Pamiętne potrawy

Są dania, które wspomina się latami. Czasem dlatego, że są takie smaczne. A czasami wręcz przeciwnie. Na ogół zyskują nazwy od imion swoich twórców. Dla mnie z dzieciństwa niezapomniany jest tort mocca cioci Janki. Nie lubię bez i ich niezakamuflowanej słodyczy. A ten tort bezowy pamiętam chyba bardziej jako dzieło sztuki plastycznej niż kulinarnej. Był taki biały i gładziutki, i śliczny.

W naszej rodzinie słynne jest też danie quiche lorraine. Z upodobaniem przyrządzała je nasza wiejska sąsiadka Irenka. Prawdziwa dama. Wspaniała tłumaczka. Cudowna kompanka (ja wprawdzie byłam wtedy dzieckiem, ale i dla mnie była cudownym towarzystwem, tak to już jest z prawdziwymi damami). Niestety do jej licznych zalet nie należała umiejętność gotowania. Ale za to miała zapał. Po wspomnianym quiche wszyscy sąsiedzi odczuwali poważne kłopoty trawienne. A że czasy były zamierzchłe, to spotykali się w pobliskim lasku, gdzie te problemy rozładowywali. Wywoływało to wiele wesołości. Gorzej, że kiedy niedawno koleżanka zaproponowała, że zrobi dla mnie quiche lorraine, nie mogłam powstrzymać okrzyku przerażenia.

Dużo radości sprawiała też kuchnia mojej koleżanki Basi. Również tłumaczki i również damy. Przez pewien czas usiłowała ona nadrobić braki w dziedzinie kulinarnej. Kiedy przynosiłyśmy na zmianę z inną koleżanką do pracy jakieś swoje wyroby, które wydawały się dość proste do zrobienia, brała od nas przepisy. I po kilku dniach przynosiła coś, co przypominało tamto danie jedynie z nazwy. Basia sama zaśmiewała się ze swojej indolencji w tej dziedzinie. Dziś, kiedy mnie zaprasza, podaje pyszne kupne dania w pięknym ogrodzie i na wspaniałej porcelanie. I tak jest dużo lepiej.

Potrawą, za którą tęsknimy i usiłujemy dorównać mistrzowi, jest risotto Piotra z gruszką i gorgonzolą. Wykonywane przez mojego tatę pod koniec życia wspaniałe danie, na które przepis pochodzi tak naprawdę od Tessy Caponi-Borawskiej. Ale dla nas już na zawsze będzie to risotto Piotra.