim krańcu świata – Nowy Amsterdam, czyli dzisiejszy Manhattan.
Okazało się jednak, że Holendrzy nie zamierzali rozszerzać upraw, tylko zniszczyli większość goździkowców rosnących na Wyspach Korzennych. Ich ścisła kontrola produkcji przypraw trwała do roku 1770, kiedy Francuzi przemycili sadzonki goździkowca i zasadzili je na Mauritiusie oraz innych francuskich wyspach. W roku 1880 Brytyjczycy ponownie wkroczyli na Wyspy Banda, skąd rozesłali statkami sadzonki gałki muszkatołowej do leżących na terenach podzwrotnikowych kolonii brytyjskich na całym świecie. Był to początek spadku cen goździków i gałki muszkatołowej.
Warto pamiętać o tym podczas prac kuchennych. Żeby tym bardziej docenić to, co mamy.
Komentarze
dzień dobry …
ja już prawie nie solę .. przyprawiam ale muszę chyba sobie zrobić słowniczek jakie zioła do czego bo z reguły sypię co mam pod ręką lub o czym sobie przypomnę .. często używam jakieś mieszanki ziół i wtedy mam poczucie zadowoleni iż jestem taka zdolna ale może inny zestaw ziół by wydobył lepszy smak … rozważania laika ziołowego w kuchni … 😉
jutro ma być + 15
Ściągawka ziołowa dla Jolinka i wszystkich chętnych:
http://www.blog.ziolowo.pl/2013/06/05/ktore-ziola-do-jakich-potraw-stosowac-cz-i/
A poza tym, co kto lubi i co komu smakuje 🙂
Czekam na pana naprawiacza od zmywarki.
Dzień dobry 🙂
kawa
Dla frakcji herbacianej:
http://2.bp.blogspot.com/-7TrzMvZyiII/VKwG89nEDnI/AAAAAAAABGY/LL9iph8mizk/s1600/herbatka1.jpg
Danuśka blog się przyda ale chyba szkolenie bardziej bo zawsze podziwiam ludzi, którzy wyczują jakiego zioła brak lub za dużo .. ja mam tylko podstawową wyczuwalność … słone, słodki, kwaśne, gorzkie a inni wysmakują, że mało imbiru we flakach lub gałki w sosie .. chyba sobie zafunduję jakieś warsztaty ziołowe ..
Alino to cichale powitali Was godnie i na czasie z karnawałem … chata Młodych w iście amerykańskim stylu .. nic tylko jechać w goście … 😉
Asiu dziś w Belgradzie początek halowych ME w lekkiej atletyce … mamy kilka szans na medale …
Zmywarka nadal nie działa. Pan serwisant przez ponad godzinę usiłował zrozumieć, jak ją wysunąć spod blatu zrobionego na wymiar. Sprzętu wysunąć się nie udało.
W poniedziałek wizyta panów, którzy montowali kuchnię, a potem ciąg dalszy przygód ze zmywarką. Kocham fachowców, wrrrr!
Muszę jeszcze zadzwonić do speca od bram automatycznych, bo brama od garażu „zacina się” podczas zamykania. Az boję się dzwonić…
Dziekuje Wam Blogowym Przyjaciołom za przyjazne i ciepłe słowa . Opowiadałam Mamie o mojej blogowej przygodzie i szansie poznania tylu interesujących osób. Mama mnie rozumiała.
Przyznaje, jest mi łatwiej czytać blog niż pisać.
Danusko, dołączyłeś wspaniała ściągawkę do ziół. Będę do niej wracać bo podobnie jak Jolinek nie jestem ekspertem .
Osobiście wole dodawać mniej ziół niż za duzo. Nie lubię, kiedy dominują i zakrywają smak podstawowego składnika.
A historia handlu przyprawami bardzo ciekawa.
Dolaczylas oczywiście 🙂
Jolinku,
osoby wyczuwające niuanse smakowe zazwyczaj nie palą papierosów…
Również ludzie z katarem lub problemami z węchem przestają właściwie wyczuwać smak przypraw.
Z ziołami i przyprawami o intensywnym aromacie łatwo można przedobrzyć i popsuć smak potrawy.
Jadłam raz ciasto, do którego „niechcący” się wsypała cała paczuszka mielonych goździków. Horror!
Stęskniliście się za wiosną?
U mnie już jest
Wprawdzie po drugiej stronie gór i odległa o 4 h jazdy pociągiem, ale jest!
Nemo-od razu poprawiłaś mi humor tymi zdjęciami, dzięki 🙂
nemo – wiosna w pełnym rozkwicie. U nas trzeci dzień jesieni, a pogoda letnie, bez upałów lecz słonecznie i bardzo cieoło. Tak jak lubię.
CO to jest za drzewo – fotografia po zmęczonym, greckim (filozofem?).
letnia i ciepło, oj te literówki
Zanim przyprawy, o jakie toczono wojny, trafiły na stoły w Polszcze, bory, lasy i łąki dostarczały swojskich ziół. Przyprawy rodzime były łatwo dostępne i z pewnością tanie, nie wszystkich stać było na zamorskie „skarby”. Królowały zapewnie na pańskich stołach lecz pod strzechy szaraczków niewątpliwie nie trafiały.
Bunia opowiadała jakie pospolite, polskie zioła używano w czasach Jej młodości. Człek był młody i niestety głupi. Jednym uchem słuchałam, drugim natychmiast wypuszczałam. A zapisków niet.
Dziś nabyliśmy wiadomym sposobem owoce Achacha (achachairú). Degustacja nastąpi wkrótce. To będzie nowalijka, bowiem nigdy nie próbowaliśmy. Widziałam owoce w zeszłym roku. Niestety nie kupiłam, a że pojawiają się sezonowo, raz w roku, okazja przepadła. Nadrobiłam dzisiaj.
http://achacha.com.au/
Interesujący owocek achacha 😉 Sądzę po opisie, że by mi smakował.
Drzewko, jeśli masz na myśli to ufryzowane, to jest najprawdopodobniej Thuja occidentalis – żywotnik zachodni, z którym można wyprawiać takie rzeczy.
Widzieliśmy też przeogromne platany, ależby polski minister od środowiska miał używanie 🙄
nemo no to zrezygnuję z warsztatów bo nic mnie już nie uratuje … 😉 … za ciepło tej wiośnie nie jest a kwitnie kolorowo …
echidno ciekawa jestem jak będzie smakował Wam ten owoc … pierwszy raz widzę i słyszę o nim ..
w Warszawie będzie obniżka ceny biletów długookresowych w obu strefach … to zachęta, by na co dzień korzystać z komunikacji miejskiej … dobry ruch ..
Właśnie jesteśmy po degustacji. Dobrrre! Miąsz jest delikatny lecz trudno opisać konsystencję. Chyba najbardziej zbliżona do galaretki skrzyżowanej z bananem, albo skondensowanego, gęstego sorbentu. Smak wielowarstwowy, lekko słodkawy i odświeżający. W środku pestka, jedyna niejadalna część owocu. Skórkę można używać do przygotowania orzeźwiających napojów. Nie sprawdzimy z powodu prozaicznego – za mało skórek. Z miąszu Achacha robi się również sorbent. Ponoć doskonały. W kraju skąd pochodzi owoc to pewnie drobnostka, w innych zaliczony zostałby do najdroższych sorbentów świata.
Okazję do spróbowania snake fruit (owoc węża) równie lekkomyślnie „przepuściłam”. Zamiast kupić od razu, postanowiłam dokonać sprawunku za tydzień. Oczywiście po tygodniu śladu po owocach nie było. Też sezonowe, a że ponoć smakowite, mimo wysokiej ceny znikają natychmiast. Poczekam do następnego sezonu.
http://www.snakefruit.biz/
Jolinku,
byłaby jeszcze inna opcja, znacznie zdrowsza niż rezygnacja z warsztatów 😉
Kamelie lubią chłód, wilgoć i słońce, marzec w Ticino jest dla nich w sam raz. Pod koniec miesiąca ma być tam wielka wystawa kamelii, największa po Japonii. W tym parku nad Lago Maggiore rośnie ich podobno ponad 900 odmian (850 katalogowych), nie wszystkie jeszcze zaczęły kwitnąć. W czasie wystawy dojdzie jeszcze 250.
Może się tam ponownie wybiorę, bo magnolie i azalie też niebawem zakwitną. To taka nasza szwajcarska cieplarnia.
Ja chcę takiego piesa!!!
http://i.imgur.com/k3uqgGX.gifv
Dzień dobry,
Alinko, dobrze, że jesteś znowu!!!
Zioła i przyprawy! To lubię! Zawsze przywożę z Polski co tylko znajdę w sklepach i chociaż nie gotuję tak często jak na członka rodziny Łasuchów przystało, ale jednak gotuję, piekę, duszę, smażę i to wszystko posypane różnościami. Te potrawy są też coraz ostrzejsze, bliska znajomość z przyjezdnymi z Meksyku swoje zrobiła. Papryka ostra, chili, i te różne zielone papryczki są coraz częściej, a właściwie już stale w użyciu. Oczywiście nie zapominam o naszych polskich, wyniesionych z domu prostych przyprawach – koperku i natce pietruszki. Każde ziemniaki na obiad muszą być dosłownie pokryte tą pachnącą zieleniną.
Potrawy bez przypraw lub w niewielkiej ilości – dla mnie dużo tracą.
Danuśka – taką herbatę piłem niemal codziennie będąc w Polsce. Można zamówić w kawiarniach w galeriach handlowych i innych, nazywają ją zimową. Pyszna!!!
Dzięki też za ściągę przypraw – wydrukowałem, żeby mieć pod ręką. 🙂
Co się da, uprawiam w doniczkach – rozmaryn, tymianek, oregano, nie mam zbyt wiele miejsca na parapecie, a i słońce nie takie…wiosną wynoszę do ogródka.
Zioła bardzo ważne w mojej kuchni. Soli tyle, aby nie czuć, że niesłone.
Ściąga przypraw bardzo przydatna.
Nie lubię cynamonu w niczym, goździki też w małych ilościach.
A propos goździków – Nisia radziła, żeby wrzycić jeden lub dwa do rosołu.
Nowy-też bardzo lubię taką herbatę 🙂
Wczoraj w kinie było przyjemnie, muzycznie i lirycznie, a dzisiaj melancholijnie, posępnie i kryminalnie: http://www.filmweb.pl/film/Pokot-2017-690820
Równowaga zatem zachowana. Dwójka bohaterów-Agnieszka Mandat i Wiktor Zborowski znakomici. Zborowski to zresztą jeden z moich ulubionych aktorów.
W tej ziołowej ściągawce zaintrygowała mnie bazylia do wątróbki…?
no to mamy złoto i brąz … zdrowie Chłopaków … 🙂
tu się nauczyłam goździki wrzucać do wywarów … ale nie czuję różnicy w smaku … lecz wrzucam bo się przyzwyczaiłam …
Danuśko,
już chyba pisałam, ale powtórzę, bo warto – „Prowadź swój pług przez kości umarłych”- jak zwykle świetna książka Tokarczuk, ciekawam, jak film ma się do.
Gotuję „krupnik” na udkach kurczaczych z komosą zamiast zwyczajowej kaszy. Dodam 2 doździki, co mi tam 🙂
Za oknem śnieg sypie bardzo gęsto, powrót zimy jak nic 🙁
Upiekłam dziś szarlotkę z bardzo dużą ilością cynamonu. W czasie pieczenia cynamon traci aromat/ takie mam odczucie/, więc go nie żałuję, zwłaszcza że odpowiada nam w tej postaci. Ale mój kolega, który cynamonu nie znosi, został poczęstowany cynamonową szarlotką podczas pierwszej wizyty u przyszłych teściów. Nie mógł ujawnić smakowych preferencji, więc wykazał wielkie poświęcenie.
Zatem toast za naszych lekkoatletów, za ciekawe lektury, dobre filmy oraz za zdrowe przyprawy, a przede wszystkim za te, które lubimy 🙂
Ja zjem wszystko z cynamonem, bo jak ktoś częstuje, to nie wypada wydziwiać, ale sama nie uzywam, a jeśli już, to w ilościach śladowych.
Ja wzniosę nieco później za naszych skoczków i za to, że są takim wspaniałym zespołem:
http://ofsajd.onet.pl/faceci/piekny-wpis-kamila-stocha/r1mpzy
cos podobnego 🙄
… brak soli wpływa korzystnie na nasz organizm …
z pewnoscia nie zaliczam sie do tych ,, naszych organizmow ,, z czym oczywiscie jest mi i do smaku, i to do kwadratu 🙂
ostatnio bardzo czesto oblizuje ociekujaca wode oceaniczna splywajaca po moich glatkich opalonych policzkach.
i jestem gleboko przekonany, ze wlasnie ta przyprawa sprawia, ze moje zycie nabiera odpowiedniego smaku, ze moj organizm funkcjonuje bez problemowo
nie bede klepal tutaj o tym, ze to tylko sol jest w stanie, ze wszystkiego wycisnac odpowiedni smak, i czyni wiele roslin oraz wiele warzyw jadalnymi.
moj organizm reaguje bardzo dziwnie na brak soli. zaczynaja sie problemy z sikaniem, zaczynam pochnac i robie sie coraz to bardziej obszerny, napompowany woda. znika toto wszystko kiedy odpowiednia ilosc NaCl znajduje sie w moim organizmie
zdecydowanie wole oblizywac sie po soli, niz po czekoladzie
pewnie ponownie jest juz zbyt pozno by wznosic toast, wiec po cichu
sol + limoneta + sfermentowany i przedestylowany zacier z agavy
dzis wyjatkowo po raz pierwszy i ostatni, ale za to cala lufa (50 gramow )
🙂 uff 😛
dobre bylo, na tyle, ze nie bede juz myl zebow przed spaniem
Danuśka,
a obejrzałaś już ” Sztukę kochania” ? Nie przegap.
Jeśli chodzi o ” Pokot” – nie wiem, jak rozumieć końcową scenę ? Dosłownie, czyli ” wszyscy żyli długo i szczęśliwie”, czy też jako piękną ale nierealną wizję szczęśliwego życia bliskich sobie ludzi. Warto chyba będzie sięgnąć do książki .
A co do filmu ” La la land” – należę do frakcji sceptycznej a nawet marudzącej. Wprawdzie film oglądałam, będąc trochę chora, ale osoby całkowicie zdrowe podzielały mój pogląd. Piosenka, choć nagrodzona Oscarem, na pewno nie zdobędzie zbytniej popularności. Dla mnie bardzo naciągane są motywy rozstania pary głównych bohaterów, tak jakby nie można było pogodzić dążenia do kariery z uczuciem. Nie rozwijam tematu, żeby nie zniechęcać tych, którzy chcą ten film obejrzeć.
Kamelie są u nas rzadkim kwiatem. Chyba nie widziałam ich w naturze. Te na zdjęciach Nemo bardzo przypominają róże i gdyby nie informacja, uznałabym, że to właśnie róże. Bardzo piękne.
Krystyno,
nie wiem, jaki był film i jak się to ma do książki, ale książka warta przeczytania.
Co do La la land, chyba jedyne pozytywne opinie to opinie recenzentów 😉
Jolinku,
Chałupa jak to amerykańska chałupa, na pewno wielka, ale szczegółów nie znam – znam natomiast okolicę, jest tam przepięknie, pagórzasto-leśnie i piękny park, dość dziki, nowa dzielnica na przedmieściach Portland. Chałupy nowe i wielkie, czego na zewnątrz tak nie widać, dopiero jak się wejdzie…
Jestem ciekawa, jak to urządzą, oni raczej są minimalistami z dobrym gustem, tak myślę. Chyba wykombinujemy jakiś tydzień na wizytę, ale najpierw niech się poustawiają i zadomowią.
Obydwa filmy obejrzałam w podobnych godzinach, podczas tygodnia roboczego-
na „Pokocie” kilku widzów, na „La la land” sala prawie pełna. Zatem ten ostatni film podoba się nie tylko recenzentom. To jest musical, fabuła liczy się trochę mniej,
bo najważniejsza jest muzyka i taniec. Jedni lubią takie filmy, inni niekoniecznie, ja lubię 🙂
Krystyno-Wisłocka nadal w planach, nie przegapię.
Nemo pokazała nam wiosenne kwiaty w helweckich plenerach, a ja mam dla Was tylko ten jeden 🙂 http://2.bp.blogspot.com/-rB9EK88njxg/VpKSpQevCII/AAAAAAAAVd8/J1IhVlwaD6o/s640/4%2Bh.JPG
dzień dobry …
dzień się zapowiada ciepły to poszukam wiosny w ogródkach na osiedlu … oczywiście w przerwie oglądania ME w LA …
z ww powodów dziś na obiad smażona kiełbasa z bio gospodarstwa oraz brokuł …. szybko, treściwie i zdrowo … 😉
już tu chyba pisaliśmy, że cynamon ma jakieś szkodliwe składniki, które się kumulują w wątrobie przez całe życie … dlatego jest wskazane by nie przesadzać z jedzeniem cynamonu a ten, który pochodzi z Cejlonu (niestety trzeba szukać w sklepach) ma tej szkodliwej substancji najmniej i jest zalecany do spożycia … nemo wie to pewnie nam napisze bo …
Paszcza, jak mówi Slawek, rozpoznaje podstawowe smaki: słodko kwaśno slono gorzko. Bez węchu nie jesteśmy rozróżnić jabłka od gruszki i innych słodkich owoców. Wystarczy zasłonić oczy, zatkać nos i spróbować owoców . Jeśli słodkie smakują prawie identycznie.
Papierosy niszczą przede wszystkim powonienie. Dlatego palacze mają ograniczone doznania smakowe i preferują ostre przyprawy. Niestety wiek też robi swoje
O cynamonie pisał kiedyś Wielbłąd:
http://obiadoweinspiracje.blogspot.com/2015/09/jak-rozroznic-dobry-i-zy-cynamon.html
U mnie tylko przebiśniegi, a krokusy dopiero zaczynają wychodzić. Nemo, gratuluję TAKICH widoków.
Jolinku,
napisałam w 2010 roku
” nemo
2 marca o godz. 17:40 204034
A teraz jeszcze coś na temat.
Cynamon zawiera kumarynę, która szkodzi wątrobie. Prawdziwy cynamon cejloński zawiera jej bardzo mało, natomiast znacznie tańszy cynamon z chińskiej kasji zawiera znaczne ilości tego związku. Szkodliwa ilość dla osoby dorosłej to dawka powyżej 2 łyżeczek, dla dziecka – już pół łyżeczki. Laski chińskiego cynamonu są zawsze z pojedynczych rurek kory, w proszku – tylko znawcy rozpoznają po smaku.”
W 2011 Placek dołożył:
„Od kumaryny nie ma ucieczki, zwłaszcza w Polsce. Unijna maksymalna dawka to 2 mg/kg produktu, a w większości mielonego cynamonu wynosi ona ponad 2000 czyli groźba marskości wątroby bez przyjemności picia żóbrówki. Kumaryna w trawce to idealne wyjście z sytuacji. To kumaryną siano pachnie. Na zdrowie”
Nemo, dzieki, ze podałaś te ciekawe informacje o cynamonie. I ze przypomniałaś erudycje i wspaniałe poczucie humoru nieodżałowanego Placka.
dziś Dzień Teściowej … najlepszego Dziewczyny … 🙂
czyli właściwie cynamon do kosza …
Jolinku, juz to robie !
Oj czuję, że dzisiejsze okazje toastowe znowu nam się wysypują, jak z rękawa.
U mnie dzisiaj ukochana zupa wszystkich polskich dzieci-pomidorowa. Wprawdzie dzieci na horyzoncie nie widać, ale najwyższy czas wykorzystać sok pomidorowy, który otrzymałam w prezencie od Inki i Lucjana. Sok oczywiście domowej roboty, w zamian wręczyłam mój z pomidorów pomarańczowych.
No to mam „problem z głowy”. Cynamon ma wstęp wzbroniony do mojego menu. I tu, temat stary jak świat sam wskakuje pod palce na klawiaturze. Mimo dobre wychowanie jakie wyniosłam z domu, nie ukrywam przed gospodarzami jeśli jakiej potrawy nie jadam. Grzeczność grzecznością, savoir vivre savoir vivre’m lecz nie widzę potrzeby umartwiania się podczas posiłku. Stanowcza lecz grzeczna odmowa jest, mym zdaniem, odpowiedniejsza niźli preferowanie pawi nad latawce w gościnnym domu.
W domu restauracja, co oznacza, że każdy miał co innego. Wombat leczo, ja sałatkę skomponowaną z ostrej papryczki nadziewanej serem, sałaty zielonej, koktajlowych pomidorków, papryki , szalotki, pikantnego sera ziołowego, a całość polana sosem figowym.
Zlustrowałam torebki z cynamonem. Sproszkowany firmy Kotanyi jest nieznanego pochodzenia, nie ma na ten temat żadnej informacji. Cynamon w laskach/ rurki podwójne/ ma oznaczony kraj pochodzenia: Chiny/ Indonezja. Bądź tu mądry ! Cynamon w laskach w drugiej torebce pochodzi z Indonezji. Moich zapasów nie wyrzucam, będę używała ich bardzo oszczędnie. Papierosów nie palę, otoczenie też niepalące, alkoholu używam minimalnie, więc trochę cynamonu aż tak mi nie zaszkodzi. Ale dobrze wiedzieć, co w trawie piszczy.
Gospodarze zazwyczaj przygotowują jakiś zestaw potraw, więc zawsze można wybrać coś, co nam smakuje. Nie warto zmuszać się do jedzenia tego, co nie chce nam przejść przez gardło.
Krystyno,
nie daj się zwariować. Używać można każdego cynamonu, choć
prawdziwy jest tylko ten z Cejlonu.
Powinien być w laskach z cienkich, kruszących się warstewek.
Jeśli laski są twarde i nie dają się kruszyć w palcach, to jest to kora kasji, a nie prawdziwego cynamonowca.
Prawdziwy cynamon ma więcej składników aromatycznych, w tym sporo euganolu, który występuje także w goździkach, a nie ma go w cynamonie chińskim.
Mielony jest zazwyczaj chiński, bo jest znacznie tańszy.
Rozsądnie jest stosować go w małych dawkach, jak wszystko inne.
Pozbycie sie cynamonu przyszlo mi latwo, bo nikt go nie lubi u mnie w domu.
-15c z rana 🙁
Nemo,
tak właśnie myślę – używać w małych dawkach. A laski mojego ” cynamonu” są bardzo twarde. Aby podzielić je na mniejsze części, musiałam rozbijać je metalowym tłuczkiem.
A tak przy okazji kolejny raz okazuje się, że nasza pamięć jest bardzo krótka, skoro od 2010 roku wiadomości o cynamonie uleciały z naszych głów.
Zaliczyłam dziś wpadkę kulinarną. Zaplanowane były placki po cygańsku. Za słabo rozgrzałam patelnie / dużą i małą/, więc były problemy z przewróceniem placków na drugą stronę. Placki podzieliły się na nieforemne kawałki, wyglądało to fatalnie. Druga porcja była już udana. Najważniejsze, że danie było smaczne. Na uwagi męża odpowiedziałam, że przecież bigos też nie wygląda pięknie, a jak smakuje. Jutro do gulaszu będzie kasza gryczana palona, więc wersja bezpieczna.
hura … złoto dla skoczków … 😀
z pewną taką nieśmiałością… pozwalam sobie tu coś pisnąć. Zdziwiłam się bardzo, że pani blogerka od przypraw nic nie wspomina o zielu angielskim, a to takie wdzięczne kuleczki – do zup, sosów, marynat czy do kuchni greckiej. Może po prostu go nie lubi.
Co do cynamonu, to stosuję go śladowo do dań z indyczyną. Indyk ma dla mnie taki charakterystyczny posmaczek, który niezbyt mi pasuje, a cynamon dobrze go wytłumia. Jeśli chodzi o zdrowotność cynamonu, to zawsze się w takiej sytuacji pocieszam, że tyle pokoleń przede mną ten cynamon (czy coś tam innego, np smażone kartofelki) konsumowało i jakoś nie wyginęło. I to by było na tyle, dziękuję 🙂
Brawo nasi!
Przy wszystkich toastach najważniejszy jest pierwszy łyk 😉
Nie wyobrażam sobie szarlotki i paru innych potraw bez cynamonu , nie wyrzucę więc, poza tym bardzo lubię ten zapach. Ale wdzięczna jestem za powyższe uwagi, cenne i ważne dla zdrowia, umiar, umiar!
Ziele angielskie też u mnie w użyciu, stoi w pojemniczku tuż obok ziarenek pieprzu, goździków, listków laurowych, suszonej papryczki chili i ziół prowansalskich. Już nie wspomnę o gałce, papryce wędzonej, ostrej czy słodkiej i paru jeszcze aromatycznych doprawiaczy. A na parapecie, latem na balkonie, zawsze mam świeże aromatyczne listki bazylii, mięty, rozmarynu itp. Żałuję tylko, że kolendra jakoś nie chce się u mnie zaaklimatyzować, ale coraz częściej można ją kupic w pęczkach czy nawet w doniczkach. Bez przypraw kuchnia smutna 🙂
Wiosna prawie, prawie, choć daleko jej do tej kwiecistej jak u nemo. Ale obrazek od Irka daje nadzieję, że i u nas…
ale udany dzień sportowy … 5 medali na HME w LA … 🙂
Do indyka, ale i do kurczaka dodaję często kmin, słodką paprykę, kurkumę, czosnek i białe wino. Komponuje się znakomicie.
W ogóle od czasu poznania Vijaya używam więcej kminu niż dawniej.
Najczęściej używane w moim domu przyprawy to czosnek, imbir (prawie wyłącznie świeży) peperoncino, kmin, papryka, kurkuma, tymianek, rozmaryn, cynamon, goździki, cząber, czarnuszka, pieprz, ziele angielskie, gałka muszkatołowa, anyż gwiaździsty, kolendra, kardamon, mieszanka ziół prowansalskich…
Ostatnio nabyłam zielony kardamon (całe nasionka) do gotowania czaju (masala chai) po indyjsku.
Dziś na kolację z Młodymi była orgia pierogowa – ruskie i z kapustą i grzybami. Do tego sałata i piwo Kasztelan, na deser truskawki w galaretce. Pełna rozpusta.
Przed kolacją aperitif – sloe gin fizz
Młodzi sprezentowali nam nalewkę na tarninie (sloe), którą zrobili z owoców przywiezionych przez nas z Polski jesienią 2015. Ten drink – całkiem, całkiem… 😉
i jeszcze Michał Kwiatkowski wygrywa Strade Bianche …. zwyciężył z przewagą 15 sekund nad rywalami ….
ziele angielskie to klasyk u mnie … ostatnio odkryte na nowo … zawsze wrzucałam 1 lub 2 ziarenka bo mi mówiono iż jest intensywne w smaku .. okazało się, że ten smak mi pasuję bardzo .. planuję coś zrobić z mielonym zielem bo gdzieś czytałam o przepisie z nim ..
w ogródkach osiedlowych tylko przebiśniegi …
Angielskie ziele utłuczone pasuje bardzo do smażonych świeżych grzybów. Tylko teraz nie pora.
Używam także ziarenek jałowca do gulaszu i pasztetu. Można te ziarenka po prostu sobie gryźć.
Nemo,
pamiętam Twoje opowieści o znajomym Hindusie. Czy masz o nim jakieś wiadomości? Czy gdzieś się zadomowił i ułożył sobie życie ? Choć pamiętam, że te sprawy w dużym stopniu uzależnione były od jego rodziny, mimo że dotyczyły dorosłego, wykształconego i obytego w świecie człowieka. Oczywiście jeśli to nie jest tajemnica.
Jolinku – rozwiązał się worek z medalami 🙂
W ogrodzie – na razie tylko przebiśniegi.
Ja nie jestem wielkim kibicem, mało dziedzin sportu mnie interesuje, nie muszę nawet oglądać zawodów, ale lubię znać wyniki i trzymam kciuki 🙂
Ziele angielskie, tutaj zwane „allspice” (czyli-wszystkie przyprawy w jednym, luźne tłumaczenie ;).
https://pl.wikipedia.org/wiki/Korzennik_lekarski
U mnie w kuchni zaraz po soli i pieprzu, ziele i „listek bobkowy”, czyli laurowy. Wszystkie pieczenie, wiele zup, wiele potraw zyskuje na dodaniu ziarenka lub trzech.
Dzień dobry 🙂
kawa
dzień dobry ..
Irku w kawie jest moc … 🙂
Asiu dziś też jest trochę szans …
usmażyłam sobie naleśniki z kurkumą … będą z powidłami śliwkowymi mojej roboty … do kawy akurat …
żeby zrównoważyć szkodniki w cynamonie może dodawać do potraw zmielony ostropest plamisty, który zawiera sylimarynę dobrą na wątrobę …
Relacje z mistrzostw oglądam w BBC 2 . Relacja cały czas na żywo. Najwazniejsze że nie ma reklam.
Siostry Nielsen zachwycające 🙂
http://www.telegraph.co.uk/athletics/2017/02/25/laviai-lina-nielsen-driven-twin-dream-medal-british-debuts/
Pozdrowienia z Tikal , zaginionego świata Majów, pełnego niesamowitych piramid i tętniącej życiem mokrej dżungli. Spacer nocą po niej jest jest fascynujący.
o rety Małgosiu ale że tam jest zasięg i internet … co się z tym światem dzieje … 😉
dziś u mnie uszka z grzybami (podarek z Wigilii czekał w zamrażarce) i barszczyk …
na spacerze tu i tam na trawnikach zobaczyłam zwykłe stokrotki polne a na drzewach listki w pączkach …
Krystyno,
Vijay był trzy lata na Tajwanie, teraz jest znowu w Indiach, ca 400 km na południe od stron rodzinnych, prowadzi prace badawcze ze swoim starym profesorem na jakiejś uczelni technicznej. Skarży się na straszne upały (przywykł przez 5 lat do łagodnego klimatu we Włoszech i na Tajwanie), tęskni za Szwajcarią, która stała się dla niego synonimem raju, no i za moim ciastem, podobno 😉 Jego ojciec nie ustaje w poszukiwaniu narzeczonej, wynajął też dla niego dom w mieście blisko rodzinnej wsi i stresuje biednego Vijaya na różne sposoby, a ten chyba się podda woli ojca, tak ma dosyć tego wszystkiego 🙁
Sam chyba nie jest w stanie podejmować życiowych decyzji, takie dobre, bezradne i zdane na swoich guru i promotorów dorosłe dziecko 🙁
Na moją radę, aby wstąpił do klasztoru, powiedział, że już to rozważał, ale powiedziano mu, że w następnym życiu, w aktualnym jest za stary. Takie decyzje podejmuje się do 24 roku życia.
Nemo,
dziękuję za informacje. No cóż – młody/ choć na klasztor już za stary/, zdolny, ale chyba nie bardzo szczęśliwy.
Byliśmy dziś w parku w Wejherowie. Tam na szczęście drzewa są bezpieczne i tylko czasem te najstarsze padają podczas wichur. Ale po drodze na prywatnych działkach widać było bardzo dużo ściętych drzew. I nawet nie są to miejsca atrakcyjne do budowy domów, ale przecież lepiej wyciąć teraz wszystko, kiedy jeszcze można, tak na wszelki wypadek. Smutne te widoki.
Przyszedł nam do głowy nowy pomysł upiększenia naszego ogródka. Zawsze podobała się nam kępa dereni w tym parku, a zwłaszcza ich czerwone pędy. A że nasz niewielki teren jest już obsadzony wieloma roślinami, możliwości zmian są niewielkie. Mamy krzak forsycji odmiany maluch, który nie bardzo ma ochotę kwitnąć wiosną, zawsze ma raptem kilkanaście kwiatów. Pożegnamy się więc z nim, a na jego miejsce posadzony zostanie właśnie dereń. Obok rośnie duża forsycja, która już niedługo powinna się zażółcić. Póki co wiosnę czuć w powietrzu, ale jeszcze nie bardzo widać.
-20c
Wyskoczyliśmy na chwilę na Jurę: są już bazie i kwitnie leszczyna. U mnie w ogródku tylko przebiśniegi i krokusy.
U mnie nawet śniegu nie ma, za to mróz – i owszem. Z tegorocznego „orła” w śniegu nic nie będzie 🙁
Tegoroczny luty okazał się najcieplejszym lutym w zapisach rekordów.
ale super … znowu medale na HME w LA … razem 12 w tym 7 złotych …. Asiu … 🙂
u nas dziś było + 16 ale wiaterek chłodem zawiewał …
Jolinku,
też kibicowaliśmy naszym zawodnikom. Dawno nie było okazji do przeżywania tylu pozytywnych emocji.
U mnie tylko + 7, ale bezwietrznie, więc pogoda bardzo przyjemna. Bazie rozwijają się, a leszczyna w pełnym rozkwicie.
Sezon nadbużański został uroczyście otwarty, bo przecież jak tu nie otwierać skoro temperatury aż tak sprzyjające. Obiad zjedliśmy w ogrodzie rozpoczynając od grzanek z pastą zrobioną z jajek na twardo i awokado. A potem już tylko ziemniaki z ogniska i …..
ciasto czekoladowe na deser. O tym cieście, to cicho sza, może Krystyna nie usłyszy 😉
Przyrzekam, zjadłam tylko mały kawałek.
Dzień dobry 🙂
kawa
dzień dobry …
nie taki dobry jak wczoraj … Danuśka dobry był pomysł z wyjazdem za miasto bo dziś leje i tylko + 6 .. zalało mi nawet kablówkę …
mango, które kupiłam dojrzało pięknie i rozsmakowałam się w nim … jest promocja w Lidlu to kupię sobie na zapas …
napisałam więcej ale mi wywala to tylko tyle …
może takie jajka na Wielkanoc i nie tylko …
http://fullsmaku.pl/jaja-marynowane-occie-balsamicznym/
zdrowa sól … 😉 …
http://domeknachabrowej.blogspot.com/2017/02/gomasio-sol-sezamowa.html
No właśnie, Jolinku-wczoraj wyszykowałam sobie rower mając nadzieję, że od poniedziałku uda mi się rozpocząć sezon, ale dzisiaj rano trzeba było pomyśleć przede wszystkim o porządnym parasolu.
ku pamięci dla chętnych ..
8 marca w Warszawie na pl. Konstytucji o godzinie 17 początek Międzynarodowego Strajku Kobiet ….
Danuśka 🙂 🙂
Mogę występować w roli wyrzutów sumienia.
Deklaracje dietetyczne będę składać, gdy się ociepli.
Co do soli – od niedawna używam tylko soli morskiej. Gdy potrzebuję miałkiej, używam młynka. To zasługa Kryside, która zachęciła mnie właśnie do takiej soli.
Dziś na obiad zamówiona przez męża gęsta zupa jarzynowa z kiełbasą.
Na dworze ponuro, ale nie pada.
Jolinku, skoro rozsmakowałaś się w mango, to podrzucam Ci sympatyczną stronę o tym owocu i jeszcze jeden sposób na wykorzystanie w postaci salsy 🙂
http://www.greenmorning.pl/salsa-mango/
Salso-z przyjemnością poczytałam o mango, a przy okazji o osobie prowadzącej ten wegetariański blog. W Wietnamie też spotkałyśmy się z przełamywaniem słodyczy mango oraz innych słodkich owoców za pomocą mieszanki składającej się z soli, pieprzu i soku z cytryny. Próbowałam, całkiem smaczne 🙂
Podobnie w Meksyku, mango i nie tylko, są zwykle dosmaczane ostrym chili, o czym także wspomina autorka bloga. Bardzo ciekawa osobowośc, a jej fotografie zachwycają.
Ja natomiast mam wielki apetyt na zielone i pochłaniam z przyjemnością. Moja plantacja kiełków, taka nietypowa, bo jak wspominałam wysiałam je metodą rzeżuchy, wyrosła pięknie. Z kiełkami to nie ma nic wspólnego, ale zieleń jak należy (gorczyca, rzodkiewka i brokuł). Dodaję więc do twarożku, sałaty, a nawet zwyczajnie podsypuję do grzanek przy śniadaniu itp. Takie wiosenne apetyty 🙂
Salso-całkiem niezły pomysł, może ja też spróbuję założyć tego rodzaju uprawy 🙂
Danuśka, nie dość, ze takie wiosenne urozmaicenie jedzenia, to jeszcze przyjemnośc obserwowania kiełkowania i zazieleniania się własnej „plantacji”. Konieczne tylko systematyczne nawadnianie, reszta robi się sama 🙂
Zachęcona przez Was zaczęłam hodować kiełki w słoiku. Jest to metoda bardzo skuteczna i mało kłopotliwa. Kiełki rosną szybko i są smaczne. Może nie jest to tak dekoracyjne jak u Salsy, ale daje dobre efekty. Radzę spróbować.
dzień dobry …
Barbaro dzięki … ciekawy blog … ja na razie jem mango jako deser … jogurt, mango, orzechy .. ale salsa mi pasuje .. to jak dokładnie wysiewasz nasionka bo rzeżucha mi wychodzi ale inne nasionka jakoś się buntują … mączysz je przed wysianiem? …
krysiude pomachanko … 🙂