Czas podsumowań

Zawsze kiedy kończy się jakaś podróż albo przedsięwzięcie i zaczynam je oceniać, mój mąż śmieje się ze mnie: „Oho, nadchodzi czas podsumowań”. Ale nie ma się co śmiać, posumowania to ważna rzecz. Podsumowania roku zwłaszcza. A obietnice noworoczne są jeszcze ważniejsze. Z moich dotrzymanych obietnic wynikło parę ważnych i fajnych rzeczy.

Jeśli nawet oceniamy rok ogólnie jako nie najlepszy dla nas prywatnie albo w sferze publicznej (!), spróbujmy znaleźć taką dziedzinę, w której coś przyjemnego się wydarzyło. Może na przykład podsumujmy rok pod względem kulinarnym albo literackim. Proponuję właśnie takie, niewywołujące złych emocji, podsumowanie roku 2016. Co nowego i smacznego zjedliście? Co ciekawego przeczytaliście?

Ja na przykład odkryłam dla siebie współczesną literaturę polską, którą przez wiele lat pomijałam. Moja półka z książkami polskich autorów się rozrasta i dostarcza mi naprawdę miłych przeżyć. Delektuję się teraz lekturą „Lali” Jacka Dehnela. Wszystkim szykującym właśnie sylwestrowe przyjęcia polecam historię letnich przyjęć organizowanych przez jego praprababkę Wandę. Przygotowywała się do nich pieczołowicie, aby pozostały niezapomniane. I rzeczywiście takimi się stały – atrakcją pierwszego okazał się piorun kulisty, a drugie zostało udaremnione przez krowę, która wdarła się na salony. Życzymy zatem przyjęcia niezapomnianego w zupełnie innym sensie niż opisane.

A poza tym wszystkiego najlepszego w kolejnym roku. On po prostu MUSI być lepszy. Nie ma wyjścia.