Zaczynamy nowy sezon wiejski
Już chyba nie ma ryzyka powrotu mrozu i można uruchomić wodociąg. Za tydzień więc mistrz hydraulik zamontuje w chałupie zmywarkę, która zimowała na ciepłym strychu sąsiadów.
Moja chałupa i…
Pan Rafał przez lata wszelkie roboty hydrauliczne w naszej zagrodzie robił jako pomocnik swego ojca. Teraz, gdy przejął przedsiębiorstwo (dwóch pracowników i dwa auta dostawcze), nadal zajmuje się wieloma domami letnimi w naszej gminie. Wszyscy znamy jego rzetelność, więc może podejmować prace także pod nieobecność właścicieli. Taka współpraca jest korzystna dla obu stron. I niejeden rzemieślnik w naszej okolicy tak funkcjonuje.. .. chałupa wnucząt
Na podobnych zasadach działa cieśla i dekarz – stryj Rafała – Tadeusz. A wszystko zaczęło się przed laty, gdy rozwiązano w pobliskich Drwałach sadowniczy PGR.
Robotnicy dostali wysokie rekompensaty i prawo do mieszkań w pegeerowskich blokach. Większość z nich pieniądze roztrwoniła, ale kilku założyło małe przedsiębiorstwa, które doskonale funkcjonują. Mają oni do obsługi kilka tysięcy letnich domów, które egzystują nad Narwią i w Puszczy Białej.
Pierwsze prace po przyjeździe to usunięcie kretowisk (niezwykle licznych w tym roku – chyba dzięki łagodnej zimie) i dosianie trawy. U nas – na żądanie młodszej generacji – ma także być założony niewielki sad.
Jesienią wyznaczony teren został zaorany, a potem obficie nawożony. Mam nadzieję – bo jestem tylko obserwatorem, a nie sadownikiem – że dożyję tego momentu, gdy na wschodnim skraju, tuż przy płocie, rozkwitną jabłonie i wiśnie. Takie bowiem gatunki domorośli sadownicy postanowili posadzić. Pilnowałem tylko, by nie zaorali mi najlepszych terenów grzybodajnych pod buczyną i modrzewiami.F ot. Piotr Adamczewski
Stęskniłem się za moją wsią i z wielką frajdą na nią wracam. Nie ma piękniejszego miejsca do pracy niż przeszklona weranda pośród świergoczących ptaków i śmigających po drzewach wiewiórek.
PS.
Serdeczności i uściski dla wszystkich Krystyn oraz pozostałych solenizantek!
Komentarze
dzień dobry …
Piotrze zapowiada się, że Święta Wielkanocne można by spedzić na wsi … ale Wy będziecie mieli jeszcze bardziej ciepło bo Grecja czeka na Wasz przyjazd …
Dzień dobry. U nas słonecznie i chłodno.
Zazdroszczę Gospodarzu tego wyraju, oj, zazdroszczę. Sadek niewielki? Tak. I kilka krzewów (maliny, porzeczki, agrest) – dosłownie kilka, żeby było co podskubywać kiedy wyjdzie się z domu. Boże broń nie tyle, żeby soki i konfitury z tego robić, tylko właśnie do podskubywania.
Dzisiaj mam w planie przegląd resztek zapasu bakalii – część zużyję na keks Krystyny, część nie nazbyt przesuszona zostanie do paschy wielkanocnej, a z dużych płatów kokosowych + mleko zagęszczane, śmietanka, mleko kokosowe i cukier, sprokuruję domowy likier typu „malibu”. Mam taką resztkę spirytusu – ok 400 ml – będzie jak znalazł. Gotowy produkt nie jest alkoholem ale raczej deserem alkoholizowanym i jakoś bardzo szybko znika w butelek – dlatego robię bardzo rzadko.
Nisiu – nic nie poradzę; ja tak to słyszę. Brakuje mi tego ognia, jaki ma Marsylianka, albo pieśń Garibaldczyków (ten sam okres powstania pieśni)
Pyro ja dziś podobnie ale przegląd resztek zapasu przypraw … zrobiłam już ser biały z przyprawami i selerem naciowym do chleba … reszta selera i kapusty pekińskiej zostanie przerobiona na sałatkę z marynowaną gruszką razem z zalewą, ziarnami granata, suszonym koperkiem i natką … śledzie też zostaną przerobione na śledzie w jogurcie z cebulą, ogórkiem, suszonym koperkiem i natką … pogoda marna to zajęcia kuchenne miłe …
Jolinku – miałam robić dzisiaj placki ziemniaczane z różnościami, ale coś mi się „odwidziało”. Chyba ugotuję esencjonalną zupę pieczarkową (pieprzną, zaśmietanioną) i do niej ziemniaki utarte z masłem, mlekiem i koperkiem. Taka zachcianka w bardzo chłodny dzień.
dzisiaj imieniny Krystyny i Bożeny …. wszystkego najlepszego i spełnienia marzeń …. 🙂
Dla tych co 13…
https://www.youtube.com/watch?v=8epnzRGdHG4
Poszłam do sklepu w lekkich butach i zmarzły mi stopy – pierwszy raz w tym roku. Zrobiłam likier, teraz stygnie, a potem pójdzie w butelki. Przy okazji mam piecyk do mycia, bo ok 3-4 łyżek mi wykipiało, a to przecież syrop. Nie miała baba roboty.
Krystyna jest letnią krystyną, a Krysiade? Krycha? – nie wiem, ale lubię Kryśki i Bożeny też i wszystkim : naszym, rodzinnym i podczytującym ślę same dobre i serdeczne życzenia.
Pyro w tam tym roku Krystyn był wiele … Krystyna chyba obchodzi tylko woli cicho … 😉
http://adamczewski.blog.polityka.pl/2014/03/13/slodkie-zyczenia/
Kurna, ale fajna chata!
Chata już nie kurna, bo widać, że współczesne trendy jej nieobce.
A już ta zmywarka..
Pozazdrościć 🙂
Trzymajcie kciuki za jutrzejszą aurę, bo okazało się, ze koszulka wolontariusza, w której jutro mam pomagać w obsłudze parady Św.Patryka- jest w rozmiarze XXL, ale lokalnym. Coś jak nasze L 😀
Nic więc pod nią nie założę, a i tak już z tyłu wyglądam jak dobrze wyrośnięty muffin.
Kto nie lubi zielonego koloru i Guinness’a, może się wybrać na zakupy w dzielnicy Myeong-dong.
Krzychu już byłam na tych zakupach ale cenami zniechęcacie …. lubię łazić po bazarkach okazyjnych .. podobało mi się we w Francji jak w małym mieście są niedzielne wysprzedaże rodzinne …
„Z Krychy jest kawał chłopa” taki komplement usłyszałam 35 lat temu i zostałam Krychą do teraz. Cały czas mam nadzieję, że dotyczyło to cech charakteru, a nie wyglądu…
Jolinku, nie wszystko musi kosztować fortunę.
Podobno oglądanie wystaw to też sport 😉
Krycha,
to członek rodziny Cię tak dowartościował?
Nie, szkolny kolega. Szczery do bólu.
Pewnie weszłaś bez zadyszki na Morskie Oko, zostawiając facetów z tyłu i skomplementował, jak umiał najlepiej 😉
Tak, Jolinku- ja wolę po cichu. 🙂
Serdecznie dziękuję za życzenia. Najlepsze życzenia także dla Kryside i Krychy. 🙂
Pyro,
lipcowa jest Krystyna Stanisława.
Jolinek pisze m.in. o białym serze. Moje koleżanki poleciły mi twaróg ze Strzałkowa. One zawsze coś ciekawego wynajdą na półkach sklepowych i podpowiedzą mi. Rzeczywiście jest bardzo smaczny.
Gospodarzowi sugeruję dobre zabezpieczenie posadzonych drzewek na zimę – zarówno przed mrozem jak i przed sympatycznymi zwierzątkami leśnymi. Pomysł z małym sadkiem doskonały. Owoce, choć na początku nieliczne, będą dość szybko. Nasza kilkuletnia jabłonka już doczekała się porządnego wiosennego cięcia, a tak niedawno była cienkim patykiem.
Wstyd się przyznać, chodziło o głowę do alkoholu…
Nie tylko 13, ale i piątek 😯
Wszystkim Krystynom i Bożenom najlepszego 🙂
Krycho,
Twoje zdrowie 🙂
Ale z mojego rana herbatką na razie, po południu poprawimy jakimś sangiovese.
Dziękuję.
Toast za Krystyny oczywiście o 20.00. Ja mam czym wznosić, a Wy się martwcie!
Pogadałam z przydepniętą Żabą – mówi, że „Ni ma chynci do niczego”. Jest jednak pewna nadzieja, że zobaczę Żabę wczesnym latem, a może nawet wcześniej – ma zamiar ten wielki stół, przy którym jadamy przywieźć do Swarzędza, do renowacji. Już tam Lucjan Inki szuka wykonawcy, który robotę zrobi solidną, a skóry z Żaby nie zedrze.
A propos ni mom chynci do roboty, oto rok 1968 bodajże 😉
https://video.search.yahoo.com/video/play;_ylt=A0LEV75u7wJVlGkAr6glnIlQ;_ylu=X3oDMTBsa3ZzMnBvBHNlYwNzYwRjb2xvA2JmMQR2dGlkAw–?p=skaldowie+%2B+na+wirsycku&tnr=21&vid=C6C8CFC804AE5FFD7259C6C8CFC804AE5FFD7259&l=161&turl=http%3A%2F%2Fts4.mm.bing.net%2Fth%3Fid%3DUN.608040277232124883%26pid%3D15.1&sigi=11r37dm2r&rurl=https%3A%2F%2Fwww.youtube.com%2Fwatch%3Fv%3DoN3SxF050OY&sigr=11bgkq5dh&tt=b&tit=Skaldowie+Na+wirsycku+%28blisko+nieba%29&sigt=114ht4hjg&back=https%3A%2F%2Fsearch.yahoo.com%2Fyhs%2Fsearch%3Fp%3Dskaldowie%2B%252B%2Bna%2Bwirsycku%26hsimp%3Dyhs-004%26hspart%3Dmozilla%26ei%3DUTF-8&sigb=135lcje8o&hspart=mozilla&hsimp=yhs-004
Krystynom marcowym najlepszego 🙂
Mazur z Krystyną, Krysią, panną Krysią. Do mazura!
https://youtu.be/Qv315nOM5yg
Nalewkowiczom, którzy chcą uzupełnić domową apteczkę podpowiadam, że już najwyższy czas zamoczyć w alkoholu nowe przyrosty sosny (Kaszle, oskrzela tp) i nabrzmiałe nowymi sokami pączki brzozy albo topoli (przemiana materii,odporność organizmu). Ja nie robię, ale mój sąsiad wiele ziołowych naleweczek nastawia w małej ilości. Trzyma potem 200 ml buteleczki na to i owo.
https://www.youtube.com/watch?v=Yj0pCErypyA 🙂
Bożeny dzisiaj też. Zazwoniłam do kumy z klasy, ucieszyła się, odwiedzimy ją (ich) we wrześniu pod Czarną Górą, żabski skok ze Złotego Stoku
Niech śpiewa solenizantka
https://youtu.be/U3JBH6VXwQU
Jak rozumiem, za niejaki czas Nowy wzmocni wschodnia flankę Blogu, którą dotąd samotnie podpierał Irek i czasem odzywała się Marzena. Ogólnie jednak południowy wschód jest kiepsko „ublogowiony”. Cieszę się bardzo, że Nowy dołączy do załogi.
Krystynom, Krysiom wszystkiego najlepszego. Wasze zdrowie!
Wszystkim bardzo dziękuję za życzenia.
Pyro – ja też wschodnia rubież. Do granicy z Białorusią mam 3 km.
Krysiom i Bożenom ślę serdeczne życzenia, wszystkim – pozdrowienia.
Na razie zagoniona, ale podczytuję co jakiś czas. Gravlax wg tutejszego przepisu (Kota? Jagody?) nadzwyczajny, dzięki!
Ja Cię , Krysiu, przepraszam, ale stale jeszcze mam w podświadomości Plac Defilad. Jak tak, to i Piotr przez pół roku na rubieży i nawet Marek jednym bokiem… Ale tam! Mazur, Kurp, ta gdzie Panie do rubieży!
Ja mam już czareczkę przyszykowaną – starczy na 3 łyki, za Krystynę, Krysiade i Krychę. JeŻeli nie starczy, to doleję (cytrynka imprezowa, bardzo dobra)
Za zdrowie, szczęście i powodzenie naszych Krystyn!
Pyro – za chwilę będzie rok /za trzy tygodnie/ kiedy definitywnie pożegnałam się z Placem Defilad.
Bardzo wielkie dzięki.
Krysiade – ja to wiem, tylko zapominam. Skleroza.
Bożenom wszelakim,
zwłaszcza jednak znanej mi Krystynie, oraz długo znanym mi tu na blogu, Kryside i Krysze:
Moc najserdeczniejszych życzeń z okazji imienin. Niech się Wam wiedzie!
A sady? Nie już nie to, jednak dziś zabrakło nam lubczyka. Tzn, lubczyk już dawno z zamrażarki wyszedł, ale dziś w rosole zabrakło go jakoś dotkliwiej i zdaliśmy sobie sprawę z tego, że nie mamy go już na tarasie, przed domem, jak na ostatnim mieszkaniu.
Słuchajcie, czy coś takiego można wychodować na balkonie, w donicy?
Pepe – Nemo hoduje, mnie zdechł już pierwszej zimy, więc kupuję albo żebrzę po znajomych. Starasm się mieć zamrożony ale prócz tego kupuję dużą paczkę suszonego. Gdybyś rzekł słowo, to kupiłabym dla Ciebie.
Dla Krystyn – samych wiosennych dni: https://www.youtube.com/watch?v=Df4uZ-awtP8
Dla Krystyn – samych wiosennych, słonecznych dni:
https://www.youtube.com/watch?v=Df4uZ-awtP8
Dla Krystyn: samych wiosennych dni – https://www.youtube.com/watch?v=AiY_SUz1qM8
Wszystkiego najlepszego dzisiejszym solenizantkom a Gospodarzowi wielu lat kwitnacych jabloni i wisni.
http://i.imgur.com/RhlVgmk.gifv
🙂
Alicja – już myślałam, że niecnie Mrusię obgadujesz.
Sto lat, sto lat!
Pepe. lubczyk wyrośnie wszędzie i zarośnie wszystko, jeśli mu tylko na to pozwolisz. Tylko trzeba sadzonkę kupić u ogrodnika, nie w supermarkecie, marketowe są pędzone na szybko, do spozycia.
Nisia – mnie w zimie wysychają na balkonie przyprawowe – lubczyk, rozmaryn. Latem rosną dobrze.
Dziękuję Nisiu!
Też mi jakoś na to wychodzi.
U mnie lubczyk co roku sam najpierwszy „w związku z tą wiosną, co może już jutro…” wyziera z ziemi na ogródku. Aczkolwie po latach bodaj siedmiu albo jedenastu, pewności nie mam, trochę zczezł wziął był. Pewnie należy odnowić, zasadzając następny. Co roku zbieram jesienią listki i zamrażam. Bez lubczyka nie ma życia!
Oni się uwzięli na te długie sznurki 👿
https://video.search.yahoo.com/video/play;_ylt=A0LEVipeXANV.YEAHlMlnIlQ;_ylu=X3oDMTBsa3ZzMnBvBHNlYwNzYwRjb2xvA2JmMQR2dGlkAw–?p=magda+umer+%2B+kasztany&tnr=21&vid=B680CC5149BE34100C95B680CC5149BE34100C95&l=149&turl=http%3A%2F%2Fts4.mm.bing.net%2Fth%3Fid%3DUN.607997598143742063%26pid%3D15.1&sigi=11rvrepiq&rurl=https%3A%2F%2Fwww.youtube.com%2Fwatch%3Fv%3DdW1EHUm1KrM&sigr=11b6c03bg&tt=b&tit=Magda+Umer+-+Juz+szumia+kasztany&sigt=1104n4tlh&back=https%3A%2F%2Fsearch.yahoo.com%2Fyhs%2Fsearch%3Fp%3Dmagda%2Bumer%2B%252B%2Bkasztany%26ei%3DUTF-8%26hsimp%3Dyhs-004%26hspart%3Dmozilla&sigb=1339sqdae&hspart=mozilla&hsimp=yhs-004
Z dziennika tv dzisiejszego…przeciętny Kanadyjczyk wydaje prawie 300$ rocznie na piwo, około 200$ na wino.
Już pisałam o tym, że u nas w sklepie byle jakim, jak wszędzie na świecienie kupi się żadnego takiego, monopol ma swoje sklepy (Quebec ma swoje prawa).
Wychodzi na to, że obywatele mają dość monopolu.
Jakoś w USA, Europie i gdziekolwiek na świecie butelkę czegoś tam alkoholowego można kupić na każdej stacji benzynowej, gdzie przez rozum nie powinno takich napitków być 🙄
Pyro,
rozmaryn znakomicie rośnie w doniczce, wystawiam w maju na ogródek, a z nadejściem zimy zabieram do domu.
Tymianek – jeszcze nie wiem, czy tej zimy nie przeżył, jak śnieg stopnieje i w związku z tą wiosną…to zobaczymy 🙂
Nie umiem skracać sznurków 🙄
https://video.search.yahoo.com/video/play;_ylt=A0LEV7jQdANVrFoAqRYlnIlQ;_ylu=X3oDMTBsa3ZzMnBvBHNlYwNzYwRjb2xvA2JmMQR2dGlkAw–?p=cisza+jak+ta+%2B+budka+suflera&tnr=21&vid=0B3EB4885DAAB160F15E0B3EB4885DAAB160F15E&l=341&turl=http%3A%2F%2Fts3.mm.bing.net%2Fth%3Fid%3DUN.608007918942683762%26pid%3D15.1&sigi=11rvme8hv&rurl=https%3A%2F%2Fwww.youtube.com%2Fwatch%3Fv%3DOOtLKvsx1Jo&sigr=11bnmvt22&tt=b&tit=Budka+Suflera+Cisza+jak+ta&sigt=10qg64nqc&back=https%3A%2F%2Fsearch.yahoo.com%2Fyhs%2Fsearch%3Fp%3
U mnie rozpoczął się nie tyle sezon wiejski, co wiosenny – krokusy i żonkile już kwitną po parkach i trawnikach (nie polskich…), hiacynty i tulipany zbierają się w sobie do kwitnięcia. Można się powoli nastrajać wielkanocnie i myśleć o tych wszystkich żółciutkich, puszystych, kwiatowych czy ptaszkowych, czy też pisankowych dekoracjach.
U nas też już to i owo kwitnie, ale raczej po zacisznych ogródkach, na trawnikach kiepsko na razie. Ciemno, mokro i ponuro; pies urządził deptanie w miejscu – szukał najlepszej lokalizacji dla zajęć toaletowych i żadna mokra trawa mu nie odpowiadała. Nie, to nie. Za godzinę z nim nie polecę. Przy okazji widziałam zabawną scenkę: szedł pan w wieku dojrzałym, a przy nim ryczący w głos chłopaczek ok 7-8 lat. Ciągnięty za rękę (widać nie chciał iść tam, gdzie go prowadzono) chwilami tupał nogami w beznadziejnym proteście. Wreszcie wykrzyknął „Będę chorował, będę stale chorował i ja Ci umrę!”. Zaraz mi się przypomniało, jak córeczka sąsiada szantażowała go w windzie „Oj, bo Ci nie będę zupy jeść!”
To ja też walnę długi sznurek, żebyście zobaczyli, jak za chwilę (już się zaczyna przedstawienie) będą wyglądały platanowe aleje na Jasnych Błoniach w Szczecinie…
https://www.google.pl/search?q=szczecin+krokusy&source=lnms&tbm=isch&sa=X&ei=_RIEVeuLN-O5ygPd94LwCQ&ved=0CAcQ_AUoAQ&biw=1152&bih=578
A potem będą magnolie. To bardzo szczecińskie drzewko, tez mam taką różową w ogrodzie.
https://www.google.pl/search?q=szczecin+magnolie&source=lnms&tbm=isch&sa=X&ei=tRMEVaOtM4nmyQOSjoDICg&ved=0CAcQ_AUoAQ&biw=1152&bih=578
Bardzo piękne ale i sam Szczecin jest pięknym miastem. Magnolie rosną i u nas, ale tak naprawdę, to trzeba zobaczyć ogrody kórnickie. Niestety – wpuszczają tylko przez 3 dni w roku, na początku maja.
Magnolie, jak się zdaje, bardzo lubili Niemcy i w byłym Rajchu wszędzie ich pełno. My, szczecinianie, bardzo jesteśmy dumni ze swoich.
Nisiu – ponoć u Was rośnie gdzieś sekwoja kalifornijska, już 150-letnia. U nas tylko chińskie 3
Bardzo dziękuję za wszystkie miłe życzenia i muzyczne upominki. 🙂
Krokusy już zaczynają powoli rozkwitać. Czekam aż zakwitną na jednym z gdyńskich skwerów, właściwie jest to duży trawnik pomiędzy dwoma jezdniami i daleko mu szczecińskich krokusowych łąk, ale i tak jest wielką atrakcją dla przejeżdżających tam osób. Widać, że w Szczecinie krokusy mają dłuższą tradycję, ale są na szczęście naśladowcy w innych miastach.
Piekę dziś w jednym garnku kaczkę i gęś, to znaczy tylko piersi z tych ptaków; zobaczę, co z tego wyniknie. Zaraz też dodam bataty w kawałkach i będzie to mój batatowy debiut. Do tego czerwona kapusta.
Zakupiłam dziś nową patelnię ceramiczną, niedużą o średnicy 20 cm. Stara / ale nie ceramiczna/ była niezbyt dobre jakości i już wysłużyła się. Kupiony został też nowy sekator i siekiera, wreszcie porządna , marki Fiskars. W poprzednich, choć mało używanych, ciągle pękał drewniany trzonek. To dowód, że oszczędniej jest kupić droższy ale lepszy produkt. Ta jest ponoć wspaniała i właśnie jest używana. Ja tylko ja potrzymałam.
Pani, z Fiskarsa będzie Pani zadowolona! Mam narzędzia ogrodnicze i noże w kuchni, – bardzo lubię.
Pyro, sekwoje rosną w ogrodzie dendrologicznym w Glinnej, kilkanaście kilometrów ode mnie. Ta większa chyba jednak padła.
Krystyno – w ubiegłym tygodniu piekłam kaczkę i piersi z gęsi. Goście chwalili.
Na dowód, że nie trzeba palić tęczy.
Seulska zabawa w dniu Św.Patryka.Akcent polski.
Krzychu – ustosunkowałam się u Was, na blogu.
Obiad zjedzony, keks Krystyny w piekarniku od 14 minut. Ciasto przeżyło małą katastrofę – odrobina żółtka wpadła do białek, to już machnęłam ręką, wszystkie białka wlałam do zaramianego ciasta i razem ubijałam mikserem. Mam nadzieję, że specjalnie ciastu nie zaszkodzi.
Proszę nie pisać o rozkwitających ogródkach 👿
U mnie na ogródku śnieg leży jak leżał! Złe emocje we mnie aż kipią 👿
Ale mają prawo, tutaj profesor Vetulani wszystko wytłumaczył:
http://weekend.gazeta.pl/weekend/1,138262,17548778,Czy_zawisc_jest_zakodowana_w_genach__Prof__Jerzy_Vetulani_.html#TRwknd
Pyro – odstosunkowałem się, tamże.
Podpieramy się nosem, ale warto było.
Pyro,
dlaczego do ogrodów kórnickich wpuszczają tylko przez parę dni w maju?
Przecież ogród powinien cieszyć oko nie tylko ogrodnika 😯
Można na tym zarobić (patrz – ogrody książęce Herrenhauser w Hannoverze), wprowadzając bilety wstępu dla zwiedzających 😎
Alicja – do parku dendrologicznego PAN wpuszczają cały rok, ale do kompleksu różaneczników, wpuszczają tylko wtedy, kiedy większość ich jest w pełnym rozkwicie (bo niektóre kwitnę późnym latem albo jesienią). Wpuszczają i dyskretnie pilnują – ludzie kradną na potęgę, a niektóre okazy sadził jeszcze Zamoyski 180 lat temu.
Keks się upiekł nad wyraz apetyczny. Teraz odpoczywa w piekarniku przy uchylonych drzwiczkach, za pół godziny wyciągnę z formy. Jak ja lubię to ciasto!
dobry wieczór ….
aż 5 polskich restauracji debiutuje w najważniejszym przewodniku kulinarnym na świecie ….
http://podroze.gazeta.pl/galerie/56,142744,17552854,Gwiazdki_i_sztucce,,1.html
Krzychu postawili odpowiedniego człowieka do mieszania …. 😉
coś link się zabarykadował …
http://podroze.gazeta.pl/galerie/56,142744,17552854,Nie_tylko_Atelier_Amaro___az_5_polskich_restauracji.html
No tak…Drzewo trudno wynieść z parku. Przypomniał mi się I Zjazd i Dęby Rogalińskie. Ani drgnął, staruszek…
http://bartniki.noip.me/news/Kornik-4/DSC_0613.JPG
Alicja – ten dąb raczej nie przypomina odrostu magnolii albo azalii minaturowej
Od 9 lat, gdzieś w parafii św. Michała rosną dwa młode dąbki im Barbary i Piotra Adamczewskich.
Pięknie utrzymane klomby kwiatowe są do podziwiania w parkach w Nowym Sączu, często są one dość wymyślne, kolorowe, dobrze utrzymane.
Tak i prawie wszystkie uzdrowiska mają pękną zieleń (Ciechocinek, Połczyn, Nałęczów)
No tak. U nas magnolie dopiero pod koniec kwietnia, ja zresztą nie mam. Poszłam podejrzeć śnieżyczki, ale jeszcze pod śniegiem. Z przodu pod świerczkami od strony rowu znika śnieg, tam słońce najdłużej świeci. Forsycja też niewyrywna 🙄
Jerzor nie wytrzymał i poleciał pojeździć. Na obiad będą krewetki w ostrym sosie korma na cieniutkim włoskim makaronie capellini.
O, a w marcu 2007 dokładnie 14 marca, na Górce już było tak:
http://bartniki.noip.me/news/Pory_roku/03.Marzec/14.03.2007/
Alicja – robisz święta u siebie, czy wyjeżdżasz?
Pyro,
ja sobie nie wyobrażam podbierania szczepek roślin w jakimś ogrodnictwie – tam idę ponapawać się widokiem. Natomiast prawie wszystkie rośliny mam ukradzione (szczepki) od kum, bo ukradzione lepiej rośnie 🙂
Kumy zamykają oczy i udają, że nie widzą. Kilka kupiłam, na przykład hoyę carnossę, która się rozpanoszyła u powały – kosztowała mnie 2.60$ (rok 1986, pamiętam, bo przyjechała do mnie siostra). Najstarszy kwiatek u mnie, PIERWSZY kwiatek w domu, rocznik 1982. Dostałam go od trzech singli, któryś z nich pożałował roślinkę, bo zazwyczaj podlewano ją piwem. Roślinka ma się znakomicie, właśnie wstawiłam parę dni temu kilka liści do wody i już są korzenie. Tak jakby mi brakowało roślin 🙄
Azalie pontyjskie rosły w parku przy Zamku w Kamieńcu Ząbkowickim. W podstawówce tuż przed zakończeniem roku szkolnego szliśmy całą szkołą na wycieczki tam (5km plus-minus), one wtedy przepięknie kwitły. Nie wiem, jak jest teraz, Zamek ma prywatnego właściciela, bo znaleźli się spadkobiercy, wszak ten neogotyk jest całkiem neo, połowa lat 1800-setnych czy jakoś tak. Do dzisiaj żyją ludzie, którzy pamiętają wyzwolicieli (chwała im za to, ale…) i jak dobrze się bawili na Zamku. A następnie puścili z dymem, jak już ograbili do cna i z dworca kamienieckiego poszedł ostatni wagon z łupem na Wschód…
Jak będę w tym roku, to wpadnę po drodze i zorientuję się, co się tam dzieje.
Pyro
robię święta u siebie, ale zaraz po świętach wyjeżdżam na kraj świata (tradycyjnie nie mówię gdzie, ale jak ktoś zgadnie, to zrobię zwycięzcy skarpetki 😉 )
Młode jeszcze nie wiedzą, czy się wybiorą w te strony, a my do nich zgodnie z zaleceniem nie prędzej, niż w czerwcu, bo wtedy najmniej pada 😉
Witam, Alicjo będziesz mile zaskoczona.
Yurku,
to znaczy…?
Ach, już wiem! Zapomniałam, że jesteś teraz wrocławski 🙂
Alicja – żeby szczepki i odrosty – kradzione były i dorodne rośliny, a kiedy ktoś ukradł jakąś unikalną sosnę (iglaki mają hektary za różanecznikami) którąś udało się zaaklimatyzować po wielu latach prób, położono szlaban – 3 – 4 dni w roku w azaliach i magnoliach, a wśród roślin aklimatyzowanych zero wizyt. W Grudniu robią cięcia sanitarne i wtedy można sobie brać gałęzie. To za płotem w wyznaczonym miejscu; na plantacje – wara.
Alicja – stawiam na wytęsknioną Japonię Jerzora.
Zapomniałam dopisać, że ta podlewana piwem przez kolesi roślinka to zwyczajna begonia, ale nie wiem konkretnie jaka odmiana, jest ich dosyć dużo.
Jeżeli komuś kwiatek pada i zamierza wyrzucić, to ja biorę. Jak tu mawiają, mam „zielony kciuk” (green thumb) i dobrze porozumiewam się z roślinami doniczkowymi. Generalnie królują u mnie kaktusowate oraz takie, które nie wymagają częstego podlewania. Parę kaktusowatych ukradłam na pustyniach Arizony i Teksasu 😯
phi…
masz skarpetki, Pyro, niby Japonia przez Jerzora wytęskniona, ale to ja musiałam przycisnąć, że albo teraz, albo licho wie, kiedy.
Czy skarpetki mogą być kolorowe? Zużywam przyjemne resztki wełny owczej, alpaki i lamy. Nawet gdzieniegdzie jedwab z wełną.
Mogą być, Alicjo.
🙂
Alicjo, już zmarszczyłem brew kiedy nazwałaś mój Ogród jedynie książęcym.
Zatopiłem się więc w wikciachiguglach i przyznaję, że jednak tylko książęcego, a nie królewskiego, jakby to każdy hanowerańczyk zaraz zareklamował.
Jest fakt, że w chwili jego założenia hanowerańczycy byli tylko książętami, aczkolwiek już z elektorskim tytułem. Królewskość wniósł dopiero Jerzy Ludwig, króry 300 lat temu jako Jerzy I wstąpił na tron późniejszej, Wielkiej Brytanii.
Za to założycielka, to była ta!
Pepe – nie męcz się słowem jak wąż boa – hanowerczycy. Wystarczy.
Może być?
http://bartniki.noip.me/news/IMG_6143.JPG
Zmniejszyłam fotkę, ale wyszła blada jakaś taka…to podaję całą.
Pepegoru kochany,
o książęcych napisane było…gdzieś na pewno mam nawet bilet wstępu do tych ogrodów i książeczkę-przewodnik. Dzień to za mało, żeby to zwiedzić, sporo ludzi było na rowerach, ale taki szybki ogląd mnie nie interesował.
Pyro, typowy przykład sięgania lewą ręką do prawej kieszeni!
Alicja – mój Synuś zachwycał się „Ale po byku!” Przy czym po byku mógł być wynik meczu, porcja placka, czy inna chwalona okoliczność. Cześć. Idę sobie.
Podróże…małe i duże 😉
http://weekend.gazeta.pl/weekend/1,138262,17559700,__Bolek_i_Lolek___oraz___Reksio___robia_furore_w_Azji_.html
dzień dobry ….
Alicjo ale ciekawa wyprawa się Wam szykuje …. 🙂 … a Pyra w tych skarpetach to w gości będzie chodziła … 😉
a my dziś mamy małe spotkanie prawie wiosenne … oczywiście dzięki Danuśce … 🙂
od jutra półgęski w Biedronce … sobie kupie bo nie jadłam …
a dziś sobie zrobię …
http://smakuje.blox.pl/2015/03/Cynamonowe-nalesniki-owsiane-z-serkiem-waniliowym.html
ale bez serka …
Dzień dobry !
Ponuro i wietrznie za oknem, więc dla rozweselenia uzupełnię wpis Linka zdjęciami nowosądeckich klombów. Tak wyglądają letnią porą : http://www.miastons.pl/98,10480,Miasto_kwiatow___.htm
Krzychu a tak Dublin czeka na na wtorek 17 marca …
https://www.facebook.com/thisisiradio/photos/a.188173064577111.49310.179573255437092/867492293311848/?type=1&theater
Klomby obejrzałam z zachwytem. Co prawda ja jestem „książęcy ogrodnik”, tzn kocham ogrody, w których kto inny tyra na efekty. Przez lata bawiłam się w rolnika na 600 m kw. raczej z konieczności – dobrowolnie bym takiego garbu na plecy nie wzięła. Był ogród, to trzeba było zrobić i wykorzystać. Dzisiaj będę miała cały dzień ludzi w domu, co prawda w pojedynkę ale jedno po drugim trzy osoby. Keks jest (udany) kawa w puszce, z resztą niech sobie radzi Młodsza, to jej goście. Pogoda okropna, a spotkania w Warszawie zazdroszczę, jak zwykle.
Mam dzisiaj hybrydowy obiad. Na jednej patelni jedna kurza noga od wczoraj; na drugiej patelni bryła opisana na pudełku jako leczo pikantne, a w rondelku następna bryła z pudełka opisanego „wołowina z ryżem i warzywami”. Do wyboru, do koloru.
Jolinku,
W Dublinie na paradzie, a w zasadzie w dniu parady byłem raz.
Pół miasta zamknięte dla ruchu kołowego, kierowca autobusu wiozącego mnie na lotnisko, obcokrajowiec-zgubił drogę. Za pilota robiła rezolutna nastolatka, dla której jednak obce były reguły ruchu obowiązujące autobusy. Jechaliśmy przez urocze przedmieścia i dzielnice willowe, gdzie długo jeszcze pewnie zastanawiano się, w jaki sposób to monstrum tam wjechało i wyjechało. Dotarliśmy szczęśliwie do celu, z niewielkim opóźnieniem.
A lotnisko w kształcie chlebaka to całkiem ciekawy projekt architektoniczny, ma tylu zwolenników, co przeciwników.
Obiad zjedzony – Młodsza wołowinę i leczo, ja nogę i leczo. Wołowina pobyt w zamrażarce zniosła koncertowo, leczo gorzej (gdzieś zginęła ostrość, papryka kolorowa była za miękka, a cukinia w ogóle utworzyła sos). Oczywiście jako warzywny dodatek do pieczeni, dało się zjeść bez przykrości.
Dziś rosołek i może naleśniki z kurzyną rosołkową. Kurzyna z prawdziwej kury, pn doktor czasem takie kury dostaje od wdzięcznej ludności wielkopolskiej. Bierze, żeby nie sprawić przykrości, ale sam jest wegetarianinem, więc jak się ukochana ciocia, znaczy ja, trafi, to dostaje bezcenny podarek. Już się drugi czy trzeci raz załapałam. Niech żyje tradycja.
Wczoraj dokonałam udanego eksperymentu z tempurą i stwierdziłam, że znalazłam smak tego, w czym usmażone były kalmary na Karaibach. Cieniutka i chrupiąca. Cudo istne. W życiu nie jadłam smaczniejszych warzyw (marchewka, cukinia, fenkuł, cebulka, brokuł, kalafior) – bed jednej przyprawy, bez odrobinki nawet soli. Ryba dorsz także samo.
Paprajstwa sporo, ale warto.
Dzień dobry. Pochmurno, ale nie narzekam, bo są niewielkie plusy dodatnie, śnieg topnieje powoli i nie grozi nam zalanie piwnicy.
Z warzyw zamrażanie najgorzej znoszą ziemniaki, nigdy nie zamrażam zup z ziemniakami, wychodzi papka byle jaka, ale papryka znosi zamrażanie całkiem dobrze. Może ugotowałaś za bardzo do miękkości?
Co do składników skarpet – wszystkie kolorowe resztki to wełna, a czarna to alpaka, bardzo miła i przytulna. Z Peru ci ona jest. Nie wyrzucam resztek krótszych od jednego metra, a potem muszę coś z nimi zrobić.
Najprościej byłoby szaliki, ale w szaliku widać każde połączenie jednej nitki z drugą, w skarpetkach mogę to schować. No i tak skarpetkuję od paru tygodni, a hasło dała Nisia, narzekając na zimne nóżki (kulinarnie!) pewnego dnia 😉
Jolinku-nasze dzisiejsze spotkanie to przede wszystkim pomysł Małgosi 🙂
Stolik już zarezerwowany !
W Warszawie wiosna zdecydowanie bardziej widoczna niż na włościach nadbużańskich.
Cóż,od zawsze tak było-mamy tam ostrzejszy klimat.
Tak,jak Gospodarz też rozpoczęliśmy sezon wiejski porządkując głównie teren za płotem,gdzie zimą ścięto wielkie,chorujące drzewo i gdzie zostało sporo porządnych konarów do zagospodarowania na potrzeby kominkowe.
Wiosna jednak jest nad Bugiem też obecna,bo z daleka słychać żurawie,a sarenki biegają po lesie we wszystkich kierunkach 🙂
Tempurę-gotowca w torebce kupuję w sklepie orientalnym, który jak na złość przeniósł się na drugi koniec miasta 🙁
Rosół z kury szczęśliwej zjadam zawsze u mojej bratowej, tylko mam jej dać znać, że przyjeżdżam. Raz wpadłam bez zapowiedzi na godzinę i Mańka przeżyć nie mogła, że niczym nie dam się nakarmić. A byłam wtedy sama, bez Jerzora – ten to by się skusił, a jakże! Już byłam po trzech zapowiedzianych i nakarmianych wizytach.
Tym,którzy tęsknią do wiosny i orgii kwiatów oraz kolorów przypomnę Wojsławice:
https://plus.google.com/photos/104147222229171236311/albums/5884935145926463345/5884938790688648370?pid=5884938790688648370&oid=104147222229171236311
Yurek-teraz masz blisko,więc wybierz się do tego ogrodu na jakiś kwietniowo-majowy spacer.
Dobiega końca sezon sportów zimowych i w żaden sposób nie mogę opuścić transmisji. Czeka mnie półroczna przerwa, bo żadnego innego sportu nie oglądam. Lubię bardzo l.a. ale nauczona w dawnych czasach, wolę przekaz radiowy – oglądać nie muszę. Obrzydliwie kolorowe bieżnie przeszkadzają mi bardzo. Tylko czekam kiedy ktoś zabarwi śnieg na skoczni, bo telewizja… Wtedy też przejdę na przekaz radiowy.
Od sasiada uslyszalam historie, ktora moze Was zainteresowac. W 1989 roku sasiad imieniem Don i jego tesc pojechali po raz pierwszy w zyciu do Moskwy. Tesc sasiada, przedsiebiorczy businessman, mial umowe z klientem w Moskwie. Umowa dotyczyla sprzedazy ropy naftowej z Alaski, a dokladnie „jet fuel” w zamian za konary drzew o nazwie modrzew (larch tree). Zakupione konary tesc sasiada planowal sprzedac umowionemu wczesniej klientowi z Korei Poludniowej. Tej „jet fuel” na sprzedaz bylo bardzo duzo, caly statek. Konarow drzew tez mial byc caly statek. Wartosc transakcji byla bardzo wysoka.
Don i tesc przylecieli do Moskwy i kto ich powital? Nikt inny tylko sam uwielbiany przez narod macho man, ktory przebywa obecnie w niesprecywanym miejscu, czlowiek regularnie powalajacy wrecz polarne niedzwiedzie, James Bond Rosji, sam Wladimir Putin.
Wtedy w US chyba nikt nie wiedzial, kto to jest Putin, a sam Putin pewnie nie wiedzial, za zostanie prezydentem Rosji. Na spotkaniu Putin byl ze swoim asystentem.
Don mowi, ze Putin byl bardzo uprzejmy i charyzmatyczny. Bardzo skutecznie kierowal rozmowa, ktora odbywala sie przy pomocy tlumacza wynajetego przez Putina.
Wymiana statkow miala sie odbyc u wybrzezy Archangielska. Don i tesc pojechali tam pociagiem. Bardzo mile wspominaja widoki podczas tej podrozy.
Statek z jet fuel czekal u wybrzezy Norwegii az do Archangielska przyplynie statek z konarami drzew. Statek z konarami nigdy nie przyplynal. Don i tesc odwolali transakcje i polecieli z powrotem do Seattle.
To w skrocie, a tu kilka refleksji sasiada po tym wydarzeniu.
W Archangielsku Don i jego tesc byli zaproszeni do czyjegos domu. Przy wejsciu zauwazyli, ze goscie zdejmowali buty. Panowie mieli na nogach skarpety pocerowane we wszystkich mozliwych miejscach. Nastepnego dnia w hotelu Don i tesc wyjeli ze swoich walizek kilka par skarpet i dali osobom, ktore poznali dzien wczesniej. Ci ludzie poplakali sie na widok nowych skarpet.
O kazdej porze dnia serwowano wodke. Na slowa „my nie pijemy alkoholu”, pytano ich, czy cos im dolega.
W porcie w Archangielsku nie pokazal sie statek z konarami modrzewia, ale byl tam statek pelen nowych samochodow marki mercedes, bmw i kilka innych drogich europejskich samochodow. Don dowiedzial sie, ze wszystkie samochody byly kradzione. Kazdy byl na sprzedaz po $200.00 za samochod.
To jest wszystko w przyspieszonym tempie. W pewnym okresie transakcji Don i jego tesc postanowili zatrudnic wlasnego tlumacza poniewaz nie byli przekonani czy tlumacz Putina zna dobrze angielski. Wlasny tlumacz Dona powiedzial, ze kiedy widzisz Rosjanina ruszajacego ustami oznacza to, ze z tych ust wychodza klamstwa.
Orca – ogromnie interesujące. A czy DON zasługuje na zaufanie?
Tłumacz Dona ma chyba uprzedzenie do własnych rodaków.
Pyra,
Tak. Don jest uczciwym i dobrym czlowiekiem.
Bo widzisz Orca – ta historyjka nie pasuje do portretu psychologicznego Rosjanina; żadnego Rosjanina na stanowisku. Oni mogą wrednie kłamać w sprawach politycznych albo operacyjnych. Koncertowo i bez zmrużenia oka, ale to jest dość prosty interes i – biorąc pod uwagę zasoby Rosji i to, co mógł zrobić Putin nawet 20 lat temu, to się „kupy nie trzyma”. Ponadto są czuli na temat własnej pozycji w oczach kontrahenta (coś, jak chińskie „zachowanie twarzy”). Więc ja to traktuję jako niezwykle ciekawą opowiastkę, ale mało prawdopodobną.
Pisaliscie wczesniej o drzewach. Bardzo lubie drzewa i bardzo je szanuje. Trudno jest doswiadczyc ich piekno i majestat patrzac na fotografie. Melchior Wankowicz opisal swoje podroze po Zachodnim Wybrzezu w ksiazce „Krolik i Oceany”. Autor pieknie opisal wrazenie, jakie zrobily na nim sekwoje i cedry.
Cytuje tylko jeden fragment dostepny przez Internet, gdzie autor opisuje sekwoje. Mam nadzieje, ze nie bedzie pelno znakow zapytania.
Drugi cytat ponizej jest o cedrach.
„Przebywamy półtorakilometrowy tunel, wynurzamy się w państwie tych olbrzymów. Ich pierwsze konary zaczynają siędopiero na jakieś 15-20 metrów nad głową. Gdzieś wysoko stoi zwarty pułap jakiegoś katedralnego sklepienia, podktórym stoi cisza. Las nie ma podszycia, tylko wę-żowiska potwornie grubych korzeni, idących od pni po wierzchu.Tak sobie wyobrażałem Las Teutoburski Tacyta.Zbliżamy się do „Grizzly Giant” („Niedźwiedziowaty Olbrzym”), najstarszego drzewa w Yosemite – 3800 lat. To niedrzewo – to wykopalisko. Napiszę dalej o drzewach Ameryki, bo te w Yosemite nie są największe. W każdym razie drzewo, przez którego tunelw pniu łatwo swoim autem przejeżdżałem, ma dziewięć metrów średnicy i jest wysokie na osiemdziesiąt metrów, tzn. o17 m przenosi wieżę kościoła Mariackiego. Tunel przez to drzewo przebity, którym jedziemy, jest szeroki na osiemStóp, tzn. ma prawie dwa i pół metra, a mimo to drzewo żyje i ma imponującą podniebną koronę.Od drzew-olbrzymów jedziemy w górę a w górę, drogą nad przepaściami, nieraz bez barierek.”
W innym miejscu Wankowicz tak opisuje spacer wsrod drzew cedrowych:
„Stoja olbrzymy o gladkich pniach, korony pod niebem splataja jeden dach.
W dole mrok i cisza jak w gotyckiej katedrze, kiedy juz nie ma modlacych sie. Tylko katedra jest jak klosz omknietego powietrza, gotowego zabrzmiec utajonym echem.”
Pyra
15 marca o godz. 18:19 537836
Ja przytoczylam slowa czlowieka, ktory nie ma zadnej potrzeby nikomu zaimponowac. 🙂
Wańkowicz pięknie pisał – i o drzewach i o ludziach, ale i w gębę słowami potrafił dać i kolegów – literatów na niejedną złotówkę naciągnąć.
Orca – ja ich sporo poznałam. I raczej tych świecznikowych ale i sporo wojskowych. Taki interes mógł bezpiecznie zrobić dowódca każdego poligonu na Dalekim Wschodzie, albo I sekretarz gdzie z Syberii (mylnie nazywają często ludzie czarną sosnę syberyjską – modrzewiami). Nie bawił by się w to wysoko postawiony funkcjonariusz z Leningradu, gdzie wspólnie z Sobczakiem i Miedwiediewem tworzyli zgrabny tercet, Za dużo do stracenia. I te cerowane skarpetki… WS takich kręgach? To nawet Clancy w „Czerwonym Króliku” albo „Polowaniu na Czerwony Październik”, takich anachronizmów nie popełnia. A sklepy „za żółtymi firankami”?
Ja lubię Rosjan, mamy Przyjaciół Moskali, z którymi od kilku dekad jesteśmy zaprzyjaźnieni. Niedawno dzięki spotkaniu u nich poznaliśmy całkiem sympatyczne grono Rosjan.
Przez tunel-drzewo w Kalifornii jechaliśmy, a te największe sekwoje w Sierra Nevada też obejrzeliśmy, dla porządku podaję mój wzrost 163cm.
http://bartniki.noip.me/news/S.P-01.jpg
Zdjęcie jest bardzo stare (1986), a ja bardzo młoda i paląca jeszcze 😯
Niesamowity jest ten las na ponad 3 tysiącach wysokości, a wjeżdża się tam okrutnie pokręconą drogą, zakręty niesamowite. Maciek co chwila nas szantażował, że „siem zaraz zerzygam!”, ale groźby nie spełnił. Wjechać to nic, ale zjechać to mordęga, szczególnie dla kierowcy – odcinki drogi są krótkie, więc ledwo na dwójce i silnikiem hamowanie, a tu zaraz znowu zakręt.
Z tamtejszej przełączki nieco poniżej tej sekwoi, przy parkingu, jest miejsce widokowe – i stamtąd widać obie strony Gór Skalistych i Mount Whitney też jest w zasięgu wzroku.
Jak wspomniałam, wjeżdża się tam z poziomu zerowego do ponad trzech tysięcy tymi zawijaskami, ale warto wyjechać na górę. W Kanadzie mamy wspaniały (Vancouver) Stanley Park, gdzie rosną wspaniałe czerwone cedry, często mylone z sekwoją. Ten park stał się swego czasu inspiracją do wydziergania na konkurs (tematem miało być Vancouver) swetra. Wyszedł mi płaszcz pod tytułem „Giants of Stanley Park” i zgadnijcie, kto wtedy wygrał konkurs 😉
Pyrciu,
Usmiechnij sie i popatrz na kilka wiosennych kwiatow 🙂
https://picasaweb.google.com/110753834661547908902/WiosenneKwiaty?noredirect=1#5765119264860108690
Orca – cały czas się uśmiecham; ja jestem śmieszka. Kwiaty przecudne. Ta kwietna pora godzi mnie ze światem.
Kiedy jestem w kuchni, Mrusia-Marusia zawsze za mną podąża, ma swoje krzesło, na którym zasiaduje, obserwując, co ja robię.
Zawsze czuję na plecach jej wzrok (stoję odwrócona do niej plecami, przy kontuarze). Nie wolno jej wchodzić na stół, ale ona po swojemu się stara, po cichutku…a tu przyłapali Kościuszkiego 😉
http://bartniki.noip.me/news/IMG_6153.JPG
Alicja – ona, ta Mrusia coś króliczo wygląda.
Dla tych, ktorzy maja ochote obejrzec niektore z naszych drzew.
Kilka ujec z lasu deszczowego Hoh Rain Forest.
https://www.youtube.com/watch?v=hZMsvtQgbVg
Przyznaje, ze nie przypuszczalam, ze to video bedzie tak popularne. Otrzymalam wiele komentarzy. Kilka osob poprosilo o zgode, aby wykorzystac to video do roznych prezentacji. To tyle moich przechwalek.
Na poczatku video wita Was przy sniadaniu nasz łoś (Roosevelt Elk). Przy szumie Hoh River trafiamy na slimaka „banana slug”, ktory podobnie jak łoś jest pod ochrona. Podobno Banana slug zyje tylko w Hoh Rain Forest.
Jedna osoba zalaczyla pod video slowa piosenki dedykowanej slimakowi”
„Banana slug, banana slug
When some people see you, they say „UGH”
Banana slug, banana slug
When I see you, I’ll give you a hug!”
W minucie 5:!4 jest niesmialy, ciekawski chipmunk.
5:21 zaczynaja sie dwa drzewa cedrowe.
Po drodze i dalej jest wiecej cedrow, sitka i Douglas fir.
Hoh Rain Forest to piekne miejsce.
Mrusia ma szczególny wyraz twarzy jak coś kombinuje przeciwko domowemu prawu, ona doskonale wie, że na stół nie wolno, ale krzesło proszę bardzo, siadaj sobie 😎
Może i króliczo wygląda, dla mnie kocio, a Jerzor usiłuje zawsze ustawić jej uszka w dół albo odgięte do tyłu 🙄 i wtedy Mrusia protestuje, a Jerzor twierdzi, że z tymi uszami do tyłu wygląda jak wiewióra.
On się kiedyś dochrapie,
że go Mrusia podrapie (rym 😉 )
Na razie daje mu sygnały, cego sobie nie zyczy, ale przyjdzie kryska na Matyska!
*czego
Orco – całe życie chodziłam po lasach, ale chyba bałabym się poruszać po tym lesie deszczowym – wiszące, martwe konary, bystrzyny rzeczne, strugi i przełazy. Pięknie, dziko, a film świetny.
Zachodnia część tego kontynentu jest bardzo piękna, ja wylądowałam tu, gdzie jestem i zagnieździłam się na dobre.
Może dlatego zawsze mnie gna tam, gdzie jest inaczej, niż u mnie.
A propos Japonii, Jolinku –
przypomniałam sobie, że Małżonka Krzycha tam była, co prawda tylko w Tokio, ale wszelkie podpowiedzi (typu – karty kredytowe nie wszędzie działają, trzeba mieć kaszolę na taksówki etc)) są mile widziane. Nasza Japonka podrzuciła nam parę wskazówek, też się przyda. Ona chyba niezbyt lubi mieszkańców swojego kraju urodzenia i wykształcenia, bo twierdzi, że Japończycy unikają styczności z ludźmi, których nie znają osobiście i nie zdziwmy się, kiedy zechcemy zaczepić kogoś na ulicy i poprosić np. o wskazówki, jak gdzieś dojechać czy dojść, a zagadnięta osoba osoba zakryje twarz ręką i odejdzie, nie odpowiadając. Zobaczymy, czy potwierdzi się to – Jerzor będzie roztaczał swój czar, założę się 🙂
Poza tym będzie to wycieczka wymagająca pewnego planu, bo tym razem nie jak zwykle wypożyczamy samochód i w drogę, gdzie nas oczy poniosą. W Japonii obowiązuje ruch lewostronny i Jerzor doszedł do jedynego słusznego wniosku, że jakby miał się do tego przyzwyczajać, to już musielibyśmy wracać.
Kupiliśmy dwutygodniowy bilet na wszystkie środki lokomocji, autobusy, pociągi (nawet te szybkobieżne), metro.
Kosztuje to prawie 500$ na osobę, ale samo wypożyczenie samochodu kosztowało by nas około tysiąca, nie licząc paliwa i zestresowanego, prawostronnego kierowcy. Bilety komunikacyjne dostaliśmy parę dni temu z Londynu.
2 dni będziemy w Tokio (hotel zamówiony), potem wyruszamy na południe i co rusz będziemy się gdzieś zatrzymywać. Zobaczymy, jak to będzie, ja już cała siedzę w internecie.
Krzychowi i Małżonce pomachamy przez Morze Japońskie 😉
Alicja – na jak długo? 10 – 14 dni?
Jak tam warszawski mini – zjazd? Jeszcze Dziewczyny obradują?
Pyro-obrady zakończone,a szkoda 🙁
Ploteczki,jak zawsze bardzo sympatyczne,a kuchnia smaczna i w nader artystycznym wydaniu,chociaż niestety nie najtańsza.
Byłyśmy w:http://www.kafezn.pl/images/menu/menu.pdf
Pięknie położone miejsce,znane już Małgosi z poprzednich,prywatnych wizyt.
Zamówiłyśmy:
-kacze języczki z miodem gryczanym
-grasicę z drobnymi jarzynami
-pęczak z dynią i morelą
-gołąbki z kaszą gryczaną i grzybami
Kacze języczki niestety nas trochę rozczarowały,ale poza tym pozostałe dania były naprawdę pięknie podane i godne polecenia.Mnie najbardziej przypadł do gustu pęczak przyrządzony trochę,jak risotto.
Desery p o w a l a j ą c e !
-sernik rozpływający się w ustach
-krem z derenia-oryginalny i wyśmienity
-tarta waniliowa-bezbłędna.Nadzienie przypominało trochę creme brule.
Omówiłyśmy nasze ostatnio wykonane oraz planowane podróże i wymieniłyśmy drobiazgi wielkanocno-wielorakie.
Dzięki Dziewczyny,fajnie było rozpocząć z Wami kolejny wiosenny sezon towarzysko-kulinarny 😀
Oj,bardzo zazdroszczę Alicji tej Japonii.
To ja jeszcze dodam, że popijałyśmy to wszystko bardzo dobrym winem węgierskim, a niektóre również doskonałą kawą, co w moim ustach brzmi jak ogromny komplement, bo co do kawy jestem bardzo wybredna 😉 Och, jak miło tak zacząć wiosnę 😀
miło było jak zwykle … a byłyśmy w Knajpie Roku 2014 r. … bardzo miła obsługa … mnie smakowały bardzo gołąbki z kaszą gryczaną, grzybami oraz chipsami z jarmuża …
kacze języczki były dla mnie mdłe i bez wyraźnego smaku … wino godne polecenia … desery pyszne … Barbara obiecała, że częściej napisze tu … 🙂
Jarmużowe chipsy są rzeczywiście bardzo dobre i bardzo proste do zrobienia.Okazało się,że w kuchni kuzynki Magdy to dosyć częsta przegryzka.
Cóż mi pozostaje dodac, może tylko tyle, że restauracja pięknie położona, w dole, po schodkach od strony stacji Powiśle, w Parku Bayera. Romantycznie, wśród starych drzew oddzielających to miejsce od śródmiejskiego zgiełku. Otoczenie zmieniające kolory zgodnie z porą roku, za chwilę zapanuje zieleń. Bardzo lubię te nasze spotkania 🙂
Errata: Park Karola Beyera (fotografa, numizmatyka)
Pyro,
2 tygodnie.
Barbaro, łobuzie! Ładnie to tak ginąć na całe miesiące? Wiem, że byłaś u Dzieci, ale to już połowa marca przecież!
Pyro, przespałam zimę, z wiosną się rozkręcę…
„…ja jeszcze z wiosną się roztańczę…”