Nasz klient, nasz pan
Zgodnie z tą maksymą spełniam prośbę Krzycha i podrzucam kilka przepisów na topinambur.
Dla rozweselenia zaś czytającej publiczności zamieszczam zdjęcie kolejnego pokolenia „moich” wiewióreczek, które mieszkają pod dachem w drewutni i dokarmiają się w ptasiej stołówce. Uwielbiają oczywiście orzechy, pestki, suchary i… truskawki. Na szczęście dla mnie gardzą topinamburem.
Topinambur panierowany50 dag bulw topinamburu, 1 jajko, 4 łyżki mąki, 6 łyżek bułki tartej, klarowane masło do smażenia
1. Bulwy wyszorować, gotować osolonym wrzątku ok. 7 minut, by były lekko twarde.
2. Ostudzić, obrać ze skórki; jeśli są spore, przeciąć wzdłuż na pół.
3. Na osobnych talerzykach umieścić mąkę, roztrzepane jajko, bułkę tartą. Po kolei obtaczać w tym bulwy, panierując je dokładnie.
4. Smażyć na patelni z rozgrzanym masłem, aż będą rumiane ze wszystkich stron.
Topinambur pieczony z cheddarem
50 dag bulw topinamburu, 3/4 szklanki śmietanki kremówki, 1 ząbek czosnku, gałka muszkatołowa, sól, pieprz, 10 dag startego cheddara
1. Topinambur obrać, pokroić w cienkie plasterki.
2. W misce wymieszać plasterki ze śmietanką, gałką muszkatołową, solą i pieprzem.
3. Dno naczynia żaroodpornego wysmarować rozciętym ząbkiem czosnku. Rozłożyć topinambur, by mniej więcej leżał płasko, tworząc placek. Przykryty folią aluminiową wstawić do piekarnika rozgrzanego do 180 st. C.
4. Po 30 minutach odkryć, sprawdzić, czy są plasterki miękkie, posypać startym serem i ponownie zapiec.
Topinambur smażony z pestkami i kalafiorem
50 dag bulw topinamburu, 1/4 główki kalafiora podzielona na różyczki, 3 łyżki łuskanych pestek słonecznika, 3 łyżki oleju słonecznikowego, posiekana natka pietruszki, tymianek sól, pieprz
1. Topinambur wyszorować, pokroić w poprzek na jednocentymetrowe plasterki.
2. Na dużej patelni rozgrzać olej, wrzucić topinambur, kalafior, pestki słonecznika, dodać sól, pieprz oraz tymianek i smażyć powoli, aż warzywa zmiękną i się zrumienią. Cały czas mieszać.
3. Pod koniec smażenia wymieszać z natką pietruszki i podawać.
Topinambur z okruchami chleba
250 ml tłustej śmietany, sok z 1 cytryny, 2 ząbki czosnku, garść świeżego tymianku, 2-3 łyżki startego parmezanu, 2 bulwy topinamburu, 3 kromki czerstwego chleba, sól i świeżo zmielony czarny pieprz, oliwa z oliwek
1. Rozgrzać piekarnik do 230 stopni C.
2. Do miski wlać śmietanę, dodać sok z cytryny, drobno posiekany czosnek, połowę tymianku i większą część parmezanu, doprawić do smaku solą i świeżo zmielonym czarnym pieprzem.
3. Rozcieńczyć 6-8 łyżkami wody i dorzucić pokrojony w cienkie paski topinambur.
4. Wszystko wymieszać i przełożyć do żaroodpornego naczynia. Przykryć aluminiową folią i piec przez 35 minut.
5. Okruchy chleba wymieszać z resztą tymianku, solą, pieprzem i odrobiną oliwy z oliwek. Wyjąć topinambur z piekarnika, odkryć i posypać z wierzchu resztą parmezanu oraz wcześniej przygotowanymi okruchami chleba.
6. Zapiekać jeszcze przez kwadrans, aż wierzch stanie się rumiany.
Komentarze
😯 😯 😯 🙄 🙄 🙄 😆 😆 😆
A to ci siupryza! Wpis Pana Gospodarzowy w niedzielę! Z piękną wiewiórką na dodatek! jak miło 🙂
Przepisy, mam nadzieję, nie tylko dla Krzycha 😉
Pepegorze, jesteś tam? Ściskamy Cię z Jagodowym imieninowo bardzo serdecznie. Winszując wszystkiego najlepszego 😆
Wiedeńczykowi, jeżeli ma imieniny, a jeżeli nawet nie ma, to również, najlepszego 😆
Wszystkim Piotrom i Pawłom niech się darzy 😆
Dzien dobry,
Panie Piotrze, dziekuję. I za przepisy i za dedykację, podzielę się ze wszystkimi 😉
Do tej pory znałem tylko nadziemna częsc roslinki, rosła w znajomych ogrodach.
Dam jej szansę również na talerzu.
Blogowym Piotrom i Pawłom radosnych i zdrowych dni 🙂
Pepe, Paolo, Peter spod Eigeru i ilu jest jeszcze Panów o wdzięcznych imionach P/P yzcę wszystkiego dobrego, słonecznej pogody ducha i rozlicznych smaków żywota – toast wieczorkiem spełnię z przyjemnością.
Wróciłam już do normalnego trybu życia. Przyjęcie bardzo udane, chociaż zaczęło się od lekkiego grzytu, bo jedno z małżeństw po drodze zdążyło się posprzeczać, potem im przeszło. Kulinarnie niewątpliwie odniosłyśmy sukces. z wyjątkiem moich mini – kanapeczek i jednej sałatki – czyli potraw, w skład których wchodziły oliwki. Okazało się, że nie są lubiane. Mięsa i pozostałe potrawy były kilkakrotnie dobierane, więc ewidentnie smakowały. Wszystko pomyte, pochowane, mieszkanie ogarnięte – nie ma śladu po imprezie. Dzisiaj nie gotuję obiadu, zjemy wzgardzoną sałatkę z rukoli, serów, oliwek i pomidorów.
Przy maszynie leży otwarta książka Jadwigi Staniszkis „O władzy i bezsilności”. Wszyscy tu, na blogu wiedzą, że autorka nie jest moją ulubienicą, a nawet mówiąc wprost, nie darzę jej ciepłymi uczuciami. Skąd więc lektura?. A przytask – książki krążą między ludźmiała ją do domu Młodsza. Zabrała ze stolika w holu swojego liceum, na której ludzie zostawiają niechciane książki i już kilka razy przyniosła stamtąd modne czytadła i wyniosła z domu inne. Świetny zwyczaj, a książki krążą między czytelnikami. Przyniosła jedyną, którą ktoś położył w dniu zakończenia szkoły „Mama, masz; wiem, że nie chcesz, ale ona taka samotna tam leżała”. Jest to jakiś argument – więc czytam po kawałku.
Errata – coś tam przestawiło mi się w tekście, ale chyba sens da się odczytać? Przepraszam.
Piotrom i Pawłom – wszystkiego najlepszego: https://www.youtube.com/watch?v=j7dscDVCwe0 🙂
Trzeba rozruszać pogodę (znowu się zachmurzyło i wieje): https://www.youtube.com/watch?v=PPfCLzpFCwM 😀
Krową nie jestem ( no może czasem starym upartym osłem…) a mogłem popróbować napoju z trawy. Przez przypadek trafiłem na pokaz i degustację połączoną z werbunkiem firmy sprzedajacej cudowny preparat z trawy jęczmienia. Wytrzymałem godzinę.
61 % skuteczności w walce z rakiem i zapobieganie prawie wszystkim chorobom i dolegliwością. Kolejny raz ktoś przekonuje mnie , że jesteśmy tym co jemy.
Piekna fotografia z wiewiorka 🙂
u mnie w ogrodzie az dwie wiewiorki, biedne ptaszeta ganiaja je a zwlaszcza sroki.
Jedna z nich probowala dogryzc sie do jednej z ptasich budek, bowiem pozostale maja otwory metalowe.
Deszczowo, 15 C, typowe nordyckie lato. Niebawem wyjezdzam z dziecmi do USA na cztery tygodnie (Long Island, Pittsburg)
Misiu, zobacz na tę wdzięczną wiewiórkę Gospodarza – co Ci szkodzi zaryczeć czasem? Raka i „prawie wszystkie choroby” daruj tym, co muszą na tym zarobić.
Ozzy – udanej wycieczki po ziemiach Wuja Sama
Szkoda, że zarabiają na chorych na raka i ich rodzinach, którzy wierzą w takie rzeczy.
@Pyro,
dziekuje i pozdrawiam z prawie….deszczowego, zachodniego wybrzeza Szwecji
DużeM – oni nie płacą za lek; płacą za nadzieję. Pamiętamy o kolejkach do prof.Tołpy po odrobinę jego preparatu. Mój bratanek zrujnował pół rodziny na zakup austriackich preparatów z solami złota na leczenie swojej żony chorej na chłoniaka. Wiedział, że sole złota są w pewnym stężeniu wręcz toksyczne i że odkładają się w organizmie. To nie polega na braku wiedzy tylko na irracjonalności. Ludzie szukają środka cudownego. Może być talizman albo werset Koranu albo cokolwiek innego. Widać taka jest potrzeba tych ludzi.
@Pyro
masz racje; znam dobrze te historie z zycia mego przyjaciela, swietnego matematyka i programisty z Rosji, ktory wyemigrowal do Szwecji, zreszta pierwsze miesiace mieszkal u mnie. Absolwent fak. mat. z uniw. w Charkowie, po dziesieciu latach pobytu i szybkiej karierze zachorowal na raka…mial lat 34. Czegoz biedny bp Pasza (Pawel) nie chwytal sie: jacys meksykanscy lekarze, pszczoly, lekarka moskiewska od Jelcyna, tak, po preparat ze zlotem. Pozyl jeszcze rok. Pochowany na tutejszym cmantarzu zydowskim nieopodal swego ojca, ktory przezyl syna jeszcze rok.
Wszystkiego najlepszego i najlepsiejszego Piotrom i Pawłom, szczególnie tym naszym blogowym, ale wszystkim nieznanym też 🙂
Toast o stosownej porze, za 3 godziny wybywamy do znajomych Polaków na grilla.
Pogoda cesarska, jak mawiał Pan Lulek.
Duże M,
ja bym powiedziała, że to jest nieludzkie.
Rak jest paskudną, wredną chorobą i nigdy nie wiadomo, kogo zaatakuje, możesz żyć zgodnie ze wszystkimi przykazaniami żywieniowymi i styl życia mieć jak najbardziej „według przepisu”, i często nie da rady, znam to z kręgu moich bliskich i przyjaciół.
Hochsztaplerzy to wykorzystują.
Pyro,
To jest znakomity zwyczaj książkowy. Ja chyba mój zbiór zostawię tutejszej bibliotece w spadku – nie jest to szalony pomysł, bo w Kingston i okolicach mieszka sporo Polaków (kilka tysięcy), a książek polskich jest malutko. Przyznam się, że dawno tam nie zaglądałam – książki są z darowizn, biblioteka nie zakupuje dla grup etnicznych książek, o to dbają emigranci.
Alicjo, właśnie o to chodzi. Ostatnio poznałam rodzinę pani, która jak się okazało leczyła raka u znachorki ziołami, nie u lekarza. Jest teraz już w stanie nie do leczenia, a początkowo wcale nie było źle. A, i rodzinie nic nie powiedziała. Nie jest to dla mnie szukanie nadziei, tylko wykorzystywanie chorych ludzi.
Ahoj Pepe! Zdrowotności życzymy! Z dobrym rumem Cię pozdrawiam!
PaOLOre! Krulu Złoty! Serdeczności! Pamiętasz jak byliśmy u Pana Lulka? Ania narządziła wtedy jakieś genialne kuraki. Jakbyś przepis podrzucił…
Pozdrawiamy Ciebie i Jana na wysokościach!
Pepegorze,
najlepsze życzenia imieninowe – dużo zdrowia i pozytywnych emocji sportowych. Mam nadzieję, że niemieccy piłkarze nie zwiodą. Nie kibicuję, ale mocno im sprzyjam właśnie ze względu na Ciebie. Dopiero wczoraj u mnie w domu oglądany był pierwszy mecz Brazylii i Chile.
Chory śmiertelnie człowiek dałby wszystko za to, aby być zdrowym. A zdrowy chciałby coś robić, aby utrzymać zdrowie. I stąd popularność różnych preparatów. Jednemu pomogą, innemu nie. Pytałam jakiś czas temu lekarza, co sądzi o biovitalu i tym podobnych. Stwierdził, że nie warto wydawać na nie pieniędzy, lepszy skutek osiągnie się odpowiednią dietą. A trawa jęczmienna na pewno zawiera bardzo dużo cennych mikroelementów. Zaszkodzić może alergikom, inni mogą potraktować ją jako swoiste urozmaicenie diety, nie oczekując żadnych cudów.
Spotkałam wczoraj moją dawną sąsiadkę. Okazało się, że 4 lata temu wycięto jej guz z jednego płuca. I ona, i jej domownicy to zamiłowani palacze. Sprawy medyczne potoczyły się błyskawicznie. Pani chwaliła bardzo personel Akademii Medycznej, opiekę i warunki tam panujące. Obyło się bez żadnych cudownych środków. W tym wypadku zadziałało szybkie działanie specjalistów. Sąsiadka oczywiście już nie pali; mówiła, że już około pół roku przed rozpoznaniem choroby odrzucało ją od papierosów. Nie śmiałam zapytać, czy jej domownicy też rzucili palenie.
Ślicznie dziękuję za życzenia imieninowe.
Tym Pawłom i Piotrom którzy też dziś obchodzą życzę z mojej strony wszystkiego najlepszego!
Pepe! Piękny futbol! Hol – Mex.
Rzucenie palenia to nie jest taka prosta sprawa – kto palił, pali, próbował rzucać, ten wie. Ja rzucałam dobrych kilka lat, a byłam nałogowcem, paczka dziennie lub więcej.
22 lata bez dymku w płucach 🙂
Najlepiej nie zaczynać, wiem…
Lecę na polsko-polską imprezę 🙂
Dal Solenizantów słoneczne uściski,a najserdeczniej pozdrawiam Pepegora,bo znam człeka osobiście i darzę wielką sympatią 🙂
Ostatnio podróżujemy blogowo od Portugalii,poprzez Włochy do Rumunii.Ja pozwolę sobie zaprosić Was na północny-zachód Europy.Przy okazji publikowania zdjęć z naszego wędkarsko-towarzyskiego pobytu na wyspie Yeu pokazałam też trochę zdjęć z parady kwiatowej zrobionych przez paryskiego Sławka.Tym razem wrzuciłam pod koniec relacji mały fotoreportaż z tego święta,pstrykniętych naszym skromnym aparatem.
Z opóźnieniem odpowiadam też Krystynie-tak jedliśmy również belony,ale muszę powiedzieć,że przyznałam im mało zaszczytne,ostatnie miejsce na naszej atlantyckiej liście:
https://plus.google.com/photos/104147222229171236311/albums/6030384108263013681
Witajcie z Grenady,
Doleciałam cało, nawet dogadałam się z hiszpańskim taksówkarzem (nie znając hiszpańskiego), wylądowałam w przyzwoitym hotelu koło pracy, tylko mój bagaż został we Frankfurcie 🙁 . Gdzie jest ten niemiecki ordnung, no gdzie?!
Wszystkim Piotrom i Pawłom ślę serdeczności 🙂
Pepegorowi, Paolore, Piotrom i Pawłom – wszystkiego najlepszego
Po pięknym meczu, sędzia dał wygrać Holendrom. Pepe, Twoja opinia?
Obejrzałam z przyjemnością Twoje zdjęcia Danuśko, te miasteczka na nich są dla mnie tak podobne do angielskich, ogromnie mi się podobają. Może uda mi się kiedyś zajrzeć też na północ Francji…
Pepegorze, wszystkiego najlepszego z okazji imienin 🙂
Wszystkim Pawłom i Piotrom najlepsze życzenia 🙂
Belony, o ktore pytala Krystyna, jada sie nad moim morzem co roku w maju gdzie przyplywaja w duzych ilosciach. Sa bardzo smaczne, maja zielone osci, co bardzo ulatwia ich jedzenie.
Danuśko, Evo 47 – dziękuję za opinie o belonie, ale niezbyt mi pomogłyście, bo Eva chwali, Danuśka nie zachwyca się. Pozostaje mi kupić rybę na hali rybnej i samej ocenić. Zielone ości to coś oryginalnego.
Piotrom i Pawłom smacznego życia 🙂 Wasze zdrowie, Panowie 🙂
U mnie też aniołki płaczą. Jakieś takie rozmamłane to lato, ale zieleń piękna.
Czytam p.Staniszkis a niełatwo się czyta, bo p. profesor tworzy własny aparat pojęciowy, a ja za mało jej tekstów czytałam, aby swobodnie się w tej materii poruszać.
Książka musiała służyć komuś, kto się z niej uczył, bo zdania definicyjne podkreślone są ołówkiem. Obszerny częściowo autobiograficzny wstęp zawiera zabawne (przepraszam – dla mnie i tylko dla mnie) tłumaczenie własnych kompetencji: otóż p. J.K. twierdzi, że jako osoba autystyczna nie ma zdolności empatycznych, pozbawiona jest inteligencji emocjonalnej i dlatego „ogląda” politykę z innej perspektywy niż pozostali politolodzy ii socjologowie – nie lubi, nie rozumie, lepiej (bezstronniej) widzi i ocenia. Hmmmmm…. Dzisiaj, na wp.pl po raz kolejny strzela doD.Tuska – z kolubryny.
Danuśka – dzięki za uśmiechniętą twarz Bretanii.
Pamiętam,jak wiele lat temu Osobisty Wędkarz przywiózł do domu belony złowione w Bałtyku.To były czasy,kiedy w Warszawie ciężko było kupić świeże,morskie ryby zatem belony jedliśmy z radością i ze smakiem.Natomiast teraz,podczas naszych atlantyckich wakacji Sławek rozpuścił nas niemiłosiernie,bo mieliśmy świeżo złowione ryby w dowolnych ilościach i do wyboru i do koloru 🙂 Miałam zatem zupełnie inną skalę odniesienia.
Małgosiu-cieszę się 🙂 Oby się udało !
Pyro 😀
Na temat ryb – czy ktokolwiek z z Was przyrządzał kiedyś węgorzycę? To było największe moje rozczarowanie. I smażona i gotowana i marynowana, rybki wąskie i długie były twarde, jak z rzemienia. Może coś źle zrobiłam?
Dobry wieczor,
Pepegorze, Paolore, najlepszego!
Oranje, oranje :)!
Tak Jolly. Pomarańczowi wygrali. ale pomógł w końcówce sędzia.
Teraz Grecja – Kostaryka.
Mrs. Rogers ahoj! Odsas ogląda?
Pepe ,wszystkiego najlepszego ode mnie i od Leszka
Solenizantom wszystkiego najlepszego!
Danuśko, dzięki za wycieczkę, urokliwe miejsca, pyszności na talerzach. Znane mi ciasteczka bretońskie w charakterystycznych pudełeczkach, specjalne naczynia do picia cydru, no i te naleśniki gryczane, mniam 🙂
Sezon przetworów z truskawek uważam za zamknięty…
https://picasaweb.google.com/117058604526315789327/FabrykaPracuje?authkey=Gv1sRgCNDsuIWhsrPR6AE#slideshow/6030447842771181874
Cichalu,
Szczescia troche tez trzeba miec. Holandie lubie od czasow van Bastena.
Odsas zostal wyslany do lozka – jutro szkola – i poszedl, zlorzeczac pod nosem na wyrodna matke :).
Nie wiem czy zwróciliście uwagę w papierowej „Polityce” na artykuł o projektowaniu domów jednorodzinnych. Uśmiałam się do wdzięcznego chichotu włącznie przy opowieści, jak to inwestor zażyczył sobie dodatkowego pokoju na laptop (9 m. kw). Pracuje Pan w domu? Pyta architekt – nie. Pokój potrzebny żeby on tam stał. Teraz leży w salonie i żona jest zła, na te wszystkie kable.
—————————-
Przyznajcie, że zapotrzebowanie laptopa na święty spokój od żony jego właściciela, jest metrażowo dosyć wysokie.
Misiu – przecież Ty tego nie zjesz; nie ma siły.
A kto powiedział , że ja to zjem? Ostatnie osiemnaście słoiczków zrobiłem na export 🙂
Export wewnętrzy został już dokonany….
O lodach waniliowych co je dzisiaj polewałem zawartością jednego ze słoiczków pisał nie będę. Dobre było. Mówią, że chcą jeszcze. Mam powiedzieć , że wyszło i nie wróci?
Na chciwka bym wyszedł, a tego bym nie zniósł. Obelga, której nie sposób wytrzymać.
Po kolei.
Raz jeszcze dziękuję za kolejne życzenia, a już zwłaszcza Danusi, co mnie tak wyniosła, ż… Danusiu, już chociażby z tego powodu będę na Błotach, aby móc Cię uścisnąc i…?!
Ryby, belona. Krystyno, najlepiej kupić i usmażyc w patelni na „dyżurnych” tylko i wyrobić sobie zdanie. Zawsze tak zaczynam z nową rybą. A – że na wyspie Yeu belona nie ma wielkiego może wzięcia to akurat tak wytłumaczalne, że Sławek nie pozwoli na taką półkę. Kto miał szczęście jak ja wie, jak niewiele jest dni, aby się przepróbować przez tamtejsze możliwości.
Cichalu, ta piłka. Wyznam, że obserwując spotkania mnie nie szczególnie dotyczące jestem z reguły za słabszymi. We wczorajszym meczu jednak Brazylii z Urugwajem jednak, gdzie piłkarski „bogacz”, Brazylia, (gra o nie mniej niż o 6 tytuł) przy strzelaniu jedenastek była na skraju wyeliminowania – już 1/8 rozgrywek – drzeliśmy oboje, aby ci biedni Brazylijczycy mieli jeszcze trochę więcej z tego, za co wybulili tyle milliardow. Warto tu przeczytać blog Domosławskiego „Czerwona kartka dla FIFA”.
A ja, na imieniny życzę sobie, żeby każdy raz wygrał, ale żeby na koniec drużyna Jogi Loewa została mistrzem świata!
Pepe – jesteś przemiłym fantastą. Życzę Ci imieninowo spełnienia marzeń. Śpij dobrze.
Danuska juz pewnie nie przeczyta, ale musze koniecznie podziekowac za wrazenia z Bretanii. Danusko 🙂 Super-turbo!
Pyro, wszystko zależy, czy się przy laptopie pracuje. Ja mam osobny malutki pokoik 7,5 m2, (który mój syn uparcie nazywa gabinetem, chociaż to jest bardziej biblioteka), w którym pracuję. I muszę mieć ciszę i święty spokój. Pytanie architekta było zasadne
Dziękuję Wam za miłe słowa pod adresem moich bretońskich zdjęć.
W związku z powyższym rozpoczynam tydzień w dobrym nastroju i tegoż życzę wszystkim
Blogowiczom 😀
Pepegorze-w Żabich Błotach plan jest taki:
Osobistego Wędkarza wysyłamy na ryby i wtedy się ściskamy spokojnie i bez krępacji 😉
Wiecznie młodym Pepegorowi i PaOlOre po kucyku na głowę i torebce kamyczków lub oranżady w proszku. Alles Gute 🙂
Torlinie – nie chodziło temu panu o pokój do pracy, tylko o miejsce „postoju” laptopa. I to było absurdalne. Miejsce do pracy 9 m kw nie byłoby wcale duże (biurko, krzesło, regał na dokumenty, szafka – biblioteka podręczna. Jednak 9 m 2 po to, żeby laptop miał gdzie stać i nie denerwował połowicy, to lekka przesada. Facet wyraźnie deklarował, że w domu nie pracuje.
W Poznaniu znowu pogoda dość wczesnej wiosny, rześki wiatr, zachmurzenie, wysychające pomaleńku kałuże. Za chwilę pójdę po zakupy, bo jakoś luźno się zrobiło w lodówce – i dla Radka nie ma już skrzydełek i dla nas brakuje solidniejszego jadła. Dwa dni żyłyśmy na sałatkach, pomidorach i jajkach, a w czasie sobotniego przyjęcia zjadłyśmy tylko po parówce zapiekanej z serem w cieście, czyli pora na dokarmienie grzesznego ciała. Może zrobić wątróbki kurze? Może usmażyć filet z ryby? W każdym bądź razie to nie jest dzień na kolejny zimny bufet.
Nie wykluczone, że właściciel laptopa nie chce żeby się rzeczony nabawił klaustrofobii 😉
Na obiad wątróbki na odmianę panierowane w bułce (jajko miało dziurę i trzeba było coś z nim zrobić) do tego żólta fasolka szparagowa z bułką rumianą i masłem. Zestaw nieco zwariowany ale tak wyszło. Obrałam właśnie kilogram czarnej porzeczki i zrobię trochę dżemu. Wiele tam z kilograma nie będzie – trzy małe słoiczki ale ja niewiele potrzebuję. Z dżemów zrobię jeszcze wiśnie i mirabelki, potem, w jesieni jeszcze obowiązkowe poidło śliwkowe i już fertig.
Nie wiem gdzie się wszyscy podziali; ukradł ktoś Blogowisko? Wiem, że kibice oglądają mecze, że zaprzyjaźnione gospodarstwa ekolo, miały dzisiaj urzędową kontrolę, Misio miał mnóstwo roboty w pracowni i chyba kombinuje jak zrobić pozostałe 333 słoiczki dżemów (nie mam co wydziwiać. W ub r załapałam się na ok 10 słoików powideł, a była to powidłowa poezja). Jolinek na wakacjach z dziewczynkami, a Nisia jak pojechała w Karkonosze, tak ją pewnie Waligóra w jaskimi uwięził, bo milczy. To i ja wracam do słowa drukowanego, jak nie ma z kim pogadać. Na blog zajrzę c.a. co pół godziny.
Pyro – jest nowy wpis, z dzisiejszego dnia 🙂 O pieprzu