Sezon wiejski – zamknięty
Nasz sezon wiejski został zamknięty. Ostatni lanczyk zjedliśmy na rozświetlonej słońcem werandzie, siedząc przy stole w cienkich koszulkach, bo wystarczyło trzydzieści minut intensywnego grzania kaloryfera i już była wręcz letnia atmosfera. Przez ten czas zagotowała się woda i zagrzały zgrabne tortellini z serem i truflami. Było więc pysznie.
Wyłączyliśmy wodociąg, zapakowaliśmy zamrożone produkty (w tym piękną sarnią łopatkę), bo i lodówki na zimę wyłączamy. Rododendron już opatulony, zioła zżęte. Z kurnika wybrany spory zapas jaj. Nasza wieś zapada w letarg. Będziemy bowiem tylko wpadać raz lub dwa w miesiącu po kolejne jajka. Gdy spadnie śnieg – na biegówki. I tak aż do przedwiośnia. Od lutego będziemy tęsknić do nocowania. A w marcu – jeśli pogoda pozwoli – otworzymy nowy sezon. Tymczasem polecam nowy przepis w naszym zbiorze, który możemy wspólnie wypróbować.
Wiejski pasztet z surowej wieprzowiny
25 dag wątroby wieprzowej, 80 dag karkówki bez kości, duży kieliszek białego wytrawnego wina, 2 jaja, 2 cebule, 1 ząbek czosnku, szklanka mleka, 1 łyżka mąki kartoflanej, 1 pęczek natki z pietruszki, 20 dag słoniny, półtorej szklanki bulionu, 1 dag żelatyny, sól, pieprz, gałka muszkatołowa
1. Mięso i wątrobę dokładnie umyć i posiekać nożem. Polać winem, posypać świeżo zmielonym pieprzem, tartą gałką muszkatołową i posolić.
2. Cebulę i czosnek po obraniu posiekać. Natkę umyć i też posiekać. Dodać wszystko do masy mięsnej, wbić jajka i zmieszać z mąką kartoflaną rozprowadzoną w zimnym mleku. Dobrze wymieszać lub wyrobić rękami na jednolitą masę. Jeszcze raz przyprawić do smaku solą, pieprzem i gałką.
3. Brytfannę, gliniane naczynie lub jednorazową foremkę wyłożyć plasterkami słoniny i wypełnić masą mięsną. Piec 20 min w 220 st. C. Gdy wierzch przyrumieniony, wstawić formę do naczynia z wodą i trzymać godzinę w piekarniku w temperaturze 180 st. C.
4. Namoczyć żelatynę w 2-3 łyżkach wody, zagotować z bulionem. Stygnącą galaretą polać pasztet i wstawić na 12 godzin do lodówki.
Komentarze
dzień dobry …
z uwagi na pogodę jeszcze z tydzień zamknięcie mogło poczekać ….
nemo jeśli robisz tatuaż to lepiej u fachowca niż w jakiejś budzie …
Piękne. Po trzykroć piękne.
Rododendron już opatulony, zioła zżęte.
Z kurnika wybrany spory zapas jaj.
Nasza wieś zapada w letarg.
Będziemy bowiem tylko wpadać
raz lub dwa w miesiącu
po kolejne jajka
25 dag „Wieczorem” Leśmiana
Z daleka idzie, z daleka
Ten mrok, co kwiatów się zrzeka.
Gdy płosząc ospałą woń,
Chłód powiał nad pola zżęte,
O moją zagrzałaś skroń
Dłonie zziębnięte.
Pachnie wonnymi polami i gałką muszkatołową 🙂
dzień dobry.
Mam pytanie: czy ta woda do późniejszej kąpieli pasztetu ma być przed wstawieniem do piekarnika podgrzana, czy może być zimna czy też pokojowa?
Nie wiem czy od fachowca, ale od tatuażu niełatwo było wzrok oderwać 😉
Zgłaszam konieczność odleżenia tego i owego, wygrzania, wymiodowania,itp. Jak przeżyję następne 3 dni, to będzie dobrze. Pa.
Jolinku,
jasne, jeśli robię.
Na mojej ulicy powstał taki przybytek pod nazwą Sacred Tattoo, w lokalu po s-exshopie, który splajtował (sic!). Nie wiem, czy godny zaufania, ale na pewno drogi 🙄
Pyro,
kuruj się, wygrzewaj i relaksuj aż do pozytywnego skutku 🙂
Krzychu nie wiem czy to ma znaczenie. Nalałem wody z kranu czyli o temperaturze pokojowej.
Polecam gorącą kąpiel, a terrine także nie jest do pogardzenia. Wyobraźmy sobie, że pierwsi goście rzucą się na wiejski pasztet z surowej wieprzowiny, a następna ich fala przypłynie tylko po to by zastać same jajka. Co wtedy?
Każde dziecko zna odpowiedź na to pytanie – wtedy robimy omlety ze wspaniałych wiejskich jajek, ale jesteśmy dorośli, stąd awaryjna terrine.
Pyro – Wracaj do zdrowia, za chwilę omlet na Twą cześć.
Krzychu, piękni! Tatuaż i nosicielka. 🙂
Pasztet ciekawy, bo inny od innych. Jakiej wielkości mają być siekane kawałki? Trzeba mieć krzepę w rękach na to siekanie. A czy potraktowanie mięsa maszynką (poza wątrobą, tę ręcznie) było ciężką profanacją?
Gospodarzu, Placku- dziękuję za wskazówki.
Sprzeczne, ale niewątpliwie prawdziwe 🙂
Na obiad był żur, a poniewuż kisiły się też obok buraki, jutro będzie takowy barszcz.
U nas w rodzinie albo się gotuje barszcz po prostu, albo buraki się do niego kisi.
A u Was? ciekawi mnie, skąd pochodzi wersja kwaśna, a skąd „zwyczajna”?
Omlet przymierza, jajka wiejskie
Lubię kwaskowate zupy, stąd jeśli już zupa, to często kiszony barszcz, żurek, ogórkowa, szczawiowa, pomidorowa.
Barszcz ukraiński, czy inny słodkawy robię rzadko, właściwie wcale. Jeśli zupa nie kwaśna, to najczęściej jarzynowa dowolna. Odpowiadając na Twoje pytanie: kiszone górą. Lubię też pić solo to kwaśne na zimno, czy to zakwas z buraków (dobry na przeziębienia, Pyro), czy woda spod ogórków.
Pyro zdrowiej nam ….
Danuśka jeśli kupisz 6 tych win to zapłacisz jak za 5 …
Krzychu tańczyłeś? ….
Placku poetycko z Tobą dziś …. 🙂
Jolinku,
Jak mawia Małżonka- pewne dżiny niech lepiej pozostaną zakorkowane w butelce 😉
Choć gdybym się zdecydował, mogłem zrobić furorę pod sceną. Z siatką pełną kefiru i buraków w garści 😀
Plan dnia napięty był, po zakupach produktów niezbędnych dotarliśmy na koncert.
dla Barbary ….
http://filozofiasmaku.blogspot.com/2014/11/dania-z-dyni.html
Krzychu dynie tam macie? ….
Jolinku,
Klimat ci u nas jak nad Wisłą, przynajmniej na północy kraju.
Jest jesień, są dynie.
Ale ja nie o tym:
jedna z koleżanek miała urodziny, reszta się zrzuciła na ciacho i prezent.
Byłem w okolicy, to i zostałem poczęstowany- tortem ze… słodkich ziemniaków! Dekorowany chipsami z tychże!
A co ciekawe- dobre toto! Normalny biszkopt, delikatny krem, kawałki słodkiego ziemniaka(konsystencja pomiędzy kasztanem jadalnym, a ananasem, taki wniosek miała większość z nas, w tej większości większość stanowili Koreańczycy).
Tort wykonany w technice fifti-fifti- połowa była ziemniaczana, druga część- równie dobre tiramisu.
A już myślałem, że na marchewce i dyni w wypiekach koniec, a tu proszę 🙂
Kartoflort w pełnej krasie
A kto bedzie przez zime kury karmil i wypuszczal?
Kocie,
Nikt inny 😉
Kochani, jeszcze żyję i to aktywnie. Tęsknię za Wami, ale od iluś miesięcy żyję w innym świecie. Tytuł dzisiejszy wywołał u mnie uśmiech. Bylismy na wsi w tym roku dwa razy, przy czym drugi raz było to spotkanie z synem, synowa i wnuczkami, którzy się z odwiedzinami na wsi zapowiedzieli. Przyjąłem dodatkowe zajecie, o czym pisałem, i jeszcze pewne obowiżaki społeczne. A w pracy wypadł akurat projekt obejmujący 60 obiektów uzyteczbności publicznej – szpitale, muzea, urzędu. Tutaj na szczęście nie jestem sam, ale i dla dwóch osób roboty sporo, gdy chce się dopilnować, żeby wszystko było, jak trzeba.
Ale dzisiaj urlop bez żadnych wyjazdów. Wreszcie dzień dla siebie – poza wizytami w dwóch szpitalach.
Tymczasem wiadomość o chorobie Pyry budzi poczucie winy. Nie, że się przyczyniłem, ale, że przez tyle czasu nie zaglądałem. Jednak zaglądanie takie na 5 minut praktycznie nie możliwe. Pyro, mam nadzieję, że już zdrowiejesz.
Ja, żeby się za bardzo nie nudzić, jeszcze kanduduję do rady naszego miasta. Tak wyszło, że nie mogłem odmówić. Dalekie miejsce, bez szans, ale tak miało być. Czasowo jednak angażuje, a tego czasu nie ma.
Młoda na Bali, rano poleciała z Kuala Lumpur. Potem Jawa. Trochę jej zazdroszczę, ale do końca projektu nie ma mowy o dłuższym urlopie.
Ukochana na angielskim w celach towarzyskich. Studiuje w III wieku. Całkiem interesujące znajomości tam pozawierała. Może teraz zrozumie, dlaczego jej małżonek tak garnie się do blogów Pana Adamczewskiego i Pani Szwarcman. Miło konwersować z osobowościami.
Już jadę na spotkanie z Panią Prezes szpitala. Zawodowe nie wyborcze.
Wszystkich serdecznie pozdrawiam, także tych, którzy mnie nie znają, bo pojawili się w ostatnich miesiacach.
Staszku, jestem bardzo z Cebie dumny – ze kandydujesz w wyborach!
Miejsce na liscie jest mniej wazne niz pokazanie sie wyborcom i opowiedzenie im co chcesz w ich zyciu i zyciu innych ludzi zmienic. Sam nigdy nie glosuje na numerek na liscie czy na partyjnego nominata. Glosuje na konkretna osobe, ktora mi sie podoba, lub podoba bardziej niz jego konkurencja.
Bede trzymac kciuki za Twoje powodzenie. Jestem przekonany, ze zaslugujesz na urzad.
A powiedzenie o kurach przypisywane Pilsudskiemu nigdy mnie nie bawilo. Tak mowi chamowaty kapral w wojsku, a nie przywodca kraju. Not cute, no.
Kocie, kurami zajmuje się Pani Sołtys a nie jak zapewne spodziewałeś się lis z sąsiedztwa.
Stanisławie,
Trzymam kciuki, niezależnie od miejsca na liście.
Kocie,
Słuszna postawa i reakcja, w żadnym wypadku prezentowana scenka nie jest cute. Brakowało tylko, żeby ten gołąb na ramieniu zrobił to, co robią gołębie na pomnikach.
Stanisławie powodzenia … 🙂
Gospodarzu, to wielka ulga. 😈 Choc oczywisce i list z sasiedztwa musi zime przetrwac. Niech poluje na sroki! Ro wredne ptaszyska i od dawna mam z nimi na pienku.
Stanisławie jesteś usprawiedliwiony z nieobecności. A jak widzisz blog życzy Ci sukcesu!
Odnośnie linku Krzycha – takich pseudo dowcipów, aroganckich,wulgarnych, obrażających i lżących, przybywa na Internecie w geometrycznym tempie. Ciekawam kogo to bawi. We mnie budzi duży niesmak.
Pyro – kuruj się na wszelkie sposoby i unikaj przeciągów.
Stanisławie – powodzenia w poczynaniach na każdym froncie.
Gospodarzu – czy przed polaniem galaretą można udekorować? Powinnam inaczej postawić pytanie: czy galareta jest wierzchem czy spodem pasztetu?
Pozdrowiątka od zwierzątka
Echidna
Galareta jest wierzchem. Można ją przybrać wg. gustu.
O, Stanisław się pojawił 🙂
Powodzenia w pracy i innych przedsięwzięciach!
Pyro,
wygrzewaj się, miody, cytryny i imbir, może aspiryna?
W końcu to pora na wszelkie przeziębienia, trzeba pocierpieć.
Jerzor też zasmarkany i chrypie, ale nadal rower w użyciu. Sugerowałam, żeby odstawić na 2-3 dni, ale wiadomo, że moje sugestie to groch o ścianę.
Idę do zajęć, przyjemnego dnia/popołudnia, wieczoru życzę wszystkim 🙂
Echidno-
Mnie nie bawi, mnie przeraża. Ale lubię znać drugą stronę medalu.
Gospodarzu – rozumiem smuteczek z zamykania. Ja w tym roku już nie zamykam.
Pyro – szybkiego powrotu do zdrowia.
Stanisławie – sukcesów na każdej niwie!
Pyro, szybkiego powrotu do zdrowia .
Dziękuję za dobre życzenia ale aktualnie nadaję się tylko na złom i na przetop.
Jolinku, dziękuję za podrzucenie dyniowych specjałów 🙂 U mnie najczęściej w postaci zupy-kremu z grzankami, no i ciasta. Ale widzę, że możliwości jest dużo więcej, czego to ludziska nie wymyślą…
Zamykanie domku letniego przed zimą to spore zamieszanie, Krysiade, masz dobrze, cztery pory roku z przyrodą na wyciągnięcie ręki.
Pyro – coś za często się przeziębiasz, cierpliwości w leczeniu, wracaj zdrowa!
Stanisławie – pomyślności 🙂
Pyro, trzymam kciuki za wyzdrowienie.
Co do kapieli wodnej, z tego co wiem, jest to zawsze goraca woda i sluzy albo do utrzymania jakiegos dania w cieple, albo do rozpuszczenia n.p. czekolady albo do delikatnego pieczenia. Kiedy pieke pasztet z kaczej watrobki, woda w naczyniu ma ok. 70°.
Zgadzam sie z Echidna, ze moze powinnismy oszczedzic sobie ogladania roznych internetowych okropnosci.
Barbaro, tez lubie dynie ale najczesciej robie z niej zupe-krem. Moze sprobuje ktoregos dnia Twoj przepis na dyniowe ciasto 🙂
Milego wieczoru dla wszystkich 🙂
Zanotowałam sobie przepis na pasztet. Tylko to siekanie mięsa nie brzmi zachęcająco.
Podoba mi się też przepis na terrine z polędwiczek podany przez Placka.
Jadłam kilka dni temu ciasto z dyni. Gdybym nie znała jego nazwy, nie odgadłabym, że to ciasto dyniowe. Wydaje mi się, że dynia zmieszana była z jabłkami, dodano też sporo imbiru. Taka wersja bardzo mi smakowała.
Przepisów na ciasta z dynią jest mnóstwo. Dodanie jej wpływa dobrze na wilgotność ciasta, a o smaku bardziej decydują przyprawy, no i bakalie, im więcej tym lepiej.
Serdecznie dziękuję za poparcie. Może to paradoks, ale akurat nie wierzę w demokrację, nawet tę na szczeblu lokalnym. Przynajmniej w polskim wydaniu. Ale równocześnie wierzę, że trzeba próbowac cos zmieniać. W demokracje nie wierzę w tym sensie, że obecnie nie ma ona wiele wspólnego z systemem przedstawicielskim. Nasi przedstawiciele są nimi tak samo, jak bolszewicy byli przedstawicielami klas pracujących. Robili, co miało przynieść szczęście następnym pokoleniom, a wychodziło, co wychodziło. Teraz jest o tyle lepiej, że nasi politycy nie powodują zagrożenia życia, przynajmniej znacznej części z nas. Tym, którzy mają kłopoty z leczeniem groźnych chorób już trudniej tak powiedziec.
Ale, jeśli ktoś nie ma naprawdę poważnych kłopotów ze zdrowiem, może w ogóle zapomniec o polityce i żyć sensownie.
Dynia to specjalność Córeńki. Jej zupy z dyni są zjawiskowe, a każda inna. Ciasta z dyni na podobieństwo ciast z marchewki też całkiem niezłe. Wreszcie jakieś eintopfen mocno sycące a smakowite. Teraz poznaje potrawy malajskie i indonezyjskie. Nie wiem, czy to nie to samo. Kiedyż to był jeden kraj.
Córeńka wyjachała, żeby nie mieć dylematu, czy złamać zasady i zagłosować na PO, czy trzymając się zasad zbojkotować tatę. To żart, decyzja o wyjeździe i rezerwacje były wcześniejsze niż ogłoszenie daty wyborów. Ale dylemat prawdziwy i wcale się jej nie dziwię. Pracuje w szpitalu na Zaspie, w którym politycy naprawdę narozrabiali i nie mogą mieć żalu, że ich tam nie lubią.
Wracając do przepisów, ostatnia zupa dyniowa była z mleczkiem kokosowym i chilli. Ostra, ale pyszna.
Staszku, gdybym zyl w Polsce, to tez nie wiem czy nie zwatpilbym w demokratyczne wybory, skoro calkiem demokratycznie mozna wybrac Pawlowicz, naszego rodzimego Zyrynowskiego w spodnicy..
Niestety sa tylko dwa rodzaje wyborow i nie ma rady. Zmiany, jak to juz widac, beda bardzo powolne, ale beda, bo innej drogi niz demokracja nie ma. Wiec trzeba pchac te taczke i wierzyc, wierzyc gleboko, ze to naprawde od nas zalezy.
Mleczko kokosowe bardzo do dyniowej zupy pasuje. I nie tylko. Z inspiracji Nemo nieustannie od paru tygodni cwicze zupe tajska, tez na bazie mleczka. Z krewetkami.
Jesli po 17 listopada bedziesz mial chwile czasu, to moze sie spokamy w Gdyni? Ale zrozumiem jesli bedziesz zbyt zajety.
Kocie, nie ma takich zajęć, które byłyby ważniejsze od spotkania z Tobą. Bardzo proszę o namiary. Przed 17 też mam czas, ponieważ kampania aż tak mnie nie absorbuje. To znaczy czasu nie mam w ogóle, ale na takie spotkanie zawsze się znajdzie. Podaj tylko namiary. Chodzą różne domniemania na temat Twoich personaliów. Niektóre Twoje wypowiedzi i znajomość różnych szczegółów pozwalają skłaniać do wiary w te domniemania, ale ja jestem chłopem prostym i muszę mieć wszystko wyłożone kawa na ławę, więc proszę o namiary do spotkania.
A co do demokracji, zgadzam się, że w Polsce zmiany będą, ale na razie obserwuję, że zmiany w krajach o utrwalonej demokracji wcale nie idą w dobrym kierunku. W USA też napatrzyłem się w TV na wypowiedzi polityków, którym nosy rosły błyskawicznie, co było widac gołym okiem.
Stanisławie, jesteś nie tak daleko na liście, w połowie stawki.
I gdzie politycy nie narozrabiali? Wybór jest między dżumą, a cholerą.
Powodzenia.
Kocie, demokracja polega właśnie na tym. Jeśli większość kraju zagłosuje na idiotów, będą rządzić idioci. Jak najbardziej demokratycznie wybrani.
Podobnie jak jeden malarz z wąsikiem w nieodległej przeszłości.
Ja tam jestem za absolutyzmem oświeconym.
Czas spędzony w oczekiwaniu na wyborny wiejski pasztet au bain-marie można spędzić na porównaniu konstytucji polskiej ze szwajcarską i dążyć do naprawy tej pierwszej.
Pierwszy krok to odważna postawa obywatelska zademonstrowana przez Stanisława. Nie chcę się chwalić, ale jesteśmy na ty 🙂
Pewni, że wolny jest tylko ten, kto korzysta ze swej wolności i że siłę narodu mierzy się dobrem słabych
P.S. Prezydentowi Stanisławowi Woyciechowskiemu było do twarzy w cylindrze i fraku. To historyczny fakt.
Dobry wieczór 🙂
Stanisławie, jaka szkoda, że nie mogę głosować na Ciebie! Powodzenia 🙂
Ręczne siekanie mi się nie uśmiecha. Robot posieka albo zmielę na grubych dziurach 😎
Wszelki duch…Stanisławie,jak to miło,że się nareszcie odezwałeś 🙂
Powodzenia w realizacji Twoich planów !
Pyro-trzymaj się i nie dawaj pokonać choróbsku !
U nas sezon sezon wiejski w zasadzie nie jest nigdy do końca zamknięty.
Te wszystkie zawory z wodą są tak pomyślane,by nawet w środku zimy ten i ów kurek można było odkręcić.Zatem również zimą chętnie na włościach nocujemy.
Ot, tak przynajmniej od czasu do czasu.Jest to bardzo przyjemne,bo na ogół żadnych sąsiadów nie ma i często czujemy się na tych nadbużańskich łąkach,jak na bezludnej wyspie 🙂
Jutro udaję się na trochę nie nad Bug,a nad Loarę.Może jakieś teryny też uda mi się
pokosztować i mam nadzieję,że w towarzystwie przedniego wina.
Jolinku-to z Biedronki nadawało się niestety jedynie na grzańca i w tej postaci teraz
tego Marquesa popijamy….oczywiście za zdrowie Blogowej Kompaniji 😀
Polecam wizualizację wyborów http://wybory2014.pkw.gov.pl/pl/
OK, Staszku, bardzo sie ciesze! Zgadamy sie!
Nie spodziewałem się takiego powitania. Jak miło. Jesteście kochani zaiste.
Ciesze sie niezmiernie, ze Stanislaw sie odezwal.
Witaj drogi Niebyly….Pilnuj sie, aby Cie nie zabraklo.Weekendy darujemy.
🙂
Weekendy sa zarezerwowane dla Cichala, ktory bedzie sie modlil do swojej, Malzonki I opisywal nieswoja rodzine….
Gospodarzu miły,
Jak można dodawać na tym blogu cokolwiek, gdy cenzura łotra odrzuca nawet bardzo przyzwoite moje wpisy lub orzeka, że to duplikat, że to już było!
Nie wiem czy tak bywa na innych blogach, ale to bardzo zniechęca. Ktoś tam chyba wyraźnie „przedobrzył” z techniką.
Dobranoc wszystkim 🙂
Dzisiaj miałam pracowity dzień. Pod wieczór w ramach przerwy udałam się na zakupy i po raz kolejny stwierdziłam, że u nas najlepiej udać się na zakupy w pierwsze 3 dni tygodnia, w sklepach pustki.
Chciałam kupić marmurowy wałek do ciasta oraz…formy do pieczenia placka 😯
Formy kupiłam aż dwie, jedna na placek, taka spora, druga nieco mniejsza i wyższa, na sernik na przykład.
Pytanie – czy mogę użyć mrożony rabarbar, czy mi się to-to rozpłynie?
Witam, możesz Alicjo jak się rozpłynie, to nie możesz. Nowy dokładniej opisz problem. Mam polewkę słuchając na 3-ce kandydatów do władzy w samorządach.
Poza tym dobrze wyszła mi improwizacja z mrożonym dorszem i mał?ymi krewetkami, polecam.
– 0.5 kg dorsza mrożonego (filet)
– pół papryki zielonej, pół czerwonej
– pasta curry (zielona, czerwona, żółta – w tubce, dział azjatycki)
– garść lub dwie(na oko) ugotowanych mrożonych krewetek
-puszka mleka kokosowego (wszystkiego nie zużyjemy, wystarczy połowa małej puszki, pozostałość przelać do małego słoiczka „na zaś”)
-dyżurne, łyżka lub dwie oliwy.
Dorsza i krewetki lekko rozmrozić, pokroić dorsza na mniejsze kawałki.
Wrzucić to na rozgrzaną na patelni oliwę, podlać szklanką wody i niech się dusi pod przykryciem. Pokroić w cieniutkie paseczki paprykę, potem te paseczki jeszcze w poprzek pociąć na mniejsze, wrzucić do ryby, dodać dyżurne, dorsza trochę łopatką sponiewierać, żeby się ładnie rozpadł na kawałeczki. Dodać pastę curry – kto lubi na ostro, dodać więcej, kto łagodnie, dodać mniej, podlać mlekiem kokosowym, zamieszać i ze dwie minuty podgotować, żeby się wszystko pożeniło.
Podawać z makaronem capellini (bardzo cienki) albo z ryżem, albo wręcz z makaronem ryżowym. Ja podałam z capellini (i zrobiłam na ostro).
Mam nadzieję, że mogę, ale być może koleżanki, które mają w pieczeniu doświadczenie wiedzą coś na temat dodawania mrożonych owoców do ciasta.
Po północy – dobranoc 🙂
12 lat mija dziś jak przyleciałem do Stanów.
Gratulacje 🙂
Nam tutaj miesiąc temu minęły 32 lata. Jak ten czas…
Miałam iść spać, zaczytałam się. Spadam!