Co nam zostało z dawnych lat

Odkąd pamiętam rodzinny dom, najpierw na Nowy Rok był zając. Pamiętam ten zapach w domu, zapach dziczyzny i przypiekającej się przerastanej mięsem słoninki, którą zanim danie było do końca gotowe, podkradałam z piekarnika.

Po polaniu zająca śmietaną już nie była ona chrupiąca i smakowita. Gdyby została w zajęczym combrze, nie miałaby już tego smaku, na pewno wszyscy biesiadnicy wyjmowaliby ją jako niejadalny dodatek. Potem zające niespodziewanie zniknęły ze sklepów i zająca zastąpił w moim rodzinnym domu indyk. Też nie było go łatwo kupić, bo nigdy nie kupowało się, broń Boże, mrożonego, więc zamawiało się u Pani Cielęcinowej dostawę już przed świętami. Do indyka najlepiej było podawać domowe borówki, przygotowywane jesienią przez Mamę i koniecznie czerwoną kapustę z jabłkiem krojonym w misterne paseczki.

Minęły lata, i choć zrobiłam borówki do mięsa, nie było w tym roku indyka jako rodzinnej tradycji pieczołowicie przeze mnie zachowywanej z okazji innych familijnych uroczystości. Nie było także zająca. Nie było ich z wielu powodów. Zające stały się dobrem zbyt rzadkim, nie widujemy ich w Łęcinie prawie w ogóle, a to może znaczyć, że jest ich bardzo mało, więc nawet nie próbowałam szukać, aby nie przykładać ręki do ich wytępienia.

Co do indyka, to po prostu stał się potrawą codzienną i nie sposób potraktować go jako świątecznego menu. A poza tym większość bliskich wyjechała i dla tej garstki, która została, był pieczony aromatyczny, chrupiący kurczak i rosół z kury z francuskimi kluseczkami. Mało atrakcyjne menu? Ale jaki za to zapach i smak. O dziwo wszystko to pachniało i smakowało zupełnie inaczej niż w inne dni. Może to znaczy, że zapowiada się trochę lepszy rok?

Proponuję konkurs: opiszcie tradycyjne potrawy, które przygotowywało się w Waszej rodzinie na różne święta. Nie chodzi nam o przepisy, ale o wyjaśnienie, z jakiej przyczyny jadało się potrawę, szczególnie pamiętaną, wspominaną i może jeszcze dotąd gotowaną przez kolejne pokolenia?

Nagrody zdobędą cztery osoby, które nadeślą w tym tygodniu swoje kilkuzdaniowe wspomnienia (nie więcej niż pół kartki maszynopisu). Nagrodami są książka Katarzyny Meller „W kuchni mamy i córki” i książka niespodzianka. Zapraszamy, piszcie.