Kto zjadł gąski?

Mam na myśli moje ulubione jesienne grzyby, zwane na Kurpiach prośniankami, a w Warszawie – gąskami. Nie było ich w naszym lesie, nie było w tej części Puszczy Białej i – co ważniejsze – nie było ani na pułtuskim bazarze, ani na mokotowskich bazarkach. Kto więc zjadł gąski?
gaski Fot. Piotr Kamionka_Angora_REPORTERFot. Piotr Kamionka/Reporter  

Mam nadzieję, że gdy zaczną się listopadowe deszcze, a nawet spadną pierwsze śniegi, gąski wychyną spod ziemi i pojawią się na targowiskach, a potem i na moim stole. To są bowiem grzyby późnojesienne i rosnące od października aż do grudnia. Zdarzało mi się znajdować je w zagajnikach otaczających mój dom nawet po pierwszych mrozach. Oby tak było, bo bez zupy z gąsek – przynajmniej dla mnie – jesień się nie liczy. Uwielbiam ich charakterystyczny smak (inny niż pozostałych grzybów), lekki opór stawiany podczas gryzienia, a także zgrzytanie leśnego piasku w zębach, bo gąski mające blaszki pod kapeluszem nie dają się nigdy dokładnie wypłukać, nawet pod silnym strumieniem wody. Ale to właśnie stanowi urok tych pięknych grzybów. Na wszelki wypadek (bo może się wkrótce pojawią) podaję przepis na moją ulubioną jesienną zupę:

Zupa z gąsek

Pół kg gąsek, 1 l bulionu lub 2 kostki rosołowe, cebula, 2-3 łyżki gęstej śmietany, łyżka mąki, sól, mielony pieprz do smaku

1. Gąski namoczyć w dużej ilości zimnej wody, po 10 minutach starannie oczyścić, najlepiej myjąc je czystym gąbkowym zmywakiem, płucząc pod bieżącą wodą. Oczyszczone grzyby posiekać.

2. Zagotować bulion lub 4-6 szklanek wody z kostkami rosołowymi, dodać posiekaną cebulę i grzyby. Gotować około 20 minut. Pod koniec gotowania doprawić solą i pieprzem.

3. Wymieszać mąkę ze śmietaną, dodać kilka łyżek gorącej zupy, starannie wymieszać, połączyć z pozostałą zupą, krótko jeden raz zagotować. Podawać z ugotowanymi kluskami (łazankami lub zacierkami).

I teraz spokojnie czekać na zimę.