Podręcznik dla przedszkolaków
Mój przyjaciel i ulubiony autor szkiców historycznych Ludwik Stomma to prawdziwy szczęściarz.
Ze swoją ostatnio wydaną przez Iskry książką trafił we właściwy czas. Nowo wybrani władcy Polski ogłosili kierunki zmian, które zamierzają wprowadzić jak najszybciej, bo są to reformy – ich zdaniem – najistotniejsze. Taką pierwszoplanową zmianą jest wychowanie patriotyczne prowadzone od przedszkola.Książka Stommy „Polskie złudzenia narodowe” winna moim zdaniem stać się podręcznikiem dla nauczycieli przedszkolnego patriotyzmu, by mogli kilkulatkom wpajać Historię Polski, a nie mitologię.
Pisze we wstępie autor:
Mitem jest także podawanie pewnej specyficznej wykładni dziejów, czy układów społecznych, opartej najczęściej na chwytliwej formule, za oczywistą i jedynie prawdziwą. Do użytku szkolnego. W tym sensie mit określa świadomość społeczną we wszystkich bodaj wspólnotach narodowych i państwowych. Polacy nie są w tym względzie wyjątkiem, acz wychowanie mityczne przybiera u nas specyficznie natrętne i nieraz karykaturalne formy budujące najczęściej podwaliny dla samozadowolenia zbiorowego. Dlatego też warto, tak mi się wydaje, z mitami owymi polemizować i świętości szargać. Nie ma w tym żadnego masochizmu ani tym bardziej „antypolonizmu”. Gdy przywracamy proporcje, okazuje się bowiem tylko tyle, że Polska jest krajem normalnym tak w jasnych, jak i ciemnych stronach swej przeszłości. Nie ma się czego wstydzić, ale nie ma też powodów do samouwielbienia i zadęcia.
Po tych wyjaśnieniach szarga Stomma ukochane mity wpajane od dzieciństwa Polakom przez szkołę i podręczniki historii, a także przez publicystów i to nie tylko tych spod znaku „prawdziwych Polaków” czy „niepokornych”. Jeden z pierwszych szkiców nosi tytuł „Gdzie leży Polska?”, a lektura tekstu mocno nadwątla wiarę w tezę, że w Europie. Podobnie postępuje autor z mitem wpojonym nam przez wybitnych nawet uczonych jak prof. Janusz Tazbir, który pod koniec życia dopiero zorientował się, że chyba błądzi, sądząc, że Polska była jedynym krajem w Europie bez stosów.
Szkiców tych drążących polskie umysły i sumienia jest tyle, ile było wagonów w wierszu Tuwima o lokomotywie. I tylko zabrakło w nich rozdziału o grubasach jedzących tłuste kiełbasy, co by usprawiedliwiło, że piszę o tym dziele w blogu kulinarnym. Gwoli wyjaśnienia więc dodam, że Ludwik Stomma jest wybitnym znawcą (zwłaszcza francuskich) białych win i dokładnie wie, co należy do nich podawać.
Komentarze
dzień dobry …
„Ludwik Stomma jest wybitnym znawcą (zwłaszcza francuskich) białych win i dokładnie wie, co należy do nich podawać” … i pewnie tylko to zapamięta patriotyczny Polak …. 😉
Pyro trzym się …
Danuśka sposób na przemycanie jarmużu/a ….
http://cookingforemily.pl/2015/11/kluski-z-jarmuzem-i-ricotta-zapiekane-w-pomidorowym-sosie/
Do przyjazni z Ludwikiem Stomma to bym sie na miejscu Gospodarza nie przyznawala. Wroci z literackich wojazy blogow kolezanka i go z polskkosci wykluczy. A moze i Pana Gospodarza przy okazji i bez zbednych ceregieli, bez wahan i bez namyslu. Tak juz maja te patriotki. Teraz ich czas nastal. 🙁
Jolinku-bardzo ciekawy przepis.Moje własne zapasy jarmużu już się skończyły,ale jeśli
uda mi się kupić to wypróbuję.Dzięki!
Sądzę,że Ludwik Stomma jest znawcą nie tylko białych francuskich win,ale ogólnie francuskiej kultury.Po prostu frankofil 😀 co wyczytać można bez trudu w jego felietonach zamieszczanych w naszym ulubionym tygodniku.Poza tym o obyczajach i kulinariach (w tym również tych z nad Loary) pisał również w swoich książkach.
A to że rozprawia się teraz z polską mitologią,etosem i patosem bardzo mi się podoba.
A fe, Heleno! Od rana „donos na nos”?
Nie będę smażyła jednak placków; obiad w porze kolacyjnej raczej wyłącza grochówki, placki i inne wiatrotwórcze potrawy. Może na ryneczku tuż przy przychodni kupię świeże „zielone” śledzie albo kalafiory.
Nabrałam wielkiego apetytu na książkę L. Stommy. I temat i autor interesujący Pyrę niezmiernie. Niedługo święta – może mi ktoś ofiaruje pod choinkę?
Następnym razem odezwę się po południu. Do później, jak pięknie pisuje Nowy.
A propos szkoły:
Szkoła jest jak TELEWIZJA (albo jak ….Świat według Kiepskich)
Geografia – Discovery Channel
WF – Szkoła przetrwania
Religia – Dotyk anioła
Chemia – Szklana pułapka
Fizyka – E=mc2
Historia – Sensacje XX – wieku
J.Polski – Magia liter
Muzyka – Jaka to melodia?
Lekcja wychowawcza – Na każdy temat
Poprawka – Stawka większa niż życie
Nowy w klasie – Kosmita E.T
Ostatnia ławka – Róbta co chceta
Pan konserwator – MacGyver
Wyrwanie do odpowiedzi – Losowanie Lotto
Wywiadówka – Z archiwum X
Wakacje z rodzicami – Familiada
Woźny – Strażnik Teksasu
Korytarz szkolny – Ulica Sezamkowa
Powrót taty z wywiadówki – Wejście smoka
Donos, Pyro? A moze powinnas byla reagowac gdy bylam odsadzana od polskosci? Bez dowodow i argumentow bo „szkoda czasu”. Ktos komu „szkoda czasu” na chocby w przyblizeniu wyjasnienie na czym opiera paskudny zarzut jest albo skonczona idiotka albo naprawde zlym czlowiekiem. I tutaj naprawde nie umiem wybrac. Pewnie tylko idiotka, ale nie jest mi od tego lzej i zarzut antypolskosci” bardzo mnie zabolal. Bo cale moje dorosle zycie pracowalam dla Polski. I nie tylko zawodowo.
Heleno – mój dano nieżyjący dyrektor – prof Jan Marżysz mówił w takim dniu :
– Pani Jadwiżko, proszę sprawdzić, czy nie mam w planie jakiegoś zebrania; tak bym się z kimś pokłócił!
Heleno mnie, idiotce, też „szkoda czasu”.
A merytorycznie, Pyro? Czy tez uwazasz mnie za „antypolska”? Czy podobaja Ci sie takie zarzuty rzucane publicznie i w dodatku okazujace osobie zelzonej na tyle pogardy, ze „szkoda czasu” aby jej wyjasniac o co chodzi?
Otpz ja takie incydenty traktuje ze smiertelna powaga. Pewnie ma to cos wspolnego z tym, ze zdarzalo mi sie w przeszlosci slyszc je od licznych duchowych spadkoboercow Moczara. Takze tutaj, na tym blogu, pamietasz?
Ależ skąd, Heleno. Dla mnie mieścisz się idealnie w polskiej normie wiecowego awanturnictwa.
Byc moze, Haneczko, powinnas porozmawic z wlasna dusza i zapytac ja dlaczego ciezkie i bezpodstawne oskarzenia pood adresem innej osoby jej nie bola tak jakby bolaly gdyby zostaly rzucone pod Twoim adresem.
„Szkoda czasu” jest zazwyczaj na kogos bez znaczenia, na robaka, ktorego mozna rozdeptac nie patrzac pod nogi. I tak wlasnie sie poczulam.
Warcholstwa, Pyro?
Szkoda czasu, bo jesteś głucha na argumenty. Co do „bezpodstawnych oskarżeń”, zajrzyj do własnej duszy.
Z mojej strony to już koniec. Gospodarzu, przepraszam.
A Stommę mam w komplecie 🙂
Jakie argumenty, Haneczko? Dopraszam sie arguenrow i slysze, ze „szkoda czasu”. I slysze cisze. Mnie nie szkoda. Ja zazwyczaj staram siue wykroic troche czasu nawet na idiotow obojga plci.
Dziękuję, Piotrze, za ten wpis. Tak bardzo na czasie.
Ludwika Stommę spotkałam zaledwie kilka razy w życiu. I nawet nie wiem czy by mnie rozpoznał. Ale to nie ważne. Poza poglądami, łączyła nas miłość do Izabeli Jarugi – Nowackiej. Ostatni raz widzieliśmy się właśnie na spotkaniu, zorganizowanym przez Kongres Kobiet, poświęconym jej pamięci.
Wysoko sobie cenię wiedzę, dystans, ironię i pióro pana Ludwika. Bo jego dystans przejawia się również w tym, że nie wpada on w żadną skrajność. Co tak pięknie pokazuje przytoczony tu cytat:
Polska jest krajem normalnym tak w jasnych, jak i ciemnych stronach swej przeszłości. Nie ma się czego wstydzić, ale nie ma też powodów do samouwielbienia i zadęcia.
W naszym postransformacyjnym dyskursie o Polsce popadaliśmy w dwie skrajności. W skrajność „samouwielbienia i zadęcia” popadali prawicowcy obyczajowi, w sferze socjalnej tęskniący za realsocjalizmem PRLu.
W drugą skrajność, totalnego ośmieszania, negowania wartości patriotyzmu i prawa do bycia dumnym, z tego, z czego można być dumnym popadali liberałowie. Zniecierpliwieni tym, że Polska nie dość szybko modernizuje się mentalnie. I nie wedle suflowanych przez nich wzorców.
I właśnie za ten drugi grzech skrajności, polegającej na nieliczeniu się z realnymi możliwościami, vox populi wystawił elitom rachunek w ostatnich wyborach. Znakomicie ujął to Ziemowit Szczerek:
http://szczerek.blog.polityka.pl/
My też tu nie jesteśmy bez winy. My, którzy obsesyjnie rozmontowujemy histeryczną, opresyjną wersję polskości, poszliśmy w tym rozmontowywaniu trochę jednak za daleko i nie zauważyliśmy, że rozmontowujemy ludziom rzeczywistość spod nóg, a przynajmniej ci ludzie tak to widzieli, bo innej rzeczywistości niż polska nie znają.
Nie da się, na dłuższą metę, rozmontowywać ludziom rzeczywistości spod nóg, bezkarnie.
Wróciłam; następna tura w piątek rano. Zostawiłam mały majątek w aptece i już nie poszłam na ryneczek. Pójdę w piątek. Nie wiem co z obiado – kolacją: może omlety, a może coś z zamrażarki? Rozbawiłam lekarkę skargą, że w późnej starości grozi mi prócz nikotynizmu, alkoholizm, bo na ataki kaszlu łagodzący wpływ mają herbatki po góralsku. A pani dr na to, że jej te herbatki wieczorne pomagają na całokształt. I lecz się tu człeku…
Mity należy szargać, przynajmniej te, które na to zasługują, a wątpiącym w to przytaczać zdanie Norwida o ptaku i kalaniu, to a propos dzisiejszego wpisu Gospodarza. Szczerka od lat bardzo lubię i cieszę się, że go Jagodo przywołujesz.
Poprzedni wpis dotyczył opadłego liścia, to ja dla rozluźnienia atmosfery pozwolę sobie pokazać więcej takich liści w landszafcikach z jesiennych, jak zwykle, spacerków: http://bajarkowe.blogspot.com/
Dzień dobry i ukłony. I stóp komputera Gospodarza wątpliwości składam, a pierwsza z nich prosi o popatrzenie na okładkę, bo pomaga to zwątpić czy p. Ludwik Stomma rzeczywiście jest takim szczęściarzem. (Czy pytano go o zdanie przy wyborze ilustracji?) Pierwsze wydanie z 2006 roku ma okładkę projektu p. Macieja Bernata i ostro wchodzi w temat: widać kawałek skrzydła orła (wiem, Orła) i pawie piórko. Ale błazeńska czapeczka z metalowym orzełkiem wali kawę na ławę i licznym czytelnikom pozwoli ograniczyć się do czytania obrazka.
Druga dotyczy wszelkich rozsądnych projektów uczenia narodowej historii. Oczywiście nie zatruwajmy przedszkolakom kawałka dzieciństwa, ale czy jest realna szansa na uczciwe uczenie własnej historii w szkołach? Proszę zauważyć, że w tym zdaniu nie ma słowa „Polska”, więc można zastanowić się nad światową skalą problemu. Czy Belgowie zechcą przyjąć do kanonu wychowawczego „Ducha króla Leopolda” a Hiszpanie „Inquisition Toby Greena? Wydaje się, że tylko Niemcy zostali przymuszeni do rzetelnego przemyślenia swojej historii — i to nie ci ze wschodnich Landów — i efekty widać w ich nastawieniach do pomagania ludziom w potrzebie.
Być może powinni byli i naszej nacji postawić warunki: dobrze, będziemy wam dawali tych 12 miliardów euro rocznie, ale będziecie czytali różne książki o swojej historii, także o waszej działalności na Ukrainie, dla przykładu. Niestety, nie zadbali o to i teraz masa ignorantów chce nieść w Europę cywilizację w swoim dość oryginalnym rozumieniu.
A trzecia uwaga to nie tyle wątpliwość co zarejestrowanie momentu smutku. Tak, bardzo cenię tę jego książkę oraz „Księgi wtóre” czy inne zbiorki felietonów lub wstęp do książki Józefa Hena — a potem trafiam na taki tekst z Polityki i myślę: no, nie ma rady, nawet po tomach mądrych uwag nie można komuś zaufać, bo zawsze może odpalić coś takiego, że człowiek nie wie gdzie się schować. Nie wiem czy to białe wino przynosi takie efekty, może jest bardzo przeterminowane? Albo przyszło z piwnicy ks. Oko?
Pyro,
alkohol to najstarszy psychotrop o szerokim spektrum działania 😉
Bejotko 🙂
Zawsze lubiłam felietony Stommy (podobnie jak Pas-senta i KTT) w Polityce z czasów, kiedy politykę papierową czytało się najpierw od ostatniej strony 🙂
Teraz się zabieram za Stommę od Cichala „Historie przecenione” (wyd.2011).
Poza tym słoneczny, bezwietrzny dzień jesienny, 15c.
Bajaderko,
tu już liście tylko jako dywan…
Alicjo-nadal czytam papierową „Politykę”od ostatniej strony.Od ostatniej czytało się też
„Przekrój”oraz „Kobietę i życie” 😀
Jakiś medyczny okres mamy na blogu.Osobisty Wędkarz też był dzisiaj u lekarza.
Pan doktor opowiedział nam poniższą historyjkę podsumowując swoje spotkania z pacjentami.A było to oczywiście a propos pytania-czy pije pan wino?
Chłe,chłe,wiadomo Francuz,więc padło to pytanie 😉
Od jednego z pacjentów zawsze podczas wizyty czuć było alkohol.
Zatem w końcu go zapytał; A Pan to tak zawsze do mnie po kielichu ?
Pacjent odpowiada-Panie doktorze muszę,bo wtedy nie jestem zdenerwowany.
Czytałabym i papierową, ale prenumerata jest dość kosztowna (miałam przez dobrych parę lat) i wystarczy mi wydanie internetowe.
Medycznego dnia ciag dalszy, napisali do mnie nasi Dentyści z Polski. Ja im dziękowałam za przegląd techniczny i jak zwykle kawka, ciasteczko, a oni nam za wizytę. Do przyszłego roku!
Andsol – ten chlipiący na peronie „problem” to nie jest wyłącznie specjalność L.S. Mam starego przyjaciela w Stanach. Kiedyś był zapalonym żeglarzem, w kraju zostawił swoją łódź i pewnie nie raz za żaglami zatęsknił. Majątku nie zrobił, ale w ub r dobijając już 80-tki kupił sobie używaną zaglówkę w dobrym stanie, a potem i samochód żeby łódkę przewozić na jezioro i abarotna. Coś ze 120 km w jedną stronę. Pojechał na te wyśnione żagle 3 razy. Dlaczego? A, bo bardzo trudno jednemu starszemu człowiekowi dźwignąć i osadzić maszt, ożaglować, potem to wszystko zdemontować, położyć na wózek itd. Pytam – dlaczego nie weźmiesz ze dwóch chłopaków z pobliskiej szkoły średniej? Oni mieli by radość, ty miałbyś pomoc. Na to usłyszałam jeremiadę, że nie może bez przyzwoitki i świadków, bo byłby oskarżony o gwałt i molestowanie. W tym roku już nie pływał. Chyba nasza euro-atlantycka cywilizacja zwariowała nawet bez środków dopingowych.
w Biedronce dni Portugalii i Hiszpanii … duży wybór serów i innych specjałów … ale mnie zaskoczyły w ofercie policzki wieprzowe i karkówka z czarnej świni iberyjskiej … są też wina hiszpańskie ale nie wiem czy dobre ..
Bardzo mile wspominam niezyjacego Stanislawa Stomme (1908-2005), ojca Ludwika,
Czlowieka niezlomnego o pieknym zyciorysie, wybitnego prawnika. Juz w 1976 glosowal jako jedyny posel przeciwk zmianom Konstytucji PRL.
To wlasnie Stanislaw Stomma niegdys powiedzial dla GW
Jaroslaw Kurski: Sa tacy, ktorzy sadza , ze gdyby nie „Gazeta”, zycie w Polsce byloby lepsze.
Stanislaw Stomma: To ludzie, z ktorymi nie chce miec nic wspolnego.
—–i ja dolaczam do tego pieknego oswiadczenia, chyba sprzed 15 lat.
PS Ludwika Stomme znam z tekstow zamieszczanych niegdys w „Polityce” (Widziane z Szampanii?)
Danuśka – zawsze „Politykę” i „Kulturę” i „Przegląd tygodniowy” czytałam od felietonów.
Jolinku-te policzki mogą być ciekawe.Chyba się zrobiła jakaś moda na policzki,
bo w restauracjach z tak zwanej górnej półki podają teraz policzki,ale głównie wołowe.
I jeszcze względem mód panujących w restauracjach-w ostatnim”Co jest grane”Maciej Nowak opowiada o daniach,które są teraz obowiązkowe we wszystkich jadłospisach:
krewetki z masłem i czosnkiem,carpaccio z buraków z kozim serem i łosoś w różnych postaciach.Niestety ma rację,rzadko trafiają się szefowie kuchni z ciekawymi i oryginalnymi pomysłami.
Aha i wszyscy podają makaron z grzybami albo z frutti di mare.
Tfu,tfu,żaden tam makaron-pastę 😉
Pierwsze w zyciu krewetki z maslem i czosnkiem jadlam w nowojorskiej restauracji 46 lat temu. A jest jakis inny sposob na przyrzadzanie krewetek? No jest, jest jeszcze nowoorleanskie gambo. Ale oczywoscie z maslem i czosnkiem na pierwszym miejscu. Nie dluzej niz dwie minuty na patelni, i czosndk dodajemy w polowie. A przedtem jeszcze nalezy krewetki zamarynowac w czosnku i cytrynie, ok. pol godziny.
Heleno-bracia Francuzi mają bardzo popularną przystawkę awokado z krewetkami:
http://blog.natureminceur.com/wp-content/uploads/2014/04/crevettes-et-avocat-a-la-sauce-moutarde.jpg
Ja piekę też wielkie krewetki surowe, ze skorupą, jumbo albo tiger w piekarniku. Do naczynia żaroodp-or-nego wlewam troszkę oleju, wkładam krewety „sklepowo” wyczyszczone i z rozprutym brzuszkiem, do brzuszka ząbek czosnku i gotowe, i jeszcze główkę lub dwie czosnku w całości, nieobranego, w srodek nalać oliwy. Nie pamiętam, ile to się piecze, ale niedługo, kilkanaście minut, w temp.180c. Wybieramy ze skorupy widelcem lub palcami 😉 Pieczony czosnek też jest nie do pogardzenia.
Można podać zgodnie z obecną modą w szklance lub dużym kieliszku:
http://a398.idata.over-blog.com/2/37/17/50/Salade-avocat-crevettes-tomates.jpg
Składniki podstawowe-awokado,krewetki,majonez lub aioli,a potem to już co nam w duszy gra.To znaczy,co nam podniebienie dyktuje 🙂
O, takie wielkie. I muszę przyznać, że pieczone z czosnkiem najbardziej mi smakują, ale to kwestia gustu. Można chyba uzyć masła, ale nie próbowałam, przyzwyczaiłam się do oliwy.
https://search.yahoo.com/yhs/search?p=jumbo+shrimps&ei=UTF-8&hspart=mozilla&hsimp=yhs-004
O,tu jest elegancko i światowo 🙂
Mus z awokado i krewetka dla dekoracji oraz na przegryzkę:
ecettes.de/images/blogs/les-joyaux-de-sherazade/verrine-avocat-crevettes-pamplemousse-rose.640×480.jpg
Powtarzam sznureczek:
http://recettes.de/images/blogs/les-joyaux-de-sherazade/verrine-avocat-crevettes-pamplemousse-rose.640×480.jpg
Na dnie szklanki jest różowy grejfrut.
Bejotko,
Cudne te landszafciki 🙂
A tak, Danuako, prawda. Pierwszy raz takie krewetki na przystawke z musem awokadowym jadlam wlasnie we Francji, w domu naszej przyjaciolki Nicole. Jest zachwycajaca. Nauczylam tez robic te przystaweczke moja Audrey., kiedy sie nam troche znudzily z maslem i czosnkiem.
Prawde mowic – krewetki w kazdej postaci sa nie do pobicia…. No moze jezcze nogi alaskankich krabow.
A wcoraj poszlysmy z E na lunch do ukochanej restauracji, gdzie zamowilam sobie dwie przystawli – ostrygi i escrgots. Moje zdumienie bylo ogromne, gdy okazalo sie, ze na ostrygi mieli wlsnie promocje i zamist pol tuzina dostalam nagle dzieiec. Na sczescie nie musialam sie dzielic z E, bo ona „nie taki pies na escargots”, jak mowi.
Promocja bedzie trwala caly listopad, wiec jeszcze pare razy wrocimy.
Danusko, nie Danuako. Dzis z oczami okropnie.
Ewo, dzięki, landszafciki-kiczyki, ale tak właśnie było. Teraz już buki łysawe, jeszcze płoną graby, brzozy i modrzewie.
Krewetki mogłabym codziennie 🙂
Przypomniała mi się wielka fanka krewetek-Zgaga.
Pyro-co tam u naszej Koleżanki?
Bejotko-czytam”Język baklawy”.Bardzo smaczna lektura,dzięki!
Danuśko, prawda? 🙂
bjk pięknie ale mi lata szkoda i to bardzo .. długie ciepłe dni to lubię najbardziej …
awokado mam … resztę jutro kupię bo mi Danuśka apetytu narobiłaś … 🙂
Ja tez moge krewetki codziennie. I ostrygi. I slimaki.
U nas jest przepięknie, cały czas słońce, bezwietrznie i… 21c 🙂
Z tego wszystkiego aż umyłam okna i szklane drzwi, połaziłam chwilę po ogródku i wyznaczyłam sobie front robót na jutro, bo jutro ma być jeszcze cieplej.
Mnie też Zgaga dzisiaj chodziła po głowie, wyszła już z tych krzaków czy nadal siedzi?
co do dni, to są coraz krótsze, u nas ok. 17 jest już zmierzch…
Ach, historia historia.
Jak dotychczas sama kolem sie toczy i prawade mowiac, nikt nawet nie wie dlaczego 🙄
Szczerze, z glebi serca zycze bachorom w polskich przedszkolach nie podrecznikow o narodowych anegdotach lecz rowiesnikow z innych krajow, z innych kultur, o innych orientacjach religijnych.
A doroslym bachorom, tez z calego serca zycze by do nadwislanskiego pieknego kraju ( jak pokazuje Bjki na obrazkach ) przybywalo dziennie po 2 000 wojennych uchodzcow.
Nasza drobna, szczupła Zgaga jest zajęta. Ta dzielna Dzioucha 3 razy w tygodniu pracuje jako wolontariuszka w świetlicy opiekuńczo – wychowawczej, pomagając w stołówce i przy odrabianiu lekcji przez dzieci młodsze.
Szaraku, jestem gotowa z Toba SERIO sie zaprzyjznic…. 🙂
Heleno, Szaraku – niewątpliwie pasujecie do siebie.
Pyro – tak, Zgaga to dzielna osóbka 🙂
Krewetki od ćwierć wieku na masełku, ale czosnek od początku!
Parę lat temu, W North Miami Beach, była knajpka w której w poniedziałki i wtorki była promocja na ostrygi – $2.00 za tuzin. Do tego meksykańska Corona – $2 za but. Za $20 było 5 tuzinów ostryg i 5 but. Corony! To były czasy… Niestety knajpka padła. I komu to przeszkadzało?
Kończę „Tajemnice starożytnej żeglugi” Tad. Łoposzki. Od Alicji. Fascynująca i Alicja i lektura!
Szaraku! A ja życzę tego nie tyle bachorom, ile naszym dzieciom i ich dzieciom też!
@ozzy
3 listopada o godz. 18:09 548299
czy możesz zacytować źródła?
To wlasnie Stanislaw Stomma niegdys powiedzial dla GW
Jaroslaw Kurski: Sa tacy, ktorzy sadza , ze gdyby nie ?Gazeta?, zycie w Polsce byloby lepsze.
Stanislaw Stomma: To ludzie, z ktorymi nie chce miec nic wspolnego.
Jakoś, z tego co wiem o Stanisławie Stommie, nie potrafię uwierzyć w to, że to powiedział. Pozostawałoby to w głębokiej sprzeczności z tym, co robił. Na przykład z tym, że zdecydował się w czasach bardzo trudnych posłować. „Mieć do czynienia” z ludźmi, z którymi się fundamentalnie nie zgadzał. Nie wierzę w tak radykalnie wykluczającą postawę Stanisława Stommy.
Przerobiłam to na sobie. Mnie krewetki szkodzą 🙁
http://www.zdrowie-rodzina.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=49:niebezpieczne-owoce-morza&catid=11&Itemid=144
Kanada jest krajem emigrantów – na razie zaofiarowano, że przyjmiemy 20 tys. uchodźców z Syrii. Ale nie będzie to natychmiast, bo tak się nie da. Trzeba przeprowadzić wywiady z tymi ludźmi, zdecydować, co gdzie i jak, na poczatek ustala się, że w przemieszczeniu będzie uczestniczyła wojskowa flota powietrzna i część cywilnych czarterów.
Jest to spora praca, spróbujcie „przesiać” 20 tys. ludzi, z góry można założyć, że wśród takiego tłumu znajdzie się pewien odsetek ludzi, którzy wcale uciekinierami nie są, wręcz przeciwnie, pracują dla terrorystów.
Angela Merkel, jak mi się wydaje, pierwsza rzuciła hasło – przybywajcie, a potem ustaliła, że UE się podzieli uciekinierami według jakichś tam kwot. Moim zdaniem to sprawa całej Unii Europejskiej i jakaś dyskusja na ten temat powinna być oraz wspólne ustalenia.
To nie jest prosty problem do załatwienia i nie obejdzie się bez zgrzytów, nieporozumień i tym podobnych. Sama przeżyłam obóz uchodźców w Treiskirchen i wiem, jak to wygląda. Z większością jest tak, że jak tylko się znajdzie na bezpiecznym brzegu, zaczynaja się żądania i stopniowo ich eskalacja. Inna kultura to też problem, nie dla wszystkich, ale dla bardzo wielu, i dla przybywajacych, i dla przyjmujacych ich.
Nie życzę Syryjczykom nic złego, ale Europejczykom też nic złego nie życzę. My tu w Kanadzie mamy te sprawy od dawna na porządku dziennym, bo co roku przybywa tutaj kilkadziesiąt tysięcy emigrantów i uciekinierów z różnych stron świata.
Mamy „bazę” i odpowiednie instytucje.
Ale Polska na to przygotowana nie jest, musi zacząć od zera.
Życzę Polsce powodzenia w tym niełatwym zadaniu.
https://www.polskieradio.pl/7/4816/Artykul/1538704,Uchodzcy-w-Polsce-Eichelberger-tak-nawet-w-naszych-domach
Mam zaufanie tylko do tych ludzi, którzy osobiście przejmują opiekę i odpowiedzialność nad/za potrzebującymi. Całą resztę mam za egzaltowane pozerstwo
Sorry, Winnetou 😉
U mnie w pracy (Katowice) jakieś 10% personelu to cudzoziemcy: Czesi, Słowaczka, cztery Rosjanki (w tym jedna aż z Sachalina a druga z Armenii), Ukrainki, Białorusinka, Węgrzy, Rumuni (w tym jedna Seklerka z Siedmiogrodu), Francuz, Hiszpan, Hindus i od dwóch dni Murzyn po UJ. Słowa „Murzyn” używam neutralnie, tylko i wyłącznie dlatego, że jeszcze nie znam kraju pochodzenia kolegi. Dwie Rosjanki są na urlopie macierzyńskim, więc za lat kilka ich dzieci wylądują w polskim przedszkolu. Większość z kolegów świetnie zna język polski, reszta się dokształca. O preferencje religijno-seksualne się nie dopytuję, bo to nie moja sprawa. Z rozmów z polskimi kolegami, znajomymi, rodziną, odnoszę wrażenie, że większość Polaków nie ma nic przeciwko cudzoziemcom, którzy przyjeżdżają tu pracować, płacą podatki, uczą się języka i szanują nasze obyczaje.
Troszeczke niezgrabnie ujalem ostatnie zyczenie:
….przybywalo dziennie po 2 000 wojennych uchodzcow.
Powinienem raczej totak wyrazic:
…. by dziennie 2 000 uchodzcow wojennych przyszlo po rozum do glowy, by schronic sie przed zaglada w nadwislanskim kraju
Helenko skoro sie nie oplowamy 😉 to juz jestesmy zaprzyjaznieni 🙄
Pyro-pozdrów Zgagę od nas 🙂
@Jagoda
prosze bardzo, GW 18 czerwca 1999 Jaroslaw Kurski w rozmowie ze Stanislawem Stomma.
Zadnej sprzecznosci nie widze. A byl bardzo pryncyialny do konca.
Osobiscie podzielam bez zadnych zastrzezen powyzsza enunacjejce , nawet dzisiaj, ze tez z takimi ludzmi nie mam nic wspolnego, ktorzy twierdza, ze zycie w Polsce byloby lepsze gdyby nie „Gazeta”.
That´s all!
Przyjemne musi byc zycie w swiece nieskomplikowanych idei -albo przyjmujesz uchodcow pod wlasny dach i bierzesz za nich pelna odpoiedzialnosc albo jeste egzaltowanym pozerem. Tertium non datur. Eleganckie.
Ale tertium owsem istnieje, Nazywa sie chocby na ten przyklad wyzszym opodatkowaniem aby ofiarim wojen, przesladowan, spalonych domow i ziemi stwoiryc bezpieczna przystan i warunki do zycia. Tak jak stworzono przystan mojej rodzinie, gdy bylismy wygnancami bez paszportow, bez wlasnego kraju gdzie by nas chciano. . Wiec ja moglam ukonczyc studia i podjac prace, moj ojciec mogl wyprbowac pierwsza w swiecie szczepionke na chorobe, ktpra pochlaniala miliony ludzkich istnien, a moja mama mogla w ciagu roku zrobic dyplom (masters degree) z nowej dziedziny . Tego sie nie zapomnina. I nigdy sie nie przestaje czuc wdziecznosci i pokory. Nijkt nie bral nas pod wlasny dach ani nie podjmowal za nas osobistej
odpowiedzualnosci. Podobnie bylio, gdy Wlka Brytania przyjela do siebie 600 tysiecy Polakow poszukujacycg lepszeg zyca i lepszych perspektyw dla swych dzieci. Choc nie uciekali przed wojna i bombami.
i dodam:
ze ci sami ludzie, z ktorymi nie chce miec nic wspolnego urzadzaja demonstracje antyemigranckie w Kraju.
Dobranoc.
Ja sobie tego nie wyobrażam, Jagodo – w takiej skali, jak to będzie się działo, że znajdzie sie tyle chętnych do wzięcia uchodźców do własnego domu.
Od tego są instytucje do spraw emigracji, żeby się tym zajmować (przynajmniej u nas), bo przecież też chcesz wiedzieć, kto do ciebie przybywa…
Zgadzam się z Heleną, tak było w czasach wielkiej emigracji w latach 89-tych, bomby nie leciały, ale pojawiła się szansa wyjazdu i nikt nas nie zatrzymywał. Ani nie wyganiał – jeśli cokolwiek, to sytuacja ekonimiczna, a tych, którzy dostali paszporty w jedną stronę, było naprawdę niewielu wśród nas.
I generalnie – wszyscy się wzięli za urządzanie życia, tzn. praca, nauka i tak dalej. I trzeba dodać – znaczna integracja.
*miało być – w latach 80-tych 😳
Tak, Akicjo, brawo.
http://zus.pox.pl/pit/podatki-w-polsce-wyzsze-niz-w-krajach-unii.htm
Osobista odpowiedzialność, według mnie, polega na gotowości do obniżenia poziomu własnych wygód/praw oraz podniesienia wysokości własnych obciążeń na rzecz tych, których zamierzamy przyjąć. Bez tego, powtórzę, wszelkie nawoływania są tylko egzaltowanymi deklaracjami.
O przyjmowaniu do domu pisze W.E., ale używa przy tym trybu „nawet”. A nie koniecznie czy obowiązkowo.
Dziękuję, @ozzy.
Alicjo, jeżeli nazywasz „wielką” emigrację z lat 80.tych. To jak nazwiesz to co się teraz dzieje w Europie?