Podróż po bliskiej okolicy
W tym roku będę dużo czasu spędzał na wsi. Mam sporo pracy, a nigdzie lepiej mi się nie myśli i nie pisze, niż na werandzie pod sosnami, modrzewiami, brzozami. Nawet drące się sójki i przekrzykujące je sroki nie są żadna przeszkodą. Czasem tylko gwiżdżąca donośnie wilga trochę irytuje, bo zwiastuje nadchodzący deszcz. Ale zawsze mogę się pocieszać tym, że i ona – jak meteorolodzy – też czasem się myli. W dodatku dach werandy nie przecieka, a stukot kropelek o blaszane dachówki jest wręcz kojący.
Co jakiś czas chcę też trochę wędrować po okolicy. Jedną z pierwszych wypraw planuję do Kruszynian. Dłuższy przystanek – co oczywiste – będzie w „Jurcie tatarskiej”. Zanim jednak tam dojadę na tatarski obiad, co oczywiście dokładnie opiszę, wszystkim umożliwię kontakt ze smakiem tamtych okolic. Oto przepis na najbardziej klasyczną chyba tatarską potrawę:
Pierekaczewnik
Na ciasto: 1 kg mąki, 5 żółtek, szczypta soli, roztopione masło do smarowania ciasta
Na farsz: 1 kg mięsa wołowego, 3 cebule, sól, pieprz
1. Zagnieść ciasto, dodając do mąki stopniowo 2 filiżanki letniej wody, aż będzie gładkie i elastyczne. Odłożyć.
2. Mięso i cebulę drobno pokroić, dodać przyprawy i dokładnie wymieszać.
3. Ciasto podzielić na cztery części i rozwałkować na placki grubości ok. 1 milimetra. Ułożyć placek na folii lub lnianej serwetce i posmarować roztopionym masłem. Na wierzch położyć kolejny placek i też posmarować masłem. Na ostatni placek położyć farsz i wszystko zwinąć w rulon (podobnie jak przy robieniu strudla), unosząc folię lub ściereczkę.
4. Skręcić rulon w kształt ślimaka i ułożyć w prodiżu. Piec 120 minut.
Pierekaczewnik można jeść i na gorąco, i na zimno. Ostrość farszu zależy od gustu kucharza i odporności gardeł jego gości.
Komentarze
Witam się teraz, bo potem będą się różne montaże techniczne w Ani sprzęcie czynić i ja mogę dzisiaj być bez łączności ze światem internatowym. Podoba mi się przepis, chociaż jest na dużą porcję i jak rozumiem bez środka spulchniającego. Niewielu Tatarów u nas zostało – roztopili się w polskiej i białoruskiej społeczności. Już przed II wojną RP powołała jednostkę tatarską w składzie pułków ułańskich i nie starczyło Tatarów nawet na 1 rotę, trzeba było dobierać z Poleszuków. A tak ładnie wyglądali na defiladach – z własną orkiestrą, z buńczukiem w miejsce sztandaru, ze znakami półksiężyca. Mało ich.
Dzień dobry! Albo wkradła się pomyłka we wpisie, albo byłam w innych miejscowościach Tatarów polskich, czyli w Bohonikach i Kruszynianach. Kruszewnik nie odwiedziłam na „tatarskim szlaku”, jeśli to nie pomyłka w nazwie, to czy są w pobliżu tamtych, znanych mi miejscowości?
Oczywiście, że wyprawa tatarska prowadzi do Kruszynian. Tam „Tatarską Jurtę” prowadzi Dżennet Bogdanowicz – restauratorka słynna w świecie smakoszy.
Dzięki bjk za szybkość reakcji.
Dzien dobry,
Bejotko,
Tez zwrocilam uwage, Gospodarz w wolnej chwili poprawi na Kruszyniany.
Ja jak zwykle jak moge, to skrotami kulinarnymi jade i do takich potraw kupuje w sklepach gotowe ciasto filo. Walkowanie czegokolwiek na 1mm przekracza moje umiejetnosci i cierpliwosc :).
Tatarskie dania wsuwałam na Krymie, w tzw. Wostocznych kuchniach, gdzie zajadałam się głównie czeburekami i szaszłykami jagnięcymi, ale i pierekaczewnik trafiał się, choć rzadziej. Jest pyszny, właśnie z wołowiną lub młodą baraniną. Widziałam też na słodko z owocami, jednak od takich wynalazków trzymam się z dala.
Jolly Rogers, także nie przepadam za wałkowaniem i najczęściej chodzę na łatwiznę w rozmaity sposób, ale czasem, wyjątkowo, kiedy chcę być ortodoksyjna, to trza się męczyć 😀
Dżennet to po tatarsku Danuśka. Bardzo słoneczna osoba 🙂
Naleśniki, łosoś, soczyste kołduny. Lody, krople deszczu, a w zaroślach prawdopodobnie kurpiowski ryś z żoną i dziećmi.
Ach…………………………………………………………………………………………………………………………………………………ach, jak przyjemnie
Pyro, środkiem spulchniającym jest masło między warstwami ciasta makaronowego. Jak w cieście francuskim.
Im cieniej rozwałkowane i rozciągnięte ciasto, tym lepszy efekt.
Dzień dobry,
Jolly R, ja też lubiłem Wyspy za ciasto filo w dziale mrożonki.
Przy odrobinie zdolności manualnych można z niego wyczarować różne, fikuśne pakuneczki.
Asiu-cieszę się 🙂
Placku-przesyłam Ci baaardzo słoneczny uśmiech 😀
Krzychu-ciasto filo zawędrowało pod polskie strzechy również.
Do kupienia w supermarketach i różnych innych sklepach też.
Danuśka,
Dziękuję, dobrze wiedzieć. Właśnie się zreflektowałem, że dawno nie robiłem zakupów spożywczych nad Wisłą :).
Czy też raczej nad Kłodnicą, co to zwykle w czerwcu odznacza się równą bystrością nurtu, co bystrość umysłu pewnego ucznia, indagowanego przez „panią od geografii” na rzecz jakichś oczywistych, geograficznych oczywistości, o których ów uczeń nie miał zielonego pojęcia.
bjk,
Pisałaś wczoraj o naleśnikach z okazji i bez okazji zresztą też.
Znalazłem dla Ciebie fajny przepis, ale trzeba tańczyć dookoła pieca na którym stoi garnek .
Tobermory – dziękuję. Sikorowski kiedyś w tv pokazywał grecki placek, który piecze jego teściowa – bodajże 10 warstw ciasta i kostka masła. Mówił, że bardzo smaczne. Po wierzchu idzie miód i mak, co mnie bardziej na kuchnię turecką wyglądało.
Pyro,
Ja z miodem i bakaliami nie jadam – slodkie do przesady.
Krzychu,
Pakuneczki sliczne, ale spanakopity (greckie ze szpinakiem i feta) wygodniej robic na wzor lazanii. Filo, roztopione maslo, filo, nadzionko, filo itd do wyczerpania skladnikow. Po lekkim ostygnieciu kroje na kwadraty i voila. Wszyscy zachwyceni a roboty polowy mniej. Na wyspach najlepsze filo w arkuszach w sklepach tureckich.
Jolly, a ja sie mecze i robie trojkaciki.
Elap,
Trojkaciki robie, jesli stolownikow bedzie gora szescioro :).
W czarce – orzechówka. Coś mi stoi na żołądku, nie wiadomo co. Piłam miętę, krople żołądkowe, teraz orzechówkę. Coś chyba pomoże. Najśmieszniejsze, że na śniadanie zjadłam chleb z powidłem własnej roboty. Potem kisiłam następny garnczek ogórków, robiłam (i próbowałam) mizerię do obiadu. Już widać, że obiad mam z głowy
Danuśko, szczęśliwa mieszkanko stolicy 🙂 ja bym się zastanowiła czy pod strzechy polskich sklepów dotarło tak powszechnie. W moich sklepach większych po krótkim i szczęśliwym okresie, kiedy było ciasto francuskie, kruche, na pizzę, nastał czas ciemny kiedy od dłuższego czasu tylko i wyłącznie ciasto francuskie od Biedronki po PiP 🙂 Być może sprzedaż nie była na satysfakcjonującym poziomie ? Nie wiem, ale filo tez chętnie bym widziała, bo nie sądzę abym je kiedyś własnoręcznie 🙂
Poza tym zazdroszczę Gospodarzowi, że potrafi w lesie swoim pracować, bo jak gdzieś wyjeżdżam to nijak do pracy się nie mogę zmusić. Wskutek tego muszę siedzieć w domu. 🙁
A ja zazdroszczę tego lasu. Sama przyjemność robić coś, co się lubi, w dodatku tam, gdzie się chce. I lubi :).
Apropos wyjeżdżania z domu- nasze reminiscencje po pierwszym półroczu w Korei.
Z tej okazji był dziś kapuśniak, a co 🙂
Krzychu, ale ja też zazdroszczę – tylko nie byłabym w stanie tam pracować ( bo natychmiast leniem zostaję), dlatego nie mogę wyjechać 🙂
Duże M,
Aa, takie buty. Myślałem, że Ty zazdrościsz Gospodarzowi umiejętności pracy w lesie, a ja natomiast samego lasu i możliwości pracy w nim 🙂
Na pewno nadmiar tlenu by spowodował, że i lenistwo by Ci przeszło 😉
W Poznaniu, w dużych sieciówkach, jest ciasto kruche (dobre) francuskie też się sprawdza i „spód pod tartę” – kupiłam raz i więcej nie kupię. Równie dobrze mogłam włożyć do formy krążek brystolu – sztywne, twarde i bez smaku. Jest też spód pod pizzę, ale to robię sama i meksykańskie tortille – kupiłam raz i zachwycona nie byłam. Na osiedlu jest tylko francuskie, waflowe miseczki do lodów i korpusy babeczek.
Krzychu, dzięki! Doskonały przepis, od dawna zresztą staram się wg niego hm… gotować, ale nie potrafiłabym tak celnie i ładnie objaśnić, jak rabi Morgenstern.
Pyro,
mięta, krople żołądkowe i nalewka orzechowa – na pewno coś pomoże, ale nie będziesz wiedziała co. 🙂
Kupuję czasami gotowe ciasto francuskie, ale wolę nie dochodzić, z jakich składników zostało wyprodukowane. Sama w domu nigdy go nie robiłam. O gotowym cieście kruchym mam też jak najgorszą opinię. Nie kupuję ciast w supermarketach, ale niekiedy mąż skusi się na jakieś ładnie wyglądające ciasto, a że nie mam akurat argumentu w postaci ciasta domowego, to nie protestuję. Przeważnie jest to kawałek sękacza. Ale ostatnio mąż wybrał sobie tartę z kolorowymi owocami na wierzchu. I tylko one były smaczne. Ciasto i rzadki budyń – jadalne tylko dla wszystkożerców. Mamy nauczkę na przyszłość.
Krystyno, widziałam ostatnio w tv proces robienia francuskiego ciasta. Oj, długo nie będę miała czasu ani chęci na zrobienie go w domu. To kruche ciasto ze sklepu w takim samym opakowaniu jak francuskie jest całkiem znośne, ale domowe z masła jest lepsze. Jeśli ktoś nie umie to jak najbardziej. Nic takiego strasznego tam nie ma – ja sprawdzałam, choć z samych naturalnych składników też oczywiście nie jest 🙂 Tartę tylko w Carrefour kupowałam dobrą, jeśli już faktycznie w innych można źle trafić. Ale filo nigdzie nie widziałam.
Duże M, filo w Almie kupowałam (kosztuje kilkanaście zł), w Bomi widziałam.
Krzychu,
Moj sasiad, palestynczyk, od ponad trzydziestu zmuszony jest mieszkac w berlinie. W susya, gdzie mieszkala od pokolen jego rodzina, na poczatku lat osiemdziesiatych natkano sie na szczatkowe slady synygogi. Nie trzeba bylo dlugo czekac by caly okoliczny teren zadeklarowano jako archeologiczny park. I to byl powod, by tych od pokolen zamieszkalych tam tambylcow, przegnac z tamtych terenow. Corunia sasiada, wyksztalcona w berlinie i paryzu postanowila przed dwoma laty powrocic w rodzinne strony. Oczywiscie przez zielona granice. Udalo sie nie tylko jej, ale i poromiesiecznemu jej synkowi dostac sie w rodzinne strony bez uszczerbku na zdrowiu. Nie jest tam sama, jej pokolenie jakims cudem skrzyknelo sie w sieci i jest ich tam, w rodzinnych stronach coraz wiecej. Ale z tego co przekazuje do zatroskanego tatusia w berlinie nie maja latwego zycia. Tamtejsze zrodla wody, ktore sa zyciodajne w tamtejszym rejonie, albo bywaja zabetonowane, albo wyciagaja z nich zdechle koguty, albo zardzewiale czesci samochodowe, w tym i trujace akumulatory 🙁 🙁 🙁
👿
Nic dziwnego, ze berlinski palestynczyk martwi sie juz nie tylko o swoje, lecz i o nastepne dwa pokolenia 🙁
Szaraku,
Dziękuję za interesujący kamyczek z czyjegoś życia.
Z ciekawości zapytuję, dlaczego adresujesz tę ciekawą historię do mnie?
Dzięki Bjk za informację, będę wiedziała gdzie szukać 🙂
Zadnych zlosliwosci Krzychu nie doszukuj sie z mojej strony. Otworzylem poprostu strone linku nadawana tuz przed samym poludniem, z twojego niku, i nastapilo skojarzenie z tekstem. Ot tak 😉 sobie.
Mam nadzieje, ze nie masz mi za zle, za cos takiego 🙂
Krzychu, znasz ten film? Pokazuje trochę realiów koreańskiego życia…
Tobermory 🙂 🙂 🙂 🙂
Mam nadzieje ze i ty nie masz mi za zle skojarzenia ze scena 0:11 do 0:14 🙂 🙂 🙂 🙂
Kiedy otrzymywalem swiadectwo do klasy osmej, wyjasniono mnie, ze taki wlasnie gest jak w filmie prezentowany zostal na rozbiegu w podanym czasie, obnizono mnie ocene ze sprawowania do prawie najgorszej. Dobrze ze w koreii mozna schylac sie bezkarnie 🙂 🙂 🙂 🙂
Szaraku,
Jakże miałbym mieć Ci za złe coś, czego nie zrobiłeś :)?
Interesował mnie tylko Twój tok skojarzeń 🙂
Tobermory,
Odpowiem zgodnie z prawdą-teraz już znam. Dziękuję.
Obecna pani prezydent jest córką ówczesnego prezydenta(z czasów, kiedy ma miejsce akcja filmu) który do Seulu i pałacu prezydenckiego wjechał na czołgach.
Kiedy startowała do wyborów, spotkała się z silną opozycją, ze względu na oczywisty nepotyzm. Jej obietnica rozliczenia grzechów z czasów prezydentury ojca pozwoliła jej wygrać. Teraz, po katastrofie promu już nei jest tak kolorowo, ale i tak pewnie koreański lud znowu weźmie za mordę.
Reasumując 🙂 – wystarczą oczy szeroko otwarte, by zauważyć, że realia koreańskie mogą być inne, niż chciałaby tego tutejsza izba turystyki.
Nie głosuję tutaj, to i nie oceniam.
Alez skad ze Krzychu, mozesz smialo oceniac, gdybys glosowal, moglbys jedynie oczekiwac.
A tak jestes neutralnym 🙂 🙂 🙂 🙂 i mozesz byc objektywnym 🙄 😉
Obiektywnie to ja się z Państwem pożegnam. Jutro tutaj. Całe trzy kwadranse autobusem. Od domu do wejścia do parku.
Zaczynają się letnie rozjazdy turystyczne i wakacyjne Blogowiska. Krzych wybiera się do górskiego parku narodowego w Korei, Cichal prowadzi łódź na Karaiby, Danuśka z Osobistym Wędkarzem i Miś Kurpiowski będą towarzyszyli Sławkowi w połowach atlantyckich (w ub.r. pojechał Pepegor, ale było zimno i nie było ryb. Tak, czy owak właśnie Pepegor złapał największą rybę tamtego wyjazdu) I do Połczyna zaczynają zaglądać nasi koledzy. I Haneczka gdzieś ok 15-go odetchnie; skończy się sezon wycieczkowy – odżyje we wrześniu na kilka tygodni. MałgosiaW i Piotr wyjadą we wrześniu, a reszta?
Magiel, magiel, magiel.
Miałaś rację Julko.
Niunia,
Sasiadko, jestes tam? Przed chwila dzwonilam do Costco w Long Island City, NY, 32-50 Vernon Blvd, telefon (718) 267-3680.
Maja filety Copper River salmon. Cena $16.99 za funt.
Ja kupuje tylko filety. Nie chce mi sie bawic z cala ryba.
Nie dzwonilam do innych Costco poniewaz nie wiem, ktory sklep jest polozony najblizej Ciebie.
Orco,
dziekuje pieknie, zaraz sprawdze u siebie 🙂
Orco,
u nas w Costco sa po $14.99!
Bardzo Ci dziekuje 🙂
Niunia,
Dobra wiadomosc 🙂
Orca, Niunia – jak to się ma do ceny inych, dobrych ryb, albo dobrego mięsa? Bo ja nie umiem tego stąd ocenić. U nas też przecież od czasu do czasu kupi się coś z droższego asortymentu na obiad, czy kolację. U siebie potrafię ceny porównać – u Was, rzecz jasna nie.
Orca, Niunia to znacznie taniej niż u nas filety z łososia norweskiego 😉
Wychodzi po ponad 90 zł/kg, ten amerykański łosoś.
http://www.beeldbankwo2.nl/detail_large.jsp?frskey=8293
Ciasto filo kupuję zamrożone w rolkach jak pergamin, dobrze, że przypomnieliście o nim, przyda się zakupić i użyć do czegoś.
U mnie pochmurno, mokro po ostatnich deszczach, więc wzięłam się za chwasty okołoporzeczkowe i inne, ale zaczęło kropić. No i komary są, w ilościach 🙄
Porzeczek sporo, oby tylko coś ich nie zeżarło!
Gorzej, że na jednym drzewku miałam kilkanaście fig, już takich dość sporych – i nie mam ani jednej 👿
Coś się do nich przypięło, podejrzewam szpaki albo inne zachłanne ptaki, nie zjadły tego, ale rozdziobały. Zdenerwowałam się okropnie!
Jutro muszę zebrać rabarbar i zamrozić, wyrósł pięknie.
Ja na razie nigdzie, pomieszkuję, w sierpniu (chyba, że wcześniej) Oregon na 10 dni, w tym Waszyngton na jakieś 2 dni, we wrześniu Polska.
Kot kocha konwalie – przyniosłam mały bukiecik do domu, bo zaczynają przekwitać, Mruśka natychmiast wskoczyła na stolik i zaczęła je wąchać. Nawąchała się i poszła spać.
Łosoś u nas (atlantycki) jest powszechny i tani (względnie tani, bo ryby są droższe od dobrego mięsa), te z rejonów Orcy są droższe.
MałgosiaW,
a „na ile ten łosoś norweski”?
Alicjo – ok 25,- tusza (do 35,-) filety ok 40-45 zeta. Bywa, że tusze sprzedają po 16, 18 i wtedy biorę dużą rybę. Na więcej nie mam miejsca. Tu chciałam powiedzieć, że z 0,5 kg polędwicy może być obiad dla 4 osób – z ryby nie. A właśnie z łososia można i porcje są wystarczające w zupełności; to ukosem ścinane z fileta sznycelki panierowane w mące, jajku i bułce z płatkami migdalowymi (przewaga płatków, bo część spadnie na patelnię) Jest to jedno z najbardziej sytych dań.
Przepraszam, jestem zafiksowana na kilogramach, wobec tego cena porównywalna, ostatnio 60-80 zł/kg.
Małgosiu – w ub piątek byłam w Realu i kupiłam – 42/kg. Słowo.
Pyro, wierzę, ceny, które podałam są ze stoiska na bazarze, gdzie od lat kupuję ryby, bo mają bardzo dobry towar.
Małgosiu – jasne, że stoisko nie może konkurować ceną z wielką sieciówką. Ja kupuję tam, gdzie robie duże zakupy i gdzie (jak dotąd) nie próbowano mi wkręcić nieświeżego towaru). Ponieważ jestem raz w miesiącu, nie załapuję się najczęściej na duże promocje, ale np w kwietniu kupiłam pstrągi po 11,50 – udało się i już.
Pyra,
Losos z Copper River na Alasce jest najdrozsza ryba jaka znam na naszym rynku. Pomyslalam o bazarze rybnym w Tokyo, gdzie tuna kosztuja o wiele wiecej, ale to jest oddzielny temat.
Sa ryby, ktore pochodza calkowicie z naturalnego srodowiska (wild fish) I ryby, ktore pochodza z farmy hodowlanej ( farm fish). Tych drugich nigdy nie jem. Ryby hodowalne sa o wiele tansze. Polow dzikich ryb (wild) jest scisle kontrolowany. Copper River salmon jest „wild”.
1 funt to okolo pol kilograma. Funt surowej wolowiny (poledwicy) kosztuje $15.00. Kurczak wychodowany tylko w naturalnym srodowisku I karmiony tylko naturalnym zarciem, czyli „organic chicken”, kosztuje surowy $7.00 za funt. Wolowina na gulasz kosztuje $3.00/funt.
Butelka dobrego wina – priceless.
Kazdy produkt jest oznaczony, czy jest „organic”. Jesli tej informacji nie ma na opakowaniu to znaczy, ze nie jest 100% naturalny.
Czy ktos jeszcze ma ochote na zakupy coast to coast?
Gdzie ten kurczak byl wyhodowany?
Orca – wszystko jasne, tylko wołowina na gulasz u Was za bezcen. U mnie jednak 21-23 złote/kg czyli Twój funt za 6 zielonych.
……
Kruszyniany, Bohoniki…bylem tam – dawno, dawno temu chyba w polowie lat 60. Obrazy zatarte juz. Pozniej droga przez Sokolke, Knyszyn i do Bialegostoku. Moja rodzina ze strony ojca pochodzila z Bialegostoku.
Znalazłam w Piotrze i Pawle 100 gr łososia Sockeye za 16,49 🙂 czyli kilogram za 164 zł. Niestety albo stety tylko w tym wydaniu.
Ale przy okazji jeszcze to 🙂
http://alma24.pl/html/ryby_na_zamowienie.do
Trzeba pamiętać o tym, że ceny są zróżnicowane od sklepu do sklepu (sieciówka zawsze tańsza), ten sam produkt kosztuje więcej w małym osiedlowym sklepie, niż w sieciówce. Nie chodzi mi o świeże ryby czy mięso, ale na przykład o puszkę sardynek, oliwę, czy słoiczek musztardy dijon od tego samego producenta. Tak przynajmniej jest u nas i zdaje mi się, że w Polsce jest tak samo.
W tym wydaniu czyli pakowany po 100 gr, wędzony w plastrach.
Duze M,
Spojrzalam na podana przez Ciebie liste. Wedzona makrele chetnie bym zjadla. Makrela na liscie jest swieza. U nas makrela jest malo popularna.
Nazwa „diabel morski” rozbawila mnie. To jest chyba „monk fish”, ale nie jestem pewna.
Żabnica, czyli diabeł morski, czyli monk fish 🙂
Makrela wędzona – pycha! U nas bywa w Baltic Deli i w innych sklepach
Orly nie musza latac po sklepach, aby zjesc lososia. Tak jak my znamy rozklad godzin otwarcia sklepow, tak orly znaja pory roku I miejsca, gdzie lososie migruja.
Ten film, nagrany z kilku kamer, pokazuje orla polujacego na lososia.
http://www.youtube.com/watch?v=Aq8NRDDssMw&feature=related