Koza ma piękne oczy
Znane wszystkim jest przysłowie o psie, który jest prawdziwym przyjacielem człowieka. Wcale nie chcę temu przeczyć, zwłaszcza że zawsze w moim domu mieszkał jakiś pies. Ale od dłuższego czasu jestem przekonany, że równie prawdziwe byłoby przysłowie, w którym psa zastąpiłaby koza.
Tak, koza na pewno jest prawdziwą przyjaciółką człowieka. Poi go, karmi, pomaga w pracy na roli. I do tego jest niezwykle urodziwa. Zwłaszcza oczy ma piękne.
O tym, że koza poi swego właściciela, nie trzeba nikogo przekonywać. Kozie mleko jest zdrowe i smaczne. Karmi też – kozie sery są przysmakiem znanym w wielu krajach świata. A zdanie o pomocy w pracach rolniczych też nie jest przesadzone. W gajach oliwnych, w lasach dębów korkowych, a także w winnicach bardzo często wykorzystuje się kozy jako czyścicielki. Zjadają one bowiem wiele chwastów zaśmiecających te plantacje. Kozy bowiem nie są wybredne i zadowalają się często tymi roślinami, na które inne zwierzęta nawet by nie spojrzały.
A jeśli do tego dodać historyjkę o tym, jak to dzięki kozom pewien etiopski pasterz przed wieloma stuleciami odkrył zalety ziaren kawy, to chyba mój poemat na cześć kóz będzie uzasadniony i zrozumiały.
Był nawet taki moment w moim wiejskim życiu, że chciałem kupić kilka kóz i hodować je, by mieć własne mleko i twarogi. Na szczęście tego nie zrobiłem, bo zrozumiałem, że jest to poważny obowiązek i odpowiedzialność, a nie zabawa mieszczucha. Ale sympatia do kóz mi nie minęła. Teraz najczęściej przejawia się ona w szukaniu coraz to nowych przepisów z koziego mleka i serów. Oto jeden z nich:
Suflet kozi
15 dag twarożku z koziego mleka, 2 ząbki czosnku, 4 łyżki masła, 3 łyżki mąki, 1 łyżeczka pokruszonego tymianku, 1 szklanka mleka, 4 jajka, parmezan, sól
1. Z masła, mąki i mleka zrobić sos beszamelowy – najpierw podsmażając mąkę na maśle, a potem dolać mleko i mieszać aż sos zgęstnieje i będzie gładki.
2. Do beszamelu dodać kozi twarożek, żółtka i tymianek oraz roztarty z odrobiną soli czosnek. Jeszcze chwilę trzymać na ogniu, cały czas mieszając.
3. Ubić sztywną pianę z białek z odrobiną soli. Parmezan zetrzeć i dodać delikatnie do piany.
4. Foremki do sufletów nasmarować masłem i wysypać resztą parmezanu. Ostrożnie napełnić do wysokości 3/4 masą serową i wstawić do piekarnika na 20-25 minut.
5. Gdy suflet wyrośnie i będzie złocisty, podawać. Uwaga – jest bardzo gorący.
Ale jaki smaczny!
PS
W niedzielę w podwarszawskim Izabelinie znany księgarz Czesław Apiecionek organizuje doroczne spotkanie z książkami, wydawcami i autorami. Nie ominę takiej okazji i także tam przyjadę ze swoją „Wenus”. Spotkanie odbywa się od 10 rano do 15 po południu przy ul. 3 Maja 42.
Komentarze
Kozi ser na Cyprze, uuuuuummmmm …. rozmarzyłam się ….. 😆 😉
Ciągle zbieram (i przebieram) zdjęcia z winnicy Matetic (tu powinien być nad „c” taki ptaszek, bo jest to nazwisko chorwackie, od pięciu pokoleń osiadłe w Chile).
Gospodarz pisze o kozach, a w tej winnicy rolę czyścicieli (i przy okazji naturalnie nawożą teren) pełnią… 🙂
http://bartniki.noip.me/news/IMG_4701.JPG
Panienki wyszły poza ogrodzenie i spacerują po drodze.
Kozi ser jest pyszny nie tylko na Cyprze 🙂 . Tarty, sałatki, ser kozi solo…
Koza może być przyjacielem: http://www.audiovis.nac.gov.pl/obraz/21982/d0361dcd36719633c64daf2da3eedd4e/
W Słomnikach: http://www.audiovis.nac.gov.pl/obraz/125303/d0361dcd36719633c64daf2da3eedd4e/
D-day http://www.beeldbankwo2.nl/detail_large.jsp?frskey=8300
Lubie kozie sery, ale tylko te bezwonne.
Piękne oczy i zadbany zgryz
A jednak : „… dobrze podłożona świnia jest najlepszym przyjacielem człowieka”, że zacytuję klasyka.
Mimo to: najmilszego weekendu życzę!
Ahoj przygodo !
W niedzielę niestety nie dotrzemy do Izabelina.Wszystko wskazuje na to,że najwyższej klasy międzynarodowa,polsko-francuska ekipa wędkarska 😉 będzie w tym dniu moczyć wędki
w odmętach Atlantyku.Liczę na skuteczność działań wszystkich chłopaków i na rozmaitość ryb na kolejne kolacje 😀
A porządne kozie sery zapewne też się trafią do degustacji 🙂
Danuska, gdzie jedziecie na wedkowanie ?
Pepe – kto ci świnię podłożył?Zaśpiewaj jak Kwiatkowska „przeklnę Cię i Twoje wiarołomstwo…”
Kiedy byłam dzieckiem, w całej Wielkopolsce była ogromna ilość kóz. W małych miasteczkach i na przedmieściach każdy prawie miał kozę albo i dwie i kilka kur. Na Śląsku króliki i gołębie, u nas kozy. Skończyło się to gdzieś ok lat 60-tych i matki po mleko dla dzieci zasuwały już do sklepu. Moi rodzice kury trzymali, kozy nie, bo chyba nie potrafiliby się z nią obchodzić. O kilka posesji od domu naszego był starszy pan, wdowiec i niał kozę. Przypuszczam, że w dużym stopniu ta koza żywiła go. Codziennie zużywał całe mleko z udoju, ziemniaki miał w ogrodzie, kupował tylko chleb i trochę słoniny, czy mięsa. Koza tego pana chodziła luzem i towarzyszyła mu wiernie. Był z nią jeden kłopot – była o właściciela wściekle zazdrosna. Przez płot mógł sobie pogadać i na ulicy na chwilę przystanąć na pogaduszkę. Bóg strzegł jeżeli ktoś podawał p. Wiciowi rękę, a jeszcze gorzej, gdy Wiciu chciał dzieciaka jakiego pogłaskać (lubił dzieci) Mućka natychmiast pochylała łeb i startowała do intruza. Nie godziła się też na odwiedzających. Kiedy dzwoniło się do furtki, Wicio zapowiadał nieodmiennie : Ady kwila! Kozę ino uwiążę. Inaczej gość mógł otrzymać potężny cios rogami w siedzenie.
Sprostowanie :pan Wiciu nie wiązał kozy, tylko cygę. Używał wyłącznie slowa cyga jako nazwy gatunkowej. W pierwszej chwili zapomniałam o tym, bo w naszym domu nigdy takiego słowa żeśmy nie używali.
Kozi ser mnie też smakuje tylko w wersji bezzapachowej np. grillowany w sałatce. Charakterystyczny zapach zupełnie mi nie odpowiada.
Jeszcze dwa lata temu kilka kóz mieszkało na wolnej działce niedaleko mojego domu. Lubiłam na nie patrzeć, kiedy szłam do sklepu. Kozy widywałam też w sąsiedniej miejscowości. Teraz niestety nie widuję tych sympatycznych zwierzaków.
Pyro,
” Przeklnę cię ” to piosenka wykonywana po raz pierwszy przez Barbarę Krafftównę i Bohdana Łazukę /uwielbiam ten duet/; potem śpiewała ją też Agnieszka Kotulanka i wielu innych, ale Irena Kwiatkowska chyba nie.
Krystyno = pewno masz rację. Mnie się jakoś skojarzyło z Kwiatkowską i Czechowiczem w jakimś mundurze. Nie, z pewnością masz rację – Kraftówna. A piosneczka śliczna i zabawna.
Pyro! Niegdysiejszy inserat śląski:
„Skruś wyjazdu do enerfiu, przedom bedna fedra i cyga mleczno”
Cichalu – jeszcze na twardym gruncie?
Inseraty poznańskie po I wojnie bawiły całą Polskę „Przedom pupkę od dziouszki co jest 6 lat staro”.
Jeszcze na twardym, niestety. Bitwa o uszy! Zamawiam, próbuje, odsyłam i tak w koło Macieju. Niektóre aparaty są powyżej tysiąca! Najśmieszniejsze, że stosunkowo najlepiej pracuje chińskie badziewie za $9.90…
Piotrze. Momentalne skojarzenie „Koza ma piękne oczy
Pyro:
http://www.youtube.com/watch?v=-9Fq966bmGg
Przy okazji tematu – kozy kozami, ale nie zapominajmy też o Koziołku Matołku ze sławnego miasta Pacanów 🙂
http://www.wiersze.annet.pl/w,,8555
Wspomnienie. Zaraz po „wyzwoleniu” przez sowiety, przyszedł do nas ruski sołdat z kozą na sprzedaż. Moja Mama, zachwycona, że dzieci będą miały zdrowe, kozie mleko, zapłaciła wodą kolońską (do picia!) i wpuściła do ogrodu (kozę nie sołdata)
Niestety, szczęście trwało krótko. Po paru godzinach przyszła włascicielka mieszkająca parę willi dalej (Oś. Oficerskie, Kraków) i odebrała kozę. „Wyzwoliciel” ukradł, jak to w zwyczaju krasnej armii bywało.
Cichalu, sa tez aparaty i w okolicach pieciu tysiecy dolarow, znakomite, najnowszej generacji. To sa dla osob, ktorych utrata sluchu polega nie tyle na „glosno-cicho”, ale na niewyraznosci dzwiekow, na ich zamazywaniu sie. Te utrate najdrudniej jest korygowac z pomoca aparatu. W cene wschodzi takze, jesli dobrze rozumiem, ubezpieczenie od zgubienia sluchawki (nadepniecia, zlamania etc) , indywidualnie dopasowanych do ucha, wlasciwie niewidocznych. .
Zgadzam się znów z Kotem w sprawie aparatu. Moja babcia miała dość drogi uważam za ok 10 tys. zł. aparat, którego użyła parę razy ( mniej niż 5) i odłożyła na półkę. Stwierdziła, że ją denerwuje sposób słyszenia dźwięków i koniec. To nie ona miała problem tylko my 🙂 Tak że Cichalu wybieraj dobrze, długo i zastanawiaj się pięć razy. Szkoda, że pogardziłam tymi chińskimi 🙂
Te bardzo drogie aparaty eliminuja background noise, z ktorym wielu niedoslyszacych ma problemy i ktory jest bardzo irytujacy. One sa kierunkowe, wystarczy odwrocic glowe w strone mowiacego (tv, sceny etc) i juz nie wdzieraja sie do uszu zadne inne dzwieki.
Obiad
Drogie Panie! Ja już się stałem ekspertem! Od czterech miesięcy wertuję wiadomości na ten temat. Conajmniej godzinę dziennie na to poświęcam. To już jest obsesyjne. Ewa ma teraz problem taki, jaki miała Duże N z babcią. Stałem się nie do zniesienia Walczę z tym, ale nie wyrabiam, tak jak aparaty z moim niedosłuchem. U jednego audiologa miałem już 7 wizyt! Próbowałem też takich za $5,200.00. (po obniżce z 7 tys,) Psinco! Każdy ma jakąś wadę. Dzisiaj mam dostać jakieś nowe, a już na wszelaki słuczaj zamówiłem następne. Za chwilę będę potrzebował nie audiologa, tylko psychologa!
Tylko Ewa bidna…
Z czasem sie wyboierze taki, ktory jest dobry. Stara perzechodzila to wszystko ze swoja Mama i teraz juz jest OK.
Pewnie, ze w;lasne uszy lepsze.
Cichalu, nam pan mówił, że niestety ale trzeba się przyzwyczaić trochę i chwilę to potrwa.
Placek jak zwykle a`propos najbardziej z nas. 🙂
Cóż Pyro, zacytowałem tylko klasyka, Mrożka, a to z monologu Edwarda Dziewońskiego, i z dawna temu, bo jeszcze z czasów „Podwieczorku przy mikrofonie”.
Dziewoński wtedy zaczynał m.w tak: „Wezwał nas Prezes parę dni temu…”. I kończyło się to m.w tak: ” Zostaliśmy ukarani! Bo z bronią w ręku nie sięga się po ideały!”.
Jeżeli mi Pyro coś przeleciało po wątrobie, to, jak tutejsi mówią, leży to zupełnie poza blogiem.
Kozy natomiast?
Przypomnę, że deklarowałem miłość do koziego mleka tu nie jeden raz.
cdn
Cholera, z tymi przecinkami to przesadzilem chyba.
Pepegor, to?
🙂
https://www.youtube.com/watch?v=2Z-qm2mnZRg&list=RD2Z-qm2mnZRg#t=11
Pepegor! Na miłość…! I Ty się przecinkami przejmujesz? Daj pokój Waść!
Ja miałem dzisiaj poważniejszy problem. Ewa po moim kolejnym fochu, ubrała się wykwintnie. Zrobiła urodę i wybyła! A ja zostałem bez obiadu…
No i teraz zacznie się kulinarnie. Otworzyłem lodówkę a tam … pustka kosmiczna. Były jajka, pęczek dymki (taka zielona cebulka) i feta.
Szybko na masełku zrumieniłem cebulkę, potem dodałem, fetę, obficie potraktowałem cayenne, czarnym pieprzem i solą morską, aby był pretekst do użycia piwa! Na drugiej patelni uważyłem omlet, połączyłem z pierwszą patelnią i otworzyłem kolejną puszkę piwa…
Dlaczego o tym piszę? Żeby panowie w czasie cichych dni nie umarli z głodu!
A co do D-Day – alianci przyszli na koniec i zebrali śmietankę, podczas gdy wschodnie kraje Europy wykrwawiały się przez 5 lat.
p.s.Powyższe zdanie o aliantach to nie jest moje zdanie (aczkolwiek mnie przekonuje), ale zdanie wielu poważnych historyków. O jeden most za daleko, o jeden most za blisko.
Pyra mężnie wysłuchała całego koncertu w Opolu (ciągnie wilka nawet wyleniałego do lasu) co utwierdziło mnie w pojęciu o własnym odstawaniu od współczesności. Owszem, kilka piosenek mi się spodobało, np wykonanie Haliny Młynkowej zagrodzonego utworu i melodyjne disco – polo Maleńczuka na cygańską nutę. Ale…dopiero kiedy była część jubileuszowa Rynkowskiego i Cygana słuchałam tego z wielką przyjemnością. Debiutanci śpiewali Niemena, a reżyseria przewidziała aktywny udział Małgorzaty i Natalii Niemen, przy czym Natalia wykonała trzy z ostatnich piosenek Niemena,mało znanych. No, niech im będzie przy takiej okazji.
To był naprawdę wybitny kompozytor , tylko, że odstaje od współczesności jeszcze bardziej, niż stara Pyra.
Pyro,
ja go pokochałam od pierwszego …
https://www.youtube.com/watch?v=hnHz6dNxsIo
Niemen po prostu. Nie da się wcisnąć w żadną formułkę i regułkę. https://www.youtube.com/watch?v=ePNUSmH3dMI
U nas kozom zawdzieczamy nie tylko smaczne sery, ale rowniez skuteczne kontrolowanie zarosnietych terenow. Od kilku lat bardzo popularne jest wynajmowanie stada koz w celu pozbycia sie wszech-obecnych krzewow jezyn, winorosli I krzakow „scotch broom”. Kazda z tych roslin jest trudna do usuniecia dopoki na teren nie wejdzie kilkanascie koz.
W kolejnosci kozy najbardziej lubia jezyny wiec te krzaki znikaja pierwsze. Na drugie danie idzie winorosl. Na deser, niechetnie, ale ostatecznie nasze kozy zjedza „scotch broom”.
W okolicach jest duzo farm wynajmujacych kozy. Ta usluga jest szczegolnie przydatna w miejscach trudno dostepnych i stromych. Dla koz to zaden problem.
Bezpieczenstwo kozom zapewniaja lamy. Lamy skutecznie chronia kozy przed kojotami. W ten sposob kozy moga jesc, nie zaklocone atakami ze strony kojotow.
Na zdjeciach dwie lamy pilnuja grupe koz, ktore zjadaja wszystko, co rosnie na ogrodzonym terenie.
https://picasaweb.google.com/112949968625505040842/KozyILamy?authkey=Gv1sRgCNqLjf7n8JvYSQ#
Miejscowa firma ubezpieczeniowa o nazwie Pemco wykorzystala nasza tradycje wynajmowania koz do koszenia trawnikow. Z reklamy dowiadujemy sie, ze mieszkancy Northwest wynajmuja kozy, kiedy maja trudne zadanie do wykonania.
http://www.youtube.com/watch?v=w9jxa7T6WGQ
Orco,
jaką popularnością cieszą się te usługi 🙄
😉
http://wiadomosci.onet.pl/ciekawostki/hit-sieci-mezczyzna-podrozuje-na-rowerze-z-koza-na-plecach/5pxcj
Ciekawe. W Wlk. Brytanii bardzo sie zacheca zarowno rolnikow jak i miejskich wlascocieli ogrodkow aby jak najwiecej miejsca zostawiali w stanie dzikim, zarosnietym, nieruszanym. To jest bardzo dobre dla zmniejszajaceh sie populacji motyli, ptakow, gryzoni, jezykow i innej dzikiej natury coraz bardziej wypychanej ze swego naturalnego srodowiska. Na nasypy wzdluz torow linii metra nie wolno wchodzic, sa one otoczone gesta siatka po to by natura mogla sie tam zadomowic. Dzikie jerzyny, pokrzywy, trawy i krzewy wszystko to jest cenne. Oczywoscie w Ameryce jest bardzo duzo miejsca aby gatunki mogly sie uchowac. Ale na Wyspach coraz mniej, coraz tu gesciej, sam Londyn powieksza sie rocznie o 100 tysiecy nowo przyjedznych i zaczyna to byc bardzo powaznym problemem, nie tylko dla ludzi, ale i dla gatunkow przyrodniczych. . Wiec kazdy skraweczek zarosnietej nietykanej ziemi, nawet wielkosci chusteczki do nosa, jest cenny i potrzebny. Wiekszosc ludzi wydziela czesc swego zadbanego ogrodka przydomowego na ochrone zanikajacych gatunkow.
Kocie i to jest normalne ,tak trzymac.
Mamy dzisiaj piekny ,sloneczny dzien.
Temperatura do +28
Milej soboty dla ,, Bloga,,
Ogromnie sympatyczne te kózki Orci. Jednak to, co jest korzystne i wydajne w nadmorskim pasie WA, bo oszczędza i pracę i paliwo i energię, a wprowadza rozwiązania biologiczne, jest jednocześnie nieszczęściem Afryki Subsaharyjskiej i państw Maghrebu. Tam rozszerzającą się Saharę powstrzymują tylko rośliny. Pomagają także zatrzymać w glebie część skąpej wilgoci. A ludność miejscowa żyje w dużej części z pasterstwa. Stada kóz zjadają nawet krzewy cierniste. Istna kwadratura koła.
W Polsce też sięga się po wypas kontrolowany. Początkowo, po utworzeniu Narwiańskiego Parku Narodowego, ekolodzy zakazali wypasów na jego terenie. W efekcie nadbużańskie podmokłe łąki zaczęły zarastać łozą , krzewami i siewkami drzew. Ptaki traciły ostoje. Park nie miał ani ludi, ani środków na koszeie takiego obszaru. Przywrócono wypas bydła i owiec z wielką korzyścią dla środowiska. Chyba myśli się także o rozszerzeniu prawa do wypasu owiec na halach górskich.
Dzien dobry,
Kozy bardzo lubie, charakterne stworzenia, w zwiazku z tematem naszla mnie ochota na nalesniki ze szpinakiem i kozim serem, zapieczone pod beszamelem chedarowym z salatka pomidorowa. Pomidory na straganach niezle, nadadza sie.
U nas dzisiaj obiad nie gotowany – sałaty, kozi ser, pomidor, małosolne, oliwki – wszystko z winegretem czosnkowanym obficie.
Kiedy zgłodniejemy po takim obiedzie, to będą truskawki w kremie mascarpone.
Pyro, jak robisz krem mascarpone?
Małgosiu – 3 żółtka, łyżka cukru, opakowanie sera, kieliszek aromatycznego alkoholu (25 ml) – utrzeć żółtka z cukrem dodać serek, alkohol, można odrobinę wanilii. Ania daje jeszcze białka na sztywno ubite, ja nie lubię, bo piana opada z czasem i serek nabiera słonego posmaczku. Jak mam śmietanę, to wolę ze 2 łyżki kremówki i razem zmiksować.
Małgoś, zrobiłam wczoraj i wyszedł doskonały: 4 żółtka miksujesz ze 1oo g cukru pudru, dowalasz pół kilo mascarpone i dokwaszasz sokiem z cytryny. Dołożyłam esencję waniliową i szczyptę soli jak zwykle. Wszyscy się zachwycali oprócz mnie, bo ja nie słodyczkowa, ale się poświęciłam dla narodu…
PS – masz Kitchen Aida, o ile pamiętam? Robiłam wszystko płaskim mieszadłem.
Łajza!
Jolly,
kiedyś mnie naszło i wymyśliłam takie naleśniki, dzisiaj zrobię!
http://bartniki.noip.me/news/Gotuj_sie/Przepisy/00.FOTO_PRZEPISY/Nalesniki/
…i dodam do tego fetę, a co! Szpinak powinien być lekko omdlały, to znaczy zaledwie sparzony wrzątkiem.
Znowu mi się przypomniało, jak to za młodu karmiono nas okropną breją szpinakową w nieokreślonym kolorze 🙄
I co się dziwić, że znienawidziliśmy szpinak. Młode listki szpinaku dodajemy do mieszanej sałaty, a do potraw szpinak omdlały tylko.
Pyro, Nisiu – dzięki 🙂
Nisiu, czy już wiadomo kiedy ruszasz udeptywać wielką wodę? I na jakiej trasie?
Alicjo,
Twoje nalesniki to rozpusta ;), i boczek, i pieczarki :). Moje beda proste: mlody szpinak na masle z oliwa, cebula drobniutko pokrojona i zeszklona, natka pietruszki, czosnek, kozia feta, dyzurne. Zwinac jak krokiety, ulozyc w wiadomym naczyniu, zalec serowym beszamelem. Odsas sie cos krzywi, ale mowi sie trudno. A propos Odsasa, dostal wczoraj wyniki swoich testow z matematyki i angielskiego (czytanie/ pisanie) i bedac w klasie czwartej, pracuje na poziomie klasy szostej (koniec podstawowki). Zawsze mowilam: przystojny po tatusiu, rozumny po mamusi :).
Udeptywanie wielkiej wody mnie ominie w tym roku.
Zamiast – Rapa Nui, i dobrze!
Jolly – dobrze, że uprawia sport i ma inne zainteresowania ( a to by w koperniki poszedł i koniec pięknego dzieciństwa).
Pyro,
On na szczescie/ nieszczescie ma rodzicow z lekkim syndromem Piotrusia Pana :). Nawet nauka jest przez zabawe. A widok silnej grupy pod wezwaniem w przykladowo muzeum nauki jest nieoceniony ;).
Jolly,
Twoje to rozpusta! Sos beszamelowy?!
Moje skromniuśkie, z boczkiem ale nie w ilościach, zauważ, tylko żeby smaczuś był.
Nie należy zwracać uwagi na moje sądy, w sosach to ja jestem cieniutka i generalnie nie lubię zwłaszcza beszamelu, jednakowoż robię bardzo dobry sos grzybowy do gołąbków 🙂
Jagoda,
Nie znam danych statystycznych wykorzystywania koz do kontroli roslin. Od chyba 10 lat w stanie WA jest to bardzo popularna, skuteczna I nieszkodliwa dla srodowiska metoda kontrolowania roslin, ktore zaliczaja sie do grupy invasive plants. Invasive plants niszcza tereny, na ktorych normalnie powinny rosnac native plants. Wild blackberry, vine i scotch broom sa na liscie invasive plants. Zanim rozpoczeto wynajmowanie koz, jedyna znana metoda niszczenia invasive plants bylo stosowanie srodkow chemicznych. Nikt nie chce stosowac srodkow chemicznych. Reczne usuwanie invasive plants to syzyfowa praca.
Stad reklama Pemco, ze u nas kozy maja za zadanie usuwanie invasive plants.
Za chwile wyruszamy walczyc ze scotch broom. To nie jest zart. Te krzaki maja przynajmniej 20 lat. Koza na to nie da rady. Tylka piła.
Kot Mordechaj,
Przepraszam, ze moj opis korzystania z koz do kontroli roslin byl niekompletny. Powtorze to, co napisalam do Jagody na temat invasive plants.
Od chyba 10 lat w stanie WA jest to bardzo popularna, skuteczna I nieszkodliwa dla srodowiska metoda kontrolowania roslin, ktore zaliczaja sie do grupy invasive plants. Invasive plants niszcza tereny, na ktorych normalnie powinny rosnac native plants. Wild blackberry, vine I scotch broom sa na liscie invasive plants. Zanim rozpoczeto wynajmowanie koz, jedyna znana metoda niszczenia invasive plants bylo stosowanie srodkow chemicznych. Nikt nie chce stosowac srodkow chemicznych. Reczne usuwanie invasive plants to syzyfowa praca.
Stad reklama Pemco, ze u nas kozy maja za zadanie usuwanie invasive plants.
Dziekuje za zainteresowanie ochrona naturalnego srodowiska w Stanach Zjednoczonych. Nasze przepisy sa bardzo surowe, a kary za niszczenie srodowiska wysokie. Zwroc uwage na napis na plocie ogradzajacym teren, gdzie pracuja kozy I lamy. Environmental Abatement in progress.
Jednym z powodow zakazu wwozenia nasion I roslin do U.S. jest kontrola invasive plants. Duzo informacji na temat invasive plants I metod ich kontrolownaia jest na stronach Internetu. Koza wygrywa w tej dziedzinie.
Troche mnie rozbawila insynuacja, ze w ten sposob niszczymy naturalne srodowisko. To nam na pewno nie grozi. Nie chodzi o wielkosc kraju I rozmiary licznych parkow narodowych, gdzie wszystko jest pod ochrona. Pojecie ochrony srodowiska wiekszosc ma w sobie, bez wzgledu gdzie jest I gdzie mieszka.
Alicjo,
Jeden z niewielu sosow jakie robie ( poza do makaronow) jest wlasnie beszamelowo – serowy. Nalesniki zapieczone z ta rozpusta faktycznie grzechu warte :).
Mrusia spokojnie… jest weekend, jedziemy na wycieczkę 🙂
http://bartniki.noip.me/news/IMG_4487.JPG
Orca, ani przez moment nie bylo moim zamiaremm kryttykowac dbalosc o srodowisko naturalne w Ameryce. Jesli to tak jakos zabrzmialo to, sorry, nie bylo zamierzone.
Wiem doskonale jak surowe prawa obowiazuja w wielu stanach i jak prawdziwie obywatelskim spoleczenstwem sa Amerykanie, nawykli od dziecka do przestrzegania praw i dbanie o srodowisko. Nie wszystko jeszcze jest tak jakbym chcial aby bylo, ale zmienia sie z roku na rok. Osobiscie martwie sie zuzywaniem zbyt wielu surowcow i dobr naturalnych, jakby jutra nie bylo. Sam co roku przyjezdzajac do Matki mojej Starej, staczam walke z administracja condo aby zezwolila wreszczie suszyc reczniki na slonecznym balkonie, zamiast w suszarce. Albo przestala podlewac trawniki zaraz po obfitym deszzczu (bo spryskiwarki sa nastawione na automatyczne spryskiwanie no matter what).
Bardzo natomiastv popieram graniczna kontrole wwozonych produktow rolnych. W Anglii gdzie malo sie zwraca uwagi na granicy na wwzozone rosliny, juz jest inwazja jakichs wrednych biedrionek niszczacych biedronki rodzime. Obok rozlicznych inwazji wczesnhiejszych. Pisze sie o tym nieustannie w gazetach i pokazuje w programach tv.
A ja lubię tę breję, czyli rozdrobniony mrożony szpinak, może dlatego że nikt mi nie dawał tego przez całe dzieciństwo 😯 . Szybciej się robi i jakoś objętościwo łatwiej mi ocenić ile potrzeba. Ale też zależy od tego do czego ma być ten szpinak.
Kocie – bezkręgowce i pyłki i nasiona roślin podróżują sobie wygodnie transportem lotniczym, morskim i drogowym. Człowiek wcale tego nie musi przemycać. My już mamy swoje ciemne karty w przemycie gatunków inwezyjnych. Biedronki nie należą do naszych grzechów (szare wiewiórki już tak i norki amerykańskie też) a jenot przyszedł sobie piechotą sam, babka (ryba) w wodzie zęzowej statków też nas nie potrzebowała, a przez 8 lat wyżarła naszą, małą babkę w Zat.Puckiej. Ostatnio krab królewski z wód Dalekiego Wschodu kroczy wzdłuż Europy i sieje spustoszenie. Też go nikt nie przywiózł świadomie.
Kocie,
to biedronki azjatyckie, nieco mniejsze niż znane nam biedronki, pomarańczowe, a nie czerwone.
Pewnie się załapały na jakiś statek 🙄
„W Anglii gdzie malo sie zwraca uwagi na granicy na wwzozone rosliny, juz jest inwazja jakichs wrednych biedrionek niszczacych biedronki rodzime.”
Nie spodziewałam się takiej nietolerancji po Kocie 🙁
Kozy, ciąg dalszy.
Nie tylko walka z roślinami inwazyjnymi (jak dobrze jeśli skuteczna!), ale utrzymywanie całych krajobrazów kulturowych.
W Schwarzwaldzie charakterystyczne są rozległe sady wiśniowe na pochyłych pastwiskach. Tam od lat gminy mobilizują środki, nie na koniec unijne, na dopłaty za nieopłacalne już pasterstwo, aby trzymać trawę krótko. Tu u mnie, na północ, jest tzw Lüneburger Heide (Bory Lüneburskie?), gdzie Lüneburczycy warząc swoją sól, już w średniowieczu wykarczowali wszelkie lasy między Hamburgiem a Hannoverem. Ten region wabi dziś turystów pod koniec lata zakwitem wrzosów. Te wrzosowiska zdane są na objadanie przez owce (tym razem), które nie gardzą tym, co na tych piaskach i bagienkach na przemian, tak urośnie. Nie wątpię, że i kozy dawały by sobie świetnie z tym tematen radę, ale: specjalnością tamtejszej gastronomii jest Heidschnuckenrücken czyli, pieczeń z grzbietu tamtejszej owcy. Fani zapewniają, że jest nie do pomylenia z jakąkolwiek inną.
A co do wstępu i ochronie krajobrazów kulturowych wyrażę tu swoją troskę o krajobrazy kulturowe w Kraju. Z braku zwierząt na pastwiskach (wiadomo, PGR, itp), zarastają piękne krajobrazy, min. te w Kotlinie Jeleniogórskiej, która w ostatnich latach leży mi szczególnie na sercu.
A mnie się chce płakać, zwyczajnie, bez powodu.
Zivot je cudo!
Dzień dobry,
I w ogóle nie na temat…
Tak niedawno był DZień Dziecka – święto, które powinno byc obchodzone codziennie. przez cały rok…
Wiem ,że powrót do tematu sprzed tygodnia może irytować, więc niektórzy mogą to po prostu pominąć, ale to jedna z moich ulubionych piosenek.
https://www.youtube.com/watch?v=d3_-w2g1BQU&feature=player_detailpage
Kot Mordechaj,
Ciesze sie, ze zgadzamy sie na temat odpowiedzialnosci osobistej w sprawie ochrony srodowiska. Troche jestem zaskoczona, ze w UK sa tak liberalne przepisy odnosnie wwozu produktow rolnych. Mam nadzieje, ze to sie zmieni.
pepegor,
Szkoda tych wrzosow. Przypuszczam, ze u Ciebie wrzos nie jest roslina inwazyjna. Dziwi mnie, co na tym terenie robia owce.
Kozy na pewno zjadlyby wrzos. U nas kozy, ktore „pracuja” przy kontroli roslin inwazyjnych maja dokladnie wydzielony teren. Plot wokol tego terenu jest przenosny. Kozy skoncza jezyny, plot jest przeniesiony na teren winorosli (vines) nastepnie scotch broom. I tak to sie odbywa. Kozy nigdy nie chodza w publicznym miejscu bez dokladnego oznaczenia terenu przy pomocy plota. Za obecnosc koz w publicznym miejscu jest kara. I to nie kozy dostalyby kare, tylko ich wlasciciel.
Oczywiscie te kozie restrykcje nie dotycza koz gorskich. Te kozy (mountain goats) sa u siebie w domu I robia I jedza co chca.
Jagoda 9:15,
Po moim jakże krótkim pobycie w Czarnej Afryce nic nie jest w stanie mnie zdziwić, a zwłaszcza obrazki uliczne, które są tam codziennością. Filmik był przecież nakręcony w Etipoii, jednym z najbiedniejszych krajów świata.
Filmik nie rozśmieszył mnie, wręcz zmartwił, że mógł kogoś rozbawić.
No, ale to moje, dalekie od naukowego podejścia spojrzenie „prostego chłopa” jak to Alicja często nazywa samą siebie.
Nowy,
mnie widok kozy wiezionej na rowerze szczerze wzruszył 😎
Znasz mnie dostatecznie długo, żeby wiedzieć, jaki mam stosunek do biedy i nieszczęścia 🙁
Rekomendowałeś tu kiedyś zakładanie kwitnącej łąki w ogrodzie. Nie wiesz czy w gotowych nasionach takich łąk jest też firletka strzępiasta? 🙄
Bezinteresowna przyjaźń
Dzień dobry wszystkim.
Tu piękna pogoda i pierwszy dzień Zielonych Świątek, bo jutro też świątecznie i bezzarobkowo. Wybieramy się na uroczystość pierwszej komuni do polskiego kościoła, bo córeczka przyjaciół ma dziś swój wielki dzień.
Orca – no właśnie!
Ten krajobraz wytworzyli ludzie degradując przez wyrąb ziemię i tak bardzo lichą. W Polsce mówią na to: laski, piaski i karaski, bo geograficznie, to właściwie końcówka polskiej niziny. Uprawy czegokolwiek nie miały sensu, bo nic tu nie urosło w czasach bez nawozów sztucznych i sztucznego nawadniania. Pozostał tylko wypas. Rozpanoszyły się więc wrzosy tak tu charakterystyczne, że pozostałe skrawki tego ogłoszono na koniec parkiem narodowym. A że owce zamiast kóz? Cóż, owce dawały wełnę, a na mleko miało się z pewnością też jakieś kozy w stadzie.
Mówi się, że ten gatunek owiec nie gardzi i wrzosami (co by sugerowało, że inne nie lubią za bardzo), a przez tak wybiórczą dietę mięso owiec ma bardzo charakterystyczny smak.
Dzień dobry. W dni upalne wychodzę tylko wcześnie rano i po zachodzie słońca, źle znoszę wysoką temperaturę w pełnym słońcu. Wczoraj, wieczorem popełniłam poważny błąd życiowy. W transmisji z Opola czekałam na dwa punkty programu : półrecital Edyty Geppert i kabareton Piosenkarski konkurs między jednym, a drugim, potraktowałam jako cenę wejściówki. Pani Geppert była wspaniała – ciepły, duży głos (ostatnio leciutko obniżyła skalę), dobra muzyka, doskonałe teksty i dobra dykcja. Ponadto powściągliwość gestu i ruchu, dobry akompaniament – posłuchajcie, bo warto.
Piosenki konkursowe zniosłam zupełnie nieźle, było kilka dobrych wykonań, kilka dobrych głosów (p.Grzeszczak) na sztafaż przymknęłam oczy. Czekałam na kabareton, jak od wielu już lat. O, głupia, stara babo! Po co ci to było? No, po co? Igor Śmiałowski tłumaczył kiedyś studentom, w czym wspierał go A. Bardini, że dowcip , może być świński, z podtekstem seksualnym, ale nie może w najmniejszym stopniu być opisowy, bo wtedy staje się obsceniczny i urąga inteligencji słuchacza, a nie jest śmieszny. No dobra, jeden dowcip… A ponad 3 godziny programu? No, dobra – kilka udanych parodii telewizyjnych talent- show ( w roli adeptki nieodmiennie Maryla Rodowicz w repertuarze chodnikowym) i kilkanaście piosenek do słuchania. Reszta to aktualne, polskie kabarety. I po co nam to robisz dobry Boże? Za co?
Nie wiem czym myślę o tych samych jeżynach co Kot M., ale te które próbuję wyciąć z „włości” to jest coś strasznego (mimo, że malownicze). I trudno mi sobie wyobrazić, że w UK ktoś może zachęcać do puszczania tego zupełnie luzem bez kontroli. 😯 Po jednym sezonie prawie na działkę nie można było wejść. No chyba, że chodzi o pozostawienie ogólnie krzaczka pod jaka taką kontrolą.
Co do serów kozich to jakoś specjalnie nie rzucił mi się ich zapach ” w nos”. Według mnie jest dość neutralny w porównaniu choćby np. z Lazurem. Czy chodzi o konkretny gatunek koziego sera?
DużeM. Kozie mleko, a jako pochodne i kozie sery, mają bardzo specyficzny zapach. Nie wszyscy go tolerują. To bardzo indywidualna cecha. Lazur w porównaniu do np limburskiego pachnie jak perfumy, a kozie jeszcze inaczej, ale woń jest dosyć przenikliwa
Dzikie jezyny sa bardzo waznym zrodlem pozywienia dla wielu dzikich gatunkow. Tu Wiki:
Most species are important for their conservation and wildlife value in their native range. The flowers attract nectar-feeding butterflies and hoverflies, and are a particular favourite of Volucella pellucens.
Brambles are important food plants for the larvae of several species of Lepidoptera?see list of Lepidoptera that feed on Rubus.
Bramble leaves are used as a main food source for captive stick insects.
Birds such as blackbirds, and some mammals, will feed on the nutritious fruits in autumn.
Split bramble stems are traditionally used as binding material for straw in production of lip work basketry, such as lipwork chairs and bee skeps, and sometimes used to protect other fruits (strawberries).
Limburski ma mocny zapach, zgadzam się. Ale ostatnio właśnie odkryłam niedalekie źródło serów kozich zagrodowych i miałam 2 w lodówce. Naprawdę nie pachniały jakoś szczególnie, no może jak zwykły ser. Aż zwrócę uwagę na kolejny 🙂
Witam, jak by co to po węgiersku wpis KM. A legtöbb faj fontos a természetvédelmi és a vadon élő állatok értéke anyanyelvükön tartományban. A virágok vonzzák a nektár-etetés lepkék és hoverflies, és a kedvenc Különös Volucella pellucens.
Brambles fontosak élelmiszer-növények a lárvák több faj Lepidoptera? Jegyzékét lásd Lepidoptera hogy a takarmány a Rubus.
Bramble leveleit használják, mint a fő táplálékforrást kötött kibír rovarok.
Mint a madarak Blackbirds, és néhány emlős, ??fogja élelmezni a tápláló gyümölcs ősszel.
Osztott szeder szára hagyományosan használnak kötőanyag előállításához szalma ajak munka kosárfonás, mint például a lipwork székek és a méh szkepticizmus és néha használják, hogy megvédjék a többi gyümölcs (szamóca).
Yurek 🙂
Nowy,
jeśli już, to mawiam o sobie żem prosta kobieta i do niczego nie mam naukowego podejścia, bom nie naukowiec. Przeciwnie wręcz, co nie znaczy, że nic nie wiem i jak mi nemo zarzucała kiedyś, dumna jestem ze swojej niewiedzy. Co trzeba wiedzieć, to wiem, a czego nie wiem, zawsze mogę się dowiedzieć, jeśli mi potrzeba wiedzy na jakiś temat. Głowa to nie śmietnik, jak mawiał klasyk 😉
Wszystkie „śmierdzące” sery do mnie! Jerzor nie cierpi i nie jada kozich serów, „śmierdzą” mu capem, powiada. Nie wie, co traci.
Ser limburski jak najbardziej, dla mnie ten ser ma „zapach”, a nie smród. I pyszny jest, ale to też kwestia gustu.
Jerzor zabrał Mrusię na wycieczkę rowerową. Bardzo jej sie to podoba, pogrzać brzuszek na słoneczku na patio, przejechać się w koszyczku rowerowym…
Alicja,
Mowisz czasami o sobie zes prosta baba i przeciez wszyscy rozumieja o co chodzi.
O ochronie srodowiska nie chce mi sie juz pisac. Dawno temu przez dwa lata mialem swoja rubryke „W zgodzie z natura”. Czy to cos dalo? Nie wiem, ale bardzo sie staralem.
Srodowisko bylo moim konikiem, w odroznieniu do szeroko pojmowanego ogrodnictwa, ktorego nigdy tak naprawde nie zdolalem polubic.
Jagoda,
Laki wciaz bardzo lubie i polecam zamiast trawnika. Skladu mieszanek nie znam tak dokladnie, bo jest ich bez liku, a ja od dawna tego nie robilem.
Wejdz na strone american meadows.com i tam znajdziesz mnostwo roznych mieszanek.
W tamtym roku probowal Witek (od Ewy), ale cos tam im nie wyszlo.
Dzikie jezyny bardzo lubie jesc i zbieram kazdego roku. Kiedys widzialam opuszczony domek calkowicie zarosniety krzakami jezyn. Ze zdjec widac, ze nazwa „roslina inwazyjna” nabiera doslownego znaczenia.
Wsrod gestych galezi jezyny pokrytych owocami miejsce znalazla piekna fuksja i roza. Po lewej stronie budynku wspina sie duzy krzak wisterii.
Na pozostalych zdjeciach pokazuje nasz, Pacific Northwest, koszmar. Jest to najbardziej agresywna roslina na naszych terenach o nazwie Scotch broom. Podobno rowniez w Australii ta sam roslina dokonuje zniszczen wsrod „native plants”.
Nasiona Scotch broom moga przezyc w ziemi 50 lat. Jesienia straki z nasionami glosno pekaja (strzelaja) i nasiona wylatuja, jak z procy, na odleglosc kilku metrow.
Scotch broom zawiera latwo-palny olej. Przy odpowiednich warunkach krzaki tej rosliny zapalaja sie (self-combustion), co moze doprowadzic do bardzo niebezpiecznych sytuacji.
Straz pozarna nie wydaje zezwolenia na kontrolowane podpalenie pola Scotch broom. Jedyna skuteczna metoda to wycinanie kazdego krzaka u podstawy pnia, wysuszenie i podpalenie jesienia w deszczowy dzien.
Istnieje powiedzenie „Cut broom in bloom”. Oznacza to, aby wycinac Scotch broom kiedy kwitnie. W okresie kwitnienia roslina cala swoja energie przenosi do produkcji kwiatow i nasion. Odciecie rosliny od korzenia skutecznie niszczy korzen i roslina nie wyrosnie w nastepnym sezonie. Wycinancie rosliny kilka centymetrow powyzej ziemi lub w polowie pnia to strata czasu i wysilku.
Mozna rowniez wyrwac rosline razem z korzeniem, ale to jest mozliwe tylko przy niskich i mlodych roslinach. Kilkuletnie Scotch broom to wysokie krzaki ze zdrewnialym pniem i glebokim korzeniem.
Na tych zdjeciach jest pojedynczy krzaczek glogu i kilka krzakow pieknycch, dzikich roz. Nie wiem, w jaki sposob te rosliny przezyly w tym wrogim (hostile) srodowisku. Tym bardziej gratulacje dla obu.
https://picasaweb.google.com/112949968625505040842/JezynyIScotchBroom?authkey=Gv1sRgCKPk08ftlrKpgwE#6022579088652002210
Nowy,
u nas króluje koniczyna, która nie ma prawa być na trawnikach, na szczęście my nie musimy się tłumaczyć sąsiadom, że nie mamy „golfowej”, nieskazitelnej trawy.
Sąsiad Gary ma golfową, bo on golfiarz, ale wkłada bardzo dużo pracy w to, żeby trawnik był taki idealny – u nas na szczęście od lat nie wolno używać herbicydów, więc Gary pracuje nad tym ręcznie.
Dla mnie zielone – to zielone.
Ochronę środowiska wyniosłam z domu. Nie niszcz niczego, co tobie niemiłe. Wszystko w przyrodzie ma swoją określoną przez Naturę pozycję i rolę do spełnienia.
Cholera, ale dlaczego Poison Ivy (Toxicodendron radicans) u mnie na Górce rośnie, a ja jestem na to nadzwyczajnie uczulona?! Nawet na pyłki, kiedy kwitnie (czerwiec!) i wiaterek rozsiewa owe.
Orca,
dzika róża przeżywa w Polsce całkiem zwyczajnie, podobnie jak głóg – u Ciebie klimat jest znacznie bardziej łagodny, niż klimat w Polsce, weź to pod uwagę.
Wymądrzam sie o tej dzikiej róży i głogu dlatego, że jako dziewczynka zbierałam głóg i różę dziką na sprzedaż, żeby zarobić sobie na jakieś wakacje.
Ta roślina o żółtych kwiatach, którą Orca nazywa scotch broom bardzo przypomina mi janowiec. U nas jednak nie jest on rośliną inwazyjną, w każdym razie nigdy nie widziałam wielkich skupisk, a nieliczne egzemplarze w mojej okolicy cieszą oczy. Sadzonki można kupić u ogrodnika, ale nikt chyba nie sadzi janowca w ogrodach, traktując go wyłącznie jako roślinę dziką.
Tu jedna z bardzo licznych odmian janowca : http://pl.wikipedia.org/wiki/Janowiec_barwierski
Wnowym wpisie mam kozy, łąki kwitnące, to, o czym tu piszecie…. takie tam odrobiny życia z moich okolic. Zapraszam, jeśli ktoś ma ochotę zerknąć.
Krystyno dziękuję za informację, właśnie miałam zapytać czy ktoś nie wie jak to jest po polsku. 🙂 Zdjęcia Orcy jak zwykle świetne, bardzo malowniczy ten domek, a jeżyny u mnie wygadały tak samo tylko bramę wjazdową zarosły 🙂 I zawsze chyba rosną dziko z delikatnymi kwiatkami, nie znam nazwy.
Alicjo, jeśli masz alergię pozbądź się Poison Ivy nie pozbędziesz – rozumiem ochronę ale Ty chyba ważniejsza jesteś w tym wypadku 🙂
bjk,
te okolice są piękne o każdej porze roku. Zdjęcia świetne !
A dla miłośników kozich serów ciekawe przepisy : http://palcelizac.gazeta.pl/palcelizac/56,110783,15841148,Pomyslowe_dania_z_kozim_serem.html
Dlaczego na starość mam alergię na różne rzeczy, na które nigdy nie miałam – pojęcia nie mam 🙄
Poison ivy jest wyjatkowo paskudne, omijam z dziesięciometrowym kijem. Jerzor trochę tego wytruł „punktowo”, trucizna na konkretna roślinę.
Bajaderka kusi, oj kusi 😉
A w Sandomierzu za dwa tygodnie festiwal serów
Zauważyłam żywokost!
No i RURĘ!
Przykro mi, że Marek Kulikowski tak mnie podsumował, zdjęć nie umiem robić i nie mam odpowiedniego aparatu.
Nie było moim zamiarem być fotografem, jeżdżę po świecie i robię fotki, jakie robię, a od zawsze nadaję na blogu. Robię fotki taka zwyczajną prościugą, która mieści się w ręce, canon elph coś tam. To zawsze było jako ilustracja do moich donosów z podróży.
Teraz boje się cokolwiek pokazywać 🙄
Krystyno, ja mam janowiec (żarnowiec) w ogrodzie. Rośnie sobie i zdobi. Kiedyś miałam w donicy, teraz w gruncie.
Janowiec bywa teraz hodowany w różnych urodziwych odmianach i różnych kolorach: tradycyjnie żółty, biały, czerwony, czerwono-biały.
Nisia – pokaż swój kwitnący ogródek.
Alicja – natychmiast przestań dziwaczyć. Marek aktualnie ciąga Danuśkę po wyspie, a Sławek i Alan ponoć chcą aprowizować wycieczkę. Życzę im pięknej pogody, ryb i morskiego robactwa w wielkiej obfitości.
Bjk
Okropnie mi sie teskno zrobilo za Krajem. Dawno, dawno temu jezdziem do pobliskiego Zegiestowa. To bylo okolo pol wieku temu, ale niektore obrazki pozostaja w pamieci na cale zycie.
Pozniej, ale juz z doroslego bardzo zyciu wspomnienia z Piwnicznej. Niestety coraz wiecej wspomnien….
Ja nie dziwaczę, Pyro.
Naprawdę smutno mi się zrobilo po tej krytyce. Przecież nie chodzi o konkurs fotograficzny, a o to, żeby podeprzeć fotkami relację z jakiejś wyprawy. Misio skutecznie we mnie tę ochotę zabił. I nie tylko on.
Teraz powiedz mi, jak mam cokolwiek tutaj pokazywać 🙄
Nowy, jeśli podasz jakieś miejsca szczególnie Ci bliskie w tych miejscowościach, to zrobię im portreciki, wędruję tam dość często.
Krystyno, dzięki 🙂
Alicjo, czy ta „rura” to do mnie? Tych zdjęć nie robię „rurą” 🙂
To ciekawe Orko co piszesz o scotch broom. To jest dokładnie ta sama roślina co rośnie w naszych ( polskich) lasach, nazywa się żarnowiec.
Popatrz tu : http://pl.wikipedia.org/wiki/%C5%BBarnowiec_miotlasty
Te co rosną w Polsce mają jedną „zaletę” – wymarzają w mroźne i bezsnieżne zimy, w śnieżne przeżywa to co nad śniegiem, to co wystaje ponad jest obgryzane przez zające, chyba jest smaczny? Nie jest tak inwazyjny jak u Ciebie, przynajmniej w znanych mi lasach, jedno co je łączy to strzelające suche strąki. Kwitną właśnie teraz.
Fuksja i jeżyna rosnąca w naturze – tego nie widziałam 🙂
Tak. Alicja,
Przestan dziwaczyc jak stara panna, bo przezywasz jakis wpis Marka, ktory akurat wtedy mogl miec zly dzien.
Nie wiem tez co Ci zarzucala lub niezarzucala Nemo, a co Ty jej. Wiem natomiast, ze najwyzszy czas zarzucic te wzajemne pretensje, bo ile mozna !!!!
p.s.Na obiad dzisiaj dorsz norweski, mówilismy o cenach niedawno, filety kosztują 22$ za kilogram.
Idę smażyć po mojemu, czyli dyżurne i mąka.
Nowy,
misio walnął kamieniem, nie zamierzam mu odpuścić, bo mnie nie przeprosił. Tyle. Wiem tylko, że jakby on był tam gdzie ja byłam, to zrobiłby o wiele lepsze zdjęcia, a ja takie byle co. Też by Cię zabolało, a zwłaszcza opinia na blogu, publicznnie wygłoszona.
Teraz mi wstyd po prostu cokolwiek pokazywać na blogu.
Bjk,
W pamieci zostaly niesamowite krajobrazy, zakrety dosc szerokiego wtedy Popradu, niestety widoki psuly tory kolejowe I biegnaca tuz obok szosa.
Muszyny prawie nie pamietam ale Krynice, z jej deptakiem i pieknymi domami i pijalnia tak.
A wdzieczny jestem za kazda fotomigawka z Kraju, za fotki ze starymi drzwiami jak najbardziej, za ptaki, dach gontem kryty, swiatki, plot, kosciolek zapomniany. Bardziej za to niz np. fotki zabytkow Krakowa.
Irek przeslal mi raz kwiatki naleczowskiej laki – trafil w dziesiatke.
Dziekuje Tobie, Irkowi, a capelli I wszystkim ktorzy tutaj takie polskofotki zamieszczaja.
Alicjo, boli Cię zwracanie uwagi, ale jakoś nie brałaś pod uwagę uczuć innych, tych którym sama zwracałaś uwagę. Blog to zarówno nie konkurs fotograficzny, jak i literacko-ortograficzny. Tak więc teraz, bardzo Cię proszę nie rozdzieraj publicznie szat,po prostu poczułaś jak działa na innych blogowa krytyka.
Alicja,
Misio pewnie gdzies jezdzi, ale zdjec od dawna juz nie zamieszcza, a jesli juz to fotki z otwarcia jakiejs wystawy lub bardzo oszczednie cos innego. Prawie nic w porownaniu z tym co kiedys.
Nowy, Poprad płynie, jak płynął. Tory kolejowe, droga, są nadal, a ruch samochodowy dużo większy, niż pamiętasz. W Krynicy degrengolada, jest teraz paskudna, obwieszona reklamami od Sasa do Lasa, pełno straganów z wszystkim, głownie chińską tandetą… Mam trochę zdjeć Krynicy z zimy i wczesnej wiosny, jeśli chcesz je mieć, podeślij adres @ przez blog i wyślę Ci, nie chcę ich wstawiać w internet. Wiele starych ładnych drewnianych domów popada w ruinę. Deptak, pijalnia – są.
Ja też wolę fotografować takie ruinki, ulotne sprawy, niż znane zabytki – tych jest wiele zdjęć i objęte opieką konserwatorów, a te „moje” zaraz przestaną istnieć.
Bjk
Dzieki,
Moj adress krzyta@yahoo.com
Eh, ludzie! Zmartwień nie macie? Lubię Alicję i jej dokumentacyjne fotki i lubię Misia z jego okresowymi wzmożeniami artysty i czyste, doskonale skadrowane zdjęcia Nemo, Ewy, Małgosi W (te podwodne do dzisiaj podziwiam) i fajną, ciepła dokumentację Danuśki, Nowego, Bejotki i innych.
A naprawdę mistrzowskie fotografie na blogu były dwie. Obydwie Sławka :wietnamska dżungla fotografowana przez strugi wody wodospadu i portret młodej dziewczyny z białym kotem. Obydwie godne zawieszenia w dobrej galerii. I z nimi porównań nie ma. Pozostałe pokazują urodę świata i dobrze.
Antonino,
Przypommnij mi, gdzie i komu, i za co zwracałam komuś uwagę.
Pyro,
no więc właśnie, wcale mnie nie zachęca Twoja opinia i mistrzostwo świata, a zniechęca wręcz. Pięknie skadrowane i tak dalej – ja nie mam na to czasu!
Mój pomysł był prosty – jadę gdzieś, piszę na blogu, trzaskam fotki, dodaję ilustracje. O, przypomniało mi się o jaskiniach
http://bartniki.noip.me/news/RPA-Marzec.2009/08.Wybrzeze-II/
Wpisy Nowego i Pyry są po prostu niegrzeczne. Bez wyczucia. Alicjo, ale mówiąc brzydko olej to. To Nowy zachowuje się od dłuższego czasu ( nie będę obrażać panien bez względu na wiek) agresywnie wobec każdego, kto ma inne zdanie. Od dłuższego czasu Nemo jest wspominana niczym święta, więc i zdjęcia najlepsze pewnie robiła. 🙂 Twoje fotki są tak samo dobre jak Nemo, Marka, Sławka, Yyc, Orcy, Nisi, Bjk, czy Ewy. Tamte nie są wcale lepsze.
Już kilkakrotnie prosiła Eska, Jagoda i inni aby zaprzestać tego adwokatowania w sprawie wiadomej i jak grochem o ścianę. Mnie się nie podoba, że Pyra wyprosiła ROMka z bloga, Yyc odszedł za nim i też mam fochy stroić jak Nowy?
Ja czekam na Twoje fotki Rapa Nui. I wszystkie inne. Te codzienne też chętnie oglądam.
To nie ja robiłam to zdjęcie, pewnie Antoninie się spodoba
http://bartniki.noip.me/news/IMG_4130.JPG
Nie mam do Was zdrowia i cierpliwości. Idę sobie. Do jutra.
Ponieważ ja też tego zdjęcia nie…… prawdopodobieństwo Że Antoninie sie spodoba rośnie do kwadratu.
Oczekuje sie dalszych potęg
Nie kryję i kryć nie będę, że bardzo lubię komentarze i zdjęcia Nemo.
Nie znaczy to, że o wszystkich innych mam złe zdanie.
Nie wychwalam natomiast zdjęć Dużego M z tej prostej przyczyny, że żadnego nigdy nie pokazała, ale bardzo chce wszystkich ustawiać w/g swoich wskazówek.
E tam…
Pyrę i Nowego znam z realu i się nie obrażam, co nie znaczy, że czasami mnie coś zaboli, ale to od swoich, znanych i lubianych.
Kurka siwa, zdjęcia trzeba by pozbierać w jakiś folderek, jest ich niestety o wiele za dużo 🙄
Wspaniałe przeżycia z Rapa Nui, pisałam wam – marna szansa, żebym się kiedyś tam wybrała raz jeszcze.
Wyobraźcie sobie malutką wyspę na Pacyfiku, oddaloną od świata tak bardzo, że bardzo. I bardziej się nie da.
http://bartniki.noip.me/news/IMG_4130.JPG
Ja nie mówię, żeby się obrażać. Tym bardziej boli jak coś od znanych i lubianych. Nie prosiłaś nigdy o ocenę tych zdjęć więc tym bardziej jest to nie na miejscu. Jak się komuś nie podoba nie musi oglądać.
A do tego zdjęcia nie Twojego autorstwa też się można przyczepić. Obuwie masz nieadekwatne do ważności miejsca 🙂 🙂
Nowy, ja chcę ustawiać ale Ty i Nemo, Pyra to nigdy prawda?
Duże M.
Ja od lat wybieram się na wycieczki z bagażem podręcznym. Nie jadę na wyprawy po to, żeby mieć obuwie czy ubranie jak z żurnala.
Zabieram to, co jest potrzebne. Potrzebne są trampki oraz takie „laczki”, czyli bardzo tanie birkenstocki.
Alicjo, ale to był żart i ironia 🙂
Obśmiałam się półgębkiem, bo tak do końca nie byłam pewna.
A poza tym, jestem tak stara, że nie zależy mi na opinii, jak ja się ubieram czy rozbieram (na wasze szczęście!).
Mam problemy z picasą i zdjęciów nie ma 🙁
Ale rozpracuję cholerę, żeby nie wiem co 👿
http://adamczewski.blog.polityka.pl/2014/06/06/koza-ma-piekne-oczy/#comment-492901
oj… nie to…
to juz lepiej to:
http://www.youtube.com/watch?v=dpcDE5d7K7I
😉
Co każdy mężczyzna wiedzieć powinien…
Dla mnie ciekawe.
http://www.lingwistyka.uni.wroc.pl/jk/JK-09/JK09-lobodzinska.pdf
Alicjo,
nie robisz ladnych zdjec. Moze nie potrafisz albo nie masz czym. Jezeli jednak sprawia Ci przyjemnosc pokazywanie ich, to nie ma przeszkod.
Wyglada na to, ze chcesz wymusic na blogowiczach pelna aprobate, zachete I zachwyt. A Ty sie nawet nie starasz, bo przeciez juz nie musisz u siebie niczego zmieniac, bo zyjesz wystarczajaco dlugo aby sie polubic I td……
A Ty Niunia jakie zdjęcia robisz, że żadnego nigdy nie pokazałaś! To musi być dopiero wstydliwy wytwór!
Może więc nie potrafisz, albo nie masz czym!
Nowy
nawet gdybym miala czym, to nie potrafie.
Z zainteresowaniem przeczytalam komentarze na temat Scotch broom. Wiki mowi, ze po lacinie Scotch broom nazywa sie Cytisus scoparius. Zwal, jak zwal. Okazuje sie, ze scotch broom jest roslina „native” w zachodniej i centralnej Europie, inwazyjna tylko w Indiach, Ameryce Poludniowej , w zachodniej czesci Ameryki Polnocnej, Australii i w Nowej Zelandii. Wiki podaje wiecej informacji na temat tej rosliny.
Krystyna i Nisia,
Wydaje mi sie, ze janowiec, mimo podobienstwa, nie jest tym agresywnym stworem o nazwie scotch broom. Okazuje sie, ze janowiec dorasta do wysokosci 60 cm. Nasz scotch broom jest o wiele wyzszy.
Antonia,
Wyglada na to, ze znalazlas przodkow Scotch broom w polskich lasach. Pisze „przodkow”, bo ta roslina podobno przyszla do nas z Europy. Przeczytalam, w podanym przec Ciebie artykule, ze zarnowiec ma wartosci zielarskie. Nikomu tego nie powtorze, bo my mamy raczej jednoznacza opinie na temat tej rosliny.
Zwrocilas uwage na jezyny i fuksje. Jezyny rzeczywiscie rosna wszedzie. Fuksje rosna w ogrodach. Przypuszczam, ze ta wysoka rozrosnieta fuksja na zdjeciu to pozostalosc z ogrodu bylych mieszkancow tego zapomnianego domu.
Duze M,
Dziekuje za komentarz o zdjeciach. Ten dom zarosniety jezynami zwrocil moja uwage. Z przyjemnoscia zrobilam zdjecia i z rowna przyjemnoscia zjadlam jezyny rosnace wzdluz scian tego domu. Gdybym miala ze soba drabine, zjadlabym wiecej jezyn.
Przez brame, o ktorej piszesz na pewno bez problemu przejda kozy. Kozy bardzo lubia jezyny. Jedza nie tylko owoce, ale rowniez kolczaste lodygi. Jak to robia, to ich tajemnica.
Antonina, nie Antonia. Przepraszam.
Dzisiaj mamy dzień przyjaciół, oficjalnie, ja go obchodzę cały rok, co mi ktoś zrobi?
No skoro dzień trwa u Ciebie rok to będziesz dłuuuuuuuuugo żył(w typowym wymiarze czasu. Jeśli nie będzie to mordęgą to 390 000 lat 😉
przesadziłem, zyczę 39000 lat
Alicjo, zwracasz uwage i to dosc czesto, na brak polskich czcionek.
A co do zdjec o tematyce roznej – to jest blog kulinarny, a nie podrozniczy?
Chcialabym zeby kozy moja dzialke „wykosily” 🙂 🙂 🙂
Jak ktos ma kozy to w okolicach Slomnik moja dzialka jest.
equestris9@gmail.com