Czasem chciałbym pocałować żabę

Po powrocie z urlopu zastaliśmy na wsi nowego lokatora. Pod nisko zwisającymi gałęziami młodych sosen schował się przed nami młody zając. Udaliśmy, że go nie widzimy, i nawet nie zerwaliśmy rosnących obok pięknych maślaków. Pomyśleliśmy sobie, iż zajączek wpadł do nas na chwilę, posili się maślakami i oddali na pobliskie łąki. Ale nie – on został tu na dłużej.OLYMPUS DIGITAL CAMERAZaczęliśmy więc się martwić, co to będzie, gdy przyjedzie Rudolf. Okazało się jednak, że pies naszych wnucząt na tyle się zestarzał, że zająca nie poczuł i nie zaczął go ganiać po terenie.

Zresztą ten kawał ziemi (kawałek różnorodnego lasu: sosny, brzozy, modrzewie, buki oraz dzikie, wysokie ostre trawy), mimo że ogrodzony drewnianym płotem, ma liczne szpary, przez które zajączek mógłby uciec, a Rudolf się nie zmieści. Tymczasem więc mieszkają razem, nie wchodząc sobie w drogę. A my obserwujemy tę koegzystencję. I dzielimy się bez żalu grzybami z szarakiem. Te przez niego nadgryzione zostawiamy, a zbieramy tylko te, których on jeszcze nie naruszył.OLYMPUS DIGITAL CAMERAZbliża się jesień, więc i na łąkach, i na polach coraz ciszej. Część ptaków już odleciała. Czekamy jeszcze na masowy przelot gęsi, które gdzieś tam znad Biebrzy będą tędy wędrować na południowe zimowiska.

Na szczęście żaby nie odlatują, więc natykam się na nie na mokrych łąkach (zwłaszcza w pobliżu rowów melioracyjnych) oraz tuż obok werandy. Pod werandą bowiem jest cieniście i wilgotno, a żaby to lubią. Czasem któraś zabłądzi i wskoczy na werandę. Sygnalizuje to krzyk Basi. Wówczas to muszę przerażoną żabę złapać i wynieść na zewnątrz. I wtedy to właśnie miewam okazję do pocałunków. Wstrzymuję się jednak, bo cóż bym zrobił, gdyby legenda o księżniczce okazała się prawdziwa? Ale lubię sobie pomyśleć, że zawsze mamy taką możliwość – żaba i ja.

Życie bez legend i śmiesznych historyjek byłoby znacznie nudniejsze. I chyba nie ma sensu ogołacać go z tego, przekładając wszystko na równania, całki oraz różniczki. Cieszę się przy tym, że nie tylko ja tak myślę. Może więc i szarak sypiający pod sosnami nie jest zwykłym zającem? Mam nadzieję, że w zimie będę widział ślady jego kicania po śniegu wokół domu lub sauny. I nie zdziwię się, gdy zobaczę, że ślady są coraz większe, aż w końcu zamienią się w tropy tygrysie!

Tymczasem  obaj zajadamy się wspólnymi grzybami. Obaj lubimy najbardziej surowe prawdziwki. On z piaskiem i igliwiem, a ja z oliwą, sokiem z cytryny i płatkami parmezanu. Och, jakie smaczne jest borowikowe carpaccio!

Fot. P. Adamczewski