Przyleciała kaczka zupełnie nie w porę
Gaskończycy pewnie by mnie obśmiali a ponieważ to ludzie wybuchowi i gwałtowni może by doszło i do rękoczynów. Cieszę się więc, że w pobliżu nie ma krewnych D’Artagnana. O tej metodzie przyrządzania kaczych udek pisałem jakiś czas temu ale wówczas nie miałem wystarczającej ilości smalcu wytopionego z kaczek lub gęsi. A teraz mam, bowiem po licznych przyjęciach, na które przyrządzałem pieczone ptactwo, zgromadziłem sporo wytopionego właśnie z kaczek tłuszczu. A po pisaniu i mówieniu o daniach postnych naszła mnie chętka na coś mięsnego. W dodatku nie będę grzeszył od razu. Dopiero za kilka tygodni a może nawet miesięcy. Udka kacze przyrządzone na sposób gaskoński mogą bowiem czekać na swoją kolej na półmisku przez długi, długi czas.
Mając więc wolne sobotnie przedpołudnie wyjąłem z lodówki dwa piękne kacze udka oraz wielką bryłę smalcu i zabrałem się do roboty. Oczywiście według klasycznego przepisu.
Udka kaczki confit
Udka kacze, smalec gęsi lub kaczy, sól, grubo zmielony pieprz, tymianek, listki laurowe, czosnek
1.Udka kacze posolić, obłożyć przyprawami, wstawić pod przykryciem do lodówki i marynować przez noc lub dłużej.
2.Tłuszcz kaczy (lub gęsi) stopić.
3.Oczyścić mięso z przypraw, zanurzyć w tłuszczu, by było całkowicie przykryte. Gotować na bardzo małym ogniu, ok. 2 – 3 godziny, aż będzie miękkie.
4.Udka wyjąć, tłuszcz ostudzić. Zalać udka tłuszczem w słoiku, zakręcić i odstawić do spiżarni.
5.Można je przechowywać zanurzone w zimnym tłuszczu przez wiele miesięcy. Przed podaniem należy je zrumienić na patelni.
Teraz, gdy kacze udka spoczywają spokojnie we własnym smalcu, muszę wykazać się sporą dozą cierpliwości i zostawić je w spokoju. Gdy jednak nadejdzie właściwa chwila i silny apetyt, zjem je popijając winem z nieodległego przecież sąsiedztwa (myślę o sąsiedztwie Gaskonii) czyli Gigondas, bo to chyba najwłaściwsze towarzystwo dla kaczki confit!
Komentarze
Bardzo grzeczne jadło.
Ja do stołu dopiero wieczorkiem, a spośród licznych zajęć, ważnym pozostaje pójście przed siebie w celu pozbycia się wełny zimowej, czyli damskich, bujnych splotów. Od jutra pokażę światu dumny zarys czaszki typu „alpejski, krótkogłowy”. Do później (jak mawia Nowy)
tez tu dzisiaj wiecej nie zajrze 🙁
jest mi niedobrze od samego patrzenia na fotki. tekstu nawet nie sprobowalem 🙁
pić, pić, duzo pić!!!
A ja remontuję kuchnię, więc zwiedzam warszawskie knajpy pt „menu”. Rozkład jak w życiu, w jednych za 15 – 17 złotych można znakomicie zjeść, do drugich więcej nie wpadnę.
Przepis w swojej obfitości i zapobiegliwości przypomina te czytane w dawnych książkach kucharskich. Natchnął mnie do czegoś mniej tłustego, czyli takiego, co memu sercu, a i kubkom smakowym bliższe, a też godnego uwagi, perliczki z imbirem, wg Monatowej.
Torlinie – może przyda się dla Twoich wędrówek kulinarnych po Warszawie: http://warsawfoodie.pl/ 🙂
… jeszcze jeden sznureczek dla Torlina, ale chyba nie tylko 🙂
http://nakarmionastarecka.pl/
Dzisiejszy wpis też chyba nie dla mnie, ogarnął mnie wielki apetyt na zielone, to pewnie za sprawą tej wiosennej aury 🙂
Szaraku, tfardym cza być, nie wymiękać!
Barbaro, mnie tez ciagnie do salatek 🙂 Podobnie jak u Was, wiosna tu rozkwita i hortensje zielenieja z dnia na dzien.
W uzupelnieniu przepisu Gospodarza na raczej zimowe danie, proponuje Wam obejrzec ten filmik, ktory jest chyba „czytelny” nawet dla nie znajacych francuskiego. Przygotowujac mieso, pan kucharz poleca „masowac udka z miloscia” (z przyprawami) 🙂 Smacznego 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=aPTQ0wrV8WM
W przepisie z powyzszego filmu zaleca sie dodac wody do tluszczu, w ktorym beda gotowane udka.
Alino,
masowanie udek z miłością 🙂
A ja jeszcze o Panu Lulku, bo znowu przeczytałam „Rok w Burgerlandii”. Powinnam to wyedytować, znaki diakrytyczne dodać dla gładkiego czytania, ale jeśli to zrobię, oryginał też zatrzymam.
Pan Lulek bardzo cenił sobie Magdalenę, jako kierowcę – rajdowca.
http://alicja.homelinux.com/news/Zjazd-2008/img_5427.jpg
bjk,
nie czytałam „W pośpiechu” Konwickiego, będąc w Polsce często w ksiegarniach nie trafiam na to, co bym chciała zakupić.
Konwicki przylepił się do mnie od „Sennika współczesnego” gdzieś pod koniec lat 60-tych i tak już został. Czytając jego książki mam wrażenie, że czytam opowieści dobrego znajomego. Ma ten swój styl, konwickość taką. Kiedyś wysłałam mu z okazji jakiegoś jubileuszu kartkę od serca – wróci z adnotacją „adresat nieznany”.
No pewnie, że było na Berdyczów, „Tadeusz Konwicki, Warszawa, Polska”, ale to zadziałało, kiedy napisałam do Szymborskiej.
Widocznie rozdzielający pocztę w Warszawie nie miał pojęcia o istnieniu Tadeusza Konwickiego 🙁
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_2406.JPG
Alino 🙂 lubię te Twoje kulinarne filmiki, rzeczywiście można pojąć nie będąc biegłym we francuskim. Hortensji zazdraszczam, na zdjęciach wakacyjnych moich dzieci, pełno kwitnących hortensji, bardzo dekoracyjne kwiaty.
Gotuję barszczyk ukraiński na cienkim kurzym rosołku, dodając kolejne składniki zanosi się na bardzo gęstą zupę.
A cappello i bjk – dzięki za kolejne wycieczki, z przyjemnością powędrowałam za Wami, jak zwykle zresztą 🙂
Ho ho…miło poczytać 🙂
http://wyborcza.pl/1,75478,15608323,Atelier_Amaro_utrzymuje_prestizowa_gwiazdke__Michelin.html#BoxSlotIIMT
Alicjo, „konwickość” jest mi także bliska, zarówno w jego filmach, jak i książkach. Ale najbardziej w tym, co mówi prywatnie – teraz, na starość. Tadeusz Konwicki mieszka przy ulicy Górskiego, na tyłach Nowego Światu, to żadna tajemnica, jest publicznie podane w Wiki. Z okien jego mieszkania widać PKiN. Można go spotkać w kawiarni mieszczącej się w podziemiach wydawnictwa ?Czytelnik?, miałam tę przyjemność.
„Pamiętam, że było gorąco…”
Alicjo, „W pośpiechu” to też książka-rozmowa.
Żeby było chociaż trochę na temat, to proszę: Tadeusz Konwicki, a kuchnia
Nad swoim biurkiem trzymam artykul o francuskim paradoksie. Niby jedza wiecej tluszczu i miesa, pija wiecej wina, pala wiecej papierosow, jezdza 130 km po autostradach, zjadaja bogate desery i croissanty, popijaja mocna kawe, a statystycznie sa zdrowsi, szczuplejsi i zyja dluzej niz Amerykanie i Kanadyjczycy z ich obsesja zdrowego stylu zycia, unikania cukru i zajadania salaty, limitu szybkosci do 50 mil czy tez 100 km na autostradach. Zdaniem autora chodzi o to, ze Francuzi nie dojadaja roznych wafelkow i czekoladek miedzy trzema posilkami oraz wzglednie malo poruszaja sie samochodem, a za to duzo chodza. Chyba tez jakosc ich produktow spozywczych jest lepsza.
Gaskońska jarzynowa – skrzydlatego tryptyku część trzecia
La garboure.
Szkoda, że nie widzicie jaka Pyra jest przepięknościowa!!
Myśliwski, Konwicki – jedni z nielicznych, których czyta się bez zbrzydzenia; mówię o dużych formach, bo w opowiadaniach, nowelach, esejach jest niezgorsze bogactwo.
Niech mi ktoś mądry wytłumaczy, dlaczego nasz kolega, Arkadius, bawi się w zmienianie swego nicku m/w co 5-6 miesięcy? Pisze u nas chyba 7 lat, a postępuje jak 2 latek, który chowa główkę za zasłonkę i woła : „A kuku” Nie ma mnie! Sukaj!”. Jako, że nie zmienia języka, stylu, zainteresowań, po 2-3 dniach jest „odsukany”. Po co mu to było? Nie wiem.
Marek też zmienia nicki, a raczej ma kilka, którymi się posługuje w zależności od nastroju. Pod własnym imieniem i nazwiskiem pisze o sprawach ważnych i publikuje fotografie, pod pozostałymi dowcipkuje, wbija szpileczki i opowiada ciekawostki, jako Miś ekspiacyjnie włazi na chujkę. Kochany jest pod każdym, ale że też mu się nie pomyli…>
Bez „o”, ale z „o” też smakuje. Masować i śpiewać.
Cały Tadźka 🙂
Bliny – to jest temat. Ja swego czasu robiłam bliny z mąki gryczanej – i z kawiorem, nie, nie czarnym astrachańskim, a jesiotrowym .
Popijaliśmy szampanem najprawdziwszym – były to imieniny Jerzego Wojciecha i Wojciech dostarczył szampana. Jerzy chyba nic nie dostarczył 🙄
Skopiowałam ten artykuł i wrzuciłam do /Przepisów, a do Pana Tadeusza jeszcze raz napiszę – wtedy, kiedy z jakiejś okazji pisałam, w wiki nie było nic podane, ale miałam nadzieję, że listonosze wiedzą, gdzie Pisarz mieszka. Nie wiedzieli 🙁
ROMku, myślę, że podczas jedzenia trzeba słuchać swojego organizmu i być z nim w zgodzie, a przede wszystkim ruszać się, tzn. nie jeść więcej kalorii, niż spalamy. Myślę też, że dopóki ciało jest zdrowe, zwinne i sprawne, to choćbyśmy jedli sam cukier i popijali roztopionym smalcem, to jest OK, widać nam tego trzeba, widać sobie z tym radzimy. Dlatego nie krytykuję żadnych diet, ale sama jem to, czego chce moje ciało 🙂
Pyro, piszesz: Szkoda, że nie widzicie jaka Pyra jest przepięknościowa!!
Ponieważ, jak wieść gminna niesie, jeden obraz wart więcej, niż 1000 słów, to po prostu nam pokaż to.
Bejotko – nie mam jak; musicie uwierzyć na słowo. Prawie jak zajączek wielkanocny.
Słowo chabrot.
Pyro,
nic tak nie brudzi, jak atrament (klawiatura). Przebierz się w inny nick, i tak Cię rozpoznam 😉
Nie dotyczy to bywalców od czasu do czasu, ale stałych, z którymi się „oczytało”. Nawyki zostają.
U mnie znowu minusy ujemne 🙁
Pan Lulek w krawacie na Pierwszym Zjeździe Łasuchów w Kórniku.
Ja też byłam zakrawatkowana 🙂
http://alicja.homelinux.com/news/Kornik-4/IMG_2543.JPG
A te krawaty wzięły się stąd, że Pyra ogłosiła, że jedziemy na przyjęcie i urodziny do knajpy i ma być uroczyście. To te przechery na firmowe koszulki „Polityka wciąga”, pozakładali krawaty. I tak wszyscy paradowali.
http://alicja.homelinux.com/news/Kornik-4/
Paradowaliśmy 😉
http://alicja.homelinux.com/news/Kornik-4/IMG_2562.JPG
Dzien dobry,
A u nas marzec poki co piekny, po trzech miesiacach bez mala ciaglych deszczy i wichur pogoda cesarska :). Temperatura oscyluje w dzien w granicach 15 stopni w sloneczku nawet do 20 dochodzi. Zonkile, szafirki, hiacynty w pelnym natarciu, wisnie kwitna i moja mala kamelia ma 23 paki w roznym stadium.
Pyro,
Odsas radzi sobie swietnie, poza kolkiem matematycznym doszlo mu szachowe, poza tym marudzi coby mu na urodziny saksofon albo trabke sprawic. Jesli nabede, trzeba bedzie szopke na koncu ogrodka odgruzowac zeby potomek mial gdzie cwiczyc.
Miło Was zobaczyć, nic to, że sprzed siedmiu lat – jeszcze żeby było wiadomo, kto jest kim 🙂 Widzę, że i Kórnik, i Rogalin się zaliczało.
I gwoli przypomnieniu, na koszulki, że „Polityka wciąga” już krawatów nie zakładaliśmy chyba. Oprócz Wojtka z Przytoka, mnie i Pana Lulka chyba nikt nie miał krawatu. Oprócz Pana Lulka.
http://alicja.homelinux.com/news/Kornik-4/IMG_2614.JPG
bjk,
łoczywiście, to był nasz Pierwszy Zjazd, pomysł Pyry 🙂
Wspomniana przez Gospodarza metoda duszenia w kaczym tłuszczu świetnie się tez sprawdza w przypadku kaczęcych żołądków, kroi się je potem w cienkie plastry i serwuje na sałacie, z lekko słodkim winegretem.
Pierwszy raz natknęliśmy się na to w Langwedocji, potem z sukcesami odtwarzane w domu.
Pozdrawiam z obczyzny, tym razem Labuan, a w zasadzie w pobliżu tejże wysepki. Służba nie drużba:)
Krzychu,
zdradź, co tam porabiasz w Malezji (ostatnio w wiadomościach często, bo samolot itd.).
Krzychu, co to za nie drużba w tak egzotycznych anturażach, o ile nie jest to tajemnicą służbową lub jakąkolwiek?
Jolly, gazet w saks latorośli napchaj i niech tak ćwiczy gamy.
Mój rodziciel tak do orkiestry wojskowej się dostał, byle się wyrwać z jakiejś jednostki spod Szczecinka-szkołę muzyczną skończył na trąbce i skrzypcach, a miejsce w orkiestrze było dla waltornisty. Gazety i noc w wychodku załatwiły sprawę, egzamin zdał, od armat uciekł 🙂
Zimno, zawierucha, wieje i sypie śniegiem, chce mi się natychmiast do ciepłych krajów! I gorących rytmów!
http://www.youtube.com/watch?v=i2fNBoxszVQ
Alicjo, Ty weź mi nie przypominaj, dwa dni po zniknięciu leciałem z Seulu do KL właśnie z Malaysian Airlines. Dziwne uczucie jak zwykle pełny samolot prawie pusty, stewardesy z jeszcze większą ilością pudru, żeby zamaskować zapuchnięte z płaczu oczy i nad wyraz często proponowały alkohol, co w tych akurat, zwykle muzułmańsko-konserwatywnych liniach często się nie zdarza.
Pyro, żadna tajemnica- polska nomenklatura nazywa to ślicznie górnictwem ropy naftowej i gazu ziemnego na morzu. Anglosasi wolą oil&gas industry lub po prostu offshore.
Krzychu, widze wrocil z Korei Polnocnej i juz szuka zaginionego samolotu. W miedzyczasie przekazuje komunikaty z frontu zywnosciowego 🙂
Sniadanko z daktyli zlozone i herbaty. Daktyle z Arabi Saudyjskiej bo najlepszych na swiecie z Sudanu nie ma w sklepach tutaj 🙂
Dobre sa.
Krzychu, z 14:58, dzięki za info, a już myślałam, że Ty to Bond. James Bond.
To mówiłem ja ? Jarząbek Wacław, trener drugiej klasy, a nie Pyra 😉
O jakbym zgadl tylko za dlugo pisalem 🙂
Jakam sie….
Krzychu = jednym słowem jesteś jednym z bohaterów powieści Nisi; ona napisała bardzo zgrabną historię o takich, jak Ty.
Aha. To żeś spokrewniony z geologami, Krzychu, górniku od ropy na morzu 🙂
Nasz (Nisi i mój) ukochany Komendant, czyli Król Artur, niegdysiejszy kapitan Daru Młodzieży, przebywa teraz, gdzie przebywa. Nie kojarzy mi się z takimi zajęciami – był świetnym Komendantem Daru.
http://www.radiopik.pl/39,166,artur-krol
Czasem jednak zamiast węglowodorów inne rzeczy dobywamy, jak na przykład amerykański okręt, który rozjechał w parku narodowym na Filipinach rafę. 3 miesiące nam zajęło posprzątanie, ale jest co wspominać
Bejotko, trenerze jedyny na zlecenie kochany, do nóg padam i przepraszam za pomyłkę 🙂
Czasem nie tylko węglowodory dobywamy, ale na przykład amerykański okręt, co rafę rozjechał na Filipinach. 3 miesiące nam zajęło posprzątanie, ale jest co wspominać
CZasem inne rzeczy dobywamy. 3 miesiące zajęło posprzątanie, ale jest co wspominać.
Link siekierzasty, bo łotr blokuje
http://www.heavyliftspecialist.com/shipping-related-videos/offshore/navy-minesweeper/
3 razy komentarz dodałem i nic..
http://www.heavyliftspecialist.com/shipping-related-videos/offshore/navy-minesweeper/
Coś w linku było nie tak, łotr nie puszczał, może ten przejdzie
Nie zawsze węglowodory dobywamy:)
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_7389.JPG <–znaczy Komendant 🙂
Przepraszam za hurt, za bardzo widać chciałem się pochwalić 😉
Krzychu,
do trabek i saksofonow wszelakich mozna bardzo fajne wyciszacze kupic ale dziecko wyszczekane pyta logicznie, po co grac na czyms skoro nic nie slychac.
Przywiaze do palika 50 metrow od zabudowan gospodarskich i spokoj bedzie ;).
Jolly, przemieszczaj palik w ciągu dnia kilkakrotnie, to Ci przy okazji równiutko wydepta w okręgi, jeszcze ludzie zdjęcia będą robić, że niby UFO koła w zbożu 😉
Toz to juz Sienkiewicz napisal. „Krzychu i Nel” Marszruta wiodla wtedy przez pustynie, ale w koncu wielblady to okrety pustyni, wiec nie az tak daleko 🙂
Potem Szklarski opisywal przygody w: „Krzychu wsrod lowcow glow”
To masz możliwości rozmaite poruszania się po świecie, Krzychu.
Mam na drugie imię Podróżniczka, ale nie ma to nic wspólnego z pracą, jestem emerytką i moja praca bywasza nijak nie miałaby się do podróży. Kanapka, prosz pana, i siedzenie na niej 🙄
Na starość natomiast, emerytką będąc, się poruszam po krainach i kontynentach 🙂
yyc, to już trzeci raz sporą część załogi mamy z Borneo, więc z tymi łowcami głów byłeś blisko 🙂 Koliste tatuaże na ramionach świadczą, że”na legalu” mogą rezać, lub że ich przodek przed chatą wieszał.
Krzychu, kapelusz zostawmy w poblizu, to jeszcze do kieszonkowego dorobi ;).
To morze cos o zwyczajach kulinarnych lowcow glow? 🙂
Rany Julek…rezać?!
Moze o zwyczajach na morzu tez 🙂
Alicjo, zgadza się, jak wspomniałem na blogu, który stał się relacją z frontu kulinarnego 😉 zdarza mi się widzieć wiecej niż lotnisko i hotel. I bardzo to sobie cenię.
Jolly, a jak fiskus na dochody z działalności artystycznej się zapatruje nad Tamizą? Jeszcze jak się ZaiKS dowie..
Z morskich obyczajów, to kiedyś statki były z drewna, a ludzie ze stali.
Dziś statki są ze stali…
.. a ludzie po dowiedzeniu się, że na burcie nie ma internetu i telewizji satelitarnej obracają się na pięcie i schodzą z trapu(to „fakt autentyczny”, osobiście widziany w Aberdeen kilka lat temu)>
Krzychu,
to nie takie żaglowce, jak Dar Młodzieży, tam ludzie schodzą z pokładu z łezką, że to już…
Jeszcze sa somalijscy piraci i kapitan Philips.
Alicjo, Dziadek był pierwszym latarnikiem po II w.ś. na Ziemiach Wyzwolonych. Babcia podetknęła pod nos „Znaczy-Kapitana” gdy miałem lat 6. Tuż potem”Fridtjof, co z ciebie wyrośnie” Centkiewiczów.
A dalej już jakoś tak samo się dzieje 🙂
Tu mi się łezka…
http://alicja.homelinux.com/news/Dziennik_pokladowy.Dar-2011.html
yyc, widziałem Philipsa i daję duże 5 za realizm, szczegóły techniczne i budowę okrętu. Za ilość węży p.poż już mniej punktów, widziałem kilkaset alarmów p.poż na statkach i ŻADNA pompa, a nawet wszystkie pompy wody morskiej naraz nie uzyskają takiego ciśnienia.
Co nie zmienia faktu, że mam zakaz od Małżonki na Nigerię i Somalię 🙂
Mnie tylko nieco denerwowala ta latajaca czasem kamera, ze niby takie naturalne. Co do realizmu nie mam watpliwosci.
Znaczy kapitana i Amundsena tez w mlodosci, choc na morza mnie nie zanioslo (tym bardziej na bieguny). Za to sladami kapitana Cooka po Pacyfiku podrozowalem wiec cos zostalo, poza zaczytywaniem sie o poznawaniu swiata od Hiszpanow po Anglikow 🙂
Odnosnie zaginionego samolotu – proponuje dokladnie przeszukac lotnisko w KL. Na podstawie tego, co czytalam jest mozliwe, ze pracownicy lotniska nie zauwazyli zaginionego B777. Jesli tego samolotu rzeczywiscie tam nie ma, pozostaje sprawdzenie nowych ogloszen na eBay (to nie moje).
Koszmar. Pasazerowie z ukradzionymi paszportami to norma, pasazerki w kabinie pilota i wiele innych zwyczajow.
Nie wyobrazam sobie przez co przechodza rodziny pasazerow.
Bieguny zostawiam dla pingwinów(znaczy się jeden biegun) a drugi dla misiów 🙂 Nie czuję potrzeby postawienia stopy na Antarktydzie dla samego faktu odhaczenia na liście.
Ale stanac na czubki i spojrzec… w ktorakolwiek strone swiata a wszedzie poludnie (albo polnoc) byloby ciekawie 🙂
Właśnie zdałem sobie sprawę, że wstaję za 5 godzin, Alicjo to przez Twój reportaż z Daru;) przeczytałem cały i potwierdzam słowa o Szkotach i haggies. Od siebie dodam tylko że Cullen Skink też niezłe, jak już się przejdzie do porządku nad wędzoną rybą gotowaną w mleku.
Dobranoc!
dwa razy mialam przyjemnosc i zaszczyt byc kierowca Pana Lulka: raz jechalismy na Zjazd na Kurpie, a raz do Krakowa, bo zalatwial cos tam dla siebie
ale nie podejmuje sie oceniac, kto komu bardziej pomogl…
Magdaleno,
Pan Lulek mówił o Tobie – mój kierowca rajdowy. Tak zapamiętałam, z tego Zjazdu na Kurpiach.
Magdaleno – Lulek twierdził, że jeździsz jak szatan, na winie się znasz i na malarstwie i zupełnie nie znasz się na facetach. Mówił, że to takie kalectwo, a on jest za stary, żeby Cię wyleczyć.
Rano, telefon, to Alicja. Znow przypomnialy mi sie smieszne rozmowy z Panem Julkiem. Juz nie bedzie kuli czy roz walentynkowych….
Teraz „w studnię
o stu dnach
zamknęły się oczy
z furgotem
nie słów lecz
wrzasku modlitwy.”
@Orca. Jesli chodzi o lotniska to polecam ten 2 minutowy skecz z Franz Kafka Airport w Pradze:
http://www.youtube.com/watch?v=gEyFH-a-XoQ
Swietne 🙂
Tuśka – witaj w domu
ROMek
KL konkuruje z liderem.
U mnie tak w tej chwili 🙁
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_2413.JPG
Tak jest, obudziłam Tuśkę, a co!
Alicjo, na pocieszenie. Tak było rok temu w Lublinie. https://plus.google.com/photos/111628522190938769684/albums/5864532324421104769/5864532329414752802?banner=pwa&pid=5864532329414752802&oid=111628522190938769684
Pocieszenie 🙄
Jakie pocieszenie, skoro u nas duje?! I żadnych bocianów nie ma, oczywista 🙁
Hej! Dlaczego witacie Tuśkę? Gdzie una?
Była żeńska odmiana Tuska, ale to już jego wina…
Bardzo ladnie napisalas wczoraj Pyro o Panu Lulku. Nie mialem przyjmnosci I zaszczytu poznac Pana Lulka, ale przeciez jego komentarze pamietam doskonale.
„Jestem dumny jak paw.. ” zaczal swoj komentarz Pan Lulek gdy Gospodarz poswiecil mu swoj wpis… Pan Lulek mial wiele powodow do dumy wnioskujac tylko po Jego komentarzach.
Mowia, ze nie ma ludzi niezastapiomych, jakze czesto okazuje sie to nieprawda…
Oczywiscie wypije za pamiec o Panu Lulku….
Mam wloskie chianti… nie powinien sie obrazic.
Gdzie się Nowy podział? Dawno go nie było. I Stanisław wpadł w czarną dziurę…
Pora Pyrze pod kołderkę; do jutra.
Cichalu,
Tuśka („s” z kreseczką nad) to Lena, a dla Pana Lulka Tuśka. Onaż ci w Toronto. Postanowiłam ją sprowadzić na łono, dość tego obijania się! Zawodowo była spokrewniona z Panem Lulkiem, Pan Lulek ją bardzo lubił.
Teraz jasne. Byłem się stropiłem nieco…
Alicjo, nic nie udalo mi sie znalezc na temat ksiazki Nisi, moglabys prosze dac jakies wskazowki jak szukac?
Krzychu,
tu jest Nisia i wszystkie tytuły Nisinych książek. Na pokładzie Daru pisała wtedy „Matkę wszystkich lalek”. Z dumą napomknę, że złożyła mi na kartach podziękowania za pewne techniczne te tam… wskazówki 😎
http://pl.wikipedia.org/wiki/Monika_Szwaja
Krzychu, marynarz z offshorów pojawia się u mnie w Gosposi do wszystkiego. Nie opisuję jednak jego życia na statku jakoś dokładniej. Trochę wiadomości, które tam są, pochodzi z listów moich offshorowych przyjaciół (czytelników, znaczy). Pan Zibi i pan Jerry – może ich znasz z Aberdeen, bo tam mieli bazę. Starsi mechanicy obaj na szkockich jednostkach.
Alicja, z newsów: kapitan, znaczy nasz komendant, wygrał proces z Akademią Morską i mógłby wrócić na Dar, gdyby chciał. Ale nie chce, bo nie miałby tam przyjemnej atmosfery: jego szefem wciąż byłby ten, co go wywalił. Aktualnie pracuje właśnie na offshorach u wybrzeży Nigerii. Drugi oficer z Daru, taki młody, sympatyczny, długonosy Daniel vel Sienio jest na offshorach na Morzu Barentsa.
Pan Zibi – Zbigniew Koreń. Nazwisko Pana Jerry wyleciało mi z pamięci chwilowo.
Krzychu, skoro się przyznajesz do „Znaczy Kapitana”, to pozwalam sobie podesłać Ci piosenkę w pół mojego wyrobu (tekst, Andrzej Korycki – muzyka) – jest ona oficjalnym hymnem szkunera „Kapitan Borchardt”. Też się na tych panach kapitanach wychowałam.
http://www.youtube.com/watch?v=vzdhEDkD6n0
ROMek,
Jeszcze raz obejrzalam raport z lotniska w Pradze. Chcialabym zapytac Machacka Zlamaljelito czy moglby sprzedac jeden z zegarow szalejacych na scianie lotniska.
Dziekuje Wam, drogie panie za informacje, teraz juz wiem gdzie i czego szukac.
Nisiu, bardzo mi sie Twoje slownictwo podoba, bo „na offshorach” powie tylko ktos znajacy sie na rzeczy 🙂
Mialem kiedys baze w Aberdeen, ale nie dane mi bylo poznac wspomnianych panow, nawet w Crown&Anchor, a tam spotykaja sie wszyscy 🙂
Nisiu, dziekuje za link, skopiowalem i otworze w domu, na burcie Youtube jest zablokowany
Krzychu, mam nadzieję, że Ci się spodoba. Borchardt jest dla mnie szalenie ważny i strasznie się starałam „pojechać” jego zasadami. A jednocześnie żeby się dało śpiewać.
Słownictwo mi się wyrobiło podczas trzydziestoletniej przeszło reporterki telewizyjnej: zawsze mnie pchało na statki.
Strasznie mi sie spodobala recenzja czytelnicza „Gosposi..”
Cytuje: „Charaktery wesolych emerytow dodaja ksiazce kolorytu” 🙂
Kapitana Bortcharda (jako żaglowiec, nie „Znaczy Kapitan”) też pamiętam – w St. Malo Halinę, właścicielkę tegoż żaglowca.
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_2391.JPG
Nisiu,
NASZ Kapitan ma swój honor. Nie będzie się tam…i chociaż szkoda, bo kto jak kto, ale on akurat bardzo pasował na Komendanta tego statku. Dziennik pokładowy pisałam na statku podczas mojego pierwszego rejsu i byłam tak przejęta, że hej i ho-ho.
Z Kapitanem pożegnałam się w Lizbonie (drugi rejs) – akurat schodził ze statku, udając się na miasto, a ja wchodziłam – i wiadomo było, że nad ranem wybywam na lotnisko. Uściskaliśmy się.
Weseli emeryci to moja specjalność.
Z paroma przyjaciółmi zakładamy (w bliżej nieokreślonej przyszłości) Wesoły Dom Starców „Jesienny Liść”. Z mottem: wypiękniej zanim odpadniesz.
Widze Nisiu, ze Darlowo tez Ci nieobce, ja sie tam praktycznie wychowalem, a obok dziadkow mieszkali rodzice jednego z ratownikow smiglowcowych wlasnie, Mariusza K.
Czasem opowiedzial to i owo, patrzylismy w niego jak w obraz z kuzynem.
Z Darłowem wiążą mi się najpiękniejsze wspomnienia służbowo-towarzysko-latające. Nawet siedziałam na wodzie tym wielkim smokiem, Mi-14. Panów lotników kocham miłością pierwszą do dnia dzisiejszego. Zrobiłam tam dwa fajne reportaże, o ratownikach chyba był lepszy. Oraz finał WOŚP ze śmigłowcami w roli głównej.