Świąteczne śniadanie
Jutro święto narodowe. Wszędzie wiszą biało-czerwone flagi. Trzeba taki dzień uczcić uroczystym śniadaniem. A że jestem kawałek drogi od domu (i kraju), to śniadanie nie będzie całkiem patriotyczne. Ale też spod flagi biało-czerwonej.
Sposobów przyrządzania dań ze śledzi jest w Danii tyle, ile dni świątecznych. Żony rybaków zawsze dbały bowiem o to, by nie karmić mężów monotonnie. Taki Duńczyk bowiem znudzony jednym daniem mógłby – i to, co gorsza, z obfitym połowem – przycumować w innym porcie u zupełnie innej gospodyni.Z dań nieznanych w żadnej innej – poza duńską – kuchni w zachwyt wprawił nas chleb węgorzowy. W okrągły placek drożdżowego ciasta wgniata się dokładnie oczyszczonego i oczywiście wypatroszonego, pozbawionego łba węgorza. Ryba musi być mocno posolona. Zaś jej tłuszcz wystarcza, by chleb doskonale się udał – bez udziału masła czy śmietany.
Chleb węgorzowy pieczony jest od święta. Częściej można trafić na omlet z kawałkami tej ryby. Też warto spróbować.
Zwiedzając Kopenhagę czy inne miasto, nie trzeba się martwić o jedzenie. Kioski z gorącymi kiełbaskami stoją dość gęsto. A jeszcze więcej punktów sprzedaży podąża za turystami. Ruchome budki na kółkach oferują nasze ulubione kiełbaski zawinięte w boczek oraz kiełbaski z curry. Jedyny mankament w takiej ulicznej przekąsce to kapiący sos, zagrażający spodniom lub bluzkom.
Duńczycy biją jednak rekordy w zjadaniu dania znacznie bardziej bezpiecznego: smorrebrod! Pod tą piękną nazwą kryją się zwykłe kanapki. Choć prawdę powiedziawszy, te kanapki zasługują na większy szacunek. Są bowiem kolorowe, aromatyczne i bardzo, bardzo smaczne. Wystarczy powiedzieć, że można na nich znaleźć wszelkie tutejsze smakołyki: wędzonego śledzia lub łososia, pasztet z wątróbki czy doskonały ser, wędzone żeberka wieprzowe lub plasterek pieczonego schabu. Czasem nawet jajecznicę. A wszystko ozdobione pomidorkami lub zieleniną. Zaletą, i to niemałą, smorrebrod jest ich niewielka cena.
Do popijania i wznoszenia toastów oczywiście piwo. Też duńskie.
Komentarze
jeszcze raz dzień dobry …
piwa mało piję ale ostatnio wróciłam do kanapek i chwalę sobie … robię różne pasty do pieczywa z białego sera … zioła, zielenina, seler naciowy i papryka a w to daję śledzie lub łososia albo tuńczyka i np. śliwki z octu .. ciągle pasta ale zawsze inny smak …
Witam, Jolinku spróbuj tego.
http://aalicja.dyns.cx/news/Gotuj_sie/Przepisy/?C=M;O=A
yurek w przepisy wchodzę i do kalendarza się dostaję też taką drogą ale przez nick Alicji jak kiedyś było to nie ..
Dzień dobry,
nie miałam żadnych problemów z wejściem na stronę Alicji. Widocznie Yurek ma rację, to sprawa zabezpieczeń.
Żeby jutro móc spokojnie świętować muszę zaraz zabierać się za działania kuchenne.
Dzien dobry
Tez mi sie otwarlo, Ale mysle ze ta strona Alicji rzeczywiscie moze byc niebezpieczna, Mozna dostac drutem do sztrykowania w oko Jak sie za dlugo patrzy.
W ubieglym tygodniu bylam na poludniu w katowicach. W teatrze obejrzalam Ozenek Gogola w rosyjskiej rezyserii z duza porcja rosyjskiej muzyki ludowej.
Nastepnego wieczoru wysluchalam recitalu fortepianowego laureatki 3 nagrody Konkurse chopinowskiego Kate Liu. Byla wspaniala.
Ta duza porcja slowianszczy,zny musi mi wystarczyc do Wielkanocy.
https://www.youtube.com/watch?v=fmJqIRhxdsE
Dzień dobry.
Dzisiaj nasza katowiczanka, Zgaga, dorośleje nam o kolejny rok. Zgago! Najlepszego dla Ciebie, rodziny i małej Oliwii! – To już tak ciurkiem, bo przecież żyjesz tym w 3/4, a 1/4 to podopieczni. I gdzie tu jest miejsce dla samej Zgagi?
Zgago ściskam i przytulaski urodzinowe .. 🙂
Pyro to właśnie Zgagi miejsce — rodzina i przyjaciele …
dziś zwykły i prawie niezdrowy obiad … ziemniaki ze skawrkami z podgardla, jajko sadzone i ogórek kiszony … i na to kiełki z pora … 😉
wyszłam po małe zakupy i by się przejść ale tylko zakupy zrobiłam bo pada i wieje mało przyjemnie …
jutro sklepy zamknięte jakby co …
Kanapki i inne przysmaki: http://www.copenhagenet.dk/cph-eating.htm
Zgago – wszystkiego najlepszego!!! 🙂
https://www.youtube.com/watch?v=shuy1hpUGvQ
Przestało padać, więc pójdę do sklepu. Dla higieny psychicznej wyciągnęłam z półki „Generał Barcz” Kadena – Bandrowskiego i czytam najbardziej plotkarską z polskich powieści politycznych, o tym, jak zagospodarowywano „odzyskany śmietnik” 100 lat temu. I z podziwem patrzę, jak niewiele się zmienia mentalnie nasza klasa polityczna, obojętnie spod jakiego znaku. Czyli musi być to jakiś czynnik siedzący w samej istocie naszego etnosu….Ciarki po grzbiecie.
Wyglada to bardzo apetycznie. 🙂
http://video.denmark.dk/video/4652176/how-to-make-open-face
Zgago, wszystkiego najlepszego!
Tak wlasnie od dawna podejrzewalam – ze dunska kuchnia bardzo by mi odpowiadala. Teraz po przeczytaniu wpisu Gospodarxa i starannym obejrzeniu i poczytaniu Asiowej linki o dunskiej luchni, nabralam pewnosci,, ze dunska kuxhnia – owzem, owszem.
Zreszta nie tylko kuchnia. Dunczycy sa od lat (tak wypadaja we wszystich badaniach) najbardziej ukonntentowanym i szczesliwym narodem swiata. Zadajac tym samym klam przekonaniu, ze narod szczesliwy i zadoolony moze byc tylko na Poludniu, posrod slonca i blekitnego nieba, lagodnego blekitu morza i zieleni. . A nie na Polnocy, gdzie przez pol roku duje i jest ciemno i zimnp.. A ja gdy czytalam na wiosne bardzo piekna ksiazke o Danii i Dunczykach (The Year of Living Danishly) starajaca sie wyjasnic ten fenomen szczesliwosci narodu, uswiadamialam sobie coraz bardziej jak wazne dla ogolnego narodowego ukontentowania jest mozliwosc bycia dumnym ze swych politykow, swego systemu podatkowego, systemu oswiatowego, sluzby zdrowia. To co autorka pisze o sposobie wychowywania mlodych dunskich obywateli rozbudza we mnie taka zawisc i podziw, ze krajem, ktory najbardziej chcialabym w tej chwili zwiedzic, spedzic troche czasu, to wlasnie Dania.
Mam nadzieje, Gospodarzu, ze zdolacie z Pania Basia wiele zobaczyc. I pozdrowicie ode mnie Syrenke z basni Andersena, „A w Kopenhadze, piekne panie, wyobrazmy sobie, ze podowczas byla mgla…” Jak to bylo dalej? Cos o smyczkowych uwerturach na drutach telefonicznych.
Chleb z wtopionym wen wegorzem? Wow!!!!
Syrenkę widziałam dwa razy. Za każdym razem to był szary, zimny dzień. I dobrze, bo przecież jej historia też jest smutna. Mamy w domu „Baśnie” Andersena z ilustracjami Jana Marcina Szancera (egzemplarz, który mama dostała w dzieciństwie), ale w latach osiemdziesiątych dostałam trzy tomy „Baśni” z przerażającymi ilustracjami, większość wzbudzała we mnie lęk. Zresztą, jak wiecie, wiele tych baśni nie jest przeznaczona dla dzieci.
http://pstrobazar.blogspot.com/2011/02/i-wreszcie-stanny-trzy-tomy-andersena.html
Andresena czytalam wylacznie w dziecinstwie i nie pamietam ilustracji. To sa basnie dla dzieci, choc dorosli tez zmagaja sie z tymi samymi problemami co bohaterowie Andersena. One przygotowuja dzieci do doroslosci. Syrenka jest o milosci, ludzkiej, i o cenie jaka sie czesto za nia placi, o tym, ze bol jest nierozerwalnie z miloscia zwiazany. I o tym, ze pomimo tej wysokiej ceny, gotowi jestesmy ja placic. Pamietam zdanie, utkwilo mi w dziecinstwie, gdy Syrenka tanczy na balu i „kazdy krok odczuwa jakby stapala po nozach?. To byl tak silny image, ze pozostal na reszte zycia. I ja go doskonale rozumialam wtedy i dzis.
W tej ksiazce „A Year of Living Danishly” jest tez sporo o tym jak powaznie Dunczycy traktuja dzieci. O szacunku dla ich myslenia i emocji. O dbaniu o tym by rozumialy swiat takim jaki on jest. Pewnie i Andresen mial w tej „tradycji” spory udzial. Tego szacunku dla dziecka brakuje mi w Polsce. Pamietam jakis maly filmik na YouTubie, bodaj z polskiego X_Factora. Z mala dziewczynka, ktora wlasnie bardzo ladnie cos tam odspiewala, rozmawia jedna z jurorek. Mowi do nej ponad jej glowa, mowi pod publiczke, dziecko nie barzdo wie z czego smieja sie dorosli i stara sie odpowiadac powaznie na zadawane jej pytania. Pub;icznosc vp i raz wybucha smiechem. Taka jurirke nalezaloby wywalic z konkursu na zbita twarz. Ale najwyrazniej tak mozna.
Bylo mi okropnie przykro. Ja ze swoimi kotami tak nie rozmawialam nigdy i staralam sie nie upokarzac ich gdy cos im sie nie udalo lub wydalo mi sie bardzo smieszne. A cpz dopiero z malym dzieckiem!
Na obiad pierwszy z jesiennych ajntopów – brukselka na wieprzowinie. Wzbogacona o zioła ułatwiające trawienie. Na deser jabłka pieczone. JUTRO, Z OKAZJI NARODOWEGO ŚWIĘTA, UKOCHANY – przepraszam, znowu mały palec lewej słoni, a więc jutro peklowane żeberka duszone w kiszonej kapuście, co było ukochanym przysmakiem Hiniutka. a na deser rogale. Właśnie dojrzewam psychicznie do zarobienia ciasta. A dojrzewam już od rana. To nie jest aura na wielką aktywność, niestety.
Duńskie tradycyjne danie. Tego świństwa (bo to z wieprzka) się nie bać, w czasie powolnego pieczenia skóra ze słoniną tak się spieką na rumiano, że wszyscy przy stole będą się domagać choćby kawałeczek na talerzu!
http://aalicja.dyns.cx/news/Gotuj_sie/img_0334.jpg
Ja dzisiaj robię schab po indonezyjsku, z makaronem. I to zaraz robię, bo towarzystwo wpadnie na lunch za jakieś 3 godziny, a ja jeszcze w szlafroku 🙄
U mnie też nie aura na dużą aktywność. Chmurno 🙁
Rozumiem, że program X-Factor to coś w stylu szukania talentów? Po co w ogóle pchać dzieci przed kamery w młodym wieku? Wyobrażam sobie stres…Jaki program, tacy jurorowie.
Do kota mówię czule, ale w swoim języku. Kiedy mi się gdzieś podzieje, wystarczy, że zawołam – chodź, dam ci cukierka! Natychmiast skądś się pojawia po te swoje kocie cukierki. Leżą wysoko na lodówce w kuchni, więc jak już bardzo za nimi zatęskni, siada pod lodówką i wymownie patrzy w górę mówiąc „miau”? – z wyraźnym znakiem zapytania na końcu. Znaczy to – dostanę kilka?
p.s.
A propos duńskiego świństwa, w kieszeń między skórą ze słoniną i schabem tradycyjnie daje się takie jajeczne nadzienie, ale o przepis nie spytałam 🙁
Do tego podaje się ziemniaki na słodko – ugotowane w całości nieduże ziemniaki, przysmażane z cukrem i jako dodatek gotowana jarzyna typu marchewka, buraczki lub duszona kapusta. Mnnnnnniam!
To Mrusia nie wejdzie sama na lodowke? Nie ma takiej wysokosci, krorej moj chlopki by nie pokonaly, Nawet gzyms pod sufitem – failr game. I bardzo wysokie drzewa ze srokami na wierzcholku.
Sama nie mam nic przeciwko temu by utalentosnr dzieci wystepowa;y publicnie. Tak zawsze bylo, bez wiekszych szkod dla dzieci. No moze poza chlopcem z gutaperki z pieknego opowiadania rosyjskiego. . Niedawno udalo mi sie obejrzec kawalek filmu „O dwoch takich co ukradli ksiezyc”. Pierwszy raz. Bylam zaskoczna, ze Wiadomi Blizniacy mieli w dziensrwi taka dobra dykcje. Potem cos im sie stalo (zle protezy? wplyw domu rodzinnego?) ze zaczeli mowic „tom”, „”patryjotyz” i pobne okaleczone slowa. A jako mali chlopcy byli calkiem OK. Nawet spiewali nie falszujac.
Heleno to był dubbing. Za Placka mówiła p. Danuta Mancewicz, a za Jacka p. Maria Janecka 🙂
http://www.filmweb.pl/film/O+dw%C3%B3ch+takich%2C+co+ukradli+Ksi%C4%99%C5%BCyc-1962-8232/cast/actors#
To wyjasnialoby zagadke dobrej dykcji. A czy Pani Danuty Mancewicz nie mozna byloby poprosic aby znow zaczela podkladac wlasny glos pod Jareczka? Moze Pani Mancewicz nawet moglaby mu wytrlumaczyc co to sa weglowodany i dlaczegi nie sa wydobywane w kopalniach ani z odwiertow?
Niestety, Pani Danuta już nie żyje https://pl.wikipedia.org/wiki/Danuta_Mancewicz
Pani Maria też nie żyje http://filmpolski.pl/fp/index.php?osoba=1116379
To była żona Jerzego Wasowskiego.
To co w końcu będzie na to śniadanie spod flagi białoczerwonej? 🙂
Proponuje croissanty do kawy. Nie ma bardziej dla mnie swiatecznego sniadania. Niestety okad zdiagnozowano mi cukrzyce nr 2, moge tylko od wielkiego swieta.
Mrusia to stateczna dama, nie pali się do wskakiwania na 170cm lodówkę (wiesz Heleno, jakie ogromniaste są amerykańskie lodówki!). Zresztą po co ma się wysilać, wystarczy, że zrobi swoje proszące oczy (zwłaszcza przed personelem męskiego rodzaju) i już ma, co chce 😉
http://aalicja.dyns.cx/news/IMG_9295.JPG
Zaloze sie, ze Zelnik by sie zgodzil podkladac wlasny glos, skoro tamte panie nie zyja. Ale nie jestem pewna czy wie co to sa weglowodany. Glpwy bym nie dala.
Witold – u Pyr – jajka – moletki w kubeczku, grzanka z serem, rogal, kawa.
Nie ma nic piekniejszego niz swiateczne sniadanie. Sniadaniowy talerz z ciepla pachnaca buleczka, 2 polowki jajka przepiorczego z doskonalym rosyjskim kawiorem, dwa plasterki hischpanskiego jammona, 2 plasterki ogorka. Do picia wyciskany sok z pomaranczy i podwojne espreso, moze byc jak nie ma lepszego lavazza delizioso.
Oczywiscie to wszystko ustawione na tacy i podane do lozka.
Przyjaciel ceni mnie bardzo za taki maly luksusik. Ja natomiast wiem, ze bez dobrego sniadania mozna nawet najpiekniejszy dzien spieprzyc 🙁
Ludz potrzebuje cos takiego, kazdy jeden, by funkcjonowac normalnie, by pobudzic uklad trawienny i jak to u nas mowia in die gänge zu kommen.
Niech zyje codzienne poranne przerywanie nocnej diety!!! Po raz pierwszy!!!
A zatem, swiatecznie, na jutro guten appetit 🙄
Mam nadzieje, ze znajdze sie ktos kto wam poda do lozka 🙂
Sam uwielbiam sniadania w lozku. Jak brak w poblizu podajnika to robiesam sobie za niego :))
Oczywiscie nie zapominam o pasujacej muzyce. Dobrze jest posluchac nawet j. casha. Ale przepieknie o sniadaniu w lozku spiewa lorrie singer.
OZZY, wsadz to tutaj, warto tego nawet tylko posluchac, by nabrac smak na to o czym pisze 🙄
U mnie na śniadanie herbata – na po pierwsze ziołowo-owocowa, na po drugie czarna mocna.
Po herbacie kromucha z tym, co w lodówce jest – może być śledź marynowany, albo cokolwiek.
Danię wspominam serdecznie z dość licznych kontaktów służbowych. Wielkie . wrażenie wywarła na mnie ich precyzja w planowaniu pracy, każde przedsięwzięcie poprzedzała burza mózgów kończąca się drobiazgowym rozpisaniem ról dla wykonawców i terminów poszczególnych działań nawet na kilkumiesięczny czas realizacji. Sama praca stawała się bajecznie prosta, choć dość trudna dla ekipy polskiej, przyzwyczajonej do spontanicznych działań i terminów z reguły „na wczoraj”. No i wszędzie palące się świece, znicze przy wejściach do lokali, światełka rozweselające długie wieczory. Rowerzyści od rana do nocy mknący w różnych sprawach, pasażerowie mówiący „dzień dobry” kierowcy autobusu, po prostu, fajni, pogodni ludzie! Mogłabym tam zamieszkac 🙂
Barbaro,
u nas jest tak samo – dzień dobry w sklepie czy autobusie (w autobusie dziękuje się kierowcy za jazdę, wychodząc), no i uśmiech, choćby nie chciało się śmiać.
Tutaj też byś mogła zamieszkać 🙂
Jestem juz po prysznicu i nie cuchne parogodzinnym zapachem garnituru z neoprenu. Pod prysznicem przypomina sie duzo, archimedes nawet cos tam wymyslil. Mi sie przypomnialo ze i z angielskiego slowo sniadanie oznacza zlamanie postu, po franzuzku tez jest podobnie, tyle ze male zlamanie, petit 😉
A zatem po raz drugi, za lamanie nocnego postu 🙂 !!!
Wedlug zapowiedzi pogodowych, jutro tez swietuje na wodzie w towarzystwie i wiatru i promieni slonecznych i slonawych morskich fal, tak jak dzis 🙂
są tam dwa teksty, po których kwarantanna jest niezbędna. Jeden to rozległy wywód p. Piętaka o zmianie filozofii nauczania w Polsce historii, drugi to czyjś elaborat „Wojsko” I to mnie rozłożyło na cacy.
Połowa wpisu poszła w kosmos?
To, co mi uciekło, to było zdanie, że na kuchnię duńską zawsze już będę patrzyła poprzez książki i pamiętniki Chmielewskiej.
A zmiany potrzebuję, bo mnie diabeł pokusił zajrzeć do „Salonu24” – dalej już przeszło.
Bardzo, bardzo ciekawe co Barbara pisze o swym dunskim doswiadczeniu. Nic dziwnego, ze sa najbardziej zadowolonym z zycia narodem na planecie. Ale nad tym musieli najpierw popracowac.
No a takie sniadanie jak Szarak opisal, z kawiorem na przepiorczych jajeczkach to moze mi w kazdej chwili do lozka donosic. I niech nie zapomni o pojedynczej rozy w krysztalowym wazoniku.
Poki co Helenko podaje maly ale calkiem zgraby kitsch 🙂 :
Stell auf den Tisch das braune Kaffeekännchen
und rück mir näher, dickes Ännchen!
Die Sonne scheint, die Vöglein pfeifen,
man kann dich mollig in die Backen kneifen.
Wie schmeckt das Frühstück Mund an Munde!
Dies ist des Tages schönste Stunde
Tez tak uwazam 🙂 jak i autor powyzszego – kurt tucholsky
Zgago , najlepsze urodzinowe, jak najdłużej w radości życia 🙂
Alicjo / 9.11 – 22:21/ – skopiowałem całą stronę, która mi się wyświetla. Mam system zabezpieczeń Nortona , ale taka opcja mi nie odpowiada. Muszę to wyjaśnić 🙄
Te emotikony są po prostu brzydkie. Kto wpadł na taki pomysł !!! Proszę o powrót do poprzednich 🙂
Zgago, zdrowia, pomyślności i pogody ducha!
Irku 😉 jak to brzydkie. Moze masz niewlasciwy podklad pod sniadanie 🙂 i zle widzisz 😉
Niech zyje codzienne poranne przerywanie nocnej diety!!! Po raz trzeci i ostatni !!!
🙂
Zgago, serdeczności urodzinowe!
Heleno, Alicjo 🙂 jest jeszcze parę takich miejsc gdzie mogłabym zamieszkać, trochę mi teraz trudniej się ruszyć ze względu na moje psie skarby, ale może jeszcze kiedyś…
Zgago – moc serdeczności!
Arhimedes w wannie odkrył ważne prawo
za co mu potomni do dziś biją brawo.
Ty też wejdź do wanny, a zrobisz odkrycie,
że największym prawem jest codzienne mycie!
Wierszyk (autora nie znam) z pisemka dla młodzieży – „Swiat Młodych”.
Heleno,
Dwa lata temu odwiedziłam w Danii przyjaciółkę, mieszkającą tam z dwojgiem dzieci w wieku szkolnym (wówczas 9 i 12 lat). To fakt, duński system szkolny daje bardzo duże możliwości rozwoju ale są też słabe punkty. Przykładowo, Młody dostał od pani dyrektor podstawówki m. in. propozycję uczestniczenia w zajęciach z fizyki z licealistami – pani dyrektor zauważyła, że chłopak się nudzi na lekcjach w podstawówce. Tego typu inicjatyw było dużo więcej. Z drugiej strony, dzieci do niczego się nie zmusza – jak się nie chcą uczyć, to się nie uczą. Przydałby się złoty środek. Inna sprawa to stosunek rdzennych Duńczyków do imigrantów. Oficjalnie nie ma problemu. Faktycznie, koleżanka musiała zmienić synowi szkołę, bo duńscy koledzy z klasy „przespacerowali” się chłopakowi po ręce. Miał pecha mieć lepsze wyniki w nauce. Tamtejsi nauczyciele nie zauważali problemu… Zdaniem samych Duńczyków, Karolina Woźniacka zaszła tak daleko tylko dlatego, że pochodzi z imigranckiej rodziny, gdzie jak tatuś wymagał, to dziecko brało rakietę i grzecznie szło na trening.
p.s.To było dawno i nieprawda oczywiście, ale zapamiętałam, nie tylko to.
Z moich szkolnych lat :
: Pitagoras twierdzi,
że matema śmierdzi,
a Tales dowodzi,
że to nic nie szkodzi.
I jeszcze wierszyk, z którego odpytywał matematyk. Znajomość była obowiązkowa :
Pamiętaj cholero!
Nigdy nie dziel przez zero!
Bo ci wyjdzie + – nieskończoność.
Eva47
i owszem, można dostać drutami po oczach, ale ja drutami to raczej w wełnie, nie po oczach 🙂
Obyś Zgago długo żyła
Und naturlich nią nie była.
Niech Ci wszystko będzie pyyycha,
Czego życzy dziadek cichal! 🙂
Ewa, „wychowanie bezstresowe” nie do konca zrozumiale w Posce ( a nawet kompletnie nie rozumiane) na tym wlasnie polega: ze sie szanuje autonomiczne decyzje dziecka, jego wlasne zyciowe wybory.. Nie znam zadnego, ktore by zle na tym wyszlo.
Wiele lat temu, pierwsze lata w Ameryce mialam bliskich, 10 lat starszych ode mnie przyjaciol, panstwa D. (On w pozniejszych latach napisal slynna nagrodzona i tlumaczona na wiele jezykow ksiazke Kon Pana Boga). Ich mlodszy syn 9-letni Julek chodzil w Polsce do szkoly muzycznej, ale w Ameryce gdy sie osiedlili na glebikiej prowincj zadnej takiej szkoly nie bylo. Rodzice zaczwli oplacac mu prywatna nauczycielke. W pewnym momencie Julek zaczal zaniedbywac zadane mu na prace domowa cwiczenia. Rodzice troche rozpaczali, ale postanowili nie przymuszac. W pewnym momencie matka wziela Julka na rozmowe przy ktorej bylam obecn. I powiedziala tak: Synku, matme musisz odrabiac, angielski musisz odrabiac bo sa ro przedmioty obowiazkowe i bez nich nie bedziesz mogl skonczyc szkoly. Muzyka natomiast obowiazkowa nie jest. Jest to cos bardzo specjalnego, dla wybranyc zdolnych dzieci. Jest to LUKSUS, za ktory placimy przez nos. Wiec jesli nam powiesz, ze nie chcesz juz grac na fortepianie , to my te lekcje zlikwidujemy, a ty wybierzsz sobie jakies inne zajecie, ktore bedzie ci bardziej odpowiadalo niz lekcje muzyki/.
Nazajutrz Julek przyszedl do matki i poprosil aby nie likidowac lekcji muzyki. Odtad nie bylo zadnych problemow z odrabianiem zadan. Potem po kilku latatch studiowal fortepin na uniwersytecie jako druga specjalizacje, obok teorii gier. W tej dziedzinie zostal wybotnym specjalista, jest dzis profesorem na uniwersytecie. Ale i muzyki nie porzucil. Ma juz wlasne dzieci.
Bezstresowo byl wychowywany syn mojej innej przyjaciolki. Dzis jest radnym w warszawskim ratuszu i zalozycelem stowarzyszenia „Miasto jest nasze”. A wydawalo i sie czasem, w przeszlosci ze wyrosnie na chuligana 😆
Dzis jestem z niego bardzo dumna. Jest chyba najaktywniejszym warszawskim radnym.
No cóż, ja jestem belfrem starej daty i matką dawno wychowanych dzieci i z mojego doświadczenia i najgłębszego przekonania wynika, że na bezstresowe wychowanie mogą pozwolić sobie bardzo nieliczne rodziny, Takie, którym nie musi zależeć na socjalizacji swojego dziecka. Wiekszość rodzin jednakże traktuje socjalizację równie poważnie, jak edukację.Człowiek musi się nauczyć współżycia i współdzialania w grupie, w społeczeństwie. Bezstresowa taka nauka nie jest. Musi się nauczyć podlegania hierarchii i tworzenia hierarchii, komunikacji w grupie i poza nią. Kodów kulturowych, dyscypliny społecznej. Konia z rzędem temu, kto takie umiejętności nabiera bez stresu, na luzie. A nauczyć się trzeba wcześnie, jeżeli system edukacyjny nie ma się okazać obozem męki i frustracji.
Ale Warszawiacy tego pana Heleno nie kochają 🙁
Wychowanie bezstresowe nie istnieje. Stres jest niezbywalną składową naszego życia:
https://pl.wikipedia.org/wiki/Stres
Bardzo często myli się tak zwane „wychowanie bezstresowe” z kompletnym brakiem odpowiedzialności i głupotą rodziców. Na całe szczęście polscy rodzice jeszcze nie do końca zgłupieli. Czego nie da się powiedzieć o wielu krajach zachodnich.
Czym innym jest wychowanie bez przemocy. Tu należy być pryncypialnym.
Dobrze byłoby umieć rozpoznać różnice i nie mylić pojęć.
Pyro,
nikt nie powinien sobie „pozwalać na wychowanie bezstresowe”.
To jest kompletna bzdura. Efektem takiego wychowania są albo psychopaci, jeżeli genetycznie wyposażeni są w bardzo silny system „nerwowy”. Albo nieszczęśni neurotycy, jeżeli przychodzą na świat jako genetyczni wrażliwcy.
Dobry wieczór 🙂
Tak, Pyro.
Tak, Jagodo.
Jutro jedziemy wytarzać się w Błotach 🙂
Miłego tarzania, Haneczko 🙂
Pozdrowienia dla Żaby.
Dobranoc.
Haneczko – takiemu (takim) to dobrze….
Oooch, trust Jagoda… Zwaszec to psycholog…. 😆
Zamiast stomatologii, można polecać ogryzanie kory z lipy. Zamiast psychologii można zalecać równie efektowne cuda i wianki 😉
Tak czy siak, lipa 😆
Pewnie, że dobrze. Macie zazdraszczać i juszsz 🙂
Nie lubię tych mordek, koślawe takie.
Cura te ipsum, medice.
Bardzo, bardzo Wam dziękuję za życzenia. 😆
Dzisiaj dostałam wspaniały prezent od Dzieci – jadę w grudniu do wnuczki !!!! Furda 32 godziny jazdy, potem długo będą same radości.
Jednym słowem; wracam w przyszłym roku. 😀
Muszę tam też trochę „popracować” nad Dziećmi, bo mają niebezpieczne tendencje do rozpuszczania Oliwii i znowu zapominają, że muszą oboje być jednomyślni w nagradzaniu i ew. karaniu mojej wnuczki. 😉
Obecne „mordki” też mi się nie podobają.
Lipy szkoda, ale coś bym ogryzła. Idę do lodówki.
Zgaguniu 😀
Wcale nie chciałam tak się do Ciebie drapieżnie wyszczerzyć! Fuj!
Haneczko! Przekaż Żabie rąk ucałowania od parobka. A nima nijakiej roboty lo mnie?
Przekażę. Nima. Nawet dla pana męża drobiazgi.
Pozdrawiam żabcyne włościa, włościcielkę i gości!
Też bym się gdzieś wybrała, najchętniej do jakiegoś sanatorium od reumatyzmu. Prawa noga mi wysiadła w kolanisku i biodrze.
Dziecko wychowywaliśmy na tak zwanego czuja, nigdy nie sprawiał kłopotów. Poza jednym typu „wierzę w człowieka”, to znaczy wynajmował mieszkanie na swoje nazwisko, ja poświadczyłam, że w razie czego to ja…no to 4 chłopaków, którzy z nim mieszkali ulotnili się zaraz po egzaminach końcowych na roku, a Maciek został z rachunkiem nieco ponad 2 tys $ i bez adresów chłopaków… Matka zapłaciła, nawet nie zdążyła wygłosić stosownego kazania, bo spieszyliśmy na lotnisko. Potem nastała era Jennifer i trwa 🙂
Zgago,
składam serdeczne i obściskowuję. Dobrze, że wylazłaś z krzaków, gdziekolwiek by one były 🙂
dzień dobry …
ja gęś na Marcina jadłam w sobotę ale mam słoik smalcu gęsiego to sobie zrobię obiad z pomastą by świątecznie było ..
haneczko dobrze Wam … 🙂
uśmiechu wszystkim … 🙂 … Marcinom najlepszego … 🙂
Moja gęś już od wczoraj nadziana jabłkami czeka na włożenie do pieca. Na razie chleb tam urzęduje.
życzenia od przyjaciół …
https://www.facebook.com/AmbasadaUkrainywPolsce/videos/883475678440126/
Małgosiu a jakie wino do gęsi będzie? …
Jolinku, nie wiem jeszcze, bo synowa karmi i nie pije, a syn kierowca, więc zostaje tylko nas dwoje, a to tak trochę nie wypada gospodarzom tylko pić 😉
Jesteśmy u wód,gdzie dzielna ekipa stara się poprawić naszą kondycję.
Park zdrojowy w Busku nawet o tej porze roku ma dużo uroku.Wczoraj byliśmy na kolacji w Kurozwękach. Specjalnością tamtejszej restauracji jest mięso z bizona.Całkiem w porzo ten bizon 🙂 Byliśmy w kilka osób zatem zwierz wystąpił w paru odsłonach,a narzekali jedynie ci,którzy zaordynowali bizonie steki.Ja trafiłam znakomicie zamawiając pieczeń. Dzisiaj w wieczornych planach gęsina w Zamku Deresława: http://www.derslaw.busko.com.pl/page.php?id=1
Ściskam Was i lecę moczyć się siarkowych kąpielach!
Dzień dobry. Za chwilę ostatnia partia rogali pójdzie do piekarnika. Poprzednie już są „testowane”. Przyjemnie pracować w kuchni z dziećmi (nawet kiedy dzieci pod 50-tkę)
o Danuśka pomachaj tam w Busku za mnie bo tam moja mama się urodziła a ja bywałam w dzieciństwie … wspomnienia piękne mam …
Małgosiu wypada … 🙂
Pyro, zazdroszczę rogali 🙂
Małgosiu – ja nie mam gęsi, bo na mojej wsi nie było ani w kawałkach, ani tuszek. Ciasto na rogale i mak zrobiłam wczoraj, dzisiaj pieczenie. Takich, jak z cukierni to ja nie upiekę, ale rodzina i znajomi i tak wolą domowe, a ten cukierniczy do dekoracji.
Małgosiu, ja też! Tym bardziej, że jeszcze nie próbowałam tego rarytasu.
Pyro, gęś owsianą kupiłam w Lidlu 🙂 Chciałam piersi, ale była tylko jedna mała, dlatego teraz godzinami muszę piec całą i nie wiem czy się upiecze na czas 🙁
Dziewczyny – przyjedziecie na zjazd i rigale gwarantowane – domowe Pyry i najlepsze cukiernicze z „Elite”. Teraz są już cały rok.
No to czekamy na Twoje rogale Pyro 🙂 , a na razie będę się pocieszać innymi, bo podobno zostały zakupione.
Pieczeniu gęsi w nowym, gazowym piekarniku zawdzięczam jedyny (jak dotąd) pożar piecyka. Mieszkanie zasiedlaliśmy w sierpniu. Rozmaitość zajęć sprawiła, że piekarnik był testowany tylko w ciastach. W listopadzie kupiłam gęś. Nie miałam gęsiarki ani dostatecznie dużej brytfanny. Gęś położyłam na dużej, zniszczonej już blasze do ciasta i wsadziłam do piekarnika. Gęś to ptak ciężki i gdzieś w połowie pieczenia blachy piekarnika nagrzane rozsunęły się widać i blacha z gęsią przechyliła się, spadła z jednej strony i cały tłuszcz wylał się w płomienie. Co to się działo, strach przypomnieć. Jarek do rana odmalowywał kuchnię. Dobrze, że akurat był w domu i widział, że ja tej gęsi nie zwaliłam – sama spadła. Przez lata potem nie piekłam gęsi.
To fakt Pyro, że gęś ciężka, moja ważyła 4,2 kg, a jeszcze nadziana jabłkami i gruszkami. Zaglądałam do niej przed chwilą, na szczęście mam gęsiarkę, wytopiło się z niej mnóstwo tłuszczu, polałam i wstawiłam znów. Gęsi smalec zawsze odlewam i używam do smażenia lub pieczenia. Dzisiejszą kapustę czerwoną też na nim dusiłam.
Heleno,
Cóż, najwyraźniej zaliczam się do tych, co nie rozumieją.
Zgago,
Impreza była udana? 🙂
Te nowe mordki są brzydkie; po prostu obrzydliwe.
Piekarnik gazowy mieliśmy w jednym ze starych mieszkań. Dużo szczęścia miała moja siostra jak próbowała zapalić gaz na kuchence odkręciła zamiast tego kurek od piekarnika i tak zbierający się gaz wybuchł. Na szczęście miała okulary, bo przypaliło jej tylko brwi i grzywkę.
Ze wszystkich na swiecie mies, gesina jest dla mnie najwykwintniejsza i najbardziej swiateczna.. Jadam rzadko, bo ani nie widze w sprzedazy, a jak juz sie pojawi, to jest nieprawdopodobnie droga.
Ptakow takich jak ges, kaczka czy indyk nie nadziewam od lat, nadzienie robie w oddzielnym naczyniu. W ten sposob piecze sie ja znacznie krocej (i podlewa), nie jest wysuszona i nawet w przypadku kaczki czy gesi, piersi sa rozowe, a w przypadku indyka nie wysuszone na wior. Do srodka ptaka wkladam jedynie niepokorojone jarzyny dla smaku, ktore po wyjeciu z pieca wyrzucam.
Niezapomniana ges , a nawet dwie robilysmy pare lat temu z Kuma. W przeddzien jakichs swiat na tym genialnym gdynskim targu (jak ja go zazdroszcze!) zobaczylysmy zziebnieta starowinke z pozostalymi jej z caleg dnia dwiema gaskami. Chciala za pbie 50 zlotych. Dolozylysmy jej kolejne 15 zl. , bo nie lubimy eksploatowac prostego ludu i zataszczylysmy ptaki do domu. Starczylo w sam raz na osiem osob oraz na nazajutrz. . I ogromna micha nadzienia, ktore zostalo zjedzone najszybciej.
.
Wiele razy w zyciu przypalilam rzesy i grzywke zapalajac papierosa od gazu…. Niczeg mnie to nie nauczylo. Dalej to robie, ale zlikwidowalam grzywke.
Gęsi, kaczuszki Państwo jedzą… a ja skromnie gulasz, lecz nie udało się z turula 😉 http://bajarkowe.blogspot.com/
No i cóż Ty wypisujesz, Bejotko? Gulasz z turula byłby smętnie znerwicowany, po węgiersku. I po co Ci to?
No właśnie nie zauważyłam nijakiego znerwicowania… Przeciwnie, miasto zaskakująco nowoczesne, tętni życiem i radością.
Święto młodego wina podobno dziś … a Danuśka, Alina, elap i Mietek milczą …
Zgłaszam akces do Klubu Fanów Danii 🙂
Byliśmy kilka razy, w różnych miejscach. W czasie ostatniego pobytu, obserwowaliśmy zabawną sytuacje na autostradzie. Krowa biegła spokojnym truchtem w stronę Niemiec, za nią podążali policjanci w radiowozie 😉
Krowa migrantka? 🙄
Jeszcze słów parę o tak zwanym wychowaniu bezstresowym.
Hannah Arendt (1906-1975) w eseju
http://www.matras.pl/miedzy-czasem-minionym-a-przyszlym-osiem-cwiczen-z-mysli-politycznej,p,146008
Poddaje bardzo surowej krytyce system edukacji amerykańskiej.
Ćwiczenie i w ogóle uprawianie myśli politycznej, uważa Arendt, musi się dziś odbywać w kontekście tego, co się współcześnie wydarzyło: w kontekście zerwania nici tradycji i zaniku autorytetu.
Słowo autorytet jest w tej krytyce słowem kluczowym.
Arendt pisze wręcz, że dorośli w Stanach „zdradzili” dzieci. Uchylając się od roli autorytetu, uchylają się tym samym, jej zdaniem, od odpowiedzialności za dzieci. Co równa się wydaniu ich na „pastwę” grup rówieśniczych. A nikt nie potrafi być tak bezwzględny, jak grupa rówieśnicza.
Arendt miała nadzieję, że ta tendencja, zaniku autorytetu, zostanie zatrzymana. Stało się odwrotnie. Rozlała się na Europę.
Jest to jedna z negatywnych konsekwencji rewolty ’68.
Jagodo,
ja jestem rodzicem starej daty i powielałam chyba wzór mojego Taty. Być z dzieckiem blisko, ale nie dać sobie chodzić po głowie. Słowo wam tu daję, że nasze dziecko będąc w wieku 12-13 lat (nie pamiętam dokładnie) powiedział Jerzoru, że on nie chce być jego kumplem, on chce dokładnie wiedzieć, co można, a co nie.
Na psychologię nie poszedł, ale swoje wiedział w młodym wieku i ojca ustawił, za wcześnie na kumpelstwo z ojcem! Teraz – prosz bardzo! Jednak ja mam lepsze porozumienie z synem, bo z Jerzorem to nigdy nie wiadomo, czy żartuje, czy poważnie…
Marcinom – najlepszego!
Heleno,
na tej części globu króluje indyk na wszystkie święta, jak zapewne wiesz. Nigdy nie udało mi się kupić indyka mniejszego, niż 5 kg. 🙄
Och, wiedzialam, ze to jezcze nie jest koniec! 😆
Jagodo,
żeby dojść do takiego wniosku, jak Hannah Arendt, trzeba być w wielu domach i podpatrzeć, jak to wygląda. Myślę, że jej wniosek jest bardzo uogólniający i mija się bardzo z rzeczywistością.
Mnie rewolta ’68 minęła, bo byłam za smarkata i jeszcze rodzice „trzymali na mnie łapę” – bez nich byłabym zagubiona i zgubiona, bo przecież nie miałam środków do życia samotnie. O rozumie nie wspomnę…
Bardzo mi się podobały „dzieci-kwiaty”, ale wiadomo było, że to nie tak, jak w wiadomej piosence:
https://search.yahoo.com/yhs/search?p=song+if+you+going+to+san+francisco&ei=UTF-8&hspart=mozilla&hsimp=yhs-004
A propos tej piosenki, dopiero jako starsza gropa udałam się na koncert Scotta MacKenzie w mojej wsi, i co? Śmo. Chciałam autograf, ale moje bożyszcze, to flower-power ach-och…jak kupisz moją książkę, to podpiszę. No to na takie dictum zrobiłam w tył zwrot, dla mnie to było zaprzeczenie tego, co ’68 era sławiła.
Heleno,
wypowiadasz się jak autorytet w sprawie wychowywania dzieci. Aż się prosi o pytanie – ile dzieci wychowałaś?
Moi rodzice czworo, ja tylko jedno.
Ja, jako autorytet? A gdzie to przeczytalas?
Bardzo niewielu rodzicow jest autorytetem jesli chodzi o wlasne dzieci. To jest zawsze hit and miss, nawet przy najlepszych checiach. . Ale patrza z boku wole rodzicow takich ktorym dzieci sie udaly, niz rodzicow toksycznych i zakompleksionych, nie panujacych ani nad wlasna toksycznoscia i zakompleksieniem. Czyli takich, ktorz najpierw sami potrzebuja pomocy psychologocnej, ktora zreszta nie zawsze sie udaje. A wrecz czesto sie nie udaje. 🙁
I na tym koncze wymiane opiniie na temat wychowywania dzieci w szacunku do siebie samych. Nasze stanowiska sa na tyle rozbiezne, ze nie widze zadnych punktow stycznych.
Zgago-ściskam Cię bardzo serdecznie i życzę Ci jeszcze wielu udanych rodzinno-turystycznych podróży nad Loarę.
Jolinku-Busko od Ciebie pozdrowiłam 🙂
Wstąpiliśmy dzisiaj na świeżo wyciskany sok warzywny do kawiarni,która mieści się
w sanatorium”Włókniarz”.To gmaszysko to Peerel w najlepszym wydaniu,a kawiarnia z sokami, herbatami i kawami z całego świata jest chyba jedynym symbolem nowych czasów.
Heleno,
tak jak nie ma punktów stycznych teoria i praktyka. Dopiero jedno z drugim ma sens, prawda? 😉
Alicjo,
jak wiadomo, wszystko ma „plusy dodatnie i plusy ujemne” 😉
Rewolucja ’68 podważyła myślenie autorytarne i chwała jej za to. Drugim biegunem – nie ma darmowych obiadów – jest/było rozmycie autorytetów. To w największym skrócie.
Nie da się wychowywać bezstresowa, bo to by oznaczało brak wyzwań i zadań. Ergo, brak rozwoju. Należy za to wychowywać bez przemocy. A to już całkiem inna bajka.
Dla mnie Arendt jest autorytetem:
https://pl.wikipedia.org/wiki/Hannah_Arendt
Badania kliniczne i eksperymentalne potwierdzają słuszność jej przemyśleń.
Nie, nie koniecznie. Czasami nie teoria, nie praktyka, a obserwacj swiata wokol nas. Szczegolnie dzis, kiedy bez przeszkod jzdzimy, czytamy gazety i ksiazki, ogladamy telewizje. Mozemy wyciagac wnioski, nawet rozne i sprzeczne, albo tkwic w swoim zasklepieniu i powtrarzac obiegowe komunaly, za ktorymi nie kryje sie naet najskromniejsza mysl.
Eunuch i krytyk z jednej są parafii. Każdy wie, jak. Żaden nie potrafi. 😉
O to,to!
Jestem zadowolona z moich dzieci. Wczorajszy wieczór : Młodsza po raz dziewiąty organizowała w szkole wieczór poezji śpiewanej Udział biorą nauczyciele i uczniowie. Miała być godzina 30 minut, siedzieli 3,5 godziny świetnie się bawiąc, śpiewając i opowiadając anegdotki. Ryba zrobiła dla kolegów z pracy „Kolację niepodległościową” biało – czerwoną (zupa krem paprykowo – pomidorowy z jogurtem, filet z kurczaka pod płatem czerwonej papryki w cieście francuskim, plastry pomidorów z serami, buraczki pieczone z serem solan, tort śmietanowo – wiśniowy i reszty nie pamiętam. Towarzyski sukces. Dzisiaj dzwoni Synuś: „Mama! Mam pretensje: Czemuś nas wychowała na uczciwych frajerów? Nie mogliście z Ojcem nam trochę życie ułatwić?” I jak tu nie być zadowolonym? Fajne bachory!
Cichalino 😆
Jolinku-Święto Młodego Wina (Beaujolais Nouveau)jest co roku w trzeci czwartek listopada.
Jolinku, lubie Beaujolais ale nie Nouveau. Bernard ma zaproszenie na dzien otwarcia butelki, ale idzie raczej dla towarzystwa niz na degustacje.
Asiu – zajrzyj na SO – jest bezpłatnie do pobrania „Nieco inna historia Polski” S.Bratkowskiego. Nie wiem, co znaczą podane przy niej formaty – ja nie mam czytnika e-booków, czytam na swoim ekranie.
Jagodo – czy mogłabyś do mnie zadzwonić? Pilny interes ma Nowy.
Gąska upiekła się doskonale, jest jeszcze co dojadać 🙂
Rogale były różne, jedne lepsze, drugie trochę gorsze.
Danuśka to w Czechach sobie świętują poza programem … 😉 … tak mi koleżanka doniosła ..
elap na takie wino trzeba amatora …
Pyro – dziękuję
https://www.youtube.com/watch?v=LWpGhflj70w
https://www.youtube.com/watch?v=IJmg5_ROsJE
W Kopenhadze mieszka moja najblizsza przyjaciolka, niedawno bylam u niej – lubie tam jezdzic.
Zaprosila mnie do restauracji Almanak, ktorej szefuje Claus Meyer, wspolwlasciciel Nomy. Bardzo smacznie i wykwintnie zjadlysmy tam, porcje byly wielkosci stosownej. Rozczulilam sie, kiedy do dania glownego podano nam austriackie wino 🙂
A w tym samym lokalu jest klub jazzowy, zaliczylysmy tez koncert. Moge z przyjemnoscia to miejsce polecic.
Almanak slynie z doskonalej kuchni, umiarkowanych jak na Kopenhage cen i pieknych widokow na wode.
No i te koncerty jazzowe.
Kopenhaga znakomita! Po 1968 roku wyjechało tam na stałe parę zaprzyjaźnionych osób. Dzięki temu wikt i opierunek zapewniony!