Podzielmy się jajeczkiem!

Wprawdzie nie siedzę razem z Wami przy wielkanocnym stole, a nawet nie jestem w kuchni i nie piekę bab ani mazurków, ale – z daleka – składam wszystkim uczestnikom bloga życzenia świąteczne: Smacznych i Wesołych Świąt!

Przytaczam też stosowny fragment pięknej księgi autorstwa Barbary Ogrodowskiej o tym, jak w dawnej Polsce świętowano:OLYMPUS DIGITAL CAMERA
*

Niegdyś po podzieleniu się jajkiem, a jeszcze przed rozpoczęciem uczty świątecznej, każdy z domowników musiał spożyć całą laskę chrzanu. Zmuszano to tego nawet małe dzieci (na Ziemi Sądeckiej, Pogórzu, w okolicach Gorlic). Tłumaczono im, że dzięki temu przez cały rok nie doświadczą bólu zębów, brzucha, kataru i kaszlu. Tłumaczono im także, że jest to umartwienie, któremu godzi się poddać przed obfitym i smacznym, świątecznym jedzeniem i piciem, ponieważ Jezus cierpiący na krzyżu dla odkupienia świata był pojony żółcią i octem.

Potem można już było delektować się „święconem”, a trwało to zwykle wiele godzin. Pierwszy dzień Świąt Wielkanocnych spędzano bowiem głównie przy stole, w rodzinnym gronie.

Polskie „święcone” słynęło zawsze z obfitości, a polskie stoły wielkanocne odznaczały się ponadto pięknym wyglądem. Zdobiły je przede wszystkim liczne i barwne specjały przystrojone bukiecikami ciemnozielonego bukszpanu lub barwinku, malowniczo ustawione na śnieżnobiałych obrusach przybranych wokół tzw. „zajęczymi wąsami” – pędami widłaku (obecnie pod ścisłą ochroną).

Pośrodku stołu królował zawsze baranek nazywany niegdyś agnuskiem, z wosku, masła, ciasta, marcepanu, a na królewskich i wielkopańskich dworach ze złota, srebra, drogich kamieni lub z najszlachetniejszych gatunków porcelany.

Zwyczaj ustawiania baranka na stole wielkanocnym wprowadził, w XVI wieku papież Urban V; w Polsce zaś „agnusek” opisywany bywał już w XVII wieku jako „świętość”, która w czasie Wielkanocy musiała znaleźć się w każdym polskim domu. Baranka umieszczano (tak jak i w naszych czasach) na „łączce” z żywej rzeżuchy lub wschodzącego zielonego owsa. Bardzo dekoracyjne były też barwne jaja, których nie może zabraknąć i w dzisiejszym „święconem”, a których stosy całe, mieniące się różnymi kolorami i wzorami, w wielkich donicach i misach stawiano niegdyś na wielkanocnym stole. Wszystko to nie tylko zachęcało do jedzenia, ale także radowało oczy.

W dawnej Polsce królowie i wielmoże wydawali „święcone” z ogromnym przepychem. Nadworni kucharze i całe zastępy kuchcików przez cały tydzień, w pocie czoła przygotowywali ogromne wielkanocne przyjęcie z pieczonymi na rożnach prosiętami, tuszami wołów, całymi dzikami i jeleniami, z setkami przeróżnych ciast, nie mówiąc już o wytaczanych z piwnic antałkach z najszlachetniejszymi trunkami.

*

Dziś stoły (na szczęście) nie aż tak obfite, ale równie smakowite. Jeszcze raz więc życzę wszystkim Wesołych Świąt!