Nawet węże z mitologii mnie nie odstraszą
Krążkoplawy, potocznie nazywane meduzami, to gatunek najczęściej występujący w głębinach oceanu. Zasiedlają od ponad pół miliarda lat morza na całym świecie.
Po odwróceniu meduzy jej macki układają się jak włosy na nieforemnej głowie. Stąd też wzięła się jej nazwa, zainspirowana Meduzą: postacią z greckiej mitologii, która zamiast włosów miała na głowie wijące się węże.
Ewolucyjnie bardzo prymitywne, organizmy te zbudowane są w większości z wody morskiej. Wiążące wodę struktury kolagenu nadają meduzom elastyczną postać. Meduzy nie mają wykształconego systemu nerwowego, lecz jedynie rozproszone pojedyncze komórki nerwowe, które tworzą luźną sieć. Swoje ofiary zdobywają za pomocą rozłożonych jedna za drugą komórek parzydełkowych.
Meduzy są poławiane w Pacyfiku i przetwarzane na artykuły spożywcze. Populacja nie jest zagrożona, ponieważ meduzy rozprzestrzeniły się znacznie na skutek zbyt dużego połowu ryb.
Aktualne badania koncentrują się na kolagenie pozyskiwanym z meduz, ponieważ organizmy te jako zwierzęta bezkręgowe stanowią innowacyjne źródło dziewiczego i czystego kolagenu. Kolagen z meduz pozyskuje się z „kapelusza” (epiderma i mezoglea) meduz Rhopilema spec, gatunku meduz występującego na całym świecie.
Meduzę Rhopilema poławia się i przetwarza na azjatycki rynek artykułów spożywczych. Ponieważ jest ona eksportowana również do Europy, odpowiada niemieckiemu prawu dotyczącemu artykułów spożywczych pod kątem jakości i czystości. Połów meduz odbywa się w sposób tradycyjny z łodzi rybackich. Wśród morskich przysmaków Japonii obok fugu znajdziemy właśnie meduzy.
Te galaretowate stworzenia są częstą przystawką także w kuchni chińskiej. Pociętą na podłużne kawałki meduzę podaje się na surowo lub gotowaną. Najczęściej mięso doprawia się sosem sojowym lub chili. Jednak warunkiem udanego posiłku jest pewność, że przygotowana meduza pochodzi z gatunku jadalnego, a ponadto – że została odpowiednio przygotowana.
Jadłem sałatkę z meduzy i bardzo mi smakowała. Gorzej niż ja czuł się mój portfel.
Do jadalnych meduz zalicza się jedynie kilkanaście spośród osiemdziesięciu gatunków. Hoduje się je przede wszystkim w południowej Azji. Ciała meduz hodowlanych są większe, sztywniejsze i – co najważniejsze – nie są szkodliwe dla zdrowia człowieka.
Przygotowanie meduzy to długotrwały proces, trwa od 20 do 40 dni. Najpierw oczyszcza się je z błon śluzowych i genitaliów, późnej przyrządza się korpus oraz ramiona. I już mogą trafić do kuchni oraz na stół. Wśród mieszkańców Europy nie mają one jednak zbyt wielu amatorów. Dlatego trafiają się tu dość rzadko i są drogie.
Komentarze
Dzień dobry.
Kolagen to cenne źródło wzmacniających struktur ścianek naczyń krwionośnych, skóry itp. Cóż, ja stanowczo wolę zjadać kolagen z cielęciny, skórek ryb i wieprzowiny, a nawet z rozgotowanych ścięgien wołowych. Bez kolagenu nie byłoby galaret. Są i roślinne odpowiedniki kolagenu w algach i owocach, ale są trudniej przyswajalne i nie tak wszechstronne w zastosowaniu. Meduz nie jadłam i z pewnością nie będę jadła w przyszłości. Jedyne doświadczenie z meduzą, to oparzenie dłoni w czasie wycieczki w Bułgarii; bolesne i trudno leczące się. I ja mam to jeść? Nie, dziękuję.
dzień dobry …
meduz nie jadłam … i pewnie nie będę jadła chyba, że mnie ktoś zaprosi na wystawną kolację … 😉 .. siemię lniane ma dużo kolagenu i zalecam picie oraz kąpiele w nim …
Jolinku – właśnie piję. Co rano 2 łyżeczki siemienia lnianego ze szczyptą soli – tylko zaparzone we wrzątku przez 10 minut.
Pyro jak się moczyć w wannie nie możesz to zrób kąpiel w misce z siemieniem linianym .. trzymaj nogi przez 20 minut .. raz w tygodniu kąpiel Cię wzmocni … trzeba 10 deko siemienia gotować 10 minut ale do miski wystarczy 5 deko …
Jolinku – nie mam cierpliwości. Tyle dobrych rad dostaję, tyle niezawodnych środków na wszystkie choroby świata, że doba by nie wystarczyła na te „panacea”.
W Londynskiej dzielnicy Soho, gdzie jest wiele chinskich restauracji, mozna zjesc meduzy, a nawet kilka roznych dan: paski z meduzy w sosie z ciemnego octu, albo prosie nadziewne meduzami.
Czy meduzy sa drogie? Niespecjalnie. Gotowe do przyzrzdazania, pokrojone i zamrozne meduzy mozna kupic online i opakowanoe niespelna 200 gramowe kosztukje troche ponad dwa funty.
Przyznam sie, ze nigdy nie zamowilam jeszcze w chonskiej restauracji dania z meduza. Pewnie dlatego, ze po przestapiueniu progu respatauracji chnskiej kompletnie trace glowe i trudno mi sie zdecydowac co zamowic, bo prwie wszystko lubie.
Ale zaintrygowana przez Gospodarza zrobie to nastepnym razem jak pojde do Soho traducyjnie po zwiedzaniu Galeri Narodowej. To dwa kroki o NG. Ma byc na wiosnr retrospektywa Davida Hcokneya – right up my street! Bardzo go lubie.
Podpisałem się pod wczorajszym, więc kopiuję, chociaż dotyczy wczorajszej końcówki.
Chętnie oglądaliśmy seriale tv wg Mankella. Wcześniej przeczytałem kilka kryminałów z Wallanderem, które otrzyałem od Pana Piotra. Kryminogenny prom Świnoujście – Ystad dodatkowo wzbudzał zainteresowanie. W ogóle skandynawskie seriale kryminalne (i kryminalno – polityczne) dają się jakościowo porównywać nawet z dobrymi angielskimi. Amerykańskie na tym tle praktycznie nie do oglądania z paroma wyjątkami, jak np. pierwsza seria Detektywów. Najgorzej, gdy Amerykanie nakręcą swoją wersję serialu angielskiego. Np. Stan gry – angielski doskonały, amerykański do bani. Ale jest wyjątek. Hause of Cards. Angielski fantastyczny. Po wielokrotnym oglądaniu trochę płowieje, ale to chyba normalne. Wersja amerykańska w pierwszym odcinku złościła, ale to dlatego, że amerykański jest w zupełnie innej konwencji, na poważnie. Przyzwyczaiwszy się do innej konwencji można było oglądać z dużym zainteresowaniem. Zastanawia, na ile ta fikcja odpowiada politycznej rzeczywistości. Obawiam się, że, niestety, coraz bardziej. I to już jest coś gorszego niż chamienie społeczeństwa. Ale korzenie są wspólne – coraz powszechniejsze przyzwolenie na łajdactwo. Przyzwala się sobie, coraz trudniej nie przyzwalać innym. Było coś takiego i w mojej młodości. Gdy ktoś na piedestale okazywał się pijakiem i złodziejem, część ludzi mówiła „jest, jaki jest, ale to swój chłop”.
Wypiłem chyba hektolitry siemienia lnianego i potwierdzam, że stosowane wewnętrznie działa na długą metę rewelacyjnie. Pozbyłem się straszliwych dolegliwości żołądkowych. Tylko pić, jeśli trzeba, należy dużo i skoncentrowane. Właśnie mocno galaretowate.
Poza dolegliwościami znam jeszcze jedno zastosowanie. Czasami trzeba się udać gdzieś, gdzie nie na się pić mało (niestety w moim przypadku dotyczyło to wyjść służbowych gdy prezesowałem, ale także gdy byłem głównym księgowym w dużym przedsiębiorstwie z kapitałem zagranicznym). Profilaktycznie wypita przed wyjściem duża porcja siemienia lnianego pozwalała dostosować się bez zgubnych skutków. Jakoś nigdy nie miałem takiej potrzeby przy wyjściach prywatnych.
Chełbie jadalne są dla mnie absolutną egzotyką. Kontakty z naszą bałtycką chełbią modrą w stadium meduzy są raczej zabawne, choć i ona posiada kanaliki parzące, jako, że chełbie należąc do parzydełkowatych z samej nazwy powinny być przykre w kontakcie. Czasami jednak i w Bałtyku spotyka się bełtwę festonową pojawiającą się przy brzegach zimą, czasami jesienią. Na kontakt narażone są więc głównie „morsy”. A kontakt ten jest bardzo nieprzyjemny, co potwierdza Pyra. Najłatwiej odróżnić bełtwę festonową od meduzy modrej po rozmiarze. Bełtwa festonowa dochodzi do 2 m średnicy. Ale w otwartym Atlantyku, na Bałtyku na ogół nie przekracza kilkunastu centymetrów. Z angielska Lion’s mane jellyfish.
Ogromnej średnicy meduzy pamiętam z plaży walijskiej. Śmiało do nich podchodziłem w wodzie aż do bardzo przykrego kontaktu. Nie było ranki, ale zaczerwienienie i spory ból.
Ostatecznie ulubioną meduzą jest ta z wężami zamiast włosów, od której Pan Piotr dzisiaj zaczął. I to dokładnie ta z Uffizi pędzla Caravaggia. Wyraz twarzy tak przyciąga wzrok, że nie zawsze się zauważa, że ten obraz przedstawia głowę Meduzy zaraz po jej odcięciu przez Perseusza.
Napisałem obraz i to prawda, ale nie wyczerpująca. Namalowany na wewnętrznej stronie ozdobnej tarczy drewnianej. Nie stworzył tej tarczy, tylko do istniejącej tarczy wkleił płótno. Wykorzystał znakomitą znajomość perspektywy tak, aby obraz wklejony do wklęsłej powierzchni wyglądał jak płaski.
Mamy też własną odmianę meduzy jadalnej. Lorneta i meduza czyli seta i galareta z nóżek.
Jest jeszcze ; piękna i straszna twarz kobiety „głowa Gorgony” przykuwająca uwagę – malarstwo figuratywne na czerwonych wazach kreteńskich
Nie-noooo – taki przestraszył nawet nieustraszoną mnie! 🙄
Tutaj taka główka z wazy:
http://tiny.pl/g7hn1
Ale są i inne, znacznie piękniejsze w rysach, jak Medusa Rondanini:
http://tiny.pl/g7hnl
Caravaggio połączył piękno z okropnością.
Carawaggio jest wyrafinowany, a te głowki z waz uderzają prymitywnym horrorem. Jak zawsze lubimy się straszyć?
A tu o meduzach wpisujących się w polskie tradycje 🙂
http://www.newsweek.pl/tam–gdzie-plywaja-meduzy–czyli-warszawa-pije-jak-przed-wojna,104707,1,1.html
Stanisławie się interesujesz …. rzetelna robota ..
http://demagog.org.pl/wypowiedzi/100-dni-rzadu-beaty-szydlo/
Pyro to akurat warto stosować bez choroby bo dobrze nam robi kolagen na wszystko … włosy, oczy, kości, stawy itd. …
można wesprzeć …
http://trojmiasto.wyborcza.pl/trojmiasto/1,35636,19668326,solidarni-z-walesa-zmiana-lokalizacji-wiecu-wystapi-prezydent.html
No i jest oczywicie rozkoszna barojowa porcekana Versace z motywem Gorgony. Ulubiona przez Eltona Johna. Bardzo camp.
Heleno – co znaczy określenie „bardzo camp”?
Versace przedstawia Meduzę Rondanini
W manifestacji zapewne wezmę udział. Zazwyczaj to robię, choć nie zawsze mi było po drodze z panem Szumełdą, gdy jeszcze działał w PO.
Myślę, że wysoka cena meduzy w Polsce wynika z minimalnego popytu. Dostosowana do niego podaż musi charakteryzować się wysoką ceną jednostkową.
Wałęsa nie jest jedynym naszym opluwanym autorytetem. To, co w Senacie RP opowiadał o J.Piłsudskim, ks. Senator z Ziemi Białostockiej brzmiało jeszcze donośniej – komunista, mason, przechrzta, agent, zdrajca Narodu i Wiary…. Tak, tak….!
Pyro, camp znaczy teatralne, afektowane, ostentacyjne – wsystkie znaczenia zawarte w jednym slowie. Conchita Wust jet camp. Camp bardzo sie wiaze ze scena homnoseksualna, wyzywajaca i zabawna.
Dziękuję, Heleno. To trochę inna strona naszej cywilizacji – osobiście nie lubię ostentacji (szczególnie w erotyce)
Uosobeniem pojecia camo byl z,arly parenacuw lkat temu w sedziwym wieku brytyjski pisarz i ekscentryk Quentin Crisp. Byl jednym z najdowcipniejszych ludzi swego pokolenia. To on wypowiedzial slynna od wielu lat sentencje, ze po siedmiu latach brud przetyaje byc zauwazalny (czy tez widzialny). On, jako mlody pracownik slyzby cywilnej w Londynie pisal w latach dwudziesych o swym dosiadczeniu bycia hionoseksualista w srodowisku pelnym drobnomiszczanskich nawyjkow, oderuchow, przekonan.
Nosil zawsze makijaz – bladyy podkld, lekkie rumiwnce na policzkach, blekitny cie na powiekch, tusz do rzes, Na glowie zas mase blond lokow. Byl bardzo camp, ale nosil sie z tym dumnie i z duza godnoscia.
Mam wrazenie, z jego campowosc zawsze byla podszyta jakims tragizmem. Ale byc moze zasugerowlam sie przepiekna piosenka jaka napisal o nim Sting -Obcy w Nowym Jorku – Alien in New York. Z refrenem „badz zawsze soba nie zwazajac na nic”. Zawsze gdy ja slysze, mam klebek w gardle. Na You Tubie jest filmik z ta piosenka spiewana przez Stinga i ilustrowana migawkani z Nowego Jorku i specerujacym po miescie Quentinem Crispem. Nieztety od jakiegos czas w moim komputerze nie dziala funkcja skopiuj i wklej, wiec nie moge podrzucuc.
świetna akcja …
http://wawalove.pl/Zjedz-obiad-z-seniorem-Wspaniala-akcja-na-Sadybie-a21885
Pyro, to ma wiecej wspolnego z ekscentryzmem niz erotyka, z rzucanuem wyzzwania swiatu burzuazji, drobnych mieszczan. . Najczesciej kampowosc wystepuje w srodowiskach gejowskich kiedy geje, zamiast chowac sie po katch, mowia otaczajacemu swiatu : oto jestem. Mozesz mnie nie lubic, mozesz sie ze mnie smiax i nawet mnie przesladowac i bic na ulicy, ale jestem tym czym jestem.
O tym jest wlasnie ta puosenka Stinga. O obcosci w duzym miescie, o samotnosci.
https://youtu.be/ooX36Y0ZSvM
Ten filmik na You Tube z Quentnem Crispem nazywa siue Sting – Englishman in New York. Jest czarno bialy, a Atung jest jeszcze mloidziutki.
Moge go sluchac i ogladac w kolki. I zawsze mnie tak samo porusza, choc z pozoru nie jestem camp.
Akcja godna naśladowania, tylko muszą być fundatorzy.
Wracając do głowy Meduzy, Meduza Rondanini skojarzyła mi się z Pietą Rondanini Michała Anioła. Pieta z Bazyliki Św. Piotra zachwyca, Rondanini wywiera niesamowite wrażenie. Większość specjalistów uważa ją za niedokończoną, ja wierzę, że tak nie jest. Kojarzy mi się trochę z czarnymi obrazami Goyi. Goya był po ciężkiej chorobie, zagrożony śmiercią, ogłuchły. Te obrazy wstrząsają. Michał Anioł też w okresie Piety Rondanini dużo myślał o śmierci. I to dzieło też wstrząsa. Pietę zakupiono w połowie XVIII wieku dla markizów Rondanini i stąd nazwa dzieła. Losy trudno prześledzić. We włoskiej wikipedii można przeczytać, że umieszczono ją w niszy biblioteki Pazzo Rondanini przy Via del Corso. Problem w tym, że przy Via del Corso znajduje się Palazzo Rondinini, siedziba banku. Różnica jednej literki niewielka, ale zawsze. Palazzo Rondanini Aldobranini z naszą głową Meduzy uwiecznianą na porcelanie Versace znajduje się przy Piazza Rondanini w odległości kilometra. Od 1952 roku rzeźba znajduje się w zamku mediolańskim. Ja z Ukochaną oglądaliśmy ją po raz pierwszy pod koniec lat 70-tych w katedrze we Florencji, gdzie czasowo była wystawiana. Wnetrze katedry było wówczas pozbawione mebli, a w szczególności ławek, a turystów było niewielu.
Nie umiem patrzeć na dzieła Michała Anioła inaczej, niż przez pryzmat Schulza „Kamień i cierpienie”. Książka wywarła na mnie ogromny wpływ w latach wczesnej młodości i tak mi zostało.
co poniektóra meduza
ta mała i „duza”
choć pływająca galareta
poparzyć może, przeta
omijajcie ją z dala panie i panowie
bo naruszyć potrafi niejedno zdrowie
U nas czasami pojawiają się w zatoce te parzące. Nieduże, ot wielkości spodeczka. Ostrzegają wówczas przed kąpielą. Przy „bliższym spotkaniu pierwszego stopnia” przemycie octem nie pomaga. Pomoc lekarska tak.
Powinnam dodać – nie pojedyńcze sztuki lecz całe ławice. Oryginalny obrazek gdy spoglądać z mola. I to by było na tyle.
Myślę o ukochanych książkach z młodości i aż dziw ile z nich odnosiło się do antyku i sztuki. Są tam i 2 pozycje Waltariego i Grawesa i „Księga z san Michel” i Schulz i ‚GOYA”. I ponad wszystko ukochany „Ja, Turms – nieśmiertelny” Waltariego. Miałam taki okres lektur nigdy niezapomnianych.
„Kamień i cierpienie” to chyba jedna z pierwszych moich lektur na temat wielkiej sztuki. Z Waltariego szczególnie zapadł mi w pamięć „Egipcjanin Sinuhe” i wspaniałe powiedzenie „Twoja mowa jest dla mnie jak brzęczenie much”.
cd „a Twoje czyny są jako pchły piaskowe między palcami stóp”.
Piłsudskiego atakowano za różne rzeczy, za niektóre słusznie. Zamachu majowego moim zdaniem nie da się usprawiedliwić. Rządy sanacyjne też miały sporo za uszami. W dzieciństwie odbierałem przekazy o nich mocno wyidealizowane. Tylko ojciec wyrażał się o nich nie najlepiej. Jednak zarzut o szpiegostwo na rzecz monarchii c.k. to kuriozum. Jak miał stworzyć oficjalnie działającą polską formację wojskową bez porozumienia ze sztabem armii austro-węgierskiej? W ogóle sprawa wydawała się poroniona. W Kongresówce witano legiony niechętnie. W końcu kryzys przysięgowy i internowanie w Magdeburgu. Wydawało się, że zmarnowana krew i wysiłek organizacyjny. Ale bez tego chyba Nie byłoby dalszego ciągu takiego, jak był. Pobicie bolszewików też wydaje się nie bez znaczenia. Jakieś bajdurzenie o decydującej roli Weyganda to kosmiczna bzdura. Główna myśl uderzenia w miękkie podbrzusze była zdecydowanie Piłsudskiego, natomiast praca sztabowców śledzących ruchy najeźdźcy była bardzo dobrze wykonana. Szczególnie pewność, że Budionny nie naciąga od południowego wschodu pozwoliła na rzucenie prawie całych rezerw. Pomogły okoliczności – niechęć Stalina do udziału Budionnego w bitwie Tuchaczewskiego, brak łączności pomiędzy armiami Tuchaczewskiego. Ale koncepcja uderzenia od południa na skrzydła armii prących na zachód na pewno była pewniejsza niż frontalna obrona na przedpolach Warszawy. Taka obrona była, ale jako pomocnicza w całej akcji.
Dobra moim zdaniem była też koncepcja stworzenia bloku z Ukrainą i Litwą jako zabezpieczenia przed ewentualnym uderzeniem z Rosji. Ale tylko koncepcja. Próby wykonania po prostu beznadziejne. Trochę i obecnie popełniamy błędy z tamtych czasów. Próby występowania w stosunku do mniejszych sąsiadów z pozycji z góry oczywistego lidera nie mogły i nie będą mogły napotkać aprobaty. Powtarzamy błąd Rosji z jej panslawistycznymi teoriami, w których Rosja z natury rzeczy musiała być hegemonem. A przy tym polityka rządu sanacyjnego w stosunku do mniejszości narodowych to już nie błąd a zbrodnia. A przecież wielu bezpośrednich sąsiadów żyło w zgodzi i dogadywało się. Wielu polskich dobrych sąsiadów na Wołyniu uniknęło pogromu, bo zostali w porę ostrzeżeni przez ukraińskich sąsiadów. Pole do dobrej polityki było, ale lepiej było zadzierać nosa. Teraz też zadzieramy. Pokażemy Niemcom i Rosji zanim obudzimy się z ręką w urynale.
Stanislawie – Sinhue Egipcjanin to byla moja ulubiona ksiazka i czesto do niej wracalam. Podobalo mi sie szczegolnie to powiedzonko ktore zacytowales ale we francuskim tlumaczeniu muche okreslono bardziej dosadnie : une mouche à merde.
Bernard kapiac sie na Sycylii zostal poparzony przez meduze. Bylo to bardzo bolesne i duzo czasu uplynelo zanim slad znikna.
Nie jest prawdą, że w okresie PRL nie prowadzono badań nad wojną polsko – bolszewicką; po prostu się o tym nie mówiło. Mój kolega, Wł.Grajewski ro bił magisterium z Żeligowskiego, a doktorat z bitwy warszawskiej. Cywil, na cywilnym UAM, ale korzystał z CAW i materiałów ASG, a jednym z recenzentów był gen.M. Kirchmeier. Praca została b. wysoko oceniona, chociaż nie została wydana, a pozostała w maszynopisie – to były lata 60-te.
zapraszają …
http://www.gdansk.pl/wiadomosci/4-dni-z-Wajda-Gdansk-uczci-nowego-Honorowego-Obywatela,a,49023
też mam w pamięć „Egipcjanin Sinuhe” … książkę trudno było kupić ale mam ją na półce …
Nie mam na półce żadnej z ulubionych książek. Owszem, kupowałam, pożyczałam, zmieniały adresy i właścicieli. Często to półki moich dzieci.
Wszystkie wymienione ksiazki tez w dziecinstwie czytalam, dorzuce do tego „Udreke i ektaze”.
Tym, ktprzy lubia podksztalcac sie ze sztuki, bardzo polecam nowa serie BBC prowdona przez Waldemara Januszczaka o Renesansie. Absolutnie porywajaca gdyz tlumaczy Odrodzenie zupelnie inaczej niz kategorie w ktorych pezyzwyczailismy sie myslec, Kompletnie inaczej.
Wyjasnia takze jedna z najwiekszych zagadek renesansoego malarstwa, a mianowicie dlaczego niemal wsyztskie Dziecoiatka przy piersiach Madnny sa tak przerazliwie szkaradne i czy malarze Renesansu nie zuwazyli , ze niemopwleta maja nieco inne priporcje ciala niz osoby dorosle. Wszystkiego sie dowiecie od Januszczaka. Nie moge sie doczekac nastepnego odcinka, az mnie trzesie z niecierpliwosci.
Waldemar Januszczak jest takze bardzo bardzo camp, dlatego sie go nie tylko slucha ale oglad z wielka fascyncja.
Heleno – kiedy to nadają i gdzie?
Dzień dobry
na nasze pół metra śniegu spadło jeszcze trochę, a teraz pada, ale deszcz 😯 Będzie powódź.
Dzień rozpoczęty siemieniem lnianym – ja pół szklanki tego pijam – zjadam, bez soli.
Wczoraj znalazłam Mankella, którego nie czytałam jakimś cudem, „Wspomnienia brudnego anioła”. Musiałam niedawno kupić, bo to wydanie z 2011 roku, na szczęście mi się „zapodziała” wśród innych książek, będzie co czytać. Z ostatnich wydań – „Mózg Kennedy’ego”,
bardzo dobra książka (wyd.2005). Kryminały Mankella to więcej niż kryminały, to obraz społeczeństwa i zmian, jakie się odbywają na naszych oczach. Dlatego chyba tak świetnie się to czyta. Autor pomieszkuje w Szwecji i Mozambiku, na pewno ma dość szerokie spojrzenie na świat i jego sprawy.
„The Wit and Wisdom of Quentin Crisp” kupiłam dawno temu za 1$ w księgarni. To były czasy, kiedy kupowałam tanie książki, by „rozczytać” się po angielsku, a księgarnie zawsze mają kosz, w którym umieszczają książki niechodliwe, pojedyncze egzemplarze itd. Zainteresowała mnie fotografia Quentina na okładce – dystyngowany pan w berecie, makijaż, mądre spojrzenie. Bardzo zabawny zbiór wypowiedzi i opowiastek na przeróżne tematy.
Egipcjanina Sinuhe czytałam dopiero tutaj – chętnie bym wróciła znowu, ale to była książka pożyczona.
Peter Graves? „Ja Klaudiusz” i „Klaudiusz i Mesalina” – Jerzyk mi sprezentował, kiedy jeszcze nie byliśmy małżeństwem, czyli dawno, w zamierzchłych czasach. Pożyczyłam pewnej Jadzi z mojej klasy, studiującej już wtedy historię. Klnęła się na wszystkie świętości, że zwróci. Nie zwróciła, a ja do dzisiaj pamiętam, bo parę razy spotkawszy ją na ulicy przypominałam… I nic. Dobry zwyczaj – nie pożyczaj! Mam nadzieję, że nie wyrzuciła przynajmniej…
Tfu…nie Peter, a Robert Graves!!! Peter był aktorem …
Alicjo autor już niestety nie żyje …
https://pl.wikipedia.org/wiki/Henning_Mankell
u nas była okropna śnieżyca ale się zmyła …
Alicja – Grawesa przeczytaj „Herakles z mojej załogi” – czyli Kolchida po nowemu. Bardzo to lubię.
Oh, Jolinku…musiałam gdzieś przeoczyć! Ano tak, październik ubiegłego roku, byłam zajęta pobytem Marleny u nas i ciągłe rozjazdy…
Czyli „Brudny anioł” to ostatnia książka, w Polsce wydana 2 lata temu.
„Klnęła się”? 😳
Zaklinała się
„Klnę się na dusze wszystkich moich przodków…”!
Leje jak z cebra na ten śnieg, jest passsssskudnie.
Chodzą za mną wątróbki kurczacze, tup-tup-tup…
A masz takowe w lodówce?
Nie wiem co mnie dopadło – przeziębienie, katar, grypka, chrypa potężna (nie chrypka), ból gardła (już chyba przeszedł, ale pewności nie mam), kaszel…Po prostu Żabę na koniec zimy zmogło i tyle. Czytać nie bardzo mogę, bo mi oczy łzawią, ale na szczęście zapadam w drzemkę i tak czas od obrządku do obrządku upływa.
Dzisiaj mnie oświeciło, że powodem zmian z zarządach stadnin, które przynosiły duże dochody, jest chęć wyciśnięcia ich jak cytryny, czyli sprzedania wszystkiego co się da sprzedać, a potem może być potop. Obym nie miała racji.
Nie przyszłoby mi do głowy zjedzenie meduzy… Trudno mi to sobie wyobrazić.
Żabo – a żeby ich pogięło. Przecież od rozmów w Brukseli 7 lat temu wiadomo, że p. MR jest wygodnym idiotą, co to chodzi wcześnie spać, a nie na narady. Ta nominacja woła o pomstę do nieba, a po „misji” rozprawę.
O, samo się opublikowało 🙂
Sądzę, że znaczące stadniny arabskie na całym świecie już liczą na zatrudnienie zwolnionych prezesów – przecież to najlepsi hodowcy na świecie!
поживём, увидим!
jeszcze o książkach … najwieksze wrażenie zrobiła na mnie książka „Ciała i dusze” Maxence’a van der Meersch’a a czytałam ją jako 23-latka … ktoś pożyczył i nie oddał starego wydania ale mam ją na półce …
a tu poniżej opinia podobna do mojej o tej książce …
http://zbigniewkorba.blogspot.com/2014/10/ciaa-i-dusze.html
Żabo grypa panuje …
Uzasadnienie ANR godne uzasadniających. Kto nic nie chowa temu nic nie zdycha, proste. A przepisy dotyczące zarodków są różne na całym świecie. Jak się chce psa uderzyć, to kij się znajdzie, tylko dziwię się, że najpierw w ekspresowym trybie zwolnili a dopiero po tygodniu (prawie) wymyślili uzasadnienie. Wcześniej mówiono, że Marek Trela więcej dba o konie niż o pracowników, teraz że o konie nie dbał 🙂
A ja sobie czytam po cichutku artykuł „Things you didn’t now about coca cola”.
Nie żebym tak nagle pokochała coca colę, ale po prostu pracuję nad moim angielskim 🙂
Jak, Alicja muszę „rozczytać się” po angielsku. Zapisałam się na lekcje konwersacji, by sobie trochę, albo nawet więcej niż trochę(!) przypomnieć ten język. „Polish your english” to już pewno przebrzmiałe hasło, jako że teraz w naszym pięknym kraju mamy przecież inne priorytety, ale trudno….
Drżyjcie zatem anglojęzyczne narody, bo może mi przyjdzie do głowy Was odwiedzić. Practice makes perfect!
Ależ Wy (moje drogie, a młodsze Przyjaciółki) jesteście pracowici/te. Wszyscy się uczą, a ja nie. Jestem leniwa – już nic nie muszę i nigdzie się nie wybieram – ewentualnie pojechałabym może do Szkocji? To jedna z moich dawnych fascynacji, ale też mi chyba przeszło.
” Ciała i dusze” zupełnie rozmyły się w mojej pamięci i dopiero opis przytoczony wyżej przez Jolinka przypomniał mi i autora, i książkę. Czytałam ją dawno temu, a lektura wciągnęła mnie bardzo, ale jednak nie zapadła mi w pamięć. Nie wracam raczej do starych lektur/ z pewnymi wyjątkami/ nie tylko z braku czasu, ale i dlatego, żeby uniknąć rozczarowania. O odbiorze książki decyduje przeważnie aktualny stan ducha, przynajmniej tak jest u mnie.
Dziś w autobusie widziałam chłopaka czytającego ” Transatlantyk ” Gombrowicza. Miły widok, choć jednocześnie chłopak słuchał muzyki. Widać jedno drugiemu nie przeszkadza.
oczywiście know zamiast now 😳
Pyro-wcale nie jestem pracowita, ale doczekałam czasów, że tego rodzaju nauka sprawia mi przyjemność.
to prawda Krystyno z książkami czytanymi dawniej … Hemingway kiedyś mnie fascynował, pisałam pracę maturalną na temat „Starego człowieka i morza” .. po latach pierwsza próba czytania ponownie skończyła się fiaskiem .. podobnie z Sienkiwiczem mam … ale lubię mieć książki w domu bo może wróci mi chęć …;)
Krystyno – młodzi mają chyba bardziej podzielną uwagę, albo muzyka zapewnia dodatkową izolację. Moje panny tak się uczyły do samego dyplomu – zawsze przy muzyce.
o Danuśka czuję jakąś daleką wyprawę w planach niedalekich … 🙂
Za zdrowie wędrowca na szlaku!
Jolinku-dalekie wyprawy póki co nadal tylko w sferach marzeń, ale podobno czasem marzenia się spełniają…
Ja się za chwilkę wyłączę, bom pora na wieczorną porcję medykamentów, a potem ablucje i łóżeczko. Budzę się za to wcześnie i nie bardzo mam co z sobą robić przed świtem. Chyba pora sobie przestawić dobę, ale potem za 2 tygodnie znowu lecznica i da capo, al fine.. To już chyba po ostatniej dawce chemii.
Żabo – nie mam cykuty, to za JE Jurgiela pić nie będę.
za zdrowię … 🙂
a jeśli chodzi o mitologię to też miałam fazę w młodości na taką lekturę … Pyra i nie tylko czyta poważne dzieła a ja teraz kryminały sobie czytam i mogę kilka razy ten sam w jakimś odstępie czasu ale tylko klasyka ….
Żabo w sobotę od godziny 10.00 na Torwarze manifestacja w obronie hodowli koni arabskich i w sprawie przywrócenia odwołanych dyrektorów stadnin …
Koń arabski to jest coś więcej niż po prostu koń. Nawet nie potrafię tego wyrazić, ale jak cenne dla pracowników Janowa były te konie, skoro ewakuowaną stadninę Janowską przeprowadzili z minimalnymi stratami przez palące się Drezno w czasie nalotu. Nikt nie spanikował, nikt nie puścił konia, a konie ufały i szły za swoimi opiekunami.
Danuśko,
i owszem, znasz angielski = znasz wszystkie języki 🙂
Dotychczas przydawał nam się angielski, hiszpański, francuski i niemiecki. O, i japoński!
A z podróżami w dalekie kraje to jest tak, że jak się człowiek rozpędzi, końca nie ma 😯
Cie, choroba…
Mam tyle do doczytania, że odezwę się tak, w biegu.
Krystyno, masz nadzieję, że młody człowiek słuchając muzyki zrozumie Gombrowicza. Spoko, zrozumie, jeśli w ogóle rozumie cokolwiek. Ja, w tym wieku, zająłem wieczorem wielki stół w dużej naszej kuchni i robiłem ćwiczenia z matematyki. Z radia leciało Radio Luxemburg, które, wiadomo, stale trzeba było „wyostrzać”, bo taki był odbiór. Było proste, bo przezornie postawiłem na stole, a stół w tych latach był przystawiony do ściany. Patrzałem więc w ścianę, gryzłem moją algebre, a z tyłu dopływały głosy reszty domowników. Wtedy byłem w domu już tylko sam, z rodzicami, lecz mieliśmy wtedy jeszcze wcale niemałą frekwencję różnych ciekawych ludzi z sąsiedztwa. Moja uwaga koncentrowała się wtedy też i na tym, o czym mówili z tyłu. Wtedy byłem chyba „trójpodzielny”, bo wszystko zalapalem.
Gdzie te czasy!