Lato, lato wszędzie. Z wyjątkiem naszego miejsca na ziemi

Piszę te słowa na werandzie, która zamknięta jest szczelnie, by zimne i wilgotne powietrze nie miało tu dostępu. Siedzę przy komputerze ubrany w grube dżinsy, długie skarpetki, podkoszulek, koszulę z długimi rękawami i obcisłą kurteczkę z polaru. Jest mi ciepło.

Co jakiś czas jednak muszę wychynąć z tego miłego miejsca, a to zajrzeć do piekarnika w tzw. letniej kuchni, a to wyskoczyć do zielnika po świeżą sałatę (ta nasza duma rozrasta się wspaniale i smakuje z winegretem, majonezem czy tylko z samą cytryną). Wtedy przeżywam katusze, bo zimne podmuchy wiatru przywodzą na myśl głęboką jesień, a nie pierwsze dni lata.

Z zazdrością oglądam też wieczorami mapy pogody pokazywane w moich ulubionych (i prawdę mówiąc jedynych systematycznie oglądanych) programach telewizyjnych, czyli prognozach meteo. W Hiszpanii – tak nam bliskiej od roku – wspaniałe gorące lato. Podobnie we Francji i Italii. Nawet w Austrii odczuwają upalne afrykańskie podmuchy. Tymczasem u nas…

Pamiętam jednak o tym, że takie lata powtarzają się między Odrą a Bugiem dość systematycznie. Ale kolejne bywają wspaniałe. Trzeba więc tylko spokojnie przeczekać tę zimę w czerwcu, lipcu i sierpniu. A można sobie to uprzyjemnić smakowitymi potrawami, w dodatku rozgrzewającymi.

Na początek zupa.

Zupa z bryndzą i boczkiem
20 dag bryndzy, 10 dag boczku, 3 ząbki czosnku, 1 cebula, 1 l maślanki, po jednej łyżce mąki i śmietany, 2 kromki żytniego chleba, sól
1. Czosnek po obraniu rozetrzeć z solą. Cebulę drobno posiekać. Wrzucić pół litra wrzątku. Gotować pod pokrywką 10 minut.
2. Rozprowadzić mąkę ze śmietaną, tak by nie było grudek. Dodać odrobinę przestudzonego wrzątku, zamieszać i wlać do garnka z gotującą się cebulą. Zagotować i zdjąć z kuchenki.
3. Maślankę dokładnie zmiksować z bryndzą. Dodać do garnka z ostudzonym wywarem cebulowo-czosnkowym. Podgrzać, uważając, by nie wrzało ze względu na maślankę, która się wtedy zwarzy. Posolić do smaku.
4. Pokroić chleb w kostkę i podsmażyć na maśle na rumiano. Boczek pokrojony w kostkę wrzucić na patelnię i zrobić skwarki.
5. Podawać zupę, wrzucając na talerze grzanki i skwarki.

Teraz, gdy jest już nam ciepło, możemy spokojnie znosić kaprysy aury. Nawet chłodny wiatr i rzęsisty deszcz. Dżdżu krople padają i tłuką w me okno – te słowa Leopolda Staffa udowadniają, jak wstrętną pogodę można zamienić w piękną poezję.