Do czerwca jeszcze daleko ale…

… już myślę o rakach. Tych, które będę wyciągał z rozlewisk Narwi. Po kilkunastoletniej przerwie spowodowanej zanieczyszczeniem rzeki od dwóch a może nawet trzech lat można zauważyć na płyciznach przybrzeżnych śmigające tyłem te skorupiaki.
Myśl o narwiańskich rakach (choć przecież do sezonu jeszcze daleko) przyszła mi do głowy podczas przygotowywania się do kolejnych zajęć ze studentami i dzięki lekturze książki Witolda Molika „Życie codzienne ziemiaństwa w Wielkopolsce w XIX i na początku XX wieku”. Znalazłem tam bowiem taki fragment: „Spożywano głównie ryby słodkowodne: sandacze, szczupaki, karpie, okonie itd., wyławiane z dworskich stawów i jezior. Ważny surowiec stanowiły raki, konsumowane pod różnymi postaciami. Drobno potłuczonymi skorupkami ugotowanych raków doprawiano masło, majonezy i sosy. Aromatyczne „masło rakowe” zaliczano do najlepszych przysmaków. Raki wyławiano z rzek, jezior bądź hodowano w dworskich stawach. Starano się mieć ich pod dostatkiem, jak na przykład w Wargowie, gdzie do małego stawu wpuszczano siatkę z kawałkiem mięsa i po paru minutach wyciągano ją obwieszoną tymi okazałymi skorupiakami.”
(Fot. East News) Pogłębiając swą wiedzę o rakach przeczytałem też interesujący artykuł Jerzego Kapelińskiego o ich hodowli: „Konsumpcja raków w Europie ma już wielowiekowe tradycje. W XIX wieku w Paryżu zjadano ich rocznie około 5 milionów sztuk, w Berlinie około 30 milionów sztuk co odpowiadało około 1000 ton.
Duża część raków pochodziła z terenów Rosji, państw Bałtyckich i Polski. Obecnie Europa zjada około 10 000 ton raków. Jednym z głównych dostawców raków na europejskie stoły była Polska. W 1927 roku wyeksportowano na rynki europejskie 611 ton raków. W dalszych latach nastąpił znaczny spadek odłowów – było to spowodowane w pewnej mierze efektem rabunkowej gospodarki przy braku przepisów ochronnych. Powodem tych spadkowych tendencji była duża degradacja wód. Obecnie na skutek przemian gospodarczych obserwuje się hamowanie procesów degradacyjnych na co składa się między innymi coraz powszechniejsza budowa oczyszczalni ścieków, spadek poziomu nawożeń rolniczych i jego racjonalizacja. Rośnie również poziom świadomości ekologicznej administracji państwowej i ogółu społeczeństwa. Ta sytuacja sprzyja podejmowaniu działań ochronnych, hodowlanych dla zachowania raków rodzimych. Istniejący w Europie duży deficyt tych najbardziej cenionych gatunków (rak szlachetny i błotny) nie zostanie zaspokojony w dającej się przewidzieć przyszłości co stwarza trwałe podstawy dla ich hodowli.(…)
Do hodowli raków można wykorzystać różnorodne zbiorniki wodne np.: stawy, zbiorniki pożwirowiskowe, glinianki, doprowadzalniki i odprowadzalniki wody. Dobrym rozwiązaniem jest budowa rowów hodowlanych (na wzór melioracyjnych ale znacznie głębszych). Głębokość średnia zbiorników do hodowli raków powinna wynosić około 1,5 metra, a przy odpływie 2 – 3 m. Jednym z najważniejszych czynników branych pod uwagę przy wybieraniu miejsca pod przyszłą hodowlę jest jakość wody. Jej parametry fizyko-chemiczne powinny odpowiadać pierwszej klasie czystości. W przypadku hodowli raków należy zwrócić uwagę na charakter dna zbiorników – raki szlachetne muszą mieć możliwość wykopania nor-kryjówek, które niezbędne są do życia. Dno musi być stosunkowo twarde, najlepiej żwirowato-gliniaste, porośnięte roślinnością zanurzoną, która stanowi główny składnik pokarmu raków. „
Najwyraźniej Narew pod Pułtuskiem spełnia wszelkie wymogi dla raczej egzystencji. Co będę mógł – mam nadzieję – stwierdzić tuż po moich kolejnych urodzinach.