Nie samym winem człowiek żyje
Miłe dni spędzone na wsi pozwoliły mi pobawić się grillem. Przyrządziłem parę przepisów, których wcześniej nie robiłem: wieprzowe żeberka w sosie piwnym, z karmelem i suszonymi śliwkami, gulasz jagnięcy, także w piwnym sosie, z dodatkiem ziaren kawy i – najbardziej udany – sezonowany antrykot z sałatą z rukoli.
Do wszystkich dań używałem (i to w podwójnej roli: jako podstawy sosu i do płukania własnego gardła) piwo z serii „Książęcej”, o którym już parokrotnie wspominałem. Seria ta, to złote pszeniczne, czerwony lager, jasne ryżowe i ciemne łagodne. Próbowałem wszystkich i wybrałem jedno. To ostatnie. Bardzo mi bowiem przypominało ulubionego guinnessa: zarówno ciemną, głęboką barwą, jak i wyjątkową goryczką, pod którą jednak drzemie łagodna słodycz miodu. Można je pić do pieczonych mięs i używać do robienia ciemnych, wyrazistych sosów. Miłośnicy ciemnego łagodnego twierdzą, że świetnie się komponuje także i z czekoladowo-owocowymi sufletami, a nawet ze zwykłymi waniliowymi lodami. Jeszcze tego nie próbowałem. Antrykot zaś udał mi się nad podziw, więc z pewnością powtórzenia sukcesu, polecam.Stek z sezonowanego antrykotu
4 steki po ok. 40 dag każdy, pomidorki koktajlowe, cebulka szalotka, czosnek, ocet balsamiczny, musztarda z Dijon, brązowy cukier, sok i starta skórka z cytryny, oliwa, rozmaryn, starty parmezan, piwo ciemne łagodne
1. Wymieszać ocet balsamico z 1 łyżką musztardy, rozgniecionymi 3 ząbkami czosnku i rozmarynem. Tą marynatą natrzeć steki i odłożyć w ciepłe miejsce na godzinę lub dwie.
2. W rondelku skarmelizować 4 łyżki brązowego cukru, dodać posiekane 4 szalotki, wlać 300 ml piwa i podgrzewać aż się zredukuje o połowę.
3. Smażyć steki na mocno rozgrzanym grillu po 3 minuty z każdej strony.
4. Na półmisku polać mięso piwnym sosem.
5. Pomidorki koktajlowe (20 dag) zgrillować, wymieszać z umytą i osączoną rukolą, polać sokiem z cytryny i posypać startą skórką cytrynową oraz parmezanem, a na koniec obficie pokropić oliwą.
Tak zrobiony antrykot, z dodatkiem sałatki z rukoli i pomidorków i popijany piwem, jest wyśmienitym wiosenno-letnim daniem. Jedynym mankamentem jest tu zapach rozchodzący się po okolicy i wabiący sąsiadów. Trzeba więc jeść stosunkowo szybko, co jest jednak zaprzeczeniem smakoszostwa.
Komentarze
Alicja,
No to byłas całkiem blisko nas. Nam się pogoda udała a nawet, zdaniem miejscowych, nie było wiatru. Wg Duńczyków wiatr zaczyna się w momencie gdy nie słyszysz co krzyczy do ciebie osoba idąca obok. My się jeszcze słyszeliśmy. 😉 Dorzucam Aalborg:
http://www.eryniawtrasie.eu/11815
Gospodarzu,
ja protestuję przeciwko „sezonowanemu”!!!
PRZYPRAWIONEMU, do licha, przyprawionemu!!!
http://pl.wikipedia.org/wiki/Sezonowanie_%28odlewnictwo%29
Alicjo, sezonowanie mięsa polega na skruszeniu poprzez trzymanie odpowiednio długo w określonej temperaturze i wilgotności, by nadać mu lepszy aromat, konsystencję i kolor.
Co tu dużo mówić, Koleżanki toczą spór akademicki! Tak, tak – Uniwersytet Warszawski uruchamia od n.r. akad. specjalność „kultura kulinarna”. I co Wy na to? (TVN24, Rzepa)
Krzychu – dziękuję za radę, też tak czasem robię, ale w cieście francuskim będzie danie główne, na ciepło, więc już nie w przystawkach.
O sezonowaniu
To nie jest przyprawianie, bejcowanie ani marynowanie, lecz proces dojrzewania (mięsa)
Pyro, jaki tu spór?
Akademia kulinarna, najwyższy czas.
Pyro, to może nieśmiertelniki brydżowe? Koreczki?
Podsmażone na chrupko chorizo, feta, winogrono?
Możesz też potraktować wałkiem pieczywo tostowe po uprzednim okrojeniu skórki, posmarować powstałe placki zielonym pesto, zwinąć w roladki, powbijać wykałaczki i pokroić na 4-5 jednogryzowych porcji.
Krzychu, jeśli szukasz pomysłów na przegryzki, to może coś stąd, ponad 250 pomysłów? http://allrecipes.pl/przepisy/tagi-817/zakaski.aspx
Dziękuję, bjk, ale to Pyra pytała o pomysły.
Ja sobie radzę puszczając wodze wyobraźni 😉
OK, to nie robi różnicy, jeśli komuś się przyda, to dobrze 🙂
Ja podobnie. Sobie radzę 🙂
W akademickim sporze jestem po stronie Gospodarza i Tobermory.
A tak w ogóle, to byłem w świątyni sztuki i kultury kulinarnej. Nie byłbym sobą, gdybym nie połaził , podotykał i nie zostawił paru euro. Kupiłem dwa noże i przyrząd do wycinania kulek z malona czy innej dyni. Na więcej nie było mnie stać. Ostrzegam, na drzwiach było napisane: Nisiom wstęp wzbroniony!
http://eshop.e-dehillerin.fr/
Ja tam jeszcze wrócę!!!
Mieso sezonowane ( ang. dry aged albo matured) jest latwo odroznic od zwyklego , spozywanego wkrotce po uboju. Sezonowane jest ciemne i ma glebszy, bardziej wyrazisty smak. Umiejetnie sporzadzone takie mieso jest klasa sama w sobie. nie da sie ukryc. Kolor i smak uzyskuje po paru tygodniach odwieszania lub trzymania na siatkach w odpowiedniej temperaturze, podobnie jak sie robi z dziczyzna (np zajacem zawieszonym przed swietami na balkonie na dwa-trzy tygodnie) . Jest zazwyczaj znaczaco drozsze od zwyklego. Najczesciej sezonuje sie wolowine lub baranine – jagniecia nie ma specjalnie powodu, bo to mlode i delikatne mieso. Chyba ze mowimy o starym jagnieciu – patrz moja Stara.
Tez sie zdadzam z Gospodarzem 🙄 … nie samym winem … . Przez cztery tygodnie nasycalem sie takim kiczem: https://lh4.googleusercontent.com/-BavJmpA-MTE/U3Bl5jQ7kzI/AAAAAAAAHCU/hCmOS48Uhj4/w957-h435-no/P1000855.JPG
i ciagle znajduje sie wolna przestrzen gdzie kicz wsiaka 😆
Milego tygodnia zycze 😆
Owszem, od czasu do czasu, ktos przyslanial https://lh4.googleusercontent.com/-t9ugGmX03BI/U3Bl6oG74NI/AAAAAAAAHCc/-dpeLiFimfA/w957-h619-no/P1000869.JPG perspektywe 😆 , ale zapewniam, ze nie powodowalo to wiekszych spięć 😉
Kocie, dobrze wysezonowane Stare (przeganiać po świeżym powietrzu, nie wędzić dymem papierosowym) też bywają całkiem strawne 😉
Jeszcze trochę o perfekcyjnym steku
Ilustracje są wymowne również dla nieznających włoskiego
Dobrze wysezonowany szarak na błękitnym tle, stojący a nie wiszący na balkonie – całkiem apetyczny widok 😀
W tym miejscu https://lh5.googleusercontent.com/-ZCpFtqoO8Ic/U3Bl7s_gALI/AAAAAAAAHCk/SMO9t_aosWE/w957-h655-no/P1000900.JPG na cale szczescie nie griluja. I kieliszek bialego wina dopelnia szczescia wpatrywania sie na poludniowy atlantyk
Dziekuje Tobermory, jestes jak zwykla bardzo laskawa 😆
Misiu – wygrałeś w Totka?
Krzych, Bejotka – też sobie radzę na co dzień i nawet od święta. Jednak bufet dla ok 20 żarłocznych 20-latków, to jednak wyzwanie. Dobrze, że to wszystko składkowe i różne kuchnie będą w użyciu.
Nie musze klepac gdzie moj wzrok siega https://lh3.googleusercontent.com/-_Cs8sx0Ja88/U3Bl9mHA7HI/AAAAAAAAHC0/9WQJ-3YcWkU/w703-h751-no/P1000943.JPG
Wystarczy popatrzec tu: https://lh6.googleusercontent.com/-w92klq5hxCk/U3Bl8vE9v7I/AAAAAAAAHCs/wZznWiDDoPs/w958-h465-no/P1000941.JPG
Pyro, w to że sobie świetnie radzisz, żadne z nas nie wątpi. Ktoś, kto ma jamnika i chadza z nim na spacery, jest zaradną osóbką a priori 🙂
A nasyp im chipsów i paluszków, podaj herbaty i jak Chmielewska, ogłoś przyjęcie 😀
Państwo dziś o sezonowanym mięsiwie, nas w sobotę zabrano na nieco mniej wyrafinowane danie, ale też warto było.
Pyro, nie wątpię w Twoje umiejętności i inwencję kulinarną 🙂
Krzychu, co to jest mielonka SPAM? Czekam z niecierpliwością na relację o mistrzu z Polski (w nawet nie śmiem się domyślać, w jakiej dziedzinie).
Krzych – Chmielewska jeszcze dała łeb sałaty w folii, nie nasypię/naleję im nic do niczego, bo ten koniec świata będzie nie u mnie, a w cudzym ogrodzie. Tace z przystawkami w umówiony dzień, o umówionej porze, zabierze też umówiony delikwent z samochodem. Bardzo zgrabnie opisałeś tę „grochówkę” bez grochu i ciekawa jestem bardzo jak się „Mistrz sumo z Polski” z opresji uratowaL
Bjk, zamiast tłumaczenia, co to SPAM. W krajach m.in anglosaskich konserwa kojarzona z racjonowaniem żywności(Anglia po wojnie), z zapasami na zimę nuklearną(USA) itd.
Pyro, sumo to w Japonii 😉 Możem i nie chucherko, ale nie chodzę w ich wadze ;).
Krzychu, dzięki, spam kojarzył mi się do tej pory wyłącznie internetowo, widać jeszcze jestem za mało sezonowana, hehe.
Bjk, to teraz musisz ze skruchą skruszeć 😀
Pyro,
proponuję przyjęcie a’la Szymborska 😎
Waza z wrzątkiem i malowniczo rozrzucone na stole torebki zupy błyskawicznej 😉
Krzychu,
Do Sławomira Luto jeszcze Ci sporo wagowo brakuje. Wiem, bo poznałam mistrza jakieś …naście lat temu przy jakiejś okazji. Z bywszym podwoziliśmy go do hotelu. Zapanowała obawa czy samochód to wytrzyma. Samochód „japończyk” to i polskiego sumitę wytrzymał 😉
Ha, Jagodo – genialny pomysł ale nie ja gospodynią; aż mi żal, że taki patent się marnuje.
Jak na Kongresie?
Dzięki Ewo! Jeśli tylko się zbliżę wagowo do pana Luto, to osobiście poproszę znajomego myśliwego o coup de grâce.
Dzisiejsza wizyta jamniora u dr Weta kosztowała Młodszą 300 zł, a to pewnie nie koniec. Analizy, badanie, usg to dwieście kilkadziesiąt i leki i obcinanie pazurków i pobranie biopsji. Bo Radziowi coś różowego wylazło na brzuszku. Okazało się, że jest niezwykle hojnie ukrwione. Przy pobierani wycinka krwawił, jak zarzynane prosię. Wet kręcił głową – nie chce niczego mówić, przed otrzymaniem wyników. No i zgryz i wydatek. Co ja będę mówić – jest to półdiable na etacie rodzinnego dziecka.
Wiosna! Widok z okna na Hudson i klifowy brzeg stanu New Jersey. Potem spóźniony szampan dla Mam, wiosna w mojej wiosce i na koniec moje ciasteczka pod kokosową kołderką. Ewa te ciastka czasem kula, bo lubi porządek. Ja wolę jak są takie rosochate!
https://plus.google.com/photos/100894629673682339984/albums/6012239145816341697/6012239153079548434?banner=pwa&pid=6012239153079548434&oid=100894629673682339984
U mnie dziś na obiad rybne curry, jakoś Krzych skierował moje myśli na wschód i tak mnie naszło. Dużo warzyw, łosoś i paczuszka mieszanych owoców morza.
Pyro-wydaje mi się,że dobrym pomysłem na przyjęcie ogrodowe są wszelkie pasty (rybna,jajeczna,pieczarkowa,szpinakowa i co tam jeszcze komu wpadnie do głowy).Można je nałożyć na krakersy czy kanapeczki albo wypełnić nimi połówki jajek czy babeczek.Sądzę,że na takim spotkaniu ważna jest wygoda jedzenia,a każdy znajdzie pastę dla siebie.
Hasło na dzisiaj 🙂
sezonowana wołowina
dobra do piwa lub wina,
sezonowane drewno
kup do kominka na pewno.
Witam, Pyro może to?
http://www.vafini.pl/
MałgosiuW, cieszę się, że mogłem pośrednio posłużyć za obiadową inspirację. Łosoś w rybnym curry? Ależ rozpusta:)
Garam masala robisz sama czy kupujesz gotową mieszankę?
Nie wiem gdzie mieszkasz, ale jeśli masz w pobliżu jakiś azjatycki sklepik, zapytaj o curry leaves, czasem zwane kaffir lime leaves. Zaprzyjaźnieni Hindusi, Pakistańczycy czy Mauritiańczycy(każdy z osobna) udowodnili, że bez tych liści nie ma prawdziwego curry 🙂
Pyro,
choróbsko nie puściło na Kongres 🙁
Yurek – kupuję pomysł na przyszłość, bardzo fajne.
Jagoda – kiedy człek był małolatem, każda choroba (byle niezbyt dokuczliwa) była jak wygrana na loterii (Mama się starała i lody były na ból gardła i różne fajne zajęcia, żeby się dziecko nie nudziło, grzecznie leżało itd). Z latami choróbska coraz bardziej komplikują życie. Wysoce niesprawiedliwe.
Krzychu, mieszkam w Warszawie. Do tej potrawy użyłam gotowej, zielonej pasty curry, imbiru i czosnku, listki kiedyś miałam, ale akurat się skończyły. Na jesieni wybieram się do południowo wschodniej Azji i mam nadzieję, że poznam prawdziwy smak curry.
MałgosiuW, szczerze, budująco, zazdraszczam celu podróży!
Tam mnie jeszcze nie widzieli(chociaż nie, jeżeli zaliczyć Malezję, Filipiny, Singapur i Brunei do Azji płd-wsch, to coś już tam dane mi było liznąć)
Kulinarnie-raj!
Dlaczego przyczepiłam się do tego „sezonowania”? Bo często w przepisach (współczesnych) występuje jako zamiennik „przyprawiania”.
Pewnie wszyscy macie rację, ale ja trochę też. http://en.wikipedia.org/wiki/Seasoning
Taki stół.
http://fletchertables.com/videos/
hm…za moich czasów mięso się wywieszało w chłodnym miejscu po to, żeby „skruszało”. Bardzo możliwe, że teraz już się tak nie nazywa tego procesu.
Yurek, „handszpaki pałami, cały statek pałami!”
Znaczy się za silny…
Alicjo, po naszemu dalej odwieszamy, żeby skruszało. Lingwistyczna przygoda z angielszczyzną(u nich seasoning to zarówno przyprawianie jak i dojrzewanie mięsa, zawsze mówiłem, że angielski jest ubogi i jeden Szekspir tego nie nadrobi) sprawia, że u nas naleciałości powodują językowe zgryzoty.
Synowie Johna Bull’a maja też w zwyczaju „meat aging” and „maturing”, a chodzi z grubsza o to samo.
W znaczeniu kulinarnym „sezonowanie” (dojrzewanie) wywodzi się raczej z języka włoskiego, „stagionare” (od stagione = sezon) i w angielskim odpowiada mu
aged – matured – weathered – well-aged – cured ham – ripe – seasoned wood – unseasoned – well-seasoned
Ben stagionato może być prosciutto, formaggio (parmiggiano), a także mięso na steki i np. carpaccio.
Pytanie polskiego rzeźnika o dobrze odwieszone mięso (gut abgehangen) może wprawić go w konsternację (chyba że jest to rzeźnik z prawdziwego zdarzenia), a o „dojrzałą wołowinę” – sprowokować go do sprzedania nam starej krowy 🙄
To już lepsze nowomodne „sezonowanie”. Może widział w telewizji…
Cichal, bez „się”…
W małym, ale nieźle zaopatrzonym sklepie mięsnym, Pyra dostała napadu śmiechu. Na dwóch bliźniaczych, blaszanych półmiskach leżało mięso wołowe a przy każdym tabliczka z nazwą i ceną: przy jednym „mięso wołowe do pieczenia i gotowania, cena/kg”, a przy drugim „wołowina kulinarna i cena dwukrotnie wyższa” (rzeczywiście doskonały gatunek, pewnie z bydła mięsnego). Pani za ladą za nic nie mogła skąd moja radość. Wreszcie mówię, że jak do garnka, to zawsze kulinarna, ale z lekka się obraziła. A sklep ma doskonałą lokalizację : tuż przy pawilonie gastronomicznym, w którym żałobnicy zbierają się na stypy, bo to jest o niespełna kilometr od największego, poznańskiego cmentarza. Obserwowałam, że mnóstwo pań, po zjedzeniu posiłku, zachodziło do sklepiku, gdzie była ta „kulinarna”.
Oczywiscie, ze seasoning znaczy cos zupelnie innego niz sezonowanie, ktore nowym slowem bynajmnmiej nie jest. Nalezy do licznych zapozyczen z „lepszych” europejskich kuchni w jezyku polskim – macerowac, blanszowac, szambrowac (wino), sezonowac czy serwowac – zapewne Gospodarz zna takich slow wiecej. Po tych slowkach poznaje sie uwaznego czytelnika starych ksiazek kucharskich 😈 W moim domu funkcoinuje jeszcze zapozyczenie wymyslone przez Stara – żulienowac od julienne czyli kroic jarzyny w drobne zapalki.
Widzialem Krzycha miche ze spamem i przypomniala sie mi taaaaaka micha w zachodniej saharze. Bylo to na spocie w dakhli, jeszcze za czasow kiedy stalo tam jedynie pare beduinskich namiotow do koczowania. Jedyna atrakcja poza wiatrowym katowaniem byl wypad do pobliskiej osady tambylcow.
Srednica michy siegala metra piecdziesiat i wygladalo na to, ze zasiada przy niej cala okoliczna spolecznosc. Mimo wszystko znalazlo sie jeszcze wolne miejsce. Siedzielismy na ziemi, na misce couscus z resztkowymi czesciami kozy. Jedlismy reka z michy. Z czasem siegac do miski trzeba bylo coraz glebiej i kiedy moja glowa znazazla sie nad okragla micha, to zobaczylem nagle pozostale lepetyny w tej samej pozycji 🙂 🙂 🙂 🙂 .
Poczulem ze moja lepetyna jest planeta, ktora wraz z innami glowami-panetami przemieszcza sie w nowym, nieznanym mi dotychczas, systemie slonecznym 🙂 🙂 🙂
Nisiu nie dokuczaj Cichalowi bo jemu juz wszystko wolno. Popatrz na rok produkcji 🙂 😉
I że wtrącę francuskie trzy grosze:
kochani Francuzi mają czasownik assaisonner,który też z sezonowaniem nie ma nic wspólnego,a znaczy przyprawiać,doprawiać.
Krzychu,
jestem na pewno nadwrażliwa, jeśli chodzi o język polski. Żeby nie był zaśmiecany niepotrzebnie.
Chciałam, żeby dziecko mówiło czystą polszczyzną, zwracałam uwagę, żeby nie mieszać jednego języka z drugim.
Język polski to polski, angielski to angielski, a nie „tam za kornerem przy lejku od left sajd stoi moja kara, kolor blu”.
Szaraku, autostrady, rafinerie czy jeszcze co innego tam pomagałeś budować? Czy też stricte krajoznawczo-turystyczna była to wizyta?
Alicjo nie badruj mnie, bo Cie hytne!
Nisiu! Jak zwykle masz rację w zw. z tym przepraszam Krzycha.
Szaraczku! Chciałbyś. To był bardzo dobry rocznik 🙂
Szaraku, ale to był ZNACZY Kapitan, a nie ZNACZY SIĘ Kapitan… Do Mamerta Stankiewicza mam stosunek nad wyraz uczuciowy, a Cichal wie, że go kocham i wybaczy upierdliwość.
Cichal, ja Cię ajlowju, wiesz!
Krzychu, szarak wyraźnie napisał, że się katował wiatrowo!
Alicja, Cichal, Krzychu, pur Wu: http://www.youtube.com/watch?v=vzdhEDkD6n0
Nie Krzychu, zagospodarowywalem nadwyzke finansowa ktora nie miescila sie juz w banku 😉 . TDakhla to znakomite miejsce do uprawiania sportow wodnych o napedzie wiatrowym 🙂
Alicjo, dbaj dalej i przestan w kolko macieja to samo powtarzac, bo sie zniesmaczasz 👿 😉
No masz 😯
Ja go badruję 🙄
Nisiu – cicho, wiem…
Szaraku, Cichalu- już mam, percepcja u mnie po północku ograniczona 🙂
szaraku,
będę w kółko Macieju (imię mojego dziecka), a jak Ci się zniesmaczę, to zażyj coś na żołądek. Miętę może zaparz albo jakiś rumianek?
Albo to?
http://metromsn.gazeta.pl/Lifestyle/1,135222,15944021,Polacy_oszaleli_na_punkcie_rosliny__ktora_ma_leczyc.html#MT
Krzychu,
Dziękuję, że przypomniałeś jedną z ulubionych lektur 😉
Z nieco innej beczki, Witek poprosił zaprzyjaźnionego rzeźnika o przygotowanie schabu po duńsku, czyli ze skórką i warstewką tłuszczyku. Taki schabik się doprawia, tłuszczyk się nacina a następnie całość wsadza do piekarnika. Witkowi wyszła znacznie bardziej wypieczona skórka. Coś czuję, że ta duńska potrawa zagości u nas na dłużej 😉
http://www.tilbudonline.dk/images/tilbudsaviser_files/articles/813953.jpg
Nie stara i nie książka, ale reklama piwa
Znaczy, z serii „Książęcej” 🙂
Nie istnieje, Alicjo, taki twor jak jezyk polski w czystej postaci. Okolo 40 procent slownictwa w polszczyznie to zapozyczenia. Nawet slowo tak wydawaloby sie rdzennie polskie i ukochane jak „ku..a” jest zapozyczeniem z innego jezyka ( w tym wypadku z laciny).
Odpusc juz sobie te walke z wiatrakami, bo to zakrawa na obesesje i najczesciej nie masz racji. W historii jezykow slowianskich i tak sie nikomu na przestrzeni stuleci nie udalo wygrac z powstrzymaniem fali zapozyczen. Wygral obcy „szlafrok” , a nie wymyslona w drodze konkursu „podomka”, ktora dzis znaczy co innego niz szlafrok i raczej jest malo uzywana.
Placku, znaczy Gospodarz dostał działkę, a się nie pochwalił, że artykuł sponsorowany.
„Szliafrok”, „peniuar”, „podomka” czy „okryjcialko” – jak to bylo:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Szlafrok
Kocie Mordechaju, po tych słówkach poznaje się niekoniecznie czytelnika starych książek, może to też być wyniesione z domu, ja do tej pory używam archaicznych? deglasować, blanszować, tranżerować, macerować. Te słowa przechowały się w babcinej kuchni, jak żółwie na Galapagos, a ja je niosę w rodzinną przyszłość 🙂
Alicjo, język żyje*), zmienia się, brzmieniowo i znaczeniowo, i wędruje przez granice i kordony, zapożycza, czasem oddaje, czasem nie 🙂
Gdyby nie to, mówilibyśmy do tej pory językiem Reja, albo i lepiej Piasta Kołodzieja, zresztą kompletnie obecnie niezrozumiałym.
*) więc dajmy mu żyć, bo on i tak nie przejmie się protestami 😀
Kocie,
jak zwykle – Ty zawsze masz rację.
Pogadać nie można o tym , co akurat się myśli czy co?!
Przepraszam, że przestraszam i straszę 🙄
AntryKOT – Po polsku kawał międzyżebrza, najlepiej nieco podstarzałego. Smakowita nazwa, a przede wszystkim nasza.
P.S. Amen 🙂
Pyro – Przekąska dla młodych; plasterek czegokolwiek i czteropak piwa „Książęcego”. Czteropak to oczywisty postęp. Chłopom jest dwa razy lepiej.
Znam młodzież i ją kocham. Brak plasterka także wybaczą. Przez całe życie mówiłem…znaczy nie tracę nadziei, że Krzych zakocha się w ubogim języku angielskim. Nadzieja=Fifty-fifty 🙂
Placku, z zasady nie kocham się w narzędziach. Nie bije mi serce mocniej na widok wiertarki, nie lasuje mi się wapno w żyłach na myśl o obcej mowie. Do tej samej kategorii oba te zjawiska zaliczam-pożyteczne narzędzia. Nie mylić z pożytecznym idiotą.
Nie chodzi mi o podomkę, ani „zwis męski”, czyli krawat 🙂
Nie chodzi mi o ” twor jak jezyk polski w czystej postaci nie istnieje”, zapożyczenia i tak dalej. Chodzi mi o to, żeby NIEPOTRZEBNIE (podkreślam) nie zaśmiecać. Nic więcej.
Ewo-odebrałam dzisiaj przesyłkę z książkami,a w niej m.in.”Wakacje w Danii”
Olgi Morawskiej 🙂 oraz ciekawy przewodnik:
http://www.national-geographic.pl/sklep/oryginalne-i-niepowtarzalne-imprezy-kulturalne.html
Najbliższa impreza-Złotoryja,Międzynarodowe Mistrzostwa w Płukaniu Złota 🙂
Danuśko,
Przyznaję się bez bicia, że i ja korzystałam z „Wakacji w Danii”. Nie udało mi się dostać typowego przewodnika, a na zakupy w sieci było trochę za późno.
Bejotko, bardzo mi sie spodobalo zdanie o slowach, ktore ” przechowały się w babcinej kuchni, jak żółwie na Galapagos”. Naprawde ladne zdanie. 😈
W moim domu też się używa „deglasować”, „Plombirować”, jajka puszetowe (albo poszetowe – Janeczka różnie mówiła) i z dziesiątek innych zapożyczeń. Co prawda coraz rzadziej, bo jak za każdym razem mam wyjaśniać o co chodzi, to mi obrzydło. Na szczęście mogę czytać książki kucharskie nawet z przełomu XVIII i XIX w i nie potrzebuję do tego słownika dawnej polszczyzny (a jak wiadomo książki kucharskie służą przede wszystkim do czytania).
Placku – to nie seniorat ma zadbać o czteropaki, to sami goście muszą przyjść z własnym wodopojem albo zadowolić się jakąś „kryniczanką”.
Kocie Mordechaju, każdy z nas ma takie wyspy, jak sądzę, w nich tkwi siła.
Takie pieczone cudo, jak pokazuje Ewa, jadłam rok temu w Aarhus. Tylko nie był to schab, a klasyczny w tym wypadku boczek. Mądre Duńczyki zjadają mięsko, a skórkę w postaci cienkich pasków zostawiają sobie na deser. Boski przysmak.
Tobermory-o polskiego rzeźnika „pełną gębą”niestety ciężko niesłychanie.
Panie,bo pana jakoś nie spotkałam,w sklepach mięsnych mają najczęściej bardzo nikłe pojęcie o tym,co sprzedają 🙁
Pyro-te studia na UW to podyplomowe:
http://www.isns.uw.edu.pl/studia_podyplomowe_kultura_kulinarna.php
Podoba mi się ten pomysł.
A swoją drogą,ciekawe co słychać na u studentów naszego naszego Gospodarza?
A mnie wyszedł znakomity kurczak, którym karmiłam gości w piątek – a ono ponoć w sobotę jeszcze się oblizywali.
Zapodaję dla chętnych:
Kawałki kuraka przyprawiłam solą i maryjankiem, obsmażyłam na smalcu.
Odłożyłam kuraka na bok, na smalec wrzuciłam cebulę i pieczarki w plasterkach. Też podsmażyłam.
Dołożyłam kawałki kuraka, dopieprzyłam całość i dosoliłam odrobinę, po czym zalałam – uwaga, nie czerwonym winem, tylko półwytrawnym rieslingiem. Zero wody!
Po czterdziestominutowym pyrkaniu była ta rewelacja, co to mówiłam.
Je się najlepiej na świeżo z bułką, ale właśnie odgrzewam nędzne resztki do ziemniaków.
Dla purystów językowych: ja wiem, że majeranek, ale ten gwarowy maryjanek tak mi się szaleńczo poodoba!!!
Takie.
http://alicja.dyns.net/news/img_0334.jpg
Co to takiego to białe na boczku? Niemożliwe żeby tyle soli!
Nisiu – zauroczyły mnie miejskie pojemniki na…psie odchody, a to z powodu napisu „kejter też poznaniak”
Alicja,
Ślinka mi pociekła 🙂
Pyro,
tyle soli i tyle słoniny, ja bym tego nawet boczkiem nie nazywała. Przy mnie to przyrządzano i było to przepyszne jedzenie, wcale nie słone (solą posypano na końcu, przed włożeniem do piekarnika – może dlatego).
Typowe duńskie jedzenie:
http://alicja.dyns.net/news/img_0341.jpg
skórka wypieczona na talerzu (od góry, troszkę na lewo), buraczki, sałatka, ziemniaki – te na dole zdjęcia to specjalność duńska, ziemniaki na słodko, w karmelu.
Cały tłuszcz spod tej skórki się wytopił, a skórka mniam-mniam!
Chcecie się na chwilkę zatrzymać przy poznańskim warzywniaku mojego dzieciństwa? Teraz język już się zmienił, ale wtedy?
leżały ,obok siebie drzuzgowki i świętojanki, japka – papierówki i angryst, a jeszcze młode pyrki i galarepa i pora, a z selery to tylko liście, czasem i rychły szabel i ogóry mieli i maryjanek w pęczkach – do suszenia.
Alicjo – wiem, że mniam, mniam. Jeżeli tylko mi się udaje, kupuję wieprzowinę ze skórką, ale schabu nigdy tak nie spotkałaml szynkę, boczek, łopatkę – tak.
Czego to ludzie nie wymyślą…
https://picasaweb.google.com/117058604526315789327/Paryz#slideshow/6012617487112657426
O przepraszam bardzo, sam mogłem oglądać. Teraz powinno się wyświetlić:
https://picasaweb.google.com/117058604526315789327/Paryz?authkey=Gv1sRgCKWj0q_t_YW-_QE#slideshow/6012617487112657426
Pyro,
u nas w sklepach też nie dostaniesz takiego kawałka mięsa, chyba, że umówisz się z rzeźnikiem ze sklepu miesnego (u nas we wsi już nie ma takich, niestety!).
Wydaje mi się, że Paulina zamówiła takie mięso, żeby pokazać nam prawdziwą duńską kuchnię.
Następnego roku (bo znowu po drodze do piekieł nam było…)
poczęstowała nas łososiem według własnego pomysłu. Zdjęcie samo mówi za siebie.
http://alicja.dyns.net/news/img_3894.jpg
Tak, Kot M. przewaznie ma racje I wie o czym pisze, nie powtarzajac tego samego w kolko M. Nie jest tez zadziorny I nie rzuca sie z pazurami na oponentow.
Bejotko, Krzychu, zalujcie, ze nie bylo wam dane poznac tutaj Nemo.
No ale na szczescie jest jeszcze Nisia ze swoim uroczym slowotworstwem, Placek I pare innych osob.
Misiu-całkiem fajny ten biały Paryż 🙂
Nisiowo-rieslingowy kurczak odnotowany w pamięci do przetestowania !
Alicjo,
Na tak wykrojone mięso natknęliśmy się w duńskim Lidlu a koleżanka poinformowała nas co z tym fantem należy dalej czynić:
http://www.voresmad.dk/~/media/voresmad/Saadan%20goer%20du/Kokkeskole/udskaering/Svinekoed/Svinekam.ashx?w=200&h=167&as=1\
A że mamy zaprzyjaźnionego rzeźnika, to i trochę Danii przenieśliśmy do Polski 😉
Misiu,
Galeria się nie otwiera.
Pyro – a radyski? Moje ulubione.
Misiu – świetne zdjęcia, takie bajkowe, wiosenny Paryż pod śnieżną pierzynką 🙂
To sa chyba kwitnace drzewa. Slonce swieci, panie bez rekawkow. No to jak to jest naprawde Misu?
Asiu, dziękuję za przypomnienie, ale u ns były redyski, to „e”, nie „a”.
Misio zdradził mi tajemnice kuchni foto: to są fotki zrobione aparatem na podczerwień. Barwa zielona wygląda na białą – resztę widma barwnego liście i trawa odbijją. Dlatego dwie czarnoskóre studentki wyglądają na trawniku jakby opalały się na śniegu.
Pyruniu
Świetnie, że przypominasz te egzotyczne, nawet dla wielu Poznaniaków, słowa. Rozmowy pomiędzy moją poznańską Babcią, Mamą mojego Taty, a kujawską Babcią, Mamą mojej Mamy to był naprawdę folklor. Kujawska Babcia mówi do mnie: podaj mi kołotuszkę, a ja pytam poznańską Babcię: Babciu, gdzie jest kwyrlejka?
Co to jest kwyrlejka?
Hehe, domyśliłam się własnom głowom, że zielony przekształcono w biały, tylko nie wiedziałam, jakom metodom. Te liście na drzewach zbyt precyzyjnie narysowane, żeby mogły udawać śnieg. Fajnie to wygląda, swoją drogą.
Danuśka, nie pożałujesz. Z pyrkami (ave, Pyro!) doskonałe, lepszy sosik niż cała reszta.
Asiu – kwyrlejka (prawidłowe firlejka) to drewniana mątewka. Czasem robiono ją z oczyszczonych i przyciętych gałęzi małej choinki, domowym sposobem robiąc narzędzie kuchenne.
Pyro, zawsze mi się wydawało, że narzędzia kuchenne były jednak robione z drzew liściastych.
Krzychu – moja to wina, że niczego nie zrozumiałeś, bo mimo najszczerszych chęci łatwiej mi jest wyrazić tę parę kołatających się we mnie myśli wiertłem angielskim. Pozwól, że spróbuję jeszcze raz;
– Nie podzielam Twej opinii o rzekomym ubóstwie języka angielskiego. Nie chcąc wyrazić się zbyt obcesowo użyłem przenośni, ale zapewniam Cię, że nie miałem na myśli niczego związanego z aferą miłosną wiertarki z Twym wapnem. Nie musisz w to uwierzyć, ale możesz 🙂
– Na jakiej podstawie twierdzisz, iż Gospodarz „dostał działkę”? Moim zdaniem powinien, ale nie nalegam, bo to jednak nie moja spółdzielnia, a zatem wyrażam taką nadzieję. Na miliardera nie wygląda.
Misiu – przyznaj się, ORWO?
Sezonowanie
Małgosiu – sama miałam jedną taką w domu – Jarek mi zrobił, bo ramiona miała dłuższe od tych kupnych, gwiazdowatych, była lekka i bardzo skuteczna. Kupne są najczęściej z topoli albo lipy, a te domowe były z choinki. Jakoś po oskrobaniu do gołego drewna, przycięciu gdzieś na 2-3 cm i odcięciu w miejscu węzła z pniaczka (głowka ok 3-4 cm) Po jakimś czasie ciemniała, nabierała ciemnej, mahoniowej barwy i zupełnie nie pachniała iglakiem.
http://off.sport.pl/off/1,111171,15930602,Aleksander_Doba__Nie_licze_na_to__ze_sie_uda__To_wbrew.html#MT
W Krakowie – rogalka
Placku, dziękuję za wyklaryfikowanie.
Po namyśle doszedłem do wniosku, iż faktycznie oceniłem ubogość angielskiego niesprawiedliwie.
Uboga jest moja znajomość tegoż, nie czytuję klasyków w oryginale i stąd się wziął potężny skrót myślowy.
Co do działki, to podobieństwo przepisów wydało mi się znaczące. O wykorzystaniu konkretnej marki nie wspomnę. Nie mam nikomu za złe tego, że zarabia pieniądze. Ale ponieważ miejsce, w którym Gospodarz zamieścił ów przepis to jego blog w sieci, to tzw. netykieta uprasza blogerów o informowanie czytelników, iż tekst był sponsorowany.
Jeżeli nie był-też dobrze, może pan Piotr miał mniej czasu, kiedy pisał ten tekst i posłużył się materiałem powstałym wcześniej.
Cieszę się, że w ogóle do mnie ten przepis dotarł i na tym poprzestanę