Migdałowy Król
Jutro święto Trzech Króli. Dziś już mało kto (i raczej na wsi niż w mieście) obchodzi to święto wesoło i uroczyście. To tylko kartka w kalendarzu wydrukowana na czerwono, czyli dzień wolny od pracy.
Bywa też gdzieniegdzie, że domownicy zasiadają do nieco bardziej wyrafinowanego obiadu niż zwykle. A jeszcze nie tak dawno było to wyjątkowo radosne święto. Miało ono także wpływ na cały dopiero rozpoczynający się karnawał.
Pisze na ten temat Barbara Ogrodowska w swej księdze zatytułowanej „Święta polskie”: W salonach i salonikach miejskich i na dworach, w wieczór Trzech Króli bawiono się w wybory króla migdałowego. Zabawa ta znana była i popularna w wielu krajach Europy zachodniej m.in. we Francji i w Anglii. Ta „zagraniczna moda” przyjęła się także i w Polsce, ale głównie wśród inteligencji. W elekcji „króla migdałowego” pomocne bywały specjalne ciasta, a głównie tzw. „ciasta rogate”, czyli słodkie rożki. Osoba która znalazła w swym rogaliku migdał, obwoływana została „królem migdałowym” i często w splendorze tego tytułu chodziła aż do końca karnawału.
W ten sam sposób odbywała się niekiedy elekcja „królowej migdałowej”. Para królewska spotykająca się z wielkim aplauzem zebranych miała rozliczne obowiązki towarzyskie. Spoczywały one zwłaszcza na „królu migdałowym”, który musiał umieć zabawiać gości, a zwłaszcza obecne na spotkaniu damy, organizować rozrywki, tańce, salonowe gry towarzyskie itp.
Zabawy w „króla migdałowego” odbywają się jeszcze w niektórych domach, ale należą już do rzadkości i zawsze bywają skromne. Urządza się je głównie ku uciesze dzieci, dla których poszukiwanie migdałów w ciastkach i pozyskanie tytułu „króla migdałowego” to duże emocje i radość.
Nasze domowe dzieci już wydoroślały i zabawę w Migdałowego Króla pewnie by wyśmiały. My też nie szykujemy się do nadmiernie szalonego karnawału. Ograniczymy się więc tylko do smacznego obiadu, na którym na deser będą lubiane przez wszystkich rogaliki z konfiturami wiśniowymi i różanymi. W jednym z nich – by tradycji stało się zadość – będzie podsmażony na suchej patelni migdał.
Fot. P. Adamczewski
Komentarze
dzień dobry …
świętowanie Trzech Króli powoli wraca do łask w postaci festynów po tym jak jest to dzień wolny od pracy (zamknięte sklepy) ale w domu mało kto robi w tego dnia uroczysty obiad ..
dzień słoneczny i bez wiatru … pora na spacer …
Jaki znowu słoneczny i bez wiatru, Jolinku? Duje, z szarego nieba lecą wielkie, mokre płaty śniegu, które natychmiast się topią na chodnikach, na jamniku i na Pyrze. Właśnie obsycham, pies został wytarty ręcznikiem, smycz się suszy. Poszukiwanie „migdałowego króla” kojarzy mi się z dwiema książkami : „Zielem na kraterze” Wańkowicza, któremu na chrzcie Melchior dano i 6 stycznia obchodził imieniny wg dość nieobyczajnego rytuału, polegającego na ciężkim pijaństwie; żona i dzieciątka niewinne były na ten dzień usuwane z domu, wracały zaś w pielesze kiedy już służba wysprzątała i wywietrzyła splugawione domostwo. Drugą książką jest „Autobiografia” Chmielewskiej, w której opisuje wystawny obiad, jaki w święto Trzech Króli wydał szef pracowni architektonicznej, w której naonczas pracowała, a rzecz się działa w Kopenhadze. Zapiekania migdała w cieście Joanna nie znała i kiedy nagle nagryzając niezbyt smaczne ciasteczko trafiła na sporą grudę czegoś twardego, z konfuzji – nie da się wypluć w towarzystwie – połknęła to-to, a potem się okazało, że nie znalazł się „król migdałowy” dla którego gospodarze przygotowali podarek – parę srebrnych lichtarzy.
Placki ziemniaczane z kwaśną, gęstą śmietaną – po stole świątecznym, sylwestrowym itd – smakowały znakomicie. Z pięciu dużych (ale nie ogromnych) ziemniaków, 3 jaj i łyżki mąki na oleju kujawskim.
We francuskich domach tradycja wybierania królowej lub króla podczas jedzenia ciasta marcepanowego ma się bardzo dobrze:
http://nickmalgieri.typepad.com/blog/2011/01/baking-and-tradition-galette-des-rois.html
Kto wie,może jutro podczas świątecznego mini-zjazdu warszawskiego też wybierzemy
naszą królową 😀 Szczegóły spotkania już ustalone,dziękuję wszystkim za odpowiedź.
Obecnie we francuskich ciastach pieczonych z jutrzejszej okazji zamiast migdałów są najczęściej porcelanowe figurki,niektórzy je pieczołowicie kolekcjonują:
https://www.google.pl/search?site=imghp&tbm=isch&source=hp&biw=1366&bih=643&q=collection+de+figurines+de+trois+rois&oq=collection+de+figurines+de+trois+rois&gs_l=img.3…1136.8619.0.9146.37.11.0.26.26.0.151.934.8j2.10.0.msedr…0…1ac.1.60.img..24.13.954.b1hbMS73R60#tbm=isch&q=feves+de+gateau+de+trois+rois
Ja juz mam pierwszy kawalek galette za soba. Krolowa nie zostalam. Do konca miesiaca bede miala jeszcze kilka okazji aby zjesc to dobre ale kaloryczne ciasto. Prawie wszystkie organizacje organizuja w styczniu spotkanie przy galette. Jest okazja aby spotkac osoby, ktore rzadko sie widuje i porozmawiac. Ten kto znajdzie ” fasolke ” zaklada korone na glowe.
Takiej figurynki jeźdźca Chmielewska nie dałaby rady połknąć (dzida by drapała w przełyk). Miły zwyczaj.
Danuska
W domu mamy duze pudelko z figurynkami. Zbieramy od lat. Sami kupujemy kilka razy w styczniu galette i od czasu do czasu znajduje jak jem gdzies na miescie.
U Alaina w pracy był(i jest zapewne nadal) zwyczaj kupowania kilku galettes dla koleżanek i kolegów z zaprzyjaźnionych działów.Zawsze znalazł się chętny do zabrania figurek do
swojej kolekcji 🙂
A każdy pretekst do spotkania i zjedzenia czegoś smacznego jest oczywiście godny pochwały 😀
Pyra smażyła dzisiaj placki ziemniaczane.Na berlińskim jarmarku placki,które jedliśmy były dosyć grube i w związku z tym nieco odmienne w smaku od naszych.Polskie gospodynie starają się na ogół smażyć placki cienkie i kruche,ale co kraj to obyczaj.
Danuśka – znamy niemieckie placki – to efekt mniejszej ilości jaj, a większej ilości mąki. Znałam nawet amatora takich placków, to jeden z moich sąsiadów.
Mam kłopot, mam pomysł, potrzebuję światłej rady. Jak wiadomo upiekłam najgorsze pierniki w swoim życiu, a’la sen od SKOK-ów. Nadal są w dużym słoju, twarde jak kamienie, ale przecież materiał w nich jest pierwszorzędny ” cukier, miód, masło, orzechy, mąka + przyprawy i kakao; wyrzucić szkoda, zjeść nie da rady. A gdyby je zmielić i uzyskany proszek potraktować, jak mąkę i upiec na tym biszkopt do przełożenia lekkim kremem budyniowym? Może by się dało zjeść? Zrobiła bym to przed niedzielą, bo teraz jest jeszcze co łasuchować.
Pyreńko – rada ma do światłych nie należy. Wzorując sią na się Ildefonsie: a gdyby zmielony proszek łyżeczkami…
Księżyc w pełni jak z ilustracji bajek braci Grimm. Z tą różnicą, że prześwietla nie przez smukłe jodły czy świerki, ani też krzaczaste, groźne dęby i buki lecz przez palmy i eukaliptusy. Grozy dodaje rozwiana chmurka i niewielka mgiełka.
Pyro-kiedyś Pascal Brodnicki podawał przepis na wołowinę w sosie piernikowym.
Myślę,że Twoje pierniczki utarte lub przemielone świetnie by się nadawały do takiego sosu.Ja zrobiłam swego czasu gulasz w takim właśnie wykonaniu i było to całkiem smaczne danie.Rozumiem Twój ból i też byłoby mi żal wyrzucać.U nas trochę podobny problem z zagospodarowaniem sylwestrowej rolady czekoladowej.Myślałam,że młodzież da jej radę podczas naszej nieobecności,ale niestety nadal pomieszkuje w naszej lodówce.
Relację z podróży do Berlina zamieściłam nie wiedzieć czemu pod poprzednim wpisem
Gospodarza,ale może kto ciekaw to przeczyta…?
Dzieńdobrywieczór Blogu!
Pyro,
pierniki zmielone i lekko skropione rumem lub koniakiem można przełożyć bitą śmietaną i owocami (mrożone truskawki, maliny, wiśnie, gruszki z kompotu) w szklanym kieliszku i jest deser. Zamiast śmietany może być gęsty jogurt, alkohol też nie jest konieczny.
Proponuję nową tradycję – gołąbki północne po węgiersku, a jednym z nich orzeszek laskowy lub figurka wycięta z pierniczków Pyry.
Mam ogromną ochotę na gołąbki. Teraz już wiem jak to jest gdy zajdzie się w ciążę. Po gołąbkach rogaliki z konfiturami, a na deser śliwki i gruszki w occie. Na kolację tradycyjny Bizet.
Nie wiem dlaczego, ale marzą mi się gołąbki w Berlinie i Francji jednocześnie.
Ten sam marsz, ale po dodaniu alkoholu do Trzech Króli. Ten czwarty to pewnie pomocnik, ale nie jestem chodzącą encyklopedią. Nie wiem i tyle, a tradycja ma się dobrze np. w Quebecu. Z grzanym winem ma się wręcz znakomicie.
Nie wielbłądy chodzą mi po głowie, a gołąbki. Na Bliskim Wschodzie posypuje się je pyłem z piernika.
Do trzech razy sztuka – Pam pam pam, pam pam pam pam pam (przetłumaczone w pośpiechu.
W Berlinie – Die heiligen drei Konige sangen
http://gotujmy.pl/wolowina-w-sosie-piernikowym,przepisy-wolowina-przepis,172856.html
U nas mrozy straszliwe, a z każdym dniem ma być jeszcze gorzej.
„Straszliwe” znaczy -11C i ciągle spada w dół, a do tego kąśliwy wiatr. Podobno pod koniec tygodnia ma być nawet -30C 😯
Byłam dzisiaj w szpitalu – porobili rentgeny, podumali, zdjęli usztywnienie. Ładnie to nie wygląda, skóra się łuszczy, a poza „opakowaniem” opalona dosyć. Do krótkich rękawów jeszcze daleko…
Placki ziemniaczane lubię z jednej łyżki do zupy, czyli małe i kruche, koniecznie z dodatkiem cebuli podczas tarcia ziemniaków, wtedy ciasto nie ciemnieje, placki są złociste. Jajek też nie żałuję (zależy, ile robię)i podaję prosto z patelni, mąki nie dodaję, odlewam trochę płynu ziemniaczanego. To jest fajne danie na pogaduchy w kuchni, smaży się, zajada na gorąco, mogą być z cukrem albo z gęstą, kwaśną śmietaną, albo co kto chce. Dla mnie wykwintne są ze śmietaną + sporo zmiażdżonego czosnku + krewetka na placek.
Placki też należą do ulubionych zimowych dań, gołąbki również.
Placku,
nie jesteś za stary na ciążę?
Patrzę na ten sam Księżyc, który spogląda na Echidnę. A nie ma prawa. Jak u mnie Księżyc, to u niej niebo błękitne…Coś nie tak.
Są dwa specjały, które robię 2 – 3 razy w roku – lubimy – starczy. To gołąbki i pierogi. Już zauważyłam, że reszta towarzystwa jest znacznie bardziej pierogożercza, niż Pyry.
Gołąbki robiłam w grudniu i jadłyśmy 2 razy, na kilka miesięcy wystarczy. Pierogi zrobię dopiero, kiedy Młodsza zacznie ferie (koniec lutego) i będzie ciasto wałkowała.
Dziękuję za pomysły. Szkopuł w tym, że do sosu czy deseru potrzeba tego proszku piernikowego mało, a ja będę miała ponad 1,5 kg mąki piernikowej. Na biszkopt też za dużo, więc może jeszcze kruche ciasteczka?
Pyro, tu jest przykład wykorzystania pierniczków, przy takiej ilości „mączki piernikowej” można ją wykorzystac np. dwukrotnie, albo jako posypkę pod ciasto zamiast bułki tartej. Oczywiście wypełnienie tarty może by zupełnie inne, wg uznania 🙂
http://dancia.bloog.pl/id,333464082,title,Tarta-na-spodzie-piernikowym-z-melonem-serkiem-mascarpone-i-mieta,index.html?smoybbtticaid=6141bb
Znam tradycje galette, o ktorej pisze Danuska, z mala figurynka w srodku. Nie pamietam, czy kiedys trafilam na kawalek ciasta z figurynka. Samo galette z figurynka lub bez, jest bardzo smaczne. Czasami robie inna odmiane galette, nie te, w ktorej jest schowana niespodzianka. Galette, ktore pieke jest wedlug przepisu Jacques Pepin, a ciasto nazywa sie galette au citron. Galette au citron nie mozna dlugo przechowywac, ale z tym nie ma problemu, bo znika w dwa dni.
Na Święto Trzech Króli warto wybrać się do Hiszpanii
http://orszak.org/edukacja/hiszpania-el-dia-de-los-reyes
Pyro,
a nie możesz sukcesywnie mielić i zużywać tych pierników? Przecież się nie zepsują.
W mojej okolicy wszystkie piekarnie sprzedawać będą jutro drożdżowe ciasto ze złotą koroną dla osoby, która w swojej porcji znajdzie figurkę króla lub… królowej 😉
Nemo – jasne, że na jeden raz nie zużyję, ale zmielę 1 raz – jak już wyciągnę pudło i zmontuję ustrojstwo, to i zmielę od razu – mączka też nie zepsuje się, a jak będzie udane ciasto – ciastka – desery, to się zużyje.
Danuśka – przecież polski sos szary do ryby albo ozora, to jest sos piernikowy, ale potrzebna ilość, to 1 katarzynka albo coś.
Alternatywa – zmiękczyć
Placku-gołąbki we Francji i w Berlinie jednocześnie są chyba do wykonania 🙂
Proponuję,by podać je we francuskiej katedrze w Berlinie,bo ta katedra nie jest tak naprawdę kościołem,na jej czwartym poziomie mieści się restauracja:
http://www.berlin.org.pl/8-atrakcje/48-katedra-francuska-franzosischer-dom
Gdyby ta opcja nie wypaliła,to pakujemy do plecaka gołąbki Nisi i lecimy do Paryża
z krótkim popasem w Berlinie 😉
Hej, Placku – spróbuję – chleb nie zadziałał od początku.
Służę gołabkami, ale musicie się pospieszyć, bo dobre wyszły i niebawem znikną jak sen jaki złoty.
Zrobiłam je z mięska z szynki, ale chyba wrócę do karkówki, nieco tłustszej, niestety. Jeszcze smaczniejsze i mniej suche.
Witam, Pyro włożyć betoniaki do pojemnika szczelnie zamykanego z kawałkami pomarańcz, jabłka… Można w mikrofali 30-40 sek. Jako wielbiciel czerstwego jadł bym oryginał.
Yurek – „za daleko mieszkasz miły”. Gdyby było bliżej, to bym Ci wszystkie ofiarowała.
Rady dotyczące zmiękczania pierniczków świadczą, że problem jest dość powszechny. Ciekawe, jaka jest przyczyna, że pierniki są cały czas twarde. Może warto porównać ten przepis SKOK- owy z innymi przepisami, o ile Pyra nie straciła serca do pierniczków. W wyszukiwarce jest sporo przepisów na ” miękkie pierniczki”. Ja ich nie piekę, bo intuicja podpowiada mi, że miałabym podobne problemy.
🙄
Dostałam opieprz od Jerzora, że jak on przestał jeść słodkie, to ja zaczęłam piec ciasto i chcę, żeby on utył. Przecież nie wpycham w niego 👿
A mam do wykorzystania zamrożone owoce, muszę w zamrażarce zrobić trochę miejsca. Nigdy nie piekę tylko dla nas, ale z okazji, że ktoś przychodzi, albo gdzieś jedziemy (Sylwester).
Dopuściłam się tego przestępstwa zaledwie 4 razy w ostatnich tygodniach, a przedtem lata-lata temu.
Krystyno – każde ciasto miodowe musi dojrzeć, zmięknąć Dlatego np tort krakowski suchy, torty orzechowe i migdałowe piecze się kilka dni przed uroczystością, a i keks potrzebuje doby, żeby nabrać smaku i kruchości. Wszystkie pierniki kiedy tylko wystygną są twarde, ale szczelnie zamknięte z jakąś kromką chleba albo jabłkiem, – miękną. A te bestie nic.
Uparte i basta. A może by tak pociumkać?
Ewentualnie konsumować wg australijskiego sposobu jedzenia Tim Tam
https://www.youtube.com/watch?v=d6Y6Z5tniZE
nadgryzajac przeciwstawne koniuszki (w Twoim przypadku odpiłować?!) i używać pierniczka jak słomki.
Apropos księżyca – 10 godzin różnicy Pyreńko. U mnie noc choć lato, u Ciebie noc choć 17 to raczej popołudniowa godzina (cóż pan zrobisz? zima w Polszcze). I w takim wypadku proszę mi prawa do oglądania księżyca nie odmawiać. Ło!!!
Nie odmawiam – tylko zdziwienie moje wielkie było. Bo jakże: u mnie pełnia, na antypodach pełnia ma prawo być, ale jednocześnie? A cóż Ty po nocy robisz Zwierzaczku?
U Ciebie noc, u mnie późny poranek był. Różnice czasowe moja miła, różnice czasowe
to ostatnie odnośnie mego wpisu o 23:14. A „gienealnie” to po nocy (mojej) tyram. I nie tylko po nocy. Klient czeka, a materiału moc. Plus w tak zwanym międzyczasie Święta, Nowy Rok i związane z nimi obowiązki gospodyni domu.
Właśnie dzisiaj , dokładnie w samo południe skończyłam godzinny film dokumentalny.
Ufff….
http://wyborcza.pl/1,75475,17206741,Katarzyna_byla_Wielka___rozmowa_z_Ewa_Stachniak__autorka.html#CukGW
Pyro, dziękuję za dobre serce, nie poddawaj się spróbuj mikrofalę.
dzień dobry …
śnieżek popadał a my będziemy szukać migdałowego króla dziś wieczorem z koleżankami z blogu … 🙂
Dziś Wigilia Świąt Bożego Narodzenia w kościele prawosławnym …
Wracając jeszcze do pierników to jestem ciekawa co robią z całymi stosami niesprzedanych piernikowych serc sprzedawcy na niemieckich jarmarkach?Przechowują do kolejnego roku z nadzieją,że zmiękną 😉
Gdyby ktoś miał ochotę pospacerować po styczniowym Berlinie to zapraszam:
https://plus.google.com/photos/104147222229171236311/albums/6101153634392294769
Od rana nie miałam internetu. U Młodszej był, u mnie nie. Ki diabeł – włączam, wyłączam, włączam…, sprawdzam wtyczki. Po pół godzinie wezwałam Dziecko na pomoc – okazało się, że ja albo i kto inny zaczepił nogą o kabelek i wtyczki łączące się porozłączały. A mnie nie przyszło do głowy, że ten kabelek jest łączony z 2 części.
Prześliczna pogoda – słonecznie malusieńki wiaterek, przymrozek ok -3, powietrze krystaliczne, aż się chce oddychać. Warto przeczytać na SO artykuł ks M.Hellera „Upadek Uniwersytetu”.
Danuśko, bardzo miły, świąteczny spacer, z przyjemnością podreptałam za Tobą. Wycieczka intensywna, pracowity fotoreporter, Berlin od najładniejszej strony, dziękuję 🙂
Danuśka trochę szkoda, że śniegu nie było … na zdjęciach by ładnie wyglądał … 😉 …
No właśnie,Warszawa też dzisiaj od razu lepiej wygląda przyprószona odrobiną śniegu 🙂
Mam wiadomość do Pyry – u mnie 44 minut po północy, u Ciebie 14:44. „Łysy” już od dłuższego czasu oświetla dróżki gwiazdom i gwiazdeczkom, a przy okazji „robi” za latarenkę na naszej pergoli. Pewnie i Ty go niedługo będziesz mogła oglądać. O ile chmury nie przesłonią srebrnego lica.
Dygresja księżycowa w nawiązaniu do wczorajszej.
Dobranoc
Dziś już mało kto (i raczej na wsi niż w mieście) obchodzi to święto wesoło i uroczyście. To tylko kartka w kalendarzu wydrukowana na czerwono, czyli dzień wolny od pracy.
— Ach Panie Redaktorze Wielce Szanowny, polecam ruszyć się tu i ówdzie w Polskę (także tę, co była stolicą gdy Wawa okolicą)!… Albo wrzucić ładnie i trafnie sformułowane hasełka w wyszukiwarkę… 😀
Lecz zanim zrzucę kilka fotek z lokalnej Epifanii ulicznej —
➡ Gdyby ktoś miał ochotę pospacerować po grudniowo-śnieżnym Tarnowie (Wojniczu, Dębnie) – też serdecznie zapraszam! 😀
Szczególnie ujął mnie w tamten śnieżnie-ciemnawy dzionek (29.12) Stary Cmentarz Żydowski.
W roku gdy po raz pierwszy stanęliśmy na ziemi Bratanków, nie mogło zabraknąć akcentu węgierskiego – Parku Strzeleckiego i Mauzoleum jednego z wielkich Tarnowian, generała Bema.
Wesołe, uroczyste, przesączone obżarstwem kulturalnym i duchowym, wielce aktywne obchody świąteczno-noworoczne można znaleźć na przykład stąd:
https://picasaweb.google.com/100017103147766566592/BozeNarodzenie1314#slideshow/6100851406912540978
(Trzech Króli dogram; dopierom powrócona z rozsłonecznionego zamroziku miejskiego).
Tam też przekierowania do niektórych wystaw, spektakli, koncertów, doświadczonych w okołoświątecznym mieście Krk… 😀
Czerwonego Klasztoru i Pienińskiej Drogi z soboty jeszcze nie uwolniłam. Zrobił to jednak Kompan – jego wersja naszych świąteczno-noworocznych dziewięciu dni to trzy najnowsze albumy tu:
https://picasaweb.google.com/103892840995890796596
Krakowskiego 11. Biegu Sylwestrowego jeszcze też nie uwolniłam, lecz kto zechce (ma czas) już teraz podejrzeć przesympatycznych i przepomysłowo poprzebieranych aktywnych, oświetlonych mroźnym słońcem – voila!
https://picasaweb.google.com/100017103147766566592/Krakowski11BiegSylwestrowy?authkey=Gv1sRgCITLkJP79MqbJw
(Kompan biegł na 10 km a ja byłam kibicką – szalejącą fotoreporterką, również biegającą w tę i wewtę by zdążyć na jak najwięcej punktów trasy, prócz, rzecz jasna, startu i mety… ach ta odpowiedzialność płynąca z posiadania polarka do nałożenia tuż po biegu! 😀 )
Link do mojego Tarnowa – do kompletu z komciem z 15:04
https://picasaweb.google.com/100017103147766566592/TarnowWojniczDebno
Przed chwilą uległam (wbrew własnym przysięgom) zmasowanemu atakowi znajomej (dobrze) pani i jej (znanej pobieżnie) córce i zgodziłam się obejrzeć „plan pracy” do rozprawki licencjackiej owej córki. Panna już 3 razy została z owym planem odesłana. Dlaczego? A, tego to Promotor w posłaniu nie napisał, tylko uwagę, że „szkic planu pracy dyplomowej nie spełnia warunków”. I ja to jestem w stanie zrozumieć, bo wg mojego rozeznania, owa panna zdolna nie jest, jest pracowita, ale z myśleniem ma kłopoty, dywagacje przyczynowo – skutkowe nie dla niej. Jednak dziwię się promotorowi: bo albo nie dopuszcza tępoty do pracy dyplomowej (ma dziesiątki rozwiązań tego typu) albo prosto daje wytyczne do wykonania roboty. Na moje pytanie o warunki, jakie ma spełnić, pochlipując zeznała, że wszystko odbywa się drogą elektroniczną – ona wysyła projekt planu, pan doktor odsyła, jako nie spełniające warunków. Hmmmm, przyjrzeć się temu mogę, wyeliminować absurdalne sformułowania czy bajkowe założenia, ale wiele nie pomogę, bo na ekonomii się nie znam. A po prostu trzeba było owej Natalce powiedzieć : może być z Pani doskonała kosmetyczka albo recepcjonistka w kancelarii prawniczej, bankowca z Pani raczej nie zrobimy”
Tylko kto to ma powiedzieć? Ja? Ona ma już za sobą 2,5 roku studiów i jakoś ją przepuszczali, to niech teraz popracują nad jej licencjatem. No tak, tylko ja nie jestem jej matką ani wykładowcą…
A Cappello – nogi mnie bolą i zmarzłam. I wolę kiedy drewniane kościółki są skromniej wyposażone – odrestaurowane, bo mi się cepeliadą odbija. Cmentarz żydowski urokliwy, zatłoczony, rozbawił mnie pomniczek rodziny osiadłej w USA na ziemi przodków.
Przepiękne wnętrze kościoła Tarnowskich – nie wiadomo, czy strzelistość wiary, czy wybujała duma magnacka – najpewniej jedno i drugie splecione dało taki rezultat. Samo miasto raczej bardzo prowincjonalne, chociaż fragmenty ładne i zadbane.
Nasza Blogowiczka, Jagoda, zamieściła duży tekst na SO – jak odczytywać emocje w filmie „Ida” – wyciszonym, monochromatycznym, odwołującym się do przeżytych dramatów i poszukiwania tożsamości i sensu życia.
Pyro, dzięki za namiary, zaraz przeczytam z ciekawością wielką.
A mój dzień wyglądał tak:
http://bajarkowe.blogspot.com/2015/01/jeden-dzien-z-zycia.html
Bardzo zimowo, bardzo sądecko… Prehyba?
Bingo, Nemo 🙂
Piękne zdjęcia, aż zazdrość ogarnia, że taka zima. U mnie był śnieg, jak mnie nie było, a teraz jest wprawdzie słonecznie, błękitnie i mroźnie (nocą), ale śniegu w górach małowato.
Obejrzałam też obrazki A cappelli i stwierdziłam, że nigdy nie byłam w Tarnowie, ani nawet nie miałam o nim wyobrażenia, a to takie nastrojowe miasto.
Na studiach miałam kolegę stamtąd. Był bardzo oszczędny, do tego stopnia, że z Wrocławia na wszelkie święta jeździł najbardziej zatłoczonymi pociągami i żaden konduktor nie odkrył nigdy, że kolega nie ma biletu. Twierdził, że nie ma sensu kupować, jak i tak nie sprawdzają 🙄 😀
Pyro, miło mi, że zauważyłaś. Dziękuję 🙂
Moja tegoroczna (2015) lokalna zima wygląda tak
Ładnie, Nemo, a te bazie bardzo, bardzo optymistyczne. U nas na razie skrzypi śnieg, co też jest fajne, ale wypatruję wiosny, a przynajmniej dłuższych dni.
Bejotko, bajkowe zdjecia ! Ja moge tylko pomarzyc o takich widokach.
Elap, dziękuję 🙂 nie wiem, gdzie jesteś, ale jeśli tam, gdzie cytryna dojrzewa, to chętnie na kilka krótkich zimowych dni zamieniłabym się 🙂
Elap mieszka tam, że po drugiej stronie ulicy już jest NY. Dzieli ją tylko Atlantyk. Nemo – widoczki jak przed Wielkanocą.
No właśnie, Pyro. Jakoś mnie te bazie nie cieszą 🙁
Mój dyskursywny umysł wyje do księżyca – egzotyzacja znanego idzie mi jak po grudzie. Na początek pozwolę sobie zauważyć, że na zachód od Bretanii leży Nowa Fundlandia, a pełnia Księżyca to także nie szwedzki film. Księżyc pęłni się wszystkim jednocześnie.
Bardzo lubię przekomarzać się z Pyrą 🙂
Z Jagodą także, ale przecież się nie rozerwę.
Rzeźnia numer pięć, czyli Krucjata dziecięca, czyli Obowiązkowy taniec ze śmiercią – Vonnegut egzotyzował się za nas, za co będę mu wdzięczny do ostatniego oddechu. To się nazywa geniusz 🙂
Temperatura powietrza – niska jak nie wiem.
U Nemo bazie, a u mnie w ogrodzie przebiśniegi
okryłem je korą, bo dziś w nocy około – 15
Placek+wykaż nieco tolerancji. Pomyśl, jak to brzmi: po drugiej stronie N.Funlandia, a po drugiej stronie NY; zbytnia dosłowność zabija miłość, o mniej znaczących uczuciach nawet nie wspomnę. Ale bardzo proszę – przekomarzaj się, drocz ze mną, będę się czuła ważna i dostrzegana.
Te przebiśniegi Irka też nie cieszą i zielone dzioby w ogrodzie Nisi, bo to znaczy, że dostaną mrozu i nie wszystkie przetrzymają.
Pyro – Mea culpa. Tolerancji u mnie ani na lekarstwo, ale to nie moja wina, że w NY kwitnącą cytrynę widziałem, a w NF nie. Myślałem, że chodziło o pogodę, zapominając o miłości. Kocham NY, kocham NF, kocham cytryny.
Kocham Wrocław, nie za pogodę, bo nie kocha się za coś 🙂
Ciekaw ile razy Robinsonowi marzyła się „paskudna” pogoda, herbata z cytryną i kominek. Może nie z cytryną, a z mlekiem, bo to przecież angielskie marzenia. Ile razy słyszał głos ojca – Robbie, włóż czapkę, bo w telewizji mówią, że…
Życie potrafi być jak te pierniczki.
Jeden ze starych dowcipów z IKC-a- Babciu, gdzie podział się miód z Twoich miodowych miesięcy?
– Wypił Dziadzio i zrobił się stary piernik.
Dzisiaj nie spotkałyśmy niestety żadnych trzech króli trasie naszej wędrówki do centrum Warszawy,ale można uznać,że pięć królowych 😉 zasiadło tego wieczoru przy stole we francuskim bistro na Rozbrat 44.Zamówiłyśmy bardzo królewskie przystawki w iście królewskich cenach: małże Św.Jakuba,krewetki z pieczarkami oraz ślimaki.Toast za Nowy Rok wzniosłyśmy bardzo przyjemnym Chardonnay,były też sery i desery.Desery nas mocno rozczarowały,bo Pavlova nie byla prawdziwą Pavlovą(ten deser w wykonaniu Małgosi to poezja),a gruszka pięknej Heleny rozminęła się mocno z piękną Heleną. Uznałyśmy też,że atmosfera tej restauracji mało przypomina francuskie bistro,a butelka Beaujolais Nouveau stojąca na barze tuż przy wejściu i proponowana o tej porze roku za bagatela 100 zł to jednak dość spore nieporozumienie.
Poza tym,i to w naszych spotkaniach NAJWAŻNIEJSZE,pogaduszki jak zawsze bardzo miłe 😀 Kolejne spotkanie już w planach.
Z wielką przyjemnością obejrzałam zimowe i wiosenne(!) zdjęcia naszych Koleżanek oraz Irka.
Jak ja Wam zazdroszczę!
Krysiu – przyjmij mnie do towarzystwa.
A Funkcjonariuszka nam zupełnie zginęła.
JollyR. – do raportu!!!
Spotkanie oczywiście szalenie miłe, niestety jakoś francuskiej atmosfery tym lokalu mało. Poprzednio jak tam byłam towarzyszyła nam sympatyczna muzyka francuska, dziś hałas dzieci, przekrzykiwanych przez rodziców, a potem międzynarodowa składanka. Chociaż nie mogę uchodzić za eksperta od francuskiej kuchni, to faktycznie tamtejsza Pavlova powinna być nazwana Eton mess (a to bardzo angielski deser 🙂 ), bo z Pavlovą nie ma nic wspólnego, chociaż nie jest zła. Gruszka mocno rozczarowała, mus czekoladowy się skończył. Trochę nam brakowało zaangażowania właściciela by sprostać francuskiej tradycji chociażby dzisiejszego ciasta galette. Przy mojej poprzedniej wizycie dania główne też były ledwo poprawne.
Ach ten niedościgły Absynt. Miejsce zaliczone, ale nie z tych do powtórzenia, za dużo wpadek.
Dziewczyny, dzięki, czas spędzony z Wami to zawsze wielka przyjemność.
Krysiade-z nastaniem letnich i sprzyjających podróżom temperatur spodziewaj się zjazdu wyjazdowo-najazdowego w Twoich białowieszczańskich okolicznościach przyrody 🙂
Pavlovą robiła po raz pierwszy w ub roku i rodzina pokochała. To nie jest skomplikowany deser, trudno ją schrzanić dokumentnie. Chyba, żeby może zamrażać i odmrażać? Nie próbowałam. Podobnie z gruszkami pięknej Heleny – jazako, że miałam w domu imienniczkę, robiłam te gruszki – nawet na poweselne przyjęcie dla rodziny; jedyna trudność to upilnowanie konsystencji – żeby nie były twarde i żeby się nie rozpadały. W zależności od gatunku owoców użytych. Mam dobrte doświadczenia.
najlepsze były nasze pogaduchy … 🙂 … no i prezenciki superanckie od koleżanek … 🙂
jutro obejrze co w linkach ..
Pyro – Ciebie zawsze. Przyjeżdżaj!
Danuśko – już zaczynam czekać!
http://bartniki.noip.me/news/IMG_5625.JPG
Bez komentarza – zima tutaj, że ho-ho, chce się wracać TAM…
Alicja – zdjęli Ci usztywnienia? Rąsia w porządku? Pod takie niebo i na taką wodę w każdej chwili. Jak wreszcie wygram w totka.
O naszym mini zlociku już wszystko zostało powiedziane, dodam tylko, że bez względu na różne, niezależne od nas okoliczności, przyjemnośc z każdego naszego spotkania jest zawsze wielka!
A zima i u nas trzyma. Ale nic to, jak stwierdziła dzisiaj Kuzynka Magda – czas na karnawał!
Owczarek opublikowal wpis na temat łosia, ktorego wyratowano z lawiny na Alasce. Wdzieczny łoś chce wydac przyjecie dla swoich ratownikow i dla gosci. Owczarek opublikowal ankiete, w ktorej jest tylko jedno pytanie:
„Jak łoś powinien posadzić ludzką parę na swoim przyjęciu?”
Od razu zauwazylismy, ze ankieta dotyczy tylko gości-ludzi. Kilka osob juz wypelnilo ankiete, mimo ze goscmi sa dotychczas nie tylko ludzie. Oto dotychczasowa lista gosci:
– Wilk z Wilczyca
– Janek z Szarikiem
– Biały Kieł i jego Dentysta
– Lisa Murkowski
– Czerwony Kapturek ze ślepym Wilkiem, Babcia, Leśnicy (tak zwany śtyrokąt)
– Rodzice z Dziecmi
Na blogu Owczarka zaczelismy przygotowywac menu na przyjecie. Owczarek napisal nastepujace slowa:
„A moze? ftosi z bywalców na sąsiednikm blogu Pona Pietra, bedzie umioł doradzić łosiowi, co na takim przyjęciu powinno noleźć sie na stole?”
Tak wiec jesli macie sugestie, jakie dania przygotowac na to specjalne przyjecie to nie ma lepszych ekspertow niz na blogu „Gotuj sie”.
Proponujemy nie serwowac kotletow z losia, ale miod jest mile widziany.