Przezorny zawsze ubezpieczony
To hasło będzie bardzo ważne przez najbliższe kilka dni. Część z nas bowiem spędzi je w swoich letnich domach, a wówczas należy liczyć się z niespodziewanymi wizytami sąsiadów. Chyba że uda się ich wyprzedzić i odwiedzić przyjaciół wcześniej. Ten niezwykle długachny weekend majowy liczy jednak tyle dni, że zdążą także i sąsiedzi wpaść z rewizytą.
Pamiętajmy więc, aby w lodówce mieć zawsze produkty o długim okresie przechowywania, z których w nagłej potrzebie przygotujemy drobne dania. Do takich produktów należą: puszka tuńczyka, kukurydzy, słoiczek suszonych pomidorów, dobre prawdziwe parówki, obsuszane kiełbasy, kabanosy, szynka dojrzewająca oraz różnorakie sery.
Najbardziej atrakcyjne ze względu na walory smakowe i estetyczne są sery pleśniowe, np. polski lazur oraz camembert, brie, wędzona gouda. Równie dobrze sprawdzi się mozzarella, pokrojona na przemian z plastrami pomidorów, polana oliwą z oliwek i przybrana kilkoma listkami bazylii.
Z takich składników można też z dodatkiem ugotowanych pokrojonych w ósemki jajek oraz ugotowanego al dente makaronu, papryki lub ogórka wyczarować apetyczną sałatkę. Jeszcze innym rozwiązaniem jest deska serów lub wędlin, udekorowana warzywami, które mamy w domu, lub ziołami z doniczki lub zielnika. W zamrażarce zawsze warto mieć paczkę ciasta francuskiego, mrożone brokuły lub mieszankę warzyw.
Mięsożercom podpowiadam, że warto też kupić przygotowane do smażenia kotleciki baranie w otoczce tłuszczu lub steki z polędwicy wołowej. Rozmrożenie tych mięs to chwilka, a doprawienie i przyrządzenie też zajmuje moment. W dodatku kupując, można wybierać między mięsem irlandzkim a polskim.
A do gaszenia pragnienia prawdziwy cydr z polskich jabłek.
Fot. P. Adamczewski
Komentarze
O 9.00 rano było 6 stopni, teraz jest 11 stopni. Wieje, duje, piździ. Nic nie wyjdzie z rodzinnego grilla, bo kto się będzie umartwiał? Przez 20 minut zakupów zziębły mi stopy i dłonie. W tej sytuacji my zjadamy resztę wczorajszego kurczaka ze szparagami, a przeznaczoną do grilowania karkówkę, przerobię jutro na szaszłyki, w niedzielę, powtórka z rozrywki. Szparagi moje, ulubione czyli poza wyborem (dęciaki, połamane itd) kupuję po 8,- zł za kilogram. Można jeść do wypęku. Z pewnym smutkiem muszę zaznaczyć, że szparagi to jedyne warzywo tańsze w Poznaniu, niż w Warszawie. Owoce i warzywa w stolicy, są z reguły tańsze o 30 – 40% w porównaniu z Poznaniem. U nas jest za blisko do rynku berlińskiego, albo frankfurckiego hurtu. Tylko to, czego producenci albo pośrednicy nie wywiozą, idzie na rynek lokalny. Owoce są do Poznania sprowadzane z centralnych i wschodnich województw – nie mogą być tanie.
Podobnie jak Gospodarz, staram się mieć w żelaznym zapasie jajka, rybki w puszce, jakąś puszkę szynki „Krakus”, kilka paczuszek wędlin trwałych, pakowanych próżniowo, w zamrażarce pasztet i bigos, warzywa „na patelnię”, jakąś paczkę z mini – kabanosami + w puszkach groszek, kukurydzę, ananas i śmietankę kokosową, z czego zawsze da się skomponować poczęstunek. Chociaż wolę być uprzedzona o wizycie, chociażby na godzinę – 2 godziny wcześniej.
Dla moich prywatnych przyjemnosci kulinarnych takim niemalze zelaznym zapasem jest sloiczek nutelli. Czasem nie zagladam do niego tygodniami, stoi sobie nieotwarty czekajac na wlasciwy moment 🙂 a czasem zuzywa sie w kilka dni.
U mnie sa tylko rozne makarony i przecier pomidorowy. Cydru nie ma, bo go nie lubie. Mnie prosze uprzedzic o wizycie
Elap – dla mnie może być makaron z sosem – byle bez tych takich, co z talerza oczkiem łypią i wąsem ruszają.
Linek – taką rolę łasuchowego pogotowia pełni u mnie konfitura wiśniowa, domowego wyrobu, ale i tak najczęściej sięgam po plaster parzonego boczku wędzonego (ja niezbyt słodka jestem).
Gospodarz wspomina o dobrych prawdziwych parówkach. Słusznie, bo są prawdziwe parówki, które można zjeść ze smakiem i wyroby parówkokształtne. Niedawno kilka nocy spędziłam w hotelu i tam jadłam śniadania. Z czystej ciekawości spróbowałam ” parówek” na gorąco. Nie wiem, czy w ogóle zawierały mięso. Dla mnie – nie do jedzenia. A serwowano oprócz tego całkiem dobre wędliny.
Wczorajszy dzień spędziłam u rodziny na Mazurach. Zrobiło się bardzo zimno, na szczęście przytomnie zabraliśmy kurtki, ale przydałyby się raczej zimowe, a nie letnie. Nie przeszkodziło mi to jednak napawać się widokiem zielonych łąk, a kaczeńce rosnące nad strumykiem były prześliczne. To tego mnóstwo dzikich gęsi, kaczek i innego wodnego ptactwa. Z ciekawostek- w każdym razie dla mnie – jabłonie o całkowicie ciemnoróżowych kwiatach.
Przywiozłam do domu naręcze liści lubczyku – do ususzenia i smaczny chleb z kminkiem.
Podobno dzisiejsza noc ma być z przymrozkami i jutrzejsza też. Kto ma ogród i świeże nasadzenia, dobrze żeby okrył rośliny. Na małe sadzonki jest prosty patent : z gazety, reklamy, tp zrobić tutkę i przeciągnąć przez nią patyk, ten patyk wbić w ziemię, a czapeczka papierowa osłoni roślinkę.
Juz dawno nie jadlam parowek. Nawet nie wiem czy tutaj sa. Pyro, ja obieram zwierzatko i dopiero pozniej wrzucam do makaronu lub ryzu. Nie lubie nic brac do rak jak jem. Chyba, ze to jest krab i nie da sie go jesc nozem i widelcem.
Pyro,
nie narzekaj. U mnie pogodowo podobnie, tyle, że nie pada. I drzewa gołe, bezlistne.
Za to lubczyk dobrze sobie radzi, on pierwszy do wychynięcia na powierzchnię.
Jerzor wczoraj kupił w polskim sklepie taki chleb:
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_3792.JPG
Rosyjski chleb, powiada napis. Ciemne pieczywo, obtoczone w ziarnach kolendry (te w słoiczku to z moich hektarów).
Jakoś nie podeszło mi to pieczywo, bo z kolendrą trzeba ostrożnie (moim zdaniem), chleb był bardzo „uperfumowany”.
Gdybyś Cichalu chciał eksperymentować, to ziarenka mam i przy najbliższej okazji zapodam. Myślę, że ze dwa-trzy roztarte, wrzucone do jednego Twojego nastawu chlebowego wystarczyłyby, żeby dodać ciekawą „nutkę”
Elap – po prostu z wyjątkiem ryb i raków, nie jem żadnych stworzeń wodnych.
Alicjo – u nas w rozkwicie albo już po kwitnieniu. Tego roku wegetacja była przyspieszona o 2-3 tygodnie i dlatego jesteśmy rozhartowani, ciężko znosimy te chłody.
Alicjo, Dobre Serduszko!
Dziękuję za pamięć, ale do chleba i tak nie dodaję, bo Ewa nie może jeść żadnych ziarenek.
Niespodziewani goscie moga sie pojawic nie tylko w letnim domku 🙂
Proponuje omlet, wiejski albo klasyczny francuski. Popatrzcie, jak je przygotowuje mieszkajacy w Stanach francuski kucharz Jacques Pepin. Zsuwa je zgrabnie z patelni na talerz, naprawde warto obejrzec nawet jesli sie nie zna angielskiego.
Rene Retzepi uwaza go za „number one” 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=57afEWn-QDg
Pyro,
u nas na abarotno, jesteśmy spóźnieni pogodowo 🙄
Krystyna,
takie? U nas bardzo popularne, nieduże drzewka ozdobne, ale jabłek z tego nie uzbierasz 😉
Za to ptaszki docenią i inna zwierzyna.
http://en.wikipedia.org/wiki/Malus
W temacie pana Pepin chętnie się zgodzę z panem Redzepim. Bardzo lubiłam programy Pepin-Julia Child, a jego własne też są szalenie sympatyczne. Chętnie wpadłabym do niego na kolację.
A omlet robię prawie tak samo.
Asiu, z opoznieniem dziekuje za wczorajszy film z przedwojennej Warszawy. Jakie to bylo piekne miasto, eleganckie panie i panowie, w kiosku z gazetami „Szpilki” 🙂
Alino, bardzo lubię tego kucharza. Czasem trafiam na jego programy w tv Kuchnia+. Mile też wspominam jego gotowanie na ekranie wspólnie z Julią Child, taki sympatyczny i profesjonalny duet. A omlety to rzeczywiście pyszny i szybki sposób na niespodziewanego gościa, choć nie tylko 🙂
Wcale mi się nie podoba to nagłe ochłodzenie w pięknej dotychczas pogodzie.
O, widzę, że Nisia też…
Zawsze pod ręką jest:
– jajka
– pasta pomidorowa w małych puszkach
– puszka lub trzy sardynek
– makaron i ryż (szybko można ugotować)
– jakieś sery, z reguły kilka
– podstawowe warzywa i jakaś zielona sałata, w tym ziemniaki – ważne!
– mąka
-zioła, przyprawy, oliwa – bardzo ważne.
Z tego można wykombinować bardzo szybko coś do jedzenia, chociaż moja lista wyda się bardzo uboga w stosunku do tej sugerowanej przez Gospodarza, ale ja myślę o tym, co na codzień warto mieć pod reką, a nie z okazji świąt wszelakich, bo to insza inszość. U nas zwyczajny piątek 🙁
Skoro Gospodarz świętuje na wsi, bardzo proszę serdecznie pozdrowić ode mnie Sąsiada 🙂
Pan Pepe to jeden z nielicznych telewizyjnych kucharzy, bardzo przeze nie lubianych. Omlet też robię podobnie z tym, że mój jest tylko zwinięty w pół
Pepin robi jeden wielki błąd – błąd nie ma znaczenia dla jakości potrawy, ale używanie widelca czy noża w naczyniach pokrytych teflonem to jest błąd.
Teflon jest po to, żeby nic się nie przypalało. Ja swoje naczynia teflonowe traktuję drewnianą mieszałką. Jerzor ma zakaz używania tych, które mu paluszkiem wskazałam, bo on też tak traktuje wszelkiego rodzaju patelnie czy gary, jakby był milionerem, a patelnia jednorazowego użytku 🙄
Nie lubię niespodzianek, ma się nie przypalać, to niech się nie przypala!
Na razie trzyma się z daleka od mojego ostatniego nabytku, t-fall wielkiej patelni, bo to dużo za duże na jego podgrzewania-odgrzewania.
A to świetna patelnia na smażenie placków ziemniaczanych, racuchów czy czego tam, owszem, odsmażania też, w dużych ilościach.
A w ogóle to ja nie wiem, nad czym się tak zastanawiacie. Sprawę dawno załatwili panowie Tuwim ze Słonimskim.
Co podać do stołu, gdy przyjdą goście, a w domu nic nie ma.
Świeżo upieczoną indyczkę pokrajać w plasterki, wyłożyć na półmisek, ubrać kaparami i sałatą z pomidorów. Funt łososia, trzy pudełka sardynek, szczupaka na zimno, pasztet ze zwierzyny, kilka śledzi marynowanych, zimne mięsa – rozłożyć na półmiskach i rozstawić na stole. Kilka butelek wódki i wina, trochę owoców, czarna kawa i likiery – i ta zaimprowizowana naprędce kolacyjka zadowoli najwybredniejsze gusta.
No więc proszę się już nie męczyć i zastosować poradę mistrzów!
Tej samej pary porada – moja najulubieńsza – jak zrobić esklop.
Esklop z cielęciny.
Wziąć dwa funty cielęciny, wstrząsnąć, obrać, zaprawić i zrobić esklop. Dla smaku można dodać szczyptę soli.
p.s.Ja rozbełtuję jaja na omlet trzepaczką do jaj, prościej chyba?
A jakby wam goście poplamili obrus, to i na to jest rada.
Jak wywabiać plamy z obrusa?
Miejsca splamione posypać dwuazotanem bismutu i zmoczyć w odwarze z macierzanki pół na pół z chlorkiem miedzi (H2C8N0). Nastepnie suszyć na słońcu, póki plama nie zżółknie. Wtedy potrzeć kryształkami utlenionej magnezji i pokropić zwyczajnym oksygenojedem potasu (roztwód 35% na szklankę wody). Potem wyparować, wytrzeć do sucha szczotką i posłać do pralni chemicznej.
Nio.
Idę jeść moją ogórkową z mrożonki (wyborna!).
Alicjo, słyszałam gdzieś, że trzepaczką zbytnio się te jaja napowietrza, a rzecz w tym żeby tylko dokładnie połączyć białko z żółtkiem. Dodam, że mnie też okropnie przeszkadza to mieszanie widelcem na patelni teflonowej. Nigdy tego nie robię, używam drewnianych lub silikonowych mieszaczy.
Nisiu,
toż to blog kulinarny, musimy się zastanawiać i rozwodzić nad 😉
Przypomniało mi się, jak za mojego pierwszego Rejsu na DM czytałam książkę pożyczoną od Ciebie, tytułu nie pamiętam, to była biografia Julii Ch.
Dziewczyny – to nie teflon, tylko powłoka mineralna, jak na moim cudeńku, który Młodsza przywiozła z Sycylii. Rzeczywiście świetne (chociaż staram się nożem na tym nie kroić).
„Oczywiście mamy wielu polityków, którzy nie potrafią z honorem przyznać się do błędu i ”oderwać od koryta”, jednak żaden z nich nie zrobił na nas takiego wrażenia, jak burmistrz Kanady – Rob Ford ”
Na mnie też zrobiło to wrażenie – burmistrz Kanady 😯
http://deser.pl/deser/51,111858,15891938.html#BoxSlotIIMT
„Ciężko nam się odnaleźć w codziennym zalewie absurdalnych informacji ze świata polskiej polityki, ale są ludzie, którzy nieświadomie przywracają nam wiarę w nasz kraj. Udowadniają, że jeszcze nie jest tak źle i zawsze może być gorzej”.
Owszem, może być gorzej. Tłumaczenie, ośle!
Alicjo – ja znalazłam „burmistrz Toronto, Kanada”
Ja tam się nie znam, ja widzę (na oko) teflon, żadnych powłok mineralnych nie mam 🙄
Wracając do tekstu o burmistrzu Toronto – mieszkańców Kanady niewiele obchodzi, kto będzie burmistrzem Toronto. Torontończycy wybiorą, kogo bedą chcieli, to ich miasto. Jakoś im Ford pasuje, bo przecież od lat działał w radzie miejskiej i tak dalej. Od dawien dawna wszyscy wiedzieli, kto on zacz i go wybierali.
Moim zdaniem facet, który „robił na rękę” wielkim biznesom, podpisywał, co należy i tak się bujał, aż się rozbujał za bardzo.
Ciekawe że ci, którzy skorzystali na jego burmistrzowaniu, nagle nie wiedzą, kto to jest.
Pyro,
bo się poprawili!!! Słowo daję, było „Burmistrz Kanady”!
Szkoda, że nie zrobiłam zdjęcia.
Alicjo,
różowa jabłonka wyglądała bardzo podobnie jak ta na zdjęciu. A rosła nie w ogrodzie, ale przy drodze, więc pewnie bardziej dla ozdoby niż owoców.
Pyro,
nie łżę. Tako i napisali:
http://alicja.homelinux.com/news/komentarze4.jpg
…i nadal to jest na stronie, niepoprawione (moja godzina 14:50).
A niech sobie jest 🙄
W końcu święta 🙂
A, bo widzisz, Alicjo – czytałyśmy na różnych portalach; ja w „Na temat.pl’
„Kto wie, może zajęcia survivalowe prowadzone…”
Język sobie język połamałam na tekście p. Ewy Milewicz.
http://wyborcza.pl/politykaekstra/1,137922,15881192,Naiwnosc_calej_Unii__nie_tylko_starej.html#CukGW
Nie da się po polsku? Wiem, czepiam się, jak zwykle 🙄
Nie jestem senna, bo przespałam się po obiedzie, ale rozsądek nakazuje wleźć pod kołdrę. Rano trzeba będzie wstać. Dobrej nocy.
Obejrzeliśmy ten film, jest za darmo na youtubie. http://www.youtube.com/watch?v=PUcbuqRveE4
Uśmiałam się, nie po raz pierwszy oglądaliśmy, a z drugiej strony to ciekawe, że komunistyczny reżym pozwalał na takie rzeczy (podobnie jak z „Czterdziestolatkiem”) 🙂
Podczytuję Kisiela, on też nie rozumiał takich absurdów, bo niby można było, a nie można było 🙄
Komedia świetna.
Alicja – już tylko stoję z boku i obserwuję, ale dam sobie głowę uciąć, że – o paradoksie – wolności jest teraz, w wolnym świecie, bez porównania mniej, niż „za komuny”. Owszem, możesz stanąć na ulicy i krzyczeć, że nie lubisz rządu, Rosji i komendanta policji. Możesz oglądać rozebrane panienki i „ciacha” wedle upodobania i możesz jeździć po świecie. To ostatnie to chyba jedyna, wielka korzyść. Resztę życia do absurdu próbują ci uregulować do najdrobniejszego szczegółu. Politycy, kaznodzieje i rozmaitego autoramentu „pożyteczni idioci” stanowczo lepiej od Ciebie wiedza, co jest dla Ciebie zdrowsze, lepsze, korzystniejsze i wskazane. Nieco zakres wolności może rozszerzyć kapitał – ale nie każdy ów kapitał ma. Ogromna większość nie ma.
Nie tylko wymienione przez Ciebie ffilmy; a „Ewa chce spać”, a „Wiosna , panie Sierżancie”, a choćby taka kołobrzeska piosenka z tekstem (nie pamiętam dokładnie) „Krzyże muszą być rozdane, gdy przyjeżdża władza”, a dalej o tym, że zasłużył, nie zasłużył, był pod ręką, a ogólnie ” i tak się wszystko zgadza”. Kabarety, teatr, podteksty, humor cienki, delikatny, a wymierzony celnie, jak igła lasera. Słowo dają – ja czułam się wolna w bardzo szerokim zakresie znaczenia tego słowa.
Osobiście jest mi dosyć obojętne, czy nowy odcinek drogi otwierany jest w przytomności kolejnego sekretarza siły przewodniej, czy z pokropkiem biskupa.
Alino – Wybierz 🙂
Jajecznice, jajka w kokilkach, omlety – od samego oglądania jestem przejedzona. Placku – dziękuję za śniadanie.
Ja zjadam kromuchę z makrelą, Mrusia koło mnie krąży, bo zapach ją nęci, ale jak jej podtykam pod nos ociupinkę – nie tknie, tylko obwącha.
Robiłam to samo z surową rybą i surowym mięsem, bo też wykazywała zainteresowanie, a ja byłam ciekawa reakcji. Ona zaspokoiła swoją ciekawość, ja swoją – i na tym się skończyło. Jednakowoż zawsze, kiedy przyrządzam rybę, staje na tylnych łapkach i usiłuje zajrzeć, co ja tam na tym blacie mam. „Uczestniczy”, jednym słowem.
Bez kota byłoby nudno 😉
A korzyści są
– kot nie jest głośny, zamrauka czasem, bo ma potrzebę, a personel nie domyśla się, że należałoby kotu nasypać do michy albo dać kociego cukierka
-jest czysty, chyba, że Jerzor nie uprzątnie dyskretnej kociej „tualety”, no to wtedy Jerzoru narobi na wycieraczkę. I tak jest łaskawa, bo mogłaby na ten dywan od Dzieci, co drogi jak cholera, a do odkurzania absolutna tortura :l
– rzadko kiedykolwiek o cokolwiek prosi
Ostatnio położyłam jej poduszeczkę na jednym z kaloryferów, żeby sobie oglądała świat, bo zauważyłam, że chce mi się wcisnąć na parapet wielkiego okna między rośliny.
– wskoczy na kolana, ogrzeje zreumatyzowane kości, połasi się…
Kot, prosz państwa, przeważnie śpi, gdzie może i jak może, przeważnie na Jerzorze (bo to kotka!) 😉
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_2219.JPG
Placku, dziekuje za kolejna lekcje. Jakie to wszystko jest apetyczne a wybor trudny.
Lubie patrzec jak pan Pepin palcem smaruje wnetrze naczynka, jest tak naturalny.
I nie oszczedza na tluszczu 🙂
Placku!
Dziękuję za Pepina. Zazakładkowałem tę jajeczną orgię.
Teraz wyrządzę Ci przykrość. Nie pomyliłem Innuitów z Innu. Papużyłem zresztą za p.Moniką, która się zna. „Nie ma zgody, nie ma zgody…” powiedziałem drapiąc się po głowie (kto to?) panie Placku! Ha! Przezwyciężyłem wrodzone lenistwo i sprawdziłem na Googlu. Wyszło na Moniczyne i moje – zresztą (czyje to?)
Pyro (9:16),
ja z daleka, ale wiesz, że się interesuję, czytam prasę, jeżdżę i widzę to i owo. Jest cała masa pozytywów, o których z mojej perspektywy pisałam na blogu, to jest ta Polska, która robi swoje. Normalny obywatel, który już się nie musi „władzuchnie” podlizywać, by dostać przydział cegieł, bo zachciało mu się budować – jedzie do cegielni i kupuje, takie to proste! Chcesz kupić świnię, jedziesz do gospodarza na wieś, kupujesz, a on nie musi się martwić, że świnia czy krowa są zakontraktowane, z kolczykiem w uchu, policzalne dla władzy, nie wiem, po co.
Władza się nie zmieniła – wciąż sobie u gardeł, tylko teraz nie da się tego ukryć. I nie obchodzi ich „ekonomia, durniu”, tylko walka o stołki.
No ale jakby tego było nie dość, to jeszcze Kościół i jego pozycja w państwie. Dla mnie jest to po prostu nie do pomyślenia, bo jak pogadasz z ludźmi, to każdy na to sarka – ale dlaczego na boku, a rzadko otwarcie? Widocznie naród ciągle jakiejś partii potrzebuje.
Przemówienie Gądeckiego („słabość dzisiejszego wymiaru życia społecznego, kulturalnego i politycznego w naszej ojczyźnie ma swoje korzenie w odcinaniu się państwa od Kościoła”) to zupełne nierozumienie naszych czasów.
Kościół i wiara czy niewiara, jakakolwiek, to prywatna sprawa obywatela. Ale nie w Polsce.
Tereska Pomorska, znana Zjazdowiczom powinowata Alicji, nawiedziła Żabę w szpitalu i przyniosła jej nader smaczną babkę drożdżową. Tereska pracuje w stacji dializ tuż przy szpitalu, a że to osóbka zaradna, z silnym charakterem, nie ma dla niej granic ni kordonów. Ogromnie Żabę podniosła na duchu, o czym Żabsko przez moją osobę zawiadamia pt Towarzystwo.
Ja wiedziałam na 150% że na Tereskę Pomorską można liczyć 🙂
Żaba dopiero teraz policzyła sińce po kopytach i doszła do wniosku, że w tym nieszczęściu miała wiele szczęścia. Druga noga jest silnie posiniaczona i obita w tej samej wysokości, co ta lewa jest złamana – widać kobyła się przez nią przespacerowała (1/3 wysokości podudzia – obydwie kości złamane spiralnie). No i dobrze, że poszła przez nogi, a nie głowę czy korpus. I tak świadkowie bali się podejść do Żaby, pewni, że nie żyje – a ona po prostu straciła przytomność.
Toż ona nasza, blogowa Tereska, chociaż nie pisuje, ale zjazduje.
Stara Żaba powinna pomyśleć o tym, żeby trochę ograniczyć hektary i hodowlę. Jak na jedną Żabę, to jest o dużo za dużo.
Też dawałam Nowego Żabie za wzór (są z jednego roku na SGPIS-ie) Nowy myśli poważnie o emeryturze, a Żaba „bawi się” w dziedziczkę, fornala i ekonoma w jednym. Nie dostałam w łeb tylko dlatego, że Żaba była zbyt zmęczona.
Kilka dni temu pisalam, ze rhododendron to kwiat stanu WA. Bylam zaskoczona, ze mialam tylko dwa zdjecia rhodies. Posypalam glowe pylem z kwiatow rhododendronow i zrobilam kilkanascie zdjec.
U nas rhodies rosna w ogrodach, parkach, przy drodze i na dzikich terenach.
Na koniec albumu sa zdjecia drzew, ktore po angielesku nazywa sie „dogwood”. Google mowi, ze to po polsku dereń.
Na koniec nasza wiewiorka przekazuje pozdrowienia.
https://picasaweb.google.com/112949968625505040842/RhodiesAzaliasDogwood?authkey=Gv1sRgCL3XqqL8xb6s1gE#6009304153349925714
… no i koniecznie gwozdz (ten przyslowiowy), zeby miec na czym zupe ugotowac. A propos… dlaczego niektorzy twierdza, ze warzywa do zupy nalezy przysmazac?
A tutaj „psiedrzewa” mówią na takie z białymi kwiatami podobnymi dojaśminu.
Cichalu – Masz rację, to nie pani Witkowska się myli, bo pisze o Inuitach, Ty o nieistniejących „Innuitach”, a ja o
Innu, ale to nie jest dla mnie tak ważne jak Ci się może wydawać.
Nie chodzi mi o to by wyszło na Twoje czy moje, ale o to:
„A każde prawe serce polskie jest jednym pulsu uderzeniem tej zbiorowej osoby. Głosem tego Narodu jest harmonia ojczysta, mieczem – jedność i zgoda, celem – prawda”
(kto to? – chyba Norwid)
„Błądzić to rzecz ludzka, przebaczać – boska.”
(kto to? – Aleksander Pope)
Jeszcze jedno – Nawet Gerwazy był w stanie Jackowi Soplicy wybaczyć, bo chyba o niego Ci chodzi 🙂
„Przerwał je starzec, trzęsąc wzniesioną prawicą:
„Nie masz zgody, Mopanku, pomiędzy Soplicą
I krwią Horeszków!”
Pan Pepin to mój ideał – mam nadzieję, że nie zirytuje Cię moja o nim płytka, zguglowana paplanina 🙂
Alicjo – zamrauka? Tak wyraża się tylko burmistrz Kanady lub oślica, nie Ty 🙂
No to Ci Placku wybaczam!
Orco, fantastyczne te Twoje rhodies! Szczęka opadła mi na podłogę i teraz muszę ją zbierać…
Dogwood rzeczywiście nazywa się u nas dereń Kousa. Chciałam u siebie zapuścić, ale nie mam miejsca.
A ta „dzika musztarda” to poczciwy rzepak.
Ja też, jak Alicja,używam czasem wyrażenia „mraukać”. Bo kot czasem mówi „miau”, a czasem gardłowo powarkuje „mrrrau”. Porozmawiaj kiedy, Placku, z kotem, a się przekonasz.
Różne moje wsiowe ciotki tak mówiły i mam to słowo z dawnych czasów.
Zapewne jestem oślicą. Tak, Placuszku?
Mam wrażenie, że od jakiegoś czasu przestałeś być miłym, koncyliacyjnym Plackiem. Łaj, ach łaj?
Placku,
dałeś/dałaś ciała, jak to się dawniej mówiło
„Alicjo ? zamrauka? Tak wyraża się tylko burmistrz Kanady lub oślica, nie Ty :)”
Nie udawaj, że jest coś takiego „Burmistrz Kanady”. Podobno wiesz wszystko, prawda?
Ciała nie dałem z patelnią ceramiczną, widelcem jeżdżę po niej a ona jest jak nowa. Jak to jest z teflonem, do niego nic się nie przykleja to jak go przykleili?
Nisia,
Dziekuje. Co za ulga! Jest szansa, ze moje poczucie winy troche zmaleje. Wyspowiadalam sie ze swoich najbardziej skrytych grzechow jedynej osobie, ktora moze wysluchac moich sekretow, czyli mojej fryzjerce. Kim przyciela moje pletwy i mowi, ze za pokute mam zrobic zdjecia i pokazac na blogu „Gotuj sie”, jak wyglada nasz pikny stanowy kwiat.
Kwiaty „wild mustard”, czyli dzikiej musztardy bardzo lubie w salatkach.
Orco – kwiaty oszałamiające. Nie wiem jak to jest, bo u Ciebie klimat jest ogólnie chłodniejszy, niż u nas, a tu rododendrony rosną tylko przy wielu staraniach. A jedna z odmian derenia jest jadalna – galaretki i nalewki z derenia są wysoko cenione.
Plackowi się nieco psuje charakter? Wyznaczyć mu zatem trzeba pokutę, jak fryzjerka Orce. Skuteczne nad wyraz
Moje kotasy też mrauczą. Oprócz tego mruczą, burczą, gadają, pokwikują, warczą, poszczekują, ćwierkają, syczą.
W blogu dałam obrazki uliczne z Pitra,, jeśli ktoś ma ochotę zerknąć, to informuję.
Nisia – czy już szampan się chłodzi? A obok pojemnik z kawiorem? Rum do ponczu? Może Ci jednak ten kawior odpuścimy, bo jesteśmy dosyć licznie skumplowani, ale bez bąbelków się nie obejdzie – żeby gromko Solenizantce odśpiewać o 20.00 „Sto lat”. dobre słowo i dobre myśli masz u nas nieustająco.
Bejotko – miasto piękne, trochę brakuje mu patyny (te świeżo odrestaurowane złocenia biją po oczach). Kilka doskonale ubranych kobiet na ulicy – najczęściej takie panie są w samochodach, a tam? Proszę bardzo, na Pietrowskiej). Wzruszające jest nawiązanie do sztuki scytyjskiej i w barokowej przeszłości i niemal po nasze czasy. Te kasetony, plakiety na mostach i ścianach ławry, bardzo piękne rzeczy. I dzieciaki – jak wszędzie i zawsze, sam wdzięk i uśmiech. I gdyby tak jeszcze trochę więcej słońca… To jednak wyraźnie miasto północy.
a’propos kwiatów: warto zajrzeć na stronę Głosu Wielkopolskiego, gdzie jest foto-relacja z międzynarodowych targów tulipanów w Chrzypsku Wielkim (dzisiaj ostatni dzień targów).
Jak Pyra wyznaczy pokutę, to nie ma żartów.
Może kazać „Czterech pancernych” przeczytać (nawet z psem) albo innego Sokorskiego.
Może jeszcze dołożyć „rybę fugu” albo inne „niesfatygowane dziewice”. Strach pomyśleć.
Różne rzeczy lęgną się pod Swarzędzem. Nie od dzisiaj wiadomo: „gdy rozum śpi, budzą się upiory”.
Alicjo, czekam niecierpliwie na Twoje dalsze (19:58) powinkowe „przemyślenia”.
Im winka więcej, tym one ciekawsze.
First things first.
Nisiu – Zdrowia i wszelkiej pomyślności w moim imieniu – Adam
Po pierwsze primo-rum,szanty i bażanty ZA ZDROWIE NISI !
Po drugie primo odpowiadm Alicji-wszyscy znani mi Francuzi kochaja polski bigos!
Podawałam już wiele razy,zawsze z dokładkami.Robiłam też na wynos,to znaczy na import 😉 Latał samolotami na specjalne zamówienie znajomych,a przy okazji trafaiał też na talerze nieznajomych i otrzymywałam wyrazy uznania pękając z dumy.
Dumy narodowej oczywiście 😀
Po trzecie primo-spasiba dla Bajaderki za koleją porcję zdjęć.Ta dziewczyna w czerwonym płaszczu na ulicy Wielkiej Morskiej znakomita,a postacie w strojach z epoki,jakby wyjęte z karnawału w Wenecji 🙂
Po czwarte primo-relacja z majówki:
-robotnicze, pierwszo-majowe święto spędziliśmy,jak należy,przy proletariackiej kiełbasie,karkówce oraz golonce z grila.
Miałam pomysł,by może na tym grilu zrobić jakieś wytworne szaszłyki.Kupiłam nawet w tym celu indyczą pierś,pieczarki oraz cukinię,ale przyjechała domowa oraz około domowa młodzież taszcząc z plecakach już zamarynowaną karkówkę oraz rzeczone kiełbasy i golonki.Cóż było robić,pozostawało nakkryć stół i otworzyć „Żubra”,tego co wszyscy,albo prawie wszyscy znają z reklamy.
Potem było mniej radośnie,bo wypadła nam uroczystość pogrzebowa.Już po raz kolejny wysłuchaliśmy przy tej okazji wspomnień o zmarłej osobie prezentowanych przez dorosłe już wnuki.Wspomienia były bardzo ciepłe,serdeczne i dowcipne.Myślę,że to naprawdę bardzo sympatyczny akcent w ceremonii pogrzebowej.To niezwykle cenne,kiedy wnuki z taką serdecznością wspominają babcie czy też dziadków.
Podoba mi się również pomysł trąbki żegnąjącej zmarłego na cmentarzu.Ta trąbka gra pięknie gdzieś obok,taką melancholijno-rzewną nutą.
Kolejnego dnia lał deszcz,deszcz niby niejesienny,ale zimny i mało przyjazny.
Doczytałam zatem nareszcie zaczęte już dawno opowiadania Alice Munro.Znakomita lektura na taką pochmurną i ponurą pogodę,ale na słoneczną i ciepłą też 🙂
W tak zwanym międzyczasie udało nam się zrobić parę spacerów po okolicy, pooglądać wiosnę i pogawędzić z sąsiadami.Od jednego z sąsiadów otrzymałam kilka komplementów oraz uroczy bukiecik konwalii(spoko,Pan Bogdan jest dżentelmenem starej daty,niedawno skończył 87 lat)
https://plus.google.com/photos/104147222229171236311/albums/6009566468077779041
Dzisiaj trzeba już pakować torby i wracać do domu,a po powrocie ogarnąć z lekka warszawskie kurze i bałagany.Och,życie…..
Pyra
4 maja o godz. 10:00
Dziekuje za komentarz. Rododendron jest typowa roslina w WA („native plant”). Ilosc zdjec jakby podkresla wszechobecnosc tych pieknych kwitnacych krzewow o tej porze roku. Niektore juz przekwitly, inne dopiero zakwitna.
Klimat w Pacific Northwest jest o wiele lagodniejszy niz w Polsce. Mrozy sa bardzo rzadko, snieg nie pada I jest morski klimat. Ten opis klimatu dotyczy terenow na poziomie morza na zachod od Cascade Mountains. Wschodnie tereny od Cascade Mountains maja ekstremalne temperatury latem I zima. Jest to przewaznie teren pustynny (pustynia kamienista). Kilka drog prowadzacych z zachodniej czesci stanu do wschodniej jest otwartych tylko sezonowo.
Przypomnialas mi moj ulubiony przesmyk prowadzacy przez Cascade Mountains. Przesmyk nazywa sie Chinook Pass. Utrwalilam przejazd przez Chinnok Pass na youtube. Tak wyglada w lipcu przejazd droga 410 z zachodniej czesci stanu na wschod Cascade Mountains.
http://www.youtube.com/watch?v=6LohAxbhuis
Dziekuje za informacje o dereniu (dereni?). Te drzewa maja jesienia bardzo ladne owoce. To prawdopodobnie z tych owocow robi sie rozne przetwory. Zwroce na to uwage.
Oczywscie przeoczylam, ze slowo P a s s jest na blogu niecenzuralne.
Pyra
4 maja o godz. 10:00
Dziekuje za komentarz. Rododendron jest typowa roslina w WA (?native plant?). Ilosc zdjec jakby podkresla wszechobecnosc tych pieknych kwitnacych krzewow o tej porze roku. Niektore juz przekwitly, inne dopiero zakwitna.
Klimat w Pacific Northwest jest o wiele lagodniejszy niz w Polsce. Mrozy sa bardzo rzadko, snieg nie pada I jest morski klimat. Ten opis klimatu dotyczy terenow na poziomie morza na zachod od Cascade Mountains. Wschodnie tereny od Cascade Mountains maja ekstremalne temperatury latem I zima. Jest to przewaznie teren pustynny (pustynia kamienista). Kilka drog prowadzacych z zachodniej czesci stanu do wschodniej jest otwartych tylko sezonowo.
Przypomnialas mi moj ulubiony przesmyk prowadzacy przez Cascade Mountains. Przesmyk nazywa sie Chinook Pass. Utrwalilam przejazd przez Chinnok P a s s na youtube. Tak wyglada w lipcu przejazd droga 410 z zachodniej czesci stanu na wschod Cascade Mountains.
http://www.youtube.com/watch?v=6LohAxbhuis
Dziekuje za informacje o dereniu (dereni?). Te drzewa maja jesienia bardzo ladne owoce. To prawdopodobnie z tych owocow robi sie rozne przetwory. Zwroce na to uwage.
Twój komentarz czeka na moderację.
Orca, ponownie przypominam, abys przestala uzywac na blogu brzyckie slowa.
Oczywscie przeoczylam, ze slowo P a s s jest niecenzuralne.
Pyra
4 maja o godz. 10:00
Dziekuje za komentarz. Rododendron jest typowa roslina w WA („native plant”). Ilosc zdjec jakby podkresla wszechobecnosc tych pieknych kwitnacych krzewow o tej porze roku. Niektore juz przekwitly, inne dopiero zakwitna.
Klimat w Pacific Northwest jest o wiele lagodniejszy niz w Polsce. Mrozy sa bardzo rzadko, snieg nie pada I jest morski klimat. Ten opis klimatu dotyczy terenow na poziomie morza na zachod od Cascade Mountains. Wschodnie tereny od Cascade Mountains maja ekstremalne temperatury latem I zima. Jest to przewaznie teren pustynny (pustynia kamienista). Kilka drog prowadzacych z zachodniej czesci stanu do wschodniej jest otwartych tylko sezonowo.
Przypomnialas mi moj ulubiony przesmyk prowadzacy przez Cascade Mountains. Przesmyk nazywa sie Chinook P a s s. Utrwalilam przejazd przez Chinnok P a s s na youtube. Tak wyglada w lipcu przejazd droga 410 z zachodniej czesci stanu na wschod Cascade Mountains.
http://www.youtube.com/watch?v=6LohAxbhuis
Dziekuje za informacje o dereniu (dereni?). Te drzewa maja jesienia bardzo ladne owoce. To prawdopodobnie z tych owocow robi sie rozne przetwory. Zwroce na to uwage.
Twój komentarz czeka na moderację.
Twój komentarz czeka na moderację.
Przeszlo! Teraz ide sobie poprzeklinac przy kawie.
U nas nawet słonecznie – pada nocami, ale zimno…br…A w mieście tyle atrakcji, imprez koncertów, biegów – no i pogoda dla wytrwałych.
Chwilkę pogadałam z Żabą – naprawdę chwileczkę, bo Żaba jest obolała, niewyspana, podtruta środkami znieczulającymi i zupełnie nie do gadania. Ponoć jutro idzie na stół. Wszystkim dziękuje za troskę i dobre słowo.
Wczorajszy dzień i część dzisiejszego spędziłam w towarzystwie Nelli z Młynarskich Rubinsteinowej, czyli czytając kolejny raz jej książkę kucharską. Ogólnie nie jest to kuchnia dla mojej rodziny, sle ma kilka znakomitych przepisów na wiosenne i letnie desery. Taki mus cytrynowy, albo tarta z truskawkami – do szybkiej realizacji.
Danuśka, niewdzięcznico! A gdzie fotka szarmanckiego sąsiada?
Orca – dobrze, że okresowo zamy. Przy oblodzeniach musi to być droga samobójców.kają przejazd przez tę przełęcz
Przepraszam – drugie zdanie wpisałam w tekst pierwszego. Powinno być : zamykają przejazd przez tę przełęcz.
Z góry przepraszam, ale ja już naprawdę nie mogę wytrzymać – na jednym ze zdjęć Danuśki zobaczyłem małego polar bear i aż dwa zdjęcia z dziką musztardą 🙂
Danuśko i Orco – Gniewajcie się, ale jednocześnie. Czas jest bezcenny.
Gazeta Wyborcza poprawiła burmistrza Toronto na burmistrza z Toronto. Mam nadzieję, że to zadowoli Alicję bo na to by ktokolwiek kogokolwiek osłem nazywał nie pozwala mój charakter. Gdyby to ode mnie zależało, już dawno bym wszystkich zamraukał.
O „no to wtedy Jerzoru narobi na wycieraczkę” nie pytałem, ale po czterdziestu latach poza granicami Polski każde słowo jest dla mnie wyzwaniem 🙂
Nisiu – Ta odrobina charakteru to jedyna rzecz którą posiadam. Głowa do góry – niedługo się przeprowadzam 🙂
Toronto=Kanada, w Mississauga. Tym razem to ja jestem winien. Oburzające i niewybaczalne, policzek wymierzony całej ludzkości.
Orca miała dobry pomysł – czas na kawę.
Jestem w poważnej rozterce. Przeczytałam w Rzepie, że w Singapurze (ponad 90% Chińczyków) są przy wynajmie mieszkań i domów dyskryminowani dość powszechnie… Chińczycy (z CHRL) i Hindusi zewsząd, nawet z UK i Sri Lanki. W pośrednictwach wręcz mówią: „Żadnych Chińczyków i żadnych Hindusów”. I taka postawa budzi oczywiście mój sprzeciw, bo to jawna dyskryminacja rasowa albo etniczna.
No, tak, ale oni są dyskryminowani przez… kuchnię. Nagromadzenie zapachów przypraw i olejów jest tak intensywne, że przeszkadza ludziom z sąsiednich posesji; nieruchomości tracą na wartości.
O, a co Pyra mówiła, że nie przepada za kuchnią azjatycką? Ano, że mi przeszkadzają zapachy (stężone opary curry, oleju sezamowego i Bóg wie czego jeszcze). W pełni popieram zastrzeżenia. I jak ja teraz wyglądam? A tam jeszcze opinia, że nie sprzątają jak trzeba w tych kuchniach raz na tydzień, a to jednak tropiki… Nie pamiętam, czy to Helena, czy Echidna opisywały ciężką dolę sąsiadów Hindusów; właśnie z zapachowego powodu, bo poza tym, byli to przemili sąsiedzi.
Pyro-przy najbliższej okazji pogadam z sąsiadem,jak nie będzie miał nic przeciwko,
to zamieszczę jego zdjęcie. Sympatyczny z niego człowiek i na dodatek robi świetne placki ziemniaczane 🙂
Placku-nie zamierzam się gniewać 🙂 Zresztą gniewam się niezwykle rzadko.
A do kawy dla Orci i dla Placka oraz jeśli są inni chętni drobne czekoladowe co nieco,
które wyjęłam właśnie z piekarnika.Do zrobionego już ciasta,przed pieczeniem wkładamy kostkę czekolady i trochę tej stopionej czekolady widać na zdjęciu:
https://plus.google.com/photos/104147222229171236311/albums/6009637494799277217/6009637513638510850?pid=6009637513638510850&oid=104147222229171236311
Nisiu.
Wszystkiego najlepszego.
Danuśko – Bardzo dziękuję 🙂
W mojej religii dzień bez fondanta spożytego w obecności hinduskiej, a właściwie bengalskiej rodziny to śmiertelny grzech. Wyobraź sobie, że to nie ja sarkam, ale oni. W maju jem trzy dziennie. Fondant w dom…zapomniałem, ale coś o czymś tam.
On był fondantem, ona kurtyzaną, a złączyła ich miłość do ciemnego ryżu – już wkrótce w kinach. Tytuł – Chef.
Chef
Świetna obsada aktorska, kulinarna zmysłowość. Gorąco polecam bardzo wierzącym, wierzącym odrobinę i zupełnie niewierzącym.
Czytam, że Nisia dzisiaj świętuje.
Prezencik: https://www.youtube.com/watch?v=NXXdTrU9zLI
Toast spełniłam, pieśni masowej nie odśpiewałam, przez chrypkę. Nisi życzę dobrze – i w fazie mezzosopranu i jako sznaps baryton okazjonalny.
Dobry wieczor,
Nisiu, najlepszego!
Bardzo pięknie dziękuję za miłe słowa i życzenia – to zawsze podnosi na duchu i daje chęć do życia.
Zdrówko Blogu!
Nisiu – wszystkiego najlepszego! 🙂
https://www.pinterest.com/pin/205969382932496332/
Nisiu, najlepszego wszystkiego!
Nisiu, co prawda nie doczytalam, z jakiej okazji swietujesz, ale okazja nie jest najwazniejsza, ja i tak zawsze zycze Ci wszystkiego jeszcze lepszego 🙂
Nisiu, zdrowia i pomyślności!
Nisię ściskam imieninowo, życząc Jej dużo zdrowia, uśmiechu i nieustającej weny.
Dzięki, dzięki serdeczne!
Magdaleno, imieniny mam po prostu.
Asiu, JAKIE CUDNE RÓŻE!!!
Nisia,
Przesylam serdeczne zyczenia. Wybierz sobie ulubiony wirtualny rhodie. 🙂
Orca, biorę wszystkie, jak leci…
Tak przypuszczalam. 🙂
Go, girl!
Nisiu, jesli to są Twoje urodziny, to serdecznie życzę następnych udanych 40 lat! Ahoj!
O przyszłości wina, niezbyt obiecująco.
http://tygodnik.onet.pl/zmysly/przyszlosc-wina/slz9s
A poza tym jeśli nawet dla Tygodnika Powszechnego nasz polski winiarz lub po prostu producent win musi być koniecznie zastąpiony „winemakerem”, to rzeczywiście nie należy się dziwić, że przychodzi czas produktów winopodobnych….i mowy polskopodobnej.
Ale ja mogę się nie znać, jestem tylko ogrodnikiem.
A to każdy z nas, blogowiczów, przeczytać może, nawet powinien 🙂
http://tygodnik.onet.pl/zmysly/nowicki-o-polskich-ksiazkach-kucharskich/j0bgd
Dobranoc 🙂
Cichalu, dzięki, ale to nie urodziny. Niemniej czterdziecha by się przydała, oj, oj. Buziaczki!
Artykuł zalinkowany przez Nowego wyjaśnił mi dlaczego Tygodnik musi rozdawać egzemplarze za darmo. Jeśli więcej artykułów jest na tym poziomie, podobnym językiem pisana…
Przegapiłam niedzielę ,już po północy, jak najserdeczniejsze życzenia i uściski dla Nisi ode mnie i Jerzora.
Pyro,
u nas pogoda podobna – zimno, mokro i wietrznie, a słońce pokazało się dzisiaj tylko po to, żeby zaraz zajść. Ale przyroda już zielenieje 🙂
Dzień na kanapce z książką, a potem dwie komedie polskie z youtube z ulubionym Krzysztofem Kowalewskim.
Kotka miała wypadek, usiłowała wskoczyć na deskę do prasowania, ale źle obliczyła odległość, przewróciła deskę na siebie 🙄
Przeleżała cały dzień przed kominkiem, obrażona na cały świat.
Danuśka,
zwróciłaś uwagę na tę dziewczynę w czerwonym płaszczu – ja też, gdybym nie była tak leniwa, to bym sobie uszyła podobny.
Bajaderce dzięki za wycieczkę – Petersburg to piękne miasto.
Ferdynandzie Wspaniały,
Spóźniona nieco odpowiedź, właśnie wróciliśmy z kilkudniowej wycieczki do Bu san, sortuję zdjęcia.
Warzywa do zupy/bulionu podsmażam z dwóch powodów- cukry w nich zawarte się karmelizują i dodają potrawie smaku(spróbuj zupy z pieczonej marchwi, cebuli i czosnku plus soczewica, posypane posiekaną, również pieczoną papryką, najlepiej wytłumaczyć wszak na przykładzie)
Drugi powód to kolor, przyrumienione korzenie oddadzą barwę bulionowi.
Z tego samego powodu piekę w piekarniku kości na zupę czy sos 🙂